Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (https://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (https://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Z motyką na słońce – Iran 2025 (https://africatwin.com.pl/showthread.php?t=47355)

Mech&Ścioła 18.06.2025 18:02

Do you understand the words coming out of my mouth???
 
7 Załącznik(ów)
Koszulki z napisami są powszechnie lubiane w Iranie

Załącznik 143651

Moje doświadczenia w komunikacji z ludźmi w Iranie są jedynie pozytywne. To otwarci, życzliwi ludzie, zaciekawieni obcym, który do nich przyjechał. Wielu z nich okazało mi coś więcej niż tylko życzliwość, czasem była to radość ze spotkania, często bezinteresowna pomoc. Jedyne, co mnie trochę rozczarowało to mizerna znajomość angielskiego…

Dwie osoby, które spotkałem w Iranie świetnie władały angielskim, i obie zapewniały mnie, że ich znajomość języka wynika tylko nauki w szkole i obejrzanych w oryginale amerykańskich filmów i youtuba. Jedna z nich to poznana pierwszego dnia w Iranie Salva w hotelu w Marand, Mubina spotkam za kilka dni.

Często bywałem zaczepiany na ulicach większych miast przez, głównie starsze osoby (65+), które w bardzo poprawnym angielskim wypowiadały do mnie zawsze bardzo zbliżony zestaw formułek i zapytań: Witam cię w Iranie! Bardzo się cieszę, że tu jesteś! W czym ci mogę pomóc? Miałem wtedy wrażenie, że wcale nie interesują ich moje odpowiedzi, i w końcu uznałem, że najprawdopodobniej ich nie rozumieją. Być może te zwroty pamiętają jeszcze z czasów szkolnych. Niemniej jednak, ich pytania na pewno świadczą o ich głębokiej kulturze i gościnności wobec przybysza.

Najbardziej śmieszyli mnie ci, którzy nie przyjmowali do wiadomości, że nie znam farsi i po prostu zaczynali do mnie mówić głośno i bardzo wyraźnie w swym języku:) Gdy coś mówili, odpowiadałem (po angielsku), że nie rozumiem. Oni wciąż mówili tyle, że nieco głośniej. Za trzecim razem znowu coś mówili, jeszcze głośniej niż poprzednio i trochę wolniej. Ostatecznie docierało do nich, że nic nie kumam i… robiło to na nich spore wrażenie. Jak to? Nic nie rozumiesz? To co tu robisz!??? Zabawne:) Podobnie jak tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=vUmlrXuVz4I

Język angielski w formie pisanej również wydawał mi się nieco dziwny i czasem zrozumienie przekazu wymagało dłuższej chwili namysłu.

Załącznik 143652

Załącznik 143653

Załącznik 143654

Załącznik 143655

Załącznik 143656

Załącznik 143657

Ogólnie – słaba znajomość angielskiego. Ale jest translator. I body language:)

[Disclaimer: Mój angielski, mimo wielu lat nauki i rzadkiej konieczności używania, jest niestety na słabiutkim poziomie. Tym bardziej, nie traktujecie proszę, tego wpisu jako okazji do wyśmiewania ich angielskiego. Jest wręcz przeciwnie! Salva i Mubin zrobili na mnie wielkie wrażenie, mają bardzo duże zdolności językowe. Widziałem również liczne tablice informacyjne, które wg mnie nie budziły zastrzeżeń językowych i dlatego właśnie wcale mnie nie zaciekawiły:)]

Artek 18.06.2025 18:36

Może trzeba było klasykiem??



Czyta się! z rozdziawioną gębą:popcorn:

Mech&Ścioła 18.06.2025 20:10

Cytat:

Napisał Artek (Post 881870)
Może trzeba było klasykiem??

Czyta się! z rozdziawioną gębą:popcorn:

Dzięki Artek!
I za przypomnienie tej sceny, bo już o niej zapomniałem!

Mech&Ścioła 19.06.2025 14:57

Zaczynam wracać i daktyle
 
11 Załącznik(ów)
Z samego rana wchodzę do recepcji i budzę wąsatego koleżkę śpiącego na materacu pomiędzy biurkiem a fotelem. Śpi jak zabity, a z głośnika przy jego uchu dudni głośna muzyka, muszę kilka razy klepnąć go w nogę, by się ocknął. Oddaje mi paszport i opuszczam hotel. Tenera cała i zdrowa. Skoro zabrałem ze sobą zapasową gąbkę filtra wstępnego, postanawiam teraz ją zmienić.

Załącznik 143677

Droga jest mało interesująca, monotonna. Robię częste przystanki, mniej więcej co godzinę, i na każdym z nich wlewam w siebie płynów ile wlezie:)

Załącznik 143667

Załącznik 143668

Załącznik 143669

Załącznik 143670

Od zawsze na hasło „Zatoka Perska” właśnie takie obrazki mam w głowie. Ciągną się one przez dobre 30 kilometrów po jednej i po drugiej stronie trasy.

Załącznik 143671

Wychodzi na to, że dzisiaj zaczynam wracać do domu. Ale nie martwię się tym bardzo, przecież przede mną wciąż jest wiele setek kilometrów. Jadę na północny zachód dwupasmówką nr 96 i stwierdzam, że z parkingami to oni stoją na bakier. Od co najmniej 100 km nie mam się gdzie zatrzymać i odpocząć. Znowu niesamowicie chce mi się spać i nagle zdaję sobie sprawę, że na sekundę-dwie (?), a może ułamek sekundy, zamykam oczy, po czym… budzę się, cały wystraszony! Nie odpłynąłem jednak na długo, bo wciąż jadę swoim pasem, a samochód, który widziałem w lusterku przed tym „mikro zaśnięciem”, po ocknięciu jest obok mnie. W takim stanie nie mogę jechać, bo się to źle skończy! Zjeżdżam pierwszym zjazdem w prawo, gdziekolwiek w poszukiwaniu cienia i pobocza, czegokolwiek. Po 3-4 km zatrzymuję się w nieużywanym tunelu, przy jakiejś fabryce kruszywa. Tenera wyświetla 42C. Wykańcza mnie ta temperatura, siadam na pustaku i drzemię.

Załącznik 143672

Kilkadziesiąt kilometrów dalej, na obiad zjadam kurczaka z ryżem, cebulą (te ich cebule są mniej ostre niż nasze, za to bardziej chrupiące i soczyste) i (chyba) marynowanym mango na ostro. Mam pod korek:) Ochłonąłem też trochę, bo przecież w barze klimatyzacja działa na maksa. Po zjedzeniu wychodzę, ale na razie nie mam ochoty jechać dalej. Rozkładam się na zewnątrz na zacienionych ławach sąsiedniego, nieczynnego baru. Wieje dość silny wiatr, i bardzo gorący. Zanim stanąłem tutaj na popas, tenera pokazywała 45C, czasem 47C. Zapadam w krótką drzemkę, ale budzi mnie pan, który podawał mi obiad i mówi, żebym przeniósł się do środka, gdzie jest miejsce do modlitwy, tam będzie mi lepiej. Tak robię. Kładę się na dywanie pustego pokoju, nade mną kręci się wiatrak, jest błogo i zasypiam. Gdy się budzę, w pomieszczeniu modli się dwóch mężczyzn. Jeszcze chwilę leżę i rozmyślam nad życzliwością i wrażliwością tutejszych ludzi, która w naszej części świata chyba całkiem już zanikła. Podziwiam ich też za to, że nie wstydzą się swojej wiary i znajdują chwile na modlitwę. Później miałem okazję podzielić się moim przemyśleniem z tubylcem, który potwierdził, że jest tak w głównej mierze dlatego, ponieważ jest to zalecane i dobrze widziane przez duchowną władzę państwową. Na pewno ma rację, bo przykład zawsze idzie z góry, niemniej jednak wśród Persów widziałem wielu ludzi wiary.

Załącznik 143673

Po typowo pustynnym i górskim krajobrazie zostało tylko wspomnienie, wjechałem w tereny rolnicze. Wokół mnie są całe hektary plantacji palm daktylowych. Klimat południowego Iranu świetnie nadaje się do ich uprawy. Okazuje się, że Iran (po Egipcie) jest drugim największym producentem daktyli na świecie. Uprawianych jest tu ponad 400 odmian palmy, a 17 z nich ma znaczenie gospodarcze. Palma daktylowa jest dwupienna (występują drzewa męskie i żeńskie), na plantacji na 50 drzew żeńskich, które wytworzą owoce sadzi się jednego „samca”, a zapylanie męskim pyłkiem odbywa się za pomocą lokalnego alpinisty. Jedno drzewo w wieku 35 lat produkuje 60-100 kg daktyli rocznie.

Załącznik 143674

Ostatnie parę godzin wieje jednostajny silny wiatr, aż mnie już szyja boli od tej nieustannej z nim walki. Ale odczułem obniżenie temperatury z tych 47C na obecne 42C, jest mi zauważalnie chłodniej. Gdy było 47C i stałem w cieniu, to czułem wyraźnie, z której strony jest „otwarty piekarnik”, a jak uchyliłem podczas jazdy szybkę kasku, to rozgrzane powietrze parzyło mnie w oczy. Obecne 42C wydają mi się całkiem do wytrzymania, chociaż wczoraj i przedwczoraj mówiłem zupełnie co innego, że 35C to jest jeszcze do wytrzymania, ale więcej to już nie. Jak widać, człowiek jest dość plastycznym stworzeniem.

Widziałem dzisiaj wolno pasące się stado około 50 wielbłądów. Szkoda, że nie zrobiłem foty, ale wtedy akurat nie myślałem o robieniu zdjęć, a jedynie o tym, by przeżyć ten upał. Podsumowując, dzisiejsza jazda nie była przyjemnością, raczej walką o przetrwanie w tym upale (i wietrze). W pewnym momencie uprzytomniłem sobie, że 100% mojej uwagi jest skupione na jeździe, a nie na podziwianiu widoków, rozglądaniu się na boki, ani na rozmyślaniach o świecie i ludziach.

Dzisiaj jest znowu piątek, czyli ichnia niedziela i znowu miałem okazję znaleźć się w centrum wydarzeń. Po południu na stacji benzynowej spotykam całe roześmiane rodziny i grupy ludzi w dobrych humorach. Koleżka w różowej koszulce powiedział mi, że mimo tego, że nosi arabskie imię (zapomniałem jakie), to jest Persem. Jego brat miał Africa Twin z 2020 roku. I że Zatoka, nad którą się wciąż znajdujemy nazywa się Zatoką Perską, lecz Arabowie zwą ją Zatoka Arabska. Potem oznajmia, że podoba mu się mój styl. Jaki styl? – pytam. No, że jeździsz sam, śpisz w namiocie. Pokazuje mi foty ze swojego insta, na których chodzi po górach i biwakuje w namiocie. Zaschło mi trochę w gębie, ale zaraz ktoś podaje mi plastikowy kubeczek z zimnym napojem. Super są ci ludzie!

Załącznik 143675

Wyjeżdżam ze stacji i po 2-3 kilometrach stwierdzam, że byłaby tu fajna miejscówka na biwak. Ale wcześniej muszę zdobyć wodę do mycia, zajeżdżam do pierwszego lepszego sklepiku, gdzie jest ojciec z synem. Nabieram jej w szczelny worek. Prysznic biorę pod słupem wysokiego napięcia:)

Załącznik 143676

matjas 19.06.2025 16:32

Wciąż czyta się i poci się razem z tekstem :)

ramires 19.06.2025 16:57

Następnym krokiem będzie ciut bardziej szczegółowo opisywanie tego, czego doświadczyliście w postaci artykułu do National Geographic :)

Czyta się zacnie :)

Mech&Ścioła 19.06.2025 19:31

Cytat:

Napisał matjas (Post 881924)
Wciąż czyta się i poci się razem z tekstem :)

Dzięki!

Cytat:

Napisał ramires (Post 881927)
Następnym krokiem będzie ciut bardziej szczegółowo opisywanie tego, czego doświadczyliście w postaci artykułu do National Geographic :)
Czyta się zacnie :)

Dzięki! Celowałbym jednak bardziej z opisem własnego przypadku do Mental Disease albo General Psychiatry:haha2:

= = =
A już w następnym odcinku wyjaśni się kto jest najbardziej znanym Polakiem w Iranie. Czy jest to:

A. Lech Walesa
B. Maria Sklodowska-Curie
C. Zenon Martyniuk
D. Robert Lewandowski
E. Nikt z powyższych

Mech&Ścioła 20.06.2025 19:09

Londaweski
 
14 Załącznik(ów)
Dobrze mi się spało! Choć jeszcze bym pospał, bo budzik zadzwonił o 4.00. A słońce wstało dopiero półtorej godziny później. Teraz jest raptem 25C i wieje wiatr.

Bardzo miłe spotkanie z samego rana z policjantami. Widziałem ich już z daleka, posterunek, progi zwalniające. Gdy zbliżam się do nich na 30-40 metrów widzę na ich twarzach duże zainteresowanie. Dojeżdżając otwieram przyłbicę kasku i podnoszę blendę, oni się rozpromieniają, ich szerokie uśmiechy nie pozostawiają mi wątpliwości o powód kontroli. Nie zdążyłem zsiąść z motocykla, już wyciągają do mnie na powitanie swoje prawice, wszyscy po kolei. Co za naród wspaniały!!! Mówisz po angielsku? No tak! – odpowiadam. Pokazać dokumenty? – pytam, lecz okazuje się, że oni nie rozumieją po angielsku, bo żaden z nich nie odpowiada. Jestem z Lahestanu – mówię. O super, super! No to nie stójmy tak, mogę zrobić zdjęcie? Jasne, jasne! Zdjęcie zrobione, zaczynam się żegnać, ale tak łatwo się nie wywinę. Teraz ty stawaj do zdjęcia, mówią do mnie. Ze 3 z nich wyciągnęło swoje komórki, dwóch innych pozuje razem ze mną. Dobra, dzięki, do zobaczenia! – wsiadam na tenerę i chcę ruszać. Ej, czekaj jeszcze! Okazuje się, że jeszcze jeden z nich zdecydował się polecieć po swój telefon do biura i trzeba na niego poczekać:) Wszechobecna życzliwość. Co więcej, życzliwość służb mundurowych! I to w kraju, w którym na straży porządku stoi również policja obyczajowa, pewnie rzadko się uśmiechająca. Podejrzewam też, że swoich traktują z mniejszym entuzjazmem, ale Alireza kilkanaście dni temu w Khalkhal uświadamiał mnie przecież, że ich policjanci są spoko.

Załącznik 143707

Załącznik 143708

Załącznik 143709

Załącznik 143710

Na stacji benzynowej zalewam tenerę wahą, najpierw gdy wkładam pistolet do baku, cieknie z niego z pół szklanki po poprzednim tankowaniu, a potem gdy się zagapiłem i pistolet nie odbił, znowu się przelało. Następne gapiostwo podczas skrętu na pierwszym zjeździe z dużego ronda, kiedy zapomniałem, że jeździ się tutaj ścinając zakręty, a że jechałem trochę za szybko, wjechałbym w białą saipę nadjeżdżającą z lewej strony. Na szczęście ostre hamowanie zapobiegło zbliżeniu:)

Załącznik 143711

Pierwszy raz w Iranie widzę żebraków, kobiety w pełnych czarnych szatach, jedynie szparka na oczy (czador?), stopy w czarnych skarpetach włożone w czarne sandały. Niewątpliwie ta anonimowość sprzyja temu zajęciu. Zazwyczaj stoją na środkowej linii między pasami ruchu, na progach zwalniających.

Przystanek w bardzo przyjemnym service area, zakupy w sklepie i szama w cieniu koło motocykla. Po chwili dołącza do mnie 3 sympatycznych koleżków. Dwóch z prawej pracuje w tym miejscu, ten z lewej w tradycyjnym stroju przypominającym koszulę połączoną ze spódnicą do samej ziemi (dishdasha), jest tu przejazdem. Pyta mnie skąd jadę i gdy słyszy, że wracam z wyspy Qeshm (blisko 1000 km na południe stąd), mówi: Uuu, tam są terroryści! Nie, nie było żadnych terrorystów – mówię – było super! Na koniec ten z prawej wyjmuje komórkę, włącza translator i zadaje mi pytanie, czy czegoś potrzebuję. Nie, dziękuję! Ale pokaż mi tego tłumacza. Piszę „Jesteście wspaniali, bardzo miło było Was poznać!”. Na to on: „Jesteśmy do państwa dyspozycji!”

Załącznik 143712

Słońce niemal w zenicie. Zatrzymuję się w mizernym cieniu szpaleru figowców. Przejeżdża jakiś skuter, ale po 2 minutach wraca do mnie i pyta czy czegoś nie potrzebuję. Nie, dziękuję, posiedzę 5 minut i zaraz jadę dalej. Pokazuję mu na mapie, gdzie byłem i człowiek jedzie w swoją stronę. 5 minut później widzę jak znowu się zbliża, tym razem z dziewczynką za rękę, w drugiej trzymając baniak-termos z zimną wodą. Wylej tą wodę z butelki, bo jest gorąca i nie nadaje się do picia. Robię jak mówi, potem wypijam jeszcze z jego szklanki. Następnie kilka razy mi proponuje (bo odmawiam), żeby wziąć u niego w domu prysznic, przespać się i odpocząć. I jak tu nie mieć szacunku i wdzięczności do tych ludzi! Z wdzięczności daję mu jako suwenir dyszkę z Polski.

Załącznik 143713

Załącznik 143714

Zapory, tamy, kanały na rzece Karun w mieście Shushtar zaliczam jedynie z mostu. Podobno wiele elementów tego systemu nawadniającego po 2000 lat od powstania wciąż jest w pełni sprawna.

Załącznik 143715

Pół melona papierków (czyli prawie nic) za wejście do najbardziej znanego w Iranie zigguratu o nazwie Chogha Zanbil (Czoga Zanbil). Jest 41C i jestem tutaj jedynym turystą. Zigguraty, czyli świątynie schodkowe są uważane za inspirację dla biblijnej Wieży Babel. Ten tutaj to kwadrat o powierzchni ponad 1 ha, jest podobno najlepiej zachowanym zigguratem na świecie i jednym z nielicznych znajdujących się poza Mezopotamią. Według mnie jest to raczej średnia atrakcja, ale gdy pomyślę, że został zbudowany prawie 3300 lat temu, w 1250 roku BC (uważa się, że jest to najstarsza budowla w Iranie), to jednak jakieś wrażenie robi.

Załącznik 143716

Staję na obiad w mieście Shamsabad. Wchodzę przez czarne szklane drzwi do środka, ale orientuję się, że jest to chyba jakaś palarnia (Kawiarnia Lotos). Będący w środku młodzieńcy informują mnie, że zjem tuż obok. Już razem przechodzimy do baru, chłopaki pomagają mi zamawiać jedzenie. Kebab z baraniny i z kurczaka z warzywami. Zjadam i chcę zapłacić, ale pan stosuje na mnie ta’arof, odmawiając przyjęcia pieniędzy. Jednak już przy drugiej próbie bierze ode mnie pieniądze i jest git. Młodzi kolesie cały czas mi towarzyszą i na koniec czytam z komórki jednego z nich: – Czy masz już dość? Brzmi to co najmniej dwuznacznie. Czego mam mieć już dość? Czy już się najadłeś? Następne pytanie z komórki: – Czy chcesz kawę, papierosy albo nic? Wybieram „nic”. Wychodzimy na zewnątrz, ale proszą mnie jeszcze o wspólne zdjęcie. Ale chodź z nami do kawiarni i zdejmij kurtkę:) Na koniec dostaję kubek jakiegoś zielonego eliksiru, całkiem smacznego.

Załącznik 143717

Załącznik 143718

Rozwiązanie zagadki o najsławniejszym Polaku w Iranie znajduje się tutaj:
https://soundcloud.com/mech-sciola/2...364-londaweski

Na zdjęciu poniżej „Mister Mahmud, mister Hamid, Ali”

Załącznik 143719

Chyba zacznę się przedstawiać jak z tego audio, wtedy od razu będą wiedzieć skąd jestem:) Ja nie wiem, czy niewyraźnie mówię, czy błędnie, ale często zdarza się, że gdy mówię, że jestem Lahestan, oni na to: Kazachstan? Pakistan? A może jesteś z Rosji? Robią sobie jaja, czy oni tak na serio? Czasem, gdy wydaje mi się, że temat mojego pochodzenia mamy za sobą, koleś ponownie pyta: Mister, where are you from? :eek:

Po zachodzie słońca niebo jest pełne gwiazd, a na wyciągnięcie ręki latają świetliki.

Załącznik 143720

Mech&Ścioła 21.06.2025 19:50

Sponsorem dzisiejszego odcinka jest producent smacznych i pożywnych wafelków…
 
12 Załącznik(ów)
Załącznik 143734

Załącznik 143735

Załącznik 143736

Zrobiłem drobne zakupy spożywcze w sklepie. W tym czasie sprzedawca ciastek ze sklepu obok oglądał tenerę, a po chwili przyniósł mi ciasteczka. Pan miły, ciasteczka niezjadliwe.

Załącznik 143737

Witaj w świecie irańskich trepów! Była to pierwsza i ostatnia zarazem kontrola mająca na celu pokazanie, że Iran to państwo policyjne. Zostałem zatrzymany na zwykłym posterunku na trasie, jakich wiele. Lecz tym razem nie było żadnych uśmiechów ani życzliwości. Ci, którzy mnie zatrzymali od razu zawołali innego, a ten zabrał mnie na 20 minutowe przesłuchanie do ciasnej budki. Przesłuchanie przy użyciu translatora. Najważniejsze pytanie od młodego trepa brzmiało: Kim jesteś, jaką masz pracę? Jestem leśnikiem. Wytłumacz co to znaczy. Leśnik gospodaruje lasem, hoduje, pielęgnuje, chroni, pozyskuje drewno, odnawia… Aha. Gdzie mieszkasz w Polsce? Podaj numer telefonu. O dziwo nie spytał mnie o imię ojca, które koniecznie chcieli poznać wszyscy hotelarze, u których spałem. Podaj kraje przez które przejechałeś. Bardzo się cieszymy, że nas odwiedziłeś – lecz jego twarz wyrażała jedynie służbowe zaangażowanie. Koleś był żenujący, sam siebie ośmieszał. Spisywał te moje odpowiedzi na małej kartce. Na końcu chłystek zrobił zdjęcie mojego paszportu, a potem wstał zza biurka i zrobił fotę mojej postaci na twardym krzesełku. Nie było uścisku dłoni. I bardzo dobrze, bo to przesłuchanie jeszcze bardziej podkreśla codzienną życzliwość Persów.

Dzisiaj przez większość dnia towarzyszy mi intensywny, przyjemny zapach kwiatów oliwnika. Upał jakby zelżał, o 11.00 jest 26C, a maksymalna w ciągu dnia wyniosła 33C.

Załącznik 143738

Obiad w mieście Diwandarre, w towarzystwie świetnie mówiącego po angielsku 17-letniego Mubina. Knajpa jest prowadzona przez jego ojca i starszego brata. Mubin uczy się w szkole średniej, w której lekcje są od 8.00 do 12.30, czyli znacznie krócej niż u nas. Chciałby wyemigrować z Iranu na zachód. Wczoraj tę knajpę odwiedziło słowackie małżeństwo na motocyklu i też z nimi rozmawiał o różnicach kulturowych. Słowacy również przyznali, że ruch drogowy jest całkiem inny niż w Europie, poza tym irańska gościnność i celebracja wolnego piątku polegająca na spotkaniach całych rodzin. Zapłaciłem za obiad i zostałem zaproszony na herbatę, miło. Dowiaduję się, że ryż uprawiany w Iranie jest bardzo drogi i przez to w knajpach bardzo rzadko podawany. Spokojna i bardzo miła konwersacja.

Załącznik 143739

Jeśli chodzi o ruch na drodze, to przepis którego nigdy nikt nie złamał na moich oczach, to zakaz wyprzedzania na linii ciągłej. Przypomniało mi się to, bo właśnie teraz wyprzedzam pod górę na linii ciągłej, na raz, snującą się za ciężarówką całą kolumnę 15 samochodów. Zdążyłem zakończyć manewr wyprzedzania i wrócić na prawy pas, gdy patrzę, a ze 100 metrów przede mną na lewym poboczu stoi policja i już jeden z nich w białym uniformie zdecydowanym krokiem idzie, by mnie zatrzymać. Ostatecznie jednak odpuszcza, gdy zorientował się, że to nie miejscowy, tylko kretyn-turysta na dużym motocyklu.

Załącznik 143740

Za poniższy zestaw zapłaciłem 1,5 melona riali, dokładnie tyle, co 3 tankowania tenery do pełna, czyli około 45-50 litrów paliwa.

Załącznik 143741

Miasto Bukan. Przyjemnie się siedzi na trawie w cieniu drzew.

Załącznik 143742

Załącznik 143743

3 kilometry przed planowanym biwakiem wjeżdżam na teren fabryki cegieł, w poszukiwaniu wody. W kanciapie siedzi 4 mężczyzn, a jeden z nich kogoś mi przypomina…

Załącznik 143744

Nabrałem sobie u nich wody, ale nie wypuścili mnie bez wypicia z nimi herbaty:) Grupen foto i zmykam na biwak. Ten w kraciastej koszuli sekundę po zrobieniu foty przez ich kumpla klepnął mnie w plecy z taką siłą, że myślałem, że odbije mi płuco. Czy to była oznaka jego radości? Czy, że mam się trzymać?

Załącznik 143745

ATomek 21.06.2025 20:56

Relacja wspaniała!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:18.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.