![]() |
Świetny klimat. Dawaj dalej :at:
|
Spałem na perskim dywanie!
18 Załącznik(ów)
Rankiem opuszczam hotel i miasto Marand.
Załącznik 143135 Zajeżdżam na stację zatankować i odcedzić kartofelki. Na herbatę zaprasza mnie sympatyczny człowiek, pracownik fizyczny, jeden z tych, którzy za nami tną kamienie. Wyciąga z samochodu termos i nalewa do dwóch kubków. Potem wkłada cukier skrystalizowany na patyczku. Kilka chwil pijemy w pyle kamieni, nic do siebie nie mówiąc, bo nie znamy swoich języków. Jest miło!!! Załącznik 143136 Załącznik 143137 We wczesnej porze obiadowej zatrzymuję się przed jadłodajnią w mieście Khalkhal. Akurat są dwie koło siebie, świetnie. Wieszając kask na motocyklu dokonuję wyboru, wejdę do tej prawej, bo w środku widzę sympatyczną kobietę zajmującą się tym miejscem. W tym samym czasie, za motocyklem parkuje samochód, z którego wychodzi pulchny koleżka. Zagaduje do mnie (prawie nie mówi po angielsku), że idziemy zjeść i prowadzi mnie do lewej knajpy. No cóż, uśmiecham się przepraszająco do kobity, bo wcześniej zdążyliśmy nawiązać kontakt wzrokowy i było jasne, że wejdę do niej. Pulchny koleżka ma na imię Alireza i jak się to okaże w najbliższym czasie, jest to dusza-człowiek. Ciągnie mnie do kuchni, otwiera kotły, pokazuje co mogę sobie wybrać. Kucharz (w bejsbolówce) zdaje się być jego kumplem, bo traktuje to wszystko jak chleb powszedni. A ja płynę z tym żywiołem, szczęśliwy z chwili. Zamawiamy jedzenie. Alireza (imię oznacza szlachetne zadowolenie i pasuje do niego jak ulał) po konsultacji z kuchcikiem instaluje w telefonie translator i zaczynamy rozmawiać:) Załącznik 143138 Słuchaj – mówi – też jestem motocyklistą, w moim samochodzie czeka mama, wezmę dla niej jedzenie i za 10 minut do ciebie wracam. Pokażę Ci miasto, a dzisiaj śpisz u mnie. Mówiąc to wylewa na mnie potok serdecznej energii, a ja się śmieję i wcale nie mam zamiaru dzisiaj spać u niego, bo przede mną kupa kilometrów do Pahlavi. Gdy już spożywam, Alireza rzeczywiście wraca, zamawia swój posiłek i wciąż do mnie nawija:) Zaczynam podejrzewać, że to może być na serio, to już przekroczyło granice wstępnej gry słownej w ta’arof. Ale hola, hola. Wiem jak się upewnić. Podaję mu numer telefonu do poznanej wczoraj Salvy i mówię, by zadzwonił. Z chęcią to robi i dalej z szerokim uśmiechem nawija w farsi do telefonu. Trwa to dobrą chwilą, wydaje się, jakby o mnie już całkiem zapomniał, tak dobrze mu się rozmawia…:) Nie wątpię, Salva to dość urocza dziewczyna, a on to przeca młody tłok! Oddaje mi aparat, teraz moja kolej na pogawędkę i wybadanie jak się sprawy mają. Też nie rozmawiamy krótko:) i w końcu mówię do Alirezy – OK, thank you for your invitation! Gdy tylko to wypowiadam, Aliereza nie zwróci się już do mnie inaczej niż tylko My Brother. I powiem wam, że po pierwszym, drugim takim zwrocie pomyślałem sobie, zabawne. Ale zawsze wypowiadał to z taką radością, że szybko przestało być zabawnie, a zrobiło się… bratersko. Zacząłem mówić do niego tak samo. Następne godziny płyną bardzo szybko i intensywnie. Tenerę odstawiamy w garażu Alirezy, przesiadam się do jego bryki , dostaję w rękę soczek w puszce i zaczynamy wycieczkę. Po drodze wskakuje jego kumpel, też Ali, z lepszą znajomością języka Szekspira. I – muszę to ująć w ten sposób, bo nic bardziej właściwego nie przychodzi mi do głowy – wozimy dupy po mieście słuchając muzy, gadając i śmiejąc się. Wstępujemy na lody. Co rusz Alireza zatrzymuje się przy kimś i zagaduje. Czasem wokół stojącej fury jest zgromadzonych kilka osób, gangsta klimat. Khalkhal to nie jest metropolia, ale mam wrażenie, że mój tymczasowy przewodnik zna tu większość populacji, co rusz jakiś kuzyn albo friend. Pokazuje mi swój interes i pracowników. Prowadzi butik z ciuchami. Dla wszystkich jest życzliwy, choć też trochę żartobliwy. Jesteście ode mnie młodsi o klasę wieku (pokolenie) – mówię – a czuję się, jakbyśmy byli kumplami od przedszkola! I tak jest w rzeczywistości. Załącznik 143139 Załącznik 143140 Załącznik 143149 Załącznik 143141 Załącznik 143142 Przy drodze sprzedają pietruszkę. Pytam go o to, bo już wczoraj widziałem coś takiego. Zatrzymujemy się na rondzie przy sprzedawcy, Alireza bierze jeden pęczek i płaci kartą. Robię wielkie oczy, bo on zapłacił KARTĄ! Stojący przy drodze koleżka z niczym więcej tylko z kilkoma pęczkami, jak się dowiaduję livas, ma przy sobie terminal! My Brother obiera dla nas ten rabarbar, wręcza mi jedną surową gałązkę i ze śmiechem mówi, że to bardzo zdrowe, no wiesz na co:) pochylając się jednocześnie w fotelu do przodu, klepiąc ręką po swoim krzyżu i ze znawstwem kiwając głową:) Śmiejemy się, a ja kupuję od niego ten gest! Załącznik 143143 Wyjeżdżamy za miasto. Jakieś miejsce z rzeczką, sympatycznie. Po drodze stoi patrol policji. Alireza zatrzymuje się przy nich, otwiera okno z mojej strony i zagaduje. Co on robi!?? Kolejna sympatyczna pogawędka. Policjanci nie byli jego kumplami, ale stwierdził, że u nich takie zachowanie jest normalne. Pewnie chciał im pokazać człowieka z Lahestanu:) Załącznik 143144 Załącznik 143145 Późnym popołudniem wymieniam olej w tenerze, jest dobra ku temu okazja. Zanim to jednak nastąpi, Alireza coś nieśmiało zagaja, że jeszcze nigdy nie jeździł tenerą. Sam ma 2 motocykle, pokazywał mi filmiki z upalania liścia po górach. Nie waham się długo. Dobrze zagotuj olej w silniku! – mówię, ale dodaję też – tylko nie rób głupich rzeczy! Nie ma go z pół godziny. W tym czasie ja robię krótką rundkę na jego kawasaki, ale nie jestem przyzwyczajony do takich sportowych maszyn i szybko wracam. Alireza wraca i oczy mu się śmieją. Jechałem 140 przez miasto! Kumple pytali, czy kupiłem nowy motocykl! – cieszy się. A wheelie robiłeś? Tylko raz, takie malutkie:) Załącznik 143148 Załącznik 143150 Wieczorem znowu w miasto:) Irańczycy lubią kolorowe światełka! Załącznik 143151 Załącznik 143152 Załącznik 143153 Kupujemy kebsy i na chatę. Wymieniamy się prezentami. Od Brata dostaję okularki przeciwsłoneczne oakley, które wygrał w jakimś konkursie motocyklowym, a od Aliego dwie muszelki. Sam wręczam drobne polskie gadżety. Mimo moich głośnych protestów, mam przecież utensylia do spania, Alireza przynosi mi świeżutką, pachnąca poduszkę, kołdrę i materac powleczony prześcieradłem, które kładzie na 3 perskich dywanach. I jeszcze paczkę chusteczek higienicznych, w razie jakbym potrzebował. Będę spał jak szach! Załącznik 143154 Co za dzień!!! |
Jest przygoda.
Podpowiedz jakie miałeś z sobą gadżeciki? |
Ale jaja. Szlachetne zadowolenie :)
|
1 Załącznik(ów)
Cytat:
|
1 Załącznik(ów)
Poprzedniego wieczora wyłuszczyłem Bratu, że chciałbym wyjechać o 6.00. Dokładnie się upewniłem czy zrozumiał, bo nocowałem sam w jego domu, a on miał przyjść rano i mnie wypuścić. A ponieważ wieczór szybko się nie zakończył podejrzewałem, że wyjazd o umówionej godzinie nie musi być pewnikiem. Nic bardziej mylnego. Jak powiedział, tak było!
Załącznik 143159 A teraz powrót do przyszłości. Jest wieczór, 27. maja 2025, kilka dni po moim powrocie do domu dzwoni telefon. To Alireza przez What’s up! Dzwoni do mnie wożąc się z kumplami samochodem po mieście. Dużo śmiechu i radości! Już się prawie rozłączyliśmy, a jeszcze słyszę I love you my brother! Zrobił mi wieczór! |
Mam takiego znajomego Senegalczyka - you my brother from another mother ;) czasami tak się trafić uda i dzięki opatrzności.
|
Teheran i ruch uliczny
14 Załącznik(ów)
Wyjeżdżam z gościnnego Khalkhal i kieruję się na wschód w stronę Morza Kaspijskiego, do leżącego nad nim miasta Bandar-e Anzali, które dawniej nosiło nazwę Pahlavi.
Wokół mnie robi się coraz bardziej zielono, pagórki porasta najpierw trawa, a już za chwilę gęsty las liściasty, głównie buczyna. Załącznik 143161 Załącznik 143162 Załącznik 143163 Jestem u celu. Niestety brama polskiego cmentarza stoi przede mną zamknięta i tyle. Nie wiem kogo mam zapytać i jak wejść do środka. Radosław Fiedler w książce, o której już wspomniałem („Iran śladami polskich uchodźców”) napisał, że na cmentarzu stoi kolumna z napisem: „Tu spoczywa 689 Polaków, żołnierzy Armii Polskiej na wschodzie generała Władysława Andersa i osób cywilnych, byłych jeńców i więźniów sowieckich łagrów zmarłych w 1942 roku w drodze do ojczyzny. Cześć ich pamięci!” Załącznik 143164 Wyjazd z tego miasta to prawie niekończąca się 3-pasmówka, ponad 80 kilometrów przez tereny zabudowane, nic przyjemnego. Na stacji benzynowej, a właściwie całym kompleksie handlowo-wypoczynkowym przy autostradzie, gdzie się zatrzymałem zaczepia mnie koleżka w moim wieku mówiąc, że jest przewodnikiem. Swoim Pajero obwozi po Iranie 3-osobową szwedzko-irańską rodzinę (ona Szwedka, on Pers mieszkający już 20 lat w Szwecji, plus dziecko w wózku). Ostrzegam cię, wracamy z Isfahanu i upał był tam nie do wytrzymania, było 38C. Tak? To przecież tylko 8 więcej niż teraz. Tak, trudno było wytrzymać w tym mieście. No cóż, niedługo się przekonam. Załącznik 143165 W Hotelu Omid w Teheranie melduję się po godzinie 17.00. Pokój stary i dziadowski, ale z niezłym śniadaniem i zamykanym parkingiem. Szybkie pranie i wypad na miasto motocyklem bez bagażu i bez ciuchów motocyklowych (kask jednak na głowie:)) Jazdę w ruchu ulicznym Teheranu zaliczam do atrakcji samej w sobie. Sajgon. Kilku pasmowe ulice. Korki. Pierwszy raz w życiu bez żenady jechałem za kilkoma skuterami po chodnikach między ludźmi, bo te 3-4 pasy ruchu były tak zabite krzywo stojącymi w korku pojazdami, że wszystko stało. Temperatura coolanta rzadko spadała poniżej 105-107C. Zgiełk. Klaksony. Trąby. Trąbki. Po to by na niego uważać. Po to, by inny się przesunął. Przejazdy przez ronda są równie ciekawe, każdy jedzie jak chce, a nie „swoim” pasem ruchu, ścinanie zakrętów stanowi regułę. Zresztą, pasy ruchu często nie są namalowane:) Nie ma to nic wspólnego z płynnym ruchem ulicznym we włoskich metropoliach, gdzie też pełno skuterów i motocykli, które jednak w Italii opływają samochody jak rybki w strumyku większe kamyki. Tu jest chaos. Nie ma miękkiej gry. Tu nikt nie robi miejsca skuterom. Tu, jak się chcesz włączyć do ruchu, to po prostu to robisz, wolno, ale konsekwentnie i tyle. Pchasz się i już. A piesi stanowią ostatnie ogniwo tego łańcucha, najmniej ważną kategorię. To, że akurat istnieją wymalowane pasy „przejścia dla pieszych” na drodze nie znaczy zupełnie nic. W Teheranie nie udaje mi się znaleźć polskiego cmentarza, mimo wcześniejszej jego lokalizacji na mapie. W miejscu, w którym miał się on znajdować było coś między zapuszczonym parkiem, a rozpoczynającą się na dużą skalę budową dewelopera. Podjeżdżam za to pod byłą ambasadę USA. Stany Zjednoczone zerwały kontakty dyplomatyczne z Iranem w 1980 roku, kiedy to w listopadzie poprzedniego roku irańscy studenci wdarli się do ambasady USA w Teheranie i wzięli jako zakładników jej 52 pracowników, których przetrzymywano 444 dni. Oficjalnie, USA nazywane jest przez duchowe władze irańskie „wielkim szatanem”. Od mniej więcej dekady część pomieszczeń byłej ambasady USA stanowi muzeum zwane „Jaskinią Szpiegów” (Den of Espionage Museum). I znowu nie mam szczęścia, bo muzeum jest zamknięte, chociaż tablica informacyjna głosi, że powinno być teraz otwarte. Antyamerykańskie murale na zewnątrz też jednak coś wyrażają. Załącznik 143166 Załącznik 143167 Załącznik 143168 Załącznik 143169 Załącznik 143170 Załącznik 143171 Załącznik 143172 Nawiasem pisząc, w trakcie rozmów z ludźmi, obserwacji ich stylu ubierania się, muzyki i filmów, które oglądają wcale nie można odnieść wrażenia, że Ameryka to ich największy wróg. Wręcz przeciwnie. Nieraz widziałem flagi amerykańskie na ubraniach lub na ciężarówkach. Często też wypowiadali się krytycznie o władzy państwowej, ale ja nigdy nie drążyłem politycznych tematów. Męczennicy. Wielu ich i jest to dość częsty widok w Iranie. Załącznik 143173 Na koniec znowu przejazd przez pół miasta do Wieży Wolności. Załącznik 143174 |
Motoryzacja
38 Załącznik(ów)
Paykan (co po persku znaczy strzała), zwany irańskim rydwanem, czyli po prostu ichni volkswagen. Powstał na bazie brytyjskiego samochodu Hillman Hunter. Produkcja Paykana rozpoczęła się w 1967 roku w Iranie przez firmę Iran Khodro z importowanych z GB gotowych zestawów części. Po zamknięciu brytyjskich linii produkcyjnych był produkowany prawie w całości z lokalnych części. Produkcja sedana Paykan zakończyła się w maju 2005 roku, po 38 latach. Wersja pick-up (Paykan Pick-up/Bardo) była jednak produkowana aż do 2015 r. Niektóre z wciąż jeżdżących paykanów mają już ponad 50 lat.
A produkowany do dziś Peugeot ROA i IKCO Arisun wciąż mają montowane podwozie Paykana, a nadwozie z Peugeota 405. Załącznik 143226 Załącznik 143227 Zamyad - perski dostawczak, zwany niebieskim nissanem. Fabryka Zamyad powstała w 1963 roku pod nazwą Iran Van i początkowo produkowała ciężarówki na licencji Nissana i Volvo. Wielce popularny Zamyad pick-up oparty na platformie Nissana Junior jest produkowany od 1970 roku. Pomimo swojego wieku, jest nadal w produkcji, co czyni go jednym z najdłużej produkowanych pojazdów na świecie bez znaczących zmian konstrukcyjnych. Te zamyady wzbudzały we mnie prawdziwy respekt…, jeśli nie poważne obawy. Potrafi to zapylać ponad 120 km/h i obawiam się, że hamulców nie ma zbyt dobrych. Często były zapakowane do granic możliwości, a ich kierowcy sprawiali wrażenie jakby rządzili na tutejszych drogach. Często jeżdżą na CNG. Obecnie Zamyad należy do marki Saipa. Załącznik 143210 Załącznik 143234 Załącznik 143247 Saipa to fabryka samochodów założona w 1965 roku, drugi co do wielkości producent aut w Iranie, zaraz po Iran Khodro. Niestety, tak egzotycznie brzmiąca nazwa marki jest jedynie bezpłciowymi akronimem od Société Anonyme Iranienne de Production Automobile. Saipa początkowo współpracowała z Citroënem, który po 10 latach ją porzucił. Produkowali Renault 5, Renault 21, Kia Pride (oparta na Fordzie Festiva z 1986 roku, była produkowana pod nazwami Saipa Saba i Saipa Nasim do 2005 roku, a do 2012 roku robiono pick-up pod nazwą Saipa 151). W 2000 roku SAIPA zaprezentowała swój pierwszy całkowicie irański projekt – minivana 701 Caravan. W tym samym roku firma przejęła 51% udziałów w konkurencyjnym Pars Khodro, wzmacniając swoją pozycję na rynku. SAIPA kontynuowała również produkcję Citroëna Xantia, wcześniej w Europie już zakończoną. Obecnie Saipa produkuje własne modele aut pod nazwami: Tiba, Quick, Saina, Atlas i Sahand Załącznik 143211 Załącznik 143213 Załącznik 143214 Załącznik 143231 Według mych subiektywnych obserwacji najszybszymi samochodami w Iranie są Peugeoty PARS, w kolorze czarnym:) Jeżdżą jak wściekłe. Peugeot Pars, znany też jako Peugeot Persia, to zmodyfikowana wersja Peugeota 405, którego produkcja w Europie została zakończona w 1997 roku. Peugeot Pars był produkowany przez Iran Khodro w latach 1999-2024. Ciężarówki Mercedes wciąż są produkowane przez Iran Khodro Diesel na licencji Mercedesa, i zwane są "Kurzhauber" (krótkomaskowe). Na świecie były produkowane od 1959 roku do lat 90-tych XX w. Mają krótką, zaokrągloną maskę i silnik przesunięty w głąb kabiny tak, by zmniejszyć ogólną długość pojazdu. Mają oznaczenia WH 1924L, WH 2624L, WH 1924LK, co ma się odnosić do masy całkowitej (np. 19 ton) i mocy silnika (np. 240 KM). Stosowane są silniki mercedesa (np. OM355), jak również silniki Cummins, spełniające nawet Euro 3. I muszę powiedzieć, że wcale nie kopciły:) Załącznik 143229 Przed rewolucją islamską w 1979 roku Mack’i stanowiły aż 98% wszystkich nowych ciężarówek, w 1987 roku jeździło ich ponad 40 tysięcy. Załącznik 143239 Załącznik 143240 Zauważam, że w Iranie chińskie marki mają się znacznie lepiej niż w Polsce, jest ich po prostu znacznie więcej. Samochód, którym woził mnie po mieście Alireza ma już 43 tys. km przebiegu i podobno nic mu nie dolega. Wewnątrz jest cicho i przyjemnie. Nic nie skrzypi. Wszechobecnych progów zwalniających jego zawieszenie pozwalało prawie nie odczuwać (oczywiście zwalniał przed tymi potykaczami), a przyspieszeniem byłem pozytywnie zaskoczony (jak na taką kolubrynę). Niektóre modele mają nazwy niby zachodnie, ale śmiesznie inne:) Załącznik 143212 Załącznik 143215 Załącznik 143216 Załącznik 143217 Załącznik 143218 Załącznik 143219 Załącznik 143230 Załącznik 143237 Załącznik 143238 Załącznik 143243 Załącznik 143244 Zdaje się, że deszcz w Iranie zbyt często nie pada (zwłaszcza poza północą kraju) i tylną wycieraczkę można sobie włożyć do pokrowca i nie używać:) Jak mniemam, pokrowiec ma chronić pióro wycieraczki przed UV:) Ale rozwijane jakieś celuloidy (folie) na przedniej szybie robiły na mnie większe wrażenie, zastanawiałem się, czy oni coś przez nie widzą. Przecież u nas, w tej prawilnej Europie nie można mieć nawet lekko przyciemnionych przednich bocznych szyb. Załącznik 143241 Załącznik 143242 Załącznik 143245 Załącznik 143246 I oczywiście wszechobecne jednoślady. Niektórzy mają tablice rejestracyjne umieszczone w specjalnej ramce pod ciemną szybką, by ich numery nie za bardzo rzucały się w oczy:) Z odległości większej niż 1,5-2 metry blachy stają się właściwie niewidoczne. Załącznik 143220 Załącznik 143221 Załącznik 143222 Załącznik 143223 Załącznik 143224 Załącznik 143225 Załącznik 143228 Załącznik 143235 Załącznik 143236 Mistrzowie parkowania Załącznik 143232 Załącznik 143233 |
Pisz dalej, bo ciekawie jest :at:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:38. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.