View Full Version : Hiszpańska Słowacja, czyli Wypad na Czarny Ląd - Maroko [Kwiecień 2010]
Cel: Maroko
Termin
7-22 kwietnia 2010r.
Przed nami ponad 3500km i bite dwanaście dni dróg i bezdróż Maroko. Eksplorujemy górskie przełęcze i kaniony Wysokiego Atlasu oraz hamadę i wydmy marokańskiej pustyni. Asfalt traktujemy jako konieczną dojazdówkę do miejsc, po których chcemy polatać przez większość czasu.
Na wysokościach bliskich 3000 m npm liczymy się z temperaturą bliską zera, a na wydmach Mhamid czy Erg Chełbi z upałem powyżej 35 stopni. Śnieg kontra upał, pustynia kontra marokańskie powodzie. Mamy nadzieję spróbować wszystkiego…
Transport i Logistyka:
Jedziemy każdy solo, Afryczki spakowane na lekko, żadnych bocznych kufrów czy sakw. Tradycyjnie, motorki spakowane na przyczepę ciagniętą przez Patrola z Kajmanem i jego dziewczyną na pokładzie wyjechały już w święta i są w Hiszpanii. Reszta ekipy – missyou, Paulo, norbi, puszek, Waldek i ja lecimy samolotem do Malagi, skąd już na kołach, lecimy do Tangeru i przeprawiamy się na afrykański kontynent.
Trasa
Bazą trasy jest oczywiście książkowa pozycja Chrisa Scotta "Marocco Overland" i jego opisy górskich i pustynnych offroadowych tras. Poczytaliśmy Wasze relacje na naszym forum i kilka tematów Tima Cullisa. Polecimy po drogach wysokiego atlasu: MH1, 2, 3, 4 oraz po trasach saharyjskich: MS 5,6,7. Pozostałe traski to znalezione w necie opisy ciekawych dróg.
Pewnie będziemy chcieli też zobaczyć coś kulturalnego – więc zatrzymamy się na dzień w Fez i w Marakeszu. Jak bedzie czas, nic się nie posypie i wszystko pójdzie zgodnie z planem to wdrapiemy się na skałę gibraltarską i zwiedzimy coś wracając do Malagi. Wszyscy mamy garminy 60csx, mapę topograficzną Olfa i wgrane tracki tras które chcemy pokonać.
Koszty:
Szacowany koszt na osobę to około 6- 7 tys zł (bez przygotowania motocykla) i w jego skład wchodzi
transport motocykli
przelot
prom + granica
siano na 3000 km
żarcie
spanie (codziennie w kategorii B: 0d 140-350 dirhamów na osobę, w zaleznosci od miejsca, cena z kolacją i sniadaniem)
Administrację proszę o otwarcie też naszego gangu – który bardzo pomógł nam w organizacji wyjazdu:
http://www.africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=86
Znajdziecie tam trochę szczegółów dotyczących przygotowań, organizacji i realizacji naszego wypadu takich jak szczegółowe opisy trasy czy ślady i waypointy GPS, coś o oponach ekwipunku i przygotowaniu motocykli.
Jeśli czas i zasięg pozwolą – zapraszamy do śledzenia naszych wpisów w tym wątku.
Przejdź do pierwszego odcinka relacji (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=116507&postcount=125)
Słowacja, hmm.... Powodzenia chlopaki :)
Super!Milej zabawy!:Thumbs_Up:
Dzida! Jedźcie i dokładnie zapisujcie ślady :) bo potem będę ich oczekiwał od Was :). 5-6 tys... kurde to ja liczę 3 tys przy dobrych wiatrach że nam wyjdzie i to na miesiąc :)
Tez tak mysle.Misza jade z toba :at: iihaaaa...
Poznaliśmy już skrupulatność Podoska i Puszka, liczę więc na dobrą relację. Powodzenia chłopcy!
admin coś nieskory do otwarcia gangu przygotowujacego wyjazd do afryki 2010...
może chociaż Podos dołączy i człowiek się czegoś nauczy:))
admin coś nieskory do otwarcia gangu przygotowujacego wyjazd do afryki 2010...
może chociaż Podos dołączy i człowiek się czegoś nauczy:))
Przepraszam za opóźnienie, dopiero w robocie usiadłem do forum. Wasze podforum gangowe (gangsterskie) zostało otwarte do odczytu dla zalogowanych użytkowników.
pozdr,
laska
Roberth71
07.04.2010, 10:21
Jestem z Wami...........................duchem , czekam na relacje żebym wiedział gdzie jestem :at::drif:
rozmach i zakres przygotowań - czapki z głów:))
Przy doborze opon założyliście jazdę po suchym, stąd gdzie niegdzie mitasy, natomiast na zdjęciach (spotkanie motongów zapakowanych na lekko i ciężko) wyraźnie widać deszcz, tak więc życzę tylko suchych asfaltów Podos:))
pozdrawiam
Cześć wszystkim,
tutaj będą wrzucane wszystkie fotki przesyłane mms-ami przez jednego z uczestników trwającej właśnie wyprawy do Maroko, Puszka :) Nie znam szczegółów wyprawy także mogą pojawić się pewne nieścisłości przy opisach zdjęć :eek: Miłego oglądania
Punkt przesiadki ( Madryt ) w trakcie lotu do Malagi :
http://img388.imageshack.us/img388/6609/070420101037.jpg (http://img388.imageshack.us/i/070420101037.jpg/)
sambor1965
07.04.2010, 15:20
Ja dostalem info od Kajmana ze maja opoznienie i beda w Maladze o godz 19. Alberto zas poinformowal mnie, ze zarezerwowal im nocleg w Tarifie na campingu Torre de la Pena.
potwierdzam mają opóźnienie
trzymamy kciuki, czekamy na informacje
Mega wypas chłopaki już żal mi d..... ściska, powodzenia i uważajcie na kobry plujki :P
Norbi ty byłeś łysy czy tak się zgoliłeś , że nie poznaje :P
Ahoj,
nasza ekipa właśnie dobija do Tangeru i zaczyna przygodę w Afryce:-) Na morzu sztorm, wieje, że łeb urywa, ale na horyzoncie widać już słońce na czarnym lądem!
Trzymamy kciuki. Powodzenia!
c.d. relacji Afrykańskiej Podosa:
"Meldujemy się z Fez, wykonanie planu 100%. Dzis głównie asfaltowa dojazdówka 300 km:at:. Po początkowej zawieji nad morzem po ok. 100 km pogoda się zmieniła na lampa +25 st. C tak, że rozebraliśmy się do gołej zbroji. Trochę pojechaliśmy boczną zółtą - droga jak w Terce w Bieszczadach przed remontem.
Zaraz idziemy sie pokrecić po medynie i na dobra kolację:kumbaya::kumbaya:. Jutro zwiedzanie i o 15-tej spadamy do lasów cedrowych. Pozdrowienia dla forumowej braci!!!!.
Piszcie chopaki,piszcie.Juz podoba mi sie ta wycieczka.Powodzenia i ostroznosci!:at:
sambor1965
08.04.2010, 23:10
c.d. relacji Afrykańskiej Podosa:
"Meldujemy się z Fez, wykonanie planu 100%. Dzis głównie asfaltowa dojazdówka 300 km:at:. Po początkowej zawieji nad morzem po ok. 100 km pogoda się zmieniła na lampa +25 st. C tak, że rozebraliśmy się do gołej zbroji. Trochę pojechaliśmy boczną zółtą - droga jak w Terce w Bieszczadach przed remontem.
Zaraz idziemy sie pokrecić po medynie i na dobra kolację:kumbaya::kumbaya:. Jutro zwiedzanie i o 15-tej spadamy do lasów cedrowych. Pozdrowienia dla forumowej braci!!!!.
Powodzenia i do przodu, za Merzouga bedzie cieplo skoro przed Fezem +25.
Szkoda ze Podos pojechal bez zony, Irma robi lepsze zdjecia :)
potwierdzam mają opóźnienie
:Da co?, mieli przystanek w IziLandzie?:D
Pewien znajomy Berber, sugeruje noszenie kamieni w kieszeni(sami to robią), bo to czas wylęgu jadowitych stworzeń i rzucanie w nie, zmniejsza ryzyko przykrej niespodzianki. I że namiot, to słaby pomysł wtedy, tym bardziej, że noclegi pod dachem to koszt około 10eu, i żmij już dostępu nie ma. To takie tam ciepłe informacje od autochtona.
Bawcie się dobrze, i wracajcie cali:Thumbs_Up:
Roberth71
09.04.2010, 11:37
Trzymam Kciuki za grupę z czarnego lądu:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up: ale Wam zazdroszczę :D , powodzenia, śledzę każdy ruch:umowa: czuj duch:at:
:at:"....Kolejny piękny dzień!!!!! :at:
Jesteśmy koło Midelt N32 48.678' W004 57.311'. Pogoda super, plus 28 stopni. Na 2 000 m było ok. 20 stopni - baaardzo przyjemnie.
Wykonaliśmy 150% planu, bo po ekspresowym zwiedzeniu mediny pojechaliśmy dalej i zrobilismy cała trasę w terenie przewidzianą na nastepny dzień. :haha2:
Teraz niecałe 300 km do Merzougi i zaczyna się sahara...".:D:D:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
c.d.n.
Atlas wysoki:
http://img404.imageshack.us/img404/8881/100420101071.jpg (http://img404.imageshack.us/i/100420101071.jpg/)
mały offik:
http://img532.imageshack.us/img532/1209/100420101072.jpg (http://img532.imageshack.us/i/100420101072.jpg/)
Trzymam kciuki! Powodzenia! Mega wypas wyprawa i offik całkiem fajny. To dopiero będzie relacja po powrocie!
Pożegnanie gór Atlas, początek pustyni:
http://img255.imageshack.us/img255/346/100420101077.jpg (http://img255.imageshack.us/i/100420101077.jpg/)
Nareszcie pustynia!:
http://img406.imageshack.us/img406/2039/110420101104.jpg (http://img406.imageshack.us/i/110420101104.jpg/)
Ściema. Na błędowskiej robione ;)
Dzieje się coś ciekawego :)?
No pewno że się dzieje :D jeden silnik zatarty i jedno zawieszenie pogięte ;):p
Sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą ;).
Cisza jakaś... Dajcie znać, może przebijecie Multumesc :D.
dzieje sie oj dzieje
z sześciu motocykli na dzień wczorajszy trzy przestały działać, zatarty silnik, złamane zawieszenie, uszkodzona skrzynia,
na dzień dzisiejszy z tych uszkodzonych złożyli, po małych konsultacjach :), jednego i napierają dalej, poczekamy zobaczymy, ale będzie dobrze przecież nie może być inaczej
felkowski
16.04.2010, 22:45
Jak trzeba montować jaką ekspedycje ratunkową z częściami to dajcie nac szybko bo mam wolny wikend. Babcia odpalona mogę gnać do hiszpani.
Ból trwa chwilę, chwała jest wieczna :).
Proszę pozdrowić ode mnie chłopaków bo nie mam do żadnego z nich telefonu. Z godnością Panowie, z godnością :).
PS: rozumiem, że co najmniej dwie Afryki wrócą z zawieszeniami od KTM :D?
Jesteśmy w domku. Wszyscy zdrowi(prawie) i szczęśliwi. Maszyny gdzieś we Francji zmierzają z Kajmanem do domku...W Pirenejach mała kolizja z dzikiem ale Patrol to twardy zawodnik :-)) Przyjdzie czas na szersza relacje... Na poczatek kilka fotek....
Paneee, nie widać zdjęć!!!
PS. Niecierpliwie czekamy na relację. Ze strzępków informacji jakie docierały zapowiada się dramatycznie ;)
Witamy na polskiej ziemi :). Dobrze, że Wszyscy cali i zdrowi, no i przede wszystkim szczęśliwi.
Czy tylko mi powyższe zdjęcia się nie otwierają (wina mojego kompa), czy komus jeszcze?
Paneee, nie widać zdjęć!!!
O nie tylko - ja mam problem...
Puszek coś jest nie tak ze zdjęciami.
Już powinno kulać, zapraszam na do:
http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=111645&postcount=37
i
http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=111646&postcount=38
pozdr,
laska
Roberth71
23.04.2010, 15:01
Wszystkie zdjęcia kulają , piękne są, jak coś kliknijcie na zdjęcie i po ponownym zalogowaniu powinna sie nowa strona ze zdjęciami pojawić:Thumbs_Up:
Jesteśmy w domku. Wszyscy zdrowi(prawie) i szczęśliwi. Maszyny gdzieś we Francji zmierzają z Kajmanem do domku...W Pirenejach mała kolizja z dzikiem ale Patrol to twardy zawodnik :-)) Przyjdzie czas na szersza relacje... Na poczatek kilka fotek....
No to kurna pięknie że dotarliście, ale to wiedziałem wcześniej,
ten paskudny Kajman odwiedził mnie o 1.00 (w nocy) wyremontowaliśmy cały zestaw tu mam nadzieję nasz podręczny fotograf Mariola zamieści fotki a może nawet film :) (skończyliśmy o 4.00 w nocy, kurna Kajman masz w ryj), zostawił jakieś Africe do naprawy, i pognał na Krakauł wyprowadzić psa, mam nadzieję że czuje sie tak paskudnie jak ja, pa i dę dalej spać
Dzien dobry.
Melduje oficialne zakonczenie wycieczki. Motorki zrzucone z zaprzęgu Pogromcy Pirenejskich Dzików, zaparkowały u mnie w garażu.
Na podsumowanie na razie sie nie piszę. Zrzucilem zdjecia i mam tylko 3200... Widać ze sam byłem :(
Zrzucilem zdjecia i mam tylko 3200...
Nooo, Ty się nie chwal pojemnością karty, tylko publiczną edycję proszę zrobić:Sarcastic:...zresztą,dotyczy to wszystkich uczestników.
Nooo dzięki Izi - Izi jak zwykle nie zawodny.
Chcemy krwi, połamanych lag i trybów wyplutych z wydechu.
Muhahahahahaha!!
Chcemy krwi, połamanych lag i trybów wyplutych z wydechu.
A jedna ( prawie) złamana noga wystarczy?
sambor1965
26.04.2010, 21:47
Ja cos slyszalem o pieciu (!) zlamanych podgłowowych kosciach śródstopia.
Waldek, Norbi Cię zdecydowanie jednak przebił.
Macie jakieś fajne zdjęcia do naszego kącika ortopedycznego?
Waldek, Norbi Cię zdecydowanie jednak przebił.
Macie jakieś fajne zdjęcia do naszego kącika ortopedycznego?
O biedak, musiał strasznie cierpieć, ale zniósł to z duzą klasą, trzeba przyznać.
Zdjęcie? Chyba nie ma, ale ja mogę jeszcze zrobić:), tym bardziej, że okazało się że jestem mocno uczulony na jakiś składnik tego żelu od Norbiego i po przyjeżdzie do domu moja stopa przybrała wygląd zaatakowanej przez jakąś krzyżówke ospy, różyczki i diabli wiedzą czego jeszcze. Po prostu masakra. Małżonka zakomunikowała zebym sie trzymał za daleka tydzień albo dwa az wszystko ze mnie nie wylezie... Nie pomogł nawet argumenty typu: Kochanie, to nie jest tak jak myślisz!
Poza tym, moglibyśmy z Norbim przesłać nasze zdjęcia RTG ;), ja mam az trzy ujęcia...
Na moim zdjęciu niezbyt dobrze widać, nie nadaje się do tego działu.
Ale mam fajne ujęcie obojczyka :-D
pzdr
N
Waldi, Norbert Ci nie powiedział ,ze tylko jeźcy KTM moga zasymilowac tę maść?
Dobrze,ze nie złamałes sobie kosci ogonowej....:D
Ale z drugiej strony , opanowałbys do perfekcji jazde na stojaco :-)))
he he he, świnia. Dowcip Ci sie wyostrzył po powrocie...
Norbi, masz klasę:) dla Ciebie na otarcie łez...
11315
Puszek, już mi lepiej. Aż sobie wyobraziłem że mógłbym zawiesić się na zbiorniku paliwa...
Norbi, dawaj bark i prawą stopę, ja dorzuce lewą stope, Misiek połamane lagi, Paweł rozbity reflaktor i jeszcze ze dwa wyjazdy i skompletujemy całość.
Ludzie co jo gadam, tfu,tfu, tfu na psa urok...
Wczoraj skopiowałem z Garmina pełny, no prawie pełny, bo brakuje kilku niewielkich odcinków w tym znanego na całym świecie i opisywanego we wszystkich liczących się magazynach przejazdu polskich motocyklistów przez Erg Chebbi, zapis naszej (w bardzo niewielkiej części mojej) trasy z karty. Całość ma 5,6 MB w plikach gpx. Zaczyna się i konczy w Tangerze i właściwie w większości pokrywa się z wcześniej przygotowanymi trasami ale w kilku miejscach ( np. z Ramli do Zagory) są spore różnice. Tak czy inaczej, jest to zapis rzeczywisty i fajnie się go ogląda w Google Earth. Jak są chętni , to bardzo prosze.
No to wstaw jako załączniki. Chętni na pewno się znajdą ;)
....z Ramli do Zagory...
Wtedy jechaliśmy w innym szyku bojowym za KTM-em na pace, który wyzionął ducha i robił za przewoźną stację benzynową :)
Pzdr
N
PS. Ramlia - ta miejscowość chyba będzie śniła mi się do końca życia !!! ;)
Panowie dajcie jakiś zaczątek relacji, foty. Trudno załapać jak zapodajecie półsłówkami wyrwane z kontekstu wspomnienia.
Wolabym zeby relację pisali Ci którzy byli pierwszy raz. Z doswiadczenia wiem, ze z pierwszym wyjazdem wiążą sie najwieksze emocje i najciekawsze spostrzezenia. To jak kto zaczyna?
Ja krótkim filmikiem, niesie wiele emocji, nie wszystkie zamieściłem :-)
http://www.youtube.com/watch?v=JnlXTRywZ-s
Pzdr
zaczęło sie...mam nadzieje ,ze wiecej gleb nie będzie...:bow:
Podos nieopatrznie zostawił u mnie dysk na chwile....
Dawno temu w odległej galaktyce....
No to wstaw jako załączniki. Chętni na pewno się znajdą ;)
Zeby nie było bałaganu z pokazywaniem zapisu tras każdego z uczestników z osobna, postanowiliśmy ze Podos dokona tzw. zrzucenia tego co mamy do kupy i wtedy przedstawi to szanownej publiczności. W odpowiednim czasie, rzecz jasna...
POskladalem do kupy Nasza traskę i w zasadzie pokrywa sie z tą planowaną.
mozna sobie obejrzeć na Google Earth
11602
Celowo nie daję pliku pod garmina bo traki mają duzo powyzej 500 pkt i niedalo by sie ich wgrać na GPS.
Natomiast trasy planowane - okazaly sie idealne. Sa tu ponizej:
Uwaga: Do 60ki wchodzi tylko 20 traków. Trzeba miec laptopa z Mapsourcem zeby dograć resztę w trasie.
11603
Dużo piachu, dobra trasa fest :Thumbs_Up:, i Petera odwiedziliście widzę ;)
Tiaaa. A Cullis tam siedział oczywiscie też, i jeszcze pytal czy mamy żołądkową gorzką :)
Tiaaa. A Cullis tam siedział oczywiscie też, i jeszcze pytal czy mamy żołądkową gorzką :)
Żartujesz? :)
nie żartuję, on tam ma abonament chyba wykupiony:)
Na advrider.pl napisano, że LC4 przegrał walkę z piaskami Tunezji i się reanimuje u Dandy'ego. Za to dwudziestoletnie XTZ600 Tenere jadące z nim w grupie poradziły sobie bardzo dobrze.
Po tym przydługim wstępie pytam - kiedy początek relacji :)?
Na advrider.pl napisano, że LC4 przegrał walkę z piaskami Tunezji i się reanimuje u Dandy'ego. Za to dwudziestoletnie XTZ600 Tenere jadące z nim w grupie poradziły sobie bardzo dobrze.
Po tym przydługim wstępie pytam - kiedy początek relacji :)?
to chyba inna bajka ;)
Toć wiem. Ale zagaiłem, to się liczy :).
felkowski
08.05.2010, 06:50
Wieczny, nie wiem czy to aby dobra taktyka. Po dobroci, delikatnie dużo nie wskurasz.
Pisać bo jak nie .... to w ryj, albo ( kombinuje jakby tu im dopiec - może wykorzystałbym tu lokalne antagonizmy :D) Na waszym miejscu zaczołbym pisać bo wam stolice do Krakowa przeniesiemy albo smoka uwiedziemy:haha2:
felkowski
10.05.2010, 22:27
Skoro chłopaki tak się kryją i nie chcą pisnąć ni słowem to z pewnością rzeczywistość musiała mieć przebieg alternatywny.:D
Miesiąc do wyjazdu;
Wreszcie udało się dokończyć budowę przyczepy na wyjazd. Mieszczą się wszystkie dziewięć motorów, osiemnaście kufrów, dziesięć kanistrów z paliwem. Próby obciążeniowe nie wypadają pomyślnie. Po dwunastej próbie rwania Pudzian odmawia zaczepienia przyczepy na hak. Nie ma chłopak siły w rwaniu. Przy pomocy lewarka i bloczka pod sufitem z użyciem całego sznura do bielizny zasunietego sąsiadce z czwartego piętra udaje się umieścić przyczepę na haku Kajmanowej galery. Wyjazd z garażu odkrywa nowe braki. Potrzeba dołożyć do galery ze dwa cylindry. No cóż jak mawiają amerykany od dużego silnika lepszy jest jeszcze większy. Dwie noce schodzą na przeszukiwaniu ośmio cylindrowej fałki. Znalezionego na ebaju silnika nie udaje się ściągnąć na wikend z Luizjany. Puszek prawie załatwił całą spedycję ale chmura wulkanicznego pyłu rozwiała wszelkie nadzieje.
Dwa tygodnie do wyjazdu;
Chłopaki przywlekli z latania po krzakach gościa z Pegieru. Gość lekko odużony dwiema butelkami denaturatu ogląda motor Kajmanowej galery. Cmoka, pogwizduje, drapie się po czole i dupie, kręci nosem.... Wszyscy jak jeden mąż, w napięciu wpatrują się w kolesia, ale żaden nie ma odwagi się zapytać. W końcu Podos jako najodważniejszy nieśmiało zagaja. I co ? Się zrobi ....Zdzisiek to nie byle kto, nie takie rzeczy robił. Ze stanowaczością premiera wyglaszającego ekspoze odkrywa tajniki projektu. Dwa cylindry z biełoruśki wrzucim między chłodnicą a serwem. Wał się dospawa i wywarzy ciężarkami od wędek. Bedzie git. Nie takie rzeczy ze śfagrem robilim. Wzioł dwie butelki denaturatu tytułem zaliczki i zniknoł na tydzień
Tydzień do wyjazdu:
Od dwóch tygodni przyczepa ze wszytkim manelami stoi gotowa. Chłopaki znaleźli Zdziśka. Przywlekli za jaja ze spawarką i paczką przecinaków. Strzela szklaneczkę likieru na kościach i zaczyna dospawywać dodatkowe cylindry. Kajman nieostrożnie wyraził swe wątpliwości; Czy to aby dobry pomysł, że nowe cylindy są chłodzone powietrzem ? Zdzisiek się nie zraża Będziesz pan zadowolony. Pada sakramentalne zaklęcie wszystkich fachowców. Szklanka dykty zrobiła swoje. Ręka kładzie spawy z precyzją plotera. Wprawdzie tłoki trochę jakby nie do pary z cylindrami. Nie ma strachu, narzuci się gipsem i będzie git. Zdzisiek wyciąga z taczki worek cekolu i nakłada na tłoki. Kajman rwie z głowy resztki włosów. Wał dospawany. Dopiero teraz się okazuje, że nie ma szans na zamknięcie maski. Wprawne ruchy siekierą wieńczą dzieło mistrza. Motor odpala bez pudła już po drugim kilometrze na holu. Zanim wszedł na obroty w chmurach dymu zniknął Wawel i pół Krakowa. Rano Kajman rusza w drogę.
Piaty Dzień wyjazdu.
Dzwoni felkowski - jak zwykle niezorientowany w temacie. Cze chłopaki co robicie? W Kraku jestem może jakieś piweczko ? Jasne, spoko wpadaj. W tele słychac wrzawę. Przez słuchawkę słabo zakrywaną ręką słychac głos Puszka; felek dzwoni, powiemu mu ? No co ty zaraz rozwlecze na forum....i wszystko się wyda.
Słuchawka wraca na otwarty tekst.
No co ty felek w Krakowie jesteś ? Wiesz my w Maroku jesteśmy po pustyni ganiamy. W tle słychac śpiewy berberów ; Góralu czy ci nie żal ......
Miało być pięknie a wyszło jak zawsze dojechali do Pcimia i zapili w motelu pod Lwem. A zdjęcia do wklejenia na forum zassali z internetu:D
felkowski
11.05.2010, 18:30
O ja pierdziu. Oni chyba naprawde nigdzie nie pojechali. Nawet pół słowa sprzeciwu. Nawet pólgębkiem nie pisneli dla ratowania sytuacji; co ty kurdefelek wiesz .......:confused:
Relacja pierwsza klasa: wesoła i co najważniejsze "wiarygodna" ;) - Felkowski pisz książkę. A Chłopaki może się w końcu zmobilizują, bo chyba na razie mamy syndrom "gdzie kucharek sześć" :D. Panowie jak możemy Was jeszcze zachęcić do skrobnięcia "co nie co" z wrażeń z pierwszej ręki - jakieś podpowiedzi???
Narazie to jest tak jak było z zakończeniem sezonu :p:p:p
felkowski
11.05.2010, 19:31
. Jak możemy Was jeszcze zachęcić do skrobnięcia co nie co z wrażeń zpierwszej ręki - jakieś podpowiedzi???
Zostało mi jeszcze trochę wina możemy dziś pisać drugi odcinek :haha2:
Felek popłakałem się - Nie wiem czy dobrze ale Twoje teksty porównać można jeno z książką Wolskiego - Agent dołu :) - rewelka:bow:.
Może chłopaki ci zlecą napisanie relacji...:haha2:
Dobre :D
A z tą V8 -emką to skąd wiesz. Bo to ostatni krzyk mody - chlopaki wstawiają do Patrola V8 GM turbo diesla 6.6 albo 6.2 litra. Podobno chula że hej. A najlepsze że waży to tyle co nissanowska 6-tka i chodzi z nissanowską skrzynią.
felkowski
11.05.2010, 22:49
kajman; butelka 'szato de motul' mi podpowiedziała :D
Jako, że chłopaki nadal cicho siedzą ja jadę dalej....
Wróćmy jednak do wcześniejszych wydarzeń.
Dzień odlotu; 7;42 zbiórka Kraków Balice.
Są wszyscy z wyjątkiem Kajmana. Ten dmucha szwabskimi Hajłejami. Ósemka popyla znakomicie. No coż sztuka Zdzicha nie ma sobie równych. No dobra w Grodzie Kraka co odwazniejsi przyrównują ja do dzieła Wita Stwosza. Skupmy się jednak na Balicach. Chłopaki targają walizy do odprawy bagażowej. Pani prosi; Bilety proszę. Drżąca ręka wyciaga troche zfatygowany zwitek papierków. Pani odchyla twarz z odrazą; Czy pan jest pijany ? Ależ skąąąąąąąd, chhhhhhlapnołem sę jedno piwko na odwagiiie. Pani wie ja się trochę boję latać. Tak po prawdzie to piwko było jedno. Zaczeło się wczoraj wieczorem. I tylko to jedno pilim. A wiadomo Keg otwarty nie wytrzyma długo. Skiśnie. Trza było wykończyć i tak pilim, ale był tylko jeden jedniuśki. Jak skończylim to przyjechała taksówka.
Panie, Panie ale te bilety są na wczoraj.
COOOOOOO aż echo poniosło pod sufitem hali odpraw.
Jak na wczoraj? Wczoraj to my się pakowalim, miały być na dziś.
Pan wie to są bilety promocyjne. O tutu jest drobnym druczkiem; Bilet obowiązuje na dzien przed odlotem.
Na dziś to trzeba było wykupić dodatkowe miejscówki. Na loty wikendowe to miejscówek już od grudnia nie ma. Przykro mi Panowie, ale tanie linie muszą na czymś zarabiać.
Halo... Kajman? Jest sprawa. Tylko się nie śmiej. Z biletami na samolot troszkę nie wyszło. Chyba nie jestes daleko.... Możesz po nas jeszcze wrócić? Lekka zmiana planów. Nieprzewidziane okoliczności. Zaczekamy na Ciebie w knajpce, wiesz tej przy stacji BP na wylotówce. Nie no, na lotnisku jest piwo po 15 zyli. Długo nie pociągniemy. Jako, że knajpka była taka sobie i twarde krzesła byli ruszylim na piechtę do nastepnej. Tam z kolei nie było Żywca. A Puszek wiadomo tylko Żywiec a Tyskie to tyfus. No i poszli na piechte do następnej.
Koło południa obiad w Chłopskim Jadłe. Potem tak w każdej knajpce piwko i konic końców zamedowalim się w Pcimiu. Tam nogi byli już tak miętkie, że nie dało się iść dalej. Tam Pani tylko się dziwiła, bo takich cudaków jeszcze u niej nie było. Siedzą w kaskach na głowie a piwo se leją do plecaków i zasysaja to rurką. Pani wie my jeśmy advenczer.
Nad ranem zjawia się Kajman. No ta ósemeczka to w cipeczke sprzęt. Trza będzie dla Zdzicha przywieżć butelkę ordzinal berbryjskiej dykty z Mauretani.
Masz parcie na matryce :).
Ty już Felek, nic nie pisz, bo albo jest im głupio, że lepiej nie potrafią, albo co gorsza...zacierają ręce, że murzyna do pisania relacji znaleźli...z nadzieją, że im się upiecze:Sarcastic:
Miło było rozpocząć dzień od uśmiechu, który...skończył się czkawką - nie pijacką bynajmniej. Fellini, jesteś wielki!
Felek, jak Ci podrzucę zdjecia to nawet pewnie łatwiej Ci bedzie pisać co?:bow:
felkowski
12.05.2010, 10:41
Oki juz sie wyłączam. Nie było moją intencja wcinanie się komu kolwiek w cokolwiek. Tak se głupio pomyśłałem jak napisze jakieś bzdury to się chłopaki obruszą, nawtykaja mi i powiedzą kurde to nie tak było. A potem już się zacznie. Bo nie od dziś wiadomo że najtródniej zacząć. Sorki Chłopaki, nie miałem złych intencji. Miało byc pięknie a wyszło jak zawsze.
Ale ja poważnie mówię, jakoś tak sjerjozna zabrzmiało - Nigdy nie napiszę tak jak Ty, a już na pewno nie bedzie smiesznie. Pomijając fakt, ze juz raz napisalem najdłuzsza relację w historii tego forum i jakby srednio mi sie chce przechodzić przez to ponownie... Zwlaszcza ze jest srodek sezonu. Ale pewnie wyjdzie jak zwykle i bede musiał coś napisać. Albo inaczej dobierać partnerów na wyjazdy:umowa:
O nie Podos nie wrobisz mnie Ja mam specjalizacje w glebach i psuciu pojazdów... Celuj w kogos innego :-)))
felkowski
12.05.2010, 13:46
No i chyba o to chodzi. Nie traktujcie tego jak pańszczyzne do dorobienia. Próbowałem zachęcić jak umiałem. Nie macie na co liczyć i tak Wam nie odpuścimy. Chyba się nie mylę ? Tu mam nadzieje na huralne wsparcie reszty forumowiczów. Ja to moge spróbować napisać jak Was po Warszawskiej trzodzie przegonie. Na co i tak mam ochotę. Tylko czy przyjedziecie?
Jeśli żaden krakus nie zacznie pisać relacji, jutro dojdzie cześć 3cia :p:p:p
Tu mam nadzieje na huralne wsparcie reszty forumowiczów
chór się odzywa :D
Relacja Felka jest niezłym substytutem, więc może zadowolimy się i taką. :D
Dobrze piszesz jak nie ma innej bierzemy relacje Felka w ciemno :D - przynajmniej wesoło z rana przy kawce :)
Bo Felek to taki forumowy Clarkson ;) :D (może wyda jakiś tomik swoich opowiadań).
a to Felek z Wami nie był ;).
No moglibyście coś spłodzić na ekranie po takim wyjeździe. Felek jak nic nie napiszą, to napisz część drugą :D
felkowski
12.05.2010, 19:16
Kurde do roboty chłopy. Ja tam swoje już spisałem. W najgorszym wypadku można zdjęcia podmienić http://www.africatwin.com.pl/showthread.php?t=3277 :umowa:
O nie Podos nie wrobisz mnie Ja mam specjalizacje w glebach i psuciu pojazdów... Celuj w kogos innego :-)))
Mnie też nie, bo ... o jeżu, jak mnie noga boli! Ja pechowy jestem i jak zaczne pisac to se pewnie reke złamie. Dawaj Podos, duuuzo obrazków celny komentarz, a poza tym, na Słowacji to juz chyba wszyscy byli...
Felkowski - tylko nie przestawaj proszę :bow: Tworzysz właśnie nowy gatunek - "moto fiction". Zobaczysz jeszcze sława Cię za to opromieni.
A Chłopaki może kiedyś spiszą drugą (pierwszą) wersję tej historii...
felkowski
12.05.2010, 21:48
W takim razie będe musiał pogadać z jakimś moderem, żeby to włożyć do oddzielnego tematu Maroko 2010 true story:haha2:
W takim razie będe musiał pogadać z jakimś moderem, żeby to włożyć do oddzielnego tematu Maroko 2010 true story:haha2:
To dopiero jak pojawi się "prawdziwa true story", co by nie było wątpliwości która jest która. Pisz, pisz :D
felkowski
12.05.2010, 22:25
Prawdziwa powinna być tu a moje wywal do oddzielnego żeby nie mieszać Chłopakom szyków. Fiction powiadasz .....?
Ja bym dla Felka dał osobny dział. Taki FelkoGang :D
felkowski
12.05.2010, 23:23
Czy to oznacza, że jest aż tak źle ?
Panie Piotrusiu, to ja mam grac czy nie grać ?
Felinii jesteśmy bardzo wdzięczni...dodajesz nam energii i powodujesz cuda...Umieranie po raz pierwszy....
Ps. autor Kajman...
http://www.youtube.com/watch?v=D39y2-yjvlo
D39y2-yjvlo
http://www.youtube.com/watch?v=qohctJQKsRI
qohctJQKsRI
Ooooo, to widzę, że dojechaliście do Pustyni Błędowskiej, brawo:Thumbs_Up::bow:
To musieliście nieźle pochlać w jakimś barze skoro pod "bunkier" nie możecie samodzielnie wjechać:hehehe:
Felinii jesteśmy bardzo wdzięczni...dodajesz nam energii i powodujesz cuda...Umieranie po raz pierwszy....
Ps. autor Kajman...
No toscie z ta Slowacja trafili! Warunki "tatrzanskie" calkiem :/
Roberth71
13.05.2010, 13:03
Mocny ten HALNY był , chyba baca pranie suszył :lol8:
Następnym razem weźcie korepetycje od Zazigi'ego ;).
felkowski
13.05.2010, 14:52
Czy zaliczamy chłopakom jako rozpoczęcie relacji czy szykowac kolejny odcinek alternatywnej wycieczki ?
Póki co nic nie napisali, więc bierz się do pióra i snuj dalej wątek:Thumbs_Up:
Następnym razem weźcie korepetycje od Zazigi'ego ;).
Spoko spoko zazigi był w maroku w 2009..mamy troche czasu:vis:
Czy zaliczamy chłopakom jako rozpoczęcie relacji czy szykowac kolejny odcinek alternatywnej wycieczki ?
Broń boże nie zaliczaj. Co to, kazdy głupi potrafi filmik wsadzić jak sie koledzy męczą... he he
Niektórzy nie musieli i markowali jazdę :)
11742
Roberth71
13.05.2010, 15:23
Potwierdza się tylko że halny był tak silny że moto spod d.... wywiało :D
Taką pozycję można uzyskać tylko po przedobrzeniu pewnych środków chemicznych :) - Felek na pewno zdradzi co i gdzie brali :)
Broń boże nie zaliczaj. Co to, kazdy głupi potrafi filmik wsadzić jak sie koledzy męczą... he he
Niektórzy nie musieli i markowali jazdę :)
11742
Tak tak ..niektórzy sie lubią męczyć...to lo pas?:D
http://www.youtube.com/watch?v=7KhH-5IEpNE
7KhH-5IEpNE
felkowski
13.05.2010, 17:16
Dyska w Hotelu pod Lwem weszła w szczytową faze. Transowa muza Dody wszystkim weszła głęboko w rdzenie muzgowe. Resztę dopełniły kolejki browarku sporzywane już po drodze z lotniska. Mało kto może się oprzeć takiej mieszance.
Norbi nie wytrzymał pierwszy. Wciągnoł dymka z wodnej fajki, popił browcem i ruszył w kierunku parkietu. A ruszył tak jak był ubrany. A ubrany był, tak jak przyszedł z lotniska. Jako, że tanie linie ostro czardzuja za nadbagarz, wszystko co ciężkie i obszerne miał na sobie. Kask, buzer, ochraniacze, narzędziówkę.
Dyskotekowy bysior-bramkarz przez chwilę miał wątpliwości. W sportowych butach nie wpu.... Lecz zamilkł w pół słowa widząc podkutego krosowego buciora, powoli lecz z dystynkcją lokomotywy, rozpędzającego się w jego erotogenne strefy. Słusznie, słusznie w eleganckich pantoflach jak najbardziej. Dokończył już nieco piskliwym tonem. Didżej widząc chłopaków ciągnących za Norbim ubranych nie gorzej, w białe kaski, buzery i grandes gigantes buciores schował się nieco za konsoletą, przeczuwając najgorsze.
Niezgrabność ruchów i przesadne opancerzenie tancerzy nasuneło mu pewne skojarzenia. Rozpoczeło się miksowanie rytmów techno z marszem siepaczy imperium z Gwiezdnych Wojen. Wszystkie lokalne chłopaki prysneły z impry. Tak na wszelki słuczaj. Zostały same laski i nasi siepacze imperium. Nie wiem czy dalszy rozwój wypadków wypada opisywać. Dość powiedzieć, że ksiądz dobrodziej do dziś wyklina z abony didzeja i transowe rytmy jako pomiot szatana.
Kajman rankiem wchodząc na sale zaniemówił. Widoki zapierały dech w piersiach. Jedyne co można było zrobić to pozbierać zwłoki i powrzucać na kupę do galery. Coś koło południa któryś mamrotał przez sen - bejby aj misju.
Ło żesz ty, wiedziałem, że któregoś brakuje....
Fellini...teraz musisz te zwłoki wywlec na piach... to filmik Missyou
http://www.youtube.com/watch?v=GoCfrOkpq_4
GoCfrOkpq_4
<meta http-equiv="CONTENT-TYPE" content="text/html; charset=utf-8"><title></title><meta name="GENERATOR" content="OpenOffice.org 3.1 (Win32)"><style type="text/css"> <!-- @page { size: 21cm 29.7cm; margin: 2cm } P { margin-bottom: 0.21cm } --> </style> Pobudka wstawać. Gdzie jest Misju . Gęby namoczone godzinę w górskim strumieniu zaczynają wydawać z początku jakieś nieartykułowane dźwięki.- Chłopaki gdzie jest Misju? - No jak gdzie? Siku wyszedł. -Kiedy? - No na imprezie. -Jakiej imprezie ? A co skończyła się ? O kurcze, a tak zajebiście było … Izabell... Gdzie jest Izabell? Kuwa Chłopaki.... nie ma Misju. Zobacz w kiblu. W jakim kiblu ? W Patrolu, nie ma kibla. Co jest, jaki patrol? Impra, hotel, Izabelll . Kuwa chłopaki chwila przytomności. Za chwilę Sachy. Co wy mi tu o imprezie. Pół dnia jedziemy. Impra była wczoraj !!!!!! Nie ma Misju. Nawrót na ręcznym. Wracamy po Misju. Nawrotu nie wytrzymała Puszkowa afryka. Słabo przypięta była. Zrypała się z lawety i tak nieszczęśliwie, że lagi się połamały.
http://img161.imageshack.us/img161/9740/bike1ix8.jpg
Przyklejona skoczem do przyczepy wróciła na miejsce w szyku. Wracamy do Polski. Zgubił się Misju. Ostatnio był widziany jak wychodził na powietrze. Za hotel za potrzebą. Spod węgierskiej granicy wracamy z powrotem do Polski. Kumpel zaginiony w akcji święta rzecz. Szesnaście filmów o tym zrobiłem. Przed północą meldujemy się z powrotem w Pcimiu. Wizyta w Hotelu po Lwem nie przynosi żadnego przełomu. Przeczesano wszystkie krzole w okolicy i nic. Jedyne wyjście to chyba zgłosić na policje zaginięcie. Jak zaginięcie nie minęło 48 godzin. Nie ma szans. Ogłasza posterunkowy z miną Szerloka Holmesa. Na tą sytuację wtacza się nieprzytomny Norbi nadal w kasku i buzerze. Posterunkowy jakby się obudził. Pociągnął piwka z kamelbaga chłopaków. Chłopaki, ale gościa dziś w nocy namierzylim . Normalnie Ufoludek . Środkiem krajowej siódemki idzie ufo.
http://fotki.sej.pl/pic/23123b.jpg
Czujesz Ufo …. Zajeżdżamy radiolą i standardowe jak się pan nazywa. A ten bełkocze sale malejkum czy jakoś tak. My do niego Obywatelu, dokumenty do kontroli. A on swoje sale malekum. No musieliśmy zgarnąć gościa nie było wyjścia. Mamy go w izolatce. Jak opowiedzieliśmy Szefowi z Krakowa to nadał sprawie kryptonim archiwum X i zakazał mówić o tej sprawie komukolwiek. Ponoć mają przyjechać goście z siajej. Gość jakiś dziwny był. Cały ubrany w plastiki w jakiejś kosmicznej kapsule na głowie i cały czas tylko te sale malekum. Zamknęliśmy na standardowe czterdzieści osiem godzin i szluz. Nie wiemy czy ci spece z siajej zdążą. Jak się przeciągnie to będziemy musieli to UFO wypuścić. Nie ma rady jeszcze mamy 24 godziny. Jedyny przytomny w ekipie Kajman kombinuje. Jak nie stracić kolejnej doby. W końcu jesteśmy już w trasie od trzech dni a nie odjechaliśmy od Krakowa na więcej niż 70 kilometrów. Posterunkowy z każdym łykiem towaru z kamelbaga staje się jakby miększy. Krótka kalkulacja. Jeszcze siedemnaście łyków z kamela i będziemy mogli uwolnić MiSSju z aresztu. Tylko trza złamać kaprala
http://i40.tinypic.com/2nve2vr.gif
TO BE CONTINUED... :)
A Vranaca rambo nie ma. Chyba będzie ofrołd do domu. Kurde ja ja przejadę obok posterunku na żytniej. Żebym ja nie musiał do roboty rano to bym bardziej lajtowo to potraktował - ale wicie rozumicie, szato de motul rządzi ....... To mówiłem ja Jarząbek trener trzeciej kategorii
felkowski
14.05.2010, 00:38
Polecam jako podkład http://www.youtube.com/watch?v=_Tyg68GqZhM&feature=related
Dzień zero. Pakowanie.
Smok nissan patrol a w raz z nim 5cio metrowa przyczepa wtoczyli się na parking i zabraliśmy się do załadunku. Do wyjazdu jeszcze tydzień, ale spróbujemy się skutecznie spakować – zwłaszcza ze konfiguracja na 6 motocykli to nowość i za pierwszym podejście nie do końca się udało. Po kolei zjeżdżają się uczestnicy wyjazdu.
Norbert (norbi) ze swoją pomarańczową 640ką – rodzynek wśród Afryk, odszczepieniec i renegat. Obiecał być samowystarczalny – wiec oprócz opony 18ki wziął na wszelki wypadek wał kardana – bo kto wie – może się przydać. Wziął dużo jeszcze innych rzeczy kumulując środek ciężkości swojego bajka w miejscu nieprzewidzianym nawet przez konstruktora KTMa.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzb2Mc1UI/AAAAAAAAHUA/Xu494F9SfLU/s720/IMG_0765.JPG
Michał vel Missyou – czyli Misiu oraz Paweł vel. Paulo, dwaj nierozłącznie jednojajowi bliźniacy. Wszystko mają takie same, nawet afryczki też z jednego rocznika… Niestety już na wstępie zostają rozieleni, po ściśnięciu pasami z lagi Afryki Michała cieknie przez simmering olej – i musimy ją zrzucić żeby mogła pojechać na serwis.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6p-nGjcI/AAAAAAAAHfE/tHBjRAiz7mQ/s720/DSC04418.jpg
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mAzR5dzII/AAAAAAAAHm8/4cfEegB2CIc/s720/DSC04895.JPG
Cała powyższa trójka na jesieni zeszłego roku po wielu próbach wygrała w końcu Enduromanię– więc wszystko wskazuje na to, że jeździć to oni potrafią. I to właśnie najbardziej mnie martwi…
Puszek okazał się nie być nowy w tej grupie - zaraz wyszło, że zna Norbiego z Kraba i wspólnych nurkowań. Zaraz też dostał w ryja za naładowanie butli tlenowych spalinami ze sprężarki, co spowodowało podwodne rzyganie połowy klubu. Ponieważ to był ostatni obóz Puszka – Norbi całe lata czekał na okazję by zemścić się za obrzyganą piankę.
Puszek od razu został duszą towarzystwa i otrzymał nową ksywkę – Pussy. Konotacji było wiele, – ale żadne nie nadają się do publicznych dywagacji. Więc pominę je milczeniem. Pussy nie ma gotowego motoru gdyż zachciało mu się robić przekładkę przodu z KTMa tej zimy. To przerosło logistycznie zarówno jego i jak i kilku znamienitych tego forum z Górnego i Dolnego Śląska. Ale do wyjazdu jeszcze tydzień, więc – motocykl ma dostawić na przyczepę jak poskleja na taśmę i podrutuje trytkami luźno latający osprzęt około-kierownicowy. Zresztą takie łączenie ognia z wodą niedobrze wróży…
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4tCS2W9I/AAAAAAAAHc4/vdQw3tiz-Sc/s720/IMG_1310.JPG
Waldek – weteran naszych poprzednich wyjazdów (Himalaje, Pamir) na swojej Afri malowanej w kamuflaż, swój motocykl podstawił mi wcześniej – wiec w pakowaniu udziału nie bierze, za co oczywiście będzie miał wielokrotnie w ryja i jeszcze flaszkę postawić będzie musiał. Okazji do postawienia flaszki będzie miał później więcej – z czego też bezczelnie próbował się wyłgać.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxa710D7I/AAAAAAAAHPs/GfXCETs53IY/s720/DSC02920.JPG
No i na koniec przyczepowego składu ja, odcięty od Samborowej pępowiny samozwańczy kierownik – wiecznie martwiący się o to, kto se coś zrobi, co się komu zepsuje i czy zrealizujemy ten cały misternie uknuty zimą plan.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mCagQrbfI/AAAAAAAAHos/K9ly2s2GS2M/s720/DSC05013.JPG
Nasz zaprzęg ciągnie Kajman, znaczy ciągnie Patrol a Kajman tylko pilnuje kierunku zaprzęgu. No i żeby się stadko nie rozpierzchło. Patrol Kajmana przeszedł w tym roku gruntowną przebudowę – wyleciały tylne siedzenia, – więc już cieszyliśmy się na myśl upchania mu wszystkich betów. Jakież było nasze rozczarowanie, kiedy tą cudownie wolną przestrzeń wypełnił półkami, półeczkami i schowkami. Wszystko to nakrył łożem małżeńskim ostatecznie grzebiąc nasze marzenia o jeździe na lekko. Wyobraźcie sobie jeszcze, że zamiast naszych betów wziął sobie na wyjazd kobietę! Tak! Na nasz męski wyjazd, KO-BIE-TĘ. No nie tak się umawialiśmy! Myślę, że możemy się zgodzić, że ma za to w ryj.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1Ist-GLI/AAAAAAAAHWo/jH0lDrRmBus/s720/IMG_0901.JPG
Mariola zaś postanowiła chyba zostać też matką wszystkich marokański dzieci uszczuplając zapasy żywnościowe Kajmana, czym doprowadzała go do szewskiej pasji. Została też dokumentalistką będącą w posiadaniu 4 tej kamery jak również bardzo spodobał się jej aparat Kajmana, więc jechała na dwie ręce z wrodzonym wdziękiem filmując i psykając wszystko jak leci. Nie muszę dodawać ze Kajman dostał piany jak mu się karty do aparatu skończyły pierwszego dnia?
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7hcAk_jI/AAAAAAAAHgM/7_0DGYIpMIM/s720/DSC04488.JPG
No to po tym przydługim wstępie wypadałoby chyba wyruszyć?
Yallaaa! Znaczy „Dzida” ale jeszcze o tym nie wiemy…
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_luYdkwXUI/AAAAAAAAHLg/alrtfPz-cOA/s720/IMG_0129.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lua9Ue66I/AAAAAAAAHLk/rZ_dHXS8NH8/s720/IMG_0144.JPG
Następny odcinek (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=118623&postcount=134)
felkowski
23.05.2010, 23:03
allach akbar czy jak to leciało .....
ENDRIUZET
23.05.2010, 23:32
Podos - zaczyna się ekstremalnie niesamowicie genialnie ... gdzie wysłać tego sms-a za 9,60 zł co by czytać zaraz po opublikowaniu ?? :D
Noooo, wreszcie...... ale trzeba było naprawdę grubych aluzji, żeby ich zmotywować do pisania, hehehe. Felkowski i Rambo - :bow:
banditos
24.05.2010, 14:59
Chyba wszyscy liczylismy na Podoskowa story;)
Mariola ... Została też dokumentalistką będącą w posiadaniu 4 tej kamery jak również bardzo spodobał się jej aparat Kajmana...
kurde, no oczywiście, jak sie coś ciekawego działo, to sie człowiek ostatni i po fakcie dowiaduje...
Południowiec
25.05.2010, 17:16
Mogliście wziąć Czosnka ze sobą :D
Teraz wszyscy ogladaja relacje romanka, to na ciag dalszy przyjdzie poczekac ;)
Dzień 1. Samolotowy
Kraków Balice 5:50 am. Dopijamy kawę w lotniskowej knajpce wodząc sennym wzrokiem szwendających się pasażerach. Nasz skomplikowany lot – niesie duże prawdopodobieństwo wpadki i rujnacji arcyplanu pozwalającego nam dziś wieczorem wykąpać się w cieśninie gibraltarskiej. Samolot Kraków - Monachium przybliża nas do sukcesu o 1000 km. Tamże kupujemy kilka flaszek w bezcłowym – towar to jakże cenny na muzułmańskiej ziemi. Lot Monachium- Madryt pozwala nam cieszyć się z bezproblemowej podróży, Kajman melduje SMSem, że zapiął kurs na Malagę i będzie o czasie. Idziemy na CheckIn odebrać miejscówki na ostatni etap lotu do Malagi. No i pierwsza awaria. Pańcia informuje nas, że samolot odleci może o 17 a może w ogóle nie i że w ogóle maniana i co jesteśmy tacy spięci… No to mamy 4 godzinki wolnego czasu… Zasięgamy informacji czy daleko do centrum? Pan maniana mówi ze blisko – ze tu jest wejście do metra i ze trzy przystanki. Jadymy. Co będziemy sterczeć jak ćwioki. Automaty zaopatrują nas w bilety i zaczynamy studiować mapę No tak. Nie trzy przystanki tylko trzy przesiadki stacji chyba z 10. Jadymy. W końcu po 40 min Puerta del Sol – wysiadamy. Lampa, upał no wakacje. Po co jechać dalej?
Symbolicznie zaczynamy naszą wędrówkę w miejscu z którego Hiszpanie oficjalnie liczą km siatki swoich dróg oraz rozpoczynają nowy rok.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_luekaYwNI/AAAAAAAAHLo/54ppWtV3xFc/s720/IMG_0222.JPG
Ponieważ bardzo nas bolą nogi niezwłocznie udajemy się do pobliskiego baru tapas gdzie wciągamy po pare piwek zakąszając przegryzkami z owoców morza. Pychota. Mówiliśmy że jedziemy do Maroko? To ściemka była.
http://img388.imageshack.us/img388/6609/070420101037.jpg
Ale my tu gadu gadu, plan trzeba realizować skoro został zaplanowany. Wiec pakujemy się do samolotu do malagi – któren na szczęście postanowił dziś odlecieć. Po godzinie lotu i szczesliwym przyziemieniu, wiemy już, że Czarny Ląd już się nam nie wymknie.
Odpalamy gpsa i pedałujemy na pobliską stację benzynową, na której umówiliśmy się z Kajmanem i Mariolą. To jak tutaj dotarli pewnie zasługuje na oddzielną opowieść, która pewnie wam opowiedzą. Zgranie mamy idealne – Oni wjeżdzją od wschodu my wchodzimy od zachodu. Gęby nasze uśmiechnięte a spod kompletnie podartej plandeki zerkają smętnie oczka naszych królowych. Niedopieszczone przez tyle dni. Szybciutko się za nie zabieramy.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lu5ThXuSI/AAAAAAAAHME/e_7ALXG0Sn4/s720/DSC02447.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lui2FN4JI/AAAAAAAAHLs/c_6pGmXybqI/s720/DSC02441.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lunVMApEI/AAAAAAAAHLw/aQrk5TFS8JY/s720/DSC02442.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lusdav8RI/AAAAAAAAHL0/wa7f-mM3ktk/s720/DSC02443.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_luvsSjv6I/AAAAAAAAHL4/7l7OqHwHucw/s720/DSC02444.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_luzGJs3VI/AAAAAAAAHL8/w-CXN99mMcM/s720/DSC02445.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lu1-fycuI/AAAAAAAAHMA/mkmZ0rB-3Os/s720/DSC02446.JPG
Po godzinie jesteśmy przepakowani i wyrychtowani do podboju Afryki. Z Malagi do Taryfy jest ze 150 km autostradą płatną lub jej bezpłatną wersją – minimalnie wolniejszą, ale równie dobrą. Jedziemy w zasadzie większość trasy już po zmroku. Na dzień dobry zasada nr jeden podróży motocyklowych – złamana. Ale co tam. Mamy przecież plan –a planu trzeba się trzymać. 23 z minutami meldujemy się na Taryfiańskim campingu (Przyjemne bungalowy po 18 euro od osoby wyglądają jeszcze przyjemniej po flaszce bezcłowego rumu z colą. 100% planu, serce mi rośnie.
qxSpWxK4Cis
Następny odcinek (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=119120&postcount=139)
Dobrze się zaczyna. Motocykle wyszykowane, że aż miło popatrzeć :)
:drif: "zaluj Rudy, zaluj, ze cie z nami nie było..." alez jedna Afryczka wam raczka spiekla :p
sambor1965
08.06.2010, 20:20
Dzień 1. Samolotowy
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_luekaYwNI/AAAAAAAAHLo/54ppWtV3xFc/s720/IMG_0222.JPG
Ponieważ bardzo nas bolą nogi ...
Wyglada jakbyscie sie bawili w jakas zabawe z gimnazjum...
Kurczę, wreszcie...... To teraz dawajcie dalej trochę żwawiej:Thumbs_Up:
Dzień 2 Afryka do Afryki II
Po co przyjechałem do Maroko?
Rok 2005 Grudzień. Mam od roku Afrykę, jeżdżę to tu to tam nieświadomy istnienia afrykańskiej wirtualnej społeczności. Któregoś dnia, zwalony grypą wpisuję przeglądarkę AfricaTwin. Trafiam na stronę Puffa. Czytam kilka dni, zapominam o chorobie. Trafiam na wątek Sambora o Maroko (http://archiwum.africatwin.com.pl/index.php?type=topic&id=369&forum=2&p=0). W zasadzie to właśnie stamtąd piszą. Są tam. Jeżdżą po pustyni, wspinają się na wydmy. Jestem posikany… Już po mnie… Zdrowieję w 5 minut. A raczej jestem dopiero chory...
Po latach przychodzi kolej na mnie. Jest gdzieś w Maroko takie miejsce – roboczo nazywam je Meandrem Podoska. Inni nazywają to żółwiem. Taka fajna góra otoczona wstęgą górskiego potoku na dnie przepaścistego wąwozu Dades. Poprzysięgam sobie odwiedzić kiedyś to miejsce. Pora pokazać Afryce Afrykę.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TA-J5GyAZhI/AAAAAAAAH0A/tnkdCwErA50/s512/meander.jpg
Poranek w porcie Taryfa zaskakuje nas pogodą. Wieje jak nieszczęście, niebo zawalone ciężkimi chmurami, co rusz spadają z nieba pojedyncze kropelki. Jedziemy do portu. Na pierwszy prom o 9:00.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lu8OlhMII/AAAAAAAAHMI/aHtws8OiBII/s720/IMG_0232.JPG
Formalności po hiszpańskiej stronie zajmuje krótką chwilkę, bilety po 125euro z powrotnym za moto i człowieka– kurde Taryfa jednak sporo droższa od Ceuty.
Przypinamy motorki na pokładzie transportowym i lądujemy na deku pasażerskim.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvDC5i51I/AAAAAAAAHMU/E9pzk2bCT-Y/s720/DSC02504.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvAjFoc9I/AAAAAAAAHMQ/YCClxLI2egM/s720/IMG_0238.JPG
Odjazd!!!
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lu9mcUGPI/AAAAAAAAHMM/CShnBsb30cM/s720/DSC02496.JPG
Przelot po rozbujanym morzu trwa na tyle krótko, że tylko zjedliśmy śniadanie w bufecie i załadowaliśmy gpsy nowymi trackami, zrobili odprawę paszportową z wypełnieniem druczku imigracyjnego a już każą wysiadać. Dupa, nawet nie zdążyłem tej wyśnionej wyłaniającej się z morskiej kipieli Afryki zobaczyć na horyzoncie a już jesteśmy do niej przycumowani… Zjeżdżamy.
Witaj wesoła przygodo!
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mF7RlTD-I/AAAAAAAAHuE/iX5iw81F0XI/s720/IMG_3271.JPG
Bonjour!!! - Zagaduje pierwszy naganiacz - i już wiemy ze nie będzie łatwo. Dumnie wyciągamy nasze druki celne wwozowe wydrukowane jeszcze w Polsce. Nasi przewodnicy na ich widok tracą wszelką nadzieję i przeklinają w duchu Chrisa Scotta, który to tak nas świetnie przygotował. Stajemy w szyku bojowym i wypuszczamy na pierwszy ogień Pussiego. Pussy zabił ich swoją płynną francuszczyzną (nas zresztą też) wiec natychmiast mianowaliśmy go premierem co pewnie też pomogło bo za 5 minut wrócił z wszystkimi papierami. Jesteśmy naprawdę w Afryce!!! Kupujemy jeszcze dwa lokalne simplusy i wymieniamy Eurasy na całą masę dirhamów. Z tego całego planowania jakoś nie zorientowaliśmy się, że Maroko jest 2h w tył. A wiec znowu jest 9:00. Patrzymy po sobie z uśmiechem na twarzy.
- No to ruszamy na Fes!
Niecałe 300 km równiutkim asfaltem wśród zielonych krain, mija nam przyjemnie. Krajobraz w niczym nie przypomina Afryki gdyby nie ludzie i nieeuropejska zabudowa myślałbym ze jestm pod Lanckoroną. Dla wszystkich to pierwsze kilometry w roku więc dopiero się wjeżdżamy, raz po raz pozwalając sobie na wiecej. Po 100 km stajemy rozebrac się. Sakramencki wiatr od morza ucichł wkrótce po tym jak schowaliśmy się w górach Riffu wiec nasze motocyklowe ciuchy od razy okazały się za ciepłe. Jest minimum 25 stopni – zostajemy w samych zbrojach i napieramy dalej.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvGKHiSTI/AAAAAAAAHMY/5GWziDx48B0/s720/DSC02522.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvInFFMwI/AAAAAAAAHMc/qxUz46F8PhQ/s720/IMG_0240.JPG
Za Quezzane zjeżdżamy z nacjonalni N13 na żółtą drogę R408 która ma nas doprowadzić do Fez od północy mijając Fes-el-Bali. Po równiutkim asfalcie N13 to, co tu zastajemy, drastycznie odstaje od ostatnich 170 km. Owszem był tu asfalt, ale dawno – wielkie dziury i wymyte wyrwy nie pozwalająca szybką jazdę więc pora poderwać tyłeczki i pojechać kawałek na stojaka. Jest fajnie! Droga wije się po malowniczych wzgórkach, wznosząc i opadając, ale cały czas uważamy na drogę wypatrując przeszkód. Tak minęło dwie godzinki pierwszych wertepów.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvQv3WpwI/AAAAAAAAHMk/BCDyIEGyW4U/s720/DSC02577.JPG
We wsi stajemy w przydrożnej knajpce – takiej jak najbardziej lubię – dla lokalsów. Puszek zamawia płasą i pule – sprawdzam w moim tajnym kajeciku słowniczku kulinarnym – będzie ryba i kurczak. Dania po chwili wjeżdżają na stół i jesteśmy bardzo mile zaskoczeni różnorodnością naszego pierwszego posiłku w tym dość prostym lokalu. Pałaszujemy odkrywając smaki zarezerwowane dla kuchni marokańskiej. Pierwsze miejsce: smażone rybki posmarowane zestawem ziół, głownie mielonego kminku – podstawowej przyprawy Maroko. Wypijamy kawkę i herbatę miętową - słodką i pyszną – w tym muzułmańskim kraju noszącą humorystyczną nazwę Whisky Berber. Przychodzi do płacenia
– 170 dirhamów za 6 osób. Żyć nie umierać!
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TA5QgzfVB-I/AAAAAAAAHzA/8dc3JGJQyZA/s720/IMG_0246.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TA5QiXSiXPI/AAAAAAAAHzE/2QSWpxBfBh4/s720/IMG_0247.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TA5Qj9ahIEI/AAAAAAAAHzI/M0G74dEVMZY/s512/IMG_0248.JPG
Niechętnie podnosimy się na ostatni etap podróży do Fez.
Po kilkunastu kilometrach serpentyn wijących się po okolicznych pagórkach w dolinie pod nami ukazało nam się docelowe miasto. Z góry nie wyglądało na zbyt wielkie, choć jest jednym z miast królewskich i starożytnym centrum religijnym.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvSTsmCEI/AAAAAAAAHMs/ReC6-HZLIPo/s720/IMG_0251.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvWYe32kI/AAAAAAAAHMw/2ce_KbfcMnI/s720/DSC02595.JPG
Tu będzie nasze pierwsze starcie z naganiaczami. W zatłoczone centrum przy murze otaczającym Medynę wjeżdżamy przy akompaniamencie miejskiego zgiełku klaksonów i ogólnego rozgardiaszu. Stajemy na jakimś placyku i wypuszczamy zwiad w kierunku miejsca do spania. Znaczy idę ja w charakterze złego policjanta i Pussy w charakterze tłumacza negocjatora. Po drodze do hoteliku zaczepia nas jeden koleś i pokazuje cale mieszkanie na piętrze do wynajęcia, po namyśle odmawiamy – 1000 dirhamów bez prysznica wydaje nam się ceną przeholowaną. Zdecydowanie lepiej wyglada hotelik rekomendowany przez Tima który mamy wbity w GPSa. Bierzemy dwie trójki chyba za 400 po niewielkich negocjacjach. Motorki odstawiamy na parking „strzeżony”, po 20 od sztuki do jutra, niedaleko naszego hotelu. Po przerzuceniu betów i prysznicu, zbieramy się na krótki rekonesans po Medynie. Wchodzimy przez niebieską bramę (Bab Boujeloud) i zanurzamy się w trochę straszny trochę tajemniczy labirynt starego miasta.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvZMvSfxI/AAAAAAAAHM0/EdSgnRRxNNw/s720/IMG_0254.JPG
Oczywiście co chwilę zaczepia nas jakiś faux guide, i proponuje restauracje swojego wuja gdzie sprzedaja nawet:
- Vodka, wiski, birr, Eeewryfing!!! Eeewryfing!!!
Tak się plątamy bez celu, zaglądając tu i tam, nie zbaczając z głównej alejki żeby się nie zgubić, GPS w alejkach nie chce złapać sygnału!
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvbCPx-dI/AAAAAAAAHM8/89hwtj1ANCw/s720/IMG_0267.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TA5QkyimxYI/AAAAAAAAHzM/URtwFmiavqg/s512/IMG_0259.JPG
W końcu wracamy pod główną bramę i siadamy w jednej z knajp z zamiarem zjedzenia wypasionej marokańskiej uczty. Ładnie nakryty stół, menu po angielsku, zastawa i inne takie powinny wzbudzić nasze podejrzenia, – że to miejsce dla turystów… Cóż frycowe trzeba zapłacić, żarcie było bardzo kiepskie – tajin bez smaku i przypraw a rachunek… - no comments… Szybciutko uczymy się, że jesteśmy tu po to żeby nas wydymano. Jesteśmy wyłącznie wypchanymi portfelami z Europy. Trzeba nas naciąć, kiedy tylko się da.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TA5QnZpF51I/AAAAAAAAHzU/1-OUdWdEbcI/s720/IMG_0270.JPG
Rozczarowani wracamy do hotelu. Tuż przed nim wchodzimy do lokalnego fryzjera i zamawiamy szczycenie na Le Legionist. Znaczy puszek zamawia a ja daję się ogolić brzytwą. (dobrze że cywilizacja już tu dotarła, żyletki w brzytwie wymienne z nowego opakowania) Pussy zachęcony moją krótką fryzurą, też zasiada na fotelu i daje się opitolić. A raczej wystrzyc. Dosłownie. Jak słyszymy, że chcą 150 za dwóch, mało nas szlag nie trafia. Taniej płacę w osiedlowym fryzjerze w Krakowie. Od teraz postanawiamy być twardzi w negocjacjach. I pytać o cenę najpierw. Pewnie lokals płaci 10 dirhamów. Grrrr. Grunt ze trzymamy się planu i jesteśmy mam gdzie mieliśmy być. Lulu w poczuciu dobre spełnionego obowiązku.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvdGCI5vI/AAAAAAAAHNA/y8goHorVDHo/s512/IMG_0285.JPG
Stan budzika: 521km, Przebieg 311 km
Dzień trzeci
Fez i Okolice
Wstaję rano wyspany, słońce wpada prze okienko prześwitując przez suszące się od wczoraj thermale. Waldek jakiś taki podminowany, z byka patrzy na Pussiego… Chyba wiem o co chodzi, przezornie wsadziłem korki do uszu przed spaniem… Echo pomrukiwań na bezdechu Puszka zdolne było skruszyć średniowieczne mury Medyny…
Wychodzimy wspólnie przed Bab Boujeloud - bramę Medyny z zamiarem ponownego zwiedzenia jej. Dziś widać jej właściwe kolory.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvfuZXJ-I/AAAAAAAAHNE/3TG1eYbOOsY/s720/IMG_0292.JPG
Stare Fez słynie z mnogości szkół koranicznych, systemu kanalizacji wraz z systemem publicznych fontann, riadów z ogrodami i kolorowych souków – targów wszelakich. Mamy ksero z Pascala i teoretycznie plan półdniowego zwiedzania możliwy jest do wykonania, mam jednak doświadczenia z dnia wczorajszego i wiem, że przejście labiryntów uliczek Medyny nie będzie zadaniem łatwym. Na nasze wątpliwości jak spod ziemi wyrasta Arab w białej wełnianej dżallabijji i pokazuje swój identyfikator na smyczce – twierdząc, że jest oficjalnym przewodnikiem. Pan mówi ładnie po angielsku i proponuje nienachalnie swoje usługi.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvs0Q4SVI/AAAAAAAAHNQ/RkY0YqQt-tY/s512/DSC02649.JPG
Po chwili wahania i krótkich negocjacjach uznajemy, że to świetny pomysł na efektywne spędzenie czasu w Fezie. Zamiast błądzić po uliczkach narażając się co krok na ataki faux guide oddamy się w ręce profesjonalisty. Koszt 250 dirhamów na 8 osób uznajemy za akceptowalny. Upewniamy się, że zobaczymy słynną farbiarnię skór i że wrócimy na 12 w południe – miasto miastem, ale my przecież przyjechaliśmy jeździć na motocyklach. Już widziałem markotne miny uczestników oznajmiając im całodzienne zwiedzanie zabytków Fezu, więc ugiąłem się i wyjątkowo odstąpiłem od wykonania planu! Zatem zanurzamy się w ocienione zakamarki Medyny…
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvkO7YQjI/AAAAAAAAHNI/kCht9oG3F5k/s720/IMG_0300.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvpMmpGDI/AAAAAAAAHNM/ZmKzucdfBs0/s512/IMG_0307.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwIwBNXvI/AAAAAAAAHN0/oftWUiUJ0Ns/s720/DSC02689.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwLC7jM2I/AAAAAAAAHN4/K1KBHC_os4c/s720/IMG_0338.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwPZRuy_I/AAAAAAAAHOA/DBznGq8lQuU/s512/IMG_0352.JPG
Pussy całą drogę dopytywał co też nasz gajd może mieć pod galabiją, zupełnie jakby nie obchodziły go wspaniałości starożytnego miasta. Abdullah w końcu chyba przeczytał w jego myślach i zademonstrował w całej okazałości swój, jak to nazwał, airconditioned underwear…
Pussy z wrażenia aż przysiadł i nie już pytał co ma pod spodem spodu…
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvwIZmwXI/AAAAAAAAHNU/Rd5oKsIsLCE/s512/DSC02650.JPG
Z ciekawostek w jakiejś bocznej, bocznej od bocznej uliczki przewodnik pokazał nam takie drewniane coś i kazał zgadywać co to.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lvytygvUI/AAAAAAAAHNY/2lEw2HCXJ2U/s720/DSC02653.JPG
Przeszliśmy od klatek na ptaki, żaluzje przez zegary słoneczne ale nie zgadliśmy. Okazało się, że zasłonka ta była jedynym oknem na świat żony gospodarza… Przez całe życie… Ponoć marokańska kobieta w średniowieczu dwa razu opuszczała swój dom pierwszy raz: nie pamiętam, a drugi gdy wychodziła za mąż. Mariola była szczerze oburzona takim traktowaniem kobiet, Kajman kiwał głową z wyraźną aprobatą, zaś pozostali panowie nawet głośno wyrażali swoje pozytywne opinie na ten temat. Też mi bohaterowie, żony jak przeczytają to ich za jajka powieszą…
Nie bylibyśmy jednak w kraju arabskim – a Abdullah nie byłby prawdziwym arabem – musieliśmy w końcu wejść do jakiegoś sklepu pod pozorem poznawania kultury i tradycji marokańskich rzemieślników. Na pierwszy ogień zaznajomiliśmy się ze sztuką kaletniczą – trzypiętrowy sklep z wyrobami ze skóry przyprawiał o zawrót głowy.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwGBuSNgI/AAAAAAAAHNw/C-uKPZwGQiA/s720/DSC02685.JPG
Pussy oczywiście odkrył w sobie talenty negocjacyjne i po dłuższej walce zakończonej wychodzeniem ze sklepu, buy one and get two itd. wszedł w posiadanie przedmiotu o zastosowaniu erotycznym (coś przebąkiwał o przypinaniu do wezgłowia łóżka) czyli stał się właścicielem paska do spodni ze skóry wielbłąda.
Gwoździem programu były jednak słynne Tanneries – garbarnia i farbiarnia skór. Jest to interes rodzinny uprawiany nieprzerwanie przez 5 rodzin od wieków. Za garbnik służą odchody gołębi zbierane po całym północnym Maroku i dostarczane tutaj – specjalnie dla celów tego miejsca. Barwniki to podobno również wyłącznie naturalne składniki. Napełnione skórami kadzie ugniatane są nogami przez pracujących tu robotników. Szczęśliwie chłodny kwietniowy poranek nie pozwolił nam w pełni rozkoszować się urokami tego miejsca – wszechogarniający, niewyobrażalny smród gnijących skór jest nierozłącznie związany z wszystkimi letnimi relacjami z tego miejsca.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lv5TBe7fI/AAAAAAAAHNg/duCnkI6sVys/s720/DSC02670.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lv_iRQroI/AAAAAAAAHNo/bWjZWwRxvCY/s720/IMG_0318.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwDP0FwiI/AAAAAAAAHNs/i6l7Xylx-MQ/s720/IMG_0329.JPG
Na całej trasie weszliśmy jeszcze do dwóch sklepów – jeden z przyprawami (facet nie miał nic, czego bym już nie miał w mojej kuchni).
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwV-8vvOI/AAAAAAAAHOI/y0bRd-sLpw0/s720/IMG_0356.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwS1goSCI/AAAAAAAAHOE/yKz-vBCOifQ/s720/IMG_0354.JPG
Drugie sklepów to mini manufaktura produkująca olej arganowy. Cudo to jest dodatkiem do perfum (coś jak nasze piżmo) jest bardzo unikalne i dość rzadkie, bo drzewa arganowe rosną tylko w Maroko w jednej dolinie a orzechy z tego drzewa oleju maja niewiele. Robi się z tego wypasione kosmetyki, których oczywiście nie kupiłem a tego wszystkiego dowiedziałem się dostając reprymendę od mojej własnej małżonki, już po powrocie. Nie pomogło zdjęcie Puszka wyciskającego tenże olej w sposób tradycyjny.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwYO4ERqI/AAAAAAAAHOM/atl_nHOpyKU/s720/IMG_0360.JPG
Na głowie też ma Puszek ubiór tradycyjny, który był nabył w sklepie z tradycyjnymi turbanami. Tutaj już tak bardzo się nie targował, sprzedawca miał nad nim ogromną przewagę używając naprzemian słów „Desert” „Tuareg” „Sahara” „Dakar” czym wzbudzał u Pussiego ogromne pożądanie. Było ono do tego stopnia zaślepiające, że sprzedawca bez przeszkód usunął metkę Made in China… Zgódźmy się, żaden szanujący się afrykaner nie miał szans w tym sklepie…
http://www.tothegame.com/res/game/1970/logo.jpg
Na koniec końców, muszę powiedzieć, że nasz przewodnik jednak wart był zapłaconych pieniędzy. Szczerze polecić taką formę zwiedzania. – Choć prawie przebiegliśmy zaplanowaną trasę, ale po powrocie zgodnie stwierdziliśmy, że w tak krótkim czasie jaki mieliśmy do dyspozycji w życiu nie zobaczylibyśmy nawet połowy tego, co z naszym Guide de Tourisme nr 2458/640.
4n3-Pi4fcOs
Wyjazd z miasta był już szybki. GPSy fantastycznie odwalały robotę nawigacyjną. Jak po sznureczku przejechaliśmy prze obce miasto do drogi wyjazdowej z niego – kierunek Ifrane i Azzrou – Lasy cedrowe. I tak żesmy se jechali i jechali aż żeśmy przejechali przez uśpioną, iście alpejską wioskę. Ifrane to kurort narciarski – a architektura tego miejsca nijak się ma to tradycyjnego arabskiego stylu. Żabojady postawiły tu miasteczko w stylu szwajcarskich alpejskich mieścin ze względu na panujący tu zimą klimat. Mieliśmy tu wprawdzie spać, ale ze względu na wcześniejszy wyjazd z Fez – byliśmy tu dużo wcześniej. Zresztą nic ciekawego tu nie ma, Lasy cedrowe to zwykłe sośniaki, generalnie nie ma na czym zawiesić oka. No przynajmniej przy drodze. Nawet jedzenie, choć niezłe i w ładnej scenerii okazało się horrendalnie drogie (1000 dirhamów!!!!) To był już naprawdę ostatni raz kiedy bez pytania o cenę korzystamy z jakiegoś serwisu…
Po obiedzie wszyscy podjarani siadamy na maszyny – w końcu obiecałem pierwszy offroad. Traska biegnie bocznymi dróżkami w kierunku na źródła najdłuższej rzeki Maroka – Oum Rabia. To tylko 120 km ale wiadomo jak wolno pokonuje się kilometry w terenie. A już jest szesnasta. Chłopaki instalują kamery na kaskach dopinamy rynsztunek bojowy i….
Teren okazuje się asfaltem. Wąskim i fajnie prowadzonym po zboczach Atlasu średniego, ale ciągle jest to asfalt. Niby fajnie, ale miny naszych terenowych twardzieli mocno rzedną a i mnie jest głupio – z obiecanego terenu nici.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwcyDHrnI/AAAAAAAAHOQ/B6IuFCncL40/s720/DSC02739.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwrkcRYcI/AAAAAAAAHOg/RuvjRagIdVA/s720/DSC02770.JPG
Mijamy rzekome źródła, czy też jakąś przełęcz i nie rozważnie zatrzymuję się. W koło zielone przestrzenie usiane w niespotykany dotąd sposób ogromną ilością kamieni. W głąb tej przestrzeni wchodzi szutrówka…
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwgDzT1gI/AAAAAAAAHOU/cb0wa8tGYI8/s720/IMG_0365.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TA6anj0WymI/AAAAAAAAHzs/aeQ2Rh_axEA/s720/IMG_0374.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwlHuRVgI/AAAAAAAAHOY/0A3vxJFVfWM/s720/DSC02753.JPG
Mimo późnej pory nie maiłem serca nakazać dalszej jazdy. Chłopaki jak psy spuszczone z łańcucha rzuciły się zębami swoich opon na Bogu ducha winną dróżkę. W sekundę zniknęli za wzniesieniem… Chcąc nie chcąc pojechałem z nimi. Ze dwa razy mnie zdublowali jadąc i wracając (droga się kończyła) w tempie Valentino Rossi na torze wyścigowym.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwoAiEJ9I/AAAAAAAAHOc/t0sMDH3da04/s720/IMG_0389.JPG
Zatrzymałem się w połowie drogi żeby mieć wszystkich na oku. W myślach kotłowały mi się myśli dotyczące wyboru uczestników napalonych na Erzberg a nie na turystyczno-krajoznawcze eskapady… Daleko od domu.
Wyjąłem aparat z zamiarem zrobienia jakiegoś ładnego zdjęcia ale tempo przejazdu Pawła po zakrętach szutrowych nie pozwoliło mi nawet podnieść aparatu do oczu… Może to i lepiej bo za to dokładnie zobaczyłem efektowną figurę Norbiego jadącego zaraz za nim. No cóż… Moje obawy zaczynają się urzeczywistniać…
Norbi zbiera się – tym razem nie ma strat w ludziach i sprzęcie… Uff. Dojeżdżam do reszty chłopaków. Michał z Pussim deliberują na końcu drogi po czym ruszają. Od mojej strony zap… szybko jedzie z powrotem Paweł. Spotykają się z Pussim dokładnie na zakręcie
No ja pier… teraz to już musiało się coś stać… Na 500m szutru dwie gleby. Ludzie. No tak, to my nigdzie nie dojedziemy. Teraz już jestem nieźle wpieniony… Coś czuję, że w tym tempie ta wyprawa za długo nie potrwa. Trochę pokory! Klepię standardową formułkę o byciu daleko od domu, przygotowaniach i zepsutej zabawie wszystkich uczestników bla bla bla…
Zbieramy zabawki, strat niema. Oglądam filmik na podglądzie kamery… kurwa mać…
n2VOPw04Qog
Oczywiście w myśl zasady głupi ma zawsze szczęście - nic nie stało.
Jedziemy dalej. Wreszcie kończy się asfalt. Wjeżdżamy na szutrową stokówkę, która zakosami pnie się pod górę. Zachód zaliczamy w pięknej górskiej scenerii.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwujgr20I/AAAAAAAAHOk/LN-noVUAnVs/s720/IMG_0396.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwxBc6QlI/AAAAAAAAHOs/WD9zI3vC5Gc/s720/DSC02801.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lwv2CGNtI/AAAAAAAAHOo/oldF79tCEM8/s720/DSC02792.JPG
Później wieczorem wyda się, że Norbi wyciął tu zdrowego orła – ale już bali się przyznać, bo były straty. Po efektownej glebie z powodu zbyt dużej ilości dzidy na manetce pomarańczowy motocykl przygniótł mu nogę w śródstopiu. Oczywiście zaraz się wydało, bo jechał jak potulny baranek, no i oczywiście kulał. Rentgen w Krakowie wykazał podgłowowe pęknięcie 5 kości śródstopia. Póki co, jedziemy w niewiedzy z nadzieją żeby ten dzień się skończył.
O 1930 jest już czarna noc, a my mijamy leśną przełęcz na 2000m. Robi się chłodno ubieramy się. Całą drogę martwię się jeszcze o Puszka – co w nocy nic nie widzi – a jest oczywiście noc, w dodatku teren i kompletne odludzie. Muszę nagiąć własne zasady (nie jeździć w nocy) i powoli zjeżdżamy serpentynami w dół. W reszcie asfalt i kilka km dojazdówki do głównej nacjonalki prowadzącej na południe. Stacja benzynowa w Zeida i przylegający do niej hotelik to aż zanadto jak na nasze potrzeby. Obalamy flaszkę lub dwie zapasów żołądkowej gorzkiej. Być może była też tajinowa kolacja, ale głowy nie dam. Sporo wrażeń jak na pierwszy offroad w Maroko.
Stan budzika: 784km, Przebieg 263 km
Następny odcinek (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=122461&postcount=151)
felkowski
11.06.2010, 14:42
Zarąbiście fajnie się czyta, no i zdjęcia. Klasa, i w dodarku dwa odcinki na raz. Dzięki :Thumbs_Up:
Dzień 2 Afryka do Afryki II
Bonjour!!! - Zagaduje pierwszy naganiacz - i już wiemy ze nie będzie łatwo. Dumnie wyciągamy nasze druki celne wwozowe wydrukowane jeszcze w Polsce. Nasi przewodnicy na ich widok tracą wszelką nadzieję i przeklinają w duchu Chrisa Scotta, który to tak nas świetnie przygotował.
Podosie, mógłbym poprosić o takie druki w formie pdf czy innego obrazka?
Po co przyjechałem do Maroko?
Rok 2005 Grudzień. Mam od roku Afrykę, jeżdżę to tu to tam nieświadomy istnienia afrykańskiej wirtualnej społeczności. Któregoś dnia, zwalony grypą wpisuję przeglądarkę AfricaTwin. Trafiam na stronę Puffa. Czytam kilka dni, zapominam o chorobie. Trafiam na wątek Sambora o Maroko. W zasadzie to właśnie stamtąd piszą. Są tam. Jeżdżą po pustyni, wspinają się na wydmy. Jestem posikany… Już po mnie… Zdrowieję w 5 minut. A raczej jestem dopiero chory...
Znam to fajne uczucie. Siedziałem na starym forum kilka dni po zakupie AT i czytałem relacje. Urdele, Transfogarska, serpentyny alpejskie... I kilka lat później sam to wszystko zobaczyłem.
Kiedyś było łatwiej. Dziś Maroko, Stany, Himalalaje ;). No ale jest o czym myśleć i co planować.
Halooo halooo! Się czeka się. Śmiało :)
Cięzko mi sie zmierzyć z 10 kwietnia... Nie idzie mi ten odcinek.
ze się wtrącę....ciąg dalszy POTRZEBNY W TRYBIE PILNYM !!
gooood wyprawa i relacja
Cięzko mi sie zmierzyć z 10 kwietnia... Nie idzie mi ten odcinek.
To może ja zaczne a Ty skończysz.
Bedzie bez zdjęć bo nie znalazłem odpowiednich, i w ogóle jakoś mi nie pasują.
Sobota 10.04
Niestety ten sobotni poranek był przykrą ( a może nie..) zapowiedzią wielu innych poranków. Zasada, że starzy śpią krócej działała bezwzględnie. Pomimo niełatwego poprzedniego dnia i kilku flaszeczek wypitych późnym wieczorem połączonych z udanymi próbami połączenia się z Samborem rozpoczynającym kwietniowy zlot, wstałem najwcześniej.
-Ooo Wielki Manitou!- pomyślałem, życie jest piękne!.
Miły dreszczyk emocji bycia znowu na szlaku i wyzierająca a to z prokajaka a to z tankbagu uśmiechnięta od ucha do ucha gęba przygody zrobiły swoje. Wstawać, wstawać...
Motorki w równym rzędzie stały zaparkowane przed knajpą ze śniadaniem. Taszcząc ekwipunek uśmiechnąłem się sam do siebie: jak ogiery przed saloonem. I nie w samo południe ale w rześki marokański poranek.
Dobra, juki na koń i do koryta. Tym bardziej, że juz dziewiąta.
W restauracji dwóch lokalnych dżentelmenów udawało że coś robią. Po ustaleniu że oni nie mówić po angielski a ja nie mówić po francuski udało nam się osiągnąć porozumienia co do śniadania. Próbowałem jeszcze ich przekonać żeby papu było szybciej niż wolniej, bo już za chwile będziemy w komplecie. I jakby na potwierdzenie tego zobaczyłem przez dużą szybę chłopaków przechodzących przez placyk między motelem a knajpą.
-Idą jak wojsko- przeleciało mi przez głowę. Wory w jednej, hełmy w drugiej ręce. Rozpięte buty i kurtki. Wypisz wymaluj: Parszywa Dwunastka. Norbi został lekko w tyle i wyraźnie utykał. To skutek wczorajszej gleby. Cholera, mogą być problemy, tym bardziej, że wieczorem jego prawa stopa upodobniła się do konewki...
-Ej, mister...so sorry....many people died...your President. So sorry... Obok mnie stał gość z obsługi i z dosyć niewyraźną miną pokazywał palcem na ekran dużego telewizora w rogu sali.
O kurde, Lech Kaczyński w marokańskiej telewizji. Właśnie leciał serwis Al Jazeera i spiker dawał komentarz do jakiś uroczystości pod Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie z udziałem Kaczyńskiego. Aż dziw, że tego wcześniej nie zauważyłem.
-A, no tak. Przecież dzisiaj Kaczor miał być w Katyniu. Pewno o tym mówią, a że nie mają zdjęć z uroczystości bezpośrednio w Rosji dają byle co. Dla Berberów czy Katyń czy Warszawa, wsio rawno... Tylko jak to wytłumaczyć Marokańczykowi który tak przeją się losem tysięcy pomordowanych polskich oficerów. I ze dla nas to jest naprawdę ważne i dlatego obecność Prezydenta i w ogóle...
A może on coś źle zrozumiał i myśli, że Rosjanie ich teraz zabili? Nie, nie, bez jaj. Przecież to po ichniemu mówią no i piszą, bo jak to bywa w serwisach na dole ekranu, na czerwonym pasku przewijają się jakieś robaki.
-O yes, of course. Thank you!- z lekkim uśmiechem próbowałem się odwdzięczyć za jego troskę.
(No cóż, obawiam się, że wobec tego co naprawdę się wydarzyło zrobiłem na nim wrażenie kompletnego kretyna. - taka refleksja po czasie)
-O, Kaczor w telewizji, ale jaja- schodziliśmy się z wolna do stołu i każdy widząc na obczyźnie twarz naszego Wodza rzucał jakiś komentarz. Wyglądało na to, że raczej nie należymy do twardego elektoratu braci Kaczyńskich.
Gadając, śmiejąc się i błądząc myślami juz gdzieś w okolicach Merzugi, jemy, trzeba przyznać, dosyć mało urozmaicone śniadanko. Miętowa herbata, kawa, chleb, masło, dżem i... i tyle. Ale co tam, wakacje, dzida, reszta się nie liczy... Mam wrażenie, że każdy z nas czuje to samo.
W rozmowę wplata się dzwonek przychodzącego sms-a. Pewnie z domu cos w rodzaju: Kochanie powiedz jak Ci źle beze mnie. I jak tu nie mieć wyrzutów sumienia...
-K..wa! Słuchajcie: Dzisiaj rano w czasie lądowania w Smoleńsku rozbił się polski samolot z delegacją na uroczystości w Katyniu. Wszyscy zginęli: Prezydent, jego żona, Gosiewski, Szmajdziński, Powroźnik, w sumie ponad 90 osób.
Nie pamiętam do kogo był ten sms. Ale po chwili wszyscy dostaliśmy podobne.
Okazało się, że satelita w restauracji odbierają również CNN. Relacja była ilustrowana zdjęciami z dymiącymi jeszcze resztkami samolotu.
Nie ma sensu pisać co było dalej, o czym rozmawialiśmy. Pewnie w większości domów było podobnie.
Nie zwlekając za bardzo, pozbieraliśmy sie do kupy i ruszyli w dalszą droge chcąc zostawić gdzieś w tyle wszystkie te złe wiadomości.
Pierwsze kilometry były jak łyk zimnego piwa w upalne popołudnie. A smakowały tym bardziej, że gdzieś w tyle głowy coś ciągle upierdliwie mówiło: vanitas vanitatum...
O nie! Zycie jest piękne, zwłaszcza jadąc na stojąco z szybką otwartą na maksa!
To może ja zaczne a Ty skończysz.
Hmm, może lepiej, przejdźcie od razu do 11tego, lub 12tego.
W oczekiwaniu na następny odcinek Podosa....
Dzień czwarty
Przez Atlas na pustynię.
Schodzę pierwszy na śniadanie, nikogo jeszcze nie ma i czekając co podadzą zerkam na Aldżazirę a tu nagle pokazują obchody katyńskie z placu Piłsudskiego z Warszawy i przemawiającego Kaczyńskiego. No, no, jaka ta arabska telewizja otwarta na świat, nawet tu interesują się polskimi obchodami – pomyślałem robiąc komórką zdjęcie telewizora. Uznałem ze będzie śmiesznie zamieścić to na forum po powrocie.
Kelner przyniósł sok pomarańczowy a ja z dumą, wskazując telewizor mówię :
- Bolanda! [arabski: Polska]
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lw0CQzL9I/AAAAAAAAHOw/7cOsF-J6h1M/s640/20100410.jpg
Na to kelner mówi, że straszna rzecz się stała, i najchętniej by mi nie mówił ale rozbił się samolot z prezydentem i nikt nie przeżył. Oczywiście nie uwierzyłem, ale czerwony pasek informacyjny na ekranie z pokryty niezrozumiałym arabskim pismem i widoczną liczbą 87 zaczyna nabierać nowego znaczenia. Po 15 minutach ciągłego pokazywania zdjęć Kaczyńskiego i ceremonii obchodów z Polski, mam przekonanie, że coś się jednak stało. Schodzą się chłopaki i pierwszy SMS z Polski rozwiewa nasze wątpliwości. Norbert powoli odczytuje nazwiska zabitych w katastrofie…
Znajdujemy jeszcze CNN, ale słowa nie są już potrzebne…
Dojadamy śniadanie i zwijamy się powoli, każdy pogrążony w swoich myślach, wspomina osoby mu bliższe lub dalsze, których już nigdy nie zobaczy.
Nasz plan przewiduje dziś dotarcie do Merzougi i słynnych wydm Erg Chebbi. Ta nieprawdopodobna kupa piachu ma około 7-8 km szerokości i około 30 długości a piaskowe szczyty sięgają 170 m. To najwyższe wydmy Maroka.
Zanim jednak do nich dotrzemy musimy pokonać pasmo Atlasu Wysokiego. Wiedzie przez niego wygodna asfaltowa droga, równa jak stół, zupełnie bez emocji.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lw3dYVvBI/AAAAAAAAHO0/QUTSVj6juGU/s720/IMG_0410.JPG
Przełęcz też nie przekracza 1900 metrów, jest jeden króciutki Tunel Legionistów koło malowniczego przełomu Rzeki Ziz.
Kręcimy zakręty pod górę z dużą przyjemnością, Paweł zjeżdża do samej rzeki jakąś boczną szutrówką i stęskniony offroadu zakopuje się po osie. Jest zatem okazja do małej przerwy.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lw-kx10qI/AAAAAAAAHO8/G0AzBbesVj8/s720/IMG_0434.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxF6Ap2dI/AAAAAAAAHPE/zK4B10AL3b8/s720/IMG_0452.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxCQDe9YI/AAAAAAAAHPA/CUOFdGF39YU/s720/DSC02824.JPG
Dalsza droga to już zjazd coraz niżej i niżej, góry zostawiamy za sobą, klimat staje się suchszy i staje się coraz cieplej. Morskie wilgotne powietrze skutecznie jest zatrzymywane prze góry Atlasu, zieleń została po drugiej stronie gór, gaje palmowe występują tylko w skupiskach w dolinach rzek. Zabudowa również już saharyjska, niskie gliniane kwadraciki, raczej bardzo ubogie. Jesteśmy w innym kraju. Mijamy kolejne miejscowości Errachida, Erfoud.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxJhy-hzI/AAAAAAAAHPM/ZHFVcnGuvpc/s720/DSC02827.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxM681M7I/AAAAAAAAHPQ/PNkFASv3vMg/s720/IMG_0471.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxX9pjZuI/AAAAAAAAHPk/QV84HmBqwKk/s720/IMG_0475.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxPoVYpXI/AAAAAAAAHPU/ojofbDKNazg/s720/DSC02860.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxRs6cinI/AAAAAAAAHPc/oLqGTyXEmZk/s720/DSC02876.JPG
Pierwszy piach napotykamy w okolicach Rissani, ale ponieważ najwyraźniej często wdzierał się na nacjonalkę zostaje ujarzmiony charakterystycznymi płotkami. Na szczęście, bo moje wilki nieuchronnie zryłyby je kostką.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxh7KA02I/AAAAAAAAHP4/zMFTmg21TOA/s720/IMG_0488.JPG
W przerwie obiadowej w knajpce koło ostatniej cywilizowanej stacji benzynowej w Rissani dostajemy namiar od kelnera na kabash przy samych wydmach Erg Chebbi. Zapamiętujemy cenę 150 od łba albo 250 z wielbłądową wycieczką na wschód słońca. Kilkanaście kilometrów za Rissani robi się płasko jak stół dookoła, równina po horyzont pokryta jest drobniutkim kamieniem. Uznaję, że poloneza czas zacząć i zjeżdżam z czarnego…
Rozwydrzona dzicz za moimi plecami tylko na to chyba czekała, Pooooszliii! Świsnął szuter spod kół, i zniknęli w chmurze pyłu. Na horyzoncie majaczyły już wydmy Erg Chebbi. Jeszcze tylko wbiłem waypoint ze spaniem i też odkręciłem manetkę.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxTlJV1HI/AAAAAAAAHPg/IZrQhHgAhd8/s720/DSC02893.JPG
Niedługo później dojeżdżamy do wieeelkiej piaskownicy. Prawie 200 metrowe hałdy piachu górują nam nad głowami, Ogromne wydmy wzbudzają respekt, kompletnie nie widzę możliwości przejechania przez nie.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxlP7AH_I/AAAAAAAAHQA/NTzoAoeuedg/s720/DSC02991.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxjXnusbI/AAAAAAAAHP8/U3Lv8gMwwss/s720/DSC02990.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxrin7tpI/AAAAAAAAHQM/YJDMW22zp4M/s720/DSC03012.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxnZ-zS1I/AAAAAAAAHQE/u1k6d-OA6os/s720/DSC02994.JPG
Widzę ze chłopaki aż rwą się żeby wjechać na najwyższą tę 170 metrową Erg Chebbi. Mimo iż podróżnicze tuzy odradzają wjazd wewnątrz wydm listując długą listę niebezpieczeństw czyhających aby pognębić niedoświadczonego motocyklistę, nie mam złudzeń, że nie uda mi się namówić kogokolwiek na porzucenie prób ataku na piach.
To, że da się to zrobić, to wiemy, tyle, że na trochę lżejszym sprzęcie.
IK8k0PPDbbs
Jest już późne popołudnie, szybko znajdujemy poleconą Kasbę (Erg Chebbi zresztą), nie dajemy się naciąć powołując się na kuzyna z Rissani i błyskiem zrzucamy bety z motocykli (Pussy nawet odkręcił swoją lodówko-chłodziarkę-zamrażarkę do lodów bambino) i rzuciliśmy się w przylegające wydmy.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxs2RtArI/AAAAAAAAHQQ/yQa64tJPJqA/s720/DSC03023.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxuowFK1I/AAAAAAAAHQU/BJWB0EZeCmQ/s720/DSC03026.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxvfhlELI/AAAAAAAAHQY/MtwIG6NR_pU/s720/IMG_0513.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxwGTlKbI/AAAAAAAAHQc/N2ANC3Xfqq8/s720/IMG_0518.JPG
Łatwo powiedzieć: „nie rozdzielamy się” - trudniej zrobić, po 30 sekundach byłem sam w swoim własnym piaskowym korytarzyku… Każdy wybrał jakąś swoją scieżkę po „twardym” dnie lub grzbiecie wydmy i odjechał w niewiadomym kierunku.
Ja tez sobie odkręcałem mocno manetkę, co utrzymywało mnie na wierzchu aż postanowiłem podjechać pod niską wydmę od jej ostrej krawędzi. Miała może z 1,5 metra wysokości, więc uznałem ze rozpędem sobie na nią wskoczę. Odkręciłem bardziej szykując się do lotu i… Motocykl wbił się po osie w sypki jak mąka piach pod kątem 45 stopni. I tak został. Ja oczywiście walnąłem betami w bak i spadłem obok. To była bardzo szybka lekcja o konstrukcji i twardości wydm saharyjskich (pewnie innych też). Zatem zapisujemy sobie: wydmę bierzemy od strony łagodnej i unikamy jej ostrego spadku po stronie przeciwnej.
No, ale moto zakopane stoi „na sztorc” lampą w górę a ja samiuteńki… Wkoło panuje idealna cisza. Zdaje się, że wszyscy skończyli szybko i podobnie jak ja…
Ni z stąd ni zowąd wyskakuje za pobliskiego wzgórka arab w błękitnym turbanie lokalnych Tuaregów. To prawdziwy fachura, widać że nie jeden pojazd wyciągnął z tutejszego piachu. Nic go nie przerażają gabaryty Afryki z politowaniem patrzy na mnie szarpiącego się z zakopanym motocyklem i instruuje swoim niezłym angielskim. Motocykl przewracamy, zakupujemy dziury po kołach i ciągnąć za przednie koło obracamy motocykl kołem w dół. Stawiamy i z łatwością zjeżdżam na równe. Obracam się a mój Arab już siedzi na piasku i rozkłada swój mały kramik a gadżetami. Skamieliny, jaspisowe jajka i tuaregowskie naszyjniki. Gadkę ma przygotowaną, nie chce kasy za pomoc tylko żeby ja coś kupił i tak pomógł jemu i jego tuaregowskiej rodzinie przetrwać. Nie przeżyć tylko przetrwać. Mnie jest głupio jak cholera, on wie ze jest mi głupio, taka lokalna gra-pułapka, na którą dałem się złapać. Nie chce nic kupować, nie mam gdzie wziąć zakupów i nie mam kasy – wszystko na bazie, a my chcemy jeździć. Arab czyta w moich myślach – proponuje zakupy jutro rano przed naszym wyjazdem. Idę na to i błyskawicznie się zrywam. Jeszcze tylko mój nowy koleszka upewnia się jak mam na imię.
- Krzysztof – prezentuję się.
- Achmed – przedstawia się Achmed – i już wiem ze mam przesrane.
Jadę z powrotem tam gdzie się pogubiliśmy. Spotykam Kajmana – na trzęsących się nogach opowiada jak o mało co nie „strzelił dacha” swoim Patrolem, oczywiście pociągnęła go stroma cześć wydmy… Za chwilę oglądamy jak Puszek wali spektakularnego „dacha” – również na stromej krawędzi. Zjeżdżają się po kolei chłopaki, każdy bardziej lub mniej pokonany… Waldek przyjeżdża ostatni, z miną nie wyraźną – też się gdzieś wrypał i wyciągnął do jakiś arab w niebieskim turbanie. Jest z nim umówiony na zakupu na rano... Erg Chebbi niezdobyta i nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić. Wracamy do bazy i oczekując na kolację robimy szybką przepierkę naszych śmierdzących ciuchów. Duże wzięcie ma korek do umywalki z listy im. Podoska. Tradycyjnie późnym wieczorem wjeżdża obiad – tradycyjne Tajin i miętowa herbata, no i w ramach ubijania obcej flory bakteryjnej – cola i jakaś polska wódeczność. Padamy na twarz i zasypiamy błyskawicznie.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lxyRBbmHI/AAAAAAAAHQg/JIIzqk0sDVo/s720/IMG_0531.JPG
fqi9AIHAfyc
Stan budzika: 1092km, Przebieg 308 km
Następny odcinek (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=130779&postcount=172)
Cudnie. Zachęcać Cię do dalszego pisania nie będę lecz czekam z niecierpliwością :Thumbs_Up:
Gradient
05.07.2010, 18:38
No ja pier… teraz to już musiało się coś stać… Na 500m szutru dwie gleby. Ludzie. No tak, to my nigdzie nie dojedziemy. Teraz już jestem nieźle wpieniony… Coś czuję, że w tym tempie ta wyprawa za długo nie potrwa. Trochę pokory! Klepię standardową formułkę o byciu daleko od domu, przygotowaniach i zepsutej zabawie wszystkich uczestników bla bla bla…
Zbieramy zabawki, strat niema. Oglądam filmik na podglądzie kamery… kurwa mać…
n2VOPw04Qog
Oczywiście w myśl zasady głupi ma zawsze szczęście - nic nie stało.
Jedziemy dalej.
O ja pier..... co za fart. Zwłaszcza druga gleba. Ale manetek to faktycznie nie żałowaliście. Respect. :bow::bow::bow:
Filmiki wymiatają!!!
Czaduuu! Chcemy więcej !!! Chce-my więcej!!! :at:
Jak juz sie wypale zawodowo, to wyjade z PL i otworze w Maroku maly kramik z lusterkami, kierunkami i klamkami do AT, KTM, itp...:)
Prosze kontynuowac...
Kolejne dzieło Norbiego...tym razem kilka obrazków z Erg Chebbi
fqi9AIHAfyc
http://www.youtube.com/watch?v=fqi9AIHAfyc
Poczuć się przez chwilę jak uczestnik Paryż-Dakar: bezcenne :) ale czemu nie widzę żadnego z Was biorącego zakręt w piachu na gumie ??
:hehehe:
ps. pozazdrościć
Pięknie, bardzo mi się spodobało :)
Mistrzowski styl Podos :)
Heheh niezłe dziki, pojechali dziczyc na inny kontynent coby tu trzody nie narobić.....:P
dzięki dzięki, już myślałem że nikt nie czyta bo coś mało chwalą.
Ponadto musialem przeczytać od początku, zeby sobie przypomnieć co tam nakłamałem i zebym mógł swobodnie kłamac dalej.
to jak? jedziemy dalej?
Marco Polo
02.09.2010, 22:53
Nooooooo....zapodawaj:D
Wal śmiało bez krempacji :D
Yennefer
03.09.2010, 11:17
a już myślałam, że trzeba tu pokłony bić :bow: żeby niektórzy raczyli pogłaskać paluszkami klawiaturę;)
podos bez puszka nie dajesz rady?...:D
Podosie, właśnie obejrzałem zdjęcia...rewelacja. Macie zapisany jakiś track, tej wycieczki? Aaa i macie w ryj, bo nadal nie ma ciągu dalszego.
Podosie, właśnie obejrzałem zdjęcia...rewelacja. Macie zapisany jakiś track, tej wycieczki? Aaa i macie w ryj, bo nadal nie ma ciągu dalszego.
nie ogladajcie zdjęć - przynajmniej spróbujcie. Dostaniecie je z tekstem i bedzie fajniej. Obiecuję.
A pan Bajrasz jak przejrzy sobie ten wątek, przypomni sobie oczym to było pisane, to i pełny track znajdzie. :D
Dooobra, dobra, sobie przejrzałem. Do leniuchów takich jak ja, co im się nie chce szukać...na stronie szóstej jest ten track. A zdjęcia są do bani i nie warto ich oglądać:rolleyes:
A ja mam tylko 4 strony tematu :).
Puszek, nie rób dywersji i sabotażu, nie opóźniaj:oldman:
No dobra, puszek odwalił kawał filmowej roboty. Bawcie sie dobrze.
Dzień piąty: Rajd Paryż - Dakar
Choć miałem dużą ochotę zobaczyć wschód słońca na wydmach, najchętniej z siodła wielbłąda, plan ten upadł. Okazało się, że tylko ja chce jeździć na dromaderze a reszta woli na motocyklach – ech, co za nudziarze… Zerwaliśmy się więc o 6 rano - mając zamiar objechać całą wydmę dookoła. Plan? Jak najwięcej po piachu jadąc skrajem wydmy. Wieczorne wprawki uświadomiły nam nierealność wjechania na jakąkolwiek dużą wydmę. Pod dużym znakiem zapytania stoi możliwość przecięcia wydm w poprzek. Ja i Waldek stoimy w opozycji do wbijania się w wydmy, reszta o niczym innym nie marzy. Oczywiście po kilometrze jazdy nasza wsteczniacka frakcja przegrywa i skręcamy między wydmy.
TXGw4olw23o
Ta część (północna) Erg Chebbi jest zdecydowanie bardziej płaska – piaskowe wniesienia mają po kilka metrów – długie grzbiety wydm łącza się ze sobą po kilka i kilkanaście co daje możliwość ciągłej i płynnej jazdy.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lx3Wj4PlI/AAAAAAAAHQs/kqygL21hXMY/s720/IMG_0541.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lx4zk-y5I/AAAAAAAAHQw/eO4J4CKsPqQ/s720/IMG_0543.JPG
Yallaaaa, yalaaa! [arabski: Dzida] Batożymy manetką nasze wielbłądy! Wprost płyniemy! Jest super fantastycznie! Jazda jak marzenie. Nauczeni wczorajszym doświadczeniem jedziemy w zwartym szyku jeden za drugim, wszyscy tym samym grzbietem. Strategia polega na takim wyborze trasy, aby jechać możliwie długo grzbietami wydm i wypatrywać dalszych przejazdów. Strategia świetnie działa, zatrzymujemy się co jakiś czas na szczycie wzniesienia i planujemy dalszy przebieg trasy. Boże, jak wspaniale. Udaje się przejechać jednym skokiem dobrze ponad kilometr.
gIwaUvzAHnU
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lx63923kI/AAAAAAAAHQ4/mbbeX_BPU6o/s720/IMG_0547.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyECrl-cI/AAAAAAAAHRY/ST2JKib0U2s/s720/IMG_0563.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyDGjJwnI/AAAAAAAAHRU/IazSfytcEdA/s720/IMG_0561.JPG
Najfajniej ma pierwszy – jadąc po dziewiczym ale i ubitym piachu. Kolejni już muszą zmagać się z koleinami poprzedników, ale i tak jest świetnie. Jedziemy blisko siebie, cały czas mając współtowarzyszy na oku, na wypadek gdyby ktoś się zakopał wybierając inny wariant trasy.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lx7yit6UI/AAAAAAAAHQ8/Sczu4MAdads/s720/IMG_0550.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyBDhuYUI/AAAAAAAAHRM/xSvwW_yAG1w/s720/IMG_0554.JPG
Po chwili otacza nas wyłącznie morze złotego piasku. Tylko GPS daje nam jakieś rozeznanie gdzie jesteśmy względem bazy. Namalowany w kompie z grubsza track – kompletnie nie ma tu zastosowania, nawet, jeśli ktoś kiedyś tak jechał – topografia pustynie jest tak zmienna, ze dawno nie ma po niczym śladu. W oddali widać wywłaszczający się teren, porośnięty wielbłądzią trawą i rachitycznymi krzakami – gdzieś tam biegnie główny szlak pustynny rajdu Paryż - Dakar.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TH_tnnH-3TI/AAAAAAAAH6s/805cFxB0qIc/s720/IMG_0575.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyAF7Xs1I/AAAAAAAAHRI/hIuVraWGSDI/s720/IMG_0551.JPG
Jeszcze parę górek i hopek i masywne piaszczyste wydmy pozostają za nami pięknie oświetlone słońcem, które zdołało się przebić przez chmury nisko okalające horyzont. Jezu jak tu pięknie…
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lx5705Y1I/AAAAAAAAHQ0/XaFT4pjU05U/s720/IMG_0544.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lx1g_wrGI/AAAAAAAAHQo/0mbDeZWd68E/s720/IMG_0540.JPG
W końcu jest! Przedmiot westchnień i pożądania – trasa, po której pomykała legendarna NXR – protoplasta Afryki. Odcinek rajdu P-D. Miejsce, które każdy szanujący się afrykaner powinien pokazać swojej jedynej wybrance.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyG9n3GGI/AAAAAAAAHRc/tuGSd-I43vs/s720/IMG_0576.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyIUV9j-I/AAAAAAAAHRg/a0VZ0YLHhsM/s720/IMG_0581.JPG
SU0cvuDhJqM
Wpadamy na długą i szeroka piaszczystą prostą. Odkręcamy manety 70-80 – więcej po prostu się boimy, dupa motoru lata od prawej po lewej – ależ jest super. Yalla,Yalla, grzejemy w takiej ekstazie kilka kilometrów. Potem zatrzymujemy się. I bawimy się jak dzieci jeżdżąc tam i z powrotem.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyN02AJeI/AAAAAAAAHRw/dVYYQATkZso/s720/IMG_0596.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyPDKRw_I/AAAAAAAAHR0/BhV2lxdc_y8/s720/IMG_0597.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyQrbMhZI/AAAAAAAAHR4/uUJ3fnP9Kh8/s720/IMG_0603.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyR9-c1CI/AAAAAAAAHR8/ZcL3_DnK4Vo/s720/IMG_0622.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyUmg73gI/AAAAAAAAHSE/QeTBk0eyBYM/s720/IMG_0641.JPG
Kończymy objazd wydmy przejeżdżamy przez Merzougę i już szutrową i twardą nawierzchnią zasuwamy pod naszą bazę. W sam raz na sniadanie. Wyszło ponad 50km. Wielbłądy zmęczone…
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lynO0qXOI/AAAAAAAAHSo/f8bRXkPqlgo/s720/IMG_0690.JPG
Przed kasbą czeka oczywiście Achmed ze swoim rozłożonym kramikiem.
- Krzysztof, Waldek – woła i wiemy, że trzeba będzie wywiązać się z wczorajszej obietnicy. Czynimy to nawet z przyjemnością, mamy okazję się potargować, eksponaty ma dość fajne, nie wyglądają na chińskie, ćwiczymy trochę negocjacje, żeby nie wyjść z wprawy.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyZTHPmLI/AAAAAAAAHSM/AHoAq_pZntU/s512/IMG_0674.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyWfd5dbI/AAAAAAAAHSI/z6NIOWA_kLo/s720/IMG_0671.JPG
Kajman nie zerwał się z nami rano, ale też sobie pojeździł przyjemnie po wydmach.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lybamvqHI/AAAAAAAAHSQ/F3xRA1JyPC8/s720/DSC03081.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lydOnmtPI/AAAAAAAAHSU/o0Vc6MJh_mU/s720/DSC03090.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyhBxx_TI/AAAAAAAAHSc/KV2VwzK4nkc/s720/DSC03095.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyos-WuWI/AAAAAAAAHSs/uRI33HiXUto/s720/DSC03137.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyqKl-6QI/AAAAAAAAHSw/8s57XrUnneQ/s720/DSC03138.JPG
Po śniadaniu przystępujemy do realizacji tego, po co tu przyjechaliśmy. Przed nami pustynna droga MS5 biegnąca hamadą przy algierskiej granicy. Dla tych południowych pustynnych szlaków tutaj przyjechaliśmy – z nich zamierzamy wyciągnąć wszystko, co najprzyjemniejsze. Przed nami 3 dni pustynnej poniewierki: Merzouga, Tagounite, Mhamid z wydmami Erg Chegagga i wyschniętym jeziorem Iriki. Pakujemy nasze rumaki.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lylQtGf_I/AAAAAAAAHSk/YzhV8lEyRps/s720/IMG_0684.JPG
Ubaw wzbudza Puszek ze swoim workiem rejli z makro. Pokładamy się ze śmiechu. Czy ten turysta po lewej przypomina rasowego podróżnika z prawej?
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyjcLoMhI/AAAAAAAAHSg/XMFLOOWzTEY/s720/IMG_0680.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyCUBkWXI/AAAAAAAAHRQ/N0HoKaZIp5o/s512/IMG_0557.JPG
Wyruszamy z bananami na twarzy. W Merzoudze nalewamy benzynę tradycyjnie z „wiaderek” Od teraz normalnych stacji już nie będzie.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lytaXET6I/AAAAAAAAHS0/Xc1xyMqBtQU/s720/IMG_0701.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyx6-mNdI/AAAAAAAAHS8/M54YrET_qbM/s720/IMG_0706.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyu9XApXI/AAAAAAAAHS4/h3THSzCR1fk/s720/IMG_0704.JPG
Michałowi udaje się kupić coś na kształt oleju do zawieszenia – czyli jakiś płyn do hydraulicznych zastosowań. Nie ma żadnych parametrów więc jest wielką niewiadomą, – ale co zrobić… cały olej wylał się przez uszkodzony simmering i jazda jest katorgą zamiast przyjemnością. Mimo wymiany wadliwego simmeringu z lagi dalej się lało. Dokładna inspekcja gładzi doprowadza do znalezienia maleńkiej zadry na , powstałej zapewne podczas niechlujnego montażu/demontażu lagi podczas wymiany oleju w pewnym serwisie – którego nazwy na razie nie wymienię. Sprawa o tyle skandaliczna, że przecież tuż przed wyjazdem wykryliśmy awarię – odesłaliśmy motor do poprawki ale oczekiwałbym że serwisant obejrzy dokładnie co jest grane. A oni wymienili simmering i tyle, nie wykryli prawdziwej przyczyny a teraz my nic nie możemy zrobić. Nowy simmering jest oczywiście uszkodzony – tak samo jak teflonowy ślizg. Możemy tylko dolewać olej, który się i tak wylewa i brudzi wszystko wkoło. Wlewamy płyn – jest bardzo rzadki – kiepsko to widzę…
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_ly8cvfEjI/AAAAAAAAHTQ/myGIfwhKnr0/s512/IMG_0721.JPG
Droga z Merzougi do Taouz wiedzie jeszcze po asfalcie, z którego sobie zjeżdżamy raz na prawo, raz na lewo upalając okoliczne szuterkowe równiny. Na jednym z takich odcinków Puszek sygnalizuje kłopoty ze zmianą biegów.
Faktycznie ma tylko drugi, trzeci i czwarty bieg. Gdzieś znikła jedynka i piątka. Jeździmy chwilę tam i nazad, nagle jakość udaje mi się odblokować wszystko – sprawa wraca do normy. Dziwne.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lyTrpvllI/AAAAAAAAHSA/P4bS_4WYm-g/s720/IMG_0630.JPG
Nasza czujność została uśpiona, choć powinno zapalić się czerwone światełko. Zapaliło się tylko żółte i pojechaliśmy dalej. Za Taouz definitywnie jechaliśmy z asfaltu i rozpoczęliśmy zasadniczą część wyprawy. Wygodna szutrowa droga wiodła w głąb rozpalonej słońcem równiny, a my pokonywaliśmy kolejne jej kilometry.
uA_woyAaU4E
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_ly4RypmVI/AAAAAAAAHTE/4ZxK5czV7I0/s720/IMG_0719.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_ly2SwBqvI/AAAAAAAAHTA/SUNzytYdeSs/s720/IMG_0713.JPG
Mimo śladu na GPS udało nam się gdzieś nie tylko pomylić drogę ale też na dodatek rozdzielić i szukanie siebie zajęło nam dobre 1,5h. W tym czasie Kajman dawno zniknął za horyzontem, da tych, co nie wiedzą – samochody wyprawowe jeżdżą szybciej i sprawniej od motocykli. Tak czy inaczej jesteśmy umówieni na nocleg tuż za przeprawą przez niesławną rzekę Rheris.
Zaraz po tym jak się odnaleźliśmy Pussy mówi, że ma tylko jedynkę i luz. Na nic zdają się próby odblokowania skrzyni. Koniec – jest tylko pierwszy bieg. Zaczynamy się drapać w głowę, nie mamy pomysłu co robić. Rozkręcanie motoru nie wchodzi w grę. Żeby dostać się do zblokowanej skrzyni trzeba rozpoławiać silnik. Z Kajmanem nie mamy kontaktu, nie ma tu już zasięgu GSM a telefon satelitarny mamy tylko jeden. Na to zjawia się grupa Hiszpanów na motocyklach przeróżnej maści i choć nie są w stanie nam pomóc technicznie – dysponują namiarami telefonicznymi na serwis i mechanika w Zagorze (250 km stąd). Za kilka kilometrów jest oberża gdzie możemy się zatrzymać i zastanowić, co dalej. Jedziemy te kilka kilometrów. Dodam ze Puszek na jedynce dojechał 15 minut wcześniej niż cała hiszpańska ekipa, której umiejętności jazdy w łatwym dość terenie były żenująco słabe.
Nasza oberża – Port de Sahara jest klasyczna glinianą kasbą, z przyjemnym dziedzińcem wewnątrz i zasięgiem GSM 500 m powyżej kasby na wydmie oznaczonym patykiem ze wstążką.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzDJTlWKI/AAAAAAAAHTg/nelQyN-E9JE/s720/IMG_0729.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzAw6d7hI/AAAAAAAAHTY/6q53arZznqY/s720/IMG_0725.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzgpJQynI/AAAAAAAAHUI/UOJLSY5TAqo/s720/IMG_0767.JPG
Puszkowi udaje się skontaktować z serwisem. Mechanik może przyjechać samochodem i jeśli nie uda się naprawić na miejscu to zabierze motocykl do serwisu w Zagorze gdzie może próbować dokonać napraw. Cena ściągnięcia motocykla– bagatela- 500 Euro. Gadam też z Izim, żeby upewnić się o dostępie do skrzyni. Potwierdza się tylko fakt konieczności wyciagnięcia silnika z ramy i rozpołowienia go. Pomysł ten porzucamy – dla Puszka wyjazd niestety się skończył. Pozostaje opracowanie sensownej logistyki jego powrotu. Zmuszeni jesteśmy zaakceptować bandyckie warunki ściągnięcia motocykla z pustyni. Gość ma się pojawić do sześciu godzin. My do tego czasu odsłaniamy trochę silnik żeby był łatwiejszy dostęp na ewentualną naprawę. Zabieramy się też lagę Michała z zamiarem zlikwidowania zadziora na gładzi i wymiany simmeringu, który na szczęście wziąłem. Okazuje się jednak, że śruba mocująca od dołu wnętrze lagi (imbus) jest zniszczona!!! Szlag mnie mało nie trafił. Żeby serwis zniszczył śrubę i jej nie wymienił, toż to skandal nad skandale. Nie ma wątpliwości ich winy, bo Afra była dziewicą i wymiana oleju była wykonywana tylko raz i to u nich. Nie mamy jak tego odkręcić – liczymy wiec na pomoc dakarowego mechanika, na którego czekamy.
Mechanik ten, w naszym wyobrażeniu przyjedzie full wyposażoną ciężarówką serwisową, w której w sterylnych warunkach będzie mógł rozebrać i złożyć nasza afri.
Prawda była nieco inna. Przyjechał cieć Mohamed starym landroverem, nie maił zamiaru nawet zajrzeć do motocykla ani niczego rozbierać, bo nie miał narzędzi ani części, zapakowali wiec i motor i Puszka do środka defendera i pojechali do Zagory.
Niech podliczę, noga Norbiego, motor Puszka: 2:0 dla Maroko
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_ly-uLfTrI/AAAAAAAAHTU/ZaoY4ILT6T4/s720/IMG_0722.JPG
Największym fuckup-em tego nia był jedna brak alkoholu, który odjechał wraz z Kajmanem a dziś właśnie Waldek ma urodziny i nie ma co postawić… Ma w ryja.
Stan budzika: 1203km, Przebieg 111 km
Mastępny rozdział (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showthread.php?p=131184#post131184)
Jeśli się podoba, nie wstydzcie się, okażcie swe emocje :)
Niech pisarz i reżyster montażysta tez mają jakąś przyjemność z tego i motywację do dalszej pracy...
No chyba ze se mamy dać spokój...
miroslaw123
06.09.2010, 12:45
Nikt nie chce przeszkadzać i wszyscy czekają na ciąg dalszy z zapartym tchem...
Ps. latająca afryka jest:Thumbs_Up:
Czad Panowie, tyle powiem, czad po prostu. Czytałem kilka razy i oglądam co chwilę.
Rozwalają mnie takie widoki i takie kolory. Piknie Panie kolego, po prostu piknie.
no, nie ma to jak mile połechtana próżność:D
Tera scigajcie puszka - tekst już jest.
no, nie ma to jak mile połechtana próżność:D
Tera scigajcie puszka - tekst już jest.
Dawaj dalej :) - piekne fotki :)
rewela, tak mnie wciągnęło że czekam na więcej :)
Do dupy ta relacja. Wpadłem tu na chwilkę zajrzeć o co chodzi. To było jakieś 2 godz. temu. Znowu będę po nocy dziobał.;)
abrasadera
06.09.2010, 22:12
Mnie baba ściga za siedzenie na forum bo ile można:D ale to się poprostu czyta jak expedycyjną sensację - mało nie wlazłem do monitora:bow:
Dawać więcej i dzida!!!:p
wieje nudą.....
podos czy musicie nas tak wqrwiać????
gdzie jest "ciąg daalszy"??????????????ja sie zapytowywuje!!!
dżenerali spiking -->OK
Nuda to mało powiedziane tylko ten piach, pioch czy jak.
Ja rozumiem że teraz to taką błędowska to robicie na strzał w 15 minut.
Pozdro
Puszek, chłopie Ty się marnujesz, Ty normalnie nadwiślański Antonioni jesteś, czy inny Fellini... Sklejaj kierowniku dalej filmiki, żeby Podos mógł kontynuować swoją walkę o literackiego Nobla, a jak się nie uda to przynajmniej o Pullitzera :Thumbs_Up::at::D. Lud czeka...
a ja z Jochenem się zapytowuje czy były tam Kobry Plujki ?
Ładnie się tam bawiliście. A pustynia w tym odcinku mocno przypomina Gobi. Kamieniste połacie, trochę ubitego piachu, suche koryta rzek.
Fajnie, też chcę :)
Łał! Ja tam byłem? Nic nie pamiętam. Dobra robota, fajna muza - super pasuje do sielanki: ciszy przed burzą...
Dzień szósty: Dzień Strat
Rano wstaliśmy, po Pussim i motocyklu nie ma już śladu. Missyou, który ekspediował puszka spał smacznie, więc w ramach dobrego uczynku postanowiłem naprawić mu lage. Jedyne, na co się mechanik przydał to przynajmniej ostrym wybijakiem nam tą zniszczoną srubę wykręcił.
Wraz z Waldkiem lagę rozłożyliśmy, maleńkim pilniczkiem Norbiego (ten to wszystko ma) zaszlifowalismy na gładko zadrę, założyliśmy nowy simmering, wbijając go starym. Niestety rysa na teflonie została i nasza praca jak się okazało poszła na marne – rzadki olej do przekładni hydraulicznych wylewał się tak czy inaczej. Może należało zastosować gęsty silnikowy?
Tak czy inaczej po śniadaniu zebraliśmy się i pojechaliśmy dalej. Olej z lagi sikał jak sikał, dobijając strasznie na najmniejszych wertepach jazda tym nie miała w sobie nic z przyjemności, a w dodatku była niebezpieczna z uwagi na dziwne zachowanie motocykla.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzGtF1rGI/AAAAAAAAHTk/rYjKSseXC2Y/s720/IMG_0734.JPG
Po 25km dojechaliśmy do maleńkiej miejscowości Ramlja – znajdującej się tuż przed rzeką Rheris, za którą miał czekać na nas Kajman. Minęliśmy wieś i wjechaliśmy w „pułapke”, którą miejscowi założyli w niewiadomym celu. Dwie głębokie koleiny wypełnione czerwoną ziemią czy piaskiem sproszkowaną na najdrobniejszą mąkę wznosiły horrendalne tumany kurzu. Jechałem pierwszy i jak w to wpadłem to nie mogłem już zawrócić. Sytuacje pogarszał płot z drutem kolczastym. Balansuję, więc w piaszczystej koleinie unikając drutów. Jedynka i yalla (dzida), byle dalej. Za mną ogromna chmura. Mam nadzieje ze nikt za mną nie jedzie. Po 20 metrach kończy się płot wyjeżdżam z koleiny na bok na równy teren. Temperatura na czerwonym wentylator pracuje… Daję mu się wyłączyć i gaszę sprzęta.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzP6G7SEI/AAAAAAAAHTw/RCc3qzLGUNE/s720/IMG_0746.JPG
Za mną dochodzą ryki pozostałych motocykli. Widzę Michała, który znalazł drogę poza płotem, więc lawiruje pomiędzy bruzdami ziemi. Za późno zobaczył kolejną pułapkę czyli poprzecznie wykopany rów. Dał gazu chcąc go przeskoczyć przednim kołem, jednak rów był za szeroki, motocykl stanął na przednim kole, zawiecha złożyła się do samego końca stuknął metal o metal, jakby przekupa wrzuciał na ladę 20 zł z Nowotką reszty… Jakoś wyciągnęliśmy motocykl z rowu i postawiliśmy na kołach obok mojego. Waldek też jakoś przejechał po kurzu. Czekamy na Norbiego. Wyłania się z za zakrętu, silnik ryczy, zza tylniego koła tryska w górę wielometrowa fontanna kurzu i pyłu.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzNyTplvI/AAAAAAAAHTs/ksIp9JDn0DM/s720/IMG_0744.JPG
Nagle motocykl gaśnie. Na nic zdają się próby odpalenia, wypychamy go z kurzowej drogi na bok. No ładnie. Upał straszny, leje się nas a my jak na patelni – przenosimy się więc pod jakiś krzak dający złudzenie cienia.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzUc3W8eI/AAAAAAAAHT0/1nspEjHe2bw/s720/IMG_0756.JPG
OA0UkVs_Nnc
Rozbieramy motocykl i szukamy przyczyn awarii. Martwi nas dymiący czarny olej wyciekający z airboxa – na razie nic nam to nie mówi. Kolejno eliminujemy potencjalne przyczyny, sprawdzamy czy podaje pompa, potem dobieramy się do świeć. Niestety wymiana świecy też nic nie daje - iskra jest. Po minie Norbiego wnioskuję, że pierwszy raz widzi swoją kochankę tak roznegliżowaną. Ja zresztą też, ale co tam, ta pomarańczowa cizia przecież nie ma w poprzek?
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzXmKe4RI/AAAAAAAAHT4/ndECcBrGtJ0/s720/IMG_0757.JPG
Gaźnik też wygląda jak w Afryce, wiec postanawiam go przeczyścić gdyż airbox i dolot jest pełen piachu. Dokładniejsza inspekcja wykazuje odstający gąbkowy filtr powietrza, widać nieszczelność i miejsce, w którym niefiltrowane powietrze wchodziło wprost do gaźnika!!! Od ponad 1000 km!!! Gaźnik cały zapchany w piachu. Norbi wygląda jak by miał zemdleć, gdy zabieram się za jego demontaż a potem rozbiórkę gaźnika do najmniejszej śrubki. Wszędzie pełno piachu. Staramy się zachować możliwie sterylne warunki, wszystko na białej ściereczce, myjemy element po elemencie w benzynie w kanistrze po oleju, przystosowanym jako myjka.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzZ_b93PI/AAAAAAAAHT8/Kp6pWaEfFBM/s720/IMG_0760.JPG
O dziwo składamy wszystko na powrót, składamy motocykl, bak – i tu następuje chwila prawdy – naciskamy starter. Długotrwałe kręcenie nic nie daje – silnik nie odpala i już. Paweł próbuje jeszcze kopsajką – motocykl nie odpala ale Paweł zauważa całkowity brak kompresji – jakby kopał na dekompresatorze… Całość zaczyna się układać – piach zatarł pierścienie na tłoku ciśnienie sprężenia zamiast w głowicę poszło pod tłok – do miski olejowej, a sprężony olej przez odmę przelał się górą do airboxa. Ten motocykl jest już trupem. Norbi zatem też zakończył swoją podróż. Jesteśmy załamani…
PS: po powrocie, choć początkowo winą za nieszczelny filtr obarczalismy mechanika i serwis - okazuje się z ten typ KTM tak ma, filtr po zapchaniu się - odkształaca ramkę - ciągnąc lewe powietrze. Taka podobno uroda. A wiec nasza wina. Zasłużona strata bramki.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzb2Mc1UI/AAAAAAAAHUA/Xu494F9SfLU/s720/IMG_0765.JPG
Na dokładkę Missyou przygląda się swoim lagom po swoim ostatnim „skoku”. Palcem pokazuje na łączenie przedłużek – wkręconych w oryginalne golenie – żeby przód był wyższy. Gwinty w obu lagach są wyłamane, oba golenie zgięte na wysokości dolnej półki, Nie ma już szczelności, ciśnienie w lagach uchodzi razem z resztkami oleju przez uszkodzone gwinty. To zawieszenie już jest trupem. Wycieczkę Michała zakończył niechluj mechanik. Jesteśmy na środku pustyni. Przy pomocy lokalnych Achmedów i Mohów pchamy Ktma do wioseczki którą minęliśmy przed paroma godzinami. Afryka jedzie na samych sprężynach, bez tłumienia. W Ramili jest oberża wiec negocjujemy cenę noclegu i zamawiamy obiad. Siedzimy w cieniu ganku i pogrążeni jesteśmy w myślach.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzgpJQynI/AAAAAAAAHUI/UOJLSY5TAqo/s720/IMG_0767.JPG
Z pomocą przychodzi właściciel, nawet nieźle mówiący po angielsku. Staje się naszym opiekunem i przewodnikiem. Ma kontakty do różnych osób mogących ściągnąć KTMa do cywilizacji. Kategorycznie nie mamy ochoty płacić znów 500 Euro. Na domiar złego nasza satelita informuje nas, że wydzwoniliśmy już nasz limit i że zaraz połączenia wychodzące zostaną zablokowane. Dostajemy piany, po wykupiliśmy opcję bez limitów. Za ostatniego dolara limitu Waldek wysyła SMSa do rodziny żeby zrobili rozpierduchę u operatora. Nawet dobry obiad nie jest nam w stanie polepszyć humoru.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzivg9vgI/AAAAAAAAHUM/cuPiWPLW_f4/s512/IMG_0768.JPG
Na szczęście w odległości około 6 km od Ramlii – na wydmie jest miejsce zasięgu GSM. Ma się już ku wieczorowi, biorę gościa na motocykl, Norbi bierze afrykę Pawla i jedziemy pod wydmę. Jazda po piachu z pasażerem nie należy do moich ulubionych – aż dziw że nie leżeliśmy ani razu…W koło jest pięknie kiedy drapiemy się pod górkę.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzoIRmovI/AAAAAAAAHUY/d090UjgFsWk/s720/IMG_0782.JPG
Facet wykonuje parę telefonów – a ja już wiem, że jesteśmy dymani bez mydła. Nie rozumiem ani słowa z rozmowy – ale czuje ze to może wyglądać tak:
- Salemalejkum Moha, jak leci?
- Saleeeem. Spoko, a u Ciebie?
- A, mam tu paru białych frajerów co im się zepsuł motor, i nie widzą co robić. Płaczą, że nie mają kasy. Chcą dać 200 euro z transport
- no za dwieście 200 euro to bym ich miesiąc woził po tej pustyni. Mogę przyjechać.
- Cicho durny, skasujemy ich 500 i się podzielimy. Powiem, żeby spadali na drzewo za 200.
Na co miły gospodarz mówi nam, że za 200 to nikt raczej nie pojedzie. Bo to daleko i w ogóle. Zabawa w kotka i myszkę.
Długo by gadać, ale rano przyjechał po Norbiego już nasz znajomy dakarowy mechanik z Zagory a Norbi był o 500 euro chudszy. Eh mafia… Na trzydziestu kilometrach straciliśmy trzy motocykle. Z nogą Norbiego daje 4:0 dla Maroko
Stan budzika: 1237 km, Przebieg 34 km
Następny odcinek (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=131414&postcount=203)
nie mogłeś tego wkleić jutro Podos, ja mam iść spać :P
wstaje o 5 :P
sambor1965
07.09.2010, 23:52
No to przyslodze Ci Podosku i powiem ze fajnie sie to czyta. Brawo.
Piękna przygoda
Dziwę się trochę że dajecie maszyny jakimś horsztaplerom do serwisu , przed poważnym wyjazdem , szczególnie takie moto jak pomarańcza , zresztą jak sie po krzokach jeździ to ze 3 x do roku trza w zawieszeniu dłubać , ot taka sprawdzona profilaktyka , na własnej skórze :haha2:.
Jak se sam nie posmarujesz to nie pojedziesz .
Czy to już koniec :)?
Zdrowia .
pod względem literackim czyta się świetnie, ale opisane zdarzenia do tak świetnych już nie należą...
świetna recenzja! (opowieść? :) )
Wspaniała relacja, z perspektywy czasu zostają tylko dobre wspomnienia :-).
Atmosfera i emocje na wyjeździe niesamowicie utrwalone. Kiedy jedziemy ponownie?! Oczywiście, jeżeli załapę się do składu... :-))
PS. W temacie filtra w KTM, zawalił jeździec, który nie wyczyścił/wymienił na czas. No cóż, zemściło się na mnie naigrywanie z remontowania Afryk dzień wcześniej, ugryzę się w język w przyszłości, a tego błędu nie powtórzę :-D. Zachciało mi się podziwiać widoki, a nie grzebać przy sprzęcie.
Wspaniała relacja, z perspektywy czasu zostają tylko dobre wspomnienia :-).
Atmosfera i emocje na wyjeździe niesamowicie utrwalone. Kiedy jedziemy ponownie?! Oczywiście, jeżeli załapę się do składu... :-))
Jak se kupie hadejota, zebym mogł was sciagać. Niezły na tym jest interes:)
PS. W temacie filtra w KTM, zawalił jeździec, który nie wyczyścił/wymienił na czas. To moto nie gaśnie z braku powietrza tylko wygina plastikową wstawkę w filtrze gąbkowym i łapie lewe powietrze....
bardzo dziwnie - to chyba przeedytuje tekst, dobrze ze nie pojechalem po nazwiskach...
:-(. No cóż, zemściło się na mnie naigrywanie z remontowania Afryk dzień wcześniej, ugryzę się w język w przyszłości, a tego błędu nie powtórze :-D. Zachciało mi się podziwiać widoki, a nie grzebać przy sprzęcie
Kara musi być.
PS: A tera sie Pan zabieraj za jakiś fimik bo puszek już ledwo bokami robi:)
Jak se kupie hadejota, zebym mogł was sciagać. Niezły na tym jest interes:)
bardzo dziwnie - to chyba przeedytuje tekst, dobrze ze nie pojechalem po nazwiskach...
Kara musi być.
PS: A tera sie Pan zabieraj za jakiś fimik bo puszek już ledwo bokami robi:)
Przeedytuj bo przy czytaniu nóż się otwiera. Użytkownikowi można prawie wszystko wybaczyć, mechanikowi już nie.
A co pisze Lupus to święta prawda, grzebać trzeba samemu dlatego tak wkurza mnie okres gwarancyjny (pierwszy i chyba ostatni w moim życiu).
Co do ściągania motongów to mają tam naprawdę świetny interes. Toż to połowa kosztów wycieczki. Na pustyni to mogą ściągnąć jeden na kwartał i żyć dostatnio :)
Czyta się fajnie, chyba ktoś jeszcze został więc czekam na dalszy ciąg.
Cholernie wam zazdroscilem i zalowalem, ze mnie tam nie ma. Teraz widze, ze dobrze, bo mialbym jedna z glownych rol w tej Motoklinice na Peryferiach, biorac pod uwage ilu rzeczy nigdy nie sprawdzilem albo uwazam, ze nie ma po co :haha2:
Nasuwa sie cytat z Chrisa Scotta "Jezeli w jakiejs sytuacji zaczniesz myslec sobie bedzie OK, zatrzymaj sie i sprawdz jeszcze raz!"
A gowno! Dalej zazdroszcze wam i zaluje! :bow:
>>> REWELACYJNA RELACJA z WYROMBISTEGO WYJAZDU <<< :) :) :) :Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
Przeedytuj bo przy czytaniu nóż się otwiera. Użytkownikowi można prawie wszystko wybaczyć, mechanikowi już nie.
Zatem zmieniłem.
Puszku ja chcę historię pewnej pomarańczy C.D.
Dzień siódmy: Rescue Team
Poprzedniego wieczora udało nam się uruchomić satelitę, pogadaliśmy i z Kajmanem i z Puszkiem, i umówiliśmy się wszyscy następnego dnia w Zagorze. To wprawdzie wymagało pewnej modyfikacji naszego planu ale nie wielkiej bo zamiast jechać pustynią do Taugonite to pojechaliśmy pustynią do Zagory. Tam mieliśmy podjąć decyzje co dalej.
Rano przyjechał nasz dobry znajomy i załadował Norbiego na pakę defendera.( tym razem pickup)
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzreBpvKI/AAAAAAAAHUc/lR2AASX9GZ4/s720/IMG_0788.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lztuJPrLI/AAAAAAAAHUg/2DEtoXyhsso/s720/IMG_0794.JPG
Pojechaliśmy wszyscy razem. Miało to swoje dobre strony bo goście pokazali nam świetny objazd wyschniętego koryta rzeki Rheris która „rozlana na 6-7 km jest piaskową mordęgą źle wspominaną przez wszystkich znanych nam podróżników. W tym roku na nasze szczęście rzeka była wyschnięta, – ale wystarczy przypomnieć sobie relację Pawła z Jasła (http://africatwin.com.pl/attachment.php?attachmentid=4367&stc=1&d=1236803201), który zastał tu totalną powódź – i cały teren był nieprzejezdny. A to też był kwiecień. Teraz na szczęście tylko piach. (W załączniku link objazdu na garmina w formacie .gda 14831)
Objazd był świetny – koryto było wąskie, a dojazdy nie tak rozjeżdżone jak wspomniany odcinek. Trochę trzeba było oczywiście powalczyć na piachu, ale nie było tragedii.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzxpBBzLI/AAAAAAAAHUk/CQQBVA3T-B0/s720/IMG_0803.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lz00DgA5I/AAAAAAAAHUs/mPLdoqN2gEQ/s720/IMG_0804.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lz27UcwsI/AAAAAAAAHUw/XsenAl4MHIo/s720/IMG_0806.JPG
VGAEeIyy6YA
Dalsza droga wiodła po typowej tutaj hamadzie – piasku bardzo mało , dużo szutru kamieni i skalistych wzniesień. Bardzo mało roślinności i 30 stopniowy upał. Super jazda, istny raj do motocykla typu Afryka.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lz89OqKxI/AAAAAAAAHU4/v4iTqsfYmZY/s720/IMG_0814.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l0Ag9garI/AAAAAAAAHU8/KntovTlMvKk/s720/IMG_0816.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l0DYkvJtI/AAAAAAAAHVA/ctZqkLig4Rs/s720/IMG_0819.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l0NxiX9qI/AAAAAAAAHVM/FvGbHBjql3A/s720/IMG_0830.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l0a5ROvuI/AAAAAAAAHVg/Q6Sqa-EzEnE/s720/IMG_0854.JPG
Po drodze zaskoczyła nas konieczności przekręcenia na rezerwę – a GPS pokazywał 100km do Zagory i to w linii prostej. Oznaczało to ze wcześniejsze kalkulacje dotyczące długości tego odcinka były błędne i jadąc do Tagounite wszyscy byśmy utknęli bez siana. A jest możliwość tankowania tuż za rzeką Rheris w miejscowości Tafraoute z której należy skorzystać. Myślmy się tylko napili zimnej koli w oberży Lac Maider. Tak więc pozornie nieżywy KTM uratował wszystkim Afrykom dupę, oddając całe pozostałe paliwo.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l0pgkfstI/AAAAAAAAHVw/PqZOPOAl-0k/s720/IMG_0859.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l0r_TVomI/AAAAAAAAHV0/2LeHbT6_WZs/s720/IMG_0861.JPG
Paweł złapał jeszcze kapcia, z którym sprawnie sobie sprawnie poradziliśmy (dzięki ci, elektryczny kompresorku, mój miły przyjacielu). Wreszcie jakiś mały sukces. 4:1 dla Maroko.
Zerwał się wiatr, piasek zaczął się przemieszczać w poziomie – na szczęście okalające góry nie pozwoliły mu się zbytnio rozpędzić
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l0vaEXsnI/AAAAAAAAHV8/abulVSvA6uE/s720/IMG_0868.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l00O60uRI/AAAAAAAAHWA/EZCR0-Xez70/s720/IMG_0872.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l01P8F0gI/AAAAAAAAHWE/r4naRaSyOtU/s720/DSC03503.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l0esprJ4I/AAAAAAAAHVk/Li-uGc9YvPw/s720/IMG_0856.JPG
Do Zagory dojechaliśmy wczesnym popołudniem – i zaraz udaliśmy się w poszukiwaniu Puszka, Kajmana i Norbiego.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TICZRfr8nZI/AAAAAAAAH7I/5VpxHQ1uZzQ/s720/IMG_0888.JPG
Puszka znaleźliśmy w warsztacie - Mohameda Gordito - lokalnego mechesa od samochodów terenowych. Miał nawet flagę ktma – ale ani jednej części, i wiedzy chyba też żadnej. Dobrze chociaż, że w cenie transportu mieliśmy pomieszczenie i narzędzia, w którym mogliśmy się przeorganizować.
Pomysłów było kilka – od wypożyczenia motocykli w Bikerschoice w Quarzazate poprzez pożyczenie samochodu terenowego i kontynuacji trasy tymiże. Po kilku telefonach i rozmowach, dzipy wypożyczają tylko z kierowcą, a KTMa 990 mają tylko jednego, dopiero w piątek, no i za 160 euro dziennie. Dodatkowo cena dżipa wzrosła dwukrotnie jak powiedzielismy jaką chcemy jechać trasą. Oba pomysły upadły więc.
Pozostała jeszcze kwestia transportu uszkodzonych motocykli do Tangeru – 900 km stąd. Wszędzie stawki ok. 0,5€ za kilometr wiec tam i nazad wychodzi znowu astronomiczna kwota. Nasz gospodarz proponuje wyspawanie przyczepy, na dwa motocykle – na osi Renault Traffic. Przyczepa nie będzie miała żadnych papierów, co nie stanowi problemu w Maroko – natomiast nierealne wydaje się zabranie tej przyczepy dalej na prom i do Europy. Trzeba będzie wziąć pod uwagę konieczność jej porzucenia w Tangerze. Koszt produkcji przyczepy sięga cen nowej w Polsce, ale ciągle jest to tańsze niż stawki transportowe proponowane przez lokalną mafię. Umówili się czy co? Decydujemy się na produkcje przyczepy. Będzie to trwało 3 dni. Mamy wiec czas, aby zrealizować dalszą cześć planu – czyli kontynuować track pustynny z Tagounite do Foum Zguid. Zanim to zrobimy postanawiamy z dwóch Afryk zrobić jedną – czyli przekładkę zawszenia z Puszkowozu do Afryki Michała. Sytuację komplikuje fakt, iż Pussy ma cały przód od KTM950. Wykonuję wiec telefon do przyjaciela, (czyli Iziego) aby dowiedzieć się z jakim problemami się spotkamy. Ich lista nie jest długa więc zabieramy się równolegle za oba motocykle. Jedyną komplikacją są oryginalne łożyska u michała vs stożkowe u Puszka, wiec wybijamy bieżnie i przekładamy całość. Stacyjka idzie na trytkach do oryginalnej kostki, no trudno będzie miał różne kluczyki… Prędkościomierza nie będzie. Reszta działa. Po 4 godzinach mamy jedną sprawną Afrykę a drugą jakby coraz mniej. Sędzia anuluje trzeciego gola dla Maroko (był ze spalonego) – 3:2 dla nich.
JiLPui1GrWE
Jedziemy do hotelu. 70 dirhamów nocleg w obskurnym pokoiku z lazienką. Kolacja (tez okolo 70 dirhamow) i lulu.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l0GgAdL8I/AAAAAAAAHVE/5-_XduGIOyw/s720/DSC03455.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lz54njpMI/AAAAAAAAHU0/2BdyqujrCn0/s720/DSC03451.JPG
Stan budzika: 1369 km, Przebieg 166 km
Nastepny odcinek(klik) (http://www.africatwin.com.pl/showthread.php?p=132140#post132140)
nie wiem czemu tak szybko to czytam :P
już czuję niedosyt
:(
Dawajcie dalej bo to jest jak narkotyk. Jestem na głodzie :drif: :D
Całe szczęście, że prom się popsuł i naczepa jeszce nie przypłynęła.. Bo naprawdę nie wiem, jak bym się od tej lektury oderwał. A tak- udało sie wchłonąć na raz :)
Dawaj Podos dalej, bo jak nie to w ryj :D
Ja też tak chcę :bow::brawo::drif:
Wraz z Norbim lagę rozłożyliśmy, maleńkim pilniczkiem zaszlifowalismy na gładko zadrę, założyliśmy nowy simmering, wbijając go starym.
Tak btw, to to ja byłem tym pomagierem od porannej roboty przy lagach i zresztą do tej pory mam wątpliwości czy aby nie za słabo dokręciliśmy te nieszczęsne przedłużki...
Tak btw, to to ja byłem tym pomagierem od porannej roboty przy lagach i zresztą do tej pory mam wątpliwości czy aby nie za słabo dokręciliśmy te nieszczęsne przedłużki...
Dzieki Waldi, już myślałem, ze nie wszystko pamietałem mimo wielkiej posuchy alko..., która wtedy panowała :-)
sorry chłopy, coś mi sie pokitrało... poprawiam.
:)
Wraz z Waldkiem lagę rozłożyliśmy, maleńkim pilniczkiem Norbiego (ten to wszystko ma) zaszlifowalismy na gładko zadrę,
:)
Dzieki Waldi, już myślałem, ze nie wszystko pamietałem mimo wielkiej posuchy alko..., która wtedy panowała :-)
Fakt, tego poranka nie było powodów do pomroczności jasnej, bo:
Największym fuckup-em tego nia był jedna brak alkoholu, który odjechał wraz z Kajmanem a dziś właśnie Waldek ma urodziny i nie ma co postawić… Ma w ryja.
A właśnie, kogo poeta miał na mysli: mnie czy Kajmana, bo osobiście wolałbym tą drugą opcje;)
Nie nadążam w twórczości za chłopakami :)
http://www.youtube.com/watch?v=VGAEeIyy6YA
<code style="white-space: nowrap;"><code></code></code><code style="white-space: nowrap;"><code></code></code><code style="white-space: nowrap;"><code>
</code></code>
<object width="640" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/VGAEeIyy6YA?fs=1&hl=pl_PL"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/VGAEeIyy6YA?fs=1&hl=pl_PL" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object>
Mały przeszczep Królowej !!! ;)
http://www.youtube.com/watch?v=JiLPui1GrWE
<object width="480" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/JiLPui1GrWE?fs=1&hl=pl_PL"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/JiLPui1GrWE?fs=1&hl=pl_PL" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object>
czy mówiłem już wam, że jesteście zajebiści,
trza pojechać do Afryki i założyć naprawczy kram
kokos
Życzę każdemu takiej ekipy na wyjeździe !!! :-)
http://www.youtube.com/watch?v=QNiwZU0yATg
<object width="660" height="525">
<embed src="http://www.youtube.com/v/QNiwZU0yATg?fs=1&hl=pl_PL&border=1" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="660" height="525"></object>
Ojojoj panie Norbercie - nawet Pan relację wyprzedziłeś swoim filimikiem:)
Skoro tak - proszę, oto następny dzień.
Dzień ósmy: Piaskowe Piekiełko
Pozostała kwestia, co robimy z naszymi chłopakami bez motocykli. Żal się nam biedaków zrobiło, już i tak byli przybici nieplanowanymi wydatkami i stratą sprzętów a tu jeszcze perspektywa kiblowania w Zagorze. Kiepska atrakcja. Decydujemy się, że zabieramy ich na pasażerów na wycieczkę do wydm Chegagga koło Mhamid. Modyfikujemy trochę załadunek – Waldek bierze mój worek, ja biorę Puszka, do Pawła wskakuje Norbi. Uśmiech wraca nam na twarze – znów jesteśmy w podróży. I plan jakoś strasznie nie ucierpiał – O dziwo mamy tylko jeden dzień w plecy.
Z Kajmanem umówiliśmy się w Tagounite – on już spędził jedną noc na pustyni, podczas gdy my walczyliśmy z motorkami. Szybkim asfaltem przelecieliśmy ponownie na pustynię pokonując skaliste przedgórze (raczej przedpustynie).
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l08J8Z3II/AAAAAAAAHWQ/Px-2_HhVzzk/s720/IMG_0893.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l0_0D-hII/AAAAAAAAHWU/AY5EbTROmUk/s720/IMG_0895.JPG
Na bardzo przyzwoitej nowej stacji napełniliśmy baki i spotkaliśmy się z Kajmanem. Już za nim pojechaliśmy na skraj wydm. A tam istna masakra! Zerwała się burza pisakowa, widoczność kilkadziesiąt metrów – piasek leci w poziomie, gorący wiatr potęguje efekt grozy. Decydujemy się przeczekać w ostatniej knajpie.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l037bfRCI/AAAAAAAAHWI/SXEiuudd4Z8/s720/DSC03519.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1DAmzNuI/AAAAAAAAHWY/zdlkpu_iGUc/s720/DSC03565.JPG
Oczekując na poprawę pogody definitywnie rozstajemy się z zacinającymi się linkami ssania w motocyklu Waldka – jego spalanie wyraźnie odbiega od wszystkich – a świece czarne jak smoła. Wyciągamy linki, końcówki wkładamy w gaźnik, uszczelniamy i wkręcamy same trzpienie. Koniec tematu. 3:3 Mamy remis!
Jemy obiad, pogoda niestety się nie poprawia. Paweł z Michałem odpalają GPSy i jadą na godzinny rekonesans polatać po piasku. Wracają po godzinie, zmęczeni, ale gęby im się śmieją. Mówią, że bez GPSa –nie ma szans, nic nie widać na kilka metrów a kilku metrowe wydmy zasypują drogę. Nie wiadomo czy przejedzie samochód. Niezbyt podbudowani tymi opisami czekamy do czwartej licząc na uspokojenie się wiatru. Nic takiego nie następuje, więc decydujemy się (niejednogłośnie) jechać. Tym razem szyk zwarty, jeden za drugim w niedużych odstępach, auto zamyka szyk i zbiera trupy. Musimy tym razem zapalić światła, żeby nikt nam nie zginął w tumanie piachu. Ruszamy.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1D7A5-gI/AAAAAAAAHWc/9sE0VryOqVw/s720/IMG_0897.JPG
Ubita „umowna” droga początkowo jedzie miedzy wydmami potem piach wdziera się bezpośrednio na naszą trasę, Piaskowe hopki wymagają skupienia koncentracji i techniki, w dodatku mamy pasażerów. Ile się da - jedziemy, czasem udaje się przelecieć przez wydmę, czasem leżymy, czy zakopiemy się. Ale jedziemy, cztery motocykle i auto jak jedna drużyna – jak jeden organizm. Wszyscy czujemy otaczającą nas grozę i nikt nie ma najmniejszej ochoty zostać sam.
QNiwZU0yATg
Warunki podłoża tak się pogarszają ze muszę wysadzić puszka do samochodu. A raczej na samochód – stoją z Norbim na tylnim zderzaku Patrola, trzymając się bagażnika dachowego. W pełnym rynsztunku motocyklowym.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1E0dPZaI/AAAAAAAAHWg/lG_HHUGpo20/s720/IMG_0898.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1Ist-GLI/AAAAAAAAHWo/jH0lDrRmBus/s720/IMG_0901.JPG
Po kilkunastu kilometrach piachy Mhamid przemieniają się w typową kamienistą hamadę, co skutkuje diametralną poprawą pogody – zasadniczo niebo jest błękitne i jest pięknie, wiatr jakby ustał, a piach nie zasłania słońca – Jest przepięknie.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1KmkVFYI/AAAAAAAAHWs/ywZhCWUgpTc/s720/DSC03570.JPG
Znów szeroka równina pokryta drobnym kamieniem, po którym można jechać całą szerokością równiny! Burza piaskowa pokonana. Ale widać, że nie zawsze wszystkim się udaje:
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1dkcaGHI/AAAAAAAAHXI/_WXs6j3b6Bs/s720/IMG_0933.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1UkaxPlI/AAAAAAAAHW8/TCQoQ61abug/s720/IMG_0923.JPG
Stajemy, aby dać upust emocjom jazdy w burzy piaskowej, – choć początkowe emocje tłumiły przyjemność z jazdy – teraz wszyscy są zachwyceni tą niecodzienną przygodą. Ależ była jazda! Zjeżdżamy z trasy, którą mamy wyznaczoną na GPS – wydmy są nieco na uboczu trasy MS7 opisywanej przez Chris Scotta – a szkoda, bo łatwo je ominąć a warto tam sprędzić czas. Trzeba jednak pamiętać, że ten odcinek trasy (obok MS7) jest bardzo wymagający technicznie -wydmy i piaskowe koleiny. Jedziemy kawałek po szutrowej drodze by za chwilę zrobić kolejny przystanek przy berberyjskiej osadzie. Natychmiast jesteśmy otoczeni ciekawskimi dziećmi, każde ma oczywiście coś do sprzedania.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1NKGAlHI/AAAAAAAAHWw/HL_LhI6yWmE/s720/IMG_0909.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1Ohx8RJI/AAAAAAAAHW0/ZeqZCRH7ru4/s720/IMG_0918.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1WziAeYI/AAAAAAAAHXA/4bfsWBcMIWc/s720/DSC03599.JPG
Po kolejnych kilkunastu kilometrach wiemy, że znowu zbliżamy się do wydm – widoczność się pogarsza, znowu zaczyna rzucać piaskiem – ale teraz to już bułka z masłem, po napięciu związanym z burzą piaskową nie ma już śladu, wydurniamy się.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TICvrl250aI/AAAAAAAAH70/DJT_muWDxMA/IMG_0944.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TICvsrVGUJI/AAAAAAAAH74/zBWkQlGLFXU/IMG_0945.JPG
Wreszcie, w oddali widać na horyzoncie wypiętrzenia wydm Erg Chegagga. Pod światło zachodzącego słońca przesłoniętego pędzącym z wiatrem piaskiem wyglądają złowrogo.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1ikONOvI/AAAAAAAAHXQ/OLZtb8NkWfg/s720/DSC03624.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1kKIXoXI/AAAAAAAAHXU/Gtp7udwAnSg/s720/DSC03633.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1mC1fNTI/AAAAAAAAHXY/uIOnM5hdo-A/s720/DSC03634.JPG
Jedziemy na siagę w kierunku wydm – mając tylko waypiont do berberyjskiej osady namiotowej, który dał nam przy obiedzie jakiś uczynny arab. Zbliża się zmierzch, pora się sprężać. Na skraju Erg Chegagga jest kilka takich osad, jednakże okolica nie przypomina w niczym cywilizowanego Erg Chebbi , do którego można właściwie dojechać asfaltem. Tu jest nieporównanie bardziej dziko i o dziwo dwa razy drożej. Pierwsza napotkana osada chciała nas skasować na 400 dirhamów od głowy z obiadem. Przy 140 dirhamach w hotelu w Zagorze spanie w namiotach musi być niewątpliwie rzadką atrakcją!
Oburzeni jedziemy dalej wzdłuż Ergu, wiedząc ze i tak będziemy musieli się zgodzić na jakąś bandycką cenę – zwłaszcza, że się ściemnia. I tak dojechaliśmy tuż przed zachodem słońca do właściwego miasteczka namiotowego wg naszego namiaru. Po krótkich negocjacjach uzgodniliśmy stawkę 300 dirhamów - choć lepszą niż w namiotach obok – i tak pozostanie najdroższym noclegiem w Maroko.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1sSOwTDI/AAAAAAAAHXo/WlcAViMI4JI/s720/DSC03639.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1vNkR1wI/AAAAAAAAHX0/hmUB4YHtnaY/s720/IMG_0959.JPG
Zanim słońce zaszło za najwyższą wydmę (też pewnie ze 150m npm) postanowiliśmy jeszcze trochę podziczyć. Przez chwilę była nawet fajna jazda, ale zmęczenie jednak dało się wszystkim we znaki, bo każdy po bardziej lub mniej widowiskowej glebie dawał sobie spokój z jazdą.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1xddIMvI/AAAAAAAAHYA/xo8jBILpLg4/s720/IMG_0968.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1wdzCIHI/AAAAAAAAH7s/k47JWNQaMhA/s720/IMG_0967.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1zIvC7gI/AAAAAAAAHYI/7i3_yArDA4M/s720/IMG_0978.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l10vo77JI/AAAAAAAAHYQ/qFZ7A2zr0Ow/s720/IMG_0998.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l15fKxkQI/AAAAAAAAHYc/-A5gkbVqfxI/s720/IMG_1008.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l13pr1-7I/AAAAAAAAHYU/W1jianlR0J4/s720/DSC03669.JPG
Najbardziej spektakularną glebę zaliczył Waldek, który uwierzył zbytnio w swoje umiejętności i jechał wzdłuż pięknego garbu wydmy. O tej:
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1uNV655I/AAAAAAAAHXw/uo3wUfB39rc/s720/IMG_0954.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1zIvC7gI/AAAAAAAAHYI/7i3_yArDA4M/s720/IMG_0978.JPG
Z niewiadomych do dziś przyczyn skręcił nagle o 90stopni i skoczył z trzymetrowej prawie pionowej ściany wydmy na poziome klepisko pokryte tylko kępami wielbłądziej trawy. Efektowny lot na przednie koło spowodował złożenie się zawiechy do końca, a właściciel walnął betami w motor, spadł nogami z podnóżków ale twardo nie puścił kierownicy. Kurczowo ją trzymając w sposób niekontrolowany odkręcił manetkę i ciągnąc nogi z motocyklem wykonał parę komicznych skoków po kopkach wielbłądziej trawy. Nie wiem jak tego dokonał, ale zwolnił, ustał i nie przewrócił się. Za to pięknie rozwalił sobie ryja o szybę, która weszła między uchyloną szybkę i szczękę kasku waląc go w nasadę zębów i kiereszując dziąsła… Rzut karny dla Maroko – niewykorzystany. A ja stałem z rozdziawioną gębą i aparatem w dłoni – z wrażenia nic nie uwieczniłem…
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l14cExIGI/AAAAAAAAHYY/FQHVCoEPWI8/s720/IMG_1007.JPG
Co za szczęście, że stało się to teraz, już po spotkaniu z Kajmanem – będzie sobie zaraz mógł odkażać i znieczulać rany – gdyż wreszcie, po czterech dniach rozłąki mamy nieograniczony dostęp do zapasów naszej wódki!!! A nie mówiłem, żeby wszystkie najważniejsze rzeczy mieć ze sobą na motocyklu!!!
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l179-VlEI/AAAAAAAAHYg/8bLCyAjLO7A/s720/IMG_1015.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l1_uceOtI/AAAAAAAAHYo/WVQyexFmIXw/s720/DSC03683.JPG
Stan budzika: 1361 km, Przebieg 158 km
Następny odcinek (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showthread.php?p=133820#post133820)
miroslaw123
12.09.2010, 22:25
:drif: nic więcej nie napiszę...
Super relacja,
Czekamy dalej.
"Gdy szlachta się bawi pieniądz nie gra roli."
Lub jak kto woli:
"Jak się bawić to się bawić
drzwi wyjebać, nowe wstawić".
Zazdroszczę :).
Z niewiadomych do dziś przyczyn skręcił nagle o 90stopni i skoczył z trzymetrowej prawie pionowej ściany...
Hmm... przyczyna była znana ( mnie przynajmniej), bo własnie nieopodal na tym samym garbie któryś (Paweł chyba) zaliczył glebe, pomyślałem więc, że wykonując efektowny skręt podjade mu pomóc się pozbierać. I wszystko było dobrze az do momentu kiedy mi zabrakło wydmy...
Poza tym dziękuję za opis, bo poza bólem w pewnej części ciała i smakiem owiewki w gębie, to niewiele z tego co się wtedy stało pamiętałem;)
Relacja zajebiaszcza i mam pytanko jak często czyściliście filtry powietrza .
Jak przeczytałem żeś przy glebie oberwał owiewką w twarz to...to się jakoś nie miło zrobiło. Dobrze że jest dobrze.
Relacja zajebiaszcza i mam pytanko jak często czyściliście filtry powietrza .
My jesteśmy hardkory i czyścimy filtry dopiero jak moto stanie...:-)))
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_lzXmKe4RI/AAAAAAAAHT4/ndECcBrGtJ0/s720/IMG_0757.JPG
jak się zatrze :P
Puszek możesz wrzucić filmik jak mi szyba nos rozwaliła, najlepiej z zasuniętą szybą zawsze ochroni.
relacja rewela :)
Ja wyminiłem filtr dopiero po powrocie - był tak zaj...y że można było palcem ściągać błotko z niego - ale .. od wewnątrz był czyściutki - czyli nic nie przepuścił - KN
ja nie czyscielem w ogóle. papier Honda.
Marco Polo
14.09.2010, 16:15
Noo Pany- jak dla mnie KO w drugiej rundzie. Po prostu coś kapitalnego. Nie mogę się pozbierać po Waszej relacji. Gratki.
Wspaniala relacja! ale jak mnie zona dzis zabije, to bedzie na was, bo forum czytam zamiast pralki szukac na necie :haha2:
banditos
17.09.2010, 23:27
Samul zdrowiej pranie w lapkach zrobic;)
kurde, coś się konkurencja rozkręca - pora przypomnieć o sobie :) A moze i montażysci filmowi coś od siebie dodadzą?
Dzień dziewiąty: Żegnaj pustynio.
Wieczorna kolacja obfitowała w ciekawe kulturalne wydarzenia – głównie za sprawą czterodniowej abstynencji. W efekcie, umówiony na szóstą rano wielbłąd z powodu awarii swojego poganiacza nie mógł zanieść mnie na swym grzbiecie na pustynny wschód słońca. Pozostali też mieli różne awarie, więc wybrałem się na własnych nogach. Wziąłem azymut na najwyższą w okolicy wydmę i rozpocząłem wspinaczkę.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2IxxtF8I/AAAAAAAAHZM/xyRay6BT1eQ/s720/IMG_1106.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2LKKq9mI/AAAAAAAAHZQ/sz3G_HVrsvE/s720/IMG_1110.JPG
Słońce – w miarę wschodzenia, rzucało coraz to inne światło na wydmy zapewniając niezapomniane wrażenia estetyczne. Nawet brak wielbłąda zdawał się już tak nie doskwierać.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2ARL4gQI/AAAAAAAAHYs/MbFRvfD8H8s/s720/IMG_1067.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2BEKUznI/AAAAAAAAHYw/D4ouCXmPf4o/s720/IMG_1069.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2Em6xIyI/AAAAAAAAHZA/yVIW65abCgo/s720/IMG_1081.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2DIRMujI/AAAAAAAAHY4/tKEiTFUwb3M/s720/IMG_1078.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2FrO3AHI/AAAAAAAAHZE/zRXNIsxJQvk/s720/IMG_1084.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2D5eu6oI/AAAAAAAAHY8/wGnuN_8f48Y/s720/IMG_1096.JPG
Gdy słonce podniosło się już na tyle, że wydmy nie dawały już takich długich cieni i zrobiło się gorąco, zszedłem do obozowiska. Sennie jeszcze bardzo było, większość przewracała się dopiero w śpiworach. Obozowisko miało swoją wymurowana łazienkę z bieżącą wodą – realizowaną ze zbiornika wyniesionego na pobliską wydmę. Woda śmierdziała jak nieszczęście, mycie ograniczyłem więc do niezbędnego minimum.
Zbieramy się w końcu na śniadaniu, jak zwykle tradycyjnym (kawa, herbata miętowa, chleb, dżem) Dziś jakoś największe wzięcie miała „whisky berber” – herbata miętowa, napój bez którego Berberowie chyba by nie przeżyli. Celebrowanie rozlewania to cały rytuał, polegający na nalaniu pierwszego kubka, przelaniu go ponownie do czajniczka (dla lepszego pomieszania cukru) a potem kolejno nalewanie z wysoka do szklaneczek. Im wyżej, tym lepiej – co dobrze świadczy o nalewającym.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l19o9mWqI/AAAAAAAAHYk/dV3XL4BnXSU/s512/IMG_1019.JPG
Leniwie zaczęliśmy się zbierać. Należało jadąc wzdłuż wydm dojechać s powrotem do tracku MS7 biegnącego już po hamadzie u podstawy wzniesień widocznych na horyzoncie. Nie chcieliśmy się cofać – wiec pojechaliśmy naprzód po umownej drodze wg mapy GPS. Trasa wzdłuż wydm miała około 20km i była cholernie trudna, co rusz zanikała pod piachem, wkoło rozjeżdżone dżipami zdradliwe koleiny, co chwilę hopka. Co gorsza Waldek po wczorajszym dzwonie usztywnił się i jazda po piachu wybitnie mu nie szła. Dzida nie idzie w parze z odchyleniem się do tyłu, jazda jest zachowawcza, gaz ujmowany w nieodpowiednim momencie – całość coraz częściej kończy się glebą. Jest wyraźnie zmęczony i zły, i ten nastrój udziela się również nam. Na domiar złego, w środku niczego jego Afryka staje i nie chce zapalić. Szybka diagnoza polegająca na odpięciu wężyka z pompy i pokręceniu rozrusznikiem wskazuje na awarię pompy – usuwamy ją szybko przecierając nadpalone styki papierem ściernym. Afra odpala i walczymy dalej z piachem. Zatem mamy wreszcie prowadzenie. Polska : Maroko 4:3
W końcu Waldka ponosi na pełnym gazie wypada z piachu na „twarde”, koło łapie przyczepność, motocyklem zarzuca na bok i gleba, po której Waldek wije się z bólu trzymając za nogę. Motocykl przewracając się walnął go gmolem tuż nad kostką. Waldek dochodzi do siebie, w tym czasie reanimujemy filtr powietrza w motocyklu Pawła. Wysypujemy z niego kilo piasku – w motocykl wyraźnie odzyskuje wigor. 5:3 dla nas!
Waldek chce jechać dalej, po 100 metrach piach się kończy, droga skręca w kierunku gór i po twardym skuterku gładko dojeżdżamy do właściwej trasy. Zabrakło tak niewiele…
Rentgen w Polsce wykazał złamanie kości strzałkowej i 4 tygodnie gipsu. Sędzia zalicza bramkę ze karnego dla Maroko. Maroko nas goni, ale ciągle mamy przewagę. 5:4.
Dalej kamienisto szutrowa droga biegnie po rozległej wyżynie, tu i ówdzie wyrasta charakterystyczny skalny pagórek. Jest gorąco, ale jedzie się fajnie. Mijamy też ogromne wyschnięte jezioro Iriki, po równym jak stół zaschniętej na beton powierzchni zasuwamy ponad stówkę, chwilę się tam bawimy.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2V3brZmI/AAAAAAAAHZc/lgdNlAUC4Lw/s720/DSC03798.JPG
Do Foum Zguid dojeżdżamy wczesnym popołudniem. Z ogromną przyjemnością witamy równy asfalt, nieźle dostaliśmy w tyłek. Zanami zostają piaski pustyni i niezapomniane wrażenia ostatnich dni. Mamy niezły bilans: w stratach ludzkich (dwie złamane nogi), w stratach sprzętu (dwa uziemione motocykle) i tylko dzięki w usuwaniu awarii wynik jest jaki jest… Właściciele uszkodzonych sprzętów są biedniejsi o 1650 €, perspektywę kosztownych napraw w kraju, zepsute wakacje, zepsute humory. Właściciele zepsutych nóg mają zepsute humory i zepsute nogi. Reszta ma zepsute humory z powodu zepsutych humorów, zepsutych nóg i zepsutych sprzętów kolegów. Tylko pustynia się chichra, a lokalsi mają zapewniony byt na wiele miesięcy.
Podsumowując – pustynia jest piękna i groźna. Ekstaza jeźdźca zaślepia zmysły, jazda po piasku wymaga jazdy szybkiej – co w połączeniu z brakiem umiejętności i zmęczeniem po kolejnym dźwiganiu motocykla czy trudnym ukształtowaniem terenu (wydmy) łatwo kończy się glebą czasem mniej szczęśliwą. Sprawne, przeglądnięte i przygotowane motocykle odwdzięczają się bezawaryjnością, te niesprawdzone (zwłaszcza po zimowych przeróbkach i nieobjeżdżonych patentach) bezlitośnie rozprawiają się z właścicielem. Jazda po piachu nie ma nic wspólnego z jazda po kamienistych szutrach i wymaga specjalnego ćwiczenia i ciągłego doskonalenia. (wystarczy pustynia błędowska kilka razy i wskazówki kolegów)
Tankujemy Afryki na stacji o swojsko brzmiącej nazwie, potem zamawiamy szaszłyki i omlety, sok z pomarańczy, sałatki. Likwidujemy też awarię linki ssania u Pawła – podwyższona kierownica, przedłużone lagi i spięte trytką linki ssania z linkami sprzęgła powodują niekontrolowane otwieranie się ssania podczas jazdy, słabsza moc i większe spalanie. 6:4 dla Polski!
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2ZLFhotI/AAAAAAAAHZg/3WWyy1qPB_A/s720/IMG_1138.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2e2dbbtI/AAAAAAAAHZo/6XzSzDVigy4/s720/IMG_1145.JPG
Teraz czeka nas powrót do Zagory – tym razem wiedzie trasą równoległą do MS7 ale oddzieloną od niej masywem górskim. Doliną biegnie tam rzekomo wygodna i szybka droga szutrowa opisana przez Chrisa jako MS5. I faktycznie to szeroka szutrówa – jakby przygotowana do lania asfaltu.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l23krCPlI/AAAAAAAAHaM/159-hyMMKMI/s720/IMG_1165.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2kqpl7HI/AAAAAAAAHZ0/glU3bMzzn-Q/s720/DSC03938.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2wrrZcNI/AAAAAAAAHaE/7fX3SFxE4j4/s720/IMG_1160.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2zx0YpPI/AAAAAAAAHaI/XLcPBwHXAfw/s720/DSC03945.JPG
Pierwsze kilkadziesiąt kilometrów jest obiecujące – zakładamy pokonanie tej trasy w dwie godziny. Ni stąd ni zowąd dobra droga się kończy i zaczyna się fatalny kamienisty odcinek ścieżki bez mała. Przez wiele kilometrów jedziemy na 1 i drugim biegu, w dodatku z wiatrem gorącym, co powoduje niwelujące działanie wiatraka. Nam też gorąco jak nieszczęście. Żeby schłodzić motocykle, zatrzymujemy się i stajemy pod wiatr, wtedy jest szansa na przerwanie ciągłej pracy wiatraka. Wertepy ciągną się i ciągną – mamy tego serdecznie dość. Dwie godziny upływają bardzo szybko. Kurzy się nie miłosiernie…
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3Bct5stI/AAAAAAAAHag/nUY5WDyIaT0/s720/DSC04037.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l29quUV2I/AAAAAAAAHaY/Tksv1EKfkwY/s720/DSC03969.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3AEf_goI/AAAAAAAAHac/MSA4araHfMY/s720/DSC03977.JPG
Spotykamy jakiś turystów – mówią, że z Zagory jadą już czwartą godzinę… No ładnie…. W końcu, dojeżdżamy znów do dobrego odcinka drogi w budowie – tutaj naprawdę będzie szybko asfalt – bo to już wywalcowana utwardzona szutrówka biegnąca po nasypie. Znowu można jechać szybko. Do Zagory dojeżdżamy o zmroku – po 4,5h jazdy. Paweł odkrywa rozbity reflektor. A wiec te kratki i plexi to nie tylko lans… Wypruwamy lampy od Puszka: Powiększamy przewagę 7:4 dla Polski. Tłum ryczy i wiwatuje!
Pozostaje nam decyzja, co dalej z chłopakami bez motocykli. W zasadzie klarowała się ona nam w głowach podczas ostatnich dwóch dni – po łatwych odcinkach da się jechać we dwójkę. Po trudnych przesiadka na zderzak Patrola. Nadmiar bagażu na dach auta. Możemy się też zamieniać za kierownicą – słowem da się jechać. Chłopaki coś tam oponują, że nam psują wyjazd, ze nie możemy sobie podziczyć – ale nie chcemy o tym słyszeć. FIAM da na m później da to puchar Fairplay.
Szybkie przepakowanie, kontrola stanu zaawansowania budowy naszej przyczepy i uzgodnienie finalnej daty jej odbioru. Jest ciemno, mamy już naprawdę serdecznie dość, ale chcemy dociągnąć się jeszcze kilkadziesiąt kilometrów dalej, bo kolejny dzień zapowiada się naprawdę długi. Modyfikuję plan i zamiast drogą przez góry (MS2) do Nekob jedziemy tam szybką wygodną drogą asfaltową. Ten kawałek asfaltu chcę jeszcze zrobić dziś wieczorem. Ujeżdżamy niecałe 40 km i w miasteczku Tinouline zapytany o nocleg chłopak prowadzi nas do Gite d’etap – kameralnego hoteliku na uboczu.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3JceyOSI/AAAAAAAAHaw/Kv8CQYgVBFU/s720/DSC04049.JPG
Zamawiamy obiad i shiszę – zresztą po paliwo do niej musze pojechać z lokalsem do miasta. W oparach jabłkowego dymu przewijają nam się obrazy z ostatnich wyczerpujących, ale jakże pięknych dni na pustyni. Pora na zmianę otoczenia.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3EMVB59I/AAAAAAAAHao/PbduRcuBN-I/s720/IMG_1170.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3Fp1fDpI/AAAAAAAAHas/TBtPf2pW178/s720/IMG_1174.JPG
Stan budzika: 1622 km, Przebieg 261 km
Następny odcinek (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=134100&postcount=241)
Yeah!
pustynia ma swój charakter. Po 10 godzinach pracy w koleinach wielkich ciężarówek, człowiekowi wydaje się że to już koniec wszystkiego - życia i bólu. Potem nadchodzi następny dzień, a ty żyjesz, ból tępieje,podnosisz żelastwo, z obowiązku coś zjesz. Trzeba pilnować wody, pić dużo - tak trzeba. Potem wracasz, jest pięknie zielono, chłodna woda. Tęsknota za pustynią dopada z nienacka. Dziwna sprawa...
consigliero
22.09.2010, 23:00
Dzięki za świetne opisy , w październiku mam zamiar wyrównać nasze rachunki z Marokiem , nie ukrywam że tym razem idziemy na łatwiznę i jedziemy samochodem .
PozdrawiaM
Cumuulus
23.09.2010, 10:50
Bardzo ciekawa relacja.
Jak widać Afryka Afryk nie lubi, a jeszcze bardziej mechanicznych pomarańczy i je eliminuje.
Pozdrawiam
co tu dużo mówić - rewelacja :)
felkowski
23.09.2010, 16:09
Dziękuję, bardzo mi się podoba, ale żeby tak słodko nie było, czekam na jeszcze.
Bardzo ciekawa relacja.
Jak widać Afryka Afryk nie lubi, a jeszcze bardziej mechanicznych pomarańczy i je eliminuje.
Pozdrawiam
Mechaniczna pomarancze wyeliminowal jej driver. Afryka uwielbia MP, a jeszcze bardziej HRC :-)
1. O Mikuni: Wywal to.
2. O zębatce: Wypustem na zewnątrz!!!
3. O goretexie: Tylko GORE-TEX
4. O podróżach: Jak solo to bez kufrów
5. O łańcuszkach rozrządu: nie zabieram głosu.
6. Lista im. podoska Załącznik 10655
7. O BMW: nie miałem, nie znam się, nie interesuję się, zarobiony jestem.
Może dogmat nr 8, np o innej marce motocykli?! :-D
Studio video w rozsypce, przykro mi to stwierdzić, o nasz Mentorze?!
Studio video w rozsypce, przykro mi to stwierdzić, o nasz Mentorze?!
W takim razie - zwalniam Was:) I jadę dalej z tekstem bo mnie zima zastanie, a tu siły trzeba zbierać.
Dzień dziesiąty: Wrota Atlasu Wysokiego
Raniutko wstajemy, nawet udaje się Marioli pstryknąć wschód słońca, szybkie śniadanko, tradycyjne troczenie wielbłądów i znów wlecimy wygodnym asfaltem wzdłuż doliny rzeki Draa (Oued Draâ) – najdłuższej, liczącej 1150km rzeki Maroka. Jej źródła mają swój początek gdzieś w Atlasie wysokim – a ten jest właśnie naszym celem. Etap górski zaplanowany jest w Nekob, skąd górską szutrówka – opisana przez Chrisa jako MH4.
Szeroka dolina usiana jest wprost palmami daktylowymi – tworzącymi tutaj istne morze zieleni – miła zmiana po ostatnich kilku dniach na pustyni. Przy drodze lokalni handlarze sprzedają paczkowane daktyle – a ponieważ jestem ich fanem – kupujemy z puszkiem po kilka paczek. Znaczy najpierw ja przepłacam (i tak płacąc jedną trzecią zaproponowanej ceny) a potem puszek u następnego sprzedawcy kupuje z 1/10. Daktyle jeszcze nieraz uratują nam „d” - stanowią dobry substytut słodyczy, mając niezaprzeczalną zaletę – nie rozpuszczają się.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3JceyOSI/AAAAAAAAHaw/Kv8CQYgVBFU/s720/DSC04049.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3L6yjJyI/AAAAAAAAHa0/1T4JiTkX-yU/s720/DSC04055.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3PevhYOI/AAAAAAAAHa4/-Yc7ku_YF7w/s720/IMG_1188.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3Tv7BGWI/AAAAAAAAHa8/hGjlhKWOqXQ/s720/IMG_1192.JPG
Daleko nie ujechaliśmy, zniknął Missyou, czekamy chwilę i wracamy. Na poboczu stoi Michał i Kajman – elegancki gwóźdź – wbity centralnie w tylnią oponę Afryki uniemożliwia dalsza jazdę. Kleimy, pompujemy kompresorem z auta (śmierć pompkom ręcznym!) i śmigamy dalej. 8:4 dla Polski – nie oddamy już prowadzenia.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3ZjQUR2I/AAAAAAAAHbE/NAmqC7N1YVw/s512/DSC04068.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3XLYQzXI/AAAAAAAAHbA/GAfgFU3x-gs/s720/DSC04066.JPG
Wiemy gdzie są wszyscy właściciele dużych motocykli enduro innych marek. Poruszają się właśnie szybkimi asfaltami łączącymi ciekawe miejsca Maroka. Też fajnie, choć inaczej. 90 km znika jak z bicza trzasł, dojeżdżamy do Nekob, gdzie kończy się dla nas asfalt prowadzący dalej do Rissani i Merzougi, skręcamy na północ w stronę widocznego na horyzoncie pasma górskiego Atlasu Wysokiego.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3q3ag2mI/AAAAAAAAHbg/BKDn40ZtF4Y/s720/IMG_1199.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l30SR97QI/AAAAAAAAHbs/ScCawl7ms2Y/s720/IMG_1218.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3xTQgJPI/AAAAAAAAHbo/T7OK6oycaXA/s720/IMG_1207.JPG
Na jedziemy początku równiną kilka kilometrów, ale im bardziej w głąb tym bardziej droga zaczyna kręcić i wspinać się wyżej i wyżej by po chwili zgruntować kilkaset metrów na dno urokliwej doliny. Tradycyjnie przy wodzie palmy i każdy płaski teren wykorzystany na rolnictwo – nic się nie marnuje w tym surowym klimacie.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l35IA5bpI/AAAAAAAAHbw/o5NO4EEwAOk/s720/IMG_1226.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l3-CAmaAI/AAAAAAAAHb0/LBHDOTtvjD8/s720/IMG_1231.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4ChQw_jI/AAAAAAAAHb4/gWTnceoE458/s720/IMG_1236.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4LC8mWdI/AAAAAAAAHcA/2GNPjHrBe40/s720/DSC04205.JPG
Droga wspina się coraz wyżej, po chwili otwiera się w szeroki płaskowyż urozmaicony basztami skalnymi i zamknięty na horyzoncie wierzchołkami gór. I w takiej scenerii znajduje się surowa knajpka ulepiona z gliny – bardzo przyjemny klimat – zwłaszcza, że pora na kawę wydaje się być idealna.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4jO0ZtCI/AAAAAAAAHck/c_Qa13-qeqM/s720/IMG_1271.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4PnARiYI/AAAAAAAAHcE/mdEQpjcqprY/s720/IMG_1261.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4SAFgqFI/AAAAAAAAHcI/ZN8oA7Tb1S4/s720/DSC04241.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4cZeY_nI/AAAAAAAAHcY/8QA7muz9bBA/s720/IMG_1265.JPG
Przy okazji Michałowi schodzi powietrze z przedniego koła – więc mamy dodatkowy pretekst na przerwę w Bab Nali Cafe. Przy okazji okazuje się, że felga 950ki jest wykonana z jakiegoś badziewnego materiału i cała jest jakaś taka pogięta – dziwne jak na motocykl przeznaczony do ostrej jazdy po kamieniach… Tak czy inaczej 9:4 dla nas.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4Zot7l2I/AAAAAAAAHcU/zZ_WvxkyKQg/s720/IMG_1264.JPG http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4p53FtfI/AAAAAAAAHcw/qhYcj4Q6V0o/s512/IMG_1284.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4lqGK3mI/AAAAAAAAHco/to-eX6bGMD8/s720/IMG_1276.JPG
Przy okazji dokonujemy usprawnienia „miejsc dachowych” przeciągając pas transportowy przy bagażniku dachowym. W ten sposób stojąc na zderzaku i trzymając się poprzeczki mamy dodatkowy punkt podparcia, i to dla dwóch osób. Już nas Kajman tak łatwo nie wysadzi z siodła, co zdaje się robić od wjazdu w teren.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4rcb1J2I/AAAAAAAAHc0/_9KZS9gNuHM/s512/IMG_1300.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l5gHrqqFI/AAAAAAAAHds/rvOV4iq_W6M/s720/DSC04334.JPG
Po kawie – rozpoczynamy mozolną wspinaczkę na przelęcz Tizi-N-Tazazert (2307 m npm). Nie ma mowy o jeździe w dwójkę – chłopaki dawno już siedzą na zderzaku Patrola, a my walczymy na podjazdach. Miejscami droga jest wyrąbana w litej skale, nierówna jak diabli skaczemy motocyklami z kamienia na kamień, ze skały na skałę, a w koło oszałamiające widoki. Moim zdaniem, jest to jedna z najładniejszych dróg górskich, jakimi kiedykolwiek w życiu jechałem. I jedna z najtrudniejszych. (Pomijając błotne offroady i niezdobywalne śliskie pagórki). Świetna motocyklowa jazda, otaczająca sceneria, przepiękna pogoda i świetna widoczność stawiają MH4 w czołówce adventure’owych dróg – chyba niedocenianych. Jazda przeładowanym motocyklem z pasażerem nie będzie przyjemnością, motocykl będzie dobijał miską na każdej nierówności i nieźle oberwie zawieszenie. Na pewno da się, w końcu to droga przejezdna dla samochodów, (choć zdecydowanie terenowych) i lekkie crossy będą się raczej nudzić. Dla mnie full wypas!
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4xo2mE3I/AAAAAAAAHc8/MiLgiPH8x64/s720/IMG_1314.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l42Mh08fI/AAAAAAAAHdA/1Mc82Qhs1D8/s720/IMG_1316.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l46f2WGnI/AAAAAAAAHdE/ednIm9eyfgI/s720/IMG_1318.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l4-mO_eII/AAAAAAAAHdI/BpnutPonj9Y/s720/IMG_1319.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l5CXPAYrI/AAAAAAAAHdM/a93kswmTZ5o/s720/IMG_1327.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l5Jm_QDvI/AAAAAAAAHdU/R-THUa1s01I/s720/DSC04290.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l5OMM_71I/AAAAAAAAHdY/C6_mTgSWRn8/s720/DSC04319.JPG
Przed wyjazdem z Polski na Google Earth, w okolicach przełęczy, wypatrzyłem ciekawe formacje skalne – w mocno innych kolorach - ciekaw byłem ich w naturze – rzeczywistość przeszła najśmielsze oczekiwania.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l5S5yBhHI/AAAAAAAAHdg/ayLTnwJ4_ZU/s720/IMG_1344.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l5XiY719I/AAAAAAAAHdk/q3f31IDcXPc/s720/IMG_1350.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l5cGmayEI/AAAAAAAAHdo/bAX6Mx2i8Gs/s720/IMG_1355.JPG
Przed samą przełęczy znajduje się mała knajpka i kramik z ogromną ilości skamielin i ręcznie wykonanej biżuterii oraz ozdóbek metalowych – postanowiłem zabezpieczyć się tutaj w prezenty dla moich dziewczyn, zwłaszcza ze wybór był duży i szpeja fajne i tanie (oczywiście po długich negocjacjach)
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l5j62zy8I/AAAAAAAAHdw/6BarC51zfMI/s720/IMG_1357.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l5n6rq4HI/AAAAAAAAHd0/g0UjCqhpOms/s720/IMG_1358.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l5xblNUfI/AAAAAAAAHd8/OiTU7hg57HU/s720/IMG_1363.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l543nAxZI/AAAAAAAAHeE/O0Kpd58yvQ8/s720/IMG_1367.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l517GJ5vI/AAAAAAAAHeA/0lF5GaciXUk/s720/IMG_1364.JPG
Ostatnia wspinaczka, na samą przełęcz, wiedzie po najbardziej hardcorowym odcinku trasy, to właśnie tutaj drogę wyrąbano w skalistym podłożu, a podjazdy na jedynce zdawały się być pokonywane ostatnim tchnieniem mocy Afryk. Ciągłe lawirowanie między skałami nie wchodziło w grę, trzeba było odkręcić i przelecieć wierzchem. Dość straszne to było - a upadek – raczej bolałby. A widoki wkoło – powalały na kolana – popołudniowe słońce dodawało wszystkiemu bajecznej scenerii.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6DcsS9TI/AAAAAAAAHeQ/QkbTsk538ec/s720/IMG_1380.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l59A_AOAI/AAAAAAAAHeI/t3tsXKnQj6k/s720/DSC04357.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l5_dZrK2I/AAAAAAAAHeM/8-8ngUeAny8/s720/DSC04364.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6IBCW60I/AAAAAAAAHeU/UhNw1FpD2MI/s720/IMG_1389.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6MVbP1SI/AAAAAAAAHec/HBRtmvAMnOA/s720/IMG_1393.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6Qi0PQeI/AAAAAAAAHeg/U0FlJxbEaaY/s720/IMG_1396.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6aEN_qhI/AAAAAAAAHew/tsZDeatAbXM/s720/IMG_1411.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6coW-MtI/AAAAAAAAHe0/C46_uKvtv5Y/s720/IMG_1414.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6TJtrAqI/AAAAAAAAHek/o8iy9rm035g/s720/DSC04368.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6p-nGjcI/AAAAAAAAHfE/tHBjRAiz7mQ/s720/DSC04418.JPG
Po drugiej stronie przełęczy znacznie spokojniejszy zjazd przez Ikniouin do Tinerhiru, można było swobodnie odetchnąć po trudach wspinaczki – dodatkowo widoki znów zachwycały. Po popołudniowe słońce rzuca niesamowite cienie, to najlepszy zdjęciowo czas…
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6tFMpmFI/AAAAAAAAHfI/3eJlYDzZB0I/s720/IMG_1455.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6iLPOFYI/AAAAAAAAHe8/6DBmVWJ1rXk/s720/IMG_1451.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6w_iuf7I/AAAAAAAAHfM/4abxhxmTGCU/s720/IMG_1458.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6zIXzwKI/AAAAAAAAHfQ/FdM-1t9H458/s720/IMG_1463.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l6687PeuI/AAAAAAAAHfY/3FTvxG3Au_8/s720/DSC04454.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7FY4k8fI/AAAAAAAAHfo/_io2cjTkmZI/s720/IMG_1487.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7OOrMoVI/AAAAAAAAHf0/aI1N_iw2EvM/s512/IMG_1503.JPG http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7LJWC8jI/AAAAAAAAHfw/58_lfrr6i8I/s512/IMG_1495.JPG
Waldek zgłasza jeszcze pęknięty stelaż mocowania lamp – bliższe oględziny wykazują, iż przód trzyma się na 4 śrubkach owiewki i kablach – całość chodzi góra- dół. Mocujemy na dużych trytkach, żeby choć trochę usztywnić konstrukcję. Jeszcze kilkadziesiąt km wertepów przed nami.
Późnym popołudniem meldujemy się w Tinerhir, sporym mieście u wlotu słynnego wąwozu Dades, który jest naszym celem. Meldujemy się w pokoikach przy polu namiotowym, na samym wjeździe do miasteczka. Nasz lokal nie serwuje żarcia – więc po rozpakowaniu sprzętów jedziemy na poszukiwanie knajpy. Jesteśmy głodni jak nieszczęście – cały dzień na daktylach, tylko o kawie – marzymy o jakimś wielkim żarciu. O piwie nie marzymy, nie piliśmy do od 10 dni i straciliśmy już nadzieję. Waldek natomiast zrywa się w poszukiwaniu spawacza – spotykamy się wieczorem na sutej kolacji w mieście. Awaria usunięta – moto zaspawane na amen. 10:4 dla naszych. Kolacja w miejscowej knajpie dla lokalsów Essada Restaurant– w okolicach ichniego ryneczku-centrum – jest godna polecenia – dużo i dobrze, ale ceny na pewno inne dla lokalsów a inne dla turystów. Co zrobić, taki kraj…
Zamykając oczy widzę umykające pod przedniego koła kamienie, są ich setki…
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7SUZPjEI/AAAAAAAAHf4/JIWJ0SsKq2M/s720/IMG_1530.JPG
Stan budzika: 1804 km, Przebieg 182 km
Następny odcinek (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=136209&postcount=259)
danek-dr
24.09.2010, 12:30
Już nie będę pisał kolejnych pochlebstw co do znakomitej wycieczki, dodam tylko że ta relacja mnie przekonała do wypadu w tamte rejony (choć w planie była też Tunezja) tej zimy.
dodam tylko że ta relacja mnie przekonała do wypadu w tamte rejony
Dzieki, w zasadzie chyba po to piszę. No moze trochę dla chwały :haha2:
PS: koledzy co byli w tunezji rok wczesniej zeznali ze przy Maroko, Tunezja to nuda. Nie wiem, mnie byłem - tylko powtarzam
Ale chyba im sie góry spodobały...
Waldek natomiast zrywa się w poszukiwaniu spawacza
Krótka dykteryjka, tak a propos:
Znalazłszy sympatycznych arabów bardzo chętnych do „bezinteresownej” pomocy - bo wytłumaczyć o co mi chodzi bez znajomości francuskiego naprawdę łatwo nie było, wtoczyłem motocykl do zagraconego ponad wszelką miarę garażu. Po chwili, z ciemnego kąta ( oświetlenie garażu stanowiła jedna żarówka, na moje oko jakieś 25W) spawacz zaczął wytaczać butle z tlenem i acetylenem. Oczyma wyobraźni zobaczyłem moją Afrykę po takim spawaniu...
-Stop! Yyyy... No gas, no... Wiesz, takie bzzzz, bzzz- bzycząc i przykładając wyprostowany palec do miejsca uszkodzenia próbowałem wytłumaczyć, że lepiej będzie pospawać elektrycznie.
- Oh, yes, yes... – spawacz gazowy nie kryjąc niezadowolenia ( kurde, kasa miała być!) schował butle.
Po około półgodzinie i przepchaniu motorka do drugiego garażu pojawił się spawacz elektryczny. Popatrzał, podumał, pokiwał głową dając do zrozumienia, że wie o co biega wziął się go roboty.
- Moment. Eeee... Protection, mask...you know – kreśląc w powietrzu przed twarzą prostokąt próbowałem mu przypomnieć o użyciu maski do spawania.
- Ach, no tak- z kontekstu wywnioskowałem że mógł powiedzieć coś takiego, choć równie dobrze mogło to znaczyć: wal się białasie, udając zmieszanego postukał się w czoło i założył... okulary przeciwsłoneczne
Ech, szczęśliwy naród PIP-y nie znający.
Ale spaw nie powiem, gniotsa nie łamiotsa...
wiec trza się francuza uczyć :)
a dlaczego nie gazowy spaw ? nie kumam
wiec trza się francuza uczyć
a dlaczego nie gazowy spaw ? nie kumam
w kwestii francuskiego, to powiem tylko, że nie umiem ale lubie:D
a co do spawania gazowego: w tym miejscu, to wiesz jest w ku...e róznych wiązek kabli tak tych fabrycznych jak i podorabianych ( do gps, do gniazda zapalniczki, grzanych manetek i do cholera wie czego jeszcze) i do tego jeszcze jakieś linki, to wszystko w starciu z płomieniem palnika i bliżej nieznanymi umiejętnościami spawacza mogłyby kiepsko wypaść.
Łuk elektryczny daje wysoką temperaturę ale jednak skoncentrowaną, ale trzeba pamiętac o wcześniejszym wypięciu akumulatora bo ten z kolei nie lubi za dużych prądów.
teraz pojaśniłeś :), a aku to tez nie wiedziałem do pamietnej rozmowy z Podosem i Kubą, pewnie bym nie pomyslał, dobrze wiedzieć
dzięki :)
Akurat samo aku to ma w pompie spawanie. Ale warto je odłączyć w celu odcięcia zasilania innych urządzeń. Choć znam fachowców, co całe życie łatają tłumiki w samochodach bez rozłączania czegokolwiek .
sambor1965
25.09.2010, 07:36
A Ewan nie rozłączał :)
Wiesz Podosku, chyba mnie namowiles na to Maroko. Jade!
wiec trza się francuza uczyć :)
Ja tam francuski mam obcykany, ale jakos nigdzie nie bylem. Moze to sie wyklucza... :haha2:
Akurat samo aku to ma w pompie spawanie.
Elektrykiem nie jestem, ale spawając motor na jakimś zakurzonym zadupiu nie nachodzi mnie ochota zastanawiać się czy padnie mi akumulator czy jakiś inny regler, a może bede miał szczęście i nic się nie stanie. Odkręcam bez szemrania dwie śrubki i prosze lokalne bóstwa o pomyślność.
Jest oczywiście inne wyjście. Można założyć, że akumulator ma to wszystko w pompie... Przy tej opcji proponuję jednak wcześniej zasięgnąć wiedzy co do warunków i możliwości dostaw części przez firmy spedycyjne.
No, chyba że jest się McGregor'em...;)
no nie wiem, jak spawalismy kidyś tarpana to aku wybuchło jak bomba a pijany jak bela spawacz zalał się krwią i padł. My oczywiscie zwialismy.
Wiec coś jest na rzeczy.
Sugerujesz, ze z tych dwoch latwiej odlaczyc akumulator niz spawacza ? :D
btw: No co tam dalej sie z Wami dzialo ? ? ? :drif:
Nastąpi przerwa w nadawaniu - bo własnie znalazłem na forum nieskonczoną relacje Sambora Afganistanu2009 - ponieważ uważam że to skandal jest - zawieszam pisaninę na kołek do czasu usunięcia tej usterki. Gość ma lekkie pióro to przed wyjazdem zdąży.
Marco Polo
28.09.2010, 13:22
Skandal goni skandal :( Podosik pokaż Samborowi, że Ty właśnie skończysz tę relację godnie i odwieś proszę pisaninę z kołka dla dobra ludzkości :) Gołota tak wiesza swoje rękawice na kołku a potem je ściąga- z marnym skutkiem :)
Nastąpi przerwa w nadawaniu...
No dobra, rozumiem że trzeba Cię teraz ładnie poprosić, a zatem pliiiiiiiiiiiizzzzzz...:bow::bow::bow::bow::bow::b ow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::b ow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::b ow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::b ow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::b ow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow::bow:
Nastąpi przerwa w nadawaniu - bo własnie znalazłem na forum nieskonczoną relacje Sambora Afganistanu2009 - ponieważ uważam że to skandal jest - zawieszam pisaninę na kołek do czasu usunięcia tej usterki.
O masz... ja czekalem na ciag dalszy a tu taki foch... ;)
Skoro prosby i blagania nie daja rezultatu to moze korupcja... tylko czym? koniak i bombonierka..? cwiartka swiniaka od rodziny ze wsi..? hmm... :bow:
koniak przyjmę w Bialej:) - nie mam już nic napisane do przodu - wieć cierpliwiści PLIZ.
Dzień jedenasty: Wąwozy Todra i Dades
Kształt najsłynniejszych marokańskich wąwozów Dades i Todra tworzy charakterystyczną literę „A” gdzie prawa noga z Boumalne Dades do Agoudal (MH1- Wąwóz Dades) tworzy nóżkę lewą, a Tinerhir z Agoudal (MH2-Wąwóz Todra) - nóżkę prawą. W połowie drogi mamy drogę łącząca oba wąwozy zwaną Gorge to Gorge (MH3)
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TJIN-YZ1lpI/AAAAAAAAH9c/Czd1zv3gwe8/s720/Przechwytywanie%20w%20trybie%20pe%C5%82noekranowym %2016.09.2010%20142927.jpg
Należy wiedzieć wąwóz Todry (MH2) jest w całości wyasfaltowana, zaś MH1 ma równy asfalcik do połowy – mniej więcej w okolice Msemir – tam gdzie MH1 spotyka się MH3.
Na trasach MH1 i MH2 nie ma co się spodziewać ekstremalnych przeżyć offroadowych – trzeba potraktować je na luzie, jako turystyczną atrakcję Maroka – którą jednakże trzeba koniecznie zobaczyć. Dolne części nóżek „A” są bardziej turystyczne –w zasadzie to najbardziej ich wlotowe części. Wyjątek stanowi łącznik MH3 który jest całkowicie nieturystyczny – i w praktycznie niedostępny dla nieterenowych motocykli i samochodów. Jest to odcinek wyludniony, surowy i piękny zarazem. Oceniam go na nieco łatwiejszy od MH4 i polecam go amatorom offroadu afrykańskiego. Oczywiście kufry i pasażer lepiej aby został w domu co nie znaczy, że przejazd jest niemożliwy. Może trzeba będzie częściej zsiadać. Trzeba tez przed wyjazdem sprawdzić jego dostępność. teraz naprzykład (10.2010) z powodu osuwiska jest nieprzejezdny.
Z Tinerchir do Todry wiedzie droga przez tereny zabudowane w kierunku widocznych na północy gór. Wyjeżdżając zza n-tego zakrętu drogę zamyka monumentalna ściana, w której szczelinie mieści się wjazd do wnętrza wąwozu. Imponującej wysokości skalne ściany zamykają się nad głowami w nieco komercyjnej, jak dla mnie, otoczce. Wybetonowane dno doliny, kramy z czajniczkami do herbaty i inne turystyczne badziewie kończy się po kilkuset metrach i można się oddać wyłącznie pokonywaniem zakrętów.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7XWJwF5I/AAAAAAAAHf8/Q63jU5yHzCY/s720/IMG_1557.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7Z2NpurI/AAAAAAAAHgA/t4ywS7-FFL4/s512/IMG_1561.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7ctM2t4I/AAAAAAAAHgE/jSE5NqoAEEk/s512/IMG_1572.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7kW9qY-I/AAAAAAAAHgQ/yelnsKH5GNc/s512/IMG_1577.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7ezXYQ8I/AAAAAAAAHgI/NOm_tBahjUk/s720/IMG_1574.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7ofdUQ4I/AAAAAAAAHgU/y0IpFqxPfQs/s720/IMG_1645.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7y6m0m6I/AAAAAAAAHgg/xPjx8csnoow/s720/IMG_1817.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l7rx4hN6I/AAAAAAAAHgY/UI26UIKv6bo/s720/IMG_1656.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l74S2Fj8I/AAAAAAAAHgo/Nx-d6N4INso/s720/IMG_1879.JPG
Po około 50km jazdy docieramy do rozjazdu na MH3 – tę bardziej offroadową część trasy, po której wiele sobie obiecujemy. I faktycznie nawierzchnia zmienia się diametralnie, kamienista szutrówka pnie się to zboczem to dnem suchego potoku coraz wyżej i wyżej. Pogodę mamy piękną, miejsc do focenia również całkiem sporo – mimo wysokości nie czujemy zimna. Jedziemy sobie powoli racząc się ładnymi widoczkami i czerpiąc przyjemność z jazdy
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l8OFf5cII/AAAAAAAAHhE/0XsAX5g_XHo/s720/IMG_1988.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l8nx4EqMI/AAAAAAAAHhk/zmuJ10JVsyo/s720/IMG_1991.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l8sB_yDCI/AAAAAAAAHho/kdGn6-pjptI/s720/IMG_1995.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l8yFA52hI/AAAAAAAAHhw/3Y936F2mvtM/s720/IMG_2025.JPG
Miejsce to, choć wydaje się całkiem bezludne, jednakże takim nie jest. Gdziekolwiek się nie zatrzymamy zaraz, niewiadomo skąd, pojawiają się pędem dzieci lokalnych Tuaregów. Zamieszkują tutaj bardzo prymitywne kamienne osady czy nawet jaskinie. Już po ich strojach można ocenić, że nie wiedzie im się zbytnio dostatnio a i ciężkie warunki atmosferyczne odbijają swe piętno na wyglądzie. Ogorzała od słońca i wiatru skóra nawet u dzieci jest ciemna i pomarszczona.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l78OgJeyI/AAAAAAAAHgs/PvFRhqVT0NU/s720/IMG_1965.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l8EiMUKAI/AAAAAAAAHg4/Y8hSDlgp8-8/s720/IMG_1971.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l8h4a9GPI/AAAAAAAAHhc/N6d0BUrkcOs/s720/DSC04546.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l8XuBoTaI/AAAAAAAAHhQ/mUg_ERuvnH8/s720/DSC04542.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l8aCRt3iI/AAAAAAAAHhU/T5z9qpxbIKw/s720/DSC04543.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l8cM6GKhI/AAAAAAAAHhY/HZ_pWS3J5Iw/s720/DSC04545.JPG
Po nieśpiesznych 50 km i 3h jazdy oraz pokonaniu przełęczy o niebagatelnej wysokości 2638 m. zjeżdżamy w dół do wąwozu Dades. Ostatni odcinek jest szczególnie malowniczy. Pozwalamy sobie na daktyle i kawkę. Przy stoliku a co!
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l86yyqn3I/AAAAAAAAHh8/eqLXswjHa9U/s720/DSC04621.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l89UeSPYI/AAAAAAAAHiA/u-SXkEcuH4A/s720/DSC04622.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l9BznKxzI/AAAAAAAAHiE/KaF8rxXB2d8/s720/IMG_2033.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l9GtdFtUI/AAAAAAAAHiI/1UC_U1c8GPU/s720/IMG_2035.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l9L-CpyVI/AAAAAAAAHiM/6IpAsR3SrCA/s720/IMG_2037.JPG
Docieramy do jadącej dnem doliny trasy MH1 w okolicach miejscowości Msemir. Trwają tam zakrojone na szeroką skalę roboty drogowe – tutaj też wkrótce będzie asfalt. Ponieważ zrobiła się czwarta a my nie jesteśmy przyzwyczajeni do tak późnego lunchu – szukamy knajpki. Znajdujemy położoną nieco na uboczu oberżę (N31 45.548 W5 47.788) gdzie zamawiamy lokalne specjały – czyli omlety z tradycyjnym pieczywem – cienkimi plackami z żytniej mąki. Omlety mają tę zaletę, że podają je stosunkowo szybko (niestety ich przygotowanie wymaga rozpaleniu w piecu) ale zawsze to lepiej niż czekać godzinami na couscous czy tajin.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l9OApsjVI/AAAAAAAAHiQ/MDfYgHkw_aQ/s720/IMG_2038.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l9Q2sNJZI/AAAAAAAAHiU/iZI79l-rZCg/s720/DSC04630.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l9UKw12LI/AAAAAAAAHiY/M1koNnqZUUs/s720/DSC04649.JPG
Miejsce nadaje się na nocleg – gdyby tak komuś wypadło – my jednak mamy PLAN i jedziemy na szczyt naszej literki A – do Agoudal.
Po drodze jest dziko pięknie – a droga wygodna, choć szuter. Cały czas prowadzi górną częścią zachodniej ściany wąwozu Dades wijąc się i kręcąc uporczywie, wznosząc metr za metrem. Po prawej przepastne doliny i wijąca się kilkaset metrów w dole rzeka.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l9Ycib4rI/AAAAAAAAHic/XgHShyGwekk/s720/DSC04666.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l9mBNJcII/AAAAAAAAHio/lahx4dktUXQ/s720/IMG_2052.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l9t3auC2I/AAAAAAAAHiw/I2atvFnbfMY/s720/DSC04684.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l9xgXOBsI/AAAAAAAAHi0/vyrbk3H8MBU/s720/IMG_2056.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l9z6HeDxI/AAAAAAAAHi8/kdmz_wjzNgY/s720/IMG_2059.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l92MlFi3I/AAAAAAAAHjA/CdUA13JNTj0/s720/IMG_2060.JPG
W pewnym momencie wjeżdża na nas z góry grupa motocyklistów, na ciężkich enduro niemieckiej firmy. Mimo, że jadą solo – w większości okufrowani po sufit, na szosowych oponach – wyraźnie sobie nie radzą. W zasadzie sprowadza ich powoli ich „przewodnik”. Na domiar złego zasugerowani nami mylą się i zamiast jechać pełną pętlą jadą skrótem ścinającym główną trasę. Oczywiście kończy się to glebą na luźnym szutrze i ogólnym zamieszaniem. Śmigamy zniesmaczeni dalej do góry.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l98P3ybiI/AAAAAAAAHjM/RyGRVU06hpY/s720/IMG_2065.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l-NAU_zgI/AAAAAAAAHjg/TVgXIeJdZyM/s720/IMG_2073.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l-Uo3LX7I/AAAAAAAAHjo/aJGu7NUA6QI/s720/IMG_2079.JPG
Po niedługiej chwili wjeżdżamy na przestronną przełęcz Tizi-N-Ouano (2909m). Jest to najwyższy punkt całej naszej wycieczki po Maroko. Jest już zdecydowanie chłodniej – mamy na sobie większość ciepłego ekwipunku i nawet z przyjemnością załączam grzane manetki. (Nie jest to absolutnie konieczne, wystarczyły by grubsze rękawiczki) Na przełęczy obowiązkowa sesja – bo ładnie jest a i słoneczko popołudniowe robi miły klimat.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l-CwIkHhI/AAAAAAAAHjU/FVVTdy3uXgQ/s720/IMG_2068.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l-fEtPsmI/AAAAAAAAHj0/4EvzTg7k7MU/s720/IMG_2099.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l-oFhqgHI/AAAAAAAAHj8/N5_SPEfrR7s/s720/DSC04754.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l-uGSSAbI/AAAAAAAAHkI/mtBkKl3DPOU/s720/DSC04760.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l-v9xKQ6I/AAAAAAAAHkM/tzNoEmozZtg/s720/DSC04762.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l-qnFP_KI/AAAAAAAAHkA/y7nM_ANXa4k/s512/DSC04756.JPG
Po sesji smigamy dalej, po rozległej wyżynie między górami wysokiego atlasu. Tu i ówdzie widać łaty śniegu z zakamarkach północnych stoków. Jeden nawet w zasięgu Afryk. I to by było tyle w temacie śniegu w Afryce w kwietniu.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l-8tiCdtI/AAAAAAAAHkY/UMw0Y0Xflp4/s720/IMG_2105.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_FFIayVI/AAAAAAAAHkg/mXaAVRF6gkM/s720/IMG_2110.JPG
Około 15km przed celem mija nas jadący w przeciwną stronę samochód. Wysiada z niego lokals i proponuje nocleg w nieodległej oberży, którą prowadzi. Mamy już dwa namiary w tej wiosce wiec dziękujemy i jedziemy dalej. Koleś ściąga z paki rower i dawaj za nami. My sobie pyrkamy spokojnie omijając potoczki, kałuże i inne nierówności drogi a facet zasuwa obok rowerem dotrzymując nam kroku. Kilka razy nawet nas wyprzeda wykorzystując znajomość topografii. Jesteśmy tym faktem bardzo niemile podenerwowani.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_PjkYbpI/AAAAAAAAHko/tajIsKgMnkE/s720/IMG_2120.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_KHCAaHI/AAAAAAAAHkk/VbH_yiyqhL8/s720/DSC04792.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_PjkYbpI/AAAAAAAAHko/tajIsKgMnkE/s720/IMG_2120.JPG
W końcu docieramy do wsi Agoudal – niestety bardzo nieprzyjaznej – ogromna ilość agresywnych podrostków, nie nastraja do zatrzymywania i wdawania się w jakiekolwiek dyskusje – trzeba zasuwać prosto do oberży. Nasz „przewodnik” na rowerze zdaje się wykorzystać sytuacje i prowadzi nas bez pudła – wprost do swojego lokalu: Afoud.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_vBZHu0I/AAAAAAAAHlk/-gcOD05ldvk/s720/IMG_2168.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_sZSS6oI/AAAAAAAAHlg/11-ICpyTZ3I/s720/IMG_2167.JPG
Ścigające nas dzieciaki zostają w odległości około 50 m i nie zbliżają się już do naszej enklawy, wyraźnie respektując życzenie właściciela wyrażone w oszczędnych arabskich słowach:
- Wypierdalać!
Po krótkich negocjacjach, grożąc wizytą u konkurencji kilometr dalej, zbijamy stawkę do akceptowanej (2o0 dir za dwójkę z obiadem i śniadaniem) Negocjujemy też skład obiadu – właściciel obiecuje nam ucztę – a my jesteśmy na nią bardzo zdesperowani. Ostatecznie do zostania przekonuje nas fakt serwowania w tym lokalu PIWA!!! Pierwsze piwko od 10 dni!!! Nieważne ile kosztuje! Zostajemy.
Jesteśmy na wysokości ponad 2300m jest ordynarnie zimno, czapki i rękawiczki są jak najbardziej na miejscu, specjalnie się nie rozbieramy z naszego ekwipunku. Obstalujemy dwójkami przytulne pokoiki, oczywiście wyciągamy własne śpiwory. (ze względu na warunki higieniczne, stan pościeli i różne zamieszkujące ją zwierzęta własny śpiwór jest wielce wskazany).
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_h_kY4FI/AAAAAAAAHlM/xOAU2F2EERE/s512/IMG_2152.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_WxPMwAI/AAAAAAAAHkw/1eijCgLEfrE/s720/DSC04825.JPG
Oczekiwanie na obiad (co jak zwykle długo trwa) zabijamy rozmowami w jadalni oraz umilamy sobie czas koncertami gospodarzy na lokalnych bębnach oraz innych dziwnych instrumentach. Wciągamy piwko, jak również ostatnie pozostałości alkoholu z lotniskowego bezcłowego.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_Y7A52GI/AAAAAAAAHk0/Pi3s7Q0PTXY/s720/IMG_2126.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_aJTOtHI/AAAAAAAAHk4/eJKyDLK40Is/s720/IMG_2129.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_eGZctdI/AAAAAAAAHlE/0vCsmtluoPo/s720/IMG_2140.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_bRq_jQI/AAAAAAAAHk8/eiw15qjvROA/s512/IMG_2137.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_c6a9V0I/AAAAAAAAHlA/NPuUzihqtSg/s512/IMG_2139.JPG
Uczta okazała się na miarę oczekiwań – tajiny, szaszłyki, swieżo upieczony chleb, sałatki. Po jedzeniu nagrodziliśmy brawami niejaką Aishę – żone gospodarza – która nawet pokazała się na chwilę w drzwiach kuchni – zwabiona naszym skandowaniem jej imienia i gromkimi brawami. Rzadkość to chyba – bo to jedyny raz kiedy zobaczyliśmy w domu kobietę- do tej pory posiłki serwowali mężczyźni – choć przypuszczalnie przygotowywały je kobiety, tradycyjnie zamknięte w czterech ścianach.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_gVPMgTI/AAAAAAAAHlI/0r0RU7Zd49I/s720/IMG_2150.JPG
Mariola nawet próbowała podpuszczać gospodarza na tematy równouprawnienia – pytając, co porabia w wolnym czasie (spotyka się z kolegami, grają i spiewają) i zaraz konfrontując to wolnym czasem jego żony (pierze, sprząta, gotuje). Jego odpowiedzi były tak niewinnie naturalne, że chyba nie pojął rzeczywistego celu pytania. Miejsce jest jednak świetnie i gorąco je polecam odwiedzającym Agoudal.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l-4KCtp4I/AAAAAAAAHkU/E5_ZN2QWFmM/s720/DSC04785.JPG
Stan budzika: 1944 km, Przebieg 140 km
Następny odcinek (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=136836&postcount=266)
brawo :), Piwo :), relacja wypas :)
No Podi...Nie wiedziałem ,że tam tak fajnie było :-))
A płacilismy po 100 od łebka..- i to z klauzula, że jak nie bedzie smakowało jedzonko to mieszkamy za darmo... bardzo mili byli nasi Gospodarze....:bow:
consigliero
06.10.2010, 20:03
Super , a ta informacja o tej zepsutej drodze to pewna? Mam zamiar odwiedzić to miejsce jeszcze w Październiku dobrze by było wiedzieć przed wyjazdem .
PozdrawiaM
ta lektura jest niesamowita , i dla oka i dla czytacza
dziekujem
a Fragles jak zwykle władował się przed obiektyw ;)
To skora kolejna ekipa stawa kroki po afrykanskim kontynencie pora chyba zacząć kończyć?
Dzień dwunasty: Powroty czas zacząć
Raniutko zimno jak diabli, szybko się ubieram i wychodzę na zewnątrz by odkryć ze motorkom też mogło być chłodno.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_lce4cDI/AAAAAAAAHlQ/YEQDn-mhNwQ/s720/IMG_2155.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_qraQxpI/AAAAAAAAHlc/7uNUwtpWK9M/s512/IMG_2159.JPG http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_otQVGbI/AAAAAAAAHlY/Q6Sz4T1HbLY/s512/IMG_2158.JPG
Po śniadaniu żegnamy się z naszym gospodarzem i ubrani tym razem we wszystko co mamy, zaczynamy zjeżdżać znów MH2 do Wąwozu Todra. Jestem nieco zaskoczony, bo od samego Agoudal prowadzi w dół równiutki asfalt. Po niedługiej chwili dojeżdżamy do pięknego punktu widokowego. Cała dolina widoczna na przestrzeni wielu kilometrów surowe szczyty sięgające horyzontu robią piorunujące wrażenie.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_ww1KmnI/AAAAAAAAHls/0_Q92M-Z0kI/s720/IMG_2170.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_zLxe0GI/AAAAAAAAHlw/LOhrePXQ1uA/s720/IMG_2173.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_2GgqeTI/AAAAAAAAHl0/Gn6ffiIzZ2Q/s720/IMG_2188.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l_594u3mI/AAAAAAAAHl4/8_qepk2zEaw/s720/IMG_2200.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TLCO4vdJJKI/AAAAAAAAH_Q/Pls0xBeE8M4/s720/IMG_2215.JPG
Potem już łykamy kilometr za kilometrem jadąc zakrętami coraz niżej i niżej, mijamy koleje wioski. Przejeżdżając łapiemy obiektywnem lokalne smaczki
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mAKUMAelI/AAAAAAAAHmM/hJR86RoXx78/s720/IMG_2226.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mADBcqInI/AAAAAAAAHmE/cAoKRtKGmR4/s720/DSC04857.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mAQ1o7FII/AAAAAAAAHmU/P2wAJxJKIXc/s720/IMG_2250.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mAWfTVnjI/AAAAAAAAHmY/ZOmd7Eazjos/s720/IMG_2254.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mAeJjcd8I/AAAAAAAAHmg/tcarDPh4q1Q/s720/IMG_2268.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mApfAxviI/AAAAAAAAHmw/uM_hW8MYN7k/s720/IMG_2395.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mAsXxU67I/AAAAAAAAHm0/moBP3mct3Wo/s720/IMG_2401.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mAhZ2VhiI/AAAAAAAAHmo/7bDwaew5kD4/s720/IMG_2372.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mBovzZwzI/AAAAAAAAHn4/kgomdkK3jbE/s720/IMG_2611.JPG
Dojeżdżamy do znanego nam z wczoraj odjazdu na MH3 (Gorge-to-Gorge) Ponieważ nie chce nam się jechać jeszcze raz MH3 zrobimy kawałek trasy z poprzedniego dnia ale za to szybkim asfaltem.
Bez emocji dojeżdżamy do Tinerhiru gdzie tankujemy i przebieramy się na lekko – bo tu w dolinach upał jak nieszczęście. Przelatujemy szybkim asfaltem do Boumalne Dades gdzie skręcamy w prawo i zasuwamy w głąb wąwozu o tej samej nazwie.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mA5HPV1kI/AAAAAAAAHnE/c73owNdpK04/s720/IMG_2450.JPG
Dolna część jest mocna zabudowana – wioska ciągnie się za wioską, klasyczna marokańska architektura - budynki z wypalonej słońcem gliny. Oczywiście asfalt i pełna cywilizacja, co kawałek knajpy i hoteliki, sklepiki czy benzyna.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mA9xmYVrI/AAAAAAAAHnI/XeLphrOm5_c/s720/DSC04935.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mBG72473I/AAAAAAAAHnQ/EqJTphjP41Y/s720/DSC04940.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDHh8WU0I/AAAAAAAAHpg/spCMBAw2ToU/s720/DSC05035.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDVkG4AxI/AAAAAAAAHp0/itVjuGAYKVA/s720/IMG_2969.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDeotEkTI/AAAAAAAAHqI/GoRPOak-kNc/s720/DSC05068.JPG
Tutaj tez dociera większość wycieczek, które z autokarów oglądają co ciekawsze miejsca. A trochę faktycznie ich jest. Przede wszystkim na stosunkowo niedługim odcinku jest wielkie nagromadzenie przedziwnych form skalnych od fantastycznie powyginanych i wypukłych wlewek magmowych po piaskowce warstwowe. Dnem doliny płynie rzeka wyrzynając głęboki kanion w czerwonej skale. Na to wszystko wije się droga to dnem to zboczem kanionu. Jest kilka spektakularnych widokowo miejsc na tym odcinku (około 50km), na które ciężko nie zwrócić uwagi.
Pierwszym są wspomniane wypukłe skały
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mBCVWH7DI/AAAAAAAAHnM/tMN-2905nhc/s720/IMG_2532.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDAEwEsHI/AAAAAAAAHpY/SnQyIzWxLBA/s720/IMG_2901.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mBKy82eAI/AAAAAAAAHnU/FPVQTJvcCa8/s720/IMG_2555.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/TLCUyvxcHeI/AAAAAAAAH_c/4uawQKU3t1E/s720/IMG_2556.JPG
Drugim są zawijaski koło Tidrit gdzie dolinę zagradza 200 metrowa ścian skalna a w niej wycięto zygzaki drogi.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mBkObnYbI/AAAAAAAAHnw/OGXD_KFROoc/s720/IMG_2592.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mC0c5E-JI/AAAAAAAAHpI/ETrhtzwc4X4/s720/DSC05028.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mBfcvLd3I/AAAAAAAAHns/FS1OCv7SHio/s720/IMG_2586.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mC31JvIoI/AAAAAAAAHpM/M1wDxV4asc4/s720/IMG_2845.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDD1UtNPI/AAAAAAAAHpc/g8t5tSKVgH8/s720/IMG_2922.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDLJxiOYI/AAAAAAAAHpk/T4rqkkyzjQE/s720/IMG_2936.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mC45hV2WI/AAAAAAAAHpQ/v2tWVfoxX2E/s720/IMG_2846.JPG
Trzecim jest wspaniały przełom gdzie droga zaczyna się wznosić po zboczu wąwozu ukazując w dole wąskie gardło i niesamowicie zerodowane stoki gór i ściany z rozpadającego się piaskowca
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mCFrx8OwI/AAAAAAAAHoU/9y0NmWPQxeI/s720/IMG_2662.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mCJ5B3m2I/AAAAAAAAHoY/mh6l7TCWEso/s720/IMG_2680.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mCST1hskI/AAAAAAAAHog/uSpHDwCmTKk/s720/IMG_2687.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mCOFsZogI/AAAAAAAAHoc/KKjTqZJfC1w/s720/DSC04990.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mCC5WK2NI/AAAAAAAAHoQ/z2awbGPYcdQ/s720/IMG_2657.JPG
Na deser zostawiam sobie żółwia z Dades – czyli mój własny marokański cel - Meander Podoska. W końcu to magiczne miejsce, przedmiot pięciu lat westchnień, stanął w pełnej krasie u moich stóp. Jest cały mój. Zdobyty. I zawiodła mnie do niego, bez najmniejszego zająknięcia, wspaniała Africa Twin – niezniszczalna i niezawodna. To od niej przecież wszystko się zaczęło. Dzięki niej poznałem wspaniałych ludzi i dzięki nim tu dziś właśnie jestem. Dziękuję Wam za to.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mCXb7LqsI/AAAAAAAAHoo/5TG_DdoHsfM/s720/IMG_2692.JPG
Kilka zakrętów później lądujemy w Msemir, sennej mieścince gdzie zatrzymujemy się i w małej knajpce na balkonie zmawiamy lunch. Zdajemy sobie sprawę, że dalej już nie będziemy na tej wyprawie. Od teraz już wracamy. Smutek przepełnia nasze serca.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mCagQrbfI/AAAAAAAAHos/K9ly2s2GS2M/s720/DSC05013.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mCd-ciGvI/AAAAAAAAHow/mmSSFQXPZoI/s720/IMG_2696.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mAzR5dzII/AAAAAAAAHm8/4cfEegB2CIc/s720/DSC04895.JPG
Dajemy ostrą dzidę na dół tą samą drogą. Wjazd który zajął nam 2 godziny przelatujemy z powotem w 50 minut. Opony pozamykane, podnóżki poszlifowane.
Jeszcze kilka zdjęć z powrotu do Boumalne Dades i dalej w kierunku na Quarzazate (Warzazat)
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mBr8tJJgI/AAAAAAAAHn8/7-Ld8i62290/s720/IMG_2619.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mBxGfPrmI/AAAAAAAAHoA/1d0s7D7VuSM/s720/IMG_2625.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mB9kJM3vI/AAAAAAAAHoM/Qfg4mhK649s/s720/IMG_2647.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDYC3cndI/AAAAAAAAHp8/JdgnalHlvh4/s720/DSC05064.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDc44TiPI/AAAAAAAAHqE/BGn4kzQOQsQ/s720/IMG_2972.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDlKhoVII/AAAAAAAAHqY/IJA02al9_zw/s720/IMG_3002.JPG
Po ciemku meldujemy się na mecie w Bikers’ Home – europejskiej bazie motocyklowych podróżników. To już chyba już tradycja, że każda ekipa zagląda tam po drodze. Zawsze to dobra szansa na dopytanie się o szczegóły planowanych tras czy zrobić serwis lub po prostu odpocząć. Choć dom zamknięty na cztery spusty – dzwonimy na numer namalowany na drzwiach. Peter (właściciel) właśnie z ekipa motocyklistów jest w pobliskiej knajpie na kolacji – wiec proponuje nam to samo. Chętnie to czynimy, bo lunch w Msemir pozostał tylko mglistym wspomnieniem. Jemy grillowane kanapki ze smażonymi rybkami w totalnie lokalnej knajpce dla miejscowych. Są wyśmienite i tanie. Otacza nas gwar i huk i kurz wieczornego arabskiego miasta. Jest zajebiscie, mimo zmęczenia. Po niedługiej chwili podjeżdża pickup wyładowany ekipą chłopaków z europy zachodniej Peterem z żoną i Timem Cullisem – guru afrykańskich poniewierek po Maroko. Zabieramy się z nimi i po chwili ładujemy motocykle do garażu a siebie do środka domu Bikera.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDn3RY4II/AAAAAAAAHqc/jNDUes5Izr4/s720/IMG_3019.JPG
To bardzo przyjemnie urządzony lokal, towarzystwo zacne no i mają PIWO!!!! Bardzo nam to odpowiada. Wieczór mija nam na pogaduchach i wspomnieniach oraz relacjach z awarii na pustyni. Tim słysząc, ze jesteśmy Polakami wspomina Zazigi’ego i po cichu liczy na poczęstunek żołądkowej gorzkiej. Niestety już jej nie mamy. Zmęczeni spadamy w kimono.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDqvQATbI/AAAAAAAAHqg/Nt1Am_A9LDc/s720/IMG_3020.JPG
Stan budzika: 2321 km, Przebieg 377 km
Następny odcinek (klik) (http://www.africatwin.com.pl/showpost.php?p=137117&postcount=272)
jak siedzę w łóżku i mam półpaśca to se czytam :)
fajniutkie :)
pozdrawiam
luzMarija
09.10.2010, 20:02
Dzięki takim relacją chce się żyć i ruszyć dupe przed siebię. Dzięki Podos za inspirację!
Dzięki takim relacją chce się żyć i ruszyć dupe przed siebię. Dzięki Podos za inspirację!
Lepiej bym tego nie ujął:Thumbs_Up:
nie no, spokojnie z tymi podziękowaniami, to chyba jeszcze nie koniec relacji :umowa:
Podos, prawda, że napiszesz coś jeszcze ??
Ja się cały czas zachwycam fotami :bow:
Dzień trzynasty: Marrakesz
W nocy Pawła dorwała choroba faraonów i rano leżał nieżywy po nocnych sensacjach. Ten, codziennie tryskający humorem, zwarty i gotowy do boju facet, dziś leży na sofie i ledwie dycha. Zmieniamy nasz plan porannego wyjazdu i przekładamy do na południe – dając Pawłowi dojść do siebie. Ponadto Kajman oraz Puszek jadą samochodem do Zagory – odebrać zrobioną przyczepę i uszkodzone motocykle. Ja mam zabrać Mariolę na motocyklowy ride do Marakeszu gdzie wieczorem mamy się ponownie spotkać. Mamy zatem trochę czasu, który postanawiamy przeznaczyć na śniadanie w mieście i zakupy pamiątek. Zwłaszcza, że na to drugie może już nie być czasu.
Pierwsze realizujemy na restauracyjce na pustym ryneczku.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDs8SRBDI/AAAAAAAAHqk/uQLGuJSHmpc/s720/IMG_3029.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDt5bIahI/AAAAAAAAHqo/7rrIgDnFCvM/s720/IMG_3031.JPG
Zakupy załatwiamy w długim ciągu kramików z wyrobami jubilerskimi i kamiennymi – tam szlifujemy nasze zdolności negocjacyjne – po dwóch tygodnia – umiemy grać w tę grę. Fakt, że najlepiej wychodzi nam strategia „na wychodzenie”. Polega ona na wyborze kilku eksponatów (najlepiej w więcej niż jedną osobę) i zaproponowanie swojej ceny. Ona oczywiście jest odrzucana (trzeba wysłuchać skarg na niedolę życia kramarza i jego rodziny) i zabierać się od wyjścia. Druga osoba może grac złego policjanta i wyciągać potencjalnego kupca z miną udającą oburzenie. W drodze do drzwi usłyszymy jeszcze kilka propozycji cenowych i próśb o „Real price” albo „Gimmie your price”. Sukcesywnie odmawiamy przechodząc za próg i kierując kroki do następnego kramu. Twardzi sprzedawcy wytrzymywali do drzwi. Twardsi pozwalali nam wyjść, ale gdy mijaliśmy ich kram ponownie miękli. Najtwardszy wytrzymał do pakowania się na motocykle.
Rada najważniejsza. Ustalicie sobie cenę, którą jesteście w stanie zaakceptować. Ile dla was coś jest warte. A potem trzymajcie się tego. Bądźcie też przygotowani, że tego nie kupicie – więc się zbytnio nie podniecajcie. W większości jednak przypadków to zadziała – i nie chodzi tu o oskubanie tych ludzi – tylko o zapłacenie ceny fair. Bądźcie spokojni – jeśli sprzedawca zaakceptował wasze warunki – nie stracił. No, może nie zarobił tyle co na niemieckich turystach.
Po powrocie do Bikers Home pakujemy manele, Paweł czuje się nieco lepiej, niestety nie ma wyboru. Dziś musimy być w Marakeszu.
Żegnamy Petera i dajemy w długą. Paweł za Norbim podskakuje „na pasażera”. Za Quarzazate skręcamy na szutrówkę biegnącą w kierunku jednych z najbardziej spektakularnych ruin Maroka Ait Benhadou – skarbu UNESCO wiecej –(klik) ( http://en.wikipedia.org/wiki/A%C3%AFt_Benhaddou) Wystarczy spojrzeć na długą listę kręconych tu hollwodzkich produkcji by docenić to miejsce.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mDwn1n1RI/AAAAAAAAHqs/XffecKBM6mE/s720/IMG_3033.JPG
Zobaczyliśmy jednak ruiny z siodła, nie wywarły na nas jakiegoś super wrażenia. Paweł nie w formie, powroty są do dupy itd. itp: zrobiliśmy zdjęcie i pojechaliśmy dalej drogą na Telouet.
Jest ona pięknie poprowadzona między górami, sama droga jest raz lepszą raz gorszą szutrówką.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEGc6fPvI/AAAAAAAAHrA/5o8uOOEueXk/s720/IMG_3043.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mELKAT5zI/AAAAAAAAHrI/nZj3cVK21QE/s720/IMG_3044.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEOSMbqQI/AAAAAAAAHrM/gBIXL7pO38s/s720/IMG_3056.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEQW4w9dI/AAAAAAAAHrQ/bKLgj5G02Ig/s720/IMG_3060.JPG
Trwają na niej prace drogowe – wygląda, ze niedługo będzie asfalt. Jedna jej część będzie prawdziwym wyzwaniem – zwłaszcza ze dopiero c chyba spadł kawałek góry wraz z drogą. My musieliśmy przedzierać się przez tymczasowo wydrążonym w skale odcinkiem.
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEBvbRd5I/AAAAAAAAHq8/RhIh1t_3HlM/s720/IMG_3042.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mD1aLSAjI/AAAAAAAAHqw/zzN4m_yUwqs/s720/IMG_3036.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mD9aDS8sI/AAAAAAAAHq4/Y5fiy72Nb-w/s720/IMG_3038.JPG
Paweł czuł się coraz gorzej siedząc na siedzeniu pasażera, – więc zamienili się z Norbertem i mimo słabości prowadził po tych wertepach. Mają chłopaki do siebie zaufanie, nie ma co…
I jeszcze załapują się na awarię – Na postoju słyszymy charakterystyczne strzelanie stycznika rozrusznika. Rozładowany Aku? Na szczęście poluzowała się tylko klema. Śrubki nie dało się odkręcić – zespoliła się z nakrętką na stałe. Siłowe rozwiązania porzuciliśmy, – bo groziło to urwaniem klemy luz złamaniem śruby – zawinęliśmy więc kawałek drucika niwelując luz a zapewniając przepływ. Dotrwało do domu. 11:4 dla nas.
Jakoś dojeżdżamy do Telouet. Paweł pada na twarz, wiec załatwiam mu łóżko u właściciela knajpki, w której zamawiamy żarcie. A głodni jesteśmy wściekle. Paweł śpi a my pożeramy zamówione frykasy!
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEUeS34dI/AAAAAAAAHrU/MemckCRG4DY/s720/IMG_3068.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEX0Rh2VI/AAAAAAAAHrY/Sw7BGWtSPiI/s720/IMG_3070.JPG
Z Telouet kiepski asfalcik dołącza w końcu do głównej nacjonalki łączącej północ kraju z południem – Drogi N9. Przecina ona Atlas na wysokości ponad 2200 m przełęczą Tizi-N-Tichka, z której wiodą na sam dół bajeczne serpentyny. Równy szeroki asfalt, milion zakrętów – non stop godzina zjazdu bez zatrzymania. Wszystkie opony pozamykane. Adrenalina max, parę razy było ciepło, gdy na czoło szła w zakręcie wielka ciężarówka. Mariola na tylnym siedzeniu adonis jazdę wyśmienicie, bardzo dobrze współpracuje w zakrętach – jestem pełen podziwu. Ja po tej jeździe byłbym siwy – a jej się jeszcze podobało…
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEbQwfiDI/AAAAAAAAHrc/Ak4R6BlP_ts/s720/DSC05121.JPG
Zaczyna się zmierzchać jak wjeżdżamy do Marakeszu. Chcemy trafic na główny plac – ale nie pamiętamy ani jego nazwy ani nie wiemy gdzie się znajduje. Nie wiemy też gdzie spać – wbijam, więc współrzędne hotelu, który widzę na ekranie i jest jakoś optycznie w centrum. Wjeżdżamy w dzicz miasta, chwilę później przekraczamy bramę Medyny. Jedziemy na azymut cez za 600m a uliczki coraz mniejsze i ciaśniejsze, pełno pieszych rowerów kramików i na to my naszymi kolubrynami!!!
Nagle wyjeżdżamy z plątaniny uliczek wprost na wielki oświetlony światłami bazaru plac! Trafiliśmy bez pudła – to słynny Jeema El Fna.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEeZxRJ5I/AAAAAAAAHrg/9RoJsAtKGhA/s720/IMG_3077.JPG
Nasz hotel CTM jest dokładnie tutaj. W dodatku okazuje się zaskakująco tani – 125 za dwójkę. Biorąc pod uwagę lokalizację (to tak jak by spać na rynku w Krakowie) nie mogło być lepiej. I jeszcze mają chroniony garaż. Logujemy się szybciutko w pokojach, bo impreza na placu zaczyna się już mocno rozkręcać.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFGOKQm6I/AAAAAAAAHsY/wVh3saTzHes/s720/IMG_3112.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFBZJXjRI/AAAAAAAAHsM/bfS_G9-PeRA/s720/IMG_3101.JPG
A to chyba Mt Toubkal (4167 m n.p.m.)
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFDNhhnyI/AAAAAAAAHsU/MXrNDgIdsRU/s720/IMG_3107.JPG
W międzyczasie dojeżdża Kajman z Puszkiem – auta niestety obowiązuje zakaz wjazdu na Plac – wiec stają na czymś w rodzaju parkingu strzeżonego dla skuterów. W końcu mają lawetę z dwoma motocyklami!
Wpadamy na plac – to jedna wielka knajpa otoczona kramami spożywczymi. Wewnątrz znajdują się „ekskluzywne” restauracje – dla turystów. Mają menu po angielsku, ceny turystyczne i wyrafinowanie wkurwiających naganiaczy. W krótką chwilę doprowadzają nas do szału, a widząc, że nie będziemy ich klientami stają się opryskliwi i agresywni. Mają nawet opanowane polskie słowa, „Kaczyński chuj” –nie jest im obcy. Kilka dni po katastrofie pod Smoleńskiem gra na naszych uczuciach patriotycznych jest nie na miejscu. Brzydki akcent.
W mniejszych lub większych grupach plątamy się po bazarze próbując różnych kulinarnych ciekawostek w najbardziej obskurnych knajpkach, w których siedzą normalni przechodnie. Raz się żyje, wiec zjadam:
- móżdżek barani, z duszonym mięsem z okolicy głowy,
- gotowane ślimaki w skorupkach,
- smażone ryby i kalmary,
- wściekle ostre ciastko migdałowe z herbatą miętową,
- popijam to trzema sokami ze świeżo wyciskanych pomarańczy,
- zagryzam daktylami i orzechami ze straganów.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mE2QJHikI/AAAAAAAAHr8/IhxEfXnw7MU/s720/IMG_3095.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEhuBnx1I/AAAAAAAAHrk/7y1j3uu36AU/s720/IMG_3082.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEkoJ0k1I/AAAAAAAAHro/mo5aW_YWEi4/s720/IMG_3086.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEqbXGllI/AAAAAAAAHrs/_aTKUebPGoA/s720/IMG_3087.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEzdOY4cI/AAAAAAAAHr4/qIgzw-zM7X8/s720/IMG_3092.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEw7PpLeI/AAAAAAAAHr0/QAuE9gOe_nw/s512/IMG_3090.JPG http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mEuiO774I/AAAAAAAAHrw/It6zYxnXxgA/s512/IMG_3089.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mE4BbRyFI/AAAAAAAAHsA/wkpkt0C6R5A/s720/IMG_3096.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mE7E2IDQI/AAAAAAAAHsE/yiWNlrzQWHE/s720/IMG_3097.JPG
Nie mam prawa przeżyć do rana. To był udany dzień.
Stan budzika: 2533 km, Przebieg 212 km
Dzień czternasty: Highway
Hmmm, co tu napisać o powrocie autostradą?
Było zaskakująco fajnie... Jechaliśmy cały dzień, w zwartym szyku. (znaczy Patrol zostawał w tyle) płaciliśmy na bramkach (w sumie chyba 170 dirhamow) i tak prawie 600km przeleciało nam jak z płatka.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFK9VxKlI/AAAAAAAAHsk/w0S6rg3g-_k/s720/IMG_3119.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFMh8TPnI/AAAAAAAAHso/mSOrtqdjLMQ/s720/IMG_3124.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFNSGOYII/AAAAAAAAHss/aHt6WBfyzt8/s720/IMG_3134.JPG
Na wieczór byliśmy na pięknie położonym cyplu zwanym Cap Spartel, gdzie znaleźliśmy Camping z bungalowami. (N35 45.581 W5 56.136) a w nim 2os pokoje. Cena przystępna a w knajpie przygotowano nam świetną pożegnalną kolację z owoców morza – to było świetne zwieńczenie marokańskiej wycieczki.
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFU8T1qCI/AAAAAAAAHs8/r3b7AXwGE08/s720/IMG_3169.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFXPds_bI/AAAAAAAAHtA/krlcu_oUj8Q/s720/IMG_3170.JPG
Zdążyliśmy jeszcze na zachód słońca na oceanem Atlantyckim – piękny widok. Nigdy nie widziałem oceanu.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFRIpKIcI/AAAAAAAAHs0/Xk0qGX8GRpc/s720/IMG_3157.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFS7W1BwI/AAAAAAAAHs4/L8Ry0jfOK9U/s720/IMG_3163.JPG
Stan budzika: 3110 km, Przebieg 577 km
Dzień piętnasty: Home Sweet Home
Rano zwijka i szybki przeskok do portu Tangier. Pussi i Norbi wreszcie mogą sobie pojeździć na swoich sprzętach;)
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFezAFqXI/AAAAAAAAHtQ/Z4LxHJhlMYE/s720/IMG_3224.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFi1iMN-I/AAAAAAAAHtY/Di-rEvHuCck/s720/IMG_3234.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFoaHUiMI/AAAAAAAAHtg/w2s7zgLxElM/s720/IMG_3239.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFlkslo9I/AAAAAAAAHtc/KBB2De7D7AY/s720/IMG_3235.JPG
W porcie zrzucamy motorki i chłopakom chwilę schodzi na próbie zhandlowania przyczepy, w porcie nie znajdują nabywcy, jadą więc do miasta, reszta czeka. O wzięciu do Europy nie ma co marzyć.
Po godzinie wracają – gęby uśmiechnięte – 150 euro przynajmniej wróciło do kieszeni. A tak trzeba by ją zostawić. Formalności przechodzimy bez problemu i pakujemy się na prom. Teraz to już naprawdę koniec:
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFwar30HI/AAAAAAAAHtw/ul9iBR_xcFo/s720/IMG_3255.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFxlo36YI/AAAAAAAAHt0/OsJqUi20_A4/s720/IMG_3256.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mFzlffAII/AAAAAAAAHt4/LnSOMRuFsUU/s720/IMG_3257.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mF04tQLhI/AAAAAAAAHt8/Mr1SSVI2228/s720/IMG_3260.JPG
W Europie czeka nas miła niespodzianka – tu jest dwie godziny wcześniej. Mamy wiec całkiem sporo czasu na powrót do Malagi pakowanie przyczepy i wysłanie Kajmana do domu.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mGBKGCVBI/AAAAAAAAHuQ/SqCVr4WgmBk/s512/IMG_3277.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mF7RlTD-I/AAAAAAAAHuE/iX5iw81F0XI/s720/IMG_3271.JPG
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mF-4PtIkI/AAAAAAAAHuM/_-oWPfOIL-o/s720/IMG_3275.JPG
A wiec Kata na hol, Puszek pierwszy (jedyny) bieg i „dzida” te dwadzieścia parę km do Algeciras gdzie mamy zgruzowaną przyczepę.
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mF4RDkViI/AAAAAAAAHuA/EyiSWbB48zM/s720/DSC05328.JPG
Na smuteńkim końcu już na parkingu podjeżdża do nas lokalna policja i bardzo kręcą nosem na holowanie motocykla motocyklem. To zdaje się niedozwolone. Szybko jednak okazuje się, że chłopaki są z hiszpańskiego TransAlp klubu, międzynarodowy język o wyższości Hondy nad innymi markami bierze natychmiast bierze górę a po łowach „KTM SHIT” jesteśmy już przyjaciółmi. Już drugi raz pomarańcza ratuje nam dupę :) a mimo to coś Norbi markotny… Dobrze, że Afra jechała na kołach bo byłby międzynarodowy skandal.
Autostradą przeskoczyliśmy do Malagi gdzie na parkingu pod sklepem kolo lotniska zapakowaliśmy resztę motorków na lawetę i przebraliśmy się „na samolotowo” w czyste ciuchy.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mGGISqaUI/AAAAAAAAHuY/gEzRiTgC_IA/s720/IMG_3284.JPG
http://lh5.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mGRKIXafI/AAAAAAAAHuo/7ujjgtuXF1A/s720/DSC05467.JPG
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mGS2S7pLI/AAAAAAAAHus/8ic_i9tDyhQ/s720/DSC05471.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mGVyRGuAI/AAAAAAAAHuw/__cqlsZr0cs/s720/DSC05476.JPG
Jest po 22:00, boarding coś o 5 rano, więc czeka nas noc na lotnisku. Machamy jeszcze Kajmanowi, który z fasonem wyjeżdżając z podporządkowanej wali kołem przyczepy w krawężnik gnąc felgę a powietrze wchodzi z opony z efektownym sykiem. Widać żal mu się z nami rozstać – ściągamy koło, wypakowujemy narzędzia klepiemy felgę.
http://lh4.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mGd8WLI-I/AAAAAAAAHu8/GJGkZoUqZ6k/s720/DSC05490.JPG
http://lh3.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_mGao7Lv5I/AAAAAAAAHu4/5SLrlo0oQMw/s720/DSC05487.JPG
Po chwili Kajman znika w ciemności a my przemieszczamy się na lotnisko.
Wypijamy tam kilka piwek i o dziwo nie spóźniamy się na samolot. Dość dodać, że to pierwsze połączenie po tygodniu przerwy spowodowanej islandzką erupcją wulkanu…
Ma się ten plan…
Stan budzika: 3320 km, Przebieg 210 km
http://lh6.ggpht.com/_7BydYxQjpVI/S_l2DIRMujI/AAAAAAAAHY4/tKEiTFUwb3M/s720/IMG_1078.JPG
KONIEC
Kurczę, nie lubię tych słów KONIEC, tak się fajnie czytało / oglądało... Teraz pozostaje mieć nadzieję, że po powrocie drugiej ekipy marokańskiej Sambor Złotousty uraczy nas równie fajną relacją. Podos & Kameraden, wielkie dzięki:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
miroslaw123
11.10.2010, 15:08
pięknie, och pięknie :drif: szkoda że to koniec tej telenoweli :o ale może jest jeszcze jakiś zabłąkany filmik:bow:
Przecież "KONIEC" nie oznacza wcale "KOŃCA". To tylko pierwszy krok do powstania nowej perełki, czyli relacji w wersji PDF :D. Prawda Podosie? Mam nadzieję, że nasz bank "All in one" ostatnio trochę zapomniany, wzbogaci się o Twoją marokańską relację. :bow: Z resztą wszyscy na to liczymy.
Dzięki z miłą lekturę. Chyba jednak muszę się wybrać w tamte rejony. Po Twojej relacji ostatcznie dorosłam do tej decyzji :)
Piękny kraj. Wszystko tam jest. Góry, pustynia, ocean, zadupia i cywilizacja, Afryka i Europa w jednym. Maroko dodaję do listy priorytetów ;)
Dzięki za relację. Nigdzie w tym roku nie ruszyłem dupy więc miło przynajmniej poczytać o ładnych miejscach :)
A ja żałuję że Maroko potraktowałem jedynie jako tranzyt i nie zajrzałem w "te" rejony.
Dziękuję Ci Podosku za wspaniałą relację. Może jeszcze kiedyś tam zajrzę.
Wspaniała relacja :), przepiękne zdjęcia :D, tylko pozazdrościć. :bow::bow::bow:
A ja gratuluję przygody!! Bo do ładnych zdjęć i relacji już nas przyzwyczaiłeś.
Przeswietne! I szkoda, ze sie skonczylo, bo wlasnie sie rozlozylem :(
Co tam, poczytam sobie stare relacje ze wspomnianego przez Ole watku :)
A propos, o czym Ola wspomniala! W sumie to kolejna ekspedycja spod znaku "nie mniej slawnego podroznika, Wawelskiego Smoka". Jakby nasza kolej tę Afryke :at:, co? Sadzac z prognozy pogody, warszawska ekipa moze przyjac patronat Tajemniczego Don Pedro, szpiega z Krainy Deszczowcow, CARRRAMBA! :D
Rewelka, świetnie, że swiat jest tak otwarty i że jest sporo ludzisków co go nam pokazują :)
bardzo mi się podobało, dzięki Podos i pozdrawiam
Dziękuję, kawał świetnej roboty, tak adwenczerskiej, jak i pisarskiej:Thumbs_Up:
O rozkręcacie się!
Cieszę się ze moglismy byc inspiracją dla Was, chyba o to chodzi w pisaniu relacji?
Zartuję ! Wiadomo ze chodzi o chwałę :)
Dziekuję za zaproszenie do HALL OF FAME:) Przekleję do pdfa i podeślę.
Teraz molestujcie cameramenów. Uprzejmie donosze iż mają jakieś 200h materiału jeszcze.
Ano, to niestety przyjdzie na te filmiki trochę poczekać, Puszek Antonioni wszak pojechał znowu do Maroka zepsuć tam Afrę po raz kolejny, bo jak wiadomo raz to za mało i trzeba na drugą nogę/koło:D. A jak przyjedzie to pewnie będą nowe wrażenia i o wiosennych trzeba mu będzie zdecydowanie przypominać. Tu liczę na wsparcie zacnego grona:Thumbs_Up:
Dziękuję za poświęcony nam czas :Thumbs_Up:.
Fascynujący opis, miejsca, fotki :drif:
Przez takie relacje takich podróży, pisane takim piórem afascynowałem się takim sposobem spędzania wolnego czasu.
BRAWO :bow::bow::bow:
Pozdro
Podos, gratuluję rewelacyjnej przygody, świetnych zdjęć i niesamowitej relacji. Gratulować także należy zacnej ekipy i obyś częściej miał okazje do takich relacji. Krótko mówiąc - poezja śpiewana.
Bardzo mi sie ta relacja podobala :Thumbs_Up: dzieki
NIEEE NOO- MASAKRA, niesamowita relacja i super fotki!!!
Aż nie chce się wcale kłaść spać :)
WIELKIE DZIĘKI!!!
... dwie dziurki w nosie i skończyło się, chciałoby się powiedzieć. Pocieszeniem jest, że i ja tam byłem, mód ( he, he) i whisky-berber piłem.:zdrufko:
Swoją drogą, zaplanowane czy nie, ale napisanie relacji z kilkumiesięcznym poślizgiem to dla uczestników niezły pomysł. Fajnie tak w sobie poczuć te klimaty jeszcze raz...w części już, przez codzienną gonitwę, prawie zapomniane.
... od niej przecież wszystko się zaczęło. Dzięki niej poznałem wspaniałych ludzi i dzięki nim tu dziś właśnie jestem. Dziękuję Wam za to.
To chyba podziękowania dla całej afrykańskiej ludzkości, ale wpadając w ton, to ja też chciałem podziękować.
Dzięki Podosku-Kierowniku za telefon w klimacie tej szanty: „Gdyby ktoś przyszedł i powiedział: Stary czy masz czas? Potrzebuję do załogi...” itd., bo w ten sposób mogłem być tam i przeżyć naprawdę wspaniałe chwile. Choć czasem bolało:o
Dzięki dla całej ekipy (wszystkim życzę takich GOŚCI na wyprawę!) za wspólną drogę, pomoc, wzruszenia... Mam nadzieję, że nie ostatni raz.
No kurna! Git robota :Thumbs_Up:
Zdrowia!
:hello:
Świetna relacja!!
miedzy innymi takie relacje nakłoniły mnie do zakupu Afryki, relacje z podróży poza asfalt... na początku miał być "czoper" ale gdzie czoperem śmigać na takie wyprawy...
Dzięki Podos za mile spędzone chwile przed komputerem
Jak zwykle wszedłem na forum - jak zwykle na chwileczkę i jak zwykle jutro 2 lub 3 woły będą mnie zwlekały z wyra...ale co tam jeszcze się wyśpię...Dzięki za wspaniałą i inspirującą opowieść i piękne zdjęcia..Pora poważnie określić "smartny" termin wyprawy.
R
Witam
To może dorzucę też coś ze swoich zbiorów
Pewnie niektóre się powtórzą bo podosek wykorzystywał ale ....
http://home.isk.net.pl/kajman/zdjecia/maroko_10/index.html
danek-dr
03.11.2010, 09:34
Pikne zdjęcia. Dzięki.
ŁukaszBIA
03.11.2010, 09:39
Piękne fotografie bym powiedział. Jakie to sony?
Szkoda, że się skończyło, fajne zdjęcia :Thumbs_Up:
Witam
To może dorzucę też coś ze swoich zbiorów
Pewnie niektóre się powtórzą bo podosek wykorzystywał ale ....
http://home.isk.net.pl/kajman/zdjecia/maroko_10/index.html
no wreszcie...
takie o! jeszcze znalazłem zdjęcia:
Michelin T63, Michelin T63, Mitas Dakar. Wszystkie od nówki do 3 500km
Waldku, nie masz zdjecia swojego TKC? podeslalbys?
165651656616567
No to dodam TKC 80
3 tys km. Prawie całość w Maroku
Zero łuszczenia , czy próby odpadania klocków.
Jazdy po kamieniach też było trochę.
Opona już czteroletnia kupiona na ebay za 30 euro
takie o! jeszcze znalazłem zdjęcia:
Michelin T63, Michelin T63, Mitas Dakar. Wszystkie od nówki do 3 500km
Waldku, nie masz zdjecia swojego TKC? podeslalbys?
Nie wiem czy jest sens, bo nie zrobiłem zdjącia zaraz po powrocie a przez sezon troche na nich jeżdziłem ( jakieś 2 tys, w większości po aswaltach), a tych to jeszcze widać troche czerwonej marokańskiej ziemi :), ech...
Rewelacja,trzyma w napieciu do samego konca :D.No i normalna muza ,a nie taka wiesniacka jak zazwyczaj.Bajrasz gdzie ty w koncu jestes?Chyba nie w Mongolii:confused::lol8:
Jako podsumowanie naszego wyjazdu po 16 miesiącach walki z czasem i ogromem materiału filmowego przedstawiam Wam wynik. Miłego oglądania.
28047120
Ale PRIMA.:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up: ..mrrr wspomnienia oj wspomnienia... Mniam mniam
zajebiaszczy filmik :bow:
REWELACJA !! Od A do Z :)
gitarra:) a Podos to chyba trochę ostatnio stetryczał;)
Kurcze, jak widzę takie filmiki, to mi się odechciewa swoich składać...
Gdzie tego uczą?
:bow:
Dzięki za uznanie. Cieszę się, że się podoba.
Nie jest tak trudno. Trzeba trochę posiedzieć (dobry tydzień) i poklikać.
Pełen profesjonalizm..cóz więcej napisać:bow::bow::bow:
a ujawnienie żrodła podkładu muzycznego warte naśladowania :bow::bow::bow:
Piękny film. Brawo.
Michał, następnym razem jakąś rybę (odpowiednią oczywiście...) dorzuć, żeby Podos już nie miał żadnych wątpliwości :D
rewelacyjna wyprawa i świetny filmik! :) pozdrawiam
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.