PDA

View Full Version : Ucieczka na południe, czyli jak pojechaliśmy na Korsykę pod koniec września 2020 r.


consigliero
24.09.2020, 11:15
Podobno każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku, no ale dlaczego zawsze musi się to wiązać z chaosem , przynajmniej w moim wykonaniu

jochen
24.09.2020, 16:39
Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale nie jest to tylko Twoja przypadłość...

stopa-uć
24.09.2020, 16:50
Dopisuję się do listy.
Zawsze przed wyjazdem jest milion spraw do ogarnięcia.

Proszę o zdjęcia z wycieczki-ucieczki.

ciał

matjas
24.09.2020, 16:54
na początku był chaos :D

ja może mam gonitwę ale jak już wyjadę za wiochę to mam w dupie. jak zapomniałem to zapomniałem.

dawaj bo ten Twój chaos to pewnie taki chaosik tylko :D

consigliero
24.09.2020, 21:32
Mam taką nadzieję że jak ruszymy będzie lepiej. Na razie ogarnąłem większość, choć muszę przyznać że najwięcej miejsca zajęły graty do turystyki, mam nadzieję że je wykorzystamy. Taka na ten przykład, podkładka pod namiot zajęła jedną nadstawkę. Nasze rzeczy to prawy kufer a gdzie upchać aparat, ładowarki? Na koniec ogarnąłem fryzurę i soczewki, musiałem sobie przypomnieć jakie parametry mam na prawym i lewym oku. Dla pamięci sobie zapiszę tutaj, prawe 110. Niestety futerał na okulary został w Krakowie. Kuchenka i utensylia kuchenne tylny kufer, bochenek chleba i chałka która wyszła z pieca pół godziny temu, pójdzie na prawy kufer między klapki i przeciwdeszczówkę. Jeszcze dziś mieliśmy montaż szaf a mnie podkusiło aby kupić regał Gent z BRW. Tego który to zaprojektował a dokładniej stworzył instrukcję jej złożenia, powiesiłbym za jaja. To puzzle wymaga identyfikacji elementów a one są nieoznaczone i łatwo złożyć coś do góry nogami. Mój przypadek to błąd przy szufladach zauważony po postawieniu regału . Rozwiązanie to rozbieramy szafkę a ja nawierciłem nowe otwory pod szyny szuflady. Podejrzewam że drugi raz składana szafka by się rozpadła. Skończyć musiałem bo głowa by mnie nie puściła dalej. Drugi raz już się bym nie skusił na niską cenę, wolę zapłacić za mebel z drewna a nie z tego oklejonego gówna, nad którym straciłem tyle czasu a on, znaczy ów mebel niszczy się od samego patrzenia na niego

Wojtec
24.09.2020, 21:41
Żaden chaos.
A żelazko wyłączyłeś?
Doczytałem teraz że jeszcze jesteście w domu.
Zapytam najwyżej za parę dni.

zimny
24.09.2020, 21:54
Consigliero - no pechowo z tym BRW. Ja miałem podobne doświadczenia i od lat a także teraz postawiłem na Ikeę. Dwie szafy PAX indywidualnie wymyślone, 3,75 i 2m składałem ze 4-5 dni w lipcu ale jak się kuma sysyem ikei (a dużo ich mebli już składałem) to naprawdę 10x przyjaźniejsze. I logiczne, tylko w instrukcję dokładnie patrzeć trza.

Oczywiście, stolarz na wymiar Cię wyśmiewa, koło drewna nawet nie stało ale... relacja cena do tego co się otrzymuje w kwestii działania i funkcjonalności naprawdę dla mnie jest spoko. Od 12-15 lat tych mebli używam ich różnych i nie narzekam.

BRW miałem, zawiodłem się. Nawet dwa razy i nigdy już więcej. Udanej wyprawy!

Tank
24.09.2020, 21:59
Przyczepności życzę.:)

Wysłane z mojego Hammer_Energy_18x9 przy użyciu Tapatalka

consigliero
24.09.2020, 22:52
Consigliero - no pechowo z tym BRW. Ja miałem podobne doświadczenia i od lat a także teraz postawiłem na Ikeę. Dwie szafy PAX indywidualnie wymyślone, 3,75 i 2m składałem ze 4-5 dni w lipcu ale jak się kuma sysyem ikei (a dużo ich mebli już składałem) to naprawdę 10x przyjaźniejsze. I logiczne, tylko w instrukcję dokładnie patrzeć trza.

Oczywiście, stolarz na wymiar Cię wyśmiewa, koło drewna nawet nie stało ale... relacja cena do tego co się otrzymuje w kwestii działania i funkcjonalności naprawdę dla mnie jest spoko. Od 12-15 lat tych mebli używam ich różnych i nie narzekam.

BRW miałem, zawiodłem się. Nawet dwa razy i nigdy już więcej. Udanej wyprawy!
Co mnie najbardziej zdziwiło, bo już jedną witrynę mam od nich ale kupiona dużo wcześniej. Otwieram pudełka a tam nie ma żadnej instrukcji, myślę sobie niemożliwe, na pudełko jak wół stoi rysunek, czytaj instrukcję. Zadzwoniłem do nich i już automat mnie poinformował aby sobie instrukcję ściągnąć, no robiłem patrząc w komputer. Ikea to inna półka tam nie ma możliwości popełnienia błędów jak się jest w miarę ogarniętym, ale na BRW się zawiodłem. Jeszcze jak zamawiałem to dostępność była 3 dni, to pomyślałem fajnie, szybko zrobię i będzie. Pojawiła się wczoraj, a już prawie zrezygnowałem i szkoda że pojechałem ją odebrać, bo nie było warto. W pewnym momencie gdy się zorientowałem że popełniłem błąd, miałem ją ochotę po prostu wyrzucić z domu.
Nie ukrywam że jadę bez planu, może mam jeden punkt ramowy, Gran Sasso, a co dalej zobaczymy.

matjas
24.09.2020, 23:10
Skoro było już o zelazku to jeszcze Jezuska w stopkę :)
Jedzcie już:)

Adagiio
25.09.2020, 07:11
Plan masz dobry, piękne góry pojeździłem tam trochę, mój kolega ma dom w Assergi. Jakby Ci się przedłużyło to wpadnij na cafe do Romy. Jestem od 7 wieczorem, gdybyś miał jakieś zaległości w zwiedzaniu to masz odpowiedni okres na nadrobienie. Brak turystów i kolejek wszędzie.
Udanego wypadu.

consigliero
25.09.2020, 21:21
W zeszłym roku miała być słoneczna Sycylia, teraz ciepła Italia, na razie się na to nie zanosi. Niekoniecznie trzeba się wybrać do Hiszpanii aby zobaczyć morze wiatraków, wystarczy tylko wjechać do Austrii, Austrii a nie Asturii. Przy okazji żona podzieliła się ze mną swoimi przemyśleniami na temat wiatraków, no ale to osoba dla której liczby i litery mają kolory, a wiatraki są niewolnikami które ktoś powinien uwolnić. Przemyślenia na temat jazdy motocyklem w celu aby pokonać dystans z punktu A do B, ulegają u mnie radykalizacji, jest przesrane. Bo albo ja jeżdżę za wolno albo reszta za szybko. W Polsce to jeszcze bym zrozumiał bo wiadomo, najlepsza kawaleria świata, husaria itp ale w Czechach przy jeździe w deszczu mając 130 na liczniku dalej mnie wyprzedzają, ....... busy. Jeszcze ta temperatura 14 stopni, o wietrze nie wspomnę bo ten tylko wychładzał. Zatrzymaliśmy się na stacji aby się napić kawy i zatankować. Niby jest reżim sanitarny ale jedni w maskach inni nie, podobnie zresztą w Austrii. Spoglądam na mapę i wygląda że ciepło i w miarę pogodnie jest w zasadzie na końcu włoskiego buta. Nigdy tam nie byliśmy ale nie wiem czy jest tam co oglądać, gdyby nie ramy czasowe może najlepiej byłoby ruszyć do Afryki . No i jakoś sobie na razie nie wyobrażam rozkładania namiotu w takich warunkach jak dzisiejsze.

Adagiio
26.09.2020, 06:08
Trafiłeś na front, który przyniósł pierwszy śnieg tej jesieni w górach. I według meteo.it ma być słabo w pogodzie w najbliższych dniach, burze, trąby powietrzne i sporo deszczu. Na południu IT do połowy października do 30 stopni i ładna pogoda to raczej norma.

pawel_sz
26.09.2020, 12:18
Jedź. To jest piękna kraina. Każdy znajdzie tam, zawsze, coś interesującego dla siebie. Od lat bywam, czasem dłużej, czasem krócej ale jeszcze nigdy sie nie zawiodłem.
Zresztą jak i Sycylią.
p.
ps
czekam na fotorelację :Thumbs_Up:

consigliero
26.09.2020, 16:01
No a co szanowni państwo uważają gdyby to była Korsyka? Gdzie jeździć, co zobaczyć, bo akurat mapy tego rejonu nie wzięliśmy. Jakieś urokliwe miejsca warte spenetrowania? Obecnie padamy trochę ze zmęczenia, żona nawet zaległa na całkiem przyjemnej wykładzinie na promie. Analizując stan pogody wychodzi że na wyspach temperatury są stabilniejsze, nie ma zbyt dużych różnic między nocą a dniem. Mam nadzieję że będzie gdzie pojeździć, wszak dużo motocyklistów wybiera tą wyspę a mniej sąsiednią Sardynię. Podejrzewam że wpływ mają na to góry których jest więcej co obiecuje więcej zakręconych ścieżek. Już raz siedzieliśmy w Savonie w porcie z zamiarem dotarcia na Korsykę ale wtedy był lipiec, biletów na prom nie było i przed promem było mnóstwo niemieckich kamperów, co bardzo zniechęcało żonę. Wtedy wybraliśmy Cinque Terra i było super, może teraz też ta Korsyka będzie super mając w perspektywie spokojne objechanie wyspy połączone może z wypoczynkiem. Nasze wyjazdy określam często jako wyjazd do roboty, bo nie ma wylegiwania, celem jest jazda. Na razie nie mam pomysłu gdzie zalec na dzisiejszą noc ale pewnie coś znajdziemy, fajnie jakby było to miejsce z dobrą kuchnią, bo promowa fisch and chips oraz italiańskie kopytka z gorgonzolą zaległy i wymagają czegoś mocniejszego na trawienie a u nas w bagażach tylko sprzęt turystyczny.
Analiza warunków pogodowych polegała tylko na tym co w internecie dostępne, ale przez kolejne dni raczej nigdzie szału nie ma, warunki na morzu też są odczuwalne bo jest fala i wiatr, mam nadzieje że panowie zamknęli wszystkie grodzie bo widziałem, zdjęcia nie posiadam bo żona byłą zła że ich szpieguję, jak 20 chłopa próbowało domknąć jedne bo chyba hydraulika siadła. To pewnie było też powodem opóźnienia bo długo auta wyjeżdżały a nas długo wpuszczali. Na szczęście nas wpuścili jako ostatnich i mamy to pokonania tylko furtę dziobową a ta raczej powinna się otworzyć. Co do korony to muszę przyznać że na sałatki jest rygor w pomieszczeniach poruszamy się w maseczkach a przy zamawianiu tego pożal się Boże jedzenia, jeden z kucharzy zwrócił uwagę żonie na nie zasłonięty nos. Wejście po bilet jak u nas do szpitala, badanie temperatury obowiązkowo, wjazd na terminal też badanie temperatury ale możliwe są dwa scenariusze, żona ściągnęła kask i pomiar na czole oczywiście musiała założyć maskę, sposób prostszy to zamknięcie kasku i pomiar po wewnętrznej stronie ręki tuż nad dłonią. Zobaczymy pewnie jak Francuzi do tego podchodzą. Na razie dalsze południe musi trochę poczekać, choć znając siebie różnie może być.
Tak mam uchwyt do ładowania i muszę powiedzieć że ładuje mając Google map jako nawigację cały dzień , a zdjęcie bo mi się prawie same dwójki przed wjazdem na prom pojawiły cztery i zero można potraktować jako dwie dwójki

100464

Próbowaliśmy się ratować kawą

100465

Ale po krótkim okresie euforii

100466

Kontratak nastąpił bardzo szybko

100467

consigliero
27.09.2020, 13:50
Dziś wychodzi na to że będzie dzień wewnętrzny. Pogoda stabilna, niski pułap chmur i leje, pozdrawiamy twórców aplikacji pogodowych oraz austryjaków, którzy mają dziś prom na wyspę a my tutaj wylądowaliśmy głównie dzięki nim. Z rzeczy pozytywnych, nie leje się nam na głowę, negatywną rzeczą jest że namiot nam się na pewno nie przyda, śpiwory tak ale namiot to był błąd. Ten namiot to kropelka która przelała czarę goryczy, bo plecak musiałem przypiąć do kufra centralnego, a to zwiększyło jego wysokość. Jest to o tyle kłopotliwe że Beata ma duży problem aby zająć miejsce pasażera. Obecnie zalegliśmy w domku mobilnym dwa kilometry od drogi głównej. Przyznam że miałem duże wątpliwości czy tam wjeżdżać bo ścieżka rozmyta a na jej poboczu co jakiś czas tablice na czerwono, gdzie przelotnie patrząc zrozumiałem tylko niebezpieczeństwo śmierci, a może to dotyczyło wchodzenia w te skały bo może jakieś żmije się czają. Spaliśmy prawie do 10 bo nie było się do czego spieszyć na zewnątrz, teraz wertujemy internet w poszukiwaniu tego co jest atrakcją Korsyki, co zobaczyć i co zjeść, wiemy mniej więcej ale gdyby ktoś coś wiedział to i te rady przyjmiemy. Jeszcze na promie znalazłem jakieś miejsca które z opisu wydawały się atrakcyjne, nie ukrywam że zainteresowało mnie też słowo destylarnia w pierwszym punkcie do którego się udaliśmy. Co prawda booking zeznawał że nie ma miejsc ale wtedy myślałem jeszcze o namiocie. Drugi punkt to miał być kamping i zasadniczo miałem odpuścić ten pierwszy ale po wylądowaniu i szybkim wyjeździe z promu, przy wyjeździe z portu pomiar temperatury, stwierdziłem że jest na tyle wcześnie aby spróbować podjechać do punktu pierwszego. To był dobry pomysł, bo miałem niedosyt jazdy a to pozwoliło na trochę relaksu, gdyby jeszcze było trochę mniej samochodów byłaby pełnia szczęścia. Po dotarciu na miejsce gdzie niby miała być destylarnia, pewnie i ona gdzieś była ale właściciel raczej skoncentrował się na masowej obsłudze ruchu turystycznego, mini zoo , sklep z lokalnymi produktami oraz bar gdzie raczej nie otrzymamy nic ciekawego do zjedzenia, ale pewnie na m zrobią lokalnego drinka cap corse. Po krótkiej rozmowie pan potwierdził że miejsc brak, ale spróbował zadzwonić do sąsiedniej miejscowości gdzie niby miał być otwarty hotel Puzzo. Gdy jednak tam dojechaliśmy to nikogo nie było, można było zadzwonić do kogoś z obsługi, ale stwierdziliśmy że lepiej będzie ruszyć na drugą, według motocyklistów, ciekawszą stronę wyspy, czyli na nasz kamping. Jeżeli wcześniej nie wspominałem, to wypada dodać że trochę wiało, niby nic wielkiego, do momentu gdy zaczęliśmy się wspinać w górę aby znaleźć się po wschodniej stronie. Na przełęczy się zatrzymaliśmy aby włożyć rękawiczki. Wiatr był taki że utrzymywał nasze ciało pod kątem, przypomniał nam się czas spędzony podczas burzy śnieżnej na col la Bonette. Na szczęście po minięcie najwyższego punktu góry zaczęły nas chronić przed wiatrem. Zarówno wjazd jak i zjazd należy zaliczyć do motocyklowych przyjemności, jeżeli ktoś lubi jazdę po zakrętach. Niestety gdy dojechaliśmy na nasz kamping, okazał się on zamknięty, jedynie właściciel sklepu z winem próbował nas namówić na degustację, widać było po nim że potrzebuje kogoś do towarzystwa. Na migi dogadaliśmy się że chcemy znaleźć nocleg, coś jak nasza agroturystyka, po dłuższej chwili zastanawiania się , podał na namiar na obecne miejsce. Dojechaliśmy już o zmroku, już wiedziałem że nie chcę rozkładać namiotu na tym pastwisku które zastaliśmy, dojście do toalet też było średnie. Z niepozornego domku wychylał się właściciel który zapraszał nas do środka. Tym razem rozmowa była ciężka, pan władał tylko językiem Moliera, aż dziwnie że mając styczność z turystami nie przyswoił sobie kilku słów z obcego języka. Na miejscu niestety nic do zjedzenia, jak dojechał jego żona to już po angielsku ustaliliśmy że jajka sprzedali , miód się kończył, sera nie produkują ale ma dwie puszki sardynek i wymusiłem na niej że muszę się napić alkoholu, może być wino i takie się znalazło. W chwili gdy piszę te słowa krowy za płotem schowały się przed deszczem, z niego kapie jednostajnie i chyba wybierzemy się ba nogach do knajpy podobno dwa kilometry. Internet dociera tylko w formie 3G a ja nie miałem nawet okazji wyciągnąć aparatu, mimo że widzieliśmy królewskiego ptaka jakiegoś chyba sokoła.
Żona mnie uświadomiła że te czerwone tablice, to informacja o terenach wojskowych.

Pojawia się też światełko w tunelu

100498

100499

Za chwilę ruszamy z buta na wyprawę do knajpy która ma być otwarta o 19 a mamy mieć przerwę w opadach i warto to wykorzystać

muszel72
28.09.2020, 11:30
Wg mnie to zachodnia strona Korsyki jest ciekawsza motocyklowo. Dobrej, bezdeszczowej pogody:Thumbs_Up:

Emek
28.09.2020, 11:37
Zależy kto co lubi. Mnie się najbardziej podobał interior. Od tych winkli na zachodzie to miałem mdłości.

consigliero
28.09.2020, 21:55
Dziś objechaliśmy cap corse. Dla mnie było super, żona zeznaje teraz że trochę jej błędnik dokucza

FwQXPBtTrvo

Jak napisałem wcześniej było super, brakło czasu na kąpiel, a pogoda w miarę dopisała

100550

100551

100552

100553

100554

100555

100556

100557

A jak ta guma trzyma, to czasem przeczy prawom fizyki, no i asfalt chyba też mają dobry

matjas
28.09.2020, 21:58
Moja tez zawsze narzeka w aucie. To chyba różnica między kierownikiem a pasazerownikiem.

Zdjęcia wypas. Inna racja ze tam ciężko o zła fotkę.

luk2asz
28.09.2020, 22:10
Saleccia Beach polecam

consigliero
29.09.2020, 07:41
Na pewno jest piękna, piękna bo słabo dostępna. W miejscu gdzie jest nasza baza do dziś, conajmniej dwie rodziny żyją z tej plaży. Dostarczają za drobną opłatą ludzi na samochodami 4x4. Można też pewnie do niej dojść na piechotę tylko wymaga to zmiany priorytetów. Pogoda też jest taka że o plażowaniu raczej można zapomnieć, co najwyżej szybka kąpiel, bo woda raczej w temperaturze przyjemna

100560

Co sprawdziłem organoleptycznie, przy okazji zabierając na pamiątkę kawałek morza śródziemnego w bucie. Dziś lecimy dalej w kierunku Calvi wybierając z mapy te drogi które zaznaczone są na zielono, znaczy się będzie też kawałek interioru. Co do kuchni korsykańskiej, z przykrością stwierdzam że ona, podobnie jak kuchnia polska w Krakowie, istnieje tylko w wersji turystycznej. Śmiem twierdzić że z prawdziwą kuchnią ma niewiele wspólnego. No ale nie ustajemy w poszukiwaniach i będziemy dalej próbować z narażeniem zdrowia znaleźć coś autentycznego.
W dniu wczorajszym kawałek autentycznego życia odnaleźliśmy w tej knajpce w Nozza.

100561

100562

Tuż obok naszego stolika, siedziało 4 stałych bywalców tej knajpy, nie pytajcie skąd wiem, to się po prostu wie. Myślę że rozmawiali w tym mitycznym języku korsykańskim , ale średnia ich wieku była pewnie pod 80. Wysnułem nawet teorię że dwóch chłopaków prowadzących knajpę, donosiło im gratisowe drinki aby tam właśnie siedzieli. Poza tym jak wszędzie, jedni w maskach inni bez a w hotelu gdzie obecnie jesteśmy tylko goście ich używają, miejscowi i obsługa należą raczej do koronasceptyków.

mdxmd
29.09.2020, 12:18
Hej! strasznie Wam zazdroszczę, przez kilka lat z rzędu wyjeżdżałem na południe na przełomie września i października, teraz jak czytam wspomnienia wróciły na pierwszy plan :) tak jak u Was bywało różnie ale świadomość, że ma się te wszystkie zakręty i piękne widoki tylko dla siebie jest bezcenna.

stopa-uć
29.09.2020, 12:52
PO co to piszesz, przecież Tego nikt nie czyta,
NIKT NIE CHCE oglądać Waszej wycieczki.
My MAMY FAJNIEJ W PRACY i wcale Wam nie zazdrościmy.

Ty lepiej wracaj i dom buduj bo wątek zaniedbałeś.
CAŁUSY NYGUSY

ciał

Mijamoto
29.09.2020, 18:18
Saleccia Beach polecam

Jeśli macie przynajmniej lekkie zacięcie terenowe to także wszystkim potomnym polecam. Przejazd na plażę przez pustynię Agriates.

Pirania
29.09.2020, 21:58
PO co to piszesz, przecież Tego nikt nie czyta,
NIKT NIE CHCE oglądać Waszej wycieczki.
My MAMY FAJNIEJ W PRACY i wcale Wam nie zazdrościmy.
ciał
:Thumbs_Up: :haha2: Podpisuje się pod tym..:p

consigliero
30.09.2020, 07:36
W sumie to macie rację, też do tego doszedłem po wieczornej lekturze forum. Dodatkowo tutaj tak naprawdę nie ma nic interesującego, pogoda się psuje, wieje a około 15 zaczyna być zimno. Jeszcze te drogi, na mapach zaznaczone na zielono, ale nikt nie napisał że droga z Calvi do Porto na 50km swojej długości to zniszczona nawierzchnia porośnięta maki na poboczu, przez co nie widać tego co miało być widać, zakręcona jak pijany wąż i wąska. Jak juz ktoś nią jedzie to przeważnie środkiem( ze strachu ) w rezultacie dybie na nasze życie jak jedzie z przeciwka. Zakwaterowanie drogie, choć znaleźliśmy na nocleg miejsce w cenie 55 cena zawsze bez śniadania, nawet czysto ale pokoik mały( to nie problem) tylko wali kanalizacją że nawet prz otwartym oknie ciężko spać. Do Speloncato jeszcze było fajnie nawet 10 km dalej gdy wjechaliśmy na przełęcz nad tą miejscowością, wtedy po raz drugi tego dnia zobaczyliśmy ośnieżone wysokie szczyty górskie. Ale dobra passa tam się skończyła, najpierw zamiast wrócić tą samą drogą wybraliśmy objazd, to była pusta kraina tylko od czasu do czasu pojawiła się jakaś pipidówka. Przerywnikiem były krowy wypadające znienacka, zrobię ci zdjęcie będzie na forum AT , będziesz sławna

100609

Co na forum tych czarnuchów, w życiu, pozwę cię, moi prawicy cię wykończą, albo wyślę swoich ludzi aby nauczyli cię moresu

100610

A góry jeszcze stoją i się temu z niepokojem przyglądają

100611

Jak pisałem tylko pasące się krowy

100612

I zniszczone drogi, żadnych ładnych widoków

100613

xGo5JQrQgjU

Zapomniałem jeszcze wspomnieć o jednej rzeczy ale teraz jak oddawałem pilota od bramy garażowej to mi się przypomniało. Oprócz zapachu wzmiankowanego wcześniej, na dole jest mały bar gdzie pokaźne miejsce zajmuje ściana z fajkami, wczoraj to że goście w tym barze falczą nawet mnie za bardzo nie ruszyło ze względu na zmęczenie, ale o poranku gdy jedyna osoba za ladą trzyma w popielniczce zapalonego papierosa i to bez kawy, bo jak wiadomo kawa i papierosy mogą się łączyć, to mnie już mocno osłabiło. Aby było jasne kawa i papierosy mogą się łączyć ale nie jest to warunek konieczny aby się kawy napić, rzekłbym nawet że do papierosów szkoda dobrej kawy, ale to już wybór palących.

Adagiio
30.09.2020, 08:51
Marek są pewne zakorzenione zwyczaje w kulturze południowców, których nie zabroni żadne prawo. Poranne café, fajka i gazetta dello sport o 6.30 w rzymskim barze to jedno z tych wspomnień, którego bardzo mi brakuje jak dziś wchodzę rano do baru w masce. Na wyspie przepisów się nie przestrzega i żyje po swojemu, co dla turysty może wydawać się disgustoso :haha2:.

niedz
30.09.2020, 09:36
Nie wiem czy to was zainteresuje, ale ja po wizycie na Korsyce szukalem info w kwestii fajnych miejscowek/szlakow dla 4x4/moto z dala od ludzi, ale do zrobienia samemu, bez wynajmowania lokalnych przewodnikow, firm etc
No i trafilem na taki przewodnik:

https://books.apple.com/us/book/corsica/id863256035

Zakupilem i wyglada to bardzo obiecujaco, kto wie moze jeszcze w tym roku sie wybiore.
Oczywiscie nie mam zadnych profitow od autora tej publikacji ;)

niedz
30.09.2020, 09:42
https://uploads.tapatalk-cdn.com/20200930/0bcd9ca4cceb13762a9ace826cb0845e.jpg

niedz
30.09.2020, 09:43
https://uploads.tapatalk-cdn.com/20200930/83fcdba4a4a2ff7128b7314f8cda29c4.jpg

bigboykr
30.09.2020, 09:56
Consi - świetnie się czyta, jak zawsze.
Z pogodą faktycznie słabo. A klimat południowców jest specyficzny. Albo się go kocha, albo nienawidzi. Ja chyba pokochałem.
Pisz dalej, czytam z zazdrością. Liczę, że w przyszłym roku uda mi się również wyrwać na południe.

Wysłane z mojego SM-N975F przy użyciu Tapatalka

stopa-uć
30.09.2020, 10:28
Mówiłem, mówiłem,
Wyjazd do D..........
Wracajcie , chrzan trzeba podlać.

ciał

pawel_sz
30.09.2020, 10:39
Marek
Palą rano papierosy aby zabić nudę, bo jak wiadomo "palenie zabija" :D
p.

consigliero
30.09.2020, 10:44
Nie mam nic do południowców, tylko chyba z wiekiem stałem się bardziej ortodoksyjny jeżeli chodzi o papierosy, gdyby jeszcze palący zużywał ich całą zawartość, ale on część wyrzuci a sporą ilość wydmucha w powietrze. Co do offroadu i do tego w pojedynkę, to ten etap mam już za sobą, obecnie staram się utrzymać motocykl w miarę pionowo. Po drugie nie jestem w pojedynkę a żona już swoje wycierpiała po moich offroadach z nią jako pasażerką oraz bagażem. Od biedy auto jest rozwiązaniem ale widziałem tutaj auta podparte na windzie czekające na naprawę. W sytuacji gdy mamy czas i nie ciśnie nas termin powrotu to jeszcze ujdzie , gorzej gdy terminy cisną , ostatnia kwestia to pieniądze ale o tych dżentelmeni nie rozmawiają. Widzę też że kwestia kondycji oraz przebytych wcześniej kontuzji, zaczyna dochodzić do głosu. Reasumując dobrze już było teraz pozostaje mieć nadzieję że nie będzie gorzej

niedz
30.09.2020, 10:51
Doskonale rozumiem, widoki zacne

consigliero
30.09.2020, 18:49
Miałem opisać dlaczego wczorajszy dzień był zły ale mnie wena odeszła.

Dario
30.09.2020, 20:03
Consiliero, co tam krowy... na Korsyce ważniejsze są świnie. Czy widzieliście już świnie spacerujące albo wylegujące się na środku drogi????

consigliero
30.09.2020, 20:34
Nie ale jutro ruszamy do Corte może tam będą te mityczne świnki. Widzieliśmy jedną ale ubitą więzioną na pace pickupa. Za to kiedyś weszły nam pod koła świnie na sąsiedniej Sardynii. Jak napisałem Corte bo chyba ostatni dzień słońca a w górach o poranku 4 stopnie. Przelecimy się górą aby dotrzeć jak najbardziej na południe aby tam przeczekać deszczowe dni. Siedzimy w knajpie gdzie co chwilę słychać i widać motocykle, żona twierdzi że szukają noclegu a poszukiwania w miarę dobrego i taniego jest na miarę poszukiwań świętego Graala. Zapomniałem dodać że kupiłem 2 losy w naszym hotelu gdzie oprócz fajek są też maszyny lotto. Dziś może nam wpadnie 7 baniek a 2 października 29 baniek

Emek
30.09.2020, 20:46
Po drodze do Corte świnki być powinny. Zajebisty miód kupiłem tam u chłopa. Przy drodze po prawej jadąc od Aleria była taka manufaktura. Zamknięta ale adres do wioski prowadził i tam się udało.

Tank
30.09.2020, 21:03
Na Korsyce, po obecności świń poznacie, u ktotego chłopa miod zajebisty...
:D

Wysłane z mojego Hammer_Energy_18x9 przy użyciu Tapatalka

consigliero
30.09.2020, 21:24
Miód i to zajebisty to kupuję u chłopa na wiosce lub w BN. My będziemy jechać z Porto, zasadniczo to w pierwszym miejscu mieli pszczoły ale miodu już nie, nikt nie czekał ze sprzedażą do naszego przyjazdu. Trasa na jutro to dojazd do wąwozu la Restonica, francuska grupa motocyklistów z Paryża, z którą się od czasu do czasu mijamy polecała to miejsce, polecali też miejsce na nocleg gdzie się dzisiaj spotkaliśmy czyli w Cargese. My się tam udaliśmy w celu zakupu maści na spuchnięte kolano, jak pisałem czas biegnie a mikrokontuzje dają się we znaki. W drodze powrotnej spotkaliśmy też naszego spadochroniarza. Tak nazwaliśmy faceta który samotnie jeździ po wyspie i pierwszego dnia podczas objazdu cap corse, spotkaliśmy go kilka razy. Spadochroniarzem został nazwany bo miał na plecach w czasie jazdy i podczas spacerów też taki dupny plecak prawie jak na jakiś spadochron desantowy. My od samego początku próbujemy kupić ser, w ładnym miejscu nad miasteczkiem Speloncato

100648

100649

100650

100651

100652

zMA4Gpskv4A

Właścicielka przybytku powiedziała, na nasze żale że nie możemy kupić sera, że jest za późno. Sezon się skończył w lipcu i zacznie dopiero w październiku, ale że możemy kupić dobry ser w sklepie, podała nam nawet nazwę, którą zapisała na naszej kupionej mapie papierowej Marsulinu. Problem w tym że jeszcze takiego nie znaleźliśmy, ten który kupiliśmy miał wprawdzie na początku literę M i był korsykańskim serem, ale chyba nie w takim typie o którym myśleliśmy. Dodam tylko że ów ser nie śpi z nami w pokoju, śpi na zewnątrz. Czasem widzieliśmy te budy z produktami lokalnymi ale sera w nich nie było, czasem miód.
Zapomniałem dodać do tego miejsca towarzyszyły nam chyba sokoły królewskie, w pierwszym miejscu gdzie lało na pewno była jedna para która gwizdaniem umilała nam czas, nad tym miejscem, to juz było 1100 mnpm kilka osobników swobodnie żeglowało w powietrzu

stopa-uć
01.10.2020, 10:49
Jaka temperatura wody, czy kąpaliście się w morzu ?
Zupełnie tego NIE CZYTAMY W PRACY.
Nikt z nas nie chce być na Waszym miejscu i tak się męczyć.
Ta sugestia jest czytelna--POKAZAŁEŚ NAM PTAKA
ciał

GregoryS
01.10.2020, 14:00
Tak, kompletnie olewamy ten watek !
A do tego nie dowierzam ze sa miejsca na swiecie gdzie niebo wciaz jest niebieskie, a woda stoi spokojnie na gruncie zamiast lac sie dzien dzien !

Melon
01.10.2020, 17:28
Tak, kompletnie olewamy ten watek !
A do tego nie dowierzam ze sa miejsca na swiecie gdzie niebo wciaz jest niebieskie, a woda stoi spokojnie na gruncie zamiast lac sie dzien dzien !

Mów za siebie.:Thumbs_Down:

Adagiio
01.10.2020, 17:42
I tak oto nasz wyjazd na Sycylię się posypał :( https://tvn24.pl/biznes/z-kraju/obowiazkowe-testy-dla-przyjezdzajacych-z-polski-popularne-kierunki-4708313 W każdym razie Marku, zaproszenie do Romy na café aktualne, zabieram Multi i jadę pojeździć na kilka dni po górkach w Marce i Abruzzo.

stopa-uć
01.10.2020, 17:42
Melonie
czyżbyś nie wyczuł subtelnego żartu? ?

aadamuss
01.10.2020, 17:45
Tutaj fajna trasa o ile juz nie za późno Gorges de la Spelunca


Wysłane z mojego SM-G973F przy użyciu Tapatalka

Melon
01.10.2020, 18:18
Melonie
czyżbyś nie wyczuł subtelnego żartu? ?

Panie, cały tydzień leje!:mad:

stopa-uć
02.10.2020, 19:29
Wygrał TE BAŃKI--kase liczy .
Nie ma czasu pisać.
Zdjęcie ptaka na dowidzenia.

Ale będzie nowy watek::
BANK NA EMERYTURĘ

ciał

consigliero
02.10.2020, 19:36
Jeszcze nie sprawdzałem


W sumie to mam już małe zamieszanie, wydawało mi się że wstawiłem kawałek tekstu i go nawet wysłałem, aby po jakimś czasie zobaczyć ze zdziwieniem że go nie ma. Spróbuję trochę się ogarnąć, przynajmniej do momentu kiedy się wybierzemy na coś do zjedzenia. Tak, teraz przez dwa dni pewnie będziemy głównie jeść i pić. Przyznaję że gdy ruszyliśmy w czwartek rano, bo to chyba był czwartek jak dobrze liczę. Coś tam się pojawiło o świniach a później o tej Spelunce. Droga którą wybraliśmy była z kategorii ADV, no przynajmniej dla mnie, ale już na samym początku pojawiły się świnie w ramach atrakcji. Droga prowadzi przez region produkcji kasztanów, a swego czasu w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, sprzedawałem gorące kasztany u siebie w bramie na ulicy Szewskiej. Byłem chyba pierwszym powojennym sprzedawcą prażonych kasztanów w Krakowie na pewno a być może i w Polsce. Musiałem sobie wyprodukować piec do kasztanów oraz podgrzewacz, wszystko opalane klasycznie węglem drzewnym. W pewnym momencie wyeksportowałem około 20 sztuk do Szwajcarii na zamówienie swego rodzaju potentata w biznesie kasztanowym, mister Gentile było mu na nazwisko. Po kasztany jeździłem najpierw do Szwajcarii a później próbowałem je zastąpić tymi z Austrii ale to była różnica klas, marony to jednak nie to samo co kasztany domowe. Po minięciu Evisy uznawanej za stolicę kasztaniarstwa, wcześniej wpadła mi w oko wdzięczna nazwa Spelunka, droga pięła się w górę niestety, do gówna na drodze dołączyły kolejno igliwie z gęstego lasu który porastał zbocza górskie na tej wysokości, później zdarzały się łachy piachu i błota z bocznych szutrowych dróżek, co spowodowało ścisk zwieracza w niektórych momentach. Do tego temperatura 8 stopni i przez jazdę w lesie zbyt dużo widoków nie było, no świnie od czasu do czasu. W Corte zatrzymaliśmy się na kawie i wtedy zobaczyliśmy że wszyscy chodzą w maseczkach, podobno za nasze chusty (no przecież ja to już napisałem tylko czy mogłem tego nie wysłać) żandarm może dać nam mandat. Wąwóz Restonica to bardzo fajne miejsce, niekoniecznie wyszalejemy się tam motocyklowo, bo droga wąska ale płynąca rzeka jest bardzo malownicza a towarzystwo wysokich gór dodaje uroku. Najlepiej się tam wybrać na piechotę aby kontemplować widoki. Na miejscu można spróbować lokalnych serów oraz wędlin, sery są robione na miejscu, prawie jak w Beskidzie niskim, tylko więcej techniki mają do pracy. Z wąwozu jedziemy na południe, wybieramy boczne drogi , taka na przykład D69 gór dół , zakręt w zakręt. Chciałem dojechać do kampingi w rejonie Propiano, pierwszy to La Rivere, gdy dojechaliśmy na miejsce to był zamknięty. To znalazłem inny L’ Oriente, tam dojechaliśmy około 18 i też był zamknięty, kilka kilometrów wcześniej był inny i tam wróciliśmy, był otwarty. Młoda dziewczyna która nas meldowała, powiedziała że kamping jest gratis, co nas zdziwiło, ale czemu nie, pani jeszcze powiedziała że działają tylko do 7.10. No muszę przyznać, rozbijanie namiotu po raz pierwszy to nie łatwa sprawa, dodatkowo po Gwinei , ten MSR to kruszyna i tropik dotyka ścian wewnętrznych, nie chciałbym być w nim w mocnym deszczu, a ten ma nadejść dziś w nocy, jutro ma być podobno potop. Rano okazało się że za kamping trzeba zapłacić i dzień dzisiejszy jest dniem ostatnim ich działalności. Nasz sąsiad motocyklista miał wielki namiot samochód i jakiegoś KTMa na którym jeździł z małżonka. O poranku wrzucił wszystko do auta i wyjechał przed nami. Nam zajęło to trochę więcej czasu i mimo lepszego spakowania nie udało mi się ładnie przyczepić płachty po namiot. Po spakowaniu drobnymi drogami ruszyliśmy na obiad w jakiejś knajpce któŸa miała dobre oceny i była położona na przełęczy. Wzięliśmy cannelloni oraz coś co miało być cielęciny. Moje danie od początku wyglądało podejrzanie, dziwnie pachnący gulasz, tylko to mięso o jakiejś dziwnej konsystencji, w połowie dania miałem pewne podejrzenia co do składu, zacząłem tłumaczyć nazwę translatorem i wyszło szydło z worka, a muszę się przyznać że nigdy w życiu nie jadłem flaków. No ale te flaki były całkiem niezłe, wieprzowych mimo wszystko nie tknę a moja żona uwielbia. Reszta dnia to dojazd do Ajaccio gdzie będziemy dwie noce, aby przeczekać najgorsze
Teraz wybierając zdjęcia też mam wrażenie że conajmniej 4 już wysyłałem, no chyba że to wina internetu mobilnego na kempingu

muszel72
02.10.2020, 21:22
Zaczepnie te ręczniki wrzucił:haha2::haha2:

consigliero
02.10.2020, 22:51
A tam od razu zaczepnie, ja je po prostu mam i są częścią naszej historii motocyklowej, to co mam się je normalnie wyprzeć i powiedzieć że ich nie ma?
Dodatkowo znalazły się one tam w konkretnym celu.

wUbyZjgMZzg
Ajaccio w czasie zarazy. Należę do osób które nie śledzą statystyk, a moja żona od czasu do czasu robi mi wrzutkę, czasem człowiek dostanie w knajpie przed oczy telewizor w którym ktoś zapomniał zmienić wiadomości na taki program z teledyskami z lat 80-90, Michael Jackson wyglądający jeszcze jak Afroamerykanin i podobne klimaty, to się człowiek nasyca. Chcieliśmy iść do knajpy poleconej w hotelu Cafe Roma, przechodziliśmy obok niej trzy razy aby się w końcu zorientować że jest zamknięta. Poszliśmy dalej aby zasiąść w jakiejś, która w nazwie miała Mama. Po deserze, czyli 2 razy Aqua vitae, poszliśmy zobaczyć czy życie jeszcze istnieje. Istnieje ale w bardzo okrojonej formie

consigliero
03.10.2020, 08:48
Czytelnicy w listach do redakcji pytają, jak było na kempingu. Mogę tylko powiedzieć że w lecie dziękowalibyśmy za drzewa, licząc że dają trochę cienia. Niestety w obecnych warunkach pogodowych było, lekko mówiąc otępnie. Na plus sanitariaty które były czyste, ale nie wiem czy w warunkach obłożenia letniego byłyby równie zadbane. Dobrze że w odległości niecałego pół kilometra była knajpa gdzie akurat podawali świnię z rożna, bo na samym kempingu wszystko zamknięte .

stopa-uć
03.10.2020, 11:30
Consigliero Tommy
teraz wszystko jasne, Twoja ksywa, wycieczki na
włoskie wyspy (bez pogody i beznadziejnie nudne).
Sygnalizujesz że przywieziesz "wygraną" dużą kasę,
opisujesz że trzy razy przechodziliście obok knajpki
żeby sprawdzić czy jest bezpiecznie , potem nagła zmiana
lokalu, szybkie dwie kolejki Okowity(aqwavity) za wykonanie zadania,
następnie sprawdzenie czy istnieje jeszcze życie-tak w okrojonej
formie-piszesz(czyli się wykrwawia).
MAREK ,myślę że rozpracowałem WAS ,ta opowieść
to sygnał dla kogoś że zadanie wykonane.
Consygliero Tommy.
czytamy ze zrozumieniem.
Pozdrów Don Vito czy innego Dona od nas.
I wracaj dona s

RAVkopytko
03.10.2020, 21:52
:d :d :d :d

stopa-uć
05.10.2020, 12:21
Marku
fajnie by było zobaczyć w poniedziałek rano jak ludzie się bawią.
Już się niepokoimy-co z Wami? ?

ciał

consigliero
05.10.2020, 20:59
Ktoś za dużo gada i musieliśmy pójść na materace.

100814

Na razie z milionami musimy poczekać, do tego wszystkiego ta spektakularna gleba w Ajaccio

consigliero
05.10.2020, 22:51
Na czym to ja skończyłem? Trochę się działo do wizyty u Mammy, po pierwsze prognozy i te aplikacje, dochodzę do słusznego wniosku że potrafią skutecznie zepsuć wyjazd. Bo zapowiadają na kilka dni przed że będzie lać. W końcu nadchodzi ten dzień na który już od kilku dni się stresujemy, bo ma lać. Tak miało być w sobotę i owszem w nocy lało ale o poranku lampa i tak do około 16 gdy człowiek się szlajał po tym Ajaccio nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić, chociaż był jasny punkt programu, wizyta w knajpie o wdzięcznej nazwie don Quichote. Wróciliśmy po tym długim przymusowym spacerze, po wizycie na targu i spijania kolejnych kaw i piwa, tego którego miałem już nie pić do hotelu aby rozprostować kości. Przed 19 ruszamy do naszej knajpy, leje deszcz ale podobno ma się skończyć około 21, bierzemy parasolki bo ubrań zbyt wiele nie posiadamy, za to sprzęt kempingowy zajmuje 2/3 naszego bagażu. Wizytę mogę określić jednym słowem, prawdziwa kuchnia autorska, żadnych flaków, same wysublimowane dania i dętego całkiem niezła butelka wina. Jestem w takim nastroju, knajpka jest sponsorowana przez rum Havana Club, postanawiam sobie przypomnieć kubański czas. Będąc na Kubie, szwendając się po nocnej Hawanie zasmakowaliśmy z kolegą w tym trunku, ale kazaliśmy sobie lat tylko ten leżakowany 15 lat. Kilka dni później byliśmy w takim sklepie dla turystów gdzie sprzedawano oficjalne cygara i oficjalny rum. Kupiłem butelkę tej Havany i jakieś cygara, wspierając pośrednio upadającego Fidela. Niestety po wejściu do autobusu ktoś zapytał co kupiłem , no to mówię że piętnastoletni rum, na to padło „daj spróbować” po chwili wróciła do mnie prawie pusta butelka abym i ja mógł się napić. Ktoś wtedy zapytał Marek, a ile to kosztowało ? 125 USD i musiałem ją kupić ponownie aby przywieźć do domu, żona również potwierdziła wysoką jakość trunku. W Polsce nigdy nie udało mi się nigdy znaleźć 15 tylko 7. Postanowiłem spróbować znaleźć 15 na Korsyce, niestety skończyło się na siódemce co zepsuło trochę końcowy efekt, lepiej byłoby wziąć aquavitę. Rano plan jest aby dotrzeć pokręconymi drogami do Bonifaccio, najpierw przez półwysep La Parata gdzie jest archipelag Sanguinaires, poźniej drobnymi dróżkami do miejscowości Bastelica, bo pani z agencji turystycznej powiedziała że tam ładnie. No ale najpierw musiałem podnieść motocykl który po wyprowadzeniu z garażu przytroczeniu bagażu i odpaleniu silnika podczas próby ruszenia spektakularnie położyłem oczywiście jak prawie zawsze na prawą stronę, nawet zgrabnie go podniosłem bez opinania kufrów, Ładnie to może i było ale droga to w stanie agonalnym oczywiście pokręcona strasznie. Jedyny odcinek gdzie można się było wyszaleć to T40 od Sartene. Tylko tam z kolei trzeba uważać na motocykle z przeciwnej strony. Wizyta w Bonifaccio to krótka wizyta z krótki przejazdem prze górne miasto, później spacer i wizyta w knajpie gdzie po raz pierwszy podczas naszego pobytu próbowano nas naciągnąć na rachunku dopisując 12 EUR za wino, oczywiście mogli się też zwyczajnie pomylić. Ponieważ nasz bungalow był dostępny tylko na jedną noc to bez specjalnego żalu zaczynamy mozolnie wspinać się w górę. Najpierw próbujemy wschodniego wybrzeża ale już po pierwszych kilometrach długich prostych wiemy że długo tutaj nie zabawimy. Od Porto Vecchio odbijamy na D368 która idzie do Zonza, już wcześniej zauważyliśmy jakieś strasze rajdówki i na tej drodze z początku wlekliśmy się za jakimś Porsche, który w pewnym momencie stanął włączając awaryjne a pilotka, bo to kobieta była, machała aby ich ominąć. Trochę dalej był rozłożony wóz serwisowy przygotowany do zmiany opon. Po dojechaniu do Zonzy, gdzie już wcześniej byliśmy jadąc z Corte do Porto, przez chwilę zastanawialiśmy się czy nie pojechać do Zicavo , przez które przejechaliśmy nawet się nie zatrzymując a pewnie było warto, ale zdecydowaliśmy że może lepiej będzie zjechać przez col de Bavena do Solenzary. Już po obiedzie na przełęczy około 14.30 byliśmy na miejscu i miałem tam pomysł na nocleg, ale o 14.30 w miejscu które było kompletnie bez charakteru, polecieliśmy w kierunku Porto Vecchia, bo ten odcinek na mapie był zaznaczony jako widokowy, no było nawet kilka zakrętów ale nie na tyle aby się nimi napawać, Ustawiłem na GPS Zicavo że niby damy szansę temu miasteczku i gdy wjechaliśmy na drogę D344 to już po chwili wiedziałem, temperatura spadała, że nie chcę zostać w górach. Przypomniałem sobie o miejscu które wybrali paryscy motocykliści na nocleg, motel Ta Kladia w Cargese, to nic że byliśmy tam w aptece, ale teraz mamy szansę przejechać kawałkiem T20 który też jest widokowy i jest w górach, jednym słowem będzie zimno ale kręto i tak było. Końcówka to trochę zakorkowane na początku D81 ale później już było dobrze. Jeszcze tylko problem z dojazdem do motelu bo nas żandarmi zablokowali, szukali chyba trupa w krzakach. Teraz szum morza mamy za oknem i szansę na kąpiel bo można się od razu wypłukać. Zdjęć chyba nie ma co pokazywać bo nie wiem jakie są ciekawe

consigliero
05.10.2020, 23:05
Może spróbuję w miarę chronologicznie, no ale nawet skracając doszedłem tylko na kilkanaście kilometrów przed Bonifaccio, choć Sardynię już widać

consigliero
06.10.2020, 10:59
Może tak będzie lepiej Może tak będzie lepiej


TmFvQ1HW-oc

consigliero
10.10.2020, 15:26
Kilka słów refleksji na koniec. Po pierwsze, gdybym nie był tak uparty aby zabierać cały ten kempingowy bagaż to nie straciłbym tyle czasu na przemyślenia jak to wszystko zapakować przed zmianą miejsca. Można wierzyć lub nie ale dla mnie to było duże obciążenie psychiczne. Po drugie, to ustawiczne śledzenie pogody stresuje jeszcze bardziej, czasem niewiedza jest bardziej pociągająca. Po trzecie jakiś jednak przewodnik warto mieć ze sobą, te bzdety które ludzie wypisują w internecie dotyczą przeważnie tego na jaką plażę się udać. Po czwarte, nie warto brać śniadań i mocno się zastanowić czy warto jest dwa obiady, ten w południe i wieczorem, u mnie skończyło się przywiezieniem do kraju 3 kg więcej obywatela. Po noclegu w Ta Kladia, o poranku w końcu udało się skorzystać z kąpieli w morzu, nie ukrywam że komfort spłukania się z soli był istotnym argumentem. Morze wzburzone i raczej nie warto ryzykowania odpłynięcie zbyt daleko bo można mieć problemy z powrotem, tym bardziej że sytuacja związana z kąpielą była mocno stresująca dla żony. Ruszamy i zatrzymujemy się w miejscowości Plana, gdzie spotykamy motocyklistów z polski, oni mieli mniej szczęścia bo na Korsykę przypłynęli o dwa dni później ze względu na sztorm. Wymieniliśmy się doświadczeniami i z zazdrością patrzyłem na ich bagaż, zasadniczo z mojego szpejostwa zostawiłbym tylko śpiwory o maszynkę do kawy. Droga z Ota do Galeria była dziwna, owszem było trochę wiatru w połowie odcinka ktoś poustawiał bloki kamienne na jednym mostu, jakby miał coś naprawiać na już na końcówce pojawiły się zapory że droga jest zamknięta. Być może były też takie na początku ale je wiatr zdmuchnął. Widać było że opady były spore, w niektórych miejscach pojawiło się błoto i kamienie a w jednym nawet maszyna różnica próbowała taki odcinek oczyszczać. Wiemy też że 9.10 ten odcinek miał być zamknięty z powodu rajdu. Dwa dni później na drodze D71 mieliśmy okazję wypaść zza zakrętu na jednego z uczestników , na szczęście jechał on do punktu serwisowego które były rozstawione przy tej drodze, ale sam rajd odbywał się na szczęście na bardzie wąskich i odludnych ścieżkach. Ostatnie dwie noce spędziliśmy w St Florent, skąd 8.10 o godzinie 6.40 ruszyliśmy do Bastii na prom. Co do zakupu biletów to kilka dni wcześniej sprawdzałem cenę i była 89 EUR, już wyklikałem wszystko i okazało się że strona doliczyła mi 2,5 EUR, mówią że chytry dwa razy traci, bo wtedy zrezygnowałem z zakupu aby dokonać tego stacjonarnie. Nie w Bastii o poranku, wydawało mi się że zrobię to bez problemu np, w Calvi którą mieliśmy po drodze. Po pierwsze, biuro było zamknięte, był podany telefon pod który należało zadzwonić. Gdy w końcu uzyskałem połączenie to panie powiedziała że bilet kosztuje 115 EUR i muszę podać dane karty, co mi się wydawało mało bezpieczne i od razu pomyślałem że za obsługę telefoniczną też mają całkiem niezłą prowizję. Podziękowałem za informację i przekazałem że zadzwonię jak będą gotowy do transakcji. Wieczorem otworzyłem zachowanego linka i się okazało że cena uległa zmianie, musiałem się już ugiąć i zaakceptowałem zmianę ceny, chytry dwa razy traci. Wybór miejsca do spania też był niełatwy, bo jadąc z Calvi pokonaliśmy ponownie pustynię i już pod sam koniec stwierdziłem że jedna ze ścieżek wygląda bardzo interesująco. Fakt że była ciekawa zarówno pod względem widokowym, jak i ze względu na 3 miasteczka których położenie było ciekawe pod względem wyboru miejsca. Droga była najwęższą jaką jechaliśmy i równie mocno zakręcona, a w dawnych czasach komunikacja odbywała się pewnie tylko za pomocą osłów. Na drodze straciliśmy trochę czasu i siedząc już przy głównej drodze na kawie próbowałem znaleźć coś do spania. Najpierw wybrałem Patrimonio bo przy drodze na przełęcz do Bastii, ale gdy tam dotarliśmy to nie odważyłem się wjechać na dosyć stromy i zakręcony podjazd, wyjechaliśmy na przełęcz i na przełęczy boczną dróżką już po zachodzie słońca zatoczyliśmy koło. Kierując się reklamą przydrożną trafiliśmy do hotelu gdzie trafiliśmy na grupę 18 motocykli z polski. Zasadniczo wykorzystaliśmy tylko przewodnika aby uzyskać radę gdzie się kręcić w następny dzień, to była właśnie D71. W końcu trafiliśmy do hotelu Bell vieu , widok na miasto 65 widok na morze 95, wybraliśmy miasto a dostaliśmy morze. Rano długo dosypialiśmy, to była w końcu pierwsza noc gdzie nic nas nie goniło, nawet nie byliśmy pewni czy gdzieś pojedziemy bo wiało mocno. Po spacerku do miasta zdecydowaliśmy jednak że szkoda czasu na siedzenie, jedziemy w góry. Błędem było nie zaznaczenie sobie początku wjazdu na D71 czego skutkiem była jazda tam i z powrotem po jedynym kawałku autostrady, jazda trochę po zakorkowanych ulicach ale w końcu zaznaczyłem ją sobie na GPS i okazało się że musimy jeszcze przejechać ze 30 km wschodnim wybrzeżem, jednym słowem prawie zamknęliśmy pętlę wokół Korsyki. Sama droga interesująca ale najładniejsze już mieliśmy jednak zrobione wcześniej. Musiałem jeszcze po drodze kupić litr oleju bo czujnik stanu na zjazdach się burzył że ma go za mało.
Ceny, jest drogo, szczególnie bolały noclegi. Bo cena za pokój najczęściej oscylowała wokół 90 EUR i jeżeli ktoś się spodziewał luksusów to byłby bardzo zawiedziony. To cena oczywiście w niskim sezonie, a stan tych pokoi był często taki że to co my oferujemy to luksusowe warunki. Począwszy od stanu materacy w łóżkach, stanu sanitariatów, ciśnienia wody pod prysznicem i myślę dajemy śniadanie w cenie z jajkami w każdej postaci na indywidualne życzenie. W hotelu Napoleon wzięliśmy śniadanie po 12 EUR za osobę bo miał być wypas, były nawet jajka, gdy wziąłem po jednym i swoje już nadtłukłem, pani podbiegła i pokazała że najpierw trzeba sobie je ugotować. Poranna jazda na prom to koszmar dla mnie, ciemno mało widać, moje oczy słabe, ciężko odróżnić skrajnię drogi od pobocza. Zakręty na kwadratowo, nie wiem czy do tego nie dołożyły się dwie wypite okowity po wcześniej spożytej butelce wina, na pewno ta druga była niepotrzebna. Przed wjazdem widać już efekt przykręcenia śruby przez rządy, musimy wypełniać jakąś deklarację i robimy to niejako na kolanach, pomiar temperatury. Już w Livorno podpadliśmy z naszymi nowymi znajomymi z Gdańska, włoskiej policji, kazali sobie okazać dokumenty, może było nam za wesoło. W Czechach, po dobrym obiedzie, się rozstaliśmy bo oni mieli tam zostawiony samochód na który zapakowali NAT. My popełniliśmy błąd zamiast na autostradę ruszyliśmy przez czeski kraj, a to piątek i korki mają na poziomie krakowskim, do tego remonty dopiero za Prerovem wpadliśmy na D1. To był najszybszy nasz przelot aż do Katowic, później poboczem przez 3 kilometry do zjazdu na Olkusz. W Wolbromiu musiałem się ubrać bo krótka bluzeczka to było jednak za cienko, no i to był najgorszy odcinek dojazdu na wieś bo po ciemku a ja miałem wrażenie że , motocykl mi ściąga w lewo może było to wynikiem pozycji żony która gdzieś skuliła się z tyłu starając się złapać trochę temperatury. O 20.15 w piątek czyli wczoraj zakończyliśmy naszą wycieczkę. Teraz myślimy już o kolejnej tym razem Maroko, bo nasi nowi znajomi zdradzili że chętnie by się tam wybrali, bo jeszcze nie byli, a my byśmy chętnie powtórzyli, bo lubimy ten kraj. Tym razem już bez szaleństw i jeżeli będzie przejazd przez pustynię to tylko w asyście 4x4. Wtedy bagaże i gazele jadą spokojnie autem a my staramy się nie rozbić. Chyba też ta podróż uświadomiła mi że chyba nie jestem Afrykańczykiem, bo niewłaściwy motocykl, bo za stary i chyba nie wychodzi nam spanie po krzakach.

100920

Marsjanie atakują


100921

O tym że będą kozy świadczyły znaki na asfalcie oraz zapach roznoszący się w powietrzu

100922

100923

100924

100925

100926

bukowski
10.10.2020, 15:49
Consi, nie marudź :) krzaki są dobre, jak jest ciepło, a i wtedy nie od rzeczy jest zanocowac w cywilizacji.
Ja powoli dojrzewam do tego, żeby kupić do auta hak, przyczepkę na 2 moto i uniezależnić się od z
samolotow lub przejazdów jesienią czy wiosna na południe - tak jak Ci Twoi znajomi z Gdańska. Na dwóch kierowców można bez problemu przeleciec do Livorno czy Genui na raz, a stamtąd i Sycylia, i Maroko, i Chorwacja blisko.

dzieki za opowiesc :)

Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka

stopa-uć
10.10.2020, 18:34
Jeżeli z Maroka zamierzasz TEŻ nas męczyć opowieścią,

to nie jedź ,
będziemy mogli spokojnie pracować.

ciał

consigliero
14.10.2020, 09:04
Korzystając z chwili i tematu który wypłynął, a dotyczy namiotów. Namiot któŸy kupiłem, bo mały i miał nam zapewnić lepsze spakowanie, tak naprawdę nic nie polepszył. Spanie w nim to dla nas kompletna porażka a zabranie ze sobą tej płachty pod namiot, bo podłoga cieniutka, dołożyło taką objętość że musiałem go upakować jak osłonę przeciwpancerną pancerza czołgu twardy. W środku wszystko na kolanach, nie da się wyprostować co nie jest fajne. Jedna ścianka dotyka tropiku co powoduje że jest ona mokra, wody nie wpuściła do środka, ale w namiocie za grube pieniądze taki kłopot, w Gwinei nie ma takiej opcji i nie ma potrzeby zabierania płachty. To ostatnie powoduje że znika przewaga małego lekkiego namiotu. Teraz zastanawiam się nad zabieraniem ewentualnym tylko targu aby sobie zrobić dach, tylko te komary. Co do przyszłych opisów, postaram się, oczywiście nie wiem czy mi się uda w tym postanowieniu wytrwać, nie rozpraszać swoją grafomanią.
Etap przyczepki i jazdy z samochodem mam już za sobą, znaczy się dalej mam auto z hakiem i przyczepkę tylko często nie chce mi się zabierać takiego zestawu. Jazda motocyklem daje nam pewną ideę wolności jazdy, zabranie auta i przyczepy powoduje że musimy po owe sprzęty wrócić aby je zabrać ze sobą do domu.

Emek
14.10.2020, 09:10
Namiot ten wygląda na ogromny. Co to za model/marka?

El Komendante
14.10.2020, 09:23
Consi, malutka uwaga.
Używaj ciut więcej spacji, to relacja stanie się bardziej "przejrzysta" w czytaniu. Taki długi ciąg wyrazów zlewa się w tablicę Mendelejewa;)

consigliero
14.10.2020, 16:18
Ktoś na forum wrzucił nazwę MSR Tour 2, niestety zauważyłem to i pomyślałem że to może być właśnie to czego szukam. Najpierw po zakupie na wycieczkę zabrał go mój syn. No ale on nie miał dużego wyboru. Honda CB500X z kufrem centralnym w dwie osoby nie pozwalała na zbyt wiele. Po powrocie zgłaszał bug związany z dotykaniem sypialni w jednym miejscu do tropiku. Gdy ja się zabrałem za rozkładanie, oczywiście filmik z pokazem widziałem, okazało się że nie jest to bułka z masłem. Ostatecznie udało się postawić, ale do środka wchodzimy jak do czołgu, może nie jest mały patrząc na zdjęcie, tylko połowę jego długości stanowi przedsionek. `Do tego jeszcze ta ściana rzeczywiście styka się z tropikiem i może nie leci tam woda strumieniem, tym niemniej w namiocie za te pieniądze uważam że to duży błąd konstrukcyjny, może powinienem to reklamować? W Gwinei przedsionek jest malutki co najwyżej buty możemy tam wstawić. No ale w MSR nie możemy sobie w nim zrobić party, co najwyżej powrzucać rzeczy. To samo robiliśmy w Gwinei w prosty sposób, wrzucając je do sypalni, gdzie po umieszczeniu dwóch materaców mamy miejsce jeszcze na trzeci, w Tour 2 materace wchodzą na wcisk. Do tego wentylacja która jest taka sobie, woda kondensuje wewnątrz mimo otwarcia wszystkich otworów wentylacyjnych. O konieczności podkładania płachty już pisałem, choć nasz syn pojechał bez tego, bo nie miał innego wyjścia i nic się nie zniszczyło. Wysokość wewnątrz jest kolosalną przewagą Gwinei.

KUxs1se06OQ

mdxmd
14.10.2020, 20:20
Też ostatnio ze względu na chęć ograniczenia masy i objętości zakupiłem ultra lekki namiot, z podłogą jest jak u Ciebie, zyskałem na masie 1kg, po pierwszym wyjeździe mam podobne spostrzeżenia... podłoga jest grubości włosa więc trzeba dodatkowo zabezpieczać co znowu podnosi masę i objętość...

consigliero
16.10.2020, 18:50
Być może należy dopisać jeszcze epilog i może jakąś głębszą analizę wyjazdu, skoro po powrocie ukazały się nam takie znaki

101072

101073

101074

Dodatkowo na strychu znaleźliśmy przewodnik Korsyka