![]() |
PL - regio
Białoruś - kolej Rosja/Kazachstan - kolej (Wołgograd -Beyneu) Kazachstan/Turkmenistan - kolej (Aktau - Garabogaz TiR) Garabogaz/Turkmenbasy - pierwszy raz rower Turkmenistan - kolej (do Serhetabat) Turkmenistan/AFG (Herat)/Iran - rower+stop Iran - busy VIP, stop (jazda rowerem tylko po miejskich perłach Iranu) ZEA - stop KSA - busy, stop (Rijad - rządowa, darmowa wycieczka plus fanty od szejka) Kuwejt - stop/TiR Irak/Iran - stop (Kalar/Sulaymaniyah/Sananday 70% trasy rowerem) Iran/Azerbejdżan - bus/stop Azerbejdżan/Gruzja - kolej Baku/Tbilisi Gruzja - kolej (do Batumi) Gruzja/Turcja (do Kemalpasa - rower) Turcja - bus/TiR (aż do Grecji, do Salonik) Grecja/Bułgaria/Macedonia - TiR z przesiadkami do Sztip Dalej już powtórka sprzed 13 lat, kiedy rowerem wracałem z Albanii do PL, czyli granice rower (całe Węgry rowerem, bo akurat bardzo korzystnie wiało), dalej koleją. Na życie/jedzenie wydałem 130$, co do centa plus 20 jajek na twardo z domu plus karnet regio (na którym dojechałem do Terespola). Niestety zmarnował się jeden dzień, bo wjechałem do PL dwa dni za późno, choć bardzo się spieszyłem. |
EL zmartwychwstał akurat w okolicy Wielkanocy. Przypadek? Nie sądzę. Teraz to ja mam bliżej niż Ci się wydaje.
|
Dziękuję za odpowiedż.
Całkiem niedaleko miejscówki ze zdjęcia było przetaczane:). Ok 200km. (Baku) |
Podwórze
Prologos.
"Ten mój ostatni film 'Miś', w moim założeniu i Staszka Tyma był opowieścią o prawdzie i kłamstwie. To jest nie tyle opowieść o tym, jak jakiś działacz próbuje dostać paszport, tylko to jest opowieść o człowieku, który nie mówi słowa prawdy. Zresztą nie mówi tak samo prawdy ani razu jego partnerka, nie mówią jego koledzy i tak dalej, ale mistrzem kłamstwa jest on i dlatego wygrywa. Prawdę mówią tylko prostacy, którzy tam są przez nich wszystkich manipulowani i sterowani. I wydaje mi się, że po prostu śmiech służy mi jako łatwiejszy sposób dotarcia do ludzi. Ponieważ te moje filmy ogląda bardzo dużo widzów, no to myślę tak - na straty nikogo nie narażam, one przynosza zysk, czyli przedsiębiorstwo powinno byc ze mnie zadowolone. Ja mówię to, co myślę i wydaje mi się, że ludziom wskazuję na pewne niebezpieczeństwa, ostrzegam ich przed czymś, a że się przy tym bawią, to już trudno, to jest ten koszt który musimy zapłacić" - mówił na antenie Polskiego Radia reżyser Stanisław Bareja. 4 maja 1981 roku miała miejsce premiera filmu "Miś". |
Z pamiętnika znalezionego w koszu
Cytat:
Jeżeli chcesz dużo zobaczyć w stosunkowo krótkim czasie, to rower jest najbardziej budżetowym wynalazkiem. Z perspektywy roku, dzisiaj zabrałbym ze sobą taniego gagatka na 26 calowych kołach. Jest łatwiejszy w transporcie i jeżeli nie masz ambicji tłuc się niemiłosiernie rowerem w temperaturach nieznośnych, to po co się tłuc...? W ogóle, rower skojarzony z autem, to też fajny kompromis, zwłaszcza tam, gdzie autem jest trudno wjechać, z rożnych względów i jeszcze trudniej zaparkować. Tak więc my ze Strażnikiem Domowym np., w taki sposób sobie podróżujemy czy to po globusie PL czy jakimś innym. Strażnik jeździ na stalowym, 35-cio letnim Perszingu (razem sensownie ważą łącznie 70kg) a ja dosiadam coś z lat 90-tych. Trip bliskowschodni powtórzę, bo mi się podobało ale z małymi wariacjami. Ukraina już swoje przeżyła więc sądzę..., że dobrym rozwiązaniem był by dla mnie... Nomen omen, celem urozmaicenia razgawora, który zaraz potoczy się zakładanym rytmem (Podwórze), popiszę mini relację z przygotowań do blisko azjatyckiej wycieczki. Nie wiem czy każden, ale zasadniczo każden aspirujący do miana podróżnik, powinien jakiś obraz wycieczki mieć. Mój obraz wycieczki był taki, że tam będzie albo fch... gorąco, albo zimno i gorąco. Może nie od razu amplitudy mongolskie ale te 40 st. w ciągu doby - możliwe jak najbardziej. bardziej mi zatem odpowiadał drugi obrazek. W sensie będzie zimno (chwilami nawet bardzo) i będzie gorąco (chwilami nawet bardzo). Klimat jaki mamy ów każden widzi. Globus płonie ale... mrozem też zaciąga jeszcze. Przedstawiona wersja (ostateczna) w planach nie miała takiego finału. Te zmieniły okoliczności. Otóż wygrałem (po raz kolejny) zakład i nagrodą okazał się bilet na radzieckie pekape, z Moskwy do Duszanbe. O tym będzie jednakowoż później. Zanim będzie, to miało być przez Armenię "tam". A w Armenii w lutym zimno jak... potrafi być. Dlatemu mimo morsowania czekałem na jakieś dobre (zimne) warunki, by sprawdzić niektóre (nowe rozwiązania)i takie (warunki) nadarzyły się z początkiem stycznia 2024! Przyteściłem się trochę zimowo, wykorzystując ładną pogodę. Konkretnie testowałem tanią chińszczyznę (śpiwór i namiot). Test maksymalnie na lekko i przy założonym, minimum komfortu. Z tym minimum trochę przesadziłem, bo ledwie zmrużyłem oczęta. W każdym razie miałem się przebić przez świeży opad śniegu (znaną mi dobrze trasą) sprawdzając przy tym zdolność aktualnego ogumienia Karbonary (wyjdzie dalej co to) do brnięcia w rzeczonym. Wszystko po ciemnicy (takie było też założenie), znaczy w świetle kitajskiej czołówki, którą można by wbijać gwoździe. Kolejne dobre ćwiczenie, w sensie karku. Dobre wprowadzenie do przeciążeń rzeczonego, na ostrych, kaszubskich zakrętach. Jednym zdaniem; dobra zaliczka przed rozpoczęciem przygody z miniF1. Od kilku m-cy rozglądałem się za jakąś tanią kurtką z bajerami typu: - że na wszystko. Oczywiście używaną. Cierpliwość się opłaciła, bo nie dość, że upolowałem ją gratis, to do tego we własnej szafie. Kurtka jest w stylu retro. Z nalotem blisko 30 lat - wróciła do łask. https://i.ibb.co/1ttYpJ7g/64178d5661...fcd1ac4c89.jpg O take kurtke się rozchodziło. Namiot przykuł moja uwagę wymiarami. Najogólniej rzecz ujmując jest duży, przy tym stosunkowo lekki. Waży 2655gr. https://i.ibb.co/wFsd0wbt/4cdd0b3682...c66e3a9832.jpg Po zakupie, w tajemnicy przed Strażnikiem Domowym został "rozbity" w salonie. A tak się prezentuje na... https://i.ibb.co/ccvCfbyq/31f3d1d404...a6932ff1ac.jpg ...podwórzu. Tym tytułowym i będzie o nim trochę. W porównaniu do mego, obecnego "ultralajta", to jak Haga Sofia do cmentarnej kaplicy. Zależało mi, by go w terenie rozbić w mrozie w klasycznym reżymie. Znaczy bez cudacznych fajerwerków i gadżetów, w sensie ultraciepłego klimatu kosmicznych goretexów itp. Czyli: lekkie merino w dwóch warstwach, kurtka na klatę. Majty zwykłe i dżinsy na kończyny. Strój taki robi doskonale gdy jesteś rozgrzany. Dlatego trasę do ogródka pokonałem tak, by się delikatnie spocić. Delikatnie! Za kordłę robił chińczyk. 600gr gęsiego puchu 90/10 w wersji grande. Jest jeszcze wersja small. Grande powyżej 180cm, small do 180. Gdybym miał ocenić termikę grande... Hm... Oceniam na... prześcieradło+. Nie tylko w zadanych warunkach, czyli temperatury -4st. Ale... zaposiadywuję obie wersje i zamierzałem powtórzyć test z nimi na cebulę. Tym razem już ciut dalej od Przystanku Oliwa. Tego dnia miałem podjąć decyzję czy będzie to migracja na wschód czy na zachód. W sumie tej nocy od zamarznięcia uratował mnie mój nieokiełznany hart ducha i... kapcie. Takie filcowe botki. Wiecie..., noszą je seniorzy, opalający chatkę drewnem lub węglem. Znaczy kumulują ciepło w piecu dwa razy dziennie. Rano i wieczorem. Dlatego seniorzy z takim doświadczeniem trzymają formę. Po opał trza się postarać, narąbać, przynieść, rozpalić, wynieść popiół... Za dnia dogrzać stopy w filcach... Otóż kupiłem takie i tej nocy użyłem. Bardzo dobry i niedrogi patent. Ubogacę je jeszcze o filcowe wkładki extra. W rzeczonym zestawie dotrwałem do 6:53. Poczem zwijałem fanty na czas. Coś w stylu młodzieży radzieckiej składającej, rozłożonego wcześniej na drobne kałacha. Tu po raz kolejny nieskromnie dodam, że onegdaj czynność rzeczoną wykonywałem w iście ekspresowym tempie, bijąc rekord jednostki wojskowej, do której mnie akurat wyrzucono z poprzedniej. W podsumowaniu ostatecznym dodam, że test mój nie mógł być zaliczony (z czystym sumieniem), bo ponieważ wieczorem nie było ogniska i poboru obowiązkowych (dla zaliczenia) witamin a rano (obowiązkowo parzonej nad ogniem) kawy ze śmietaną z kartonika 500ml. Zamierzałem się poprawić wycieczką sobotnio/niedzielną. https://i.ibb.co/cSVHMh5j/1c8ab2e8d7...fd5c2933a7.jpg Tymczasem tak sobie mrużyłem oczęta przez noc całą. O ile w pierwszym noclegu bardziej mrużyłem oczęta, to komfort stóp zapewnił mi mój osobisty wynalazek (w kontekście zastosowania): https://i.ibb.co/xqDVNP5d/IMG-20240105-223631.jpg O to on na testach. Ostatni biwak tylko potwierdził wybór i potencjalne zastosowanie. Byłem bardziej, niż zadowolony, ów dostarczył mi mnóstwo wrażeń. Do tego stopnia, że z wrażenia nic nie... zjadłem. A byłem do spożywania konkretnie przygotowany. 6 jaj na lekko twardo plus żółty ser. Co do napojów zamierzałem zrobić mały wyjątek. Zakupić po drodze czteropak i wypić zdrowie Cichego z okazji jego urodzin. O nim zawsze pamiętam, bo urodził się tuż przede mną i do tego w Trzech a dla lidera polskiej przedsiębiorczości w sześciu Króli. Powinniśmy razem świętować w Portugalii, gdzie dość licznie wybrała się moja ekipa ale tym razem ferie zimowe Strażnika Domowego nie były po drodze, więc mi została Wieprza. Nie bez kozery wspominam przedsiębiorczego autora nowego znaczenia tego święta, ponieważ jak bym miał jakoś szczególnie nazwać mój zimowy wypad, nazwał bym go kartonowym. Kartonowym, jak te państwo, w którym przyszło mi utrzymywać, poza sobą. Jakąś formą cudu jest fakt, że dajemy radę w tym otoczeniu przetrwać zachowując pogodę ducha, która jednak ze mnie - jak widać, powoli uchodzi. Ale do celu... |
Z Pamiętnika znalezionego w koszu
Jadę i czytam Cegielskiego. To gruba książka. Owszem, można siedzieć nosem w smartfonie, jak wszyscy wokoło. Skąd akurat ta pozycja? Ano to jedna z nielicznych pozycji (dotyczących Grąbczewskiego), których poza tymi, co tkwią w archiwach za granicą, nie przeczytałem. Na tej swego czasu utknąłem, bo zasadniczo ona nic nie wnosi do tematu, który mnie bardzo żywo interesował. Utknąłem gdzieś w 1/3 i... książkę posiałem. Tak, że ten dla kronikarskiego obowiązku kupiłem raz jeszcze i... ponownie utknąłem.
Nie wiem, czy doczytam. https://i.ibb.co/HLjLhBXV/56a7b9d5ee...c053b96ced.jpg Do Słupska ładuję telefon na maksa i kitajską, tanią czołówkę, tą którą można spokojnie wbijać gwoździe i trenując kark. Ta, to już na bank przeczy estetom backpackingu. przeczy, jak sposób pakowania roweru. Może Graphia rozpozna model? To karbonowy giant cadex HCM 3 z 1993r. rama 23 (taka lezy mi najlepiej ze względu na długie kończyny). Niemal w pełnym oryginale. Kupiłem go od pierwszego właściciela. Przeleżał/powisiał w garażu kupę lat. Nieoryginalny jest widelec, miał być "lepszy", bardziej miękki od oryginału, tyle potrafił powiedzieć właściciel, z którym umówiłem się na odbiór roweru na dworcu pkp w... Szczecinie. Podjechał porsze kajenem, zapłaciłem 600zł, przybiliśmy sobie piątkę i pan odjechał. Uprzedził mnie jeszcze przed zakupem, że w przednim kole jest flak (pewnie przebite) i że rower na pewno jest już po... gwarancji. Napompowałem gumę i... trzyma do dziś. Dzisiaj to jeden z moich ulubionych rowerów. Jeden z faworytów na powtórkę ekspedycji. Na pełnym XT, bez regulacji wszystko chodzi płynnie, jak przy kupnie nowego roweru, wcześniej pod ciebie przeserwisowanego. Wysiadam w Korzybiu parę minut po 20-tej. Wszystko więc zgodnie z planem. Tu mam zrobić zaopatrzenie w urodzinowy napój. Niespodzianka... Mamy przecież Trzech Króli. Dopytuję napotkaną młodzież. Ta odsyła mnie do marketu przy dworcu. Znam ten market ale tego dnia zamknięty o 17-tej. Hm... Browar nie jest warunkiem a`priori. Mogę zagrzać mały zapas herbaty, z sokiem malinowym, imbirem, kurkumą i pieprzem. Alko nie spożywam już od ponad m-ca, bo jestem w programie przygotowawczym, którego celem - usprawnienie mojego jestestwa do poziomu sprzed 28 lat dokładnie. To ciut więcej wymagań niźli jakie postawiłem sobie z końcem 2017-tego, przygotowując się do wyprawy Szlakiem Grąbczewskiego. Wymaga to ode mnie konsekwencji/dyscypliny. Przede mną trochę zmagań ale... nie o tym. Nie będzie browaru, to nie będzie ale... może być w Żabce w Kępicach:) Do obozowiska mam 5km. To, co mnie zaskakuje na dzień dobry, to pogoda do testu. Na całej trasie termometr "pociągowy" (do Słupska) wskazywał na zewnątrz temp. w okolicach zera (w Gdańsku bodaj -4). W Korzybiu było już lepiej. Drugie zaskoczenie, to mała pokrywa śnieżna. Jakiś centymetr, może dwa w porywach. Jadąc gruntową, leśną droga na miejsce czuć, że mróz dopiero co zawitał w okolice. Kałuże były już ścięte ale powierzchownie. Sporo tu lało ostatnio i trzeba trochę uważać na liczne, zamarznięte dołki. Załamują się one pod rowerem i można fiknąć orła przez beret. Staram się je omijać, jadąc dość żwawym tempem. Pierwsze - muszę trafić w miejsce. Mam swój znak rozpoznawczy. https://i.ibb.co/tPcJbHMq/IMG-20240106-203619.jpg Tuż zanim (jadąc od Korzybia) muszę trafić w przesiekę. Nie trafiam. Zima mimo wszystko zmienia "krajobraz" i sama natura leśna również. https://i.ibb.co/Q7QW51M2/IMG-20240106-204153.jpg Muszę się kawałek przebijać przez chaszcze. Jakoś zupełnie nie przeszkadza to karimacie i namiotowi na kierownicy. Piszę to z małym sarkazmem, bo bakpackingowi ortodoksi takiej estetyki nie akceptują. Kontroluję jeszcze wskazanie lokalizacji mej na mapy.cz i mam z jakie 300m do celu. W końcu przepycham się na "moją łąkę" i dość sprawnie się rozbijam. https://i.ibb.co/bZFkZRR/IMG-20240106-212126.jpg 21:26 opuszczam majdan i na lekko z pustym plecaczkiem grzeję do Kępic. W Kępicach jest Żabka. Nie wiem, do której otwarta. jak będzie otwarta, to będzie piwo. Jak nie, to 10km przejażdżki będzie estetycznym doznaniem, bo klimat jest super. Temperatura powoli spada ale nie czuję żadnego dyskomfortu. https://i.ibb.co/v4B0vk9c/IMG-20240106-215140.jpg Mam farta. Na 9 minut przed zamknięciem sklepu, w plecaku mam już czteropak kasztelana i...czekoladę. jak świętować urodziny kumpla, to na bogato. Jednakowoż zapominam z tej radości o najważniejszym niejako... ale wyjdzie w praniu. O 22:17 wysyłam ekipie foto... https://i.ibb.co/Q317L0JH/IMG-20240106-221728.jpg ...i żartobliwe hasło: rozpoczynam walkę o ogień... Cdn. |
Z Pamiętnika znalezionego w koszu
Jeszcze przed wyjazdem nastrugałem sobie trochę szczapek a`la wióry, by sprawniej rozpalić ognisko. Proforma wziąłem ponad połowę rolki papieru toaletowego w razie W. Strażnikowi zwinąłem ponoć pełną zapalniczkę a po drodze miałem kupić zapałki. I o tych zapałkach przy okazji zakupów w Żabce, zapomniałem.
Zadanie stawiam sobie proste: najpierw rozpalić ogień, potem świętować niepasteryzowanym kasztelanem. Przygotowałem wstępnie palenisko do walki, mając spore zaplecze połamanych, konkretnych konarów sosny. Znawcy surwiwalu wiedzą (i ja też), że sosna w hierarchii jest na końcu rozpalania czegokolwiek w takich warunkach ale kiedy wokoło monokultura sosny, to nie masz wyboru. Byłem pewien, że po kwadransie będę już ochoczo nucił: płonie ognisko w lesie itd. No więc z całego, poprzedzającego zdania złożonego wycinam: Byłem... i zostawiam kropki. Po godzinie nieustającej walki (o ogień), cały czas nie otwieram piwa. Godzina wystarczyła, by: - zużyć papier toaletowy do sumy krytycznej, - w wyniku mrozu rozprężyć, w konsekwencji zużyć cały gaz w zapalniczce. Z nierozpalonym ogniskiem zostałem jak Himilsbach z angielskim. Na szczęście miałem browar ale jak tu tak sączyć po ciemaku, kiedy o stan aku czołówki też trzeba zadbać. W sensie trochę oszczędzać na gorsze czasy. Tym niemniej otworzyłem pierwsze, bez jakiegoś szczególnego entuzjazmu. Przy okazji zdałem sobie sprawę, że lekko zamokły mi rękawiczki od ciągłego klęczenia na nich przy rozpalaniu ogniska. Oczywista mogłem spróbować poszukać jakiegoś korzenia sosnowego, by dostać się do bardziej suchego materiału lub nasączonego żywicą ale to nie Sylwester, kiedy północ, to środek zabawy. No więc co...? Kończę bez entuzjazmu browara, otwierając kolejnego, na które entuzjazmu do spożycia już nie mam. Otwarte piwo z pozostałymi dwoma zabieram w bezpośrednią okolicę namiotu, by finalnie je schować do tegoż, celem uniknięcia ich zamarznięcia. I tu nachodzi mnie z nagła refleksja... A jak ja jutro rano zagotuję sobie kawę...? To jest równie ekscytująca dla mnie czynność (obowiązkowa wręcz) jak wieczorne, spożywanie przy strzelającym ognisku złocistego napoju. Kurwa mać... wyrywa mnie się z ust i niesie po okolicy miast echa płonącego ogniska w szumiących kniejach. A może jeszcze jedna próba rozpalenia? Ogrzewam zapalniczkę w dłoniach, kiedy widzę nahle małe poruszenie na polanie. Co to jest...? Z ciemnej, poruszającej się powoli w moim kierunku "masy" na czoło wybija się kosmata, zwierzęca postać... Oczom nie nie wierzę... Cztery..., nie... pięć bobrów! W świetle czołówki przystanęły, tylko ten bardziej śmiały zbliżył się nieco bardziej i mruknął: - El... taka prośba... daj już sobie na dzisiaj spokój. Niech już tylko szumią knieje a ty idź spać. Ok...? Ok... Nie wypada gospodarzowi afront robić, kiedy kulturalnie i logicznie prosi. Wracam do namiotu i szykuję się do spania. Zdejmuję buty, zakładam kapcie, browary wstawiam do namiotu. Śpiwory mam dwa. Mniejszy wsunięty w większy, trochę gimnastyki, by na wstępie ich wnętrza nie wychłodzić. Wiercę się nieporadnie, bo idę spać w całym opakowaniu, łącznie z kurtką. Wspominałem o tym wcześniej, że nie umiem spać w mumii. Zasadniczo to cieszę się, kiedy plecy jeszcze lądują na śpiworze a wyżej to już bardziej kołdra. W trakcie drugiej nocy wstępnych testów wypraktykowałem takie ułożenie kitajców względem siebie, że praktycznie jestem cały w nich schowany poza głową. I to jest kolejny plus. Tymczasem... Już ładnie wymoszczony w pierzu, czuję na lewym przedramieniu i w okolicy lewego pośladka chłód. Próbuję się poprawić, chwytam za większy śpiwór i... znowu nie wierzę... tym razem czuciu mojemu... Śpiwór mokry! Podrywam się i trafiam ręką na leżącą puszkę, z której sączy się resztka płynu... Kurwa mać (po raz drugi)! Ty debilu... Nie do bobra, tylko do siebie mówię... Ale już tak z humorem, bo nie ma co płakać nad rozlanym piwem. Jak to dobrze, że wziąłem ze sobą ręcznik spodziewając się kąpieli w Wieprzy. Wyciągam go spod głowy i staram się szybko zebrać, co się da. Piwo rozlało się na karimatę i pomiędzy śpiwory. Prawie pół litra cieczy. Mniejszy śpiwór od środka suchy. Problem tyczy się na szczęście tylko 1/3 obu, od strony głowy i bardziej większego. Jakoś udaje mi się to wszystko "opanować". W sumie jestem doskonale przygotowany do tego biwaku. Pod dżinsami cienkie kalesonki z merino, na stopach filcowe botki. Od pasa w dół ciepło. Naprawdę komfortowo. Góra też nie najgorzej w sumie. Ciepło w stopy i głowę, gwarantuje mi wyjściowy komfort. Wilgotne rękawice wkładam za pazuchę z nadzieją, że przez noc podeschną. Biorę ostatni łyk z upadłej puszki, bo szkoda. Wystawiam pustą na zewnątrz. Niestety w nocy muszę się raz wygramolić do sikania (nie zadbałem o odpowiedni do tego pet), drugi raz nad ranem. Poza tym nie było źle, skoro... https://i.ibb.co/LDxVKbm6/IMG-20240107-102400.jpg ...obudziłem się ze spuchniętymi oczami o...10:20. Taka sytuacja;) Spuchnięte oczy, to u mnie oznaka wyspania. |
Z Pamiętnika znalezionego w koszu
Nie chiołech...
Wyjątkowo ubezpieczyłem się bielizną merino na dolne członki, by lepiej znosić w mrozie jazdę na rowerze a przedpołudnie nad Wieprzą przywitało mnie bardzo rześko. Mrozek był niezły, bo w drodze do Żabki ręce mi w wilgotnych rękawiczkach zamarzły. Wpadam więc do sklepu i kupuję dwie zapalniczki, znowu zapominając o zapałkach. - Czy ma pani jakiś wolny karton? Niestety... - Szkoda. A do czego panu? - Na rozpałkę. Aaaa... To pójdzie pan za sklep i sobie do woli wybierze. https://i.ibb.co/HpdtN9tt/IMG-20240107-110536.jpg Kartonowy raj! Do tego elegancko spakowany. Chwytam jeden worek i od razu w człowieka duch nadziei wstąpił! Pal sześć, że w lesie... https://i.ibb.co/ZpKpnNHx/IMG-20240107-112423.jpg ...zaliczyłem spektakularną glebę. https://i.ibb.co/Q7n2wWFG/IMG-20240107-113250.jpg Za dnia nie mam żadnych problemów ze znalezieniem przesieki. Raz, że drogowskaz... ...dwa... https://i.ibb.co/Xr9rxPL6/IMG-20240107-113308.jpg ...wyraźne ślady opon. Patrząc za dnia na powyższy obrazek, trudno nieobeznanemu było ten ten zarośnięty "wjazd" odnaleźć i w sumie o to chodzi. No to co...? Walka o ogień...? Ja pier...papier... Po dwóch godzinach na kolanach, mając dostęp do paliwa za cholerę nie jestem wstanie rozpalić ogniska... W końcu rzucam kolejne: kurwa mać, w eter i podejmuje jedyną słuszną decyzję. Zagrzać wodę razem z kawą tylko na kartonowym paliwie, nie bawiąc się w rozpalanie dalej. Zawilgotniała i zmrożona sosna, to najgorszy materiał. Mogłem nałamać trochę liściastych ale szkoda mi było niszczyć pojedyncze, dęby rosnące tu i ówdzie czy leszczynę. Mogłem pomaszerować do namiastki bobrowej tamy ale... https://i.ibb.co/PsKjsgPW/IMG-20240107-133633.jpg ...kiedy już w końcu usta zatopiłem w kawie zalanej śmietaną, pojawili się znani już nam gospodarze. Przycupnęli nieopodal i rechotają jak żaby... - El... taki z ciebie surwiwalowiec, jak z łosia dupy kaloryfer. I dalej tarzają się ze śmiechu... - Tak...? To zdejmij futro i wskakuj do Wieprzy - jeden z drugim, mądrale! Śmiech ucichł, jak płetwą bobra odjął. Myślę sobie... Żadnych sukcesów na tym wyjeździe... Same porażki... Kąpiel już dawno wybiłem sobie z czajnika ale... PKP mam o 15:33... Jeżeli nie ma jeszcze 14-tej, to pokażę bobrom, gdzie łosie zimują. Na cyferblacie mego 70-cio letniego szwajcara 13:50... - Patrzajcie bobry! Żeby to się tylko raz żyło?! Idę po ręcznik najpierw... https://i.ibb.co/v6H6cGkN/IMG-20240107-134502.jpg ...i stawiam go przy "ognisku" bo zesztywniał deczko z uwięzionym browarem. Śpiwory już wcześniej wystawiłem na światło dzienne, celem sublimacji kasztelana. 5 minut później schodzę urwiskiem do rzeki i kilkukrotnie zanurzam się po szyję. Bobrom paszcze poopadały. Wychodzę na brzeg... https://i.ibb.co/C5Tz2yJH/IMG-20240107-135721.jpg ...wycieram się zesztywniałym ręcznikiem. Pewnie bardziej skuteczny byłby karton ale już spalony do zera. https://i.ibb.co/bMyhbhpK/IMG-20240107-140517.jpg Pierwsze, co zrobiłem, to wskoczyłem w filcowe botki. Potem się ubrałem. Podszedł do mnie najstarszy bóbr. - Elwoodzie... Polana jest twoja. Będziesz tu zawsze mile widzianym gościem. Odczuwam satysfakcję. Zmiana nastroju na mocno pozytywny. Produkcja endorfin, dopamina... Musze się jednak zbierać, by zdążyć na pociąg. Program wycieczki uważam za wypełniony. Najeździłem się, co prawda koncertowo ale co tam... Zanim zwinę nieestetycznie namiot... https://i.ibb.co/Z1VntBB7/IMG-20240107-135133.jpg ...wytrzepuję zamarznięte resztki kasztelana. Jeszcze dwa ujęcia... https://i.ibb.co/zTPj5MxT/IMG-20240107-140555.jpg https://i.ibb.co/cSnnH0v6/IMG-20240107-140643.jpg Zmiana "obuwia"... https://i.ibb.co/fGzMmkF8/IMG-20240107-140807.jpg ...i... Szybkie foto dla Jurka... https://i.ibb.co/wTFM5bb/IMG-20240107-145200.jpg ...by rozwiać wątpliwości, czy ciągnie od gruntu. Jak widać nie ciągnie. Na zewnątrz jest "teraz" około -7/-8st. Pod tyłkiem temp. dodatnia. Lukam ostatni raz na szwajcara i dostaję przyspieszenia. Mam równo 30 minut do pociągu. 5km przed sobą, z czego 300m pchania przez las, następnie 2km do asfaltu i 2,2km do dworca na skróty przez tory i 37m przewyższenia (co teraz sobie dokładnie sprawdziłem). Szybciej byłoby w odwrotnym kierunku. Do tego jestem extra obciążony: - workiem foliowym po kartonach + dwie puste puszki, - dwie pełne puszki piwa, - czekolada, - dwie niepełne zapalniczki. Na delikatny minus spalony tłuszcz z jestestwa ale ten ubytek równoważy uwięziona wilgoć w ręczniku, który skostniał na amen. Normalnie byłby to już koniec wycieczki ale... ...była walka o ogień...? Była ale z buta zaliczyć jeszcze blisko 10km, to ja nie planowałem... Zatem... |
Z pamiętnika znalezionego w koszu
Zatem...
...zapomniałem o pomarańczy, którą wziąłem a również nie zjadłem. Przed Kępicami jest długi podjazd (długi w sensie do trasy). Cisnę i nie martwię się, że mogę się spocić jak szczur, bo w pociągu, nawet nieogrzewanym to już pikuś. Lukam na zegarek na kulminacji i mam jeszcze 7 minut. No kozak jestem! Teraz już z górki. Finalnie jeszcze podjazd pod sam dworzec ale wiem, że będę dymał przez tory, bo zaoszczędzę w ten sposób 500m. Jeszcze tylko ten kundel tylko, co mnie dwa razy atakował, zawzięcie próbując złapać mnie przynajmniej za buta. Za drugim razem tym butem oberwał, więc... go nie ma. Wpadam na tory, ludzie na peronie więc jest ok. 15:31. Kurde... Świetny czas! Lukam jeszcze przezornie na odjazdy. No i... tradycyjnie pomyliłem czas... Ale... wyjątkowo tym razem na plus! Znaczy odjazd do Słupska o 15:42. Uśmiecham się do siebie sam. Oby tak zawsze od teraz:) Pół godziny później. https://i.ibb.co/Kp4KQVvz/IMG-20240107-160142.jpg Dla inwalidów... Czyli dla mnie poniekąd. Jestem już na dworcu sam. Wszyscy udali się do kebabu, to ta oświetlona wystawa w tle na zdjęciu. Ja jestem twardy. https://i.ibb.co/b5V4J66M/IMG-20240107-153722.jpg Jestem przyjezdny ale nie wymiękam. Półtorej godziny później... https://i.ibb.co/21VqkQkm/IMG-20240107-165920.jpg Dla podwójnych inwalidów... Bo mnie przecież jest dwóch. https://i.ibb.co/fzPL9Xxg/IMG-20240107-163836.jpg Od godziny jestem "w drodze", wydeptując wydeptując w szybkim tempie swój szlaczek. Przy okazji wpadam na trop. Dwie godziny później ostatni raz... https://i.ibb.co/N2j98ZFZ/IMG-20240107-172224.jpg ...zawracam. Wyliczyłem, że przedreptałem w ten sposób około 10km, w temperaturze -10. https://i.ibb.co/pBQsXsP5/IMG-20240107-173439.jpg Do Słupska jadę i... ...zdaję sobie dopiero teraz sprawę, jak jestem uwędzony. Na szczęście nikomu to nie przeszkadza. Ba... nawet zainteresowanie mój nieestetyczny rower wzbudza. Pewnikiem jednak u ludzi, którzy w dupie mają estetykę. Zwłaszcza ci starsi się uśmiechają i jakoś tak trwamy wspólnie w tym pozytywnym grymasie. W Słupsku nawet długo nie czekam. Przysługuje mi "prawo IC", więc korzystam. Na rzeczony IC do Olsztyna (opóźniony tylko 10 minut) czekam niecałe pół godziny co wydaje się pierdnięciem muchy w huraganie czasu, którzy ludzie spędzają w mrozach na dworcach z powodu akceptacji kartonowego państwa. "Mój" IC na szczęście prowadzi wagon rowerowy, bo inaczej musiałbym czekać na kolejny albo się nie doczekać. https://i.ibb.co/v4dxT81M/IMG-20240107-192439.jpg https://i.ibb.co/vvqFGbF2/IMG-20240107-195528.jpg Kwadrans później zrzucam z siebie skorupki cebuli, zostawiam dwie na torsie. Lukam na wskaźnik temperatury w korytarzu. Pokazuje 13,5 st. Idę włączyć kocioł (robimy to manualnie, mimo programatora i takich tam) ale z salonu odzywa się Strażnik Domowy: - Wyłącz... jest ciepło. Zegar bije na 20.30... https://i.ibb.co/DDzjGNhM/IMG-20240107-220739.jpg Nie paczajcie na datę i godzinę. Programator jest zresetowany. Ręcznie odpalamy kocioł. Kocioł piszę dla Bikera, który go montował. Normalnie piec odpalamy:) I to tyle akurat z tych zimowych przygotowań. Przy okazji kulminacji lub solo objeżdżam również większe cieki wodne, na razie na północy globusa PL, typu Brda Słupia, Wieprza, Łeba, Reda czy Łyna, Narew z dopływami itp. Ogólna zasada - jak najbliżej nurtu, najlepiej ścieżkami dla zwierząt. Jazdy jest na wiele lat. Sporo już za mną, ogrom przede mną. Wszystkie "w moim, specyficznym stylu", jednym słowem kawał, nikomu niepotrzebnej roboty. Tymczasem powoli zmierzam ku tematowi głównemu i jemu będę coraz więcej czasu poświęcał, bo czas mnie goni. |
Podwórze moje osobiste
"Kocioł piszę dla Bikera, co go montował".
Łączy mnie z Bikerem, jak on to mówi - szorstka przyjaźń. Z Fazikiem mniej szorstka ale jednak. Ja jestem prosty chłopak. Lubię salceson np. a Fazik mi tego salcesonu broni. W sensie salceson jest a on broni salcesonu, dopiero potem mnie. Jak go (Fazika) przechytrzę, to wyjem cały (salceson) ale potem karczemna awantura. Wypiję Fazikowi całe piwo... Nic. Nie zauważy, doniesie w uniesieniu ale salceson?! To ja nauczyłem Fazika jeść salceson. To są fakty a on mnie prądem...Prądem, jak mu wyjadam salceson. W związku bez związku miałem być w "Białej" we wrześniu. Wiozłem na plecach przez Kotlinę Kłodzką tę masakryczna powódź. Wracałem z Czech ze szkolenia i była taka opcja. Niestety... Przyszedł od Mario sms - a salceson masz? Do tego fotka "uśmiechniętego" Fazika... Ja to zawzięty jestem. Pozdrawiam tym samym byłego komunistę Jędrusa (tego od koszulek) i Siwego. Obaj/oboje chcieli onegdaj mojego usunięcia z FAT. Tylko dlatego, że po prostu nie znali mnie osobiście. Po poznaniu, Jędrus porzucił komunizm... Zasadniczo porzucił wszystko, łącznie z robieniem koszulek a Siwy... Posiwiał jeszcze bardziej. Gdyby mnie poznali wcześniej, mógłbym już nie żyć. Marek bez buta... Ten 007 (z Podlasia też)... Pojechaliśmy we dwójkę na Białoruś. Ale zanim, Marek przyjechał na swojej upadłej arfyce do mnie. Nigdy nie zapomnimy tej daty. W ten weekend Kwiatkowski został mistrzem świata i właścicielem tęczowej koszulki. Zanim to się wszystko stało Strażnik Domowy pierwszy raz w życiu zrobiła pieczoną karkówkę, nie żałując świńskiego materiału. Marek zostawił tylko kilka kostek. Byłby zwykłym prostakiem ale... przyjechał na afryce z Białego z kwiatem i czekoladą. Dla Strażnika oczywiście i jest do dzisiaj jednym z tych, który swoją kulturą pozyskał serce Strażnika, a to jak wygrać na loterii. Dżony... Cwaniak już wiedział, jak się zachować. Przyjechał ze świeżo zerwanym słonecznikiem (z jakiegoś ogrodu po drodze) i jeszcze przywiózł... stolik kawowy. Ten się ustawił już u Strażnika na amen. Mogą z Markiem bez buta przyjechać do nas, opić się alkoholem (którego Strażnik Domowy nie znosi, w sensie spożywania przez otoczenie) a i tak winnym zostanę ja. Redrobo... Nauczyłem tego młodego chłopaka wszystkiego. Wszystkiego, czego nie umiał do tej pory. Czyli np. mnie słuchać. To jest trudne, to jest prawdziwa sztuka. Kiedyś złapałem go na sztuce słuchania... Zasnął na stojąco. Mistrz. To on mnie wyprawił na ostatnią wycieczkę. Pierwotnie miałem jechać Redzisławem czyli rowerem, do zakupu którego namówił mnie Redzik... Nawet umówiliśmy się na serwis przedwyjazdowy. W sensie przeglądu/wymiany oleju w przednim zawieszeniu Redzisława o nazwie Rok Szok Coś Tam. Niestety, zajechałem do Redzika Ukrainą. - Gamoniu (pieszczotliwie do mnie, by mnie nie wk...), gdzie masz amora? Ukrainą jadę. - Ale amor mogłeś wziąć. Wziąłem rozrusznik do Golfa. Bo jak wiadomo (lub nie) Kraszanek, brat Redzika dłubie w tych sprzętach znakomicie. Obejrzał rozrusznik i stwierdził: - Fajny, oryginalny. Widać niedotykany. I... mi oddał. Dlatego rok później byłem bardziej cwany i alternator od Golfa mu wysłałem. Kraszanka poznałem na jednej z naszych, wspólnych wypraw rowerowych. On akurat przyjechał motocyklielem, bo wiedział, że wycieczki rowerowe ze mną, to wyższy level. To są ZAWSZE wyprawy. Najwięcej liter poświęciłem Redzikowi ale to tylko dlatego, że jemu przekazujemy z Fazikiem - kierownictwo nad Biurem Turystyki Nieodpowiedzialnej. Młody jest, ale wie, gdzie kurze zetrzeć i takie tam. Jeszcze nie wierzy w Boga ale wszystko przed nim. Ja zdziadziałem, Fazik się totalnie zepsuł/zepsół... Dom buduje w NRD i chyba wszystko jasne. W sensie byki. Umaszczenie jasnoszare. Znaczy, o ile się znam na kolorach, to prawie białe a białe jest jasne. P.S. Faziku, matury dzisiaj z matematyki. Słyszę w trójce, że podobno najłatwiejsza matura... Nie dziwię się. Pamiętasz, jak kilka ładnych lat temu wysłałeś mi zadania, które wziąłem za "egzamin do liceum nowego" wg (wtedy) podziału pani pseudo minister Zalewskiej? No... musiałem przyklęknąć i ładnych kilka godzin potrzebowałem na rozwiązanie tychże... Ty się śmiałeś do rozpuku, jaki ze mnie nieuk. Tylko... to były zadania maturalne. Jak mi wyjaśniłeś zagadnienie, byłem w szoku. Fazikowi zawdzięczam dużo. Np. murowanie komina. Wszystko da się zjebać. Ja ten proces zjebałem. Żebym cały murował... Ja zjebałem murowanie komina na odcinku ledwie 1,5m. Fazik z Lupim byli wtedy zajęci ważniejszymi tematami. "Ciągnęli" instalacje wodną i kanalizacyjną na tym mieszkaniu, od którego zacząłem relację. Aaaa... Lupi. Lupus to... dostałem rabat na usługę w wysokości 50% robocizny jego. Byłem zdegustowany, bo ja za darmo pisałem mu jego powrót z Afryki 2, który na tym forum cieszył się mega zainteresowaniem. Do tego stopnia cieszył, że Lupi mówi do mnie: - El, opowiadaj. Opowiadaj za mnie. Cokolwiek napiszesz, to i tak będzie bardziej prawdopodobne od tego, co każdy chciałby przeżyć. Tak naprawdę wszystkich, tych nielicznych moich kumpli/przyjaciół zbliżył nas do siebie... remont Przystanku Oliwa. Porwałem się na coś, co dzisiaj wydaje mi się nierealne dla mnie. Około 80% prac wykonałem sam. Od murowania komina, przez tynki, po instalację elektryczną i chuj wie, co jeszcze. Trwało to... trzy lata. Gdzieś tam po drodze psycha klękała nie co, czego objawem był ten początkowy tekst o schizofrenii bezobjawowej czerpany z mego bloga; http://renowacjaposadzek.pl/blog/ Mam na nim mnóstwo niepublicznych tekstów, które są trudne dzisiaj do zaakceptowania. Są ukryte dla "publiczności" moje najlepsze wyrypy. Będzie jeszcze o tym, w sensie o nich. Zwłaszcza top 1. Mój bezwzględny TOP 1. Jak mnie administracja po drodze do tej wyrypy nie usunie, to ją na finał opublikuję. Jest znany Cizia Zike - bardzo polecam jego lekturę, podobnie jak Koperskiego. Obu im zarzucano wiele (temu drugiemu bardziej słusznie) w kontekście konfabulacji itp. ale... Obu charakteryzowała jedna cecha. Dla mnie kluczowa. CIEKAWOŚĆ ŚWIATA. Rozwinę temat ale tymczasem, wygłoszę taką małą pochwałę dla Fazika. W moim bezpośrednim otoczeniu znam trzech geniuszy (bliżej, bo jest ich więcej). Po kolei: Pastor, Fazik, Biker. Z pierwszym i trzecim dysponuję zdjęciami. Ze środkowym - filmami, będącymi bezpośrednim dokumentem. Z tym środkowym czuję się znakomicie na wyrypach. W codziennym życiu, po akcji z salcesonem, już tylko na wyrypach. Wtedy się kryguje i udaje, że mnie lubi. Ale... mi to w zupełności wystarcza. Po cholerę mi zajebisty kumpel krytykant? Zatem, prezentuję wam geniusz Fazika pierwszy. Miejsce akcji: lotnisko. Otoczenie: Tadżykistan. Bezpośrednie otoczenie: lotnisko wojskowe*. *Lotnisko, na którym nie masz szans na...** **No chyba, że jesteś... |
Kierwa, jedna z moich traum w zyciu. Zezarl mi cały salceson za 25 ojro na którego miałem smaka. Kto by się nie wkurwił??? Zanim posmarujesz pajdę chleba , widzisz jak ostatni kawałek salcesonu znika. I jeszcze chwali jaki dobry!!! Bezpieczniki 63A mi przepaliło w chwilę i 3 momenty.
Zamiast kupić wodę w ostatnim sklepie przed zadupiem w tadzyku, przyniósł torbę cukierków , bo niby wody nie było. Też zezarl połowę! A lotnisko wojskowe w Jirgatolu bylo w p(ł)ytę. Komendant z wieży spoglądał i mierzył czas. Nie wiem kto i w jakim stanie wpadł na to aby ścigać się 33 letnim golfem 6 tys km od domu. Ale fajnie było. Wogóle kto wpadł na pomysł.aby pojechac 33 letnim golfem, bez hamulców w pamir??? Znaczy hamulec ręczny był i działał :D Dawaj film z reklamówka na pożegnaniu przy tym zielonym jeziorze na przełęczy costam kul, gdzie sędzia pokoju padł na ryj po Podlaskiej zdrowej żywności. I jak żeśmy mu kalacha schowali aby nie zaczął strzelać w swoim zwidzie. Albo ten film z pierwszego dnia wycieczki w Pamir jak w Augustowie przednie łożyska darły po ramie jakby kulek wogóle nie było w "naprawionym i przygotowanym" golfie. |
Z mojego podwórka
Pierwsze sekundy...
Gdyby nie Śluza (kolejny podlaski pedał) na Kolosach doszłoby do kompromitacji. Składał film na dobę przed prezentacją. Uratował ten burdel, a nagrodą były brawa dzieci spędzonych w piątek na Kolosy z okolicznych podstawówek. Do tej pory były znudzone ale film je rozkręcił do tego stopnia, że w życiu nie złożyłem tylu autografów, by potem drugie tyle razy dochodzić sprawiedliwości przed sądem, że to nie ja brałem chwilówki w banku nieopodal... Na "Grąbczewskim" działy się rzeczy, które uwiarygodniają Cizi Zike trele. Powiem nieskromnie, że gdyby mnie tam nie było, nic bym o nich... nie wiedział. Taki prosty banał. Byłem, to mam. Byliśmy, to mamy. |
:Thumbs_Up::)
|
:oldman:sie czyta :D
|
Ze nas w tym nocnym Cieszynie wtedy na dołek nie wzięli. Całą noc 2 psychicznych na takiej mentalnej wyluzowanej fazie, że w kaftany by nas musieli wziąć i gęby zakleić.
I jak rano w tym parku wyleźliśmy z tego namiotu, to spacerowicze przyspieszali kroku :D Na zlocie landcruzera w 19 chyba byliśmy. Auta na zlocie za pierdylion pieniędzy, napędy, wincze, webasta i ten golf przy namiocie wyrwanym z PSZOKu. I ten jeden gościu, co się patrzył na golfa, na te wiszące kable, ten brak tapicerek w drzwiach, ta rdze i to pytanie : Co trzeba w tym aucie zrobić aby pojechać w podróż? I ta spokojna odpowiedz: może olej bym zmienił. Albo nie, po drodze się zmieni bo tańszy. Idealne auto do podróży, zawsze gotowe. Ale co ci po golfie jak głowa nie w podróży?.golf zawiezie Cię w pamiry ale co Ci po golfie w pamirze jak głowa jeszcze w Europie?. Dlatego i głową i golf muszą być w podróży, wtedy jest zajebiście. 6 h jazdy przed Murghabem, totalne zadupie, Chiny po prawej, Pakistan, Afganistan za plecami rzut kamieniem.Nawet radio nie odbiera. Golf stoi na poboczu, podjezdzamy Lublinem. Coś się zepsuło? Nie, paliwa zabrakło. |
Z Pamiętnika znalezionego w koszu.
Zacierało się jedno, do końca. Nie ustaliliśmy dlaczego.
Reszta auta spisywała się znakomicie, zwłaszcza zawieszenie. Przeróbka mojego konceptu, skonsultowana z pierwszy Asem z zaprezentowanej krótkiej listy geniuszy. Znaczy Pastorem. Ostatecznie Golf "skoczył" z przodu o 70 a z tyłu o 90mm w górę. Wystarczyło, że raz zatrzymała mnie policja, kiedy zauważyli (po powrocie z Pamirów) auto całe popisane flamastrami i wyglądające "nieciekawie", albowiem naprawy blacharskie (powierzchowne) dokonałem srebrnym pałertejpem. Szczególną uwagę policji zwróciło to, co wiozłem w golfie. - Dowód rejestracyjny poproszę. Proszę. - Co on tak popisany? Przecież to wygląda na szrot. W tym czasie drugi z policjantów ogląda golfa szczegółowo. - Panie... Co pan tu wieziesz w środku?! Remontuję mieszkanie. Wiozę to, co się udało do golfa wcisnąć. - ??!! 10 workówx25kg, 3x50l keramzytu, około 35mb kabla trójazowego. Spokojnie... Całość waży tyle, co czterech dorosłych facetów, ja piąty więc... Przejmuję inicjatywę. Proszę zwrócić zatem uwagę, jak golf przy takim obciążeniu "stoi"... Golf stoi, goście stoją... - Ty... Zwraca się pierwszy do drugiego policjanta... On stoi NORMALNIE! Aaa... to jest golf country?! Intonacja jakby zmienia się na podziw. - Pierwszy raz widzę golfa country na żywo. On jest na ramie? Nie, ten akurat nie. I to nie jest country, to autorska przeróbka. Model dokładnie sprawdzony w Pamirze. - W Pamirze? Gdzie to. W Azji Centralnej niedaleko miejsca, gdzie zbiegają się najwyższe łańcuchy górskie na ziemi. Tu akurat fotka (naklejka na auto) z jednego z takich miejsc. Policjant ogląda fotę, mruży oczy i zaczyna się śmiać. Co ten kolega ma na tyłku napisane? - Ten (akurat Pastor) ma na wypiętym gołym tyłku dwie 5tki a jego koledzy 4 i 6. Wynik 4655 czyli najwyżej położona przełęcz na pamirskim trakcie. No i zwróćcie panowie uwagę, na tylny zawias. Gdybyście nie widzieli zawartości, to golfa można by niemal uznać za pustego. Stoi praktycznie na jednym poziomie a na tylnej belce "leży" około 300kg. Zaczyna się cmokanie i trochę pytań technicznych. Jeszcze raz zwracam ich uwagę na tylny zawias z prośbą, by się przyjrzeli bliżej kolumnie mcphersona. - Co to, to niebieskie? To sprężyna pomocnicza firmy Mud Springs. Sprężyna progresywna, idealne rozwiązanie dla aut ciągających przyczepę, czy po prostu mocniej obciążanych. Dystrybutorem na planecie PL jest Inter Cars, stąd wiem, że to jedyny model (dedykowany dla golfa 2) sprzedany w Polsce. Od tego momentu, to już piłka do jednej bramki. - Nie, no. Mi się najbardziej podoba renowacja blacharki! Rzuca jeden z nich. Konstrukcyjnie golf jest perfekcyjnie przygotowany. Progi i podłużnice wzmocnione a te przyrdzewiałe błotniki... Nie ma co sobie strzępić wolnego czasu. - Kurde mol... Super auto. Miłego dnia i powodzenia w remoncie! Policja zwraca mi papiery, odjeżdża i pokazują jeszcze kciuk w górę... Możecie wierzyć lub nie ale od tego momentu WSZYSTKIE patrole policji na jakie się natknąłem, jadąc w golfem po Gdańsku i Sopocie mnie zatrzymywały, by fizycznie doświadczyć rozwiązań i przede wszystkim obrazu głównego bohatera. Wręcz dodam, że zyskałem powszechną sympatię i auto było naprawdę znane. Raz byłem zatrzymywany, innym razem ci policjanci, którzy już "zaliczyli" golfa, po prostu mnie pozdrawiali. Finałem było zatrzymanie mnie przez policyjna inspekcję drogową. Gonili mnie przez cały Miałki Szlak na sygnale i "dopadli" na moście. Sądziłem, ze to karetka gdzieś goni, wszyscy ładnie się ustawili na prawym a ci podjeżdżają do mnie, no i jadę za nimi. Stanęliśmy przy szkole muzycznej. Procedura podobna ale tu nastawienie trochę zachowawcze. Po obejrzeniu gagatka jeden z nich mówi; pewnie już ręcznego nie ma. - Pan sobie wyobraża brak ręcznego w wysokich górach? Ręczny stoi jak po wiagrze. Śmiech. Dobra... podniesie pan maskę silnika. Po chwili woła kolegę i rzuca; widziałeś to? - Akurat dzisiaj rano zerwała mi się z grzybka linka gazu, to ją spiąłem trytkami (i to była prawda, dokładnie rano to mnie po próbie ruszenia z podwórka spotkało). Działa elegancko. Drugi ogląda blachy, bierze telefon i dzwoni. Po chwili (pamiętam jak dziś) rzuca do telefonu: - Andrzej, f-cznie! Tak zrobionej blacharki jeszcze nie widziałem! I śmiech. Tym niemniej zaproszono mnie do środka i jeszcze się trochę droczyli. Puściłem im z jutuba filmik: Wiecie, czemu z rury dymi? Bo to na około 3000m jest a podjazd ma ze 20% nachylenia. Czyli mniej tlenu w eterze i bez ręcznego nie bardzo w takich okolicznościach. Zaraz potem drugi: Uważącie, że auto nie jest sprawne? Uśmiecham się. Chłopaki kiwają głowami... - Jedź pan! Przybijamy sobie piątkę, biorę kwity i... jadę:) Wracając jeszcze do zacierającego się łożyska. Zacisk nie pracował normalnie. Rozbierany, czyszczony, gumki sprawdzane z każdej strony. Na sucho wszystko gra, po założeniu tłoczki na lewym zacisku nie odbijały. Nie ustaliliśmy dlaczego. Ostatecznie zdecydował paproch w nowym, giętkim przewodzie... Ale... co robić? Łożyska starczało (dostawało w dupę od grzejącej się tarczy, która również dostawała w dupę) na 500km. No więc ustaliliśmy jeszcze na płaskim gdzieś w Rosji, by hamulca... nie używać. Jeżeli w wyjątkowych sytuacja trza było, to zaraz potem na pierwszym możliwym postoju do gry wchodził śrubokręt i ręcznie rozpychałem klocki. I w ten sposób przejechałem około 12 000km i całe wysokie góry bezproblemowo. Ale wracamy powoli na podwórkowe tory. |
No i gdzie ten Golf tera ? :)
|
Na zasłużonej emeryturze.
Namawiam Fazika od dłuższego czasu, by gdzieś się tym razem jego golfem karnąć. Swego czasu (łoj, dobre 16 lat temu) moi dwa fajni koledzy jadąc samurajem, spotkali hardcorową wyprawę Brytyjczyków na wschód. Ich lider najdalej dotarł do Bydgoszczy. Wisły nie przekroczył... Możemy Brytyjczyków rekord pobić. Nie będzie łatwo ale kto jak nie my (z Fazikiem) umiemy realizować marzenia? Siać zamęt na niemieckich blachach na Podlasiu... Na moim na klapie stoi do dzisiaj napis "na Berlin" w radzieckiej cyrylicy. To bardzo ładna i trwała kalkomania. Fazikowi namaluję pędzelkiem ten napis a Marysia kilka kwiatków. Coś przykładowo na wzór tego, przypadkowo znalezionego w necie Lublina. https://i.ibb.co/F4Yff1Nt/2.jpg https://i.ibb.co/7Jv5RMZs/1.jpg Jest nawet forum domalowane... https://i.ibb.co/vC6HRrtY/3.jpg |
Z Pamiętnika znalezionego w koszu
Jakby komu pod beretem przyszło zdublować wariant "wieśkowy" powtórzyć, to służę pełną dokumentacją.
Samo przygotowania Wieśka do wycieczki Grąbczewskiego, to był drobny przegląd. Golfa najpierw przysposobiłem do osobistej wycieczki na Bałkany i historia jego modyfikacji jest równie interesująca jak przepotwarzenie się Lublina. kawał porządnej roboty. Przy współudziale wspomnianego Pastora, towarzysza Zarodkiewicza (też jest użytkownikiem tego forum) i jeszcze jednego gagatka ale z nim to była wymiana barterowa. W przypadku dwóch pierwszych po prostu zwykła, przyjacielska pomoc. Przy Wieśku wykonano ogrom pracy blacharskiej i konserwatorskiej. Tu fotki wspomnianego zawieszenia (całe zostało zrobione na tip top łącznie z wózkiem i tylną belką). O ile z belka był mały problem, o tyle z przednią kolumną już czysto inżynierska robota Pastora. Cały pomysł polegał na przedłużeniu tulei wcześniejszej wersji, z wymiennym amortyzatorem. Pastor wykonał robotę perfekcyjnie. Ustaliliśmy jedno, że 40mm, to maks, by zachować "zerową" zbieżność. Pozostałe 30mm zyskałem na feldze i oponie. maksymalnym rozmiarze, jaki dało się wcisnąć. W temacie tylnej belki było dużo łatwiej, wystarczyło przespawać mocowanie kolumny, tu jednak koniecznym okazało się podcięcie błotnika, bo belka nieco uciekła do tylu, co niejako poprawiło komfotr jazdy. https://i.ibb.co/qYDJqCtt/20180211-125723.jpg Tył. https://i.ibb.co/6cM7qV66/20180301-160408.jpg Miałem zapasowy komplet w razie W i na nim ładnie widać różnicę. Jak kto by chciał poczytać, jak Golf się na Bałkanach spisywał (druga wycieczka), to zapraszam tu. Akurat ten odcinek wycieczki oddaje wszystko, czego i w jaki sposób doświadczaliśmy Bałkanów "prawdziwych". http://renowacjaposadzek.pl/blog/opusciles-trase/ To, co doświadczyliśmy w zeszłym roku, to już tylko wspomnienie fanstastycznej przygody z lata 2016/17... P.S. Aż sobie sam poczytałem, to co linkuję... Kurde mol. ja po prostu mam talent;) Talent do takich przygód. Nie no... czytam dalej... http://renowacjaposadzek.pl/blog/droga-do-m/ ...kolejny odcinek ale wrócę chyba do początku:) P.S` Relacja z 2016 też jest super, w sensie przygód. Jest ukryta na blogu i chyba ją udostępnię. Spina moja bałkańską trylogię (2011/2016/2017). Ta z 2024, to już zupełnie co innego. Dołożyłem tylko na życzenie Albanię. A przepraszam... Białą toyotą (HJ 60) robiliśmy jeszcze Bułgarię (przez Rumunię) chyba w 2014. Też było fajnie. |
Z Pamiętnika znalezionego w koszu
Ach... Dodam jeszcze, że sprężyny do Wieśka ciągnąłem z Niemiec, oryginalne sachsy z małą korektą na przodzie - 2mm wyższe. Nie mogłem dostać wersji dedykowanej.
Tylko na nich golf się wyprężył. P.S. Dzisiaj na ścieżce rowerowej dostrzegłem kapitalną.modyfikację przyczepki do roweru. Coś pięknego. Nie zdążyłem pstryknąć foty ale obraz zachowałem. Fakt, że chłop mocno pomarszczony życiem, jak jego wątroba jechał, ale tym bardziej plus za kreatywność. |
O Panie, zapomniałem nawet, że to montowalismy na rympał :)
A w następnej wsi, Kizielany, spędzałem niemal wszystkie wakacje. W pierwszej chacie po prawej mieszka mój stryj czyli brat mojego Taty. Dobry człowiek, masz punkt zaczepienia, już jakby znajomy. Stamtąd się wywodzimy. Piękne okolice. Nawet jeszcze tam "chachłaczą". |
Z Pamiętnika znalezionego w koszu
Szlakiem Bronisława Grąbczewskiego
1889-2018 Bartosz Grąbczewski Ośmiu miłośników wspinaczki, alpinistów i podróżników zafascynowanych Azją Środkową oraz historią. Pchani ciekawością, rodzinnymi wspomnieniami, a przede wszystkim zafascynowani postacią gen. Bronisława Grąbczewskiego ruszyli w Pamir, by odtworzyć trasę carskiej ekspedycji dowodzonej przez polskiego odkrywcę i jednego z kluczowych aktorów tzw. Wielkiej Gdy, czyli XIX-wiecznej rywalizacji między Imperium Brytyjskim a Imperium Rosyjskim o wpływy w Azji Środkowej. Przy użyciu kopi oryginalnych map wydobytych z archiwum Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego wyprawili się do Tadżykistanu na wysokość ponad 3700 m, weszli na szlak ekspedycji z 1889 roku i znaleźli zdarte podkowy carskich koni. A do tego uwiecznili na zdjęciach kadry idealnie odwzorowujące fotografie na szkle wykonane 129 lat wcześniej. Zacny Marcinie, przed Tobą będzie trudniejsze zadanie. Otóż w przygotowaniu mam scenariusz do filmu 8-miu pancernych i dwa psy. Materiału dość, do złożenia serialu pod tym tytułem. Tak, że ten...;) Nie będę tutaj opisywał imprezy, do której namówię Pastora by napisał piosenki treść do tytułu: Dni bez deszczu niespokojne. Zasadniczo szukam teraz w myślach czy na tej ekspedycji był jakiś spokojny dzień...? Nie było. Zawsze coś się działo, do tego stopnia, że miałbym mały kłopot taki scenariusz wymyśleć. Nie to, żebym nie wymyślił, bo to nie ma znaczenia, o czym marzysz, skoro marzysz ale... Opiszę pewne późniejsze zdarzenie/doświadczenie. Otóż dwa lata później tak zajrzałem sobie na forum brytana i co widzę? Relacja Wielkiego Pionierskiego Podróżnika. W rok po naszej wyrypie Wielki Pionierski Podróżnik wpadł na pomysł, by skopiować nasz pomysł. W sensie, że pojedzie w Pamir VW Vento. Z kolegą, który dorzucił się do projektu. Ów projekt kosztował ich... 20 000zł. Pal sześć, że tanio. Szanuję ale..., że to całkowicie pionierski projekt, bo wszyscy w ten Pamir tylko terenówkami itd. Pech w tym, że ja znam osobiście Wielkiego Pionierskiego Podróżnika. Ba... Byłem z nim osobiście na jednej bałkańskiej, bardzo fajnej wyrypie. To tej, z której wracałem z Albanii rowerem. No tak czytam Pioniera i odpisuję, że super ale widzę tu mały "plagiat":) W sensie widziałem tam rok wcześniej Golfa 2 i Lublina 3. Pionier nie zbity z pantałyku ripostuje: ale wy obwieszeni reklamami jak choinki a ja wszystko swoją krwawicą... No tak... przyjrzyjmy się tym reklamom. https://i.ibb.co/C55LjRtk/20180302-164026.jpg Na tej focie jeszcze się trzyma reklama... pośladków Pastora. To on w ekipie Sambora w 2006 przemierzył pamirski Trakt i słynnym zdjęciem z przełęczy Akbajtał chłopcy udokumentowali swój krótki pobyt na 4655. I tak się poznaliśmy z Pastorem pół roku później i ja powtórzyłem trip chłopaków w 2007 z kilkoma wariacjami. Niestety... https://i.ibb.co/SDvhjLJ2/20180903-145810.jpg ...gdzieś na trasie dupa Pastora nam odpadła ale widać reklamę Mario z "jego Mongolii". To ten reklamowy Mario towarzyszył mi przez 12 i pół dnia rowerowo na trasie z Dubaju, przez Arabię Saudyjską i Irak rok temu. https://i.ibb.co/d9ksGWB/20180928-152343.jpg Tu kolejne reklamy. Jedna moja spod Piku Lenina, druga Lupiego z "jego" Afryki. Tu... https://i.ibb.co/Wvv4GGkW/IMG-0445.jpg ...od zadka. Tym samym zostawiam Wielkiego Pionierskiego Podróżnika z jego pionierskimi wyprawami. Ładne zdjęcia robi, niech robi dalej. Mój wkład pionierski w wyrypy jest niewątpliwie jeden. Od 2010=tego na wszelkie piesze, górskie wyrypy (i często rowerowe) zabieram krzesełko. Nikt tego nie robi. Krytykę kolegów przyjmuję. Krytyka się kończy, kiedy zapada wieczór lub dłuższa przerwa i oni tyłkami szorują kamienie. Ja tymczasem... https://i.ibb.co/nMkgvChp/20180827-112319.jpg ...siedzę sobie i podivam. Czasami to i... https://i.ibb.co/Fb3dCVwW/IMG-0754.jpg ...to i gitarę extra wezmę. https://i.ibb.co/1Ykd4NFX/Azja-2013-467.jpg P.S. Nie wiem, gdzie filmik jest ale dla Fazika... https://i.ibb.co/MyfhKSVY/20180826-095945.jpg 2kg grapefruitów tam sobie witaminowo niosłem. Z ręczną wyciskarką do nich. https://i.ibb.co/vxmhqP9w/20180826-111137.jpg Tak, że ten. P.S.` Na Lublinie była reklama firmy transportowej MARLEP z Kłescerzyny a Lublin się nie liczy:) W nawiązaniu do wstępu (informacje ze strony kolosy.pl) https://i.ibb.co/zWHhyYDL/Jaszyl-Kul-1.png Odtworzylismy obrazy ze wszytkich zdjęć Bronisława. Tu jeden z Zielonego Jeziora. Okolicę penetrowałem 6 lat wcześniej dojeżdżając do żródeł Karaszury (z doliny tej rzeki biedronkowe fotki) https://i.ibb.co/YFC0MZkp/IMG-5243.jpg Ten sam łańcuch widziany od źródeł Karaszaury (od wschodniej mańki). https://i.ibb.co/3mcZT18G/IMG-5320.jpg https://i.ibb.co/gbQ7KBD0/IMG-5322.jpg |
Czyta się :)
|
Elwood jak Feniks powstał z popiołu :) Dla mnie się podoba :)!
|
Cieszę się niezmiernie :)
|
Zanim wrócę na podwórze...
...miło miło. Ciśnie się na usta...
Jeszcze mała pauza w podwórkowym temacie, bo materiały się zbierają, zatem zajawkę ostatniej, golfowej wspólnej wycieczki ze Strażnikiem Domowym wrzucę Miała miejsce w połowie sierpnia 2023 i była zrealizowana w prawdziwie cygańskim stylu. https://i.ibb.co/CxFxxxr/IMG-20230813-214029-1.jpg Zaczęła się (i skończyła) na znanym Podlasiakom campie. https://i.ibb.co/My0Y4H7B/IMG-20230808-082020.jpg Celem zaś były trzy nadmorskie stolice krajów o długiej historii lecz bardzo krótkiej państwowości. Rodziły się wszystkie w bólu carskiego cięcia po mocno przenoszonej ciąży. Niektórzy mogą dopisać - spektakularnego rozwodu, kiedy związek umiera a ludzie pozostają wolni. |
Ad wycieczki
Ryga, Tallinn, Helsinki/Turku.? |
Zanim wrócę na podwórze
Nie inaczej Luti.
Wyjazd stoliczny, nie licząc tolkowej impresji - trwał 7 dni. Pech polegał na tym, że wjeżdżając na Litwę, temperatura spadła do... 13st. i do końca wycieczki nie przekroczyła 18stu. W tym czasie globus PL (w tym tolkowy camp) cieszył się piękną pogodą. Zatem logistycznie zaplaniłem tak, by to, co nas interesowało (trzy stolice) robić po drodze. Noclegi w terenie, ale dwa w Tallinie po dachem. W kompetencji Strażnika Domowego było namierzyć ten nocleg i jakieś atrakcje w Tallinie. Do mnie należała reszta. Jak większość z was wie, z noclegami w terenie na Łotwie i w Estonii nie ma specjalnego problemu. Przygotowania były proste. Nabita butla 2kg, kluczowy zapas żarcia, king kong do spania, kordła i poduszka dla Strażnika, krzesełka, stolik, bak do pełna, standardowy zapas paliwa, 300E do portfela i... tyle. https://i.ibb.co/VWnkg9KW/IMG-20230806-170942.jpg Jeszcze tylko drobne cerowanie i u Tolka meldujemy się przed 22-gą. Startujemy dnia następnego parę minut po 8mej. Pierwszy nocleg na leśnym campie, gdzie musieliśmy jednak wnieść opłatę 5E (stała bez względu ile biwakujesz) jeżeli chciałbym parkować na campie. Nie było co kombinować. Płacimy, bo właśnie przestał padać deszcz, ekspresowo się rozbijamy w zachodzącym słońcu i o 20.33 jestem gotowy do kontemplacji tegoż. https://i.ibb.co/zTm2rW4P/IMG-20230808-203358.jpg Pogoda jak teraz nas Zatoką Gdańską. Wyż z nad zachodniej Europy, po ich stronie nawija ciepłe masy powietrza z południa, nam po wschodniej mańce zrzuca arktyczne z północy. Arcyplan jest taki, by dnia następnego rano jak najszybciej zwinąć majdan i koło południa wjechać do Tallina. Do 15-tej znaleźć zakwaterowanie i darmowy parking (namierzone miałem dwa) no chyba, że "hotelowy" będzie w cenie. Zrzucić bambetle i na starówkę. Do Tallina z biwaku mamy niecałe 200km. https://i.ibb.co/q3KG2RgZ/IMG-20230809-090945.jpg W nocy padało, więc trza było trochę king konga przesuszyć. Gdybyśmy zostali, na bank była by grzybowa z maślaków. Tym niemniej o 9.30 byliśmy już w drodze. |
Zanim wrócę na podwórko
Wspomniałem o Cyganach, o ochłodzeniu...
Optycznie wyglądamy jak Cyganie. Golf - niczego mu nie ujmując, jest pordzewiały i odpowiada siwym włosom na głowie starca. Ten (golf) jest golfem zwykłym poza tym. Najgorzej z felgami. Tu na forum jest kilka wątków dotyczących zabezpieczenia antykorozyjnego. Znaczy to o sporym zainteresowaniu. i tu właśnie zachodzi (moim zdaniem) korelacja właściwa. Korelacja między rdzą a prawdziwym podróżnikiem. Różnica między turystą a podróżnikiem jest już dość powszechnie znana. Podróżnik śmierdzi. Co do tego ma rdza? Im bardziej zardzewiały sprzęt tym... większy podróżnik? Nie. Tym bardziej podróżnik biedny a zwłaszcza już, żona podróżnika. Zatem musiałem zrobić tak, by tej rdzy nie było. I z tym procesem obznajomiony jest każdy prawdziwy podróżnik. Jeszcze jedna rzecz go w procesie wyróżnia. On rdzy nie usuwa, on (prawdziwy podróżnik) rdzę szuwaksuje. I o tym właśnie - szuwaksowaniu pisze się w wątkach antykorozyjnych. Każde poważne (i szanujące się) forum podróżnicze musi wręcz taki wątek posiadać, a najlepiej kilka. Nie inaczej jest tutaj. Nie będę opisywał metod szuwaksowania ale moja spowodowała, że na jakiś czas rdza zmieniła kolor z rudego na czarny. Wiem, wiem... Najgorzej, jak rudy przefarbuje się na czarny ale... "Działa" to "najgorzej" tylko wtedy, kiedy najpierw widzisz rudego a zaraz potem przefarbowanego. W ogólnej praktyce tego nie widać. Widzą przepotwarzenie sąsiedzi ale globus nie. Globus widzi srebnego lisa z czarnymi wstęgami. I o to chodzi. W naszym przypadku doszedł jeszcze cygański motyw, całkowicie odwracający uwagę od stanu zewnętrznego. Tylna kanapa w golfie złożona, bo musi pomieścić elegancką torbę na kółkach, dużą torbę "ze szpargałami", "coś tam jeszcze", szpej podróżniczy (butla, krzesełka, stolik itp.) oraz: wspomnianą - kordłę, gitarę i sombrero. Te dwa ostatnie fanty wciśnięte (na pozór) bezładnie w kordłę. Tak, w kordłę, nie - kołdrę. Zawsze mówię, że do tego służy samochód. Lepiej się go pakuje niż np. rower. Kordła na rowerze...? Parę przykładów. https://i.ibb.co/svvGF5pq/DSC04941.jpg Gablota Kudłatego. Za czasów, kiedy prowadził serwis 4x4. Tu nie jedno zmieścisz! Z rowerem gorzej. https://i.ibb.co/fdhS7Mfk/Mario-Blues-532.jpg Tu jak wracałem z Afryki. https://i.ibb.co/6RB6kPz3/DSCN2467.jpg Z czeskiej pedaliady. https://i.ibb.co/NdCvncWx/DSCN2495.jpg https://i.ibb.co/RGw35m4p/F1000032.jpg Z Puszczy. No nie da się. Do Tallina wjechaliśmy w samo południe. Z perypetiami, bo okolice potencjalnych miejscówek poddane były intensywnym pracom drogowym. Najsampierw elegancko zaparkowałem w darmowej strefie, rzutem sombrera od starówki. Zanim jednak, wjechałem jeszcze ślepo w biznesowe centrum, prosto pod nogi młodzieży, która nie zna już żadnych innych, poza unijnymi - obrazów. Na pewno zaś obrazów przeszłych, wybitnych świadectw sukcesów dawnej motoryzacji. Próbowałem przy nich zawrócić, a jak nie wiadomo większości z was, golf 2 nie ma wspomagania. Wymaga na małej prędkości ów brak, pewnej gimnastyki zatem. Dopiero jednak, kiedy ustawiliśmy się w końcu do nich zadkiem, wywołaliśmy salwę upokarzającego nas śmiechu. Rzuciła się młodzieży estońskiej kordła w oczy, gitara i sombrero. W takich sytuacjach Strażnik Domowy z jeszcze większym przekonaniem, przekonywała (by) mnie, by golf się spalił zaraz po tym, jak Strażnik ze wstydu ale... nie tym razem. - Wieśniaki... Nie znają się. Rzuciła moja połowica w eter z nutą pogardy ale i wyższości. To był przepiękny, południowy (w sensie pory dnia) akcent. Z dumą spojrzałem w lusterko, na Strażnika znaczy i zaraz potem wybraliśmy hostel położony idealnie. 10 minut z buta od starówki, 10 minut z buta od portu, 5 minut z buta od bazaru. Wracając jeszcze na moment do "golfa". jadąc do Estonii (i Łotwy) spodziewałem się trochę radzieckich obrazów, zwłaszcza na drodze a tu "niespodzianka". Nawet na prowincji nie widziałem auta młodszego od golfa V (i jego odpowiedników). Dwa razy passata ale nie B5, tylko młodszego. Pierwszy raz - pod hostelem. https://i.ibb.co/60QzbhKz/IMG-20230809-195701.jpg Akurat wysiadł z niego podróżnik, w stylu wspomnianej, hardcorowej wyprawy Brytyjczyków na wschód (których lider najdalej dotarł do Bydgoszczy). Zaimponił mi. Z miejsca stał się hostelową gwiazdą. Miałem okazję z nim chwilkę porozmawiać. Naprawdę zjechał kawał świata. Tego zachodniego co prawda, ale zawsze. Co ciekawe Estonia nie była dla niego wschodem ale globus PL już tak. Może dlatego, że do Tallina dotarł z Helsinek promem. Do Helsinek zaś objeżdżając Bałtyk dookoła przeprawiając się do Skandynawii z Saasnitz. Saasnitz wspominam z rozrzewieniem... Też płynąłem tym promem tam i nazad, jadąc do Norwegii z dwoma kolegami w maju 2010. Taki krótki wypad na kilka dni, gdzie oni chcieli się sprawdzić w trudnych warunkach zimowych przez trzy dni na jakimś tam (nie pamiętam już) lodowcu, robiąc jego trawers a moim zadaniem było "trafić" w nich, gdzieś po jego drugiej stronie, objeżdżając tenże kilkaset km. Następnie wracając, mieliśmy załatwić wizy dla afgańskiej ekipy (w tym też dla uczestnika tej krótkiej, zimowej wycieczki). Wizy miał nam załatwić Fazik, którego wtedy jeszcze nie znalem ale dostałem od Muchy namiar. W sensie: pisz do Fazika, on Niemiec:) Napisałem i... tak się rozpoczęła działalność Biura Turystyki Nieodpowiedzialnej. Umówiłem się pisemnie z Fazikiem w Berlinie, pod ambasadą KGZ. Zanim jednak, z tej Norwegii płynęliśmy w drodze powrotnej do Saasnitz. No i dopłynęliśmy. Odprawa szła migiem, dopóki w oko niemieckiego strażnika granicy nie rzuciła się polska rejestracja. - Proszę zjechać i... tu pokazał z kwaśna miną, gdzie stanąć. Prowadził akuratnie Grzesiek (dwa Kolosy), ja robiłem za tłumacza. Pasporten bite! No więc spokojnie wyciągam teczkę. Teczka na gumkę. W teczce 16... paszportów. Spokojnie szukam naszych. Otwieram kolejne, w końcu jest jeden, zaraz potem drugi... i trzeci. Z każdym ruchem moich gitarowych palców w bezładnej kupie paszportów, kwaśną gębę podkreślały rosnące oczy. W sensie wytrzeszcz. - Bite! Szwab bierze te paszporty i znika w budce. Nie było go z dobry, mocny kwadrans. W końcu się pojawił. Gęba z kwaśnej zmieniła się na niewiadomojaką. 2h później maszeruję do ambasady. Gdzieś w jej bezpośredniej okolicy mam się spotkać z Fazikiem. Pamiętajcie, że to była jeszcze era nokii 3310. Chyba były już pierwsze smartfony ale ja się tam na nich nie znam. Był to już zmierzch tych pięknych czasów, kiedy człowiek operował papierowymi mapami a gps dopiero się (coraz śmielej) rozpychał. Nawet ja miałem taki. Garmin 60 coś tam. Do dzisiaj nie umiem go obsługiwać ale... Dygresja. Parę lat temu Emek wybierał się konkretnie na wschód i zbierał tu dane, jak najkonkretniej poeksplorować KGZ. No więc mówię do Emka: - Słuchaj, ja mam gps a w nim na 100% ślad z... 2008. To wiem ale nie umiem tego śladu zgrać a warto. Bo jest tam ślad mego dojazdu i powrotu do przełęczy Bedel. Ślad ten omijał wszystkie posterunki (słynna, strategiczna kopalnia w okolicy) i prowadził opłotkami na granicę z Chinami. Miejsce niezwykłe, dojazd również. Kiedy (to już 17 lat minęło) pochwaliłem się na znanym forum3po3 faktem, nikt mi nie uwierzył. Jeden z użytkowników obecnego forum może znać tę historię (consigliero), bo okraszona została snem o ataku wilków. Normalnie się uśmiecham, jak o tym pomyślę, bo odsądzony zostałem od czci i wiary, tak mnie lubiono. Za tę "wyrazistość" ale co tam. Emek nie skorzystał ale ślad mi zgrał. Jestem z siebie zatem dumny jak cholera, bo to kawałek dobrej, nikomu niepotrzebnej roboty był. No! Ale... wracajmy do Fazika tymczasem. Zatem idę berlińską sztrase i się zastanawiam; jak ja tego Fazika poznam? |
Zanim wrócę na podwórko
Na szczęście Fazik poznał mnie:)
Wracamy do Tallina. Polecam taki plan na Tallin. Przyjechać jak my. Zatem masz/macie oczekujcie dla siebie takiego schematu. - Wieczór popołudnie i wieczór na starówce. - Noc. - Cały dzień na starówkę, targ, zakup biletu na prom do Helsinek - Wieczór na starówce. - Noc. - Wczesnym rankiem płyniecie do Helsinek. - Cały dzień w Helsinkach. - Wieczorem wracacie do Tallina. - Wsiadacie w auto (zaparkowane na darmowym parkingu kwadrans z buta). - Przed północą rozbijacie się nad morzem na darmowym campie, odległym o 50km na zachód. Nie będę się rozpisywał o Tallinie. Starówka bardzo ładnie zachowana, w specyficznym klimacie. Strażnik Domowy nakazała dostać się do zabytkowej apteki, muzeum marcepanu i zjeść w taniej, znanej sieci. Ja obowiązkowo dołożyłem targ i byliśmy ukontentowani. Hostel gwarantował do dobrze wyposażonej kuchni i sauny z małym basenem. Kosztowało nas to za dwie doby łącznie 110E (w tym jedna doba parking). https://i.ibb.co/9dh7bR8/IMG-20230809-164545.jpg W aptece. https://i.ibb.co/7NRjXPg9/IMG-20230809-164744.jpg https://i.ibb.co/0pb8fvNX/IMG-20230809-174228.jpg W sieci. https://i.ibb.co/zVtGFRG2/IMG-20230809-174613.jpg https://i.ibb.co/My5ZNYtC/IMG-20230809-182139.jpg Na zamku. https://i.ibb.co/tMWPh0B9/IMG-20230809-182603.jpg https://i.ibb.co/PvyqSNYC/IMG-20230809-221031.jpg Z wieczora. Za dnia... https://i.ibb.co/qF4rq2VM/IMG-20230809-162943.jpg https://i.ibb.co/KjLt53yF/IMG-20230809-194328.jpg https://i.ibb.co/Ps58nyBz/IMG-20230810-123030.jpg https://i.ibb.co/35BLpfLr/IMG-20230810-122733.jpg https://i.ibb.co/chCSfPpF/IMG-20230810-115817.jpg https://i.ibb.co/Kx0t5FDc/IMG-20230809-193228.jpg https://i.ibb.co/SDmp6by3/IMG-20230809-184519.jpg https://i.ibb.co/fV14q7LJ/IMG-20230809-190940.jpg W muzeum marcepanu... https://i.ibb.co/h12c2s7V/IMG-20230810-120921.jpg https://i.ibb.co/1JJbXWTf/IMG-20230810-120944.jpg https://i.ibb.co/QjJz6m2P/IMG-20230810-121018.jpg Muzeum ulokowane jest w piwnicy kawiarni/cukierni. Warto zobaczyć i warto skosztować wyrobów, pralinek w szerokim asortymencie. W muzeum wszystko, co tam zobaczycie w gablotach jest z marcepanu. Muszimy tam jeszcze raz zajechać, tym razem z wnukami:) https://i.ibb.co/FLzMG9VZ/IMG-20230810-113321.jpg Na targu. https://i.ibb.co/21gwqRW2/IMG-20230810-111015.jpg https://i.ibb.co/Xx3h9y0X/IMG-20230810-132128.jpg W hostelu. https://i.ibb.co/sJM8jFxW/IMG-20230810-155145.jpg W porcie. https://i.ibb.co/WN42VsPS/IMG-20230811-074544.jpg Na promie do Helsinek. |
Czytam czytam :)
|
Zanim wrócę na podwórko
https://i.ibb.co/rGPKMhSM/Screenshot...ikiandroid.jpg
Dzisiaj wybralibyśmy inną opcję. Z innym terminalem, bliżej starego centrum i wracali ciut wcześniej. Z terminalu 2 chodzą tramwaje do centrum ale chcieliśmy jak najwięcej zwiedzić z buta. Stare centrum... Po Tallinie, to żadne "stare". Zabudowa secesyjna, takie w sumie Batumi 2. Porównując starówkę Tallina i Helsinki, to w skali 10 jak 10:2. Mogę napisać z czystym sumieniem: Helsinki konkretnie zaliczone. Zaliczone z buta w 10h z sukcesem. Sukcesem było zdreptać ponad 20km. https://i.ibb.co/5hBKCdjd/IMG-20230811-122253.jpg I tak nam pykło 8,5km, maszerując wzdłuż zatoki. https://i.ibb.co/JjB6HPJL/IMG-20230811-115921.jpg W sam raz, by się ekonomicznie posilić. Po drodze zaliczyliśmy słynny, helsiński targ ale jego atrakcyjność zbyt położnie korelowała z cenami. Na targu w Tallinie też nie było tanio ale przynajmniej za 1E mogłem sobie kupić skarpety z sierści alpaki i nieco droższe z wełny. Tu atrakcje fińskiej, morskiej kuchni przegrały z polskim kefirem i kanapkami z resztek polskiego chleba, masła i żółtego sera. Historia Fińczyków nierozerwalnie związana ze Szwedami jest i Rosją. Warto podróżować po świecie, bo przy okazji człowiek może się ciekawego dowiedzieć i czego się nie uczyć. Np. nie trzeba się uczyć fińskiego. Wystarczy poznać wcześniej węgierski albo rosyjski. Ja mówię biegle w obu tych językach tak, że na te 25km biegania po stolicy, spokojnie stykło wspomniane 10 godzin. No Rosjan jak psów tam biegało. Jak na sierpień 2023, ledwie 1,5 roku wojny i wstąpienie Finlandii do NATO, to zaprawdę wiele. My też wyglądaliśmy na Rosjan. Znaczy ja, bo Strażnik Domowy ze swoją wyjątkową urodą spokojnie robiła za tadżycką wybrankę. Wczoraj nomen omen mieliśmy wizytę wnuków (znaczy nocowali u nas) i w trakcie jakiejś zabawy przy okazji której sporo śmiechu było, Kacper nagle zauważa: - Dziadek... a czemu ty masz takie wąskie szparki zamiast oczu, jak się śmiejesz? Bo ja mleko solę. - ?? Po tym poznasz wschodniego człowieka. Jak zupę mleczną soli i ma szparki zamiast oczu, to musowo wschodni człowiek. No i pomidorówkę je z ryżem a nie makaronem. - A my dzisiaj jedliśmy z ryżem! Rezonuje Marysia. No i wszystko jasne, odpowiada dziadek. Dygresja. Dlaczego warto podróżować? Ledwie m-c temu Marysia, z Kacprem i Mikołajem byli z rodzicami w Malborku. W Malborku na zamku. - Dziadek, a zamek w Malborku jest największym ceglanym zamkiem na świecie. Chwali zamek Marysia. No elegancko! A Krzyżaków widzieliście? - Z mieczami! Krzyczy Kacper. A pamiętacie, jak rok temu oglądaliśmy razem Krzyżaków, ten fajny film? - Ten, co babcia zabroniła? No... - Taaak! Ale i tak obejrzeliśmy. Chcecie sobie przypomnieć Zbyszka z Bogdańca? - Taaak! No i na dobranoc, mimo sprzeciwu babci obejrzeliśmy wspólnie pierwsze 30 minut. Rano, po gimnastyce porannej (zawsze prowadzi ją Marysia) i obejrzeniu kolejnych 30 minut fordowskiej produkcji (na kolanach u dziadka i z telefonu - wyjątkowo, bo szkraby mają szlaban o rodziców na telefony), wzięliśmy się za rysowanie. https://i.ibb.co/WWHDvxq6/IMG-20250511-093301.jpg No i mamy zamek w Malborku (wersja jedna z kilku) i Juranda na koniu w wersji 3D. Był jeszcze Krzyżak ale został pocięty w walce z Jurandem nożyczkami i nie wiele z niego zostało. Musiałem jeszcze wytłumaczyć, że Krzyżacy (źli), to nie Rosjanie a Niemcy. No i tu możemy na chwilę wrócić do historii Fińczyków. Wszyscy teraz czekają, co zrobi lub bardziej - czego nie zrobił Trump. Co zrobi Europa, by uratować Kijów itd. A jak tak myślę, że Ukraińcy mogliby wziąć lekcję od Finów, którzy liczyli tylko na siebie i jakimś cudem uratowali swoją niezależność, tracąc sporo terenów. Ja tu widzę dużą korelację, tylko oczywista inna kulturę. W zasadzie Finowie jako państwo funkcjonują dopiero od 1917-tego roku. Do 1806 roku byli w strefie wpływów Szwedów, którzy schrystianizowali Finów w połowie XIIw. Potem przez kolejne 100 lat funkcjonowali jako odrębny niemal organizm w ramach imperium rosyjskiego. Dzisiaj są w NATO i mogą być dla wszystkich przykładem organizacji państwa pod kontem obronności. No, ale tyle o wielkiej polityce i wróćmy do małych spraw. https://i.ibb.co/T3jcFMn/IMG-20230812-191954.jpg Z rosyjskich wpływów... https://i.ibb.co/wFF04zyn/IMG-20230812-191605.jpg Sobór Uspieński. https://i.ibb.co/5g4r6yhP/IMG-20230811-123913.jpg W tle katedra będąca symbolem niezależności religijnej Finów od cerkwi rosyjskiej. https://i.ibb.co/mV0wxTGV/IMG-20230812-191426.jpg Na Placu Senackim pod katedrą dominuje pomnik Aleksandra II. Po Powstaniu Styczniowym rusyfikował Kresy a majątek na Litwie utracił m.in. ojciec Bronisława Grąbczewskiego. W 1875 Aleksander II rozpoczął sukcesywny podbój Azji Centralnej podbijając Chanat Buchary. Zginął w zamachu w 1881-ym jak wspominany tu jego następca - Aleksander III. Nomen omen Janicki w swoich chłopsko-pańszczyźnianych trelach sukcesywnie deprecjonuje rolę szlachty polskiej, czego pokłosiem jest mit uciskanego do granic wytrzymałości pańszczyźnianego chłopa a Aleksander II jawi się jako niemal wyzwoliciel polskiego ludu. Niestety, życie nie jest takie proste a historia...? Wystarczy próbować ocenić to, z czym mamy do czynienia dzisiaj a przecież mamy dość szeroki ponoć dostęp do wiedzy. Skąd takie różnice...? Dlatego celem utrwalenia obrazu, że Krzyżacy w naszej historii odegrali złą rolę ułożyliśmy wspólnie z wnukami i o dziwo babcią pieśń O Jurandzie, co sprawił łomot Krzyżakom! https://i.ibb.co/HD9fhZW2/IMG-20250511-092306.jpg Na chwilę przed koncertem, już po dostrojeniu instrumentów. My zaś z babcią drzemy podeszwy do... https://i.ibb.co/20GrrsZR/IMG-20230811-145637.jpg ...do kościoła wykutego w skale. Kościół możemy obejrzeć bez kupowania biletów. W trakcie darcia podeszw i miętolenia cholewek... https://i.ibb.co/W48pJDS0/IMG-20230811-160518.jpg https://i.ibb.co/9HcTGDnm/IMG-20230811-160715.jpg Zaliczyliśmy... https://i.ibb.co/r2DkhTqY/IMG-20230811-154846.jpg ...koncert oraz... https://i.ibb.co/8LmKLgzz/IMG-20230811-165104.jpg ...najlepszy serwis rowerowy w mieście. I przypadkowo... https://i.ibb.co/S7VjrV8Y/IMG-20230811-170653.jpg ...mniej znaną halę targową. Tuż przed promem fajna knajpka nad kanałem, w której serwowano browara z kija. Można było sobie doń podpłynąć łódką, strzelić pifko i... nadziać się na rowerowy patrol policji. Minęliśmy jeszcze kompleks sportowy nieopodal terminala, z którego odpływał nasz prom. I tu nadejszła kolejna chwila refleksji smutnej dość... Pytam się po węgiersku ojca jednego z chłopaków biegających za piłką ile kosztuje wstęp na ten kompleks (stadion, kilka mniejszych boisk, hala). ? - Nic. Ostatnio rozmawialem z kumplem, który jest już po habilitacji (i po AWFie), pytając, jaką by mi polecił kniżkę z fizjologii dobrą (i biochemii też), bym sobie odświeżył wiedzę i tak zeszło na grant, który realizował w Danii. Realizował go na odpowiedniku naszej fikołkowej uczelni. Otóż po zajęciach najszła go ochota na uprawienie fizyki ciężarnej (taka jego pasja) i pyta lokalnego doktoranta gdzie mógłby? - Spokojnie korzystaj z naszych obiektów. W jakich godzinach i ile to kosztuje? - Kiedy tylko wolne i kosztuje to tylko twoją chęć. O, fajny przywilej dla kadry. - Żaden przywilej. Z obiektów mogą korzystać na tych zasadach wszyscy. Z basenu też? - Tak. Tylko warto przeczytać instrukcję. No to Sylwek skorzystał z siłowni a na finał zaliczył jeszcze basen. Akurat był pusty. Przed drzwiami wisiał kluczyk do szatni i instrukcja. Korzystaj do woli ale bezpiecznie. Najbezpieczniej w towarzystwie drugiej osoby. I parę jeszcze porządkowych stricte punktów... Tak, że ten. Z wnukami byliśmy do południa na AWFie, bo mamy do niego rzut sombrerem. babcia (była MP w delfinie) poszła z Kacperkiem na basen, na którym zaliczyła tysiące km ciężkich treningów. Basen zamknięty na cztery spusty. Pusto. Nikogo... Z pozostałych obiektów również nie możesz korzystać. Kiedyś z dziećmi poszliśmy na Halę Blanika. To piękna, gimnastyczna hala do zawodów i treningu. Akurat tuż przy holu trenowały gimnastyczki artystyczne. Marysia i Kacper zachwyceni do czasu, kiedy podszedł do nas ochroniarz i... nas wyprosił. Nie jesteśmy rodzicami ćwiczących więc won. Nawet zza szyby... Wracamy na prom. Do tych 10h zdzierania trampków należy doliczyć jeszcze 2x1,5h na szybsze przybycie, bo tyle trwa odprawa (coś jak z samolotami). Po 22.30 byliśmy już przy golfie. Nikogo nie interesowała kordła, gitara czy sombrero. Nikogo nie zainteresował nasz golf w ogóle. Do biwakowej miejscówki mieliśmy około 50km. Nie wiem, dlaczego tak długo to trwało ale dojazd zajął nam 2h. Może to kwestia zmęczenia, może braku koncentracji. W każdym razie w king kongu zalegliśmy dopiero po 1-wszej w nocy, rozbijając się nieporadnie ponad dobre pół godziny. Strażnik Domowy wybitnie straciła humor ale najgorsze miało przyjść dopiero nad ranem. |
Zanim wrócę na podwórko
Czarny,
dobrze, że nie jesteś zielony! Tymczasem poranek przynosi Strażnikowi migrenę. Najgorszą z możliwych. Tylko taką jej przynosi... Nie oszczędza jej. Wysysa wszystko. Scenariusz zawsze ten sam. Wiem, że cierpienie potrwa do 18-tej minimum. W takim stanie nie możemy jechać. Plan był taki, że dzisiaj dojeżdżamy do Dźwiny, gdzieś w promieniu 50km do łotewskiej stolicy, spokojnie się rozbijamy, by całą sobotę poświęcić na Rygę i niedzielny poranek. Plus w takiej konfiguracji taki, że nie płacisz za parking, byle zaparkować w pobliżu starówki. Ta z mapy wydaje się mniejsza od stolicy Estonii, więc taki gryplan ma sens. Plan się sypie ale nie ma co deliberować. Musimy to jakoś wspólnie przeżyć. Tymczasem pogoda sprzyja. Rozbici jesteśmy na wpół otwartym terenie, w lekkim cieniu, jest słonecznie ale chłodno. King kong się nie nagrzewa, bo w takim przypadku musiałbym go przestawić... Doglądam Strażnika, piję kawę i kontempluję przyrodę. Poranna cisza, taktowana szumem fal. Idealny czas na spokojne refleksje. Plaża dość dzika, z gatunku mniej ładnych od ładnych. https://i.ibb.co/JWbwNmWB/IMG-20230812-093124.jpg Wiatr od morza niesie intensywny zapach rozkładających się wodorostów. Na szczęście nie czuć tego w namiocie, który rozbiliśmy w nocy w granicy linii drzew około 100m od brzegu. Sąsiadów kilku, porozstawianych na tyle, że nikt nikomu nie wadzi. Zresztą nie ma jeszcze 9-tej i wszyscy jeszcze po prostu śpią. Biedna Strażnik z precyzją słonecznego zegara wymiotuje co 20/30 minut, do podstawionej miedniczki. Do tego ona służy... Do mycia naczyń poza tym... Jest z jakie 10/12st. https://i.ibb.co/TxbkWLNs/IMG-20230812-093134.jpg W chwili wytchnienia, biorę ręcznik i idę się wykąpać. tak naprawdę oboje jesteśmy zmęczeni i to dość solidnie. Łączy nas (poza zbieżną datą urodzin) jeszcze jedna "przypadłość". Ani Strażnik a ni ja, nie umiemy wyspać się w nowym miejscu. Śpimy bez względu na warunki (gleba, wygodne łóżko) jak mysz pod miotłą. Potrzeba kilku dni w jednym miejscu, by się wstępnie zaadaptować. Więc jeżeli przemieszczamy się, zmęczenie stopniowo narasta. Do tego Strażnik jest rannym ptaszkiem (ale tylko w domu), ja zaś nocnym Darkiem. Nie potrafię jednak spać, gdy słońce rozświetla niebo i ziemię. Znaczy o której się nie położę, to i tak (na wyrypach) wstanę koło 6-tej rano. Dlatego to ja dokonuję porannych, obozowych czynności. W naszym przypadku, to gotowanie kawy. Pijemy ją ze śmietaną 12-stką, której zawsze zapas zabieram ze sobą. ja piję minimum kawy dwie, w dużym kubku, z dużą ilością śmietany, która robi u mnie za śniadanie. Strażnik też nie jada śniadań. Śniadania to mit. W sensie obowiązkowej konsumpcji. Osobiście jestem zwolennikiem diety nisko węglowodanowej. Ba... propagatorem, dlatego ta cwana sugestia;) No więc tak sobie liczę i wychodzi mi, że mamy już za sobą 6 noclegów i przesilenie. Nie do końca ma to znaczenie przy migrenie Strażnika, bo ta wredna choroba dopada ją najczęściej w weekendy, kiedy próbuje odpocząć po tygodniu pracy w szkole. Szkole podstawowej. Tu kolejna dygresja. Ludzie mają mikre pojęcie o szkole, procesie nauczania a im bardziej mikre, tym mają więcej do powiedzenia. Stąd mamy to, co mamy. Pomysły z dupy wzięte pani Nowackiej, która dla mnie, to mogła by być sprzątaczką w szkole a nie "ministerką" edukacji. Oczywiście ma ona za sobą całe zaplecze sobie podobnych ale spoko... Pani Zalewska również była "super". No więc mamy już za sobą 6-sty nocleg, więc biorę ręcznik i zanurzam się w ciepłym oceanie. Chłód wody i zaraz potem powietrza przywraca mnie do życia. Żyję tak do południa. Strażnik żyje dalej tak, jak tego dnia zaczęła. Mija 13-sta... - Jak się czujesz grubasiu? Pytanie retoryczne, bo wiadomo, jak się czuje. Dygresja. Grubasiu... - Dziadek! Fuka na mnie Marysia. dlaczego ty do babci mówisz Grubasiu, skoro babcia jest szczupła?! To ty jesteś gruby! Nie. Ja jestem "tłuściutki". Tak do mnie czasami mówi babcia, jak chce być dla mnie miła. - Ale babcia nie jest gruba. No pewnie, że nie. Po dygresji. Westchnięcie. - Wiesz co... Ja ci pościelę w Golfie, rozłożę fotel, będzie ci prawie tak wygodnie jak tutaj. Spróbujemy pojechać. jak by co, to się zatrzymamy gdzieś w cieniu, może uda ci się przysnąć? No dobrze... Jest jeszcze jeden myk. Nie mamy już nic do jedzenia i gdzieś po drodze warto zrobić podstawowe zaopatrzenie. Jakiś chleb, masło, jajka. Z tych ostatnich można zrobić wiele ale potrzebujemy też coś do picia. Nisko zmineralizowaną wodę mineralną, do której dodam szczyptę soli. Strażnik i tak zwymiotuje wszystko ale wieczorem może już nie... Wodę wystarczy zagrzać, więc cały gaz z niej uleci, wrzucić torebkę herbaty, odrobinę soli... Najpierw zatem robię lokum w golfie. I tu moi drodzy kordła jest jest super. Rozprężna mata, mój śpiwór jako pościel i otulająca wszystko "pierzyna". Na czoło i oczy mokra, afgańska chusta (tyle lat służy...). Ważne oczy, bo migrena to też światłowstręt. Namiot zwijam w 20 minut. Metodycznie, jak chirurg. - Ja nie mogę ci pomóc... Rzuca mój "grubasek" z poczuciem winy ale... to dobrze. Jest jakaś reakcja. Jest super Grubasiu. Wyhaczymy jakiś market po drodze i wio na Łotwę. Tak też czynimy. Przed 18-tą wbijam w okolice Dźwiny na namierzony wcześniej, potencjalny biwak. Prowadzi tam kilka dróg i ja wybieram akurat najgorszą. Przebijam się przez las... pieszym szlakiem. Kilka dni opadów zrobiło swoje. Jadę cywilnym golfem i zaczyna się robić gorąco. Strażnik podsypia i na szczęście tego nie widzi. Tym niemniej golfem coraz bardziej rzuca. Staram się objeżdżać jamy na szlaku, który teraz wyraźnie wspina się na klif... Nie mam jak zawrócić. Nagle na szlaku pojawia się rodzinka z dzieckiem i psem. Robią wielkie oczy ale... pocieszają, że jeszcze ze 200m i będziemy na miejscu. Bym móc się wyminąć uprzejmi państwo wspinają się z trudem na metrową ściankę jaru, który jest dla mnie teraz jak tor saneczkowy. Strażnik się wybudza, więc od razu uspakajam, że wszystko ok i zaraz będziemy na miejscu. I tak się dzieje. Do dyspozycji mam dwie super miejscówki. Wybieram "gorszą", bo jest tam swawojka i dużo więcej miejsca. Druga super (odległa o jakieś 100m), ale nie mam czasu na rozkminy. Muszę teraz powtórzyć proces w drugą stronę. Rozbijam king konga sam i zajmuje mi to ponad pół godziny. Przeprowadzam Strażnika na "nowe" miejsce. Są małe oznaki poprawy samopoczucia. Z radością przyjmuję ten dar losu. Wyprowadzam Grubasia na wieczorne ablucje. Grubasek dostaje buziaka i w lepszym nastroju kładzie się w namiocie. Najważniejsze - wymioty w końcu ustąpiły. Uśmiechamy się oboje do siebie. Jest dobrze. Rozbijam biwakowe fanty i otwieram lokalnego browara. https://i.ibb.co/Myb0KcnZ/IMG-20230812-190713.jpg Dosłownie chwilę potem zjawiają się kolejny goście. W końcu zaczyna się weekkend. Jakaś zakochana para i czteroosobowa rodzina z Rygi, która jest tutaj pierwszy raz. Starszy syn (z jakie 10 lat) od razu wsiada na rower. Patrzę na siodełko i przywołuję go. 5 minut później śmiga już szczęśliwy z dużo większym komfortem. Okazuje się, że rodzice pasjonują się astronomią a dzisiejsza noc ma być nocą Perseidów. Ustawiają lunety i... idą spać. Bo festiwal zapowiedziany w okolicach drugiej w nocy najszybciej. Moga mnie obudzić:) Wymawiam się, bo Strażnik Domowy wreszcie zasnęła snem kamiennym i niech tak jest do rana. Jestem... szczęśliwy. Tego wieczora nie myślę już o niczym. Spontanicznie od czasu do czasu spoglądam w niebo. Perseidy... raz do roku fruwają po niebie, staram się sobie coś o nich przypomnieć. Pustka. Pustka w głowie. I czasami o to chodzi. Kojąca cisza i kompletny brak zewnętrznych bodźców. No prawie, bo co jakiś czas trzeba wyjść na stronę;) Tak czy owak, pięknie bywa - myśleć o niczym... zaprawdę pięknie... Po raz kolejny doświadczam na sobie, że umiem NIC. Ale NIC jest początkiem WSZYSTKIEGO. https://i.ibb.co/W4wD9pwr/IMG-20230812-204350.jpg |
Zanim wrócę na podwórko.
Rankiem zmieniamy strategię.
Tradycyjnie o 6-tej już jestem po pierwszej kawie. Strażnikowi wraca powoli energia ale bardziej już na powrót do domu. Oczywiście Ryga muss sein. No właśnie... Osobiście byłem przekonany, że w takiej Estonii dogadam się spokojnie, jak nie po rosyjsku, to po niemiecku. Nic z tych rzeczy. Miałem z tym dogadaniem ogromny problem. Nawet w kasach portu, kupując fizycznie bilet na prom, miałem z tym ogromny problem. No chyba, że mówił bym po angielsku. Ja po angielsku nie mówię i w tym problem. Ja rozumiem dość dużo ale... w tym języku nie mówię. Nie pomógł nawet mój znakomity węgierski. Co ciekawe większość turystów na promie, to byli... Rosjanie. Europa się integruje. Integruje laicyzując, a narodowym językiem międzynarodowej komunikacji staje się angielski. W sensie on jest od dawna ale teraz już wyraźnie powszechny. Rok później nomen omen doświadczyłem tego w Albanii rok później ale o tym może przy innej okazji. Nic to. Dopóki jedziesz golfem 2 nikt nie oczekuje od ciebie znajomości angielskiego zaraz. W Estonii. Na Łotwie. Czy to państwu coś mówi? Mówi o wyraźniejszych wpływach dawnej planety RP na bieg międzynarodowych wydarzeń. https://i.ibb.co/4ZQRLJ47/Podzia-adm...cyjny-I-RP.png Na Łotwie już jest "lepiej". Język rosyjski jeszcze jest w grze, bo jego status ma tu dość skomplikowany charakter, wynikający z "demograficznego" i administracyjnego podziału obywateli na Łotwy na cztery bodaj kategorie, w tym na: nieobywateli i bezpaństwowców. W każdym razie, o ile przy zakupie skarpet w Tallinie udało mi się dogadać z kupcem (tak po staremu się wyrażę), bo był mniej więcej moim rówieśnikiem z wszystkimi tego konsekwencjami, to na Łotwie dogadać się z kimkolwiek nie było już żadnego problemu. W sumie, to pierwszy raz byłem na Łotwie nie do końca tranzytowo i z jednej strony bylem ciekaw, jak to z sympatią/antypatią do naszej nacji jest? Niestety byłem za krótko, by to stwierdzić. Tym niemniej krótko ale intensywnie dość. W kontekście zmiany planów... Luknąłem sobie poprzedniego wieczora jeszcze raz na starówkę Tallina i Rygi i wyszło mi, ze ta druga w istocie jest dużo mniejsza. Strażnik Domowy dochodziła do siebie bardzo szybko ale postanowiliśmy się ekspresowo zwinąć z biwaku a na Rygę przeznaczyć czas do 16-tej maks. Znaczy by 0 16-tej być już w drodze na Litwę (NA nie w W). Na tej Litwie namierzyłem już sobie potencjalny biwak, tym razem nad jeziorem i git. Plan dobry i skuteczny. W każdym razie o 11-tej mieliśmy już za plecami pomnik Wolności... https://i.ibb.co/G4wtmC10/IMG-20230813-112034.jpg ...i starówka stanęła przed nami otworem. Gdybym miał rzeczoną podsumować jednym słowem, opisałbym ją przymiotnikiem: cudna. |
Zanim wrócę na podwórko
Ryga (i Tallin), to hanzeatyckie miasta, silny wpływ kultury niemieckiej i... Niderlandów. Kto czytał Sieniewicza, ten wie, o co się maszeruje;)
Bez dwóch zdań, stare miasto nas urzekło. Bardzo lubię ten/taki klimat. Możemy więc podziękować Rosjanom, że skutecznie wprowadzili kwadratowy ład na globusie PL. Cudem ocalał Kraków, cudem odbudowano Gdańsk i Warszawę. Niestety nie odbudowano np. takiego Białegostoku, który był bardziej zniszczony niż... Warszawa w 1945. Szkoda... Tu podziękujmy Niemcom i Ukraińcom również za ich wkład w proces rozkładu IIRP. Wracając do Rygi. Sporo starszego pokolenia wie, po co się do Rygi jechało ale nie o tym;) W istocie starówka jest piękna. Powtarzam to raz trzeci. No to przejdźmy sie po niej moimi oczami chwilę... https://i.ibb.co/LLZy3ck/IMG-20230813-113442.jpg https://i.ibb.co/jvvVpX08/IMG-20230813-114332.jpg https://i.ibb.co/1Jrf4CKR/IMG-20230813-114624.jpg https://i.ibb.co/xq2H21Xj/IMG-20230813-115307.jpg https://i.ibb.co/Q3jpZxTD/IMG-20230813-122333.jpg https://i.ibb.co/5hpK8Rmf/IMG-20230813-123529.jpg https://i.ibb.co/wFWwLPwL/IMG-20230813-124917.jpg https://i.ibb.co/9MfQVvD/IMG-20230813-231029.jpg https://i.ibb.co/27Xsprv4/IMG-20230813-232701.jpg https://i.ibb.co/WpvvyCS5/IMG-20230813-233310.jpg Starówka niewielka ale i świat mały, bo... https://i.ibb.co/XmLYMYN/IMG-20230813-231839.jpg ...spotykamy na mieście dwóch sympatycznych (europejskich) Gruzinów z hostelu w Tallinie. Mieliśmy z nimi fajny epizod tamże. Siedzieliśmy w kuchni na kolacji i zeszło się sporo bakpakingowców z zachodniej Europy. W sumie kilkanaście osób. Przy stole gościnnością dzielili się Gruzini. Częstowali wszystkich czaczą ale nikt niczym się nie zrewanżował mimo, że okazji nie brakowało. Jak się wszyscy rozeszli, postawiłem chłopakom czteropak kasztelana niepasteryzowanego. Jeden z nich już leciał po kolejną flaszkę do pokoju ale powstrzymałem go hasłem, że dzisiaj to bardziej dla Strażnika Domowego tu jestem niż innego towarzystwa i że jutro już o 6-tej rano musimy się pojawić na odprawie promowej. Tym niemniej zaproszenie do Gruzji pozostaje otwarte a my z chłopakami do dzisiaj w kontakcie:) Tymczasem w Rydze mieliśmy jeszcze jeden arcypan do realizacji... |
Zanim wrócimy na podwórko
Ryga oferuje coś więcej. Więcej portowego klimatu w starym stylu czyli coś, co czuje mieszkaniec każdego, prawdziwie portowego miasta.
Żebym teraz tylko nie popłynął, bo na bank zdryfuję w jakiejś knajpie. Wiele z nich już nie istnieje, z historii tych miejsc, większość zwietrzała jak w otwartym kuflu piwo, kilka zachowało się jednak w pamięci. Morze, nasze morze, będziem ciebie wiernie strzec... Śpiewało się na koloniach organizowanych przez UG. Ba... Szalony (były) prezes PZG (polski związek gimnastyki) na zajęciach z gimnastyki (studia) kazał nam to śpiewać. Zabrylowałem, bo jako jedyny intonowałem do końca. Gimnastyka (którą miałem okazję uprawiać), to nie tylko prawidłowo wykonane ćwiczenie stricte. To cały proces, który zaczyna się przyjęciem postawy, wyrażeniem gotowości i w finale ponownie przyjęciem postawy. Jeden z moich kolegów otrzymywał (w punktacji gimnastycznej - od 0.00 do 10.00) otrzymywał np. celujące, szczątkowe oceny (na finalną składa się ich suma) danej fazy ćwiczenia, co było bardzo ważne w procesie. Przyjmował postawę, zgłaszał gotowość do wykonania ćwiczenia (popularny wymyk przodem czyli przejście ze zwisu do podporu przodem), następnie przejście do zwisu poprzez wyskok przodem i... ...dalsze próby przypominały już szamotanie się na trzepaku. Pan profesor podchodził do procesu oceny rygorystycznie. - Zwis prawidłowy, ocena 0,1. Dodam, żeby zaliczyć należało otrzymać 2,6 punktów (w starej szkolnej terminologii "trzy minus"). Dopiero zwis prawidłowy a do knajpy jeszcze daleko. Zatem... wróćmy do Rygi. W Rydze jest targowisko. Nie targ, targowisko. Targowisko jest szerszym rozwinięciem pojęcia targ. Zdecydowanie bliższe bazarowi. Targ może być rybny. Na targowisku kupisz coś więcej niż tylko ryby. Np. Biesy, to... biesy. Diabły, z których każdy jest jakąś indywidualnością. Ich zlot, to już Biesowisko. Organizowałem takie przez 15 lat w Bieszczadach. Organizowałem w miejscu odludnym, poza granicą. Poza granicą zwykłej, ludzkiej percepcji. Granicę obsługiwała niekiedy Straż Graniczna ale tylko do pierwszego szlabanu. Potem... W... Rydze targowisko niemal przylega do starówki. Namierzyliśmy je w ramach turystycznej logistyki ze Strażnikiem Domowym jeszcze przed wyjazdem (podobnie jak te w Tallinie i Helsinkach), bo to żelazny punkt mojego programu a przy okazji i Strażnik może tam ze mną pohulać. Otóż targowisko w Rydze jest, w porównaniu z nawiasem, nie do porównania. Jeżeli chcesz dobrze i tanio zjeść, to idź tam. Jeżeli chcesz dobrze i tanio się zaopatrzyć w podstawowy koszyk żywnościowy, idź tam. Chcesz cepelii (bursztyn np.) w przystępnej cenie...? idź tam. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że na tym targowisku jest tanio jak barszcz. Ja, nie chwaląc się, chwaląc - mam do tego nosa. Kiedy trzy lata temu polecieliśmy w lutym z ferajną do Kutaisi, to namierzyłem tamże punkt gastronomiczny na klasycznym targowisku, gdzie ceny wyrywały z butów. Za cztery (lane) piwa plus pożywną (tradycyjną) zupę z chlebem płaciliśmy około 11zł. Jak ferajna pojechała "zwiedzać piramidy", my ze Strażnikiem Domowym pojechaliśmy do Batumi. W jedną stronę marszrutką, z powrotem gruzińską elektriczką. Podobna, klimatyczna historia. Wszyscy zachwycają się słynną koleją w Maeklong, która przejeżdża przez targowisko. Jak wpiszesz takie hasło w gógla, to wyskoczy ci tylko ta pozycja. A taka sama kolej "rozjeżdża" targowisko w Batumi. Wracamy do Rygi... Z tym barszczem to jest tak, że do niego trzeba dotrzeć. Najpierw przebijasz się przez "normalne ceny", dopiero gdzieś tam hen, na skraju wchodzisz do cenowego raju. |
Zanim wrócę na podwórko
W czwartek z rana w barze w Kutaisi piwo jak...
https://i.ibb.co/hx7LDSXV/IMG-20230120-170312.jpg (Czy piwo może kosztować jedno lari...?) W Bangkoku jak... https://i.ibb.co/Ngp9tsRS/IMG-20230119-170605.jpg https://i.ibb.co/93SB446b/IMG-20230119-170619.jpg ...w Batumi. Bazaru resztki, albowiem zaraz potem - słońce zachodziło nad Batumi krwawo... https://i.ibb.co/C5n2zLRk/IMG-20230125-113200.jpg ...słychać krzyk drobiu (było) Więckowskiej nieświeży... Żegnaj Batumi... https://i.ibb.co/Z6QPWJyn/IMG-20230119-210811.jpg https://i.ibb.co/0jdXyKq2/IMG-20230119-205757.jpg ...żegnaj sławo... Poniżej diabelski krąg... https://i.ibb.co/RkH5G2gh/IMG-20230120-153352.jpg ...czyli klasyczne... https://i.ibb.co/6RYxBNp3/IMG-20230120-153257.jpg ...koło zamachowe. Jednym słowem - Biesowisko... Wprawne oko dostrzeże tow. Onucnika, któren to depiluje pięty. Założyciel gangu Sfilcowanych Skarpet. Jedyny, który z powodzeniem ujeżdża Elwooda i do tego w NRD. W Gruzji... https://i.ibb.co/7N6HWYKV/IMG-20230119-232726.jpg ...Karpika. Obecnie szuka nowego celu w życiu. Wracamy do Rygi. |
Zanim wrócę na podwórko
Zamykamy temat Gruzji.
https://i.ibb.co/Tp4JPRb/IMG-20231009-190100.jpg Najpierw parkujemy nasze sprzęty. https://i.ibb.co/MDWMpGT8/IMG-20230813-134446.jpg https://i.ibb.co/rR954KwK/IMG-20230813-141726.jpg Wchodzimy na hale targowe. Jest ich tradycyjnie kilka. https://i.ibb.co/gZD9LtsB/IMG-20230813-132345.jpg https://i.ibb.co/7xCX9gt5/IMG-20230813-132714.jpg Wiadomo. Ryby. Tu ceny jeszcze takie konkretne dość. Ryga leży u ujścia Dżwiny do Zatoki Ryskiej więc ryba musi być. Po środku, jedna z hal przeznaczona do konsumpcji i tu jak w dawnym bloku wschodnim dominuje kuchnia z akcentami takimiż. Samsy, manty, pierożki, bliny - wszystko w przyjaznych cenach. Za 2 czy 3E najesz się. Korzystamy. Ciekawiej robi się na zapleczu. Im dalej od głównego nurtu, tym taniej. https://i.ibb.co/hxQDtBB1/IMG-20230813-232805.jpg https://i.ibb.co/chB5S0cY/IMG-20230813-134131.jpg Skolko ugodna. Kupuję kilogram winogron, brzoskwinie, pomidory i pół kg wędzonej szprotki. Pani wydaje mi resztę z trzech euro. Po drugiej stronie ciąg straganów z bursztynami i cała cepeliada. Bransoletki od jednego euro, magnesy o połowę tańsze niż na mieście. Magnesy zbierałem dla babci Marysi. Już nie zbieram... Mrowie stoisk z chińszczyzną, te nas nie interesują. Chciałem rzucić okiem na jeszcze jeden przybytek. https://i.ibb.co/3YdmtSVT/IMG-20230813-232941.jpg Rzuciłem. Ale po drodze doń... https://i.ibb.co/tpSnjRcm/IMG-20230813-232850.jpg ...dokładnie pomiędzy targowiskiem a "pałacem" taki klasyczny bar. Bar, jakie lubię. Będzie na później, bo do Rygi mam ochotę wrócić. Z dwoma noclegami na mieście, gdzieś o rzut beretem od pałacu. No i to na tyle Rygi, choć jeszcze na godzinkę wracamy do jej starej części. https://i.ibb.co/pB1sqbJN/IMG-20230813-141612.jpg O 16-tej, zgodnie z planem lecimy golfem na południe. Przez Birże. Tu lokowała się linia birżańska Radziwiłłów w opozycji do nieświeżkiej. Tamże, w Nieświeżu - urodziła się moja mama. W gnieździe prawilnych Radziwiłłów. Ale Birże jutro. 3h później już "rozbici"... https://i.ibb.co/RG3j5t1Y/IMG-20230813-205715.jpg ...kolacjonujemy się nad jeziorem. Pogoda jak w latach 70-tych ubiegłego wieku, kiedy planet nie płonęła jeszcze tak intensywnie, jak zapewnia Rafał. Wtedy 25st. to był upał nie do zniesienia 18st zwiastowało nadejście ciepłego lata. Na kolację zaryzykowałem po drodze (już na Litwie) zakup lokalnej "kiełbasy". Po jej konsumpcji już wiem, skąd się biorą kiełbie we łbie, na pewno w brzuchu. Nie dałem rady... https://i.ibb.co/vxG1NbxD/IMG-20230813-213952.jpg Wieczór jak co dzień. |
Zanim wrócę na podwórze
Litwo ojczyzno moja?
Kiedy wracam ze wschodu zawsze nachodzę mnie refleksje różnorakie. https://i.ibb.co/TDNfKXyv/IMG-20230814-092904.jpg To miał (chyba) Mickiewicz na myśli... No cóż... śniadaniujemy kawowo... https://i.ibb.co/gssTjRJ/IMG-20230814-082027.jpg ...zaraz zwijamy manatki i spadamy, bo może spaść deszcz na na nas. Pogoda. No szlag by ją. Nie mamy świadomości, że prze cały czas naszego pobytu na obczyźnie u Tolka powyżej 30st. Tam w istocie zmierzamy. Po drodze Birże, wjeżdżamy nawet w granice administracyjne stolicy Litwy więc mogę napisać, że cztery stolice ale mijamy bokiem Wilno, by sprawdzić o czym świszcze w trawie Troków. https://i.ibb.co/TMNykxFW/IMG-20230814-101232.jpg https://i.ibb.co/Psw8nS5y/IMG-20230814-101256.jpg Wjeżdżamy w litewskie Mazury garbate. Mijamy Wilno i lądujemy w samym centrum historycznego parku narodowego. Przyrodniczo cudownie. Rozpychał się tu lodowiec jak hydra czy inna ośmiornica, tracąc języki, zostawiając między wzgórzami jeziora pełne łez. Lądujemy na Wzgórzu Aniołów. Zagospodarowano ja z okazji 1000-lecia Litwy w 2009. W Wielkanoc nasz obeszło 1000-lecie koronacji Bolesława na króla globusa PL. Obeszło tyle, co nic. 1000 lat istnienia formalnie polskich struktur państwowych, do których możemy się odwołać. Vivat obywatele nowoczesnej Europy! "Mickiewicz nie przekreślał ani zdobyczy nauki, ani postępu technicznego. Był jednak konsekwentnym krytykiem rozumu i nauki bez sumienia." Och, jakbym chciał przeczytać Historię przyszłości Mickiewicza.... zaprawdę chciałbym. Może w końcu też Pana Tadeusza w kontekście prozy Łozińskiego czy Glogera. https://i.ibb.co/8LC094vd/IMG-20230814-122021.jpg https://i.ibb.co/nNzsDQ1b/IMG-20230814-122132.jpg Aniołki. A tu... https://i.ibb.co/tpFybzfS/IMG-20250516-073345.jpg ...moje. Drapichrusty z dziadkiem. Po lewicy dziadka Kacper Włóczykij. Objeżdżamy park od północy i z zachodu wjeżdżamy do Troków. Przed Trokami stajemy na parkingu jak... 20 lat temu. Widać z niego zamek na wyspie i pałac Tyszkiewiczów. Trochę się pozmieniało. https://i.ibb.co/WqtDvC7/IMG-20230814-124151.jpg https://i.ibb.co/sLcwYxs/IMG-20230814-130308.jpg 20 lat temu można było zjechać autem niemal do jeziora. Kawałek dalej jest rondo. Owe 20 lat temu wyjeżdżamy z spod jeziora prosto na rondo niemal. Za rondem stoi policja i łapie na pistolet. naturalnie stop i czysta polszczyzną koleś mnie informuje: - Jechałeś 70km/h będzie mandat (dość spory o ile pamiętam). I pokazuje mi odczyt. F-cznie. Więc odpowiadam czysta polszczyzną: - A wiesz skąd wyjechałem? Z tego parkingu odległego o kilkadziesiąt metrów. Scenic to nie bolid formuły. I bezceremonialnie dodaję: schowaj sobie ten odczyt - wiesz gdzie! Zatkało gościa. Powiedziałem; do widzenia, wsiadłem do auta i odjechałem. Teraz na rondzie policji nie było. Objeżdżając Troki wspominam jeszcze wie historie. Kiedy owe 20 lat wcześniej przyjechaliśmy nad ranem do Troków musieliśmy i godzinę poczekać na otwarcie biura informacji turystycznej, bo nie przestawiłem zegarka. Wyczytałem w przewodniku pascala, że tu można najłatwiej/najszybciej wynająć kwaterę i f-cznie. Pani bardzo sprawnie pośredniczyła w nawiązaniu kontaktu z wynajmującą Litwinki nie brała za to od nas żadnej prowizji. Rozmawialiśmy bez problemu po polsku. Dopytałem jeszcze o jakieś materiały reklamowe więc w odpowiedzi otrzymałem mapki itp. Te juz po polsku nie były. Zapytałem zatem, czy na zamku (tym na wyspie) są też napisy po polsku? I... ...tu jakby w kobitę piorun strzelił! Normalnie zaczęła krzyczeć. Co my sobie myślimy?! Tu jest Litwa nie Polska! Zdębiałem chwilowo... - A w Malborku na zamku napisy po litewsku są?! To nasza a nie wasza historia! Cha... Poczułem się jak Stanowski atakowany teraz przez panią Wysocką-Schnepf:) Uśmiechnąłem się i paruję: - Świetnie pani mówi po polsku. Gratuluję. Wyobrazi sobie pani, że po litewsku na Malborku ani słowa nie ma ale... są za to po niemiecku. Po niemiecku, bo przyjeżdżają tam Niemcy. Może by i były po litewsku, gdyby Jagiełło zamek zdobył ale nie zdobył. Może dlatego Litwinów na tym zamku tyle, co śniegu dzisiaj w Trokach. Po drugie... zamiast się tu na mnie wydzierać, może spowodowała by pani po tej rozmowie, by napisy po polsku jednak były. Wie panie dlaczego? Bo wtedy łatwiej by wam było dotrzeć do nas z waszym przekazem i wizją historii. Czyż nie...? Kobita sposągowiała. My zaś oddaliliśmy się na kwaterę. Kwaterą było dwupokojowe mieszkanie w wieżowcu z wielkiej płyty. Bodaj na 8-ym piętrze? Trochę słabo, bo przynależał nam jeden pokój. Drugi był już wynajęty. W naszym pokoju trzy łóżka, kuchnia wspólna... Może być. W końcu będziemy tu tylko spać. bo zwiedzać jest co. W cenie piękny widok na okolicę. Po całym dniu zwiedzania (w tym rzeczonego zamku) okazało się, że naszymi bezpośrednimi sąsiadami jest małżeństwo Łotyszów z... Rygi. Władimir okazał się dyrektorem szkoły, jego żona Lena - nauczycielką matematyki. Strażnik Domowy nauczyciel w-f, ja niedoszły nauczyciel plus junior. Nie mogliśmy się nie dogadać:) Dogadywaliśmy się bardzo długo i konkretnie. Można powiedzieć, ze przypadliśmy sobie rodzinnie bardzo do gustu. Do tego stopnia, że przedłużyliśmy sobie pobyt wspólnie jeszcze o dwa dni extra. Spotykaliśmy się praktycznie tylko wieczorem, ostatni wieczór w knajpie. Niewątpliwie do dzisiaj utrzymywalibyśmy kontakty ze sobą, co miało miejsce przez dobre 15 lat, dopóki nie zgubiłem "prywatnego" telefonu i z nim przepadły wszystkie tego rodzaju kontakty. Akurat tego bardzo żałowałem. Juniorowi też pan dyrektor z żoną pasował, że ostatniego wieczora ułożył dla państwa Morkowiczów piosenkę. Próbowałem Władimira odnaleźć jakoś i był nawet na to mały pomysł, na omawianej wycieczce ale tym razem tempo było za duże. Pomysł jednak do lamusa nie idzie. Ot... taka fajna (dla mnie) historia. Po Trokach Druskienniki z marszu ale nie zrobiły na nas żadnego wrażenia. za to okolica jak najbardziej. DO tego stopnia, ze w pewnym momencie odbiłem na szutrową drogę, która prowadziła prosto do Polski. Na tym szutrze tarka, więc żeby zębów nie stracić sunąłem po pustej drodze ponad 80km/h jak Vatannen jakiś. Strażnik nie za bardzo przepada za takimi drogami i już zaczęła protestować kiedy nagle... ... skrzyżowanie! tak wyprofilowane, ze podbija nam golfa i w locie widzę znak... granica państwa! Zaraz potem droga przeszła w klasyczną gruntówkę. Oczywiście wyhamowałem i z lekką dusza na ramieniu klucząc, jechaliśmy dalej. Był to czas, kiedy pan Szczerba, Sterczewski i im podobni, biegali wzdłuż granicy z Białorusią i tak się dziwnie na tej granicy poczułem... jak uciekinier jakiś abo co, że nie wspomnę o OPR Strażnika Domowego. Wyobrażam sobie obraz na potencjalnej kamerze na granicy; nagle przelatuje rzez nią golf 2, pordzewiały a pod tylną klapą kordła z gitarą, sombrero... I mina żołnierza SG kontrolującego ten obraz. Wieczór u Tolka był już upalny. Cisza, spokój tylko od czasu do czasu przelatywał F-16 pisząc swoją historię chemitrails... https://i.ibb.co/rf2SNxGf/IMG-20230814-201612.jpg |
Jedenaście lat pracowałem z Kolegą Sławkiem,
który w Rokiczance gra na - ładnie to pisząc - instrumentach perkusyjnych. Dzięki temu, w prezencie otrzymywałem kolejne wychodzące płyty zespołu. Mój młody słuchał ich jako kołysanek:) ps. czyta się:Thumbs_Up: |
Fazik
Ten post poświęcę temu, któren dzisiaj korzysta z 45-tych urodzin.
Nie będę słodził, bowiem osiągnął wiek, w którym insulina zazwyczaj ma już dość niezdrowego bytowania. W związku ze związkiem życzę Fazikowi najsampierw, by prowadził się zdrowiej. Ale też... by porzucił stanowisko szefa Sfilcowanych Skarpet. Ta organizacja budzi awersję samym skrótem, który się niedobrze kojarzy tym bardziej, że przewodzi jej tow. Onucnik. Niestety... tow. Onucnik, to nocna wersja Fazika. Mamy tu do czynienia z syndromem dr Jekyla. Temat doskonale rozczytałem w trakcie pedaliad. Pedaliady. Pedaliady, czyli kręcenie pedałami. Kręcenie dwoma to standard. Niekiedy trzema. W trakcie kręcenia poznajesz naturę. Naturę jednego z drugim i naturę natury czyli bezpośredniego i pośredniego otoczenia. Poniżej na ten przykład... https://i.ibb.co/YB4F3LXx/1.jpg ...przykład zbiegu natur. Powyżej to akurat przykład z pedaliady grupowej. Bardzo rzadkiej zresztą. Tak rzadkiej, jak nazwisko Sraczka. Zdarza się ale nie często. Pedaliady, to - jak to kreślą malkontenci zatem, wycieczki do dupy. Poniżej przykłady dwa. https://i.ibb.co/FLvHf4HT/DSCN2413.jpg https://i.ibb.co/d0PBX3v2/1534som.jpg Od lewej: dr Honzik (dzienna wersja Fazika), prof. Kocur i DoCent El. Pedaliady, to wycieczki naukowe. Każda zaczyna się wykładem dr Honzika (przypominam - dziennej wersji Fazika): Po odsłuchaniu nastąpi ciąg dalszy. |
Fazik
Dr Honzik w...
https://i.ibb.co/fdwrGj9N/F1000005.jpg ...naturze czystej. https://i.ibb.co/RprJQp7K/F1000007.jpg Tak czy owak nie jeden z drugim zastanawia się (może); Fazik... skąd Ty naprawdę mieszkasz? W odpowiedzi na zainteresowanie, opowiem wam dzisiaj historię Fazika, dr Honzika i tow. Onucnika w osobach trzech. 40 letnią ich biografię, spisaną mam skrupulatnie w Pamiętniku znalezionym w koszu. Skrupulatnie - dzień po dniu. https://i.ibb.co/8DvKGQkq/IMG-6655.jpg Nie do wszystkich fazikowych zdarzeń udało mi się dotrzeć bezpośrednio, docierałem więc pośrednio. Docierałem w trybie oceny podstawą której, była metodologia badania pośredniego wynaleziona przez geniusza Pastora. Otóż dotyczy ona oceny czystości odbytu po zrobieniu kupy. Standardowo trudno jest nam ów fakt stwierdzić, bo trudno samemu tam zajrzeć. Można np. wkładać palec w czeluść, co daje nam już pewien obraz. Jest to własnie doskonały przykład metodologii, na przykładzie konkretnej metody. Metoda ta doskonalona była przez coraz bardziej cywilizowane wieki. Palec uzupełniano o liście np., by z czasem dojść do bardziej konkretnej celulozy, tj. papieru toaletowego. Kiedy pośrednio stwierdzimy, że czeluść jest czysta? Kiedy na papierze nie znajdziemy już charakterystycznego zabarwienia. Czy to oznacza, że czeluść jest już czysta? Absolutnie nie ale każdemu docierającemu do tego etapu, w zupełności to wystarczy. Taki wybór podcierającego. jeden zużyje pół rolki papieru, by do stanu dojść, drugi po prostu umyje tyłek. Porównał bym bezpośrednio ten proces (badania biografii Fazika) do procesu wyborczego, w sensie osiągania efektu/dojścia do stanu wyboru jednego z kandydatów, których jest 13-stu ale cicho tam. Skupimy się na kandydatach/trzech osobowości Fazika. Nie przedłużając. Fazik urodził się na dalekiej prowincji. W klasycznej, patologicznej rodzinie. Bo kto to widział, by w jednym domu chowała się ona tak licznie. System 2 + 4 = 6 dzisiaj jest skrajnie patologiczny. Wytłumaczę szybko te patologiczne równanie. Dwoje rodziców plus czwórka dzieci, to wynik ciężkich robót babci i dziadka. NIE NIE NIE. Po trzykroć nie. Pierwsze, to czysta dyskryminacja (kolejny przykład jednej z metod badania pośredniego) pozostałego układu płci ale... nie o tym. Fazika już w fazie raczkowania... https://i.ibb.co/0y7Bk00q/IMG-4450.jpg ...cechowała wyjątkowa ciekawość świata. Cdn. |
1 Załącznik(ów)
Ech, aby życie napędzało się pedałami. Byłoby łatwiejsze niż tankowanie darmowego prądu za 40 centów /kWh czy innego dizla.
Dodam jeszcze kawałek mojej dziecięcej przygody. Mój dziadek kupował gazetę Poznaj Świat, i ta gazetę sklejał w takie książki. Jako dzieciak w patologicznej rodzinie musiałem iść dokładać do pieca który gotował planete w patologicznej rodzinie która mieszkała w 13 osób w jednym domu. Dziadek babcia, nasza rodzina i rodzina starszego brata. Rozpalałem ten ogień drewnem i czekając aż się drewno rozpali, czytałem że gazety Poznaj Swiat. Później dorzucalem węgla i szedłem na górę z piwnicy. Pamiętam artykuły Tonyego Halika o Afryce, o Brazylii, o Azji. Wyobrażałem sobie jako dzieciak , jak żyją gdzie indziej ludzie. Jak mało mają do życia, jak brakuje im pieca w którym rozoalalem ogień aby 13 osobom było ciepło. Dziecięca robota, dziś za nią idziesz do ciupy. Ale ja nie o tym. Wiem dziś, że te te stare gazety Poznaj Swiat, coś zasiały w moim dziecięcym mózgu i to ziarno zasnęlo na lata. Szkoła podstawowa, technikum, studia w Opolu, studia w berlinie. Linia standardu, sztampa, zwykły synek byłem. I w 2010 poznałem to Szmacidło Elwooda. Ten jebnał wiadrem w te nasiona poznaj świata. I zaczęło rosnąć. Pamiętam do dziś. Sierpień 2010. Na wiosnę załatwiłem wizy tym gagatkom z Afganistan 2010 komplet ie nie ogarniając tematu, ale załatwiłem. W owym sierpniu (jego koniec chyba) , siedzę u ciotki na kawie i wpada mi mysl że powinni te ewloody z Afganistanu już wracać. Telewizor u ciotki włączony ,Teleexpres leci i w tym Teleexpressie widzę gębę Elwooda Szmacidła który gada że wycieczka z Orbisu się udała,dokładnie w tym samym momencie, w którym pomyślałem o ich powrocie. . Biorę telefon i dzwonię, mówię że widziałem ryja ale - 20 kg i chciałem potwierdzić że to on a nie jakiś podróba. Później było biesowisko, surowy zakaz spożywania alkoholu pod jakimkolwiek postacią , kultura, trzeźwość, it'd. Poznałem ludzi którzy wsiadają do auta i jadą przed siebie. Nawet oleju nie zmieniają. Po drodze się zrobi. 3 złombole i wycieczka po uczelniach rosyjskich z moim kumplem z Monachium , oplem frontera zakupionym za 1000 ojro na eBayu, który zjebał się na 6tym pasie obwodnicy moskiewskiej . Było biednie ale jako tako. Najważniejszy olej który trzeba przed podróżą zmienić to ten w mózgu. Jak weźmiesz olej cywilizacji to podróż będzie męka. Sranie w krzakach to podłość dla cywillizacji która wierzy w wygodne kible i się nie zesra. Sranie na luksusie, papierki, czystość bez bakterii. Natura jednak ma inne zdanie... Zmieniasz olej na lekki 0,5 W100 , lekki olej przygodowy i nie masz problemów z niczym. Ten olej leci przez wszystko bez problemu. Gęsty olej cywilizacji zawiesza się na zwykłej sraczce. Myśli gdzie się zesrać , jaka wygodę zapewnić,.kierunek wiatru, miękkość papieru, gęstość podłoża itd. Olej lekki podróżniczy , smaruje kolana które prowadzą cię w idealne miejsce , z widokiem na pamirskie góry , gdzie dziękujesz sraczce że daje Tobie takie przeżycia i momenty z tak zajebistym widokiem. Nawet siedząc na kiblu w Berlinie, wspominasz ten widok i załujesz że nie jesteś wtedy z tą sraczka z tym widokiem. Dalej, olej podróżniczy 0,5W100 pozwala znieść wybuchy silnika, wymiany skrzyń biegów, kardanow, kapcie i inne drobnostki w podróży bez większego zgrzytu. Po prostu życie podało Ci rękę śmiejąc się przy tym i patrzy jak sobie dasz radę. Albo się zesrasz pod siebie albo pójdziesz w górę od obozu i z pięknym widokiem na 7mio tysieczniki będziesz się delektować chwila. Jak wrociszy to wymienisz silnik, skrzynie biegowy kardany i inne pierdoły z uśmiechem , bo wiesz że osady cywilizacji w mózgu nie mają, żadnego wpływu na Ciebie. Następuje ten piękny moment wyjebania na wszystko pomimo że na 8 tygodniowa wycieczkę wydałeś zajebiste 600 ojro w pełnym wypasie, a biuro podróży ma w dupie Twoje skargi. Reklamacji nie ma . Nie będzie czegoś pomiedzy. Tak jak byłem w Indiach. Albo je pokochasz albo znienawidzisz. Olej w mózgu ważniejszy niż nowe łożyska w golfie które zatarły się 1 km za litewska granicą. A przed nami jeszcze tylko 13000km. Olej cywilizacyjny by się zapalił zagrzał I dostał samozapłonu. Awantura o przygotowanie sprzętu, jakości it'd. Olej podróżniczy w mózgu bierze to na lekko, smaruje zwoje mózgowe i zaczyna działać , aby następne 13 tys km przebiegło jako tako. Byle dojedzie . Huj z tym że hamulców brakło na 4000m n.p.m na zadupiu pod Murghabem jest jeszcze ręczny hamulec i silnik , olej podróżniczy mówi że bez hamulców też da rade. I dał radę! Patrz przed siebie i myśl. Elwoodzie, dzięki za podlanie gazet Poznaj Świat. Miałem je w mózgu ale zabrakło oleju podróżniczego 0,5W100 za pomocą którego wykiełkowały. Wiem że do podróży potrzeba naprawdę mało. Usiąść, spojrzeć w niebo i pozbyć się cywilizacyjnych osadów które ciagle psują przygodę. Wziąć pusta butle z gazem i pojechać w pamir, wziąć moskietire zamiast namiotu na deszczowe czechy, kupić cukierki zamiast wody na pustyni. Tak, olej podróżniczy w mózgu da radę to zrozumieć i działac. Dzięki Ci za to! Elwoodzie i reszcie waryjatow dedykuję te dwa czeskie piwa dla was. Wiem że pijecie w tej chwyli jakieś sikacze z supermarketu, więc wysyłam wam orgazm moich kubków smakowych które delektują się czeska ciapowana disitka z kija u Jirzego w christofu na doli koło Liberca, czyli miasta wolności? Tynki expresowe , zawsze hujowe ;) Załącznik 142724 Dziekuje wam , Wy Szmacidła! Ps. Cieszę się że mam kumpli którzy wymieniaja olej w mózgu co tydzień |
Fazik
Wróćmy zatem do biografii Fazika.
Wspomogę się tu pismem obrazkowym, bo to stare dzieje. Rodzice dali Fazikowi na imię Filip. Filip (Fazik) stał się sławny, jak wyrwał się... https://i.ibb.co/hJt6TCJT/Puzatek-w-konopiach.jpg ...z babcinych objęć na polu konopii. Wyrwał, bo chciał na kolejną wycieczkę, którą co niedzielę organizowali rodzice. https://i.ibb.co/hJJyDJ23/FB-IMG-1733761276067.jpg Stąd też późniejsze zamiłowania Fazika. Niestety aromat konopii wypalił Fazikowi dziurę w mózgu. Na tym polu doszło do pierwszych opóźnień w rozwoju Fazika. Wyraźnie negatywnie wyróżniał się na tle swojego bezpośredniego otoczenia... https://i.ibb.co/6c26LDjB/FB-IMG-1674854952962.jpg https://i.ibb.co/21C8rB0Y/FB-IMG-1673717968370.jpg Lektura stała się... https://i.ibb.co/GvWQRc3Q/FB-IMG-1686333367272.jpg ...jego pasją. Miała na niego wpływ... https://i.ibb.co/ks8sKTRt/IMG-20230422-113012.jpg ...jak pływy Missisipi. Kiedy inne dzieci zimą lepiły normalne bałwany, jego... https://i.ibb.co/KzfGJ421/FB-IMG-1673420347994.jpg ...wyglądał tak. Zaprawdę uwierzcie mi, że nic tak nie wpływa na dziecko, jak... https://i.ibb.co/sdmy1gM1/IMG-20240628-152955.jpg ...towarzystwo, w którym się Fazik obracał od lat najmłodszych, jeżdżąc z rodzicami na te niedzielne wycieczki. Towarzystwo... https://i.ibb.co/p66CcXBS/FB-IMG-1678553953295.jpg ...co najmniej... https://i.ibb.co/H0kDB7N/IMG-20220823-122733.jpg ...szemrane. Po kolejnej, niedzielnej wycieczce... https://i.ibb.co/Dfx48gPW/FB-IMG-1638913646119.jpg ...napisał swój pierwszy esej. Od najmłodszych lat pasją Fazika były rowery. Ostatnio zwierzył się... https://i.ibb.co/tps03LGQ/FB-IMG-1680680233067.jpg Później klasyka... Ekspresowa szkoła nauki... https://i.ibb.co/fzbSGyxn/FB-IMG-1690116886175.jpg I dalej... https://i.ibb.co/N296rT1d/1649147047-aeyl4k-600.jpg ...kolejnymi etapami... https://i.ibb.co/WNFmgryv/IMG-5326.jpg ...czerpiąc z najlepszych wzorców, został... https://i.ibb.co/Gfz0gffY/FB-IMG-1684915451427.jpg ...mistrzem. Cdn. |
:Thumbs_Up::haha2:
|
z ciekawostek: mowi sie, ze osiol potrafi dzwigac 20 proc. masy wlasnej... czyli nastolatka jakotako... ale to wg unii europejskiej... natomiast pamirskie osly, bez problemu biora 50 proc. i jakos zyja... trzeba im tylko dac czasem zjesc trawe, troche wody i nie bic patykiem po tylku.
|
Ja jeszcze żyję :D ale esej piękny :)
|
Fazik i Niedorzecznik BTN
Chomiku, boś ty chomik afrykański. Rzadko spotykana odmiana - chomika mutanta.
Coś na wzór krowokura z Tytusa, Romka i ATomka. Krowokur dziennie dawał cysternę mleka i znosił jaja gianty. Tymczasem. Jak zwykle niezwykle celne uwagi wtrącił nasz ulubiony Niedorzecznik Biura Turystyki Nieodpowiedzialnej. https://i.ibb.co/84PddphZ/IMGP7035.jpg Selektywnie spostrzega otaczającą rzeczywistość. Jest takim naszym profesorem Zinem. Pan profesor szkicował świat piórkiem i węglem, nasz Niedorzecznik... https://i.ibb.co/DHRHB667/DSC02717.jpg ...szkiełkiem i okiem. Również wzbudzając... https://i.ibb.co/yc4QJMMg/DSC02718.jpg ... powszechne zainteresowanie. Zawsze pierwszy, do wyjaśniania mistyfikacji np. Poniżej przykład krótkiej i rzeczowej demaskacji mistyfikacji. https://i.ibb.co/xtfFv87n/IMGP7097.jpg Zdziwiony Dariusz dopytuje: - Jesteś pewien, że na tablicy wyników jest coś nie tak? https://i.ibb.co/HTJFwjKT/IMGP7100.jpg F-cznie! Spójrzcie, co wykrył nasz Niedorzecznik! https://i.ibb.co/DH2JXhmn/IMGP7101.jpg Albo taki banał... https://i.ibb.co/XkjrsqNT/FB-IMG-1663568348161.jpg ...a rozwiązanie banalne. To nasz Niedorzecznik odkrył, do czego służy mały palec u nogi czy też jaki jest najlepszy środek na hemoroidy? Pierwszy - do szukania nogi od stołu lub łóżka. Drugi - środek d...y. Niestety... rola Niedorzecznika jest niezwykle wymagającą... https://i.ibb.co/mFdzLRtF/228025088-...77845668-n.jpg https://i.ibb.co/ZC7Ykj5/Bez-tytu-u.png Ciągłe konsultacje... https://i.ibb.co/sp4szRNs/DSC02727.jpg https://i.ibb.co/8RhtFGj/20180904-124209.jpg ...i koniec może mieć... https://i.ibb.co/6734cHFX/20180902-090757.jpg ...po fazie euforii... https://i.ibb.co/vx8bFGMN/DSC00043.jpg ...smutny koniec. https://i.ibb.co/zhr8RLxy/20180906-175852.jpg AI podpowiada obraz Niedorzecznika... https://i.ibb.co/WpzJ8fbw/IMG-5738.jpg ...po drugiej turze wyborów. Mimo wszystko... https://i.ibb.co/Q764HYG9/FB-IMG-1676449814589.jpg ...Niedorzeczniku, na zdrowie! Tym niemniej z marzeniami... https://i.ibb.co/5xGXTNvY/61185392-2...69341440-n.jpg ...zejdźmy jednak na ziemię. https://i.ibb.co/wN9T02Qc/20180831-085645.jpg ...i... https://i.ibb.co/B5GM4sMy/IMGP7329.jpg ...do robienia placków odmaszerować. |
Fazik
Po wyborach, można śmielej. Można?
https://i.ibb.co/KcVP0v31/DSCN2494.jpg Siwy w swoim podpisie tu na forum wspomina o posranych pomysłach, które w istocie są niepuszczonymi bąkami. Jako gazy przemieszczają się do mózgu i... Tak naprawdę wszystkiemu winien jest dziadek Fazika. Szło na komunię świętą i wszystkie dzieci marzyły tylko o jednym, co im maj przyniesie. Upragniony rower, zegarek lub... Był maja początek. Przed zbliżającą się lekcja polaka, Fazik niepomiernie nudził się na lekcji historii. Na kwadrans przed dzwonkiem zaczęło go kręcić zdrowo w jelitach. Spinał zwieracze jak mógł. O ile zbliżającą się nieuchronnie, żółtą powódź udało mu się powstrzymywać, o tyle rosnącą produkcję gazów nie bardzo. Ściskał ile wlezie. Bąki wędrowały do mózgu i zrodziły arcyplan! Tych, których siedząc w ostatniej ławce nie ścisnął, puścił w eter, przy okazji rozpoczynając nowożytną erę voice of Poland. Czwórka dzieci siedzących plecami do niego, odwróciła się jak na komendę. To już nie było istotne! Zajęcia odbywały się na trzecim piętrze dużego, przedwojennego gmachu szkoły, jednak na kolejnej (nudnej zapewne także jak flaki z olejejm) lekcji polskiego, Fazika już nie było... Ledwie dwa kwadransy później pod szkołą rozbłysły światła i dźwięki - straży pożarnej i karetki pogotowia. Straż przyjechała do/po Fazika, karetka do pani od polskiego. Ogólnie dramat, bo po małoletniego syna musiał przyjechać extra ojciec, zrywając się z pracy i to było najgorsze. To były inne czasy... Czasami lepiej było dostać linijką po łapie, być wyciąganym za pejsy przez dyrektora. Po co od razu po ojca dzwonić, by potem uruchomić proces... https://i.ibb.co/XkFHc32n/facebook-1...1988415461.jpg W domu afera na sześć fajerek... https://i.ibb.co/mF5x4L7v/FB-IMG-1747671453096.jpg Mama z ojcem: - Rany boskie! W kogo on się wdał?! Co ci strzeliło do tej twojej głowy?! My cię tak nie wychowywaliśmy! Fazik stał ze spuszczoną głową... Dobrze wiedział, co go może spotkać... https://i.ibb.co/mrxKyTBp/FB-IMG-1727943690999.jpg Tylko dziadek nie rwał sobie włosów z głowy. Bo i po co... skoro włosów tak nie wiele? Fazik uwielbiał dziadka. Dziadek uwielbiał Fazika. Ten mały brzdąc był taka małą jego kopią. Po dziadka też przyjechała straż... https://i.ibb.co/20pq0ZqX/66449192-2...30554368-n.jpg ...też przed komunią. Kiedy przyszła pora na kabel od prodiża, dziadek spokojnie, z uśmiechem zapytał: - I co, jaki widok szczególnie przykuł twoją uwagę? Mdlejąca pani od polskiego, na mój widok za oknem. Cdn. |
Fazik
Gdyby tak Fazika scharakteryzować dwoma obrazkami...?
https://i.ibb.co/5X3MqR4T/FB-IMG-1711863337930.jpg Kiedy próbujesz małego człowieka ścisnąć ramami, jest szansa... https://i.ibb.co/JwTbtpRt/IMG-5340.jpg ...że wyjdzie na ludzi ale... ...szybciej wbijesz go w garnitur, którego nie zdejmie już do końca życia. Ma to swoje ogromne plusy. Np. mundurek komunijny. Zakładasz go tylko raz w życiu. Wszystko musi mieć swoje miejsce i czas. Niemal wszyscy rodzimy się geniuszami. Do trzeciego roku wykonujemy najcięższą, umysłową pracę swojego życia. Nikt nas do tej pracy nie zmusza. Wykonujemy ją sami, jak tylko otworzymy oczy, dzień po dniu, godzina po godzinie i tak a piać... Codziennie, mozolnie przez te lata trzy. Uczymy się komunikować ze światem. Potem sukcesywnie nastaje era: zostaw, nie ruszaj, nie rób... No i... ...tak powoli, konsekwentnie na własne życzenie hodujemy "nieroby". O to dowód. https://i.ibb.co/RTk3KHvn/Biesy-008.jpg Leży taki i śni na jawie... https://i.ibb.co/sddXH1nB/FB-IMG-1679860441782.jpg https://i.ibb.co/ZR8L9pg9/FB-IMG-1678609957984.jpg ...duma i... https://i.ibb.co/3yfGGcKB/FB-IMG-1681884731511.jpg ...taki wynik jeden... https://i.ibb.co/3m44KFqk/FB-IMG-1734275390270.jpg ...drugi. Doskonali się. https://i.ibb.co/pjPshGpL/FB-IMG-1728330653891.jpg ...coraz lepiej organizuje się... https://i.ibb.co/wNSV1BQb/facebook-1...3468525500.jpg ...we własnym ogrodzie. Pomaga organizować się... https://i.ibb.co/q3tkm3hS/242747632-...63824632-n.png ...najbliższym. By nie skończyć jak... https://i.ibb.co/b5F3pXCR/FB-IMG-1741275449449.jpg ...z mózgiem po... https://i.ibb.co/205nq37k/FB-IMG-1732454275116.jpg Tymczasem będzie pauza w nauczaniu. Pora spakować fanty... https://i.ibb.co/BKB2rPM9/IMG-20230410-233405.jpg Wsłuchać się w słowa... ...i ruszyć... https://i.ibb.co/k62RfvFf/Mario-Blues-105.jpg ...gdzie oczy poniosą. Choć, nie dla mnie... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:31. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.