View Full Version : Uff, jak gorąco, czyli Gienia i Trampek gnają do Dakaru!:-)
W moim podróżniczym życiu nigdy nie czułem potrzeby zwiedzenia krajów położonych w Afryce-podobnie mam z obiema Amerykami. Azja, a szczególnie Azja Centralna jest jest moim podróżniczym eldorado i tego się do tej pory trzymałem:-). Ten brak "chcicy" na inne kontynenty zaczął mnie jednak trochę zastanawiać ostatniej zimy i postanowiłem sprawdzić, czy moje emocje nie robią mnie przypadkiem w balona:-). Po sprawdzeniu kalendarza i przejrzeniu wszystkich kieszeni we wszystkich spodniach okazało się, że stać mnie na 2 wyprawy w tym roku-postanowiłem więc jak to się mówi w korpojęzyku: "zczelendżować" moje wewnętrzne "ja" i wybrać się na małą wycieczkę do Afryki. W związku z brakiem doświadczenia na tym kierunku przejrzałem FAT i znalazłem tam 2 kolesi planujących wyjazd do Afryki Zachodniej. Jeden z nich wykruszył się w trakcie przygotowań i tak zostałem ja i Grzesio. Grzesiek był wcześniej w Maroku i skorzystał z transportu do Malagi. Ja postanowiłem wracać na kołach, ale wysłać Gienię do Malagi transportem z Wrocławia-nie chciało mi się telepać zimą przez Europę w nieprzewidywalnych temperaturach. Plan był prosty; prujemy szybko na południe korzystając z dobrych autostrad w Maroku i spędzamy wakacje w Senegalu I Gambii. Na powrocie rozdzielamy się w Agadirze i Grzesiek wraca do Polski, a ja włóczę się jeszcze chwilę po Atlasie. Ogólnie plan się udał z wyjątkiem Gambii:-). https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczP3mp3VMjB3nwM49eDe-VftRWVgso-GQE27MGdFEIu9qjszBqU1Qp6W--RyYuGhS17iN8Y7JduyJ6jPYksIPfnCXVghkmBFoK7JZFiys-XFWmkbbN2npTn3nG2QS99D4Uhg5gLUrWK2EEWZyIJDiI4kaQ=w 637-h398-s-no-gm?authuser=0
Patrzę sobie teraz na tą niebieską linię na mapie i przypominam wszystkie przygody przeżyte podczas wycieczki: fajne (dużo ich było) i te mniej fajne (nie było ich mało).
Zaczyna się piknie:lukacz:
Rafał_RD
30.06.2024, 21:19
Dajeszzzzzz:lukacz:
CzarnyEZG
01.07.2024, 09:40
Czyta się :)
Czekamy na więcej!
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Się nóżką tupie , się czeka ! Kurde blaszka !!!
Dni 1-5 (09-13 Marca): Do Birganduz
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPFtC6ddeG2GCVClgXvRd3C-kM8ZFm7Dg8z0qbSHMZ4RUpcUHgQNW2oMTm2COTmhWnxYfOZgqy SVcSTSPtGcjX_YOyPXYefheWxBWTptgym4VplVin-7o1B5aPvB2Zi3R9mkNB7tayKs4uyU6k6vy0Qdg=w795-h481-s-no-gm?authuser=0
Przyleciałem do Malagi koło południa 9 Marca i zostałem od razu odebrany przez Grzesia, który był lekko połamany po nocy spędzonej w porcie lotniczym na podłodze...:-) Tfartki zawodnik! Prosto z lotniska pojechaliśmy po motorki i zastaliśmy tam taki piękny widok: https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczMvctgjD0WLdwfe6C5aOYG3DxKRbiiJUZ3em6rCGKVjuC Sb1vsQrj5k_n_AIOKd78SMlFW8oYNzpnzWc5pfG1eOhJsOyZvt n58FgqzWRB4YJei23Tf1c0P3dPjksH8x10426uxQTe5P5gyn_Y bqduTZ7w=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Szybko przygotowaliśmy nasze rumaki i ruszyliśmy w kierunku Algeciras. Dalszych kilku dni nie będę opisywał, bo była to gonitwa po marokańskich autostradach (bardzo dobre i drogie!:-)). Przygoda zaczęła się gdzieś za TanTan, kiedy to przekroczyliśmy umowną granicę między Marokiem a Saharą Zachodnią. Nie wnikałem w geopolitykę, ale z tego co wiem to Sahara Zachodnia jest terytorium spornym między Marokiem, a Mauretanią. Szczerze powiedziawszy to ja tego sporu nie widziałem-Marokańczycy budują tam jak szaleni autostradę, różne fabryki, port w Dakli i tak dalej. Ogólnie rzecz ujmując-rozgościli się tam na dobre!:-) Dojazd do portu w TanTan był też dla nas znaczącym wydarzeniem, bo tam dojechaliśmy do wybrzeża oceanu, które od tej pory towarzyszyło nam praktycznie do Dakaru. Mam wrażenie, że Marokańczycy starają się szybko zabudować infrastrukturą ten teren aby później łatwo było im twierdzić, że to ich ziemia.:-). Jazda też stała się przyjemniejsza, bo często jechaliśmy prawie na skraju klifu i były piękne widoki na błękitny ocean.
9lnrjNTrJ60
Na poniższym filmie w oddali widać Daklę.
SXAj-lzFIr4
Planując wyprawę nie zdawaliśmy sobie sprawy z jednej ważnej rzeczy: Ramadanu, który rozpoczął się wkrótce po naszym wjeździe do Maroka:-). W związku z tym często mieliśmy problem ze znalezieniem ciepłego jedzonka w środku dnia i przez to pojawiał się Pan Głodek:-). Czasami jednak udawało się rozwiązać ten problem
gWAh7WAbZA8
Tak wygląda przydrożna restauracja w Saharze Zachodniej. Swoją drogą Tadżin z Seafoodem był bardzo smaczny!:-)
hfbkyRCH_Rk
Fajnym wydarzeniem było spotkanie z francuskim rowerzystą gdzieś przed Birganduz- gość kompletnie nie miał pojęcia o mechanice rowerowej, swój rower wyciągnął gdzieś ze śmietnika w Agadirze ale za to był wyposażony w niespożyte zasoby pogody ducha!:-). Okazało się, że nie byliśmy w stanie mu pomóc- dzień po naprawie w jakiejś osadzie przy drodze znowu rozleciał mu się wianek łożyska w tylnym kole. Łożysko było posmarowane smarem o konsystencji gliny i to chyba było przyczyną awarii:-). Popatrzcie też na bieżnik tej opony...
6nqc-ZtAHaU
Ostatnim przystankiem przed granicą Mauretańską był hotel Barbas w Birganduz, który wspominam z łezką w oku...
vwrOVxGabEU
Lucky Luke
09.07.2024, 10:06
Afryka to jest inny świat, trzeba się przekonać na własnej skórze. Fajna relacja
Afryka to jest inny świat, trzeba się przekonać na własnej skórze. Fajna relacja
Taki był właśnie plan na tą wyprawę:-). Uprzedzając fakty powiem, że to jednak nie mój świat. Z wyjątkiem Maroka, które jest zdecydowanie moim światem!!:-)
pozdrawiam trolik
Szósty dzień, 14 Marca. Birganduz - Nałakszut
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOTHvLkTAkpK3r-Ly9hDOowaxzzsMFuClXd8kf9dG5n1zaY4SyEMwryHk7mis0ioF 8FeDxz1oR2Nd2mJ2_rtvZazqvJbwcJhAessFyGy0XLBs-nSTQxMeDLu2WPhxh7UrInXXU6fCrcFRQxpBHLNLNnQw=w815-h523-s-no-gm?authuser=0
Nie spałem dobrze tej nocy, chyba przez wredne ptaszory drące ryja w otwartym atrium hotelu:-). Jeszcze wielokrotnie podczas tej wyprawy miałem podobne sytuacje z ptaszorami, ale tym razem to były głównie gołębie więc nie było to nic szczególnie fajnego czy egzotycznego. Po szybkim śniadanku spakowaliśmy motorki i spokojnie ruszyliśmy w dalszą drogę-przed nami była tylko godzina jazdy do granicy, więc nie było się gdzie spieszyć. Na tym kilkudziesięciokilometrowym odcinku pustynia zmieniła się kilkukrotnie-zaczynaliśmy od piaskownicy koło Birganduz poprzez kilka średnio zakrzaczonych kilometrów aż do wietrzejących głazów piaskowcowych ciągnących się jak okiem widać. To była całkiem fajna jazda!:-). Po dojeździe do granicy zatankowaliśmy dobre marokańskie paliwo i podziwialiśmy całe sterty samochodowego złomu przygotowanego chyba do transportu dalej na południe. Później w Mauretanii i dalej w Senegalu widzieliśmy setki czy tysiące stareńkich aut (przede wszystkim mercedesów 190) ożywionych magicznymi rękoma mechaników. Wydaje mi się, że tego typu auta stanowią ok 80% floty samochodowej tych krajów. Z ciężarówkami i autobusami jest gorzej-z tego co ja widziałem to w większości mercedesy z lat 50tych i 60tych ubiegłego wieku.
Odprawa po stronie marokańskiej poszła szybko i po półgodzinie byliśmy już na ziemi niczyjej, która jest ok. dwukilometrowym kawałkiem czegoś, co kilkadziesiąt lat temu było drogą. Odprawa po stronie mauretańskiej nie była dla mnie zbyt przyjemna nawet mimo tego, że wzięliśmy majfrenda do załatwienia sprawy. Cała zabawa trwała chyba z 2 godziny i zostawiliśmy tam po 70 euro. Na koniec mieliśmy jeszcze sprzeczkę z majfrendem, bo uzgodnione wcześniej 15 eur za uslugę zamieniło się w 20 eur.... Po krótkiej dyskusji na temat uczciwości w biznesie jednak odpuściliśmy, bo koło naszego majfrenda pojawili się inni majfrendzi...także ten...trza płacić...:-) Po tej jakże przyjemnej rozmowie zjedliśmy jeszcze szybkie "cokolwiek" (do tej pory nie wiem co to było:-)) w pobliskim barze i ruszyliśmy w dalszą drogę.
z6l4SorRCzw
Oddalając się od wybrzeża natychmiast poczuliśmy różnicę w temperaturze, która szybko wzrosła do 30 stopni, a kilkadziesiąt kilometrów dalej już do 40 stopni. Jednak bliskość oceanu robiła swoje - wcześniej podczas jazdy wzdłuż oceanu mieliśmy komfortowe 20 stopni i wiatr w plecy przez kilka dni. Teraz pustynia włączyła nam suszarkę dmuchającą gorące powietrze prosto w twarz:-). Wyjeżdżając z Maroka wzięliśmy kilka litrów dodatkowego paliwa nie wiedząc jak wygląda sytuacja ze stacjami benzynowymi w Mauretanii. Po drodze do Nałakszut widzieliśmy jedną stację z benzyną, aczkolwiek w drodze powrotnej znaleźliśmy (na szczęście!!!:-)) jeszcze 2 inne.
Mwv0kGKxK34
Mieliśmy też spotkanie z najdłuższym (prawdopodobnie) pociągiem na świecie. Pociągi te transportują rudę żelaza, które jest jedynym dobrem eksportowym tego kraju z głębi pustyni do portu na wybrzeżu. W Nałakszut spotkaliśmy Fina, który przejechał się tym pociągiem siedząc na wagonie-podobno fajna przygoda!:-)
6AEDkDkE4MA
Po kilku godzinach jazdy wjechaliśmy do stolicy Mauretanii czyli Nałakszut.
3l2G8ki8Qck
Od razu zwróciliśmy uwagę na jeden fakt - brak jakichkolwiek zasad ruchu drogowego. Inaczej: być może są tam jakieś zasady, ale nikt ich nie przestrzega:-). Było to ciekawe doświadczenie, choć na początku dosyć stresujące. Na szczęscie średnia wieku poruszających się tam pojazdów powoduje, że prędkości nie przekraczają 30, może 40 km/h więc jest to znośne:-)
Nasza miejscówka do spania nazywała się Triskell i mogę spokojnie polecić - fajne spanie, bieżąca woda i sklep w pobliżu.
Siódmy dzień, 15 Marca. Nałakszut do Saint Louis.
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNoz1PwUdNYLafHZs_cMTPQHFL9z5r2xZpUsQWsSCpqCb 5LRCy31RM36JA_t6FoqJkLJcMGM69VxKBIUC5dDVU1evJwZg9b mwT5ArJdbyGuMuGCwH0E6yc-bplTF_VY6_GGOQdZD5Taola7bZ_N1s27Jw=w887-h513-s-no-gm?authuser=0
Pamiętacie ten filmik z wjazdu do Nałakszut na końcu ostatniego odcinka? Niby fajne, normalne miasto z szerokimi asfaltowymi drogami prawda? Otóż "od środka" wygląda to troszkę inaczej-wyasfaltowane są tylko główne arterie, a wjazd w każdą ulicę oznacza kopanie się w piachu, mniej lub bardziej grząskim. I nie mówię tu o "suburbie", a o dobrej dzielnicy blisko centrum. Oczywiście nie oceniam - mówię tylko jak jest i jak różnie można przedstawić rzeczywistość w zależności od "miejsca siedzenia":-).
Wh7xlMB8Ljo
Po szybkim śniadaniu i rozliczeniu się z właścicielem ruszyliśmy w dalszą podróż, która nie trwała zbyt długo:-)
gzuICQlX-Tg
Okazało się, że Pan Prezydent postanowił zrobić sobie imprezę na wiadukcie, który był jedynym wyjazdem z miasta na południe...Na początku próbowaliśmy znaleźć jakiś objazd ,ale nie znając miasta było to trudne. W końcu się poddaliśmy i po 2 godzinach leżakowania podjechał koleś, który obiecał nas wyprowadzić na drogę za wiaduktem. Jak obiecał tak zrobił i mogliśmy jechać dalej!:-). Po kilkuset metrach kopania się w piachu zakurzeni i na wpół uduszeni spalinami z 50cioletnich ciężarówek wyjechaliśmy za wiadukt i pognaliśmy dalej:-). Początkowo pustynia była bardzo "pustynna", czyli wielka piaskownica. Im bliżej jednak byliśmy Senegalu, tym więcej pojawiało się roślinności, ludzi i zwierząt.
bMcW9FMbsa4
Kilkadziesiąt kilometrów od Senegalu wjechaliśmy do parku narodowego, którego środkiem poprowadzona była droga do granicy. W parku tym spotkaliśmy wiele fajnych zwierzaków, ale nie zatrzymywaliśmy się na dłużej - robiło się późno, a do Saint Louis był jeszcze niezły kawałek drogi. Poza tym będziemy wracać tą drogą więc nadrobimy tę zaległość na powrocie:-). Te fajne zwierzaki na filmie to rodzinka guśców:-)
wYUXHM5e2mg
Przejazd przez park był fajnym doznaniem po kilku nudnych dniach telepania się na asfalcie-był fajny ofrołd, była woda i zieleń ze zwierzakami. Cieszyłem się już na drogę powrotną przez to zajebiste miejsce:-). Prosto z parku wjechaliśmy na przejście graniczne,. Tym razem po stronie mauretańskiej nie było ceregieli-kasa została z nas już przecież wyciśnięta;-). Brak kondycji i brak doświadczenia dał się Grześkowi we znaki-podczas przejazdu przez park i na przejściu granicznym zapomniał napić się wody. Ten błąd przy temperaturze powyżej 40 stopni mści się szybko i już po kilkunastu minutach Grzesiek miał zawroty głowy.
3WtT9dGNhL4
Procedura po stronie senegalskiej zajęła nam może 20 minut już byliśmy w drodze do Saint Louis, a właściwie to do kempingu położonego na południe od miasta. Można byłoby pomyśleć, że kraje sąsiadujące ze sobą tak jak Mauretania i Senegal nie różnią się od siebie zbyt wiele. W tym przypadku jednak różnice było widać chyba we wszystkich aspektach. Od razu rzucała się w oczy zieleń roślinności, brak pustynnych krajobrazów (te częściowo były później), inny kolor skóry ludzi no i ustrój polityczny:-). Senegal jest demokracją, a my trafiliśmy właśnie na kampanię prezydencką:-). Ze wszystkich słupów i płotów patrzyły na nas twarze kandydatów, odbywały się wiece wyborcze itd - ogólnie fajnie było to obserwować:-). Po drodze zrobiliśmy małe zakupy, wzięliśmy paliwo i godzinę później zalogowaliśmy się na kempingu Zebra Bar. Cóz mogę powiedzieć - było cięzko...
38CVQBjI-x8
2_glXEXUM7o
Ósmy dzień, 16 Marca. Leżymy.
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOF33ROErbXfgDh-e9NK0Qu9FM4-mwXEeM0V2lHGVSnAJHmrU-OBy3XQ0gBYDANEtp7FThUtyxPGW0KIFi06V2GAg8FnvcQOXKel vyCF3rSV2L-4bpHd_Dj_KdZBt7JTOkuBkdxxbdyCDAAvl5qzOuUmQ=w844-h500-s-no-gm?authuser=0
Noc była spokojna, choć nad ranem usłyszałem jakieś dziwne szmery w przedsionku mojego namiotu. Na początku myślałem, że ktoś chce śmignąć mi jakieś rzeczy pozostawione poza sypialnią. Potem jednak okazało się, że był to krab-złodziej...:-)
JQS1MVJrjIE
Po tym przebudzeniu udało mi się jeszcze na chwilę zasnąć, ale chwilę później jakieś wredne ptaszysko usiadło na gałęzi dokładnie nad moim namiotem i zaczęło śpiewać serenady:-) Było pięknie:-)
621_5jyYoGE
Resztę dnia spędziliśmy na odpoczynku, nawadnianiu i jedzeniu. Ramadan w połączeniu z wysoką temperaturą w ostatnich dniach naprawdę nas wyczerpały i nie mieliśmy nawet ochoty wybrać się do Saint Louis. Wieczorem udało się złapać złodzieja na gorącym uczynku!:-)
KEJ3Iusse5E
Dziewiąty dzień, 17 Marca. Jedziemy na Gambię...:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczMYghJtaoNCdspnmQo5oVwJsVtchvMMtXUjatBXqRYYxm s5aW0QUSJie0Mtpc7sdWUVKYz4mWC3tDXgYQpHJFY4-oKbWfBLWIGFBy_i4-_9eabhHykjsFRKqE8KZfq2Gncr7TnVg5do0uXWA1Gvpk0UUA=w 801-h474-s-no-gm?authuser=0
Poszedłem wcześnie spać, więc równie wcześnie się obudziłem słuchając śpiewu ptaszorów i szumu oceanu
EQx1-Wa-5VQ
Po szybkim śniadanku ruszyliśmy w drogę i już kilkanaście kilometrów od wybrzeża temperatura gwałtownie wzrosła do 40 stopni. Tak czy owak jechało się całkiem spoko, bo asfalt był dobry i w przeciwieństwie do Mauretanii było tutaj całkiem sporo zieleni.
HrYAc5PlxlI
LfbIlqnb1Us
Podobnie było z miejscowościami, przez które przejeżdżaliśmy-nie było tam co prawda drapaczy chmur czy szklanych domów, ale było kolorowo i żywo. Tu muszę wspomnieć o jednej rzeczy, która mnie zaskoczyła i urzekła. Właściwie to nie rzecz - to Ludzie. Ludzie w Senegalu są po prostu piękni. W oczy rzucają się nie tylko kolorowe, ze smakiem noszone ubiory kobiet, ale ogólnie ludzie są tam piękni-wysocy, smukli o szlachetnych rysach twarzy. Do tego dochodzi ich sposób poruszania się-nie jestem jakimś artystą, ale ten element rzucił mi się w oczy przede wszystkim.
Sieć dróg asfaltowych nie jest zbyt rozwinięta, więc każde skrzyżowanie większych dróg otoczone jest miastem, a w mieście jest bazar. Fajnie było przejeżdżać przez takie żywe, kolorowe miejsca.
Pr9A1lGXpXk
Powoli zbliżaliśmy się do Touby, która jest stolicą prowincji. Temperatura wzrosła do 45 stopni, ale jadąc dawaliśmy rade wytrzymać ten skwar. W Toubie jednak musieliśmy się zatrzymać, bo kończyły nam się pieniądze i internet. Miasto jest całkiem spore i praktycznie od samego wjazdu wpakowaliśmy się w korki. Nie trudno sobie wyobrazić starszych panów w pełnych ciuchach motocyklowych, przebijających się przez korki w temperaturze 45 stopni....Miałem wrażenie, że pode mną zamiast motocykla znajduje się piec martenowski - wentylator pracował nonstop i obawiałem się o stan akumulatora po dłuższej walce...
Ps7Bw2lAQM8
Koniec końców udało nam się znaleźć kartę sim i pieniądze w jednym miejscu, więc ograniczyło nam to trochę wysiłek telepania się po mieście.
vq34NCl1KGM
Jak widać na powyższym filmie nasze motorki zaparkowaliśmy w pełnym słońcu, co miało swoje konsekwencje... Po załatwieniu spraw ubraliśmy się w nasze zimowe ciuszki i dosiedliśmy rumaków, ale...mój rumak nie chce zakaszlać!:-). Szybki rzut oka na voltomierz i wszystko jasne-akumulator wymiękł w tej temperaturze. Po półgodzinnej walce polegającej na pchaniu, bieganiu i piciu wody w końcu znalazł się samochód z kablami startowymi i mogłem jechać dalej. Niemniej jednak walka w takiej temperaturze wykończyła nas strasznie i dalsza jazda do miejscówki ze spaniem polegała na zatrzymywaniu się co kilkanaście minut, nawadnianiu i powstrzymywaniu zawrotów głowy...
Spanie znaleźliśmy w miejscowości Kaolak, w małym hotelu przy drodze. Biwak był wykluczony, bo ze względu na stan zdrowia związany z odwodnieniem trzeba było być blisko lekarza i dużej ilości wody pitnej:-)
rkMJmGxF56E
Dla mnie był to najtrudniejszy dzień na tej wyprawie-w kilku momentach byłem blisko utraty świadomości z powodu odwodnienia. Widziałem też, że Grzesiek ledwo się trzyma. Po spojrzeniu na prognozę pogody w Gambii (45 stopni i więcej przez kolejne dni...) podjęliśmy decyzję o odpuszczeniu dalszej jazdy na południe. Zdrowie jest ważniejsze od egzotycznych pieczątek w paszporcie. Uciekamy na wybrzeże!:-)
Lucky Luke
05.08.2024, 13:11
Znajome widoki, ale nie zazdroszczę jazdy w tych temperaturach w moto ciuchach. Do tego trzeba mieć oczy w koło głowy, za to przygoda niesamowita ;)
Do tego trzeba mieć oczy w koło głowy ;)
Właściwie to wszędzie czułem się bezpiecznie zarówno na drodze jak i poza nią. Nawet trochę byłem tym zdziwiony:-). Szczególnie w Senegalu kierowcy są zdyscyplinowani i przestrzegają przepisów (co prawda nie wiem czy są tam jakieś przepisy:-)).
pozdrawiam trolik
dj-napster
07.08.2024, 11:18
Rok temu jeździłem po Maroku w środku lata i to z pasażerką. Temperatura w centrum kraju sięgała 50 stopni w cieniu. Nikt w południe nie jechał na moto, tylko my.
Jazda w pełnym czarnym ubiorze.
Dobry kierunek ale Europa po drodze czyści kieszeń.
Lucky Luke
07.08.2024, 12:07
Ja nie zapomnę zeszłorocznego upału w Gambii, a lokalesi jeżdżą jak chcą :D
10 dzień, 18 Marca. Ucieczka nad ocean.
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczO61lZyayo0PEi-usOLDcLfmCf4uvOZSEv1LPteMd1TED7DDUL9EujTyC0hJYg8VT x4ZG9Pb6HkGPl8KgRE4addxOmPpoBlzic0kjMPO2mjkbHAyZFS P1JaxUvEsfN0uuokYURfffupt50GLZY0RConmQ=w844-h510-s-no-gm?authuser=0
Noc była straszna-mimo klimy temperatura w pokoju nie spadła poniżej 30 stopni i spało mi się źle. Podejrzewam, że dawały też o sobie znać skutki wczorajszego odwodnienia. Ogólnie przespanie może 2 godzin po takim ciężkim dniu nie zwiastowało powodzenia...
5sy6J-9UZ0A
Za to mieliśmy czas, żeby wykombinować plan na następne dni:-). Wyszło, że jedziemy do miejscowości Palmarin i tam poszukamy kogoś, kto przewiezie nas łodzią po delcie rzeki Saloum. Zanim jednak ruszyliśmy postanowiłem jakoś "załatać" problem z akumulatorem:-)
CVl3ns7e_g8
Udało mi się za 80 zl kupić chiński akumulator i wziąłem tez gruby kabel, który przerobiłem na kabel rozruchowy. Za kabel zapłaciłem jak za zloto, bo koles zauwazyl ze jestem zdesperowany...:-). Najśmieszniejsze było to, że...te zakupy nie były potrzebne!:-). Przypadkiem odkryłem, że źródłem problemu był uszkodzony czujnik wciśnięcia sprzęgła-zawsze odpalałem na biegu i na stopce wciskając sprzęgło. W normalnych warunkach nie jest to problemem, ale przy uszkodzonym czujniku sprzęgła CPU nie pozwoli na uruchomienie rozrusznika. Ulga była niesamowita, bo już zacząłem walczyć z instalacją nowego aku, zmieniać kable...to wszystko w temperaturze ponad 40 stopni...:-).
No dobra- w końcu możemy ruszać nad morze!:-). Poniżej 2 filmiki pokazujące jak działa komunikacja publiczna. Nie widziałem pociągów w Senegalu, a transport długodystansowy odbywa się stareńkimi autobusami i busami mercedes z lat 70-tych.
KKXn5H7HYg8
GnBroto-GTE
Często przy drodze widzieliśmy umorusanych kierowców i mechaników próbujących ożywić te przedpotopowe bestie podczas gdy pasażerowie spokojnie czekali w palącym słońcu na zakończenie naprawy.
Po godzinie czy dwóch nastąpił dalszy ciąg naszych kłopotów motorkowych-tym razem w postaci gumy złapanej przez Grzesia:-)
Jfj_xvu61-I
Można by powiedzieć, że wymiana dętki to nic nadzwyczajnego, ale w takiej temperaturze dla nas to było naprawdę poważne wyzwanie:-). Koniec końców udało się nam ruszyć w drogę, choć zatrzymaliśmy się kilka kilometrów dalej w celu zwulkanizowania uszkodzonej dętki. Tutaj przeżyłem coś w rodzaju katharsis. Grzesiek poszedł załatwiać sprawę w szinomontarzu, a ja zatrzymałem się po drugiej stronie drogi w cieniu wielkiego drzewa i obserwowałem pracę młodego chłopaka zajmującego się grzesiową dętką. Pot lał się ze mnie strumieniem i musiałem co chwilę tankować wodę żeby nie osunąć się całkiem na glebę. Chłopak był ubrany od stóp do głów, miał na sobie ciepłą bluzę z kapturem, ciepły bezrękawnik i ciepłą czapkę. Wlał do rondla zużyty olej silnikowy i rozpalił w nim ognisko szykując się do wulkanizacji dętki. Teraz będzie trochę filozofii, ale to dla mnie ważne. Pocąc się pod tym drzewem zrozumiałem, że nie mam moralnego prawa oceniania kogokolwiek ze względu na pochodzenie, rasę, kolor skóry czy wyznanie. Ocenianie jest łatwe kiedy tylko "drapię powierzchnię" jakiejś nieznanej mi rzeczywistości, bo taką rzeczywistość przedstawia telewizja czy internet. Podróżuję właśnie dlatego, bo zrozumiałem że tylko ja sam mogę wczuć się w problemy innych ludzi i warunki ich życia, Kiedy zobaczę na własne oczy i poczuję. Nie mam filmu czy zdjęć z tej wulkanizacji, bo czułem, że byłoby to obrazą dla tego kilkunastoletniego chłopca. W ogóle mam mało filmów i zdjęć z ludźmi-może byłyby to ładne zdjęcia, ale ich uśmiechnięte na zdjęciu twarze nie przedstawiłyby cierpienia i ubóstwa które widziałem. Innymi słowy: zakłamywałbym rzeczywistość.
Po pół godzinie ruszyliśmy ponownie tylko po to, żeby zatrzymać się kilkaset metrów dalej na ładnego drona w towarzystwie pasterza kóz.
z5rcGSgm8z8
Zbliżając się do wybrzeża zaczęło robić się chłodniej i poczułem się zdecydowanie lepiej. Zatrzymaliśmy się w jakiejś wiosce na zakupy i udało nam się znaleźć bar, których nie widzieliśmy w Senegalu zbyt wiele. Problem był taki , że do zachodu słońca było jeszcze daleko (Ramadan) i Panie nie za bardzo chciały dla nas gotować. Na szczęście podszedł do nas Sakho i bardzo dobrym angielskim zapytał czy może pomóc. O tak!!:-) Po kolacji zapytaliśmy Sakho czy zna kogoś, kto mógłby przewieźć nas łodzią po delcie rzeki. O tak!!!:-) Po chwili wszystko było załatwione i mogliśmy spokojnie jechać na oddalony o kilka kilometrów kemping w miejscowości Palmarin
11 dzien, 19 Marca. Delta rzeki Samoun.
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczMDOXFa1RBxu77TaCMfKY_1B28r6DsBjCcQujSLc59b0L iTkaboCwaYInFWGzrK0KLXVky-io0cYRInZJ_fUgXH-9PrFm_57XfEfV4NIEllTEgtex4WDKa0C6SI3zaYun9ZWAyIXpC CusfmkqSwViSj8A=w845-h475-s-no-gm?authuser=0
Noc na kempingu minęła super-niska temperatura w nocy pozwoliła mi się wyspać więc obudziłem się pełny sił i gotowy na dzisiejszą wycieczkę łodzią po delcie rzeki. Po lekkim śniadanku ruszyliśmy do wioski, w której znajdował się nasz szyper i jego łódź. Oczywiście musieliśmy się zgubić w meandrach delty i odnaleźliśmy się z szyprem dopiero po godzinie błąkania się w głębokim, grząskim piachu:-).
AcVK6T-B2oM
Cóż można powiedzieć-wycieczka była zajebista, ale najlepsze było....jedzonko!! Na moich wyprawach miałem to szczęście, że często trafiałem do miejsc gdzie karmiono mnie super świetnie. Ta łódź była jednym z takich miejsc-może dlatego, że przez Ramadan byliśmy pozbawieni kalorii i białka:-). Tak czy owak piękne widoki Natury, super Szyper i wspaniałe jedzenie załatwiły nam super przygodę!!
Późnym popołudniem dobiliśmy do przystani i zadowoleni z siebie pojechaliśmy na kemping z pełnymi brzuszkami i radością w głowie. To był super dzionek!:-)
Masz w sobie bezmiar zaraźliwego optymizmu, aczkolwiek Grzesiu chyba się uodpornił, mam wrażenie :)
Mega relacja. Czekam na dalsze odcinki! Super się czyta!
Kamyk
Zajebioza wyprawa, piękny opis i ... dużo filmików!
Dzięki!
Masz w sobie bezmiar zaraźliwego optymizmu, aczkolwiek Grzesiu chyba się uodpornił, mam wrażenie :)
To była pierwsza Grzesiowa wyprawa tego typu, więc przejmował się rzeczami niezasługującymi na przejmowanie się:-)
pozdrawiam trolik
i ... dużo filmików!
Dzięki!
Mam nadzieje, że to dobrze??:-)
pozdrawiam trolik
Mega relacja. Czekam na dalsze odcinki! Super się czyta!
Kamyk
Dzieki za dobre slowo!:-)
pozdrawiam trolik
Mam nadzieje, że to dobrze??:-)
pozdrawiam trolik
Oczywiście, że dobrze. To z mojej strony były podziękowania, że Ci się chce, docenienie czasu jaki poświeciłeś na pisanie - nie wspomnę o filmikach. Może te "..." trochę nietrafione.
Na gazie!
:)
Oczywiście, że dobrze. To z mojej strony były podziękowania, że Ci się chce, docenienie czasu jaki poświeciłeś na pisanie - nie wspomnę o filmikach. Może te "..." trochę nietrafione.
Na gazie!
:)
Spoko - pytałem, bo może za dużo wrzucam tych filmików zamiast zdjęć:-). Dzieki za dobre słowo!:-)
pozdrawiam trolik
Spoko - pytałem, bo może za dużo wrzucam tych filmików zamiast zdjęć:-). Dzieki za dobre słowo!:-)
pozdrawiam trolik
Wszystko super! Dawaj dalej :)
Chociaż, ja lubię zdjęcia, więc jeśli jakieś masz, to chętnie obejrzę :drif:
12 dzień, 20 Marca. Do jeziora ,, różowego''.
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczMrNmWy0hcA_WCiW4OIykqAPceKSV5adFKsSMVQVdozSw dvShE0hpfvqe2Ruw3ehX1FXXaa_9l_-eyhNyIxIgLiB4we8R0OWnpr1-dndN3EpwUZvoLHtXfS3iYswXq8J5MMSpPUTbZVgqGyB_UULJgG ZQ=w820-h497-s-no-gm?authuser=0
Jakże miło było się obudzić mając w pamięci wycieczkę poprzedniego dnia i przede wszystkim wspomnienie świetnego żarełka!:-). Celem tego dnia był dojazd do jeziora różowego, które znajduje się na przedmieściach Dakaru. Był to jednocześnie pierwszy dzień, w którym zaczęliśmy kierować się na północ, co dla Grześka oznaczało rozpoczęcie powrotu do domu. Naszła mnie wtedy myśl, że jednak moje emocje miały rację - taka Afryka, jaką widziałem na tej wyprawie do tej pory nie podobała mi się. Jestem człowiekiem gór i w związku z tym lubię oglądać świat z wysokości, nawet niewielkiej. Do tej pory zapierdzielaliśmy po terenie płaskim jak stół, rzadko porośniętym roślinnością, w nieznośnym upale. Może dla kogoś innego miałoby to jakąś wartość, ale dla mnie było to po prostu telepanie się w piachu. Pamiętam, że czułem wtedy rozczarowanie, choć z drugiej strony miło było poznawać ludzi tak innych ode mnie, ich sposób życia i kulturę.
Droga na północ była całkiem spoko, choć czasami oddalała się od plaży na kilka kilometrów i wtedy temperatura natychmiast wzrastała powyżej 40 stopni
1ttjt_73-7Y
hm0J9O_sB5w
To1m2IKHBIk
Po drodze zatrzymaliśmy się na jedzenie w miasteczku rybackim Mbour. Tu mieliśmy ciekawą przyugodę: po raz tysięczny na tej wyprawie byliśmy głodni dzieki Ramadanowi i po raz tysięczny nie mogliśmy znaleźć nic ciepłego do jedzenia. Nagle zauważyłem elegancki napis "restaurant" na pancernej bramie przyczepionej do wielkiego muru...Oooo- pomyślałem sobie. Tam muszą być "Biali"!:-). W normalnych warunkach za żadne skarby nie odwiedziłbym takiego miejsca, bo wolałbym zjeść u miejscowych z miejscowymi. Ale byliśmy głodni!!!:-). Po przekroczeniu czarodziejskiej bramy znalazłem się w innym, "lepszym" świecie - właściciel i goście byli biali, a pracownikami byli miejscowi ludzie. Jedzenie co prawda było dobre, łazienka czysta itd, ale nie czułem się tam zbyt komfortowo. Po szybkim jedzonku wrociliśmy szybko do rzeczywistej rzeczywistości i ruszyliśmy dalej.
kIf5S8lIp10
Dakar to wielkie miasto z rozległymi przedmieściami. Naszym celem było co prawda jezioro różowe, ale żeby tam dojechać musieliśmy przejechać przez te przedmieścia, co było przygodą samą w sobie. Miejski ofrołd to było dla mnie coś nowego:-)
zXndmE_Rl9k[/YOUTUBEHD
[YOUTUBEHD]q5XeKSMAHtA
G0GOzjtJmfM
Przed samym dojazdem do różowego jeziora trafiłem jeszcze na coś w rodzaju wiecu wyborczego. Bardzo fajnie to wyglądało-głośna muzyka, roześmiani, żywiołowi ludzie. Co prawda pociłem się strasznie i stresowałem jednocześnie starając się utrzymywać jakąś sensowną prędkość w tym korowodzie, jednak sama obserwacja takiego wydarzenia sprawiła mi dużo radości. Nie znam senegalskiej sceny politycznej, ale zazdroszczę im wspaniałych Wyborców!:-)
uvFDUy-cuEI
Pod wieczór zajechałem wyczerpany na kemping przy brzegu różowego jeziora. Samo jezioro podobnie jak kemping okazało się porażką-bardziej przypominało ono bowiem kałużę z brudną wodą. Podobnie kemping-woda znajdująca się w tamtejszym basenie nie była wymieniana chyba od jego budowy i dookoła kempingu rozchodził się nieprzyjemny zapach stęchlizny. Woda w tym jeziorze kiedyś podobno miała kolor różowy ze względu na zasiedlający je gatunek alg, ale ścieki z pobliskich domów i kempingów zrobiły swoje i teraz nie ma tam nic ciekawego.
Taka wyrypa to dla mnie mentalny kosmos.Oczywiście chętnie wybrałbym się na Czarny Ląd ale w tym samym czasie jednocześnie obawiam się, podziwiam i zazdraszczam.
Ktoś kiedyś napisał:
- Kto podróżuje żyje dwa razy.
Piekna sprawa.
Taka wyrypa to dla mnie mentalny kosmos.Oczywiście chętnie wybrałbym się na Czarny Ląd ale w tym samym czasie jednocześnie obawiam się, podziwiam i zazdraszczam.
Ktoś kiedyś napisał:
- Kto podróżuje żyje dwa razy.
Piekna sprawa.
Wydaje mi się, że Grześ myślał podobnie jak Ty, Ale przełamał się i ruszył!:-)
Uwierz mi - Warto!
pozdrawiam trolik
13 dzień, 21 Marca. Dakar
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczN8haDPFnJpNolaOAY1jENLPCL_bp3WXtDXiS1EdG6imX 39ClqkUDnnJsMUn4bXbutKwiuWkW2tgGnsWrJc4KeQaA7IgK2E fbTpqO4avlOeLXQ4bpZnV634eLmBSQsGUiit7YTgBHwZgGqLqh 3pOwiu1A=w975-h490-s-no-gm?authuser=0
Nieczęsto zdarzało mi się zbierać tak szybko jak z tego kempingu na "różowym jeziorem":-) brrrrr...
Droga do centrum miasta przebiegła spokojnie, a jazda wzdłuż plaży była po prostu zajebista!! Niestety nie mam filmiku z tej jazdy, bo z podniecenia zajebistością tego miejsca coś poplątałem w kamerze:-). Pierwszym punktem naszego dakarowego programu był najdalej na zachód wysunięty "cycek" Afryki. Grzesiek uczcił tą chwilę spożywając miejscowy browar
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNjKbFiGIUtCcADuJ1JDuoCmSjrLtV4LC291uNNU_UDU9 lc4zacU5qCAU9ijsYYkBxUs8RJ-hrqvrV74CWuwjFlEO8A8gEphxwgzkrwvtRcN5KHkFtDzs3KvFC V9SZb8PYW8CorovMMFo56__5rwW8hLQ=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Po dojeździe do hotelu umieściliśmy motorki w bezpiecznym miejscu i zajęliśmy się ablucjami. Poniższy filmik jest co prawda z poranka następnego dnia, ale fajnie przedstawia ten hotelik:
FakGZmURSUY
Po ablucjach skoczyłem jeszcze szybko do fryzjera, co kosztowało mnie jakieś 7 pln
jS3RzNinFr4
Umyty, ostrzyżony i wypachniony mogłem ruszyć na zwiedzanko!:-)
N7LEfcwDhiw
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczP8jJfXXqsOoTPDLzluopKSUYThUv0H-71z-KIjgU-J53vad8WrWrC9V6hth9PspHJVouS8F8rtC6ybwMifL730xzXlI 6lW7RHSifHKBPKVLz7BlEojNUU9TJz__mHqsDtkOUq-WQpI3N6ED8h2wtPt2A=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPmkRmwPCV4cdBF5XE-sTBf4NsdpcD6YdZDMOWt9BK50tvizC9VcKk2HmF4w3rYUpAmZl IeFNg6XmrNhM8-s_Gw4azWIlM4f4iIQT5uRCAtPi88VMpTMxtQT8YiDPms9gMnez dxxsWbOCm85Y3G85ytiA=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOYPgHywSwWD1j8-jp8GwdrVnaCmEMvOsy04wnyppDEwPSvsgjIh6H7eCsjv8BGouu ASvBHHJsQIZ5oW9ribeix4mel42yYInoAqIQVeLVHqQweZz3vM nAVD1RaY_zvyoxNzsec1mWxPQ_3LvUrObBF0A=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPkE46gbU2SEYgc22AwLMPMs-IlHxpRd0UM9ljtmfjTVDN2yXawulBUmvDe9pUVZrUtxw4k1Cjh NAGvRRpb23zDvRY8fTzfBDX6LZ1rpawyLkkOrAn14FszT067ZT lvJDvcOVwS4PVwQ09cfmDNWV1r1w=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOWtkI8hQcw4deyPwVACRzFz889IsXcZ68sYLQWl_UaT3 QoFj71DSx9auePbLUen_R_zV7qss1SR332emRFhZtkm3TfGZ1c nlgXWDryAku2eN32TwZ-OSX9uhjmzIkqcNXDOprPDRh7vZwHjQabr8H3AQ=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNiAA1NdKtHgFISBfH4M4UPyQW3Rp_ILUWL_8gGeaFi-WQqKvTSAxS-HZAyVYkvDz9cSe1gzzSMEnuOype1U3wSPLYdFsz1nIr1bAJSaV 5Py_WEbtRoDIUCjEZ0qDWkf4BvUi1BuWbDQYwUnqGWQjlhnA=w 1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Bywałem w różnych miejscach na świecie, ale w takim jeszcze nie byłem. Dakar odebrałem jako zjawisko z innej planety, coś dziwnego, okrutnego, ale zarazem bardzo realnego. Ne lubię zwiedzać miast, ale nie żałuję wizyty w Dakarze. Nadmiar bodźców spowodował, że nie chciałem zostać w tym mieście na następny dzień.
14 dzień, 22 Marca. Wracamy do Zebrabar
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczMgNo8pATYh3v0ZEQiUbeAv9Qxbg44mVP4AF0tBLh857z 9e38zIdqgI_oZKWaCDYvGlZkOzLt_0s3xMOVXmK6qo4ycOFem3 rL2XKk_CR0ye8aO_2fEcwLGYvyMa7DU1zX83F_b6uRMpFYKU05 SYNh5Dsw=w860-h519-s-no-gm?authuser=0
Obudziłem się rano zmęczony jak cholera, bo dyskoteki na ulicy skończyły się jakoś koło 3ciej nad ranem. Muzułmanie, a potrafią się bawić!:-). Zebraliśmy się w miarę szybko i ruszyliśmy w drogę powrotną. Pamiętając o zajebistości drogi przez miasto przy plaży włączyłem kamerę, ale.... zapomniałem wyczyścić szkiełko kejsu i z filmików wyszła dupa:-(. Wydaje mi się, że powodem tego fakapu kamerkowego była duża wilgotność w Dakarze powodowana bliskością oceanu. Ale może się mylę. Jadąc na północ mieliśmy 2 drogi do wyboru: płatną autostradę lub drogę "wojewódzką". Wybraliśmy drogę wojewódzką, bo była położona bliżej wody i liczyliśmy na więcej chłodku. Chłodniej chyba nie było, ale za to droga była całkiem przyjemna.
Uk3-5x-O4no
Nie mam tego na kamerce, ale zauważyłem większą ilość śmieci podczas tej drogi. Często mijaliśmy całe hałdy śmieci leżące przy drodze w workach-podejrzewam, że jest to materiał opałowy do przygotowywania posiłków itd. Miasteczka przy drodze miały swój urok-w każdym z nich znajdował się ruchliwy targ wypełniony pięknymi, kolorowo ubranymi ludźmi. Przejazd przez takie miejsca sprawiał mi dużo radochy, która była nieco zakłócana korkami na drodze i spalinami z wlekących się przez miasteczka ciężarówek.
xmioXXvk9mc
zwBkoybBidU
Poza miasteczkami droga była fajna, choć monotonna- piaskownica poprzetykana krzakami.
x3LW8j3aBr4
Późnym popołudniem dotarliśmy do Zebrabaru i mieliśmy jeszcze czas na ostatni spacer po senegalskiej plaży.
4juOcik6bG4
ZDJUIA6nvrs
15 dzień, 23 Marca. Ponownie w Mauretanii
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNoIQh8CKujyARTX1sVuBz1GvKVCMZbf3xx5k0It_g9ty 7-o-88Fn9x8qvcLx-JIcdcc-LG-13nzTX2dSlZ1VUmku6gmbrbWXOQj4A21l5S2fuNgG8h4q2xcrO zezhTmd945CcEEJ9JEothNtpuIKVGMg=w850-h515-s-no-gm?authuser=0
Po jeździe w upale poprzedniego dnia miło było spać w chłodku blisko plaży, choć ptaszory obudziły mnie dosyć wcześnie. Tak czy owak nie chciałem spać za długo, bo nie mogłem się doczekać przejazdu przez park narodowy Diawling, gdzie poprzednio widziałem całe tłumy guśców i pelikanów. Plan na park był taki, że przybiję piątkę z guścem i podczepię się pod pelikana:-). Droga z kempingu do granicy zajęła nam jakąś godzinę i po mauretańskich ceregielach granicznych już byliśmy w parku!:-)
l9nkmvzKT4o
Guśce to strasznie śmieszne zwierzaki-nie boją się, podchodzą całkiem blisko i bardzo szybko się rozpędzają:-)
Hc1jfmJNUj4
ay-iAkCOLS4
Z pelikanami był pewien problem. Zauważyłem wielkie stado niedaleko drogi. Zostawiłem Gienię przy drodze i podszedłem bliżej na jakieś 20 metrów, żeby wystartować drona. Stado było wielkie i liczyło ponad 100 bombowców, które na mój widok poderwały się do lotu. Widok był niesamowity! Ptaszyska były tak wielkie, że ich tłum startując zasłonił mi słońce:-). Już cieszyłem się na piękny film z drona, kiedy zauważyłem że nie włączyłem kamery...:-(. Tak czy owak pisząc teraz widzę te piękne wielkie ptaki przelatujące mi nad głową. Coś pięknego! Po 2 godzinach spokojnego pyrkania przez park wjechaliśmy na asfalt prowadzący do Nałakszut
DTbcpU81pmk
Sb2tqJ_s_aU
Tak czy owak jazda przez różne rodzaje piaskownicy zaczęła być dla mnie trochę monotonna i zacząłem tęsknić za górami czekającymi na mnie w Maroku. Po kilku godzinach dojechaliśmy do Nałakszut i zalogowaliśmy się w znanym nam już zajeździe.
16 dzień, 24 Marca. Walka o paliwo.
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczMLY4i2YdwxiAjdtmIeZXJTTgJEAaS8Pon0NdxB_XmPhV ss0kTwayUiNkXKnaav3X_D_LnvC-bK0qpINR38pG_aBq7j_101k7PBfM_M2S04XnH9qlZswB4ulfA2 j2fetYLvLowOxF_18W1D0b7eoGbpZg=w868-h476-s-no-gm?authuser=0
Nie wyspałem się za bardzo tym razem w Triskelu, bo Grzesiek strasznie chrapał:-). Celem dzisiejszego dnia był dojazd do Naładibu- miasta położonego na półwyspie. Podobno było tam cmentarzysko statków, które można obejrzeć podczas odpływu. Ruszyliśmy po śniadanku zatrzymując się jeszcze w mieście na stacji benzynowej, bo wiedzieliśmy że po drodze może być problem z paliwem. Na wszelki wypadek wzięliśmy również paliwo do butelek. Po drodze nie było jakichś nadzwyczajnych widoków, ale jechało się nieźle.
0oyW5Kxn4BA
OLoWJpFCkkA
Po około godzinie jazdy zauważyłem, że jakoś tak dziwnie szybko schodzi mi paliwo. Grzesiek zauważył to samo, więc wlaliśmy zawartość butelek i pojechaliśmy dalej. Po kolejnej godzinie to samo-paliwo schodzi jak szalone!:-) Przypomniałem sobie, że jadąc na południe tankowaliśmy w Mauretanii tylko raz - w Nałakszut, a resztę jechaliśmy na paliwie marokańskim lub senegalskim. Dodatkowo przypomniałem sobie, że w Nałakszut dopełniliśmy tylko zbiorniki bo mieliśmy jeszcze paliwo w butelkach z Maroka:-). Tak.....no to szukamy stacji benzynowej...Na szczęście udało nam się znaleźć paliwo w połowie drogi i uszczęśliwieni pojechaliśmy dalej.
-CFGYcHNS_g
O1QhODM0xck
W przypływie tej szczęśliwości zapomnieliśmy jednak zabrać paliwo do butelek i po kolejnej godzinie znowu wskaźnik paliwa zaczął szaleć:-). Hjuston mamy problem!:-) Nie przypominałem sobie żadnej stacji benzynowej na tym odcinku drogi. Nie przypominałem sobie nawet żadnej wioski po drodze do granicy!:-). Gienia chlała paliwo jak szalona w tempie ponad 6 litrów podczas gdy normalnie bierze 4,2....Troszkę zmartwieni uruchomiliśmy wszystkie zmysły i jechaliśmy czujnie jak zające próbując wywąchać paliwo na pustyni:-). Gienia zaczynała już domagać się kolejnego tankowania kiedy wywąchałem coś w rodzaju dystrybutora za jakąś szopą. Jest! Za paliwo zapłaciliśmy ostatnimi mauretańskimi digidongami mając nadzieję, że uda nam się znaleźć nocleg za dolary. Znaleźliśmy taki nocleg u Holendra pod Naładibu
miQpK-Hy_uk
Zła wiadomość była taka, że cmentarzyska statków już nie ma - wszystko zostało pocięte i sprzedane na złom.
CzarnyEZG
15.10.2024, 08:34
Miło się czyta gdy za oknem słota :)
Miło się czyta gdy za oknem słota :)
U mnie co prawda ładna pogoda, ale i tak lubię wracać wspomnieniami do tej wyprawy:-)
pozdrawiam trolik
17 dzień, 25 Marca. Znowu te granice:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczM654B4DnlBYHmmuZ1VKQaqxqhDaSrY95XhQ15xBXx17r iFyjvpMdFChg8uP3RMcXv9ZtdkC-tCjd1_MVAszkwSPqAiSxr3ubv4xc2IPYTVTMcUV28_13cM7wNa 9tdfchaxydaCEJ99dyDN3jiCsEx_Dw=w855-h492-s-no-gm?authuser=0
Dobrze, że spaliśmy w przygotowanym namiocie hotelowym, bo poranek tak blisko plaży był strasznie wilgotny i mielibyśmy problem z suszeniem gratów. Po śniadanku szybko się zebraliśmy i ruszyliśmy w drogę, bo smażenie glacy czekając na granicy w samo południe to żadna przyjemność:-). Po godzinie jazdy zajechaliśmy na przejście i po następnej godzinie już śmigaliśmy sobie spokojnie na północ. Ponowny wjazd do Maroka dobrze mi zrobił-byłem już zmęczony monotonnym krajobrazem Senegalu i Mauretanii, zmęczony śmieciami walającymi się w każdym kącie itd. W Maroku poczułem, że jeszcze jest szansa na fajną wyprawę!:-). Co prawda nadal czekały nas 2-3 dni telepania się przez pustynię, ale teraz będziemy jechali wzdłuż fajnej plaży, co jakiś czas trafi się fajne miasteczko z żarciem...:-)
P8aOiAmkwe4
Nocleg znaleźliśmy niedaleko drogi za pagórkiem. Było bajkowo, bo rozłożyłem namiot na tyle daleko że nie słyszałem grześkowego chrapania:-)
osWcploAXyg
26 Marca, 18 dzień wyprawy. Zimno.
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNfPEMNEhShN-U91QrWbs7jbzRNQMWKD2vgdCrDOdTaTK-FIxpwUB-qekD_WN_SQdruJ9JEgvXXkifeWIQALUMqC-c-46_XeZfn4zlEu2IErJBtgYtPMW7fmeOch1o0BWpUa03a8iExvL kdrx8agLudHw=w797-h480-s-no-gm?authuser=0
W nocy nastąpiła zmiana pogody i rano było już zdecydowanie chłodniej. Na domiar złego pojawił się silny północno-zachodni wiatr dmuchający nam prosto w kaski wilgotnym, zimnym powietrzem. Nie trzeba było długo czekać, abyśmy zmarzli do kości....Mimo założenia ciepłych ciuchów nadal trząsłem się z zimna, bo wilgoć w powietrzu powodowała osłabienie właściwości izolacyjnych moich super hiper ciuchów termo. Po koniec dnia dojechaliśmy do fajnego miasteczka Akfenir. Minus był taki, że było cholernie zimno i zaczynało mnie boleć gardło i zatoki. Plus był taki, że pierwszy raz od kilku dni udało nam się znaleźć żarcie w dużych ilościach!!:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczMrTqEh6pu_vTJkmlnNkoQBuEFtVexDobCsfGum-c37oXKmwt8QArEDhxbTQWn4CKxB8FVd97g_nYgM877ZxLVPchF NEmJbqoZe4TE9d1uZHL6Xh1cmLSjZwdA0I_l6vt2e28yUQ2rsr IhJlEePquOANw=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Jedzonko widoczne na zdjęciu to tylko starter podany nam w hotelu. Po szybkim ogarnięciu się wyszliśmy na miasto po zachodzie słońca i zatankowaliśmy brzuszki po brzegi cudownym jedzonkiem. Oj, jak mi było dobrze! W końcu po kilku dniach życia na chlebie i konserwach rybnych jadłem coś ciepłego! Do tego perspektywa jutrzejszej jazdy w góry....:-) To był super dzionek!. Gienia też była szczęśliwa, bo Radż (właściciel hotelu) znalazł dla niej piękny pokój na noc:-)
yQYaYqGUjeE
19 dźień wyprawy, 27 Marca. Wreszcie góry!!
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNik4XwsuIR_Y9CGh9P3Ogr8pxuOEWDlkDaM48i1ZOsy6 ksP-hu8zeKH_AgryQF6FxgP3owhftrDAP-WzJdCTyZRvbTRDkS_qhxU6uwUOFJVMW3ocNycxlNapRU9Wc64J OTp_axhjZyfu_Oe_fUlNH9xQ=w902-h481-s-no-gm?authuser=0
Noc minęła mi źle-miałem okno od strony ulicy, a miasteczko okazało się wielkim nocnym parkingiem dla ciężarówek robiących strasznie dużo hałasu. Na domiar złego miałem coraz większe problemy z zatokami, które sa zniszczone po 25 latach windsurfingu i kitesurfingu w ciepłych bałtyckich wodach:-). Na szczęście dzisiaj miałem pożegnac się z wilgotnym, zimnym wybrzeżem i ruszyć samotnie w góry. Jazda z Grześkiem była spoko-dogadywaliśmy sie bez problemu. Wyzwaniem był jednak czas. Ze względu na pracę Grześka mieliśmy napięty plan, który nie pozwalał na elastyczność w wyborze trasy czy tez miejsc które chcieliśmy odwiedzić. Po prostu każdego dnia trzeba bylo robić kilometry na południe lub na północ i tyle. Wiedziałem o tym oczywiście od samego początku, ale jeszcze w trakcie planowania mialem nadzieję ze uda sie zaoszczędzić czas na wiecej odpoczynku, skoki w bok itd.
Pożegnaliśmy sie z Grzesiem w Guelmim-on pojechał na północ, a ja skrecilem w prawo w góry. Po drodze wziąłem żarcie, wodę i paliwo w malej sennej wiosce i chwile później bylo tak:
7UGzhVGFJmQ
GGPCfw8a4KM
-0I2hmNk5Is
Nocleg znalazłem na pierwszej lepszej górce, którą udało mi się wypatrzyć. Było cudownie-żadnych ciężarówek, hałasu, krzyków, asfaltu...Po prostu cisza., Natura i ja. Jak ja tego potrzebowałem! Biwak rozłożyłem wcześnie, bo czułem się zmęczony drogą i choróbskiem. Grzałem się na słoneczku, obżerałem i podziwiałem widoki.
wp6_mpOW2zA
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczP2fZNqLJfzPitpvLmnaIwMJS3K3YhoUi1hgcqRRrdoOg xZ7Y21VlWcKjX5fAoBKYIfubebMI1ir_T2R0a35ZAG78L11-qE5Wfl5S0V9FkSdhsY11wRd_dcgUHdX16aPzO9krvYbmHotOn-FE_NueL0_w=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Przed snem zapodałem sobie jeszcze pół tony chemii, która miała mnie uzdrowić:-). Dzień był ciepły, ale Atlas w marcu na wysokości 1500 m to nie plaża i musiałem założyć na siebie wszystkie ciuchy coby nie zmarznąć na kość. Tak czy owak było zajebiście!!
20/21 dzień wyprawy, 28/29 Marca. Odpoczynek u Mohammada
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPjZa3fiIjCMv4pXxPOt9dRobPRrRAsdybLRCchQDxkzS 4fYvdzKG1_K4vxYSTSbmOZT6QZm9HquDklZM46iQrsSh4JShUN Hlcf8zNib1zSzhMISndEOu-BuCzwWpdanIx4gwclXXWnuoxEiT9A1YjWvw=w906-h474-s-no-gm?authuser=0
Rano obudziłem się chory, ale piękna pogoda i widoczki osłodziły mi życie. Po szybkim przejrzeniu internetu znalazłem miejscówkę do spania pod dachem, bo potrzebowałem trochę ciepła i dobrego jedzenia. Do tego pogoda miała popsuć się następnego dnia, więc decyzja o noclegu pod dachem była tym bardziej uzasadniona. Plan na dzisiaj był taki, żeby pyrkać sobie spokojnie po górkach w kierunku noclegu i przed zachodem słońca zjechać do cywilizacji. Atlas jest zajebisty do mojego stylu jazdy-wąskie, kręte asfalty, ofrołd kiedy tylko chciałem, dobre szutry kiedy na to miałem ochotę. Ta część Atlasu miała jeszcze jedną zaletę: górki nie były zbyt wysokie i prawie na każdy szczyt prowadziła lepsza lub gorsza droga, którą należało wypatrzyć. Była to fajna zabawa, bo czasami wjeżdżałem do wioski w poszukiwaniu drogi na pobliską górkę i wjeżdżałem ludziom na podwórka:-).
MTJ4NzvALF4
mxqGsBCtcys
LxouSRF-u8s
zv5JDuadC-4
BiW9y73Ty4w
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPaaWPiqgZIlDVBF6-uo0jneSVDBg-rDKyVBRMo6ri6YJYmbVf-qb4UjDMPGR9yn4x8lXn_WfdNdD9Ph9VsiMWbpHyA97sV-8I1FjOZZTgM6YJ5C2Zfc3Co-axIIpz-XcFRktv8gcFBpjOKSZy4T5qfFw=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczM5JiP7WO_w1LdsWdzQECvnKWDmqt1l0FBdqzIC71Y6LT hiaaK_A1s_i9zk9SW5Dncybn-pZQrVCHR3bYY7aqumq5FVHHxto0YDta8cUeR-G404tzQi2Fk5FZ-yvToNCJvsMXwV86Pjhdi_Z_V03yDgyg=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNLeNFJbp54eW_gCRgDxto8gB0Pj4rHPLqfF2T-o_zTL9hg44MQDDDs_b6osn4IEUAToo1HJ3IaSeQi2MO1q9xHhY qfYCPhIHXppfhNKKR9n-DXw_MzIzeNRDYtdsDNz8KeQfbfwFwBrMcf9G1gPTegSw=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczMiET3h3pAdg_cEnUOW9k84rJHXUz2fGblzwwH-SP3yPVCxZLLdMOwW0Acg6OlvH6MnCVOBNGPlXjxIGxO_PChcr_ xsMIdaNFIFtKriJxBr_CqMKt4vLhKpo3fsVbNHkluBVcTWgCAX AHHdRRqTcC5NxA=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Było po prostu cudownie! Po prostu tak jak lubię:-). Choróbsko brało mnie coraz bardziej, więc późnym popołudniem zacząłem kierować się no wioski o trudnej do wymówienia nazwie. Arabskie nazwy jestem w stanie jako tako wymówić, ale berberyjskie nazwy to już czarna magia:-).
zTsCCay6neY
Miejscówka była idealna - w miarę tania, czysta, z dobrym jedzeniem i miejscem dla Gieni. Moja frustracja związana z językiem berberyjskim spowodowała, że poprosiłem Ajuba i Aszrafa o pomoc w rozszyfrowaniu berberyjskich liter. Okazało się to łatwiejsze, niż myślałem:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPII6eohQBivjKMoXzEzIOD8cMwacB1J0vKvVBlQgeJlf KSN2sSSCMLW07vw-g0T7wExzkQ3QOw8-itXiVM6KnXFybLpN3ddK-N4EqdDW6e5UEpyxqtsSAOeYmEG710efI_LWsxKi7RCtvfbTf0y Hc6NQ=w809-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOs2pV8EoMDfFIaPCYWeJVe0SIn06wZUGH6DKzZotz3pb 8PGW0gGPnJLqmPC-hIU8lcydlUikYdqYB_zOJYDJTKEaLwD7-KcN8CEjLj2Q3mwVYGdWUXRtjEMDdc0w0klU6qScIXTSS4jhxba _7P020uiA=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczO4JKLG5KjWgH43wJl1fOmUb-xOC3j4jvTmS98xJ47XiCO_PGqCP28uXWiDWewNDr8KsBV5-7avMmGZEljXiRDodQT3EJcLMDvkGwaP1CgrHizCvfZLdG0YifY Oh6uPvoz513mDb0WGfDwXtUJqjOvfIQ=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Było tak fajnie i czułem się tak źle, że postanowiłem zostać tutaj jeszcze jeden dzień i dojść do siebie.
OH10A4fC7DU
syncronizator
13.11.2024, 13:42
Ja byłem we wrześniu 2024... więc mam wspomnienia na świeżo
To wszytko trzeba zobaczyć na własne oczy, powąchać i posmakować.
Senegal spowodował we mnie głownie negatywne odczucia... może ze względu na to jak było w Rosso. Mauretania mniej drastycznie ale wrażenia ... bez szału.
Może gdybym pojechał drugi raz .... to trochę inaczej bym coś tam zorganizował.
Natomiast w mojej ocenie Maroko is the best i to pod wieloma względami... wiadomo że człowieka ciągnie na południe w głąb Afryki ale w samym Maroko można więcej skorzystać z wyjazdu niż w MR i SN. Co do fizycznie pięknych ludzi .... to się zgadzam. Natomiast głód na czyszczenie białych z kasy za byle co spowodował we mnie obrzydzenie do nich. Gościnność równa zero. Jesteś biały .. płać. Sam Dakar w miarę spoko... sporo białych na ulicy . Laski uprawiają jogging. Nawet fajnie. Po powrocie z badań wyszło, że mam jakiś tam minimalny poziom przeciwciał związanych z malarią. Nie zachorowałem ale jakiś kontakt z malarią był.
Ja byłem na kole ... i moje przemyślenia odnośnie podróży do Mauretanii i Senegalu to:
- .. jeśli ktoś chce zobaczyć czarną Afrykę to jednak wysyłka moto do Dahli.
- zabrać jakieś konserwy albo coś europejskiego co się da jeść .. musli ...nie wiem.
bo niestety w trasie tylko bagietka i sardynki dostępne + serek topiony i mleko.
- lekkie moto żeby cisnąc po piachach, bo inaczej nie zobaczysz głębokiej pustyni i długich plaż a nawalisz tylko kilometry.
Więc jeśli się wybiorę jeszcze raz to już nie AT.. tylko czymś lekkim.
Ja byłem we wrześniu 2024... więc mam wspomnienia na świeżo
To wszytko trzeba zobaczyć na własne oczy, powąchać i posmakować.
Senegal spowodował we mnie głownie negatywne odczucia... może ze względu na to jak było w Rosso. Mauretania mniej drastycznie ale wrażenia ... bez szału.
Ja miałem mieszane odczucia odnośnie Senegalu - z jednej strony byłem zachwycony fizyczną urodą mieszkańców tego kraju oraz żywiołową demokracją (byłem tam w trakcie kampanii wyborczej na prezydenta - zajebiste imprezy w całym kraju!:-)). Z drugiej strony jako człowiek gór po prostu się tam nudziłem, bo nie było czego podziwiać. Oceanem nacieszyłem się już wcześniej w Maroku, a pustynia do mnie nie przemawia.
pozdrawiam trolik
Natomiast głód na czyszczenie białych z kasy za byle co spowodował we mnie obrzydzenie do nich. Gościnność równa zero. Jesteś biały .. płać. .
Ja się z tym zjawiskiem nie spotkałem-może dlatego, że rzadko przebywaliśmy/przebywałem w miejscach uczęszczanych przez turystów.
pozdrawiam trolik
- zabrać jakieś konserwy albo coś europejskiego co się da jeść .. musli ...nie wiem.
Właśnie ten punkt mnie ciekawi - ja myslałem, że brak żarcia był głównie spowodowany Ramadanem, ale widze ze to jest raczej ficzer, a nie bag:-)
pozdrawiam trolik
30 Marca, 22 dzień wyprawy. Cudowna Jazda!
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOcqnKChpmAOudnagG2iDKGkIu1Kjutf4AnlRxhtnaoX9 BAfyxA_d6CkFj_-hcebmiJEAbgMLMeMg9jn-LcWxEKzACzxRaAr5k_iXavQEAkbRMa2QXfLtOgEscBmcqVAPGf WhBcnVDakVJqMcKdkHY5ag=w852-h510-s-no-gm?authuser=0
Choróbsko nadal mnie trzymało po obudzeniu, a pogoda nie zapowiadała się zbyt dobrze na ten dzień. Plus był taki, że prognoza na kolejne dni była już całkiem spoko. Nie miałem konkretnego planu, więc po śniadanku i pożegnaniu z rodziną Mohamada ruszyłem w kierunku wąwozu Al Mansur. Pogoda nie sprzyjała niestety i żałowałem trochę tych utraconych widoczków.
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOjDd-qRisBX2XLBmlkmtfa2Rc4-GWuKUcl83hAQ8CurcnfJmdIpTrr-QeBUZ0PL0_6E0Ef6qAFOR7R0K7Og60ECfoIcG3j60JXSYUq3Fi dYP5GO7qou9yNSQZEG_JemapVl38K1YXAVPAnG0bgOlVytA=w1 079-h607-s-no-gm?authuser=0
CKMVVppvN80
Na szczęście warunki zaczęły troszkę się poprawiać i zrobiło się cieplej. Potrzebowałem tego ciepełka, bo choroba nie odpuszczała i nie było mi zbyt komfortowo.
ZqVT8U4U1DA
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczMqPdlGgRjLFlFJv4VWor4lntjo-jdk8w_PutAvJ2YZHGnkCf7KpOv80Ma9n551zGWohota1KE6pO3 T11xrAye5M63ATveuDqFobSCw_-hORWGX3Lb-veorWCEnzqEOrfnP9QuFzY7QwhVhr-xAMY8Wcw=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Po jakichś 2 godzinach wyjechałem z wąwozu i trafiłem na skrzyżowanie dróg. Co dalej? hm.... droga na wprost wyglądała najgorzej, więc tam się skierowałem. Po kilkunastu minutach jazdy zobaczyłem to! Ziemia Obiecana!!!
OEOj9QRiuzo
Okazało się, że w dolinie znajduje się kopalnia złota Akka, że pogoda zdecydowanie się poprawiła, że są tam cudowne szutry i piękne widoki, że będę tam sam...mniammmm!!! No to jadziem!!
7iNoakkGP8E
vA4mmMj076Y
HD2WKcUUi2M
BhbTThgbmHI
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNjN1e8GmFFVoSf5TvwJXFrsJ6RfEyZ7eVn_l2qWjva56 W-b185KNztd9avWFK9SXzWvMq9bh32-BO0LNHx_gM-BtmQacTu3kFgkczQ-5qzu4pg9JhR3JmPN_RfnguTFxnFxTbJzKORSYBdgi_VYgwR1A= w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Śmigając w tej odludnej krainie czułem, że wszystkie poprzednie dni telepania się po asfalcie w środku niczego jadąc na południe i później na północ miały jednak sens - zasłużyłem mianowicie na RAJ!:-). Pisząc te słowa przenoszę się tam w tej chwili i znowu czuję tą wolność, przestrzeń i radość.
JghH36YP3yo
tL5DA2SmqP0
bC4vtMSOMN8
Po drodze spotkałem też dżygita, który również śmigał w tym tym terenie. Po kilku godzinach samotnej jazdy miałem wrażenie, że to Marsjanin, a nie lokales jadący do pracy w kopalni:-).
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPHmDZw_xwGBEAJL73enBecSB5AOjE3yN6ckJZbtIkV9R uujjKtaxhKuEuLPydYL4VSTOzfSWNUiUyTCGvqJgMWlPxNBzxo YabNw791-q7xIfWXmw5y2jazDA5nOQ96rcykrd4z4y_78fWwGjrZknZkMw= w809-h607-s-no-gm?authuser=0
30 Marca, 22 dzień wyprawy. Cudowna Jazda! c.d.
W końcu dojechałem do asfaltu i śmignąłem do wioski po paliwo, wodę i żarcie. Oczywiście ze względu na Ramadan nie było nic ciepłego więc żarłem konserwy rybne przetykane chlebem i cebulą:-) I tak już od 3 tygodni...:-). Po wyjeździe z wioski znowu trafiłem na skrzyżowanie:-). Najgorsza droga wywiodła mnie ponownie do pięknej doliny.
qKeb2jO-x8A
Q7RhRdr3oJI
Zbliżał się wieczór i rozpocząłem poszukiwania miejscówki do spania. Niestety nie był to łatwy proces, bo albo trafiałem na miękki piasek, albo do wyschniętego koryta strumienia (ryzyko flash flood, bo pogoda nie była stabilna) albo na kamienie. No i tak jechałem sobie kręcąc łepetyną na lewo i prawo w poszukiwaniu dogodnego miejsca aż dojechałem do wioski...z kempingiem!:-) To znaczy czymś w rodzaju kempingu - wydaje mi się, że to miejsce powstało w ramach jakiegoś projektu państwowego - niby wszystko tam było, ale nic nie działało. Koleś siedzący tam był bardzo zdziwiony moim pojawieniem się i nie do końca wiedział co robić. Wieczorem okazało się, że kemping jest również świetlicą wiejską z co najmniej tuzinem chłopaków oglądających tv, grających w bilarda itd. Na szczęście byli w miarę cicho więc zasnąłem bez problemu.
31 Marca, 23 dzień wyprawy. Tisslit
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPHIrAK2xmcvUehVADZ_pX63DdfJ9O7JgzGkbDdlaKOIn _DE5732M4WmEp7EgDrf6Jem3P_oFQ8fF-qgj7EOp2YeBJccJHcFb2LJvHjBJWu2RmsDIdrHpsQm3POQ6FOq KSNZtyz9j3nQZsYSpVFTzEgNg=w868-h511-s-no-gm?authuser=0
Noc minęła źle-wiatr pizgał mi w namiot mimo tego, że spałem za budynkiem. Choroba też nie pomagała, choć było troszkę lepiej.https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOz7H2zNUE98dxTIi27yFd8rznRt7b99C6SUMi8_dffHC 46BUJYd-QlKEFzYWKIrLFANKTVG-wkyzibzxRzQNwaWYSHfhhj964BsiyF1sN8I46W1IUA9RH4PJIc k5WkEeji3vlnkAe2PDHgZEdcsEvH-Q=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Po śniadanku ruszyłem w dalszą drogę, której celem był wąwóz Tisslit. Zaraz za wioską zaczął się wjazd na przełęcz z pięknymi widokami.
cqYkPnBDg0U
SYaF4Ov72KI
Pogoda na przełęczy była zmienna, ale na szczęście nie padało i mogłem cieszyć się widoczkami.
EUP1SyGgSRg
SnUVMEJsaUA
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOdd4IMf2luo29EepsePDFMtR_pnOg3TonMoGM0vLzfiK NscR4_exLr0P8hYwwuJk4FqpRUjPX6o1Q-MpSg0FFptXxZtRLNSHl1XEvvU8Bx9mWL07nd9TzKBs3Garp7I5 ej3PKlYmwisx4ErIh-3W08zQ=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Po zjeździe z przełęczy wjechałem na asfalt _drogi wojewódzkiej" i telepałem się powoli do drogi krajowej. Dzień był trochę bezbarwny może dlatego, że było zimno i i szaro, a ja nie czułem się najlepiej. Po jakichś 3 godzinach zacząłem wspinanie na przełęcz, z której miałem wjechać na drogę do Tisslit. Tisslit położone jest na wysokości ponad 2 km npm, co oznaczało zimno..... Do tego zaczął padać deszcz i ostatnie kilkadziesiąt kilometrów przejechałem w temperaturze 8 stopni i padającym deszczu. Na szczęście droga była całkiem dobra i tylko ostatnie pół godziny jechałem ofrołdem. Po dojeździe do Tisslit zalogowałem się w fajnej miejscówce.
e6B7FHAesNs
ciąg dalszy;
Tak czy owak było warto! Nie widziałem jeszcze w życiu nic, co przypominałoby wąwóz Tisslit. Czułem się jak w bajce - widoki były tak nierealistycznie piękne, można było bez problemu wdrapać się na te przedziwne kształty i podziwiać wąwóz z góry. Bajka!!
BpdpNMG1H0I
F-ze2eZ7lcI
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOXTdsTwiLYbwY0QsZS8xK76HPzCjpg7gy9SU6L2BNqbK bzI8j3knDtjn8cMsx2D0p7-XnP9rXL4we4seHGrRAHf398IkcVrgexEs1_TTqjquteX09n0e9 Wc1B8MEZ_Y2rauVmBTQlVvawtn15DcLx1eA=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOc4pqJVYaP6jsYOzmpITseEcGgExWr-YEMHCQSBYc0zqMR1N7WhCPOLyt8p7kjaB4pIsGBJ2dAHxc2u2q dwQDelDZndsf6oVoTi40ET_Yy0qrqicmQhU4kb3AmXRryxpdbp-llt39Cz0iBr4JOni9n9A=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOJwkYIJF-IsiY9c5zh3jXnDhwS4_UNKCd8S1OiixEjv6gp6apkvAhWfvU6G VD6bdxwXbsoevI2KlUNCxK06TDvFMDOor-FH85gYQb0fpVZTiQJENeIxIwqh0emx9B1inZjqiVicLoRW8OgX YhpBayJtg=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczN21C_yoA-tJLLd8R-6D7S-khZrQjejMIS0ZILOqQvCf4MafaQM4LKBU9I0GALZX_NPH2NaG2 JFe-xJbnAFptVPQH63ttszlQgoFd4-zu6luS_MWJsiEVrmqq8orUUf88OsfOS3NI9eqMsrkVcSCoDLTg =w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Nie jestem fachowcem od geologii, ale wydaje mi się, że musiała tam kiedyś płynąć całkiem duża rzeka, która wyżłobiła te zajebiste kształty. Jestem wdzięczny też rzece za wyprodukowanie tak pięknego miejsca!! Po kilku godzinach wróciłem do miejscówki, gdzie zjadłem super obiadokolację z Rodziną Mohammada.
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPBH6Rb_Tn2598H45QjxWGUE7VuIpQWW16yn6beynM0sG 7OHtjWILgmXvvZ9iD5KLU2j66-7ONEJsnN93muM0rAYM_smM3-zqHQVo7LxOcVomCJ4oPOwMeSF5EgwQQxfYHUXGrnSc1Fvx2Rmi EewcvEKw=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Mimo zimna i deszczu po drodze ten dzień był zajebisty!!
24 dzień wyprawy, 1 kwietnia. Znowu jest ciepło!:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczN5I0t_nH9SbBw8tpO0NvkstjNsiFCmyQt_xd65W8_mC4 RVFA85w8R-9_7Bf0nPtmJNcBm0GfrlA16bvYiQXjB7yaW7MaEvVGqWsSnym_ rM_IwLibx3g1lY_4WqTx4jvaprwbDpyIbfC_jZZChYfRXLGQ=w 787-h443-s-no-gm?authuser=0
W nocy temperatura miała sięgnąć zera, więc na wszelki wypadek wieczorem naćpałem się chemii coby spokojnie przespać noc. Wysokość 2 km npm w kombinacji z zimnem, wiatrem i deszczem niszczyła moje zatoki w zastraszającym tempie. Musiałem uciekać w dół, do ciepła!:-). Rano po dobrym śniadanku zebrałem się szybko, pożegnałem z Mohamadem i ruszyłem w drogę do Todry. Pierwsze 2 godziny jazdy to był raj! Poruszałem się nadal po wysoko położonym płaskowyżu, ale słoneczko grzało więc mogłem spokojnie jechać. Do tego piękne, marsjańskie widoki... zobaczcie sami:
j6FAfJ_OY-Q
ey2FLqS5yro
OqSbgM_uEUY
Po dojeździe do drogi krajowej telepałem się dalej na północny wschód bez wielkich wydarzeń. Plus był taki, że zjeżdżałem coraz niżej i robiło się cieplutko i komfortowo. Postanowiłem wykorzystać tą okazję i wbić się w coś w rodzaju skrótu, który stanowiła droga powiatowa. Nie zyskałem na tym czasowo czy kilometrowo, ale było super-ofrołdu na ten dzień miałem już dosyć, więc jazda po praktycznie pustej drodze w tak pięknym miejscu to był po prostu odlot. Piszę te słowa i znowu przenoszę się do tego miejsca i czasu i czuję tą samą radość i wolność!
-Lm7YiK8K8Y
XB_u31asGxY
ciąg dalszy:
qC6u4AeqAe4
Temperatura cały czas rosła i późnym popołudniem było już około 30 stopni. Zajechałem do Todry ok. godz 18tej, zrobiłem małe zakupy, poczyniłem uzgodnienia dot. następnego dnia i grzałem się w słońcu jak kot. Okolice Todry to taki rejon bardziej turystyczny, więc było więcej sklepów, knajp i miejscówek do spania. Znalazłem sobie fajny kemping, na którym było sporo kamperów z Europy. W ogóle jadąc jeszcze na południe widziałem mnóstwo kamperów wracających na północ po zimie spędzonej w Dakhli. Przyszedł mi wtedy do głowy pomysł spędzenia zimy w podobny sposób..:-)
Tak czy owak to był cudowny dzień.
25 dzień wyprawy, 2 kwietnia. Arete Nord.
Poranek był przepiękny - było ciepło, świeciło słońce, a ja w planie miałem dzisiaj fajny wspin!:-) Mój trener dał mi namiar na lokalną szkołę, w której wynająłem instruktora na ten dzień. Jechałem już prawie tydzień bez przerwy i potrzebowałem trochę ruchu, żeby nie zgnuśnieć na tym motorku do końca:-). Było pięknie: nie za trudno, nie za łatwo, jednym słowem w sam raz dla mnie:-)
O8KPtjRSNOg
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPQOUKhJEjIxMzjRNIb1aU6guQiYpSdlKZ43MLdR4rEIs nd2_8Q1RvCy7R9lVMzQh7ck8rYNUIS9Jmy-UORS1q4bjzaOp6KjWb2IAwwYc1qz5yLfyu1AKSigedvGQ1gjHU K7B1anc1aJlm_qF153uG3rg=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczM2CsqucBq7OLv_Mvva_1VMiWDXpkSRZLPoGF_iaajk-TZWpD1NfWjgg_tzcryFxLY52VWdjNXr_2AxciP53_5eEJCdn5b Li8JezVhnrxlvHFYN_VaD63q7H5tXbJ6Tfqy6KPIARV-GI7VZNUq71FLpqQ=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
iwRklP0vNo4
Zejście na dół było prawie tak trudne, jak wspinanie, ale po godzince udało mi się doczłapać do drogi, gdzie pożegnałem się z Alim. Resztę dnia spędziłem na wygrzewaniu się w słoneczku i obżeraniu tadżinami. Todra to turystyczna miejscówka, więc na szczęście dostęp do ciepłego jedzonka był powszechny. Cudowny dzień!
25 dzień wyprawy, 3 kwietnia. Wąwóz Dades.
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczO52KTcJJE9mApbrBi4qHQ12W1g3dAkvZlGjGOR0mSZpd B6Rcxo8u4ee66CNUzXKmu3DHajMa5knVs2rhPB6k-bdihD1p5HzZOjYfdh4P965Pj4RMpG8-h394ZQSRPAmqlVH-HBoMk0uxomrvR9WsoIBg=w802-h484-s-no-gm?authuser=0
Pobudka rano była cudowna - czułem jeszcze fajne zmęczenie fizyczne po wysiłku, ale nic mnie nie bolało i nie miałem zakwasów. Lubię się tak czuć:-). Po szybkim śniadanku objuczyłem Gienię i ruszyliśmy w dalszą drogę do wąwozu Dades. Ale najpierw przejazd przez Todrę!:-)
_Saq7QJEpPE
Było zajebiście. Pyrkałem sobie powoli ciesząc się każdą chwilą, wspominając wczorajsze widoki tych samych miejsc z góry, kontemplując je dzisiaj z dołu. Piękna pogoda dopełniała całości tego "kiczowatego" obrazka:-).
YMofZstSyto
y5BP6RtNxw4
Po jakieś godzinie rajskiej jazdy zacząłem wjeżdżać na płaskowyż, w którym wyżłobiony był wąwóz Todry. Zaczęło mi brakować paliwa, więc zacząłem węszyć po wioskach. W jednej wiosce nie byłem przekonany co do zawartości 5cio litrowej butelki, ale już w następnej miejscowości udało mi się znaleźć dobry stuff:-)
lrCNOJneUxE
:Thumbs_Up: Ten wąwóz w pytkę :)
Lucky Luke
23.12.2024, 17:41
Cholerka tego wspinania to zazdroszczę Ci bardziej niż jazdy motocyklem.
:Thumbs_Up: Ten wąwóz w pytkę :)
W okolicy jest więcej podobnych wąwozów. W ogóle cała ta okolica jest zajebista!:-)
pozdrawiam trolik
Cholerka tego wspinania to zazdroszczę Ci bardziej niż jazdy motocyklem.
Jak chcesz to moge dac namiar na tych kolesi. Caly dzien wspinania wliczajac sprzet i instruktora kosztowal mnie ok 200 pln. Moim zdaniem bylo warto.
pozdrawiam trolik
ciąg dalszy:
Po wzięciu paliwa zacząłem wspinać się drogą 704 w stronę wąwozu Dades. Początek był fajny - trochę asfaltu, trochę fajnego szuterku. Najwyższe miejsce było chyba na przełęczy 2500 m npm jeśli dobrze pamiętam.
SavULuQDpwU
dPQ-f_W6ib0
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOD_dwX64D47uQW8Ru9EN2d8hGABPtuHwhjS6KVMPBsj0 BcoOXhNkHLlke0zEkDQluTucDm3m7Jdlb_E-ZbT0hKntFfvRJEXrosn54-a3Fa6e2AiUg_2gYyl1di_RGHwXWVhp5SqggxlJkCxpC7IWlPYA =w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Po minięciu przełęczy zacząłem zjeżdżać do wioski z nadzieją znalezienia jakiegoś jedzonka. Cała ta sprawa z Ramadanem zaczęła mi już trochę działać na nerwy - nie jem zbyt dużo, wręcz ograniczam jedzenie. Dbam jednak o jakość i aspekt zdrowotny posiłków. Ze względu na Ramadan żywiłem się jakimś szitem z puszek i tylko od czasu do czasu udawało mi się znaleźć gotowane warzywa itd. Trochę mnie to męczyło. Na szczęście w wiosce moje modlitwy zostały wysłuchane!:-)
pPa_bKLpxao
Tego mi było trzeba!:-). Po zatankowaniu brzuszka ruszyłem w dalszą drogę i zaraz za wioską zaczął się wąwóz Dades. Nie był on tak malowniczy jak Todra, ale fajnie się jechało i widoczki były niczego sobie. Poniższy filmik zostanie na długo w mojej pamięci: szukałem fajnego miejsca do startu drona i wydawało mi się, że znalazłem taki spot. Trzeba było zjechać z drogi i podjechać kawałek po kamienistym single tracku. Tak mi się wydawało znaczy...:-). Kiedy wjechałem na ten single track okazało się, że za zakrętem jest zajebiście stromy, kamienisty podjazd na krawędzi przepaści...Zobaczywszy to prawie zemdlałem ze strachu, ale nie miałem już wyjścia - o zawrocie nie było mowy, więc dałem gazu i pognałem do przodu! Brrr, kiedy to teraz piszę to mam dreszcze:-). Tak czy owak było warto, bo dronik wyszedł całkiem spoko:
GS6nUZb4Lbk
Po wyjeździe z wąwozu ujechałem jeszcze kawałek i zacząłem szukać miejsca do spania. Szału nie było, ale miejscówka była cicha i spokojna.
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczN7wUKyH0V3Qwqv9c-erl43g8xorMssogK5ict2yZFy_1TZyIQMmGZFlj572uJ8CPLtl qhJQOo_1flbI9LD1azruPi09qCNoIB1GZtudg-nrk5PCszVBUslSuy0ZXOKlHAYKGYOXIc91v80tG9NUaUcYg=w1 079-h607-s-no-gm?authuser=0
4 kwietnia, 26 dzień wyprawy. Tizi ait imi
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczO1xDjTEEpnfFVUsiYU0z3J1-BtrZ4UDXCWNizQCHS6bZhcV0tqnE7aM5JXuMM0eettzeBSqQ0B rdE9ppAkNBxEwyyWLhM1J5EjYuzaHzqNTGuXtdT9aqmD6k8iD6 V54iGoO-Fgxhp_FdyL9Xd3ghdM2g=w907-h489-s-no-gm?authuser=0
Rano było tak:
g-EI7PX9SP4
Zobaczcie ile się trzeba namęczyć, żeby mieć spokój w nocy! Wyjazd z biwaku do asfaltu to było spokojnie 15 minut telepania się w ofrołdzie:-)
uWOux4e_N9w
Dzisiaj miałem w planie przejazd na drugą stronę Atlasu coby następnego dnia dostać się do Marakeszu. Śnieg na graniach sugerował mi, że może nie być to najłatwiejszy dzień na tej wyprawie. Z pewnością jednak był to dzień zajebistej jazdy! Okazało się, że mam do przejechania nie jedną, ale trzy przełęcze:-) Pierwsze dwie wyposażone były w lepszy lub gorszy asfalt.
k6f8FOu0VU8
giyY_x8TQv4
Wjeżdżając na pierwsze dwie przełęcze miałem wrażenie, że nie posuwam się do przodu - przestrzenie nieporośniętych lasem dolin sprawiały wrażenie niekończącej się, cudowniej jazdy. Pierwsze dwie doliny były dosyć głębokie, było tam trochę roślinności i może po jednej osadzie ludzkiej. W trzeciej dolinie nie widziałem już ludzi - może osady były ukryte w głębi doliny. Tak czy owak miałem wrażenie przebywania na księżycu.
t9rC4I4mJnk
Kiedyś oglądałem wywiad z R. Messnerem na temat wspinaczki w najwyższych górach - mówił on o ataku szczytowym. W pewnym momencie zmęczenie, ból i strach są tak wielkie, że umysł "odrywa" się od ciała i wspinacz przechodzi do stanu, który Messner opisał jako "Nirwana".
Wjeżdżając do tej przepięknej, samotnej, księżycowej doliny i pnąc się później na przełęcz ja też miałem Nirwanę, ale moja była lepsza-bez zmęczenia, bólu i strachu:-). To był po prostu odlot!
6UX44mCTON8
ciag dalszy
rz5TR9y3YQwrz5TR9y3YQw
W tym momencie przeszły mi wszystkie żale związane z rozczarowaniami pierwszych dwóch tygodni wyprawy. Zapomniałem o Ramadanie, problemach z kasą i takich tam innych pierdołach. Cieszyłem się Nirwaną.
USRsWHdwyDE
Po dojeździe do szczytu przełęczy okazało się, że jednak nie jestem sam w tych górach:-). Było tam jeszcze dwóch pasterzy. Zatrzymałem się chwilę dłużej kawałek za przełęczą
WnJKNN2AHbM
Zjazd w dół też byl super, bo jechałem do ciepłej, zielonej doliny. Okazało się że nie dam rady dojechać do Marakeszu, więc zacząłem szukać miejscówki pod drodze. Potrzebowałem też zjeść coś ciepłego i dużego. Niełatwo było znaleźć takie miejsce w tych górkach. W końcu jednak się udało!:-)
CeG0QXRsZYY
Cudowny dzień!
05-09 kwietnia, 26-30 dzień wyprawy. Powrót do Europy
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczOPcLNB1qdN8ipxlu2KCKbbLd68mbFSnpe72KPh1h_8PS oQ0hpj2QFGnJ6TgulJG6O-9xoJmBcy7kM72hArdXGiTOlYpTy6LEZrflVJTx3YztG2JJha6o UQN96Bj3rQtiWKFd3l2Z8k0YKomwfTmdi5eA=w801-h465-s-no-gm?authuser=0
Wyspałem się pięknie w tym zielonym ogrodzie i po dobrym śniadanku ruszyłem w stronę Marakeszu. Nie będę się rozpisywał na temat tego miasta, bo można się tam wybrać za rozsądne pieniądze z Polski. A naprawdę warto!:-)
rv5dGvmt7b4
Ze względu na koszty (i przygodę) postanowiłem nie wracać autostradą, ale spokojnie telepać się drogami wojewódzkimi na północ do Tangeru. W czasie naszego pobytu w Senegalu północna część Maroka została obficie polana deszczem i wracałem sobie wśród zielonych łąk i zielonych lasów. Było to fajne przeżycie po kilku tygodniach spędzonych wśród piachu i wysuszonych gór.
fzz5F4ZmpmA
Ostatni nocleg w Maroku wypadł mi na kempingu w fajnym miasteczku godzinę drogi od portu.
EuQFCGAiLOE
Kilka godzin później...
upBwZwslJXI
Pierwszy biwak w Europie wypadł mi mniej więcej w połowie drogi między Algeciras, a Malagą. Jedna z piękniejszych miejscówek do spania na tej wyprawie!:-). W ogóle pogoda w drodze powrotnej była przecudowna- nie za cieplo, nie za chłodno. Idealnie na motocykl i biwakowanie!:-)
QmVXYDpAQBU
10-15 Kwietnia. 30-35 dzień wyprawy. Nadal jest pięknie!
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPJr9FkW7qqnqsyAizP7ZM9OgCyMe8EbYd1eX0-PBMWqr_z4dXQsuNqj3A6o-WKu7mEEko64mirxothzJEK7kM2QQhNJZUoU8DOSXqdutcNt1SO sAVsEcY_Ne1WW1Qgr-4-4HuggbKWPFLyL01FOYTxAw=w793-h480-s-no-gm?authuser=0
Wstajesz se rano. Jest cicho, spokojnie. Ptaszory wydzierają się wniebogłosy. I masz taki widok do kawy:
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPhy-kYZjfVYAVtR8_R7wl0LprWrMjenafHT2JKJmRGvd9PVqAIlMqp wr2JWAvONQL6Z2zHok_icY1xxUc_Eoic8Ut9EtDSRqW9uaqtCw gEwKCSqVmrfG4Ox3kNZ7xIQoXeK57rqbcjgI84Gx6Y-CgVfA=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Do tej pory w Hiszpanii byłem tylko przelotem lub służbowo w Madrycie. Nie miałem okazji poznać tego kraju w taki sposób jak lubię - czyli wioski, małe miasteczka, wąskie asfalty itd. Tym razem udało mi się zupełnie przypadkowo wpakować właśnie w rolniczą Hiszpanię, która mnie oczarowała!:-). Kawka na cudownym spocie była wyśmienita - świeciło słońce, ale w kwietniu było jeszcze na tyle chłodno że poranne promyczki nie gotowały mi mózgu pod łysą glacą. Zamiast tego wygrzewałem się i kontemplowałem tą chwilę. Było pięknie.
Koncepcja na przejazd przez Hiszpanię była taka, że wpisuję do gugla "unikaj płatnych autostrad", wybieram drogę prowadzącą blisko wybrzeża i tak sobie spokojnie pyrkam na północ. Udało mi się tak jechać przez... jakieś 3 godziny:-). Po tych ok 3 godzinach pomyliłem się na jakimś ślimaku i skręciłęm w lewo i do góry:-). Na początku próbowałem zawrócić, ale po kilkunastu minutach i wjeździe w górki zaczęło mi się podobać. Początkowa autostrada zmieniła się w ekspresówkę, potem w drogę wojewódzką, następnie powiatową...a na koniec jechałem wąskim asfaltem wśród nieziemsko pachnących pól, winnic i ogrodów.
GUyZEcAZWIY
Jechałem takimi zadupiami, że obawiałem się gdzie zatankuje paliwo przy końcu zbiornika:-). To była super jazda! Nocleg znalazłem w małym lasku położonym wśród winnic
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczMPoPBGNNHCFVRTGy7RG1RCASOPO-kqPXCh4dho5lbtelEgyPaR8UUDweEXk_kFH39aDiuEpTOTdbMx SuiYPzYUlryl4-o_8v2QqK006rvrmaMWS3zR9RDtrwZ-YyycmjqyAbN7n4j0p59-nMheEcu2aw=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
WdTcCIWq-b8
Hankiss007
27.01.2025, 11:13
Trolik, jak będziesz kiedyś znowu jechał do Hiszpanii lub Portugalii to daj znać. Może bęzie okazja znowu się spotkać u mnie na Costa Brava, gdzie siedzę większość czasu. Planuje w tym roku śmignąć przez Pireneje na zachodnie wybrzeże : Pamplona, San Sebastian, Bilbao, Santander, Picas de Europa, a potem może do Portugalii.
Trolik, jak będziesz kiedyś znowu jechał do Hiszpanii lub Portugalii to daj znać. Może bęzie okazja znowu się spotkać u mnie na Costa Brava, gdzie siedzę większość czasu. Planuje w tym roku śmignąć przez Pireneje na zachodnie wybrzeże : Pamplona, San Sebastian, Bilbao, Santander, Picas de Europa, a potem może do Portugalii.
Wygląda na to, że plan na ten rok mam ustalony, choć...:-). Tak czy owak na pewno się odezwę!
pozdrawiam trolik
powrót do Europy: dalszy ciąg.
Kolejny dzień też przyniósł fajną jazdę - początkowo w górach, a następnie w okolice Girony i dalej na wschód do wybrzeża. Pogoda była po prostu idealna - słoneczko i temperatura 25 stopni. Tygodnie siedzenia w siodle dawały mi się coraz bardziej we znaki, szczególnie zaczynał mi doskwierać kręgosłup. Dlatego cieszyłem się, że kolejny nocleg będzie u Hankissa007 w jego pięknej willi położonej rzut beretem od zajebistej zatoki!:-). Był prysznic, dobre jedzenie i fajne gadki o przygodach. Gienia też była zadowolona, bo stała na twardym podłożu:-)
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczPmM7Y4RhBxEquEsGzg473S7MUy_FONY57-RGTLAaRXPZ1oI5Xzxmn_u02_Kot2IPtw5_axHjq5H2uaAeDBeW db0DBLicR6V2_Qf4iH2yDTco9yfrD3d7rJTIxr_-gF8b6cr_zgKK4-uiYhA78ZY-F57Q=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Wyspałem się pięknie w wygodnym łóżeczku i po obfitym śniadaniu zjedzonym wspólnie z Gospodarzem ruszyłem w dalszą drogę
iSOhtA9xDOQ
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczNpsh98mWFOj3X3tX90OcdIG6CD6kb-r90WDz8xSAlk_oZzqYNJTryh7KWOb7EYwkt5FqzrhuXs0TAxl-QO4lP6_74V5xSzMEto-zWkIEB_-Anjjg3fgQ3T6vx1wtYiLt_UKqiER-woLKbaSEwKn1Vbvg=w809-h607-s-no-gm?authuser=0
Po godzinie jazdy byłem już we Francji i okazało się, że też jest super!:-). Wczesnym popołudniem zacząłem wspinać się na płaskowyż, którym następnie jechałem dalej na północny wschód. Były wąskie asfalty, zakręty, lasy - zajebioza!:-)
o7QoeXJYFRI
Mały problem był taki, że było zimno na tym płaskowyżu i już zacząłem się niepokoić, że wieczorowa pora zastanie mnie na górze i znowu będzie zimno w nocy. Na szczęście zbliżałem się do Lyonu i zacząłem w związku z tym zjeżdżać trochę niżej. Miejsce na biwak znalazłem kilka minut od drogi w fajnym i cichym lesie
https://lh3.googleusercontent.com/pw/AP1GczO7HBGryAtYgTK4pWj2ivtISY44XjJDeQMKie1ltx6hXM 3SgkMMoLB3yKWnQWrUPhrErmr6c-6fBiXXxGBNK754PDCCw0Y3PWTQ2-wk2T2jghigUr3MIdbtin-xviCeSx8ohy2mBNy07eAM2SBG6C3zWA=w1079-h607-s-no-gm?authuser=0
Rano standard - śniadanie, pakowanie i jazda. Reszta Francji nie była już jakaś strasznie ciekawa i zacząłem się nudzić trochę. Po wjeździe do Niemiec postanowiłem więc nie jechać autostradą na północ jak podpowiadał gugiel. Zamiast tego postanowiłem jechać na zachód przez Szwarcwald i później wbić się na 9tkę. Ogólnie wszystko było fajnie
nysZtFqcm-M
do wieczora. Bo za cholerę nie mogłem znaleźć miejsca na biwak. Niemcy to strasznie gęsty kraj-wszędzie pełno ludzi, domów, szlaków, atrakcji turystycznych...nawet kawałka lasu nie ma spokojnego!:-). Koniec końców udało mi się znaleźć skrawek spokojnego miejsca po 2 godzinach szukania. Za to rano zostałem nagrodzony koncertem!
3ahd5zPElrA
Po zjeździe z gór wjechałem już na autostradę i telepałem się na północ 9tką. Ostatni nocleg wypadł mi na terenach pokopalnianych za Halle.
iiSK1zew_VQ
Podsumowanie.
Okazało się, że moje emocje mnie nie myliły - jazda po płaskim terenie, pozbawionym lasów i większych zbiorników wodnych nie jest dla mnie. Oczywiście fajnie było zobaczyć Mauretanię i Senegal, ale dla mnie lepszą opcją byłoby po prostu wsiąść w samolot i polecieć do Dakaru. Utwierdziłem się w przekonaniu, które miałem już wcześniej: motocykl jest tylko narzędziem dowożącym mnie w fajne miejsca do fajnych ludzi. Jazda sama w sobie nie jest dla mnie celem podróżowania. Kiedyś być może tak było, bo mniej jeździłem, byłem głodny przeżyć związanych z samą jazdą. Teraz widzę to inaczej. Zauważyłem też, że wraz z upływem wieku coraz gorzej znoszę wysokie temperatury. Kilka lat temu przejazd przez kazachski step w temp 45 stopni był wręcz fajną przygodą:-) . Tym razem w Senegalu walczyłem o życie i nie miałem żadnego poczucia przygody.
Maroko to inna bajka. Jest to jeden z moich ulubionych, "wszystkomających" krajów, które nie mogą wręcz rozczarować. Mam wrażenie, że wiedza o tym kraju nie jest rozpowszechniona w Polsce. A naprawdę warto się tam wybrać, bo każdy znajdzie tam coś dla siebie.
Bardzo fajnie jechało mi się w Hiszpanii i Francji - dużo przestrzeni, poczucie wolności, zieleń i ciepełko już w kwietniu. Środek Hiszpanii zdecydowanie mam na celowniku do eksploracji!:-)
Bardzo dziękuję Hankis007 za piękną gościnę w Hiszpanii. Mam nadzieję, że jeszcze razem pojeździmy po tym pięknym kraju!:-)
Bardzo dziękuję janekndm za podarowanie mi przedniej opony, na której objechałem tą wyprawę.. Sprawdziła się wspaniale!:-)
Super. Dzięki za relację.
Pięknie się czytało i jechało z Tobą !!!
Dzięki za opowieść, fotki i filmy
Dzięki za dobre słowa!:-). będą jeszcze filmy jak się wysmażą:-)
pozdrawiam trolik
Mauretania. Będę wdzięczny za uwagi dotyczące kwestii technicznych dotyczących sklejania filmiku:-)
n09eVJ_C9YY?si=jTn7F2IC-TRCYEDP
pozdrawiam trolik
Senegal
okwn77veAsg?si=yUbtIfSh3zjSEJWf
Maroko, 1sza część
DsdJ0eELFvU?si=zzE67_O_CtXBcqR0
faceci w rajtuzach? :D
Możesz wyjaśnić?
pozdrawiam trolik
Stara parodia Robin Hooda, właśnie było to tam "Faceci w rajtuzach" ;)
Stara parodia Robin Hooda, właśnie było to tam "Faceci w rajtuzach" ;)
Nadal nie rozumiem. Chyba nie jestem aż tak stary:-)
pozdrawiam trolik
Maroko 2 czesc
zvZDIVU6ebE?si=sKBXA5YVSpS3QafF
powrót do Europy
u0zZp2ZIVXo?si=6khfbPHOyRgsR1rt
Przygoda dla fanów kolei: przejazd na kupie żelaza w Mauretanii!:-) Koleś na tym filmie gada że to "dedliest", ale my spotkaliśmy w Nawakszut kolesia co to przejechał i mówił że zajebista przygoda i do tego za friko:-)
https://youtu.be/wAeZ-HSFdTw?si=0so6QjH0aXDriZMf
pozdrawiam trolik
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.