View Full Version : Umiejętności, czyli jak położyć moto ?
Witam szanowne towarzystwo.
Oby się nikomu nie przydarzyło, ale warto wiedzieć.
Gdy jadąc na motorze nagle przed nami znajdzie się przeszkoda (np. "puszka" duża lub mała), by uniknąć czołówki i centralnego wbicia się z pewnym efektem :vis:, kładzie się motocykl.
Może, ktoś testował to na sobie, lub wie jak to zrobić i wyjść w miarę cało ?
Inicjujesz zakręt w lewo i wciskasz nożny hamulec do oporu :)
A w lewo bo wtedy można jeszcze hamować a lewą nogę już ewakuować spod motocykla :D
Ciężko opisać coś odruchowego ale chyba właśnie tak to wychodzi.
Nie umiem tego wytłumaczyć ale jak będziesz musiał już to zrobić to będziesz wiedział jak:)
Kładłem się już dwa razy.
Raz jak ciołem przez łąkę w poprzek której był wykopany rów, wtedy było prosto bo trawa śliska pomogła położyć moto na boku. Drugim razem na takiej utwardzonej szutrowej drodze, ogólnie jest tak że wciskasz heble przede wszystkim tył do zablokowania, odchylasz się lekko do tyłu i mocno na bok, ten który ma być pocharatany, wypychając przy tym tył na zewnątrz. Jakoś tak. Nie jestem pewien tego na pewno, wtedy wszystko dzieje się bardzo szybko i nie ma czasu na jakieś wyuczone zachowania.
Właśnie, pytanie. Kłaść na lewą czy prawą stronę. Wszystko na pewno zależy od sytuacji na drodze, ruch pojazdów z naprzeciwka po lewej, pobocze po prawej.
Rura wydechowa po prawej (w AT), pewnie szybciej noga wyjdzie spod moto.
Kładłem się już dwa razy.
Dzięki bardzo, właśnie o Wasze doświadczenia mi chodzi, bo tego nie przeżyłem (nie biorąc pod uwagę kładzenia moto w pokrzywy:D przy małej prędkości).
W ostatnią niedzielę zrobiłem 250 km w deszczu Cz-wa - D-ca i takie mnie czarne myśli naszły.
Pewnie wszystko dzieje się szybko i intuicyjnie, a najgorzej na asfalcie.
Ja mam jedną radę - kładź motor, wyskocz i ratuj siebie a motor niech leci.
Jak już będziesz w ślizgu w przechyle albo leżał, to żadne hamowanie już nie pomaga.
Oczywiście nikomu nie życzę. Sam się kiedyś poharatałem nieźle.
Tu masz instrukcję jak kłaść motocykl.... :-)))
n2VOPw04Qog
jaro5000
22.06.2010, 15:09
a skąd waść tylu instruktorów w jednym Avi znalazł?? :D
Gradient
22.06.2010, 15:20
Qrde, troszkę kilosów już nabiłem na dwóch kołach i niejedną nieciekawą sytuację na drodze miałem, ale nigdy do głowy mi nie przyszło w trakcie jazdy żeby kłaść świadomie motocykl, a na glebie leżałem już kilka razy.
Najlepszą metodą na uniknięcie gleby jest próba wybrania toru jazdy tam gdzie jest bezpiecznie.Trzeba tylko skupionym wzrokiem patrzeć w tamtym kierunku, a całe ciało plus wyuczone odruchy przeciwskrętu i szybkiej redukcji biegów i hamowania spowodują,że z większości opresji można wyjść bez świadomego ślizgu. Ale ja się może nie znam.
Rok temu miałem ślizg. przy 90km/h. jakiś sk***wiel zajechał mi i mojemu kumplowi drogę. Kumpel jechal przede mną motocykl położył na lewą stronę ja na prawą. Tak naprawdę nie ma recepty na kładzenie motorka. U mnie nie miałem na nic czasu, po prostu ostro w oba heble ciało przechylasz w stronę w którą chcesz lecieć i modlisz się zeby twój motor nie wpadł na kumpla i żebyś nie miał kontaktu z przeszkodą :Sarcastic:
Fajnie kat-a zawinelo w ostatniej akcji!
Pytanie tylko czy warto kłaść moto, rozumiem że człowiek może to zrobić odruchowo ale celowo to robić ??
1. Guma ma zawsze lepszą przyczepność niż stal gmoli czy podnózków. Dupa pewnie ma lepsze właściwości pod tym względem, ale i tak do dupy :)
2. Jadąc na kołach można zareagować nawet w ostatniej chwili starając się uciec, zmieścić w wąską dziurę itd. Gość nam zajeżdża drogę i nigdy nie wiemy czy się zatrzyma, przyspieszy itd ale może się okazać że ominiemy go bez problemu. Szorując dupą po asfalcie nie mamy innej możliwości poza czekaniem na to co się stanie.
Moim zdaniem trzeba zostać na kołach aż do końca. Często się zdarza że komuś puszka zajedzie drogę, gość kładzie moto, do uderzenia nie dochodzi a puszka odjeżdża czasem bez świadomości że cokolwiek się stało. Nie wierzę że w takiej sytuacji nie dało by się bez problemów uniknąć kłopotów hamując klasycznie czyli hamulcami :)
Pytanie tylko czy warto kłaść moto, rozumiem że człowiek może to zrobić odruchowo ale celowo to robić ??
1. Guma ma zawsze lepszą przyczepność niż stal gmoli czy podnózków. Dupa pewnie ma lepsze właściwości pod tym względem, ale i tak do dupy :)
2. Jadąc na kołach można zareagować nawet w ostatniej chwili starając się uciec, zmieścić w wąską dziurę itd. Gość nam zajeżdża drogę i nigdy nie wiemy czy się zatrzyma, przyspieszy itd ale może się okazać że ominiemy go bez problemu. Szorując dupą po asfalcie nie mamy innej możliwości poza czekaniem na to co się stanie.
Moim zdaniem trzeba zostać na kołach aż do końca. Często się zdarza że komuś puszka zajedzie drogę, gość kładzie moto, do uderzenia nie dochodzi a puszka odjeżdża czasem bez świadomości że cokolwiek się stało. Nie wierzę że w takiej sytuacji nie dało by się bez problemów uniknąć kłopotów hamując klasycznie czyli hamulcami :)
No wreszcie jakieś rozsądne zdanie.
Od kiedy metal lepiej hamuje po asfalcie niż guma? Nie wolno kłaść motocykla - należy hamowac do samego końca i szukac mozliwości manewrowania. Lot nad przeszkodą uratuje Ci życie (zwlaszcza na wysokiej Afri) a lot po ziemi i uderzenie w przeszkodę to pewna śmierć. (no chyba ze ciezarówka w poprzek stoi z duzym przeswitem) Nie wyobrazam sobie jednak swiadomej reakcji tego typu.
A lecac po asfalcie nigdzie już nie skręcicie. I walniecie tam gdzie walnie motocykl.
Gorzej, jak nie wystartujesz (do lotu) z moto. Kierownica i reszta zatrzyma Cię i skutecznie zahamujecie ... na przeszkodzie.
Jeśli idzie o gumę opon i ostre hamowanie na śliskim asfalcie, to wole gmole i resztę żelastwa. Tylko szkoda lakieru na baku, co?
Nie znam się, słyszałem, że lepiej opuścić moto wcześniej i dlatego rzucam temat.
P.s. dupa zawsze coś na sobie ma.
Najgorzej jak trafi na krawężnik, bo później to w najlepszym wypadku nietrzymanie moczu i stolca.
Podos, niby masz rację ale na asfalcie świat się nie kończy. Nie zawsze jest przewidywalne zachowanie motocykla przy awaryjnym hamowaniu.
No i przyczepność kufrów w niektórych warunkach potrafi być niesamowita :)
Trzeba ćwiczyć ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć ... dosiad, nieopieranie się na kierownicy podczas mocnego hamowania, przeciwskręt itd no i dobre opony ...
Na początku mojej kariery na moto walnąłem dwa piękne szlify tylko dlatego że przestraszyłem się sytuacji. Jeden z nich Afryka zakończyła na znaku drogowym. Teraz za mistrza kierownicy się nie uważam ale wiem że można było tego z palcem w dupie uniknąć.
Z lektury Motocyklisty Doskonałego wynika, że kładzenie motocykla miało sens gdy hamulce w motocyklach były do dupy i wydajniej było szorować stalą po asfalcie. Dziś opłaca się do ostatniej chwili hamować bo wytracicie więcej energii. Poza tym szlif dupą po asfalcie nie jest jakiś super zdrowy.
Na koniec - afryki są bardzo wysokie, więc w przypadku kolizji jest szansa że przelecicie nad kierownicą a nie wbijecie się klatą w kierownicę jak to ma miejsce na ściagaczach. I w mojej opinii lot nad puszką jest najlepszą opcją (gdy wybieramy między wbiciem się w nią a wślizgnięciem pod nią).
Huberta proszę słuchać, bardzo dobrze mówi. Walczy się do końca.
Dosiad, przeciwskręt, dwa palce zawsze na hamulcu... Ale o tym już pisałem.
NaczelnyFilozof
22.06.2010, 18:16
I w mojej opinii lot nad puszką jest najlepszą opcją
Leciałem nad 5cio drzwiowym granatowym golfem 3jką.
Jak mi gość wymusił pierwszeństwo to nie było czasu myśleć. Tylko hample do oporu i j*b w blache. I do dziś nie wiem jak to się stało że ja leciałem w powietrzu a TA leżało gdzie indziej.
Hubert , Podos i Wieczny dobrze piszą , jestem zdania że jak najdłużej na kołach.
A jak już się nie da to przy hamowaniu do oporu i tak są duże szanse na uślizg i szlif..... jedynie wtedy możemy wybrać sobie stronę.
Przy wysokości AT dobra opcja jest hamowanie do końca a potem jak i tak już walniemy odpuszczenie hamulca i na stojąco przelatujemy nad przeszkodą.
Tutaj posiadacze plastików i innych wynalazków do jazdy na leżąco przebijają przeszkody głową w locie poziomym.
Kiedyś jechałem sobie wieczorem po mokrym asfalcie zmoczonym drobniutkim deszczykiem.Nawierzchnia była tak śliska że przy spokojnym ruszaniu tył chodził na boki.
Niestety przed jednym ze skrzyżowań pewien debil w Toyocie gwałtownie przeskoczył na mój pas i depnoł po hamulcach ( niby widział kogos na przejściu :Sarcastic: ) ....... hamulce poszły mocno w ruch, pilnowałem stabilności dzięki temu przód się nie uślizgnoł natomiast tył latał na boki.
Przez chwilę pomyślałem że może go ominę ale brakowało miejsca, położyć się świadomie też nie chciałem ( nie opusciłem swojej niuni do końca)
Skutkiem było wjechanie w tylny zderzak Toyoty,Afryczce ścisnęły się amortyzatory ale nie dobiły, tył podskoczył w powietrze ze 30 parę cm ...... moto zrobiło w powietrzu skręt o 45* i wyladowało na kołach.
Jedyne uszkodzenie to mój nadciągnięty nadgarstek.
Gdybym kombinował z omijaniem lub świadomym ślizgiem straty były by dość duże z racji wjechania moto pod tył samochodu nie wspominając o mnie.
Inny przypadek mojego znajomego, mocno niedoświadczonego motocyklisty wręcz początkującego.
Predkość ok 100km/h zajechanie drogi przez dostawczaka.
On spanikował i przyładował w hamulce , nastąpił uślizg tyłu , 25m szlif i uderzenie motocykla w tylne koło samochodu oraz wbicie się po niego dokładnie po środku pasa.
Oni naszczęście polecieli innym torem niż motocykl i wylądowali w rowie.
Podstawowy błąd polegał na tym że spanikował z hamowaniem i położył motocykl.
Wystarczyło mocno wyhamować i ominąć samochód z jego tyłu gdzie było blisko 2 metry luzu , do tego owy samochód z każdą sekundą zjeżdżał im z pasa i uzyskane 1.5 sek na hamowaniu dało by im ze 3m luzu i prawie pusty pas ruchu.
Podsumowując, położenie motocykla z racji możliwego udeżenia razem z nim w przeszkodę nie jest pewnym wyjściem z sytuacji.
A będąc na kolach do ostatniej chwili możemy zyskać parę dziesiatych części sekundy czasem 1-2 sek na manewry które mogą pomóc wyjść cało z sytuacji.
Jeśli natomiast przeszkoda jest tak blisko że i tak nic nie wymyslimy i uderzymy w nią to kładąc moto skazujemy się na walniecie w nią razem z moto.
Wtedy tylko górą może się udać o ile to osobówka oczywiście.
Swojego czasu jechałem na jakąś imprę na błedowskiej. Do tego z plecaczkiem. Czaiłem się za jakimś golfem bo chciałem go łyknąć. Niestety przed golfa wybiegł kot. Koleś dał po hamulcach a ja miałem założone kostki i przy hamowaniu zablokowałem oba koła. I tak na zblokowanych zrobiłem ze dwa, trzy metry potem odpuściłem lekko, minąłem golfa i zatrzymałem się w jego połowie. Kot uszedł.
Następnego dnia, już na pustyni jechałem na 3 biegu i dość wykręconym silniku i nagle rów głęboki na metr i szeroki na dwa zaszedł mi drogę. Nie kombinowałem, położyłem moto na lewo. Najgorzej było go podnieść.
I dodam tylko że inny kot na tym samym wyjeździe nie dał rady i wziąłem go na koło. Trochę akurat popadało i nawet nie próbowałem hamować.
Cenne rady, oj cenne.
Dzięki
Oczywiscie to dotyczy asfaltu. W terenie - jak pisze Lepi, moto lepiej hamuje ryjąc bokiem:)
w ubiegłym roku też miałem przygodę z kotem . Jechałem ok 120 i w pewnej odległości zobaczyłem czającego się na poboczu kota . Zaraza wyskoczył na drogę . Zacząłem hamować ale przed samym uderzeniem puściłem klamkę i mocno chwyciłem kierownicę . Mocne szarpnięcie kierownicy ale gleby nie zaliczyłem . Po kilkudzisięciu metrach zatrzymałem się by zobaczyć czy coś uszkodziłem . Pomiędzy oponą a felgą była tylko sierść kota . Gdybym nie puścił klamki i nie trzymał mocno kierownicy chyba zaliczył bym szlif.
Swoją drogą to nie była AT i ślizg tym motocyklem można było zrobić chyba tylko szybkim przeciwskrętem i pochyleniem maszyny bo miał ABS i tzw. DUAL hamulec czyli o blokadzie kół można było zapomnieć .
...
Swoją drogą to nie była at ...... Miał abs i tzw. Dual hamulec czyli o blokadzie kół można było zapomnieć .
r1200gs?
Kladzenie motocykla ma sens, ale przy duzych predkosciach(np szlifiery...)wtedy kiedy juz wiesz, ze nie masz szans nic zrobic. W przypadku afri wychamowanie, badz ucieczka poboczem jest duzo bardziej mozliwa niz sztywnymi przecinakami. Mialem juz pare goracych sytuacji i najleprze w tym wszystkim jest to, ze calosc dzieje sie odruchowo-intuicyjnie, bo czasu na myslenie jest malo... http://www.youtube.com/watch?v=4oYbAoTpOYk - tu proponuje zerknac.....
Wiedzieliśmy to już.
Tak jak widzieliśmy już wiele podobnych filmów z udziałem motocykli innych niż africa.
Ma ktoś...?
Mogło by to pomóc, w wyuczeniu jakiegoś zachowania w trakcie kolizji.
Kladzenie motocykla ma sens, ale przy duzych predkosciach(np szlifiery...)wtedy kiedy juz wiesz, ze nie masz szans nic zrobic. W przypadku afri wychamowanie, badz ucieczka poboczem jest duzo bardziej mozliwa niz sztywnymi przecinakami.
Jak masz RD03 z jedną tarczą z przodu to wyhamowanie z 100 wcale nie jest takie proste. Ja w żadnej z moich "kryzysowych sytuacji" nie dałem rady wyhamować, zawsze hamowałem do oporu i w ostatniej chwili robiłem unik.
emotsetung
09.07.2010, 14:47
No to moze ja rozwieje wasze wątpliwości . Mnie uczono kłaść motocykl na prawie jazdy . Instruktor zwracał uwagę jak i kiedy kłaść motocykl . Pokrotce technika z hamulcem noznym jest ok . Natomiast jeżeli chodzi o sytuacje to jasno i wyraźnie przekaz mówił ze kładzenie motocykla zmniejsza ryzyko urazu , ratuje życie bo przecież to nasze zdrowie jest najważniejsze . Istruktor nawet podawal dane statystyczne z wypadków . Podczas uderzenia np:w samochód bocznego ( wyjazd puszki z podporządkowanej ) jezeli motocyklista uderzy w samochód przodem motocykla ponieważ manewr wymijania zakończył się niepowodzeniem automatycznie kończy się to w wiekszości przypadków lotem przez kierownice . I tak w poczatkowej fazie uderzenia bardzo mocno narazone sa kości udowe motocyklisty które łamią się jak zapałki o kierownice . Jeżeli uda nam się nawet poszybować nad autem upadek zazwyczaj kończy się złamaniem którejś z kończyn , bądź jednego z barków , potrzaskana miednica i obrażeniami wewnętrznymi . I tutaj nawet najlepsze ciuchy nie pomogą . W momencie położenia motocykla możesz nawet nie dojechać do przeszkody bądź zderzyć się z nią ale kontrolowaną strefą zgniotu jest wtedy motocykl a nie Ty jako kierowca . Do mnie ta nauka dotarła i nie polemizuje z tym . Panowie nasze zdrowie jest najważniejsze poza tym nie kładziemy papierowego ścigacza na glebę tylko nasze piękne ogmolowane Afryki - straty będą minimalne a perspektywa rekonwalescencji albo braku możliwość ponownego dosiadania moto czy aktywnego uczestniczenia w codziennym życiu nie jest najlepsza . Oczywiście można polemizować z tym jaka sytuacja jest sytuacja bez wyjścia ale trzeba sobie zadać pytanie czy warto sobie udowadniać ze jest się szpeniem od przeciw skrętów dochamowań za cenę własnego zdrowia . Na koniec podsumowując moją wypowiedz przykład z życia wzięty zaraz po moim egzaminie na prawo jazdy mój Szwagier ( super gość ) wracał na moim poprzednim sprzęcie do domu z pracy wyjechał mu z podporządkowanej samochód niestety nie udało mu się go ominąć przy prędkości 40 km\h ( jak stwierdziły nasze władze wszystko zgodnie z przepisami ) uderzył w samochód . Złamał kość udową o kierownice i przeleciał przez samochód a moto zaraz za nim . Obecnie ma 42 cm pręt w nodze i kuleje już ponad rok . O rehabilitacji już nie wspomnę . Wyciągnęli mu narazie śruby a teraz przygotowuje się do operacji wyciągniecia pręta z nogi . Kość zaczeła się zrastac dopiero po pół roku . Niestety przez wypadek nie był na chrzcinach swojego Synka . Nie może jezdzic na moto nie może latać samolotem . Więc sami oceńcie moi drodzy kiedy i jak warto zachowywać się na drodze. Mam nadzieje że Pomogłem trochę się rozpisałem ale myślę że nie na darmo .
Możesz podać nazwę tej szkoły jazdy?
emotsetung
09.07.2010, 15:27
Jako ze jestem z Legionowa zdawałem ezamin w Warszawie prawko a nawet dwa . Naraz robiłem kat: A i B a kurs miałem w "IMOLA". Myślę że to nie jest standard że uczą takich rzeczy wszędzie ale polecam szkołę bardzo dobre podejście . Oczywiście nie robię tu żadnej reklamy nie mam nic wspólnego z tą szkołą poza tym że uczęszczałem tam na kursy przygotowujące do egzaminu na kat A i B które zresztą z powodzeniem zdałem zajęło mi to łącznie z egzaminami 3 miesiące:).
imola.. i wszystko jasne :vis:
Gradient
09.07.2010, 18:05
imola.. i wszystko jasne :vis:
hihihi:haha2:
imola..... beeeee.... 8.5 roku uczyłem jeżdzić.... to się nasłuchałem od kursantów z imoli którzy do mnie trafili wielu " bardzo ciekwaych rzeczy" .... ale niech każdy ma swoje zdanie.
Mam pytanie do Emotsetunga , gdy już tak sobie szifujesz asfalt ( bo taka decyzje podjąłeś za radą "mędrców" z imoli ) to powiedz mi jaki masz wpływ na to w co walniesz ..... chyba niewielki , no chyba że zastosujesz celowe osiowe obroty ciała które raczej są trudne do wykonania zważywszy na tarcie nawierzchni o twe ciuchy.
Poprostu lecisz siłą bezwładności jaką początkowo obrała twoja masa.
Widzisz , tak sobie szlifując, jak przemieszczasz się na przeciwny pas po którym jedzie powiedzmy śpiący ukrainiec w ciężarówce i przypala sobie akurat papierosa i przez 3-4 sekundy nie patrzy na drogę...... a potem już nic nie czujesz.....
Naprawdę bawią mnie wykłady teoretyków którzy bardzo czesto , żeby nie powiedzieć najczęściej, mają tylko uprawnienia instruktorskie na A ale nawet motocykla nie mają.....o jeździe nie wspominając , z innymi kategoriami jest podobnie.
Gdybyście znali to środowisko to byście zmienili zdanie o poziomie i kwalifikacjach.
Max 20-30% robi to bo ma pojecie a reszta tylko dla pieniędzy lub żeby sobie popołudniami dorobić do wypłaty np za siedzenie z biurkiem a o jeździe to ma tyle pojęcia co żaba o lataniu.
Żeby nie być gołosłownym, na moich oczach jadący 10 m przed moją AT motocykl poslizgnął się na lekkim ale śliskim zakręcie.Nie było to zamierzone.
Tak sie złożyło że trajektoria ślizgu motocykla i kierowcy skierowała się na pas przeciwny prosto pod jadącą z przeciwka osobówkę.
Zwalniałem i obserwowałem jak zsuwa się na przeciwny pas ..... i nic nie mógł zrobić po prostu leciał bez kontroli.
Co ciekawe jadący samochód praktycznie poczatkowo nie hamował dopiero gdy się zorientował że jednak wjedzie w motocykl i kierowcę zjechał na pobocze.
Mam propozycję aby darować sobie teoretyczne wywody, gdzieś przeczytane lub zasłyszane.
Niech wypowiadają się Ci którzy zaliczyli ślizgi , kolizje, wypadki........ z opisem co i jak zrobili tuż przed i w trakcie .....
lub Ci którzy byli naocznymi świadkami danego zdarzenia.
Powód jest prosty , teoretyzowanie może zaszkodzić komuś kto w ciemno uwierzy w coś co nie do końca okarze się prawdą.
Nie chce mi się już pisać , powiem tylko : teoretykom dziękuję , wszystko jedno w jakiej dziedzinie.
emotsetung
09.07.2010, 23:56
Powiem tak zanim poszedłem na kurs myślałem ze umiem jeździć na motocyklu jednak na kursie naprawdę dowiedziałem i nauczyłem sie ciekawych rzeczy i nie było to tylko czcze teoretyczne gadanie . Zanim wjechałem w teren AT tez myślałem ze będę latał jak szatan - było inaczej zwlasza w kopnym piachu :haha2:. Nie można tak po prostu Drogi Panie Dzieju szufladkować rzeczy , zdarzeń czy ludzi . Poślizg przypadkowy czy zdarzenia losowe które podałeś ( podpalanie papierosa ) można wsadzić miedzy spadające fortepiany z nieba .Równocześnie dobrze ten sam Ukrainiec może dostać zawału za kierownica i sprzątnąć Cie z drogi w 1 sek. Napisałem czego chyba nie wywnioskowałeś ze ocena sytuacji zależy indywidualnie od kierowcy pojazdu.
Powiem dalej absolutnie sie mylisz w kwestii instruktorów co więcej pisząc takie rzeczy pokazujesz innym użytkownikom ze kurs motocyklowy jest zbędny i nie warto wogle słuchać co maja do pokazania lub przekazania instruktorzy . Kończąc żeby nie robić wiecej OT . Każdy ma swój rozum a z zasady uważam ze instruktor nieważne czy to motocyklowy czy np: narciarski z difoltu wie więcej niż kursant dopiero późniejsze poczynania moga zweryfikowac jak jest naprawdę . Pozdrawiam Szanowne Grono .
mckrzysiek
10.07.2010, 07:13
Niech wypowiadają się Ci którzy zaliczyli ślizgi , kolizje, wypadki........ z opisem co i jak zrobili tuż przed i w trakcie .....
trzy razy zaliczyłem jazdę na dupie po asfalcie w ruchu ulicznym:
1) jak zamarzyłem sobie zahamować awaryjnie na plamie oleju:mur:
2) jak mnie szwagier na lince holowniczej za samochodem ciągał (ło Boże, aż wstyd się przyznać, co za głupota):mur::mur::mur::mur:
3) jak na Płowieckiej w W-wie pan w puszcze ocenił, że chociaż jest czerwone to on jednak zdąży przejechać skrzyżowanie:Sarcastic:
Żadnego z tych ślizgów nie planowałem. Po prostu hebel, blokowanko, pierdut i leżę (zawsze na lewym boku, więc doszedłem do wniosku, że musiałem zawsze odruchowo skręcać kierownicę przy hamowaniu, tylko nie mogę dojść czy w lewo czy w prawo;)).
Z przygód tych pamiętam tyle, że zawsze towarzyszyło mi przerażenie, że gdy tak lecę sobie bez kontroli wśród przejeżdżających samochodów to za chwilę któryś z nich na głowę mi najedzie i będzie game over. Strach taki (niby sekundy a tyle czasu na przemyślenia;)), że aż dziw, że nie popuściłem ni razu z emocji.
Wiem jedno nie chcę więcej kontaktu z asfaltem. Nawet nie potrafię powiedzieć czy więcej szczęścia mam od tamtej pory czy po prostu doświadczenia nabrałem (przy hamowaniu świadomie pilnuję, żeby koło szło prosto, np.), ale pomimo, że sytuacje na drodze bywały różne nigdy więcej nie leżałem. I bardzo chciałbym, żeby ta statystyka pozostała niezmieniona.
Panie, panowie - dopóki się uda - na kołach. Asfalt = niemowlęca nieporadność w połączeniu ze świadomością zagrożeń dorosłego człowieka.
Widać Emotsetung zupełnie się nie rozumiemy, trudno , wybacz nie chce mi się tego prostować.
Nie napisałem że kurs jest nie potrzebny , a stwierdzenia o poziomie instruktorów podparłem wieloletnią praktyką. A ty czym popierasz? Kursem i swoim zadowoleniem bo wiecej umiał niż ty?
Nie kwestionuję też że są tacy co naprawdę dużo potrafią , ale jest ich mniejszość.
Mówię tu o klasycznych kursach na prawo jazdy.
Co do cyt:" Każdy ma swój rozum a z zasady uważam ze instruktor nieważne czy to motocyklowy czy np: narciarski z difoltu wie więcej niż kursant dopiero późniejsze poczynania moga zweryfikowac jak jest naprawdę"....
ciekawe podejście masz , wynika z tego że właśnie dla ciebie mało istotne jest to co na kursie a dopiero później następuje weryfikacja czy był ok.
Szkoda tylko że czasem można tego nie przeżyć lub sobie coś uszkodzić.
A potem co? aaaaa bo pan instruktor powiedział ...?
Ale masz rację każdy ma swój rozum i niech robi tak żeby był zadowolony.
No dobra wystarczy zaśmiecania.
Niech wypowiadają się Ci którzy zaliczyli ślizgi , kolizje, wypadki........ z opisem co i jak zrobili tuż przed i w trakcie .....
Ja spieszyłem się afryczką na 80-te urodziny mojego dziadka. Byłem spóźniony - wcześniej szukałem sprężynki, która wpadła mi w trawę :) na domiar pecha przed włożeniem kachola odebrałem tela od żony, która mnie jeszcze wkur... tzn. poddenerwowała....
....jadąc jakiś 1 km dalej - próbując nadrobić stracony czas nie zauważyłem, że koleś przede mną hamuje na przejściu dla pieszych. Nie wiem ile miałem na budziku (przed policją zawsze będę twierdził że około 50-60 ;) ),ale wcisnąłem oba hamulce, z przyzwyczajenia przedni mocniej. Po kilku milisekunach (które wydawało się, że trwają wiecznie) puściłem hample i starałem się minąć puszke jej lewą stroną....
.... niestety. a może stety - prawy gmol zachaczył 2-3cm tylną krawędź zderzaka... taka jakaś siła rzuciła tył afri lekko w lewo, a mnie przez kiero i dokonałem lotu boczno-skośnego.
6 wniosków:
1- nie miałem czasu kłaść maszyny, (nawet gdybym miał czas- to zawsze staram się hamować i patrzyć w tym czasie gdzie można spier.... na bok, w razie jak nie wyhamuje-jakiś taki nawyk-który w innej sytuacji mnie już uratował),
2- dobrze na tym wyszedłem, że w pewnym momencie odpuściłem hample i starałem się wymanewrować - bo zabrakło 3-4 cm-inaczej centralnie walnąłbym w tył matiza...a tak lagi mam proste :)
3- super, że miałem gmole, bo uratowały mi piszczel przez złamaniem otwartym,albo amputacją :mur:....[a jakbym ich nie miał może bym się zmieścił :) ]
4- dobrze że afryka :at: jest taka wysoka, bo pomimo że wyżej do ziemi gdy się upada to ja przeleciałem nad bokiem samochodu
5- w adrenalinie bardzo łatwo się podnosi królową :) wydaje się bardzo lekka.
6- szkoda, że nie miałem ubranych spodni-moto bo sztruksy są już przerobione na krótkie :) a w skórze kolana dalej nie mam czucia :(
http://www.youtube.com/watch?v=4oYbAoTpOYk - tu proponuje zerknac.....
Ten filmik to doskonały przykład na to że nie należy kłaść motocykla. Gość miał kupę szczęścia że kierowca Uno nie postanowił się zatrzymać wcześniej bo by była masakra. Jak widać zarówno motocyklista jak i motocykl ostro sobie zapieprzają po asfalcie i opóźnienie jest na pewno mniejsze niż przy ostrym heblowaniu., poza tym gdyby został na kołach miałby duże szanse na ominięcie tego Uno. Oczywiście to gdybanie bo czasami odruchy biorą górę, ale te odruchy można sobie wyćwiczyć.
W momencie położenia motocykla możesz nawet nie dojechać do przeszkody bądź zderzyć się z nią ale kontrolowaną strefą zgniotu jest wtedy motocykl a nie Ty jako kierowca . Do mnie ta nauka dotarła i nie polemizuje z tym .
Nie będę się sprzeczał czy szkoła Imola jest dobra czy nie bo tego nie wiem. Znam tylko dwie dobre szkoły moto w Warszawie.
Jeśli szlifując dupą po asfalcie nie dojechałeś do przeszkody to oznacza że hamując tym bardziej byś nie dojechał. Chyba że masz hamulce w fatalnym stanie ...
Cholera, nie wiem jak to jest bo loty przez kierownicę uskuteczniałem tylko w terenie. Na ulicy tylko raz przywaliłem skuterem w bok Jaguara, który postanowił sobie zawrócić ale hamowałem na maxa do samego końca i siła uderzenia była na tyle niewielka że skończyło się tylko na efektownym stoppie.
Piszesz o kontrolowanej strefie zgniotu, ale przecież nie ma znaczenia czy przywalisz w samochód czy w motocykl, który tuż przed Tobą wbił się pod samochód. Na mój zdrowy chłopski rozum lepiej próbować lotu, szczególnie na motocyklu takim jak afryka - siedzisz wysoko, bak działa jak skocznia narciarska :)
...Złamał kość udową o kierownice i przeleciał przez samochód a moto zaraz za nim . Obecnie ma 42 cm pręt w nodze i kuleje już ponad rok . O rehabilitacji już nie wspomnę . Wyciągnęli mu narazie śruby a teraz przygotowuje się do operacji wyciągniecia pręta z nogi . Kość zaczeła się zrastac dopiero po pół roku . Niestety przez wypadek nie był na chrzcinach swojego Synka . Nie może jezdzic na moto nie może latać samolotem . Więc sami oceńcie moi drodzy kiedy i jak warto zachowywać się na drodze. Mam nadzieje że Pomogłem trochę się rozpisałem ale myślę że nie na darmo .
Różne przypadki chodzą po ludziach ... nie ma niestety na to reguły. Kiedyś siedziałem sobie w EnelMedzie i przywieźli dziewczynę, która przestraszyła się, położyła moto i rozpieprzyła sobie chyba totalnie kolano. Facet, który jej zajechał drogę nawet nie zauważył co się stało (albo nie chciał zauważyć) i pojechał sobie dalej ...
To ja też napiszę o swoim jedynym jak do tej pory przypadku udanego (na szczęście) awaryjnego hamowania. Jechałem sobie prosto osiedlową uliczką ~70km/h, z przeciwka wyglądające zwyczajnie seicento, tylko pan z seicento nie wyglądał zwyczajnie gdy trzymał telefon przy uchu i patrzył na moje dymiące się oponki (podobno przod i tył) zaraz po tym jak stwierdził że zaparkuje wykonując lewoskręt. W życiu bym się tego nie spodziewał.
Pamiętam tylko że wcisnąłem hebel do oporu, moto zaczęło się kłaść (przednie koło zaczęło odjeżdżać w prawo) pan z seicento zrobił "karpia" ale na szczęście zatrzymał się w połowie pasa, co pozwoliło mi odpuścić hamulec i ominąć go z prawej strony.
Ciekawe jest to że mnie wydawało się iż hamowałem tylko przednim hamulcem, jednak kolega który jechał za mną twierdził że na bank z obu oponek dym poszedł - więc widocznie były dwa uruchomione :)
Witam,
Przykład z mojego ostatniego wypadu na Krym - wyjazdówka z Sewastopola, gadam z moim ukochanym plecaczkiem, patrzę sobie na okolice, nagle jadąca przede mną Łada postanawia zahamować na środku drogi i skręcić w lewo. Mój błąd bo byłem zdekoncentrowany i nie patrzyłem na wprost, ale ładne widoczki, ciepło itepe. Prędkość około 80 km/h. Oba heble na max, odpuszczenie przy zablokowaniu, max, odpuszczenie (taki wiejski ABS :) ), Łada już tuż tuż przed moją AT, unik, omijam ją z prawej na centymetry.... Jakbym się położył, to na pewno by zabolało, a tak skończyło się kleksie i podwyższonej koncentracji przez resztę wyjazdu. Za mną dwaj kolesie na moturach, z ich opisu potem wynikało że cała sytuacja wyglądała niezbyt ciekawie.
Miałem już kilka przygód na innych sprzętach, zawsze hamuję do końca, nie kładę i staram się omijać. Mój nalot to jakieś 150 tyś km na różnych moto i w różnych warunkach, na asfalcie jakoś daję radę, w offie ze mnie noga. I mam świadomość, jak jeszcze wiele się muszę nauczyć...
Guma pod kontrolą hamuje lepiej niż szlifująca cordura czy kevlar :)
Thanks !!!
Wątek żyje.
Pięknie.
Lucky Luke
17.08.2010, 14:33
Przed dziesięcioma minutami o mały włos nie miałem spotkania , pierwszego stopnia z czarnym passatem.
Jechałem sobie jak gdyby nigdy nic, równą asfaltową drogą tak z 80-90km/h. gdy nagle tuż przede mną pewna blond pipa postanowiła wyjechać z mojej prawej strony, na pas ruchu wiodący w przeciwnym kierunku do mojego.
Niesamowite ile wtedy myśli przelatuje prze głowę , oczyma wyobraźni już nawet zobaczyłem lot przez maskę szmelcvagena.
Na szczęście, zadziałały odruchy i zacząłem hamować oboma heblami jednocześnie.
Myślałem, że głupia pipa się zatrzyma bo nawet jakiś sposobem udało mi się nacisnąć na klakson i odbiłem w lewo żeby ominąć wieśvagena, ale nie , franca patrząc na mnie bezczelnie z oczami wielkimi jak talarki sunie dalej na moją lewą stronę to jakimś cudem odbiłem w prawo i ominąłem to padło z mało rozgarniętą blondynką za kierownicą.
Hamowałem na tyle mocno, że na asfalcie został za mną długi czarny ślad, miałem wrażenie jakby oba koła się zblokowały.
Na szczęście się udało :bow:
Głupia pipa oczywiście odjechała bez słowa aż się za nią kurzyło, a ja nie miałem siły żeby ją gonić, szczerze pisząc to stałem przez jakiś czas jak zamurowany.
Ujechałem jeszcze dwa kilometry pod biuro, a zsiadając z motocykla trząsłem się jak galareta. Mało brakowało :mad:
Wniosek dla mnie jest jeden, NIE kłaść, motocykla w podobnych sytuacjach tylko próbować ominąć przeszkodę.
Gdybym położył motocykl na pewno nie mógłbym teraz tego napisać.
Uważajcie na siebie.
Witam.Ominac czy polozyc?Mysle ze troszku...no wlasnie.Zuczek mi wyjechal z prawej. A! stal i czekal. Patrze z lewej moge ominac ,z prawej ludzie.szybka decyzja heble i DZWON. Koles sie wogole niezatrzymal.Pytanie co by bylo jak bym go wziol z lewej? A jakbym polozyl ? A tak tylko kolanko przeciete 3 dni w szpitalu na obserwacji i moto-lepiej nie wspominac.Uwazajcie na siebie.Pozdrawiam
kurcze mam wrażenie że się troszku pogubiliśmy...
Nie zastanawiajmy się czy kłaść moto, bo jak wiadomo nie zawsze to dobre wyjście.
Wątek przewodni był/jest jak położyć motocykl i tego się trzymajmy. Choć w tej materii to chyba zostało już wszystko powiedziane...
kurcze mam wrażenie że się troszku pogubiliśmy...
Nie zastanawiajmy się czy kłaść moto, bo jak wiadomo nie zawsze to dobre wyjście.
Wątek przewodni był/jest jak położyć motocykl i tego się trzymajmy. Choć w tej materii to chyba zostało już wszystko powiedziane...
Myślę że temat nie jest całkiem nie w temacie... bo skoro jednak lepiej nie kłaść to upieranie się przy kładzeniu nie ma sensu.
A jak już ktoś bardzo lubi się szlifować i to na własne życzenie ....to wystarczy że spanikuje z tylnym hamulcem i się pochyli w odpowiednią stronę.
Ot cała filozofia.
rambo8_w_tv
21.08.2010, 16:29
No dobrze moi drodzy parafianie ;) poradźcie co w takim razie zrobić na szutrze?
Miałem dziś właśnie przygodę z puszką, która wyjechała z prawej strony "zza płota" i w zasadzie jedyne co zdążyłem zrobić, to przyhamować delikatnie przodem (!?) i ominąć go z lewej, tylko dlatego, że driver w ostatniej chwili mnie zobaczył i zatrzymał się..... :dizzy:
Zaznaczę też, że nie pędziłem z nadświetlną (jakieś 50-60km/h), a oponki to TKC z przodu i E09 z tyłu.
Jaro-Ino
22.08.2010, 00:12
W terenie jak wiesz, że nie wyhamujesz to bardziej opłaci się kłaść, bo jakiś podnóżek lub coś w tym stylu zaryje w glebe i moto stoi. Pytanie tylko co z Tobą. Ale lepiej tak się zatrzymać niż w jakiś kamień albo drzewo przywalić ;/
A jakby położył moto przed przeszkodą ?
http://www.youtube.com/watch?v=j915jGu4bik&NR=1
do PIMOT-u trzeba zadzwonić.
Bo ten, to nie miał wyjścia
http://www.youtube.com/watch?v=GyKN0PhFXtc :dizzy:
Południowiec
22.08.2010, 16:31
Bo ten, to nie miał wyjścia
http://www.youtube.com/watch?v=GyKN0PhFXtc :dizzy:
A mi się wydaje, że się osrał i zaczął hamować. Mógłby głębiej zejść to by przejechał zakręt. Sam się nieraz łapię na tym, że hamuję w zakręcie zamiast spróbować właśnie zejść głębiej i przejechać w miarę dobrze. Ale do tego trzeba mieć cojones jak arbuzes :Thumbs_Up: W sumie żadnej super techniki jazdy nie zdążyłem poznać, ale tak po prostu mi się wydaje.
Szerokości :at:
Bo ten, to nie miał wyjścia
http://www.youtube.com/watch?v=GyKN0PhFXtc :dizzy:
Ten to się musi uczyć jak się złożyć w zakręt a potem jak kłaść moto...
Powinniśmy założyć taki temat, o składaniu się do zakrętu, bo czasem jak jeżdżę z kumplami i widze co wyprawiają to wole samemu na przejażdżki się wybierać, niż potem takiego delikfenta reanimować...
Podstawowym błędem motocyklistów który notorycznie zauważam to zbieranie zakrętu jadąc jak po szynach w jednej lini i patrzenie pod koło zamiast w przód:mur:
Powinniśmy założyć taki temat, o składaniu się do zakrętu, ...
I od tego powinno się zacząć całą dyskusję. Często moi ziomkowie jadą, co prawda najlepszym torem, ale ten tor zahacza o pas przeciwny.
Powinniśmy założyć taki temat, o składaniu się do zakrętu, bo czasem jak jeżdżę z kumplami i widze co wyprawiają to wole samemu na przejażdżki się wybierać, niż potem takiego delikfenta reanimować...
Podstawowym błędem motocyklistów który notorycznie zauważam to zbieranie zakrętu jadąc jak po szynach w jednej lini i patrzenie pod koło zamiast w przód:mur:
Jeśli patrzą pod koło, a udaje im się jechać, jak po szynach, to jeszcze pół biedy... Jeśli dobrze dobiorą tor, to taka jazda czasem ma sens (oczywiście mówię o trajektorii ,a nie spojrzeniu).
Warto też sprecyzować spojrzenie w zakręcie. Generalnie - jedziemy tam, gdzie patrzymy, więc, jeśli na zakręcie patrzymy w przód - widzimy krawędź zakrętu. Upraszczając - patrzeć się powinno w środek zakrętu, żeby jak najszybciej zobaczyć wyjście z niego i móc szybko zareagować na zmieniającą się sytuację.
Cibor klv
01.09.2010, 15:22
Kłaść cz nie kłaść o to jest pytanie... a jednoznacznej odpowiedzi na to nie ma.. są różne sytuacje, różni motocykliści z różnym stopniem opanowania techniki kierowania motocykla..w jednym przypadku dla jednego kierowcy lepszym wyjściem będzie położenie motocykla dla innego pozostanie na kołach i manewrowanie. Współczynnik "szczęścia" ma tu ogromne znaczenie. Sytuacja z pierwszego filmiku... gdyby kolo nie położył moto to pewnie by wycedził w tego uniaka jak ten manekin na gs-ie łamiąc kręgosłup i rozpoławiając czaszkę na pół...a tak żyje i ma się dobrze, chociaż gacie zasrane. Ja mimo już jakiegoś tam doświadczenia im jestem starszy, to własnie tym bardziej cykam się wjeżdżać na ulice, dlatego Afrą latam jak najwięcej zadupiami. Hamowania i odruchowego opanowania motocykla nie da sie nauczyć na kursie w ciągu 20 godzin, to przychodzi po kilku latach intensywnego jeżdżenia, a i tak doświadczeni motocykliści w podbramkowych sytuacjach czasem nie mogą zrobić nic, bo po prostu już sie nie da nic zrobić. Wystarczy odrobina syfu na asfalcie i cały misyerny plan pozostania na kołach przy mocnym hamowaniu idzie w pizdu... doświadczony odpuści i wciśnie ponownie, mniej wciśnie na maksa nie odpuści kiedy kiera skręca i bankowo leży... i trudno jest przewidzieć czy ten samochód przed nami właśnie nas zauważył i zaczął hamowanie, czy przesunie się metr czy dwa w tę czy we wte... zatem w tej kwestii nie przesądzał bym jednoznacznie co jest lepsze a co nie.. Zapobieganie, przewidywanie i unikanie kolizyjnych sytuacji to jest podstawa. Np. ten ostatni filmik, no o braku wyobraźni świadczy fakt, że kolo w ślepym zakręcie zapierdala na granicy swoich umiejętności... w taki sytuacjach jeśli nie widzę co jest za winklem jadę ostrożnie bliżej prawej strony z taką prędkością przy której jestem w stanie kontrolować i utrzymać linię przejazdu i załozyć sobie że zza tych krzaczorów za chwilę wyskoczy kolo który ma upodobanie do np. ścinania zakrętów. Często sami motocykliści prowokują sytuacje z ktorych nie ma potem wyjścia.
Kłaść cz nie kłaść o to jest pytanie... a jednoznacznej odpowiedzi na to nie ma.. są różne sytuacje, różni motocykliści z różnym stopniem opanowania techniki kierowania motocykla..w jednym przypadku dla jednego kierowcy lepszym wyjściem będzie położenie motocykla dla innego pozostanie na kołach i manewrowanie. Współczynnik "szczęścia" ma tu ogromne znaczenie. Sytuacja z pierwszego filmiku... gdyby kolo nie położył moto to pewnie by wycedził w tego uniaka jak ten manekin na gs-ie łamiąc kręgosłup i rozpoławiając czaszkę na pół...a tak żyje i ma się dobrze, chociaż gacie zasrane. Ja mimo już jakiegoś tam doświadczenia im jestem starszy, to własnie tym bardziej cykam się wjeżdżać na ulice, dlatego Afrą latam jak najwięcej zadupiami. Hamowania i odruchowego opanowania motocykla nie da sie nauczyć na kursie w ciągu 20 godzin, to przychodzi po kilku latach intensywnego jeżdżenia, a i tak doświadczeni motocykliści w podbramkowych sytuacjach czasem nie mogą zrobić nic, bo po prostu już sie nie da nic zrobić. Wystarczy odrobina syfu na asfalcie i cały misyerny plan pozostania na kołach przy mocnym hamowaniu idzie w pizdu... doświadczony odpuści i wciśnie ponownie, mniej wciśnie na maksa nie odpuści kiedy kiera skręca i bankowo leży... i trudno jest przewidzieć czy ten samochód przed nami właśnie nas zauważył i zaczął hamowanie, czy przesunie się metr czy dwa w tę czy we wte... zatem w tej kwestii nie przesądzał bym jednoznacznie co jest lepsze a co nie.. Zapobieganie, przewidywanie i unikanie kolizyjnych sytuacji to jest podstawa. Np. ten ostatni filmik, no o braku wyobraźni świadczy fakt, że kolo w ślepym zakręcie zapierdala na granicy swoich umiejętności... w taki sytuacjach jeśli nie widzę co jest za winklem jadę ostrożnie bliżej prawej strony z taką prędkością przy której jestem w stanie kontrolować i utrzymać linię przejazdu i załozyć sobie że zza tych krzaczorów za chwilę wyskoczy kolo który ma upodobanie do np. ścinania zakrętów. Często sami motocykliści prowokują sytuacje z ktorych nie ma potem wyjścia.
widać, ze nie przeczytałeś wspomnianej lektury. Pożyczyć? Na zlot mogę przywieść.
Wg Twoich argumentów nie powinno sie zapinac pasów bo znasz jeden przypadek, ze facet sie nie spalił bo wypadł z samochodu przez okno. Sorry statystyki są nieubłagane. 1 przeżył, stu zginęło.
Doczytaj tam jeszcze o apeksie. I bedziemy wtedy gadać o jechaniu przy prawej krawedzi jezdni.
Z jednym się zgadzam - doswiadczenie i nawyki nabiera się latami. I wariatów jeżdzących na krawędzi tez nie brakuje.
consigliero
01.09.2010, 16:09
Podstawą wszystkiego jest mimo wszystko duży respekt dla sytuacji na drodze. W każdych sportach nazwijmy je ekstremalnymi giną przeważnie doświadczeni rutyniarze. Niestety sprawdziłem to na swojej osobie , w piątek 13-go miałem plan szybkiego przejazdu drogą 79 , szybko nie oznacza łamania przepisów ale takie wewnętrzne ciśnienie które nakazuje wykorzystać każdą możliwość aby znaleźć się jeden pojazd dalej. Jeżdżę może niedługo ale szacuję swój przebieg motocyklowy na około 150 tys km(najbardziej kręci mnie techniczne pokonywanie zakrętów a ni prędkość) i ponad milion samochodami. Jak jest możliwość to się doszkalam , ostatnio w kwietniu tego roku na poligonie Czeskiej Policji (lotnisko Bozi Dar), staram się nie używać głównych dróg właśnie ze względu na to ciśnienie. Myślę ze nikt nie uczy się kładzenia motocykla , powinniśmy się raczej starać nie dopuszczać do sytuacji ekstremalnych. Niestety w moim wypadku abstrahując od zachowania innych użytkowników drogi, to Ja zawaliłem nie przewidując że samochód stojący na poboczu może ruszyć w momencie kiedy ja byłem w połowie wyprzedzania. Drugi błąd rutyniarza polegał na tym że przyjąłem założenie jak rusza to włącza się do ruchu , zawsze przecież zmieszczę się za nim . Błąd w ocenie zabrał ten ułamek sekundy na wycofanie się za wyprzedzany samochód , później to już były odruchy, ostre hamowanie wjechanie za wyprzedzanego , bo ten co ruszył już zakręcał w lewo tuż przed nadjeżdżającą ciężarówką, a jednocześnie ten którego chciałem wyprzedzić też hamował awaryjnie aby nie przywalić w gościa . Cóż jak w zwolnionym tempie uderzyłem lekko pod kątem w tył Citroena , siła uderzenia chyba przeniosła się na moją prawą rękę zablokowaną na hamulcu . To że uderzyłem pod lekkim kątem spowodowało położenie motocykla na prawej stronie i po chwili się zatrzymaliśmy. Za nami był sznur samochodów ale na szczęście też się zatrzymali. Synowi nie stało się nic , oboje mamy przetarte spodnie na prawym biodrze , motocykl syna ma całe przednie zawieszenie do wymiany. Wiedziałem od razu że z ręką nie jest dobrze bo bolała i była nienaturalnie zgięta w nadgarstku. Myślę że i tak zapłaciłem mało za swoją niefrasobliwość , motocykl się naprawi a ręka zrośnie , jak obiecałem synowi , we wrześniu jeszcze pojedziemy na wycieczkę. Gdybym jechał swoim motocyklem to może do sytuacji by nie doszło bo ma lepsze hamulce i jest szybszy, ale na 100% do sytuacji by nie doszło gdybym pamiętał co napisał autor książki 'Motocyklista doskonały" (polecam każdemu do przeczytanie , jeżeli jeszcze tego nie zrobił) o tym że każdy pojazd stojący na poboczu jest dla nas zagrożeniem , podobnie jak moim zdaniem bardzo celna uwaga" jeżeli nie chcesz aby cię zabili nie wjeżdżaj do miasta). Życzę wszystkim aby nie uczyli się kłaść motocykla tylko jeździć bezpiecznie.
PozdrawiaM
Cibor klv
01.09.2010, 16:30
widać, ze nie przeczytałeś wspomnianej lektury. Pożyczyć? Na zlot mogę przywieść.
Wg Twoich argumentów nie powinno sie zapinac pasów bo znasz jeden przypadek, ze facet sie nie spalił bo wypadł z samochodu przez okno. Sorry statystyki są nieubłagane. 1 przeżył, stu zginęło.
Doczytaj tam jeszcze o apeksie. I bedziemy wtedy gadać o jechaniu przy prawej krawedzi jezdni.
Z jednym się zgadzam - doswiadczenie i nawyki nabiera się latami. I wariatów jeżdzących na krawędzi tez nie brakuje.
O apeksie , punktach odniesienia, patrzeniu przed siebie to ja nie muszę już czytać, bo ja o tym wiem...mówiąc o prawej stronie mam na myśli ślepe zakręty w takich kiedy nie widzę szczytu zakrętu, czyli nie wiem gdzie on sie znajduje tak więc nie jestem w stanie zaplanować i obrać wcześniej optymalnej linii przejazdu (wejść szeroko , w szczycie zakrętu, zbliżyć się do środka zakrętu i wyjść szerzej) zatem bezpieczniej jest trzymać taki tor jazdy aby uwzględnić te zagrożenia wnikające z ograniczonej widoczności... ale nie o tym mowa . Znam osobiście przynajmniej 4 przypadki kiedy motocykliści ginęli po wymuszeniu pierwszenstwa przez puszkę wbijając się w jej bok... w dwóch głowa centralnie trafia w krawędź dachu (tak jak widać na filmiku z manekinem) ale na pewno w wielu wypadkach kilku też przeleciało nad autem... zmierzam, tylko do tego, że nie ma jednej uniwersalnej rady na czasem skrajnie rożne sytuacje.
no dobra, ale tu nie jest mowa o waleniu w dach, tylko o odebranie sobie mozliwości wyhamowania lub przynajmniej zasadniczego zmniejszenia siły uderzenia poprzez swiadome hamowanie gumą po asfalcie - do samego końca.
WIadomo ze najczestszą przyczyną smierci jest taka jak to uderzenie na filmiku, po czesci dlatego ze najwiecej motocykli to niskie scigi... no ale pax.
I rozsądek.
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.