hans
28.06.2010, 09:01
Czas jakiś temu, zalozylem sobie to Afryczki wydech Motad Venom. Fajny, ładny, nowy błyszczący, ładny. Uchachany bylem przeokrótnie bo fajny to wydech. Po krótkich eksperymentach zdecydowalem jeżdzic z db-killerem bo ciszej ocipeczkę.
Przelatalem tak z 2-3 tysiace az..... w sobote przelecialem sie z kumplem po Bieszczadach (Smolnik, przel. Żebrak, Komańcza, jakieś dróżki typu no name, nur fur leśniczy : ) Lało jak z cebra, widocznosc na 8 mertów, kamienisto jak cholera, slowem miodzio. Ale do rzeczy
Zaczeło coś brzęczeć, przy odjęciu gazu. W calej gamie odglosów wydawanych przez AT ten byl nieznany i wzbudził czujność. Brzęczy - stajemy, słuchamy - o, przestało. Jedziemy - brzęczy. Tak gdzies z dolu silnika, czy cos....Zaczynają sie myslenice - pada skrzynia, wał, sprzeglo....wuj wie co.... Ale objaw typu brzeczy - nie brzeczy - znowu brzeczy nie pasuje do niczego. Po jakich 15 km stajemy w blocie nad brodem. O brzeczy! Chwytam wkurwa - znajde co brzeczy chocbym mial rozebrac ten cholerny motocykl tu i teraz na czesci pierwsze. Brodząc w blotku demontuje plyte podsilnikowa (z nuz coz na nią wlatało i brzęczy). Płyta czysta. Odpalam i nasłuchuje. Brzeczy tak z ....wydechu? Zciągam tłumnik i zagladam, bo z nuż co wpadlo i pobrzekuje... Tłumnik czysty ale..... w moim motadzie db-killer ma postac stożka wsuwanego w koncówke wydechu od strony rury wydechowej, skierowanego szersza stroną do rury wydechowej wlasnie , a stozek ów zamkniety jest taka siateczka. I jej nie ma. Coś zeżarło.....
Ściągam zatem rure łączacą koncówke wydechu z reszta motocykla..Jest cholera! Okazalo sie, iż siateczka owa wypaliwszy sie, czy tez poluzowawszy wyleciala z db-kilera i wpadla w dół do rury łaczacej. I tak pobrzekiwala sobie od czasu do czasu, przyprawiawszy mnie o niepokoje oraz traumę.
Tak oto naprawiwszy cos co w sumie awarią nie bylo, polecielismy dalej.
Pisze to dla uzytkowników motada - jak wam cos zacznie pobrzekiwac to juz wiecie gdzie szukac ; )
ps. foty beda potem
obiecane foty:
Przelatalem tak z 2-3 tysiace az..... w sobote przelecialem sie z kumplem po Bieszczadach (Smolnik, przel. Żebrak, Komańcza, jakieś dróżki typu no name, nur fur leśniczy : ) Lało jak z cebra, widocznosc na 8 mertów, kamienisto jak cholera, slowem miodzio. Ale do rzeczy
Zaczeło coś brzęczeć, przy odjęciu gazu. W calej gamie odglosów wydawanych przez AT ten byl nieznany i wzbudził czujność. Brzęczy - stajemy, słuchamy - o, przestało. Jedziemy - brzęczy. Tak gdzies z dolu silnika, czy cos....Zaczynają sie myslenice - pada skrzynia, wał, sprzeglo....wuj wie co.... Ale objaw typu brzeczy - nie brzeczy - znowu brzeczy nie pasuje do niczego. Po jakich 15 km stajemy w blocie nad brodem. O brzeczy! Chwytam wkurwa - znajde co brzeczy chocbym mial rozebrac ten cholerny motocykl tu i teraz na czesci pierwsze. Brodząc w blotku demontuje plyte podsilnikowa (z nuz coz na nią wlatało i brzęczy). Płyta czysta. Odpalam i nasłuchuje. Brzeczy tak z ....wydechu? Zciągam tłumnik i zagladam, bo z nuż co wpadlo i pobrzekuje... Tłumnik czysty ale..... w moim motadzie db-killer ma postac stożka wsuwanego w koncówke wydechu od strony rury wydechowej, skierowanego szersza stroną do rury wydechowej wlasnie , a stozek ów zamkniety jest taka siateczka. I jej nie ma. Coś zeżarło.....
Ściągam zatem rure łączacą koncówke wydechu z reszta motocykla..Jest cholera! Okazalo sie, iż siateczka owa wypaliwszy sie, czy tez poluzowawszy wyleciala z db-kilera i wpadla w dół do rury łaczacej. I tak pobrzekiwala sobie od czasu do czasu, przyprawiawszy mnie o niepokoje oraz traumę.
Tak oto naprawiwszy cos co w sumie awarią nie bylo, polecielismy dalej.
Pisze to dla uzytkowników motada - jak wam cos zacznie pobrzekiwac to juz wiecie gdzie szukac ; )
ps. foty beda potem
obiecane foty: