Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (https://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (https://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Z motyką na słońce – Iran 2025 (https://africatwin.com.pl/showthread.php?t=47355)

Plaku 08.06.2025 15:54

Mech&Ścioła Dziękuje . Jakiś czas temu, zdecydowałem opuścić to forum bo brakowało mi takich relacji jak Twoja. Dla tego dziękuje bo miałem powód do powrotu....chwilowego ale zawsze .

Mech&Ścioła 08.06.2025 17:42

Adobe w Yazd
 
28 Załącznik(ów)
"A Twoja historia, to jak bajka z mchu i... paproci:)" - Biorę to za dobrą monetę, dzięki El

Dawid, Plaku - dziękuję!
= = =
Dzisiaj brak hotelowego śniadania, wszędzie pustki. Ale Hamid szybko interweniuje i już za chwilę na stół wjeżdża omlet, pieczywo, pomidory i herbata.

Wczoraj wychodząc z Katedry Vank zapytałem biletera, czy mogę tutaj z kimś porozmawiać po angielsku. Skierował mnie do pomieszczenia naprzeciwko. W biurze siedziało dwoje pracowników, których pytam, czy odbywają się tutaj niedzielne Msze św? Okazuje się, że już nie, obecnie katedra pełni jedynie funkcję muzealną i kulturalną. Gdzie w takim razie odbywają się Msze św., bo jako chrześcijanin, chciałbym jutro wziąć w niej udział? – pytam. No tak..., w innym miejscu niedaleko stąd. Po czym człowiek bierze telefon i dzwoni, a następnie oznajmia, że uzyskał dla mnie zgodę i żebym jutro był we właściwym miejscu na 10.00. Wyjmuję swoje ID, bo chcą wiedzieć z kim mają do czynienia. On robi fotę i przesyła komu trzeba.

W ten oto sposób docieram na wskazane wczoraj miejsce. Miły człowiek uprzedzał mnie wczoraj, że mogę mieć trudności ze znalezieniem kościoła, bo okolica jest raczej parkowa. Mmiał rację, nigdzie go nie widzę. Pytam przechodniów, nikt nie wie. W końcu koleś na skuterze kiwa głową i każe mi jechać za sobą. Jadę więc, ale już po pierwszych kilkuset metrach orientuję się, że on mnie prowadzi prosto do… Katedry Vank. Nie no… Trudno, parkuję przed samym wejściem do niej i pokazuję strażnikowi, że tylko na chwilę, a wyraz moich oczu i zdecydowane kroki, które kieruję wprost do biura, gdzie byłem wczoraj są moją przepustką. Pracownik dziwi się, że znowu mnie widzi, pokazuję mu punkt na mapie, a on potwierdza, że tak, kościół jest tam gdzie zaznaczone. Na pewno trafisz, zwróć tylko uwagę, na niewielkie drewniane drzwi! Dobra, dzięki! Wsiadam i jadę. Nie lubię się spóźniać, a jest już 10.10. Gdy za drugim razem podjeżdżam na miejsce, od razu lokalizuję drewniane drzwi i krzyż na kopule kościoła, której wcześniej nie widziałem. Na niewielkim dziedzińcu stoi skuter, więc i ja wjeżdżam na pewniaka. Wychodzi człowiek, którego mina świadczy, że jest wie o moim przyjeździe.

Wchodzę do kościoła. Nabożeństwo już trwa, ale co najmniej 50% miejsc jest wolnych, siadam w ławce na końcu. Główny celebrans na głowie ma wysoką czapkę (koronę kapłańską?), stoi przodem do ołtarza i tyłem do wiernych. Do pomocy ma jeszcze trzech, a czasem czterech innych ludzi. Po prawej stronie chór złożony z trzech pań, któremu akompaniuje keyboard. Jak one śpiewają! A śpiewu jest tu dużo. Dużo czytań. Dużo też kadzidła. I czynności, których w kościele katolickim brak; przechodzenie, zasłanianie ołtarza, przestawianie przedmiotów. Wiele razy kapłan odwraca się do ludzi i błogosławi znakiem krzyża, wtedy wszyscy się żegnają. Niektórzy nawet w ten sposób, że z pozycji stojącej najpierw ręką dotykają podłogi, a dopiero potem robią znak krzyża.

Załącznik 143389

Załącznik 143390

Nie ma przekazania znaku pokoju między wiernymi. Sami celebransi jedynie między sobą wykonują po trzykroć gest pochylenia się i objęcia swych ramion.

Załącznik 143391

Msza jest długa, po 50 minutach jestem zmęczony i zastanawiam się na wyjściem. Udaje mi się jednak przezwyciężyć niemoc i trwam do końca, czyli drugie 50 minut. Na końcu jest coś w rodzaju kazania. A już naprawdę na samym końcu jest jakby jeszcze jedno kazanie, też długie, które głosi człowiek ze zdjęcia poniżej stojący po lewej stronie w charakterystycznym czarnym spiczastym nakryciu głowy. Mam wrażenie, że to jakby biskup. Dołączył on do Mszy w trakcie jej trwania, dobre 20 minut po mnie. Zresztą, pojedyncze osoby wchodziły do kościoła przez cały czas, tak że ostatecznie wypełnił się on cały. A na 10 minut przez końcem Mszy wchodzi ze 25 uczniów pobliskiej szkoły średniej.

Podczas wyjścia z kościoła zagaduje mnie starszy człowiek po rosyjsku, że tu niedaleko w latach 40-tych XX wieku była polska szkoła. A inny po angielsku gratuluje mi nowego papieża, bo przecież jestem katolikiem. Potem rozmawiam z dwoma uczniami o motocyklach. W niedzielę normalnie mają lekcje, ale są zwalniani na Mszę. Bardzo dobrze mówią po angielsku. Jeden z nich marzy o sportowym ducati, którego zdjęcie pokazuje mi w komórce. Później podchodzi do mnie jeden z celebransów „po cywilnemu” i chwilę wymieniamy uprzejmości.

Popatrzyłem wczoraj wieczorem na mapę i to miejsce, do którego zapraszał mnie Kourosh i jednak nie zdecydowałem się tam pojechać, jedynie po to, by przespać się w jakiejś chałupie pośrodku niczego. Zamiast tego ciągnę w ustalonym przez siebie kierunku.

Opuszczam Isfahan. Posadzone wzdłuż drogi eukaliptusy nieźle sobie radzą w skwarze dnia.

Załącznik 143392

Krajobraz coraz bardziej pustynny, a temperatura podczas jazdy pierwszy raz pokazuje 39C, a nawet 41C – jeśli trzeba chwilę jechać za ciężarówką. Jest gorąco.

Załącznik 143393

W miastach, przez które przejeżdżam też dba się o zieleń. Rosnące tu sosenki niewątpliwie są podlewane.

Załącznik 143394

Przyjeżdżam do miasta Yazd, którego nazwa znaczy w perskim „Bóg”. Parkuję motocykl w ustalonym miejscu, w Giti Hotel zamierzam spędzić dwie noce.

Załącznik 143395

W wyposażeniu pokoju znajdują się m.in. religijne utensylia.

Załącznik 143417

Miasto ma swój niepowtarzalny klimat, który mi odpowiada. Gwar dużych ulic stanowiących jeden wielki bazar, sąsiaduje ze spokojnymi i cichymi miejscami, nadającymi się do odpoczynku.

Załącznik 143397

Załącznik 143398

Załącznik 143399

Idąc ulicami Yazdu natrafiam na zakład fryzjerski, jak informuje tablica „Mohammad Mashhadi Barber Shop”. Nie zastanawiam się długo i korzystam z usługi sympatycznego starszego pana.

Załącznik 143402

Meczet Piątkowy.

Załącznik 143407

Robię zakupy spożywcze. Wewnątrz sklepów klimatyzacje pracują na full, jest mi w nich tak zimno, że już po minucie dostaję ciarek na plecach. Za to na zewnątrz jest przyjemnie ciepło, takie wspomnienie upalnego dnia.

Załącznik 143404

Załącznik 143405

Załącznik 143409

Yazd leży między Wielką Pustynią Słoną a Pustynią Lota i jest jednym z najbardziej suchych regionów Iranu. Woda miejska pochodzi ze współczesnych ujęć głębinowych, a także z leżących na południe gór Shir Kuh („Lwia Góra”) – dostarczana za pomocą skomplikowanego systemu tradycyjnych podziemnych kanałów, zwanych qanatami. Idąc ulicą widzę schody prowadzące w głąb ziemi. Na końcu znajduje się kranik, a po drugiej stronie wilgotnej ściany zabytkowa cysterna. W takich miejscach mieszkańcy zaopatrywali się niegdyś w wodę. Niestety, nie schodzę na dół. Nie chcę im przeszkadzać w schadzce:) lecz przede wszystkim nie wiem jeszcze, że warto tam zajrzeć.

Załącznik 143403

Większa część starówki Yazdu o charakterystycznym pustynnym wyglądzie zbudowana jest z adobe. Ta znana skądinąd nazwa, to również rodzaj cegły suszonej na słońcu, zrobionej z gliny, piasku, wody z dodatkiem słomy. Stosowana w suchym klimacie nie tylko Bliskiego Wschodu, ale też w Ameryce Południowej, czy USA.

Załącznik 143400

Załącznik 143406

Załącznik 143408

Labirynt ciasnych uliczek zabytkowej starówki (na liście unesco) zajmuje powierzchnię 8 km2. Część z tych ulic jest „zadaszona” tworząc tunele. Są naprawdę ciasne, gdy przejeżdża samochód, muszę przykleić się do ściany, by go przepuścić.

Załącznik 143401

Wieże wiatrowe (badgiry) tworzą tradycyjny i naturalny system wentylacyjny, działający na zasadzie różnicy ciśnień. Wciąż pełnią swoją rolę, należąc do charakterystycznego krajobrazu miasta. Biorąc pod uwagę częste problemy z dostawami prądu, nie dziwi mnie ich ciągłe wykorzystanie.

Załącznik 143396

Natrafiam na piekarnię. Jest już po 19.30, a przed nią spora kolejka. Pytam, czy mogę zrobić zdjęcie. O, jak najbardziej! Ale wchodź do środka – zapraszają gestami rąk. Wspaniali ludzie! Jeden z nich rozklepuje surowe ciasto na specjalnej poduszce, a drugi przykleja do wewnętrznych ścian pieca. Robota idzie migusiem! Strzelam wnętrze pieca i dostaję w prezencie jeden gorący chleb, którego zjadam większą chrupiącą część w trakcie powrotnego spaceru. Jest cieniutki i pyszny! Wspaniały wyrób! Nazajutrz będzie smakował już normalnie. Ale miejscowi kupują tych chlebów po 10 i więcej sztuk na raz. Albo mają duże rodziny (pewnie tak), albo kupują pieczywo co kilka dni (?).

Załącznik 143411

Załącznik 143412

Załącznik 143410

Załącznik 143413

Załącznik 143414

Polubiłem chłodny smak tego energetyka, a i jego nazwa mi odpowiada:)

Załącznik 143416

consigliero 08.06.2025 18:43

1 Załącznik(ów)
Podczas ostatniego pobytu w Izraelu w marcu akurat przechodziliśmy w środę popielcową obok kościoła Franciszkanów w Akko i trochę z ciekawości zaciągnąłem Beatę do środka, okazało się że akurat zaczynała się msza no to zostaliśmy. Niewiele zrozumieliśmy z arabskiego ale na koniec posypano nam głowy popiołem.

rumpel 08.06.2025 19:11

odpowiem na pyt

Nie chcę im przeszkadzać w schadzce lecz przede wszystkim nie wiem jeszcze, że warto tam zajrzeć.


Nie ;)

Mech&Ścioła 08.06.2025 21:05

Cytat:

Napisał rumpel (Post 881052)
odpowiem na pyt

Nie chcę im przeszkadzać w schadzce lecz przede wszystkim nie wiem jeszcze, że warto tam zajrzeć.


Nie ;)

Ja dopiero po powrocie do domu dowiedziałem się dokąd prowadzą te schody. Zaglądałeś tam Rumpel? Może dasz jakąś fotę?

rumpel 08.06.2025 21:23

tak, byłem na dole, nie za duże pomieszczenie (spodziewałem się wiekszego) o srednicy ok 5-8m. Zerkne czy mam jakas fote

Lis 08.06.2025 21:23

1 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał Mech&Ścioła (Post 880813)
Po 19.00 jestem na słynnym moście Khajoo. Pod nim od dawna wyschnięta rzeka, koryto porośnięte mizerną trawą.

Fajnie się czyta i wspomina. Prócz stolicy mogłem odwiedzić jeszcze Isfahan i Bisotun w 2016r.
O ile wiem, a mówił to Reza - nasz przewodnik, to rzeka Zayandeh, nazywana też "Życiodajną Rzeką", która płynie przez Isfahan została przekierowana do zakładu metalurgicznego 50 km w górę rzeki. W 2011r. Wojna w Syrii rozpoczęła się w 2011r. - przypadek?

Podobno raz w roku, woda puszczana korytem rzeki i można ją zobaczyć w Isfahanie, wiosną na jedno z najważniejszych świąt Irańskich. Pasuje mi tutaj Nouruz, które świętowane jest w dniu równonocy wiosennej.

Do tego zakładu metalurgicznego pasuje bardzo: https://www.msc.ir/en-US/Portal/1/page/Home

Lokalizacja: https://maps.app.goo.gl/4bic2BfWAchhYgXs9
jak zresztą widać z GoogleMaps, wody wystarcza kilka km poza zakładem.

Punktem ujęcia najpewniej będzie to miejsce:

rumpel 08.06.2025 21:28

to ja miałem szczescie bo w pazdzierniku była woda

https://live.staticflickr.com/65535/...a1289b3e_b.jpg

https://live.staticflickr.com/65535/...9d3063a2_b.jpg


tylko takie znalazłem, widocznie nie warto bylo robic ;)
https://live.staticflickr.com/65535/...e8584183_b.jpg

Lis 08.06.2025 21:47

1 Załącznik(ów)
No, ja w grudniu 2016r. przeszedłem suchą stopą.

Mech&Ścioła 09.06.2025 17:17

Czapeczka w Czak-Czak
 
20 Załącznik(ów)
Rumpel, Lis – Dzięki za cenne informacje!
= = =

Spotkany wcześniej Kourosh musiał mieć rację z tymi komarami na pustyni, gdy pytałem go o bezpieczne spanie pod namiotem. Dziś w nocy ostro mnie ssały, a przecież spałem w pokoju hotelowym, a nie na pustyni:)

Wcześnie rano wyjeżdżam z hotelu. Jest inny portier, całkiem sympatyczna brodata gęba:) który pilnuje, bym podczas wyjeżdżania motocyklem po 3 schodkach nie walnął głową w górną framugę drzwi. Kolejny już raz widzę, że Persowie przesadnie dbają o te swoje brody. Długie, wyczesane w ostatni kłaczek:)

Jest już 27C, więc pierwsze 3 kilometry na stację benzynową jadę jedynie w cieniutkim coolmaxie. Po zatankowaniu ubieram się natomiast porządniej, bo jednak zmarzłem! Przezornie zabrałem z hotelu polar i przeciwdeszczową kurtkę. Po dalszych 30 kilometrach temperatura spada do przerażających 24C i żałuję, że nie ubrałem się w normalne motocyklowe ciuchy. Nie będę wracał, ale liczę na wyższe temperatury!

Zjeżdżam z asfaltu na szutrówkę. Jest ładnie. Może nie jest to środek pustyni, ale mi wystarcza. Nawigacja pokazuje, że mam jechać tą drogą dalsze 17 km, wygaszam więc ekran telefonu, by mnie nie rozpraszał. Z przeciwka mija mnie terenówka, pozdrawiamy się.

Załącznik 143439

Załącznik 143440

Załącznik 143441

Dojeżdżam na miejsce, parkuję i wspinam się po licznych schodach pod górę, niepewny czy jestem w dobrym miejscu, nic tu nie ma. Żadnej informacji. Koleżka na ośle przewozi cegły, jest tu jakaś budowa. Dwóch innych muruje i oni wskazują mi dalszą drogę do celu mojego przeznaczenia. Mówią przy okazji, że są z Afganistanu i żebym tam pojechał, bo tam pięknie!

Załącznik 143442

Yazd, którego początki sięgają czasów imperium Medów (3000 lat temu), w VII wieku stało się schronieniem dla zaratusztrian uciekających przed przymusową konwersją na islam. Zaratusztrianizm to najstarsza objawiona religia monoteistyczna świata, ich prorok Zaratusztra (Zoroaster) żył najprawdopodobniej w XI w. BC. W religii tej jedynym bogiem jest Ahura Mazda, mający swojego odwiecznego wroga w postaci Angra Mainju. Obecnie największa wspólnota mieszka nie w Iranie, a w Indiach. Symbolem zaratusztrian jest farawahar, ptak z rozłożonymi skrzydłami, trzymający dysk i symbolizujący 3 religijne zasady: dobre czyny, dobre myśli i dobre słowa. Centralnym punktem świątyni jest ołtarz, na którym płonie ogień, będący symbolem życiodajnej energii reprezentowanej przez Ahura Mazdę.

Wychodzi na to, że największą atrakcją tego miejsca był sam dojazd do niego. Jestem w świątyni Czak-Czak, najważniejszym miejscu pielgrzymkowym zaratusztrian w Iranie, poza mną brak innych turystów. Bilet za 3 melony riali i do obejrzenia metalowy postument na ognisko w jedynej salce-jaskini muzealnej.

Załącznik 143443

Lecz i tak jest miło. Sympatyczny pan na wejściu, siedzący w dość oryginalnej białej czapeczce z zielonym ptakiem. Zagaduję, że ładna jest. Otwiera kratę do salki. Na podłodze nie leżą perskie dywany, tylko marmur, ale i tak, by wejść do środka muszę zdjąć buty. Okazuje się, że poza postumentem na ogień, niezwykle ważne jest, o ile dobrze zrozumiałem, źródło bijące zza skalnej ściany. Dostęp do niej jest na stałe zakratowany, nie dostrzegam też żadnej wody spływającej po skale, jedynie jakieś paprotki ją porastające. Pan dokłada do żaru jedno polano, które zaczyna dymić i nalega bym się ustawił do zdjęcia. Nie poprzestaje na jednym, robi ich kilka moją komórką:) No dobra, odfajkowane, wychodzimy. Nie ma tu nic poza tą jedną salką i pomieszczeniem dla pana biletera, żadnego sklepiku z pamiątkami, dlatego pytam wprost, czy nie mógłbym dostać takiej czapeczki. Nie, nie. No cóż, trudno. Ale poczekaj, poczekaj. Leci na zaplecze i wraca z zafoliowaną białą czapeczką. Ile kosztuje? – pytam domyślając się, że przecież nie jest na sprzedaż. Five, słyszę, czyli 5 melonów. Cena spoko, ale proponuję mu w zamian suwenir z Polski. No, niech będzie suwenir. Rozdałem już polskie gadżety, ale mam jeszcze polską kasę i wręczam mu banknot z Mieszkem I. Jego twarz rozpromienia się, jest naprawdę ucieszony, myślę, że na równi ze mną. A ja z otrzymanej czapeczki cieszę się niezmiernie!

Załącznik 143444

Podczas wczorajszego wieczornego spaceru po uliczkach Yazdu, zaczepiło mnie dwóch, jak się szybko okazało, lokalnych przewodników. Siadam z nimi w ich sklepiku, sympatyczna rozmowa, pod koniec której od jednego z nich otrzymuję propozycję wspólnej jutrzejszej wycieczki, jego samochodem do Czak-Czak. Uprzejmie odmawiam, mówiąc, że mam tu swój motocykl i planuję jutro właśnie tam pojechać. No wiesz, ale dużo więcej skorzystasz, gdy pojedziesz tam ze mną, lokalnym przewodnikiem z 20-letnim stażem. Oczywiście, wiem. Ale ja mam inną filozofię podróży, lubię samemu jeździć i zwiedzać – mówię szczerze. A ile kosztuje ta przyjemność? – pytam na koniec. Normalna cena to 50 dolarów, ale dla ciebie będzie 30. Jestem przekonany, że gdybym dzisiaj był tu z przewodnikiem, to żadnej białej czapeczki by nie było…

Załącznik 143438

Kilkanaście kilometrów dalej znajduje się opuszczona wioska Kharanagh („Krzyczący osiołâ€), zbudowana z adobe. Podobno ma ponad 4500 lat i nieskromnie jest określana jako „miejsce narodzin słońca”. Znacznie młodszy zamek jest częścią wsi, pochodzi z epoki Sasanidów i ma 1800 lat, jest jednym z najstarszych zamków świata.

Załącznik 143445

Załącznik 143446

Tutaj również jestem jedynym turystą. Kupuję bilet i zagłębiam się w wąskie alejki i otoczone murami. Do większości budynków da się wejść, nie mają drzwi, ale nie mają wiele interesującego wewnątrz. Jest łaźnia i karawanseraj. I meczet z „ruchomym” minaretem. Zbudowany w XVII w. jest jedynym minaretem na świecie zbudowanym w całości z gliny. Ma 3 piętra, a jego konstrukcja pozwala na delikatne kołysanie się po lekkim pchnięciu, co zwiększa odporność na trzęsienia ziemi. Nie próbowałem:) Jest gorąco i południowy spacerek po nagrzanym labiryncie uliczek nie jest najprzyjemniejszy, skracam go minimum.

Załącznik 143447

Załącznik 143448

Załącznik 143449

Zauważam tradycyjne 2 rodzaje kołatek, męskie i damskie

Załącznik 143451

Popołudniem znowu wybieram się na spacer po Yazd.

Załącznik 143452

Załącznik 143455

Załącznik 143456

Na ulicy starsi panowie oglądają swoje pierścionki, a gdy przechodzę obok, akurat jeden z nich zębami sprawdza próbę srebra:) Sprowokowało mnie to i przysiadam przy nich na murku. A może dla draki kupić taki sygnecik? Wybieram jeden z mniejszych, z niebieskim kamykiem. Ten kamyk to z plastiku? – pytam. Nie! Ten kosztuje 2 miliony. Dwa miliony – myślę sobie – to mniej więcej tyle, co skromniutkie zakupy w spożywczaku, co mi szkodzi, wezmę! Wyciągam 2 melony riali i na wszystkich twarzach widzę zdziwienie zmieszane z oburzeniem. On kosztuje dwa miliony tumanów, czyli 20 milionów riali. Ach tak! W takim razie dziękuję!

Załącznik 143453

Załącznik 143454

Zjadam dość kwaśną galaretę z soku owoców granatu. Więcej nie kupiłem:)

Załącznik 143457

Załącznik 143458

Gdy wracam do hotelu, recepcjonista Mohammad prosi mnie o wypełnienie jakiejś ankiety badającej moje zadowolenie z pobytu. No dobra, dawaj. Okazuje się jednak, że to nie ankieta, a on podaje mi ozdobną kartkę papieru, na której mam napisać słowa wdzięczności i zachwytu nad personelem i obiektem. Myślę chwilę i piszę kilka standardowych zdań po angielsku. Gdy skończyłem i mu ją podaję, zaglądam z drugiej strony kartki i pękam ze śmiechu, gdy widzę wcześniejszy wpis jakiegoś gościa. Myślałem, że to oprawi i powiesi na ścianie, jak przystało na autograf celebryty z dalekiego kraju, a ten daje mi już zapisaną kartkę:) Na koniec prosi mnie jeszcze o zgodę na zrobienie mi zdjęcia w najbardziej reprezentatywnym miejscu w hotelu (mały wewnętrzny dziedziniec) i zamieszczenie go na instagramie. Zgadzam się i na to, niech ma! Może dzięki temu będę sławny jako człowiek mem:)


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:22.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.