View Full Version : Wypad na AT
Ponieważ zostało niewiele czasu do mojego pierwszego dłuższego wyjazdu na AT postanowiłem rozpocząć temat, bo może będą jakieś ciekawe sugestie, pomysły czy rady.
Mam nadzieję, że Africzka to zniesie i nie będzie żadnych niespodzianek. W końcu ją chyba dobrze przygotowałem.
Jedziemy w dwa motocykle. Kumpel na BMW GS ADV no i ja na AT :haha2:
Dystans to około 13000 km. Czas ?? - jak wyjdzie :dizzy:
Startujemy 10.06.2008.
Trasa z grubsza ma wyglądać tak
http://tarcu.com/Preview/00402.jpg
weź linke do holowania w razie czego GS-a :D
weź linke do holowania w razie czego GS-a :D
Hehe. Wiedziałem ramires, że na Ciebie mogę liczyć :)
Mam nadzieję, że uda się zrobić jakieś ładne zdjęcie do kalendarza :)
na Krymie polecam górę Mangup http://pl.wikipedia.org/wiki/Mangup
http://www.foto.risp.pl/index.php?menu=5&deep=2&k=700&r=703&m=70303
dobre miejsce na odpoczynek :)
a juz na powaznie, trasa zacna, juz sie nie moge doczekac relacji z niej.
Zachaczac o Petre będziecie?
To jest tylko zarys. Oczywiście zahaczamy o Petrę, Kapadocję, Pammukale, najciekawsze tematy w Gruzji. Będziemy moczyć koło w morzu czarnym, czerwonym, martwym. Nie wiem czy się uda w kaspijskim :)
to ja prosze przede wszystkim ładne fotki z Petry, zawsze mnie fascynowało to miejsce.
Andrzej_Gdynia
17.05.2008, 14:54
Sprawdziłeś czy dojedzoiesz do Soczi ? Prom z tego co pamiętam pływa pomiędzi Batumi i soczi ale czy regularnie?
Trasa inmponująca. Ile masz czasu?
Sprawdziłeś czy dojedzoiesz do Soczi ? Prom z tego co pamiętam pływa pomiędzi Batumi i soczi ale czy regularnie?
Trasa inmponująca. Ile masz czasu?
Tak Andrzej. Po rozmowie z Tobą dokładnie przećwiczyłem Temat. Wjazd do Abchazji jest na razie prawie, że niemożliwy, za to z Soczi prom pływa 2 razy w tygodniu i jestem już umówiony na rezerwację. Gdyby coś tam nawaliło to jeszcze pozostaje 3 wersja, prom z Odessy, tam jestem też umówiony. Poza tym z Soczi jeszcze pływa prom do Trabzonu w Turcji. Także jest kilka możliwości :)
Za to W Tbilisi jestem umówiony na wódkę z konsulem w ambasadzie więc jadę jak do siebie i nic mnie nie powstrzyma. Przed wódką oczywiście :Thumbs_Up:
Nooo, ambitnie !!!
Pozwól, że podzielę się z Tobą wątpliwościami co do trasy.
Tak jak napisałeś wjazd do Abchazji z Rosji niemożliwy. Wprawdzie na ruskich granicach różne cuda się zdarzają ale w razie niepowodzenia albo kłopotów z promem z Soczi do Poti :mur: musisz dymać do Odessy a to nie jest blisko.
W tamtym roku miałem informacje, że te połączenia są zawieszone ale może coś się zmieniło.
Jeśli uda Ci się przedrzeć przez Abchazję to uważaj, żeby ci nie wbili czegoś w paszport bo mozesz mieć kłopoty w Gruzji.:mur:
Jadąc przez Syrię tak jak to pokazałeś na mapie omijasz największe atrakcje tego kraju - Aleppo, Homs, Krak de Chewaliers i takie tam...
Jeśli dobrze widzę na mapie to chcesz wjechać do Izraela i opuścić go przez przejście z Libanem. Z tego co wiem jest to niemożliwe :mur: a powrót przez Syrię nie wchodzi w rachubę bo Ci anulują swoją wizę jeśli byłeś w Izraelu :vis:
popraw mnie jesli się mylę ale życzę powodzenia i oczekuję relacji
Jestem już dość stary aby dać się poniewierać po granicach. Sprawdziłem więc wszystko dokładnie.
Promy z Soczi do Batumi kursują od kwietnia 2 razy w tygodniu czas 8 godzin. Gdyby był z nim problem to kursują do Turcji czas 12 godzin a stamtąd ew drogą do Gruzji.
Droga przez Syrię jest schematyczna więc zerknę gdzie są te rzeczy o których piszesz i może uda mi się tam dojechać. Zależy mi na jeździe na azymut po pustyni syryjskiej :)
Co do Izraela to znam temat i dlatego tam nie jadę. Może kreska na mapie nie jest super dokładna. :(
Chociaż jest możliwość popłynięcia promem z Izraela do Grecji. Ale temat Izraela zostawię sobie na kiedy indziej.
Ten BMW R1200GS ADV nie jest taki zły i chyba go holowac nie będzie trzeba :lol8:
Kot, witaj u nas :)
Wpadnij też do powitalni - nie wszyscy są na advrider ;)
Już byłem na powitalni :)
pozdrawiam
Zkot
Siema Greg,
bylem w Turcji jesienia'07 a najwieksze wrazenie zrobila na mnie wschodnia czesc kraju. Jak dla mnie Pamukkale i Kapadocja to strata czasu - strasznie przereklamowane miejsca.
Popieram, wschodnia Turcja:Thumbs_Up:. Spróbuj wdrapać, ile się da, na Ararat.
Da się:), może nie na sam szczyt;), bo polegniesz w popiele (juz od 2000m)ale spróbować warto.
Chyba faktycznie szkoda czasu na Pamukale, Kapadocji bym nie odpuścił, tym bardziej, ze jesteś mobilny i możesz zjechać z utartych szlaków. Jest kilka ciekawych wygasłych wulkanów po drodze na wschód, najlepiej popytać (o ile się dogadasz) miejscowych, potafią pokazać niesamowite miejsca o których cisza w przewodnikach.
Chwilami, kosmiczny wręcz krajobraz i na zupełnym pustkowiu wyłania sie z mgły nagle, ogromna twierdza...
3mam kciuki!
Dzieki, dzięki za dobre rady. Poproszę o więcej ciekawych miejsc. Tylko nie kościoły i zamki :)
7greg mógłbyć nam przedstawić ramy czasowe takiej wycieczki?
7greg mógłbyć nam przedstawić ramy czasowe takiej wycieczki?
Pewnie, że mógłbym :)
Ramy są dosyć luźne. Mam nadzieję, że się w miesiącu wyrobimy.
Mam jeszcze pytanio-prośbę :)
Czy ktoś byłby taki dobry i na czas wyjazdu pożyczył pompę paliwa i moduł ??
Pewnie parę osób ma jakieś zapasy i może zechce się na troszkę z nimi rozstać :D
Andrzej_Gdynia
22.05.2008, 18:34
Nie wiem dlaczego panowie uważacie ze Kapadocja, czy Pamukale to strata czasu. No może Pamukale jest przereklamowana nieco, choć nie uważam zobaczenie jej za startę czasu. Kapadocja ma tak niezwykłe formy geologiczne ze jest jedyna w swoim rodzaju. A spacerują po Pamukale jesli wczujesz się w atmosferkę (nie zważając na setki autokarów i ludzi) to dochodzisz do nienowego zreszta wniosku, że ludziska 2000 lat temu żyli sobie podobnie do nas. Jeżdzili sobie do wód (uzdrowisk) odpoczywali, chodzili do teatru i kapali sie w leczniczych basenach. A widok z tarasów w dół, lub z teatru jest powalajacy. To tak jabyś postawił wannę nad brzegiem przepaści i moczył nogi patrząc przed siebie...
Greg,
jesli Was interesuja takie klimaty
344
345
to polecam (jadac z Gruzji) trase przez Erzurum do Erzincan. Z Erzincan odchodzi boczna droga (na mojej mapie bez numeru) prowadzaca przez Kemah, Sahintepe do Kemalie. W wiekszej czesci jest to szutrowa nieuczeszczana trasa, ktora w okolicach Kemalie prowadzi nieziemskim kanionem. Tych okolic nie polecal zaden przewodnik ale przejazd kanionem polecil mi Kurd i naprawde mial racje bo widoki piekne. Z Kemalie dobrze jest kierowac sie na poludnie w kierunku Malatya, skad niedaleko jest na gore Nemrut Dagi (polecam podjazd od polnocne strony). Podobno o wschodzie slonca sa najciekawsze widoki, jednak ja trafilem na pochmurna pogode:
346
Powodzenia...
DZIĘKI. SUPER.
Mam mała prośbę. Czy mógłbyś wkleić jakąś mapkę z ta trasą? Czasem ciężko znaleźć niektóre miejscowości. :(
Albo chociaż na tej mapce podaj gdzie ten wąwóz. Cała masa tam dróg :D
http://tarcu.com/Inne/Trasa01.jpg
Twoja mapa jest az za dokladna:) jechalem ta trasa oznaczona na Twojej mapie jako zolta a i tak wygladala ona na droge ostatniej kategorii. Ja znalazlem cos takiego:
347
trase zaznaczylem Ci na czerwono. Droga w kanionie prowadzi miedzy miejscowosciami Ilic i Kemalie
Muchos Gracias. jak masz jeszcze takie tematy to wal :)
Ponieważ został tydzień, postanowiłem w końcu rozpakować paczkę od Bonjour'a i coś z tym zrobić :D
Trochę rebusów, kombinacji, jedna urwana śruba i kuferki złożone i zamontowane.
Całość wyszła o tak :)
http://tarcu.com/Preview/00399.jpg
http://tarcu.com/Preview/00400.jpg
http://tarcu.com/Preview/00401.jpg
DrSpławik
03.06.2008, 00:15
Pięknie, symetrycznie i wąsko w dupci czyli tak jak lubie... Patent z opuszczaną rurą sie sprawdza ;)
40cm stelarz. 60cm kufry 90L :p
40cm stelarz. 60cm kufry 90L :p
Śmiejesz się Rambo ?? :)
Chcesz w zęby :D :D :D
Minimalna szerokosc stelaza, by dało sie zapinac kufry to 45 cm. Boczki plastikowe da sie zdjac po demontazu stelaza :-)) ..Reszta to szerokosc kufra.. Przy 41 litrowych touratechach to 54 cm... razekm 100 cm..Chyba,ze waskie wtedy 90 cm...Mozna jeszcze cofnąc stelaz do tyłu i podniesc do góry jak u Ropucha..
Minimalna szerokosc stelaza, by dało sie zapinac kufry to 45 cm. Boczki plastikowe da sie zdjac po demontazu stelaza :-)) ..Reszta to szerokosc kufra.. Przy 41 litrowych touratechach to 54 cm... razekm 100 cm..Chyba,ze waskie wtedy 90 cm...Mozna jeszcze cofnąc stelaz do tyłu i podniesc do góry jak u Ropucha..
Samborowa babcia ma 89 cm z kuframi Tescha po 52 l. kazdy :D
:hello:
Jak to mówi babcia z reklamy apapu "no i pojechaliśmy"
Ostatnie przygotowania zakończone, dzięki za pomoc i części, mam nadzieję, że nic nie popsuje nam planów.
Za kilka godzin będziemy już w drodze. Jak gdzieś znajdę net to coś naskrobię.
Jak to mówi babcia z reklamy apapu "no i pojechaliśmy"
(..)
Za kilka godzin będziemy już w drodze.
Powodzenia :Thumbs_Up:
Greg, trzymamy za Ciebie.
Przede wszystkim powrotu w całości życzymy
wracałem dziś z lublina, (de facto ze zdanego egzaminu na moto) :), w okolicach kurowa w okolicach 13tej przemknęły obok mnie dwa obłożone kuframi motocykle, z zapakowanymi zapasowymi oponami i pełne bagaży, afryka i gs, cudowny widok, zapłakałem ze szczęścia cichutko ;) szerokiej drogi chłopaki, pięknych widoków i bezmiaru wolności!!! (o ile to oni);)
szerokości Panowie ! ! ! !
Andrzej_Gdynia
13.06.2008, 19:32
Greg dawał znak życia. Opalają się na Krymie...
Andrzej_Gdynia
16.06.2008, 19:11
7Greg dał znak życia. Cytuję:
Jestem na promie do Trabzonu. Do Poti pływa takie gówno jak na motławie. Ukraina i Krym mocno przereklamowany. Rosja ujdzie. Mam nadzieje że Gruzja bedzie git.Na promie syf gorszy jak na tunezyjskim. Po ch..j tu ludzie jeżdżą? Nic tu nie ma a wczoraj nikt nas nie chciał przenocować. Tylko ruskich.
Hmmm... pozwolę się nie zgodzić. Wprawdzie byłem na Krymie już dość dawno, ale Greg pewnie nie trafił tam gdzie warto trafić... Ukraina tu się zgodzę kaszana i ta milicja...
Wyglada na to ze zmienił trase. Miał płynać promem do Poti czyli do Gruzji, wybrał wariant droższy czyli prom do Trabzonu (dość drogi) i parę setek km przez Turcję do granicy z Gruzją.
(..) Mam nadzieje że Gruzja bedzie git.(..)
Znajomi sa juz w Gruzji (jechali via Turcja, na granicy po 31EUR od moto i 17$ za pieczatke od celnika albo czekanie 6h). I 'zachwycaja' sie gruzinskimi drogami (164km w 13 godzin) :D
Wyglada na to ze zmienił trase. Miał płynać promem do Poti czyli do Gruzji, wybrał wariant droższy czyli prom do Trabzonu (dość drogi) i parę setek km przez Turcję do granicy z Gruzją.
To co mnie sie we wschodzie nie podoba, to nieprzewidywalnosc - zapewne Greg nie mial wyboru, i musial wybrac ten w/w prom..
Andrzej_Gdynia
16.06.2008, 19:42
ale przecież nieprzewidywalność to przygoda! Przewidywalna jest tylko cywilizacja, a więc zachód. A oni chcieli jechać po przygodę!
Andrzej_Gdynia
16.06.2008, 20:09
I jeszcze dopisał:
Na Krymie są ładne kobiety, przekupni policjanci i tania wódka. Nic czego nie ma gdzie indziej... Prom jest wielkości kajaka. Piwa nie podają. Załoga to azerowie i gruzini. Koszt promu 300$.
ale przecież nieprzewidywalność to przygoda! Przewidywalna jest tylko cywilizacja, a więc zachód. A oni chcieli jechać po przygodę!
Zgadza sie, ino jest pewna roznica miedzy nieprzewidywana przygoda spowodowana przez los, a taka spowodowana przez czlowieka. Ta pierwsza jest jak najbardziej OK (chyba ze masz pecha bo i tak moze byc), a ta druga wrecz przeciwnie :D
PS. Moze w przyszlym roku uda mi sie wyrwac z budowy chalupy i zajrzec do tejze Gruzji.. mimo tej wschodniej 'nieprzewidywalnosci'.
Andrzej_Gdynia
16.06.2008, 20:57
Ale nastaw się właśnie na nieprzewidywalność i na to co niosą ze sobą ludzie, bo przecież im więcej zwiedzasz, tym mniej tajemniczy jest świat, przyroda jest piękna już 20 km za miastem w którym mieszkasz. Róznicą są ludzie i to co oni wprowadzają, dodają do twojego patrzenia na świat.
Za mądre mi to wyszło, ale nie kasuje.
Ale nastaw się właśnie na nieprzewidywalność i na to co niosą ze sobą ludzie,(..)
Róznicą są ludzie i to co oni wprowadzają, dodają do twojego patrzenia na świat.
Za mądre mi to wyszło, ale nie kasuje.
Andrzej, ja Cie doskonale rozumiem. Sam lubie poznawac nowych ludzi, i to jest jedna z glownych zalet forum :Thumbs_Up:
Ale wszystko z ta nieprzewidywalnoscia jest OK, jesli interakcja ze strony ludzi jest pozytywna.. bo co jest pieknego w tym, ze jakis cymbal w mundurze zdziera z Ciebie kase, albo kaze Ci udowadniac ze nie jestes wielbladem?
To wlasnie jest jak dla mnie wkurzajace - to walenie lbem w sciane.
No ale to jest watek Grega, wiec odmeldowywuje sie, i czekam na kolejne wiesci od niego :)
Andrzej_Gdynia
17.06.2008, 21:02
Mamy nowe info!
Jestesmy w Kobuleti na plazy. Droga z Trabzonu super. Granica z Gruzja 15 min. Słoneczko, piwko, czego trzeba wiecej. walimi do Kutaisi, a jutro do Tibilisi...
Andrzej_Gdynia
19.06.2008, 20:52
Kolejny sms z godziny 11.00 Jestem przy kosciele w Kazbegu. Pieknie tu, oj pieknie. Pogoda super.
Muszę skomentować:
Hmm... godz. 11.00 - cos nie chciało mu się wstawać rano żeby zobaczyć jak Tsimida Sameba wyłania sie z porannych mgieł.... szkoda zrobiłby niezłe fotki a ma rękę do tego...
Andrzej_Gdynia
20.06.2008, 20:00
7Greg w Dawid Gareja - monastyr. Lecą do Armenii. Wczoraj spotkał Polaków od popsutego KTM-a jechali busem do Poti na prom. Dzis już wiemy że nie ma biletów na prom i ugrzężli...
7Greg w Dawid Gareja - monastyr. Lecą do Armenii. Wczoraj spotkał Polaków od popsutego KTM-a jechali busem do Poti na prom.
Swiat jest maly :D
Dzis już wiemy że nie ma biletów na prom i ugrzężli...
.. i chlaja :haha2:
Andrzej_Gdynia
22.06.2008, 17:53
KTM- próbują wpasować do bagażnika autobusu, a nasi już przelecieli Armenie.
Sa znów w Turcji. Armenia podobała im się bardziej niz Gruzja.
Czekamy na więcej
Czolem Rodacy :)
Nareszcie troche cywilizacji i jest net.
Jestesmy w Jordanii. Hotel pierwsza klasa wiec mam okazje napisac pare slow :-)
Poniewaz jeszcze caly czas jestem pod wrazeniem wielu rzeczy wiec nic madrego nie napisze. Pieknie, super, wspaniale, ciekawie ..........
Jak wspominalem wczesniej Andrzejowi, Armenia jest naprawde super. Slyszalem wiele zlego o tym kraju, niestety same bzdury :-) Fakt to bardzo biedny kraj, duzo biedniejszy od gruzji, ale drogi maja duzo lepsze. W gruzji jest po prostu katastrofa. Zdecydowanie lepiej sie jezdzi szutrami niz asfaltem, czy co tam z niego zostalo. Armenia ma swoj, juz niestety, niestpotykany klimat. W hotelu pani sie pyta czy chcemy pokoj z ciepla woda czy nie. Kazdy pyta o cene motocykli i oczywiscie chca sie zamienic na wypasione wolgi :)
Droga z gruzji do syrii tp 1000 km gorskiej turcji. Nie bylem wogole swiadomy, ze w turcji jest tyle gor. temperatury od 5 do 15 stopni a wysokosc od 1500 do 2500m.
Syria to juz inna historia. Dzis na dojezdzie do jordanii mielismy 43 stopnie. Kawalek odkrytego ciala parzy od wiatru. A granica to w czystym wydaniu komunizm i anarchia. 3 godziny 130 dolcow, tysiac papierkow i jak wszyscy tu mowia "welcome syria"
Pojezdzilismy po pustyni, do iraku mielismy 100km, dziwne uczucie.
Teraz lecimy dalej.
Mam male pytanko. Od dwoch dni mam dziwny objaw w afrii. Nieregularny wiec ciezko go sprawdzic. Co jakis czas silnik mi przeryw z braku paliwka. Wczoraj przejechalem 200km i nic a potem na 40km przerywal 4 razy. Dzis rano przerwal, potem 200km nic i znowu 2 razy na 30km.
Jak przerywa, zatrzymuje sie, silnik gasnia a w filtrze paliwa nie ma beznyny. Mysle kranik. Zdjalem wezyk od pompy i benzyna wali jak glupia. Moze pompa pada? Ale wtedy chyba filtr bylby pelny a silnik by przerywal. A tu filterek jest pustu. Naleci paliwa i moge rownie dobrze bez problemu przejechac 20 km albo 200.
Za dwa dni bede w tym samym hotelu wiec jak ktos mialby jakies pomysly to bede czytal.
Ide pic zimne piwo i sie chlodzic. Nawet teraz jest 35 stopni.
Jak przerywa, zatrzymuje sie, silnik gasnia a w filtrze paliwa nie ma beznyny. Mysle kranik. Zdjalem wezyk od pompy i benzyna wali jak glupia. Moze pompa pada? Ale wtedy chyba filtr bylby pelny a silnik by przerywal. A tu filterek jest pustu. Naleci paliwa i moge rownie dobrze bez problemu przejechac 20 km albo 200.
PRZEDEWSZYSTKIM sprawdź odpowietrzenie baku. Jak znowu zdechnie, to odrazu otwórz korek wlewu - jesli usłyszysz "zassanie" powietrza, to masz na bank niedrożny otworek/przewód napowietrzający bak.
Niech ktoś opisze jak jest zrobione odpowietrzenie baku (tam jest chyba osobny wężyk pod bakiem?) w RD07, bo ja po "nocce" :dizzy: jestem i mam dzisiaj kumanie zakłócone ;)
Opowiedz tambylcom najnowszy kawał o amerykańcach - niech sie pośmieją:
وأنه
هاجم
سيارة الزوجين عند عودتهما إلى مقر إقامتهما ليلة أمس.وقالت المصادر إن رجلا يرتدي الزي
السعودي ألقى زجاجة بها سائل حارق في
جاهسيارة الزوجين الألمانيين أثناء توجههما إلى سكنهما بعد غروب الشمس
مباشرة، وأصابت الزجاجة مقدمة السيارة وانكسرت على الجانب الآخر من الشارع.
ووقع الحادث في الساعة السادسة إلا ربع بالتوقيت المحلي أمس عندما كانت
سيارة
الألمانيين في طريق فرعي يؤدي إلى تجمع سكني خاص بالأجانب في الرياض.
وأوضحت
المصادر الدبلوماسية أن الطريق لا يشهد عادة حركة كثيرة للسيارات وأن
الظلاملم يكن قد حل تماما بعد، مما مكن المهاجم من تحديد هوية راكبي السيارة.
وأكد الدبلوماسيون أن الألماني وزوجته لم يصابا بأذى، ولكن هذا الحادث
الذيوقعبالرياض دفع السفارة الألمانية إلى نصح الألمان في السعودية بتشديد
إجراءات
أمنهم الشخصي.وكان أربعة أشخاص قد قتلوا بينهم أميركي وبريطاني وأصيب ستة في انفجار
وقعمساءالسبت الماضي في شارع تجاري مزدحم بمدينة الخبر شرقي المملكة العربية
السعودية.
واستبعدت واشنطن أن يكون للانفجار علاقة بالهجمات التي وقعت في الحادي
عشرمن
سبتمبر/ أيلول في الولايات المتحدة.
المصدر : وكالات
:haha2::haha2::haha2:
POWODZENIA i bawcie się dobrze!
Zdrowia!
:hello:
osobny wężyk pod bakiem?) w RD07, bo ja po "nocce" :dizzy: jestem i mam dzisiaj kumanie zakłócone ;)
Tak jak prawisz Wielebny, od baku odchodzi odpowietrzenie, przelew no i wunsz do pompy czyli tsy rurki.
Tak jak prawisz Wielebny, od baku odchodzi odpowietrzenie, przelew no i wunsz do pompy czyli tsy rurki.
Trza dmuchnąc w ten wezyk cienszy co spod baku wychodzi pod motor.
jeszcze jest filtr siatkowy na kraniku wewnatrz baku. Oczywiscie pompa moze padac - tak wlasnie jak piszesz. Odkrec dekielek i zobacz na styki - włacz silnik zobacz jak to chodzi.
Jesli masz mikuni - to masz to co ja mialem . Dokladnie tak sie dzialo...
powodzenia i czekamy na dalsze relacje
Hej ponownie. Troszke sie przedluzylo bo Jordania to piekny kraj. Pozwolilismy sobie na jeden dzien calkowitej laby i ponurkowalismy w Aqabie. Potem zwiedzalismy Petre no i obowiazkowe plywanie w Morzu Martwym. Powiem Wam, ze naprawde nie da sie utopic. Fascynujace :)
Jutro walimy do Bejrutu. We Adanie czekaja na nas nowe oponki TKC. Stare mimo roznych opinii wytrzymaly 6 tys. Do Adany dojedziemy bo to sam asfalt, ale w terenik to bym juz sie na nich nie pakowal. Ceny nizsze niz w polsce. Jakby co to mam niezly, oponowy kontakt na turcje :)
Co do paliwka. Oczywiscie zanim napisalem, wszystkie odpowietrzenia sprawdzilem, dmuchalem tu i tam, w te i we w te (kurcze, jak to sie pisze :) ?? ) Od tamtej pory jeszcze 2 razy mnie zdlawilo i potem spokoj.
Pompe mam mikuni wiec pewnie mam to samo co podos, choc nie wiem co ?? :)
Jestesmy w strefie wolnoclowej, fajki 1,5 zl za paczke, butla wodeczki 15 zl. Bedzie sie dzialo :)
Pozdrawiam
Michasso
29.06.2008, 19:44
Greg, oczekuję dokładnej relacji po powrocie bo za dwa miechy jadę w to samo miejsce :)
Z drugiej strony, zanim nie dołączyłem do tego forum, byłem bardziej spokojny..A teraz? Po liście pakowania ala'Podos i wszystkich sugestiach dotyczących padających pomp paliwa zaczynam się zastanawiać czy przed wyjazdem nie wysłać do Syrii paczki z częsciami. Powiedzcie jak to jest z tymi pompami paliwa? Rzeczywiście padają jak muchy czy po prostu niefart?
Nic nie pada :) Dowod, ze jade dalej. Jak padnie to dopiero w domu :)
Z relacja to moze byc slabo, bo leniwy jestem. Moze moj wspoltowarzysz cos wyskrobie :)
To ja towarzysz Grega
NIe pakujcie nic w kufry oprcz majtek, skarpetek i kaski na red bulla i jakies tam indywidualne potrzeby i tasmy aby mozna bylo posklejac to co sie polamalo
Ogolnie jest ok nic dodac nic ujac do opisow Gregora
Ja w Jordani jestem drugi raz i nic sie nie zmienila :-)
Podrozojcie w te strone swiata bo naprawde warto
Pozdrawiam
Zkot
Michasso
29.06.2008, 22:31
Dobra to teraz napewno NIE BIORĘ ŻADEJ POMPY PALIWA, REGLERÓW ITP,
jak cośnie tak to będzie na was hehe :)
Greg, może z tą recenzją przesadziłem, ale przez to, że nie byłem w tamtych rejonach, napewno mógłbyś polecić mi widoki do zwiedzania (nie mówię tu o pewnikach typu Palmira czy Petra). Tanie noclegi będą też wskazane..ogólnie wiesz jakie wskazówki są potrzebne w miejscach w których się nie było :drif:
Trzymajcie się, niech Afri nawet po powrocie do domu trzepnie 100k km :p
Andrzej_Gdynia
01.07.2008, 19:08
Liban i Bejrut za nami. Co by nie napisać zawsze bedzie nie to. Po prostu bomba. To trzeba zobaczyc. Woda, góry, zakręty, duzo by opowiadac. W czwartek mój towarzysz podrózy wraca do domu. Od Turcji jadę więc sam. Może ktoś jest lub jedzie do rumunii i mozna by się spotkać zeby nie wracać samemu?
To pisałem ja, 7Greg,
Jesli ktoś tam jest lub bedzie dajcie znać. Razem zawsze weselej.
Opowiedz tambylcom najnowszy kawał o amerykańcach - niech sie pośmieją:
وأنه
هاجم
سيارة الزوجين عند عودتهما إلى مقر إقامتهما ليلة أمس.وقالت المصادر إن رجلا يرتدي الزي
السعودي ألقى زجاجة بها سائل حارق في
جاهسيارة الزوجين الألمانيين أثناء توجههما إلى سكنهما بعد غروب الشمس
مباشرة، وأصابت الزجاجة مقدمة السيارة وانكسرت على الجانب الآخر من الشارع.
ووقع الحادث في الساعة السادسة إلا ربع بالتوقيت المحلي أمس عندما كانت
سيارة
الألمانيين في طريق فرعي يؤدي إلى تجمع سكني خاص بالأجانب في الرياض.
وأوضحت
المصادر الدبلوماسية أن الطريق لا يشهد عادة حركة كثيرة للسيارات وأن
الظلاملم يكن قد حل تماما بعد، مما مكن المهاجم من تحديد هوية راكبي السيارة.
وأكد الدبلوماسيون أن الألماني وزوجته لم يصابا بأذى، ولكن هذا الحادث
الذيوقعبالرياض دفع السفارة الألمانية إلى نصح الألمان في السعودية بتشديد
إجراءات
أمنهم الشخصي.وكان أربعة أشخاص قد قتلوا بينهم أميركي وبريطاني وأصيب ستة في انفجار
وقعمساءالسبت الماضي في شارع تجاري مزدحم بمدينة الخبر شرقي المملكة العربية
السعودية.
واستبعدت واشنطن أن يكون للانفجار علاقة بالهجمات التي وقعت في الحادي
عشرمن
سبتمبر/ أيلول في الولايات المتحدة.
المصدر : وكالات
:haha2::haha2::haha2:
Pastor, on o jakiś Niemcach jest:lol8:
وأنه
هاجم
سيارة الزوجين عند عودتهما إلى مقر إقامتهما ليلة أمس.وقالت المصادر إن رجلا يرتدي الزي
السعودي ألقى زجاجة بها سائل حارق في
جاهسيارة الزوجين الألمانيين أثناء توجههما إلى سكنهما بعد غروب الشمس
مباشرة، وأصابت الزجاجة مقدمة السيارة وانكسرت على الجانب الآخر من الشارع.
ووقع الحادث في الساعة السادسة إلا ربع بالتوقيت المحلي أمس عندما كانت
سيارة
الألمانيين في طريق فرعي يؤدي إلى تجمع سكني خاص بالأجانب في الرياض.
وأوضحت
المصادر الدبلوماسية أن الطريق لا يشهد عادة حركة كثيرة للسيارات وأن
الظلاملم يكن قد حل تماما بعد، مما مكن المهاجم من تحديد هوية راكبي السيارة.
وأكد الدبلوماسيون أن الألماني وزوجته لم يصابا بأذى، ولكن هذا الحادث
الذيوقعبالرياض دفع السفارة الألمانية إلى نصح الألمان في السعودية بتشديد
إجراءات
أمنهم الشخصي.وكان أربعة أشخاص قد قتلوا بينهم أميركي وبريطاني وأصيب ستة في انفجار
وقعمساءالسبت الماضي في شارع تجاري مزدحم بمدينة الخبر شرقي المملكة العربية
السعودية.
واستبعدت واشنطن أن يكون للانفجار علاقة بالهجمات التي وقعت في الحادي
عشرمن
سبتمبر/ أيلول في الولايات المتحدة.
المصدر : وكالات
bo wy go zle czytacie, arabski sie od prawej do lewej czyta i dlatego wyszlo ci o niemcach :D
No to wróciłem.
Było fajnie :)
rozumiem Greg, że trzeba kufry rozpakować, flore i faune przywiezioną wytępic, oswoić albo polubić i dopiero po czasie jakims, znaczy za chwile zdasz pelniejsza relacje z wypadu, którego losy tak pilnie sledziliśmy?
pozdrawiam
zdasz pelniejsza relacje z wypadu, którego losy tak pilnie sledziliśmy?
pozdrawiam
Rozumiem, ze próbujesz mnie zmotywować :) ??
W dużym skrócie:
1. Plan wykonany w 100%
2. Kasy wydałem tyle ile zaplanowałem :)
3. Przebieg 12800 :oldman:
4. Liczba usterek Afri - 0 (słownie - zero)
5. Droga 67c w Rumuni jest do dupy. Szkoda czasu
6. Najlepszy kraj arabski - Liban
skrót, no nie da się ukryć, ani zamaskować...:webers:
Greg, czy chcesz paść ofiarą forumowego linczu?
Dawaj zdjęcia, relacje itp.
Niezapomnij dzielić relacje na posty, bo potem zaś nie będzie Ci coś działać
Parę fotek na zachętę :)
http://tarcu.com/Preview/00058.jpg
http://tarcu.com/Preview/00059.jpg
http://tarcu.com/Preview/00060.jpg
http://tarcu.com/Preview/00061.jpg
http://tarcu.com/Preview/00062.jpg
http://tarcu.com/Preview/00063.jpg
http://tarcu.com/Preview/00064.jpg
http://tarcu.com/Preview/00065.jpg
http://tarcu.com/Preview/00066.jpg
http://tarcu.com/Preview/00067.jpg
http://tarcu.com/Preview/00068.jpg
http://tarcu.com/Preview/00069.jpg
http://tarcu.com/Preview/00070.jpg
http://tarcu.com/Preview/00071.jpg
http://tarcu.com/Preview/00072.jpg
http://tarcu.com/Preview/00073.jpg
http://tarcu.com/Preview/00074.jpg
http://tarcu.com/Preview/00075.jpg
http://tarcu.com/Preview/00076.jpg
http://tarcu.com/Preview/00077.jpg
http://tarcu.com/Preview/00078.jpg
http://tarcu.com/Preview/00079.jpg
http://tarcu.com/Preview/00080.jpg
http://tarcu.com/Preview/00081.jpg
http://tarcu.com/Preview/00082.jpg
http://tarcu.com/Preview/00083.jpg
http://tarcu.com/Preview/00084.jpg
http://tarcu.com/Preview/00085.jpg
http://tarcu.com/Preview/00086.jpg
http://tarcu.com/Preview/00087.jpg
http://tarcu.com/Preview/00088.jpg
http://tarcu.com/Preview/00089.jpg
http://tarcu.com/Preview/00090.jpg
------------------------------------------------------------
Postaram się w miare dochodzenia do siebie coś napisać. Nie napiszę relacji typu "dzień po dniu" bo nie pamietam :-)
Postaram się napisać wg krajów. Coś mi w głowie pozostało :)
linczu nie będzie :D
ale relacji Ci nie popuszcze :)
dajcie chlopakowi odsapnąć, dobiero w Cieszynie był dzis rano a wy już ...
Teaser fajny. Uzbrajam sie w cierpliwosc.
No no i już parę fotek do kalendarza jest :). Musisz wpaść jak będziesz w Poznaniu :)
7Greg teraz za prowokatora robi :D
Hehe, prawdę mówiąc czekałem na ten moment :)
To moja pozostałość po poprzednich motocyklach. Bardzo ją lubię. Zresztą nie faworyzuję żadnej marki.
Jak to się mówi lubię to co dobre, bez znaczenia jak się nazywa :)
sambor1965
06.07.2008, 23:26
Fajnie ze wrociles bez strat. Bo i milo nam wszystkim ze sprzet ktory przygotowywales (dzieki za zdjecia) Cie nie zawiodl. Liczymy na dosc szczegolowe opisanie trasy, bo na pewno bedzie wilu chetnych do pojechania Waszymi szlakami...
Fajnie ze wrociles bez strat. Bo i milo nam wszystkim ze sprzet ktory przygotowywales (dzieki za zdjecia) Cie nie zawiodl. Liczymy na dosc szczegolowe opisanie trasy, bo na pewno bedzie wilu chetnych do pojechania Waszymi szlakami...
W Twoich ustach zabrzmiało to po "Ojcowsku" :)
Dzięki
hej 7greg!fajnie zejestes spowrotem caly i zdrowy.gratuluje wyjazdu i czekam na opis przynajmniej tak dokladny jak ze skandynawii.
przynajmniej tak dokladny jak ze skandynawii.
O kurcze, może być problem. Wtedy się wzniosłem na wyżyny. Po drodze sporo informacji zapisywałem. A teraz to głównie jechałem :)
O kurcze, może być problem. Wtedy się wzniosłem na wyżyny. Po drodze sporo informacji zapisywałem. A teraz to głównie jechałem :)
No to masz teraz pozamiatane ... :D
sambor1965
07.07.2008, 11:20
W Twoich ustach zabrzmiało to po "Ojcowsku" :)
Dzięki
A bo ja bardzo lubie Ojcow, i w zwiazku z tym przejade sie pojutrze do Ojcowskiego Parku Narodowego... Sa chetni? ;)
Ops, zaraz dostane bana od moderatora, ze watek w watku zakladam
S
Sambor - chcesz się sam banować? :D :D :D
A bo ja bardzo lubie Ojcow, i w zwiazku z tym przejade sie pojutrze do Ojcowskiego Parku Narodowego... Sa chetni? ;)
Ops, zaraz dostane bana od moderatora, ze watek w watku zakladam
S
kiedy o której i skąd moze uda si ę mi wyrwać
Precz z mojego wyjazdu :)
Precz z mojego wyjazdu :)
Precz z brakiem relacji!
Precz z preczem!
PS. gratuluje, piękne fotografie. Czekam na relacje :)
Pozdr
newrom
super! zaraz pęknę z zazdrości i spadnie na nas gówniany deszcz :D domagam się relacji, opisów, wspomnień, bajerów itp ;)
PRZYGOTOWANIA
W miarę czasu postaram cię coś opisywać :)
Wyjazd planowałem od zimy. Ostatnio jak byłem na FJR w Tunezji http://tarcu.com/2006South/index.html trochę się będę promował :) i nie mogłem pojeździć po piachach oraz na RS na Ukrainie i mi wszystkie plomby wypadły stwierdziłem, że dalej tak być nie może.
W tym celu zanabyłem zimą AT. Dlaczego AT, to chyba proste. Bo jest najlepsza :-)
Troszkę przy niej podłubałem przez zimę, olej i takie tam i stwierdziłem, że chyba moto jest przygotowane.
Pierwotny plan był inny, kierunek Kazachstan, ale osoba z którą miałem jechać zmieniła plany i zostałem sam. Jako, że zwykle sam podróżuję lub z moją lepszą połową nie przejąłem się tym specjalnie, bo i po co. Postanowiłem tylko troszkę skrócić plan do objechania Morza Czarnego.
Miesiąc przed wyjazdem Zbychu zaproponował "to może pojadę z tobą" ?? OK, czemu nie. I tak byliśmy we dwójkę.
Ponieważ część wyjazdu była zaplanowana (Gruzja) więc postanowiliśmy ją rozszerzyć na kraje arabskie. Tak też uczyniliśmy :)
Wszystkie kraje, poz Ukrainą, które odwiedzałem były dla mnie nowością. Pytałem więc ludzi (dzięki Andrzej) jak tam jest, co potrzeba czego nie, czytałem opisy, relacje itp.
Ogólnie coś wiedziałem, ale najważniejsza i tak jest przygoda i nieprzewidywalność.
Wizy.
Do Ukrainy i Gruzji nie są wymagane.
Rosja - ambasada koszt 150 zł i cała masa problemów (najlepiej ją uzyskać przez biuro turystyczne)
Armenia - zakup na granicy. Koszt 15000 AMD (coś koło 30$)
Turcja - na granicy. Koszt 15$
Syria - ambasada w Warszawie. Czas 2 dni, koszt 40 E
Jordania - na granicy. Koszt 10 JD (około 15$)
Liban - ambasada w Warszawie. Czas 1 dzień, koszt 35$
Bułgaria, Rumunia, Węgry, Słowacja nie są wymagane
Do tego oczywiście dochodzą koszty na granicach, ale o tym kiedy indziej.
Kufry i stelaże pozakładałem dzień przed wyjazdem licząc, że wszystko będzie ok, i tak też było :)
Długo zastanawiałem się nad oponami. Padło na TKC80. Dlaczego? - dlatego :)
Ponieważ wyjazd był przewidziany na 13tys km, a ogólne opinie o wytrzymałości TKC80 to 10tys postanowiłem do Rosji dojechać na szosówkach, które były kupione razem z motocyklem.
Do kufrów zapakowałem worek części zapasowych, łożyska, pompa, regulator, narzędzia, moduł (dzięki Podos), trochę żarcia, trochę ciuchów i stwierdziłem, że będzie OK.
Do navi powgrywałem mapy (Garmin i tak jest do dupy. TT lepszy ale nie ma map na wschód) zapakowałem aparat, telefon, ładowarki itp.
Ogólnie rzecz biorąc dzień przed wyjazdem byliśmy spakowani, gotowi i zwarci.
Następnego dnia wyjechaliśmy.........
sambor1965
08.07.2008, 12:18
Pisz pisz... My pracujemy, ale...
Michasso
08.07.2008, 18:44
7greg, daj znać o innych, ważnych sprawach, bo z tego co się orientuję, nie tylko ja wybieram się w tamte strony. Wszystkie wskazówki mile widziane (co zwiedzać itp), będę też wdzięczny za kontakt opon w Turcji (wspominałeś coś), bo jak mi się skończą to Turcja będzie w sam raz.
Nie mam kompletnie pojęcia jakie są ceny hoteli na południu. Przybliż coś trochę realia Syrii, Jordanii i Libanu (gdzie warto spać, a gdzie raczej bys nie polecał).
Jeśli znalazłeś fajne miejsce gdzie można ponurkować (wypożyczenie sprzętu) to też poproszę o info.
Pytanie trochę spoza wątku- z powodów techniczno-czasowych zostałem zmuszony na serwis AT w warsztacie, a tam chcą mi wlać CASTROLA POWER 1 Racing 10W-50. Nada się to ? Temperatury (wrześnień) będą w zakresach 10-40st, więc liczyłem na coś ala 20W50.
Zapodałem fotki
http://tarcu.com/Foto/East 2008/
Trochę tego jest więc - cierpliwości :)
====================================
Postaram się dzisiaj coś jeszcze opisać
UKRAINA
Rano ostatnie buziaki z lepszymi połowami i w drogę. Jazda przez Polskę wyglądała dosyć monotonnie. Pizda ogień, tankowanie, pizda ogień. W Warszawie zajechaliśmy do Pawła (kumpel z którym byłem w Norwegii) na drugie śniadania. Pojechaliśmy do pierogarni na pierogi z pieca. Były niezłe, jeżeli tak można powiedzieć o pierogach :-)
Potem ogień do Lublina i do Dorohuska. Polska granica poszła migiem. Na ukraińskiej zaczęły się papierki. Jako, że postanowiłem, że na tym wyjeździe na granicach nie będę dawał żadnej kasiory dla "pomagierów" (w końcu nie po to chodziłem do szkoły, żeby jakiś lokales mnie kroił :) ) zacząłem wir biurokracji. Na ukraińskiej granicy i tak nie było tego wiele. Karta migracyjna, policja, celnicy, a co jest w kufrach, a kuda wy?, a skolko maszina stoit? itp. 30 min później byliśmy na Ukrainie. Postanowiliśmy jechać do zmroku. Nocleg wypadł w okolicach Żytomira w jakimś przydrożnym motelu. Na parkingu moc tirowców dyskutujących o drogach, przewożonych towarach, winietach, celnikach i diabli wiedzą o czym jeszcze. Załapaliśmy się na ostatni pokój z małżeńskim łożem. No cóż, daliśmy radę :-) choć dupa bolała mnie tego dnia, ale od czegoś innego :)
Następnego dnia celem był już Krym. Kiedyś mój znajomy pracujący w Kijowie powiedział mi, że Krym to Majorka czy Hiszpania wschodu. Że cała ruska wierchuszka tam jeździ i same pozytywy. Więc nie mogło się obyć bez odwiedzenia tego miejsca.
Dojechaliśmy do początku Krymu. Odległości robią swoje :) Trafiliśmy do ormiańskiego motelu w którym byliśmy jedynymi osobami, które tam spały. Warunki były zupełnie przyzwoite a do ciekawostek można zaliczyć miękkie deski na klopie. Jakieś takie pompowane czy co ?? Wieczorem trafiliśmy na imprezę w jednej z "kabin" gdzie piliśmy z jakimiś lokalnymi mafiozami. Opowiadali nam, że byli w Polsce w Łodzi. A w Łodzi to jest mafia. Nie wiem czemu takie mieli zdanie, może niech Łodzianie się wypowiedzą :-)
Wracając do "kabin". W owym "gotelu" były 2 pokoje 2 osobowe do kimania i z 10 innych pomieszczeń gdzie stał stół i krzesła. Pytam się co to jest? Właściciel mówi że to do jedzenia. Mówię mu, że u nas to jest jedna duża sala z kilkoma stolikami i tam wszyscy jedzą. On mówi, że u Ormian tak się jada. I faktycznie, około godziny 20 zaczęły się zjeżdżać samochody, a goście pakowali się do zarezerwowanych budek. W jednej z takich budek spędziliśmy wieczór :-)
http://tarcu.com/Preview/00392.jpg
Generalnie kobieta siedząca koło mnie była otwarta na wszelkie propozycje, więc jakby ktoś, kiedyś przejeżdżał to bez owijania w bawełnę :)
Następnego dnia walimy już do tej "Hiszpanii". Raz ciach i w okolicach obiadu lądujemy koło Jałty. Po drodze małe konsultacje z policją. Na moje 20 hrywien potężnie komandir się zaśmiał. Mówi "dawać 20$ i nie dyskutować". Daliśmy i pojechaliśmy dalej. Postanawiamy gdzieś się zamelinować i następnego dnia pojeździć bez kufrów po Krymie. Wylądowaliśmy na wschód od Jałty w jakiejś turystycznej miejscowości. Kwatera prywatna bardzo przyzwoita, tylko gość który nas witał (60lat + rajtuzy) wzbudził nasze lekkie obawy. Zupełnie niepotrzebnie, okazał się byłym oficerem KGB, który trochę nam poopowiadał o tym i tamtym.
Tego dnia poszliśmy na słynną czarną plaże gdzie konsumowaliśmy lokalny browar.
Następnego ranka wsiedliśmy na motocykle bez kuferków z zamiarem eksploracji Krymu. Pierw musieliśmy zmienić tylko opony z naszych "dojazdówek" na TKC80. Wulkanizację znaleźliśmy dopiero w Jałcie. Tylne koła poszły raz, dwa. Większe problemy pojawiły się z moim 21 calowym przodem. Nie wchodził na żadną maszynę. Kolo zabrał się do roboty łyżkami. Serce mi się krajało jak patrzyłem na to co on robi. Nie będę tu szczegółowo opisywał, ale po godzinie miałem przód gotowy. W GSie poszło szybko bo przód też ma 17cali.
Ruszyliśmy zwiedzać kurorty, bo to co widziałem do tej pory lekko mnie niepokoiło. Myślę sobie, że gdzieś ta Majorka musi być. Wpakowaliśmy się w samo centrum Jałty i innych miejscowości turystycznych. Niestety z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zostałem nabity w butelkę. Żadnej Majorki, ba nawet Hiszpanii nie znalazłem. Znalazłem tylko zwykły Ukraiński syf tyle, że w większym czasem buraczanym wydaniu.
Kupa aut i ludzi, straszne korki. Taka tylko różnica, że na Majorce korki robią czyste Mercedesy a turyści to fajne laski. Tu korki tworzyły Kamazy i łady z kurami, a ludzie to babiny w chustkach i ruskie dresiarze. Ogólnie po 2 godzinach miałem dość.
Postanowiliśmy coś zjeść. Wpadliśmy do jakiejś restauracji, nie powiem, było smacznie i przyjemnie.
http://tarcu.com/Preview/00393.jpg
I tu odnalazłem Hiszpanię. W rachunku. Zapłaciliśmy prawie 2 stówy za obiad. Na Ukrainie! Miałem naprawdę dość.
Spyliliśmy gdzieś na pustkowie, do lasu.
Znaleźliśmy fajne traski, szutry, dziurawe drogi itp.
Generalnie polecam drogę z Bakczysaraju do Jałty. Kupa zakrętów i przejazd przez przełęcz z naprawdę niezłymi widokami.
http://tarcu.com/Preview/00394.jpg
Potem chcieliśmy jeszcze z Jałty pojechać do Alushty żółtą drogą przy górach.
I tu pierwsza niespodzianka. 15km od Jałty napotkaliśmy na bramę do lasu. Pani w chuście pyta czy mamy przepustki. Jakie przepustki ? pytam. No normalne. To jest Krymskyi zapovidnyk i trzeba mieć przepustkę. Trochę jeszcze podyskutowałem i niestety się wycofaliśmy.
Potem nasz rajtuzowy KGBowiec powiedział, że to miejsce gdzie był podpisywany słynny pakt i tam mają swoje posiadłości najbogatsi i najznamienitsi i niestety tam nie wjedziemy. Może gdybym o tym wiedział wcześniej coś bym wykombinował. Nie wiem. Ktoś tam wjechał ?? Chwalić się :)
Wróciliśmy do naszego rajtuziarza, gdzie znowu piwkowaliśmy i miło spędzaliśmy czas.
rano wyjazd. Cel - Kosa Arabatska. To taki 100km odcinek wąskiej plaży pomiędzy wodami. Coś jak nasz Hel :)
Na trasie znaleźliśmy spanko, kufry won i jazda na plażę. Było nieźle, naprawdę :) Jazda po plaży, błotach, trawach i kompiel w cieplutkiej wodzie.
http://tarcu.com/Preview/00395.jpg
http://tarcu.com/Preview/00396.jpg
http://tarcu.com/Preview/00397.jpg
http://tarcu.com/Preview/00398.jpg
Po tej całej Majorce troszkę się zregenerowałem.
Następnego dnia tniemy do Kerczu. To port z którego płyniemy do Rosji.
Niestety na pierwszy prom się nie załapujemy ale drugim już się udało. Granica w miarę sprawnie. Natomiast w kasach panienka tak się zachowuje jakby każdy musiał mówić w jej języku. Ponieważ nie wszystko zrozumiałem mówię że "nie mnożka gadam po rusku". Ona na to, że ona też. Bo ona mówi po ukraińsku. Ech, szkoda gadać. Naprawdę Ukraina niczym mnie nie zachwyciła, zainspirowała czy tam co innego. Nie będę tu się znęcał nad nimi bo wiem, że niektórym się tam podoba. Są to tylko moje prywatne i subiektywne odczucia.
Po godzinie płynięcia promem byliśmy w Rosji.
Pochlebiam sobie, że troszkę Krym znam i w zasadzie zgadzam sie z Tobą co do tego, ze porównywanie Krymu do Majorki to grube nadużycie. Niemniej jednak gdybyś uległ niewątpliwie kuszącej propozycji Pani z pierwszego zdjęcia to pokazałaby Ci ona wiele atrakcji jakich nie widzą turyści wpadający tam tylko przejazdem.
Pokazałaby ci ona pewnie znacznie wiecej...no ale rozumiem, że posty może czytać żona, wiec nie będę drążył szczegółów.
Miejsce do którego cie nie wpuścili to zapewne Gurdzuf i mają tam swoje wille i Gorbaczow i Kuczma i wielu innych osobistości ze świecznika i tych bardziej mętnych postaci, wiec się nie dziw.
Zapewne zmieniłbyś zdanie o ukraińskich laskach gdybyś wyszedł na promenadę wieczorem we wspomnianej Ałuszcie. Tak zgrabnych, ładnych i fajnie ubranych ( choć może nieco wyzywająco ) dziewczyn nie widziałem nigdzie ( a zwłaszcza w Londynie - chłe, chłe, chłe ).
We wschodniej Ukrainie wszyscy mówią po rusku i jezyk ukraiński traktują jak obcy choć wiele czasu zajęło mi odróżnienie kto mowi jakim bo one są, dla nas oczywiście, podobne a każdy kto ma choć troche urzędniczej władzy jest tak " ważny ", że bez kija nie podchodź.
Z niecierpliwością czekam na cdn....
PS. Oczywiście, że w Łodzi jest mafia a jej Tutti di Cappi jest niejaki Mosigniore Blaza
Heh, Lewar Ty to potrafisz dodać otuchy. Niestety nie zgodzę się z Tobą. Pani z ormiańskiej budki nauczyła by mnie pewnie wielu rzeczy, ale nie po to jechałam 2 tys km. to mam w domu :)
Krym nadal mnie nie zauroczył czymkolwiek. Powiem tak, nie widziałem tam czegoś czego nie widziałbym gdzie indziej. Ale oczywiście dzięki za wypowiedź. Tyle tu komentarzy, że aż chce mi się pisać więcej. Czy ktoś to kurwa w ogóle ktoś czyta ??
Ja czytam :) ale co.. czekam na dalszą część :)
7Greg, a myslisz na cholere zawsze sie odzywam, ze mało mi :)
Takie relacje na długo stają się lekturą potem :)
Ty się Ramires odzywasz bo taka jest Twoja robota :)
Ale wiem jak to jest. Każdy chce relacji, a potem są komentarze w stylu, "o super zawsze chciałem tam jechać", albo, "o tak ja byłem tam w zeszłym roku". I co z tego wynika ?? To ja poświęcam swój czas i ta ja próbuję coś tam spłodzić.
Ale tak naprawdę kogo to obchodzi. może mam zły dzień. Chwilowo mam to w dupie.
moze po prostu przemeczony jestes.
Co do relacji, to pamietam jak czytalem relacje Kot-a na adv i wowczas zakochałem sie w Petrze (dlatego tez zanim wyjechales pytalem czy tam będziesz).
Generalnie mam juz swoj wishlist bazujacy wlasnie na takich opisach. Moze to smieszne, ale to wlasnie te relacje nakrecaja mnie aby zarobic wiecej biletow narodowego banku aby kupic moto i BYC tam a nie tylko czytac ...
Takze masz wiernego czytacza (i nie przez to "ze musze") ale ze chce. Nawet nie wiesz ile razy zaspany chodzilem jak dorwalem sie do advrider.com ...
reszte sobie sam dopowiedz
Ramires, druhu, moto kupuj bez dwóch zdań. A życie ułoży scenariusz :)
A bilety to proza życia. Zrobisz mi stronę :) ??
nie, nic nie biore narazie ... ku...ca mnie strzela, bo obiecalem mangusowi i lipa ... Marcin czeka, teraz z doskoku pisze na forum bo musze na pare sekund na czyms przyjemniejszym oko zawiesic niz pie...ne uwagi klienta (99% bez uzasadnienia!) i siedze zas w php/mysql/sms ...
moto juz upatrzone - kasa zbiera się, ale w sierpniu urodzi sie maly pozeracz dochodow i przyszly spadkobiera AT po mnie wiec ... musze troche wiecej pracowac na te bilety (nie zna ktos zle zamykanego skarbca? nie wezme duzo, na afri i na pieluchy :D )
Ja też czytam, przecież nie wchodzę na to forum codziennie tylko po to, żeby głupoty wypisywać :rules:
Ramires, jak mniemam to będzie Dakar. Bo co innego to może być ??
Nie, Afryka :)
Dakar za rok moze dwa lata, wszystko uzaleznione bedzie od biletow.
Afri bedzie pod wyprawy przygotowana, a Dakar (lub inny gs) do latania po miescie itp.
Oczywiscie Afryczka tez polansowac sie wyjade czesto, nie mniej Afryka po zakupie bedzie szykowana na biezaco pod wyprawy.
Mam pare juz kierunkow jakie chce zrobic w przyszlym roku:
Ukraina, moze Petra kolo wrzesnia, i Białoruś - odszukać wioskę mojego ojca.
Szacun. Trzyma kciuki Stary. Zawsze wspieram "pasję". Bez tego życie jest tylko codziennym zjadaniem posiłków.
Bez tego życie jest tylko codziennym zjadaniem posiłków.
hmm, az sobie to w podpis wrzuce :)
sambor1965
10.07.2008, 01:08
Panowie co to za dygresje? To jest kawalek poswiecony zajebistej podrozy, facet pojechal na wschod i poludnie, troche pisze dla siebie ale i troche dla potomnych. 7greg i ramires: spadac z watku bo jako moderator zrobie z wami porzadek. Autor niech zas pisze w spokoju a docenion bedzie...
Dawaj dalej Greg - nie po to dzisiaj do roboty przylazłem, żeby nie mieć na czym oka zawiesić ;)
P.S.
Kot przerobił GSa na supermoto? Bo piszesz, że miał 17" z przodu zamiast 19"?
:haha2:
Zdruf!
:hello:
Bo piszesz, że miał 17" z przodu zamiast 19"?
:haha2:
Zdruf!
:hello:
Mea Culpa. Oczywiście, że ma 19cali. :dizzy:
Dawaj dalej Greg - nie po to dzisiaj do roboty przylazłem, żeby nie mieć na czym oka zawiesić ;)
No wlasnie :):Thumbs_Up:
Gradient
10.07.2008, 09:30
Również wiernie śledzę i czekam na dalszy ciąg opowieści. Robota nie zając...:)
DrSpławik
10.07.2008, 10:58
Greg piszesz i do tego piszesz fajnie. To się bardzo dobrze czyta. Foty są ekstra. A brak komentarzy... i dobrze!!! Jak ukończysz relacje posypią sie laury :)
Spokojnie, bez pospiechu daj codziennie po kawałku żurnala bo wyjazd był na prawdę wydażeniem. Dzida i do przodu!!!
Spławik, co Ty robisz przy kompie ?? Wiesz gdzie masz być !!
Co nie czytają?? Ja czytam!! Bardzo fajnie opisujesz tą wyprawę, czekam na wiecej...
pozdro
Maćka
Dawaj dalej Greg - nie po to dzisiaj do roboty przylazłem, żeby nie mieć na czym oka zawiesić ;)
Greg - dawaj rewelacja - ja też do roboty od rana nie moge się wziąść - narazie szykuje moto - ale za rok mam nadzieje gdzies ruszyc dupsko alby nie być tylko zjadaczem posiłkow;).
A foty miod - czym robiłes ? Powershotem g9?
Takie relacje to nakręcają :Thumbs_Up: człowieka aż się chce czytac
Gradient
10.07.2008, 13:46
Takie relacje to nakręcają :Thumbs_Up: człowieka aż się chce czytac
Chyba jechać a nie czytać.:):dizzy::)Mnie sie chce jechaaaać.Gdziekolwiek.Aby do przodu.A taka relacja daje inspiracja.:):umowa::)
Chyba jechać a nie czytać.:):dizzy::)Mnie sie chce jechaaaać.Gdziekolwiek.Aby do przodu.A taka relacja daje inspiracja.:):umowa::)
Tu masz rację - wtym roku nie dam rady ale w przyszłym - może nie tak czadowo ale musze :)
Michasso
10.07.2008, 14:22
7Greg, wszyscy na chwilę wstrzymali oddech widząc, że się rozkręcasz, a ty juz czekasz na oklaski (?). Dawaj chłopie do końca (może być na raty) i nie zapomnij o wskazówkach dla tych co pójdą po twoim tropie :)
co nie czyta, co nie czyta, chcesz w ryj? ;)
biore browara i czekam na dalsza cześć...
Ale ciekawe, ze mozna mieć tak skrajne odczucia o Ukrainie. moze bylem za krotko? moze widzialem jedyne perełki? Twoja relacja zacheca do ominięcia Krymu szerokim łukiem, a to taka wschodnia meekka motocyklowa trochę. Czyzby zupelnie nieuzasadniona?
Dobra, dobra. Już przestańcie bo się rozkleję. Wczoraj bylem ostro na bani i się rozczuliłem nad samym sobą :)
Bo w ogóle to ja fajny chłopak jestem :D :D
Fotki - G9
Dobra, dobra. Już przestańcie bo się rozkleję. Wczoraj bylem ostro na bani i się rozczuliłem nad samym sobą :)
Bo w ogóle to ja fajny chłopak jestem :D :D
Fotki - G9
Ty nam się tutaj nie wymiguj i nie zmieniaj tematu... tylko dawaj dalej....
co to jakaś gra wstępna ???
ROSJA
Po zejściu z promu wiedzieliśmy, że do Soczi nie dojedziemy. Było już po 17, a jeszcze musieliśmy przesunąć godzinę do przodu. W miarę szybka odprawa, ubezpieczenie, czasowy import motocykli, policja, celnicy i już tniemy po rosyjskich drogach. Zupełnie przyzwoitych, żeby nie powiedzieć bardzo dobrych :)
5 km dalej kontrola. Gruby policjant aż czekał, żeby udowodnić nam, że czegoś nie mamy i będziemy musieli zapłacić kasiorę. Paszport, dowód rejestracyjny, prawo jazdy, międzynarodowe prawo jazdy, ubezpieczenie, pozwolenia na wjazd motocykla itp. Wszystko mamy i szczerzymy zęby mając go w dupie. Musiał nas puścić choć zadowolony nie był :-)
Lecimy dalej. Wjeżdżamy do Noworosyjska. Super miasto, ładnie utrzymane a dookoła super widoki. Na prawo Morze Czarne i plaże na lewo naprawdę wysokie góry, na ścianach których widać wyjeżdżone trasy. Widać, że tam też mają miłośników błota.
Generalnie bardzo fajne miasto, ale nie dla nas. Musimy jechać dalej. Kilka kilometrów i stop. Jedziemy 100km/h na 70km/h.
Poliaki ?? pyta. Poliaki, mówimy. No za szybko i takie tam. Wyciąga te swoje arkusze i stara się być bardzo groźny. Wiadomo o co chodzi. Postanawiam chwilę "powalczyć" o stawkę. Klękam przed samochodem, gdzie za kierownicą siedzi jego kolega i wrzeszczę; "kamandir, dawaj, strielaj. u nas nie mnożka diengów" Gapi się na mnie zdziwiony ale widzę lekki uśmiech. Wychodzi i mówi; "te poliak, wódka jest ?? " Daliśmy mu 0,5 Nemirofa za 12 zł i pojechaliśmy dalej.
Zrobiło się już ciemno i czas było coś do spanka szukać. Byliśmy w Gelendziku. Pierwszy motel i wygląda ok. Cena 40$ ale motocykle muszą stać na ulicy. Rezygnujemy. Jedziemy do centrum. Okazało się, że to spore miasto o charakterze turystycznym. Plaże, pijane dresy, pełno lasek itp. Są też kwatery prywatne. Na pierwszej kobita mnie zobaczyła w stroju moto to wywaliła gały i trzasnęła drzwiami. Potem nikt nie chciał nas na jedną noc. No trudno pojechaliśmy dalej. Po godzinie restauracja z jakimś motelem. "Wy kto ??" pyta pani. "Ruskie??" Ja na to, że poliaki. Nie ma miejsc, tylko dla ruskich. Myślę co za cholera. Podjeżdża patrol. Pytam o hotel. Za 50 km jest wiocha i tam jest. Ok, walimy dalej. Dojeżdżamy koło północy. Super miejsce z fajnym barem, basenem i piwkiem. Płacimy 50$ i już mamy miejscówę.
Pijemy po 2 piwka, oglądamy jakiś mecz i do wyra. Rano wstajemy, papu i kierunek Soczi. Droga super, fajne zakręty, góry i lasy. Jedyny minus to masa samochodów. Jedziemy więc prawie cały czas środkiem i koło 13 jesteśmy w Soczi.
U ruskich co ciekawe cała masa samochodów z UK. Widać mają pozwolenie na jazdę z "inną" kierownicą :) Dużo też luksusowych jeepów. Najmodniejszym jest Toyota Land Cruiser Prado. Wygląda jak model sprzed lat ale to same nówki. Generalnie widać, że w Rosji mieszkają bogaci ludzie.
Ostatni, popularny kawał w Rosji.
Dwóch rusków jedzie do Paryża. Przewodniczka oprowadza po najlepszych miejscach a na koniec zabiera ich do Wersalu. Oglądają ten Wersal a po wyjściu przewodniczka pyta. I jak ?? No, skromnie ale czysto :D
Szukamy portu morskiego gdzie wstępnie jestem umówiony z kapitanem promu do Poti w Gruzji. Przed wyjazdem się dowiedziałem, że to tylko prom pasażerski i nie zabiera żadnych pojazdów. Pomyślałem, że Polak potrafi i się dogadam na miejscu. Kłopot z tymi promami jest taki, że nie prowadzą sprzedaży i rezerwacji przez internet ani telefon. Bilety są sprzedawane w dniu kiedy odpływa prom. A kiedy odpływa ??; Kiedy przypłynie to i odpłynie. I taka z nimi rozmowa.
Znajduję kasę od promu Soczi-Poti. Zamknięta i wisi kartka, że wszystkie bilety sprzedane. Lekko się zaniepokoiłem. Odnajduję "statek" i już nawet nie szukałem kapitana. Na trasie Soczi - Poti kursuje taki trochę większy kajak na pokład którego ludzie schodzą po prawie pionowym trapie i do środka wchodzą przez coś co jest wielkości dziury w budzie dla psa. Żadnej opcji na wpakowanie motocykla.
Czas uruchomić plan B. Prom z Soczi do Trabzonu w Turcji. Jest poniedziałek a wcześniej wiedziałem, że prom kursuje we wtorki i piątki. No chyba, że się spóźni :) Odnajduję kasę do Turcji i pani mówi, że prom płynie dziś o 16. Jak to dziś? dziś nie wtorek. To prom z piątku. 3 dni spóźnienia. Patrzę na zegarek 14. Super, czas na papu odpoczynek i na prom.
http://tarcu.com/Preview/00387.jpg
Kupujemy bilety. 300$ osoba+moto. Pytam o której mamy być na odprawie. Pani mówi "przyjdźcie o 15 do mnie to powiem o której prom odpływa". Jak to o której, mówię. O 16. A pani, że niekoniecznie bo może później albo jutro. Ostatecznie pani powiedziała, że o 18. Godzinkę wcześniej się melduję przed bramą i naciskam ciecia, że już czas.
http://tarcu.com/Preview/00388.jpg
Cieć był bardzo ważny i gada, że czas to będzie wtedy kiedy on o tym powie. O 18 się irytuję bo myślę, że prom popłynie bez nas. Ale inni czekają też więc myślę, że wszystkich nie zostawi. O 18.30 cieć otwiera bramę i nas wpuszcza. Policja, celnicy, papierki, a po co, a na co, karta migracyjna itp. O 19.30 podjeżdżamy do promu.
http://tarcu.com/Preview/00389.jpg
Pytam celnika o której prom odpływa? Jak wszyscy wejdą to odpłynie. Ot taka demokracja. Ludzie decydują o wypłynięciu a nie jakiś tam rozkład. Na promie nawalona obsługa próbuje mocować motocykle. Robimy to sami :)
http://tarcu.com/Preview/00390.jpg
Wypłynęliśmy o 20.30.
Kajuta to coś czego nie da się opisać. Bez kibla, prysznica i klimy. W środku temperatura ze 40 stopni. Idę do jakiegoś menago i pytam gdzie mój prysznic, bo widziałem, że inne kabiny go mają. Gość mówi, że to kabiny DeLux. Że też pani w Soczi nie spytała czy chcemy DeLux. No cóż, poszedłem po prysznic gdzie się kąpałem z podejrzanymi typami.
Idziemy do restauracji. A tu jak za PRL-u. Bar a w nim pusto. Mówimy - 2 piwka. Nie prowadzimy alkoholu. Turcy nie piją alkoholu, przynajmniej oficjalnie, i nic tu nie kupimy. Sięgamy do naszych zapasów gdzie walimy butlę Danielsa i wcinamy pasztet. Pozostali grają w karty i warcaby. Dziwni ludzie :)
Gdy butla się skończyła, poszliśmy spać. Spaliśmy przy otwartych drzwiach, narażając się na morderstwo ze strony tubylców. O 7 rano dobiliśmy do Turcji.
Szybka jazda z wizami, policja, celnicy. Niestety czasowy wwóz pojazdu był dłuższym tematem. Wszyscy mają czas, piją te swoje zasrane herbatki, ktoś wchodzi, przerwa, buziaki, gadulec. Trochę się irytujemy. Pan mówi, że nie nerwowo. Zdążymy. Jeszcze na koniec jakaś superważna pieczęć od superważnego urzędasa i możemy jechać. Do granicy z Gruzją w Sarpie mamy ze 200km. Droga elegancka, 2 pasy, lecimy bez żadnych problemów. Po 2 godzinkach jazdy meldujemy się na granicy gruzińskiej.
http://tarcu.com/Preview/00391.jpg
(..) Po 2 godzinkach jazdy meldujemy się na granicy gruzińskiej.
Dawaj dalej, bedziesz mial z bani :D:D
Andrzej_Gdynia
10.07.2008, 18:14
To ja się tylko wetnę żeby nie było - czytam. Odfajkuj mnie na liscie czytajacych!
Michasso
10.07.2008, 18:24
A jednak idzie na raty :) Miałem smaka na dwa kraje na raz. Nigdy nie byłem na Ukrainie ale z opowiadań to widzę, że nic się nie zmieniło..
Bez tego życie jest tylko codziennym zjadaniem posiłków.Kiedyś usłyszałem coś co brzmiało:
" Life is not measured by number of breaths we take, but the moments that take our breath away"
I to chyba powinno być nasze motto. Pozdrawiam wszystkich miłośników życia bardziej świadomego:p
Czytam z wypiekami na twarzy ale się nie odzywam, żebyś nie gadał, że cię dołuję.
Fajnie się czyta o miejscach w których się było. Za tą budką na ostatnim zdjęciu sikaliśmy z Andrzejem...
Dawaj dalej i nie cedź tak....
dawaj Greg.nie rob tyle przerw.jestes swiezo po urlopie wiec powinienes tryskac energia.kazesz na siebie czekac jak baba.pisz a ja czekam przed kompem...
7greg, jakiej firmy masz siedzenie w moto? czy to nie Bagster?
7greg, jakiej firmy masz siedzenie w moto? czy to nie Bagster?
Zaimponowałeś mi :-)
To mój wzór :D
A wykonanie MarioMoto
I juz? Wiecej dzis nie bedzie? Pisze goscinnnie z kompa goscia co o 7 musi byc w robocie wiec juz spi. POzdrowka ze Swidnicy.
Sambor
I ja, i ja... :) dopisuję się do listy "wiernych czytelników". Fajnie piszesz :Thumbs_Up:, gratulacje. Po każdej części, czeka się z niecierpliwością na następną... Myślałeś żeby opublikować gdzieś tą relację???? Nasza nowa gazetka na rynku (bez reklam) byłaby chyba idealnym miejscem ;).
Pozdr i, nie chcę poganiać, ale.... cdn mile widziany :umowa:.
Pozdr
Chwilowo jadę ze Spławikiem chlać na Hel.
Do poniedziałku mnie nie będzie.
Chwilowo jadę ze Spławikiem chlać na Hel.
Do poniedziałku mnie nie będzie.
No cóż Spławik ma wj...b... a Ty się bierz do pisania ! :D
7Greg, to teraz przegiąłeś na maxa ...
chcesz powiedzieć, że do poniedziałku będziemy bez dalszej części?
mimo wszystko miłego wypadu
ps. Greg, obcykaj prosze dla mnie kuferek od Spławika. Dostał Maxie nowa a mi sie przydadzą zdjęcia juz z zamontowanych.
Chwilowo jadę ze Spławikiem chlać na Hel.
A ja jutro bede w okolicy 3Miasta, moze by sie dalo spiknac.. moge na Hel podjechac, czemu nie :D:D
JareG, wez laptopa ze sobą albo jakis kupon na kafejke internetowa, aby 7Greg mógł dalej pisać :D
noo.po pijaku mozna sobie wiecej szczegolow przypomniec,no i sie szybciej pisze..hehe..
GRUZJA
Granicę gruzińską pokonujemy w miarę sprawnie. Turcy się cieszą po wygranym meczu a po stronie gruzińskiej panowie w czerwonych koszulach wydają się bardziej przyjaźni.
Na granicy ogólnie panuje straszny tłok. Do przejścia jest tylko jeden wąski pas po którym jadą wszyscy. Motocykle, samochody i tiry. Zasada jest taka; stawiasz pojazd w kolejce i latasz po okienkach. My ją nieco zmieniamy. Pchamy się między ścianą i tirami do okienek i tam wszystko załatwiamy. Trochę kolejkowicze pokrzykują ale z uśmiechem na ustach mamy ich w dupie i robimy swoje.
Gruzini wklejają karteczkę z nr rejestracyjnym do paszportu i stawiają na nim pieczęć, że pojazd wjechał. Tak przynajmniej sądzę :D Potem w wielkiej księdze zapisują wszystkie dane używając liter całkowicie mi nieznanych. To coś jak chiński tylko bardziej okrągły :)
Wymieniamy kasę i po godzinie, już w Gruzji popijamy piwko.
Czasu nie ma więc tniemy dalej. Batumi ach Batumi jak śpiewały Filipinki okazało się zwykłym komunistycznym miastem. Nie było tam nawet fajnej plaży. Zaprzyjaźniony Gruzin z którym jechaliśmy z Rosji rzekł, że fajne plaże są kawałek dalej w Kobuleti. Pojechaliśmy i nawet zażyłem kąpieli. Na temat samej plaży nie będę pisał :haha2: Generalnie regeneracja nastąpiła. Zjedliśmy co nieco, wypiliśmy kolejne piwko i pojechaliśmy dalej.
Staraliśmy się trzymać żółtych dróg, przecież byłem Afryczką :) A trzeba wiedzieć, że drogi czerwone w Gruzji to jak u nas żółte, żółte jak u nas wsiowe, cienkie czerwone to hmmm, górskie szlaki w Beskidach, a czerwonych przerywanych po prostu nie ma :D
Lecimy przez Ozurgeti żółtą pokręconą i dziurawą drogą do Kutaisi. Już wiem czemu tu jest lepszy motocykl enduro niż szosowy.
Dojeżdżamy wieczorkiem do Kutaisi i żądamy od taksówkarza aby nas zawiózł do najlepszego hotelu. Płacimy 5 Lari czy co oni tam mają i dojeżdżamy. Fajna brama wjazdowa, dziedziniec z kamienia, jakaś fontanna marmurowa na środku. Muza gra w restauracji i dwupiętrowy hotel.
Generalnie bardzo przyjemnie. Cena też, coś koło 40$. Tylko pani w recepcji nie udało mi się rozweselić. Chodziła jakaś taka poważna i smutna. A młoda była. I nic. Nawet potem gdy byłem już nawalony, więc poziom moich wypowiedzi bardzo wzrósł, pani była niewzruszona. Może mąż ją lał ?? Jak mawiają w krajach arabskich "lej żonę swą co rano, a już ona będzie wiedziała za co".
Tak czy siak rozbebeszyliśmy się w pokojach i zeszliśmy do restauracji na rozpoznanie. Trafiliśmy na wesele. Nie będę szczegółowo się rozpisywał ale było "grubo" :D Nie pozwolono nam wejść do środka, ale za to sporo ludzi wychodziło do nas. Około północy nawet orkiestra ze środka specjalnie dla nas zagrała jakąś pieśń patriotyczną.
Najbardziej przyjacielski okazał się ochroniarz, który był tam jakimś lokalnym wodzem.
http://tarcu.com/Preview/00367.jpg
Nigdzie nie musieliśmy chodzić, za to wszystko przychodziło do nas.
http://tarcu.com/Preview/00368.jpg
Był nawet zagorzały fan piłki nożnej...
http://tarcu.com/Preview/00369.jpg
który tłumaczył nam zawiłości gry w grupach. Na foto grupa w której grali Polacy.
http://tarcu.com/Preview/00370.jpg
Uwierzyłem mu na słowo.
Następnego dnia postanowiliśmy eksplorować gruzińskie dziurawe drogi. Wymyśliłem sobie, że pojedziemy żółtą drogą do Lentekhi a potem czerwoną przerywaną do miejscowości Mestia. Jak mawiają lokalesi tam w Gruzji jest najpiękniej. Potem powrót, który jeszcze nie był opracowany, w kierunku Tbilisi.
O jak bardzo się myliłem w swoich planach wiem tylko ja :) W Lentekhi po przejechaniu 80 km byliśmy o 14. Gruzja ma najgorsze drogi na świecie. Żeby to chociaż był szuter albo błoto. Z jakąś prędkością można by jechać. To natomiast był asfalt z przeogromnymi dziurami. Dziur było zdecydowanie więcej niż asfaltu. Musieliśmy je omijać inaczej pewnie wrócilibyśmy na kwadratowych kołach.
http://tarcu.com/Preview/00371.jpg
Wspomnę jeszcze o krowach chowających się w całkowicie ciemnych tunelach.
http://tarcu.com/Preview/00372.jpg
W Lentekhi pytamy się gdzie nasza przerywana czerwona droga. Gość mówi, że do Mesti to trzeba się wrócić do Kutaisi i tam inną żółtą atakować. Mówię, że chyba "pan nie zrozumiał". Tu jest mapa i chcemy jechać tędy. A szto eta ?? pyta pokazując na czerwoną kreskę. Eta daraga mówię. Czerez gory ?? Da, potakuję. Podobno jego tata kiedyś tędy jechał. Na przełęczy jest 3559m i teraz się nie da. Mówię mu, że my z Polski a słów "nie da się" nie znamy.
Ruszamy. Najpierw wyjazd z miejscowości...
http://tarcu.com/Preview/00373.jpg
zupełnie ok. Kilka stromych podjazdów - daliśmy radę. Ostatnie gospodarstwa w górach, gdzie dzieci były ostatni raz na dole chyba przy porodzie. Jednym słowem - egzotyka.
Droga się kończy. Znaczy można jechać na przód (kiedyś tam wrócę na quadzie i zdobędę tę przełęcz) ale tylko na czuja. Na gpsie ujechaliśmy ze 4km. Do przełączy ze 20km. No i jeszcze zjazd. Godzina 16. A do Tbilisi ze 300km.
Podejmujemy smutną decyzję o odwrocie. Do Kutaisi dojeżdżamy około 20. Ostatnie 200km to Tbilisi walimy jakąś lepszą, mało dziurawą drogą.
W centrum Tbilisi znajdujemy nocleg. 50$ za noc. Jak na stolicę cena dobra. Jeszcze mała wizyta w okolicy, gdzie Zbychu w spożywczaku wypija dwa szybkie kielonki wódy. Ot taka forma poczęstunku. Z lekka zjebani po całym dniu przygód koło północy walimy się spać.
Rano, bez kuferków, w dobrych nastrojach zjadamy śniadanko i ciśniemy Drogą Wojenną do Kazbegi.
Pogoda śliczna, droga również. To chyba najlepsza droga w Gruzji.
http://tarcu.com/Preview/00374.jpg
Widoki prześliczne.
http://tarcu.com/Preview/00375.jpg
Po drodze spotykamy rodaków, którym to rozwalił się KTM. Uszczelka pod głowicą. Coś tam wspólnie radzimy, niestety wieczorem na małe spotkanie nie mieli czasu. Mieli już ustalone, że KTM na busie pojedzie do Batumi a stamtąd promem do Odessy. Troszkę im opowiadam o możliwościach i nieprzewidywalności ukraińskich promów, ale co mają zrobić. Potem okazało się, że miałem sporo racji.
http://tarcu.com/Preview/00376.jpg
W Kazbegi muszę się zatankować. Na szanowanej stacji pracuje dziadzia, który ma dystrybutor z dwoma wężami. Z lewej super 98 z prawej normal 95.
Grzecznie prosimy o 95. Dziadzie, że da da i haraszo i z miną mędrca i mi i Zbychowi i tak wlał super. Na nic słowa protestu. To jest haroszaja benzina i paka.
http://tarcu.com/Preview/00377.jpg
http://tarcu.com/Preview/00378.jpg
Wjeżdżamy na górę do kościoła. Żaden opis tego nie odda. Miałeś rację Andrzej, po prostu pięknie.
http://tarcu.com/Preview/00379.jpg
http://tarcu.com/Preview/00380.jpg
Znajdujemy jakieś dziury i wracamy do Tbilisi. Napotykamy powszechną technikę budowania mostów w Gruzji.
]
http://tarcu.com/Preview/00381.jpg
Następnego dnia obieramy kierunek na Armenię. Po drodze w planie jest Monastyr Dejwida Gareji. To wykuta w skale świątynia. Może nie super okazała ale myślę, że warta obejrzenia. Droga do niej prowadzi 15 kilometrowym szutrem więc było przyjemnie.
http://tarcu.com/Preview/00382.jpg
Na miejscu widoki i sam monastyr są niezapomniane.
http://tarcu.com/Preview/00383.jpg
http://tarcu.com/Preview/00384.jpg
http://tarcu.com/Preview/00385.jpg
Wchodzę trochę na górkę aby rozkoszować się widokami. Pięknie. Czas wracać do ludzi. Szutróweczką do żółtej i po 2 godzinach dojeżdżamy do granicy armeńskiej.
http://tarcu.com/Preview/00386.jpg
:lukacz: bajka
chce więcej! :)
Gradient
15.07.2008, 19:16
Ciekaw jestem co wy tam kosztowaliście z tego czarnego kanisterka z czerwonym koreczkiem.Jesteś podobny po tym do tego gruzińskiego ochroniarza. :chleje::kumbaya::chleje::zdrufko::vis::convulsion :
Gratuluję wspaniałych fotek.Czekam na dalszy ciąg.
Ciekaw jestem co wy tam kosztowaliście z tego czarnego kanisterka z czerwonym koreczkiem
No cóż docelowo miała być tam benzyna. Ale doszliśmy do wniosku, że benzynę jakoś się znajdzie i kanisterki zalaliśmy wódą :oldman:
Pieeeeknie!!! Ja Cie, pięknie!!!! Mam nadzieje ze ty, 7Greg, tez bedziesz tak cierpial jak ja teraz czytajac naszą relacje!
Ale jak cierpiał ?? Staram się jak mogę. A mam też inne obowiązki :D
No i poza tym jak byłaby od razu całość komu by się chciało czytać. A tak tę parę słów do piwka łatwiej się czyta :)
no i dramaturgia jest! Bede cierpliwie czekał.
ARMENIA
Na granicy armeńskiej byliśmy chyba najbardziej olewani ze wszystkich granic. Pierw wiza. Czekamy do okienka, nikogo nie ma, potem przychodzi ważniak, czekamy, kawka, herbatka, gadulec i takie tam. W końcu płacimy kasę i gość wkleja wizę. Potem idziemy do jakiegoś szeryfa dajemy mu paszporty, a on każe czekać. Jak długo? pytamy. Czekać i nie gadać. Ciepło jak cholera, z lekka się rozbieramy coś tam pijemy i czekamy. Po pół godzinie stwierdzamy, że czas do akcji. Zerkamy do pokoju, pusty, paszporty leżą. Gdzie szeryf? Chodzimy po innych okienkach i pytamy. Okazało się, że szeryf to naczelnik i nikt mu nie podskoczy. Prosimy okienkowych o pomoc, a oni, że tylko naczelnik i basta.
W końcu go znajdujemy, siedzi z kimś, gada i pije herbatkę :mur: Ponaglamy go w ostry sposób, niestety bez rezultatu. Pytam się znacząco - w czym problem ?? Odpowiada, że jest problem i będziemy dużo płacić.
Hmmm, myślę, że ktoś chce nas tu po prostu w huja zrobić i tyle. Piszę smsa do kumpla, który był w Armenii w maju, o co kaman? Dostaję wiadomość, że oprócz wizy jeszcze trzeba zapłacić podatek drogowy, jakieś ubezpieczenie i import pojazdu. Coś ponad 100$. Dużo myślę no ale naciągnąć już się nie dam. :) Mija kolejne 30min. Chcę zapłacić już te 100$ i jechać, a nie bez sensu czekać. Przestawiamy znowu zegarki. Między Polską a Armenią jest 3 godziny różnicy. Dzień jakoś szybko spyla. Idę do naczelnika i mówię, do roboty, nie ma czasu. Zirytował się, ja zresztą też. Mówię, że jak nie ma komu robić to ja zrobię. Coś tam gada i każe czekać. Siadamy i znowu czekamy.
Podjeżdżają dwa mercedesy. Wysiadają jakieś karki i ważniaki. Naczelnik podbiega, odbiera od nich jakieś paszporty, lata, stempluje, wykrzykuje. Są równi i równiejsi, myślę. Ale karki nam nie straszne :D Widzę, że przechodzą powoli do kawkowania, myślę zaatakuję znowu. I w tym momencie, ktoś woła. Motocykliści do pokoju. Myślę, albo zastrzelą albo w końcu ktoś się wziął do roboty. Wchodzimy do pokoju a tam....... jeden z ważniaków z Merca. Okazał się być szefem wszystkich szefów. Był chyba ze Szczecina :) Oddaje paszporty i każe jechać. Ale jak to, ale co to, myślę. Biorę paszporty i odchodzimy. Zbychu mówi, a ubezpieczenie, podatek? Mówię, szef kazał to jedziemy. Wsiadamy i odjeżdżamy. Na wyjeździe z granicy ostatnia kontrola. Policjant pyta, a darożnyj? To chyba ubezpieczenie. Mówię, że Szef kazał jechać i dla motocykli nie nada. Aha, jak kazał to jechać. I tym sposobem wjechaliśmy do Armenii za cenę wizy.
Rzut oka na mapę i planujemy nocleg w miejscowości Vanadzor.
Droga i widoki jakie nam się ukazały nie mają sobie równych. Co tam Gruzja, co tam Chorwacja czy Albania. Po prostu niesamowite.
Wjazd z Gruzji do Armenii przez Sadakhlo jest po prostu odlotowy. Polecam ten rejon jako armeński priorytet.
W centrum Vanadzora znajdujemy wielgachny hotel z czynnym jednym piętrem. Reszta jest nieużywana. W całym hotelu były może z 3 pokoje zajęte.
Pani recepcjonistka, lat 60 śpi w jakimś pokoju. Budzę ją i mówię, że chcę pokój. Da, da, haraszo. Pyta czy ma być z łazienką, da, czy z telewizorem, da, czy z ciepłą wodą, da. Ok, to lux pokój za 30$. Bierzemy go na dwa dni. A co, stać nas, bogatym wszystko wolno. Pytam o restaurację, pani kieruje mnie do lokalnego spożywczaka i doradza, że ugotujemy i zjemy sobie w pokoju. No cóż, co kraj to obyczaj.
Idziemy w kimę. Następnego dnia chcę zaliczyć jakieś góry i jezioro Sevan. To chyba jedyny park krajobrazowy w tym pięknym kraju.
Rono kuszamy w nomierze i wypadamy na szlak. Dość szybko odnajduję cienką czerwoną drogę (tym razem już nie przerywaną) z Margahovit do Meghradzor. Na mapie zachęcająco wyglądające cyfry 3101m. Pytam lokalesów jak do Meghradzoru? No... nada jechać dalej, żółtą, dookoła i takie tam. Tłumaczę, że my przez góry. Przez góry? Ale po co? Po co, po co? Po to! Jak jechać? Coś tam tłumaczy, że ciężko, że wczoraj padało itp. Odnajdujemy ścieżkę i ciśniemy.
Po prostu rewelacja, nie będę się tu rozpływał tylko nakazuję zapakować dupy na motocykle i jechać.
http://tarcu.com/Preview/00351.jpg
http://tarcu.com/Preview/00352.jpg
http://tarcu.com/Preview/00353.jpg
http://tarcu.com/Preview/00354.jpg
Po dwóch godzinkach z małymi przygodami jesteśmy na górze.
http://tarcu.com/Preview/00355.jpg
Napotykamy na szczycie chałupę z której wyłażą ludzie, obok latają owce i krowy, i patrzą na nas jak na prawdziwych kosmitów. Nie wiem jak oni tam żyją? Pewnie szczęśliwie.
Chwila odpoczynku i lecimy w dół.
http://tarcu.com/Preview/00356.jpg
Zjazd był dłuższy ale mniej stromy. Na końcu napotykamy na rzekę i postanawiamy troszkę się pomoczyć.
Wiem, wiem Rambo. Dla tej głębokości nawet byś motocykla nie odpalał :D
http://tarcu.com/Preview/00357.jpg
Przejechałem raz, a potem GS na środku zdechł i milczy. No cóż, wlazłem do wody i go wyciągamy. Nie chce palić, potem prycha, dymi, co za motór? myślę.
Postanowiłem, że w czasie kiedy BMW będzie dochodziło do siebie pokręcę się jeszcze po wodzie :D
GS doszedł do żywych i Zbychu jeszcze ze 2 razy przejechał.
Zrobiła się pora obiadowa, więc szukamy jakiegoś sklepu. Jest i to nawet duży. Jakiś supermarket. Wchodzę kupuję co tam trzeba. Wychodzę...GS na centralce a Zbychu mówi źle. Woda w oleju. Patrzę przez okienko kontrolne i faktycznie. "Mleko" w oleju. Podobny temat miał KTM w Gruzji. Uszczelka pod głowicą i papa. Zbychu mi uświadamia, że GS jest chłodzony powietrzem. No tak, dupa ze mnie. Oglądam tę maszynę z lewa, prawa dołu i góry. No nic. Żadnych wycieków, wcieków, pęknięć itp.
Dochodzę do wniosku, mam nadzieję że słusznego, że podczas "nurkowania" :D woda się dostała do silnika. Tylko którędy? Dedukuję, że przez korek oleju. U Zbycha jest na kluczyk, więc może są tam jakieś nieszczelności.
Wnioskuję, że pewno kropla, dwie czy ileś tam się dostało i zabieliło olej. Decyduję, jedziemy dalej. Po 50km te parę kropel musi odparować a olej wróci do normy. Każe obserwować temperaturę silnika i czy silnik aby nie robi się słabszy. Moja teoria, nie wiem czy słuszna, ale zadziałała. po 50km olej wrócił do łask.
Kierujemy się, zamiast do domu, w kierunku jeziora Sevan. Dookoła jest 200 km. Lecimy stronę zachodnią na południe. Droga po prostu boska. Równy asfalt, piękne widoki i masa zakrętów. Zjeżdżamy trochę na plażę, pojeździć po piasku.
http://tarcu.com/Preview/00358.jpg
http://tarcu.com/Preview/00359.jpg
Druga strona jeziora ma gorszą drogę, ale ogólnie jest ok. W świadomości mam, że kilka kilometrów obok, za górami, jest Azerbejdżan. Przyjdzie czas i na niego :)
http://tarcu.com/Preview/00360.jpg
Wracamy do hotelu, gdzie parkujemy na strzeżonym, koło recepcji :D
http://tarcu.com/Preview/00361.jpg
Następnego dnia w planie jest przelot, a właściwie początek przelotu przez Turcję do Syrii.
Musimy się wrócić do Gruzji, bo między Armenią a Turcją stosunki, delikatnie mówiąc, nie są najlepsze.
W hotelu przy napojach pewien Ormianin opowiedział nam wiele ciekawych rzeczy, które zmieniły mój punkt widzenia na ten kraj. Jak i na Turcję. Opowiadał o zasięgu terytorialnym, kiedyś zajmowała pół Turcji i Syrii, o tureckich czystkach etnicznych, gdzie Turcy wymordowali 1,5 mln Ormian. Dowiedziałem się, że Armenia to najstarsze chrześcijańskie państwo na świecie. Polecam poczytać http://pl.wikipedia.org/wiki/Armenia
wiele rzeczy w głowie się prostuje :D Trochę to inne niż ta papka z TV.
No ale dość tej historii. Wracamy do Gruzji. Cofamy zegarek. I potem wjazd do Turcji. I znowu cofamy zegarek. Ale dzień się wydłużył :D
Uwaga dla jadących trasą Gruzja, Armenia lub odwrotnie :) Granica w Bavrze, mimo że na mapie jest to piękna gruba czerwona droga jest po prostu straszna. Samo przejście jak przejście. Ale po stronie gruzińskiej jest 20 km chyba najgorszej drogi w Gruzji, która to ma najgorsze drogi na świecie. Omijajcie to miejsce. Choć wielkiego wyboru nie ma.
Po południu dojeżdżamy do granicy Tureckiej w miejscowości Posof. Granica typowo wojskowa, druty, zasieki, może i pod prądem. Wojsko z karabinami itp.
Wyczuwa się, że granica Armeńska jest niedaleko i że coś jest na rzeczy.
Po godzince marudzenia jesteśmy w Turcji.
:lukacz: miodzio :)
dzieki za kolejną relację o wielki :D
wojtek II
16.07.2008, 18:35
Zaj................. zazdroszczę wam
Pięknie napisane...
W temacie dróg - jak byś przeczytał mojego posta z poprzedniego forum to byś wiedział, że ustanowiłem nagrodę w postaci skrzynki wódki za dojechanie do miejscowości Shatila ( przy granicy z Czeczenią; 80-100 km na I i II biegu ). Widząc Twoją zawziętość myślę że byś dojechał ale niestety fotek z Shatili nie ma.
Przekraczaliśmy z Andrew wspomniane przejście Gru-Arm i myślę, że trafiłeś na tego samego samego naczelnika - motocyklistę którego my mieliśmy obcykanego przez naszych przyjaciół z Tibilisi. Stąd cudowne przyspieszenie procedur. Nam jednak też zajęło to ze 2 godz.
Andrzej_Gdynia
16.07.2008, 20:05
Niemniej Twoje odczucie że jest to przejście na którym mają Cię w dupie też mieliśmy. Pomimo pomocy naczelnika po Gruzińskiej stronie, zdazyliśmy pójść i załatwić spanie w hotelu pareset metrów od przejścia, rozpakować się i kiedy wróciliśmy procedura jeszcze trwała...
Niemniej Twoje odczucie że jest to przejście na którym mają Cię w dupie też mieliśmy. Pomimo pomocy naczelnika po Gruzińskiej stronie, zdazyliśmy pójść i załatwić spanie w hotelu pareset metrów od przejścia, rozpakować się i kiedy wróciliśmy procedura jeszcze trwała...
A jak z kasiorą. Też wjechaliście za cenę wizy?
Andrzej_Gdynia
16.07.2008, 20:25
Nie przypominam sobie dodakowej kwoty 100$ a myslę że by7m pamiętał. Płaciliśmy tylko za wizę, ale jak pisał Lewar mielismy wsparcie. Gruziński naczelnik wykonał telefon na strone Ormiańska i nam się wydawało że to juz. Niestety, po stronie Armenii wszyscy mieli czas. Teraz jednak okazuje sie ze wsparcie było warte 100$... no no czego jeszcze dowiemy sie o wyjeżdzie sprzed roku...
fajnie,fajnie.widze ze nie tylko o jezdzie mozna sie rozpisywac,hehe...czekam na dalszy ciag!
TURCJA
Turcja była traktowana przez nas jako kraj głównie tranzytowy. Nie mieliśmy już czasu na echy i achy. Niemniej jednak w Turcji byliśmy :)
Po wjechaniu postanowiliśmy przejechać max ze 2 godzinki i szukać spanka. Niestety deszczobicie popsuło nasz plan i zjechaliśmy do jakiejś przydrożnej nory z napisem "hotel".
Turcja to chyba jedyny kraj gdzie nie ma żadnego problemu z wymianą waluty. Można ją po prostu wymieniać na stacjach benzynowych. Nie trzeba latać jak kot z pęcherzem za jakimiś bankami czy kantorami.
Następnego dnia wstajemy. Pogoda pochmurna ale nie pada. Cel to miejscowość Diyarbakir położona 100km do granicy syryjskiej. Do przejechania 600km gór na wysokości 1800-2200m npm. Temperatura spada do 5 stopni ale droga to rekompensuje. Widoki, zakręty i takie tam.
Na którejś stacji benzynowej spoglądam na moją oponę i już wiem, że do domu na niej nie dojadę. Nie wspomnę o swobodnej jeździe po dziurach i błotach. Moja opona nie ma jeszcze przejechanych 3 tys a już wcięło ją ponad połowę. Gruzja stała się rzeźnikiem opon.
Jakoś tak mam, że zawsze na wyjazdach muszę zmieniać opony. Co jest ze mną nie tak ??
Dojeżdżamy do Erzurum gdzie zapada decyzja, że coś trzeba wymyślić. Plan jest taki, że objedziemy jeszcze arabów i w drodze powrotnej w Turcji musimy coś mieć. Padło na Adanę. Syria, Jordania i Liban mają eleganckie asfalty, które niewiele rujnują ogumienie. Turcja zamiast drogi to ma papier ścierny :D
Opony ma nam wystarczyć na arabskie pustynie i ich łagodne asfalty. Oczywiście do przejechania jeszcze zostało kilkaset kilometrów po Turcji.
Szybkie konsultacje z polską stroną odnośnie wysyłki opon z kraju uświadamiają nam, że koszt przesyłki lotniczej do Adany w cenie 700-900 zł za jedną oponę to drogo. Oczywiście dochodzi jeszcze koszt samej opony.
Znajduję w Erzurum jakiś serwis Michelina gdzie po kilkunastu minutach znajduje się człowiek mówiący jako tako po angielsku i w dodatku jest szefem tego przybytku. Tłumaczę nasze komplikacje i że potrzeba nam 2 sztuk TKC80. Chłop był bardzo przychylny, dzwoni po tej swojej miejscowości do warsztatów i szuka. Nikt nie ma motocyklowych a jak już coś się znalazło to jakaś padaka od czopka. Pytam go o Continentala, na co uzyskuję odpowiedź, że to tylko w Istambule. Biorę się do netu. Ja szukam, on tłumaczy z Tureckiego. Strona Conti jest tak hujowa, że nic tam nie można znaleźć. Jakiś telefon do germańców gdzie można o coś pytać. Szefo mówi, że jest jakaś firma w Turcji która ma prawie wszystko. Dzwonimy. Mają wszystko oprócz motocyklowych. Ale tam znajdujemy gościa, który zna gościa, który być może zna kogoś kto nam pomoże. Cały łańcuszek telefonów aż wreszcie po drugiej stronie pojawia się Emre.
Do you speak English? Pytam. Yes, odpowiada mi płynna a nie jakaś tam turecka angielszczyzna :) Bóg był z nami :)
Wyłuszczam sprawę i Emre odpowiada, że no problem w dniu w którym wyznaczymy w Adanie będą czekały na nas 2 oponki TKC80 w cenie niższej niż w Polsce. Potwierdzam to kilka razy bo może jednak językowe niuanse mnie zgubiły. Ale nie, wszystko się zgadza. Odkładam słuchawkę nie do końca wierząc w to co się stało. Piszę do Emre smsa ze wszystkimi rozmiarami, datami i cenami pytając się czy all is ok? Emre potwierdza, że tak.
Rozmawiając z Emre kilka dni później okazał się on jakimś szefem, menago czy innym ważniakiem Continentala na Turcję. Stwierdził, że w razie potrzeby może w ciągu 3 dni dostarczyć dowolnego Conti w dowolne miejsce Turcji.
Wyraził zgodę na umieszczenie wizytówki na forum co czynię.
http://tarcu.com/Preview/00343.jpg
Najlepiej dzwonić do niego na komórę lub pisać smsa. Kierunkowy do Turcji to 90. Więc numer do niego to +905335689791. Mam nadzieję, że komuś tym telefonem kiedyś dupę uratuję :D
Wyjeżdżamy z Erzurum w dobrych humorach. Aż się chce gdzieś poszutrować. Długo nie trzeba czekać. Raz ciach i już mkniemy po czerwonej ziemi.
http://tarcu.com/Preview/00344.jpg
Jak zwykle rewelka. Tniemy z góry i pod górę. Przecinamy jakieś zbocza, rzeczki i kanały. Pięknie :D
Najgorsze do jazdy okazują się drogi, które pokryte są luźnymi kamieniami wielkości pięści. Przednie koło lata jak głupie a tylne nie ma gdzie się zaczepić i buksuje po tych kamlotach. To takie moje prywatne odczucie. Może po prostu wystarczy dać pizdę ogień i po sprawie? Niech lepsi się wypowiedzą.
W pewnym momencie GS traci pierdolnik do przełączania biegów.
http://tarcu.com/Preview/00345.jpg
Uznajemy, że dość zabawy. Czas wydorośleć i naprawić sprzęta. Zjeżdżamy do jakiejś wiochy. Szukamy śruby fi 8 albo 10 z dwiema nakrętkami. Patrzę sklep w którym widzę jakieś narzędzia. Gość ani be ani me ani kukuryku po angielsku. W ruch idą ręce oraz język migowy. Śruuuuba mówię. Aaaa uśmiecha się, myślę git. Przynosi kłódkę. Co to jest? pytam. Śruba mówię. Aaaa i przynosi zawias. No dobra nic tu po nas. Trzeba znaleźć warsztat. Po chwili stoimy na warsztacie. Szast prast, 20 minut i już jedziemy z naprawionym pierdolnikiem. Gość nie wziął nic za naprawę. Szacun dla niego :oldman:
Do Diyarbakir mamy 150 km. Nigdzie już nie zbaczamy tylko walimy drogą.
Około 50km od celu wjeżdżamy na przełęcz. Na jej szczycie po drugiej stronie droga mocno i bez żadnego skrętu schodzi w dół. Przed nami całkowite i nagłe wypłaszczenie terenu. Ani jednego pagórka. Nic. Po prostu nagle za górami zaczęła się pustynia. Niesamowity widok. Dojeżdżamy do hotelu już po zmroku. A zmrok w tamtych rejonach jest około 19-20. Walimy do centrum, a co tam, stać nas :) Znajdujemy fajne, klimatyzowane spanko z garażem przy jakiejś hotelowej kuchni czy pralni. Jeszcze dobrze nie zleźliśmy z motocykli przychodzi koleś i pyta czy mówimy po angielsku? Da, a o co chodzi. Jak się ucieszył. Mówi, że on chce nas po mieście oprowadzić, poopowiadać, popytać i w ogóle wszystko :) No, ok mówimy. 30 min na prysznice i rozpakowanie i będziemy. Myślałem, że pójdzie w cholerę, ale on wiernie czekał. I dobrze.
Jednak wieczorne dysputy z lokalesami, nawet mimo zmęczenia, są wspaniałe.
Opowiadał, że te rejony w większości zamieszkują Kurdowie którzy kiedyś byli w Armenii. W ogóle nie czują się Turkami. Studiuje w Istambule i przyjechał na wakacje do rodziców. Zaprowadził nas do miejsca gdzie pół miasta wieczorem przychodzi na herbatki i występy. Co oni cholera mają z tym piciem? Piwa szukaliśmy ze 2 godziny. W końcu gdzieś potajemnie dostaliśmy spod lady.
Pojedliśmy, popiliśmy, pogadaliśmy. Ogólnie wypas.
http://tarcu.com/Preview/00346.jpg
http://tarcu.com/Preview/00347.jpg
http://tarcu.com/Preview/00348.jpg
http://tarcu.com/Preview/00349.jpg
Ten gość koło mnie ma 55 lat. 10 dzieci i kochankę. Mówił o sobie Casanova :D
Chciał nam opchnąć jakieś dywany, ale grzecznie odmówiliśmy :)
Po kilku godzinach żegnamy się z naszym Kurdyjskim przyjacielem Tanerem i idziemy do hotelu. W końcu jutro nie lada wyzwanie - granica syryjska.
Stamtąd kilkadziesiąt kilometrów do Iraku. Poczekam, aż amerykanie wyjadą i śmignę to razem z Azerbejdżanem :D
http://tarcu.com/Preview/00350.jpg
Reasumując. Wschodnia Turcja jest wspaniała. To nie to co obesrane kurorty w zachodniej części. Każdy myśli, że jak pojechał opalać się do Antali czy Alani to był w Turcji. Gówno prawda. Podobnie jak się jest na opalaniu w Egipcie, Tunezji czy Maroko. Jedyne co można uczciwie powiedzieć to, że się było w jakimś kraju, w hotelu z kiepskim żarciem. było ciepło i był basen. to wszystko.
We wschodniej Turcji, poza walorami widokowymi, można zobaczyć to co najpiękniejsze. Lokalesów. Czego Wam i sobie życzę :)
Następnego dnia rano byliśmy na granicy Syryjskiej.....
Gradient
17.07.2008, 13:27
Ooooo.Turcja jest super!!! Niewiele wiem o tym kraju i faktycznie kojarzy mi się raczej z biurem podróży. Rozumiem,że chciałeś napisać,że zachodnia Turcja jest do dupy a nie wschodnia. EXTRA reportaż!!! More!!!
Michasso
17.07.2008, 13:53
Yep, szczera prawda. Tylko na zachodzie widzą tobie tylko sposób na dorwanie się do szmalu, tną tak niemiłosiernie, że ciągle trzeba uważać. Widzę, że to już niejeden przypadek na wschodzie, że ktoś coś robi za darmo (w moim wypadku była to dzwignia od tylnego hamulca, czyli druga strona:) ). Poza tym (nie wiem jak z wami), ale na każdej stacji benzynowej proponują herbatę i czasami coś do jedzenia (byłem częstowany niezliczoną ilość razy, pomimo tego że nie zostawiłem u nich ani grosza, nawet za paliwo). Szkoda Greg, że nie zajechaliście do Ani- ormiańskie miasto złupione przez Turków, do niedawna strzeżone przez wojsko z kałachami, coś niesamowitego.
Ooooo.Turcja jest super!!! Niewiele wiem o tym kraju i faktycznie kojarzy mi się raczej z biurem podróży. Rozumiem,że chciałeś napisać,że zachodnia Turcja jest do dupy a nie wschodnia. EXTRA reportaż!!! More!!!
Co za spostrzegawczość :D
Poprawiłem
Co za spostrzegawczość :D
Poprawiłem
Ja tam jakos 'na oryginale' zajarzylem o co biega.. byl tam jakis blad w tekscie? :D:D
SYRIA
Na granicy syryjskiej byłem odpowiednio nabuzowany gdyż każdorazowe płacenie za wjazd 100$ nie za bardzo mi się uśmiechało. Postanowiłem być twardy na tyle, żeby nie płacić albo przynajmniej wiedzieć za co.
Ale po kolei. Granica jak granica. Tylko ludzie pokrzykują nieco głośniej, a właściwie to na wszystko i wszystkich drą swoje mordy. Ot taki sposób komunikacji. Pierwsza kontrola, dokąd i po co, potem druga paszportowa i w końcu jakiś naczalnik każe postawić motki z boku i udać się w wir biurokracji.
Na pierwszy ogień ubezpieczenie. Ważne jest 30 dni i kosztuje coś koło 30$.
Wygląda to tak
http://tarcu.com/Preview/00334.jpg
Ważne jest to, że nie będziemy musieli więcej za nie płacić przy następnym wjeździe do Syrii. A planowanych wjazdów mamy trzy. W miarę bezboleśnie gość wypisuje kwity i po 30 minutkach jesteśmy ubezpieczeni :)
Idziemy do policjanta wbić pieczątki do paszportów. Pierw "custom" odpowiada. Ale my nie mamy nic do oclenia. "Custom" i nie gadać.
Idziemy i pierwsze pytanie: "czy macie triptik?" Jaki triptik? Normalny, macie triptik czy nie? Nooo, nie mamy. To idźcie do banku i zapłaćcie 100$ za triptik.
A więc jednak. Za wjazd trzeba płacić 100$. Upewniam się, że za każdym naszym wjazdem trzeba będzie płacić 100$. Ale o co chodzi. Walczę jak lew. Przecież teraz już będę miał ten pieprzony triptik. Zapłacę za niego 100 baksów! Nie szkodzi. Za każdym wjazdem trzeba płacić za wypisanie dokumentu który zastępuje triptik i basta.
Ten najdroższy dokument wygląda tak:
http://tarcu.com/Preview/00335.jpg
No ale gdybym miał triptik to bym nie płacił? Pytam. Tak. To dlaczego go nie mam i co to do cholery jest ten triptik ?? Po pół godzinie dyskusji w róznych językach okazuje się, że tajemniczy triptik to nic innego jak CPD.
TUTAJ (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=56) Chomik się przy nim napocił :D
Mając CPD przy wjeździe płaci się 10$. Jeżeli ktoś zamierza kilka razy przekraczać granicę syryjską warto to przekalkulować.
Jeszcze jedna uwaga. Za obesrany triptik można płacić tylko w jednej walucie. Albo w dolarach albo w funtach. Tych syryjskich. Przy ostatnim wjeździe miałem 50 dolców w funtach i chciałem drugie tyle dołożyć w dolarach. Nie dało rady. Wypisują jakiś ważny kwit który musi być opłacony jedną walutą.
Wszędzie ze ścian patrzy na nas dumna twarz ichniego wodza i jego tatusia. Sterty jakiś bezsensownych akt, papierów i innej egzotyki. Przypomniały mi się dawne nasze granice.
Po załatwieniu triptiku lecimy do policji, gdzie ważny generał z pagonami wszystko sprawdza i stempluje. We wszystkich krajach arabskich sporym ułatwieniem dla nas było specjalne okienko dla innostrańców. Obok w okienkach straszny tłok a przy naszym max 2-3 osoby.
Jeszcze kontrola ostateczna czy nikt wcześniej nie popełnił jakiegoś babola i pijemy syryjską coca-colę. Całość trwała 3 godziny.
Walimy na stację zatankować. Po tureckiej benzynce ze 6,50zł syryjska za 2 zeta jest miłą niespodzianką.
Plan na dziś to Dayr az Zor. Do przejechania 300km. Spokojnie i bez nerwów przemieszczamy pustynię. Czasem sobie ją nawet zwiedzamy :D
http://tarcu.com/Preview/00336.jpg
Dojeżdżamy do miasta. Stoję na moście i patrzę na rzekę, którą tylko znałem z opowiadań na lekcji geografii. To Eufrat. Dumny jestem z siebie :)
Znajdujemy hotel w centrum i idziemy wszamać jakąś syryjską szarmę lub jak kto woli sharmę. Dostajemy szybkiej sraczki więc wracamy do hotelu. Spijamy kilka piw i grzecznie lulu.
Następnego dnia cel to granica z Jordanią. Do obejrzenia kilka tematów więc nie ma co się ociągać. Wyjeżdżamy i po jakimś czasie jesteśmy w Palmirze.
Mnóstwo staroci na rozległym terenie. Wjeżdżam motocyklem i oglądam wszystko z siodła. Nikt mnie nie przegania, nawet widziałem tubylców co na swoich piździkach wożą turystów. Ogólnie bardzo przyjemnie choć temperatura już ponad 40 stopni.
http://tarcu.com/Preview/00337.jpg
http://tarcu.com/Preview/00338.jpg
Powyżej ruin jest cytadela. Włażę i widok jest imponujący.
http://tarcu.com/Preview/00339.jpg
40 minut jeżdżenio-zwiedzania mi wystarcza. Ciśniemy dalej do Damaszku. Cały czas znaki nas informują, że Irak jest tuż, tuż.
http://tarcu.com/Preview/00340.jpg
Droga jak droga. Pustynia jak pustynia. Lecimy bez przeszkód. Po drodze zatrzymujemy się w Cafe Bagdad na zimną wodę, choć gość koniecznie chciał nam zapodać gorącą herbatę.
http://tarcu.com/Preview/00341.jpg
Dojeżdżamy do Damaszku. Istny koszmar. Nie tylko komunikacyjny bo do tego już się przyzwyczailiśmy. Wszędobylski syf, zero oznaczeń na drogach, szarość i płacz. Pewno w Damaszku jest wiele ciekawych zabytków, meczetów i innych rzeczy, ale po godzinie miotania się mamy to w dupie. Jedziemy w kierunku Jordanii. Do niespodziewanych rzeczy, które spotkały nas w Damaszku należały zakupy na targu z owocami.
Podchodzę i ładuję kilka brzoskwiń, śliwek i biorę dwie puszki czegoś do picia. Pytam ile. Uśmiech się i mówi, że nic. Dziękuję nam, że u niego kupujemy i życzy nam szerokiej drogi. W syryjskich warunkach to rzadkość. To raczej biedny naród, który przycina gdzie tylko może. Zwłaszcza turystów.
Dojeżdżamy na granicę. Szybka odprawa wyjazdowa i już tablica nas informuje, że jesteśmy w Jordanii.
http://tarcu.com/Preview/00342.jpg
Podczas planowania podróży do Jordanii zdecydowanie polecam każdemu nocleg na granicy pomiędzy Syrią i Jordanią. Znajduje tam się mega wypasiony hotel ze sklepem wolnocłowym. Koszt hotelu to 34$ a koszt nawalenia się dwóch osób nie przekroczył 15$.
Następnego dnia w dobrych humorach wjeżdżamy do Jordanii.
(..)
Idziemy i pierwsze pytanie: "czy macie triptik?" Jaki triptik? Normalny, macie triptik czy nie? Nooo, nie mamy. To idźcie do banku i zapłaćcie 100$ za triptik.
(..)
Podczas planowania podróży do Jordanii zdecydowanie polecam każdemu nocleg na granicy pomiędzy Syrią i Jordanią. Znajduje tam się mega wypasiony hotel ze sklepem wolnocłowym. Koszt hotelu to 34$ a koszt nawalenia się dwóch osób nie przekroczył 15$.
No to mozna powiedziec, ze w/w triptik w pewnym sensie Ci sie zwrocil.. w PL zeby sie nawalic we dwoch to i 200$ moze byc malo ;):D:D
Następnego dnia w dobrych humorach wjeżdżamy do Jordanii.
Jak kiedys skonczysz bajke inaczej, to czytelnicy beda mocno zawiedzeni.. moze nawet jakas mala palpitacja sie przytrafi.. :D
Gradient
21.07.2008, 18:19
"w PL zeby sie nawalic we dwoch to i 200$ moze byc malo ;):D:D" To co wy pijecie do jasnej anielki.
"w PL zeby sie nawalic we dwoch to i 200$ moze byc malo ;):D:D" To co wy pijecie do jasnej anielki.
Nie napisalem, ze to jest jakas norma.
Osobiscie jesli juz pije jakies mocniejsze % to jest czysta wóda. Ale gdyby zamiast polskiej wódy uzyc jakiegos zamorskiego soku ze skarpet, to ~200 zeta moze peknac.. i zauwaz, ze Greg pisal o nawaleniu sie w hotelu (co prawda ze sklepem wolnoclowym) - w PL to nie jest tani sposob, wrecz przeciwnie :D:D
No popatrz: 200$ to nawet nie wiem czy starczy na mandat dla 1 osoby za zaklocanie, picie w miejscu publicznym i ew. dewastacje :P
Widzę, że wątek alkoholowy mocno się rozwija. Gdybym wiedział to z namaszczeniem opisywał bym każdy znamienity łyk piwa :D
Widzę, że wątek alkoholowy mocno się rozwija. Gdybym wiedział to z namaszczeniem opisywał bym każdy znamienity łyk piwa :D
Przeciez motocyklisci nie pija :D:D;)
Widzę, że wątek alkoholowy mocno się rozwija. Gdybym wiedział to z namaszczeniem opisywał bym każdy znamienity łyk piwa :D
Ty nie ściemniaj tylko dawaj dalej :)
Toż napisałem się dzisiaj. Opuszki mnie bolą :)
Opuszki mnie bolą :)
Pieprzyc opuszki! :D
Toż napisałem się dzisiaj. Opuszki mnie bolą :)
Kurna, Księżniczka je... :mur:
Pieprzyc opuszki! :D
albo O Puszki :haha2:
albo O Puszki :haha2:
O Puszki to jeszcze pol biedy, ale od nich blisko do O Puszka.. :D
.. a ze ja normalnej orientacyi jestem, to sie zastrzegam, ze nic nieprawomyslnego nie mialem na mysli piszac o pieprzeniu.. :D:haha2:
Wracajac do meritum: Greg, do roboty.. mozesz pisac palcami.. eee... opuszkami.. od nog :D:D
ostrzegam ,że jestem kudłaty:confused:
W syryjskich warunkach to rzadkość. To raczej biedny naród, który przycina gdzie tylko może. Zwłaszcza turystów.
Eee... wcale tak nie jest. No może tylko w tych baaardzo turystycznych miejscach gdzie ich turyści zdązyli zepsuć, ale na zadupiach lokalsi są super. Wiele razy proponowali nam nocleg, albo częstowali tym co mieli. Tak po ludzku - bezinteresownie. Ja tam bardzo miło wspominam syryjczyków :)
:hello:
Lokalesi wszędzie są fajni. Nawet w Niemczech :) Tutaj jednak miało to miejsce w stolicy. Generalnie mimo czasem niezadowolenia jestem bardzo zadowolony :D :D
Czy ktoś to kurwa w ogóle ktoś czyta ??
Oj czyta czyta i ma wypieki na twarzy :) !!!!!!!!!!!!!
Lokalesi wszędzie są fajni. Nawet w Niemczech :) Tutaj jednak miało to miejsce w stolicy. Generalnie mimo czasem niezadowolenia jestem bardzo zadowolony :D :D
No... Damaszek ma swój klimat. Podobnież to najstarsze stale zamieszkałe miejsce na ziemi. Już od 7000 lat ludzie tam syfią i miejscami to widać :D
Ale jak sobie np. przypomnę smak tych placków:
http://lh5.ggpht.com/Pastor100GS/R5W87OF_EvI/AAAAAAAAATY/nSM1ExQNWBI/P5130314.JPG
to mam odrazu gębe pełną śliny :drif: Próbowałes może?
Meczet Umajjadów też był zajebisty. Tylko dzielnica chrześcijańska nas wcurwiła - przez 3 godziny szukaliśmy browca :Sarcastic:
Ale za to mieliśmy tam wypaśny nocleg w hotelu - na korytarzu na ostatnim piętrze za 10 zł od łba, a portier całą noc pilnował maszyn ;) Był to jedyny nocleg w hotelu jaki mieliśmy przez 4 tygodnie.
Ech. Miło powspomniać ;)
Dawaj dalej :)
Zdrowia!
:hello:
Pięknie napisane...
W temacie dróg - jak byś przeczytał mojego posta z poprzedniego forum to byś wiedział, że ustanowiłem nagrodę w postaci skrzynki wódki za dojechanie do miejscowości Shatila ( przy granicy z Czeczenią; 80-100 km na I i II biegu ). Widząc Twoją zawziętość myślę że byś dojechał ale niestety fotek z Shatili nie ma.
Przekraczaliśmy z Andrew wspomniane przejście Gru-Arm i myślę, że trafiłeś na tego samego samego naczelnika - motocyklistę którego my mieliśmy obcykanego przez naszych przyjaciół z Tibilisi. Stąd cudowne przyspieszenie procedur. Nam jednak też zajęło to ze 2 godz.
Lewar - ta nagroda to naprawdę czy pic na wodę fotomontaż.
Jeśli naprawdę - to przyjmuję zakład-nagrodę.
W którym miejscu mam te fotki zrobić?
Skrzynka wódki będzie dla wszystkich forumowiczów na zlocie
Będzie bal !!!!:dizzy:
JORDANIA
Granica bezboleśnie. 50$ ubezpieczenie, 15$ wiza, 30 minut z urzędasami mówiącymi po angielsku i już. Kołujemy po ziemi jordańskiej.
Nieco czyściej, na ulicach mniej trąbienia, ogólnie widać, że cywilizacja tu nieco przyspieszyła. Dzisiejszy cel to Aqaba. Samo południe Jordanii. Kilka kilometrów od Arabii Saudyjskiej. Ponieważ autostrady nas nie kręcą ustalamy, że na południe będziemy jechać przy granicy z Izraelem a wracać Drogą Królewską.
Zaczynają się kontrole wojskowe. Mimo, że Jordania podpisała pakt z Izraelem, że nie będą się bez sensu tłuc to czuje się, że coś jest na rzeczy. Kontrole miłe i sympatyczne. Skąd? Dokąd? OK jechać.
Po drodze wpadamy do Yerashu. Oglądam starocie i lecimy dalej.
http://tarcu.com/Preview/00312.jpg
W pewnym momencie dojeżdżamy do rozwidlenia dróg. W lewo Aqaba w prawo "Baptist Site". Podjeżdżam bliżej i w oddali widzę granicę.
http://tarcu.com/Preview/00313.jpg
Czas zawracać bo jeszcze wbiją mi pieczątkę do paszportu i nie będzie powrotu :)
Temperatura osiąga 45 stopni, gorąca jak diabli. Postanawiamy się wykąpać. Czasu jest opór bo Jordania to niewielki kraj. Przy drodze stoi wielka tablica z napisem "Amman Public Beach". No dobra, myślę, publiczna, pewnie będzie syf, ale na hotelową tak łatwo nie wejdziemy. Podjeżdżamy na parking.
http://tarcu.com/Preview/00314.jpg
Przebieram się, proszę gościa co otwiera bramę o zerknięcie na nasz dobytek i wchodzę na publiczną plażę. To co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
http://tarcu.com/Preview/00315.jpg
http://tarcu.com/Preview/00316.jpg
Same plusy. Czysto, pyszne jedzenie, do picia zimna woda, super baseny i zero niemieckich turystów. Po prostu bajka. Ech, gdyby tak wyglądały wszystkie plaże publiczne. Jak ktoś tam będzie to zdecydowanie polecam.
Po ochłonięciu w basenie postanawiam sprawdzić efekt wyporności Morza Martwego. Złażę z basenu nad morze.
http://tarcu.com/Preview/00317.jpg
To chyba najcieplejsze morze w jakimkolwiek się kąpałem. Woda jest po prostu
gorąca. Słona jak smok. Aż szczypie w język. W przewodniku wyczytuję, że średnie zasolenie to 35%.
Biorę się za tonięcie. Pionowo i poziomo, na brzuchu i na plecach, ręce w górze bez powietrza i nic. Nie da rady. Po prostu nie da rady. Wychodzę z wody w wielkiej zadumie. Patrz pan jaka ta fizyka jest ciekawa :D
Ponieważ skóra zaczyna mnie szczypać idę do słodkowodnych basenów.
Ogólnie miło spędzamy czas ale trzeba lecieć dalej.
Mkniemy sobie wzdłuż Morza Martwego a potem dalej wzdłuż granicy z Izraelem. Kontrole co 20 km. Koło godziny 18 dojeżdżamy do Aqaby.
Zbychu zarządza bunt na pokładzie. Jutro nie chce widzieć na oczy motocykla. Potrzebuje dnia przerwy. Ustalamy, że jutro ponurkujemy.
Zaczepiam gościa o sportowym wyglądzie. Włoska uroda, rysy kulturysty :D Pytam o dobry nurkowy klub. Bez wahania odpowiada, że tylko Royal Diving Club.
Tankujemy się i jedziemy 15km do hotelu. Po drodze mijamy tablicę, która informuje, że Arabia Saudyjska jest dosyć blisko.
http://tarcu.com/Preview/00318.jpg
Przed samym hotelem przechodzimy jeszcze jedną kontrolę i jesteśmy.
http://tarcu.com/Preview/00319.jpg
Rezerwujemy spanko na 2 dni. Dajemy hotelowemu boyowi 5$ za zatarganie naszych kufrów do pokoju i już po chwili pluskamy się w basenie.
Tego dnia grają Hiszpania i Rosja. Na ścianie hotelu, która służy za ekran, jest wyświetlany mecz. Walimy się na leżaki, wóda i piwo w dłoń i oglądamy jak Hiszpanie leją Ruskich :)
Następnego dnia nurkowanie. O 9 rano meldujemy się na stanowisku dowodzenia. Wypełniamy formularze i można nurkować.
Nurkowanie wygląda nieco inaczej niż w Egipcie. Tam zazwyczaj trzeba płynąć łódką daleko w morze. Tutaj busem jedziemy parę kilometrów i wchodzimy z plaży do wody. Rafa jest już 100 metrów od brzegu. Pierwsze nurkowanie oprócz typowych widoków w tamtych morzach ma atrakcję w postaci oglądania wraku statku, który znajduje się na głębokości 30m. Po południu dla odmiany oglądamy czołg :D
Przewodnik tłumaczy, że zarówno statek jak i czołg został na polecenie króla specjalnie zatopiony. Ot taki ukłon dla turystów. Naprawdę miło :)
Ponieważ nie robiliśmy zdjęć pod wodą to wklejam znalezione w necie.
http://www.diveaqaba.com/diving_files/tank2.jpg
a tu kilka fotek z zatapiania statku
http://www.diveaqaba.com/tec/shorouk.html
Podczas naszego nurkowania zrobiliśmy pranie. Znaczy hotelowa pani zrobiła. Byliśmy zregenerowani, najedzeni, napici i czyści. To jakby znowu wyjeżdżać z domu. Wieczorem robiliśmy to co zwykle :D
Następnego dnia rano wyjeżdżamy. Po dwóch godzinach dojeżdżamy do naszego noclegu. Znajdujemy przyjemny hotel z masażami turecko - jordańskimi. Niestety masować miał mnie facet więc podziękowałem :)
Przebieramy się w luźne ciuchy, płacimy 30$ od osoby i już jesteśmy.
http://tarcu.com/Preview/00320.jpg
Petra. Ruiny miasta Nabatejczyków. Dla ciekawskich:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Petra_(Jordania)
Są to ruiny inne niż zwykle. A właściwie samo dojście do nich i ich położenie jest niesamowite. Główna atrakcja to oczywiście pierwsza świątynia.
http://tarcu.com/Preview/00321.jpg
Choć samo dojście do niej jest chyba bardziej imponujące.
http://tarcu.com/Preview/00322.jpg
http://tarcu.com/Preview/00323.jpg
http://tarcu.com/Preview/00324.jpg
http://tarcu.com/Preview/00325.jpg
Dużo by opowiadać i opisywać. Naprawdę ładne miejsce. Jak ktoś będzie na pewno zajedzie. Jest to zresztą chyba największa atrakcja Jordanii.
Kierujemy się dalej. Zbaczamy trochę z ogólnie utartego szlaku i po chwili widzimy starożytne miasto z góry.
http://tarcu.com/Preview/00326.jpg
http://tarcu.com/Preview/00327.jpg
Dochodzimy do baru. Szybki obiad i do obejrzenia pozostała jeszcze górna świątynia.
Zbychu stwierdza, że już ją widział i nie idzie. No cóż taki lajf. Biorę nogi za pas i idę.
Po drodze mijam typowy tutaj widok
http://tarcu.com/Preview/00328.jpg
Niebawem jestem u celu.
http://tarcu.com/Preview/00329.jpg
Wiem, że można oglądać Petrę 3 dni. Można włazić w każdą dziurę i szukać natchnienia. Nam się nie chciało. Po 4 godzinach byliśmy w hotelu. Poszliśmy "na miasto" gdzie oddawaliśmy się naszym ulubionym czynnościom ;)
Następnego dnia wracamy do hotelu na granicy. Kierujemy się Drogą Królewską. Po drodze przejeżdżamy przez jordański wielki kanion.
http://tarcu.com/Preview/00330.jpg
http://tarcu.com/Preview/00331.jpg
Na wysokości Madaby zwrot w lewo i kierunek przez góry nad Morze Martwe.
http://tarcu.com/Preview/00332.jpg
http://tarcu.com/Preview/00333.jpg
Ponowna kąpiel w Amman Beach i wieczorkiem jesteśmy na granicy. Sklep wolnocłowy w hotelu wita nas z otwartymi rękami :D
A następnego dnia byliśmy już w Bejrucie :dizzy:
Lewar - ta nagroda to naprawdę czy pic na wodę fotomontaż.
Jeśli naprawdę - to przyjmuję zakład-nagrodę.
W którym miejscu mam te fotki zrobić?
Skrzynka wódki będzie dla wszystkich forumowiczów na zlocie
Będzie bal !!!!:dizzy:
Ja poważny człowiek jestem, skrzynka to skrzynka.
Na zdjęciu mają być specyficzne domy kaukaskich górali Twój motocykl i Twoja niepowtarzalna facjata:oldman:
7greg, a nie obiło Ci sie o uszy, ze wstrefie wolnocłowej jaką jest Aqaba trzeba się zameldować? W sumie w necie są na ten temat sprzeczne informacje.
To wszystko dopiero przede mną. Jak mi sie chce jechać.... O Jezu.....
7greg, a nie obiło Ci sie o uszy, ze wstrefie wolnocłowej jaką jest Aqaba trzeba się zameldować? W sumie w necie są na ten temat sprzeczne informacje.
To wszystko dopiero przede mną. Jak mi sie chce jechać.... O Jezu.....
Jak wjeżdżaliśmy faktycznie parę kilometrów wcześniej było coś na kształt granicy z napisem, że to rejon wolnocłowy, Aqaba i takie tam.
Policjant, który nas kontrolował nic nie mówił, a my nie pytaliśmy. W hotelu też nikt nic nie mówił.
Gradient
22.07.2008, 12:35
O ja pierdziu, ale foty!!!
Teraz to dałeś czadu z tymi fotkami ... boskie
:lukacz:
Teraz to dałeś czadu z tymi fotkami ... boskie
:lukacz:
Teraz to już mi się wcale niechce pracowac .... tylko bym to oglądał i oglądał - miod poprostu miod z benzyną
płakać mi się chce ja też tak chce !!!!!
7greg nic tyko pozazdrościć wyprawa poprostu BOMBA !!
czekam na c.d.
felkowski
22.07.2008, 19:22
No dobra ja też czytam z wypiekami na twarzy, gdyby kolana mi nie zatrzymały, szczęka walałaby się po trawniku. A w dodatku miałbym wielki dylemat czy biec po szczękę czy doczytać do końca. A, że na trzecim piętrze mieszkam to ani chybi któś by zajumał. A tak na szczęście tylko podłogę muszę powycierać bo slinię się strasznie przy otwartej gębie.
Tu odzywa się moja upierdliwość gdyż dopatruję się pewnej niekonsekwencji : Przy dzigitowaniu w stylu "Przy Kamandir strielaj" płakałem jak bóbr i przy kolejnym tekście "Idziemy i pierwsze pytanie: "czy macie triptik?" Jaki triptik? Normalny, macie triptik czy nie? Nooo, nie mamy. To idźcie do banku i zapłaćcie 100$ za triptik." Liczyłem na odpowiedż w stylu" Jasne, że mamy tylko taki nowy, lepszy, elektroniczny i nazywa się ..............tripmaster "
A tak na serio to lepiej nakręca jak te el sol
Ty... 7greg... gdzie Ty do cholery pracujesz, że możesz tyle jeździć i jest na to hajs :D? Pyta młody student, pomysłu na życie szuka :D...
Ty... 7greg... gdzie Ty do cholery pracujesz, że możesz tyle jeździć i jest na to hajs :D? Pyta młody student, pomysłu na życie szuka :D...
Jestem ambasadorem......na Jamajce :D
No 7greg naprawdę czytam to i szczególnie oglądam z wypiekami na twarzy bomba :drif:
Zdjęcia naprawdę robią wrażenie, aż nie można się oderwać od tej lektury
Super relacja ,gratulacje udanego wyjazdu ,tylko pozazdrościć...
Pozdrawiam
LIBAN
Po upojnej nocy na granicy syryjsko - jordańskiej, rano wyruszamy zdobywać Liban. Naszym celem jest miejscowość Tyr na samym południu Libanu, kilkanaście kilometrów od granicy z Izraelem. Dlaczego tam? Ano dlatego, że Liban to był jedyny kraj do którego aby dostać wizę trzeba mieć zarezerwowany hotel.
Gdy załatwiałem wizy to wlazłem na stronę http://www.lebanon-hotels.com/ i niezbyt długo szukając wybrałem hotel nad morzem. Właśnie w Tyr.
Liban to niewielkie państwo więc stwierdziłem czy to będzie tu czy tam nie ma żadnego znaczenia. Byle było nad morzem :D
Do przejechania około 250km więc liczyłem na obiadek i kąpiel w basenie już w hotelu. O jakże się myliłem :)
Jeszcze dobrze nie wyjechaliśmy z hotelu, po przejechaniu 2 km napotkaliśmy granicę syryjską. Wiedzieliśmy już co i jak więc poganiamy urzędasów w ich robocie. Ubezpieczenie mamy, triptik - płacimy 100$, pieczątka policji i już po 1,5 godzinie jesteśmy w Syrii.
Ponieważ jadąc od południa do Libanu, jedyne przejście jest na wysokości Damaszku więc musimy trochę się cofnąć. Albo jak mawia redaktor Szpakowski "cofnąć do tyłu" :D
Lecimy autostradą do Damaszku i w kierunku granicy libańskiej. Dojeżdżając do granicy pojawia się więcej wojska i patroli.
Na granicy w miarę nieźle. Ubezpieczenie 50$, wizę już mamy, kontrola paszportów i już. 30 minut i jesteśmy w Libanie.
Gdy wyjeżdżaliśmy z Libanu pogranicznik, który przeglądał mój paszport stwierdził, że jeżeli się przyjeżdża turystycznie do 30 dni to nie potrzeba wizy. Coś tam się wykupuje na granicy. Mówię, że w ambasadzie mówili inaczej. Dla tych co tam będą jechali polecam sprawdzić bo zawsze będzie taniej. Nie trzeba rezerwować hotelu, jeździć do ambasady no i płacić 35$
Jedziemy. Kilka kilometrów dalej Zbychu się zatrzymuje i coś tam pokazuje do tyłu. Niemożliwe, mówię. Tak, naprawdę. Tak? no to jedziemy. Cofamy się do tyłu :) 500 metrów i podjeżdżamy pod budę z pieczonymi kurczakami. Takie typowe, nasze kurczaki. Siadamy jak pany, bierzemy kuraka, picie, surówki i jemy. Płacimy 8$ i w końcu jemy normalne jedzenie. Nie jakieś tam naleśniki, oliwki, chałwa czy jajka na twardo. Jedynie kilka razy musiałem tłumaczyć, że do mojej wypasionej surówki składającej się z samej kapusty nie chcę żadnych sosów.
Po najedzeniu biorę mapę i wykreślam najkrótszą trasę do Tyr. około 80 kilometrów. Godzinka i jesteśmy. Asfalt jak z żurnala, zakręty, zero samochodów. Po bokach góry przypominające te z Sardynii czy Sycylii.
Po kilku kilometrach kontrola. Dokąd? Do Tyr. Po co? Do hotelu. Pokazuję rezerwację. Ok jechać. Rozkoszujemy się dalej widokami. 20 kilometrów kontrola. Po co, dokąd, skąd, ok jechać. Jesteśmy prawie w Marjiyun. Do Tyr mamy 30 km i następna kontrola. Gość ni słowa po angielsku. Passport, duka. Dajemy, coś tam gadają, mamroczą. Oddaje paszport i nawija po arabsku. Nic nie kumam, ale z jego miny widzę, że nie żartuje, a z ruchów rąk że dalej nie pojedziemy. Wracać. Pokazuję rezerwację, wizy, tłumaczę. Na nic. Nie mogę się dogadać.
Wsiadam na sprzęta i wracamy na poprzedni posterunek gdzie choć trochę mówili w lekko znanym mi języku. Niestety ni mogłem zrozumieć o co chodzi. Wykraczało to poza ich słownictwo. Zatrzymuje się jakiś lokales, który nam tłumaczy, że jesteśmy w strefie przygranicznej z Izraelem i do przejechania potrzebne są przepustki. Jakie przepustki? Nikt nam nic nie mówił. Ani w ambasadzie ani przy rezerwacji hotelu.
Przepustki można otrzymać u jakiegoś ważniaka w sztabie 10 kilometrów dalej. Jedziemy.
Pod sztabem ochrona, karabiny, groźne miny i zero angielskiego. Z generałem proszę, zagaduję ;) Ponieważ jest godzina 16 generała już nie ma. Znajduje się jakiś gość co nam tłumaczy, że potrzeba zezwoleń. Gdzieś tam wydzwania, pokrzykuje, jeszcze raz dzwoni. Bierze naszą rezerwację do hotelu, gdzieś idzie, wraca, dzwoni, pokrzykuje. I tak przez godzinę. Po godzinie mówi, że nie pojedziemy naszą drogą. Jest to teren zamknięty, a zezwolenia są wydawane mieszkańcom lub w jakiś szczególnych sytuacjach. Tłumaczę, ze nasza sytuacja jest szczególna. Jest godzina 17, mamy rezerwację a tam czeka basen i piwo. Niestety bez skutku. Pytam się którędy możemy jechać. Jedyna droga, którą możemy jechać to powrót na granicę, główną drogą do Bejrutu i potem wzdłuż morza główną drogą na południe. Patrzę na mapę i oczom nie wierzę. Przecież to prawie 200 kilometrów! Inną drogą nie dojedziemy. Szczerze mówiąc się wkurwiłem. Plany z basenami, obiadem się oddalały. Ale co robić. Wracamy i jedziemy drogą, którą możemy przejechać.
Dojeżdżamy do granicy i kierujemy się na Bejrut. Widziałem w życiu różne drogi, różne góry i różne mosty. Ale to co zobaczyłem na drodze do Bejrutu zobaczyłem pierwszy raz. Droga przebiegała przez takie tereny, przewyższenia, których chyba nigdzie nie ma. Z drogi w dół były chyba przepaście o głębokościach ponad kilometra. A wszystko to na czteropasmowej drodze z poprzyklejanymi do niej domami i ruchem ulicznym jak w Warszawie w godzinach szczytu. Jedyna różnica to taka, że u nas samochody w korku stoją a tam całe towarzystwo zapierdala 100 km/h. Coś niesamowitego.
Nie ma czasu na przerwę, brak koncentracji czy inne fochy. Trzeba jechać bo cię rozjadą. Trzeba przyznać, że mimo ogólnego chaosu przemieszczają się oni bardzo sprawnie i w swoich nieprzewidywalnych ruchach są dosyć przewidywalni :)
Dojeżdżamy do Bejrutu. Kolejny szok. Nie jest to typowa arabska stolica jak Kair czy Damaszek. Nie ma arabów z kurami pod pachami, dymiących starych klamotów na ulicach. Nawet kobity nie kryją się za chustami i szlafrokami tylko mają dżinsy i makijaż. Wygląda to jak normalne miasto. Ponieważ wszystko leży nad morzem stwierdziłem, że to jest chyba ta Hiszpania wschodu, której próżno szukać na Krymie.
http://tarcu.com/Preview/00296.jpg
http://tarcu.com/Preview/00297.jpg
http://tarcu.com/Preview/00298.jpg
http://tarcu.com/Preview/00299.jpg
No ale późno już więc kierunek - hotel. Jedziemy autostradą, żadnych kontroli, trochę spokojniej. Dojeżdżamy do miejscowości Sayda. 35 km od Tyr.
Kontrola.
Gość płynną angielszczyzną grzecznie mówi, że dalej nie pojedziemy. Zamarłem. Tłumaczę wszystko to co nas spotkało dzisiejszego dnia, wizy, rezerwacja, hotele, kilometry, plaża, basen i piwo. Odpowiada, że doskonale nas rozumie ale nie pojedziemy. Miasto jest objęte jakąś mega specjalną ochroną i tyle. Pytam się dlaczego wszyscy obok jadą? Jestem turystą nie terrorystą! wykrzykuję. Odpowiada, że do miasta mogą wjeżdżać wszystkie pojazdy oprócz motocykli. Czy to jakiś żart? pytam. Nie, odpowiada.
Odchodzę i chłonę myśli. O co chodzi. Jaja sobie ze mnie robi, czy co? Jak to, wszyscy mogą ale nie motocykliści, jakiś rasizm? A rowery? Rowery mogą.
Pytam się co mam zrobić. Mam hotel i takie tam. Mogę wziąć lawetę, która przewiezie mnie przez miasto. Ile to kilometrów? Pięć, odpowiada. Nie, to musi być żart.
Ale dwóch żołnierzy obok z AK47 sugeruje, że tu raczej nie ma mowy o żarcie. Pytam się skąd ta laweta i ile kosztuje. Lawety podobno jeżdżą na tej trasie bo przewożą też lokalne piździki. Żołnierz wychodzi na ulicę, cały ruch autostradowy robi stop i podjeżdża laweta. Ile? 20$. No nie, 20$ za 5 kilometrów, jutro powrót znowu 20$, wyjdzie drożej niż ten obsrany hotel.
Mówię, że nie chcę. Autostrada rusza dalej. Jest godzina 19. Baseny i kąpiele poszły w pizdu. Co robić? Coś we mnie pękło, zaciąłem się. Wstaję i mówię do gościa, że płacić nie będziemy, że mamy wszystkie dokumenty uprawniające do wjazdu do Libanu, że mamy rezerwację i chcemy kurwa jechać. Nie możemy odpowiada. W takim razie informuję go, że nie mamy już pieniędzy na kolejny hotel i śpimy tu na ulicy pod okiem jego AK47.
Chłop wpada w konsternację. Tłumaczy, że nie można tu, że mamy zabrać motocykle i cofnąć się przynajmniej 200m od punktu kontroli. Stwierdzam, że jestem głodny i zmęczony bez pieniędzy i humoru. Przekazuję moje stwierdzenie żołnierzowi i informuję go, że może mnie aresztować lub zastrzelić, bo ja się stąd nie ruszam.
Na jego twarzy widzę wyraźnie głupią minę. Odchodzi, bierze telefon.
Nie będę opisywał szczegółów naszych dalszych rozmów ale możecie wierzyć, że było interesująco. Po godzinie telefonowania podchodzi i grobowym głosem informuje, że za chwilę podjedzie wojskowy wóz za którym pojedziemy do sztabu, gdzie pogadamy z pułkownikiem. Myślę ok, będziemy spali na więziennej pryczy, zawsze to lepiej niż przy autostradzie :D
Po kilku minutach podjeżdża gazik z karabinem wielkości lufy od czołgu na dachu. Jedzie pod prąd i cały ruch na autostradzie robi stop. Groźny gość podchodzi i mówi "follow me", jeżeli zostaniemy z tyłu, albo ich wyprzedzimy to nas zastrzelą. Ruszamy. Gość na dachu obraca lufę i celuje mi w głowę.
Cholera, a jak afryczka zdechnie, pompa padnie, regulator zawiedzie. Zastrzelą i tyle. No ale trudno. Jak przygoda to przygoda ;)
Przejeżdżamy przez miasto, ludzi widzą tu pierwszy raz motocykl od lat. Po kilku minutach dojeżdżamy. Biorą paszporty i każą czekać. Po chwili wracają i mówią, że teraz to będziemy rozmawiać z kolonelem. Szykuję się na ostrą walkę.
Wchodzimy do biura. Klima chodzi, muzyczka gra i zza biurka podchodzi do nas chłop w koszulce, krótkich spodenkach i klapkach. Co to za kolonel? myślę.
Gość płynną angielszczyzną wita na serdecznie, przeprasza za zamieszanie i powstałą sytuację. Częstuje nas wodą i papierosami. Wygląda to trochę jak ostatni posiłek skazańca :)
Ale nie, pełna sympatia i kultura. Zrozumienie naszej sytuacji. Tłumaczę jeszcze raz wszystko od początku. Wizy, hotele, patrole, rezerwacje, baseny, plaże piwo. Zbiera to wszystko do kupy, kseruje każdą stronę w paszporcie, nawet moją trasę narysowaną na mapie. Kiedy w końcu się zaprzyjaźniliśmy pytam go o co chodzi z tymi motocyklami? Odpowiada, że 10 lat temu dwóch Palestyńczyków na motocyklu jechało przez miasto i z kałacha waliło do ludzi. Zabili wtedy sporo osób i od tej pory motocykle mają wstęp wzbroniony. Przecież z samochodu też można strzelać, mówię. Tak ale motocyklem łatwiej uciec.
Tłumaczy nam, że generalnie na południe od Bejrutu a już 100% od Saydy, czyli miasta gdzie jesteśmy można się poruszać tylko i wyłącznie na podstawie zezwoleń. I co my w ogóle tu robimy. Jak tu dojechaliśmy, zwłaszcza na motocyklach? Normalnie, odpowiadam.
Potwierdza rezerwację, dzwoni na posterunki, granicę i Bóg wie gdzie jeszcze. Z uśmiechem na ustach mówi, że zrobi dla nas wyjątek i nas puści.
Informuje nas o zagrożeniach wynikających z bliskości Izraela, nakazuje nie zbaczać z drogi.
Ustalamy, że wojsko nas zostawi za miastem i jutro jak będziemy wracać to z hotelu mam do niego zadzwonić i umówionym miejscu będzie czekał samochód, który nas będzie eskortował przez miasto.
Z uśmiechami na ustach się żegnamy i jedziemy dalej.
Po drodze mijamy sporo posterunków, ale wszyscy już o nas wiedzą. Jedziemy bez problemów. A co, bali się. W końcu zawsze mogłem zadzwonić do kolonela :D
O 21 lądujemy w hotelu. Z morza nici, z basenu też. Ale nic, myślę, warto było. Przygoda. Wypijamy po kilka browców i próbuję coś się dowiedzieć od właścicieli.
http://tarcu.com/Preview/00300.jpg
Jesteśmy u nich pierwszymi motocyklistami, pierwszymi Polakami. Opowiadam o przygodach z dzisiejszego dnia. Jesteśmy 14 kilometrów od granicy z Izraelem. Stacjonują tam wojska pokojowe, które pilnują tego bałaganu.
http://tarcu.com/Preview/00301.jpg
Pytam się, o co chodzi i po co się leją? Względy religijne? pytam. Nie, odpowiadają. Chodzi tylko i wyłącznie o ziemię. A kto napada na kogo? Izraelczycy na Liban. Przecież Liban nawet nie ma swojej armii, więc jak może na kogoś napaść, odpowiadają. Są tu tylko wojska pokojowe, które pilnują pokoju a nie napadają.
Raz na 3 lata są jakieś naloty z kierunku Izraela na Liban podczas których giną ludzie.
A czemu nie podpiszecie jakiegoś pokoju z nimi, jak Egipt czy Jordania? Bo Syria się nie zgadza. Syria? pytam zdziwiony, przecież to dużo biedniejsze państwo od Libanu. Ale jednak, są tam jakieś zależności, które nie są łatwe i pewnie długo się nie zmienią. Generalnie w tamtym rejonie Syria rządzi.
Następnego dnia po śniadanku pstrykam kilka fotek, tego co wczoraj straciliśmy.
http://tarcu.com/Preview/00302.jpg
http://tarcu.com/Preview/00303.jpg
Jedno jest pewne. Kiedyś tam jeszcze wrócę.
Kierujemy się na Bejrut. Dzwonię do pułkownika. W umówionym miejscu czeka wóz. Syrena policyjna i heja przez miasto. Samochody zjeżdżają na boki i kierowcy dość zdumieni na nas patrzą. Dojeżdżamy do rogatek. Miło się żegnamy i już bez przeszkód ciśniemy dalej.
Mijamy Bejrut
http://tarcu.com/Preview/00304.jpg
http://tarcu.com/Preview/00305.jpg
http://tarcu.com/Preview/00306.jpg
http://tarcu.com/Preview/00307.jpg
http://tarcu.com/Preview/00308.jpg
oraz jego okolice. Po co jechać do egipskiego syfu?
http://tarcu.com/Preview/00309.jpg
http://tarcu.com/Preview/00310.jpg
http://tarcu.com/Preview/00311.jpg
Powyżej Bejrutu żadnych kontroli. Prawdziwe kurorty, Hiszpania wschodu :D
Dojeżdżamy do granicy syryjskiej. Po dwóch wjazdach do Syrii to ja już na granicy mówię co i jak :D 45 min i już jestem w Syrii. Szast prast i wieczorkiem jesteśmy już w Turcji, gdzie śpimy w hotelu przy granicy.
A od następnego dnia rozpoczyna się kilkudniowy powrót. Coś tam jeszcze będzie do obejrzenia, ale generalnie już będziemy wracać.
Po libańskiej części to już naprawdę chylę czoła :bow:. Zupełny odlot. Moje gratulacje i podziwiam upór.
dlatego, że Liban to był jedyny kraj do którego aby dostać wizę trzeba mieć zarezerwowany hotel.
Sudan też.....
Nooo Panie rewelka Liban :) jak będziesz wracał, kiedyś, to wracam z Tobą :)
Super przygoda, mistrzowski wyjazd. Chyba każdy za nas marzy o czymś takim. GRATULACJE.
Ale czy Phnom Penh to nie stolica Kambodży ?:):dizzy:
http://tarcu.com/2008East/big/East%202008-06-16%2016-55-27.jpg (http://tarcu.com/2008East/big/East%202008-06-16%2016-55-27.jpg)
Gradient
23.07.2008, 16:12
To mi się najbardziej podobało:
"Z generałem proszę, zagaduję"
A tak w ogóle to Liban już tylko dla prawdziwych twardzieli.
Gratuluję uporu, odwagi i cierpliwości.
Michasso
23.07.2008, 19:10
7Greg, to teraz już w ogóle zgłupiałem.. Załatwiać te wizy do Libanu, czy nie? Bo nawet jeśli nie są wymagane do 30 dni, to jednak się przydały..
Jak długo byliście na południu? Bo z tego co wiem, to jest jeszcze trochę do zobaczenia..
7Greg, to teraz już w ogóle zgłupiałem.. Załatwiać te wizy do Libanu, czy nie? Bo nawet jeśli nie są wymagane do 30 dni, to jednak się przydały..
Jak długo byliście na południu? Bo z tego co wiem, to jest jeszcze trochę do zobaczenia..
Wizy jak najbardziej w Polsce załatwiliśmy. O tym, że BYĆ MOŻE NIE TRZEBA dowiedziałem się przy WYJEŹDZIE na granicy. W Libanie byliśmy 2 dni. Na południu jest cala masa do obejrzenia tylko, że możesz tam po prostu nie dojechać.
Zadzwoń może do ambasady polskiej w Libanie. Najgorsze, że jak się okaże, że trzeba to już będzie pozamiatane.
felkowski
24.07.2008, 17:47
:confused:UUUUU to dzisiaj nie ma nowego odcinka ?? Szkoda, bo się specjanie wcześniej z fabryki urwałem. Wciąga to jak nie wiem co. Greg nie myślałeś o tym żeby to upublicznić ? :Thumbs_Up:
:confused:UUUUU to dzisiaj nie ma nowego odcinka ??
No wlasnie, cos sie kolega greg opierd*** :D
:confused:UUUUU to dzisiaj nie ma nowego odcinka ?? Szkoda, bo się specjanie wcześniej z fabryki urwałem. Wciąga to jak nie wiem co. Greg nie myślałeś o tym żeby to upublicznić ? :Thumbs_Up:
Dzisiaj nie miałem weny. Bo ja artsta jestem i muszę mieć natchnienie :oldman:
Felek, jeżeli chcesz to upubliczniaj. Bierz i nawet nie płać :umowa:
Bierz i nawet nie płać :umowa:
chyba, że przelewem;):beer2::zdrufko::friday:
7greg (http://www.africatwin.com.pl/member.php?u=14)
Wiesz co...szczena mi opadła na glebę. Jeszcze tak zajebistego opisu z wyjazdu nigdy nie czytałem, foty po prostu rewelacja.
Choć nie toleruje arabów po twoim opisie nabrałem chęci na wspólny wyjazd w tamtą cześć świata.
7Greg - slij to w calosci do motovoyagera :)
chcialbym to miec w wersji papierowej do wychodka :D
7Greg - slij to w calosci do motovoyagera :)
chcialbym to miec w wersji papierowej do wychodka :D
Ja co rano Himalaje zwiedzam z chłopakami ;) Coś nowego by się przydało
Bez wahania wal relacje do Motovoyagera, to będzie hit tego roku.
Bez wahania wal relacje do Motovoyagera, to będzie hit tego roku.
Bez przesady. Ot parę słów skreślonych z bani.
Powiem tak, jeżeli komuś się chce to wydawać, drukować czy co tam jeszcze to włala. Ma moje pozwolenie, zezwolenie a nawet triptik :D
Ja osobiście nie będę się nigdzie lansował :oldman:
7Greg - slij to w calosci do motovoyagera :)
chcialbym to miec w wersji papierowej do wychodka :D
Naciśnij Ctrl+P i już masz :D
A faktycznie motowojadżer niezmiernie przyjazny jest w wersji papierowej do ustępu (tylko do czytania z innymi zadaniami byłoby ciężko)
no, z przyjemnoscia zagladam do tego kącika od czasu do czasu. Fajna przygoda. Aleś uparciuch... Ktoryś raz juz słysze, ze groźba spania na środku posterunku naprawdę działa:)
KOMU W DROGĘ TEMU BUTY
Wstaliśmy rano, w głowie lekka zaduma po Libanie. No ale co fajne zawsze jakoś szybciej się kończy. Pakujemy się i spadamy. Kierunek Adana.
Jeszcze dobrze nie dopasowaliśmy dupy do kanapy zatrzymuje nas policja.
http://tarcu.com/Preview/00273.jpg
Kamera. Jaka kamera? Częstym sposobem kontroli jest stojący cywilny samochód na poboczu, który pstryka fotę a 2 kilometry dalej stoi już zadowolony gliniarz. To właśnie i nas spotkało. Jechałem 111 na 80. Mimo godziny próbowania, błagań, próśb i straszeniem zwolnienia z pracy ;) gówno zdziałaliśmy. Werdykt: 150$ na łeb tureckiego mandatu :dizzy::mur::mad:
Lekko zawiedzeni ruszamy dalej. Do Adany dojeżdżamy w południe. Nasz druh Emre był tak miły, że przywiózł nam nasze opony na stację benzynową przy autostradzie. Nie musieliśmy tracić czasu na adanowe korki :)
Byłem lekko zaniepokojony czy te opony w ogóle będą. W końcu kilka dni temu wykonałem telefon, gość mnie nie widział i wcale nie musiał wierzyć, że przyjedziemy i je kupimy. Emre pewnie miał podobne obiekcje. Ale wszystko się udało wspaniale. Emre opony załatwił i je dostarczył. My dojechaliśmy i je kupiliśmy :D
W tym miejscu się rozstałem z moim współtowarzyszem Zbychem. Już kilka dni temu wspominał, że musi pilnie wracać do domu. No cóż takie życie ;)
Życzyliśmy sobie bezpiecznego dojechania do domu i.... zostałem sam.
Śmignąłem sobie Red Bulla, podumałem chwilę i obrałem kierunek na Kapadocję.
Ponieważ nie zamierzałem jechać autostradą, więc pierwszym zjazdem w Adanie zjechałem z niej i zacząłem się kierować na północ. W GPSie wbiłem Pozanti, najkrótsza trasa i heja :dizzy:
Pierwsze parę kilometrów jechałem jakimiś bocznymi drogami potem moja mapa mówi skręć w lewo. Patrzę, w jakie lewo? O czym on do mnie rozmawia? Góra jak smok z jakąś pieszą ścieżką. Dumam chwilę, no jak przygoda to przygoda. Rura gaz i cisnę pod górkę. Zimny pot mi leciał po plecach jak jechałem następne kilometry. Raz było łatwiej raz trudniej. Najważniejsze, że dookoła rozciągały się niesamowite widoki. Próżno takich szukać jadąc autostradą czy nawet boczną drogą. Szutry i błota mają swój własny niepowtarzalny styl :D
http://tarcu.com/Preview/00274.jpg
http://tarcu.com/Preview/00275.jpg
Przejechałem tymi drogami prawie 100km. Lekko zacząłem się niepokoić o paliwo. Jak planowałem tą trasę GPS poinformował mnie łaskawie, że do przejechania jest około 120 km. Ale jak to w życiu. Kilku dróg nie było, kilka ominąłem a z kilku po prostu zrezygnowałem. Koniec końców przejechałem 100 km a GPS czule mnie informuje, że do przejechania mam jeszcze drugie 100 km :dizzy::dizzy:
Myślę sobie, że moja przygoda się może lekko przedłużyć :)
Postanowiłem, że w najbliższym mieście poszukam jakiegoś lokalesa i wezmę od niego trochę benzynki.
Szukam tego miasta, ale skąd ja tu wezmę miasto. Kilometry szutrów uciekają, a po drodze jakieś chałupy z krowami i nie ma żywej duszy.
I nagle, po kolejnych 30 kilometrach błota i szutrów dojeżdżam do krzyżówki. Na wprost ciągnie się dalej moja szutrówka, a na lewo i prawo idzie inna szutrówka. Trochę jak na pustyni Mohave :D I na tym skrzyżowaniu, z dala od czegokolwiek,nikt mi nie uwierzy, stoi najprawdziwsza, nie jakaś tam gówniana, tylko najnowocześniejsza w pełni wypasiona, jak na warunki tureckie offcourse, stacja benzynowa Shella :dizzy:
Podjeżdżam, wychodzą ludzie ze stacji. Patrzą, oglądają nieśmiało zagadują "ale o co chodzi" ?? Tłumaczę, że jadę z Adany do Pozanti. Ale czemu nie autostradą? Ech, nikt nas nie rozumie, bo taki mam fan mówię.
Rozluźnili się, witamy się, ściskają pierwszego motocyklistę, który do nich zawitał. Nakarmili mnie, napoili zatankowałem się na full. Było zajebiście :D
Właściciel mówi, że to jedyna stacja w promieniu 100, 150 km. Wszyscy regionalni o niej wiedzą i tylko tu można zatankować. O jakie miałem szczęście ;)
Stacje prowadził już jego pradziadek. Kiedyś to był dystrybutor na polu, potem dwa a teraz normalna stacja.
http://tarcu.com/Preview/00276.jpg
Żegnamy się czule, naprawdę się trochę tymi ludźmi wzruszyłem. Do Pozanti mam prawie 100 km. Postanawiam już się nie wygłupiać tylko jechać w miarę przejezdnymi drogami. Zrobiła się godzina 16. Gdzie Pozanti?, a gdzie Kapadocja.
Ruszam. Prawie do samego Pozanti kamienisty szuter, ale z widokami i klimatem, że aż dech zapiera. Jak ktoś będzie w okolicy z nadmiarem czasu to polecam ten "skrót".
http://tarcu.com/Preview/00277.jpg
http://tarcu.com/Preview/00278.jpg
O 18 jestem na głównej drodze. Do Nevsehir mam ze 150 km. Do Adany ze 120. Od Adany zrobiłem szutrami ponad 200 :D Taki to był "skrót"
Jadę beznamiętnymi tureckimi asfaltami, które są tak ostre, że ich jedyne zadanie to zeżreć moją oponę do końca.
http://tarcu.com/Preview/00279.jpg
Do stolicy Kapadocji dojeżdżam około 21. Znajduję hotel i idę do marketu coś wszamać. Motocykl stawiam na hotelowym parkingu strzeżonym :D
http://tarcu.com/Preview/00280.jpg
Następnego dnia jadę do Goreme.
http://tarcu.com/Preview/00281.jpg
To podobno esencja esencji Kapadocji. Ponieważ jestem minimalistą zdecydowanie mi to odpowiada.
Zjechanie Kapadocji zajęło mi godzinę. To jedna z bardziej wygodniejszych form zwiedzania na tym wypadzie.
Ciekawe kształty skał dają równie ciekawe wrażenie :D
http://tarcu.com/Preview/00282.jpg
http://tarcu.com/Preview/00283.jpg
Specjalny model dla kobiet :haha2:
http://tarcu.com/Preview/00284.jpg
http://tarcu.com/Preview/00285.jpg
http://tarcu.com/Preview/00286.jpg
Ruszam w drogę. Dzisiejszy plan jest bez planu. Jechać dokąd się da.
Pod Ankarą zatrzymuję się na obiad. Spotykam grupę Niemców, którzy kilka dni temu wyruszyli w objazd Morza Czarnego. Przez Turcję do Gruzji i potem prom do Rosji itd.
http://tarcu.com/Preview/00287.jpg
Jechali na jednej afryce i gsach.
http://tarcu.com/Preview/00288.jpg
Opowiadali mi jak to mają chytry plan przekupienia kapitana w Batumi aby dostać się na kajak do Sochi. Ciekawe kiedy dotarli do domu :D
Dojechałem do autostrady z Ankary do Istanbułu. 4 pasy w jedną stronę, zero samochodów.
Tylko ja, moja afryka, 4 pasmowa autostrada i prędkość 140 km/h. Istny koszmar.
Z nudów zacząłem zamykać oczy, puszczać kierownicę, stawać na motocyklu itp. Mało nie pizdnąłem w barierkę. AT to zdecydowanie nie jest motocykl na autostrady. Podziwiam dj.1, że zrobił swoje 100 tys po autostradach. Wiem, ze mógłbym jechać trochę szybciej, ale to pewnie nie wiele by zmieniło.
Późnym popołudniem dojeżdżam do Istanbułu. Wykonuję szybką formę zwiedzania poprzez rzut oka z mostu i lecę dalej. Wiem, wiem, jak mogłem nie wjechać, nie zobaczyć, nie poczuć atmosfery. Kiedy indziej :)
Było już lekko ciemno kiedy dojechałem do granicy Bułgarskiej. Znalazłem hotel i poszedłem spać. Zrobiłem ponad 1100 km i dupa mnie lekko bolała :D
Następnego dnia wjeżdżam do Bułgarii. Na granicy widzę pierwszych Polaków. Bardziej słyszę specyficzne słownictwo niż widzę, ale wiem już, że na pewno jestem w Europie ;)
Granica sprawnie i bezboleśnie. Co ciekawe przy pierwszym okienku panienka wzięła mój paszport i dowód rejestracyjny, coś tam porobiła i oddała wraz z pendrive'm. Potem przechodząc przez procedurę każdy tylko chciał pendrive'a. Ostatni go zabrał i kazał jechać. Ot, komputeryzacja :)
Lecę dalej. Krajobrazy takie bardziej nasze. Dużo lasów, zieleni i wody.
http://tarcu.com/Preview/00289.jpg
http://tarcu.com/Preview/00290.jpg
http://tarcu.com/Preview/00291.jpg
Niebawem jestem w Rumuni. Zero kontroli. To lubię. Nabywam lokalną walutę. Warta jest tyle co złotówka. Ceny zresztą też podobne.
Omijam Bukareszt szerokim łukiem. Ostatnio są tam przeokrutne remonty i szkoda czasu na korki.
Po południu jestem w Pitesti. Nadszedł czas na zmianę opony. Prawie druty już wystawały. A przede mną przecie trochę błota do przejechania. Dopiero w trzeciej wulkanizacji ktoś chce mi pomóc. Chłopaki tylko po rumuńsku gadają i ciężko nam idzie. Główny pracuś jest niewysokiego wzrostu i pyta mnie czy znam hiszpański. Bo jego rodzice są z Hiszpanii i może ze mną pogadać. Mówię mu, że muchos gracias i porfawore opona do motocicleta. Si, si odpowiada. Lata po tym warsztacie jak głupi, trochę przypomina mi Manuela z "Hotelu Zacisze" :D
Co chwila mówi, że no problemo, signore, si si, no problemo. Ubawiłem się do łez. Po godzinie mam nową oponkę i mogę jechać dalej.
Postanawiam, że wjadę na szczyt Transfogarskiej i tam się kimnę.
http://tarcu.com/Preview/00292.jpg
Niestety, kilka kilometrów przed szczytem spada grad i jakaś straszna ulewa. Zatrzymuję się w jakimś przydrożnym pensjonacie gdzie znieczulam się piwskiem :spac::dizzy:
Następnego dnia rano kołuję dalej. Wjeżdżam na Transfogarską, robię kilka fotek i spadam w dół. Kierunek Sibiu.
http://tarcu.com/Preview/00293.jpg
http://tarcu.com/Preview/00294.jpg
Przed Sibiu na rozstaju drug się zatrzymuję i postanawiam jeszcze zajechać na osławioną 67c. Nigdy tam nie byłem więc jest okazja. Dojeżdżam 100 km do rozwidlenia 7a i 67c.
Po drodze spotykam Niemców, którzy opowiadają mi o wspaniałościach oraz terenowych i hardcorowych tematach, które napotkam podczas sześćdziesięciokilometrowej drogi do Sugag.
Biorę większy oddech i w drogę. Po przejechaniu 20 km stwierdzam, że chyba coś pomyliłem. Navi pokazuje 67c. Jadę dalej. Nie no na bank coś pomyliłem.
Kiedyś widziałem wielki napis na jadącym samochodzie Kia "cośtamcośtam", który brzmiał: "Ludzie, nie kupujcie tego samochodu". Ja powiem; Ludzie nie jedźcie na 67c. Mam na myśli fragment od skrzyżowania z 7a do Sugag. Pojedźcie w drugą stronę na Urdele.
Oto najtrudniejszy moment na trasie.
http://tarcu.com/Preview/00295.jpg
Droga 67c to Sugag to nic innego jak kurewsko dziurawy asfalt. Z hardcorem czy jazdą enduro ma to tyle wspólnego co kozia dupa z trąbą. Podczas 60 kilometrów może jest z 8 km po szutrze takim jak na zdjęciu.
Zły byłem na siebie jak pies. Gdyby nie ta wpadka, tego wieczoru piłbym wódkę z Podosem. A tak, pojechałem dalej. Do Oradei dojechałem pod wieczór. Zatankowałem i na Węgrzech nawet się nie zatrzymałem.
Chwilę później byłem w Miskolcu. Zacząłem się powoli przymierzać do spanka. Kilka miejsc ominąłem bo nie można było płacić kartą. W końcu gdzieś nalazłem schronienie. Do Cieszyna miałem 300km. A tak bym się napił z Podosem :D Cholerna 67c. Ludzie nie jedźcie tam :D no chyba, że inaczej odbieracie endurzenie :oldman: :D :D :D
Rano wstałem i pojechałem. W Cieszynie byłem o 11. Podos był zbyt pijany, żeby spić ze mną poranną kawkę. Zalałem paliwko i pognałem do domu.
W Gdańsku byłem koło godziny 18.
================================================== ======
Jak mawia mój idol Forrest Gump "to wszystko co mam do powiedzenia na ten temat"
================================================== ======
Wiem, że wiele miejsc ominąłem, wiem, że powinienem zobaczyć to i zajechać tam. Inną razą. Nie da się wszędzie być ;)
Mam nadzieję, że moje wypociny komuś się przydadzą w przyszłych planach. Zajedzie tam gdzie byłem i nie zajedzie na 67c :D
Gdyby ktoś coś jeszcze chciał wiedzieć chętnie odpowiem na pytania.
Gdyby ktoś jeszcze chciał się katować fotami to zapraszam
http://tarcu.com/Foto/East 2008/
Ech co ja będe teraz czytał i codziennie oczekiwał na nową cześć
Brak słow rewelacja - chciałoby sie krzyknąc wiecej :Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
Cieszyn powiadasz, tez masz nawalone, musiales przez Gliwice jechać chyba, że pognałeś na Katowice od razu lub na Racibórz, ale jak jechałeś przez Gliwice i nawet nie pomyślałeś, aby się piwa napić to masz ....
Ty już wiesz co .. ;)
a już zupełnie poważnie - relacja zajebiocha - teraz tylko czekam na wersje do MotoVoyagera :D
(z laptopem do sracza nie bede chodził!)
No i The End:bow::bow::bow:
Matko, to chyba koniec...
I jak to przeżyc do nastepnego razu...
Brawo chlopie. Fajnie sie czytało. Szkoda ze nie wypilismy tej kawy, ale co sie odwlecze to nie uciecze... Zdecydowanie.
:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
:hello:
Nie zrobisz nam tego 7greg i w dniu dzisiejszym nie zakończysz opowieści...
Popieram poprzednie wypowiedzi MOTOVOYAGER obowiązkowo i nie wymiguj się, niech ludziska wiedzą gdzie się na Afrykach się jeździ.
A teraz małe pytanko...ile kaemów zrobiłeś...jakie koszta wyszły...jakie plany na następny rok? :)
Acha... i tak z ciekawości, jak to jest że Twój towarzysz podróży miał 3 kufry i jakieś pakunki na tylnym siedzeniu a Ty tylko aluminiaki boczne i coś tam jeszcze na siedzeniu?
Giziu, nie doczytałeś. To tylko znak, że za dużo tego było :D
http://africatwin.com.pl/showthread.php?p=14398&post14398
Co do kufrów, to jak pisałem "ja minimalista jestem" :)
Sorki, czytanie tego wątku zacząłem od razu od Twojego opowiadania :)
KOMU W DROGĘ TEMU BUTY
(..)
Mam nadzieję, że moje wypociny komuś się przydadzą w przyszłych planach. Zajedzie tam gdzie byłem i nie zajedzie na 67c :D
No i koniec bajki.. hmm.. szkoda, bajka byla fajna.. a koncow nie lubie. Tak jak i nie lubie powrotow - tzn., znacznie lepiej mi sie jedzie do celu, niz stamtad wraca.
BTW: No to teraz moze warto byloby wszystkie posty z opisem wyprawy zebrac w jeden watek..?
No i koniec bajki.. hmm.. szkoda, bajka byla fajna.. a koncow nie lubie. Tak jak i nie lubie powrotow - tzn., znacznie lepiej mi sie jedzie do celu, niz stamtad wraca.
BTW: No to teraz moze warto byloby wszystkie posty z opisem wyprawy zebrac w jeden watek..?
hmm, i to jest mysl - kompletne relacje wydzielic jako zamkniete - do czytania :)
czyli taki dział "CZYTELNIA"
Wyjąłeś mi to z ust :D
Wersja WORD (http://tarcu.com/2008East/East.doc)
Jezusicku, wyszło mi 95 stron :dizzy::dizzy::dizzy:
=======================
Może Ramires jako człowiek obyty lepiej to przekonwertujesz, bo mam świadomość, że można zrobić to lepiej :D
:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumb s_Up:
Wyjąłeś mi to z ust :D
Wersja WORD (http://tarcu.com/2008East/East.doc)
Jezusicku, wyszło mi 95 stron :dizzy::dizzy::dizzy:
=======================
Może Ramires jako człowiek obyty lepiej to przekonwertujesz, bo mam świadomość, że można zrobić to lepiej :D
Jestes w stanie mi dać osobno zdjęcia w wielkiej rozdzielczości?
wpadł mi do głowy na nudny wieczór taki szatański pomysł :)
Twój artykuł będzie prekursorem ku temu pomysłowi, ale uprzedzam, będzie na koniec sierpnia to ukończone bo teraz mocy nie mam przerobowych
Chodzi Ci o max 4000x3000 czy coś lekko przerobic?
hmm, moze byc takie duze :)
wieczorkiem dam ci ftp-a na to, zreszta, jak bedziesz mial tez czas to wrzucisz. pomysl mysle, ze się przyjmie :)
Możesz mi zdradzić tajemnice ile "te propozycje" kosztowałyby:)??
Własnie zacząłem czytać WORD-owe opracowanie :)
Cholera Gizu, jakie propozycje. Czy coś chlapnąłem po pijaku ?? :D
http://tarcu.com/2008East/big/East%202008-06-11%2022-32-14.jpg (http://tarcu.com/2008East/big/East%202008-06-11%2022-32-14.jpg)
Generalnie kobieta siedząca koło mnie była otwarta na wszelkie propozycje, więc jakby ktoś, kiedyś przejeżdżał to bez owijania w bawełnę :)
Giziu, only free. Za młodzi i piękni jesteśmy aby za TO płacić :D :D :D
Ona była tak mną zafascynowana, jako motocyklistą oczywiście, że chciała sama płacić ;)
No Greg masz talent, co tu dużo mówić :) świetna relacja, gratulacje !!!!
Popracowałem lekko nad składem tego czegoś w wordzie.
I tak nie mam gwarancji, że obrazki się nie porozjeżdżają :(
Podaję kolejność czynności :)
1. Kliknąć TU (http://tarcu.com/2008East/East.doc)
2. Wydrukować, najlepiej na kolorowym laserze w 2 egzemplarzach
3. Pierwszy egzemplarz zanieść do kibla i czytać go całą zimę
4. Drugi dać najlepszemu kumplowi. Jeżeli nie dacie to spotka was sto nieszczęść :haha2::haha2::haha2::haha2::haha2::haha2:
Enjoy :umowa::umowa::umowa::umowa: :oldman::oldman::oldman::oldman:
felkowski
25.07.2008, 17:31
Greg jestem pod wrażeniem :bow:. Zarówno wyprawy jak i póra. Szacun:brawo:.
Naprawde ekstra opowiadanie i super foty, moglbys napisac jakies podsumowanie, szczegolnie o kosztach, chociaz tak z grubsza.
Przed jazdą w kraje arabskie dobrze jest się nauczyć liczebników od 1 do 10.
Parę razy przy wydawaniu reszty udowodniłem gamoniowi, że nie taki frajer jestem :)
Przy kilku krajach, zostaje potem worek monet, których ni cholery nie mogę dopasować do danego państwa.
http://tarcu.com/Preview/00272.jpg
Andrzej_Gdynia
25.07.2008, 20:55
Fajne!
A swoją drogą nie sądziłem że wszyscy czytają motovoyagera w kiblu, sądziłem że to tylko moje zboczenie...
Jak to dobrze upewnić się ze człek jest we właściwym towarzystwie...
Gradient
25.07.2008, 22:13
Fajne!
A swoją drogą nie sądziłem że wszyscy czytają motovoyagera w kiblu, sądziłem że to tylko moje zboczenie...
Jak to dobrze upewnić się ze człek jest we właściwym towarzystwie...
Fuck, moje tyż w kiblu leżą.:):):)
A macie specjalną półeczkę ?? :D Jak tak to proszę foty :D
No i się wszyscy zawstydzili.
Łącze się zapchało od wysyłania fotek :)
Andrzej_Gdynia
27.07.2008, 21:23
Półeczki nie mam. Ale leżą tak żeby były pod ręką... Czasem dokładam do tej sterty Atlas - łatwiej się śledzi...
No i się wszyscy zawstydzili.
Nie mam półeczki, to i nie mam o czym napisac :D
.. ale w oparciu o empirie stosowana (czyli wielogodzinne czytanie na kiblu za mlodu, bo tam moglem wlaczyc w nocy swiatlo :haha2:) jestem zdania, ze w kibelku trzeba sprawe/y (hmm.. ze tak je nazwe 'organiczne'..) zalatwic jak najszybciej, a czytac w bardziej do tego dostosowanym miejscu :D:D
Mam nadzieje, ze nikogo nie urazilem w/w :dizzy::haha2:
I na koniec humorystycznie w temacie nasiadowek w WC: moj kolega nie chcial tracic czasu gdy budowal dom, wiec uprawial czytelnictwo (glownie budowlane) w interesujacym nas miejscu. Jego zona rowniez, ino tematyka budowlana za nic jej nie krecila.. za to kolega czytal rowniez czasopisma kobiece, a tlumaczyl to tak: "wroga trzeba znac!"
:D:D
DrSpławik
28.07.2008, 12:10
Grzesiek, dzięki serdeczne. To się czyta!!! :Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
Będzie :chleje: przy :kumbaya:
Taki mały filmik z naszym nowo poznanym przyjacielem w Gruzji.
Ze względu na zmęczenie proszę nie zwracać uwagi na mój rosyjski :D
-3219705986859436254
Wracając do alfabetu arabskiego to zwykle pisze się go od prawej do lewej.
Na szczęście cyfry są pisane po naszemu.
Czyli przykładowo 50 to będzie ٥٠
Poniżej ściąga :D
1 - ١
2 - ٢
3 - ٣
4 - ٤
5 - ٥
6 - ٦
7 - ٧
8 - ٨
9 - ٩
0 - ٠
No dobra, ale powiedz jeszcze jak to się wymawia.
Zapożyczone z netu.
:D :D
1 - łahed, 2 - etnin, 3 - telata, 4 - arbaa, 5 - chamsa, 6 - seta, 7 - seba, 8 - temenia, 9 - tesa, 0 - syfr, 10 - aszra
11-hedaszar, 12 - etnaszar, 13 - talataszar, 14 - arbaataszar, 15 - chamsataszar , 16 - setaszar, 17 - sebaataszar, 18 - temantaszar, 19-tesaataszar, 20 - aszrin, 21 - łahed ła aszrin, 30 - teletin, 40 - arbain, 50 - chamsin, 60 - setin, 70 - sabain, 80 - temenin, 90 - tesein, 100 - meja, 200 - metein , 300 - toltomeja, 1000 - elf
dzień dobry - salam alejkum, do widzenia - masalam, tak - ajła , nie - laa , ok - meszi , dziekuje - szukran, ile to kosztuje ? - bi kam , nie możliwe - misz munken, woda - maja, chleb - aisz, zatrzymaj sie tutaj - ala gam hena , prosto przed siebie - ala tur, czy mówisz po angielsku ? - bitikalem inglizi , nie mówię w jezyku arabskim - mabatkalemsz arabi, jak leci - inta a mi li, dziekuje dobrze - ana ta mem, nie dobrze - misz kłajs, nazywam się - ismi, nie rozumiem - ana misz fahem, czy możesz mi pomóc? - Min fadlak mumkin tisa idnee, ryba - samak, łódź - markib.
Michasso
29.07.2008, 23:17
Greg, jak masz ciekawego linka z arabskim, to zapodaj proszę. Czasami chciało by się więcej ;]. Ja np nie wiem jak się wymawia te ich dwa rodzaje "H"
wymawianie ichniego "H" dobrze omawia Ahmed :D
vgRPc7d9GPo
nok nok - hu is der? itsmi i killju :)
Michasso
30.07.2008, 17:40
Hehe, dobre, Ahmed jest debeściak! Zaraz Greg nas pogoni za offtopic, ale jest jeszcze wigilijny Ahmed, który śpiewa "jingle bombs":haha2:
SAJLENS !!! :dizzy: JA KIL JU !! :oldman:
Gdzie jest moderator ?? I co robią tu Ci lanserzy ?
To jest wątek dla prawdziwych podróżników :D :D :D
ENDRIUZET
31.07.2008, 11:11
Właściwie mam wielką ochotę zapytać o finansową stronę takiego wyjazdu, ale ponieważ jest to bardzo nie po dżentelmeńsku ... zapytam Ciebie 7GREG - jakim sprzętem fotografujesz te swoje ekskursje ?? Prosiłbym tak dokładniej ... właściwie wprost ... fotografia jest moim konikiem ... Twoje foty są naprawdę .... niezłe ... dobre ... zaje *****:)
Właściwie mam wielką ochotę zapytać o finansową stronę takiego wyjazdu, ale ponieważ jest to bardzo nie po dżentelmeńsku ... zapytam Ciebie 7GREG - jakim sprzętem fotografujesz te swoje ekskursje ?? Prosiłbym tak dokładniej ... właściwie wprost ... fotografia jest moim konikiem ... Twoje foty są naprawdę .... niezłe ... dobre ... zaje *****:)
Ja tam marnym pstrykaczem jestem. Ambicje mam duże ale pstrykam G9 ;)
ENDRIUZET
01.08.2008, 09:29
Zwyczajny Canon G9 ?? ... Dzięki za informację (ja używam jeszcze G5) :cool: ... no przesadziłem z wyrazem "zwyczajny" ... dobry sprzęt !!
Endriuzet, a zastanawiałeś się kiedyś jakich pędzli używał Leonardo da Vinci?
pozdr
newrom
Michasso
01.08.2008, 17:56
newroom, pijesz do tego, że najprostszych, bo był bardzo biedny? Nie mówcie że kompakty cyfrowe są dobre, prooszę:D. Zgodziłbym się, gdyby fotki wykonane były starym, dobrym analogiem, gdzie matryce dobrych nawet lustrzanek cyfrowych ciągle próbują dorównać kliszy (nie tylko podstawowym parametrom jak zakres tonalny, ilość szumów, ale przede wszystkim formatem). W ładnym miejscu nie sposób chyba zrobić złej fotki, prawda? Chwała Gregowi, że jako laik używa filtrów i fotki wygladają dobrze.
oglądałem ostatnio fotki zrobine małym ixusem canona przez mloda osobe bez zadnego doscwiadczenia. tez miałem kiedys ixusa i jakosc zdjec z mojego kilka lat temu a dziś to przepasc. iso 3200 matryca 12mln pic itd.. predzej chyba dzis lutrem mozna zpaprac fote niz markową dobra małpa. takei mi sie wydaje
abrasadera
01.08.2008, 21:22
A ja powiem tak - bawiłem się Nikonem D300 z nikorem (tutaj możemy powiedzieć coś o URZYTECZNYM wysokim ISO) i potem zdięcia z dobrego kompaktu nie wyglądają zachwycająco - i nie chodzi tu o upychanie pixeli w matrycy a poprostu o szkło (następnie wielkość fizyczna matrycy i jej wykonanie). Na podróże to ciężko tachać puszkę i całą szklarnię więc kompakt daje rady - ale.... szału nie robi
Jeszcze warto wziąś pod uwagę takowy element że jak się foci jakieś miejsce, scenerie bądz ulice gdzie nie można się cofnąć szerokokątne szkło i dobre lustro zawsze da nam szerszą perspektywę na to co ogarną swym wzrokiem podróżnik...
ENDRIUZET
01.08.2008, 21:29
No cóż. Generalnie zdjęcia robią ludzie, a nie aparat. Ważne by znaleźć dobry obiekt i odpowiednio go wyeksponować. Zadbać o głębię ostrości, właściwe oświetlenie i takie tam różne. Znam ludzi dysponujących potężnym sprzętem foto, lecz ich zdjęcia są ... nijakie. Nie będę tu się uzewnętrzniał ... bravo dla seven-grega za świetne foty ... i tyle ...
Michasso
03.08.2008, 22:10
Hmm no tak, tyle że w kompakcie większość robi puszeczka, a nie Ty. Nie chcę się więcej sprzeczać, bo znowu poza jestem poza tematem, ale odnośnie dobrych fot, będę wszystkich zachęcał do dzwigania szkieł i lepszego sprzętu..bo po prostu warto. Skoro podróżujemy, to dobrze byłoby robić fotki, które będą się wyróżniały od tych zrobionych kompaktem. Jeśli tylko macie coś do pokazania w swój (dobry), jedyny sposób, to chyba nie ma wyjścia, trzeba zabrać lustro. Może przy jakimś wspólnym wyjeździe uda mi się namówić samego Grega na to co lepsze:). No i nie muszę dodawać, że lepiej czerpać wzorce z czegoś co ma wyższy poziom. Ramires kiedyś dał linka to fajnych fot, nie zastanawiało Was dlaczego nie moglibyśmy robić tego jak tacy kolesie ze Stanów: http://www.fotolibra.com/gallery/407815/africa-twin-0654tif/like/
newroom, pijesz do tego, że najprostszych, bo był bardzo biedny? Piję do tego że widząc fotografie ludzie nie zastanawiają się nad kadrem, światłem, kompozycją tylko pytają 'jakim było robione aparatem' zakładając że jak sobie kupią podobny to też zaczną robić dobre zdjęcia. Ale co ciekawe, niewielu zakłada, że gdyby mieć takie pędzle jak Leonardo to każdy mógłby namalować 'damę z gronostajem'.
W ładnym miejscu nie sposób chyba zrobić złej fotki, prawda?
Nie prawda! Wiem bo mam w duże doświadczenie w robieniu nieciekawych zdjęć w fantastycznych miejscach :-D
Chwała Gregowi, że jako laik używa filtrów i fotki wygladają dobrze.Hihi (http://www.fotopolis.pl/index.php?n=7537)
"
Hihi (http://www.fotopolis.pl/index.php?n=7537)
"
Widzę, że dzieje się tu coś poza moją świadomością :confused:
Czy ktoś tu się ze mnie nabija ??
Wybieram pojedynek na gołe pięści :D :D :D
no kurde obcięło ;(
Chciałem zacytować info że .... KUFRA! po znaku - cudzysłów - obcina.
Pojedynki na gołe pięści nam wyszły, ale w zamian mogę polecić pojedynek na pięści z przylepionymi misiami-żelkami lub na gołe klaty ;)
A o nieuzywaniu filtra przez fotografa zawodowca trza se znaleźć w linkowanym artykule. Znaczy używanie przez Ciebie filtra nie jest powodem dla którego 'zdjęcia dobrze wychodzą' :D
pozdr
newrom
No kurde, chyba znowu obcięło :D
Marcin SF
05.08.2008, 13:04
Nawiązując do watku fotograficznego :P
jak ktoś umi to zrobi piękne zdjęcia małpą, znam parę osób które nie mają wybitnych aparatów, a robią piękne zdjęcia. Znam też kilka które mają dobre aparaty, za ciężkie pieniądze i nie potrafili by sfotografować gówna (w dodatku obnoszą się ze swoim sprzętem jak by wygrali połowę nagród za zdjęcia na świecie)
dobry sprzęt może pomóc amatorowi, profesjonalista małpą potrafi zrobić wybitne zdjęcie.
PS. Ciekawy artykuł :)
dobry sprzęt może pomóc amatorowi, profesjonalista małpą potrafi zrobić wybitne zdjęcie :)
tylko ze tutaj wszyscy jezdza na super sprzetach. amatorzy i profesjonalisci.
pewnie wszyscy chcieli by tez robic foty super sprzetami..:haha2:
Michasso
06.08.2008, 18:34
Marcin SF, byłbym zajeciście wdzięczny za pokazanie tego "genialnego" zdjęcia wykonego kompaktem. :D W myśl tego Rossi wycina każdego superbike na Torze Poznań jadąc komarem, bo w końcu profesjonalista. A co do wątku samej podróży zastanawia mnie jedno Greg..Dlaczego nie dałeś się wymasować facetowi w Syrii?:) Jakieś obawy, uprzedzenia czy jak?
Kompaktem ? Ależ proszę Cie bardzo: FALLING SOLDIER Robert Capa. :D
Jak na owe czasy to było robione odpowiednikiem naszych kompaktów, jakość zdjęcia jak sam widzisz słaba (albo inne zdjecia Capy z Omaha Beach gdzie wogóle jest rozmemłane wszystko), ale mimo wszystko są to fotografie genialne.
Mój stosunek do aparatów świetnie oddaje cytat z Kena Rockwella
<i>
I get what I get because I point my camera in the right place at the right time. That's the art of photography. The equipment has nothing to do with it.
A co do wątku samej podróży zastanawia mnie jedno Greg..Dlaczego nie dałeś się wymasować facetowi w Syrii?:) Jakieś obawy, uprzedzenia czy jak?
Z facetem mogę sobie co najwyżej rękę podać :)
Co innego z kobietą :D
Michasso
06.08.2008, 23:09
Newroom, mówisz o niebywałej sile fotografii dokumentalnej w dodatku wzbogaconej takim klimatem, jaki nie odda żaden kompakt. Założę oddzielny wątek, to się posprzeczamy:) Greg miał blisko do Iraku, szkoda że nie wykorzystał szans..Hehe, mogło być i parę fot upadających. Co do samych masaży, to kiedyś widziałem urywek z przygód McGregora kiedy byli w drodze do Mongolii. Uśmiałem się jak w Kazachstanie dali się wymasować kolesiom, którzy znali się na rzeczy:) gruchotało, że aż miło i pomimo że było to bolesne, na drugi dzień czuli się zdecydowanie lepiej. Kobieta..hmm nie miałaby tyle siły żeby na chwilę wyprostować komuś kręgosłup:). Trochę się dziwię takim uprzedzeniom..Nasza narodowa cecha?
Marcin SF
07.08.2008, 07:25
Marcin SF, byłbym zajeciście wdzięczny za pokazanie tego "genialnego" zdjęcia wykonego kompaktem. :D W myśl tego Rossi wycina każdego superbike na Torze Poznań jadąc komarem, bo w końcu profesjonalista. A co do wątku samej podróży zastanawia mnie jedno Greg..Dlaczego nie dałeś się wymasować facetowi w Syrii?:) Jakieś obawy, uprzedzenia czy jak?
może komarem to nie, ale na cb 500 wszystkie lytry by wciągnął na poznaniu :dizzy: co do fotki to muszę sie zapytać właściciela czy mogę
artuurrooo
23.08.2008, 21:51
Witam forumowiczów.
Na początek wyrazy uznania za pokonanie traski i świetny reportaż.
Na początku wrześnie na 3 motocykle (dwie Afriki i KTM )jedziemy do Syrii i Jordanii.Ze względu na ograniczony czas ( 14 dni )Europę zamierzamy przejechać jak najszybciej, a od Turcji podróżować. Mam w związku z wyjazdem parę pytań do 7Greg :
1. Jakie miejsca warto zobaczyć w krajach arabskich?
2. Jaką walutą można płacić i ewentualnie gdzie wymienić ?
3. Czy około 5000PLN na osobę to nie jest zbyt mało (bierzemy śpiwory, namioty - nie wykluczamy noclegów w hotelach ) ?
4. Czy jakieś lekarstwa trzeba zabrać(chodzi mi o tamtejszą wodę lub posiłki) ?
5. Może jeszcze jakieś przydatne informacje o których nie napisałem?
Pozdrawiam Artur :):):)
Andrzej_Gdynia
23.08.2008, 22:17
W tym samym czasie jedzie ekipa Lewar+Dr Spławik + Piotr z Kobióra. Widzę że kierunek wielce popularrny. Kurde, a ja palcem po mapie...
artuurrooo
24.08.2008, 15:08
Kiedy dokładnie chłopaki jadą ? My jedziemy 1 lub 2 września z Wrocławia dwa lub trzy motocykle
Nie napisze nic nowego:) Jestem pod bardzo duzym wrażeniem ...bardzo ,bardzo ...dopiero wczoraj przeczytałem 1 raz dzisiaj 2 ....Max Szacunek dla Ciebie 7greg
Dziekuje ze nowe wrażenia!!!!!!!
Pozdrawiam
Andrzej_Gdynia
25.08.2008, 20:32
Lewar startuje w piątek wieczorkiem i jedzie do Kobióra. Razem w sobote rano przekraczaja granicę PL
dopiero przeczytałem/znalazłem
fajne tylko pozazdrościć
widać że ciągle pogodę mieliście zdaje się
dopiero przeczytałem/znalazłem
fajne tylko pozazdrościć
widać że ciągle pogodę mieliście zdaje się
Pogoda wypas. Jedyny opad to 15 min w Turcji i w Rumunii koło transfogarskiej. Prawie miesiąc bez deszczu to sukces. Chociaż w tamtych rejonach to nie problem :D
Mały update tego wyjazdu.
Siedzę właśnie na lotnisku w Erywaniu i trzech groźnych generałów twierdzi, że cały czas od 2008 roku popierdalam po ich kraju Afryką i pytają w jaki sposób tu się dzisiaj dostałem samolotem? Na razie nie mają pojęcia co ze mną zrobić ;)
Mały update tego wyjazdu.
Siedzę właśnie na lotnisku w Erywaniu i trzech groźnych generałów twierdzi, że cały czas od 2008 roku popierdalam po ich kraju Afryką i pytają w jaki sposób tu się dzisiaj dostałem samolotem? Na razie nie mają pojęcia co ze mną zrobić ;)
:dizzy:
Dobre , tyle lat i nikt nie wiedział że tam " byłeś ":)
Niezły burdel tam mają.
To podaj adres , paczkę wyślemy :D
CzarnyEZG
18.03.2024, 13:13
Trzymam kciuki, żeby dobrze skończyło.
Swoją drogą "Złota Łopata" wędruje dziś do Ciebie.
Ale w tym jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Już jestem poza lotniskiem. W sumie prawie 3 godziny. Dobrze że miałem foty z telefonu z tamtego wyjazdu to coś mogłem udowodnić :)
Jak już mi uwierzyli że ja od nich wyjechałem, no bo przecież teraz przyleciałem to padło kluczowe pytanie jak na ten rejon. A maszina gdzie? Ojojoj budziet prabliem ;)
No ale dobrze sie skończyło. Na koniec najważniejsza szycha uścisnął mi dłoń i rzekł: welcome sir. I poszedłem dalej
132900
132901
Podobny temat zdaje się miał kiedyś Sambor przy wjeździe do RU chyba..wriemiennyj wwoz się chyba zagubił wtedy..była chwila konsternacji..po czym podjechał do okienka "2" w którym "wyjechał" a potem wrócił do okienka "1", w którym "wjechał":D
W 2016r. przy wyjeździe z Rosji do granicy z Mongolią zapytali nas jak możemy wyjeżdżać z Rosji skoro do niej w ogóle nie wjechaliśmy. Was tu nie ma ! :) Na przejściu w Buraczkach nie wpisali nas do systemu. Dokumenty papierowe na szczęście wszystko wyjaśniły. Ot takie drobne graniczne "śmieszne" przygody.
A ja wcale nie żałuję że Cię tam przetrzymali. Dzięki temu że to zrobili napisałeś w tym wątku i zrobiłeś mi wieczór. Nie czytałem wcześniej tej relacji a jest zajebista.
Pozdr. Sławek
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.