![]() |
Święte szyickie miasto Kom
18 Załącznik(ów)
Tak, z chęcią piszę/jadę dalej!
= = = Po całkiem pożywnym śniadaniu zaoferowanym przez Omid Hotel (jajka na twardo, herbata, parówki, chleb) wymeldowuję się z pokoju. Oddaję w recepcji kartę-klucz do pokoju, lecz zanim z powrotem otrzymuję swój paszport, mój pokój zostaje sprawdzony pod względem… no właśnie… czego? Nie wiem czego. Nie lubię takiego zachowania, bo co niby miałbym zrobić niestosownego w hotelowym pokoju?? Wynieść ze sobą lodówkę i telewizor? W czasie, gdy stoję przed recepcjonistą po oddaniu karty, ten intensywnie udaje sprawdzanie czegoś w komputerze, a moje pytania Na co czekamy? zbywa milczeniem. W końcu drzwi windy otwierają się i wysiada z nich postać, która kiwa głową recepcjoniście. Dopiero wtedy ten się rozchmurza, oddaje mi paszport i obwieszcza (używając translatora w komórce), że oto z windy wysiadła właścicielka tego przybytku. Very nice. Goodbye. Dzisiaj jest piątek, czyli dzień świąteczny. Jednak trudno to dostrzec, sklepy są otwarte, wiele ludzi normalnie pracuje. Widziałem np.: pracujących drogowców. Z drugiej strony, być może oznaką dnia świątecznego są rozstawione przy szosie kramy sprzedawców świeżych kwiatów. Z całą mocą świętowanie ujrzę dopiero w drugiej części dnia. Mateusz Kłagisz w albumie „Iran”, miasto Kom opisał w następujący sposób: „Kuźnia ajatollahów, drugi po Meszhedzie najważniejszy ośrodek irańskich szyitów, bardzo licznie odwiedzany przez cały rok. Znajduje się tu grobowiec Fatimy Masumeh, siostry ósmego imama szyitów – Rezy, zmarłej około 815 AD”. Tyle wiedziałem przed wyjazdem. W kilku kilometrowym korku na 3 pasach ruchu przeciskam się do Kom, właśnie do tego meczetu z grobowcem Fatimy. Jest gorąco. Olśniewa mnie dopiero teraz, że dlatego są tu takie tłumy, że to piątek! Nawigacja każe mi jechać dalsze 2 kilometry prosto, po czym zawrócić i znowu 2 kilometry przeciskać się przez ten korek, bo meczet jest teraz dokładnie po drugiej stronie tej arterii. Ale ja właśnie dostrzegam szansę na szybsze dotarcie do celu. Jest bramka na skróty, obecnie zamknięta, jest policja kierująca ruchem. Zatrzymuję się obok policjanta, otwieram szczękę kasku i proszę, by mnie przepuścił, pokazując palcem na cel mojej podróży. Ten początkowo kręci głową, ale gdy nalegam (nie musiałem długo nalegać:), otwiera bramkę i mnie przepuszcza. Załącznik 143277 Super, jestem na miejscu! Ale gdzie zostawić moto nie bardzo wiem. Podchodzi zaraz do mnie jakiś człowiek, po czym zagaduje tego samego policjanta, by mi pomógł. Ten wskazuje mi miejsce do zaparkowania za kolejną bramką:) Mówi mi też (wspomagając się translatorem, i to na polski, po zerknięciu na blachę, cwana bestia!), żebym zabrał z motocykla wszystkie rzeczy. Wszystkie, sir? – pytam. Tak, wszystkie, safety reasons. No cóż. Najpierw jednak przebieram się w „cywilne” ciuchy, potem zdejmuję namiot, itp. Ale gdy pokazuję mu, że tu są ciuchy, tu śpiwór, to odpuszcza. Niemniej jednak, kurtka, spodnie, buty, kask, plecak, namiot, to do zabrania na raz przez jedną osobę trochę dużo. Lecz on woła swoich kolegów policjantów do pomocy. Mina jednego z nich, gdy podnosi kurtkę motocyklową leżącą na worku z namiotem jest bezcenna. Takiego ciężaru się nie spodziewał:) Zanosimy to do klimatyzowanego pomieszczenia ochrony/policji, tu wszystko będzie bezpieczne, mówi. Biorę tylko dokumenty i ustalamy, że wrócę najpóźniej za godzinę. Wraz z innymi przechodzę przez kontrolę osobistą. Szybkie „oklepanie” po kieszeniach i korpusie. I jednoczesny uśmiech i powitanie przez ochroniarza. Cieszę się, że tu przyjechałeś! – słyszę od niego. Załącznik 143278 Jak się okazuje, nie jest to jeden meczet, tylko cały kompleks obejmujący grobowiec Fatimy, hale modlitewne i dziedzińce. Na zewnątrz widać wieże minaretów i 3 kopuły, w tym złotą nad grobowcem Fatimy. Są tam też podobno islamskie seminaria duchowne oraz muzeum, których jednak nie widziałem. Załącznik 143279 Załącznik 143280 Załącznik 143281 Załącznik 143282 Załącznik 143283 Załącznik 143284 Załącznik 143285 Załącznik 143286 Załącznik 143287 Przyznaję, że jestem pod dużym wrażeniem! Lustrzane mozaiki, które tworzą wręcz „hipnotyzujące wzory”. Przepych. Oczopląsu można dostać. Chodzę i podziwiam. Dużo ludzi, dużo gwaru. Z głośników lecą jednostajne przemowy lub modlitwy. Ludzie chodzą, ludzie leżą, ludzie śpią. Ludzie się modlą. Rozmawiają. Dzwonią przez komórki. Robią zdjęcia, więc tym się nie wyróżniam. By wejść do niektórych pomieszczeń trzeba zdjąć buty. Idę w kierunku gęstniejącej ciżby, do grobowca Fatimy. Powolne przemieszczanie się tłumu, by dotknąć grobowiec. Załącznik 143288 Załącznik 143289 Załącznik 143290 Na zewnątrz luźniej. Rytualne obmycia. Wracam do swoich rzeczy i motocykla tuż przed upływem godziny. Uczynnemu policjantowi wręczam w podarunku polską mini flagę na rzep, innemu chętnie pozwalam usiąść na motocyklu i pozować do zdjęć. Dziurawa autostrada ogranicza moją chęć do szybkiej jazdy do stu na godzinę. A przed wyjazdem naczytałem się, że w Iranie mają świetne drogi. Jadę do miasta Kaszan, gdzie znajduje się, wpisany na listę unesco ogród Fin (Baq-e-Fin). Podobno jest najsłynniejszy i wzorcowy, a jedna z opinii na gugiel mapie zachwyca się: Ogród ten jest tak piękny, że wymienia się go jako doskonały przykład irańskiego ogrodnictwa. Dzięki obecności licznych fontann, przyjemnemu szumowi wody i wysokim drzewom Fin Garden jest wymarzonym miejscem do zwiedzania. Załącznik 143291 Jestem na miejscu i okazuje się, że ogród ogrodzony jest gliniano-ceglanym murem, a żeby wejść do środka trzeba kupić bilet. Jednak długość kolejki i masa stojących w niej ludzi, skutecznie studzi moją ochotę do tego. Załącznik 143292 Załącznik 143293 Zadowalam się niewielkim zacienionym parkiem po drugiej stronie ulicy. Tutaj też pełno ludzi celebrujących piątkowe rodzinne spotkania. Siadam na murku, wyjmuję z plecaka bułkę i nagrywam świeże wspomnienia na dyktafon komórki, a gdy podnoszę wzrok stoi przede mną 8-10-letnia dziewczynka ze szklanką herbaty w jednym ręku i cukiernicą w drugim. To dla mnie? Dziękuję bardzo! Dziękuję również jej rodzicom siedzącym na najbliższym dywanie. Niespotykana gościnność i życzliwość! Aż się ciepło robi na sercu! Ta postawa i pewność w zachowaniu tej dziewczynki są u nas w Polsce całkiem niespotykane. Ach, dobrze było napić się herbaty! Oddaję pustą szklankę i cukiernicę ludziom na dywanie, jednocześnie odpłacając się polskimi drobnostkami. Załącznik 143294 To już druga stacja benzynowa, na którą zajeżdżam by zatankować i z której odjeżdżam z pustym bakiem, bo albo kolejka zbyt długa, albo nie ma benzyny. W kraju siedzącym na ropie nie ma benzyny?? Na kolejnej jednak zwalczam swą niecierpliwość, czekam w kolejce i tankuję. Jeden bak zatankowany, drugi w połowie, ale z pistoletu zaczyna jakoś wolno ciurkać i w końcu przestaje. Pokazuję to koleżce, a on na to, że więcej to już nie będzie. Jak to? Reglamentujecie wahę? Trudno, może w związku z piątkiem i zwiększonym popytem? |
Isfahan – Miasto Polskich Dzieci
11 Załącznik(ów)
To właśnie Isfahan przyjął od roku 1942 ponad 2600 polskich dzieci, gdzie zorganizowano dla nich 21 placówek opiekuńczo-wychowawczych, które celowo nie były nazywane sierocińcami, by nie przypominać dzieciom o ich traumach. Powstały tam przedszkola, szkoły powszechne, gimnazja i drużyny harcerskie prowadzone przez polskich nauczycieli, również ewakuowanych z ZSRR. Dzieci uczyły się zgodnie z przedwojennym polskim programem nauczania. Wydawano dla nich również gazetę szkolną âCzasopismo Młodzieży Szkolnej - Myâ.
Isfahan stał się symbolem nadziei i ocalenia, co w 2008 roku upamiętniła Poczta Polska wydając okolicznościowy znaczek projektu Macieja Jędrysika. Przemysław Stojakowski, uczeń szkoły powszechnej w Isfahanie stoi na tle dywanu z polskim godłem, utkanego w 1944 roku przez uczennice tamtejszej szkoły dywaniarskiej. Załącznik 143315 Przyjeżdżam do Hotelu Raman w Isfahanie. Zgodnie z opiniami na gugiel-mapie jest to cichy hotel, z dobrym parkingiem, bardzo czysto w pokojach. Już z zewnątrz zrobił na mnie dobre wrażenie, nawet zbyt dobre, bo przemknęła mi niepokojąca myśl o cenie pokoju. Okazuje się jednak, że pokój kosztuje 60% tego, co poprzedniej nocy w Teheranie. Z moich wyliczeń wychodzi, że jest to 60 PLN/noc (15 melonów riali). W pokoju wypasione łoże, czajnik i zestaw herbaciany, lodówka, telewizor, klima, w łazience drugi komplet klapek:) Załącznik 143316 Lecę na miasto. Od razu zauważam wielką różnicę w porównaniu z Teheranem. Nikt tu nie trąbi. Samochody i przede wszystkim skutery jeżdżą zdecydowanie wolniej, a nie jakby sam diabeł siedział im na kole. Czasem ja jestem tu najszybszym wariatem:) Na światłach zagadują mnie skuterowcy. Witam cię w moim mieście! Jak ci się podoba Isfahan? Skąd jesteś? Jest tu dużo więcej zieleni niż w stolicy. Na ulicach całe szpalery lip. Super klimat! Po 19.00 jestem na słynnym moście Khajoo. Pod nim od dawna wyschnięta rzeka, koryto porośnięte mizerną trawą. Załącznik 143317 Załącznik 143318 Dużo ludzi celebrujących piątek. Z głośników dochodzi muzyka. Na scenie muzyka przeplatana z czymś między standupem, a politycznym wiecem. Rozstawione stoiska z jedzeniem, które otrzymuje się za darmo. Kolejki spokojnie czekających ludzi. Pochodziłem, popatrzyłem, poczekałem w kolejce do herbaty. Ani to mięta, ani herbata, pachnie jałowcem, może jakby ziołami prowansalskimi, słodkie że hej, ale pyszne! Załącznik 143322 Załącznik 143320 Postanawiam stanąć na końcu najdłuższego ogonka, po coś co chyba jest budyniem śmietankowym. Kolejka szybko posuwa się na przód, bo przy nakładaniu tego specjału krząta się jak przy linii produkcyjnej 4 facetów. Jestem już niedaleko, gdy podchodzi do mnie jakiś koleżka, przeprasza wszystkich, pokazuje na mnie, bierze budyń i mi go wręcza. Jestem zdziwiony, ale to nie koniec uprzejmości i irańskiej gościnności. Pokazuje bym za nim podążał, idę więc. Z innego stoiska, bez kolejki odbiera dla mnie ciastko. Ulatnia się tak szybko, jak się pojawił, ledwo zdążyłem mu podziękować. Załącznik 143319 O jakie to dobre! Ciastko to jakaś śmietankowa rolada, trochę cytrynowa, chłodna i pyszna! A budyń zaskoczył mnie tym, że wcale nie jest słodki, z orzechowo-brzoskwiniową polewą, też pyszne:) Załącznik 143321 Gdy wracam do hotelu, zachowujący początkowo rezerwę recepcjonista imieniem Alireza (kolejny Alireza), teraz traktuje mnie już całkiem inaczej. Przyświeca mi latarką, gdy smaruję łańcuch motocykla. Wracamy do recepcji i poznaję Hamida, który przeplata perski z francuskim, zwracając się do mnie âMonsieurâ. Nie jestem żaden Monsieur, jestem Tomasz! â mówię ze śmiechem. Hamid proponuje mi herbatę, z czego skwapliwie korzystam. Na tacy przynosi od razu dwie:) Siedzimy i rozmawiamy, ciężko jest się dogadać, ale znowu pomagają szczere chęci i translator. Sympatia i radość spotkania drugiego człowieka. I nie dlatego, że przyjechał biały bankomat, przecież jest już zapłacone. Po prostu wrodzona życzliwość, którą widzę w ich oczach. W pewnym momencie dzwoni do mnie Alireza, poznany 2 dni wcześniej:) W zasadzie po kilku wypowiedzianych przeze mnie zdaniach, chłopaki rozmawiają ze sobą po persku dobre kilka minut:) Jest fajnie! Załącznik 143323 Telewizyjne obrazki przed snem :spac: Załącznik 143324 Załącznik 143325 |
ha ha ja mam zupełnie inne wspomnienia, wręcz traumatyczne z Isfahanu jeśli chodzi o kierowców ;) ale może dla tego że wjeżdżałem do miasta jak był szczyt i wszyscy gdzieś pędzili. Wyjazd za to na zupełnym luzie.
|
Wybornie się czyta!
Bardzo mi odpowiada perspektywa narracji. |
Lubie takie pisanie przeplatane historia i ciekawostkami :)
|
Cytat:
Cytat:
Cytat:
|
Isfahan dnia drugiego, szafran i dywan
21 Załącznik(ów)
Zapewnione przez hotel śniadanie w pełni mnie satysfakcjonuje. Jestem sam i mam do dyspozycji szwedzki stół, a do wyboru m.in. ciepłe frytki, jakąś (chyba) potrawkę na ciepło z ciecierzycy, warzywa, jajka sadzone, paszteciki, herbatę z dużego samowara. Smaczne i pożywne.
Załącznik 143338 Punkt pierwszy dzisiejszej wycieczki po Isfahanie stanowi rozległy cmentarz ormiański, znajdujący się w południowej części miasta. Brama jest zamknięta, ale zaraz podchodzi do mnie dozorca i mówi, że jeśli chcę wejść, to muszę uzyskać zgodę w znajdującym się nieopodal kościele. Po chwili dodaje, że 3 dni temu była tu grupa 40-stu polskich motocyklistów. Nie jestem tą informacją wielce zaskoczony, kilka dni wcześniej kolega Janek dał mi o nich znać. Jednakże pan dozorca zostawia mnie z tymi rozmyślaniami, każe czekać, a sam dzwoni gdzieś ze swojej stróżówki. Po chwili wraca, uzyskał dla mnie zgodę na wjazd na cmentarz i objaśnia, że polska kwatera znajduje się na samym końcu obsadzonej sosnami alei, po lewej stronie. Załącznik 143339 Cmentarz ten podzielony jest na 3 części: ormiańską, protestancką i katolicką, a przejeżdżając wolno tą główną aleją zauważam, że wiele grobów znajduje się w nieładzie, jakby niedawno zostało zrzuconych z pak ciężarówek. Niektóre są uszkodzone, poobijane jakieś… Załącznik 143340 Szybko znajduję polską kwaterę, ogrodzoną niskim betonowym murkiem, wewnątrz którego znajdują się 22 polskie groby oraz postument z krzyżem i inskrypcją „Polskim wygnańcom rodacy”. Zawieszono na nim polską flagę, a na każdym grobie leżą (wciąż prawie) świeże wiązanki kwiatów. Jestem pełen podziwu dla Kolegów motocyklistów z Polski, którzy wykazali się taką troską i wysiłkiem! Na jednym z pomników widzę nalepki świadczące o ich niedawnej obecności. Niedawno na polskim cmentarzu w tureckim Adampolu, również je widziałem. Tam też zastałem nieskazitelny porządek! Wzruszające są napisy na niektórych grobach. „Ob. polski zmarł w 1944”, „Nieznany katolik”, „Nie widziało światła dziennego R.i.P”, „Lesław Biedul lat 7 zm. 3.1.1943”. Załącznik 143341 Załącznik 143342 Załącznik 143343 Załącznik 143344 Punkt drugi to ormiańska Katedra Świętego Zbawiciela, zwana powszechnie Katedrą Vank, co może uchodzić za pleonazm, bo "Vank" po ormiańsku znaczy "klasztor". Kupuję bilet za nieco ponad 2 melony riali i wchodzę. Załącznik 143345 Ormianie zostali sprowadzeni do Iranu w XVII wieku przez szacha Abbasa I, by ożywić gospodarkę i wzmocnić imperium Safawidów. Pochodzili oni z miasta Jolfa (obecnie leżącego między Iranem i Azerbejdżanem) i zostali sprowadzeni do Isfahanu, zajmując jedną z dzielnic miasta zwaną do dziś również Jolfa (Dżulfa). Budowę katedry ukończono w 1664 roku, później dobudowano inne jej elementy, takie jak dzwonnica (1702), biblioteka (1884) i muzeum (1905). Pod względem architektonicznym Katedra Vank łączy styl ormiański i perski. Z zewnątrz przypomina perski meczet z kopułą, w środku zaś wyraźnie nawiązuje do kościołów zachodnich, z pół-ośmioboczną absydą i podniesionym prezbiterium. Ściany i sufity są pokryte freskami ze scen biblijnych. Załącznik 143346 Wychodzę z ormiańskiej katedry i gdy wracam do motocykla po godzinnym spacerze w najbliższej okolicy, podchodzi do mnie sympatyczny człowiek o imieniu Kourosh. Na stałe mieszka w USA, też jest motocyklistą, teraz robi jako przewodnik z kilkoma osobami ze świata. Świetnie nam się gada, ma chwilę czasu, bo akurat dał swojej grupie czas wolny. Rozmawiamy najpierw o motocyklach i sprzęcie turystycznym, potem o podróżach. Na koniec mówi, że jutro wybiera się ze swoją grupą na pustynię i że jeśli mam ochotę, mogę przyjechać do Farahzad. Wstępnie zapalam się do tego pomysłu, biorę od niego numer telefonu. Załącznik 143347 Zajeżdżam pod kolejny most przez suchą rzekę, będący atrakcją, nie tylko turystyczną. Lecz najpierw, przynaglony potrzebą wchodzę do „centrum handlowego”. Gdy mijam niewielką kawiarenkę Coffee Bambus na II piętrze, pytaniem o zdjęcie zaczepiają mnie siedzący tam koleżkowie. Spoko, róbta! Po wyjściu z toalety znowu mnie wołają, pokazując niewielką karteczkę, czarno-biały wydruk przed chwilą zrobionego mi zdjęcia. Dzięki! No to dajcie, proszę herbaty! Kwadrans rozmowy i żartów, fajnie. Nie chcą pieniędzy, mimo kilkukrotnych prób. W takim razie - upominek z Polski. Załącznik 143348 Załącznik 143349 Most Si-o-Se Pol, według mnie całkiem podobny do wieczornego Khajoo. W świetle dnia taki nijaki. Załącznik 143350 Załącznik 143351 Wchodzę na największy w Isfahanie i drugi na świecie (po Tiananmen) Plac Naqsh-e Jahan, zwany Placem Imama, a wcześniej Placem Szacha. Ma 512 x 159 metrów, ale jakoś nie powala mnie swoim ogromem. Być może, gdybym przyszedł tu po zmroku, gdy jest pełno ludzi… Załącznik 143353 Załącznik 143354 Po chwili zaczepia mnie jakiś człowiek i zaczyna opowiadać, że couchserfuje gości z zagranicy. Z początku dziwnie na niego patrzę, bo się przykleił i nie bardzo wiem, czego może ode mnie chcieć. Ale skoro już jest, to zagaduję go o change money. Wyjmuje telefon, dzwoni i za 5 minut ma ktoś przyjść. Fajnie, a czym ty się w ogóle zajmujesz poza couchsurfingiem? – pytam. Uprawiam szafran. Ooo, to ciekawe! W ciągu sezonu z 1 ha plantacji pozyskuje 2-3 kg przyprawy. Koszt 1 g waha się między 2-6 dolarów, w zależności od jakości, którą sprawdza się laboratoryjnie. Pół godziny później miałem ofertę kupna szafranu za 3 dolary, więc jakość raczej średnia. Nie zdecydowałem się:) Sprawdziłem tę najdroższą przyprawę świata, bo dotychczas prawie nic na jej temat nie wiedziałem. Przyprawę stanowią znamiona słupków kwiatów krokusa, które wysuszone wyglądają jak małe pomarańczowe niteczki. Ręcznie zbiera się kwiaty i wyciąga z nich słupki. Białe i żółte części słupka odrzuca się, bo mają mniejszą wartość. Szafran stosuje się dopiero po wysuszeniu, ten gorszej jakości często w formie zmielonej. Aby uzyskać 1 g szafranu, potrzeba około 150-200 kwiatów. Później jadłem lody szafranowe. Ten smak kiedyś już miałem na języku… i dopiero po czasie stwierdziłem, że jest to nieco podobne do miodu akacjowego. Jednak w trakcie jedzenia, coraz mniej mi to smakowało, dobrze, że obok miałem śmietankowe, sprawnie neutralizowały ten szafranowy posmak… Załącznik 143358 Nie zdążyłem wypytać do końca o ten szafran, gdy przyszedł jego ziomek, odstawiony cały na biało. Za 100 dolców dał mi 76 melonów riali. Dobra, niech będzie moja strata. Ja mam tu sklep z dywanami, może chcesz zobaczyć? Chętnie, ale nie zamierzam kupować! Nie musisz kupować, chodźmy, obejrzysz, wypijesz herbatę. Biały garniturek okazał się zwykłym naganiaczem, ale bez żadnej szkody dla mnie. Usiedliśmy z boku, na tacy wjechały dwie herbatki, człowiek z Flying Carpet zaczął pokazywać i opowiadać. Muszę przyznać, że znowu mnie zaciekawili. Mały dywan z jedwabiu, może 120 x 70 cm, to koszt 1200-1500 dolców… Ile!!??? Wełniane są tańsze. Ale w dotyku wełna jednak nie może się równać jedwabiowi, myślę sobie:) Popatrz, zależy jak się go strzepnie, zależy jak się ułożą jego włókna, to ma różne odcienie tego turkusu, mami mnie:) Weź do ręki, jaki jest lekki, niecały kilogram. To będzie bardzo mała paczuszka i możesz u nas zapłacić swoją europejską kartą bankową, bo nasza firma jest zarejestrowana we Włoszech. Ale jak chcesz, to wyślemy ci do domu za dodatkowe 20 dolców. Załącznik 143352 Kupuję pizzę na wynos, nie ma tu sieciówek, dziadek robi ją po swojemu i super! Pizza leży na zewnętrznym parapecie mojego pokoju, gdzie się podgrzewa w słońcu do tych 50C:) Potem prysznic i szama. Odpoczynek i znowu na miasto, tym razem na piechotę. W międzyczasie wyłączyli prąd i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jaki tu jest hałas! Ta fontanna na dziedzińcu ciągle chlupie, buczą jakieś generatory, czy klimatyzatory. Nie ma telewizji, nie ma wifi, ale jest błoga cisza. Sjesta. Opuszczam hotel, tym razem mam zamiar się przejść po Isfahanie. Lecz w recepcji spotykam Hamida, miły small talk przeistacza się w coś większego. Hamid ciągnie mnie na hotelowy parking, jest zaniepokojony, że mój motocykl praży się w słońcu. Wskazuje na 2 skutery przykryte pokrowcami. Nie martw się, nic mu nie będzie! – mówię i w końcu odpuszcza. Wracamy do recepcji i teraz Hamid koniecznie chce mi pokazać „Kadżar Suite”. Nie mogę skumać o co mu chodzi, ale idę za nim posłusznie:) Okazuje się, że to wypasiony apartament, wysoki na 4-5 metry. Rzeźbione drewniane progi są zabezpieczone szklanymi taflami. Usadził mnie w fotelu, kazał dać swój telefon i pozować na chyba szacha perskiego:) Uśmiałem się! Na koniec wyjmuje z lodówki butelkę wody i mi ją wciska do ręki mówiąc, że przyda mi się na bazarze (wspomniałem mu wcześniej, że tam idę). Dziękuję! Miał rację, bardzo szybko się przydała! Załącznik 143355 Załącznik 143356 Prądu nie ma chyba w sporej części Isfahanu, również na bazarze. To znaczy prądu miejskiego, bo jak widać na krytym bazarku światła się świecą. Na zdjęciu nie słychać za to, i nie czuć hałasu spalinowych generatorów prądu. Widać to dla nich nie pierwszyzna w brakach dostaw prądu. W oczy, poza spalinami z generatorów, szczypie również ostry zapach przypraw… Załącznik 143357 |
Nie będę pierwszy i pewnie nie ostatni który napisze że tak wspaniałej i naturalnej leracji dawno na naszym szanownym forum nie było.
|
Cytat:
Dzielenie się z Wami swoją historią to jej powtórne przeżywanie. Dziękuję, że czytacie! |
Lubię takie zagłębianie się w lokalny folklor. Dzięki:)
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:06. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.