View Full Version : Z motyką na słońce – Iran 2025
Mech&Ścioła
26.05.2025, 22:02
W czasie studenckich wakacji, a było to - drogie dzieci:oldman: - bez mała 3 dekady temu, wybraliśmy się 4-osobową grupą najpierw rejsowym autokarem do Grenoble, a następnie autostopem z Chamonix na Lazurowe Wybrzeże. Ten wyjazd był zapalnikiem wszystkich moich kolejnych wycieczek, obudził we mnie ciekawość świata i odwagę na ruszenie się z komfortowego domu. Lecz dla niniejszej opowieści kluczowe znaczenie ma fakt, że pewnego popołudnia na plaży w Antibes podszedł do nas nieznany koleżka o zdecydowanie ciemniejszej karnacji skóry niż nasza i płynną polszczyzną zaczął z nami rozmawiać. Okazało się, że Viktor Mohsen jest Persem, ma zamiar studiować we Wrocławiu na AWF, a w Paryżu mieszka i ma rodzinę. Przez 3 dni woził nas swoją wypasioną srebrną almerą, towarzysząc nam w zwiedzaniu lokalnych atrakcji. Wciąż pamiętam swoje niedowierzanie i węszenie jakiegoś podstępu w pierwszych spędzonych z Viktorem godzinach. Będzie nas tak obwoził za darmo? Nawet jeśli, to na końcu nas okradnie, porwie albo zgwałci, niekoniecznie w tej kolejności… Nic takiego się nie stało, a my, biedaki z post-PRL-wskiego demoludu na własnej skórze doświadczyliśmy niespotykanej serdeczności naszego Persa, który kilka miesięcy później odwiedził nas w domu.
143004
W zeszłym roku byłem na Monte Cassino, które zrobiło na mnie duże wrażenie. Jak głosi tablica informacyjna „Cmentarz powstał na przełomie lat 1944/1945 i zbudowano go na najbardziej wymownym i honorowym miejscu – płaskim wgłębieniu, zwanym Doliną Śmierci (…)”. Oto co, zapisałem sobie po powrocie do domu: Na cmentarzu Monte Cassino spoczywa 1051 polskich żołnierzy. Na szczycie kwater powiewają dwie polskie flagi. Wchodzę po schodach na górę do końca cmentarza i odwracam się, a widok zapiera mi dech w piersi! Zaiste, jestem w wymownym i honorowym miejscu. Widzę kwatery żołnierzy ułożone półkoliście, niżej wielkie plateau, na które idąc w górę nie zwróciłem uwagi, dalej jest asfaltowa aleja położona wśród zieleni drzew, a całość wieńczy znajdujący się na szczycie zalesionego wzgórza klasztor na tle błękitu nieba. Jestem tu sam, czuję mocne bicie serca.
143005
Za zasługi pod Monte Cassino generał Anders odebrał brytyjski Order Łaźni. Był to wielki dzień sławy dla Polski, kiedy zdobyliście tę warowną fortecę, którą sami Niemcy uważali za niemożliwą do zdobycia. Jeżeliby mi dano wybierać między żołnierzami, których bym chciał mieć pod swoim dowództwem, wybrałbym was, Polaków. Oddaję wam cześć! – stwierdził gen. Harold Alexander, dowódca alianckiej 15. Armii, wręczając odznaczenie generałowi Andersowi.
Spod cmentarza podjeżdżam kilkaset metrów do klasztoru Benedyktynów. Na dziedzińcach klasztoru stoją duże, nowoczesne roll-upy i tablice z napisami po polsku i włosku z wieloma cennymi informacjami. Powiewają polskie flagi. Czuję dumę z tego, że moi rodacy tak dzielnie walczyli. Polskie oddziały walczyły również pod Piedimonte i nad Adriatykiem, gdzie 18 lipca wyzwoliły Ankonę. Swój szlak bojowy żołnierze generała Andersa zakończyli zdobyciem Bolonii 21 kwietnia 1945 roku.
143006
I to właśnie do Iranu (a potem do Iraku, Palestyny, Libanu, Kanady, Indii, Nowej Zelandii) z Armią Andersa przybyło ponad 116 tys. Polaków (w tym blisko 20 tys. dzieci) deportowanych wcześniej w głąb Związku Radzieckiego. Polacy zaczęli docierać do Iranu pomiędzy lutym a lipcem 1942 roku. Dla tych, którzy to przetrwali możliwość wydostania się wraz z Armią Andersa do Iranu było wygranym losem na loterii życia – jak napisał Radosław Fiedler w książce „Iran - śladami polskich uchodźców”. Po długim okresie katorgi, walki o przetrwanie, nasi rodacy wreszcie znaleźli się w godnych warunkach. Ich sytuacja zaczęła się poprawiać do tego stopnia, że Iran stał się przez długi czas ich drugą ojczyzną. Szczególnie w Isfahanie, malowniczym mieście-ogrodzie, polskie dzieci zaczęły wychodzić z traumy.
Z relacji Polaków: Byliśmy grupą bezradnych i słabych istot ludzkich, które z głodu i niedożywienia, i rozmaitych chorób znajdowały się na skraju śmierci. Gdy dotarliśmy do Pahlevi, wokół nas zbierali się miejscowi ludzie i przynosili nam jedzenie, ubrania i buty, a nawet słodycze i owoce, uśmiechali się do nas. Irańczycy zaakceptowali nas takimi, jakimi byliśmy, nie pytali o nasze matki i ojców. Nie pytali w co wierzymy ani skąd przybywamy. Widzieli, że potrzebujemy pomocy i pomoc tę nam ofiarowali. (…) Gościnność perska, ich niezwykła życzliwość dla wielotysięcznych rzesz obywateli polskich, zwłaszcza w ciężkich wojennych czasach, przechodzi wszelkie oczekiwanie i czyni ten, nieznany dotąd bliżej naród najlepszym przyjacielem, którego serdeczności i życzliwości, okazywanej nam na każdym kroku nie zapomnimy nigdy.
Decyzję o pojechaniu do Iranu podjąłem natomiast podczas świetnej prezentacji naszej forumowej Koleżanki Asi (Zaczekaj) na „XIV Naszych Wyprawach Motocyklowych” Radiatora w Cieszanowie, w lutym tego roku. Prezentacja była „Z Polski do Tajlandii”, a ja dokładnie zapamiętałem, że na slajdzie dotyczącym Iranu było mocno zaakcentowane: Gościnny Iran! Dzięki Aśka!
143007
Reasumując; po trzykroć: GOŚCINNOŚĆ. Jadę do Iranu, by choć trochę jej zaznać.
Kiedy jedziesz?
pozdrawiam trolik
Rafał_RD
27.05.2025, 08:29
Czytam i obserwuję, bo ten kraj jest w moich planach:popcorn:
Mech&Ścioła
27.05.2025, 11:23
Jest to opowieść o wycieczce trwającej 25 dni, z której wróciłem 3 dni temu
143019
:D widzę że nie tylko ja zrozumiałem że dopiero jedziesz.
Dlaczego tak krótki wstęp??? Raport do admina wysłany!
consigliero
27.05.2025, 13:58
Jest to opowieść o wycieczce trwającej 25 dni, z której wróciłem 3 dni temu
143019
No to proszę relacjonuj.
Jest to opowieść o wycieczce trwającej 25 dni, z której wróciłem 3 dni temu
143019
Dajesz człowieku
Cola i popcorn czeka
Prof.Woland
27.05.2025, 20:58
Czyta się, spełniaj marzenia innych, może im też się kiedyś uda
Czyta się, spełniaj marzenia innych, może im też się kiedyś uda��
NOO Właśnie !!! :Thumbs_Up:
Mech&Ścioła
27.05.2025, 22:14
Uprasza się o nie wysyłanie żadnych raportów do admina😊 Już lecę dalej, chętnie dzielić się z Wami moją przygodą!
Postanowiłem, że dolot do Iranu zrobię bez zbędnego rozpraszania się wcześniejszymi atrakcjami. Tak więc po 2 noclegach w lesie (za Budapesztem i w centralnej Bułgarii) docieram do tureckiego Adampolu, czyli dawniej Polonezköy. Była to wieś założona w 1842 roku z inicjatywy księcia Adama Jerzego Czartoryskiego dla polskich emigrantów uciekających z Polski przed represjami zaborców, po upadku powstań narodowych w XIX w. To Michał Czajkowski, który przeszedł na islam i przyjął imię Mehmet Sadyk Pasza kupił ziemię pod Stambułem, na której osiedlono pierwszych emigrantów.
143041
Władze tureckie były przychylne idei polskiej osady, widząc w niej element sprzyjający modernizacji państwa. W celu uzupełnienia populacji, organizowano akcje rekrutacji panien z zaboru pruskiego na żony dla Polaków w Adampolu. Wieś stała się symbolem państwa polskiego, w czasach gdy Polski nie było na mapie Europy. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, część mieszkańców powróciła do Polski, ale wieś nadal utrzymywała swoją polską tożsamość, kultywując tradycje i język.
Polski cmentarz w Adampolu jest dość mały, ale bardzo dobrze utrzymany. Na bramie wejściowej starannie przyklejono nalepkę „Stowarzyszenie Kocham Polskę”. Czyściutko, odnowione nagrobki. Jeszcze będę miał okazję widzieć tę nalepkę w innych miejscach podczas tej wycieczki, dlatego to właśnie ich podejrzewam o wsparcie utrzymania polskich nekropolii za granicami kraju.
A same groby? Widać głęboką wiarę ludzi, którzy pochowali tu swoich bliskich. Właśnie w takich miejscach najbardziej czuję się patriotą.
143042
143043
143044
W Zamku Kórnickim istnieje Sala Mauretańska, którą poświęcono Turcji jako wyraz wdzięczności za to, że ta nigdy nie uznała rozbioru Polski. Cały jej sufit ma orientalne rysy, wśród których umieszczono inskrypcję po turecku: Inszalah. Podobno gdy do Turcji przybywali posłowie z innych państw to mimo, że Polska nie istniała już na mapach, tradycyjne zawołanie brzmiało: Czy poseł z Polski już przybył? I odpowiedź: Nie, jeszcze nie przybył. Podobnie jak Turcja, Iran również nigdy nie uznał rozbiorów Polski.
143049
143047
Notabene, w jednej z gablot Zamku Kórnickiego znajduje się stara australijska gazeta przedstawiająca Hrabiego Władysława Zamojskiego ujeżdżającego strusia. Władysław Zamojski bowiem w latach 1879-1881 odbył podróż dookoła świata. Muzealna etykietka głosi: Czy to Hrabia? Nic nie wiemy o tym, aby zafundował sobie przejażdżkę na strusiu, ale codziennie gazety australijskie odnotowały nazwisko polskiego arystokraty przemierzającego kontynent w poszukiwaniu przygody, wiedzy, piękna, egzotyki, śladów polskości. Muszę nieskromnie przyznać, że towarzyszy mi identyczna motywacja!
143048
Dzień kończę kilkanaście km na N od miasta Bolu.
143046
Piękna trasa. Czekamy na więcej.:Thumbs_Up:
Pozdrawiam.
Zaiste piękna trasa. Podziwiam, zazdroszczę oraz będę czytał :) zapowiada się ciekawie bo kierunek a dwa pisane ładnie.
Dziękuję.
:Thumbs_Up:
Trasa i same opisy na poziomie. Brawo.
Jest to opowieść o wycieczce trwającej 25 dni, z której wróciłem 3 dni temu
143019
Piękna trasa!! Moje niegdysiejsze marzenie może jeszcze kiedyś spełnię!
Będzie czytane:bow::bow:
Hankiss007
28.05.2025, 14:30
Trasa ambitna. Nie chcę psuć nastroju âa hoj przygodoâ, ale mam praktyczne pytanie. Jaki budżet założyłeś na taką eskapadę? Czy w ogóle zakładałeś jakiś budżet, czy lecisz na żywioł i nie liczysz kosztów? Zdjęcia i wrażenia z podróży są super, ale jestem przekonany że aspekt finansowy byłby równie ciekawy. Szczególnie dla ludzi którzy zachęceni Twoimi relacjami, chcieliby również zaliczyć taką trasę. A tym czasem, szerokiej drogi.
Jest to opowieść o wycieczce trwającej 25 dni, z której wróciłem 3 dni temu
ja widzę że już po podróży
Mech&Ścioła
28.05.2025, 16:45
Trasa ambitna. Nie chcę psuć nastroju âa hoj przygodoâ, ale mam praktyczne pytanie. Jaki budżet założyłeś na taką eskapadę? Czy w ogóle zakładałeś jakiś budżet, czy lecisz na żywioł i nie liczysz kosztów? Zdjęcia i wrażenia z podróży są super, ale jestem przekonany że aspekt finansowy byłby równie ciekawy. Szczególnie dla ludzi którzy zachęceni Twoimi relacjami, chcieliby również zaliczyć taką trasę. A tym czasem, szerokiej drogi.
Nie psujesz nastroju:) Oczywiście, że przed wyjazdem przeliczam zamiary na siły, zarówno moce finansowe, jak i dostępne u pracodawcy „roboczodni” urlopowe, a także kondycję fizyczno-psychiczną (czy ja wytrzymam sam ze sobą tyle czasu?:)). Jednak zgodnie z założonym planem opowieści, podsumowanie wycieczki podam na końcu:)
ja widzę że już po podróży
Fizycznie tak. Ale mózg nie do końca jeszcze zaakceptował starą codzienność, bez kilometrów w siodle, bez wiatru i zapachów docierających przez szczeliny kasku, radości, życzliwości, otwartości spotkanych obcych ludzi, bez wielkich przestrzeni i rozległych krajobrazów i tłocznych gwarnych miast...
Twój plan, trasa i wiedza różni się wielce od wszystkiego, co słyszałem od motocyklistów z tamtego kierunku. Najczęściej były to połykane kilometry do/od niewielu punktów.
Fajnie, jedziesz sam, nikt Cię nie nakręca i nie rozprasza.
Zdjęcie tego ostatniego noclegu powoduje u mnie ścisk w dołku. Pięknie!
Czekam na więcej.
Mech&Ścioła
28.05.2025, 17:43
Miło mi, że czytacie, dziękuję! W takim razie jedziemy dalej:)
Rankiem jest 5C, a po 2 godzinach jazdy temperatura dobija do nędznych 11C. Zatrzymuję się w knajpie na śniadanie, a po kolejnej godzinie na herbatę w innej knajpie, jakiś niedopity jestem. Miły kelner użycza mi internetu ze swojej komóry, wifi nie spotkałem jadąc przez całą Turcję. W międzyczasie z sąsiedniego stolika przesiada się od swoich kumpli do mnie, 30-letni koleżka imieniem Ibrahim. Standardowa, miła rozmowa. Na końcu pyta mnie, czy jestem youtuberem. Muszę go rozczarować. Jestem leśnikiem. Ooo, jungle man! – krzyknął z radością.
143059
143060
Przyjeżdżam do Love Valley w Kapadocji. Sporo ludzi. Ktoś wjechał samochodem. Nie czuję się więc dziwnie z motocyklem. Nad głową bzyczy dron. Niedaleko dudni muza z knajpy i głośne śmiechy rozbawionych turystów. Po 20 minutach odjeżdżam bez żalu i znajduję kolejny nocleg na łonie natury.
143061
143062
Czyta się i ogląda. Dawaj :) :drif:
irekafrica
28.05.2025, 18:13
Piękna sprawa, pisz jak najwięcej.Fajnie masz spakowany motocykl (minimum bagażu) jakbyś jechał na cztery dni np. w Bieszczady. Nie do Iranu i z powrotem!💪
Mech&Ścioła
28.05.2025, 19:17
Dzisiaj jest Dzień Pański. W Mersin, na południu Turcji znajduje się klasztor oo. Kapucynów i Msza św. jest o 11.30. Kilka minut przed 11.00 parkuję na ulicy przed zamkniętą żelazną bramą. Byłem tutaj kilkanaście lat wcześniej. Gdy zdejmuję kask, otwiera się brama i ochroniarz z krótkofalówką przypiętą do paska widząc, że szykuję się do kościoła, kieruje mnie 2 razy w lewo, na prywatny kościelny parking. Super! Przebieram się w cywilne ciuchy i przy okazji wyjmuję namiot na zalany słońcem parking, żeby trochę przesechł, wieczorem i w nocy padało, a moje wczesne wyjazdy z miejsc biwakowania nigdy nie dają mu szans na wyschnięcie choćby z rosy.
143063
Niestety, w tym roku nie spotykam tutaj polskiego misjonarza, by zamienić z nim choćby kilka słów. Brat Mariusz, z którym wymieniłem kilka maili jest obecnie w innym miejscu w Turcji, a w Mersin rezydują teraz Kapucyni z Indii i Pakistanu. Msza „normalna” katolicka, lecz w czasie kazania siedziałem jak „na tureckim kazaniu”, bo głosił w tym języku:) Znak pokoju – jakby z większą serdecznością.
Potem dobry obiad na mieście, całkiem smaczna pizza, miła i zainteresowana kim jestem i dokąd zmierzam – rodzina właścicieli.
Począwszy od Mersin, coś się w tej Turcji zmieniło na bardziej wschodnie… Pojawiły się rosnące tu palmy. Coraz więcej skuterów, na których jeżdżą bez kasków, po trzy, nawet cztery osoby na jednym. Jeżdżą bardziej „wschodnio” niż dotychczas, lekceważą czerwone światło wolno przejeżdżając przez skrzyżowanie lub omijają sygnalizację jadąc po jej prawej stronie „lokalną” drogą. I ja już po kilku postojach na czerwonym zaczynam przyswajać ten styl jazdy, nie ukrywając, że on mi odpowiada:) Piesi przechodzą przez 3-pasmowe jezdnie w dowolnych miejscach. Taki wschodni chaos.
Tankowanie na stacji, gdzie zagaduje mnie miły człowiek, jej pracownik. Ojciec Szwajcar, matka Turczynka. Częstuje mnie herbatą. Zrobił zanim poszedłem zapłacić, a gdy wyszedłem, stwierdził, że ta już zimna, nie do picia, i zrobił kolejną. Bardzo miło!
143064
Po południu w mieście o wdzięcznej nazwie Pazarcik kolejny bardzo smaczny posiłek, tym razem z dodatkowymi herbatami:) Dodatkową atrakcją jest dla mnie obserwacja lokelsów. Wydaje mi się, że ma tu miejsce coś na kształt przyjęcia weselnego. Przy stolikach na zewnątrz siedzi kilkanaście odświętnie ubranych osób (garniaki i suknie), a przy chodniku tuż przy knajpie stoi zaparkowany biały opel-jakiś mały dostawczak, w którym siedzi panna w białym welonie, spożywa jedzenie, od czasu do czasu robi sobie selfie. Zauważam, że na wewnętrznej stronie dłoni ma tatuaż w postaci dużej czarnej kropki, a opuszki wszystkich jej palców również pokryte są czarnym tatuażem. Egzotyka.
143065
Dzisiejszy biwak to jakiś większy absurd. Potencjalne miejsce na biwak zazwyczaj wybieram na 1-2 godziny przed zachodem słońca, wyszukując na mapie najczęściej las, najlepiej z niewielką rzeczką, ustawiam punkt i nawigację do takiego miejsca. Tym razem nie było rzeczki. Ani lasu. Mapa pokazywała „coś zielonego”, co okazało się sadem na szczycie sporego pagórka. W pogodne popołudnie-wieczór na horyzoncie pojawiła się spora czarna chmura, akurat tam gdzie za kilkanaście kilometrów miałem mieć biwak. Ale wciąż byłem dobrej myśli. Na pewno deszcz przejdzie bokiem. Jeśli nie, to na pewno zdążę rozbić namiot. Z uporem maniaka prę do wyznaczonego celu. Trochę też dlatego, że po drodze nie trafia się nic odpowiedniego, przejeżdżam przez jakieś zakurzone kamieniołomy… a w międzyczasie robi się już prawie ciemno. I właśnie w ten sposób wjeżdżam w sam środek burzy. Jeszcze mogłem pojechać dalej, do pobliskich zabudowań. Ale tak się zafiksowałem na szybkim rozkładaniu namiotu, że zacząłem to robić. Duży deszcz, silny wiatr. Mizerne drzewka rosnące w czarnym ugorze (gleba ciężka i żyzna). Walczę z namiotem. W kasku i mokrych ciuchach motocyklowych, bo przecież nie założyłem wcześniej p-deszczówek… Ale w końcu namiot rozłożony, a ja w środku. W środku mokro. Dramat trwa, bo wichura się wzmaga, a ja staram się odpowiednio rozkładać ciężar, by nie odlecieć z namiotem. Szarpie nami jak na morzu przy 10 w skali Beauforta😉. No i nie wiem, czy jutro wykleję się motocyklem z tego gruntu… Po pół godzinie nagle nastaje cisza. Koniec wiatru. Koniec deszczu. Zasypiam spokojnie. Ale budzi mnie jakieś dziwne niuchanie, które za chwilę zmienia się w 15-mutowe ciągłe poszczekiwanie… Daj pospać psiaku!
143066
143067
A rano znowu wstaje słoneczny dzień.
143068
aadamuss
28.05.2025, 22:53
Szacun za ten namiot 😀
Wysłane z mojego SM-S931B przy użyciu Tapatalka
Zakładam, że jakbyś to widział za jasnego to byś się tam nie pchał ;)
Mech&Ścioła
29.05.2025, 10:20
Szacun za ten namiot 😀
Namiot to Vango Mirage 200, obecnie już 12-latek. Ze smutkiem zauważam, że w niektórych miejscach podłoga się poprzecierała i zaczyna być przez nią „widać Warszawę”...
Zakładam, że jakbyś to widział za jasnego to byś się tam nie pchał ;)
Masz rację!
dawid8210
29.05.2025, 10:54
Czyta się, czyta :)
Namiot to Vango Mirage 200, obecnie już 12-latek. Ze smutkiem zauważam, że w niektórych miejscach podłoga się poprzecierała i zaczyna być przez nią „widać Warszawę”...
Masz rację!
Stary to next time wołaj kuźwa pożyczę Ci swój namiot! To przynajmniej będę mógł powiedzieć że MÓJ NAMIOT TAM BYŁ :haha2:
Mech&Ścioła
29.05.2025, 12:28
Czyta się, czyta :)
Bardzo się cieszę! Bo jak się czyta, to dużo lepiej się pisze!
Stary to next time wołaj kuźwa pożyczę Ci swój namiot! To przynajmniej będę mógł powiedzieć że MÓJ NAMIOT TAM BYŁ :haha2:
A może to jest niezły pomysł na interes? No wiecie, tak jak zabierali jakieś przedmioty w kosmos, tylko po to, by je potem sprzedać z zyskiem. :haha2:
= = =
O dziwo bez większego problemu wygrzebałem się motocyklem z tej gleby, a jedyną stratą jaką poniosłem to zgubiona szpilka do namiotu. Strata nie byle jaka, ponieważ stanowiła ona ponad 33% zabranych przeze mnie szpilek. Tak, wystarczają mi 3 szpilki:)
143095
143096
143097
Stoję na pole position czerwonego światła w mieście i w lusterku zauważam, że pomiędzy samochodami za mną przeciska się skuterek. Robię mu miejsce, koleżka zatrzymuje się obok mnie, a gdy mu skinąłem głową, on uśmiecha się do mnie (widzę to, przecież jeździ bez kasku). Patrzę, wyciąga komórę, żeby zrobić sobie ze mną selfie. No dobra, podnoszę więc kciuk i szczękę kasku oraz przybieram miłe oblicze:) On też szczęśliwy. Czekamy dalej na zielone. Po chwili pyta skąd jestem. Gdy słyszy „Polonia!” jego postać jeszcze bardziej się rozpromienia. I jak tu nie lubić Turków!
143098
Nemrut Dağı, czyli Góra Nemrut to szczyt pasma Antytauru w południowo-wschodniej Turcji, wysokości 2134 m npm. Od 1987 roku znajduje się na liście UNESCO.
Do celu prowadzi kręta i wąska asfaltowa droga, mająca pewnie dobre 10 kilometrów. W tym czasie wyprzedzam 2 białe busy, jeden z nich jedzie całkiem żwawo, widać, że to nie jego pierwszy dzień w pracy. Zatrzymuję motocykl przed budynkiem, zgodnie z poleceniem pana ochroniarza, który na mój widok wyszedł z budki i wchodzę po bilet (10 euro lub 440 lir). Gdy wychodzę z budynku żwawy bus już zaparkowany przy moim motocyklu, kierowca rozmawia z ochroniarzem. Zwraca się do mnie, że te ostatnie 2 kilometry na miejsce może mnie zawieźć. Nie, dziękuję bardzo. Oj, tam ciężka droga, można się przewalić – pokazuje. Nie no, dzięki – mówię, ale ziarno wątpliwości w mej głowie zasiał. Może rzeczywiście, leżą tam jakieś wielkie kamulce (???), wyłożę się i będą mieli ubaw… Bus rusza przede mną. Ja za nim i mam okazję się przekonać, że na miejsce prowadzi równie gładki asfalt, jak dotychczas. No cóż, koleś jedynie wyczuł interes... Motocykl, ciuchy i całą resztę zostawiam na parkingu przy jedynym straganie z pamiątkami jaki tam istnieje. Oprócz mnie parking zajęty przez 4 terenówki na ruskich numerach. Stromego dojścia po schodach jest na dobre 15 minut i w tym czasie mijam turystów z sojuza i zagajam rozmowę. Byli w Gruzji, zwiedzają z dziećmi, on jest informatykiem.
143100
Na górze został usypany 50-metrowej wysokości kurhan w kształcie stożka, będący grobowcem króla Antiocha I Theosa (I wiek BC). Ale to nie usypany kopiec mnie tu zwabił, lecz kamienne głowy grecko-perskich bogów: Apollo-Mitry, Zeus-Ormuzda, Herkulesa i Tyche. Ponoć głowy zostały strącone z posągów w wyniku trzęsienia ziemi. Przyznam szczerze, że dopiero przeglądając zdjęcia w domowym zaciszu zwróciłem uwagę, że znajdują się tam również korpusy posągów, będąc na miejscu widziałem tylko głowy. Fajne miejsce, widoki, słońce i wiatr, prawie bez ludzi.
143101
143102
143104
143105
Schodzę do motocykla, ubieram się i zaczynam interesować się wystawionym towarem. Pewnie i tak nic nie kupię, ale poglądać można:) Głowa wielkości pięści za 5 stów, mniejsze za stówkę (lir), magnesy też po stówce. Wielkiej głowy i tak nie wezmę, bo waży ponad kilogram. Ostatecznie stanęło na tym, że magnes i mniejsza głowa łącznie za 150, niech będzie. A można płacić kartą? Kartą, tutaj!?? Nie można, no to za 140. Koleś zaczyna się śmiać, niech będzie te 140 mówi, czekaj dam ci jeszcze torebkę. Wyciąga reklamówkę, a ja patrzę, że reklamówka jest z hebrajskimi napisami. To nie turecki, to hebrajski z Izraela – mówię. Rozdziawia gębę ze zdziwieniem, a j do niego: Daj jeszcze jedną tą torebkę, taka fajna zgrabna. A kolejna torebka to już za 10 – śmiejemy się serdecznie, a on wręcza mi torbę.
143099
Po drodze pełnowartościowa szama. Ale nie odważyłem się popić kebsa zsiadłym mlekiem:)
143107
Biwak tuż przy drodze, fajne miejsce.
143106
A już jutro mam zamiar wjechać do Islamskiej Republiki Iranu!
zbyszek_africa
29.05.2025, 12:46
Z tymi hebrajskimi torebkami do IRANU?:))
Pisz, pisz przypominają mi sie stare dobre czasy.
pozdr.
Mech&Ścioła
29.05.2025, 13:56
Z tymi hebrajskimi torebkami do IRANU?:))
Pisz, pisz przypominają mi sie stare dobre czasy.
pozdr.
Masz rację Zbyszek! Na szczęście dość szybko to sobie uświadomiłem i pozbyłem się ich przed opuszczeniem Turcji :oldman:
Wszak Izrael jest uważany przez Iran za "małego szatana"
Mech&Ścioła
29.05.2025, 19:34
Nie mam zdjęcia, ale w Turcji często widziałem znak drogowy informujący o ograniczeniach prędkości; dla ciężarówek 60 km/h, dla autobusów 70 km/h, dla samochodów osobowych 82 km/h. Skąd i po co te dwa wzięli??? Zresztą, i tak wszystkie kategorie pojazdów gnają o wiele szybciej:)
I jeszcze jedna turecka specjalność, niestety też nie mam zdjęcia. Często widziałem, że przez środek dekli kół ciągników siodłowych (TIRów, czasem także większych busów), tak jak biegnie ich średnica mają przymocowany metalowy daszek, czy raczej profil â trójkątny na przekroju poprzecznym. Gdy TIR jedzie, a koła się obracają, te "daszki" błyszczą się w słońcu, niemal jak koła rydwanów z ostrzami z "Gladiatora", skutecznie skupiając na sobie moją uwagę, jednocześnie rozpraszając ją na ruchu drogowym
I jeszcze jedno. Na stacjach benzynowych, pracownik przed odblokowaniem dystrybutora i rozpoczęciem tankowania zawsze sprawdza i wklepuje numery tablic rejestracyjnych. Nie tylko z mojej blachy, widziałem, że tubylców też. Dziwiłem się, jak niejednokrotnie musiał zachodzić dwukrotnie za motocykl, by je zapamiętać i wklepać:) Ale zdarzyło mi się też, że gdy podjechałem, bystry pracownik zagadał do mnie: Polonia? Yes, sir! I to właśnie wpisał do dystrybutora. Potem dają ci do ręki twój wydruk z dystrybutora i z nim biegniesz do środka zapłacić.
Przed południem zbliżam się do przejścia granicznego TR/IR w Kapiköy. Zimno jak diabli, 12C i przenikliwy wicher. Nagle, ze 300 metrów przed pierwszą budką graniczną, na poboczu stoi motocykl i ktoś przy nim. Zwalniam i patrzę na blachy. Francja. Zatrzymuję się obok, pełen radości, bo to pierwszy spotkany przeze mnie podróżnik na motocyklu podczas tej wycieczki. Hi, hello! - krzyczę uradowany.
143117
Jestem też niemało zaskoczony, że to kobieta! W dodatku sama! Ale najbardziej zaskakuje mnie jej wiek, który oceniam po twarzy i dość pulchnej figurze. A ponieważ zawsze szybciej mówię, niż myślę, to mało co nie popełniam wielkiego faux paus, bo już miałem na końcu języka pytanie: How old are you!??? Okazuje się, że to Nadine na Royal Einfield. Robię jej fotę i przyznaję w duchu, że ma styl. Całość, czyli motocykl, jej ubranie, kask, buty, sakwy wszystko jakby z epoki Lawrence z Arabii. Jakby z epoki, lecz tylko tak stylizowane, bo jest to nowe, bezpieczne wyposażenie. Stoję wciąż koło niej podekscytowany tym spotkaniem i wypytuję o szczegóły. Jest już 3 miesiące w podróży. Oglądam bagaż i pytam Masz ze sobą namiot? Nie, ja mam wszystkie hotele za darmo. Jak to za darmo? Wszystkie? No, ona słabo "znać angielski", więc nie powie jak ona to robi...
No nic, czas leci, pogoda pod psem, czas wjechać do Iranu, może tam będzie cieplej! Ruszam powoli, Nadine też i za chwilę spotykamy się znowu przy okienku tureckim i za drugą chwilę przy pierwszym irańskim okienku. Oddaliśmy dokumenty panu w środku, a koło nas jak spod ziemi wyrasta jakiś chudzielec w kapturze wcinający tłustego kebsa. Staje bez słowa i wpycha go do ust, nas ignorując. Po 3 minutach urzędas z okienka oddaje dokumenty nie nam, lecz temu fixerowi z gębą wypchaną jeszcze kebsem, ten sięga po nie tłustą - bądź co bądź - łapą i bez pytania nas o cokolwiek, bez uzgadniania ceny usługi, mówi jeno, żeby iść za nim, on wszystko załatwi. I tak chodzimy oboje za nim, raz podjeżdżamy motocyklami, potem znowu chodzimy.
Ale co to za granica! Coś między halą odlotów samolotową, a magazynami firmy transportowej, wszędzie kupa ludzi. Mrówki muszą wysiadać z busów i na piechotę czmychać. Kontrole bagaży. Na szczęście u mnie kończy się na zadawaniu głupich pytań o narkotyki i alkohol. Ścieżka wędrówki z dokumentami wcale nie przebiega liniowo, zdany sam na siebie, spędziłbym tam... aż boję się pomyśleć.
W rozłożonych na stole dokumentach Nadine dostrzegam jej datę urodzenia. W ogóle wiek, to przecież kwestia subiektywna. Ale w dalszych etapach podróży zarówno ja będę zaskakiwany wiekiem spotkanych osób, jak i vice versa. Fixer odwala całą robotę za kolejnych urzędasów, nawet otwiera w odpowiednich miejscach te karnety, te otrzymane fiszki, pokazuje palcem gdzie mają przybić stempel, miałem wrażenie, że niekiedy wręcz płaszczy się przed âszejkamiâ przejścia granicznego królującymi w swoich brudnych barakach. Bo przecież oni mają czas i tu rządzą.
W pewnym momencie fixer podaje mi swój telefon, żebym sobie z kimś (?) pogadał. Po drugiej stronie słuchawki inny cwaniak tłumaczy mi, żebym przyjechał do niego do Choy, przenocuje mnie, wymieni mi kasę, załatwi kartę SIM z internetem, i nawet poczęstuje mnie herbatą i wszystko będzie cacy. Po prostu jedź za tą francuską, ona też do mnie zmierza. Już chyba pół świata wie, że białas z Polski wjechał do IranuâŚ
Po godzinie i 40 minutach wszystko gotowe. Fixer bez słowa oddaje Nadine komplet jej podbitych dokumentów, po czym staje twarzą do mnie i tłumaczy mi, że on się tu napracował i że należy mu się wynagrodzenie. Wiadoma rzecz. Negocjujemy kwotę dopiero teraz, co nie ukrywam działa na moją korzyść, przybijamy piątki i się rozchodzimy.
Podchodzę nieco skonfundowany do Nadine i pytam Tobie nie kazał zapłacić??? Nie, bo ja mam za darmo. WTF??? A może to (nie)ślubna córka jakiegoś szejka czy innego szacha perskiego..? Wszak silne związki Francji i Iranu sięgają dość zamierzchłych czasów. Czort z nią, myślę sobie. Raczej się nie polubimy. Żegnam się i jadę w swoją stronę.
143120
143121
Mech&Ścioła
30.05.2025, 10:45
A jednak odpowiedzi Nadine wciąż mnie ciekawią i co pewien czas o tym myślę. Jak zresztą nie myśleć o Francji będąc w Iranie, gdy na ulicach 50% samochodów osobowych to peugeot’y. Ale o motoryzacji będzie w dalszej części. Przed przyjazdem do Iranu wiedziałem jedynie, że na wygnaniu w Paryżu przebywał ajatollah Ruhollah Chomeini (albo Chomejni, jak piszą niektórzy). Wygnanie trwało 15 lat (zanim dotarł do Francji przebywał w Turcji, a potem w Iraku), a triumfalny powrót Chomeiniego do Iranu nastąpił w 1979 roku. Miał wtedy 76 lat, a jego oblicze wciąż można sławić m.in. na wielu starszych banknotach.
143124
Oto, czego się dowiedziałem o relacjach między tymi państwami.
Relacje dyplomatyczne między Iranem a Francją sięgają XVII wieku. Francja, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii czy Rosji nie miała w Iranie ambicji kolonialnych, co było postrzegane pozytywnie przez Persów.
Przed rewolucją islamską w 1979 roku Francja miała znaczący wpływ kulturowy na Iran, szczególnie wśród elit. Język francuski, kultura i edukacja zagraniczna były popularne wśród irańskiej klasy wyższej. Francuskie szkoły i instytucje kulturalne, odgrywały ważną rolę w wymianie intelektualnej.
W latach 20. i 30. XX wieku wielu irańskich studentów studiowało we Francji dzięki stypendiom rządowym, co przyczyniło się do modernizacji irańskiego systemu edukacji na wzór francuski.
Znaczne ochłodzenie stosunków miało miejsce podczas 8-letniej wojny iracko-irańskiej (1980-1988) kiedy to Francja wspierała Irak.
Francja była jednym z krajów zaangażowanych w rozmowy dotyczące irańskiego programu nuklearnego, a po zniesieniu sankcji w 2015 roku, Francja aktywnie wspierała odbudowę relacji gospodarczych z Iranem. Z Iranem duże kontrakty podpisał Total, Peugeot, Renault i Airbus. Umożliwiło to Iranowi dostęp do nowoczesnych technologii, choć wiele z tych kontraktów zostało wstrzymanych w 2018 roku.
Mech&Ścioła
30.05.2025, 14:20
Jestem w Iranie i przyjeżdżam do miasta Marand, gdzie melduję się w hotelu.
143125
W recepcji nikt mnie nie rozumie, a przewinęło się już z 6 osób. W końcu za pomocą kartki i długopisu zaczynamy dochodzić do porozumienia. Pani z recepcji konsultuje telefonicznie z kimś nad nią. Negocjacja ceny pokoju, z 20 dolców stanęło na 15. Ale mam tylko banknot 100 dolarów, oni nie mają wydać. No to może ustalmy cenę za pokój na 10 euro, tu mam taki banknot i będzie po kłopocie â mówię-pokazuję. Nie ma na to zgody. Przychodzi inny pracownik, zasiada przy biurku i wymienia te moje 50 euro na lokalne miliony riali. Nie chciałem skorzystać z łatwego noclegu w Choy, gdzie miałbym załatwione wszystko od ręki, to teraz mam co chciałem. Otóż koleżka za 50 euro liczy mi 4 mln 250 tys. riali, co jest przeszło 10 x mniej dla mnie korzystne niż moja późniejsza najlepsza wymiana pieniędzy. Ale tego jeszcze nie wiem. Tłumaczenie, wymiana kasy i logowanie do pokoju zajęło chyba z godzinę⌠Używając kalkulatora, papieru, rąk i gestów. W końcu gotowe!
143126
I wtedy pojawia się Salva i płynną angielszczyzną jeszcze raz wszystko mi powtarza. Na 19.30 zaprasza mnie do swojego pokoju na kolację.
143127
Przed wyjazdem przeczytałem bardzo ciekawą książkę Piotra Kowalskiego âCo myślisz o Iranie? W gościnie u zwykłych ludziâ, gdzie na wielu przykładach autor wyjaśnia jego zasady. Ja nazwałbym to âgrą wstępnąâ, takimi słownymi uprzejmościami, small talkiem. Szczególnie w pierwszych godzinach i dniach w Iranie byłem przeczulony na tym punkcie, bo nie chciałem wyjść na gbura i chama z dzikiego zachodu:)
Salva zaprasza mnie do nich na kolację, ale wypada mi podziękować i powiedzieć, że nie przyjdę. Jeśli ponowi zaproszenie, znowu mam się opierać. Dopiero jeśli za trzecim razem nalega, to zgodnie z zasadami tej codziennej irańskiej dyplomacji i kultury, można się zgodzić. Ale ja dopiero jestem swoje pierwsze godziny w Persji, poza tym Salva świetnie rozumie po angielsku, więc nie owijam w bawełnę, tylko mówię: Great! Tylko, czy naprawdę mnie zapraszasz, czy to jest taâarof? Nie, to nie taâarof, przyjdź do nas kolację. Dobra, dziękuję! De facto, w czasie całego swojego pobytu w Iranie, tylko 2 razy ktoś mnie potraktował taâarofem (być może tylko dwa razy to zauważyłem:)). Pierwszy raz w zwykłym markecie, gdy stałem przy kasie, zdziwiłem się gdy pani powiedziała i gestem ręki podkreśliła, że nie chce ode mnie pieniędzy. Uśmiechnąłem się, ale to było bardzo łatwe, więc po prostu zapłaciłem:) I drugi raz, nieco mniej dla mnie oczywiste, w knajpie, gdzie zjadłem śniadanie, bo tam miałem dłuższą i bardziej sympatyczną interakcję z właścicielem, więc nie do końca wiedziałem, czy chce mnie ugościć, czy pogrywa w taâarof. Ale odmówił pieniędzy tylko 2 razy, a za trzecim moim podejściem przyjął:)
Kolacja sympatyczna, fajne rozmowy, przyniosłem kupione jeszcze w Turcji âgumę z soku z winogronâ z orzechami. Okazuje się, że Salva miała lekcje angielskiego w szkole, a całej reszty nauczyła się z filmów⌠Jestem tym mega zdziwiony, bo jej akcent i dobór wyrazów mogą świadczyć o rocznym pobycie w Oxford! Kilka propozycji zobaczenia ciekawych miejsc w Tabriz, bo tam mieszkają. Na koniec Salva zaproponowała, żebym zapisał jej numer telefonu i kiedyś w razie potrzeby pomocy w tłumaczeniu zadzwonił do niej. I już niedługo skorzystam z tego numeru. Dałem w prezencie drobne polskie gadżety.
143128
Do celu prowadzi kręta i wąska asfaltowa droga, mająca pewnie dobre 10 kilometrów. W tym czasie wyprzedzam 2 białe busy, jeden z nich jedzie całkiem żwawo, widać, że to nie jego pierwszy dzień w pracy. Zatrzymuję motocykl przed budynkiem, zgodnie z poleceniem pana ochroniarza, który na mój widok wyszedł z budki i wchodzę po bilet (10 euro lub 440 lir)... Stromego dojścia po schodach jest na dobre 15 minut ...
Na Nemrut Dagi jest też drugi wjazd od tzw. zaplecza. Oszczędza to drapania się wspomnianym wejściem po schodach i kosztuje coś koło 100 lira. Fajnym szutrem podjeżdżasz prawie pod same te leżące głowy.
Pisz Pan proszę dalej. :)
Dzisiejszy biwak to jakiś większy absurd.
Jaki tam absurd? Zwykła przygoda to jest:-)
pozdrawiam trolik
Mech&Ścioła
30.05.2025, 18:41
Na Nemrut Dagi jest też drugi wjazd od tzw. zaplecza. Oszczędza to drapania się wspomnianym wejściem po schodach i kosztuje coś koło 100 lira. Fajnym szutrem podjeżdżasz prawie pod same te leżące głowy.
Pisz Pan proszę dalej. :)
A widzisz, dobrze wiedzieć! Szkoda, że po czasie, ale może potomnym się przyda!
Jaki tam absurd? Zwykła przygoda to jest:-)
pozdrawiam trolik
Pełna zgoda! Ale funkcjonowało swego czasu w moich kręgach takie powiedzonko "To jakiś większy absurd jest" :)
Mech&Ścioła
30.05.2025, 21:00
Muszę przyznać, że przed wyjazdem dość wnikliwie czytałem Wasze irańskie relacje. Ale wciąż nie mogłem ogarnąć tych cen…
143129
Podobno w kwietniu 2025 wartość 1 $ (dolara) wynosiła na czarnym rynku 500-600 tys. riali, czyli za 100 dolarów można było dostać 60 mln riali. Na czarnym rynku, ponieważ wszystkim się to lepiej opłaca. Oficjalny kurs w banku wynosi 42 tys. riali za 1 dolara (za 100 dolarów otrzymuje się 4 mln 200 tys. riali), co jak widać jest śmieszne, ale w hotelu w Marand w przybliżeniu otrzymałem te ponad 4 melony riali za 50 euro. Odnośnie kursu euro i dolara w Iranie podczas mojego pobytu (maj 2025), to euro stało nieco lepiej niż dolar.
Wymiana mamony na ulicy nigdy nie była specjalnie trudna. Wystarczyło spytać kogokolwiek i już po chwili odbywało się to, najczęściej koło jakiegoś banku. Bez żadnej krępacji, czy chowania się po bramach, jak pamiętam jeszcze (jak przez mgłę) z Polski. W Tabriz na północy Iranu, za 1 dolca dostałem 400 000 riali (100 dolarów zrobiło ze mnie 40 milionowego bogacza:). Następne wymiany były dla mnie znacznie korzystniejsze. Na placu w Teheranie wymieniłem 100 euro na 88 mln riali. Koleżka na Aali Qapu Palace w Isfahanie za 100 dolców dał mi 76 mln riali. Euro lepiej stoi, bo za 100 euro dalby mi koło 85-90 mln. Zresztą sami lokelsi mówili mi, że kurs bardzo często zmienia się z dnia na dzień.
Zawsze wiedziałem ile zapłacę na stacji benzynowej za pełen bak benzyny. Zazwyczaj tankowałem kilkanaście litrów paliwa (13-17 litrów) i płaciłem za nie 500 tys. riali, czyli 50 tys. tumanów. Akurat na zdjęciu poniżej prawie 40 tys. tumanów, ale najczęściej i tak nikt nie wydawał mi tej dychy, bo to straszne grosze są.
143130
Przed wyjazdem miałem również mętlik w głowie z tymi „tumanami” (a może „tomanami”). Tumany to nie są inne pieniądze, czy inne banknoty, lecz po prostu cena w rialach po umownym skreśleniu jednego zera:) A ile naprawdę jest wart w Iranie pełen bak paliwa tenery? To zależy. Przeliczając na spożywcze zakupy, to 2 baki tenery były średnio warte jedynie: jedną butelkę 1,5 litrową wody + 0,5 litra coca-coli + 2 batoniki.
Pokój w wypasionym Laleh Hotel w Teheranie to 52 mln riali, czyli jakieś 120 dolców... Na szczęście nie mieli wolnych pokojów:) i w Teheranie zanocowałem w Omid Hotel za 25 mln riali (był to mój najdroższy nocleg).
W Isfahanie na 2 noce spałem w Raman Hotel za łączne 30 mln riali (15 mln/noc), całkiem nieźle moim zdaniem, a hotel był super przyjemny!
W mieście Yazd spałem w Giti Hotel i za 2 noce zapłaciłem 34 mln (1 noc za 17 mln). W Shiraz bardzo przyjemny 7 Hostel, byłem sam w pokoju 2-os. dormitory za 8 mln riali.
Na samym południu Iranu, w Bandar Abbas w GENE Hotel, gdzie waliło fajami i ogólnie nędza, zapłaciłem 15 mln za pokój na jedną noc. A w jeszcze bardziej obskurnym hotelu (bardziej hotelu pracowniczym) w Bandar-e Lengeh spałem za 9 mln riali.
Jeśli chodzi o inne ceny. 3 zwykłe damskie chustki kupione na bazarze kosztowały łączne 5 mln riali, czyli ok. 20 PLN (jeśli przeliczyć wg ceny za 1 noc w hotelu w Isfahanie).
Za bilet do nic nie wartego CzakCzak (cena dla inostrańców) dałem 3 mln riali.
A za siatkę pełną zakupów (2 cole w puszce, duża kanapa, duża sałatka, 2 energetyki, 3 małe batony, paczka herbaty, puszka fasoli) dałem 5 mln riali.
Za omleta z herbatą, pieczywem, cebulką i kolą w drodze do Persepolis dałem 1 mln (2 pełne baki wahy) i najadłem się pod korek. Lecz na samym początku, na północy Iranu za taki sam posiłek zapłaciłem 5 x tyle!
Bilet do Persepolis to wydatek 3,5 mln riali + 2 mln za parking.
Moje wnioski są takie, że koszt paliwa jest zupełnie pomijalny. Najdroższe jest jedzenie oraz zakupy spożywcze. Hotele nie są szczególnie drogie. Generalnie, przeciętnego człowieka z Polski stać na utrzymanie się w Iranie.
Świetny klimat. Dawaj dalej :at:
Mech&Ścioła
31.05.2025, 10:59
Rankiem opuszczam hotel i miasto Marand.
143135
Zajeżdżam na stację zatankować i odcedzić kartofelki. Na herbatę zaprasza mnie sympatyczny człowiek, pracownik fizyczny, jeden z tych, którzy za nami tną kamienie. Wyciąga z samochodu termos i nalewa do dwóch kubków. Potem wkłada cukier skrystalizowany na patyczku. Kilka chwil pijemy w pyle kamieni, nic do siebie nie mówiąc, bo nie znamy swoich języków. Jest miło!!!
143136
143137
We wczesnej porze obiadowej zatrzymuję się przed jadłodajnią w mieście Khalkhal. Akurat są dwie koło siebie, świetnie. Wieszając kask na motocyklu dokonuję wyboru, wejdę do tej prawej, bo w środku widzę sympatyczną kobietę zajmującą się tym miejscem. W tym samym czasie, za motocyklem parkuje samochód, z którego wychodzi pulchny koleżka. Zagaduje do mnie (prawie nie mówi po angielsku), że idziemy zjeść i prowadzi mnie do lewej knajpy. No cóż, uśmiecham się przepraszająco do kobity, bo wcześniej zdążyliśmy nawiązać kontakt wzrokowy i było jasne, że wejdę do niej.
Pulchny koleżka ma na imię Alireza i jak się to okaże w najbliższym czasie, jest to dusza-człowiek. Ciągnie mnie do kuchni, otwiera kotły, pokazuje co mogę sobie wybrać. Kucharz (w bejsbolówce) zdaje się być jego kumplem, bo traktuje to wszystko jak chleb powszedni. A ja płynę z tym żywiołem, szczęśliwy z chwili. Zamawiamy jedzenie. Alireza (imię oznacza szlachetne zadowolenie i pasuje do niego jak ulał) po konsultacji z kuchcikiem instaluje w telefonie translator i zaczynamy rozmawiać:)
143138
Słuchaj – mówi – też jestem motocyklistą, w moim samochodzie czeka mama, wezmę dla niej jedzenie i za 10 minut do ciebie wracam. Pokażę Ci miasto, a dzisiaj śpisz u mnie. Mówiąc to wylewa na mnie potok serdecznej energii, a ja się śmieję i wcale nie mam zamiaru dzisiaj spać u niego, bo przede mną kupa kilometrów do Pahlavi.
Gdy już spożywam, Alireza rzeczywiście wraca, zamawia swój posiłek i wciąż do mnie nawija:) Zaczynam podejrzewać, że to może być na serio, to już przekroczyło granice wstępnej gry słownej w ta’arof. Ale hola, hola. Wiem jak się upewnić. Podaję mu numer telefonu do poznanej wczoraj Salvy i mówię, by zadzwonił. Z chęcią to robi i dalej z szerokim uśmiechem nawija w farsi do telefonu. Trwa to dobrą chwilą, wydaje się, jakby o mnie już całkiem zapomniał, tak dobrze mu się rozmawia…:) Nie wątpię, Salva to dość urocza dziewczyna, a on to przeca młody tłok! Oddaje mi aparat, teraz moja kolej na pogawędkę i wybadanie jak się sprawy mają. Też nie rozmawiamy krótko:) i w końcu mówię do Alirezy – OK, thank you for your invitation! Gdy tylko to wypowiadam, Aliereza nie zwróci się już do mnie inaczej niż tylko My Brother. I powiem wam, że po pierwszym, drugim takim zwrocie pomyślałem sobie, zabawne. Ale zawsze wypowiadał to z taką radością, że szybko przestało być zabawnie, a zrobiło się… bratersko. Zacząłem mówić do niego tak samo.
Następne godziny płyną bardzo szybko i intensywnie. Tenerę odstawiamy w garażu Alirezy, przesiadam się do jego bryki , dostaję w rękę soczek w puszce i zaczynamy wycieczkę. Po drodze wskakuje jego kumpel, też Ali, z lepszą znajomością języka Szekspira. I – muszę to ująć w ten sposób, bo nic bardziej właściwego nie przychodzi mi do głowy – wozimy dupy po mieście słuchając muzy, gadając i śmiejąc się. Wstępujemy na lody. Co rusz Alireza zatrzymuje się przy kimś i zagaduje. Czasem wokół stojącej fury jest zgromadzonych kilka osób, gangsta klimat. Khalkhal to nie jest metropolia, ale mam wrażenie, że mój tymczasowy przewodnik zna tu większość populacji, co rusz jakiś kuzyn albo friend. Pokazuje mi swój interes i pracowników. Prowadzi butik z ciuchami. Dla wszystkich jest życzliwy, choć też trochę żartobliwy. Jesteście ode mnie młodsi o klasę wieku (pokolenie) – mówię – a czuję się, jakbyśmy byli kumplami od przedszkola! I tak jest w rzeczywistości.
143139
143140
143149
143141
143142
Przy drodze sprzedają pietruszkę. Pytam go o to, bo już wczoraj widziałem coś takiego. Zatrzymujemy się na rondzie przy sprzedawcy, Alireza bierze jeden pęczek i płaci kartą. Robię wielkie oczy, bo on zapłacił KARTĄ! Stojący przy drodze koleżka z niczym więcej tylko z kilkoma pęczkami, jak się dowiaduję livas, ma przy sobie terminal! My Brother obiera dla nas ten rabarbar, wręcza mi jedną surową gałązkę i ze śmiechem mówi, że to bardzo zdrowe, no wiesz na co:) pochylając się jednocześnie w fotelu do przodu, klepiąc ręką po swoim krzyżu i ze znawstwem kiwając głową:) Śmiejemy się, a ja kupuję od niego ten gest!
143143
Wyjeżdżamy za miasto. Jakieś miejsce z rzeczką, sympatycznie. Po drodze stoi patrol policji. Alireza zatrzymuje się przy nich, otwiera okno z mojej strony i zagaduje. Co on robi!?? Kolejna sympatyczna pogawędka. Policjanci nie byli jego kumplami, ale stwierdził, że u nich takie zachowanie jest normalne. Pewnie chciał im pokazać człowieka z Lahestanu:)
143144
143145
Późnym popołudniem wymieniam olej w tenerze, jest dobra ku temu okazja. Zanim to jednak nastąpi, Alireza coś nieśmiało zagaja, że jeszcze nigdy nie jeździł tenerą. Sam ma 2 motocykle, pokazywał mi filmiki z upalania liścia po górach. Nie waham się długo. Dobrze zagotuj olej w silniku! – mówię, ale dodaję też – tylko nie rób głupich rzeczy! Nie ma go z pół godziny. W tym czasie ja robię krótką rundkę na jego kawasaki, ale nie jestem przyzwyczajony do takich sportowych maszyn i szybko wracam. Alireza wraca i oczy mu się śmieją. Jechałem 140 przez miasto! Kumple pytali, czy kupiłem nowy motocykl! – cieszy się. A wheelie robiłeś? Tylko raz, takie malutkie:)
143148
143150
Wieczorem znowu w miasto:) Irańczycy lubią kolorowe światełka!
143151
143152
143153
Kupujemy kebsy i na chatę. Wymieniamy się prezentami. Od Brata dostaję okularki przeciwsłoneczne oakley, które wygrał w jakimś konkursie motocyklowym, a od Aliego dwie muszelki. Sam wręczam drobne polskie gadżety.
Mimo moich głośnych protestów, mam przecież utensylia do spania, Alireza przynosi mi świeżutką, pachnąca poduszkę, kołdrę i materac powleczony prześcieradłem, które kładzie na 3 perskich dywanach. I jeszcze paczkę chusteczek higienicznych, w razie jakbym potrzebował. Będę spał jak szach!
143154
Co za dzień!!!
Jest przygoda.
Podpowiedz jakie miałeś z sobą gadżeciki?
Ale jaja. Szlachetne zadowolenie :)
Mech&Ścioła
31.05.2025, 18:28
jest przygoda.
Podpowiedz jakie miałeś z sobą gadżeciki?
143158
Mech&Ścioła
31.05.2025, 19:06
Poprzedniego wieczora wyłuszczyłem Bratu, że chciałbym wyjechać o 6.00. Dokładnie się upewniłem czy zrozumiał, bo nocowałem sam w jego domu, a on miał przyjść rano i mnie wypuścić. A ponieważ wieczór szybko się nie zakończył podejrzewałem, że wyjazd o umówionej godzinie nie musi być pewnikiem. Nic bardziej mylnego. Jak powiedział, tak było!
143159
A teraz powrót do przyszłości. Jest wieczór, 27. maja 2025, kilka dni po moim powrocie do domu dzwoni telefon. To Alireza przez What’s up! Dzwoni do mnie wożąc się z kumplami samochodem po mieście. Dużo śmiechu i radości! Już się prawie rozłączyliśmy, a jeszcze słyszę I love you my brother! Zrobił mi wieczór!
Mam takiego znajomego Senegalczyka - you my brother from another mother ;) czasami tak się trafić uda i dzięki opatrzności.
Mech&Ścioła
31.05.2025, 21:23
Wyjeżdżam z gościnnego Khalkhal i kieruję się na wschód w stronę Morza Kaspijskiego, do leżącego nad nim miasta Bandar-e Anzali, które dawniej nosiło nazwę Pahlavi.
Wokół mnie robi się coraz bardziej zielono, pagórki porasta najpierw trawa, a już za chwilę gęsty las liściasty, głównie buczyna.
143161
143162
143163
Jestem u celu. Niestety brama polskiego cmentarza stoi przede mną zamknięta i tyle. Nie wiem kogo mam zapytać i jak wejść do środka. Radosław Fiedler w książce, o której już wspomniałem („Iran śladami polskich uchodźców”) napisał, że na cmentarzu stoi kolumna z napisem: „Tu spoczywa 689 Polaków, żołnierzy Armii Polskiej na wschodzie generała Władysława Andersa i osób cywilnych, byłych jeńców i więźniów sowieckich łagrów zmarłych w 1942 roku w drodze do ojczyzny. Cześć ich pamięci!”
143164
Wyjazd z tego miasta to prawie niekończąca się 3-pasmówka, ponad 80 kilometrów przez tereny zabudowane, nic przyjemnego.
Na stacji benzynowej, a właściwie całym kompleksie handlowo-wypoczynkowym przy autostradzie, gdzie się zatrzymałem zaczepia mnie koleżka w moim wieku mówiąc, że jest przewodnikiem. Swoim Pajero obwozi po Iranie 3-osobową szwedzko-irańską rodzinę (ona Szwedka, on Pers mieszkający już 20 lat w Szwecji, plus dziecko w wózku). Ostrzegam cię, wracamy z Isfahanu i upał był tam nie do wytrzymania, było 38C. Tak? To przecież tylko 8 więcej niż teraz. Tak, trudno było wytrzymać w tym mieście. No cóż, niedługo się przekonam.
143165
W Hotelu Omid w Teheranie melduję się po godzinie 17.00. Pokój stary i dziadowski, ale z niezłym śniadaniem i zamykanym parkingiem. Szybkie pranie i wypad na miasto motocyklem bez bagażu i bez ciuchów motocyklowych (kask jednak na głowie:))
Jazdę w ruchu ulicznym Teheranu zaliczam do atrakcji samej w sobie. Sajgon. Kilku pasmowe ulice. Korki. Pierwszy raz w życiu bez żenady jechałem za kilkoma skuterami po chodnikach między ludźmi, bo te 3-4 pasy ruchu były tak zabite krzywo stojącymi w korku pojazdami, że wszystko stało. Temperatura coolanta rzadko spadała poniżej 105-107C. Zgiełk. Klaksony. Trąby. Trąbki. Po to by na niego uważać. Po to, by inny się przesunął. Przejazdy przez ronda są równie ciekawe, każdy jedzie jak chce, a nie „swoim” pasem ruchu, ścinanie zakrętów stanowi regułę. Zresztą, pasy ruchu często nie są namalowane:) Nie ma to nic wspólnego z płynnym ruchem ulicznym we włoskich metropoliach, gdzie też pełno skuterów i motocykli, które jednak w Italii opływają samochody jak rybki w strumyku większe kamyki. Tu jest chaos. Nie ma miękkiej gry. Tu nikt nie robi miejsca skuterom. Tu, jak się chcesz włączyć do ruchu, to po prostu to robisz, wolno, ale konsekwentnie i tyle. Pchasz się i już. A piesi stanowią ostatnie ogniwo tego łańcucha, najmniej ważną kategorię. To, że akurat istnieją wymalowane pasy „przejścia dla pieszych” na drodze nie znaczy zupełnie nic.
W Teheranie nie udaje mi się znaleźć polskiego cmentarza, mimo wcześniejszej jego lokalizacji na mapie. W miejscu, w którym miał się on znajdować było coś między zapuszczonym parkiem, a rozpoczynającą się na dużą skalę budową dewelopera.
Podjeżdżam za to pod byłą ambasadę USA. Stany Zjednoczone zerwały kontakty dyplomatyczne z Iranem w 1980 roku, kiedy to w listopadzie poprzedniego roku irańscy studenci wdarli się do ambasady USA w Teheranie i wzięli jako zakładników jej 52 pracowników, których przetrzymywano 444 dni. Oficjalnie, USA nazywane jest przez duchowe władze irańskie „wielkim szatanem”. Od mniej więcej dekady część pomieszczeń byłej ambasady USA stanowi muzeum zwane „Jaskinią Szpiegów” (Den of Espionage Museum). I znowu nie mam szczęścia, bo muzeum jest zamknięte, chociaż tablica informacyjna głosi, że powinno być teraz otwarte. Antyamerykańskie murale na zewnątrz też jednak coś wyrażają.
143166
143167
143168
143169
143170
143171
143172
Nawiasem pisząc, w trakcie rozmów z ludźmi, obserwacji ich stylu ubierania się, muzyki i filmów, które oglądają wcale nie można odnieść wrażenia, że Ameryka to ich największy wróg. Wręcz przeciwnie. Nieraz widziałem flagi amerykańskie na ubraniach lub na ciężarówkach. Często też wypowiadali się krytycznie o władzy państwowej, ale ja nigdy nie drążyłem politycznych tematów.
Męczennicy. Wielu ich i jest to dość częsty widok w Iranie.
143173
Na koniec znowu przejazd przez pół miasta do Wieży Wolności.
143174
Mech&Ścioła
02.06.2025, 17:34
Paykan (co po persku znaczy strzała), zwany irańskim rydwanem, czyli po prostu ichni volkswagen. Powstał na bazie brytyjskiego samochodu Hillman Hunter. Produkcja Paykana rozpoczęła się w 1967 roku w Iranie przez firmę Iran Khodro z importowanych z GB gotowych zestawów części. Po zamknięciu brytyjskich linii produkcyjnych był produkowany prawie w całości z lokalnych części. Produkcja sedana Paykan zakończyła się w maju 2005 roku, po 38 latach. Wersja pick-up (Paykan Pick-up/Bardo) była jednak produkowana aż do 2015 r. Niektóre z wciąż jeżdżących paykanów mają już ponad 50 lat.
A produkowany do dziś Peugeot ROA i IKCO Arisun wciąż mają montowane podwozie Paykana, a nadwozie z Peugeota 405.
143226
143227
Zamyad - perski dostawczak, zwany niebieskim nissanem.
Fabryka Zamyad powstała w 1963 roku pod nazwą Iran Van i początkowo produkowała ciężarówki na licencji Nissana i Volvo. Wielce popularny Zamyad pick-up oparty na platformie Nissana Junior jest produkowany od 1970 roku. Pomimo swojego wieku, jest nadal w produkcji, co czyni go jednym z najdłużej produkowanych pojazdów na świecie bez znaczących zmian konstrukcyjnych. Te zamyady wzbudzały we mnie prawdziwy respekt…, jeśli nie poważne obawy. Potrafi to zapylać ponad 120 km/h i obawiam się, że hamulców nie ma zbyt dobrych. Często były zapakowane do granic możliwości, a ich kierowcy sprawiali wrażenie jakby rządzili na tutejszych drogach. Często jeżdżą na CNG. Obecnie Zamyad należy do marki Saipa.
143210
143234
143247
Saipa to fabryka samochodów założona w 1965 roku, drugi co do wielkości producent aut w Iranie, zaraz po Iran Khodro. Niestety, tak egzotycznie brzmiąca nazwa marki jest jedynie bezpłciowymi akronimem od Société Anonyme Iranienne de Production Automobile. Saipa początkowo współpracowała z Citroënem, który po 10 latach ją porzucił. Produkowali Renault 5, Renault 21, Kia Pride (oparta na Fordzie Festiva z 1986 roku, była produkowana pod nazwami Saipa Saba i Saipa Nasim do 2005 roku, a do 2012 roku robiono pick-up pod nazwą Saipa 151). W 2000 roku SAIPA zaprezentowała swój pierwszy całkowicie irański projekt – minivana 701 Caravan. W tym samym roku firma przejęła 51% udziałów w konkurencyjnym Pars Khodro, wzmacniając swoją pozycję na rynku. SAIPA kontynuowała również produkcję Citroëna Xantia, wcześniej w Europie już zakończoną.
Obecnie Saipa produkuje własne modele aut pod nazwami: Tiba, Quick, Saina, Atlas i Sahand
143211
143213
143214
143231
Według mych subiektywnych obserwacji najszybszymi samochodami w Iranie są Peugeoty PARS, w kolorze czarnym:) Jeżdżą jak wściekłe. Peugeot Pars, znany też jako Peugeot Persia, to zmodyfikowana wersja Peugeota 405, którego produkcja w Europie została zakończona w 1997 roku. Peugeot Pars był produkowany przez Iran Khodro w latach 1999-2024.
Ciężarówki Mercedes wciąż są produkowane przez Iran Khodro Diesel na licencji Mercedesa, i zwane są "Kurzhauber" (krótkomaskowe). Na świecie były produkowane od 1959 roku do lat 90-tych XX w. Mają krótką, zaokrągloną maskę i silnik przesunięty w głąb kabiny tak, by zmniejszyć ogólną długość pojazdu. Mają oznaczenia WH 1924L, WH 2624L, WH 1924LK, co ma się odnosić do masy całkowitej (np. 19 ton) i mocy silnika (np. 240 KM). Stosowane są silniki mercedesa (np. OM355), jak również silniki Cummins, spełniające nawet Euro 3. I muszę powiedzieć, że wcale nie kopciły:)
143229
Przed rewolucją islamską w 1979 roku Mack’i stanowiły aż 98% wszystkich nowych ciężarówek, w 1987 roku jeździło ich ponad 40 tysięcy.
143239
143240
Zauważam, że w Iranie chińskie marki mają się znacznie lepiej niż w Polsce, jest ich po prostu znacznie więcej. Samochód, którym woził mnie po mieście Alireza ma już 43 tys. km przebiegu i podobno nic mu nie dolega. Wewnątrz jest cicho i przyjemnie. Nic nie skrzypi. Wszechobecnych progów zwalniających jego zawieszenie pozwalało prawie nie odczuwać (oczywiście zwalniał przed tymi potykaczami), a przyspieszeniem byłem pozytywnie zaskoczony (jak na taką kolubrynę). Niektóre modele mają nazwy niby zachodnie, ale śmiesznie inne:)
143212
143215
143216
143217
143218
143219
143230
143237
143238
143243
143244
Zdaje się, że deszcz w Iranie zbyt często nie pada (zwłaszcza poza północą kraju) i tylną wycieraczkę można sobie włożyć do pokrowca i nie używać:) Jak mniemam, pokrowiec ma chronić pióro wycieraczki przed UV:) Ale rozwijane jakieś celuloidy (folie) na przedniej szybie robiły na mnie większe wrażenie, zastanawiałem się, czy oni coś przez nie widzą. Przecież u nas, w tej prawilnej Europie nie można mieć nawet lekko przyciemnionych przednich bocznych szyb.
143241
143242
143245
143246
I oczywiście wszechobecne jednoślady. Niektórzy mają tablice rejestracyjne umieszczone w specjalnej ramce pod ciemną szybką, by ich numery nie za bardzo rzucały się w oczy:) Z odległości większej niż 1,5-2 metry blachy stają się właściwie niewidoczne.
143220
143221
143222
143223
143224
143225
143228
143235
143236
Mistrzowie parkowania
143232
143233
Pisz dalej, bo ciekawie jest :at:
Mech&Ścioła
03.06.2025, 20:16
Tak, z chęcią piszę/jadę dalej!
= = =
Po całkiem pożywnym śniadaniu zaoferowanym przez Omid Hotel (jajka na twardo, herbata, parówki, chleb) wymeldowuję się z pokoju. Oddaję w recepcji kartę-klucz do pokoju, lecz zanim z powrotem otrzymuję swój paszport, mój pokój zostaje sprawdzony pod względem… no właśnie… czego? Nie wiem czego. Nie lubię takiego zachowania, bo co niby miałbym zrobić niestosownego w hotelowym pokoju?? Wynieść ze sobą lodówkę i telewizor? W czasie, gdy stoję przed recepcjonistą po oddaniu karty, ten intensywnie udaje sprawdzanie czegoś w komputerze, a moje pytania Na co czekamy? zbywa milczeniem. W końcu drzwi windy otwierają się i wysiada z nich postać, która kiwa głową recepcjoniście. Dopiero wtedy ten się rozchmurza, oddaje mi paszport i obwieszcza (używając translatora w komórce), że oto z windy wysiadła właścicielka tego przybytku. Very nice. Goodbye.
Dzisiaj jest piątek, czyli dzień świąteczny. Jednak trudno to dostrzec, sklepy są otwarte, wiele ludzi normalnie pracuje. Widziałem np.: pracujących drogowców. Z drugiej strony, być może oznaką dnia świątecznego są rozstawione przy szosie kramy sprzedawców świeżych kwiatów. Z całą mocą świętowanie ujrzę dopiero w drugiej części dnia.
Mateusz Kłagisz w albumie „Iran”, miasto Kom opisał w następujący sposób: „Kuźnia ajatollahów, drugi po Meszhedzie najważniejszy ośrodek irańskich szyitów, bardzo licznie odwiedzany przez cały rok. Znajduje się tu grobowiec Fatimy Masumeh, siostry ósmego imama szyitów – Rezy, zmarłej około 815 AD”. Tyle wiedziałem przed wyjazdem.
W kilku kilometrowym korku na 3 pasach ruchu przeciskam się do Kom, właśnie do tego meczetu z grobowcem Fatimy. Jest gorąco. Olśniewa mnie dopiero teraz, że dlatego są tu takie tłumy, że to piątek! Nawigacja każe mi jechać dalsze 2 kilometry prosto, po czym zawrócić i znowu 2 kilometry przeciskać się przez ten korek, bo meczet jest teraz dokładnie po drugiej stronie tej arterii. Ale ja właśnie dostrzegam szansę na szybsze dotarcie do celu. Jest bramka na skróty, obecnie zamknięta, jest policja kierująca ruchem. Zatrzymuję się obok policjanta, otwieram szczękę kasku i proszę, by mnie przepuścił, pokazując palcem na cel mojej podróży. Ten początkowo kręci głową, ale gdy nalegam (nie musiałem długo nalegać:), otwiera bramkę i mnie przepuszcza.
143277
Super, jestem na miejscu! Ale gdzie zostawić moto nie bardzo wiem. Podchodzi zaraz do mnie jakiś człowiek, po czym zagaduje tego samego policjanta, by mi pomógł. Ten wskazuje mi miejsce do zaparkowania za kolejną bramką:) Mówi mi też (wspomagając się translatorem, i to na polski, po zerknięciu na blachę, cwana bestia!), żebym zabrał z motocykla wszystkie rzeczy. Wszystkie, sir? – pytam. Tak, wszystkie, safety reasons. No cóż. Najpierw jednak przebieram się w „cywilne” ciuchy, potem zdejmuję namiot, itp. Ale gdy pokazuję mu, że tu są ciuchy, tu śpiwór, to odpuszcza. Niemniej jednak, kurtka, spodnie, buty, kask, plecak, namiot, to do zabrania na raz przez jedną osobę trochę dużo. Lecz on woła swoich kolegów policjantów do pomocy. Mina jednego z nich, gdy podnosi kurtkę motocyklową leżącą na worku z namiotem jest bezcenna. Takiego ciężaru się nie spodziewał:) Zanosimy to do klimatyzowanego pomieszczenia ochrony/policji, tu wszystko będzie bezpieczne, mówi. Biorę tylko dokumenty i ustalamy, że wrócę najpóźniej za godzinę.
Wraz z innymi przechodzę przez kontrolę osobistą. Szybkie „oklepanie” po kieszeniach i korpusie. I jednoczesny uśmiech i powitanie przez ochroniarza. Cieszę się, że tu przyjechałeś! – słyszę od niego.
143278
Jak się okazuje, nie jest to jeden meczet, tylko cały kompleks obejmujący grobowiec Fatimy, hale modlitewne i dziedzińce. Na zewnątrz widać wieże minaretów i 3 kopuły, w tym złotą nad grobowcem Fatimy. Są tam też podobno islamskie seminaria duchowne oraz muzeum, których jednak nie widziałem.
143279
143280
143281
143282
143283
143284
143285
143286
143287
Przyznaję, że jestem pod dużym wrażeniem! Lustrzane mozaiki, które tworzą wręcz „hipnotyzujące wzory”. Przepych. Oczopląsu można dostać. Chodzę i podziwiam. Dużo ludzi, dużo gwaru. Z głośników lecą jednostajne przemowy lub modlitwy. Ludzie chodzą, ludzie leżą, ludzie śpią. Ludzie się modlą. Rozmawiają. Dzwonią przez komórki. Robią zdjęcia, więc tym się nie wyróżniam. By wejść do niektórych pomieszczeń trzeba zdjąć buty. Idę w kierunku gęstniejącej ciżby, do grobowca Fatimy. Powolne przemieszczanie się tłumu, by dotknąć grobowiec.
143288
143289
143290
Na zewnątrz luźniej. Rytualne obmycia. Wracam do swoich rzeczy i motocykla tuż przed upływem godziny. Uczynnemu policjantowi wręczam w podarunku polską mini flagę na rzep, innemu chętnie pozwalam usiąść na motocyklu i pozować do zdjęć.
Dziurawa autostrada ogranicza moją chęć do szybkiej jazdy do stu na godzinę. A przed wyjazdem naczytałem się, że w Iranie mają świetne drogi.
Jadę do miasta Kaszan, gdzie znajduje się, wpisany na listę unesco ogród Fin (Baq-e-Fin). Podobno jest najsłynniejszy i wzorcowy, a jedna z opinii na gugiel mapie zachwyca się: Ogród ten jest tak piękny, że wymienia się go jako doskonały przykład irańskiego ogrodnictwa. Dzięki obecności licznych fontann, przyjemnemu szumowi wody i wysokim drzewom Fin Garden jest wymarzonym miejscem do zwiedzania.
143291
Jestem na miejscu i okazuje się, że ogród ogrodzony jest gliniano-ceglanym murem, a żeby wejść do środka trzeba kupić bilet. Jednak długość kolejki i masa stojących w niej ludzi, skutecznie studzi moją ochotę do tego.
143292
143293
Zadowalam się niewielkim zacienionym parkiem po drugiej stronie ulicy. Tutaj też pełno ludzi celebrujących piątkowe rodzinne spotkania. Siadam na murku, wyjmuję z plecaka bułkę i nagrywam świeże wspomnienia na dyktafon komórki, a gdy podnoszę wzrok stoi przede mną 8-10-letnia dziewczynka ze szklanką herbaty w jednym ręku i cukiernicą w drugim. To dla mnie? Dziękuję bardzo! Dziękuję również jej rodzicom siedzącym na najbliższym dywanie. Niespotykana gościnność i życzliwość! Aż się ciepło robi na sercu! Ta postawa i pewność w zachowaniu tej dziewczynki są u nas w Polsce całkiem niespotykane. Ach, dobrze było napić się herbaty! Oddaję pustą szklankę i cukiernicę ludziom na dywanie, jednocześnie odpłacając się polskimi drobnostkami.
143294
To już druga stacja benzynowa, na którą zajeżdżam by zatankować i z której odjeżdżam z pustym bakiem, bo albo kolejka zbyt długa, albo nie ma benzyny. W kraju siedzącym na ropie nie ma benzyny?? Na kolejnej jednak zwalczam swą niecierpliwość, czekam w kolejce i tankuję. Jeden bak zatankowany, drugi w połowie, ale z pistoletu zaczyna jakoś wolno ciurkać i w końcu przestaje. Pokazuję to koleżce, a on na to, że więcej to już nie będzie. Jak to? Reglamentujecie wahę? Trudno, może w związku z piątkiem i zwiększonym popytem?
Mech&Ścioła
04.06.2025, 21:04
To właśnie Isfahan przyjął od roku 1942 ponad 2600 polskich dzieci, gdzie zorganizowano dla nich 21 placówek opiekuńczo-wychowawczych, które celowo nie były nazywane sierocińcami, by nie przypominać dzieciom o ich traumach. Powstały tam przedszkola, szkoły powszechne, gimnazja i drużyny harcerskie prowadzone przez polskich nauczycieli, również ewakuowanych z ZSRR. Dzieci uczyły się zgodnie z przedwojennym polskim programem nauczania. Wydawano dla nich również gazetę szkolną âCzasopismo Młodzieży Szkolnej - Myâ.
Isfahan stał się symbolem nadziei i ocalenia, co w 2008 roku upamiętniła Poczta Polska wydając okolicznościowy znaczek projektu Macieja Jędrysika. Przemysław Stojakowski, uczeń szkoły powszechnej w Isfahanie stoi na tle dywanu z polskim godłem, utkanego w 1944 roku przez uczennice tamtejszej szkoły dywaniarskiej.
143315
Przyjeżdżam do Hotelu Raman w Isfahanie. Zgodnie z opiniami na gugiel-mapie jest to cichy hotel, z dobrym parkingiem, bardzo czysto w pokojach. Już z zewnątrz zrobił na mnie dobre wrażenie, nawet zbyt dobre, bo przemknęła mi niepokojąca myśl o cenie pokoju. Okazuje się jednak, że pokój kosztuje 60% tego, co poprzedniej nocy w Teheranie. Z moich wyliczeń wychodzi, że jest to 60 PLN/noc (15 melonów riali). W pokoju wypasione łoże, czajnik i zestaw herbaciany, lodówka, telewizor, klima, w łazience drugi komplet klapek:)
143316
Lecę na miasto. Od razu zauważam wielką różnicę w porównaniu z Teheranem. Nikt tu nie trąbi. Samochody i przede wszystkim skutery jeżdżą zdecydowanie wolniej, a nie jakby sam diabeł siedział im na kole. Czasem ja jestem tu najszybszym wariatem:) Na światłach zagadują mnie skuterowcy. Witam cię w moim mieście! Jak ci się podoba Isfahan? Skąd jesteś? Jest tu dużo więcej zieleni niż w stolicy. Na ulicach całe szpalery lip. Super klimat!
Po 19.00 jestem na słynnym moście Khajoo. Pod nim od dawna wyschnięta rzeka, koryto porośnięte mizerną trawą.
143317
143318
Dużo ludzi celebrujących piątek. Z głośników dochodzi muzyka. Na scenie muzyka przeplatana z czymś między standupem, a politycznym wiecem. Rozstawione stoiska z jedzeniem, które otrzymuje się za darmo. Kolejki spokojnie czekających ludzi. Pochodziłem, popatrzyłem, poczekałem w kolejce do herbaty. Ani to mięta, ani herbata, pachnie jałowcem, może jakby ziołami prowansalskimi, słodkie że hej, ale pyszne!
143322
143320
Postanawiam stanąć na końcu najdłuższego ogonka, po coś co chyba jest budyniem śmietankowym. Kolejka szybko posuwa się na przód, bo przy nakładaniu tego specjału krząta się jak przy linii produkcyjnej 4 facetów. Jestem już niedaleko, gdy podchodzi do mnie jakiś koleżka, przeprasza wszystkich, pokazuje na mnie, bierze budyń i mi go wręcza. Jestem zdziwiony, ale to nie koniec uprzejmości i irańskiej gościnności. Pokazuje bym za nim podążał, idę więc. Z innego stoiska, bez kolejki odbiera dla mnie ciastko. Ulatnia się tak szybko, jak się pojawił, ledwo zdążyłem mu podziękować.
143319
O jakie to dobre! Ciastko to jakaś śmietankowa rolada, trochę cytrynowa, chłodna i pyszna! A budyń zaskoczył mnie tym, że wcale nie jest słodki, z orzechowo-brzoskwiniową polewą, też pyszne:)
143321
Gdy wracam do hotelu, zachowujący początkowo rezerwę recepcjonista imieniem Alireza (kolejny Alireza), teraz traktuje mnie już całkiem inaczej. Przyświeca mi latarką, gdy smaruję łańcuch motocykla. Wracamy do recepcji i poznaję Hamida, który przeplata perski z francuskim, zwracając się do mnie âMonsieurâ. Nie jestem żaden Monsieur, jestem Tomasz! â mówię ze śmiechem. Hamid proponuje mi herbatę, z czego skwapliwie korzystam. Na tacy przynosi od razu dwie:) Siedzimy i rozmawiamy, ciężko jest się dogadać, ale znowu pomagają szczere chęci i translator. Sympatia i radość spotkania drugiego człowieka. I nie dlatego, że przyjechał biały bankomat, przecież jest już zapłacone. Po prostu wrodzona życzliwość, którą widzę w ich oczach. W pewnym momencie dzwoni do mnie Alireza, poznany 2 dni wcześniej:) W zasadzie po kilku wypowiedzianych przeze mnie zdaniach, chłopaki rozmawiają ze sobą po persku dobre kilka minut:) Jest fajnie!
143323
Telewizyjne obrazki przed snem :spac:
143324
143325
ha ha ja mam zupełnie inne wspomnienia, wręcz traumatyczne z Isfahanu jeśli chodzi o kierowców ;) ale może dla tego że wjeżdżałem do miasta jak był szczyt i wszyscy gdzieś pędzili. Wyjazd za to na zupełnym luzie.
Wybornie się czyta!
Bardzo mi odpowiada perspektywa narracji.
Lubie takie pisanie przeplatane historia i ciekawostkami :)
Mech&Ścioła
05.06.2025, 19:44
ha ha ja mam zupełnie inne wspomnienia, wręcz traumatyczne z Isfahanu jeśli chodzi o kierowców ;) ale może dla tego że wjeżdżałem do miasta jak był szczyt i wszyscy gdzieś pędzili. Wyjazd za to na zupełnym luzie.
Fajnie jest spojrzeć na to samo po swojemu, porównać! :Thumbs_Up: Ja do Isfahanu przyjechałem po południu, na ulicach było dość ciasno. Wieczorem też był spory ruch. Następnego dnia jeździłem raczej poza godzinami szczytu, i rzeczywiście było jeszcze spokojniej. Natomiast z tego co pamiętam, teherańskie korki były zawsze kiedy ja tam jechałem:) I ten nerw pogoni..., każdy gdzieś gonił!
Wybornie się czyta!
Bardzo mi odpowiada perspektywa narracji.
Lubie takie pisanie przeplatane historia i ciekawostkami :)
Dzięki Panowie!
Mech&Ścioła
05.06.2025, 20:14
Zapewnione przez hotel śniadanie w pełni mnie satysfakcjonuje. Jestem sam i mam do dyspozycji szwedzki stół, a do wyboru m.in. ciepłe frytki, jakąś (chyba) potrawkę na ciepło z ciecierzycy, warzywa, jajka sadzone, paszteciki, herbatę z dużego samowara. Smaczne i pożywne.
143338
Punkt pierwszy dzisiejszej wycieczki po Isfahanie stanowi rozległy cmentarz ormiański, znajdujący się w południowej części miasta. Brama jest zamknięta, ale zaraz podchodzi do mnie dozorca i mówi, że jeśli chcę wejść, to muszę uzyskać zgodę w znajdującym się nieopodal kościele. Po chwili dodaje, że 3 dni temu była tu grupa 40-stu polskich motocyklistów. Nie jestem tą informacją wielce zaskoczony, kilka dni wcześniej kolega Janek dał mi o nich znać. Jednakże pan dozorca zostawia mnie z tymi rozmyślaniami, każe czekać, a sam dzwoni gdzieś ze swojej stróżówki. Po chwili wraca, uzyskał dla mnie zgodę na wjazd na cmentarz i objaśnia, że polska kwatera znajduje się na samym końcu obsadzonej sosnami alei, po lewej stronie.
143339
Cmentarz ten podzielony jest na 3 części: ormiańską, protestancką i katolicką, a przejeżdżając wolno tą główną aleją zauważam, że wiele grobów znajduje się w nieładzie, jakby niedawno zostało zrzuconych z pak ciężarówek. Niektóre są uszkodzone, poobijane jakieś…
143340
Szybko znajduję polską kwaterę, ogrodzoną niskim betonowym murkiem, wewnątrz którego znajdują się 22 polskie groby oraz postument z krzyżem i inskrypcją „Polskim wygnańcom rodacy”. Zawieszono na nim polską flagę, a na każdym grobie leżą (wciąż prawie) świeże wiązanki kwiatów. Jestem pełen podziwu dla Kolegów motocyklistów z Polski, którzy wykazali się taką troską i wysiłkiem! Na jednym z pomników widzę nalepki świadczące o ich niedawnej obecności. Niedawno na polskim cmentarzu w tureckim Adampolu, również je widziałem. Tam też zastałem nieskazitelny porządek!
Wzruszające są napisy na niektórych grobach. „Ob. polski zmarł w 1944”, „Nieznany katolik”, „Nie widziało światła dziennego R.i.P”, „Lesław Biedul lat 7 zm. 3.1.1943”.
143341
143342
143343
143344
Punkt drugi to ormiańska Katedra Świętego Zbawiciela, zwana powszechnie Katedrą Vank, co może uchodzić za pleonazm, bo "Vank" po ormiańsku znaczy "klasztor". Kupuję bilet za nieco ponad 2 melony riali i wchodzę.
143345
Ormianie zostali sprowadzeni do Iranu w XVII wieku przez szacha Abbasa I, by ożywić gospodarkę i wzmocnić imperium Safawidów. Pochodzili oni z miasta Jolfa (obecnie leżącego między Iranem i Azerbejdżanem) i zostali sprowadzeni do Isfahanu, zajmując jedną z dzielnic miasta zwaną do dziś również Jolfa (Dżulfa).
Budowę katedry ukończono w 1664 roku, później dobudowano inne jej elementy, takie jak dzwonnica (1702), biblioteka (1884) i muzeum (1905). Pod względem architektonicznym Katedra Vank łączy styl ormiański i perski. Z zewnątrz przypomina perski meczet z kopułą, w środku zaś wyraźnie nawiązuje do kościołów zachodnich, z pół-ośmioboczną absydą i podniesionym prezbiterium. Ściany i sufity są pokryte freskami ze scen biblijnych.
143346
Wychodzę z ormiańskiej katedry i gdy wracam do motocykla po godzinnym spacerze w najbliższej okolicy, podchodzi do mnie sympatyczny człowiek o imieniu Kourosh. Na stałe mieszka w USA, też jest motocyklistą, teraz robi jako przewodnik z kilkoma osobami ze świata. Świetnie nam się gada, ma chwilę czasu, bo akurat dał swojej grupie czas wolny. Rozmawiamy najpierw o motocyklach i sprzęcie turystycznym, potem o podróżach. Na koniec mówi, że jutro wybiera się ze swoją grupą na pustynię i że jeśli mam ochotę, mogę przyjechać do Farahzad. Wstępnie zapalam się do tego pomysłu, biorę od niego numer telefonu.
143347
Zajeżdżam pod kolejny most przez suchą rzekę, będący atrakcją, nie tylko turystyczną. Lecz najpierw, przynaglony potrzebą wchodzę do „centrum handlowego”. Gdy mijam niewielką kawiarenkę Coffee Bambus na II piętrze, pytaniem o zdjęcie zaczepiają mnie siedzący tam koleżkowie. Spoko, róbta! Po wyjściu z toalety znowu mnie wołają, pokazując niewielką karteczkę, czarno-biały wydruk przed chwilą zrobionego mi zdjęcia. Dzięki! No to dajcie, proszę herbaty! Kwadrans rozmowy i żartów, fajnie. Nie chcą pieniędzy, mimo kilkukrotnych prób. W takim razie - upominek z Polski.
143348
143349
Most Si-o-Se Pol, według mnie całkiem podobny do wieczornego Khajoo. W świetle dnia taki nijaki.
143350
143351
Wchodzę na największy w Isfahanie i drugi na świecie (po Tiananmen) Plac Naqsh-e Jahan, zwany Placem Imama, a wcześniej Placem Szacha. Ma 512 x 159 metrów, ale jakoś nie powala mnie swoim ogromem. Być może, gdybym przyszedł tu po zmroku, gdy jest pełno ludzi…
143353
143354
Po chwili zaczepia mnie jakiś człowiek i zaczyna opowiadać, że couchserfuje gości z zagranicy. Z początku dziwnie na niego patrzę, bo się przykleił i nie bardzo wiem, czego może ode mnie chcieć. Ale skoro już jest, to zagaduję go o change money. Wyjmuje telefon, dzwoni i za 5 minut ma ktoś przyjść. Fajnie, a czym ty się w ogóle zajmujesz poza couchsurfingiem? – pytam. Uprawiam szafran. Ooo, to ciekawe! W ciągu sezonu z 1 ha plantacji pozyskuje 2-3 kg przyprawy. Koszt 1 g waha się między 2-6 dolarów, w zależności od jakości, którą sprawdza się laboratoryjnie. Pół godziny później miałem ofertę kupna szafranu za 3 dolary, więc jakość raczej średnia. Nie zdecydowałem się:)
Sprawdziłem tę najdroższą przyprawę świata, bo dotychczas prawie nic na jej temat nie wiedziałem. Przyprawę stanowią znamiona słupków kwiatów krokusa, które wysuszone wyglądają jak małe pomarańczowe niteczki. Ręcznie zbiera się kwiaty i wyciąga z nich słupki. Białe i żółte części słupka odrzuca się, bo mają mniejszą wartość. Szafran stosuje się dopiero po wysuszeniu, ten gorszej jakości często w formie zmielonej. Aby uzyskać 1 g szafranu, potrzeba około 150-200 kwiatów. Później jadłem lody szafranowe. Ten smak kiedyś już miałem na języku… i dopiero po czasie stwierdziłem, że jest to nieco podobne do miodu akacjowego. Jednak w trakcie jedzenia, coraz mniej mi to smakowało, dobrze, że obok miałem śmietankowe, sprawnie neutralizowały ten szafranowy posmak…
143358
Nie zdążyłem wypytać do końca o ten szafran, gdy przyszedł jego ziomek, odstawiony cały na biało. Za 100 dolców dał mi 76 melonów riali. Dobra, niech będzie moja strata. Ja mam tu sklep z dywanami, może chcesz zobaczyć? Chętnie, ale nie zamierzam kupować! Nie musisz kupować, chodźmy, obejrzysz, wypijesz herbatę. Biały garniturek okazał się zwykłym naganiaczem, ale bez żadnej szkody dla mnie. Usiedliśmy z boku, na tacy wjechały dwie herbatki, człowiek z Flying Carpet zaczął pokazywać i opowiadać. Muszę przyznać, że znowu mnie zaciekawili. Mały dywan z jedwabiu, może 120 x 70 cm, to koszt 1200-1500 dolców… Ile!!??? Wełniane są tańsze. Ale w dotyku wełna jednak nie może się równać jedwabiowi, myślę sobie:) Popatrz, zależy jak się go strzepnie, zależy jak się ułożą jego włókna, to ma różne odcienie tego turkusu, mami mnie:) Weź do ręki, jaki jest lekki, niecały kilogram. To będzie bardzo mała paczuszka i możesz u nas zapłacić swoją europejską kartą bankową, bo nasza firma jest zarejestrowana we Włoszech. Ale jak chcesz, to wyślemy ci do domu za dodatkowe 20 dolców.
143352
Kupuję pizzę na wynos, nie ma tu sieciówek, dziadek robi ją po swojemu i super! Pizza leży na zewnętrznym parapecie mojego pokoju, gdzie się podgrzewa w słońcu do tych 50C:) Potem prysznic i szama. Odpoczynek i znowu na miasto, tym razem na piechotę. W międzyczasie wyłączyli prąd i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jaki tu jest hałas! Ta fontanna na dziedzińcu ciągle chlupie, buczą jakieś generatory, czy klimatyzatory. Nie ma telewizji, nie ma wifi, ale jest błoga cisza. Sjesta.
Opuszczam hotel, tym razem mam zamiar się przejść po Isfahanie. Lecz w recepcji spotykam Hamida, miły small talk przeistacza się w coś większego. Hamid ciągnie mnie na hotelowy parking, jest zaniepokojony, że mój motocykl praży się w słońcu. Wskazuje na 2 skutery przykryte pokrowcami. Nie martw się, nic mu nie będzie! – mówię i w końcu odpuszcza. Wracamy do recepcji i teraz Hamid koniecznie chce mi pokazać „Kadżar Suite”. Nie mogę skumać o co mu chodzi, ale idę za nim posłusznie:) Okazuje się, że to wypasiony apartament, wysoki na 4-5 metry. Rzeźbione drewniane progi są zabezpieczone szklanymi taflami. Usadził mnie w fotelu, kazał dać swój telefon i pozować na chyba szacha perskiego:) Uśmiałem się! Na koniec wyjmuje z lodówki butelkę wody i mi ją wciska do ręki mówiąc, że przyda mi się na bazarze (wspomniałem mu wcześniej, że tam idę). Dziękuję! Miał rację, bardzo szybko się przydała!
143355
143356
Prądu nie ma chyba w sporej części Isfahanu, również na bazarze. To znaczy prądu miejskiego, bo jak widać na krytym bazarku światła się świecą. Na zdjęciu nie słychać za to, i nie czuć hałasu spalinowych generatorów prądu. Widać to dla nich nie pierwszyzna w brakach dostaw prądu. W oczy, poza spalinami z generatorów, szczypie również ostry zapach przypraw…
143357
Nie będę pierwszy i pewnie nie ostatni który napisze że tak wspaniałej i naturalnej leracji dawno na naszym szanownym forum nie było.
Mech&Ścioła
06.06.2025, 07:56
Nie będę pierwszy i pewnie nie ostatni który napisze że tak wspaniałej i naturalnej leracji dawno na naszym szanownym forum nie było.
:bow:
Dzielenie się z Wami swoją historią to jej powtórne przeżywanie.
Dziękuję, że czytacie!
dawid8210
07.06.2025, 14:37
Lubię takie zagłębianie się w lokalny folklor. Dzięki:)
Mech&Ścioła Dziękuje . Jakiś czas temu, zdecydowałem opuścić to forum bo brakowało mi takich relacji jak Twoja. Dla tego dziękuje bo miałem powód do powrotu....chwilowego ale zawsze .
Mech&Ścioła
08.06.2025, 17:42
"A Twoja historia, to jak bajka z mchu i... paproci:)" - Biorę to za dobrą monetę, dzięki El
Dawid, Plaku - dziękuję!
= = =
Dzisiaj brak hotelowego śniadania, wszędzie pustki. Ale Hamid szybko interweniuje i już za chwilę na stół wjeżdża omlet, pieczywo, pomidory i herbata.
Wczoraj wychodząc z Katedry Vank zapytałem biletera, czy mogę tutaj z kimś porozmawiać po angielsku. Skierował mnie do pomieszczenia naprzeciwko. W biurze siedziało dwoje pracowników, których pytam, czy odbywają się tutaj niedzielne Msze św? Okazuje się, że już nie, obecnie katedra pełni jedynie funkcję muzealną i kulturalną. Gdzie w takim razie odbywają się Msze św., bo jako chrześcijanin, chciałbym jutro wziąć w niej udział? â pytam. No tak..., w innym miejscu niedaleko stąd. Po czym człowiek bierze telefon i dzwoni, a następnie oznajmia, że uzyskał dla mnie zgodę i żebym jutro był we właściwym miejscu na 10.00. Wyjmuję swoje ID, bo chcą wiedzieć z kim mają do czynienia. On robi fotę i przesyła komu trzeba.
W ten oto sposób docieram na wskazane wczoraj miejsce. Miły człowiek uprzedzał mnie wczoraj, że mogę mieć trudności ze znalezieniem kościoła, bo okolica jest raczej parkowa. Mmiał rację, nigdzie go nie widzę. Pytam przechodniów, nikt nie wie. W końcu koleś na skuterze kiwa głową i każe mi jechać za sobą. Jadę więc, ale już po pierwszych kilkuset metrach orientuję się, że on mnie prowadzi prosto do⌠Katedry Vank. Nie no⌠Trudno, parkuję przed samym wejściem do niej i pokazuję strażnikowi, że tylko na chwilę, a wyraz moich oczu i zdecydowane kroki, które kieruję wprost do biura, gdzie byłem wczoraj są moją przepustką. Pracownik dziwi się, że znowu mnie widzi, pokazuję mu punkt na mapie, a on potwierdza, że tak, kościół jest tam gdzie zaznaczone. Na pewno trafisz, zwróć tylko uwagę, na niewielkie drewniane drzwi! Dobra, dzięki! Wsiadam i jadę. Nie lubię się spóźniać, a jest już 10.10. Gdy za drugim razem podjeżdżam na miejsce, od razu lokalizuję drewniane drzwi i krzyż na kopule kościoła, której wcześniej nie widziałem. Na niewielkim dziedzińcu stoi skuter, więc i ja wjeżdżam na pewniaka. Wychodzi człowiek, którego mina świadczy, że jest wie o moim przyjeździe.
Wchodzę do kościoła. Nabożeństwo już trwa, ale co najmniej 50% miejsc jest wolnych, siadam w ławce na końcu. Główny celebrans na głowie ma wysoką czapkę (koronę kapłańską?), stoi przodem do ołtarza i tyłem do wiernych. Do pomocy ma jeszcze trzech, a czasem czterech innych ludzi. Po prawej stronie chór złożony z trzech pań, któremu akompaniuje keyboard. Jak one śpiewają! A śpiewu jest tu dużo. Dużo czytań. Dużo też kadzidła. I czynności, których w kościele katolickim brak; przechodzenie, zasłanianie ołtarza, przestawianie przedmiotów. Wiele razy kapłan odwraca się do ludzi i błogosławi znakiem krzyża, wtedy wszyscy się żegnają. Niektórzy nawet w ten sposób, że z pozycji stojącej najpierw ręką dotykają podłogi, a dopiero potem robią znak krzyża.
143389
143390
Nie ma przekazania znaku pokoju między wiernymi. Sami celebransi jedynie między sobą wykonują po trzykroć gest pochylenia się i objęcia swych ramion.
143391
Msza jest długa, po 50 minutach jestem zmęczony i zastanawiam się na wyjściem. Udaje mi się jednak przezwyciężyć niemoc i trwam do końca, czyli drugie 50 minut. Na końcu jest coś w rodzaju kazania. A już naprawdę na samym końcu jest jakby jeszcze jedno kazanie, też długie, które głosi człowiek ze zdjęcia poniżej stojący po lewej stronie w charakterystycznym czarnym spiczastym nakryciu głowy. Mam wrażenie, że to jakby biskup. Dołączył on do Mszy w trakcie jej trwania, dobre 20 minut po mnie. Zresztą, pojedyncze osoby wchodziły do kościoła przez cały czas, tak że ostatecznie wypełnił się on cały. A na 10 minut przez końcem Mszy wchodzi ze 25 uczniów pobliskiej szkoły średniej.
Podczas wyjścia z kościoła zagaduje mnie starszy człowiek po rosyjsku, że tu niedaleko w latach 40-tych XX wieku była polska szkoła. A inny po angielsku gratuluje mi nowego papieża, bo przecież jestem katolikiem. Potem rozmawiam z dwoma uczniami o motocyklach. W niedzielę normalnie mają lekcje, ale są zwalniani na Mszę. Bardzo dobrze mówią po angielsku. Jeden z nich marzy o sportowym ducati, którego zdjęcie pokazuje mi w komórce. Później podchodzi do mnie jeden z celebransów âpo cywilnemuâ i chwilę wymieniamy uprzejmości.
Popatrzyłem wczoraj wieczorem na mapę i to miejsce, do którego zapraszał mnie Kourosh i jednak nie zdecydowałem się tam pojechać, jedynie po to, by przespać się w jakiejś chałupie pośrodku niczego. Zamiast tego ciągnę w ustalonym przez siebie kierunku.
Opuszczam Isfahan. Posadzone wzdłuż drogi eukaliptusy nieźle sobie radzą w skwarze dnia.
143392
Krajobraz coraz bardziej pustynny, a temperatura podczas jazdy pierwszy raz pokazuje 39C, a nawet 41C â jeśli trzeba chwilę jechać za ciężarówką. Jest gorąco.
143393
W miastach, przez które przejeżdżam też dba się o zieleń. Rosnące tu sosenki niewątpliwie są podlewane.
143394
Przyjeżdżam do miasta Yazd, którego nazwa znaczy w perskim âBógâ. Parkuję motocykl w ustalonym miejscu, w Giti Hotel zamierzam spędzić dwie noce.
143395
W wyposażeniu pokoju znajdują się m.in. religijne utensylia.
143417
Miasto ma swój niepowtarzalny klimat, który mi odpowiada. Gwar dużych ulic stanowiących jeden wielki bazar, sąsiaduje ze spokojnymi i cichymi miejscami, nadającymi się do odpoczynku.
143397
143398
143399
Idąc ulicami Yazdu natrafiam na zakład fryzjerski, jak informuje tablica âMohammad Mashhadi Barber Shopâ. Nie zastanawiam się długo i korzystam z usługi sympatycznego starszego pana.
143402
Meczet Piątkowy.
143407
Robię zakupy spożywcze. Wewnątrz sklepów klimatyzacje pracują na full, jest mi w nich tak zimno, że już po minucie dostaję ciarek na plecach. Za to na zewnątrz jest przyjemnie ciepło, takie wspomnienie upalnego dnia.
143404
143405
143409
Yazd leży między Wielką Pustynią Słoną a Pustynią Lota i jest jednym z najbardziej suchych regionów Iranu. Woda miejska pochodzi ze współczesnych ujęć głębinowych, a także z leżących na południe gór Shir Kuh (âLwia Góraâ) â dostarczana za pomocą skomplikowanego systemu tradycyjnych podziemnych kanałów, zwanych qanatami. Idąc ulicą widzę schody prowadzące w głąb ziemi. Na końcu znajduje się kranik, a po drugiej stronie wilgotnej ściany zabytkowa cysterna. W takich miejscach mieszkańcy zaopatrywali się niegdyś w wodę. Niestety, nie schodzę na dół. Nie chcę im przeszkadzać w schadzce:) lecz przede wszystkim nie wiem jeszcze, że warto tam zajrzeć.
143403
Większa część starówki Yazdu o charakterystycznym pustynnym wyglądzie zbudowana jest z adobe. Ta znana skądinąd nazwa, to również rodzaj cegły suszonej na słońcu, zrobionej z gliny, piasku, wody z dodatkiem słomy. Stosowana w suchym klimacie nie tylko Bliskiego Wschodu, ale też w Ameryce Południowej, czy USA.
143400
143406
143408
Labirynt ciasnych uliczek zabytkowej starówki (na liście unesco) zajmuje powierzchnię 8 km2. Część z tych ulic jest âzadaszonaâ tworząc tunele. Są naprawdę ciasne, gdy przejeżdża samochód, muszę przykleić się do ściany, by go przepuścić.
143401
Wieże wiatrowe (badgiry) tworzą tradycyjny i naturalny system wentylacyjny, działający na zasadzie różnicy ciśnień. Wciąż pełnią swoją rolę, należąc do charakterystycznego krajobrazu miasta. Biorąc pod uwagę częste problemy z dostawami prądu, nie dziwi mnie ich ciągłe wykorzystanie.
143396
Natrafiam na piekarnię. Jest już po 19.30, a przed nią spora kolejka. Pytam, czy mogę zrobić zdjęcie. O, jak najbardziej! Ale wchodź do środka â zapraszają gestami rąk. Wspaniali ludzie! Jeden z nich rozklepuje surowe ciasto na specjalnej poduszce, a drugi przykleja do wewnętrznych ścian pieca. Robota idzie migusiem! Strzelam wnętrze pieca i dostaję w prezencie jeden gorący chleb, którego zjadam większą chrupiącą część w trakcie powrotnego spaceru. Jest cieniutki i pyszny! Wspaniały wyrób! Nazajutrz będzie smakował już normalnie. Ale miejscowi kupują tych chlebów po 10 i więcej sztuk na raz. Albo mają duże rodziny (pewnie tak), albo kupują pieczywo co kilka dni (?).
143411
143412
143410
143413
143414
Polubiłem chłodny smak tego energetyka, a i jego nazwa mi odpowiada:)
143416
consigliero
08.06.2025, 18:43
Podczas ostatniego pobytu w Izraelu w marcu akurat przechodziliśmy w środę popielcową obok kościoła Franciszkanów w Akko i trochę z ciekawości zaciągnąłem Beatę do środka, okazało się że akurat zaczynała się msza no to zostaliśmy. Niewiele zrozumieliśmy z arabskiego ale na koniec posypano nam głowy popiołem.
odpowiem na pyt
Nie chcę im przeszkadzać w schadzce lecz przede wszystkim nie wiem jeszcze, że warto tam zajrzeć.
Nie ;)
Mech&Ścioła
08.06.2025, 21:05
odpowiem na pyt
Nie chcę im przeszkadzać w schadzce lecz przede wszystkim nie wiem jeszcze, że warto tam zajrzeć.
Nie ;)
Ja dopiero po powrocie do domu dowiedziałem się dokąd prowadzą te schody. Zaglądałeś tam Rumpel? Może dasz jakąś fotę?
tak, byłem na dole, nie za duże pomieszczenie (spodziewałem się wiekszego) o srednicy ok 5-8m. Zerkne czy mam jakas fote
Po 19.00 jestem na słynnym moście Khajoo. Pod nim od dawna wyschnięta rzeka, koryto porośnięte mizerną trawą.
Fajnie się czyta i wspomina. Prócz stolicy mogłem odwiedzić jeszcze Isfahan i Bisotun w 2016r.
O ile wiem, a mówił to Reza - nasz przewodnik, to rzeka Zayandeh, nazywana też "Życiodajną Rzeką", która płynie przez Isfahan została przekierowana do zakładu metalurgicznego 50 km w górę rzeki. W 2011r. Wojna w Syrii rozpoczęła się w 2011r. - przypadek?
Podobno raz w roku, woda puszczana korytem rzeki i można ją zobaczyć w Isfahanie, wiosną na jedno z najważniejszych świąt Irańskich. Pasuje mi tutaj Nouruz, które świętowane jest w dniu równonocy wiosennej.
Do tego zakładu metalurgicznego pasuje bardzo: https://www.msc.ir/en-US/Portal/1/page/Home
Lokalizacja: https://maps.app.goo.gl/4bic2BfWAchhYgXs9
jak zresztą widać z GoogleMaps, wody wystarcza kilka km poza zakładem.
Punktem ujęcia najpewniej będzie to miejsce:
to ja miałem szczescie bo w pazdzierniku była woda
https://live.staticflickr.com/65535/48966769761_f0a1289b3e_b.jpg
https://live.staticflickr.com/65535/48966208173_609d3063a2_b.jpg
tylko takie znalazłem, widocznie nie warto bylo robic ;)
https://live.staticflickr.com/65535/48966733086_c0e8584183_b.jpg
No, ja w grudniu 2016r. przeszedłem suchą stopą.
Mech&Ścioła
09.06.2025, 17:17
Rumpel, Lis â Dzięki za cenne informacje!
= = =
Spotkany wcześniej Kourosh musiał mieć rację z tymi komarami na pustyni, gdy pytałem go o bezpieczne spanie pod namiotem. Dziś w nocy ostro mnie ssały, a przecież spałem w pokoju hotelowym, a nie na pustyni:)
Wcześnie rano wyjeżdżam z hotelu. Jest inny portier, całkiem sympatyczna brodata gęba:) który pilnuje, bym podczas wyjeżdżania motocyklem po 3 schodkach nie walnął głową w górną framugę drzwi. Kolejny już raz widzę, że Persowie przesadnie dbają o te swoje brody. Długie, wyczesane w ostatni kłaczek:)
Jest już 27C, więc pierwsze 3 kilometry na stację benzynową jadę jedynie w cieniutkim coolmaxie. Po zatankowaniu ubieram się natomiast porządniej, bo jednak zmarzłem! Przezornie zabrałem z hotelu polar i przeciwdeszczową kurtkę. Po dalszych 30 kilometrach temperatura spada do przerażających 24C i żałuję, że nie ubrałem się w normalne motocyklowe ciuchy. Nie będę wracał, ale liczę na wyższe temperatury!
Zjeżdżam z asfaltu na szutrówkę. Jest ładnie. Może nie jest to środek pustyni, ale mi wystarcza. Nawigacja pokazuje, że mam jechać tą drogą dalsze 17 km, wygaszam więc ekran telefonu, by mnie nie rozpraszał. Z przeciwka mija mnie terenówka, pozdrawiamy się.
143439
143440
143441
Dojeżdżam na miejsce, parkuję i wspinam się po licznych schodach pod górę, niepewny czy jestem w dobrym miejscu, nic tu nie ma. Żadnej informacji. Koleżka na ośle przewozi cegły, jest tu jakaś budowa. Dwóch innych muruje i oni wskazują mi dalszą drogę do celu mojego przeznaczenia. Mówią przy okazji, że są z Afganistanu i żebym tam pojechał, bo tam pięknie!
143442
Yazd, którego początki sięgają czasów imperium Medów (3000 lat temu), w VII wieku stało się schronieniem dla zaratusztrian uciekających przed przymusową konwersją na islam. Zaratusztrianizm to najstarsza objawiona religia monoteistyczna świata, ich prorok Zaratusztra (Zoroaster) żył najprawdopodobniej w XI w. BC. W religii tej jedynym bogiem jest Ahura Mazda, mający swojego odwiecznego wroga w postaci Angra Mainju. Obecnie największa wspólnota mieszka nie w Iranie, a w Indiach. Symbolem zaratusztrian jest farawahar, ptak z rozłożonymi skrzydłami, trzymający dysk i symbolizujący 3 religijne zasady: dobre czyny, dobre myśli i dobre słowa. Centralnym punktem świątyni jest ołtarz, na którym płonie ogień, będący symbolem życiodajnej energii reprezentowanej przez Ahura Mazdę.
Wychodzi na to, że największą atrakcją tego miejsca był sam dojazd do niego. Jestem w świątyni Czak-Czak, najważniejszym miejscu pielgrzymkowym zaratusztrian w Iranie, poza mną brak innych turystów. Bilet za 3 melony riali i do obejrzenia metalowy postument na ognisko w jedynej salce-jaskini muzealnej.
143443
Lecz i tak jest miło. Sympatyczny pan na wejściu, siedzący w dość oryginalnej białej czapeczce z zielonym ptakiem. Zagaduję, że ładna jest. Otwiera kratę do salki. Na podłodze nie leżą perskie dywany, tylko marmur, ale i tak, by wejść do środka muszę zdjąć buty. Okazuje się, że poza postumentem na ogień, niezwykle ważne jest, o ile dobrze zrozumiałem, źródło bijące zza skalnej ściany. Dostęp do niej jest na stałe zakratowany, nie dostrzegam też żadnej wody spływającej po skale, jedynie jakieś paprotki ją porastające. Pan dokłada do żaru jedno polano, które zaczyna dymić i nalega bym się ustawił do zdjęcia. Nie poprzestaje na jednym, robi ich kilka moją komórką:) No dobra, odfajkowane, wychodzimy. Nie ma tu nic poza tą jedną salką i pomieszczeniem dla pana biletera, żadnego sklepiku z pamiątkami, dlatego pytam wprost, czy nie mógłbym dostać takiej czapeczki. Nie, nie. No cóż, trudno. Ale poczekaj, poczekaj. Leci na zaplecze i wraca z zafoliowaną białą czapeczką. Ile kosztuje? â pytam domyślając się, że przecież nie jest na sprzedaż. Five, słyszę, czyli 5 melonów. Cena spoko, ale proponuję mu w zamian suwenir z Polski. No, niech będzie suwenir. Rozdałem już polskie gadżety, ale mam jeszcze polską kasę i wręczam mu banknot z Mieszkem I. Jego twarz rozpromienia się, jest naprawdę ucieszony, myślę, że na równi ze mną. A ja z otrzymanej czapeczki cieszę się niezmiernie!
143444
Podczas wczorajszego wieczornego spaceru po uliczkach Yazdu, zaczepiło mnie dwóch, jak się szybko okazało, lokalnych przewodników. Siadam z nimi w ich sklepiku, sympatyczna rozmowa, pod koniec której od jednego z nich otrzymuję propozycję wspólnej jutrzejszej wycieczki, jego samochodem do Czak-Czak. Uprzejmie odmawiam, mówiąc, że mam tu swój motocykl i planuję jutro właśnie tam pojechać. No wiesz, ale dużo więcej skorzystasz, gdy pojedziesz tam ze mną, lokalnym przewodnikiem z 20-letnim stażem. Oczywiście, wiem. Ale ja mam inną filozofię podróży, lubię samemu jeździć i zwiedzać â mówię szczerze. A ile kosztuje ta przyjemność? â pytam na koniec. Normalna cena to 50 dolarów, ale dla ciebie będzie 30. Jestem przekonany, że gdybym dzisiaj był tu z przewodnikiem, to żadnej białej czapeczki by nie byłoâŚ
143438
Kilkanaście kilometrów dalej znajduje się opuszczona wioska Kharanagh (âKrzyczący osiołâ), zbudowana z adobe. Podobno ma ponad 4500 lat i nieskromnie jest określana jako âmiejsce narodzin słońcaâ. Znacznie młodszy zamek jest częścią wsi, pochodzi z epoki Sasanidów i ma 1800 lat, jest jednym z najstarszych zamków świata.
143445
143446
Tutaj również jestem jedynym turystą. Kupuję bilet i zagłębiam się w wąskie alejki i otoczone murami. Do większości budynków da się wejść, nie mają drzwi, ale nie mają wiele interesującego wewnątrz. Jest łaźnia i karawanseraj. I meczet z âruchomymâ minaretem. Zbudowany w XVII w. jest jedynym minaretem na świecie zbudowanym w całości z gliny. Ma 3 piętra, a jego konstrukcja pozwala na delikatne kołysanie się po lekkim pchnięciu, co zwiększa odporność na trzęsienia ziemi. Nie próbowałem:) Jest gorąco i południowy spacerek po nagrzanym labiryncie uliczek nie jest najprzyjemniejszy, skracam go minimum.
143447
143448
143449
Zauważam tradycyjne 2 rodzaje kołatek, męskie i damskie
143451
Popołudniem znowu wybieram się na spacer po Yazd.
143452
143455
143456
Na ulicy starsi panowie oglądają swoje pierścionki, a gdy przechodzę obok, akurat jeden z nich zębami sprawdza próbę srebra:) Sprowokowało mnie to i przysiadam przy nich na murku. A może dla draki kupić taki sygnecik? Wybieram jeden z mniejszych, z niebieskim kamykiem. Ten kamyk to z plastiku? â pytam. Nie! Ten kosztuje 2 miliony. Dwa miliony â myślę sobie â to mniej więcej tyle, co skromniutkie zakupy w spożywczaku, co mi szkodzi, wezmę! Wyciągam 2 melony riali i na wszystkich twarzach widzę zdziwienie zmieszane z oburzeniem. On kosztuje dwa miliony tumanów, czyli 20 milionów riali. Ach tak! W takim razie dziękuję!
143453
143454
Zjadam dość kwaśną galaretę z soku owoców granatu. Więcej nie kupiłem:)
143457
143458
Gdy wracam do hotelu, recepcjonista Mohammad prosi mnie o wypełnienie jakiejś ankiety badającej moje zadowolenie z pobytu. No dobra, dawaj. Okazuje się jednak, że to nie ankieta, a on podaje mi ozdobną kartkę papieru, na której mam napisać słowa wdzięczności i zachwytu nad personelem i obiektem. Myślę chwilę i piszę kilka standardowych zdań po angielsku. Gdy skończyłem i mu ją podaję, zaglądam z drugiej strony kartki i pękam ze śmiechu, gdy widzę wcześniejszy wpis jakiegoś gościa. Myślałem, że to oprawi i powiesi na ścianie, jak przystało na autograf celebryty z dalekiego kraju, a ten daje mi już zapisaną kartkę:) Na koniec prosi mnie jeszcze o zgodę na zrobienie mi zdjęcia w najbardziej reprezentatywnym miejscu w hotelu (mały wewnętrzny dziedziniec) i zamieszczenie go na instagramie. Zgadzam się i na to, niech ma! Może dzięki temu będę sławny jako człowiek mem:)
Mech&Ścioła
10.06.2025, 20:05
"A który to rok?": https://www.youtube.com/clip/UgkxhKNF-GZ1f_wtNIzlgzJmiEdvaP_0dYFi
„W Iranie obowiązuje słoneczny kalendarz hidżry”. Jest to kalendarz muzułmański, w którym czas liczy się od roku, gdy Mahomet opuścił Mekkę udając się do Medyny (hidżra), czyli od 622 AD. Jednak w odróżnieniu od klasycznego kalendarza muzułmańskiego, który bazuje na fazach Księżyca, kalendarz perski jest kalendarzem słonecznym, co oznacza, że jego długość jest zsynchronizowana z obiegiem Ziemi wokół Słońca. Jest więc o 11 dni dłuższy od muzułmańskiego kalendarza księżycowego i tak jak kalendarz gregoriański obejmuje 365 dni w cyklu rocznym plus dodatkowy dzień co 4 lata. Nowy rok (Nowruz) rozpoczyna się w pierwszy dzień astronomicznej wiosny na 20, 21 lub 22 marca w kalendarzu gregoriańskim.
Wychodzi więc na to, że obecnie w Iranie mają 1404 rok.
Pytanie o rok zadałem Alirezie i jego kumplowi, gdy woziliśmy się po mieście Marand. Jednak ich odpowiedź nieczego nie wyjaśniła, mimo że pytałem 2 razy. Nie wiem, czy nie chcieli odpowiedzieć, czy nie zrozumieli pytania..?
Jednak odpowiedź pojawiła kilka dni później, razem z kupionym napojem vitamen.
143495
A gdy już myślałem, że wszystko jasne, okazało się, że nie opuszczając Iranu powróciłem do przyszłości...
143496
Mech&Ścioła
13.06.2025, 22:20
Wstaję o 4.08 i o po piątej opuszczam hotel.
143527
Kolejny raz zdarza mi się tu pojechać pod prąd, i to bez żadnej żenady, czy innych wstydliwych uczuć. Przejechałem skręt, bo nie patrzyłem na nawigację. Oni tu zresztą też jeżdżą pod prąd i nikt nie robi z tego żadnej afery. Skoro jedziesz pod prąd, to widocznie masz powód i każdy to szanuje. Normalna rzecz.
Cyprys z Abarkuh. Napisy oznajmiają, że jest to pomnik przyrody, ma 25 metrów wysokości i 4000 lat. Starszy od Mojżesza⌠a korona taka gęsta i zielona!
143528
Żółw mały, ale nadspodziewanie ciężki! Dobre 3 kilo mięcha!
143529
Jem (chyba) typowe śniadanie w postaci jajecznicy z pomidorami, zwanego tutaj âomletemâ, podanego z chlebem i obraną cebulką.
143530
Krajobraz się zmienia. Wokół zrobiło się zielono i ładnie. Sztucznie nawadniane pola ryżowe.
143531
Persepolis, najsłynniejsze ruiny starożytnej Persji. Miasto założone 2500 lat temu przez Dariusza I było jedną z 5 stolic imperium achamenidzkiego. Po 200 latach istnienia Persepolis zostało zdobyte przez Aleksandra Wielkiego, po czym spalone. Wstępnie sceptyczny do zwiedzania ruin, w miarę âjedzeniaâ coraz bardziej mi się tu podoba. Robi to wrażenie na laiku, którym jestem. Półtorej godziny później i po wypiciu półtora litra wody kończę zwiedzanie starożytnych âkamieniâ. Ludzi było niewiele i cieszę się, że tu byłem.
143532
143533
143534
143535
143536
143537
Po powrocie na parking widzę BMW na włoskich blachach i dłuższy czas przyglądam mu się w zdumieniuâŚ
143538
Sziraz, całkiem przyjemny Seven Hostel, z wiatrakiem na suficie.
143539
143555
Przechadzka po mieście.
143541
143542
143543
Zostaję zaproszony do sklepu z instrumentami, fajna opowieść z muzyką w tle i sympatyczni ludzie.
143544
Robił klimacik swoim brzdąkaniem: https://soundcloud.com/mech-sciola/20250513-171902-292-kopia?si=58ca859cbf17495a862b5daec5a5205c&utm_source=clipboard&utm_medium=text&utm_campaign=social_sharing
143545
Wieczorny klimat miasta. Gwarnie, ale przyjemnie.
143546
143547
143548
143549
143550
143551
143552
143553
143554
143555
prędko nikt tam już się chyba nie wybierze
Mech&Ścioła
14.06.2025, 09:16
Chyba tak, niestety...
Tym bardziej cieszę się, że sam nie odkładałem wyjazdu na później. Lata temu nie zdążyłem odwiedzić Syrii, zabrakło mi wtedy z pół roku...
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.