Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Ku zachodzącemu słońcu... [2012] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=14758)

Mirmil 27.09.2012 21:06

A jeszcze bylo tak
Policjant - no i co z wami bedzie
Mirmil- nic,pojedziemy dalej
P-jak dalej,
M-no normalnie, do wolowca na motocyklach
P-chyba taksowka :)
.....
M- to ja dam na kawe,na taka dobra kawe
P- u nas kawa droga,kilogram 400 hrywien
M- to ja kupie w Polsce i wam przywioze,a zostawe wam moja(lipna) karte kredytowa
P-karty nie trzeba, daj na kawe 400 hr

Marcin.111 30.09.2012 15:56

Mirek bo niedługo pomyślę że ty to już z tymi mundurowymi tak dla sportu :)

Sławekk 30.09.2012 19:53

Cytat:

Napisał Neno (Post 260347)



- To pisać dalej ili nie pisać ?


bardzo znajome :) i miło się czyta - może to tęsknota ? ;)

Miki Głogów 30.09.2012 20:33

Neno, kurde jak tak wygląda pierwsza dziewicza wyprawa na UA to ja pierdziu!! Ja mam blisko, bo spod Rzeszowa i mnie korci, ale ta polityka :-) Ale i tak kiedyś pojadę, za Twoją sugestią nie będe czekał tak długo, tylko moto muszę przygotować.... i umiejętności, bom dziewica Orleańska "szosowa" o jakiej piszą niemało, hehehe !!!! Opowieść fajna, czekam na następne odcinki...

herni 30.09.2012 20:42

Cytat:

Napisał Miki Głogów (Post 260845)
Neno, kurde jak tak wygląda pierwsza dziewicza wyprawa na UA to ja pierdziu!! Ja mam blisko, bo spod Rzeszowa i mnie korci, ale ta polityka :-) Ale i tak kiedyś pojadę, za Twoją sugestią nie będe czekał tak długo, tylko moto muszę przygotować.... i umiejętności, bom dziewica Orleańska "szosowa" o jakiej piszą niemało, hehehe !!!! Opowieść fajna, czekam na następne odcinki...


Takie masz tam u siebie fajne tereny leśne , więc miejsca do treningu masz mnóstwo . trening czyni mistrza :lc8:

Miki Głogów 30.09.2012 21:15

Cytat:

Napisał herni (Post 260846)
Takie masz tam u siebie fajne tereny leśne , więc miejsca do treningu masz mnóstwo . trening czyni mistrza :lc8:

Sie wydało kasę na motorek we wrześniu :at:, później na paliwo, żeby trochę pojeździć, między czasie na ubrania dozbierać albo na Mikołaja liczyć i ..... wiosna!!!! Może wtedy będzie wydatek na opony. Bo jak na razie to próbowałem rów wzdłuż, hmmmm "autostrady" przejechać i jakoś guma nie chce gryźć terenu.

Miki Głogów 02.10.2012 22:23

Neno, Mirmil - nie wiem jak inni, ale ja bym poczytał przygody "Romka i A'Tomka" :)

Neno 06.10.2012 07:39

Jedziemy pod górę, pięknym gęstym lasem. Zaopatrzeni we wszystko co potrzeba nam na połoninach - jest woda, ryba, pieczywo, jest jakiś alkohol. Wszystko kupione w niezwykle mocno przywołującym wspomnienia sklepie w Wołowcu, w sklepie który pozwolił mi się poczuć znów 6 letnim smarkaczem> Co prawda ekspedientka już nie używała liczydeł ale one tam były i pasowały do całego wystroju rodem z końca lat 80tych. I tylko wyłączona lodówka koncerny Coca-Colą psuła ten nastrój. Za to napój tej firmy poprawił nam wieczorem humory ;)
Jadę...przez las gęsto obsadzony drzewami, ciasno utkane korony tychże co chwila przepuszczają słoneczne światło. Jest chłodniej, klimatyczniej. Zatrzymałby się człowiek i cyknął fotkę ale kolega popędził tak, że nie będę opóźniał. Z góry schodzą turyści z plecakami, widać też miejscowych, większymi grupami schodzą pracownicy leśni z wyrębu. Mijamy się też z ciężarówkami, jest wąsko więc operacja przysparza mi trochę stresu ale daję radę. Brnę wyżej i wyżej. A droga piękna, kręta, cały czas w głębokim cieniu – unoszę szczękę do góry i łykam te wspaniałe powietrze przesycone zapachem drzew. Po kwadransie takiej jazdy jestem już na tyle wysoko ,że zaczyna zanikać linia drzew a droga z miękkiej, takiej typowo leśnej zmienia się w twardą miejscami prowadzącą tylko przez skały. Mirek zatrzymuje się co jakiś czas w miejscach gdzie podejrzewa, że mogę mieć kłopoty i w momencie gdy tylko zauważy, że dałem radę rusza dalej ostro do przodu a ja niespiesznie, z zalanym czołem, mokrymi plecami i drżącymi rękoma wlokę się dalej. Mozolnie, do przodu, do góry mieszając biegami pomiędzy jedynką a dwójką. Na więcej nie mam odwagi. Strach- to on był przyczyną drugiej dziś gleby. O pierwszej nawet nie wspominam ale boląca kostka co chwila mi o niej przypomina.
Ostry podjazd, skalne podłoże, mnóstwo mniejszy i większych kamieni... na tych większych kończy się dla mnie podjazd. A to dopiero 700m npm ! Lecąc na prawy bok jedyna myśl jaka przebiega mi przez głowę to zabierz stopę, zabierz stopę ! Zabrałem... Wyczołgałem się, leżę kołami do góry. Nauka jednak nie poszła w las – przetargałem maszynę na boku, zaparłem się z całych sił, kostka na miejscu – czuję, głośny okrzyk wyzwalający wszystkie siły i jakoś się udało. Pion zaliczony. Odpuszczam na chwilę, ściągam kask. Zalało mnie całkowicie. Oczy pieką bo słony pot napływa do nich w dużych ilościach. Wycieram twarz uwaloną w błocie i kurzu rękawicą – no tak, wojskowy kamuflaż nałożony myślę sobie.
50m wyżej widzę zaparkowaną Afrykę Mirmila a on sam schodzi do mnie. Oddaję mu stery bo motocykl stoi w takim miejscu, że sam babrał bym się jeszcze z godzinę. Mirek też nie daje rady. Sprowadzamy motocykl niżej by dać mu trochę rozpędu. Niestety – coś z maszyną jest nie tak. Nie wkręca się na obroty, nie ma mocy, co chwilę się coś przytyka :( Pomagam mu wyjechać ale nawet we 2 ledwo, ledwo dajemy radę... No cóż. Moja maszyna najwidoczniej strzeliła focha i nie chce jechać wyżej. Na szczęście ja nie z tych co reagują na takie zachowania. Skinienie głową i Mirmil już wie, że może ruszać. Palcem pokazuje mi tylko gdzie mamy wjechać. Mówi, że są dwie drogi, jedna dookoła w miarę prosta, druga pod górę, na przełaj – też podobno do przejechania i rusza. Wiadomo – na skróty. Na podjęcie decyzji czy jechać za nim czy drogą łatwiejszą miałem dosłownie sekundy. Myśli kłębią się pod kaskiem, mój procesor się przegrzewa, zaliczam zawieszenie systemu i kiedy mój system operacyjny zaczyna normalnie pracować odwrotu już nie ma... zaciskam zęby i modlę się by nie powtórzyła się sytuacja z przed kilku minut. Trawa jest na tyle wysoka ,że nie widać po czym się jedzie, motocyklem rzuca, co chwila zaliczam mniejsze i większe skoki ale pamiętam naczelną zasadę – nie zdusić motocykla, utrzymać obroty, utrzymać prędkość. Jadę! Jest ryzyko jest zabawa !!
Zabawa kończy się gdy któryś skok z kolei wyrzuca mnie na lewo, w jeszcze wyższą trawę, niestety Transalp znów zarzuca focha, dławi się i gaśnie. Jest tak stromo, że nie starcza mi nogi, za wolno reaguję i glebię znowu. Tym razem bardzo efektownie. Jest tak stromo, że lecę w dól jakieś 10m ciągle biegnąc i nie mogąc się zatrzymać! Na koniec ląduję na brzuchu potykając się o kamień. Wstaję, otrzepuję się – maszyny nie widać. Wystaje tylko kawałek żółtej sakwy
- Dobrze, że nie wybrałem czarnych – myśl przelatuje mi przez głowę.
Podchodzę. No nie no... znów kołami do góry. Tym razem paliwo ostro leje się z motocykla więc nie ociągając się podnoszę go do pionu. Po chwili zjawia się mój towarzysz podróży i razem próbujemy wydostać mnie z kłopotów. Motocykl pracuje... i tyle można o tym powiedzieć- jechać już nie chciał. Na półsprzęgle, we dwóch jakoś go wypychamy kilka metrów do góry do miejsca gdzie jest ta dużo łatwiej, tfu - inaczej, gdzie w ogóle jest jakaś droga :)

http://imageshack.us/a/img12/938/f0097.jpg
Motocykl został "dostarczony" z prawej strony ;)

http://imageshack.us/a/img525/4488/f0102h.jpg

Jest w miarę płasko i można przysiąść pozwalając sobie i maszynie dojść do siebie. Motocykl pracuje sobie na wolnych obrotach, co chwila przegazówka – może sam dojdzie do siebie. Musi, on doskonale wie, że nie ma takiej opcji jak powrót na dół ;)
Jakoś ruszamy dalej, regulacja linki sprzęgła (albo się przestawiła, albo przypaliło się sprzęgło...) łyk wody i po kilku minutach jesteśmy już na 1200mnpm.
- Dasz radę ?
- Dam, jakoś dam. Ruszajmy bo zaraz zachód a trzeba zrobić jeszcze parę górek i szukać noclegu na płaskim.

Motocykl nadal się krztusi ale jest już deczko lepiej. Trzymam go wyżej na obrotach i tak docieram kolejne 200m wyżej. Trawers wąską ścieżką dla pieszych turystów zabiera mi resztki sił ale jest tak pięknie, że jadę i nie narzekam. Świadomość jazdy zboczem, na wysokości 1525m, mając pod sobą strome zbocze po którym turlałabym się pewnie długo... i pewnie nie było by co zbierać ze mnie a z motocykla już na pewno, tylko podnosi mi ciśnienie krwi. Serce wali jak oszalałe. Patrze tylko przed przednie koło, by trafić w wyrzeźbioną przez ludzkie stopy ścieżkę. Wąska na tyle ,ze akurat mieści się opona ale i tak zmęczone ręce nie pozwalają prowadzić tak precyzyjnie motocykla i co chwila zaliczam obcierkę ze ściankami "koryta" głębokiego na około 10-15cm. Takie obcierki są mega groźne bo destabilizują całkowicie układ kierowca motocykl i mogą doprowadzić do wywrotki. I doprowadzają. Odrywam ma chwilę wzrok od tego co tuż przede mną i widzę jak Mirek woła pomocy. Na szczęście nie spadł w dół ! Najpierw musiałem się nagimnastykować by znaleźć jakieś miejsce gdzie będę mógł postawić swój, przez chwilę już myślałem ,że będę zmuszony go po prostu położyć ale jakoś koniec końców się udaje. Stawiamy Afrykę i Mirek rusza. Ja chwilę bawię się kamerą a w oddali widzę parkujący motocykl - jest ! Płasko, płasko !! Nie na tyle by rozbić namiot ale można spokojnie zejść z motocykla, napić się wody, ochłonąć, zrobić pamiątkowe fotki.
No to cyk :

http://imageshack.us/a/img31/5881/f0104.jpg

http://imageshack.us/a/img705/898/f0105.jpg

http://imageshack.us/a/img62/5505/f0107.jpg

http://imageshack.us/a/img10/387/f0108.jpg

http://imageshack.us/a/img443/7603/f0110.jpg

http://imageshack.us/a/img28/3484/f0111.jpg

Sesja zakończona, dookoła piękne widoki, zawracamy i wbijamy się na kolejną górkę. Tym razem idzie mi znakomicie a Mirmil, który od południa co chwilę pokazywał mi kciuk, tym razem podnosi go wyjątkowo wysoko. Teraz czuję, że zasłużenie :)
1571mnpm – to rekord naszego wyjazdu. Dalej już jest „tylko” w dół. Oczywiście w dół , do góry, w dół i do góry. Ale podoba mi się ! Zaczynam czuć ,że chciałbym tak jeszcze z tydzień !

Pamiątkowa fotka na 1515mnpm i zjeżdżamy na dól szukać jakiegoś wypłaszczenia.

http://imageshack.us/a/img201/5589/f0114.jpg

Znajdujemy piękne miejsce, przygotowane pod lub przez turystów. Jest miejsce na ognisko, jest miejsce na kilka namiotów. Zostajemy !

P.S. Nie wiem gdzie byliśmy ;) Mirmil - ponazywaj proszę te szczyty, pasma, wzniesienia ;)

Paluch 06.10.2012 12:41

Pisz waść. Świetnie się czyta.

Mirmil 06.10.2012 13:16

Ale fajnei piszesz!
faktycznie twoje moto troche zaczelo grymasic tamtego dnia i zwlaszcza pod strome wzniesienia nie chcialo jechac, a przednie zawieszenei stukalo denerwujaco.
Ale jak na pierwszy raz w gorach i tak bylo super, wyszla z Ciebie ulanska fantazja i odwaga ;)

pogoda nam sie udala, rewelacja, widoki ,towarzystwo, nastroj...


TRASA TAMTEGO DNIA.
Wolowiets, wjazd na Borzawe najkrotsza droga, przez ruiny, pozniej stacjja meteo.
Ze stacji na Szeroki Wierch, trawers Szerokiego Wierchu sciezka jak na Stoja, pozniej wjazd na szczy Szerokiego ta mniej stroma sciezka,zjazd na dol, na strone wschodnia i jazda grania az do krawedzi lasu.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:52.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.