View Full Version : Niedźwiedzie, szerszenie i muchy, czyli MOTO POŁUDNIE 2023
Mech&Ścioła
20.06.2023, 09:22
Do domu wróciłem 3 dni temu, ale moja głowa wciąż tam jest. Pogoda była piękna, choć czasem padało. Piękne krajobrazy, kręte drogi, unikanie miast. Poczucie piękna przyrody i wrażenie olbrzymiej przestrzeni dookoła, stworzonej tylko dla mnie towarzyszyło mi prawie na każdym biwaku. I poczucie zarówno swojej małości, i wyjątkowości zarazem.
Jechałem sam, ale tym bardziej cieszyłem się z każdej przypadkowej rozmowy i spotkania.
Doświadczyłem także radości z bycia w drodze i ze wspaniałej pracy motocykla.
Przejechałem 8828 km w dobrym zdrowiu, ale niespełna 100 km przed domem nagle zakończyłbym nie tylko wycieczkę, ale pewnie i życie.
W dalszej części będzie już mniej gadania, a więcej pokazywania:) I jeszcze tylko podziękowania dla Was, Forumowiczów! Zaglądam tu regularnie i korzystam z Waszej wiedzy i doświadczeń. Podczas i tej wycieczki byłem w miejscach, o których dowiedziałem się od Was. Serdecznie dziękuję!
125349
dawid8210
20.06.2023, 09:30
:Thumbs_Up: :)
EEtam gadanie jest akuratne.:)
Patrząc po mapce fajnie sobie podróż zaplanowałeś
8500 tys w opcji solo to już jest konkretny przelot. Można się wkręcić.
Pisz i coś tam od czasu wklejaj. Bedzie czytane.
CzarnyEZG
20.06.2023, 10:03
I pięknie :)
Dawaj opis i foty :)
Pięknie. Napisz coś więcej.
Przyznam ze po moim ostatnim wyjeździe na południe na 4300km ostatnie 100km również było tymi najtrudniejszymi.
Mech&Ścioła
20.06.2023, 16:25
Już pierwszego dnia odwiedziłem miejsce polecane przez WojtkaBBI w wątku o muralach. Deskal jest na prywatnej posesji, mogłem wejść dzięki uprzejmości starszej pani, która okazała się być córką jegomościa na Junaku. Został namalowany już po śmierci Jej ojca, ze zdjęcia wykonanego w 1976 roku. Sympatyczna, 87-letnia Pani dała się namówić do zapozowania przed deskalem, ale jako, że powiedziałem, że to tylko na mój "pamiątkowy" użytek, to musi tak być.
125350
Dzień zakończyłem na Węgrzech, tuż po przekroczeniu granicy słowackiej, które przywitały mnie zapachem kwitnących robinii. Namiot rozbity na topolowej plantacji, jak się wydaje prowadzonej jako "agroforestry":) Pomiędzy kulisami topoli wzrasta sobie kukurydza, na razie kilkucentymetrowa. Jest już prawie ciemno, a mi wciąż nie chce się wchodzić do namiotu i spać. Rześko i przyjemnie, lekki wiaterek.
125351
Mech&Ścioła
20.06.2023, 20:45
Węgry zawsze wydawały mi się nudne. Płaskie. Styl jazdy Madziarów też mnie strasznie irytuje. Dlatego z zachowaniem możliwych standardów i przepisów drogowych, jednocześnie najszybciej jak się da, przejeżdżam przez nie i już jestem w Rumunii. A na przejściu granicznym ROM – HU wielkie było moje zdziwienie, bo sprawdzali dokumenty… Celnikowi zaś nie spodobało się, że ominąłem kolejkę stojących samochodów i podjechałem wprost do okienka.
125355
Ach, ta zielona Rumunia! Wzniesienia 14% na wąskich asfaltowych dróżkach są dobrym wprowadzeniem do przypomnienia sobie jazdy „górskiej”. Padający deszcz nie dodawał pewności, ale po mniej więcej 2 godzinach jazdy zaczynam sobie przypominać co i jak należy robić.
125356
125360
125361
125362
Bezalkoholowe piwko Ursus i puszka z białą fasolą, a na deser wafle. Nie mogłem trafić lepiej, czuję się jak w domu:)
125357
W międzyczasie mija epokowa chwila, którą przegapiam o 1 kilometr...
125358
Przejazd przez Rumuńskie wioski na Bukowinie, charakterystyczne bramy wejściowe. Ograniczenie prędkości do 30 km/h ciągnące się przez 7 kilometrów wsi… rozkłada mnie na łopatki. Bezpańskie psy. Odświętnie ubrane baby z chustami na głowach, dzisiaj niedziela. Zdążyłem zatrzymać się na chwilę pod kościołem (ortodox), a tu już wylatuje mały cygan na żebry.
125359
Dzień zakończyłem w jednej z 3 okolicznych polskich wiosek, Pleszy. W Domu Polskim za 15 ebaksów. Wieczorne miłe rozmowy ze starszymi i młodszymi paniami😉. To już 7-me pokolenie Polaków mieszkających w Rumunii, w domu mówiących normalnie po polsku. O 21.00 przez otwarte okno docierają do mnie dźwięki Apelu Jasnogórskiego z wieży pobliskiego kościoła. Polskość chwyta mnie tu za serce.
Zazdroszczę tych Polskich wiosek, na moje pewnie z 7 razy w Rumunii jakoś tam nie dojechałem...
Czyta się :Thumbs_Up:
Mech&Ścioła
21.06.2023, 12:37
Droga dnia następnego nachyliła się w moim kierunku w 20%. Wspaniała jazda serpentynami! Piękna wąska droga, wijąca się po warstwicach zalesionym zboczem gór. Na co drugim lub trzecim zakręcie postawiono okrągłe lustro drogowe, by ułatwić kierowcom jazdę. Były też ograniczenia prędkości do 30 km/h i informacje o kontrolach prędkości. Tutaj takie znaki wcale mnie nie irytują, a w pewnym momencie spotykam jadących z przeciwka panów policjantów.
125381
125380
Droga prowadzi mnie wprost na Gurę Haitii😊, gdzie na zapyziałym przystanku spędzam miłe chwile posilając się i relaksując...
125382
... I dalej wprost do opuszczonej kopalni siarki (Munţii Călimani). Mimo krążących w internecie wieści o „opłacie przy drugim szlabanie”, nie trafiłem ani na szlaban, ani na żadnego inkasenta.
125383
Ale przestrzeń! Widok pode mną rozciąga się pewnie na kilka tysięcy ha!
125384
125385
Wracając z kopalni tą samą wyboistą, betonowo-dziurawo-szutrową 15-kilometrową drogą uświadomiłem sobie potrzebę posiadania motocykla. Otóż innym środkiem transportu bym tutaj nie dotarł. Owszem, samochodem można, ale jedź przez pół świata samochodem (albo chociaż te 15 km po samych dziurach…), co to za przyjemność? Motocykl to narzędzie, a celem są ładne widoki, piękne trasy, dalekie wycieczki.
Na miejsce dzisiejszego biwaku wybrałem to, polecone niedawno przez Kristocha, któremu muszę przyznać rację – jest „całkiem spoko”! Widok za milion dolców! Jakbym miał tutaj swoją prywatną Szwajcarię😊. Kolacja z białym winem, oliwkami, kiełbasą i chlebem oraz towarzystwo 2 swobodnie pasących się rumaków. Wokół cisza, od czasu do czasu podkreślana jedynie przez świerszcze. I głosy pilarek spalinowych z bardzo daleka, tak przyjemne dla mojego ucha! Wspaniała, zielona Rumunia! Przeciągam wejście do namiotu, ciesząc się chwilą. Księżyc na niebie w I kwadrze. Jestem wdzięczny, że mogę tu być.
125386
125388
Pogoda chyba spisała się na medal, piękna jest ta Rumunia!
Mech&Ścioła
21.06.2023, 13:05
O tak, Rumunia piękna jest!
A pogoda rzeczywiście była bardzo dobra, choć deszcz padał po trochu niemal codziennie. Zazwyczaj intensywnie i krótko:)
Dawaj dalej, na RO faktycznie pięknie..
Mech&Ścioła
21.06.2023, 17:43
Fajnie, że jest czytane! Dzięki!
--- --- --- --- ---
Noc była spokojna, ale dość rześka, a ranek… no cóż, piękny😊
125399
Ruszyłem. I już 30 metrów od miejsca biwakowania w niewielkim błotku, mimo zachowania szczególnej ostrożności, mhm… obróciło mnie jak bączka. Brak urazów, połowa sukcesu. Ściągnięta sprężyna z bocznej nóżki i wygięta dźwignia zmiany biegów. Tylko tyle😊
125400
W drodze do wąwozu Bicaz wyprzedziły mnie 2 motocykle z Polski. Gnali, jakby ich sam diabeł gonił.
125401
Później ciągnę drogą DN12 na południe Rumunii w kierunku Miercurea-Ciuc dobre 50 km, w towarzystwie lokalnego motocykla jadącego przede mną. Lubię jazdę za zdecydowanym autochtonem, można się wtedy zorientować, co jest dozwolone i akceptowalne przez kierowców samochodów, a co nie uchodzi. Motocykl ten to jakaś szybka yamaha, po kilkunastu kilometrach jazdy przez wioski, miasteczka i bezludzia w końcu zauważam damską kibić i niewielki kucyk wystający spod kasku. Jeszcze milej robi się wtedy człowiekowi pod kaskiem😊
Następny punkt programu to leśne jacuzzi, czyli Izvoarele Tămăduitoare. Jadąc tu miałem w głowie, że dotrę do źródeł termalnych, a zastałem sytuację całkiem odwrotną. Ale bulgotanie było! Ledwo zanurzyłem się po szyję, ledwo…, brrr! Chłód tej siarkowej atrakcji przyjemnie mną wzdrygnął😊. A moim dinkdongiem – już mniej przyjemnie, bo odczuł on moc kwasu siarkowego…
125402
Nie mogę zrozumieć tych wystających ponad poziom asfaltu betonów... Ani to ładne, ani bezpieczne...
125403
Dalsza droga na południe kraju
125404
125405
125406
Na wieczornym biwaku też raczej rześko, uszy mi zmarzły podczas konsumpcji kolacyjki. Docierają dźwięki pobliskiej wioski, krzyki bab, dzwonki krów, szczek psa. Chyba nawet jakaś impreza (choć to dzisiaj wtorek), bo drą się wniebogłosy, szczęśliwi.
125407
Super. Czyta się i miło powspominać. Dawaj dalej. :Thumbs_Up:
Najlepsza według mnie pora na Rumunie to początek czerwca. Trawa taka soczysta i zielona. Doceniam opisy takich wyjazdów bez majnstrimowego pitolenia pod publikę. Podoba mi się,ze wrzuciłeś mapę-szlak i w odcinkach się czyta:D
Miło czytać i oglądać :bow:
Redagowanie "komiksowe" jest rewelacyjne, stosunek treści do zdjęć sprawia że wyobraźnia zostaje dobrze zaspokojona przez obraz. Tak trzymaj Kolego :Thumbs_Up:
Mech&Ścioła
22.06.2023, 14:22
Dzięki za motywację do dalszego pisania! Może razem dojedziemy do końca!!!
--- --- --- --- ---
Rankiem ruszam dalej na południe. Mijam wioski, gdzie czasem na poboczach wystają betonowe konstrukcje (także i wczoraj), czasem zamiast chodników są niczym nie osłonięte kanały przybierające różną formę i wielkość. Brzydota i niebezpieczeństwo, ale może tylko w moich oczach...
125419
125420
125421
Lekko przed południem przyjeżdżam do wulkanów błotnych w Berce. Na parkingu spotykam grupę motocyklistów szykujących się do wyjazdu. Nasz kontakt ogranicza się do skinięcia głową.
125422
Byłem już tu kiedyś, ale wstępuję kolejny raz. Bilet tani, a krajobraz niecodzienny.
125423
125424
125425
125426
Wychodząc zagaduję panią z okienka o możliwość nabrania wody i zostaję skierowany do pań pracujących w kuchni jakiegoś hoteliku. Miłe panie biorą ode mnie worek i napełniają go wodą (specjalnie prosiłem o lekko ciepłą:)). Kitram się na tyłach budynku najwyraźniej od dłuższego czasu wyłączonego z użytkowania (taśmy, żeby nie wchodzić) i na jednej z belek więźby dachowej podczepiam prysznic. Jest to jego pierwsze użycie, został zakupiony po ostatnim wyjeździe i muszę przyznać, że (uwaga, będzie modne słówko) to prawdziwy "game changer"!!! Wspaniała kąpiel!!! Pojemność 10 litrów wystarczyłaby na 3 kolejne prysznice, więc robię jeszcze przepierkę.
125427
Z Buzau jadę kilkadziesiąt kilometrów dwupasmową drogą krajową DN1B przez Ploiesti i dalej do Sinaia. Istne rodeo⌠Nikt nie zważa na ograniczenia prędkości ani do 50, ani do 70, ani nawet do 30 km/h. Wszyscy za.....alają po 110! Całkiem inny świat niż przed chwilą na drogach lokalnych. Jeden dziadek przez 8 km jechał na światła awaryjnych, raz wolniej, raz szybciej, a to wyprzedzając innych uczestników ruchu, a to jadąc za kimś niespiesznie. Jeden podniósł mi ciśnienie skręcając w lewo bez kierunkowskazu. Sam lubię pewną dynamikę jazdy i święty nie jestem, ale tutaj widziałem głównie chaos na drodze. Na koniec korki, a ja przecież nie po to mam motocykl, by w nich stać:haha2:. Co rusz zaś napotykam na brak zrozumienia kierowców i kultury zrobienia miejsca. Ci jadący z przeciwka walą po oczach długimi, przecież naruszam ich zasady. Zmaltretował mnie ten odcinek. W międzyczasie robię przerwę regeneracyjną. Spożywając przyglądam się napisowi na budynku. Przy jedzeniu takie słowa..? Ale "gugiel" wyjaśnia, że słowo to po rumuńsku oznacza "po"
125428
125429
Na szczęście zbliżając się do gór robi się przyjemniej, spada temperatura również powietrza i trzeba pozamykać wywietrzniki w kurtce. Przejeżdżam przez środek Parku Narodowego Bucegi. I znowu ta przestrzeń.
125430
125431
125432
125433
125434
Dzisiaj biwak w lesie. Posilam się maliną kupioną w markecie Penny, czyli wędzonym kurczakiem. O jakie słodkie to winko! Sotnari. Ale bardzo dobre!
125435
125436
Mech&Ścioła
22.06.2023, 22:14
Rozpoczyna się 6. dzień wycieczki. Plan na dzisiaj to przejechać znaną wszystkim, drogą DN7C, zwaną Transfogarską. Wjeżdżam na nią od strony południowej.
125461
125462
125463
Są serpentyny, choć widoków na razie brak, bo droga wiję się w lesie. W okolicach jeziora Vidraru wyjeżdżam z lewej agrafki i widzę, że ok. 50 metrów przede mną, na środku mojego pasa ruchu stoi jakiś samochód na awaryjnych. Stoi, zamiast jechać. Zbliżam się do niego i dopiero po chwili zauważam przyczynę jego postoju…, i zatrzymuję się za nim jak wryty. Szybciutko gaszę silnik i zdejmuję z uchwytu komórkę, służącą za nawigację. Strzelam 3 fotki. Przez okno kierowcy granatowego transita zaczynają wypadać kawałki kanapek, a niedźwiadki zaczynają zbliżać się do ciągłej linii środka jezdni.
I znowu jarzę z pewnym opóźnieniem, co najmniej jak diesel na mrozie, że takie zachowanie ani nie jest właściwe, ani bezpieczne. Za sobą słyszę pojedynczy klakson, obracam się i widzę, że takich gapiów jak ja jest już kilku w kolejce za mną, a ten jeden trzeźwiej myślący użył klaksonu. Jego dźwięk zachęca mnie do ruszenia, choć mam przecież miejsce w I rzędzie tego teatru😊. I wtedy popełniam równie głupi ruch. Niewiele myśląc (jak widać myślenie nie jest moją najmocniejszą stroną), powoli z lewej strony mijam stojącego przede mną transita, czyli tak jak podczas zwykłego manewru wyprzedzania. I w tym krytycznym momencie znajduję się na drodze między niedźwiedziami a ich jedzeniem… Co uzmysławiam sobie…, właśnie – z pewnym opóźnieniem😊 Jak już jestem 30 metrów od ich pazurów i kłów.
125464
Moje pierwsze w życiu spotkanie z niedźwiedziami, i to z tak bliska! Śmiem twierdzić, że w krytycznym momencie były ode mnie w odległości nie większej niż 1,5-2 metra. Ale długo nad tym nie rozmyślam, ponieważ na którymś z kolejnych ostrych zakrętów znowu „czai się” niedźwiedź! Tym razem wyrośnięte bydle znajduje się na jakiś metr za krawędzią asfaltu. Ale jaja! Już się nie zatrzymuję na fotę😊. Tych niedźwiedzi jest w tej Rumunii jak psów. Bezpańskich. Po kolejnych 40 minutach jadący z przeciwka samochód miga do mnie długimi, ostrzegając mnie, że… za kolejnym zakrętem znowu niedźwiedź. Ubaw po pachy, jak w zoo😊
125465
125466
Nie udało się przejechać całej Transfogarskiej. W okolicach szczytu Vanatarea lui Buteanu (2507 m npm), czyli ok. 20 km przed końcem, zalega śnieg… Spotykam tam dwóch motocyklistów z Francji, również wykonujących odwrót taktyczny.
125467
125468
125469
Na biwaku szum potoku, śpiew ptaków, cykanie świerszczy a może i cykad? Różowe wino, ser i chleb. Na deser batonik czekoladowy „Autentic ROM”, o niepowtarzalnym smaku likieru, a może rozpuszczalnika, niewątpliwie innym niż „koncernowe” słodycze. Jestem w dolinie, a wokół mnie zalesione górki. Komarów brak. To jest prawdziwy odpoczynek. Rozłożenie biwaku nieco wcześniej, kąpiel w potoku, rozmyślanie nad przeżytym dniem i pięknem tutejszego krajobrazu. Spokój. Delikatny wiaterek, jak muśnięcia welonu panny młodej. I te zapachy bystrza potoku, kamieni, ziemi, wilgoci, może i tabaki nawet😊. Rewelacyjne miejsce😊. Nic mi więcej nie potrzeba. Po pewnym czasie tak się już tu zadomowiłem, że postanawiam wybrać się na niewielki spacerek do lasu.
125470
125471
125472
Niedźwiadkowa historia uzmysławia, że na takich biwakach też mogą zawitać pod namiot, pytanie co wtedy, miałeś jakieś narzędzie do odstraszenia? Pewnie nie myślałeś o tym? Znajomi byli w Rumuni to akurat jeden z nich pijany ścigał niedźwiedzia żeby mu kask założyć, Polacy to stan umysłu :-)
Mech&Ścioła
23.06.2023, 08:25
Masz rację. Oczywiście, że myślałem, ale... pozytywnie:) A także robiłem co mogłem, żeby nocą nie przyszły w odwiedziny, resztki jedzenia na noc zawinięte w folie i wiszące na drzewie sporo od namiotu, śmieci też zawinięte i wiszące. BTW, oczywiście wyjeżdżając rankiem z biwaku wszystko zabrane ze sobą i jedynym śladem mojej bytności pozostaje zgnieciona trawa pod namiotem. Żadnych śladów.
Czy miałem narzędzia do odstraszania? Nie..., choć gaz miałem, lecz nie ten wielki na niedźwiedzie. Już Bear Grylls uczył, że jak spotkasz na swej drodze niedźwiedzia i już nie ma szansy na zejście mu z drogi, to weź nad głowę swój plecak, bo im większy mu się wydajesz, tym on ma mniejszą ochotę cię popieścić.
Mech&Ścioła
23.06.2023, 14:51
Dzisiaj przejazd Transalpiną (DN67C). Co prawda jest jeszcze oficjalnie zamknięta (do 20.06.2023), ale z przeciwka co rusz spotykam wracających z drugiej strony motocyklistów. Cała jest przejezdna, ja przejeżdżam ja startuję z krańca północnego i zmierzam ku południu.
125493
125494
125495
125496
125497
Gdy byłem na wysokości wioski Ranca (wyciągi narciarskie, kilka hoteli, knajpa) dojechałem do jadącego przede mną białego bmw. Obaj pyrkaliśmy jakieś 45 km/h, ja ze 100 metrów za nim. Ponieważ padało nie zamierzałem jechać szybciej. W pewnym momencie, przy jednym z hoteli białe bmw bez kierunkowskazu zjeżdża na prawe pobocze. Podczas gdy go właśnie mijam, bmw nie zatrzymując się na tym poboczu, płynnie zaczyna robić nawrotkę, wcale nie patrząc do tyłu i w lewo. Cisną mi się na usta wyrazy, bo na nic się zdaje moje trąbienie, już nie mam czasu i miejsca odbić w lewo! Ostatecznie, zjawiony kierowca białego bmw gwałtownie wciska hamulec w podłogę i przejeżdżam może 50, może 80 centymetrów przed maską jego automobilu!
Na marketowym parkingu zauważam samochód z charakterystyczną nalepką (czarny wykrzyknik na żółtym tle). Już wcześniej widziałem takich kilka, jedną na tablicy rejestracyjnej motocykla (przyklejona tak, że zakrywała jedynie ze 20% tablicy). Zagaduję młodego właściciela pojazdu i dowiaduję się, że niedawno zrobił prawo jazdy, a taką wlepkę można kupić na stacji benzynowej. Niestety, na każdej kolejnej takowych brak, a miałem ochotę zakupić ich kilka.
125498
Izvorul La Gropan, atrakcja w postaci ciepłych (tym razem) źródeł ulokowanych pod mostem. Lekko ciepłych de facto… Bezpłatnie. Do filarów mostu przymocowane wieszaki na ubrania. Na ścianie wisi zegar wskazujący poprawną godzinę. Klapeczki, szlafroczki, kultura. Ciche rozmowy. Atmosfera dość miła, zostałem zaproszony do środeczka, mimo, że wydawało mi się, że nie ma już miejsca. Po mnie weszły jeszcze 4 słusznej postury osoby. Na koniec najbardziej rozmowna pani pyta czy jestem z Polski? Tak, a skąd wiecie? A, po prostu widzimy.
125499
125500
125501
Dzień kończę w towarzystwie szerszeni, co niestety wychodzi na jaw już po rozłożeniu namiotu. Obserwuję miejsce wylotu (spod zielonej plandeki kryjącej deski) i wygląda na to, że na raz wylatuje 1 (słownie: jeden) szerszeń. Może w ogóle jest samotnikiem? Spowalniam swoje ruchy podczas niezbędnych czynności i staram się nie robić żadnych szelestów. Ze spożyciem wiktuałów przenoszę się na drugą stronę polanki. W konsekwencji wieczór, noc i poranek udajemy, że siebie nie zauważamy i jest ok.
125502
Spoko relacja 👍
Izvorul La Gropan, atrakcja w postaci ciepłych (tym razem) źródeł ulokowanych pod mostem.
Byłem w zeszłym roku ale pod tym mostkiem za tłoczno dla mnie. 200-300 metrów w górę rzeki na drugim brzegu było luźniej. Można przejść kładką. Woda bardzo ciepła ale po jakimś czasie poszedł chyba jakiś zrzut z zapory bo woda przybrała i zalała te baseny.
https://uploads.tapatalk-cdn.com/20230623/c1da19e5fdc529e1f8a9de3c310511c2.jpg
Mech&Ścioła
24.06.2023, 09:30
200-300 metrów w górę rzeki na drugim brzegu było luźniej. Można przejść kładką.
Ooo, super! Też bym zasiadł w takich okolicznościach!
---- ---- ---- ---- ----
O 4 rano zostaję brutalnie obudzony przez… koncert jakiegoś ptaka! Solista umiejscowił się pewnie tuż nad moją głową😊
Rano jadę wzdłuż Dunaju, zawsze chciałem zobaczyć jego słynne fale😊
125526
Droga prowadzi mnie północną Bułgarią na wschód, a od miasta Pleven dalej na południe kraju.
125529
Deszcz popaduje tym razem mało intensywnie, ale dłużej. Staję na popas pod daszkiem, a po południu zaś gdy niebo się rozpogadza postanawiam zażyć kąpieli pod prysznicem. Po drugiej strony szosy, naprzeciwko zadaszonego stołu, z kranu ze ściany leci woda.
125527
125528
Droga nr 35 robi się coraz bardziej atrakcyjna. Przejeżdżam przez Przełęcz Beklemoto (Trojanski prochod), którą ktoś w opiniach wujka g. opisał jako „malowniczą z ostrymi zakrętami przez gęste lasy bukowe, z miejscami niesamowitymi widokami, głównie od strony południowej”. Ja jadę od północnej i też nie narzekam.
125530
Na przełęczy znajduje się 35-metrowej wysokości Łuk Wolności, który „został poświęcony pamięci <rosyjskich i sowieckich> wyzwolicieli”. Mniejsza o historię. Ta gigantyczna kamienna budowla umieszczona w tej scenerii robi na mnie duże wrażenie! Widoki i przestrzeń wspaniałe!
125531
125532
125533
125534
Dzień kończę na biwaku zadekowany pomiędzy grabami. Ni to las, ni to łąka.
125535
Usypiając słyszę, że zaczyna padać deszczyk. W nocy budzi mnie huk ulewy siekącej w namiot. Gdy przestaje zaś padać, do mych uszu docierają niepokojące (czym spowodowane?) dźwięki, jakby ktoś w odstępach 10-12 sekund rzucał kamykiem w pustą plastikową butelkę… Już całkowicie rozbudzony zaczynam podejrzewać, że jakiś cierpiący na bezsenność lokels w coś się ze mną bawi… Jestem bliski wyjścia z namiotu, ale ostatecznie dosypiam do rana😊
Mech&Ścioła
25.06.2023, 13:28
Budzę się jeszcze przed budzikiem i postanawiam skoczyć do stolicy Bułgarii, to tylko 2 godziny stąd po niemal pustej drodze E871.
125567
125568
125569
125570
Siedzę w maku, zapycham buły z frytkami i korzystam z wifi. Skoro jestem już w stolicy, to może znajdę jakąś „atrakcję” do obejrzenia. Wybór pada na muzeum dzwonów w jakimś parku. Jadę tam, zostawiam motocykl na parkingu i człapię przez ten park, a coraz większy żar leje się z nieba. Idąc widzę, że gugiel zrobił mi psotę, mogłem dojechać (prawie) na miejsce z drugiej strony. Odkrycie to ostatecznie zniechęca mnie do tych dzwonków, robię w tył zwrot.
Z Sofii gnam 3-pasmową (rzadko jest 2-pasmowa) autostradą w kierunku Plowdiv i dalej już lokalnymi drogami na południe.
125571
125572
125573
125574
Jestem w Rodopach, nieopodal znajduje się zaznaczony na mojej mapie Belintash, z notatką „Amazing place! It is possible to drive almost to the top you will need to walk the last 600 meters only”. Miejsce, w którym jestem nie robi na mnie równie wielkiego wrażenia, może przez te 600 metrów, które sobie daruję. Za to dalsza droga (861) w kierunku Pamporovo, z licznymi zawijasami jest bardzo przyjemna, mimo licznych samochodów i żadnych widoków (prowadzi przez las).
Po drodze jedno z licznych tankowań, ale pierwsze (i ostanie zarazem) na stacji w żółto-niebieskich barwach i nazwie „Perfect” (albo „Perfekt”). To był jedyny przypadek, kiedy nie dało się zapłacić kartą revolut. I jedyny w mym niedługim życiu, kiedy po tym fakcie z lady zostały mi zabrane kluczyki do motocykla przez obsługującą ten przybytek matronę imieniem Wio.leta…
Kręta wąska droga prowadzi wąwozem rzeki Bujnowskiej. Podobno Bujnowo to najdłuższy kanion w Bułgarii i „jedna z najciekawszych w tym kraju tras turystycznych”. Nie zostałem „oszołomiony” przez jej piękno, ale końcowy odcinek rzeczywiście ciekawy.
125575
125576
Jest już przed godziną 19.00 i od dobrych 30 minut rozglądam się za miejscem na biwak. Wydaje mi się, że jestem na końcu świata i że bez trudu powinienem coś znaleźć, ale wciąż po obu stronach drogi tylko pionowe skały (w końcu to wąwóz), gdy niespodziewanie dojeżdżam do wioski Yagodina. Nie poddaję się w poszukiwaniu noclegu w naturze, przejeżdżam wioskę jedną, na chybił trafił wybraną drogą. Po obu stronach zabudowania, ludzie spędzają wieczór na ławkach, bawiące się dzieci, asfalt się zwęża, prę do przodu i dojeżdżam do jego końca. Dalej już tylko brama wjazdowa do ostatniego gospodarstwa… Wstyd mi, że pyrkaczem robię zamieszanie. Ostatecznie ląduje w wioskowym (ale wielkim, 3 piętrowym) hotelu, pełnym emerytowanych Anglików.
125577
Mech&Ścioła
25.06.2023, 17:13
75 km na zachód Bułgarii jadę fajną, krętą drogą przez góry. Ładnie tu i zielono.
125583
125584
125585
125586
Okolica bogata w kamień, co rusz widzę ludzi parających się rozbijaniem młotkiem większych głazów na kawałki oraz stosy płaskich kamieni ułożonych równiutko na paletach.
125587
Gdy tak medytuję nad ciężką pracą tych ludzi, mijają mnie 3 wozy konne, a każdy z nich „po brzegi” wypełniony ludźmi. W ostatnim z nich dostrzegam serdecznie machającą do mnie rękę chłopaczka, na oko 6-7-letniego. Odwzajemniam ten miły gest i postanawiam dać mu czarną naszywkę naszego Forum. Trzymałem ją specjalnie na podobną okazję od początku wyjazdu😊. Wyjmuję ją z kieszeni i umieszczam w prawej dłoni, po czym ruszam powoli z pobocza drogi i zrównuję swoją prędkość z ostatnim wozem, chwilę jadę tuż koło niego. Wozy jadą przy samej prawej krawędzi drogi, na drodze ruchu pojazdów brak (safety first). W pierwszej chwili nikt z tego ostatniego wozu mnie nie zauważa, są oddani własnym rozmowom, jadę tak z 10-15 sekund i nic, robię więc wrrruuum i też nic… No więc lekko trąbię i wtedy oczy kilku pasażerów zauważają mnie. Wskazuję palcem chłopaka, ktoś go klepie i gdy mamy już kontakt wzrokowy podaję mu drobiazg. Mam nadzieję, że naszywka sprawiła mu radość.
125591
125592
Niemal w samym centrum Macedonii zlokalizowany jest Monastyr Treskaviec, podobno jedno z najładniejszych sanktuariów w kraju. Aczkolwiek w ruinie raczej…
125593
125594
Natomiast prowadząca do niego droga i okolica są pierwszej klasy.
125595
Nabieram w baniak prysznicowy wody i zjeżdżam z monastyru 5 km, by rozbić namiot koło kamiennych bloków. Biwak jest widoczny z wąskiej drogi prowadzącej do monastyru, co jakiś widzę na niej biegaczy i samochody.
125598
Przychodzi mi do głowy, że jestem takim „podróżnikiem-naturystą”, najchętniej na biwaku poruszającym się na golasa. Dzisiaj jednak ze względu tych, co lubią biegać zakrywam spodenkami swoje zakamarki, by ich nie wystraszyć😊
125599
dawid8210
25.06.2023, 22:45
Czyta się:Thumbs_Up:
Mech&Ścioła
26.06.2023, 12:29
W drodze na północ Macedonii mijam cmentarz. Zatrzymuję się, bo wydaje mi się, że „fronty” nagrobków, czyli strony wraz z danymi zmarłej osoby i jej zdjęciem są odwrotnie niż u nas.
125618
Na autostradzie spoko, brak niepokojących napisów o opłatach, ale przed stolicą kraju kasują na bramkach jakieś drobne za przejazd.
Zajeżdżam na Stary Bazar w Skopje. W samo jego serce, zgodnie ze wskazówkami nawigacji. Trochę mi nieswojo, bo uliczki bardzo wąskie, atmosfera jakby na Krupówkach, ale szybko ustawiam się koło 2 zaparkowanych wcześniej skuterów i gaszę silnik. Zaraz jednak podchodzi do mnie tubylec i pokazuje mi palcem (…), że nielzja. Dobra, cofam te 200 metrów na parking wskazanego hotelu. Rzeczywiście, niepotrzebnie wcześniej się tam pchałem. Zostawiam motocykl i zbędny szpej pod okiem młodego parkingowego w cieniu betonowego zadaszenia. Komfort, bo żar leje się z nieba.
Chodzę trochę, głównie za czapkami muzułmańskimi. Zagaduję jednego przechodnia, wskazując na jego nakrycie głowy, a ten momentalnie kieruje mnie do właściwego człowieka. Nabywam u niego tradycyjnego białego albańskiego muchomorka i jeszcze w innym miejscu bawełniane czapeczki w kilku kolorach.
125619
125620
Wielka hala spożywcza. Owoce, warzywa, przyprawy, sery, fajny klimat. W części „przemysłowej” widzę całe góry klapek, ubrań, zasilaczy różnego rodzaju, części rowerowych, płyt CD z muzyką (wspomnień czar przeniósł mnie na chwilę na Stadion X-lecia), ale szybko mijam te cuda. Zjadam smacznego kebsa w knajpie Luksor i w innym miejscu wypijam też dobrą kawkę, by jeszcze trochę poczuć klimat tego miejsca. Podobno Stary Bazar w Skopje to „największy bazar na Bałkanach, ustępujący tylko temu w Stambule. Położony na wschodnim brzegu rzeki Vardar stanowi centrum handlu, co najmniej od XII wieku”.
125621
125622
125623
125624
125625
125626
125627
125628
Ukontentowany posiłkiem płacę za parking i po niecałej godzinie docieram do Kanionu Matka. Parkuję motocykl na samym końcu przy restauracji (znowu w cieniu:)), czyli najbliżej wejścia do kanionu. I znowu jakiś lokalny szeryf sprzedający watę czy dmuchany ryż palcem poucza mnie, że nie wolno. Dziwne, że samochodom wolno. Ignoruję go, bo czekający na klientów taksiarze kiwają do mnie z aprobatą głowami. Przebieram się za normalnego turystę, a buty, kurtkę i kask dzięki uprzejmości pracowników restauracji zostawiam gdzie trzeba, tym razem nie pilnowane, ale wiem, że będzie ok.
125629
Wbrew temu, co napisały Bezdroża („widoki są tak fantastyczne, że trudno znaleźć porównanie”), jest to po prostu fajny kanion, nic specjalnego szczerze pisząc. Ale szarpnąłem się na rejsik łódką mieszczącą na pokładzie ze 20 osób i była to miła rozrywka i ochłoda. 20 minut płynięcia, 20 minut na zwiedzanie oświetlonej jaskini i powrót. Mnie „zwiedzanie” zajęło jakieś 7 minut (z dojściem i powrotem na brzeg), bo wolałem pozostały czas wykorzystać na kąpiel, przy braku pozostałych uczestników wycieczki. Wskoczyłem do rzeki i… niemal zarżałem z zimna😊. Po chwili doszedłem do siebie, popływałem chwilę i wdrapałem się z powrotem na łajbę. I słyszę pytanie, czy jestem z Polski? Padło ono po polsku z drugiej łajby od „kapitana” imieniem Orhan. W ciągu 20 lat wożenia turystów łódką, w tym wielu Polaków, doskonale nauczył się polskiego. Pogadaliśmy jedynie ze 2-3 minuty, bo stojąc na burcie mojej łupiny, nagle znowu zapragnąłem ochłody😊. Na koniec daję sympatycznemu Orhanowi prezent z Polski, a niech ma! Długopis z napisem „Polska”.
125630
125631
125632
Przez kraik Kosovo przejeżdżam z południa na północ w 2 godziny 40 minut. Biwak w Montenegro, na zarośniętej łące pomiędzy wioską, a rzeką. To był bardzo przyjemny dzień! Głównie chyba dzięki swojej odmienności od poprzednich😊
125633
Extra sie czyta.
Czekam na ciag dalszy.
Mech&Ścioła
26.06.2023, 21:34
Na drogach Montenegro dużo policji. Patrol za patrolem, niemal siedzą sobie na głowach. Ale zawsze gdy ich mijam już obrabiają jakiegoś klienta. Odpowiada mi styl jazdy tutejszych kierowców, Macedończyków zresztą też. No i ostrzegają się przed żandarmami😊.
Nawiasem pisząc, zakupy w tutejszych sklepach również przyprawiają o nutkę nostalgii. Pani bez pytania ładuje produkty w plastikowe reklamówki, nie przejmując się „ratowaniem planety”, tylko wygodą klientów.
125644
Nocowałem w okolicach tego mostku i rankiem strzelam pamiątkową fotkę, po czym ruszam w stronę Durmitoru.
Dziś chłodno, a jeszcze wczoraj jechałem przez rozgrzaną Macedonię. Ale jest słonecznie i pięknie. Kręta droga jest niemal pusta, właśnie minąłem znak drogowy, zwracający uwagę w języku Szekspira, aby przez najbliższe 34 kilometry jechać ostrożnie. Wyprzedzam austriackiego kampera i niespiesznie sobie pyrkam. Kilka zakrętów dalej na dłużej zatrzymuję wzrok na tablicach rejestracyjnych dwóch samochodów, zaparkowanych na niewielkim parkingu prawego pobocza. Może miałem jakieś przeczucie, że to rodacy i chwilę pogadamy, nie wiem. Jadąc wciąż patrzę na te tablice rejestracyjne i nagle dociera do mnie, że za chwilę właduję się na barierę… Wyhamowałem, uff… Kierownik się zamyślił..! Pozostał jedynie wstyd i zdziwienie obserwujących mnie trójki ludzi z parkingu. Weź się w garść, stary! Bo miłą wycieczkę na własne życzenie zmienisz w kłopoty, upominam sam siebie!
125647
125646
Cieszący się popularnością most na rzece Tara (Đurđevića Tara Bridge). Czy aby nie tutaj kręcono jedną ze scen „Tylko dla orłów”?
125648
Trzeba przyznać, że Durmitor też zapiera dech w piersiach! Choć to moja druga wizyta tutaj, jestem pod wrażeniem. Ogromna przestrzeń! Do Žabljaka dojeżdżam żółtą drogą P5, a potem odbijam na wąską asfaltową drogę prowadzącą koło szczytu Veliki Ljeljenak (1768 m npm).
125649
125650
125651
125652
Znaki pokazują, że są to „Panoramic Roads” i można to brać dosłownie! Wspaniała, kameralna (bo wąska na jeden samochód osobowy) droga z tysiącem zakrętów, co pewien czas drogę dzielę z ludźmi w kamperach, motocyklistami, rowerzystami, widać wielu o niej wie. Ale nie ma tłoku, czasem przez długie minuty nie spotykam nikogo.
125653
Niby mimochodem „Panoramic Road” prowadzi mnie przez most nad Tarą i zaraz za nim przez przejście graniczne z Bośnią i Hercegowiną.
125654
125655
A dalej już korzystając z drogi E762 (miejscami to chyba autostrada) jadę na północ w stronę Sarajewa i do kolejnego punktu programu – Bunkru Tito pod miejscowością Konjic, a dokładniej Polje Bjela. Ładne miasteczko.
125656
Wcześniej zaczerpnięte informacje potwierdzają się, bilety do kupienia jedynie przez internet lub „biuro podróży”. Znajduję takowe i dogaduję szczegóły na jutro. Wciąż trwa dość wczesne popołudnie, robię zakupy, ale jestem rozczarowany, bo nie w każdym sklepie (czy markecie) mają piwo. Panie w jednym sklepie informują mnie, że piwo nie jest wskazane do picia, jak każdy alkohol. No cóż, co kraj to obyczaj. Udaje mi się jednak zakup puszki piwa😊
Z wystającego za Polje Bjela kranu ze ściany, nabieram wody w worek prysznicowy i szukam noclegu. Nie chcę zbytnio się oddalać od tego miejsca ze względu na jutrzejsze plany „bunkrowe”. Udaje mi się znaleźć miejsce ze 2-3 kilometry dalej, w zasadzie w samej wiosce Džajići. Z asfaltu skręcam w prawo i pod górkę i po 150 metrach zatrzymuję się jakby przed czyjąś nieużywaną ostatnio drewutnią, czy tymczasowym placem budowy. W dole biegnie asfalt, po drugiej jego stronie domy. Słyszę dobiegające głosy ludzi, są naprawdę blisko. Ale postanawiam tu zostać, choć przyznaję, że jest to trochę dziwna sytuacja noclegowa. Zachowując się kulturalnie i cicho powinno być jednak okej…
125657
125658
Zwlekam z rozłożeniem namiotu aż się ściemni, w tym czasie popijam chłodne piwko, siedzę na rozwalającej się nagrzanej słońcem ławeczce i kontempluję pracę pasterza na zboczu góry po drugiej stronie asfaltu i rzeki. Jest tak daleko ode mnie, że nie widzę jego oczu, ani twarzy. Widzę ręce, nogi i tułów. Może ze 300 metrów, może więcej? Podpiera się kijem, na ramieniu trzyma tobołek i też patrzy na mnie. Pomachałem mu, ale zero odzewu. Jego biało-czarny pies właśnie się położył przy jego nogach. To lepsze niż telewizor😊. Pasterz co jakiś czas zatacza kółka o promieniu 20 metrów, ale owiec wcale nie pogania. Czuję przyjemne zmęczenie tym dniem, szacuję, że dobre 100 km przejechałem w zakrętach. Ostatnie promyki słońca liżą zalesione wierzchołki gór, piękne światełko!
W końcu pasterz wraz z 30-stką owiec schodzi na dół, a ja zadomowiony w tym miejscu rozkładam namiot i wieszam prysznic pod daszkiem drewutni. Dociera do mnie intensywny i bardzo przyjemny zapach przypraw prowansalskich. To niewielka płożąca się macierzanka tak pachnie.
125659
Gdy kończę mycie, w dole słyszę 2 autokary z francuskimi dzieciakami, parkujące przed domem na placu, po drugiej stronie asfaltu… O w mordę, przypadkiem mogą spojrzeć w górę i zobaczyć białą d..ę podróżnika-naturysty. Kucam, kryguję się i wyczekuję dogodnego momentu na wskoczenie do namiotu. Co więcej, małe żabojady będą za chwilę spożywać posiłek w domu z przeszklonym poddaszem, skąd mają namiot i motocykl jak na patelni. Trudno.
Gdy już zapada noc, obok namiotu na jakimś fragmencie blachy ląduje kamień rzucony przez wracające dzieciaki, które informują mnie w ten sposób, że o mnie wiedzą. Nikt mnie jednak nie odwiedza i szybko zasypiam snem sprawiedliwego😊
Bazo wadnie napisane :) czyta się :)
Chłopca przy przejściu dla pieszych w Bułgarii znam z widzenia. Niestety na południe tego kraju nie miałem okazji dotrzeć.
Mech&Ścioła
27.06.2023, 08:21
Chłopiec ma do pary dziewczynkę po drugiej stronie przejścia:)
125663
Jak Romeo i Julia bez osi Z :) :) :)
Mech&Ścioła
27.06.2023, 14:56
Ranek zamierzałem rozpocząć wcześnie, tak aby mój biwak pozostał jedynie mglistym wspomnieniem wśród miejscowej ludności. A także tej przyjezdnej młodzieży:). Nie do końca mi to wyszło, gdyż po wyłączeniu alarmu, przysnąłem jeszcze na chwilę. W przeszklonym poddaszu już zaczęto przygotowania śniadania dla kolonistów.
W "biurze podróży" byłem 9.20 i miałem jeszcze sporo czasu na załatwienie formalności (1 minuta), a także kawkę i dostęp do wifi (30 planowanych minut). Zdążyłem się wygodnie rozsiąść i rozpocząć skrolowanie telefonu, gdy młody koleżka, u którego przed chwilą wydałem 10 euro na bilet spytał, czy nie pomógłbym mu w transporcie quada, tu niedaleko. Jasne! Wsiadł na jednego, ja na drugiego i tylko zdążyłem krzyknąć, żeby jechał wolno. Pojechaliśmy ze 2 km przez miasteczko i odstawiliśmy sprzęty na parking, gdzie już czekało 5 innych quadów i jego kumple. To była moja druga w życiu przejażdżka 4-kołowcem (pierwsza trwała nieco dłużej) i wrażenia mnie nie poraziły. Sztywne to, wielkie, głośne i powolne, nie pochyla się w zakręcie:) Kumple mnie odwieźli i wte pędy musiałem lecieć do bunkra.
Punkt 10.00 jestem przed bramą wjazdową do bunkru ARK D-0, zbudowanego dla Josipa Broza Tito. Stoi już kilka osób i samochodów. Mili, szwedzcy emeryci zgadzają się na przechowanie w swoim kamperze na czas zwiedzania moich ciuchów motocyklowych.
Przewodniczka z silnym bośniackim akcentem opowiada po angielsku wyuczone formułki, ciężko się jej słucha. Bunkier nigdy się nie przydał i nigdy Tito z niego nie skorzystał. Ponieważ jego âpancernośćâ wynosi mizerne 20 kiloton, to wojsko też go nie chce i udostępniono go turystom, tymczasowo. Tymczasowo, bo planowane jest jego zburzenie. Kiedy to usłyszałem, aż parsknąłem, bo kto chciałby się podjąć pozbycia się tych milionów metrów sześciennych betonu???
125668
125669
W korytarzach i pomieszczeniach bunkra w trakcie półtora godzinnego zwiedzania wiało nudą. W co drugim pomieszczeniu poupychano na siłę jakieś instalacje artystyczne, co jednak nie powoduje wzrostu zainteresowania. Wracam pamięcią do wizyty muzeum Bunker ART w Tiranie. Tamto zwiedza się z wypiekami na twarzy.
125670
125671
125672
Wczesnym południem funduję sobie obiad w dużej, przydrożnej restauracji "Zdrava voda" w Jablanicy. Ociekający, aromatyczny tłuszcz z jagnięciny to istny miód na moje serce, tego trzeba mi było!
125673
Droga R419 za Jablanicą prowadzi rozległą doliną z pięknymi widokami.
125674
125675
125676
Dalej, za Tomislavgradem pojawia się szeroka panorama na jezioro Buśko.
125677
Potem nie jest już tak romantycznie. Dwa razy się ubieram / rozbieram z kompletu przeciwdeszczowego. Przeczekuję oberwanie chmury w jakimś miasteczku. Najpierw pod wąskim daszkiem remizki strażackiej, a gdy po 20 minutach deszcz zelżał i ruszam, okazało się, że to nie koniec nawałnicy i zmuszony jestem na kolejny 20-minutowy postój na stacji paliw. Podczas jazdy w deszczu mam też wrażenie, że "razi mnie prąd", zwłaszcza podczas dotykania klamki sprzęgła. Czyżby jakieś przebicie od grzanych manetek..?
125678
Dzień kończę w ładnej, zalesionej okolicy z łagodnymi zboczami na horyzoncie, ale trochę trwało nim znalazłem odpowiednie miejsce na biwak. Niby między sosenkami, ale nie w przyjemnym borze mieszanym, lecz w borze bagiennym, podłoże miejscami grząskawe.
125679
Tylu much, ile tutaj lata nad motocyklem, to ja jeszcze nie widziałem. Jakby to było jakieś najsmaczniejsze gó..o:) Obsiadły stacyjkę, a po czasie, też i silnik. Grzeją swoją odwłoki.
125680
Mech&Ścioła
27.06.2023, 20:43
Na granicy BiH / Chorwacja daję dokumenty, szybko odbieram je z powrotem, dziękuję i w długą! Ale słyszę, że dochodzą do mnie jakby krzyki…, więc zatrzymuję motocykl 30 metrów dalej i zdziwiony patrzę o co kaman, a pogranicznicy żwawo machają na mnie, żebym co prędzej wracał do kolejnego okienka! Ups, znowu wtopa… I to na oczach czekających w kolejce za mną czoperowców zza Odry. Wyprzedziłem ich jakieś 20 minut wcześniej w miasteczku Bihać tylko dlatego, że oni karnie stali w środku korka czekając na przejazd w ruchu wahadłowym, a ja… wiadomo😊. Teraz za to mają okazję do śmiechu z narwanego Polaczka😊. Podczas gdy ja nawracam przejeżdżając po krawężnikach, by mieć to jak najszybciej za sobą, pod ominięte okienko, pierwszy czoperowiec sympatycznie się do mnie śmieje, pokazując ręką kierunek i robiąc głośne wrruuum. Nie przestaje jednak być mi głupio.
Dzięki informacji zamieszczonej na naszym Forum przez Ponckiego (:bow:) zaraz za przejściem granicznym atrakcja w postaci Vojni aerodrom Željava. Motocyklistów tyle, co na zlocie, a ja czuję, że odzwyczaiłem się od towarzystwa takiej masy ludzi na raz.
125683
125684
125685
125686
125687
Plan na dalszy ciąg wycieczki zakłada możliwie szybki przelot do Włoch.
Po drodze na słoweńskiej stacji benzynowej za 1,99 euro korzystam z prysznica, akurat w trakcie niemałej zlewy. Z tymi prysznicami procedura podobna jak kiedyś w Austrii, żeby dostać kluczyk pod prysznic, zostawiam ID. Potem kanapka z kurczakiem i kawka.
Wracając odświeżonym, spotykam parę sympatycznych Francuzów. Ją zastaję w pozie totalnego wyczerpania – stoi z tyłu motocykla z ramionami i głową opartymi o kufer, jakby spała. On wygląda na całkiem wypoczętego, sprawdza coś w nawigacji. Zagaduję ich uprzejmie o jej wyczerpującym wyglądzie, na co się uśmiecha mówiąc, że mieli ciężką ostatnią noc spędzoną na kempingu przy autostradowym parkingu. Hałas rozłożył ich na łopatki… Rozmawiamy jakiś kwadrans, on ma kuzyna pod Olsztynem, sporo podróżował. Jestem pod wrażeniem zwłaszcza jej wieku (mogę tylko przypuszczać ile ma na karku) i tego, że wciąż chce jej się tak spędzać czas! Strzelam im pamiątkową fotę i obdarowuję znaczkiem z symbolem naszej stolicy. Ona zaraz go przypina i mówi, że to będzie jej talizman😊
125688
Jadę dalej, ale pogoda niepewna i po 40 minutach znowu zanosi się na ulewę. Trafia się stacja benzynowa, parkuję koło 2 świecących nowością olbrzymich harlejów z polskimi blachami. Zatrzymując się kiwam na powitanie głową i mówię cześć gasząc silnik. Dwóch zblazowanych koleżków w średnim wieku siedzi opartych o ścianę, ich towarzyszka wyraźnie zniecierpliwiona stoi. Mija kilka minut podczas których wkładam przeciwdeszczówki. Podróżnicy rozmawiają ze sobą luźno, między nami nie dochodzi do wymiany czegokolwiek, odnoszę wrażenie, że spoufalanie z jakimś brudasem na śmiesznym pyrkaczu im nie przystoi. Ale może niesprawiedliwie oceniam.
Mech&Ścioła
28.06.2023, 10:36
Większość dnia spędzam na Autostrada Adriatica, zatrzymując się jedynie na stacjach benzynowych. Sama jazda autostradą jest spokojna, większość kierowców jedzie przepisowo, nikt nie siedzi mi na ogonie, gdy wyprzedzam wolniej niż robią to inni.
Jak wszędzie przy autostradach, są całe kompleksy „wypoczynkowe”. Parkingi pełne samochodów, wewnątrz duży ruch i zamieszanie. Obsługa sieciowego „Autogrilla” zawsze bardzo sprawnie obsługuje podróżnych, lubię patrzeć na błyskawiczne ruchy ich rąk podczas przygotowywania kaw w wielkich jak lokomotywy ekspresach. Kawka w filiżance i chrupiący croissant do kompletu. Daje się zauważyć, że dla Włochów korzystanie z dobrodziejstw tych przybytków jest nie mniej ważne jak sama jazda autostradą i dotarcie do celu podróży. Celebrują tę podróż! I mnie udziela się ta kawowo towarzyska atmosfera. Słucham ich wesołego szczebiotu, chociaż rozumiem jedynie „Grazie” i „Alora”😊. Mimo tłoku wszyscy są wyluzowani. Wszędzie pełno psów, Włosi mają chyba fioła na ich punkcie, bo ze 25% populacji ma towarzystwo psa. Bardzo często widzę, że jedna rodzina ma po kilka mniejszych czworonogów albo dwa większe. Oczywiście wejście z psami do „Autogrilla” to normalna rzecz.
125693
Popołudniem przyjeżdżam do San Giovanni Rotondo.
125695
Super się czyta :) - dzięki za relację :)
Do Włoch promem? Jaka trasa?
Z ciekawości odwiedziłeś Padre Pio?
Czytamy,
Zadufanymi "harleyowcami" się nie przejmuj, żałosne są takie "spojrzenia z góry" bo niby kto określa co górą a co dołem? Na pewno nie flota w kieszeni. Ja nie wyobrażam sobie "nie zauważać" rodaka w takiej sytuacji i chociaż głupie część, skąd dokąd, zwykła ludzka uprzejmość. A może własnie nie zagadali z zazdrości, bo byłeś dla nich kimś kim chcieliby być? Pojechałeś sam jak pojedynczy nomad co ma wywalone na wszystko i wszystkich, a oni w grupie bo w grupie raźniej ;) zjebałeś im lans na stacji :haha2:
Takie czasy chyba.
Ludzie maja już tylko pieniądze - zero wychowania, kultury, ogłady, miłości bliźniego.
Oczywiście - dzięki Wszechmocnemu, nie wszyscy są tacy. Na przykład są tacy co maja pieniędzy w sam raz ;)
Na jadranskiej naprawiłem Deauville. Mandżur rozjebany na poboczu, narzędzia, moto rozebrane. Nikt się nie zatrzymał a minęło mnie pewnie ze 100 motocykli. Takie tempora takie moresy.
Dawno nie było takiej ładnej relacji. Czytam z zadowoleniem.
Mech&Ścioła
28.06.2023, 13:43
Do Włoch promem? Jaka trasa?
Z ciekawości odwiedziłeś Padre Pio?
Czytamy,
Owszem:) Zawitałem specjalnie do Padre Pio, żeby przekazać Mu ważne sprawy i podziękowania:bow: Tym razem jednak dotarłem tutaj lądem.
125712
Promem z motocyklem płynąłem 4 lata temu z albańskiego Durrës do włoskiego Bari za 85 euro. Rejs trwa całą noc, przypływa się rano.
= = =
Ronin78, Matjas - dziękuję za miłe słowa! Staram się nie przejmować takimi rzeczami, aczkolwiek odnotowuję je w pamięci. Dlatego, że to uczy pokory (w końcu za kogo ja się uważam, żeby "każdy" chciał do mnie zagadać), ale również i dlatego, żeby w chwilach zniechęcenia, marazmu - kogoś innego nie zasmucić swoim gburowatym spojrzeniem. Staram się, różnie z tym jednak jest.
Im bardziej w czarnej jesteś, na zadupiu gdzie prości ludzie tym więcej empatii i chęci pomocy. Co do "harlejowców" wiem że to stereotyp. Ale jakoś tak było mi dane na Węgrzech spotkać rodaków na GS1200 z salonu tamtego czasu. Rodacy z Polski , a nawet bliżej bo z RLA (może to któryś z Was?). Na stacji tankowanie i 5 sztuk cycatych. Zagaduję i ustalam ze pojedziemy za nimi bo do PL cisną. Rider z gsa skinął do mnie, że ok po czym oznajmia grupie 150 przelot. Myślę, że jaja sobie robią. U mnie trampek śeśćsetny z długa szybą 2x Alu, centralny, namioty i 2 kierowników na pokładzie. To jedziemy. Nie ma się czym chyba chwalić.
Na prostej to i może 160 mieli, ale w zakrętach to jakiś tetryczny tryb się w tych bemkach włączał i tutaj miałem fory, bo jechaliśmy bocznymi krętymi drogami. Jak zatrzymałem się na jednych ze świateł to wentylatory były włączone. :eek: Ten najsłabszy piec na końcu tuż za kolumną. Znajomi na Caponordzie też się zdziwili. Generalnie w powietrzu wisiała jakaś taka niewypowiedziana pogarda, która spływała po mnie wraz z potem. Żeby dobrze zmieszać olej w Transalpie trzeba się trochę namachać klamkami. :D
Mech&Ścioła
Ta zawieszka z wina na parapecie to myślałem, że zdjęcie żony, kobity. A tu wąsacz jakiś....:D
consigliero
28.06.2023, 14:36
Do Włoch promem? Jaka trasa?
Z ciekawości odwiedziłeś Padre Pio?
Czytamy,
Skoro w opisie pada Słowenia a później via Adriatica to nie mogła być przeprawa promem. Najkorzystniejszy prom byłby z Dubrownika do Bari, jadąc w kierunku Słowenii Split Ancona ale ten nie pływa codziennie tak jak tamten kiedyś.
Fajnie, że w Żeljava ktoś to w końcu ogarnął, posprzątał tam i można nawet do hangarów na moto wjechać. Rozumiem, że miny już usunięte?
Ale biletów wstępu jeszcze nie sprzedają? ;)
Skoro w opisie pada Słowenia a później via Adriatica to nie mogła być przeprawa promem. Najkorzystniejszy prom byłby z Dubrownika do Bari, jadąc w kierunku Słowenii Split Ancona ale ten nie pływa codziennie tak jak tamten kiedyś.
Chyba faktycznie coś przeoczyłem.., a prom fajna sprawa:)
M&S Dawaj dalej;)
Jak mysle o CHAREJOWCACH to zawsze przypomina mi się nasz Dredd. Ale on jest NASZ.
Jak mysle o CHAREJOWCACH to zawsze przypomina mi się nasz Dredd. Ale on jest NASZ.
Tak Łon jest swój. :D
Mech elegancka relacja ale jak byś melona spotkał to się uśmiechaj choć łon ma zawsze minę srającego kota. :)
Melon - takiego Cię zapamiętałem :)
Melon - takiego Cię zapamiętałem :)
Miałem wtedy problemy zdrowotne ale w sumie to tetryk chyba jestem albo starość. :)
Do tego piję ;) ze zdrowie deko siadło. Dobra była impreza wieczorem :)
Mech&Ścioła
28.06.2023, 18:52
Fajnie, że w Żeljava ktoś to w końcu ogarnął, posprzątał tam i można nawet do hangarów na moto wjechać. Rozumiem, że miny już usunięte?
Ale biletów wstępu jeszcze nie sprzedają? ;)
Navaja, żadnej miny nie widziałem, biletów również nie😊 Za to nieopodal stoi na widoku patrol policji i funkcjonariusze czujnym okiem prześwietlają turystów, bacząc by nikt nielegalnie nie naruszył granicy.
Tak Łon jest swój. :D
Mech elegancka relacja ale jak byś melona spotkał to się uśmiechaj choć łon ma zawsze minę srającego kota. :)
Melon, uśmiech zazwyczaj dość często gości na mej gębie, będę nim darzył także i harlejowców:Thumbs_Up:
A propos, pozdrawiania. Wiadomo, że się pozdrawiamy na drodze, ja tak mam, że szczególnie chętnie czynię to do podobnych sobie, czyli motocyklistów jadących na podobnych sprzętach – dual sport, czy adventure. Obserwacje z tego wyjazdu mam takie, że właśnie ludzie dosiadający takich motocykli, równie często odwzajemniają moje pozdrowienie ręką, a często robią znak ręką do mnie wcześniej niż ja do nich. Ale zapadł mi tez w pamięć samotny „harlejowiec”, który pierwszy mnie pozdrowił, ja tylko odmachnąłem😊. Szufladkowanie ludzi często jest mylące. Wiadomą sprawą jest również, że im więcej jednośladów na drodze, tym mniejsza liczba pozdrowień. Motocykliści z południa Europy często zamiast używać ręki, migali do mnie długimi światłami.
Mech&Ścioła
28.06.2023, 20:36
Krótko przed południem opuszczam San Giovanni Rotondo i jadę na chwilę jeszcze dalej na wschód do Monte Sant’ Angelo, żeby wyrównać rachunki ze św. Michałem Archaniołem, a następnie zawracam i obieram kierunek na północ włoskiego buta.
125720
Lecz tym razem nie gnam już autostradą, lecz wolniejszymi drogami. Pierwsze 100 km drogi takie wiją się na przemian to z lewej, to z prawej strony autostrady.
125722
Gdzieś pomiędzy miasteczkami Termoli i Vasto zjeżdżam na adriatycką plażę z zamiarem zanurzenia się w morzu. Wbity w piasek znak informuje mnie konkretnie, że kąpiel jest zakazana, bo nie ma tu ratowników. Przyjmuję to do wiadomości. Woda ciepła jak zupa, jeszcze z 50 metrów od brzegu wciąż jest płytko po kolana. Siadam jak hipopotam w sadzawce i choć na chwilę się zanurzam cały. Po paru minutach wychodzę, nie chcę mieć jednak na karku carabinierów. Na plaży jest parę osób, lecz w zasięgu wzroku w wodzie moczę się tylko ja.
125721
Wstępuję do Manoppello, to trzecie i zarazem ostatnie już miejsce kultu, które odwiedzam podczas tej wycieczki.
125723
Potem posilam się w przykościelnym barze kapucyną (cappuccino:)) i bardzo smaczną niewielką pizzą za łączną cenę 3,50 euro. Tak można żyć!
125724
Sympatyczne dziewczę inkasuje należność. Zapłacę kartą. – mówię. Okej, wstukuje coś do kasy, podstawia bliżej terminal, ale widzę u niej zdziwienie, że klient nie wykonuje dobrze znanych jej pewnie ruchów wyjmowania karty, tylko nieruchomo czeka na zapalenie się jednego z czterech światełek terminala oznaczających gotowość na zbliżenie karty. Jest światełko, przykładam do terminala lewą rękę, gdzie koło nadgarstka jest specjalna (całkiem niewidoczna) kieszonka na kartę. Płatność zaakceptowana. Dziewczyna wybucha śmiechem i obdarza mnie pięknym uśmiechem, mówiąc – It’s a magic! No. – odpowiadam. It’s a pocket! Śmiejemy się razem i daję jej polski prezent, czyli przypinkę z warszawską syrenką. For your beautiful smile!
Nawiasem pisząc, u nas przecież ludzie dość często płacą „zegarkami” i „telefonami”. Tam tego nie widziałem.
Ach te włoskie miasteczka, aż żal przejeżdżać przez nie prędzej niż 20 km/h! Wspaniałe budynki, wąskie uliczki, dziadkowie sobie siedzą na zewnątrz przy napitkach i rozmowach. Większość z nich (miasteczek, nie dziadków:)) pewnie pamięta średniowiecze.
Godzinkę przed biwakiem wyprzedza mnie Włoch na jakimś dużym motocyklu, nie na ścigaczu żadnym. Na tej krętej drodze koleżka gubi mnie już na 3-4 zakręcie. Ci Italiańcy to się chyba rodzili na tych motorkach, a może nawet byli na nich robieni, a już na pewno wyjeżdżali na nich z macic swych matek😊 Szacun!
Kolejne fajne miejsce biwakowe. Na łące porośniętej jałowcami od zachodu znajdują się spore górki, a w oddali na kierunku północnym 3 małe miasteczka. Brakuje mi tu jedynie wody do picia, zaniedbałem jej kupno jakoś, może przez to, że dziś niedziela i po drodze nie trafił mi się żaden otwarty sklep.
125725
I znowu mam to samo. Aż żal wejść do namiotu i zakończyć ten dzień. Żal tracić wspaniałą przestrzeń i panoramę z oczu, żal kończyć rozmyślania nad minionym dniem i żal powiewu delikatnego wiaterku na twarzy.
125726
125727
Mech&Ścioła
28.06.2023, 21:47
Sorry Bohun, wcześniej przeoczyłem Twój komentarz...
Mech&Ścioła
Ta zawieszka z wina na parapecie to myślałem, że zdjęcie żony, kobity. A tu wąsacz jakiś....:D
Rozbawiłeś mnie:haha2:
Toż to ja opuściłem na te krótkich parę zaledwie dni małżonkę, by da dać jej od siebie odpocząć, i... vice versa:):)
Fajnie, że zwróciłeś na to uwagę! Wino i resztę produktów z parapetu kupiłem w małym sklepiku u Włocha, była miła pogawędka, super atmosfera, jego kumple siedzieli na zewnątrz i popijali piwko, a sklep miał być już za 6 minut zamykany, a mimo to w powietrzu czułem luz. Właściciel doradzał co mam kupić, pytał czy przekroić bułeczkę specjalnie pod kolacyjną kanapeczkę. Wziąłem do ręki z półki tę butelkę wina, tylko dlatego, że na jej szyjce znajdowała się ta zawieszka ("zdjęcie żony? wąsacz?:D). Otóż to sam Al Bano poleca to wino!!! Prawdziwa Felicita!!!:) Stawiam na ladzie butelkę przed Włochem, a ten komentuje - Świetny wybór! Śmieję się do niego, bo w jego sklepie są tylko 2 rodzaje wina, to z Al Bano i drugie - bez niego:) Jakbym wziął to drugie, usłyszałbym pewnie to samo:) Nie znam się na winach, ale lubię pić te dobre. To bardzo mi smakowało:)
125728
A gdzie Ty tam u Al Bano zobaczyłeś wąsy? :D
Mech&Ścioła
30.06.2023, 20:26
Okazuje się, że spałem nieopodal popularnego wśród motocyklistów miejscu na wysokości 1100 m npm. Nie musi to być Passo Stelvio, Grossglockner, czy Transalpina, żeby zasłużyć na umieszczenie wlepki.
125764
Jadąc, przez większość poranka marzę o wypiciu kapucyny, pewnie dlatego, że wczorajszy wieczór zakończyłem wydzielając sobie wodę, której miałem niewiele.
125765
Moje aktywne poszukiwania baru w mijanych miasteczkach nie przynoszą rezultatu, bo albo są nieczynne, albo nie można w nich płacić kartą.
– Scuza! – słyszę od pani za ladą.
Ale w końcu jest sukces!
125766
Na drodze SS205 w budzącej miłe, francuskie skojarzenia – miejscowości Amelia, strzelam poniższą fotkę i niemal słyszę tętent kopyt końskich z rzymskimi żołnierzami. Jakbym był już w Toskanii, z jej charakterystycznymi kolumnami cyprysów. A to dopiero Umbria.
125767
125768
125769
Później również sobie nie żałuję i w ładnie wyglądającym barze przy drodze poza miastem – zamawiam kolejną kapucynę i kawałek pizzy z sardynkami (zbyt słonej). Łącznie w przeliczeniu za 14 PLN. Takie ceny to ja rozumiem i szanuję😊
125770
Spokojna podróż ładnymi drogami.
125771
125772
Widzę dziwne znaki drogowe w postaci 2 pionowych strzałek (jedna w górę, druga w dół), a czasem tylko jednej pionowej strzałki i nie bardzo mogę sobie wytłumaczyć ich znaczenie. No bo, czy to ograniczenie prędkości do 50 km/h dotyczy szosy przed znakiem i za znakiem? Czasem takie strzałki widuję pod znakiem ostrzegawczym o spadających ze stromego zbocza kamieniach lub przebiegających zwierzętach. W każdym razie – dla mnie włoska ciekawostka.
125773
125774
Wstępuję do Orvieto, bo coś mi zagrało w pamięci, jakobym czytał gdzieś kiedyś o tym miejscu. Piękne niewielkie historyczne miasto, z całkowitym zakazem poruszania się pojazdami spalinowymi po centrum. Zostawiam motocykl w najbliższym dozwolonym miejscu przy 2 skuterach i robię spacerek do Placu Katedralnego. Jej ogrom, a przede wszystkim rzeźbiona fasada są imponujące.
125776
125777
125778
125779
Spotykane w słonecznej Italii (mniemam, że słońce pozwala nie martwić się rdzą) kilkudziesięcioletnie zabytki motoryzacji są dość częstym widokiem. Ciekaw jestem, czy ich właściciele (być może wciąż – pierwsi właściciele) rzeczywiście są z nimi emocjonalnie związani, czy może główną przyczyną użytkowania takich samochodów jest niższy status materialny?
125775
125780
125781
Na biwaku melduję się późno jak na moje standardy, czyli po 20.00. Rozkładam namiot w lesie bukowym na fajnej, płaskiej polance, na opadłych w zeszłym roku szeleszczących liściach. Ale zaraz, przecież to nie są liście buka, a wokół mnie więcej niż buków jest kasztanów jadalnych. No proszę to mój debiut, w lesie bukowo-kasztanowym jeszcze nie spałem.
125782
Jakieś 300 metrów niżej, po drugiej stronie asfaltu wytropiłem w lesie szemrzący strumyczek, gdzie nabieram kilka litrów wody w worek prysznicowy.
Ależ tu cisza w tym lesie, upajam się ciszą zawsze na tych biwakach! Tylko ptaszki ćwierkają, niedaleko dzięcioł zapukał w drzewo, ale kazałem mu już być cicho😊
stopa-uć
30.06.2023, 21:35
Na znaku masz kamienie--
spadają z prędkością 50,
jak cię trafią to
lecisz do nieba z prędkością 50
A relację fajnie się czyta i ogląda.
BRAWO
Mech&Ścioła
01.07.2023, 11:07
Na znaku masz kamienie--
spadają z prędkością 50,
jak cię trafią to
lecisz do nieba z prędkością 50
A relację fajnie się czyta i ogląda.
BRAWO
No prawda, pomogłeś mi to zrozumieć! Spadające z wysokości 2,6 km kamienie, lecą z prędkością 50 km/h. Lecą z góry, a klientów wbijają w dół – i stąd te strzałki:D
Rozkręcasz się. Super!
Niestety, rozkręcania się nie będzie już wiele, bo czas leci i trzeba wracać do domu.
= = =
Mój niezawodny towarzysz wycieczek, przypomniał mi o przeżyciach dnia poprzedniego, które nie zostały utrwalone w postaci zdjęć i dlatego pominięte. Oto one.
2 godziny przed biwakiem niespodziewanie znalazłem się w centrum miejskiego hałasu i korków oznaczonego tablicą „Firenze”. Trudno, nie będę wracał na obwodnicę, jakoś to będzie – pomyślałem. Przeciskanie się przez samo centrum miasta zapewniłem sobie wczorajszego ranka, zaznaczając w nawigacji opcję unikania autostrad. Jadąc lokalnymi drogami przez małe miasteczka mogłem poczuć sielskość prowincji, lecz przejazd przez Florencję dostarczył mi wrażeń zupełnie innego rodzaju.
To nie będzie płynna jazda, tylko grzanie się w korkach – pomyślałem smutno po chwili. O, jedzie jeden skuter, drugi, trzeci – jak to we włoskim mieście. Nagle znalazłem się w grupie 4 skuterów i ustąpiłem im miejsca, niech jadą. Ale zaczął się korek, z przeciwka nic nie jedzie, skutery oczywiście jadą bez żenady, więc ja za nimi również. 200 metrów korka, za chwilę 600 metrów jedziemy i patrzę, że dojechaliśmy do zwykłych świateł, a na samym przodzie stoi co najmniej 30 skuterów i motocykli! Widok niesamowity, wywołujący wielką radość i poczucie jednośladowej wspólnoty! I potem ta jazda..! Po moich niedawnych smutnych korkowych myślach nie pozostał ślad. To nie była jazda. To było płynięcie z prądem rzeki jak rybki, jednoślady omijające zakręty, kamienie i przeszkody. Płynąłem z jej głównym nurtem. Bez brawury i ze zrozumieniem panujących zasad, na przykład płynnego wjeżdżania na rondo przed nosem będącego już na rondzie pojazdu, lecz nie powodując konieczności jego przyhamowania. Co pewne, gdzie indziej takie zachowanie ocenione byłoby jako bezczelne wymuszenie pierwszeństwa przejazdu! Tutaj pojazdy „opływają się”.
Zdaję sobie sprawę, że sprzyjało mi również szczęście, ale wypłynąłem po drugiej stronie Florencji z brakiem jakiejkolwiek obcierki. Za to z głową wypełnioną emocjami, i żyłami – dopaminą😊.
Florencja wydała mi się olbrzymia i rozciągnięta, ale gdyby ktoś spytał – jak wygląda, czy mi się podobała? Nie wiem. W tym pędzie nie miałem czasu spojrzeć na boki, ani się rozejrzeć. O dziwo, droga wytyczona przez nawigację nie prowadziła do centrum wcześniej mijanej Sieny, lecz jej obwodnicami.
A centrum Sieny akurat jest bardzo ładne.
Mech&Ścioła
02.07.2023, 14:07
Planowałem wstać dość wcześnie (przed 6.00), ale gdy zadzwonił budzik, to właśnie się rozpadał deszcz, co ukołysało mnie do ponownego snu. Około godziny 8.00 deszcz ustał, a ja wygramoliłem się z namiotu i po krętych drogach ruszyłem przed siebie. Po godzince jazdy pierwszy przystanek na kapucynę z bułką.
125816
125817
Droga SS12 jest pełna zakrętów i między górskimi dwutysięcznikami (Monte Giovo i Monte Cimone) wije się dalej na północ w kierunku Modeny. W pewnym momencie wjeżdżam w ulewę. Na szczęście jestem już w przeciwdeszczówkach, bo zanosiło się na to już od pewnego czasu. 40-minutowa ściana deszczu. Na drodze momentalnie powstają kilkucentymetrowe kałuże, a jadące z przeciwka samochody, mimo że starają się jechać wolno, fontannami wody zalewają mnie czasem po pas. Mimo to, w pewnym momencie wyprzedzam VW bordową californię sąsiadów zza Odry, który jedzie tak, jakby nie chciał jechać. Przez kilka następnych kilometrów jadą za mną, stale utrzymując więcej niż odpowiedni dystans. Jakiś czas potem w miejscu, do którego zmierzam zostaję zagadnięty przez starszą babkę, czy to ja jechałem przed nimi w tym deszczu? Pośmialiśmy się chwilę, a ja podziękowałem za zostawienie mi tyle przestrzeni na drodze i za ostrożną jazdę.
125818
Przed 14.00 docieram do punktu programu przewidzianego na dziś. Maranello, matecznik Enzo Ferrariego. Osobiście uważam, że zamiast ostrzegawczego koziołka, lokalni pasjonaci powinni umieścić profil narowistego konia pod tablicą z nazwą miasta. Nie jest jednak najgorzej, gdyż na najbliższym rondzie w mieście pręży się dumnie taki, w naturalnej wielkości posągu.
Za 30 euro zakupiłem bilet łączny do muzeum i oddalonego o 30 minut jazdy muzeum Enzo Ferrari, i nie żałuję! Ale sporo ludzi i trochę ciasno. Lecz w pewnym momencie doszło do mnie, jakby grom z jasnego nieba, że te samochody to są bestie! To są potwory! Że to nie są żarty, to nie są jakieś zabaweczki. To jest moc, to jest przepych, i to tylko dla najbogatszych ludzi świata. Szczególne wrażenie zrobił na mnie Ferrari Enzo. Jego charakterystyczny przedni dziób oczywiście. Ale gdy patrzyłem na niego z tyłu to nie mogłem się nadziwić jakie to jest szerokie, jakie to jest wielgachne!!!
125819
Na koniec poczułem również coś pomiędzy rozbawieniem a niezrozumieniem potrzeb turystów odwiedzających to miejsce. Otóż znajduje się tam również oficjalny Ferrari sklep z pamiątkami. Znaczki z certyfikatami potwierdzającymi autentyczność (650âŹ), drewniana kierownica wyjęta z jakiegoś samochodu (3900âŹ), czy tarcza hamulcowa za parę tysięcy. Bolidy F1 w skali 1:15 (?) za 13835âŹ, za 8000âŹ, a także w bardziej przystępnej cenie (jedyne 1000âŹ). Modele samochodów w skali 1:43 w stałej cenie 330⏠za sztukę. I bardzo dobrze, niech ekskluzywni klienci mają na koniec coś tylko dla siebie. Są także dużo tańsze, czapeczki, koszulki, okulary, portfele, breloki. Brak natomiast drobnych i tanich przedmiotów, które z powodzeniem mogłyby ucieszyć takich jak ja i leżeć na osobnej półce w dziale âsklepik z pamiątkamiâ. Ale pewnie brak takiego âsklepiku z pamiątkami dla biedakówâ potwierdza wyjątkowość tego miejsca.
125820
125821
125822
125823
Muzeum Enzo Ferrari wspaniałe!!! Są tu głównie starsze modele samochodów w olbrzymiej hali pod żółtą z zewnątrz kopułą. W środku luźno rozstawiane samochody na białej, niemal sterylnej podłodze jak na sali operacyjnej. Prawie nie ma ludzi. Piękne są te samochody z lat â60, â70 i â80-tych XX wieku! Jakie linie! I niesamowite, że samochód z 1953 roku potrafił rozwinąć prędkość maksymalną 282 km/h!
125824
125825
W pewnym momencie na 10 minut gasną światła i na jednej ze ścian wyświetlany jest film o Enzo. Moim zdaniem raczej cukierkowata laurka z homeopatyczną liczbą faktów, która jednak rozbawiła mnie prawie do łez. Koniec filmu wieńczą bowiem wielgachne napisy: Enzo, Maranello ci dziękuje! Włochy ci dziękują! Cały świat ci dziękuje, Enzo!!! Filantrop albo zbawca świata chybaâŚ
125826
125827
125828
125829
Nie mogłem nie odwiedzić również legendarnych samochodów największego chyba konkurenta Enzo Ferrari, słynnego âtraktorzystyâ â Ferruccio Lamborghini. Matecznik Ferruccia nosi nazwę SantâAgata Bolognese i znajduje się po drugiej strony Modeny. Niestety przy tablicy oznaczającej to miasto nie było jak i gdzie się zatrzymać by cyknąć fotkę. A szkoda, bo pod nią widnieje dopisek, że jest to miasto Lamborghini.
125830
Na bilecie, który otrzymuję za 18⏠widnieje rogata â60â-tka, stylistycznie nawiązująca do logo Lambo. Rzeczywiście, fabryka powstała w 1963 roku i mam okazję być tu 60 lat później.
Mimo, że obecne kanciaste, futurystyczne kształty tych âbykówâ nie bardzo mnie zachwycają, to m.in. stoi tam chyba najpiękniejszy samochód świata (IMO), złota Miura. A także ciemnogranatowe Lambo Espada. Wspaniałe! Radio kasetowe w tym modelu umieszczono na tablicy rozdzielczej za kierownicą, obok prędkościomierza i wskaźnika obrotów. Dlaczego? Dla mnie jest to oczywiste: bo kierowca jest najważniejszy!
125831
125832
Jest tu niemal kameralnie, całkiem inna atmosfera niż w pierwszym muzeum Ferrari. Cisza. Skupienie. Nieliczni ludzie. I brak oficjalnego sklepu marki, a także âsklepiku z pamiątkamiâ
Niemal ślinię się do tych samochodów. A gdy już mijają pierwsze zachwyty nad âstarociamiâ, i wchodzę na drugą kondygnację muzeum zaczynam zdawać sobie sprawę, że te współczesne Lambo to też dzieła sztuki.
125833
125834
Zauważam, że odmienna filozofia produkcji i designu tych 2 włoskich gigantów motoryzacji przejawia się również w lokalizacji ich fabryk i muzeów. Ferrari ma dwa oddzielne muzea, a jego fabrykę minąłem gdzieś po drodze w zupełnie innej części miasta.
U Lamborghini wszystko jest razem, muzeum mieści się w wielkim budynku fabryki. Urzekło mnie to. Akurat opuszczałem muzeum kilka minut po 17.00, przez tę samą bramę co pracownicy fabryki. Wszyscy w czarnych eleganckich koszulkach polo z żółtym byczkiem na piersi. Niektórzy wyjeżdżali na rowerach, inni samochodami. Na chwilę poczułem, jakbym był częścią tej motoryzacyjnej rodziny. Jeden z pracowników opuszczających firmę w swoim czarnym Renault Clio RS zamienia kilka słów z ochroniarzem, podczas gdy tłumik jego samochodu cicho pomrukuje. Następnie powoli wyjeżdża poza bramę i natychmiast wciska gaz w podłogę. W sposób, jakby właśnie wystartował w odcinku specjalnym rajdu cross country Już go nie widać, ale doskonale słychać wycie z tłumika i szybkie sekwencje zmiany biegów. Wspaniałe! I ja to rozumiem, i ja to szanuję! Ten człowiek dobrze wie gdzie pracuje i mogę się założyć, że kocha swoją pracę! I wyobrażam sobie, że zamiast opuścić to miejsce, kieruję się do gabinetu obecnego dyrektora Lamborghini i oświadczam mu, że jego pracownik w czarnym clio rs przed chwilą zdobył serce kolejnego klienta Lamborghini. Dać mu solidną premię!!!
Przecież pisałem ze się rozkręcasz ;) piękne.
Jak zobaczyłem napis Maranello to aż mnie zabolało ze jeleń to nie koń :) miałem dokładnie to samo. Zajebisty wyjazd. Zazdroszczę każdemu kto jest w stanie stanąć i NIE jechać. Zrobić zdjęcia i zwolnić. Ja wciąż tej umiejętności nie nabyłem.
Mech&Ścioła
02.07.2023, 20:17
Dzisiaj czeka mnie już tylko powrót do domu. Mam zamiar jechać sprawnie, ale bez gnania. We Włoszech nie korzystam z autostrad, drogi prowadzą przez hektary winnic.
125838
W Austrii kupuję winietę i z mniej więcej stałą prędkością jadę autostradami po wschodniej stronie Alp. Trochę popadało i zrobiło się rześko. Jadę przez Klagenfurt, Graz i Wiedeń.
Dzień kończę w Czechach, zaraz za granicą z Austrią, w winnicy. Wokół latają wielkie jak sterowce balony i jelonki rogacze - wielkie jak bombowce.
125839
125840
125841
Następny dzień jest 20-tym dniem mojej wycieczki i dzisiaj będę już w domu. Krótko po wyruszeniu z miejsca biwakowania nawigacja informuje mnie, że mam jechać prosto przez najbliższe 419 km 😊
A zatem jadę spokojnie. Pyrkam sobie ekspresówką S8 i jestem już niecałe 100 km od domu, gdy przed Lubochnią, dokładnie w Jakubowie zakończyłbym swoją wycieczkę w sposób nagły, drastyczny i ostateczny.
W tym właśnie miejscu rejestruję, że na prawym włączającym się do ekspresówki pasie ruchu znajduje się samochód. Jedzie wolno, ma przed sobą jeszcze dobry kawał swojego pasa, a gdy zbliżam się do niego ze stałą prędkością około 100 km/h i jestem już pewnie 50-70 metrów przed nimi – NAGLE widzę, że ten samochód to wyblakło-niebieska stara honda jazz STOJĄCA w poprzek mojego (prawego) pasa ruchu, z jakimś 70-latkiem za kierownicą, który jest w trakcie m-a-n-e-w-r-u jazdy ekspresówką POD PRĄD! Pierwszy raz w życiu naprawdę poczułem, że opada mi szczęka. Nawet nie trąbię. Nie patrzę w lusterko, czy lewy pas jest wolny i mogę tam odbić, bo nie mam czasu. Pamiętam tylko, że myślę intensywnie czy mam przejechać mu przed nosem (z lewej strony), czy może za nim. I pamiętam, że zdaję sobie sprawę, że kończą mi się dostępne do podjęcia decyzji milisekundy. Mam wrażenie, że dziad w jazzie stoi jak zamrożony, ale tak nie jest. On kończy swój manewr, a ja mijam go z prawej strony, czyli za nim. A potem patrzę w lusterka wsteczne i nasłuchuję grzmotu giętych blach…, ale nic takiego się nie wydarza! Półprzytomny jadę dalej swoim prawym pasem i tylko rozmyślam, czy mam się zatrzymać, zawrócić, gonić go i zdrowo upomnieć… W tym czasie 2-3 sekund lewym pasem wyprzedzają mnie 2 kolejne samochody.
Dociera do mnie, że udało mi się ujść cało.
I „gonienie” go byłoby jeszcze bardziej głupie.
I że kilka potężnych sił nieustannie nade mną czuwa. Z całą pewnością jedną z nich jest San Pio!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Dziękuję Wszystkim za odwiedzanie wątku mojej wycieczki i za życzliwe komentarze!
Pięknie. Czytało się z zaciekawieniem i radością :)
Dzięki za relację i co by Cię opatrzność dalej nie opuszczała. :)
stopa-uć
02.07.2023, 21:28
Szkoda że relacją się skończyła.
Dziękuję .
trzykawki
02.07.2023, 21:41
Fajnie się czytało
dawid8210
02.07.2023, 22:49
Ostatnie kilometry najgorsze. Dzięki za relację:at::Thumbs_Up:
Świetna relacja i ciekawe zdjęcia, szkoda ze już koniec.
muszel72
03.07.2023, 09:28
I ja dziękuję za relację:Thumbs_Up:
Bardzo dobra relacja, czekałem na każdy odcinek ze zniecierpliwieniem :) BRAWO!:bow::bow:
W czasie dobrych lat jedzie się tam i siam. W wielu miejscach człowiek myśli, że jeszcze tu kiedyś zajrzy. Ale bywa, że dobre lata się niespodziewanie kończą i zaczyna docierać do człowieka, że prawdopodobnie już nigdy tam nie wróci. I tak właśnie odbieram Twoją relację, bo odnalazłem w niej takie miejsca.
Najbardziej podobały mi się Twoje miejscówki na nocleg. :D Dziękuję
consigliero
03.07.2023, 23:52
Nie poddawaj się
Dzięki za relację, miło to wszystko czytać i oglądać, zakończenie cóż - szczęśliwe i tego się trzymajmy!
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.