PDA

View Full Version : Ameryka Łacińska - odyseja [2011]


Zazigi
21.02.2011, 01:27
Moi drodzy!

Nie wiem czy już zwariowałem czy dopiero to nastąpi w każdym razie wynająłem mieszkanie, sprzedałem samochód, pozbyłem się zbędnych rupieci, wziąłem urlop 'do odwołania' i kupiłem bilet do Gwatemali. Nie bez powodu lecę z trzema przesiadkami do Gwatemali. Jest tam moja Ulką, która właśnie kończy swoją trzymiesięczna misję leczenia Indian zamieszkujących dżunglę wzdłuż Rio Dulce. Jesteśmy po wstępnych rozmowach z prezesem klubu Enduro de Guatemala, który obiecał pomoc przy zakupie motocykla na lokalnym rynku. Mając motocykl (lub nie) będziemy zmierzać na południe tak aby być może z czasem dojechać do Ziemi Ognistej. Mówię 'być może' bo planu jako takiego nie ma. Będziemy wąchać czas i reagować na bieżące okoliczności. Trudno więc nawet powiedzieć kiedy i gdzie zakończy się ta podróż i czy zakończy się w ogóle. W każdym razie wylot w czwartek, nic nie gotowe.

Będę starał się tutaj dla Was możliwie na bierzyąco relacjonować co ciekawsze wydarzenia ale też mam zamiar prowadzić mikroblog tutaj:
Latin American Odyssey - Blog (http://laodyssey.pl/)
/może mi to wyjdzie tym razem bo dotąd nie wychodziło/.

Tymczasem mam do Was kilka pytań :D
1. Jaki motor (dwie osoby i bagaże) z uwagi na popularność, niezawodność i cenę warto kupić w południowej Ameryce?

2. Jakie miejsca w tamtej części świata trzeba koniecznie zobaczyć Waszym zdaniem?

3. Czy ktoś w Wa-wie ma na zbyciu koszulki AT? :D

Życzcie nam powodzenia!
Dzięki!

7Greg
21.02.2011, 01:33
Cóż tu można dodać....
Brawo, gratulacje, trzymam kciuki?
jakoś słabo to brzmi :)

Chyba zazdroszczę :D

1. AT :)
2. Wszystko.
3. Felkowski

bajrasz
21.02.2011, 01:40
Ja zazdroszczę na pewno...powodzenia:Thumbs_Up:
Za jakiś czas, Cię namierzymy celem wspólnego spożycia. W końcu to tylko trochę dalej, niż Rogów Sobócki;)

myku
21.02.2011, 03:28
Nooo Zazigi,teraz to pojechales po bandzie.Nie powiem ze zazdroszcze, bo to juz troche grubsza akcja,ze bede trzymal kciuki to nie musze dodawac.Powodzenia,cokolwiek by to znaczylo i bede sledzil wasze poczynania na biezaco :Thumbs_Up:
Ps.Musi to byc diabelski plan bo i post jest 666...

majki
21.02.2011, 08:32
No to Zazigi pojechałeś teraz po bandzie.:bow: Gratulacje stary! :)

Powodzenia i jak najwięcej wrażeń życzę. I pamiętaj, że bez filmu się nie obejdzie i to pewnie takiego pełnometrażowego, no z 10h przynajmniej. :D:D:D

Szerokości i pisz nam czasem coś. :drif: :Thumbs_Up: :)

Jarek
21.02.2011, 09:19
bravo Zazigi:)- zazdroszczę...i przyszłych doznań i...samego planu:)- życzę zdrówka i braku niechcianych i niedobrych przypadków:):)
- gumowych drzew!
pzdr:):bow:

Dubel
21.02.2011, 09:34
Powodzonka i przyczepności życzę. Parę dni temu znów oglądałem "Dzienniki motocyklowe" i tak sobie marzyłem o tamtych rejonach. Zazdroszczę i temat będę śledził z uwagą.
Pozdro

podos
21.02.2011, 09:40
W ameryce nie ma Afryk.

Powodzenia stary!!!

jorge
21.02.2011, 09:44
Powodzenia i gratulację za odwagę do tego, czego innym brak :D.

czosnek
21.02.2011, 10:04
I to jest właśnie esencja przygody. :Thumbs_Up:

Czarna Mamba
21.02.2011, 10:21
Jesteś szalony! Zazdroszczę jak cholera! Udanego wyjazdu i pisz na blogu, nie zapominaj o nas :D

graphia
21.02.2011, 10:30
Dla mnie bomba - najlepsze jest ostatnie zdanie: ....nic nie gotowe.... :Thumbs_Up:

kiub
21.02.2011, 11:47
Piękny moment w życiu.
Powodzenia i samych dobrych ludzi na Twojej drodze!

krzeszu
21.02.2011, 12:21
W zeszłym roku moja serdeczna koleżanka z pracy zrobiła dokładnie tak samo - sprzedała auto, wzięła urlop "bezpłatny" i wylądowała na pół roku w ameryce południowej. http://www.latynoameryka.pl/ pod tym linkiem opisywała swoje przygody. Czad. Podziwiam takich ludzi.

zombi
21.02.2011, 12:24
No, no :)
Pozazdrościć fantazji, odwagi i wolności ducha....
Powodzenia i wielu pozytywnych wrażeń. Czekamy na wieści z podróży i pełnej relacji po szczęśliwym powrocie do Nas.

Dunia
21.02.2011, 15:12
Guatelama, Ameryka łacinska- dobrze wybraleś, ludzie tam serdeczni, niektórzy wprawdzie noszą niezabezpieczone rewolwery -bawią się w querillas ale cóż to wobec przygody...powodzenia!

Pawel_z_Jasla
21.02.2011, 15:33
Na tematy wszelkie związane z tym kierunkiem proponuję pogadać z Panem Romkiem czyli romanek72 /ten co to querillas poznał i własną łepetyną kamienie na latynoskich szutrach chciał prostować "Baja, Meksym, może dalej" i Mirmilem, który chroniąc własny łep, łepem Romka się zasłonił/. Gdzieś na fotach z tamtych stron widziałem Suzuki Dr650Se - chyba zielone i z mundurowymi za kolarzy.
POWODZENIA ...

Forrest
21.02.2011, 18:31
Przede wszystkim,to BRAWO za odwage Zazigi.Nie chodzi mi juz o sama podroz,bo chyba w wiekszosci z nas ,potrzeba przezycia przygody jest silniejsza od strachu ,przed tym co sie moze wydarzyc,jadac czesto w miejsca ogolnie odradzane.
BRAWO za postawienie wszystkiego na jedna karte,zostawienie wszystkiego "za soba" i rozpoczecie nowego rozdzialu.
Powodzenia!!!
A co do moto,to moze KLR650.Popularny w tych rejonach.

banditos
21.02.2011, 20:01
Zazigi znany jest juz z tego ze potrafi zaskoczyc wszystkich...

Gratuluje pomyslu i odwagi, z zainteresowaniem bede sledzil temat;)



Ps. Obys nigdy nie spotkal na swej drodze nikogo z Mara Salvatrucha 13...

Lupus
21.02.2011, 20:43
Zrób sobie podróż statkiem z Pucalpy do Iquitos, można też dalej, ale to już Brazylia. Jak się dogadasz z El Capitano, to rozbijesz namiot na dachu, i gwiazdy będą ci wpadać do namiotu. Cuzco z dol Urubamby + trekking Camino del Inca, 4 dni których nie zapomnisz, zejście o świcie do Machu Pichcu!!! nie jedź pociągiem. Titicaca Puno - wycieczka na słomiane wysepki i Tequilę, a po stronie bolivijskiej na wyspę Słońca, koniecznie z noclegiem. Poszwędaj się po la Paz, są tam świetne hosteliki. Górki ok 6tys, do wyjęcia. Altiplano z Salar de Uyuni, jedyne takie miejsce na świecie 4 - 5 tys mnpm, białe wulkany, kolorowe jeziora, ciepłe żródła, dobrzy ludzie.
2 tys m niżej znajdziesz Atacamę i wypożyczalnie rowerów!
W Peru masz jeszcze Arequipę piękne białe miasto pod wulkanem, a niedaleczko Colca i Największy canion świata Cutahuasi - tam warto być! Co na południu i północy tego jeszcze nie znam. Piszę o tym gdzie byłem i co mnie zachwyciło. Unikaj dużych miast, ale to już wiesz.
Nie zazdroszczę ci bo sam mam swoją podróż w tym roku, ale jeszcze tam wrócę - na dłużej!!!

Waldek
21.02.2011, 21:03
Brawoo!!! Pisz jak najwięcej, bo kolejni już się szykują. Co do motocykla, to rzeczywiście z tego co już sprawdziłem to popularne jest KLR650, ale warto zastanowić się też nad Hondą Falcon NX400 lub Sahara NX350 ( starsza i może być troche tańsza). Wszystkie powinny udzwigać dwójkę i bagaż. Z relacji romanka72 widać ze bmw też tam jezdzą:).
Powodzenia!

Komak
21.02.2011, 22:58
Troche daleko.Myslalem o Bulgari...no Turcja...no troszku dalej! ale hameryka i to poludniowa!!! Wspaniale. Powodzenia kolego.

wieczny
22.02.2011, 00:55
Puuuta madre... :).

diverek
22.02.2011, 06:40
Ech tylko mogę pozazdrościć.
Vaya Con Dios!

Dona
22.02.2011, 11:16
O kurka... nie wiem czy bardziej zazdroszczę, czy cieszę się że ktoś robi to o czym marzę i daje dowód że tak można!

POWODZENIA !!!

Elwood
22.02.2011, 12:02
Wiedziałem, że na kajaku się nie skończy...:osy::grass::rules:

Gawron
22.02.2011, 14:42
:rules:

jacoo
22.02.2011, 19:14
oooo mierda

MaRP
22.02.2011, 19:26
Mam nadzieję, że nie zapomnisz o kamerze, aparacie foto i będzie następna relacja.
Jak pisali poprzednicy, Kawasaki KLR 650.

Powodzenia:Thumbs_Up:

M.

duzy79
22.02.2011, 20:33
Podziwiam i zazdroszczę.:Thumbs_Up:

pióro
22.02.2011, 20:51
Z Peru to co zapodał Lupus plus Isla Balestas w parku narodowym Paracas, Nazca - może wyznaczysz nowe rysunki kołami swojego motonga na płaskowyżu, no i opytolcie świnkę morską, lamę, pożujcie liście koki. W Puno i Cuzco fajne lokale od poezji śpiewanej po psychodeliczną muzę. W Kanionie Colca gorące źródła i koniecznie kondory. A tak w ogóle z za każdego zakrętu wygląda egzotyka i przygoda. Strzałka i do zobaczenia mam nadzieję. A i M

romanek72
23.02.2011, 19:25
Gratuluje odwagi i
Mucho Grande Cojones!

Jesli moglbym sluzyc pomoca przy kupnie motocykla,czesci itp.
Moj Email romanek72@homail.com.
Centralna i poludniowa America ma duzo ciekawostek do zwiedzania,rekomenduje kupic ksiazke podruznika, Lonelyplanet.


http://www.lonelyplanet.com/south-america
Skoro jedziesz na calego to nie spiesz sie,radze z mojego doswiadczenia.
Jesli chodzi o motor (pomijajac AT,ktory na tej polkoli jest prawie nieosiagalny)twoj wybor z gornej polki to powinien byc gs 1100,gs 1150,
a troche nizszej polki-KLR 650(nieobrazajac wlascicieli KLR,ale mowimy to tylko o $ a nie o sprawnosci)

PARYS
23.02.2011, 20:21
Wielu o czymś takim marzy ale niewielu tylko to czyni.

Pełen szacun

Zazigi
06.04.2011, 20:03
Jest w Gwatemali rodzaj zmiji bedacej prawdziwie wrednym stworzeniem. Zamiast uciekac potrafi gonic ofiare póki jej nie dopadnie. Jesli wpadnie na czlowieka, zostaje mu tylko pól godziny do utraty przytomnosci. Mimo braku replementu zdecydowalem sie jednak jechac do dzungli. Wykopaliska w odleglosci okolo 80km od Tikal prowadzil Janek Szymañski z grupa slowackich archeologów. Tego dnia odkopywali zwloki i fragment piramidy Majów.

19944
19945


Droga powrotna przez dzungle niby ta sama co wczesniej, wycieta w dzungli przesieka, z koleinami po pas na szczescie wyschnietymi w porze suchej. Ale powietrze mimo cienia wydaje sie miec ponad 40 stopni. KTM 640 ADV którego kupilismy w stolicy Gwatemali grzeje sie niemilosiernie. Wlasciwie z zalet tego motocykla moge póki co wymienic zajebiscie podniesiony przedni blotnik. Zasadnicza natomiast jego wada jest blacha imitujaca oslone silnika, pomyslana chyba tylko po to zeby zmiescic tam jeszcze jedno logo. Wszystko co wypada spod przedniego kola wali mnie po stopach i sine mam juz chyba wszystkie palce. Nawet klac juz mi sie nie chce.

Niestety z zakupem uzywanego motocykla podróznego dla dwóch osób w Gwatemali sprawa nie jest latwa.
Co prawda w salonach stoja nowiótkie KLRy, bmki1200, XRki650 i Super Tenery 1200, ale na ulicach nie uswiadczysz niczego ponad 250 cc. Króluje chinskie enduro 200 o nazwie Jaling?. Z interesujacych nas motocykli udalo sie znalezc jednego dwuletniego KLRa i jedna TDMka, oba poza zasiagiem finansowym. Ostatecznie trafilismy na KTM 640 ADV z zaskakujaco niska cena i malym przebiegiem. Jak sie potem okazalo przebieg nie byl znowu taki maly i cena tez niezbyt zaskakujaca.
Motor mial swoja historie ale z braku jakiejkolwiek alternatywy zostalismy przy tej 'okazji'. Najwieksza zaleta tej transakcji byl zakup w Motopunto, firmie która wziela na siebie wszystkie papierki i posrednictwo.

19946

Dodatkowo wlasciciel okazal sie tez znajomym z podstawówki polaka o swojskim imieniu Ricardo ktory mieszka na stale w gwatemali i przejchal trase do argentynty dwa lata wczesniej (a w tej mniej wiecej chwili plynie w samotnym rejsie do europy). Nasza wizyta w jego towarzystwie sprawila wlascicielowi Motopunto niemala niespodzianke.

19947

Nie tylko dlatego trudno bylo nam sie rozstac z Motopunto. Pomarañcza wykazywala ciagle jakies problemy z elektryka i trudno bylo sie nam oddalic wiecej niz na kilka kilometrów od ich warsztatu. z Zpewnoscia zobowiazujaca w tym przypadku nazwa adv da nam sia jeszcze we zaki.

19948

Jak tylko uparlismy sie z elektryka udalismy sie na poszukiwanie spawacza. Znaleslismy czlowieka który co prawda nie produkowal jeszcze stelazy do motocykla ale jak sie mialo okazac technologia rejli nie kryla przed nim zadnych tajemnic. No i cena byla najmniej dziesieciokrotnie nizsza w stosunku do rozwiazañ pro. Pierwszy odcinek z pelnym obciazeniem z miasta Gwatemala do Rio Dulce udalo sie pokonac bez wiekszych przeszkód.

19949
19951
19950

Do hotelu nalezacego do Aski, znajomej polki którym mielismy sie zajmowac przez najblizszy tydzieñ da sie dotrzec z Rio Dulce jedynie blisko godzinnym rejsem motorówka. Miejscowa ludnosc porusza sie w niezrozumialy dla mnie sposób wyacznie dlubankami zwanymi potocznie 'cayuko'.

19952
19953

Z Rio Dulce pojechalismy zdobywac rzeczony Tikal.

19960


A dalej w góry powoli zamykajac petle wokól pieknej, roznorodnej i dzikiej Gwatemali.
Wracajac do zmiji - zadnej na szczescie nie spotkalem ale spotkalem Quezala, ptaka bedacego narodowym symbolem Gwatemali. Niestety bez zdjecia nikt mi nie chcial wierzyc bo prawie nikt go nigdy nie widzial.

bajrasz
06.04.2011, 21:01
Coś Ci amor w kajaku siadł;)))

Czarna Mamba
06.04.2011, 21:22
Zazigi :brawo: :bow: :drif:

wieczny
06.04.2011, 21:31
Niejeden rezygnuje z wyjazdu żeby uzbierać na KTM'a...

Szarpaj z życia ile się da :).

czosnek
06.04.2011, 21:43
No i pięknie. I poproszę o dobre opisanie Kolumbii jak już tam dotrzesz :)

Rychu72
07.04.2011, 08:21
Czekamy czekamy na more more more :drif::drif::drif:

majki
07.04.2011, 08:28
Nie dość, że pojechał tam do licha to jeszcze sobie kupił pomarańczę...a niech Cię...zazdraszczam! :drif:

Powodzenia i wrzuć nam czasem coś, żebyśmy się mogli poślinić. :Thumbs_Up: :)

miroslaw123
07.04.2011, 08:31
Gratuluję odwagi! A ja z za biurka chętnie poczytam dalsze opowieści:drif:

Ronin
07.04.2011, 09:47
Zazigi :)
:at::Thumbs_Up:

motormaniak
07.04.2011, 13:06
Szacun. Ogromna odwaga.
Teraz naprawdę sie okaże czy jesteś Dzieckiem Szcześcia..... czy zmienisz kata na chińczyka 200cmm

Ola
07.04.2011, 16:32
Wracajac do zmiji - zadnej na szczescie nie spotkalem ale spotkalem Quezala, ptaka bedacego narodowym symbolem Gwatemali. Niestety bez zdjecia nikt mi nie chcial wierzyc bo prawie nikt go nigdy nie widzial.

My Ci wierzymy Zaz, ze zdjęciem czy bez :D Piękna sprawa. Trzymam kciuki za ciąg dalszy i Pomarańczę - coby Wam za bardzo życia nie "umilała". No i przy okazji - witaj w pomarańczowej rodzince;).

Roomyanek
08.04.2011, 00:06
Trzymam za Was kciuki :Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
i bardzo zazdroszczę, ale nie tego co robisz, bo każdy z nas, jak będzie bardzo chciał to może zrobić to samo... ale tego, że masz z Kim to robić.
Pozdrowienia dla Twojej Towarzyszki:)

Zazigi
11.04.2011, 00:03
Coś Ci amor w kajaku siadł;)))

Żeby tylko w kajaku! A swoją drogą jak zjeżdżam tak z pół godziny z góry to przestają działać obydwa hamulce. Czy to klocki się przysmaliły czy wystarczy zmienić płyny? Dodam że jak trochę odsapną to wszystko wraca do normy. Dzięki za podpowiedź i każde dobre słowo.

majki
11.04.2011, 00:19
Wg mnie stary płyn się przegrzewa. Miałem podobnie z tylnym hamulcem na Transfogaraskiej. ;)

POWODZENIA!! :)

stopa-uć
11.04.2011, 10:43
Jezeli zeszkliły się klocki to dalej byłoby tak samo po ruszeniu, Ty naprawdopodobniej masz stary płyn hamulcowy który zaabsorbował wilgoć-H2O. Zmień i powinno pomóc.
Prosimy pisz jak najwięcej , to pozwala nam podróżować z Wami.
Pozdrawiamy i czekamy na relacje.

zbyszek_africa
11.04.2011, 11:08
Hej Zazigi:) faną wyprawkę żeś sobie zaaplikował:D
Afryczka pojedzie na byle smalcu, i raczej nie zawiedzie w czarnej dupie...
Z katami to trochę inaczej jest. Masz stare płyny w układzie hamulcowym i sprzęgła. Najprawdopodobniej ten KTM stał długo. U nas mierzy się odpowiednim miernikiem stopień wilgotności tych płynów, albo sie je wymienia zapobiegawczo raz na rok. Płyn od sprzęgła jest płynem mineralnym który jeszcze szybciej łapie wilgoć. Stąd te częste problemy z wysprzęgnikiem w katach (bo ludzie albo nie wiedzą, albo lekceważą temat)
pozdr.

Zazigi
18.04.2011, 00:55
Spenetrowawszy nieco dzungli postanowiliœmy sie udac w wyzsze partie Gwatemali.

20178
20179

Gwatemala to raj dla enduro, nawet niektóre z glówniejszych dróg to ciagnace sie kilometrami szutrówki. Czasami na kamienistych i stromych podjazdach zaladowany pod sufit KTM nie dawal sobie rade w przeciwienstwie do tutejszych autobusów, ktore moglyby narobic wstydu niejednemu afrykanerowi.

20180
20181
20182
20183

Ludzie sa tu usmiechnieci chociaz mówi sie w 23 jezykach co w 13 milionowym kraju sprawiaja ze czesto mieszkancy sasiednich wsi nie sa w stanie sie dogadac.

20184
20185
20186
20187
20188
20189
20190

Po stosownych przygotowaniach i drobnej regualacji zawieszenia ruszylismy w dalsza droge trasa panamerykanska.

20191
20192
20193
20194
20195

Kolejnym przystankiem jest jezioro Atitlan u podnozy wulkanu o tajemniczej nazwie San Pedro. Jezioro to obok piramid w Egipcie, Machu Picchu i Czarnobylu jest podobno jednym z wazniejszych centrow energetycznych na swiecie. Tutaj odpoczywamy w apartamentach pewnego francuza który rewanzuje sie za wczesniejsza pomoc Asce na rzece Rio Dulce.

20196
20197
20198
20199

Zakupy robimy w niezbyt odleglym Chimaltenango.

20200

Troche z emocji troche z roztargnienia zapominamy dopilnowac papierów wiec z racji nadchodzacych swiat kolejny tydzien przyjdzie nam spedzic w Gwatemali. Ale nie ma tego zlego bo ponoc jesli chodzi o wielkanoc to Gwatemalska Antigua nadaje sie do tego najlepiej w tej czesci swiata. Jak bedzie? Zobaczymy.

Czarna Mamba
20.04.2011, 16:09
My też chcemy zobaczyć, więc pisz jak najczęściej!

wieczny
20.04.2011, 16:20
No, chłopie. Pompeczki.


:)

Zazigi
20.05.2011, 08:04
Postanowiłem kontynuuować nie zważając na zaczepki kolegi Wiecznego.
Tak więc po hucznych i arwnych obchodach Wielkiego tygodnia w miejscowości Antigua/Guatemala udało się zgromadzić potrzebne papiery i w ciągu dwóch godzin zarejestrować motor w urzędzie.

21074
21075
21076

Głodni przygód po dokonaniu niezbędnych czynności serwisowych skierowaliśmy się w stronę Salwadoru. Jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się że tutejszym przysmakiem są świeże jaszczurki.

21077
21078

Po obedzie ruszyliśmy łapać najlepsze fale w La Libetad.
Jest to ponoć mekka światowego surfingu.

21079
21080

Honduras chcieliśmy przejechać możliwie bokiem gdyż jest to kraj, który słynie z braku cienia.
Występują tu też rozmaite anomalia na osławionej panamerykańskiej drodze nr 1.
Niestety nie udało nam się uniknąć gumy ale dzięki temu zdobyłem trochę doświadczenia w pchaniu motocykla i wymianie dętki. Udało się też zobaczyć tukana.

21081
21082
21083
21084
21085
21086

Do Nicaraguii wiechaliśmy tuż przed zmrokiem i zbłądziwszy gdzieś w górach musieliśmy korzystać z gościnności tamtejszych ex partyzantów. Udostępnili nam swoje najlepsze komnaty i konie.

210872108821089

Chcąc się odwdzięczyć narodowi Nicaragui za gościnność próbowaliśmy przybliżyć im nasz kraj. Niestety bezskutecznie.

21090

Jedną z atrakcji Nikaragui jest jezioro na środku którego sterczą dwa aktywne wulkany tworząc malowniczą wyspę Ometepe.

210912109221093

W weekendy mieszkańcy zabawiają się ujeżdżając byki. Ten wieczór okazał się
niezbyt szczęśliwy dla jednego z uczestników rodeo. Dostał rogiem pod żebro i został odwieziony gdzieś w siną dal bo na wyspie nie ma szpitala.

21094
21095
21096

Ulka zrobiłą parę ósemek na motocyklu i zabrała mnie w stronę Kostaryki. Niestety radzi sobie coraz lepiej i ciągle dopytuje się co to takiego lejdis więc wygląda na to, że mój czas na forum jest policzony.

2109721098

Na granicy z Kostaryką kupujemy hamaki więc jest już łatwiej z noclegami chociaż trzeba przyznać, że gościnność tutejszych ludzi jest ogromna. Korzystając z niej zatrzymujemy się na kilka dni u pewnego policjanta pomagając mu budować domek letniskowy nad brzegiem Morza Karaibskiego.
Zobowiązany bliskością Jamajki gości nas nie tylko rybą i tutejszym produktem spirytusopodobnym o nazwie Apache ale też różnymi 'ziołami'.

21099211002110121102211032110421105

Ciężko się rozstać ale pora deszczowa wisi w powietrzu więc drewnianą kładką uciekamy na drugą stronę do Panamy. Korzystając z pogody odpoczywamy na rajskich wyspach Bocas del Toro przed atakiem na Darien Gap. Morze Karaibskie ma tu aż nieprzyjemnie wysoką temperaturę ;).
Pozdrawiamy i do następnego razu.

211062110721108211092111021111

Sławekk
20.05.2011, 08:15
aj... bym sobie popływał w ciepłych wodach . :Thumbs_Up:

Rychu72
20.05.2011, 08:24
Miodzio!!!!

Wegrzyn
20.05.2011, 09:33
Ta woda, po prostu kryształ :drif:

zombi
20.05.2011, 10:33
Zazigi jestem twoim wielkim fanem, super relacja.

Ronin
20.05.2011, 10:46
:)......

A.Twin
20.05.2011, 10:59
:brawo::brawo::brawo: więcej, więcej :Thumbs_Up:

WIECZNY - pokaż klatę... pokaż klatę...

czosnek
20.05.2011, 11:01
:Thumbs_Up:
Powodzenia w Darien Gap!

Unzagi
26.05.2011, 10:16
Malina:drif: Gratuluje pomysłu, realizacji i dziękuję za relacje - i oczywiście czekam na więcej :bow:
Powodzenia!:at:

Ronin
02.06.2011, 00:18
Zazigi, do tablicy!

bajrasz
02.06.2011, 11:57
No właśnie, chyba że Zazigiego tubylcy juz zjedli albo porwali dla okupu:dizzy:

Ronin
02.06.2011, 13:15
No właśnie, chyba że Zazigiego tubylcy juz zjedli albo porwali dla okupu:dizzy:

potrzebna będzie zrzutka, bo inaczej nie będzie mógł tego dla nas opisać ;)

stopa-uć
02.06.2011, 14:21
Panowie lecimy odbić Zaziego !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zjemy wszystkich TAMbylców.
Wpisywać się na listę.

Złom
02.06.2011, 16:51
Żyje, a oto jeden z ostatnich "genialnych" pomysłów Zazigiego:

Jestesmy w archipelagu Kuna Yaloa. W zyciu
nie widzialem tak pieknych klimatow.
motur sie trzyma ale pojawil
sie szatanski pomysl zeby kupic dlubanke i plynac do kolumbii wiec nie
wiem czy sie nie utopi. zastanawiamy sie jak go zainstalowac na lodce
i przyczepic lopatki. tymczasem.

JaroGL
02.06.2011, 18:43
Zazigi gratulacje za odwagę i wyjazd w tamte strony.
Przecieraj szlaki bo ja też coraz bardziej dojrzewam do tego kierunku.
Pozdrowionka i czekamy na jeszcze.

Jabar
15.06.2011, 16:07
Na SALAR!!! :)
a pozniej jadac na poludnie gdzies bym sie zapodzial w okolicy Cachi w Argentynie


gratuluję pomysłu i ZAZDROSZCZE przeokrutnie (pozytywnie) - w sumie po naszym wyjeździe postanowiłem zrobić A i pojechać następny raz już na motorku :)

duzy79
21.06.2011, 17:26
Mam nadzieję, że koniec świata nie nadejdzie w 2012 roku i kiedyś będzie mi dane zobaczyć choć część tego na własne oczy.

duzy79
21.06.2011, 18:04
I jeszcze jedno na przedostatnim zdjęciu jesteś jak David Hasselhoff.

Zazigi
22.06.2011, 05:15
Dzięki wszystkim za troskę i niepokój, przyznam się, że trudno myśleć o relacjach w tak pięknych okolicznościach przyrody i niepowtarzalnej. Ale kontynuując:

Z Bocas del Toro w strugach deszczu udaliśmy się w kierunku Panamy.

21752

W mieście David jako dwójka rumuńskich podróżników zostaliśmy zaproszeni przez lokalną grupę motocyklistów o swojsko brzmiacej nazwie 'Orły ze stali' na wycieczkę w stronę malowniczego wulkanu. Herszt bandy przewodząc zbieraninie różnej maści sprzętów poruszał się dziwnie znajomo wyglądającym motocyklem.

21753
21754
21755
21756

Jak gdzieś zdążył zauważyć kol. Wieczny za wąski jestem w klacie w związku z czym nie podjęliśmy próby bezpośredniego ataku na Darien Gap. Postanowiliśmy opłynąć Darien z lewej strony. Z Panama City dojechaliśmy piękną choć niestety od niedawna wyasfaltowana droga do Carti skąd łódką dopłynęliśmy do pobliskiej wyspy Sugdup zamieszkanej przez indian z plemienia Kuna.

21757
21758
21759
21760
21761
21762

Poczuliśmy się trochę jak w kosmosie. Kuna to plemię zamieszkujące kilkanaście spośród około czterystu niewiekich i niezwykłej urody wysp rozsianych wzdłuż wybrzeża panamskiego, tworzących archipelag San Blas. Podczas oczekiwania na statek, który mógłby zabrać nas do Kolumbii uczestniczyliśmy w życiu plemienia. Podział ról jest tu bardzo prosty, gdy mężczyźni zajmują się łowiectwem, kobiety pilnują domowego ogniska. W wolnych chwilach robiliśmy wypady do pobliskich, niezamieszkanych wysepek. Czasami naszą chatę odwiedzał szaman z powodu ciężarnej.

21763
21764
21765
21766
21767
21768
21769

Po trzech dniach oczekiwania, w mojej głowie zaczęły rodzić się alternatywne pomysły. Znalazłem odpowiedniej wielkości dłubankę i silnik, który wymagał naprawy.

21770
21771

Niestety dłubanka okazała się przeciekać a zanim zabraliśmy się do naprawy przypłynął statek kapitana Sierry który zgodził się naz zabrać do Puerto Obaldia - ostatniego portu w Panamie. Jak tylko odpaliłem Kata zbiegły się dzieci z całej wyspy. Widok motocykla jest dla nich raczej niecodzienny więc przewiozłem kilkoro z nich, co okazało się niedozwolone. Ulka stanęła przed radą starszych co skończyło się naszczęście tylko pouczeniem.

21772
21773

Statki krążące po San Blas to zazwyczaj małe sklepy, które zajmują się handlem wymiennym. Kokosy są wymieniane przez indian na ryż, cukier i coca-colę. Statek kapitana Sierry okazał się połączeniem Castoramy z RTV-AGD. Mieliśmy na pokładzie, cement, pustaki, drut i inne mat. budowlane oraz lodówki, pralki, klimatyzatory i telewizory plazmowe. Płynąć od wyspy do wyspy Sierra realizował wcześniejsze zamówienia a my penetrowaliśmy kulturę Kuna.

21774
21775
21776
21777
21778
21779
21780
21781
21782

Po trzech dniach rejsu, jakże by inaczej, urwał się ster i dopłynięcie do brzegów Kolumbii stanęło pod znakiem zapytania. Zaradni jednak marynarze wezwali na pomoc małą łódkę, która naprowadzała nas na kurs.

21783
21784
21785

Po dopłynięciu do Puerto Obaldia zostaliśmy przesadzeni na małą łódkę, która dowioza nas do brzegu (Puerto Obaldia nie ma pomostu dla dużych statków). Tu odprawiliśmy się po stronie panamskiej. Tą samą łódką dopłynęliśmy do odległej o 20 minut kolumbijskiej Capurgany, skąd nic prostszego, statkiem towarowym o wdzięcznej nazwie "Nie ma to jak bóg" nadaliśmy motor, żeby odebrać go na drugi dzień w Turbo - pierwszym kolumbijskim mieście do którego można dojechać drogą lądową.

21786
21787
21788

Aktualnie przemierzamy Kolumbię od której niesamowicie pięknych widoków robi mi się niedobrze.

21789

Wracając do pomysłu na przepłynięcie San Blas dłubanką, uważam, że to jeden z lepszych pomysłów. Woda o tej porze roku jest tu spokojna prawie jak na jeziorze. W zasięgu wzroku zawsze jest brzeg i kilka przepięknych wysp na których można nocować, żywiąc się kokosami. Co jakiś czas zdarzają się zamieszkane wyspy na których można uzupełnić zapasy. Mam nadzieję wrócić tam jeszcze kiedyś choćby z dmuchanym kajakiem! Do następnego!

Ola
22.06.2011, 08:40
Pięknie Zazigi, pięknie :Thumbs_Up::D;). Pomysł dłubanki bardzo mi się podoba. A w ogóle to zazdroszczę Ci (tak pozytywnie oczywiście) tego bliskiego spotkania z plemieniem Kuna, no i tej pięknej Kolumbii.

Trzmam kciuki - niezmiennie i bawcie się tam dobrze.

Wegrzyn
22.06.2011, 10:48
Po prostu rewelacja. Miły przerywnik w pracy :)

Czarna Mamba
22.06.2011, 11:35
A ja siedzę w pracy... :( Pięknie!

Elwood
24.06.2011, 19:47
Właśnie odlatuję. Trzymaj się Brachu!

Zazigi
24.06.2011, 20:37
Właśnie odlatuję. Trzymaj się Brachu!

Dzięki Elwood! Strasznie się cieszę, że napisałeś. Czytam właśnie o Twoich przygodach korzystając z przymusowej przerwy technicznej.

Maćka
26.06.2011, 00:56
Zazigi, przepiękna przygoda... czyta się prawie jak Cejrowskiego :D tylko trochę mniej tekstu a więcej zdjęc... jestem pod ogromnym wrażeniem :p to jest fantastyczne, że ludzie, których się zna, mogą "dotknąc" takiego skrawka ziemi i podzielic się z nami swoimi przeżyciami :bow: chylę czoła, gratuluję i tak jak Ola pozytywnie zazdroszczę :p

Zazigi
28.06.2011, 23:25
Piszę mało bo niezbyt mi to wychodzi. Ale...

Dzień zapowiadał się piękny, słoneczny, mieliśmy dojechać do Bogoty, jakieś 300km od Manizales. Wyskoczyliśmy rano szybko po awokado i bułki na ostatnie śniadanie dla siebie i znajomych z Couchsurfing u których zatrzymaliśmy się dość przypadkowo. Nieoczekiwanie obok spożywczego udało się kupić filtr oleju do KTMa, którego szukałem przez ostatni tydzień (podchodzą filtry od John Deere ale mają różne oznaczenia i trudno znaleźć właściwy). W czasie ostatniego wypadu w wysokie góry parku Los Nevados (4500m) musiałem robić kilka razy przerwę na ostudzenie silnika bo przy gorącym oleju sprzęgło ślizgało się niemiłosiernie. Bachio u którego nocujemy ma Yamahę WR 450 i warsztat w którym przygotowuje motory do startów w zawodach crossowych nie było więc lepszych okoliczności do zmiany oleju. Odkręciłem jeden korek a na magnesie choinka z opiłków. Odkręciłem drugi, z olejem popłyneły kawałki metalu. Wszyscy popatrzyli na mnie ze współczuciem - nie ma jazdy. Dramatyzują, nic szczególnego nie słychać w silniku, czasem tylko skacze na sprzęgle, zmienię olej, pojedziemy. Pomyślałem, że zrzucę jeszcze dekiel sprzęgła, upewnię się że to nic takiego skoro olej już spuszczony a to tylko kilka śrub. Zrzucam dekiel a tam kawałki zmielonego plastiku i fragmenty plastikowej zębatki. Szukam w manualu, okazuje się że to zębatka pompy olejowej, której nie widać spod sprzęgła. Na szczęście jak wynika z papierów pompy są dwie. Jedna od smarowania wału i tłoka, druga od olejenia trybów czwartego i piątego biegu. Ucieszyłem się i wszyscy się zgodziliśmy, że musiała się rozsypać zębatka od olejenia biegów bo chrupnięcie
słyszałem wyjeżdzając z Turbo, jakieś 1000km wcześniej, więc bez olejenia wału na pewno byśmy tu nie dojechali, o Los Nevados nie wspominając. Zbieram się do składania wszystkiego do kupy, lejemy olej i jedziemy, w Bogocie dowiem się o nową zębatkę. Ale skoro już i tak mam sprzęgło na wierzchu to może sprawdzę dlaczego się ta zębatka rozsypała? Zaczynam zdejmować sprzęgło, to nietrudne, sześć kolejnych śrubek ale czuję, że wałek sprzęgła ma duży luz. Już chyba wiem ale jeszcze się nie przyznaję nawet przed sobą. Zdejmuję kosz sprzęgła. Kuuuuuurrrrrrrwwwwwaaaa. Obie zębatki zjedzone. Wszyscy się patrzą na mnie jak na idiotę. Przecież bez olejenia nie miałem szans na jazdę już dawno dawno temu. Cud jakiś czy co? Wałek sprzęgła lata lużno jak żyd po pustym sklepie - rozsypał się wianek trzymający kulki w łożysku, wszystko zostało zmielone przez tryby i spłynęło z olejem. Luźny wałek rozwalił współpracujące plastikowe tryby napędu pomp olejowych.

21942
21943

Patrzę na łożysko i płąkać mi się chce bo żeby go wyjąć potrzeba rozpołowić silnik rozebrać go do pojedynczych śrubek, nie wyobrażam sobie tego. Bachio nawet nie wiem kiedy zadzwonił do KTM do Bogoty i mówi, że kółka będą najwcześniej za miesiąc. Gordo (Gruby), niezwykle sympatyczny gość, już zdjął kółka i się nimi bawi jak dziecko. W pewnym momencie niewiele mówiąc bierze kółka w kieszeń wsiada na swojego komarka i odjeżdza. Wraca za 20 min i mówi, że ma złą wiadomość, w trzech zaprzyjaźnionych frezarniach nie mają tego modułu żeby zrobić nowe kółka na CNC. Ale trzymając nas chwilę w niepewności mówi, że ma też jedną dobrą wiadomość. Czwarta frezarnia zrobi nam to na pojutrze ale będzie nas to kosztować bagatela 60 tysięcy Pesos za obie sztuki! Na szczęście Kolumbia jest wciąż przed denominacją i wychodzi to około 60PLN. Cieszymy się. Hellou ale co z łożyskiem? Stojący z boku, zawsze cichy i wycofany spawacz Jorge potocznie zwany Dżordż odzywa się i mówi że przyspawa ściągacz argonem i wyciągnie łożysko bez odkręcania jednej śrubki. Odwraca się i odchodzi. Po godzinie zaprasza mnie z motorm do warsztatu gdzie czeka ze spawarką i koromysłem

21944
21945

Zdjęcie łożyska z niewielką pomocą Gordiego zajmuje mu 15 minut. Wygląda na to że jesteśmy uratowani poza jednym ale. Łożysko nie jest uniwersalne i nie można go znaleźć w żadnym sklepie. Wymyślam żeby rozwiercić łożysko nominalne etc ale jest już kolejny dzień i Bachio pojechał na obronę dyplomu swojego brata do Medellin, drugiego co do wielkości miasta w Kolumbii (2,5 mln.). Obiecał, że tam poszuka łożyska. Nie odzywa się do wieczora i jesteśmy w kropce ale w końcu dzwoni, że ma to łożysko. Wraca nazajutrz rano, Gordi w południe przywozi koła zębate

21946

Czyszczę wszystko i składam, Ula zaangażowana całkowicie w sprawę od samego początku skręca sprzęgło

21947

zakładamy dekiel, lejemy olej i przychodzi chwila prawdy... odpalamy... działa! Wszyscy są szczęśliwi, brawa szampan i kurtyna.

21948

Nazajutrz ruszamy dalej, do Bogoty z nadziją, że się wszystko dotrze i już będzie dobrze. Osobiście całe to zajście traktuję w kategoriach cudu, żeśmy nie zatarli silnika, żeśmy się znaleźli akurat tu i teraz i że spotkaliśmy ludzi którzy zupełnie bezinteresownie dali nam dach i naprawili motor, bo co tu się oszukiwać ja właściwie tylko patrzyłem stojąc z boku.

________________________

Do Bogoty nazajutrz nie dojechaliśmy. Jechałem tego dnia z duszą na ramieniu, Wsłuchując się, wwąchując i wwczuwając w każdy takt silnika. Myślałem nerwowo jak to możliwe, że przejechaliśmy tyle bez smarowania? Przez miesiąc od zakupu KTM szukałem kontrolki ciśnienia oleju dopóki nie dostałem maila od Dandiego, że w LC4 coś takiego nie występuje (nie pamiętam już dlaczego). Na ch..j mi te pompy oleju, myślałem skoro KTM nawet nie zatroszczył się abym pilnował ciśnienia smarowania? Może po prostu są praktycznie zbędne i to żaden cud tylko technika? Pogrążony w rozmyślaniach nad tym dylematem nie zauważyłem, że ruch na drodze pnącej się coraz bardziej w górę praktycznie zanikł. Dopiero gdy dojechaliśmy do rozkopanego urwiska zrozumiałem, że musiałem przeoczyć jakąś informację o zamkniętej drodze. Może, mimo że to jedna z ważniejszych dróg w Kolumbii, po prostu jej nie było?

21949
21950

Na szczęście dało się przejechać przez plac budowy motocyklem, a niedaleko znajdował się punkt widokowy na piękną dolinę, zatrzymaliśmy się, zrobiło się ciemno i poszliśmy spać.

21951

Następnego dnia czyli wczoraj, kolejna niespodzianka. Sporo w Kolumbii walczącej partyzantki i nie dziwni nas już wojsko rozstawione przy drodze co kilkanaście kilometrów, ale takich przebierańców jeszcze nie widzieliśmy. Po krótkim namyśle postanowiliśmy zawrócić i przejechać jeszcze raz przez checkpoint robiąć zdjęcia w biegu.

21952

Za zakrętem kolejny nawrót i jedziemy z powrotem w kierunku Bogoty, gdy nagle uzbrojony żołnierz wychodzi na środek drogi zmuszając nas do zatrzymania. Stajemy z nadzieją, że może zadowolą się aparatem puszczając nas żywcem. Niestety zołnierze szybko pozbawili nas wszelkiej nadziei i zaczęli strzelać do nas ze wszystkich swoich aparatów zmuszając też do robienia sobie zdjęć z nimi. Co wiecej gdy już chcieliśmy odjeźdzać zatrzymli nas siłą i kazali czekać na przyjazd telewizji. Nie mielismy wyjscia, musielismy udzielic wywiadu.

21953
21955
21954


I jeszcze kilka zdjęć z wypadu w chmury do parku Los Nevados:

21956
21957
21958
21959
21960
21961
21962
21963
21964

więcej na naszym mikroblogu ;)
http://laodyssey.pl/zona-cafetera


Napiszcie jak to jest ze smarowaniem kata! Z góry dzięki!


ps. a Wieczny jak zwykle wykrakał, że przesiądziemy się na chińczyki...

zbyszek_africa
28.06.2011, 23:52
Aaale odlot Zazigi:)
Myslałem że to totalna czarna dupa, ale nie jest tak źle, naprawili Ci pomarańczowgo:D
powodzenia:)

puszek
29.06.2011, 00:09
Afri mu się nie psuła...:mad:

bajrasz
29.06.2011, 02:26
Afri mu się nie psuła...:mad:

Oj tam, oj tam, nie było by kolejnej informacji i kolejnej przygody:)
Ale już niech się więcej nic nie psuje.

Babel
29.06.2011, 08:08
Zazigi po prostu czad :Thumbs_Up::bow:

zbyszek_africa
29.06.2011, 08:10
Afri mu się nie psuła...:mad:

To tylko przypuszczenie i pobożne zyczenia:D
Ciszę się że mu naprawili tego kacika, w Azji Centr. nie poszło by tak łatwo. Dwie osoby, full bagaż, pomarańczowy i tak bardzo dobrze się spisuje.To w zasadzie motor jednoosobowy ze starszym modelem silnika (czarny) Zazigi nie grzeszy nadwagą, jego Panna też;) Ony oba to tyle co jedna osoba (Puszek, albo ja):)
pozdr.

Zazigi
29.06.2011, 21:58
Wiem, że to już nie to forum :) ale jak to jest z tym smarowaniem w LC4? Dlaczego nie ma kontrolki ciśnienia oleju? Co się dzieje jak nie działa pompa oleju? Dzięki za info i mam nadzieję, że nie będę musiał korzystać z tej wiedzy:)

zibiano
30.06.2011, 11:23
Mamusiu jak tam piknie ! ! ! !

dzieki za tych kilka opisow i zdjec !!!!:):):)

fxrider
30.06.2011, 14:31
jak to jest z tym smarowaniem w LC4? Dlaczego nie ma kontrolki ciśnienia oleju? Co się dzieje jak nie działa pompa oleju? Dzięki za info i mam nadzieję, że nie będę musiał korzystać z tej wiedzy:)

Zazwyczaj moto bez panewek nie mają kontrolek, bo nie wymagają wysokiego ciśnienia. W LC4 wszystko jest na łożyskach - i być może dzięki temu udało Ci się dojechać. Podejrzewam, że LC4 nie generuje tak wysokiego ciśnienia oleju jak moto z panewkami.
W komorze wału zawsze jest trochę oleju - tam jest w to LC4 regulowane ciśnieniowo (upuszczanie nadmiaru). Nie jestem pewien, czy przypadkiem w tym układzie kat nawet nie potrafi sobie zassać odrobiny oleju z ramy (w huskach TE610 jest dosyć podobny układ i tam to tak działa).
Skrzynia biegów bez smarowania trochę pożyje - przed '96 nie było tej pompy od skrzyni i też jeździły (choć fakt - krócej ;) ). Głowica i tak nie jest smarowana ciśnieniowo, tylko rozbryzgowo (przez łańcuszek rozrządu), więc na nią wpływu to by nie miało.
Tak czy siak miałeś sporo farta.

Ja ostatnio nie dokręciłem korka oleju w swoim LC4, wypluło doslownie cały i na autostradzie przejechałem 15km od felernej dolewki - silnik totalnie kaput.

Co do łożyska - to jest dosyć znany feler, rzadko pada, ale potrafi. Była nawet na to akcja serwisowa, w nowszym modelu (od '03) było już stosowane łożysko rolkowe - polecam taką modyfikację na dłuższe trasy.
Jeśli padło Ci to łożysko warto by się też zainteresować tym po drugiej stronie wałka (przy wysprzęgliku) - jest dosyć małe i delikatne - przy tej akcji miało szanse nieźle dostać - znane są przypadki gdy też się rozpadało i mieliło karter.

BTW. wymiany oleju - wiesz o tym, że obieg w ramie trzeba odpowietrzyć?

Z innych dupereł - nie wiem jaki przebieg ma Twoja/Wasza LC4, ale przy ok. 40kkm zużywają się dźwigienki zaworowe i ich bolec (zwłaszcza wydechowa) - warto zerknąć przy okazji.
Choć jak widzę moto miało już zmieniany silnik... (na starszy)

Jak patrzę na to jak jedziecie we dwójkę tym przeładowanym katem to jedyne co mi przychodzi do głowy to "ja pier####" - szacun, bo ja sobie tego nawet wyobrazić nie potrafię...
Mam nadzieję, że na tą intencję wzmocniliście górne mocowanie subframe'a - uszy na ramie potrafią strzelić przy delikatniejszym traktowaniu.

Nie wiem też ile masz wzrostu, ale przy min. 175 warto strzelić 4cm tulejki pod mocowania kiery (jeśli nie masz) - wygoda prowadzenia wzrasta niesamowicie.

Aha, i przy okazji: jeździsz w gorącym klimacie, na przeciążonym moto - zerknij czy masz smar na łożyskach główki ramy, bo ten od temp. (gorący olej jest tuż obok) potrafi wypłynąć i wtedy łożyska szybko mówią "do widzenia".
A ślizgające się sprzęgło to raczej kwestia jego zużycia i ciężkich warunków niż temperatury.. na dakarze orlen team wozi w LC4 kilka tarczek sprzęgłowych na zapas (przypalanie). BTW. w kacie sprzęgło składa się na znaki.

Z dupereł jeszcze: jeśli nie zaglądałeś do gaźnika zrób to i sprawdź, czy nie zjada Ci iglicy - w ekstremalnych przypadkach potrafi się nawet urwać (zakładam, że gaźnik to seryjny mikuni; nie trzeba go wyciągać - wystarczy bak ściągnąć).


Powodzenia w dalszej części wyprawy!

pozdrawiam, Adam

P.S. tak mi się jeszcze przypomniało:
jeśli masz oryginalny układ zapłonowy (od fabrycznego silnika - powinien zostać, bo jest kompatybilny ze starszym) to na module masz możliwość włączenia trybu niskooktanowego (80okt) przy gorszej benzynie.
Powinno się tego używać, żeby zapobiegać spalaniu stukowemu (metaliczny dźwięk przypominający "klepanie zaworów").
Nowszy moduł łatwo poznać po tym, że podłącza się doń sporą wtyczkę (ze starego wychodziły kable zamiast tego).
http://www.advrider.com/forums/showpost.php?p=1177948&postcount=9

How to guide for the 2003 - 2004 LC4 Adventure:

Turn OFF your bike all the way - no lights, no instruments, etc...

Remove the right side plastic panel(opposite the exhaust!) and you will see a black box straped with a thick black rubber band. This is the CDI. There is a mess of wires heading out of this thing to the wiring harness. Find a black and brown wire connected with a nifty socket thingy(keep digging through the wires until you find it! Sometimes they are tucked well out of the way.) When they are connected like this, this triggers the 95 octane setting (default). Now DISCONNECT the wires by disconnecting the socket thingy. This just breaks a circuit and will tell the CDI that you are not in Kansas anymore and to take it easy on the engine - 80 RON mode! Tuck the wires back together out of the way(make sure that the DISCONNECT you made stays DISCONNECTED), put the plastic panel back on, start the bike, and go for a ride. You should feel a slight difference - it feels a bit lacking in power especially on the top end, but its nothing drastic. When on the 80 RON mode your fuel economy will suffer a bit as well. You can go back and forth between these two settings all you want. It won't hurt anything - just don't switch it when the bike is on! Supposedly you can fry the CDI that way, so it's probably better to play it safe.


P.S.2 Możesz mieć jeszcze (o ile nikt tego wcześniej nie wywalił) EKO-układ EPC, który "ekologicznie" kastruje silnik na 2. i 3. przy dużych uchyleniach przepustnicy. Szukaj plątaniny grubszych wężyków idących z dekielka gaźnika do zaworu w plastikowej obudowie w kształcie dzwonu (zwykle jest on montowany do czapki głowicy). W wersji najprostszej wystarczy odłączyć kable idące do tegoż zaworu.
Możesz mieć jeszcze zbędne dopalanie spalin (SPS), ale to już ciut trudniej usunąć.

duzy79
01.07.2011, 09:51
Po tym co Ci napisał fxrider to chyba już tak beztrosko nie będziesz miał Zazigi - niestety.

fxrider
01.07.2011, 10:25
LC4 to bardzo dobre moto, tylko trzeba wiedzieć jak o nie dbać, żeby nie mieć niespodzianek.
Jak moto waży 2/3 tego co AT i wyciąga tyle samo mocy z jednego cylindra przy mniejszej pojemności, ma praktycznie wyczynowy zawias to niestety nie jest to "za darmo" - i OK, tylko trzeba mieć tego świadomość (najlepiej przed zakupem ;) ).
Spotkałem się już z przypadkami typu "to on ma DWA filtry oleju??" albo "to filtra powietrza nie wystarczy wymienić? trzeba jeszcze czymś nasączać?" - te moto nie lubią takich właścicieli.

pzdr, Adam

P.S. Kupując kata nie trzeba sprawdzać regulatora ani wielowypustu zębatki ;) A z pompą zależy od modelu/rocznika ;)

puszek
01.07.2011, 10:58
Za kilka lat jak tak dalej pójdzie na KTM będzie mógł jeździc tylko Szparag, fxrider,dandy i oczywiscie Lepi( jak sie zrosnie) Inni zeby sobie pojeździc będa musieli startowac jako zespół firmowy w Dakarze lub zabrac lampasy Taddiemu....No i Zbyszek Africa jeszcze ... ale on tylko po asfalcie :D

zbyszek_africa
01.07.2011, 14:57
Za kilka lat jak tak dalej pójdzie na KTM będzie mógł jeździc tylko Szparag, fxrider,dandy i oczywiscie Lepi( jak sie zrosnie) Inni zeby sobie pojeździc będa musieli startowac jako zespół firmowy w Dakarze lub zabrac lampasy Taddiemu....No i Zbyszek Africa jeszcze ... ale on tylko po asfalcie :D
Nie igraj z ogniem Puszysty:D W zasadzie to nadałem Ci przydomek Mr.Chaos:)
Zobacz moją fotkę w Motocyklu:)
pozdr.

Zazigi
01.07.2011, 21:46
Dzięki fxraider za wszystkie uwagi! Co prawda to brzmi jak wyrok ale faktycznie pocieszam się, że przynajmniej nie mam problemu z wałkiem zdawczym ;). Kurcze trzeba było kupić BMW:mur:, niestety to było jedyne moto w Gwatemali powyżej 500cc które znaleźliśmy. Póki co jedziemy dalej, wybierając co bardziej łagodne trasy, żeby nie nadwyrężyć subframe'a ;)

21991
21992

Zazigi
09.07.2011, 16:31
Finca Casa Roja. Melgar. 100km na południe od Bogoty.
Niewiele pamiętam z wydarzeń tamtej nocy. Wiem jednak na pewno, że byłem najszczęśliwszym na świecie posiadaczem wody w oleju.

22175
22176
22177
22178
22179

szparag
09.07.2011, 22:23
Za kilka lat jak tak dalej pójdzie na KTM będzie mógł jeździc tylko Szparag, fxrider,dandy i oczywiscie Lepi( jak sie zrosnie) Inni zeby sobie pojeździc będa musieli startowac jako zespół firmowy w Dakarze lub zabrac lampasy Taddiemu....No i Zbyszek Africa jeszcze ... ale on tylko po asfalcie :D

A ja myślę, że za kilka lat wszyscy będziemy latać na "żółtych blachach" i zostaniemy kolekcjonerami . Ale nie róbmy off. Nie sprzęt a człowiek ważny jest :)

Gawron
11.07.2011, 14:39
Hehe, widac, ze niezla impreza byla. Pozazdroscic!

Pavlo
12.07.2011, 14:49
miazga! zazdroszczę i podziwiam :)

Zazigi
31.07.2011, 03:13
Dzięki wszystkim za forumowe towarzystwo, które bardzo się przydaje w tych dalekich stronach.

Kupując używany motor niewiadomego pochodzenia a tym bardziej KTMa, w wiele mówiącej wersji Adventure, spodziewałem się przygód ale przyznaję, że woda w oleju trochę mnie przerosła.
Ale po kolei...

Po sensacjach z łożyskiem sprzęgła i pompami oleju do położonej na wysokości 2,500m Bogoty dojechaliśmy bez problemów. Miasto z 7 mln. mieszkańców jest duże ale nie przytłacza. Poza kilkoma muzeami, nie jest też szczególnie ciekawe.

22675
22676

Pojechaliśmy zatem na północ rozeznać trochę okolice Kolumbijskiej stolicy. Wybieraliśmy drogi trudne, często przejezdne jedynie dla osłów. Sypialiśmy w okolicznościach przyrody.

22677
22678
22679

W Zipaquira, jak zdarza się to ostatnio coraz częściej, zupełnie przypadkowo ugościł nas Carlos. Rezygnując z wizyty u dentysty zabrał nas do kopalni soli z podziemną katedrą i rzeźbami z Wieliczki.

https://lh5.googleusercontent.com/-YxS3ntmyOtw/TjSo2LCMyhI/AAAAAAAAB-c/kLg2Exvg7kc/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-mWWTyKI-7M4/TjSo2i1Q3uI/AAAAAAAAB-g/iyzoUHLxLkk/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-FrMEKWSkkNc/TjSo3x9zKyI/AAAAAAAAB-o/KE1l8W2uKDk/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-cABaI1wCAE4/TjSo3Wg7ZlI/AAAAAAAAB-k/Fx6od7t6CCs/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg
Pozdrawiam wszystkich afrykanerów!

W drodze powrotnej, przejazdem przez Bogotę, kupiliśmy zapasową oponę bo tu trudno dostać dużą oponę. Fajnie mieć zapasową oponę. Wszyscy widząć taką oponę trąbią i pozdrawiają. Nie to co bez opony.

https://lh6.googleusercontent.com/-M5W3Xv8xksk/TjSo5GqpC4I/AAAAAAAAB-w/371EEv2P8Ac/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg

Już z oponą zmierzaliśmy do Melgar na imprezę trans, bo korciło nas, żeby skosztować specjałów z których słynie Kolumbia. Melgar leży 100 km od Bogoty i jedzie się ciągle w dół obniżając o ponad 2000 metrów. Zmienia się klimat i temperatura ciągle rośnie. Rośnie i rośnie. Ciągle mam cztery kreski na termometrze. W końcu zatrzymuję się i zaglądam do chłodnicy. Okazuje się, że nie ma wody. Zaglądam do oleju. Mleko. Dolewam wody i dojeżdzamy do Melgar. Ostatnie parę kilometrów to ostry podjazd do finki (finka to takie gospodarstwo rolne które w ameryce łacińskiej zwykle oznacza dom z basenem i conajmniej 50 hektarów). Tu wszystko się już gotuje, silnik z czarnego zrobił się czerwony. Myślę, że to koniec wycieczki, staram się zapomnieć i nie psuć zabawy.

https://lh5.googleusercontent.com/-X1pcJfYJoQE/TjSo5qXWlsI/AAAAAAAAB-0/OMWavb628Ww/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg

Tej nocy śmiałem się z siebie, że można się przejmować czymś tak idiotycznym jak woda w oleju. Ale następnego dnia nie byłem już tak zadowolony. Zastanawiałem się czy to jeszcze podróż czy to już życie ze swoimi wszystkimi problemami. Przyznaję, że byłem załamany. Jestem wdzięczny Ulce, że podtrzymywała mnie na duchu, ale tłumaczyłem sobie, że nie rozumie skali problemu.
Było z górki więc dotoczyliśmy się do miasta na luzie. Zatrzymaliśmy przy pierwszym lepszym mechaniku. Nie budził zaufania, ale nie mieliśmy wyjścia. Przynajmniej rozpoznał markę i był entuzjastycznie nastawiony. Umówiliśmy się na kolejny dzień.
Nazajutrz w pół dnia wyjeliśmy silnik i zdjeliśmy głowicę. Uszczelka ok, za to pompa wygladała na nieszczelną i okazało się, że na jednej śrubie jest zerwany gwint w cylindrze. Zabraliśmy silnik do gwintowania.

22680
22681
22682

Kupiłem chiński uszczelniacz do pompy o podobnych parametrach i silikon. Manuel mimo, że mieszka w jednym pomieszczeniu z żoną i chorym dzieckiem, dał nam dach i kawałek podłogi. Następnego dnia wysmarowaliśmy wszystko silikonem, wywaliliśmy termostat, założyliśmy przycisk do wentylatora, żeby dmuchać na zimne i skręciliśmy wszystko do kupy. Mogliśmy jechać dalej.

https://lh5.googleusercontent.com/-THtQ8Ikitd4/TjSo8dlzrTI/AAAAAAAAB_E/Y3r-rY2F-kA/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-lylEhNDmlqI/TjSo80S9JwI/AAAAAAAAB_I/ec44OV_lNPM/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg

Pojechaliśmy 200 km dalej, dzidować na pustyni Tatacoa.

22683
22684
22685
22686
22687
22688

Stamtąd jeszcze dalej na południe do położonego w górach San Agustin, wzbudzając naszym przeładowanym motocyklem coraz to większe zainteresowanie wśród miejscowych. Ich inwencja nie zna granic, wystarczy popatrzeć na autobusy z osobnym wejściem dla wszystkich pasażerów. Istny Wąchock.

https://lh4.googleusercontent.com/-XJYxTcB-g8Q/TjSpA5GUSmI/AAAAAAAAB_k/J_I6dszg6Wo/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg

https://lh3.googleusercontent.com/-cZDBEC87554/TjSpBkGUUdI/AAAAAAAAB_o/RSabiFLEl8A/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-EVkMWIXF3JY/TjSpCKVV0NI/AAAAAAAAB_s/ah8K2pjTk04/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg

Wokół San Agustin jest wiele dziwnych rzeźb których pochodzenia nikt nie był nam w stanie wytłumaczyć. W trudniejszym terenie decydowaliśmy się na konie nie licząc już na terenowe możliwości KTMa.

22689
22690
22691
22692
22693
22694
22695

W drodze do Ekwadoru zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę w Mocoa, u wrót dzungli amazońskiej, żeby dotrzeć do wodospadu "Fin del mundo" ('Koniec świata').

22696
22697
22698
22699

Wydawało nam się, że jesteśmy dzień drogi od Ekwadoru, tymczasem ta droga przez Andy to zwykła szutrówka poprzecinana wodospadami. Dotarcie do miejscowości położonej po drugiej stronie gór, oddalonej w linii prostej o 26 km zajeło nam ponad 8 godzin. Przed samą granicą wizyta w sanktuarium w Lajas.

22700
22701
22702
22703

Kolumbia jest niezwykle piękna, niestety nie wszystko co byśmy chcieli udało się nam zobaczyć. Często z braku czasu, którego potrzeba wiele, żeby poznać tak duży kraj, ale kilkakrotnie też ze względu na bardzo aktywną partyzantkę 'guerillas' przed którą ostrzegali nas raz po raz kolumbijczycy.

Do Ekwadoru dojeżdzamy na oparach bo tam powinno byc tansze paliwo - i tu pierwsze zaskoczenie. Nie wolno tankowac pojazdow na zagranicznych blachach (mamy gwatemalskie), potrzebna jest zgoda policji. Jak sie okazuje to z powodu cen paliwa. Galon Extra (81 oktanów) kosztuje 1.48 USD czyli około złotówki za litr. Super (91 oktanów) jest trochę droższa bo po niecałe 2 dolary za galon.

Ostatnio minęliśmy równik, żniwa kawowe na panamerykanie w pełni.

https://lh6.googleusercontent.com/-c7HHuKpv7yg/TjSpRg1n8QI/AAAAAAAACA8/iDWmfUQNu8Q/s720/Colombia%252520Ecuador.jpg

Pozdrawiamy!!!

zibiano
31.07.2011, 09:08
jest pieknie i adventure jak sama nazwa maszyny wskazuje :)

bukowski
31.07.2011, 10:35
wow. inspirujecie. dzięki.

Shooter
31.07.2011, 15:47
Zazigi RESPECT za odwage i za decyzje. (zazdroszcze wam wyprawy)
Powodzenia i trzymam za was kciuki.

Gradient
31.07.2011, 21:34
Niesamowite przygody. Oby szczęście Was wciąż nie opuszczało.

Ronin
01.08.2011, 17:31
Zazigi, śledzimy Waszą trasę!

Powodzenia w dalszej trasie i abyś po powrocie nie musiał zakładać tematu: dlaczego nie lubię KTMa? ;)

Cumuulus
01.08.2011, 17:33
Zazigi-pokazujesz, że warto mieć marzenia i je spełniać. Powodzenia z pomarańczą w dalszej drodze.

Zazigi
17.08.2011, 18:17
Nasz pomysł na Ekwador był banalny. Mając świadomość kurczącego się czasu i środków chcieliśmy go przejechać jak najszybciej. Tymczasem poprzez miedze, poprzez łąki, poprzez wszystkie ścieżki wąskie gubiliśmy się mniej i bardziej celowo pośód gór, dolin i tym podobnych.

23434
23435
23436
23437
23438

W końcu, prawie przegapiając równik dojechaliśmy do stolicy Ekwadoru - Quito. Nie zdążyliśmy dobrze zsiąść z motoru jak zaczepił nas facet u którego brata mieliśmy mieszkać przez najbliższy tydzień. Jak się okazało człowiek ten o imieniu Eduardo pozbył się żony na rzecz motocykla, z którym mieszkał w małym domku na przedmieściach. Tym samym jego gościnność stała się zupełnie zrozumiała.

23439
23440

Niestety mimo że domek był całkiem przytulny czuliśmy się przytłoczeni widokiem wulkanu Cotopaxi (5900 mnpm) ktory raz po raz wyłaniał sie spoza chmur. Postanowilismy działac i wypożyczyliśmy w raki, czekany i liny, rzeczy które dotad były nam obce. Dość powiedzieć, że wiązania lin uczyliśmy się z internetu. Zaladowalismy to wszystko na motor i ruszylismy w kierunku wulkanu.

23441
23442
23443
23444
23446
23447

Trochę z oszczędności trochę z urodzenia dzialalismy 'na polaka'. Rozbilismy namiot na 4800 metrów obok schroniska zeby nie płacic za nocleg. Obudzilismy sie o północy, i mimo bólu glowy wyczolgalismy sie z namiotu. Chwilę później pojawiły się światła czołówek. Przewodnicy szli z innymi wspinaczami na szczyt. Ruszyliśmy w niedużej odległości za nimi. Po godzinie wspinaczki zaczynał sie lodowiec i trzeba było wlożyc raki. Jakoś sie udało. Po kolejnych dwóch godzinach zrobiło sie bardzo zimno, stromo i nieprzyjemnie. O godzinie 4 rano w okolicach 5300 mnpm, gdy straciliśmy z oczu ostatnie światła czołowek idacych przed nami zarządziliśmy odwrót. Przerosło nas Cotopaxi co przy braku doświadczenia, aklimatyzacji i kondycji nie specjanie nas zdziwiło. O 6 rano wraz ze wschodem słonca byliśmy z powrotem w namiocie. Trochę poźniej rozszalała sie burza gradowa ale na szczęście nie całkiem nas zasypało.

23448
23449
23450

Wróciliśmy jak do domu, do ciepłej zupy, do przyjaciół.

23451

Sielanka niestety nie trwała długo. Coś w mojej głowie kazało nam jechać dalej i dalej przed siebie.

23452

I jechaliśmy tak opłotkami, zahaczając dzunglę i przemierzając coraz to wyższe Andy, zatrzymując się to tu to tam.

23453
23454
23455
23456
23457
23458

Wreszcie odprowadzani przez schnące zbiory kakao i kolejny szpaler bananowców dojechaliśmy do Peru.
Ulka już radzi sobie na motorze dużo lepiej ode mnie...

23459
23460
23461

Dunia
17.08.2011, 18:35
Ekwador -mały ale niesamowity kraj -na wybrzeżu klimat tropikalny, podobnie na obszarach rain forrest, Avenida de Volcanos rozdziela w sposob niejako naturalny te dwie strefy klimatyczne..w Quito unikalne muzeum równika w ktorym można zabawić się w rożne doświadczenia fizyczne np z siłą Coriolisa, jajkiem stawianym na szpilce itp...na wspinaczkę najlepsza herbatka z Coki-mozna kupić w każdym sklepie i iść, iść iść,,,bez zmęczenia i choroby wysokościowej...:):)

Komak
17.08.2011, 20:27
Po Niemiecku ZUPA po Polsku SUPER.

PARYS
17.08.2011, 20:58
Kurde normalnie powalające.
Patrząc na niektóre zdjęcia i opisy człowiek aż chce zwolnić, zatrzymać się, popatrzeć i przeżyć to samo

Lepi
17.08.2011, 21:18
A ja wam gratuluję siebie nawzajem. Bo ani Ty bez niej ani Ona bez Ciebie nie zrobilibyście tego samego. :Thumbs_Up:

Wojteak
17.08.2011, 21:40
Ula, Zazigi - to co robicie, wzbudza nie tylko pozytywną zazdrość i szacunek... to inspiruje i kształtuje marzenia... nawet u tak "starych" ludzi jak piszący...
dzięki i powodzenia.

ps.
szczęściem loguję się "z automatu"...:-)

myku
18.08.2011, 00:18
Zazi... .Poprostu nie zwalniaj!Trzymaj tempo,a bedzie git.A ja trzymam za was,to wasz czas....:Thumbs_Up:...po to sie zyje........:)

Rychu72
19.08.2011, 09:24
Również Wam dopinguję i trzymam kciuki :Thumbs_Up:

Złom
11.09.2011, 12:17
Zazigi, wielkie dzięki za ubraniowy komplecik ekwadorski, komponuje się znakomicie w górach Kaukazu!

https://picasaweb.google.com/lh/photo/4JlSV7IezXL2hm5JJHXtzQ?feat=directlink

Zazigi
13.09.2011, 23:27
Ciesze sie ze stroj lezy. Wroce jeszcze na chwilę do Ekwadoru bo zapomniałem się pochwalić, że udało się nam nawiązać kontakt z ekwadorskim acz miedzynarodowym artystą imieniem Delfin Quispe (znanym jako Delfin Hasta el Fin). Piosenkarz ów z niezwykłym talentem opiewa rozmaite katastrofy jak ta z 11.09 czy tragedię górników chilijskich (linki poniżej). Złożyliśmy mu propozycję nagrania teledysku o naszej polskiej katastrofie, był zainteresowany ale aktualnie pracował nad reklamą jakiegoś tłuszczu.

NecoBo0BhEk

ADv9TQLV1-0

Zazigi
13.09.2011, 23:54
<!--[if gte mso 9]><xml> <w:WordDocument> <w:View>Normal</w:View> <w:Zoom>0</w:Zoom> <w:TrackMoves/> <w:TrackFormatting/> <w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone> <w:PunctuationKerning/> <w:ValidateAgainstSchemas/> <w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid> <w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent> <w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText> <w:DoNotPromoteQF/> <w:LidThemeOther>ES</w:LidThemeOther> <w:LidThemeAsian>X-NONE</w:LidThemeAsian> <w:LidThemeComplexScript>X-NONE</w:LidThemeComplexScript> <w:Compatibility> <w:BreakWrappedTables/> <w:SnapToGridInCell/> <w:WrapTextWithPunct/> <w:UseAsianBreakRules/> <w:DontGrowAutofit/> <w:SplitPgBreakAndParaMark/> <w:DontVertAlignCellWithSp/> <w:DontBreakConstrainedForcedTables/> <w:DontVertAlignInTxbx/> <w:Word11KerningPairs/> <w:CachedColBalance/> </w:Compatibility> <w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel> <m:mathPr> <m:mathFont m:val="Cambria Math"/> <m:brkBin m:val="before"/> <m:brkBinSub m:val="--"/> <m:smallFrac m:val="off"/> <m:dispDef/> <m:lMargin m:val="0"/> <m:rMargin m:val="0"/> <m:defJc m:val="centerGroup"/> <m:wrapIndent m:val="1440"/> <m:intLim m:val="subSup"/> <m:naryLim m:val="undOvr"/> </m:mathPr></w:WordDocument> </xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml> <w:LatentStyles DefLockedState="false" DefUnhideWhenUsed="true" DefSemiHidden="true" DefQFormat="false" DefPriority="99" LatentStyleCount="267"> <w:LsdException Locked="false" Priority="0" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Normal"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="heading 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 7"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 8"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="9" QFormat="true" Name="heading 9"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 7"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 8"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" Name="toc 9"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="35" QFormat="true" Name="caption"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="10" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Title"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="1" Name="Default Paragraph Font"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="11" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtitle"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="22" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Strong"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="20" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Emphasis"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="59" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Table Grid"/> <w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Placeholder Text"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="1" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="No Spacing"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Revision"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="34" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="List Paragraph"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="29" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Quote"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="30" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Quote"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 1"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 2"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 3"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 4"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 5"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="60" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Shading Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="61" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light List Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="62" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Light Grid Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="63" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 1 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="64" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Shading 2 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="65" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 1 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="66" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium List 2 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="67" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 1 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="68" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 2 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="69" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Medium Grid 3 Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="70" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Dark List Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="71" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Shading Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="72" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful List Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="73" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" Name="Colorful Grid Accent 6"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="19" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Emphasis"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="21" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Emphasis"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="31" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Subtle Reference"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="32" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Intense Reference"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="33" SemiHidden="false" UnhideWhenUsed="false" QFormat="true" Name="Book Title"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="37" Name="Bibliography"/> <w:LsdException Locked="false" Priority="39" QFormat="true" Name="TOC Heading"/> </w:LatentStyles> </xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]> <style> /* Style Definitions */ table.MsoNormalTable {mso-style-name:"Tabla normal"; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-priority:99; mso-style-qformat:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin-top:0cm; mso-para-margin-right:0cm; mso-para-margin-bottom:10.0pt; mso-para-margin-left:0cm; line-height:115%; mso-pagination:widow-orphan; font-size:11.0pt; font-family:"Calibri","sans-serif"; mso-ascii-font-family:Calibri; mso-ascii-theme-font:minor-latin; mso-fareast-font-family:"Times New Roman"; mso-fareast-theme-font:minor-fareast; mso-hansi-font-family:Calibri; mso-hansi-theme-font:minor-latin;} </style> <![endif]--> Peru to ogromny kraj. Po porażce na Cotopaxi ja nie mogłem poradzić sobie z przeziębieniem a Ulka czuła się rozbita psychicznie. Chociaż obraliśmy drogę na południe to na szczęście przypomniała sobie o pewnej mocnej medycynie leczącej dzuszę i ciało, którą pozyskuje się z rosnącego jedynie w dzungli amazońskiej pnącza o nazwie Ayahuasca. Chciałem tu napisać dając wyraz swojej początkowej nieufności, że jest to medycyna mocniejsza od wódki zmieszanej ze spirytusem ale z czasem nabrałem dla niej szacunku. Ale po kolei. Peru to ogromny kraj, cztery dni zajeło nam dojechanie z wybrzeża pacyfiku do peruwiańskiej dzungli. Kolejne trzy musieliśmy płynąć statkiem żeby dostać się Amazonką do Iquitos, największego ponoć na świecie miasta niedostępnego lądem.
Pierwszego dnia przemierzaliśmy pustynię Sechura. Drugiego dnia musieliśmy zmierzyć się z Andami. Potem już tylko dwa dni przez dzunglę i już byliśmy w Yurimaguas. Stamtąd złapaliśmy statek do Iquitos. Stołowaliśmy się oczywiście w przydrożnych knajpach gdzie jak w całej ameryce łacińskiej króluje kurczak. Trzeba przyznać, że jedyna droga w tej części Peru jest w bardzo dobrym stanie i w ciągłej przebudowie. Tłumaczą to cysterny wiązące bezustannie ropę z dzungli w głąb kraju.

23999
24000
24001
24002
24003
24004
24005

Na naszym statku płynęły wszystkie potrzebne w Iquitos towary. Na dolnym pokładzie wieźliśmy więć liczne pogłowie bydła, sprzęt budowlany, sól, cukier, platany i co tam jeszcze można sobie wyobrazić. Na górnych dwóch pokładach podróżowali w swoich hamakach jak nam się wydawało, przesadnie stłoczeni ludzie. Woda w rzece zmienia podobno poziom o około 10 metrów w zależności od pory deszczowej lub suchej. My płyniemy w porze suchej, woda jest niska, statek przeładowany, więc jakżeby inaczej po pół dnia podróży osiadliśmy na mieliźnie. Nie pomogła barka-cysterna, uwolnił nas dopiero po zmroku inny statek transportowy.

2400624007
24008
24009
24010
24011
24012

W drodze do Iquitos poznaliśmy trzech dzielnych Argentyńczyków, którzy podróżują rowerami od 8 miesięcy w przeciwnym do naszego kierunku. KTM nie wygląda już jak kiedyś, łańcuch ciągnie się po ziemi i wkręca w szprychy, kończą się klocki hamulcowe, subframe wykazuje oznaki deformacji nie wspominając o innych pomniejszych problemach. Idea sprzedania go w Argentynie za godziwie pieniądze, umożliwiające powrót do kraju staje się więc coraz mniej realna. Trochę z nudów i szukając pomysłu na powrót korzystamy więc ze sprytu Argentyńczyków, którzy utrzymują się ze sprzedaży sztuki. Powstają opaski na rękę w jedynie słusznych kolorach w cenie 15PLN (-10% na cele statutowe forum) ;).

24013
24014
24015

Po trzech dniach w amazońskim upale zaczyna padać bydło, a na ludzi pada blady strach. Wycieńczenie to czy zaraza? Na szczęście my możemy ewakuować się pół dnia rejsu wcześniej w miejscowości Nauta. Stąd prowadzi odcięta od świata, 100km droga przez dzunglę do Iquitos. Rzeka jak wspominałem zmienia poziom znacznie i nikt sie nie przejmuje naprawą nabrzeża, wyładunek i załadunek czegokolwiek jest więc karkołomny. Aby wydostać się na brzeg musieliśmy opłacić kilku osiłków którzy przaktycznie wynieśli motor na ląd. W dzungli łatwo przejechać węża.

24016
24017
24018

Samo Iquitos okazało się dla mnie miastem nieciekawym, lata świetności ma dawno za sobą, tak jak jak jego wizytówka - rdzewiejący dom ze stali projektu tego Eiflla. Jedynie ciekawą choć niebezpieczną okolicą jest dzielnica biedoty - Belen. Wybraliśmy się tam w obstawie dwóch skromnie opłaconych osiłków. Żałuję, że nie mogliśmy tam być gdy poziom wody jest wysoki i sięga mieszkań stojących na palach do których można się dostać wówczas jedynie łódką. Teraz wszystko jest suche i zmiemię pokrywa spora warstwa śmieci czekających aż woda się podniesie. W bliskim sąsiedztwie Belen, na skarpie znajduje się lokalne targowisko gdzie można dostać między innymi świeżego żółwia, buty z opon samochodowych czy magiczne napoje tj. LPM (Levanta Pajaro Muerto = Podnosi Martwego Ptaka). Zjedlismy tam robaka i trzeba było go czymś zalać.

24019
24020
24021
24022
24023
24024
24025
24026
24027
24028
24029
24030
24031
24032
24033

Iquitos to miasto bardzo turystyczne i obok wycieczek do dzungli, których nasz budżet nie przewidywał (około 150$), na każdym rogu znajdzie się przewodnik oferujący ceremonię picia Ayahuaski. Wybór więc nie jest łatwy ale po kilkudiowym rekonesansie zdecydowaliśmy udać się do certyfikowanego szamana, który wszystko załatwia na miejscu bez konieczności drogiego wyjazdu do dzungli. Niestety szaman w krzyżowym ogniu pytań zaczął troszkę mataczyć, w końcu powiedział że jest lekarzem, aż wreszcie się wkurwił i kazał na dowidzenia zapłacić sobie za papierosy wypalone w trakcie wizyty. Wyszliśmy niezapłaciwszy całkiem rozczarowani. Trudno znaleźć przyzwoitego szamana w Iquitos. Z taką konstatacją i smutkiem postanowiliśmy opuścić to miasto. Nazajutrz udaliśmy się do portu, wjechałem po wąskiej desce na statek, tym razem tylko z jednym pokładem dla pasażerów (co wydawało się nam korzystne), rozwiesiliśmy hamaki i czekaliśmy cierpliwie na start. Tym razem mieliśmy płynąć do miejscowości Pucallpa. Po trzech godzinach od planowanego odpłynięcia przyszedł kapitan i oznajmił grzecznie wszystkim pasażerom których uzbierała się może setka, że odpływamy jutro o tej samej porze. Zupełnie nikt oprócz nas się tym nie przejął, wszyscy poszliśmy spać czekając rzeczonego jutra.

24034

24035
24036
24037
24038

Następnego dnia pokręciliśmy się znowu trochę po mieście, po raz kolejny pożegnaliśmy argentyńczyków, odwiedziliśmy dzielnicę przez którą płynie rzeka ścieków odprowadzanych z miasta i znowu udaliśmy się do portu. Tym razem jednak nie łatwo było tam się dostać bo droga zamknięta. Gdy w końcu udało nam się przedostać przez blokadę okazało się, że przyczyną całego zamieszania jest pożar bliżniaczej do naszej jednostki pływającej. Nie wygląda to dobrze i mówi się o czterech ofiarach śmiertelnych w tym dwóch gringos. Na szczęście nasz statek odpływa - z zaledwie trzy godzinnym opóźnieniem.

24039
24040
24041
24042

Niestety dodatkowy dzień przestoju spowodował, że liczba pasażerów na jedynym pokładzie przechodzi najśmielsze pojęcie. Szacuję ją na około 400 osób. Hamaki krzyżują się ze sobą, brakuje przejścia do 'toalet' wzdłuż 'przedziału pasażerskiego', płaczą dzieci, skrzeczą małpy złapane na maskotki, gdzieś w oddali słychać ciche kwilenie kurcząt. Wszystko to przykrywa głośne dudnienie silnika, dzwonienie blachy i telepanie się okien. Ludzie wyglądają jakby wszyscy mieli parkinsona. Na szczęście przypomniała się nam zbawienna rada Lupusa, wzieliśmy pod pachę namiot i poszliśmy go rozbić na blaszanym dachu, tuż nad całym tym jarmarkiem. Za dnia w upalnym słońcu temperatura w metalowej puszce osiągała ekstremum i nawet nie chcę wspominać jak ciekawie się to wszystko łączyło z potem i odchodami dzieci robiącymi pod siebie. Na szczęście drugiego dnia ktoś wpadł na pomysł, żeby polewać blaszany dach wodą dla obniżenia temperatury wnętrza. W cenie biletu jest też wyżywienie. W porze wydawania posiłków pod hamakami ustawia się wielka kolejka. każdy musi mieć własny garnek do którego bez względu czy to śniadanie, obiad czy kolacja ląduje porządna porcja ryżu, kawałek świeżego kurczaka (i nie było to udko albo pierś a raczej szyja lub stopa), których zapas wieziemy w klatkach pod pokładem.

51-56
24043
24044
24045
24046
24047
24048

Po pięciu dniach jesteśmy pół dnia drogi od Pucallpa. Statek niespodziewanie przybija do brzegu porośniętego gęstą dzunglą i zabiera cztery osoby. Dwóch argentyńczyków - biologa i psychoterapeutę i dwóch indian. Jednym z indian plemienia Shipiwo okazuje się być Alex. Jest szamanem i mieszka ze swoją indiańską społecznością w San Francisco, niedaleko Pucallpa. Zaprasza nas ze swojej iniciatywy na ceremonię picia medycyny, którą będzie prowadził z dwoma argentyńczykami. Mimo wahania po rozmowach z biologiem i psyhoterapeutą decydujemy się. Statek dopływa w końcu do celu. Jak zwykle brak jakiegokolwiek nabrzeża, a dodatkowo pokład zawalony w międzyczasie gratami tak, że choć niewiele brakuje, nie mogę przejechać między skrzyniami. Już zebrała się grupa tragarzy chętnych do pomocy ale oczywiście nie za darmo. Chcą nas trochę naciągnąć więc nie zgadzam się na pomoc, czekam, blokuję wyjazd, przecież to nie ja postawiłem tam te cholerne skrzynie. Po jakiejś godzinie w końcu zgadzają się przesunąc pudło za butelkę wody gazowanej. Ok. Przejeżdzam między skrzyniami, jakby nigdy nic wjeżdzam na wąską deskę przerzuconą między pokładem a lądem za którą zaczyna się stromy, ziemny podjazd po lewej stronie deski. Kat co tu kryć nigdy niezbyt wyrywny nagle dostaje mocy (chyba się wyleżał przez te parę dni pod pokładem), staje dęba na podjeździe i oczywiście wycinam popisowego kanara. Wszyscy nagle się zlatują, żeby mnie pozbierać ale ja honorowo dziękuję. Ten który najbardziej zabiegał wcześniej o kase mówi, że nie ma na imię pieniądze, podnosi i wypycha motor na górę. Odjeźdzamy do San Francisco. Tam Alex przygotowuje 'świątynię', o 9 w nocy zbieramy się, przychodzi jego stara matka i brat którzy będą śpiewać do rana, każdy zajmuje swoje legowisko, Alex przebrany w szamańskie szaty modli się o pomyślny przebieg ceremonii, rozdaje skręty z tytoniu, miski na rzygi, rozpala kadzidła, nalewa ciemnobrązową gęstą ciecz do małego naczynia i podaje każdemu po kolei... Zasnąłem o godzinie może 5 rano, obudziłem się trochę innym człowiekiem. Tego dnia wzieliśmy udział w procesie przygotowywania wywaru z pnącza.

24049

24050
24051
24052
24053
24054
24055

wieczny
14.09.2011, 01:52
O tych statkach dziś Cejrowski na TVP Kultura opowiadał. Że zamiast budzika rano słychać te kurczaki co będą na śniadanie. I obiad. I kolację.

:)

Ola
14.09.2011, 09:41
Pięknie wyglądają te kolorowe hamaki. A z szamanem - hm, odważnie.

Fajnie Zaz, że się odzywasz w końcu, bo przerwa była długa.

Powodzenia na dalszą drogę :Thumbs_Up:

Lupus
14.09.2011, 10:16
Pozdrów ode mnie Ucayali, królową moich snów...

jorge
14.09.2011, 10:16
Zazi - ja Cię proszę napisz jakąś książkę - co by na półce mieć i wnukom pokazywać: "dziadek tak nie potrafił, ale z tym Panem wódkę pił :D". :bow:

Zazigi
24.09.2011, 18:45
Dzięki wszystkim tradycyjnie za uwagę. Jorge - gdybym potrafił znaleźć słowa, żeby opisać to co nas spotyka może i byłbym skłonny coś napisać, ale na wódkę zawsze możesz liczyć ;). Wieczny, nasz KTM jest już co najmniej w 2% chiński, czekamy, aż przeniosą fabrykę do Indii, na pewno będzie łatwiej z częściami. Olu - dzięki za pamięć, Lupus, Twoje wskazówki jak zwykle nieocenione, wyrazy dla Ukajali, przekażemy ale dopiero przy następnej okazji bo tymczasem jesteśmy już w San Pedro de Atacama w Chile skąd serdecznie wszystkich pozdrawiamy.

Wracam jeszcze do Peru. Peru to ogromny kraj. Z Pucallpa licząc czas i pieniądze postanowiliśmy jechać prosto do Cusco. Z północy na południe Peru idą dwie drogi. Jedna wzdłuż wybrzeża, czyli panamericana, druga przez Andy. Wybraliśmy tę krótszą (~1200km) i jak liczyliśmy - ciekawszą wiodącą przez góry. Pierwsze dwa dni to przyzwoite asfalty, potem ni z tego ni z owego mimo, że nasze prymitywne mapy mówiły co innego zaczeły się ... szuty. I ciągneły się i ciągneły przez te góry następne 600km opadając i wznosząc się w kółko czasem na ponad 4000m. W takich okolicznościach przyrodywiele dni zajeło nam dotarcie do Cuso. Nasz pochód na południe spowalniały liczne fiesty i gościnność ludzi, którzy zapraszali nas do zabawy.

24213
24214
24215
24216
24217
24218
24219
24220
24221
24222
24223
24224
24225
24226
24227
24228
24229

W końcu, wyczerpani ale szczęśliwi dotarliśmy do stolicy Inków - Cusco. Stamtąd już niedaleko do Machu Picchu, które każdy turysta będący w tej części śwaita powinien zobaczyć. A nie jest to proste szczególnie przy małym jak nasz - budżecie. Archeologowie spierają się co do funkcji użytkowych 'zaginionego miasta' ale dla mnie na pewno Inkom chodziło o to aby miasto było trudno zdobyte. I tak pozostało do dziś. Motorem się tam nie dojedzie bo otoczono go rezerwatem.Najprościej jest dojechać pociągiem ale ten kosztuje 80USD w obie strony (około 80km). Potem trzeba wejść na górę albo zapłacić około 10USD za 15 minutową przejażdzkę specjalnym autobusem (tych rezerwat nie dotyczy) w jedną stronę. Samo wejście do miasta Inków to już betka - bilet wstępu jedynnie coś ponad 50USD. Warto byłoby wynająć też jakiegoś przewodnika bo w samym mieście brakuje jakichkolwiek informacji (o braku kibli nie wspominająć) i szary turysta niewiele się dowie patrząc na poukładane na sobie kamienie. Wiem, jestem trochę złośliwy ale jakby nie
patrzeć ktoś robi niezłą kasę na 'światowym dziedzictwie'. Co by nie mówić miasto i jego położenie są imponujące i odwiedza je 2500 osób dziennie. Tak czy inaczej my jak wielu innych szwędaczy podeszliśmy do tematu od 'dupy strony'. Dojechaliśmy motocyklem do elektrowni wodnej po drugiej stronie 'starej góry' do której prowadzi skądinąd ciekawa droga. Stamtąd pokonując przeprawę koszykową przez rzekę, idziemy jakieś 15km wzdłuż torów kolejowych i dochodzimy do kampingu leżącego u podnóża góry. Rano dwugodzinny spacer na szczyt i już jesteśmy w osławionym Machu Picchu. Niestety nie skorzystaliśmy tu z rady Lupusa, żeby wchodzić tzw Inca Trail bo ta czterodniowa zabawa kosztuje chyba coś około 80USD od osoby za
sam wstęp na szlak.

24230
24231
24232
24233
24234
24235
24236
24237

Wróciliśmy do Cusco. Moto wymagał conajmniej wymiany łańcucha i o dziwo udało się znaleźć chiński łańcuch w naszym rozmiarze za jedyne.... 35PLN. Zaryzykowałem, tym bardziej, że namówił mnie do tego jeden z czołowych w Peru endurowców, który za śmieszne pieniądze zmienił nam olej w lagach i w ogóle. Tak urządzeni ruszyliśmy w stronę Boliwii, aby z Copacabany podziwiać lazur jeziora Titikaka...


24238
24239
24240
24241
24242
24243
24244
24245
24246

Lupus
25.09.2011, 14:34
Mam nadzieję że zahaczycie o Arequipę, najpiękniejsze i najbardziej hiszpańskie z peruwiańskich miast. Warto parę dni poświęcić na odwiedzenie pobliskich kanionów; Colca jest blisko i łatwo dostępna (3 dni), znacznie ciekawszy i głębszy Cutahuasi, dziki i piękny! Tuż obok macie szczyt do zrobienia (ponad 6tm) z jakimś przewodnikiem. Klasztor sw Katarzyny obowiązkowy. Trochę wam zazdroszczę. Wysyłam Wam dobrą energię i uśmiech!
Parę fotek dla zachęty ;)

Boski-Kolasek
26.09.2011, 10:18
Inspirujace,

Zazigi
05.10.2011, 16:20
Mam nadzieję że zahaczycie o Arequipę, najpiękniejsze i najbardziej hiszpańskie z peruwiańskich miast. Warto parę dni poświęcić na odwiedzenie pobliskich kanionów; Colca jest blisko i łatwo dostępna (3 dni), znacznie ciekawszy i głębszy Cutahuasi, dziki i piękny! Tuż obok macie szczyt do zrobienia (ponad 6tm) z jakimś przewodnikiem. Klasztor sw Katarzyny obowiązkowy. Trochę wam zazdroszczę. Wysyłam Wam dobrą energię i uśmiech!
Parę fotek dla zachęty ;)


Dzięki Lupus za wszystkie bezcenne wskazówki, ale wygląda na to, że porwaliśmy się z przysłowiową motyką na słońce czyli z KTMem na Amerykę Południową;) Chciało by się wszystko ale sam wiesz najlepiej, że życia nie wystarczy...

Zazigi
19.10.2011, 14:22
To było głupie, to było szalone, to było niedorzeczne.... ale UDAŁO SIĘ!!!!!
Piszę co prawda trochę po niewczasie bo jedyny, pierwszy i ostatni punkt naszego planu jakim było dotarcie do Buenos Aires zrealizowaliśmy szczęśliwie tydzien temu w piękny, wiosenny wtorkowy wieczór.

24897

Dotarliśmy mówiąc z niewielką przesadą, ostatkami sił i resztkami motocykla:

24898
24899

Wciąż nie mogę w to uwierzyć wspominając mail wysłany do Dandiego jeszcze z Panamy:

ciagle odpadaja mi jakies srubki i czesci, ostatnio zgubilem puszke spod tylnego blotnika, ale i tak nie wiem do czego byla wiec sie nie przejmujeprzy zmianie lozysk zauwazylem luz na lozysku kiwaczki ale to chyba sporo roboty wiec bede probowal dojechac bez tego,
nie wiem czy nie rozwalilem zaworu zwrotnego oleju bo niepotrzebnie wykrecilem i ciagle mi poziom pokazuje nad gorna kreske, ale nie slysze nic niepokojacego ;) sruba sie obmielila pod filtrem i nie moge spuscic oleju z ramy ale chyba nie problem, zmieniam filtry tylko, dolnego nie czyszcze bo nie mam uszczelki (myslisz ze silikon wytrzyma?), na bagaznik w dwie osoby w*****olilem z 60 kg bagazu, podaja max. 15 ale narazie sie trzyma, tylko tyl mi dobija na dziurach, amor chyba padniety, podkrecilem sprezyne ale chyba jeszcze podkrece. kluczyki oczywiscie zgubilem po dwoch tygodniach i wszystko mam 'na krotko', ****a to dopiero 1/3 trasy, najgorsze przede mna, nie wiem jak to gowno sie dotoczy ale moze sie dotoczy ;) dzieki za pomoc, pozdrawiam, grzesiek


Dandy odpisał krótko:

masz zryty mózg :)
powodzenia

Nie polemizowałem. Motor na szczęście jakoś się toczył chociaz wysiadły w nim po kolei łożysko sprzęgła, pompy oleju, rozrusznik, gaźnik i kilka innych mniej istotnych detali ale wszystkie awarie udało się zażegnać - nie bez dużej pomocy forumowych kolegów, którym bardzo jeszcze raz dziękuję. Udało się nawet bez problemu sprzedać motor za cenę wyższą niz kupiliśmy, chociaż spędzało nam to ostatnio sen z powiek bo Argentyńskie prawo tego nie dopuszcza.

Chociaż może wyglądać to dramatycznie, motor nie zdominował naszej południowoamerykańskiej przygody. Służył nam mimo wszystko dobrze, jako narzędzie do odkrywania miejsc, których inaczej odkryć nie sposób, do poznania mnóstwa ciekawych i serdecznych ludzi, do poznania siebie.

Myślę, że zabrzmi to trochę pompatycznie i wazeliniarsko ale gdyby nie Afryka i ludzie których dzięki niej poznałem na tym forum, pełnych pasji, entuzjazmu i ciekawości świata, podróż ta pewnie by się nie odbyła. Choćby dlatego, że nie przypuszczałbym, że się da :) Podróż ta, oczywiście nie odbyłaby się też bez Ulki, której dziękuję najbardziej!

Jak tylko ochłonę trochę bardziej postaram sie uzupelnic relację o ostanie etapy i refleksje na temat przemierzania Ameryki Łacińskiej motocyklem. Może kiedyś nawet powstanie jakiś film.
Tymczasem ruszam oddawać się niezliczonym uciechom, których dostarcza Buenos Aires...

Ola
19.10.2011, 14:38
:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
Gratuluję dotarcia do celu. Choć nie wątpię, że cel był tu jedynie przykrywką.

Czekamy na Was z chlebem i solą - wracajcie, choć na chwilę :).

Pozdr

majki
19.10.2011, 15:13
No to gratki Zazigi!! :Thumbs_Up: :)

Wracajcie i opowiadajcie jak było. :drif:

wojtek II
19.10.2011, 15:43
i film jakiś ładny poprosimy

fassi
19.10.2011, 16:34
Ulka, Zazigi,

widzac wasze pierwsze zdjecie w ostatnim poscie smiem sadzic, ze dandy prawdopodobnie mial racje :D (no chyba ze to taki lokalny sposob na pozdrowienie znajomych w ojczyznie )

A na powaznie to slowa podziwu za wasza wytrwalosc, za to ze w tych wszystkich przeciwnosciach potraficie zlapac to piekno chwili. Po drodze wymieniliscie/zgubili polowe motocykla, smagaly was upaly, deszcze, grzmoty i wichury, i nic ani nikt nie zatrzymal was w spelnianiu marzen. Te trzy zapinki w lancuchu kata swiadcza, ze obojetnie jak w zyciu sie potoczy, nagle zrywa nam naped to nie ma co biadolic i czekac na cud, tylko spinac lancuch i dalej do przodu goniac horyzont.

Wam zycze udanego tanga w buenos aires

zdrufka
fazik

ps. ten lokales na pierwszym zdjeciu, po prawej, cos mu zgielo kolana ;)

dery
19.10.2011, 18:37
Kocham Was.

bukowski
19.10.2011, 20:56
W zasadzie wszystkie konkursy tegoroczne można sobie odpuścić - daliście czadu. Zazigi, Ula - inspirujecie - dziękuję. Znowu jestem bliżej mojej prawdziwej podróży.

Forrest
19.10.2011, 20:58
Zazigi...Ulka...JESTESCIE NAJBARDZIEJ ODJECHANA PARA O JAKIEJ SLYSZALEM:bow:
Takie perypetie zlamaly by nie jednego/jedna,a niektore sytuacje(szczegolnie te z motocyklem)ocieraly sie o nazywanie ich cudem.Mimo to,na przekor losu parliscie wciaz do przodu,smiejac sie pechowi w twarz,a na koniec pokazujac mu gdzie jego miejsce...MIAZGA
GRATULUJE WAM i nie moge sie doczekac kolejnej produkcji spod twojej reki.
Pozdrawiam
Forrest

RAVkopytko
19.10.2011, 21:42
Zazigi,Ulka
tak jak na zdjęciu ;) :

BUENOS AIRES
JESUS MARIA
SALIDA
:Thumbs_Up::lc8::beer2:

zbyszek_africa
20.10.2011, 10:21
W zasadzie wszystkie konkursy tegoroczne można sobie odpuścić - daliście czadu. Zazigi, Ula - inspirujecie - dziękuję

I ja tez dziękuję, czasami czytałem tę relacje w pracy...:grass:
Kontrahenci coś mówią do mnie....., kurde co oni chcą....


OCZYWIŚCIE PIERWSZ NAGRODA W KONKURSIE:brawo:

Tylko jak przeglądam tą liste nagród... to jedynie wulgaryzmy cisną mi sie na jezyk...:Sarcastic: Szczeniactwo, dziecinada...( to tak najłagodniej)
Zamiast tego rogala, zyczyłbym Wam takiej nagrody jaka jest pod tym w/w rogalem:D czyli Ktm-a 990 adv:D


ps Zazigi jak już dojdziesz do siebie, napisz relacje typowo pod sposora, wyślij do Ktm-a, kto wie może coś z tego będzie :)

pozdr.

bajrasz
20.10.2011, 10:38
Niech żyją nam! Nie wracajcie, tu piździ, pada, wilcy jacyś.

Lupus
20.10.2011, 11:47
Przywieźcie trochę wiatru we włosach, andyjskiego słońca i czaru, czaru...
Zanim zaczniecie tęsknić, może te rzeczy wypełnią wam czas, pustkę. Witajcie w Naszej cywilizacji, gdzie słowo Manana znaczy coś innego.

jorge
20.10.2011, 15:51
To było głupie, to było szalone, to było niedorzeczne.... ale UDAŁO SIĘ!!!!!


24897


:rules:. Obstawiam jako wiosenną fotę do kalendarza. :brawo:.

PS

Teraz jeszcze movie i będzie komplet :)

Wegrzyn
20.10.2011, 19:30
Próbuję szczękę z podłogi podnieść, ale coś się odkleić nie chce :drif:
Po prostu zrobiliście to o czym wielu może tylko pomarzyć.

Czekam na wspaniałą relację po powrocie i film. :Thumbs_Up:

majki
10.11.2011, 21:01
Zazigi, witajcie w kraju!! Fajnie było Wasze mordki zobaczyć po takim czasie. :D Nic się nie zmieniliście. ;)
Spokojnej aklimatyzacji, a potem wiesz co... :)

Mirmil
10.11.2011, 21:35
PODROZ REWELACJA,
OPIS REWELACJA
Bedziecie inspirowac niejednego na tym forum
dzieki za wyprawe, opisy i natchnienia.
jestescie WIELCY

Złom
12.11.2011, 09:52
Wielkie dzięki dla wszystkich afrykanerów co przybyli za wsparcie przy powitaniu Zazigiego i Uli. Było bardzo miło!!

Bidula nie do końca wie co zrobił swym powrotem i jak ma się odnaleźć, co zrobić, co zjeść gdzie patrzeć.

Jakby ktoś gdzieś jechał na motórze i chiał by choć trochę poprawić stan psychiczny Zazigiego to niech go weźmie choć do lasu na chwilę ...



a44YvizM7rE?hd=1

PARYS
12.11.2011, 11:48
Myślę, że po takim wyjeździe, spokojnie można myśleć o robieniu tego w sposób zawodowy.

Zazigi, Ula - z jednej strony fajnie, że jsteście, a z drugiej lepiej by było gdybyście jeszcze sobie pojeździli i karmili nas swoimi bajecznymi opisami i zdjęciami. Jak sądzę długo nie wysiedzicie pewnie, co?

Zazigi
12.11.2011, 22:51
Kurcze, dzięki, byliśmy zupełnie zaskoczeni wtargnięciem Warszawskiej Trzody Afrykańskiej na teren lotniska. Cholernie miło było Was zobaczyć i chociaż ciągle czuję się jak nieodebrany z przedszkola to dzięki Wam 'lądowanie' na polskiej ziemi po tych wszystkich miesiącach nie było zbyt 'twarde'. Jeszcze raz ogromne dzięki wszystkim za osobiste powitanie i za wirtualne też i... wracam do kończenia relacji.

25557

jorge
13.11.2011, 01:03
:Thumbs_Up: a ja nie mogłem być - czekam na spotkanie z prezentacją :bow:

myku
13.11.2011, 09:51
Witajcie cali i zdrowi :webers:.Fajnie ze chlopaki przygotowali wam powitanie :Thumbs_Up:

Maćka
14.11.2011, 17:13
Witajcie - szczęśliwie wróciliście, czekamy na spotkanie z opowieściami na żywo przy prezentacji :zdrufko::lukacz:

trzykawki
14.11.2011, 17:44
witam serdecznie. zaistniała sytuacja moze słuzyc jako podrecznikowe wyjasnie pojecia : uczucia ambiwalentne....

czekam z niecierpliwością na info o jakims odczycie , prezentacji itd...

Jeszcze raz, wielkie gratulacje

Zazigi
18.11.2011, 20:17
Kurcze, nie przepadam za publicznymi występami ale spróbujemy przygotować coś na mikołaja ;)

Tymczasem jesteśmy w Boliwii, kraju chyba najbardziej indiańskim ze wszystkich, które dotąd odwiedziliśmy. To jedyny kraj w Ameryce Południowej którego prezydent, niejaki Evo Morales zalegaliziował kokę i trzyma stronę rdzennej ludności bo sam jest Indianinem z urodzenia. Autochtoni, nie powiem są bardzo gościnni. Już na pierwszym postoju zaprosili nas do wspólnego biesiadowania.

25955
25956
25957
25958
25959

Posileni ziemniaczkami dojeżdżamy do Miasta Matki Boskiej Pokoju w skrócie La Paz. Boliwia rozgrywa i wygrywa tu wszystkie swoje mecze międzynarodowe bo miasto leży około 4000m npm. W La Paz warto wybrać się na Targ Czarownic gdzie można dostać zmumifikowane płody lam służące do odprawiania czarów jak również różne magiczne zioła i inne cudowne specyfiki. W La Paz znalazłem też motocykl o którym marzyłem przez całą podróż. Niestety właściciel nie dał się przekonać do zamiany na pomarańczę.

25960
25961
25962
25963
25964
25965
25966
25967
25968

Stosunkowo niedaleko La Paz leży osławiona Droga Śmierci. Jako że miałem ją zapisaną w planach wyprawowych jako Top Ten Moto Lans musieliśmy się tam pofatygować.
Niestety, droga nie jest zbyt hardkorowa i jest już prawie wyłącznie atrakcją turystyczną przez co byłem rozczarowany do tego stopnia, że oddałem lejce Ule, żeby choć trochę poczuć dreszczyk emocji. Bardziej hardkorowy był powrót przez zamarzniętą przełęcz która oddziela Andy od dżungli. Ładnie nas tam wygwizdało.

25969
25970
25971
25972
25973
25974
25975

Stamtąd kierujemy się na południe przemierzając Boliwijskie Altiplano - zimny płaskowyż na wysokościach oscylujących w okolicach 3500m npm aby dotrzeć w okolice miasta Potosi.

25976
25977
25978

Przed snem zażywam kąpieli w gorącym górskim jeziorze. Następnego dnia wybieramy się do wnętrza osławionej góry - Cerro Rico u której stóp rozciąga się miasto Potosi. To miejsce było dla mnie najistotniejszym i najbardziej przerazającym przystankiem w naszej podróży po Ameryce Południowej, pozwalającym zrozumieć biedę tego kontynentu. Cerro Rico - “Bogate Wzgórze” to góra srebra, którą eksploatowali intensywnie hiszpanie przez trzy stulecia wywożąc stąd srebro, które stymulowało rozwój całej europy, napędzało rewolucję przemysłową. Tylko w Potosi w ciągu trzech stuleci zginęło z głodu, chorób i wyniszczającej, niewolniczej pracy 8 milionów (!!!) rdzennych indian. Warto sięgnąć po świetną książkę Galeano “Otwarte żyły Ameryki Łacińskiej” aby lepiej zdać sobie sprawę z ogromu niesprawiedliwości i krzywdy jaki wyrządziliśmy Ameryce Łacińskiej. Potosi to symbol tej niesprawiedliwości. Mam wrażenie, że to właśnie przez miejsca takie jak ta wyeksploatowana kopalnia my możemy mówić o kryzysie w europie, a oni żyjąc w skrajnej nędzy jeszcze długo nie będą znać takiego pojęcia.

W każdym razie, wycieczkę do jednej z około 400 ‘dziur’ w górze można wykupić w jednym z wielu tamtejszych biur turystycznych. Chociaż srebra już praktycznie nie ma to po zamknięciu w latach 80-tych przedsiębiorstwa państwowego eksploatującego górę, bezrobotni górnicy zaczęli na własną rękę kopać cynę i inne występujące jeszcze w śladowych ilościach minerały. I robią to metodami średniowiecznymi. Prowizoryczne korytarze, dynamit okręcony w gazetę, koka w zębach i spirytus przemysłowy dla zabicia smaku pyłu i gorąca. Zeszliśmy kilka drewnianych drabin w doł, do korytarza w którym zatrzymało nas dwóch górników. Ziemia zaczęła drżeć, pył z sufitu sypać się na nas, wybuchały kolejne laski dynamitu. Byłem lekko przerażony. W końcu jeden z nich powiedział, że ładunków było dwanaście, ale słyszał tylko jedenaście wybuchów ale to pewnie dlatego, że dwa wybuchy się nałożyły. Poszedł sprawdzić. W środku góry ciągle giną ludzie i nie ma mowy o żadnym BHP. W dniu naszych ‘odwiedzin’ też ktoś zginał. Poszliśmy dalej do korytarza w którym mieszka tzw. wujek. Wujek dba o pomyślność kopalni, o to żeby nie zdarzały się wypadki i żeby urobek był bogaty w minerały. Wujek ma wielką pałę i rżnie nią matkę ziemię czego owocem są bogate pokłady rozmaitych surowców. Tak nam powiedział przewodnnik, były górnik. Codzieninie górnicy przychodzą do wujka i dzielą się z nim spirytusem i skrętami prosząc o opiekę. Wypiliśmy więc z wujkiem kilka kolejek spirytusu i wróciliśmy na powierzchnię.

25979
25980
25981
25982
25983
25984
25985
25986
25987
25988
25989
25990

Ruszyliśmy dalej w kierunku największej na świecie pustyni solnej Uyuni. Nie ujechaliśmy za daleko bo znowu stwierdziłem olej w wodzie i odwrotnie i siły mnie opadły. Zatrzymaliśmy się w małej górskiej mieścinie gdzie akurat odbywała się jakaś lokalna zabawa. Zostaliśmy przyjęci jak zwykle dobrze. Nie bardzo było jednak gdzie spać. Z pomocą przyszli na szczęście policjanci którzy oddali nam do dyspozycji gabinet na posterunku.

25991
25992
25993
25994
25995

W małej górskiej miejscowości niewiele można było zrobić z wodą w oleju więc postanowiłem się tym nie przejmować. Tymczasem zaskoczenie na drodze przyszło z innej strony. Nasz chiński łańcuch kupiony za około 35PLN po niecałych 3000 km postanowił odmowić współpracy dostarczając nam tym samym sporo śmiechu. Na szczęście zostawiłem sobie starego DIDa skróconego o kilka ogniw. Jakie było nasze zdziwienia kiedy okazało się ze DID jest skrócony ‘troszkę’ za dużo. Koniec końców po pewnym czasie z dwóch łańcuchów udało się zrobić jeden i dotrzeć do salaru.

25996
25997
25998

Salar przywitał nas tablica upamiętniającą śmierć 13 osób w 2008 roku. Dwie terenówki pełne turystów z przewodnikami wyjechały poza wytyczone szlaki i utknęły w trudno zauważalnych solnych bajorkach. Pasażerowie postanowili kontynuować powrót na piechotę i ponoć zamarzli w nocy. Bo ląd który wydaje się być niedaleko może być odległy nawet o 200km. Dlatego my postanowiliśmy jechać na Uyuni samodzielnie ;). Na jednej z odległych ‘wysp’ znaleźliśmy jaskinię w której rozbiliśmy namiot i w romantycznych okolicznościach na prawdę z dala od ludzi spędziliśmy noc.
(flaga akurat taka bo innej nie było pod ręką)

25999
26000
26001
26002
26003
26004
26005
26006
26007
26008
26009
26010

Następnego dnia opuściliśmy salar kierując się w stronę najbliższego przejścia granicznego z Chile. Nie pierwszy raz okazało się, że drogi a nawet miejscowości na mapach są fikcją. Po kilku godzinach jazdy bezdrożami dojechaliśmy do dużej osady w której liczyliśmy na nocleg. Przyszło nam się przekonać, że już nikt tutaj nie mieszka więc zdecydowaliśmy się przez pustkowia dotrzeć do granicy. Udało się to dopiero po zmroku. Noclegu użyczył nam nauczyciel w miejscowej szkole. Nazajutrz był dzień ucznia więc wszyscy trzej uczniowie mieli swoje świeto. Dobrze się złożylo bo mogliśmy wziąć udział w apelu czekając aż rozmarznie nasz KTM, który zamarzł w nocy do tego stopnia, że spod korka chłodnicy wywaliło lód.

26011
26012
26013
26014
26015
26016

Tego dnia przekroczyliśmy granicę Chile. W końcu, po około 20 000 kilometrów dojazdówek zaczęły się odcinki specjalne...

26017
26018
26019
26020
26021

Babel
18.11.2011, 21:16
Kurde ale Was podziwiam :)

sebol
18.11.2011, 21:35
Super !!! :Thumbs_Up:

Ja wrażenia z jazdy na Death Road ??

Zazigi
18.11.2011, 21:48
Death Road niestety to już tylko atrakcja turystyczna. Kilka lat temu zbudowali nową, świetną, z kilkoma pasami w każdą stronę drogę równolegle do drogi śmierci i z tej już praktycznie nikt nie korzysta. Ruch jest niemal zerowy nie licząc turystów na rowerach uprawiających amatorski downhill. Są ze dwa miejsca gdzie wodospady leją się na głowę, na mokre kamienie i trzeba uważać. Można znaleźć ciekawsze drogi w tej okolicy nie zaznaczone na mapie. Kiedyś było na pewno ciekawiej. Nie wyobrażam sobie np. dwóch autobusów próbujących się wyminąć, jest wąsko i ktoś musiał ustąpić :) W każdym razie okolica piękna i na pewno warto tam skręcić.

Lupus
18.11.2011, 22:05
Bolivia jest moją nadzieją i cierpieniem. Kiedyś tam wrócę. W jeziorze czasem bywa woda - wtedy jest inaczej

sebol
18.11.2011, 22:49
W 2009 miałem okazję jechać tam właśnie rowerem . Kilka samochodów ciężarowych po drodze jeszcze mijaliśmy . Droga pomimo , iż na pierwszy rzut oka nie jest tak niebezpieczna jak by się wydawało robi wrażenie . Lepiej niebezpieczeństwo widać w samochodzie jak jedziesz i siedząc przy szybie przykładasz do niej nos i....nie widzisz drogi . Na potwierdzenie "zabójczości" drogi na poboczu jest sporo tablic i krzyży . Byliśmy świadkami jak już wracając ze zjazdu ,pnąc się samochodem pod górę w stronę La Paz przeprowadzano akcję ratowniczą . Wyciągali chłopaka ( chyba z USA) który wypadł z drogi na zakręcie . Na dole jak kładli go na nosze jeszcze był władny od pasa w górę . Jak wynieśli jego na drogę już nie było z nim kontaktu. Zmarł na naszych oczach . Dodam , że ja i kolega z którym byłem w pierwszą stronę zapierdzielaliśmy tak , że przewodnik nie mógł nas dogonić. Świadomość niebezpieczeństwa przyszła dopiero jak zobaczyłem opisaną scenę.

calgon
21.11.2011, 22:40
Gratuluje pomysłów i odwagi!!!!!
Podróżnicy przez duże P!!!!

Zazigi
28.12.2011, 18:15
Kontynuując...
Północ Chile to kosmos. Księżyc. Przemierzamy pustkowia aby po dwóch dniach nizebyt śpiesznej drogi dotrzeć do dużego miasta-oazy o nazwie Calama.

27414
27415
27416

W bezpośredniej bliskości tego miasta znajduje się jedna z największych odkrywkowych kopalnii miedzi - Chuquicamata. Korzystamy z okazji i wizytujemy tą olbrzymią, widoczną ponoć z księżyca dziurę w ziemii głęboką już prawie na kilometr. Olbrzymie trzysutrzydziestotonowe ciężarówki w liczbie około 100 sztuk wywożą rudę 24 na dobę 7 dni w tygodniu. Ze 100kg surowca wytwarza się 1kg miedzi. Dzienna produkcja to około 1500 ton czystej miedzi. Jedna cięzarowka kosztuje około 5 mln USD a jedna opona 40 000USD i wystarcza mniej więcej na jeden rok.
Trudno sobie wyobrazić, że w nieodległym Potosi w Boliwii grzebie się w ziemi przysłowiowym patykiem.

27417
27418
27419
27420
27421
27422
27423
27424
27425

Z Calama jedziemy do San Pedro de Atacama. To przyjemne poożone w środku pustyni miasteczko jest oazą, także dla turystów. Wokół San Pedro jest sporo 'pustynnych' atrakcji, można choćby pozjeżdżać sobie tutaj na desce po wydmach.

27426
27427
27428
27429
27430
27431
27432
27433
27434
27435

Po krótkim odpoczynku kierujemy się w głąb pustyni, przecinając zwrotnik Koziorożca, z zamiarem dotarcia do Antofagasty. Antofagasta to miasto portowe, drogie i niezbyt przyjemne. Odpływają stąd głównie do Chin, olbrzymie wyładowane miezią statki. Nocleg znajdujemy pukając już zwyczajowo do przypadkowego domostwa.

27436
27437
27438
27439
27440
27441
27442
27443

Lejemy paliwo do czego się da i ruszamy w kierunku łapy wtstającej z piachu po środku niczego, symbolu Atakamy. Przypuszczamy atak po którym zarządzamy odwrót w stronę Argentyny. Aby poczuć ducha dakaru wybieramy oczywiście najtrudniejszą i najmniej uczęszczaną drogę.
Po dwóch dniach zmagan z pustynią i ciężkimi szutrami docieramy do przejścia granicznego. Celnicy na nasz widok nie kryją zaskoczenia i radości. Mało tu takich pomyleńców więc goszczą nas najlepiej jak potrafią oznajmiając na koniec, że bardzo im przykro ale tu przejcia dla zmotoryzwoanych nie ma i choćby chcieli to nie przepuszczą. Dostajemy bańkę paliwa w prezencie i błogosławieństwo na powrotnę drogę.

27444
27445
27446
27447
27448
27449
27450
27451
27452
27453
27454

Wracamy jeszcze większymi skrótami niż poprzednio, żeby za dwa dni być znowu w San Pedro de Atacama a stamtąd już jak ludzie, asfaltem, dotrzeć do granicy z Argentyną. Nasz Chiński łańcuch na szczęście dzielnie zniósł spotkanie z księżycową pustynią.

jagna
28.12.2011, 19:22
Dzięki :D

Lupus
29.12.2011, 23:00
Ah !!!

Zazigi
02.01.2012, 15:17
No i stało się... unikaliśmy jak tylko się dało publicznej konfrontacji, aż w końcu kolega Sambor złożył nam propozycję nie do odrzucenia i zgodziliśmy się stanąć przed szeroką publicznością. Zapraszamy więc wszystkich jutro do Południka Zero na ul. Wilczej 25 w Warszawie na "Podwieczorek Motocyklowy" gdzie od godziny 19 będzie prezentował się Domestos a potem my spróbujemy coś opowiedzieć o swojej wyprawie.


Info oficjalne:
Jako pierwszy zaprezentuje się Domestos z podróżą śladem Rajdu Paryż - Dakar. Czyli Chile. To uczestnik większej ekipy, która pewnej zimowej nocy zapakowała swoje motocykle w kontener, wysłała je na koniec świata, a później tam doleciała. Jak się spisały motocykle, czy Atacama nadaje się na motocyklową przygodę?

Druga część to typowy wyciskacz łez i ponadpółroczna odyseja motocyklowa. Zazigi stęsknił się bardzo za Ulą, która akurat leczyła Indian w Gwatemali i wsiadł do samolotu. To love story zaczyna się więc w Ameryce Środkowej, a gdzie się kończy? Zazigi kupił motocykl porwał Ulę i ruszyli na południe. Dokąd dotarli? Tego dowiedzą się (i zobaczą) Ci, którzy 3 stycznia pojawią się w Południku Zero.

27574

majki
02.01.2012, 15:32
Nareszcie!! :blues: Będę. :D

Zazi, wrzuć może info na WTA, bo ktoś jeszcze przegapi. ;)

Ola
02.01.2012, 15:41
Hurra - w końcu ktoś Cię namówił :Thumbs_Up:

Chętnie posłucham i popatrzę - do zobaczenia.

jorge
04.01.2012, 00:14
Ula, Zazigi dzięki za cudowną, wspaniałą, szaloną.... nie można tego określić słowami, przygodę ukazaną w tej krótkiej prezentacji. Słuchało się Ciebie i Ulę wyśmienicie, mimo Twego twierdzenia, że nie lubisz czy jak to tam twierdziles ;). Po prostu DZIĘKI :bow:

PS

Do zobaczenia za 2 tygodnie, pamiętaj obiecałes ;). Ja stawiam :D to o czym pisałem apropos książki.

majki
04.01.2012, 00:25
Zazigi, Ula gratki jeszcze raz. Super sprawa, fajny trip, a narracja...czad. :D Było zacnie. :Thumbs_Up:

wieczny
04.01.2012, 00:49
No ciężko będzie przebić tę wyprawę i narrację :).

Borewicz
04.01.2012, 09:54
Ula, Zazigi wielkie dzięki za super wieczór, matka mi takich bajek nie opowiadała jak Wy, słuchało się pysznie ;)

Ola
04.01.2012, 10:24
Było bajkowo i odjazdowo. Jesteście super pozytywnie zakręceni. Ula, Zazigi - dzięki.

tupek
04.01.2012, 10:35
ech, to był po prostu czad :D
dzięki!

deny1237
04.01.2012, 16:18
Ja również Gratuluje, szkoda tylko że z tak małym wyprzedzeniem ( jednego dnia ) poinformowaliście z tym spotkanku. Bo chetnie bym sie wybrał............... ale z dnia na dzień nie zawsze można wszystko odłożyć i jechać do stolicy.

Czy jest jeszcze planowana jakaś prezentacja????????????

Hejka

tupek
04.01.2012, 16:26
Sambor zapraszał od razu na następny pierwszy wtorek miesiąca. Jest szansa na przeciekawą cykliczną imprezę w stolnicy - okropecznie mnie cieszy ta nowa tradycja :) :Thumbs_Up:

deny1237
04.01.2012, 16:33
dzieki za info, jesli faktycznie potwierdzi sie ten pierwszy wtorek miesiąca to dajcie znak .

majki
04.01.2012, 21:17
Rozmawiałem z Samborem po pokazach i potwierdzał, że ma być cyklicznie. :Thumbs_Up: Mam nadzieję, że się sprawdzi i utrzyma w ramówce warszawskiej, ale to też zależy od nas, czyli czy będziemy mieli o czym opowiadać. :)
Sambor ma dać znać dokładniej co i jak. ;)

Zazigi
04.01.2012, 22:33
Kochani!

Bardzo dziękujemy za tak liczne i entuzjastyczne przybycie i za pozytywną energię wczorajszego wieczoru. Jesteśmy wzruszeni i zmotywowani do dalszych działań. Jesteśmy dla Was!!
Ulka i Grzesiek

Kuba
04.01.2012, 23:15
Grzesiek, Ula. Dawno nie słyszałem tak interesującego wykładu. :Thumbs_Up:

deny1237
05.01.2012, 09:58
Kuba czyli rozumiem że byłeś???? szkoda że nie dałeś znać , gdybyś sie wybierał następnym razem daj znać to pojedziemy razem ( póki co to pewnie autem , więc i koszty będzie mozna podzielić itp itd w grupie siła )

.............my medaliki musimy trzymać sie razem...................

hejka

Kuba
05.01.2012, 16:32
Kuba czyli rozumiem że byłeś???? szkoda że nie dałeś znać , gdybyś sie wybierał następnym razem daj znać to pojedziemy razem ( póki co to pewnie autem , więc i koszty będzie mozna podzielić itp itd w grupie siła )

.............my medaliki musimy trzymać sie razem...................

hejka

jechałem pociągiem z Krakowa. Następnym razem będziemy kombinować razem ;)

Zazigi
10.01.2012, 10:12
Skoro Calgon zakończył dziś swoją relację to znak, że dziesiąty za pasem ;)
Idę w jego ślady....

Wieżdżamy do Argentyny, z kliklumiesięcznym pozwoleniem na pobyt motocykla w tym kraju. Chcemy go sprzedać ale z Argentyną jest ten problem, że nie da się zrobić tego legalnie z żadnym używanym pojazdem zza granicy. Jeszcze w Chile ogłaszamy się na Horizons Unlimited i piszemy do lokalnego Madeyskiego z Africa Twin w Buenos Aires z prośbą o pomoc. Jest zainteresowanie co nas trochę pociesza i uspokaja. Najczęściej piszą jednak, że dostaniemy za motocykl niewiele bo nikt go tutaj nie zarejestruje, może pójść najwyżej na części albo do jeżdżenia po rancho. Trudno, może uda się odzyskać chociaż część z 3000USD za które go kupiliśmy. Bardziej się martwię, że mnie nie wpuszczą do samolotu bez motocykla wymeldowanego w urzędzie celnym. Do odlotu został miesiąc więc kierujemy się już konsekwentnie i bezpośrednio do Buenos Aires.

27762
27763
27764
27765
27766
27767
27768
27769

Zwiedzamy malowniczą i górzystą północną część Argentyny kierując się w stronę kultowej Ruty 40. Mamy już w sobie uczucie pewnej smutnej schyłkowości, końca mieszającego się z radością, bo chociaż to jeszcze kilka tysięcy kilometrów to już można powiedzieć, że udało nam się dotrzeć do wymarzonego celu. Z jednej strony te minione dziewięć miesięcy to dużo czasu, wystarczy aby się podróżą zmęczyć i wpaść w pewnego rodzaju podróżniczą rutynę. Z drugiej mało, pozostaje uczucie niedosytu i pamięć miejsc. które chciałoby się zobaczyć a na które nie było czasu. Pozostaje pamięć ludzi z którymi chciałoby się spędzić więcej czasu. Jedziemy podziwiamy, rozmyślamy, kampujemy, wciąż starając się wybierać mniej uczęszczane ścieżki. Któregoś dnia w dość odludnym miejscu, daleko, daleko od Buenos Aires spotykamy grupę motocyklistów. Po szybkiej wymianie zdań okazuje się, że jesteśmy dobrze im znani. Ich herszt to Madeyski (jak zwykle na czarno i w okularach) z Africa Twin Buenos Aires. Kto by pomyślał. Wszyscy są elegancko ubrani i zdążyli się już przesiąść na nowiutkie BMW, a my wyglądamy jak dwójka rumunów szukających swojego wozu.

27770
27771
27772
27773
27781
27775

Dojeżdżamy do La Rioja. Na rogatkach zatrzymuje nas policja informując, że w mieście odbywa się doroczny zlot motocyklowy. Fajnie. Na zlocie jesteśmy przyjmowani ze wszystkimi honorami. Wcinamy całe sterty grillowanej wołowiny, litry wina i lokalny przysmak, czyli... głowę wołu zakopaną na noc w wygrzanej ziemi. Dostajemy nagrodę za przybycie z najdalszego miejsca. Organizator jest zainteresowany zakupem naszego motocykla, chce zobaczyć. Wstyd pokazać bo wszystko polepione na trytytki i na taśmę, rozrusznik przestał działać, gaźnik do regulacji, stopka ułamana, w oleju znowu woda, zamiast stacyjki poskręcane na krótko kable, łańcuch ciągnie się po ziemi. Prosi, żebym odpalił. Rozkładam ręce, kat odpalić nie chce. Nie szkodzi, i tak chce kupić za 3500USD. Dzwonimy do Buenos bo tam mamyt kilku wcześniej zainteresowanych. Mówią, że kupią na pewno. Jedziemy więc dalej. W La Rioja po raz pierwszy zabrakło nam paliwa...

27776
27777
27778
27779
27780
27782
27783
27784
27785

Ostatnie kamping. Dwa dni drogi od La Rioja znowu zrywa się łańcuch. Na szczęście “akurat” tą samą drogą wraca kolega ze zlotu i pomaga nam go połatać. Do Buenos dojeżdżamy już na totalnej szmacie. Kontaktujemy się z pierwszym zainteresowanym, który deklaruje zamiar podróży tym motocyklem do Meksyku. Niech jedzie. Płaci nam bez problemu 3200USD. Jakiś czas temu wystawił motor na tamtejszym alledrogo za 10000USD...

27786
27787
27788
27789
27790

Lżejsi o motor ruszamy na podbój boskiego Buenos, zabawa, ostatnie pożegnania i powrót.

27791
27792
27793
27794
27795
27796
27797
27798
27799
27800
27801
27802
27803
27804

Wybaczcie, że kończę pisząc o rzeczach tak przyziemnych jak sprzedaż motocykla ale nie wiem jak pisać o przeżyciach ostatnich dni. Ciągle myślami jestem tam, a za każdym razem gdy zamykam oczy jadę naszym ktmem przebytymi przez nas drogami. Odtwarzam je w myślach szczegółowo, pamiętając odcienie zieleni, zapach powietrza, układ chmur, niemal będąc w stanie odczytać numery mijających nas samochodów. Też tak macie?

Boski-Kolasek
10.01.2012, 17:07
trudno bedzie wrocic.......mysle sobie

Lupus
12.01.2012, 10:50
Pamiętam Zazigi, Zapach mgły, gdzieś w Andach, rozgrzanej ziemi pod Baobabem, zdziwioną twarzyczkę dziecka z kołem roweru w Burkina, rytm spokojnie pracującego silnika w okolicach Gao, zachodzące słońce nad oceanem i milion rzeczy o które jestem bogatszy. Tylko ta tęsknota czasem człowieka sponiewiera. Zazdroszczę ci towarzysza podróży - mój jest rodzaju męskiego (jestem hetero) i ciągle się o coś wykłóca ;). Macie wspólne wspomnienia i wspólnie możecie potęsknić. Byle do wiosny Brachu!