![]() |
16 dzień wyprawy, 11ty września. Skała nad Husze
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Oj jak się dobrze spało po kąpieli w ciepłej wodzie!-). Rano po śniadanku szybko się zebraliśmy, bo to miał być długi dzień. Dwie godziny później dotarliśmy do obozu letniego, w którym mieszkały dziewczęta wypasające krowy na pobliskich pastwiskach. Plan był taki, że zostawiamy Ibrahima w obozie, a do góry idziemy z Mohammadem - młodym, świeżo ożenionym porterem wysokościowym. Patrząc z dołu nasza droga nie wydawała się jakoś szczególnie długa czy trudna. Okazało się jednak, że w otoczeniu takiej wielkiej przestrzeni trudno jest właściwie ocenić odległość czy nachylenie stoku. Muszę powiedzieć, że nie jest to szlak dla każdego - w mojej subiektywnej skali trudności oceniam go 7 na 10 - trzeba mieć całkiem dobrą kondycję, żeby dać sobie radę:-). Cale szczęście, że był z nai Mohammad, bo nie wiem czy dałbym radę holować Wojtka:-). Po około 2 godzinach walki dotarliśmy do widoczku. Voila!:-) Mała reklama. Mam nadzieję, że Admini mi wybaczą...:-) Zejście było trudne nawet dla mnie:-). Trzeba było bardzo uważać na osuwające się kamienie i inne takie niespodzianki. Cieszyłem się już na czekające jedzonko. Ibrahim nas nie zawiódł!:-) Podczas jedzenia opowiadaliśmy Ibrahimowi o tym, co widzieliśmy- Broad Peak, K2...Ibrahim robił coraz większe oczy słuchając naszych podnieconych głosów...:-). Okazało się, że młody Mohammad źle nam pokazywał szczyty, na które patrzyliśmy będąc na górze!!:-). To co miało być Broad Peakiem i szczytem K2 okazało się częścią masywu Masherbrum schowanego przed nami za sąsiednią górą-). Śmiechu było całe mnóstwo. Na szczęście Ibrahim znalazł K2 na jednym ze zdjęć zrobionych przez Wojtka-oczywiście wyszedł z tego jedynie ogryzek, bo Wojtek patrzył w innym kierunku:-). Po jedzeniu chłopaki wyszli na dwór, a ja zaległem na poobiedni odpoczynek Oglądam teraz ten krótki filmik i czuję to samo, co czułem leżąc na tym materacu: to jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu. Czułem zalewającą mnie falę radości i wdzięczności za to, że mogę być tu i teraz. Że potrafię żyć chwilą. Po jakiejś godzince ruszyliśmy do wioski nie spiesząc się Wieczorem skorzystaliśmy ze zbytku łaski Mohammada i drugi dzień z rzędu umyliśmy się w ciepłej wodzie!:-) (choć Wojtek zrobił to z obrzydzeniem...:-) To był cudowny dzień! |
17 i 18 dzień wyprawy, 12/13 września. Skardu.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 W czasach licealnych tonami pochłaniałem książki związane z himalaizmem, a szczególnie z wyczynami w Karakorum. Centralnym miejscem jest tutaj Skardu, które chciałem zawsze odwiedzić. Dwa lata temu niestety tylko przejeżdżaliśmy przez to miasto więc teraz postanowiłem naprawić to niedopatrzenie. Najpierw jednak trzeba wyjechać z Husze:-) Pogoda była piękna, więc często zatrzymywaliśmy się na drony i inne filmiki. To była piękna jazda. Po kilku godzinach zajechaliśmy do Skardu. Szybkie myju myju w hotelu i biegniemy na miasto!:-) Miasto było super, jedzonko jeszcze lepsze. W Husze i okolicach wymarzliśmy trochę, byliśmy też niedożywieni. Postanowiliśmy w związku z tym zostać w Skardu jeszcze jeden dzień i wygrzać się w ciepłym słoneczku wyżerając smakołyki z miejscowych restauracji. Było super!:-) Dobrze mi było w Skardu - prawie tak dobrze, jak w Gilgit:-) |
19 dzień wyprawy, 14 września. Nanga wzywa.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Odpoczynek w Skardu bardzo ładnie nam się udał i pełni świeżych sił ruszyliśmy w drogę do Gilgit. Mimo, że jechaliśmy tą drogą kolejny raz to wciąż nas ona zachwycała widoczkami. Zahaczyliśmy też małe jedzonko Zbliżając się do Gilgit mieliśmy mały dylemat związany z dalszymi planami. Było kilka opcji do zagospodarowania - jedna bardziej zajebista od drugiej, ale czasu nie starczyłoby nam na wszystko. Trzeba było podjąć męską decyzję co robimy dalej. I wtedy zobaczyłem to: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 No i hop! Jedziemy pod Nangę. Pablo i Dziadek byli zachwyceni widokiem Nangi od strony Rupal, więc i my postanowiliśmy tam zawitać-). Praca do wykonania była prosta: zamiast skręcić w prawo do Gilgit, skręciliśmy w lewo i tyle:-). Droga była całkiem spoko, ale trudno było znaleźć fajne miejsce na biwak. Pomni przygód z kamiennymi lawinami mieliśmy opory przed rozkładaniem się pod stromymi ścianami. Koniec końców znaleźliśmy fajny nocleg pod dachem |
Dzięki Tobie chociaż na chwilę można poczuć tamtych rejonów :)
Dziękuję :) |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Napiszę ogólnie odn wszystkich relacji, przeglądam, czytam, wielu podobnych nigdy bym nie zrealizował a dzięki temu że ktoś to zrobił można się "przejechać jako wirtualny plecak".
Wiadomo że tych wyjazdów było już dużo, dużo świata zostało objechane ale nawet ten sam kierunek widziany innymi oczami daje zupełne inny obraz. Dlatego fajnie jak relacje są zamieszczane, zawsze coś nowego, nowy kawałek świata. No i jak rozmawiam ze znajomymi to daję wasze przykłady że można. Także piszcie, relacjonujcie, nawet jak nikt oficjalnie nie pochwali to czytających i chwalących po cichu jest wielu. Oby wam się chciało zawsze i jak najdłużej bycie ambasadorami tych którzy np nie mogą. Ciągłych pomysłów też życzę. |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Ja CHWALĘ GŁOSNO!!!
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Czytam, oglądam i nieustająco podziwiam.
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
20 dzień wyprawy, 15ty września. Rupal.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Spało nam się dobrze w hotelu, ale pobudka była wcześnie bo okno naszego pokoju znajdowało się jakiś metr od od ulicy po której jechały auta...-). Tego nie przewidzieliśmy wieczorem. Po śniadanku ruszyliśmy w dalszą drogę całkiem dobrym asfaltem i po półgodzinnej jeździe zawitaliśmy do fajnego miasteczka Gorikot, gdzie zmieniliśmy olej w naszych motorkach. Cena za usługę z olejem: 12 pln:-). Przy okazji kupiliśmy wodę i żarcie, bo nie wiedzieliśmy co nas spotka w Rupal. Okazało się, że jest tam sklep, ale nie tak dobrze zaopatrzony jak ten w Gorikot. Dalsza jazda była całkiem spoko z widoczkami. Fajny asfalt skończył się w Rupal, gdzie na wszelki wypadek dokupiliśmy jeszcze trochę wody i ruszyliśmy dalej jadąc po fajnych polnych drogach. Po dalszej godzinie dotarliśmy do czegoś w rodzaju parkingu z kilkoma namiotami - można tam się przespać za rozsądne pieniądze i ewentualnie zostawić motorki pod okiem wlaściciela. Szału tam nie ma, ale jeśli ktoś nie ma sprzętu biwakowego to spokojnie można zostać tam na noc bez obawy o zamarznięcie:-). W dalszą drogę ruszyliśmy bez naszych wiernych osiołków:-). Spacerek trwał może pół godziny i w koncu dotarliśmy do cudownej łąki z całkiem spoko widoczkiem...:-) Prawda jest taka, że żaden dron czy aparat nie odda tej potęgi. Łąka położona jest na wysokości 4kkm, więc patrzyliśmy na ponad czterokilometrową ścianę znajdującą się w odległości 2 kilometrów od nas...po prostu potęga! To było piękne popołudnie - cieplutko, słoneczko, Nanga... Wczesnym wieczorem na łąkę dotarła karawana z kilkoma turystami robiącymi treking wokół Nangi. Szefem wyprawy był Attah Ullah. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Pewnie go nie kojarzycie, ale to on organizował wsparcie wyprawy ratowniczej dla T. Mackiewicza. Attah zaprosił nas wieczorem na kolację i bardzo się z tego cieszyliśmy, bo mieliśmy mało żarcia...:-) Wieczór w gościnie u Attah był przemiły! Oczywiście wysysaliśmy z niego informacje związane z wyprawą ratowniczą itd. Mogę to podsumować tak: polskie piekiełko pod Nangą...:-( A w nocy było tak: https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Weź se tu śpij kiedy masz takie widoki!:-) |
Ależ te widoki ryją beret.
Dzięki za kolejną część :) Bajka! |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
te nocne zdjecia sa genialne !!!
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
21szy dzień wyprawy, 16 września. Lodowiec.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 W nocy często budziłem się z powodu hałasu za ścianą:-). Rano okazało się, kto (lub raczej co) nas budziło:-) Hałas był naprawdę potężny, choć czuć było że dochodzi z daleka. Zajebiste przeżycie same w sobie. Plan na ten dzień był prosty - wdrapujemy się na lodowiec i śmigamy do kolejnego obozu bazowego położonego w dolinie za rynną lodowca. Poranek był przepiękny, ale cholerycznie zimny, więc z radością przywitaliśmy słoneczko wychylające się powoli zza pagórka. Po śniadanku zabraliśmy trochę wody i zaczęliśmy wspinać się na rynnę lodowca, która miała może z 50 metrów wysokości. Ścieżka przez lodowiec była całkiem dobrze widoczna i mieliśmy kupe radochy z tego spaceru, choc trzeba bylo uwazac na kazdy krok coby nie zaliczyc slizgu po kamieniach do wody:-) Po jakichś 40 minutach dotarliśmy do krawędzi rynny lodowca i zeszliśmy do przepięknej, zielonej doliny. Co tu więcej pisać? Było ciężko!:-) Spacerek przez dolinę do obozu bazowego zajął nam może z pół godziny. Po dotarciu wciągnęliśmy nasze małe zapasy i ruszyliśmy z powrotem ciesząc się pięknem tego miejsca. Nie wiem jak to się stało, ale wracając przez lodowiec zgubiliśmy ścieżkę:-). Powiem szczerze, że nie było to zabawne doświadczenie, ale po kilkunastu minutach błądzenia udalo nam się odnaleźć szlak i z uczuciem ulgi dotarliśmy do naszego biwaku. Wieczorkiem dołączyli do nas motocykliści z Lahore i natychmiast zaprosili nas na żarcie i kawę:-). Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście, bo byłem głodny jak pies! To był super przyjemny wieczór. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Po kilku godzinach, szczęśliwy i z pełnym brzuszkiem wlazłem do mojego namiotu i zasnąłem jak kamień. |
Jak piszesz, że zgubiliście ścieżkę to aż się trzeba zapytać czy w ogóle była ścieżka, czy w tych rejonach w górach chodzi się raczej "na azymut":)
Ponownie - foty powalają. Dzięki za poszerzanie horyzontów:Thumbs_Up: |
francuski akcent w górach: LaWina ...
wygląda to pięknie ale z daleka. zdjęcia miazga a to przecie tylko migawka i wycinek. piękna wycieczka. |
Cytat:
Pozdrawiam trolik |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
22/23 dzień wyprawy, 17/18ty września. Powrót.
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 Poranek był cholerycznie zimny i czułem, że bierze mnie choroba po nocnych posiedzeniach z Pakistańczykami. Pakowaliśmy się niespiesznie wiedząc że powoli kończy się nasza tegoroczna przygoda w Pakistanie. Uczciliśmy tą smutną myśl dobrym czajem:-) Po pożegnaniu z Pakistańczykami i spakowaniu się Nanga pożegnała nas jeszcze jedną, ładną lawiną Pół godziny później byliśmy już przy motorkach i zapłaciliśmy chłopakom zawrotną sumę 7 pln za ich pilnowanie przez 3 dni. Plan na dzisiaj był taki, że musimy zjechać niżej i wygrzać się troszkę po 3 dniach na wysokości 4 km i nocnym mrożeniu dupy. Choroba brała mnie coraz bardziej i postanowiliśmy zatrzymać się po 3-4 godzinach jazdy w jakimś miejscu pod dachem. Droga powrotna była całkiem mila... Po jakichś 3 godzinach zajechaliśmy do miasteczka na obiadek i czaj. Poznaliśmy tam właściciela hotelu i zatrzymaliśmy się u niego na noc. Wieczorem siedząc sobie na tarasie zauważyłem zabawny widok - auto jechało bardzo szybko w dół drogi sypiąc iskrami z felgi, na której nie było opony. Wiedziałem, że 300 metrów dalej jest zakręt 90 stopni... no i po kolejnych 3 sekundach usłyszałem bum. Okazało się, że byli to złodzieje samochodów uciekający przed policją. Nie wiem, czy przeżyli bum.. Noc minęła nam spokojnie, choć tona chemii wzięta przed snem pomogła tylko troszkę na moje choróbsko. Po spakowaniu się ruszyliśmy w dalszą drogę do Gilgit, ale po jakiejś godzinie zatrzymał nas korek prze drodze. Była to fajna okazja do podziwiania jingle trucków Po półgodzinie okazało się, że korek spowodowany jest osunięciem ziemi kilometr dalej. Postanowiliśmy więc podjechać bliżej i sprawdzić, czy nasze machiny piekielne dadzą radę przejechać na drugą stronę:-) Z dumą przyznaję, że była to najgłupsza rzecz, jaką zrobiłem w 2024 roku!:-) Wojtek jest mądrzejszy ode mnie i wiedział, że możemy spokojnie poczekać na odłamanie tej skały. Maszyna już czekała i za kilka godzin pojechalibyśmy spokojnie dalej. Ja jednak potrzebowałem tego małego zastrzyku adrenalinki:-). Dlatego lubię podróżować z Wojtkiem - jest On głosem rozsądku w chwilach kiedy biorą mnie głupawki:-) Dalsza podróż minęła spokojnie i późnym popołudniem byliśmy już w hotelu w Gilgit. Bardzo potrzebowałem tego przepięknego ciepełka w moim ulubionym pakistańskim mieście!:-) |
19ty września. Ostatni dzien w Gilgit.
Oj jak ja potrzebowałem tego ciepełka w Gilgit! Moje choróbsko nabyte w Rupal niestety sie rozwijało, ale piękna pogoda w Gilgit powodowała ze czułem sie lepiej. Na początek dnia oczywiście kawa! To byl nasz ostatni dzien w tym mieście wiec oddaliśmy motorki, spakowaliśmy graty, dobrze podjedliśmy. Pojechaliśmy tez na miasto taksówką. do fryzjerobarbera Nie jestem zwierzątkiem miejskim i staram się unikać betonu, zgiełku i harmidru jak tylko mogę. Wyjątkiem jest jednak Gilgit. Lubię tu być, lubię ten kurz i hałas. Może dlatego, że na pierwszy rzut oka wydaje się to niezorganizowane, chaotyczne. Dla mnie to co widzę jest jakby mniej "przetworzone", mniej skalane nowoczesnością. Oczywiście dla miejscowych to żadna radość, ale skoro tak jest i ja mogę z tego korzystać to dlaczego nie? Pisząc te słowa czuję żal, że to koniec relacji. Umyślnie rozciągnąłem jej pisanie, aby móc często wracać myślami do tych miejsc i ludzi. Znowu poczuć chociaż namiastkę tego, co czułem jadąc tym małym pierdkiem po krętych drogach Karakorum. Albo pedałując na bucie z plecakiem wypchanym wszystkim z wyjątkiem żarcia. Choć żarcie było właśnie tym, czego potrzebowałem najbardziej:-). Pomysł motorkowo/trekingowy sprawdził się dla nas znakomicie. Motorek to zajebista rzecz, ale nie przejedzie przez lodowiec, nie dowiezie na szczyt góry. Z drugiej strony nie chce mi się już robić wyjazdów typowo trekingowych, bo w moim wieku trzeba oszczędzać kolana na różne inne rodzaje aktywności:-). Pakistan dla mnie jest idealnym miejscem do eksploracji, motorkowania, odpoczynku, zwiedzania. Jednym z powodów jest między innymi to, że zostawiając tam moje turystyczne pieniądze pomagam tym ludziom, którzy naprawdę tego potrzebują. Dla mnie Pakistan, a właściwie wszystkie "stany" to ziemia obiecana i mam nadzieję, że będzie mi dane jeszcze nie raz tam zawitać. https://lh3.googleusercontent.com/pw...-gm?authuser=0 |
Dzieki bardzo! Fajnie, ze to wszystko opisales i do tego okrasiles zdjeciami i filmami.
|
Dzięki za relację, piękny jest ten świat.
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Ma ktoś ciepłe info jak obecnie wygląda wjazd do Pakistanu od strony Indyjskiej na kołach ?
|
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Pierwszy filmik z zeszłorocznego Karakorum. Miłego oglądania!:-)
pozdrawiam trolik |
Cytat:
Dziękujemy :) |
Cytat:
pozdrawiam trolik |
Dolina Jassin. Miłego oglądania!:-)
pozdrawiam trolik |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:50. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.