Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (https://africatwin.com.pl/index.php)
-   Kwestie różne, ale podróżne. (https://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=80)
-   -   Historia jednego podwórza czyli Elwood, skąd Ty mieszkasz? (https://africatwin.com.pl/showthread.php?t=47245)

El Czariusz 20.09.2025 11:34

Ja jestem przegrywem i cóż z tego.

El Czariusz 29.10.2025 08:54

No właśnie, skoro żyję?

Panie doktorze zapewniam, że jest różnica między żarciem wysokotluszczowym i niskowęglowodanowym.
Poza tym pana wykluczono z konferencji na UJ, bo pana wiedzą mogła by zaszkodzić wąskiej grupie osób, która gdyby stosowała się do zasad demokracji, mało kto by o niej slyszał.

Nie, nie, nie.
Dalej: "...nie kocham cię, ty nie kochasz mnie..."
Razem ale osobno.

Wykład o alkoholizmie wygłoszę 2025-12-24.
Wtedy przemówię ludzkim głosem do tych, którzy mnie lubią jak fakty z tv.
Strzeżcie się.



Siódme wtajemniczenie (z korektą).

Wielki Manipulator Max!
Ten, który buduje stodołę i rower.
Ten, który hoduje czereśnie, pigwę i Jacki.
Ten, który ponownie odkrył, że najlepszy środek na hemoroidy, to środek czterech liter!

Niech żyje, niech żyje, niech żyje!

Czytamy się w Wigilię Bożego Narodzenia.

P.S.

Z internetów: Maria Konopnicka.

Miałem w podstawówce kolegę, który drugi raz nie zdał i zasilił naszą klasę. Gość był postrachem rówieśników i nauczycieli. Nazwijmy go Starszym Kolegą. Dwie głowy wyższy od najwyższego z nas, palił papierosy, lubił łyknąć piwko i nie stronił od bijatyk. Kiedyś na lekcji rzucił butelką po soczku Tarczyn i trafił w głowę nauczyciela od muzyki.

Ale nie to było najgorsze. Miał bowiem taką fazę, że przynosił do szkoły duży magnetofon dwukasetowy z kolorowymi diodami i słuchał na cały regulator "Wind of Change" Scorpionsów. Oczywiście nienawidziłem tego utworu, bo znałem go z radia i telewizji, a jako poważny 12-letni metalowiec gardziłem wszystkim, co metalem nie było. Skrywałem jednak swoją niechęć, bo miałem w sobie coś silniejszego niż pogarda do Scorpionsów. Był to instynkt przetrwania.

"Wyłączcie to gówno!" krzyknął kiedyś na boisku jakiś gość ze starszej klasy, kierując mało zawoalowaną prośbę bardziej w przestrzeń niż w kierunku konkretnej osoby. Starszy Kolega poczuł się jednak wywołany do tablicy. Dźwignął się nieśpiesznie ze schodków, na których siedział, podszedł do interlokutora i najwyraźniej nie mogąc znaleźć właściwej figury retorycznej na rozpoczęcie polemiki, zupełnie bezceremonialnie kopnął go w twarz. Gość przewrócił się na chodnik i zaległ w bezruchu. Na boisku zapadła cisza.
"Where the children of tomorrow dream away in the wind of change " niosło się po boisku z głośników dwukaseciaka.
Wstrzymałem oddech, sądząc, że kolejną piosenką, jaką usłyszymy, będzie "Anielski orszak niech Twą duszę przyjmie"€. I wtedy gość leżący na chodniku niespodziewanie zaczął się ruszać. Najpierw zatrzepotał nogami jak mewa, która, utknąwszy w plamie ropy naftowej, usiłuje poderwać się do lotu, a następnie uklęknął i zaczął wycierać twarz. Nie wyglądał najlepiej. Rzeczywistość to nie filmy z Van Damme'em.
"Ktoś jeszcze nie lubi Scorpionsów?" zapytał Starszy Kolega. Prawdopodobnie gdyby wtedy wyjął bilety na koncert zespołu w Buenos Aires, to każdy chciałby kupić. A gdyby powiedział, że będzie robił tatuaże z logo Scorpionsów, to na boisku ustawiłaby się kolejka.

Choć Starszy Kolega był dość szorstki w obyciu, wkrótce nawiązałem z nim nić porozumienia. Zaczęło się od tego, że zobaczyłem w telewizji fragment koncertu Scorpionsów i ku swemu zdumieniu usłyszałem, że potrafią grać szybciej, dynamiczniej i ostrzej. Trudno mi było w to uwierzyć, ale oni na scenie wyglądali jak kapela heavy metalowa. Na tyle mi się spodobali, że zapragnąłem poznać nieco bliżej ich muzykę.
- Lubisz Scorpionsów?" zapytałem następnego dnia Starszego Kolegę, zdradzając nieprzeciętne zdolności dedukcyjne.
No..." odrzekł i zaciągnął się fajkiem. Siedzieliśmy na boisku po meczu, zmęczeni, spoceni, ale szczęśliwi. Obok pod drzewem stał magnetofon.
- Wczoraj był koncert w telewizji...
W odpowiedzi Starszy Kolega wydmuchał dym. Mało prawdopodobne by miał w domu telewizor. Już otworzyłem usta by coś dodać, ale on wyciągnął dłoń, jakby chciał niewypowiedziane jeszcze słowa z powrotem wepchnąć mi do gardła, i rzekł:
- Zaraz włączę!

Odruchowo chciałem zaoponować, ale przypomniało mi się, jak but Starszego Kolegi zderzył się z twarzą Człowieka Mewy. Sześć szwów mu ponoć założono. Wolałem nie ryzykować. Chwilę później, gdy tylko przewinął kasetę po raz 8364, usłyszałem "Wind of Change". Siedzieliśmy pod drzewem, Klaus Meine zawodził, a Starszy Kolega skończył fajka i zaczął go kiepować o czubek własnego buta. I gdzieś tak w połowie kawałka stało się coś dziwnego.
- Ale to jest zajebista piosenka, rzucił jakby od niechcenia, a ja spojrzałem na niego i struchlałem. Starszy Kolega w oczach miał łzy. Prędzej bym się spodziewał, że pobliski hydrant powie mi "dzień dobry"€, albo słupek od bramki poklepie mnie po przyjacielsku po plecach, niż że na twarzy Starszego Kolegi zobaczę jakiekolwiek emocje. A gość siedział, rozgniatał filtr od papierosa na swoim trampku i był tak rozbity i poruszony, jakby mu właśnie miłość życia uciekła spod ołtarza.

Oczywiście udałem, że tego nie widzę i zagaiłem nieco głupkowato:
- Podobają ci się inne piosenki Scorpionsów?
A oni mają jakieś inne piosenki? Popatrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Tak, wczoraj widziałem fragment koncertu i grali jakieś inne. Tej w ogóle nie zagrali - wskazałem na magnetofon i od razu pożałowałem.
Bez sensu, odparł Starszy Kolega, gwałtownie wstał i podniósł z ziemi diodowego dwukasetowego potwora. Powinni grać tylko tę piosenkę, rzucił przez ramię i ruszył w kierunku szkoły. Nie podjąłem polemiki, bo perspektywa sześciu szwów wciąż nie wydawała mi się zbyt pociągająca.

Starszy Kolega został już w naszej klasie do końca. Pomagałem mu powyciągać oceny, a nawet nauczyłem się pisać prace w ten sposób, by polonistka uwierzyła, że robił to samodzielnie. A może wcale nie uwierzyła, może po prostu już chciała się go z tej szkoły pozbyć? Gość nie miał rodziców, wychowywała go babcia. Mieszkał w paskudnym miejscu i dorastał w jeszcze paskudniejszym towarzystwie. Na początku ogólniaka dowiedziałem się, że Starszy Kolega nie żyje. Nie mam pojęcia, czy miał ze sobą magnetofon i słuchał właśnie Scorpionsów, ale ponoć wylazł na jezdnię wprost pod auto, które trzykrotnie przekroczyło dozwoloną prędkość.

Po latach, ilekroć słyszę "Wind of Chang"€, przypominają mi się szkliste oczy i zaciśnięte usta Starszego Kolegi. Siedzimy pod jabłonką, a muzyka płynie z magnetofonu z migającymi diodami. Mamy naście lat i jeszcze absolutnie wszystko jest możliwe.

Dyskografię Scorpionsów zacząłem zgłębiać i kompletować dopiero na przełomie ogólniaka i studiów. Dla mnie najlepsze rzeczy nagrali właśnie do 1990 roku. Do czasów, gdy rodził się nowy porządek świata, ja zaczynałem swoją metalową przygodę, a Starszy Kolega nosił do szkoły magnetofon z diodami.

60. rocznicę powstania zespołu uczczono płytą "From The First Sting". Na tym przekrojowym, pięknie wydanym albumie jest m.in. "€žStill Loving You" z Vanessą Mae oraz... "Wind of Change"€ z Orkiestrą Filharmonii w Berlinie.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:09.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.