![]() |
On the road again, czyli Jagna & Raf znów na trasie [USA 2025]
Odcinek 0, czyli wstęp. (Bo wstęp być musi.)
Gdzieś w okolicy Nowego Roku Jagnę ogarnęła nostalgia. Kiedy to byliśmy ostatnio na porządnym, dłuższym wyjeździe? Dawniej to było, Namibia, Chile, Peru… A teraz ? Uroki rodzicielstwa, czyli głównie moczenie tyłków w hotelowych basenach oraz chodzenie na mini disco ;) A może jednak można jakoś przeżyć dalszy wyjazd z mega-hiper-nadaktywnym 9latkiem? Bo próby w wieku 5 czy 6 lat raczej nie można zaliczyć do udanych ;) No ale kto nie ryzykuje, ten się nie bawi ;) czy jakoś tak. Styczeń: a jakby tak powtórka Jagnięcego babskiego wjazdu w wersji rodzinnej? Uzbroimy się w karty, audiobooki, paletki do badmintona i ułożymy trasę tak, aby nie spędzać długich godzin w aucie, to może damy radę? Luty: O, jest promocja KLM do USA! Marzec: O, da się wypożyczyć kampera i nie zbankrutować! Kwiecień: Jak upchnąć tyle ciekawych miejsc w 2tygodniową trasę?? Maj: Los Angeles, Yosemite i Yellowstone wypada z listy. Bonneville też. Czerwiec: Układanie trasy, rezerwacje kempingów (w parkach Zion i Bryce łapiemy ostatnie wolne miejsca) składanie wniosków w loteriach na wejścia na Wave i Angels’ Landing (mamy 50% szczęścia), składanie wniosków ESTA, parking lotniskowy, ściąganie map offline do navi, karta SIM do Internetu i milion różnych pierdół… 1 lipca: Weź no, kto czyta regulaminy...CO? ? jak to nie możemy jechać przez Dolinę Śmierci ? ? Ani zjeżdżać z asfaltu ? ? -->pierwsza modyfikacja trasy 5 lipca: przecież nie będą nas śledzić non stop, liźnijmy choć trochę Death Valley! I dojazd do najfajniejszych miejsc jest co najmniej szutrowy! -->druga modyfikacja trasy 10 lipca: ubezpieczenie podróżne w USA, ILE ?? SERIO??? :mur: 14 lipca 9.00: START 14 lipca 9.30 rano: serio nie wzięłaś dowodu rejestracyjnego?? A jak nas Niemcy zatrzymają na granicy? 14 lipca 10.00 START ver. 2.0. Uff. PS. Tak, wiemy, że lipiec to bardzo idiotyczny termin na te okolice, ale termin narzuciło Ministerstwo Edukacji ;) |
O tak! Czyta się :lukacz:
Czekamy :) |
Będzie czytane, widziałem fotki na FB i kopara opadła!
|
Aha, zapowiada się lekturka :) Czekam!
|
No no ;)
|
Mniam :popcorn:
|
Pewno już macie pobukowane większość miejsc noclegowych, ale w stanach bez problemu można spać na dziko.
Na stany polecam apkę iOverlander, no chyba, że już ją macie :-) No i zazdraszczam wyjazdu :bow: |
Cytat:
Korzystaliśmy głównie z pól BLM, była tego masa w okolicy. |
Dzień 1, czyli doba może mieć 33 godziny
Mimo falstartu, omijając zakorkowane przejście w Świecku, o czasie docieramy na parking i lotnisko. Po raz pierwszy jestem na „najdłużej budowanym lotnisku świata”, czyli BER. Z poziomu parkingu prezentuje się… no powiedzmy, że słabo. Szaro, buro, betonowo, a na wprost drzwi transformatorów. Trochę dziwne podejście projektujących do pierwszego wrażenia podróżujących ;) Odlatujemy do Amsterdamu z opóźnieniem, podobno to norma na BER (to już nie te Niemce, co kiedyś, c’nie Fazik? ;) ). Robi się nerwowo, bo opóźnienie to pół h, a my mamy aż 1h10’ na transfer. Pilot ogłasza, że będzie robił co może, bo przecież pół samolotu to transfery… Stewardesy sprawdzają nasze połączenie do Las Vegas, kręcą głową i każą iść przebudować lot. Po moim trupie! Na szczęście autobus podrzuca nas dość blisko terminalu, dostajemy apką info, że możemy skorzystać z odprawy paszportowej bez kolejki, trochę sprintu po ruchomych chodnikach i wbiegamy do pustego już gate’u, tuż przed zamknięciem. Tylko ciekawe, czy nasza walizka leci z nami ;) Uff, siedzimy w środku. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 I teraz sobie uświadamiamy, że nasze mega-hiper-nadaktywne Dziecię musi wytrzymać 10,5 h lotu :dizzy: Niestety wszystkie loty do USA są za dnia. Podziwiamy sobie Grenlandię: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Na szczęście po obiedzie obsługa zarządza zasłanianie okien, światło gaśnie i mamy noc. Ja łykam „Oppenheimera” , a chłopaki śpią. W Las Vegas lądujemy o czasie, czyli pod wieczór. Niestety o tej porze kampera już nie dostaniemy, więc musimy jedną noc spędzić hotelu. (rezerwując hotel uświadamiam sobie, że to dokładnie ten sam, w którym spałam z dziewczynami w 2011. Miasto tysiąca hoteli, a ja dwa razy trafiam na ten sam!) Uczucie dokładnie to samo: wejście do piekarnika :mad: Jest 19, a raczej 7p.m. oraz 42 °C. Spod lotniska (chyba jako jedyni nie-pracownicy lotniska) jedziemy miejskim autobusem za całe 5$ za 3 osoby. Pierwszy zonk – nie działa moja navi. Mam ściągnięte mapy z mapy.com (jak dla mnie najczytelniejsze mapy, jakie znam). Mapy widzi, ale nie można połączyć się z GPS. Mimo braku navi udaje nam się wysiąść na właściwym przystanku i zameldować w hotelu. Na szczęście karta SIM działa, Internet jest, ściągamy mapy na telefon Rafa, który GPS widzi. Szybki prysznic, ogarniamy marudzące Dziecię mamiąc je fontannami Bellagio, które są „tuż za rogiem” i idziemy w nocne Las Vegas. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Jest po 21 i nadal jest 40°C. Żar bucha od betonowych chodników i budynków. A w sumie LV to jeden wielki beton… LV jest kiczowate, ale jedyne w swoim rodzaju, zobaczyć trzeba. W dodatku jest strasznie tłoczno... https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Marudzenie i zmęczenie najmłodszej części wskakuje na wyższy poziom: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Na szczęście za rogiem (co prawda nie pierwszym) są obiecane fontanny i właśnie zaczyna się pokaz: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Dziecię nawet zadowolone, można wracać do hotelu ;) |
Malutka errata do berlińskiego lotniska.
Przechodzimy sobie kontrolę bezpieczeństwa, całkiem bezproblemowo, nawet udało się łatwo przekonać celników do nieprześwietlania lodówki medycznej (jakoś w PL zawsze jest z tym problem). Na końcu taśmy chcę odłożyć pusty pojemnik pod spód, aby wrócił na początek kolejki i widzę dziewczę, tak na oko 20letnie, które mocuje się z takim samym prostokątnym pojemnikiem. Pojemnik nie chce się jej za cholerę zmieścić w otworze. Próbuje i próbuje, jakby cudownie ten otwór miał się od tego poszerzyć, próbuje odłożyć gdzieś indziej, ale nie ma gdzie. Dziewczę podejmuje kolejną próbę włożenia pojemnika w otwór. Bezskutecznie. Patrzy bezradnie dookoła. Podchodzę do niej, biorę tę PROSTOKĄTNĄ tackę, obracam o 90 stopni i wkładam w otwór. Takie rzeczy dotychczas widziałam tylko na idiotycznych filmikach na YT i byłam pewna, że to jakieś ustawki. A jednak. Witamy w świecie genu Z :) |
Jako kamperowiec od niedawna, bede czytal z wielkim zaciekawieniem :D
|
Miasto 777 :haha2: Miłej podróży i wypoczynku ... oraz trochę chłodniejszego wiatru ;)
|
Dzień 2, ale pierwszy za kółkiem
Dzień zaczynamy od hotelowego śniadania. Hotel typowo amerykański i słaby, śniadanie takież samo :) Omlet + tosty ociekające masłem + podsmażane ziemniaki. Owoce? Warzywa? Kto by sobie tym głowę zawracał ;) wiem z poprzedniego wyjazdu, że w tym regionie USA nie bardzo jest co liczyć na coś innego, więc zgodnie postanawiamy ogarniać wyżywienie we własnym kamperowym zakresie. No dobra, czas na kampera. Wypożyczalnia w sumie niecałe 2 km od hotelu, ale nie ma szans dostać się tam na piechotę, zostaje taxi. Przyzwyczajona, że obsługa hotelu jest pomocna i spełnia wszelkie życzenia gości, proszę na recepcji o zamówienie taksówki. Nie, musi pani sama sobie zadzwonić. No super. Zderzenie z "Gen Z" po raz drugi. Nie zrobię nic, za co mi nie płacą i ogólnie mam wyjechane na wszystko. Apka na taxi odmawia posłuszeństwa, a w słuchawce rozmawia się z automatem, który nie rozpoznaje adresu, grr.... Na szczęście pani ochroniarz należy do innego pokolenia i bez problemu nam pomaga. Wypożyczalnia "Autobarn Tavellers" mieści się rzeczywiście w czymś przypominającym stodołę ;) i w dodatku obsługuje nas bardzo młode dziewczę (już mam gęsią skórkę...) o zaangażowaniu podobnym co chłopaki w hotelowej recepcji. Na szczęście nasz Hi5 na bazie Transita na nas czeka. Dziewczę w tempie karabinu maszynowego pokazuje: tu wlew, wu wylew, tu paliwo, tu kuchenka, tu lodówki, tu gaśnica, jakieś pytania? 30 lat spędzałam wakacje w przyczepie kempingowej, więc wychodzę z założenia, że dam radę rozłożyć spanie, dziękujemy dziewczęciu i chcemy jechać. Ta jednak na koniec przypomina sobie , że jesteśmy z dzieckiem i pyta o fotelik. Przed wyjazdem przeryłam Internety i wiem, że w żadnym z 4 stanów, do których się wybieramy, 9latek nie musi siedzieć w foteliku, ale one wie lepiej ;) W końcu kapituluje i mówi, że OK, fotelika nie trzeba, ale musi siedzieć z tyłu. Nie mamy ochoty na dalsze dyskusje, Dziecię siada z tyłu, później się przesiądzie. Nasz domek na kolejnych 14 dni: https://www.travellers-autobarnrv.co...2023/02/75.jpg W środku całkiem przyjemny na 3 osoby, choć te deklarowanie 5 raczej by się cisnęło: https://www.travellers-autobarnrv.co...2023/01/87.jpg https://www.travellers-autobarnrv.co...23/01/86-1.jpg https://www.travellers-autobarnrv.co...2023/01/67.jpg Auto nowe, 2024, ale jak to z wypożyczalni, ślady użytkowania są, na liczniku coś ponad 35 tys. mil. Jak się prowadził to już bardziej może Raf opowie ;) na 3000 m n.p.m. jakoś wjechał ;) Bardzo szybko okazuje się, że siedzieć na tylnym siedzeniu się nie da ... klima jest tylko w kabinie , a tyłu jest jakieś 35-40 stopni. Na szczęście nasz szczuplak wszędzie się mieści i całkiem wygodnie podróżuje się we trójkę z przodu. W dodatku Dziecię otrzymuje fuchę pt. "weź przynieś z tyłu", bo bez problemu przeciska się między siedzeniami :) Jeszcze tylko szybkie zakupy żywieniowe w Walmarcie i w końcu wyjeżdżamy z gorącego Las Vegas na zachód. Wgrywamy pierwszy track: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 |
Lotnisko w Berlinie budowano 27 lat . Pracowałem tam tydzień i nie wytrzymałem.
Początek podróży typowy dla Was. Słyszę te rozmowy w aucie, bo was trochę znam :D Się czyta. Proszę wpisać urlop w kalendarz 10 listopada poniedziałek , wiecie gdzie i wiecie co |
Kamper miał kibel i prysznic?
|
Cytat:
Kamper z tej firmy (widzieliśmy ich po drodze całkiem sporo) należały do najmniejszych i najtańszych. Pewnie okiem miejscowych ciężko to nazwać kamperem ;) Ale miało rapem 0,5 m więcej niż Hilux, którym Raf jeździ na co dzień. Prysznic ogarnialiśmy za pomocą zasłużonego już przenośnego solarnego, grzanie wody zajmowało krótką chwilkę. |
cd.
Na wiosnę spędziłam dłuuugie godziny planując tracki. W tych okolicach można by spędzić pół roku i jeszcze wszystkiego nie widzieć... Więc planowane polegało głównie na eliminacji. Do tego sporo ciekawych rzeczy jest dostępnych tylko offroadowo, a kamper... no cóż. Terenowy nie był. I w dodatku mieliśmy w umowie zapis, że możemy jechać "unpaved roads" jedynie na campsite i jedynie 500 jardów. (dla tych co planują coś podobnego: rewelacyjny profil na FB, gdzie są opisy kompletnie nieznanych kanionów, jaskiń itp.: , bardzo mnie inspirował) Miałam zamysł jechać tylko na wschód, ale Raf stwierdził, że musi zobaczyć sekwoje. No dobra, w takim razie zrobimy też pętelkę na zachód. A skoro zachód, to i Dolina Śmierci. No i coś tam jeszcze po drodze :) Zaraz na zachód od Las Vegas położony jest niewielki Red Rock Canyon National Conservation Area, po którym można zrobić fajną objazdową pętelkę, jest też kilka szlaków (trail). Płacimy za wjazd (wszystkie parki narodowe, stanowe oraz tereny rekreacyjne są płatne, od 10 do 30$). Pani w okienku pyta, czy Raf przypadkiem nie ma karty weterana ;) Widoczki fajne (piaskowce) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Zatrzymujemy się na kilku "view point" i oglądamy z bliższa https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Na parkingu spotykamy pierwszego w USA cybertrucka (będzie ich sporo) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Jedziemy dalej stanową 160, zatrzymujemy się na obiad w Pahrump, restauracja, w której czas zatrzymał się gdzieś w latach '80 ;) znów jest tłusto i niezdrowo... do tego kompletnie nie mamy zasięgu na kupionej kacie SIM. To znaczy zasięg pokazuje, ale Internetu brak. Tymczasem założyliśmy, że tą drogą będziemy się komunikować z bliskimi... W końcu Syneczek bierze taty telefon, wykonuje manewr wyłącz-włącz i... taaa-daaaam, Internet jest. Nie mamy pojęcia, o co chodzi, ale praktycznie codziennie trzeba będzie tak robić. Raf: "Ej, to może uda ci się jeszcze sparować mamy telefon z kamperem?" (bo ja się męczę już 2gą godzinę). Syneczek: "Potrzymaj mi colę". Taaa-daaam po raz drugi, możemy słuchać audiobooków! (Jako pierwsza wjeżdża Kocia Szajka). Jest +42 C. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Miałam plan zajrzeć do "centrum" Doliny Śmierci, czyli Badwater, ale zakaz wjazdu trochę mnie speszył, więc wjeżdżamy na nieco krótszy odcinek. To w dole, nieco zamglone to już Death Valley. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Jakoś wydawało mi się, że ta najbardziej gorąca, "prawdziwa" Dolina Śmierci to tylko okolice Badwater, tymczasem jest ona dużo dłuższa, rozciąga się na prawie 100 km. Szybka fota w cieniu: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 I jeszcze szybsza w słońcu, bo jest już +45 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Powinniśmy zapłacić za wjazd, ale... https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Widoki w Dolinie nie są imponujące: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Mamy w planie zajechać na przepiękny krater uderzeniowy, który znajduje się w północnej części doliny. Jakoś podczas planowania wydawało mi się, że jest on już poza doliną, tymczasem... Stoimy na dnie doliny, przy znaku na krater Ubehebe, jest do niego 50 km, a mamy już 18.00 i coraz wyższą temperaturę... aż dobijamy do +50. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Wokół nie ma nikogo (cóż, lipiec to nie pora te na okolice, i stąd nasz zakaz w umowie, od maja do września), nie wiemy, jak nasze auto radzi sobie w tej temperaturze, nie ma ani jednego miejsca z cieniem... Rezygnujemy z Ubehebe. Strasznie mi szkoda... więc tylko na zdjęciu: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Jesteśmy mniej więcej na poziomie morza, a musimy się w tej temperaturze wdrapać na 2000 m. Na szczęście z wysokością temperatura spada i tuż za granicą Doliny Śmierci jest już "przyjemne" +40. Zjeżdżamy na stanową 178, zapada już zmrok, znajdujemy nasze miejsce noclegowe na tzw. "dispersed area". To coś jak nasze leśne pola biwakowe, czyli miejsca legalnego postoju (do 14 dni), ale bez żadnej infrastruktury. Głusza, cisza, upał i my. Siedzimy w cieniu i staramy się nie ruszać, bo każdy ruch powoduje spływanie potu... https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Do tego (jak to zwykle w momencie zachodzenia słońca) strasznie wieje, a wiatr jest po prostu gorący. Nasz prysznic: taka ilość wody (3 galony) spokojnie wystarczała na 3 osoby. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Kolacja pod gwiazdami. Po raz pierwszy od... od nie wiem kiedy - tak wyraźnie widzimy Drogę Mleczną https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Śpimy przy otwartych drzwiach, a temperatura raczej nie spada poniżej 30 stopni. Dzień 1 = 270 mil |
Nie chcieliście kupić Annual Pass? Przy kilku wjazdach zwraca się zakup + można kupić używany lub sprzedać po wyjeździe.
Śledzę z zaciekawieniem ;) |
"Zaintrygowała" mnie nazwa, więc sprawdziłem.
Od tego roku (2025) skutecznie odsprzedać, podarować karty już się nie da. https://www.interameryka.com/2010/04...ow-narodowych/ |
Cytat:
|
Polityka miesza się wszędzie i ma wpływ nawet na szaraczków.
W naszym przypadku wpływ był pozytywny, bo nie było dzikich tłumów, a na polach biwakowych ziało pustkami, mimo szczytu sezonu. Trochę faktów: Amerykański rynek turystyczny staje dziś w obliczu kryzysu, którego nikt się nie spodziewał. Po raz pierwszy w historii to właśnie Stany Zjednoczone – dotąd niekwestionowany lider światowej turystyki – jako jedyny z 184 analizowanych krajów notują tak głęboki spadek wydatków zagranicznych gości. Według najnowszych danych World Travel & Tourism Council (WTTC) w 2025 roku straty mają sięgnąć 12,5 mld dolarów, a suma wydatków turystów spoza USA spadnie poniżej 169 mld USD. To nie tylko 7% mniej niż rok wcześniej, ale aż o 22,5% poniżej szczytowego wyniku sprzed pandemii. Jak podkreśla Julia Simpson, prezes WTTC, problemem nie jest brak popytu, lecz działania samych Stanów Zjednoczonych: „Światowa gospodarka turystyczna prze do przodu, ale największy rynek świata wystawia swoim gościom znak 'zamknięte'. To nie brak zainteresowania, to po prostu efekt polityki, która odstrasza podróżnych” – podkreśla Simpson. Silny dolar już podnosi ceny do poziomu nieakceptowalnego dla wielu podróżnych, ale największym problemem pozostają restrykcyjne regulacje, polityka imigracyjna i nieprzyjazne przepisy na granicach. W praktyce – już nie tylko egzotyczni turyści, ale i Kanadyjczycy, Brytyjczycy czy Niemcy deklarują coraz większe obawy przed wjazdem do USA. W ostatnich miesiącach rządy państw europejskich oficjalnie aktualizowały ostrzeżenia dla swoich obywateli po serii incydentów na amerykańskich granicach. Wydatki turystów z Kanady i Meksyku spadły w minionym roku o 20%, przyjazdy z Wielkiej Brytanii o 15%, z Niemiec aż o 28%. Jeszcze większe spadki dotyczą Hiszpanii, Kolumbii, Irlandii, Ekwadoru i Dominikany – tam zmiany przekraczają 24–33%. Wszystko to – jak podkreślają raporty Departamentu Handlu USA oraz Reutersa – to nie efekt przypadkowy, lecz konsekwencja świadomych decyzji politycznych. WTTC nie pozostawia złudzeń: powrót do rekordowego poziomu wydatków zagranicznych gości może zająć Ameryce długie lata, jeśli nie nastąpi szybka zmiana kursu. Jeszcze w 2019 roku międzynarodowi turyści zostawili w USA ponad 217 mld USD, generując blisko 18 mln miejsc pracy. Dziś, mimo rekordowej popularności krajowego rynku, ten potencjał jest marnowany. W 2024 roku aż 90% przychodów całej branży pochodziło z rynku wewnętrznego – a to oznacza stagnację, nie rozwój. Coraz więcej Amerykanów wyjeżdża za granicę, a ruch przyjazdowy kurczy się w tempie nieznanym od dekad. My natomiast zauważyliśmy mnóstwo Francuzów - zdecydowanie najwięcej z Europejczyków. Polaków też trochę było, ale głównie tych osiadłych w USA. |
Dzień trzeci, czyli spełniamy marzenia Rafa
Raf, niespełniony leśnik, od samego początku wrzucił w plan sekwoje. Park Narodowy sekwoi był zdecydowanie za daleko, ale wygooglowałam, że Las Narodowy niewiele mu ustępuje i polecają "Trail of 100 Giants" czyli szlak 100 gigantów. Nadal cały dzień jazdy, no ale czegóż się nie robi dla spełniania marzeń ;) Ruszamy z naszego biwaku na południe stanową 178. Jest pusto, a krajobraz nienachalny ;) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Dojeżdżamy do przemysłowego miasteczka Trona, które mogłoby by tłem dla jakiś filmów post-apo, gdyby nie ludzie i wagony towarowe. Jest biednie i zaniedbanie, ale wokół każdego domku stoją po 3-4 samochody, mniej lub bardziej na chodzie. Więcej tych mniej. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://ap.rdcpix.com/8f82fba1220b04...048_h1536.webp Mało kalifornijsko to wygląda... W Tronie eksploatuje się wyschnięte jezioro Searles Lake z unikalnym skupiskiem minerałów ewaporacyjnych powstałych w wyniku odparowania słonej wody. Są to: • Trona – Na₃(CO₃)(HCO₃)•2H₂O – główne źródło sody kalcynowanej • Boraks – Na₂B₄O₇•10H₂O • Sól kamienna (halit) – NaCl • Siarczan sodu (mirabilit) – Na₂SO₄•10H₂O • Bikarbonat sodu – NaHCO₃ Główna firma działająca w regionie, Searles Valley Minerals, przetwarza te minerały i produkuje z nich m.in. sody przemysłowe, środki czystości, szkło, detergenty, a także składniki dla przemysłu chemicznego. Trona ma szkołę, sklepy itp i jest na środku niczego... Dojeżdżamy do większego miasteczka, Ridgecrest i nadchodzi moment pierwszego tankowania. W USA, jak w Rosji - najpierw płacisz, później tankujesz. Cena oczywiście za galon ;) a spalanie w galonach na mile, albo ile przejedzie mil na 1 galonie. Nawet nie próbujemy przeliczać, ani szukać ile galonów mieści nasz zbiornik (za to wiemy, że mamy 11 galonów wody :) ). Dajemy 100$ i lejemy do pełna. Wchodzi za niecałe 80$. Resztę na szczęście zwracają :) Vis a vis stacji widzimy jakiś parko-plac zabaw, próbujemy wybiegać Syneczka, niestety najlepsze, czyli małpi gaj, w remoncie. Korzystając z zasięgu (jest tylko w miastach) oraz faktu, że jest jeszcze wcześnie dzwonimy do babć (9 h różnicy). Jedziemy na wschód, zaczyna się robić górzyście https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 To południowy kraniec gór Sierra Nevada, kute ciągną się wzdłuż wschodniej granicy stanu Kalifornia. Przekraczają 4 000 m, ale zdecydowanie bardziej na północ. Mamy po drodze jezioro - Lake Isabella, grzech nie skorzystać. Jezioro oczywiście sztuczne, więc plaż jak na lekarstwo. Zajeżdżamy na kemping, wykupujemy "daily use" za pomocą gotówki wkładanej do koperty i skrzyneczki. Kemping świeci pustkami... Ale jest mokra woda, i nawet ciut chłodna :) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Pierwszy obiad w interiorze (spaghetti po raz pierwszy, wypływany Syneczek wciąga 2 porcje) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Ruszamy na północ, w górę, drogą 521, wzdłuż malowniczej rzeki Kern. Dolina dość wąska i mocno eksploatowana turystycznie, same lodge i campingi. Tłumów jednak nie ma. Im dalej, tym mniej ludzi i aut https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Rzeka ma nawet wodospady https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Dzielnie (aczkolwiek niezbyt szybko) się wspinamy na 2000 m i widzimy coraz więcej spalonego lasu https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Raf: "Ale gdyby te sekwoje się spaliły, to chyba by gdzieś pisali, prawda?" No mam taką nadzieję! W końcu jest, parking przy szlaku. Oczywiście płatny za pomocą koperty i skrzyneczki, a w zasadzie słupka z kłódką :) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Tak wygląda człowiek spełniający swoje marzenie :) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 cdn. |
„Ścieżka 100 gigantów” wije się pomiędzy olbrzymimi sekwojami. Turyści (w sumie i tak jest ich niewielu) są tylko na początku trasy.
Z bliska nie da się zobaczyć całego drzewa, a tym bardziej ująć na zdjęciu https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Sporo z nich jest nadpalonych, kilka też już martwych https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Nie wygląda na giganta, a jest ;) https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Drewno sekwoi zawiera bardzo dużo garbników i dlatego nie rozkłada się zbyt szybko. Ta sztuka leży już ponad 100 lat: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 „Ile jeszcze tych sekwoi?” „A nasza na ogrodzie też taka urośnie?” https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 (na ogrodzie mamy metasekwoję. Na razie całkiem dobrze jej idzie, ma 19 lat i mniej więcej tyle samo metrów, choć to zupełnie inny gatunek) Mnie sekwoje aż tak nie urzekły – liczyłam, że będzie to bardziej las, a nie pojedyncze sztuki. Ale Raf zadowolony :) Jak ktoś chce zobaczyć las sekwoi, to musi się jednak wybrać do Parku Narodowego, jeszcze dalej na północny zachód, i podobno pełny turystów. Rośnie tam najwyższa sekwoja -115 m. Może ktoś kojarzy dość popularne zdjęcie: https://www.crazynauka.pl/wp-content...twain_tree.jpg Gigantyczna sekwoja nazwana „Mark Twain” miała 1341 lat, kiedy została ścięta w 1891 roku. Jej długie życie rozpoczęło się w czasach, kiedy upadek Cesarstwa Rzymskiego był całkiem świeżą sprawą, a władcą Bizancjum był Justynian I Wielki. Kiedy drzewo padło, mierzyło niemal 101 metrów wysokości oraz 5,5 metra średnicy i 27,4 metra obwodu u podstawy. Dziś można oglądać jego ogromny pień w Parku Narodowym Kings Canyon w Kalifornii. W 1888 roku obszar lasów w górach Sierra Nevada, w którym rosła gigantyczna sekwoja, został zakupiony przez firmę Kings River Lumber Company, należącą do baronów drzewnych Hirama T. Smitha i Austina D. Moore’a. Do 1905 roku firma ścięła tam około 8000 gigantycznych sekwoi, z których każda miała ponad 2000 lat. Powtórzmy to: 8000 gigantycznych sekwoi, po 2000 lat każda. I całe mnóstwo takich, które żyły „zaledwie” 1000 czy 1300 lat. Więc „trochę” się spóźniliśmy na las sekwoi… PS - Milion lat temu, kiedy to jeszcze jeździło się na 2oo offowo, opisywaliśmy największą sekwoję w PL :) tu cdn |
Sekwoje zaliczone, można zacząć jechać na wschód, w stronę Utah, gdzie czekają największe atrakcje.
Na parkingu zaczepia nas tubylec pytając o koszty wynajmu kampera. Pewnie jest zdziwiony, że istnieją takie mini-wersje ;) Ale ceną też jest zdziwiony ;) Cel na dziś: pole namiotowe BLM (Bureau of Land Managment, takie ichniejsze Lasy Państwowe). Obowiązuje tam zasada „kto pierwszy, ten lepszy”, a ilość miejsc ograniczona. Jednak patrząc na znikomą ilość turystów obstawiam, że będziemy tam sami… Do pola niby niecałe 100 km, ale za to wąskim, zakręciarskim i dziurawym asfaltem przez przełęcz Shermana (2804 m n.p.m.) – z punktu E do F na naszym tracku https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Jest górzyście i coraz chłodniej https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Przełęcz Shermana: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Jest 20 stopni! 30 mniej niż wczoraj! Jedziemy 2 godziny slalomem między rzucającymi się nam pod koła mikrowiewiórkami. Po trzydziestej przestaliśmy liczyć. Stały sobie na poboczu, a jak auto nadjeżdżało, to przebiegały tuż pod kołami. Nie do końca wiem, co to było, albo młoda wiewiórka szara (tylko czemu nie było ani jednej dorosłej?) albo wiewiórka Douglasa. I do tego jeszcze kilka zajęcy (tutejszy gatunek – zająć wielkouchy) https://upload.wikimedia.org/wikiped...jackrabbit.jpg Przez 2 godziny jazdy mijamy może 2 auta, dojeżdżamy na pole namiotowe, o dziwo kilka miejsc zajętych. To nasze pierwsze pole BLM, płaci się znów kopertką i skrzyneczką, dojazd do każdego miejsca asfaltowy, no i są ubikacje – czyste, z papierem, ale typu „sławojka”, czyli kibelek umocowany nad dziurą w ziemi. Na każdym polu i parkingu stoją identyczne https://photos.thedyrt.com/photo/189...uto&width=1972 https://theraf.org/wp-content/upload...-1477x2048.jpg Nasze miejsce: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 No i skrzyneczki „antymisiowe” na przechowywanie jedzenia na każdym miejscu. „Raf, może jednak trzeba było zapakować coś z długim rękawem?” „Dobra, wyciągam śpiwory”. W nocy było +12 ! cdn |
Proszę podziękować Rafałowi za te sekwoje:) Czyta się:Thumbs_Up:
To prawda, że gdy rżnięto te sekwoje panowała swoista moda na to który drwal powali większą sztukę? |
Ja jestem team Rafał i strasznie zazdroszczę tych sekwoi!
|
Jest pięknie i inaczej tamuj. Zazdroszczę wycieczki - to ponad wszystko.
Co do upadku turystyki tam to dzieliłbym to na dwoje minimum. Spędziłem sporo czasu rozmawiając z nie do końca głupimi tambylcami nt propagacji wiadomości przez ocean w obydwu kierunkach i to co wiemy naprawdę jest różne od tego co jest. Zaś z drugiej strony ilość obywateli USA którzy z uwielbieniem jeżdżą na narty Do Europy z całym swoim sprzętem ryje łeb i to mowa o ludziach z Massachusetts gdzie dobre kurorty i śnieg są max 3h od Bostonu. To są samoloty wypchane nartami ;) A ja obecnie jeździmy my ? Europejczycy ? Tego nie dowiemy się z oficjalnych statystyk. Bank. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:51. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.