![]() |
Maluch Trip 2025, czyli średnia wynosi po 2 koła na osobę, więc można o tym pisać na forum motocyklowym
22 Załącznik(ów)
Długo czekaliśmy na tę wyprawę... Miała się odbyć w zeszłym roku, ale tak się złożyło, że w zeszłym roku nie było wakacji. Także było baaaardzo dużo czasu na podnoszenie oczekiwań ;) oraz dodawanie nowych punktów, które chcielibyśmy odwiedzić. No dobra, tak naprawdę to które ja chciałabym odwiedzić, bo Maciek preferuje wyprawy na spontanie, więc przekazywałam mu tylko niezbędne minimum informacji i jakieś takie ogólne informacje typu "o, coś czuję, że w tej okolicy możemy niespodziewanie trafić na coś ciekawego" ;) Czyli głównie wiedział, że Litwa, Łotwa i Estonia i że około 3500km. No i że ogólnie plan zdobycia tych krajów Maluchem można opisać słowami Zaphoda Beeblebroxa:
Załącznik 144836 A punktów, które chciałabym zobaczyć było naprawdę sporo! Załącznik 144837 Także ja dopieszczałam plan, Maciek dopieszczał Malucha i w niedzielę 20 lipca rozpoczęliśmy podróż w nieznane... I z lekkim stresem, bo jak sprawdziłam prognozy na następny tydzień dla wszystkich miast, przez które planowaliśmy przejeżdzać, to nie wyglądało to zbyt dobrze Załącznik 144838 Na pierwszy dzień plan był ambitny - dojechać z Warszawy do Lipawy. Wystartowaliśmy i tak wcześnie jak na nas, bo jakoś trochę przed południem. I dzięki temu w hostelu w Lipawie zameldowaliśmy się już chwilę przed północą ;) Wszystko dzięki temu, że po drodze była zmiana czasu. No i trochę też dzięki temu, że na Litwie się zorientowaliśmy, że zgubiliśmy jedną śrubę od wydechu. Trochę przykro byłoby stracić cały wydech jakby się i druga odkręciła, więc po długim kombinowaniu Maćkowi udało się tam wmontować cybant, którym zamocowany był bagażnik. Spokojnie, mieliśmy takich cztery, więc nic nam z dachu nie odpadło ;) Także oficjalnie potwierdzam, że da się Malczasem zrobić 700km jednego dnia. Sprawdzone info! Załącznik 144839 I pierwszy nocleg na obczyźnie odbywamy pod dachem w Bunker Hostel, który przetestowaliśmy już 3 lata wcześniej z rowerami. W poniedziałek rano odnajdujemy sklep ze śrubkami, w którym Maciek czuje się jak w raju. Załącznik 144840 Nawet później chwalił, że Pani, która doradzała w zakupach, od razu dała nam śrubki z lepszego materiału, a nie z gównolitu. Także wyposażeni w niezbędne elementy wyruszamy sprawdzać czy bunkry na lipawskiej plaży nadal stoją (leżą?). Załącznik 144843 Załącznik 144844 Załącznik 144845 Załącznik 144846 Załącznik 144847 A śrubka ląduje w bezpiecznym miejscu, bo mój nadworny mechanik uznaje, że póki wydech się trzyma, to nie będziemy nic ruszać, a jak by się miało dziać coś złego, no to jesteśmy już przygotowani na wymianę. Czy muszę dodawać, że do domu dotarliśmy z wydechem mocowanym na cybant? Na Łotwie też zmieniamy dietę na kwasowo-chlebkową. Czyli do pici kwas chlebowy, a do jedzenia chlebki smażone z przyprawami. Kurna, jakie to jest dobre! Załącznik 144841 Załącznik 144842 Trzy lata temu już po fakcie okazało się, że przejechaliśmy obok fajnego miejsca, czyli Międzynarodowego Centrum Radioastronomii w Irbene. W tym roku niestety też nie udało się zwiedzić wnętrza, bo na wycieczkę należy się zapisać minimum 3 dni wcześniej - a my generalnie nic nie mieliśmy rezerwowanego wcześniej, bo nie wiedzieliśmy kiedy i czy w ogóle uda nam się gdziekolwiek dojechać. Liczyliśmy, że może uda się trafić akurat na inną grupę i dołączyć z marszu, ale niestety nie udało się. Więc ograniczyliśmy się do sesji pod anteną i zwieszania porzuconego osiedla. Załącznik 144848 Załącznik 144849 Załącznik 144850 Załącznik 144851 Załącznik 144852 Załącznik 144853 Załącznik 144854 Jeszcze relaks na plaży Załącznik 144855 i pędzimy do Rygi. Tu też wracamy na stare śmieci i rozbijamy się na Riverside Camping. Załącznik 144856 Załącznik 144857 CDN (długo mnie nie było, ale nadal niektóre zdjęcia mi się przekręcają niekontrolowanie :dizzy: ) |
Super:Thumbs_Up::popcorn:
|
Zajebiście znowu Was widzieć i czytać.
Tym malczanem tak myślę sobie co za luksus jednak - deszcz nie deszcz :) zimno :) niesamowite o ile pod tym względem lepiej od jakiegokolwiek motocykla! :) wiem wiem - mam w ryj :) Piszczcie :) |
Z tym luksusem bym nie przesadzał. W 1985 pojechaliśmy z kumplem do Trogiru. Łatwo nie było. Jeszcze 2 tygodnie po powrocie spałem na łóżku zasuplany w jakiś kłębek. Przyzwyczajenie psia krew.
Kontynuuj, kontynuuj . |
Czy ja przesadzam :)
|
1 Załącznik(ów)
Cytat:
I spało się luksusowo! Załącznik 144870 Rrolek, ale to chyba nie na raz ta trasa?! |
Czyta się :)
|
65 Załącznik(ów)
Dziś będzie mało treści, bo wyszło dużo zdjęć :dizzy: Ale spokojnie, nie wrzucę wszystkich 1700 :lol8:
...a Ryga niezmiennie wspaniała. Załącznik 144876 Tym razem poświęcamy dzień na łażenie po starym mieście i zaglądania gdzie się da. Załącznik 144877 Załącznik 144878 Załącznik 144879 Załącznik 144880 Załącznik 144881 Załącznik 144882 Załącznik 144883 Załącznik 144886 Załącznik 144887 Załącznik 144888 Załącznik 144889 Załącznik 144890 Załącznik 144891 Załącznik 144892 Załącznik 144893 Załącznik 144894 Załącznik 144895 Załącznik 144896 Załącznik 144897 Tym sposobem trafiamy na podwórko, na którym stoi stary Gold Wing na kostkach :D Oglądamy sobie to dziwne zestawienie kiedy pojawia się właściciel. Opowiada, że jak najbardziej, oczywiście, że jeździ tym w terenie, tylko w błocie trzeba uważać, bo jak kiedyś utknął, to w czterech chłopa i traktor go wyciągali, a ostatnio to jakiś rajd wygrał. Zaprasza nas też na oględziny trochę starszych motorków... I zdradza, że w jego środowisku Maluch nazywany jest "polish backpack" :D Załącznik 144884 Załącznik 144885 Pomnik małpy na pudlu ;) Załącznik 144898 Dźwina nadal w kolorze coca coli. Załącznik 144900 Następny punkt programu: Salaspils memoriāls. Załącznik 144901 Załącznik 144902 Załącznik 144903 Pomnik w miejscu nazistowskiego obozu powstał w 1967 roku i ma typowo sowiecki rozmach. Natomiast jak przy wszystkich posowieckich pomnikach na Łotwie i w Estonii (na Litwie pewnie też zresztą) obok dodane są informacje na temat zbrodni radzieckich. Te kraje zdecydowanie są bardzo dumne z uwolnienia się z ZSRR i przypominają o tym gdzie tylko się da. Przekłada się to też na widoczne WSZĘDZIE wsparcie dla Ukrainy. Niebiesko-żółte flagi można spotkać właściwie na każdym kroku, a w Rydze na przeciwko rosyjskiej ambasady od lat wisi taki oto portret putina Załącznik 144899 Atrakcje po drodze. Bocianów tam jest zatrzęsienie, a do tego siedzą w trawie przy samym asfalcie. Załącznik 144904 Załącznik 144905 Maciek znajduje nową dziewczynę. Załącznik 144933 A w poszukiwaniu bankomatu trafiamy na plażę. Taką z rozlewiskami, trzcinami, za to bez fal, a żeby dotrzeć do miejsca, żeby było wystarczająco głęboko do pływania, trzeba zrobić jakieś 15 tysięcy kroków. Załącznik 144934 Załącznik 144935 Załącznik 144936 Załącznik 144937 Tego dnia cała zestresowana wjeżdżam pierwszy raz na prom. Szczęśliwie udało się nie wpaść do wody! Załącznik 144938 I lądujemy na wyspie Saaremaa. Jak tam jest pięknie! Niestety załatwiamy ją tylko przelotem, a tam się powinno mieć tydzień wolnego i rower elektryczny. Wszystko jest piękne. Widoki, pomniki, biała czekolada z jagodami... I przystanki autobusowe w formie domków o różnych kształtach, z ławeczkami w środku i kwiatami w oknach. Coś wspaniałego! Załącznik 144939 Załącznik 144940 Załącznik 144941 Załącznik 144942 Załącznik 144906 Załącznik 144907 Załącznik 144908 Załącznik 144909 Załącznik 144910 Spotyka nas jedna straszna przygoda, a mianowicie pod koła pakuje mi się wiewiórka, kompletnie nie dając szans na wyhamowanie. Zdążyłam tylko odbić trochę w prawo w rozpaczliwej próbie wzięcia jej między koła. W lusterku widzę, że robi jakoś dziwny fikoł i pada na środku pasa, a za chwilę nad nią przejeżdża następne auto... Akurat zaraz była zatoczka autobusowa, więc zostawiam furę i biegnę. Tuż przed ofiarą potrącenia zaczynam sobie uświadamiać, że należało wziąć jakąś tekturkę, cokolwiek, na co mogłabym ją położyć, bo jeśli jest połamana, to podnoszenie rękami może pogorszyć sytuację. No ale jest jak jest, kucam nad nią zastanawiając się jak ją ruszyć, żeby nie uszkodzić dodatkowo, kiedy zauważam nadjeżdżające kolejne auto, więc pora znikać z jezdni. Powoli podnoszę maleństwo (bo to dziecko jeszcze...) i widzę pod nią mokrą plamę. O nie... krwawi... Podnoszę wyżej i to jednak tylko zsikała się ze strachu. Uf! Zastanawiamy się co zrobić. Stoimy akurat obok wejścia na camping, więc uznajemy, że jako pierwszą opcję spróbujemy tu zapytać czy mogą pomóc. W międzyczasie wiewiórcza młodzież zaczyna się wiercić w moich dłoniach, więc żeby nie fiknęła mi jeszcze z tej wysokości na ziemię, przykucam, a zwierzątko wykorzystuje okazję i w kilku sprawnych susach ucieka, przeskakuje bez problemu przez wysokie ogrodzenie i znika. TO NIE MOŻNA BYŁO TAK OD RAZU I OSZCZĘDZIĆ MI STRESU?! Teraz pewnie siedzi z innymi młodymi wiewiórkami i opowiada im jak to zrobiła w konia jakichś frajerów z Polski. Załącznik 144911 Na Saaremie zaliczamy jeszcze latarnię morską Kiipsaare. 4km marszu od parkingu i akurat pada, ale jesteśmy przygotowani na wszystko. Przynajmniej teoretycznie, bo okazuje się, że moja przeciwdeszczówka po latach przestała być przeciwdeszczowa ;) Ale jest dość ciepło, później zresztą i tak wychodzi słońce, a widoki na końcu cypla i tak wynagradzają wszelki niedogodności. Załącznik 144912 Załącznik 144913 Załącznik 144914 Załącznik 144915 Załącznik 144916 Załącznik 144917 Załącznik 144918 Załącznik 144919 Załącznik 144920 Mam wrażenie, że tą ścieżką w płytkiej wodzie to można dobre kilkaset metrów iść. Bajeczka! Ale uprzedzam, że sandały do wody niezbędne. Maciek na bosaka musiał niestety odpuścić. Załącznik 144921 Załącznik 144922 Załącznik 144923 Zaliczając po drodze ulewę tak gęstą, że ledwo widać gdzie się jedzie, pakujemy się na kolejny prom - na wyspę Hiiumaa. W oczekiwaniu na prom zagaduje nas człowiek podróżujący z rodziną camperem. No bo przecież mamy taką super furę, że trudno nie zagadać ;) Podczas rozmowy szukam też na googlu jakiegoś campingu na nocleg, ale pokazuje mi tylko darmowe i bez dostępu do bieżącej wody, co komentuję na głos w rozmowie. Człowiek z campera na tę informację dzwoni do właściciela mariny, w której ma opłacony nocleg i po długiej rozmowie mówi nam, że jak zjedziemy z promu, to żebyśmy jechali za nim, tam za muzeum jest darmowe pole namiotowe, a dostęp do łazienki dostaniemy w ramach jego opłaconego pobytu w marinie. No co za miły człowiek! A podczas rozmowy już na miejscu przyznaje, że kiedyś ze swoimi trzema braćmi mieli plan, żeby pojechać do Polski, kupić 4 Maluchy i wrócić nimi do Estonii :D Plan się wykrzaczył, bo znajomy z Krakowa, który miał pomóc w operacji, coś tam wymiękł, ale i tak jestem pod wrażeniem, że taki plan w ogóle powstał. Wymieniamy się numerami - bo on mówi, że w razie jakichś awarii to ma znajomych w całej Estonii i będą mogli pomóc, a z kolei jakby on miał wrócić do planu z zakupem Maluchów, to może my będziemy w stanie wesprzeć działania w Polsce. Załącznik 144924 Załącznik 144925 Załącznik 144926 Załącznik 144927 Załącznik 144928 Załącznik 144929 Załącznik 144930 |
29 Załącznik(ów)
No dobra, wyspaliśmy się za darmo, to pora ruszać dalej. Na Hiiumie zaliczamy muzeum wojskowe i jedną latarnię morską -tę, która akurat stoi zaraz obok muzeum ;) Na górę nie chce nam się włazić, bo w nogach nadal czujemy zwiedzanie Rygi :lol8: Ale pod latarnią też jest super.
Załącznik 145070 Załącznik 145071 Załącznik 145072 Załącznik 145073 Maciek idzie pływać, a ja idę obserwować ptaki (zaobserwowane ptaki będą się z czasem pojawiać o tu https://www.instagram.com/warszawskie_sepy/ ). Załącznik 145074 Na temat wrażeń z pływania to może sam opowie ;) Ja za to przecieram oczy ze zdziwienia, bo jakim cudem widzę pingwina? Czy w Estonii żyją pingwiny?! No ja rozumiem, że trochę na północ, ale żeby aż PINGWINY?! Załącznik 145075 No więc w Estonii nie żyją pingwiny, a to na zdjęciu do alka zwyczajna. Potem jeszcze spory zaskroniec postanawia przyprawić mnie o lekki zawał serca wypełzając nagle spod niskiego kamiennego schodka, na którym siedzę i ruszamy do muzeum. Załącznik 145076 Muzeum fajne. Takie trochę zbiorowisko wszystkiego, co wpadło w ręce, ale całkiem schludnie wyeksponowane, sporo różnej maści pojazdów, do niektórych nawet można wejść. No i oczywiście wsparcie dla Ukrainy Załącznik 145077 Załącznik 145078 Załącznik 145079 Załącznik 145080 Załącznik 145081 Załącznik 145082 Załącznik 145083 Załącznik 145084 A eksponaty czasem zaskakująco przypominają kupę złomu ;) Załącznik 145085 I ciekawostka -Łotwa i Estonia czerwoną porzeczką stoją. W Rydze nawet widziałam żywopłoty wzdłuż ulicy z czerwonej porzeczki, a estońskie lasy i parki krzakami temi stoją. Ciekawe dlaczego. Załącznik 145086 I znowu pakujemy się na prom. A przed wjazdem taka reklama :lol8: Załącznik 145087 Załącznik 145088 A na promie takie widoczki. Niebywale odprężające. Załącznik 145089 Natomiast zaraz po zjechaniu z promu przy głównej drodze takie atrakcje. Załącznik 145090 Załącznik 145091 Załącznik 145092 To dwór Ungru, który miał być najwspanialszym neobarokowym dworem Estonii, ale miał pecha. Budowali go w latach 1893-99, ale najpierw skończyła się kasa na dokończenie budowy, potem stał pusty, podczas II wojny światowej stracił iglicę, a po wojnie przejęło go wojsko radzieckie, co nie mogło skończyć się dobrze. W 1968 nawet wpadli na pomysł, żeby materiał z dworu wykorzystać do budowy pasa startowego na pobliskim lotnisku. Lokalne władze wywalczyły zaprzestanie tych niecnych działań, ale 1/3 murów zdążyła już wylądować na lotnisku. Swoją drogą to lotnisko to też należało zwiedzić, ale jakoś mi umknęło podczas planowania trasy :( Więc jak ktoś będzie w okolicy, to polecam zajrzeć za dwór Ungru i sprawdzić na co poszedł kamień z jego murów. W drodze do Tallina mieliśmy jeszcze jeden punkt do odhaczenia - zalaną żwirownię z porzuconym budynkiem na środku powstałego jeziora. Na googlu wyglądało super. Turkusowa woda, na brzegu kilka osób. A na miejscu okazało się, że to w pełni zorganizowane, płatne i bardzo oblegane kąpielisko z gigantycznym parkingiem, atrakcjami, dmuchanym parkiem wodnym, knajpą puszczającą głośną muzykę... Można też dopłacić 3 euro do biletu i zwiedzić zamknięte więzienie stojące na brzegu. No ale dobra, zapłacone, to trzeba korzystać, choć ze sporym niesmakiem. No i jak tak korzystaliśmy z niesmakiem, to okazało się, że to jednak bardzo fajne miejsce. Woda jest mętna tylko tu, gdzie ludzie. Maciek wypłynął do drugiego brzegu i zameldował, że tam woda jest krystalicznie czysta. Ja wprawdzie pławiłam się tam, gdzie wystarczająco płytko (i przy okazji też mętnie, niestety), ale to pławienie też było całkiem przyjemne. Załącznik 145093 Załącznik 145094 No a potem uznaliśmy, że jeszcze wejdziemy sobie na tę górę obok, co ma zbocza tak fajnie wypłukane przez wodę. Łatwo nie było, ale było warto. Załącznik 145095 Załącznik 145096 Załącznik 145097 A tu Maluch obok nieco większego kolegi Załącznik 145098 Tutaj też Maciek zauważył naszą drugą awarię - światła cofania cały czas mrugały. Więc je odłączył :cool: No bo już bez pierdół, na ekspresówce cofać nie będę, a jak gdzieś na parkingu będę musiała, to przecież widać, w którą stronę nibyautko się przemieszcza. Przez resztę urlopu rozglądaliśmy się za jakimś najazdem albo kanałem, gdzie mój nadworny mechanik mógłby zerknąć pod spód i spróbować to ogarnąć, ale no nie złożyło się. W tym odcinku miał się też już pojawić Tallinn, ale znowu nazbierałam za dużo zdjęć i trzeba to będzie rozdzielić :mur: |
4 Załącznik(ów)
Niebawem wyruszymy w dalszą trasę (choć nie wiem czy ktoś tu jeszcze zagląda :confused: ), ale teraz szybka wrzutka o tym, że podróże kształcą. Oglądam sobie serial "Agencja", no i tam Michael Fassbender grający agenta CIA umówił się na spotkanie w Białorusi. Wybrali o takie miejsce.
Załącznik 145200 A to ja w Tallinnie (Estonia, jakby ktoś miał wątpliwości ;) ) na terenie Linnahall, czyli centrum sportowego wybudowanego na Olimpiadę 1980 roku Załącznik 145201 Tylko w takim ujęciu dodali na górze taki jebutny monument. Załącznik 145199 I tu mega ciekawostka (z internetów, nie z życia mojego własnego) - to faktycznie z Białorusi, z Mińska konkretnie. I wygląda tak :D Załącznik 145202 |
Zagląda :D ja zaglądam :D
Kto jeszcze? :D |
Ja tez :)
|
Tez zagladam, choc dla mnie opis troche po czasie, w zeszlym tygodniu wrocilem z Litwy, Łotwy i Estonii. Jakie tam maja zadymiste szutry - rowniotkie, dlugie proste :)
Przegladam wpisy, moze sie cos na przyszlosc okoci. W zalaczeniu 2 zdjecia jednego z moich towarzyszy, byl jeszcze weimar i oczywiscie szanowna malzonka :) Zdjecie z parku Soomaa i z Tallinn-ahttps://uploads.tapatalk-cdn.com/202...3f14eb897c.jpghttps://uploads.tapatalk-cdn.com/202...da3c950cc1.jpg |
fajna fota - pies trochę zdygany :D
|
A cóż to za grzeczny piesek! Czy ten piesek też przeżywał przygodę życia biegając jak szalony po pustych plażach? Bo mój szef był tydzień temu ze swoim łyżwem czeskim i tak właśnie było :)
|
1 Załącznik(ów)
Grzeczny?
:-) To jest wyżeł więc we krwi ma szaleństwa. Byliśmy 2 razy nad morzem, gdzieś przy którymś noclegu podjechałem bliżej morza, zaparkowałem na rozstaju dróg gruntowych, z których każda po obu stronach była oznakowana zakazem zatrzymywania się. Mieliśmy tylko z 0.5h do zachodu stąd podwózka. Po powrocie do auta musiałem znieść grzecznie złość miejscowej, która tłumaczyła mi przepisy ruchu drogowego. A tak przy okazji - Litwa to jakas masakra z fotoradarami, zastanawiam się, czy nie będzie dodatkowej pamiątki z wakacji. Odcinkowe pomiary prędkości jeden za drugim i wydaje mi się, że nawet w trakcie trwania jednego odcikowego pomiaru potrafili zmieniać ograniczenia prędkości :-0 Mój nad morzem szalał, wystarczyło mu rzucić patyk w wodę a szedł jak przecinak - na długość linki, na której był wpięty, jakieś 20m. Linka zapobiegawczo, bo w Wielki Czwartek wpadł mi pod samochód goniąc za zającem. Skutek - pęknięty malutki wyrostek trzymający staw skokowy (oprócz drobniejszych obrażeń), wet w Rzeszowie nie bardzo wiedział co robić, w Lublinie podjęli się złożenia na prętach - kawałki kości 4 i 7mm. 8 miesięcy w gipsie ale już coraz więcej nogę obciąża. Koszty? To jak rodzina, nie odmówi się, choć lekko nie było. Tu oba gagatki :) Załącznik 145208 |
Cytat:
Zdrówka dla pieska życzę! |
"Tesz zaglondam" :) , Łotwa i Estonia bardzo mnie się podobają. Myślę że wyjazd maluchem to strzał w dziesiątkę , bo jednak jedzie się wolno i zupełnie inaczej odbiera się podróż. :Thumbs_Up::popcorn:
|
I ja też zaglądam, a tu lipa: opowieść nie posuwa się dalej:confused:
Tak myślę sobie, że taka podróż maluchem (choć samochodem to jeżdżę mocno niechętnie) musi być super! Jest czas na niespieszne podziwianie krajobrazów. Nie napinasz się, bo tym samochodem i tak nie da się szybciej. Ten sprzęt idealnie nadaje się na podróż do Norwegii - dozwolone prędkości maksymalne dopasowane do mocy silnika :) |
Znam kilka innych konstrukcji którymi bym się tam wybrał ;) ale malczan to malczan :) jest nasz jak Paprykarz szczeciński :)
|
sie czyta, ale ile można czytać to samo....
co dalej? |
3 Załącznik(ów)
Bardzo przepraszam Szanowną Widownię! Niebawem wracamy do relacji. W międzyczasie pokazaliśmy naszemu nibyautku polską część Bałtyku.
Załącznik 145509 Załącznik 145510 A wiecie co na ekspresówce wzbudza jeszcze więcej uwagi, niż Maluch? Otóż jest to Maluch z dwoma rowerami na dachu xD Załącznik 145513 Chyba ze 20 aut wyprzedzało nas z telefonami przyklejonymi do okna od strony pasażera ;) P.S. Nie wiem czemu zdjęcie stoi na głowie... |
Jak tak jechaliście do góry kołami, to się nie dziwię wcalale :D
|
Nooooo, ja też, rowery wiozące malucha, też bym zdjęcia robił:Thumbs_Up:
Ze trzy tygodnie temu maluszek jechał Ską na odcinku Łomża - na południe. Piękny widok. |
hehe :D piękne.
|
Cytat:
|
71 Załącznik(ów)
No dobra, wracając do tematu...
Tallinn. Oczekiwania miałam ogromne, mnóstwo miejsc do odwiedzenia, czytałam o pięknych secesyjnych kamienicach i że w ogóle super. Mamy tu zaplanowane 3 noce, ale nocleg szukam oczywiście w dniu przyjazdu. Wybrałam jeden z najtańszych, czy tam w ogóle najtańszy, więc pretensje mogę mieć tylko do siebie :fool2: Jest to pokój w mieszkaniu w bloku z wielkiej płyty. A właściwie to kuchnia, z której wywalono sprzęty kuchenne (prócz zlewu, zlew został), a wstawiono wersalkę, stolik i regalik. Po rozłożeniu wersalki po pokoju nie da się już chodzić. Do tego w cały mieszkaniu jest lekki smrodek. Nic konkretnego i bardzo nieprzyjemnego, ale jest. W bonusie problem z parkowaniem - na ulicy za blokiem wielkie tablice z dużą ilością tekstu o tym, że żeby tam parkować, to trzeba zapłacić, ale też nie do końca rozumiem ile, komu i jak. Kiedy tak kombinujemy co robić, podchodzi do nas człowiek i mówi, że tu faktycznie płatne, ale na tej obok nie, a akurat ktoś odjeżdża, więc żebyśmy sobie prędziutko tam przeparkowali. Dziękujemy, człowieku! No ale w każdym razie nie po to tłukliśmy się taki kawał drogi, żeby siedzieć w pokoju, więc trudno, jakoś to przeżyjemy. Za to kubeczek do kawy Maciek sobie znalazł idealny. Załącznik 145539 Rano pobudka i bierzemy się za realizację planu. Na pierwszy ogień idzie muzeum morskie Lennusadam. No i uznajemy, że Maluch zostaje na blokowisku, a my sobie skoczymy autobusem, bo co może pójść nie tak? Googiel mówi, że jakieś 20 minut drogi, chociaż z 2 przesiadkami. Dziwnie trochę, bo pierwszy autobus na mapie mam zaznaczony na czerwono, drugi na turkusowo, a trzeci znowu na czerwono. Ale może to tak, żeby lepiej było widać gdzie przesiadki. Nie ma co rozkmniać, wsiadamy do autobusu i tu zaczyna się pierwszy problem - nie ma biletomatu. Ale za to kasowniki mają takie oznaczenia sugerujące, że można do nich przyłożyć kartę płatniczą, to przykładam i nawet coś pisze, że jest ok, ale ja potrzebuję dwa bilety, to przykładam drugi raz, a on, że już przyłożyłam przed chwilą... Ludzie w autobusie też nie potrafią, więc się na wszelki wypadek ewakuujemy z tego autobusu, żeby jeszcze kary za jazdę na gapę nie wyłapać. Dobra, bilety można kupić przez aplikację. To ściągam, kupuję (2 bilety godzinne, każdy po 2 ojro), wsiadamy do następnego autobusu, kasuję bilety w kasowniku, życie jest piękne, podjeżdżamy 2 przystanki, przesiadamy się do następnego, wsiadamy, a kierowca coś na nas chrząka. To podchodzę, on, że bilet muszę kupić, ja na to, że mam bilet w aplikacji, on na to, że nie na ten autobus. po 2 ojro od osoby, można kartą :mur: nawet żadnego kwitka się na to nie dostaje! I wtedy właśnie zrozumieliśmy podział trasy na kolory - różne kolory, to różni przewoźnicy. I każdy ma swoje osobne bilety. No pysznie... Ale udało nam się w końcu dostać do muzeum. Jest duże, zlokalizowane w starych hangarach. Załącznik 145540 Załącznik 145541 Ktoś poznaje liczniki? ;) Załącznik 145542 Można wejść do prawdziwej łodzi podwodnej. Załącznik 145543 Załącznik 145544 Załącznik 145545 Mają też działo plazmowe :D Załącznik 145546 A wiedzieliście, że te boje to one takie ogromne są?! Załącznik 145547 Na zewnątrz też są atrakcje Załącznik 145548 Z muzeum ruszamy wzdłuż brzegu do następnego punktu - Linnahall, czyli obiektu zbudowanego na Olimpiadę 1980 w Moskwie, ale tutaj odbyły się zawody żeglarskie. Po drodze jeszcze wrak łodzi na plaży - zbutwiałe deski i wystające żelazo nie stoją na przeszkodzie, żeby atrakcja była dostępna dla wszystkich chętnych w każdym wieku :) Załącznik 145549 Załącznik 145550 Załącznik 145551 Linnahall aktualnie jest zamknięty i czeka ponoć na renowację, ale i choć nie da się wejść do środka, to po samym budynku można (i warto!) pochodzić. "Po budynku", bo jest on zagłębiony w teren i chodniki prowadzą przez dach. Załącznik 145552 Załącznik 145553 Załącznik 145554 Załącznik 145555 Załącznik 145556 Załącznik 145557 Załącznik 145558 I ciekawostka - tutaj Nolan kręcił film Tenet. Ogólnie "tutaj" w Tallinnie, ale też konkretnie "tutaj" w Linnahall. A po drugiej stronie budynku kolejna plaża i okazja dla Maćka, żeby popływać. Załącznik 145559 Załącznik 145560 Z Linnahall spacerkiem na stare miasto. Jest co oglądać. Załącznik 145561 Załącznik 145562 Załącznik 145563 Załącznik 145564 Załącznik 145565 Załącznik 145566 Załącznik 145567 Załącznik 145568 Załącznik 145569 Załącznik 145570 Są dziwne płaskorzeźby Załącznik 145571 Załącznik 145572 Jest co zjeść Załącznik 145573 Załącznik 145574 I na co popatrzeć z góry - bo stare miasto w Tallinnie zdecydowanie NIE jest płaskie Załącznik 145575 Załącznik 145576 Są też elementy dość niestandardowe Załącznik 145577 Załącznik 145578 I akcent polski Załącznik 145579 Chociaż nogi nam już weszły w tyłki, to do pokoju postanawiamy wrócić na piechotę. To 5km, ale poranna przygoda z autobusami skutecznie zniechęciła nas do podejmowania kolejnej próby ;) Po drodze jeszcze wstępujemy do takiego niewielkiego centrum handlowego w poszukiwaniu łazienki. Wejście, na które trafiamy, prowadzi prosto do sklepu, a nie na pasaż handlowy, ale są pod sufitem znaczki prowadzące do WC. Idąc za nimi robimy chyba 3 kółka po sklepie, zanim dociera do nas, że to chyba jakiś psikus i że znaki nie mają żadnego sensu :haha2: Na szczęście po wyjściu na pasaż udaje się znaleźć naszego świętego Grala :lol8: Dale jeszcze jeziorko Załącznik 145580 I jesteśmy w naszej pośmierdującej lekko klitce. Secesyjnych kamienic nie stwierdzono, ale faktycznie dziwnym byłoby, gdybyśmy znaleźli je na terenie średniowiecznego grodu :rolleyes: Na drugi dzień atrakcje już bardziej rozrzucone po mapie, więc zabieramy nibyautko. Na pierwszy strzał - Park Pamięci Maarjamäe Mälestusväli. Zaczęli w 1960 od obelisku, a w 1965 stwierdzili, że taki samotny obelisk to się nie godzi, to nie ma socjalistycznego rozmachu, a poza tym to warto upamiętnić estońskich bolszewików. Cytując Wikipedię: "Kompleks składa się z kilku elementów przestrzennych. Obok obelisku z 1960 r. urządzono ceremonialną przestrzeń z trybunami i wiecznym ogniem. Z tak wyznaczonego placu rozciąga się widok na Zatokę Tallińską. Na kamiennej ścianie za wiecznym ogniem znajduje się płaskorzeźba przedstawiająca grzejące się nad ogniem dłonie[2]. Od placu z trybunami odchodzi ścieżka, która przecina się z drugą, wiodącą od wybrzeża ku kamiennej bramie. Bramę domyka rzeźba przedstawiająca zranione, ginące ptaki, zamknięte między dwiema dolomitowymi ścianami[3], symbolicznie odchodzące w przeszłość i pamięć[2]. Przejście to prowadzi na cmentarz wojskowy – ku zbiorowym mogiłom żołnierzy radzieckich poległych w walkach w Estonii w 1944 r. W miejscu tym znajdował się wcześniej niemiecki cmentarz wojskowy, zniszczony w okresie radzieckim i odrestaurowany w 2018 r. Po 1980 r. zespół uzupełniono o jeszcze jeden element – rzeźbę w formie otwartego mostu zwodzonego, położoną bezpośrednio nad morzem, za rozszerzoną Pirita tee, której poszerzenie odsunęło cały kompleks od wybrzeża" Załącznik 145581 Załącznik 145582 Załącznik 145583 Załącznik 145584 Załącznik 145585 A ichniejszym zwyczajem w 2018 obok postawili Memoriał Ofiar Komunizmu - też z rozmachem. Załącznik 145607 Załącznik 145608 Załącznik 145609 Następny punkt programu to ruiny w lesie nad rzeczką Pirita. Okazało się, że w międzyczasie ruiny domków i dworków trochę nam się przejadły, ale i tak okolica super ;) Załącznik 145586 Załącznik 145587 Załącznik 145588 No i zmierzamy na kolejną plażę, po drodze spotykając takie cudo Załącznik 145594 A tuż przed plażą takie cudo architektury Załącznik 145589 "Barbarzyńca, miłe wspomnienie z dzieciństwa" Załącznik 145590 Plaża. Załącznik 145591 Załącznik 145593 A w wodzie poszukiwacze skarbów z wykrywaczem. Pan poważnie podchodzi do swojej pracy i w biurze stawia się w koszuli xD Załącznik 145592 Po plażingu lecimy na drugi koniec miasta, bo wyczytałam, że dzielnica Kopli z opuszczonymi budynkami jest super. No więc nie jest. Z budynków niewiele zostało. Załącznik 145595 A podobnej estetyki, ale w dobrym stanie (bo normalnie zamieszkałe) mijaliśmy pod drodze. Załącznik 145596 Ale niedaleko mają plażę, więc jedziemy na plażę - już chyba 4 albo 5 tallińską plażę, a każda jest zupełnie inna! Załącznik 145597 tu na przykład jest starsza pani pływająca na końcu tęczy Załącznik 145598 A kawałek dalej, na szczycie półwyspu, jest punkt widokowy, po drodze z wieżą do obserwacji ptaków. Załącznik 145599 Załącznik 145600 Załącznik 145601 I widoki na szczycie półwyspu Załącznik 145602 Załącznik 145603 Załącznik 145604 Załącznik 145605 Załącznik 145606 I to tyle, jeśli chodzi o Tallinn. Na miejscu obydwoje czuliśmy wielkie rozczarowanie, bo te autobusy, bo nie znalazłam secesyjnych kamienic, bo nie wszystko zdążyliśmy obejrzeć, no i pokój okropny... Ale już kilka dni później nie do końca byliśmy sobie w stanie przypomnieć co było nie tak i raczej wspominaliśmy różnorakość plaż i że jednak było fajnie :) |
Dzieki za fajnie ulozone foty. Zrobilem trening szyi ogladajac :D
|
Sztos jak zawsze. Pieknie. I piękne zdjęcia. I myślałem że wrobel a w zasadzie Mazurek pływa stylem grzbietowym.
Co do pomników i obelisków i pamięci po ofiarach walk w imię wojny i bezsensu mam takie wnioski nienowe że jesteśmy zakałą tego świata - najpierw się wybijamy a potem lejemy beton żeby jeszcze dłużej pamiętać a i tak chuj z tego jest. Nibyautko ale wycieczka wcale nie wymyślona mimo że bajkowa! :) Napiszcie :) ile spalił paliwa, oleju, jakie prędkości itd. Czy były jakieś mechaniczne przygody. Mega się to ogląda. Też mam takie nibyauto /inne niż fiat126p/ i też planuję nim wyjazd daleko :) Kiedyś. |
Cytat:
Cytat:
Na podsumowanie jeszcze przyjdzie czas! Póki co jesteśmy wprawdzie za połową wycieczki, jeśli chodzi o czas, ale jeszcze nawet nie dotarliśmy do najdalszego punktu :cool: |
jakoś koślawo napisałem z tym betonem - można różne kąty ataku na tę kwestię mieć ale z Twoim zdaniem się zgadzam. M
|
Też czytam i oglądam i podoba mnie się.
A tak bajdełej, zaglądaliście ostatnio do wątku " oddam potrzebującemu" ? Jeśli nie, to zaglądnijcie, bo tam Bołdun fanty do maluszka rozdaje.:) https://www.africatwin.com.pl/showpo...postcount=1435 |
Cytat:
|
Cytat:
Potem należy dane zdjęcie otworzyć za pomocą IrfanViev i obrócić raz w prawo i raz w lewo a następnie zapisać. Zdjęcie (na naszym komputerze) wyświetla się poprawnie zarówno przed jak i po tej operacji, natomiast po ponownym wstawieniu do posta na FAT, wreszcie będzie wyświetlać się jak powinno. Nie wiem dlaczego tak jest, ale u mnie działa :) P.S. Ta sama operacja (tzn. obrócenie zdjęcia) wykonana w przeglądarce zdjęć windows nie przynosi oczekiwanych rezultatów. A tymczasem czekam na ciąg dalszy :D |
A widzisz. Na to, żeby obracać w innym programie to nie wpadłam. Bo całą resztę to dokładnie tak próbowałam. Spróbuję Irfana przy następnym odcinku!
|
45 Załącznik(ów)
Wreszcie opuszczamy Tallinn i pędzimy dalej na wschód
Załącznik 145795 Punkt pierwszy - Wodospad Jägala. Bardzo przyjemne miejsce. Załącznik 145751 Z ukrytą gdzieniegdzie zamierzchłą przeszłością ;) Załącznik 145752 Połowa wycieczki idzie do wody Załącznik 145813 Druga połowa zalicza śniadanie mistrzów ;) Załącznik 145796 O, ta kropka z lewej na górze to ja. To tak, żeby pokazać skalę. Załącznik 145755 Pojedli, popili, to ruszają do Hara allveelaevade sadam, czyli nieczynnej już bazy, w której sowieci rozmagnesowywali swoje łodzie podwodne. Później zdaje się jakoś współpracowali z mieszczącą się nieopodal jednostką badawczą, a potem popadło w ruinę. Aktualnie można sobie kupić bilet i pozwiedzać. Pani sprzedająca bilety opowiada nam w skrócie historię miejsca i informuje, że w tym roku dorobili kładkę na drugą część portu i że ogólnie można tam iść, ale ostrożnie, bo jeszcze nie jest całkiem gotowe. Obiecujemy zachować czujność. Załącznik 145756 Załącznik 145757 Załącznik 145797 Załącznik 145798 Załącznik 145799 Załącznik 145761 Załącznik 145762 Właź do dziury! Załącznik 145800 Dobra, też wlazłam do dziury ;) Załącznik 145764 Takie duże coś Załącznik 145801 A tu ciekawostka konstrukcyjna, czyli kupa kamieni w konstrukcji z drewna. Załącznik 145766 Trochę lokalnej przyrody. Załącznik 145767 Załącznik 145768 A tu dumny znalazca wyjątkowo wspaniałego kawałka metalu ;) Załącznik 145802 I lecimy dalej. Zimny łokieć musi być! A w ogóle to na tym zdjęciu miało być widać morze (bo było je widać jak się jechało), ale niestety nie wyszło :rolleyes: Załącznik 145770 W ramach znajdowania atrakcji turystyczno-plażowych zaliczamy plażing pod twierdzą Toolse. Zamek wzniesiony przez Zakon Liwoński w latach 1471-73, czyli dość dawno temu, od obrony zatoki. Potem należał do ruskich, potem do Szwedów, a ostatecznie został wysadzony podczas wojny rosyjsko-szwedzkiej gdzieś między 1656, a 1661. Czyli też dość dawno ;) Załącznik 145771 Wilki jakieś.... Załącznik 145772 Brzeg Bałtyku tutaj znowu inny, niż poprzednie. Załącznik 145773 A jeden z tych kamieni jest inny, niż reszta :lol8: Załącznik 145774 Załącznik 145775 Klasycznie już trzeba się nałazić, żeby dojść do głębszej wody i o ile dobrze pamiętam, to tutaj chyba nie udało się jej znaleźć :haha2: Załącznik 145776 Morze oczywiście zapomniało włączyć fale i udaje, że jest jeziorem Załącznik 145777 Poplażowali, to pora na następny wodospad, ale tym razem nad morzem - Valaste. Sama rzeczka nie jest bardzo szeroka Załącznik 145803 za to spadek ma spory! No i widać warstwy geologiczne, więc Jagnie by się spodobało :cool: Załącznik 145806 Jeszcze szybki rzut oka z góry Załącznik 145804 I udajemy się na dół (z przerażeniem myśląc o tym, że później trzeba będzie wrócić na górę :haha2: ) Załącznik 145805 Załącznik 145807 A na dole raj dla miłośników skamieniałości! Załącznik 145783 Załącznik 145784 Załącznik 145785 To my i nasze znaleziska. Tego dużego nie wzięliśmy, za dużo schodów :lol8: Załącznik 145808 Czy nadrobiliśmy kilometry, bo zamarzyłam sobie zdjęcie pod nieczynnym dworcem kolejowym? A i owszem. I niczego nie żałuję! Załącznik 145787 Jeszcze taki widoczek z okna... Załącznik 145788 I Narwa wita nas dość wylewnie. A w ogóle znowu noclegu szukałam w dniu przybycia, co po przeżyciach z Tallinnem napawało mnie lekkim lękiem :vis: Troszkę zaryzykowałam, bo wzięłam pokój jeszcze bez żadnych ocen, bo nowość na bookingu. Okazało się, że to po prostu kawalerka CAŁA DLA NAS. Z kuchnią, łazienką, pralką, wygodnym łóżkiem, bez problemów z parkowaniem i ogólnie wspaniałe miejsce. Załącznik 145809 Załącznik 145810 Tylko Maciek trochę miał pretensje, że nie wzięłam takiego pokoju, co w komentarzach wyczytałam, że on jest w budynku biurowym i że rano bywa niezręcznie, bo do łazienki przechodzi się obok pracujących ludzi :haha2: Widok z okna. Załącznik 145811 Załącznik 145792 Załącznik 145793 A tuż obok najlepszy sklep Estonii - dużo i niedrogo. Polecanko. Załącznik 145812 I tym sposobem dotarliśmy do najdalszego punktu wyprawy. W następnym odcinku pozwiedzamy miasto. Oraz podziękujmy Dreddowi za sztuczkę z obracaniem zdjęć w irfanie, dzięki czemu nie musimy już skręcać karków przy oglądaniu zdjęć! :bow: |
DOBROJE UTRO PRINCJESSA :D
Jak poczuł się Prince? :D Czyta się wciąż oraz wydala zachwyty i ochy :D Ja to jak zwykle narobiłem kilometrów po Estonii, dupa zabolała ale nie byłem w takich spektakularnych miejscach. Samemu też trochę jedzie się inaczej i np. nie bardzo można zostawić moto gdzieniegdzie, załadowane i pójść w pizdu. A i kurtkę/kakakask wypadałoby zostawić... i buty ;D cNo ale widzimy przez to świat z dwóch różnych końców. Za to mam do dodania jak już widzę Narvę, że ogólnie ta wycieczka na fschodnią stronę Estonii mnie zabiła na smutno nieco. Byłem dla porównania na Sareemie i tam czułem się w Estonii. W biurze klienta w Tallinie są jednostki pracujące tamuj od dobrych 15-20 lat i nie umieją ani mówić po Estońsku a nawet i arkusze Excela czy maile piszą cyrylicą... i to nie dziwi bo... przesuwając się na wschód ląduję na jakiejś stacji około 70km przed Narvą - wchodzę do środka i słyszę w zasadzie tylko rosyjski. Zrobiłem oczy jak przysłowiowe spodki. W samej Narvie spotykam dwóch mechaników. Ci już między sobą mówią po rosyjsku jeno - pytam zatem o co do chuja chodzi - przecież mój prawie rodzimy Wałbrzych nie mówi po Czesku. Wyjaśniają, że ogólnie zaszłość - oczywiste... Niemniej w chwili obecnej, obowiązkowy Estoński na poziomie edukacji podstawowej to fikcja - wystarczy przez te 8 lat powiedzieć cokolwiek po estońsku i jesteś good to go. Nie ma żadnych wymagań, żadnej presji. O tym jeszcze za chwilę. Podsumowującą anegdotą niech będzie, że żona jednego z moich rozmówców jest siostrą w miejscowym szpitalu i JAKO JEDYNA potrafi na ich poziomie pracy wypełniać dokumentację medyczną w j. estońskim. JPRDL.... :/ Z Narvii kieruję się na skuśkę w kierunku SW jadąc przez długi czas brzegiem jeziora Pskowsko Czudzkiego ale wolę jak na mapie piszą Lake Pajpus - czyli Jezioro Fajfuskie :D No i tam mam zderzenie z rzeczywistością takie na grubej Loli - gdzieś w połowie jeziora dopada mnie świadomość, że pora obiadowa ma się już mocno ku zachodowi - znajduję jakiś bar rybny - w środku tylko po rusku niemniej czuję się nakarmiony :D - filet z sandacza, klepane pyry z omastą i szczypiorem, chłodnik, kilka /taka rybka/ na surowo na czarnym chlebie z kminem i masłem. o kurwa. ooooooooo... o 17 panie zamykają przybytek - jestem ostatnim klientem - naczynia mam zostawić pod wiatą. dojadam i dalej na SW. Potem przed planowanym noclegiem znajduję jakiś sklep w ciut większej wsi - taki poruski SAM po prostu. W środku tylko rosyjski, dzieciaki kleją się do motoru i zagadują. Wszyscy po rusku. :( Ból. Bo człowiek myśli, że to będzie kolejne miejsce wyzwalane w 3 dni od faszystów. |
Generalnie przecież na terenach Litwy, Łotwy i Estonii po rosyjsku się dogadasz bez problemu (z wyjątkiem jednego pola namiotowego, ale do tego jeszcze dojdziemy, a właściwie dojedziemy :D ), a im bardziej na wschód, tym bardziej ;) Sama Narwa wedle różnych danych składa się w 90-97% z Rosjan. Natomiast zdaje się, że to są tacy Rosjanie, co za żadne skarby świata nie chcieliby się dać wyzwolić spod estońskiego buta. No i Estonia jest w NATO, więc trudniej im fiknąć.
A wzdłuż tego jeziora to niedawno mieli festiwal kulinarny i uważam, że to wspaniała sprawa. Zaludnienie mają takie, że ciężko widocznie zrobić festiwal stacjonarny, więc robią imprezę rozciągniętą na 175km. Niestety nie trafiliśmy terminem, ale musi być super https://www.facebook.com/Peipsitoidutanav175 |
Nie chodzi mi o GENERALNIE PRZECIEŻ :)
Chodzi mi o język pierwszego wyboru. Powtórzę - to tak jakby Wałbrzych mówił po czesku :) Dla mnie niepojęte mimo wszystko. I mimo wszystko pojechałbym raz jeszcze. Szlakiem tego festiwalu również. Dopisze wkrótce o fajnym miejscu dalej na południe i o moim towarzyszu lub towarzyszce na jeden wieczór :) płci nie udało się ustalić :) pisz. |
Cytat:
|
Kilka dekad!!! Omg :)
|
Dziewięć na dziesięć osób w Narwie posługuje się rosyjskim jako językiem ojczystym.
Republika Estonii reformuje system szkolnictwa. Stopniowo, do roku 2030, wycofuje rosyjski jako język nauczania. Wkrótce wszystkie dzieci będą uczone wyłącznie w języku estońskim, nawet dzieci w głównie rosyjskojęzycznych regionach na północnym wschodzie. https://pl.euronews.com/europa/2025/...zyka-nauczania (na marginesie, reforma nauczania i rugowanie ruSSkiego ze szkół w Ukrainie stało się jednym z argumentów dla putina i moskali do rozpoczęcia wojny) |
52 Załącznik(ów)
Cytat:
W każdym razie póki na granicy pokój, to zobaczmy co tam mają ciekawego. Głównym punktem programu miała być wizyta w Manufakturze Krenholm, niestety zwiedzanie odbywa się jedynie w niedziele od 12 do 13.30. A myśmy byli we wtorek... Także tylko zdjęcia z zewnątrz i może jeszcze kiedyś będzie okazja dotrzeć tam w odpowiednim momencie. W skrócie - fabryka tkanin została założona na wyspie w połowie XIX wieku przez niemieckiego barona z pomocą rosyjskich inwestorów, a już niespełna 2 dekady później zaliczyli pierwszy strajk pracowników, a po kolejnych 10 latach - drugi. Fabryka przetrwała i na początku XX wieku była już jednym z największych producentów tekstyliów na świecie. Podczas I WŚ produkowali opatrunki dla Niemców. Po wojnie i po odzyskaniu przez Estonię niepodległości troszkę wpadli w tarapaty, ale znowu udało im się przetrwać. A potem z okazji II WŚ przybył Związek Radziecki i znacjonalizował fabrykę. Dalej akcja się zagęszcza. Cytując wikipedię "Podczas sowieckiej okupacji Estonii w latach 1940–1941 fabryka straciła dostęp do rynków europejskich, ale reżim sowiecki był w stanie zwiększyć produkcję, aby zaspokoić potrzeby własnej struktury rynku wewnętrznego.Niemiecka armia hitlerowska zdobyła Narwę 18 sierpnia 1941 roku i wykorzystała ją do zaopatrzenia w nazistowskie niemieckie wysiłki wojenne. Kiedy 26 lipca 1944 r. armia radziecka odzyskała Narwę, miasto zostało zniszczone, młyn stał się nieoperacyjny, a szkody wyrządzone w nim były warte około 250 milionów radzieckich rubli. Niemniej jednak władze stalinowskie postanowiły przywrócić fabrykę „w celu służenia Związkowi Radzieckiemu”". Po wojnie pod rządami ZSRR fabryka rozkwitła. Po wyjściu (czy też raczej po radosnym wybiegnięciu w podskokach)Estonii z ZSRR firmę sprywatyzowano i jeszcze przez kilka lat działała prężnie, żeby w 2010 ogłosić bankructwo. Obecnie firma nadal działa, ale w starej fabryce ponoć ma być kiedy zorganizowana dzielnica kulturalna. Uf. Dużo pisania! To teraz obrazki ;) Załącznik 146029 Załącznik 145978 A skoro nie udało się zwiedzić fabryki, to pokręciliśmy się przez dwa dni po mieście. Ta kładka to piesze przejście graniczne do Rosji. Zamknięte na głucho oczywiście. Załącznik 146030 I zwiedzamy Załącznik 145980 Załącznik 146031 Załącznik 145982 Załącznik 145983 Załącznik 145984 Dawny Dom Kultury im. Wasilija Gierasimowa. Załącznik 146032 Kuursaal Resort Hall, z początku XX wieku. Załącznik 145986 Zejebiste ogródki działkowe z hangarami na łódki zamiast garaży i z drogą prowadzącą przez wodę Załącznik 145987 Załącznik 145988 Porzucony nadmorski hotel. Niestety nic na jego temat nie udało mi się znaleźć. Za to jak poszliśmy obejrzeć jak wygląda z tyłu przegonił nas jakiś umiarkowanie sympatyczny człowiek, który miał tam garaż. Załącznik 145989 Załącznik 146033 Załącznik 145991 Załącznik 145992 Załącznik 146034 Załącznik 145994 Można pomachać naszym "braciom rosjanom". Można im też pokazać pupę. Załącznik 145995 Załącznik 145996 Załącznik 145997 Załącznik 145998 Załącznik 145999 A nadmorska dzielnica Narwy nazywa się Joesuu. Tak jakby "oesu". Suchy żarcik. Ale mnie bawi ;) Załącznik 146000 Oczywiście bylim na plaży. To jakieś obce dzieci, ale malowniczo się taplały. Załącznik 146001 Załącznik 146002 A to ja. Tradycyjnie trzeba się nałazić, żeby wejść chociaż po pas. Załącznik 146003 A to walka o niebywale wspaniały papierek po batoniku. To mógł być najlepszy papierek na świecie. Załącznik 146004 Załącznik 146005 Załącznik 146006 Załącznik 146007 Załącznik 146008 Załącznik 146009 Załącznik 146010 Załącznik 146011 A to walka o rybę - ten ptaszor z przodu złowił sobie rybę i chciałby ją zjeść w spokoju, ale te dwa ptaszory za nim też chciałyby tę rybę zjeść w spokoju ;) Załącznik 146012 Wieża widokowa Aussichtsturm Sinimäed Załącznik 146013 Załącznik 146014 Załącznik 146015 I drugi z głównych punktów programu - toksyczne jeziorka z kopalni łupka. Może i w razie kontaktu wyżrą człowiekowi skórę, ale za to wyglądają jak jakieś Malediwy! :D Załącznik 146016 Załącznik 146017 Załącznik 146018 Załącznik 146019 Jeszcze punkt widokowy Utria Dessandi asukoht, z którego spieprzaliśmy w podskokach. Dosłownie w podskokach, bo komarów tyle, że całą światową populację jerzyków dałoby się wykarmić. Załącznik 146035 Załącznik 146021 Załącznik 146022 Zerknijmy jeszcze na nibyautko, jakież one jest śliczne Załącznik 146023 Załącznik 146036 Zajrzyjmy do Bastionu Victoria Załącznik 146025 Załącznik 146037 Załącznik 146038 I przed wylotem w drogę powrotną odwiedźmy jeszcze pomnik "Energia" Załącznik 146028 Za nami 2264km i od teraz do domu będzie już tylko coraz bliżej. I być może zauważyliście już, że naszym serduszkom bliższa jest destrukcja i rozpad, niż eleganckie muzea :haha2: |
Znajome rejony :)
|
5 Załącznik(ów)
zdjęcia SZTOS. niektóre bardziej niż inne ale nie powiem, które to :D SZTOS, powtarzam!
a skoro już pojawiła się ona - siwa wrona to ja muszę podzielić się moją historią z powerotu z Estonii na SW. cisnę jak to co dzień i jak już nie mogę cisnąć dalej szukam sklepu z browarem, jakąś kiełbą no i klikam na szybko tak do godziny drogi booking. wypada mi takie coś o bardzo wdzięcznej dla Polaka nazwie. niedrogo i ładnie. https://maps.app.goo.gl/HdJDpich5MpHndxr5 tak więc ląduję, melduję się, odkapslowuję i czerpię z chwili. hotelik zlokalizowany jest pośrodku muzealnego folwarku, nieopodal /ponoć/ jakiś wielki zamek. nie wiem. piję sobie na ganeczku i jaram kiepy i ogólnie jestem szczęśliwy kiedy nagle słyszę szelest w pelargoniach. patrzę a to taki niedolot wrony - już już prawie dorosła ale nie do końca. myślę całkiem szczerze, że jak ją tam zostawię na noc to bankowo ją wpierdoli kuna albo inna asica. początkowo moje ręce wzbudzają w niej lęk i chce uciekać ale wystarczyło jej dobre 5 minut przytulasów i głaskania po głowie, żeby skumała, że nie będzie kolacją i się zaznajamiamy do tego stopnia, że cały wieczór spędzamy w swoim BLISKIM towarzystwie a kiedy robi się już ciemno moja nowopoznana koleżanka przybija gwoździa na kolanie. zabieram ją na noc do pokoju, poję wodą na którą ma mega ochotę, kima na mojej koszuli do rana. rano wołają ją rodzice więc wypuszczam ją na parapet i tak się kończy nasze spotkanie. PODOBNO wrony /krukowate w ogóle/ nie zapominają nigdy takich akcji i ciekaw jestem czy gdybym tam ponownie zawitał to byłoby z tego COŚ. Fajny to był wieczór. |
1 Załącznik(ów)
Pięknie. Czyta się, wspomina i trochę żałuje że nie było tej relacji wcześniej a trochę cieszy że jest teraz bo wygląda na to że opisanych miejscówek będzie dość żeby planować kolejne tam wyjazdy.
|
Cytat:
Cytat:
|
Ponoć wrony maja taki system jak już się młode nie mieszczą w gnieździe to robią wypad na glebę i starzy donoszą paszę. Cześć pisklaków oczywiście pada ofiarą drapieżników dlatego też wymioty wronie są liczne aby skompensować ryzyko. Trochę to bez sensu ale z naturą ponoć się nie wygra :)
|
A to nie tylko wrony! Zdaje się, że podloty wszystkich ptaszorów robią wypad z chaty, a rodzice latają zawsze w zasięgu wzroku stale je pilnując i dokarmiając. I zawsze mnie wzrusza jak takie dziecko wielkości już dorosłego ptaka wydziera się na matkę, żeby wsadziła jedzenie do dziobka :haha2:
https://www.instagram.com/p/DMelwhio4wx/ |
nie tylko - to się zgadza. corocznie obserwuję wysiłki którejś już generacji kosów i nie pojmuję. trzy koty w obejściu więc jak tylko słyszę przerażony krzyk dorosłego kosa to od razu lecę w tym kierunku.
BTW właśnie z tej min okazji - nichuja więcej kotów. wydechną te trzy co mam i anem a mieliśmy koty w zasadzie całe moje dorosłe życie. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:42. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.