PDA

View Full Version : Kaukaz Północny 2019


Emek
05.01.2020, 14:01
Kaukaz Północny od strony rosyjskiej to był plan z 2017 roku. Wszystko przygotowane ale życie po raz kolejny zweryfikowało plany i ruszyliśmy do Iranu. Podobnie było i tym razem gdyż planem głównym miała być Mongolia. Odbyły się nawet konsultacje społeczne, rozmowy z przewoźnikami ale niestety lub stety z przyczyn różnych plany mongolskie legły w gruzach.
W związku z powyższym nastąpił powrót do planów starych i trip na Kaukaz. Punkty trasy mieliśmy z grubsza przygotowane już 2 lata wcześniej więc wystarczyło je odkurzyć i nieco zmodyfikować. Ten Kaukaz mnie wkur#$ał od 2017 jak nie udało nam się wjechać na Bermamyt. W końcu miała nadarzyć się okazja zdobyć płaskowyż oraz spotkać się z Iwanem, który bardzo nam pomagał w planowaniu podróży. Jeszcze przed wyjazdem dotarła do nas smutna wiadomość że Iwan niestety zmarł. Tym bardziej chciałem oddać cześć jego pamięci wdrapując się tam gdzie błota nas powstrzymały w 2017.
https://i.imgur.com/uyb9I09.jpg
Decyzja zapadła i skład się wyłonił. Ruszamy 31 maja, mamy miesiąc. W związku z powyższym oraz faktem, że założenia planu zostały z grubsza zrealizowane, zapraszam do lektury.
31.05
Dzień wylotu w kierunku wschodnim wygląda zawsze podobnie. Start z Kielc i próba dotarcia w okolice Kijowa. Startujemy z rano w składzie: Emek - DR650SE, Korbol - DR650SE, Franz -XR650L i Jurek - CRF250L.
Warto wspomnieć że wszyscy mamy dość spore doświadczenie wyprawowe i nawalone kilometrów na różnych wyprawach i w różnych warunkach. Jurek zaś jest kompletnym świeżakiem. Motocykl kupiony sezon wcześniej, jedyny wyjazd jaki odbył to TET po krajach bałtyckich, jakieś 3000 km doświadczenia wyjazdowego. Trochę się obawiam bo brak mu doświadczenia, techniki jazdy, ma słaby i obładowany motocykl oraz niewiele najechanych kilometrów. Ma za to ogromne chęci, emanuje spokojem i nie przejmuje się pierdołami.
Motocykle zapakowane ciut inaczej niż zwykle bo wyprawa zakłada więcej offu niż zwykle stąd musimy wieźć opony. Przydaje się bagażnik w DR bo idealnie wiezie się gumy.
https://i.imgur.com/53yA1oH.jpg
https://i.imgur.com/jJBD3qX.jpg
Pogoda piękna i lecimy sprawnie w kierunku Chełma i relatywnie szybko przeprawiamy się przez granicę z UA. Po drodze tankowanie i chwile odpoczynku jeszcze w PL.
https://i.imgur.com/2E0sHAL.jpg
Kolejny postój już na Ukrainie.
https://i.imgur.com/PSAuhkf.jpg
Pomału słonko spada i postanawiamy zatrzymać się na popas. Wpadamy do miasteczka ciut oddalonego od głównego traktu. Nazwy nawet nie pamiętam. Udaje się znaleźć działający lokal i zostajemy na szamanie.
https://i.imgur.com/leUQJ3G.jpg
Droga leci sprawnie bo i jak ma lecieć jak pogoda piękna a droga w zasadzie pusta. Przed zachodem słońca udaje się dolecieć do znanej nam już z wcześniejszych noclegów miejscówki nad rzeką. Mam sentyment do tego miejsca i już jest jakby „nasze”. Namioty rozstawione, piwko odblokowane , ognisko uruchomione. Dobry start, zrobione ok 730 km. Biwak przed nocą, obok szumi rzeczka, mózg powoli wchodzi na obroty wyprawowe. Jest pięknie.

https://i.imgur.com/7aW8IoU.jpg
https://i.imgur.com/NvrdEZ3.jpg
https://i.imgur.com/w4Ufu9u.jpg
https://i.imgur.com/EhP7rdr.jpg
https://i.imgur.com/RoSFiTB.jpg

smigacz
05.01.2020, 14:29
:lukacz:. Dobre. Czyta się.

Wilk96
05.01.2020, 14:35
Super Emek, dobrze się czyta i ogląda !

Emek
05.01.2020, 15:07
Dzięki Michale. Będziemy kontynuować.

Pirania
05.01.2020, 15:35
Fajne proporcje opisu i zdjęć..:Thumbs_Up:

Czyta się..:smoking:

świra
05.01.2020, 17:31
Fajnie się zapowiada . A możesz pokazać plan wyjazdu na mapie jak to wyglądało

krajcar
05.01.2020, 17:42
Czytam i czekam na więcej :)


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

wojtekk
05.01.2020, 18:20
Czekam.na dalszy ciąg !

Emek
05.01.2020, 18:29
Fajnie się zapowiada . A możesz pokazać plan wyjazdu na mapie jak to wyglądałoNie mogę 😜. Wyjazd nie miał konkretnego planu. Zaznaczyliśmy tylko ciekawe punkty z opcją dotarcia do nich lub nie. Raczej improwizacja. Wyjdzie w trakcie relacji.

RAVkopytko
05.01.2020, 20:23
Emek,nie Śpiesz się ,jeszcze Iranu nie dokończyłem ;)

Emek
06.01.2020, 09:52
01.06
Kolejny dzień wita nas piękną pogodą. W porannych czynnościach towarzyszy nam nowy kolega ksywa Bocian.
https://i.imgur.com/1JSdGyy.jpg
https://i.imgur.com/VBoToJD.jpg
https://i.imgur.com/rRZx2nz.jpg
https://i.imgur.com/B2CH3Qd.jpg
Pogoda nas rozpieszcza. Jest słonecznie, ładnie i relatywnie ciepło jak tylko poranne mgły się rozeszły.
https://i.imgur.com/pUPg9mv.jpg
Szykujemy się startu. Czeka nas przebitka przez Kijów a nie jest najwcześniej i chcemy mieć już zakorkowane miasto za sobą. Ruszamy trzymając się tracka, który gładko i sprawnie prowadzi nas przez stolicę Ukrainy. Dzisiejszy plan zakłada dotarcie do Charkowa i nocleg w hotelu Drużba, również już nam znanym z poprzednich wyjazdów. Jest tani, na dole knajpa z żarciem i browarami i można się poprać i wyluzować.
Mamy tam jednak kawałek drogi. Za Kijowem stajemy na kawę i drobny posiłek. Nawijamy kilometry a słońce zaczyna palić niemiłosiernie. Temperatura rośnie, motocykle się grzeją ale to tylko drobne przeszkody. Zamieniamy się motocyklami aby trochę zabić nudę i sprawdzić jak chodzi motocykl kolegi. Wreszcie znajdujemy odpoczynek w zaciszu przydrożnej knajpy. No to obowiązkowa solanka i słoninka na starter.
https://i.imgur.com/sgg1QL4.jpg
https://i.imgur.com/6dlZbD5.jpg
https://i.imgur.com/978MU6d.jpg
Z nieba wali taki żar, że buty przyklejają się do asfaltu. Nie che się ruszać dalej ale do Charkowa jeszcze daleko. Nie mamy też kasy i trzeba się zatrzymać na szybką wymianę siana. Stajemy kilkadziesiąt kilometrów od bazy i wymieniamy trochę pieniędzy. Tak aby starczyło na nocleg i jakieś żarcie. W końcu późnym popołudniem docieramy do Hotelu Drużba. Wpadam zapytać czy są miejsca no i zonk. Miejsc brak. Ale Pani coś tam szuka i w końcu znajduje dla nas 2 pokoiki. Ale cena coś z doopy. Wchodzę na booking i ewidentnie kobitka chce nas oszyć. No kuwa, taki numer nie przejdzie. Korzystając z hotelowego wifi robię rezerwację w cenie kilkadziesiąt procent niższej niż ta którą chciała kobitka. Wkurzona do czerwoności wpisuje nas w księgi, wydaje klucze a mu rozpakowujemy nasze toboły i odstawiamy motocykle na hotelową , strzeżoną stajankę. Wszystkie ciuchy śmierdzą niemożliwie podobnie jak nasze przepocone ciała. Pranie, kąpiel i można zejść na dół na piwko.
Plan na dziś wykonany, wszystko idzie sprawnie i zgodnie z założeniami. Cieszy mnie to że nie mamy problemów, motocykle sprawne a załoga bez urazów. Jutro atakujemy granicę a tymczasem śledzik i wódeczka. To był dobry dzień.

Emek
06.01.2020, 18:22
02.06
Rano śniadanko w hotelu na bogato i ruszamy na granicę.
https://i.imgur.com/R2LaHXf.jpg
https://i.imgur.com/t9r2iVB.jpg
https://i.imgur.com/w4xvv89.jpg
Kilkadziesiąt kilometrów mija szybko i sprawnie. Granica jak to granica. Opornie jak zwykle i nie mam oczekiwań że coś będzie szybciej. Strona UA w zasadzie błyskawicznie a kolejny etap po stronie rosyjskiej to bite kilka godzin. Wypełnianie kwitów, wriemienne wwozy, papierologia. Trzeba to przeżyć. Wreszcie udaje się pokonać rosyjską biurokrację i jesteśmy w Rosji. Teraz już będzie spokojnie. Tankujemy i kierujemy się na Biełgorod a następnie w kierunku na Rossosz żeby nie lecieć na Woroneż. Tą drogę również znamy doskonale ale już wiem , że moje założenie coby dotrzeć do Pawłowska stało się nierealne i musimy jakoś przekimać po drodze. Ta trasa jest mało ciekawa. Pola uprawne i otwarte przestrzenie wokół. Mało miejsc do biwakowania a że noclegi są w Rosji relatywnie tanie i za stówkę możemy spać pod dachem we czterech to nie ma co sobie doopy zawracać szukaniem miejsca na biwak, szczególnie na dojazdówce gdzie czas jest ważny. Po drodze za Biełgorodem stajemy jeszcze na późny obiad w knajpie z gatunku tych , których nie znoszę czyli w opór wszystkiego podgrzewanego w mikrofali. Cóż to tylko paliwo , ma starczyć do wieczora. Jemy co jest i ruszamy dalej.
https://i.imgur.com/FHxKj4T.jpg
Jurkowi jak widać smakuje.
https://i.imgur.com/8yB41hh.jpg

Udaje nam się dojechać do jakiegoś przemysłowego miasteczka pod nazwaniem ALeksiejewka gdzie znajdujemy hotelik pod nazwą Северная пальмира.
http://www.palmira31.ru/
Bardzo miła Pani rejestruje nas w hotelowych księgach. Rozpakowujemy motocykle i pakujemy się do hotelu. Nalegam abyśmy mogli zapakować motocykle za dodatkową bramę bo co z oczu to z serca i ładujemy motocykle na zamknięte podwórko tuż pod oknami naszych pokoi. Jest dobrze.
Chłopaki się ogarniają a ja z Michałem lecimy w magazyn uzupełnić zapasy na wieczór i śniadanie. Supermarket jest duży i blisko , ok 500 metrów od naszego obiektu. To co zaskakuje to kosmiczne wręcz ceny warzyw i owoców. Banany są tańsze od jabłek a cena pomidorów i ogórków jak na warunki rosyjskie dość wysoka. Dziwne o tyle, że po drodze mijamy same pola uprawne obsadzone ogórkami. Robimy zaopatrzenie a za radą hotelowej recepcjonistki udajemy się do lokalu obok po piwo na rozliw. Czyli coś w rodzaju piwiarni gdzie piwo sprzedaje się w butelkach a obsługa nalewa je bo butelek z kija. Wzięliśmy też z ciekawości lemoniadę. Co ciekawe smakowała podobnie jak te napoje w woreczkach z lat 80. Kto pamięta ten wie.
https://i.imgur.com/Ndpt59M.jpg
Na terenie mamy też miejsce biwakowania pod postacią zadaszonej wiatki.
https://i.imgur.com/gh6OT6l.jpg
Akces do wiatki mamy z okna pokoju chłopaków bo nie opłaca się obiektu obchodzić.
Wieczorny popas , piwko z kija i walimy się do łóżek. Jutro będziemy już na drodze Kawkaz więc droga na pewno poleci nam sprawniej. Ale najpierw musimy do niej dotrzeć. Lecimy wsiami na Rossosz a potem do M4. Mamy do pokonania jakieś 200 km do głównego kaukaskiego traktu a potem to już wyjdzie w praniu jak daleko dojedziemy. Się zobaczy.

świra
06.01.2020, 19:27
czyta się :chleje:

maly
06.01.2020, 22:20
Fajne
Ciekawi mnie jak kolega poradził sobie z paliwem na CRF-ie ?

Emek
06.01.2020, 22:24
W Rosji nie ma problemów z paliwem. Radziliśmy sobie. Tankowanie co 150 km.

krajcar
06.01.2020, 22:46
Bufetowa jaki elegancki uniform miała! Lokal z klasą znaczy się


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Emek
07.01.2020, 05:45
Rano niespiesznie spożywamy posiłek, pakujemy graty na motocykle i ruszamy w kierunku M4. Oczywiście gdzieś coś pochrzaniliśmy i jedziemy inną trasą niż jechałem z Michałem 2 lata wcześniej ale to w zasadzie bez znaczenia. Jedzie się ładnie tylko ciut wyrypa ale bez aut. Pusto i gorąco.
https://i.imgur.com/697SABl.jpg
https://i.imgur.com/z8qB2O4.jpg
W końcu w tym upale udaje się dotrzeć do M4 i pognać już z normalną przelotową 100-110 km/h.
Kierujemy się na Rostów a po drodze stajemy na szamę w przydrożnym kafe.
https://i.imgur.com/SeXQtQZ.jpg
Droga idzie w mirę sprawnie ale samochodów jest sporo i jazda wymaga skupienia. Docieramy do Rostowa i gdzieś urodził nam się plan żeby skoczyć do Soczi. Po chu to nie wiem ale klepnięte więc kierujemy się na Krasnodar. W zasadzie są 2 koncepcje. Wjechać na Krym lub pognać dalej na Soczi.
Pada na to drugie. Jedziemy dalej a za Rostowem spotykam nieznane z dotychczasowych podróży po Rosji rozwiązanie. To płatna autostrada gdzie można gonić 130 km/h. Podjeżdżamy i miła Pani chce od nas 60 rubli . Tyle co za auto ale z uśmiechem każe podjechać nam dwójkami tak że za dwóch płacimy tyle co za jedno auto. Gonimy dalej. Słonko spada, robi się szarawo i czas poszukać miejsca na nocleg. Znajduję w navi jakieś miasteczko do którego zjeżdżamy. Lecimy przez wiochę ale żadnych szyldów czy innych znaków gostinicy brak. Zatrzymujemy się na naradę i po chwili podjeżdża do nas taksówkarz zapytując co nam trzeba. Noclegu szukamy. Jedźcie za mną, rzuca i jedziemy kilka kilometrów dalej. Zatrzymujemy się przed jakimś domem ogrodzonym blachą. Koleś dzwoni a zza bramy wychodzi do nas bezzębna Rosjanka o urodzie zapijaczonej ladacznicy. 500 rubli za łeb i śpimy. Włażę niepewnie na pokoje. Klima jest, łóżka są , kibel jest. Jest nawet bania, plaża i kąpielisko. Bierzemy.
Lokalizacja może nie najszczęśliwsza, tuż obok mostu i drogi ale nie jest źle.
https://i.imgur.com/bB4WNN8.jpg
https://i.imgur.com/QURmVw0.jpg
https://i.imgur.com/JBSEfnR.jpg
https://i.imgur.com/XTzNRDn.jpg
https://i.imgur.com/Hg94Rh6.jpg
https://i.imgur.com/TRpaoBU.jpg
Klasyczny ruski burdel, który osobiście uwielbiam. Rozpakowujemy się, kąpiel i lecimy w magazin po zaopatrzenie na wieczór i ranek.
Pakupki zrobione więc pakujemy się do wiaty nad brzegiem i robimy popas. Tuż obok 2 kobiety z partnerami korzystają z bani i gotują coś na palenisku. Jeden z przybyłych leży już nawalony a drugi ledwo trzyma się na nogach ale gościnność nie pozwala mu nas ominąć więc wkrótce wspólnie spożywamy posiłek, pijemy wódkę i luzujemy. Za jakiś czas ten nawalony się budzi, cała ekipa zwija majdan i pakuje się do odlotu. My tymczasem postanawiamy skorzystać z bani połączonej z kąpielą w rzece. Tego nam było trzeba. Oczywiście dostaję jeszcze zjebę że nie zameldowałem jak wchodziliśmy do sauny bo teraz nie wie ile czasu tam spędziliśmy. Zeznaję że niecałą godzinkę. Kobitka wyraźnie niezadowolona bo może jej się kasa należała za 2 godziny ale przyjmuje co powiedziałem. Najedzeni, wysaunowani i zmęczeni walimy w kimę. Jutro dalsza gonitwa.

Rychu72
07.01.2020, 08:24
Dalej proszę ;)

furman
07.01.2020, 08:52
Ja też. Fajnie się czyta.

fiecia
07.01.2020, 09:34
Robi robotę do porannej kawy! Czyta się! :lukacz:

Emek
07.01.2020, 14:06
4.06
Rano klasyka. Panowanie motocykli i jazda dalej. Kierujemy się w kierunku nadmorskiej drogi wiodącej do Sochi. Na stacji podczas tankowania spotykamy Ukraińców z Krymu, którzy gorąco namawiają nas na wizytę na półwyspie. Trochę się łamiemy ale Krym to minimum 3-4 dni na miejscu + dojazd i powrót i możemy nie zrealizować pozostałych założeń. Staje więc na drodze do Sochi.
Jeszcze podczas planowania trasy Michał ostrzył sobie zęby na trasę Tuapse – Sochi, która jest niesamowicie wręcz kręta. Dość powiedzieć że google pokazuje że tą trasę da się pokonać w 3 godziny. To zaledwie około 120 km. Jechaliśmy chyba ponad 4 godziny.
Zanim jednak wjechaliśmy na trasę koniczne było uzupełnienie straconych kalorii w przydrożnym barze.
https://i.imgur.com/JBBai4A.jpg
Po drodze spotkaliśmy również mnóstwo straganów z kaukaskimi specjałami.
https://i.imgur.com/GbVDEMz.jpg
https://i.imgur.com/nG6htpk.jpg
https://i.imgur.com/5XTGwhd.jpg
Sporo tego. Kiszone warzywa, słonina w słojach, miody, orzechy i kupa innych smakołyków.
https://i.imgur.com/KZOfadz.jpg
Chwila odpoczynku przed dalszą trasą.
https://i.imgur.com/UNMTr2B.jpg
W końcu po wielu godzinach walki docieramy do Sochi. To spore miasto. Nie było łatwo znaleźć nocleg i już mieliśmy jechać za miasto ale szczęście się do nas uśmiechnęło i znaleźliśmy hostelik w sumie całkiem blisko plaży.
I nawet było Wifi.
https://i.imgur.com/xMRewYh.jpg
Szybki wypad na miasto na jedzenie i równei szybki powrót do hotelu gdyż zrobiło się późno. Jutro mamy w planie ogarnąć serwis motocykli ale najpierw trzeba go znaleźć. Musimy też kupić kartę do tela aby mieć kontakt ze światem. Jedno i drugie udaje się zrealizować z powodzeniem.
https://i.imgur.com/mjkpe8m.jpg
https://i.imgur.com/Ls1Ha6R.jpg
https://i.imgur.com/wtkfV3V.jpg
Nadmorski deptak pełen ludzi.
https://i.imgur.com/AghkwqB.jpg
https://i.imgur.com/ieg1HMx.jpg
https://i.imgur.com/kCxE0ut.jpg
Znajdujemy porządny warsztat a obok jest sklep motocyklowy i ogarniamy temary. Zmiana opon i niestety okazuje się że u mnie zdechł napęd i również muszę go wymienić. Zębatka na tył jest, przodu nie biorę bo wziąłem na zapas 14 coby w terenie zmienić więc zakładam własną. Łańcuch też się znalazł, co prawda za długi ale skrócić żaden problem.
https://i.imgur.com/a6OB0yP.jpg
Ceny usług zbliżone do naszych.
https://i.imgur.com/RIRqsqx.jpg
https://i.imgur.com/uPaQ8UY.jpg
https://i.imgur.com/JGbNPEN.jpg
Co ciekawe opony zdjęte z naszych motocykli po słusznym już przebiegu gdyż zabraliśmy ściorane dziady aby je dobić na dojazdówce znajdują natychmiast nabywców gdyż chłopaki z warsztatu pocztą pantoflową rozesłali wici do znajomych więc dodatkowy zysk im wyszedł.
Motocykle ogarnięte to pasuje się posilić. Najlepsza solanka jaką w życiu jadłem.
https://i.imgur.com/ZZGaTs5.jpg
No i najfajniejszy sklep w Soczi.
https://i.imgur.com/lmY6TVM.jpg
https://i.imgur.com/NPq8cfc.jpg
Soczi jest spoko ale do spokojnego wypoczynku nad morzem lepiej wybrać mniejszą miejscowość jakich pełno po drodze. Są bardziej kameralne i z pewnością zdecydowanie tańsze.
Jutro spadamy i zaczynamy naszą kaukaską ekskursję. Soczi jako nieplanowany plan było całkiem fajnym przystankiem na naszej wycieczce choć z perspektywy drogi jaką trzeba pokonać aby się tam dostać chyba więcej bym się nie pokusił. Warto wspomnieć że droga była zabita a to dopiero początek czerwca. Teraz kierunek Respublika Adygea a konkretnie miejscowość Хамышки.

Franz
07.01.2020, 16:19
Soczi wieczorem
3FjIlRCob10

Soczi klimat
XsKqMHTnKhI

Soczi rano :D
dKU5q-Wa60k

Emek
07.01.2020, 20:08
Z Sochi wylatujemy po śniadaniu i z mozołem przebijamy się na wylot z miasta. Zajmuje to sporo czasu i wymaga koncentracji. Żar sakramencki, tankujemy i chłodzimy się lodami na stacji benzynowej. Żeby odbić w kierunku Majkopu musimy dojechać aż do Tuapse i dopiero stamtąd odbić na wschód w kierunku na Gornyj i dalej na Apszerońsk i Majkop. Droga jest zajebista jak już dotarliśmy do asfaltu bo ładny kawał lecieliśmy szutrówką w sakramenckim kurzu. Nie w sensie jakości asfaltu choć ten jest całkiem przyzwoity a im bliżej Majkopu tym lepiej ale z tego powodu że wokół są lasy a wzdłuż części drogi płynie sobie rzeczka co powoduje że klimat jest ciut bardziej przyjazny choć oczywiście dalej czujemy się jak na patelni. W każdym razie poprawa jest. Po drodze mały postój na chłodzenie cieczą i lody. Im bliżej Majkopu tym bardziej zbliżamy się do szaro – burego nieba co nieuchronnie zwiastuje nadchodzącą ulewę.
Sam Majkop jak jest nie wiemy ale to stolica Adygei z populacją ok 150 tys ludzi więc jak na warunki rosyjskie to wiocha. Sama Adygea jest o tyle ciekawa że jest enklawą a otacza ją Kraj Krasnojarski. Sama republika jest malutka a około połowy jej powierzchni zajmują lasy.
Przed Majkopem odbijamy w prawo i za kilkaset metrów zatrzymujemy się w knajpie na popas. W samą porę. Ledwie weszliśmy do środka nastąpiło oberwanie chmury czy jakie cholerstwo. W każdym razie zajebista ulewa. W samym lokalu jest pusto. Nie ma nikogo ale otwarte. Pytam nieśmiało czy da się zjeść. Da się. No to trochę tu zabawimy bo nie uśmiechało mi się gonić w tym deszczu.
Zamawiamy szaszłyki, popitkę i luzujemy pod dachem, który niestety jest dziurawy jak ser (siedzieliśmy na zadaszonym jakby tarasie) więc jesteśmy zmuszeni przenieść się do wnętrza lokalu.
Ciekawy kontrast widać w toalecie. Jedna jest męska i wygląda tak. To wersja de lux.
https://i.imgur.com/ToT5wAS.jpg
Natomiast damskiej wam nie pokażę bo nie chciałbym oglądać po raz wtóry osranej dziury w ziemi i ścian z betonu.
Szaszłyki chyba ze starego barana bo twarde jak beton ale spożywamy bo jesteśmy wygłodniali.
https://i.imgur.com/ItQuWQG.jpg
Deszcz w końcu ustaje i pozostaje nam nakulać ok 70 km do celu naszej podróży. Robi się już wieczór i po deszczu jest po prostu chłodno. Im bliżej celu tym bardziej mi się podoba to miejsce. Michał z Frankiem pognali do przodu a ja z Jurkiem niemrawo się turlamy podziwiając krajobrazy i szumiącą w dole rzekę. Rzeka jest naprawdę potężna a zwie się Biełaja. Nie jest może jakaś ogromna ale tworzy przełomy i w wąskich wąwozach doskonale widać jej siłę. Lokalna turystyka oparta jest na spływach pontonami po tej rzece. Deszcz dodatkowo spotęgował jej siłę i brudna kipiel nie jest tym miejsce gdzie chciałbym się przypadkiem znaleźć.
https://i.imgur.com/PgFxAhO.jpg
https://i.imgur.com/GWOko82.jpg

Po drodze znajdują się też źródełka, z których lokalesi czerpią wodę do baniek. Gonimy dalej, tak całkiem niespiesznie. Z Jurasem zatrzymujemy się na foty i faje a chłopaków już dawno ani nie widać ani nie słychać. Łapiemy się wreszcie przed samą miejscowością. Jest już porządnie szaro i wkrótce zacznie zmierzchać więc rozglądamy się za noclegiem. Wreszcie udaje się na jednej posesji namierzyć spanie pod dachem bo chmury zwiastują że nocą może jeszcze popadać a mając w głowie siłę wcześniejszej burzy to pie$%lę spanie w namiocie. Tym bardziej że tu już temperatura nie rozpieszcza i muszę latać w polarze. Nasz gospodarz wygląda na bandytę ale jest całkiem sympatyczny. Rodowity Adygejec. Mówi nawet po adygejsku. Język kompletnie niezrozumiały i nie ma nic wspólnego z rosyjskim ani z żadnym innym znanym mi językiem.
Same Xamyszki wyglądają wieczorem mało ciekawie ale sklep i knajpa jest.
https://i.imgur.com/HURNmgW.jpg
Wypakowaliśmy bety i idziemy na zakupy. Rzutem na taśmę tuż przed zamknięciem udaje nam się kupić niezbędne produkty. Wracamy na bazę i siadamy przed jednym z domków z gospodarzem. Po chwili dołącza do nas jego kolega, który mieszka naprzeciwko i też wynajmuje pokoje. Wpadł oczywiście z flaszką. Do późnego wieczora raczą nas opowieściami o tej krainie i ludziach. Wskazują również miejsca które powinniśmy odwiedzić. Na pierwszy ogień mamy obok bazy miejsce mocy tzw. Dalmień który planujemy zobaczyć jutro z rana. Dodatkowo chłopaki wskazują nam drogę przez góry gdzie zajebiście widać bambaki i to kolejny nasz cel, zaraz po zaliczeniu punktu który zaznaczył Michał na tracku ale co to jest to sam sobie nie mógł przypomnieć.
Ale to jutro. Dziś spać.

MrWaski
07.01.2020, 20:53
Narobiłeś mi smaków Emek... Muszę się napić. ;)

Rychu72
08.01.2020, 07:15
Emek wrzuć proszę jakiś ogólny zarys trasy na google maps, czy tam innych mapach. ;)

świra
08.01.2020, 08:23
Emek wrzuć proszę jakiś ogólny zarys trasy na google maps, czy tam innych mapach. ;)

Tak tak :)

Emek
08.01.2020, 08:40
Nie wiem Panowie czy coś wam to da ale wrzucam tracka Michała bo mój garmin zdechł w drodze i wszystko szlag trafił.
Tam są zaznaczone wszystkie ślady jakie opracowaliśmy (lub większość) ale nie wszystkimi trasami udało się przejechać a i nie wszystkie były przejezdne ;).
Może coś tam wyciągniecie.

Emek
08.01.2020, 08:45
Dobra. Lecimy dalej.

Pobudka, śniadanie, pakowanie i w drogę. Z rana nieznany nam jeszcze za dnia krajobraz prezentuje się dość ciekawie.

https://i.imgur.com/oWvAbpG.jpg

https://i.imgur.com/djuZVhQ.jpg

Nasza baza.

https://i.imgur.com/Jg7XxHw.jpg

https://i.imgur.com/waMsqo9.jpg

https://i.imgur.com/L57HuvF.jpg

Sam gospodarz coby nie było jest obszarnikiem ziemskim i mieszka w Majkopie. A na lato pilnuje i wynajmuje te domki. Tak z ciekawości zapytałem co tam uprawia. Ma 100 hektarów czosnku. Nieźle.

Najpierw lecimy na miejsce mocy czyli Dalmień. To w zasadzie tuż obok bazy. Dla ciekawych znajduje się dokładnie tutaj.

https://www.google.com/maps/place/Arkheologicheskiy+Park+%22Dol'men%22/@44.1144594,40.1198771,16.77z/data=!4m5!3m4!1s0x40f6ed8fa09ba9c1:0x73eb742547b4b fb!8m2!3d44.1148416!4d40.1209974

Samo miejsce ledwo udało nam się namierzyć wcale nie tak łatwo. Nie ma oznaczeń i nie widać kamieni z drogi. Parkujemy jakoś tak na raty i po chwili okazuje się że Jurek nam się zgubił. Znaczy motocykl jest, nawet z kluczykami w stacyjce ale Jerzego brak.

Jako że interesuje się tego typu tematami to jakoś wyczaił że samo miejsce mocy to nie atrakcja i miejsce mocy ale drogowskaz do miejsca mocy do którego też się udał złażąc po pionowych ścianach wąwozu gdzieś nad rzekę. Słońce oczywiście już wysoko, pali jak chu a ten się gdzieś szwęda po krzakach. Czekamy na niego z pół godziny albo lepiej zanim wylazł z tej dziury. Ponoś odnalazł właściwe miejsce mocy.

https://i.imgur.com/KwAUX67.jpg

https://i.imgur.com/PnrIPAc.jpg

https://i.imgur.com/2OUcB6d.jpg

https://i.imgur.com/GnIIagB.jpg

https://i.imgur.com/jJtMtEx.jpg

Po zwiedzaniu miejsca mocy, odnalezieniu Jurka gonimy z powrotem bo kolejny punkt znajduje się w przeciwnym kierunku. Droga fajna, rzeka obok, lasy. Naszę sielankę znów przerywa deszcz. Najpierw łagodny. Dojechaliśmy do miejscówki, którą Michał miał na planach ale tam nic nie ma. Jakaś buda i coś ala stok narciarski. Ponoć tam jest droga skąd zajebiście widać bambaki. Właśnie bambaki. A co to jest?

Ano takie coś.

https://i.imgur.com/n41R2ui.jpg

Dymamy wskazaną przez lokalesów ścieżką ale bambaki tylko gdzieś tam nieśmiało się wyłaniają ale żeby jakiś super widok był to nie.

https://i.imgur.com/IIzqC6Y.jpg

https://i.imgur.com/vBmQKB8.jpg




https://i.imgur.com/6dqSC1c.jpg

https://i.imgur.com/pxg99BW.jpg

https://i.imgur.com/lxQB0QG.jpg

https://i.imgur.com/agAZQ4N.jpg

W końcu w mojej podróży zostaję sam bo chłopcy się wycofali. Spotykam jakąś dziewuszkę więc podpytuję co tam jest. Bardzo pięknie rzuciła i pognała dalej bo akurat znów zaczęło padać. No cóż idę dalej. Tak przeszedłem z kilometr i dalej nic nie widać. Pada coraz mocniej. Pie$%lę , zawracam.

Wróciłem na dół a chłopaki skitrały się pod wiatą bo leje znów fest. Musimy przeczekać.

https://i.imgur.com/ffmogyF.jpg

Wreszcie deszcz ustaje i możemy ruszyć dalej. To dalej to nawrotka i wracamy z powrotem do wiochy bo dalej drogi nie ma.

Ta miejscówka nazywa się Jaworowa Polana i znajduje się tutaj.

https://www.google.com/maps/place/Yavorova+Polyana/@44.0105637,39.9959906,1303m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x40f68e1362e3d113:0xa572b dfd7c270628!8m2!3d44.0091526!4d39.9957195

Wracamy zatem do najbliższej wiochy poszukać czegoś do żarcia. Z powodzeniem.

Parkujemy.

https://i.imgur.com/gEVjd2N.jpg

https://i.imgur.com/D25fjP1.jpg

I szamiemy.

https://i.imgur.com/Rwlcmhi.jpg

Oczywiście chiński Led Bar, którego zanabyłem przed wyjazdem za całe 38 PLN odpadł i dynda sobie na kablu wokół koła. Łapę na trytki coby się nie majtał. Lecimy dalej , za radą naszych przyjaciół od noclegu, mamy przejechać przez most na rzece i dalej jak droga prowadzi.

Jeszcze miła niespodzianka nam się przytrafiła. Jedząc podbił do nas koleś i spytał czy piwo pijemy. My na to że nie bo będziemy jechać ale dzięki. Koleś zniknął. Wrócił po chwili z pełnymi siatami browarów, czipsów i żarcia. Chciał nas ugościć. Bardzo miły facet i fantastyczny gest. U nas to się nie zdarza.

No to lecim. Na początku jest spoko. Trochę wody.

https://i.imgur.com/03ZNK5S.jpg

Potem coraz więcej wody i błota.

https://i.imgur.com/sqDfY0a.jpg

I tak na zmianę.

https://i.imgur.com/c7gE0OT.jpg

Jeden wydłubany to wyciągamy kolejnego.

https://i.imgur.com/efYe9d4.jpg

https://i.imgur.com/BQPTCaE.jpg

https://i.imgur.com/UQrgIFr.jpg

https://i.imgur.com/RfXunKj.jpg



Ta nierówna walka trwa dopóki woda nie osiągnęła poziomu pasa i po kilku godzinach ujechawszy może kilka kilometrów od zjazdu z asfaltu musimy się wycofać.

Droga zaczyna się tutaj jakby ktoś się chciał pokusić o atak.

https://www.google.com/maps/place/44%C2%B003'39.6%22N+40%C2%B010'22.5%22E/@44.0610128,40.1707193,536m/data=!3m2!1e3!4b1!4m14!1m7!3m6!1s0x40f0cce5ee08a45 d:0x500f351ac87184d1!2sMajkop,+Adygeja,+Rosja!3b1! 8m2!3d44.5984115!4d40.1080869!3m5!1s0x0:0x0!7e2!8m 2!3d44.0610088!4d40.1729076

W sumie dopiero potem wyszło że tak wiele to nam nie brakowało wcale ale po ulewach to było na tamten czas niemożliwe.

Wracamy do mostu bo tuż dalej widzieliśmy pole namiotowe z banią na którą ostrzymy sobie zęby. Zajeżdżamy. Pole jak pole, kawałek lasu , jakaś szopa i kibel a koleś krzyczy po 400 za łeb + 1000 za korzystanie z bani. Chyba go poyebauo.

Wracamy znów do mostu bo obok widziałem fajną miejscówkę na biwak. Miejscówka jest i to fajna. Zostajemy. Musimy się wysuszyć bo wszystko mokre.

Uruchamiamy ognisko i jest zajebiście.

https://i.imgur.com/z2MTV8A.jpg

https://i.imgur.com/zu4YGKv.jpg

https://i.imgur.com/Sl0MHNr.jpg

Franz
08.01.2020, 09:12
Błotne enduro
u_LneyyWuXY

E9CrpfX9UVI

Emek
08.01.2020, 16:56
Wstajemy i suszenia ciąg dalszy.
https://i.imgur.com/mAFf1DA.jpg
https://i.imgur.com/017e0IM.jpg
Na szczęście nie pada i słonko zaczyna wyłazić.
https://i.imgur.com/J5zAKES.jpg
 
https://i.imgur.com/MKXQW6Y.jpg
https://i.imgur.com/4tZtlfb.jpg
Obok obozu w dole pięknie szumi rzeczka.
https://i.imgur.com/xEnQrTA.jpg
Całkiem wartka.
https://i.imgur.com/YuZXwd9.jpg
Słońce już wysoko a my dalej suszymy.
https://i.imgur.com/sbPAzKs.jpg
https://i.imgur.com/awRHBz4.jpg
https://i.imgur.com/d6qvwq4.jpg
I oczywiście jemy śniadanko z paskudną ruską kiełbasą.
https://i.imgur.com/LRwgqct.jpg
W końcu pomału zaczynamy się zbierać.
https://i.imgur.com/9drRENT.jpg
Kiedy w końcu udaje się zapakować na motocykle okazuje się że mamy zonka w Michałowej DR. Sprzęgło upalane we wczorajszych błotach zaczyna się ślizgać i raczej daleko nie ujedziemy. Ruszamy i jakoś się jedzie ale w tym stanie pojazd nie nadaje się do jazdy w terenie. Coś z tym trzeba zrobić. Pierwsza większa miejscowość i zabieramy się za mycie.
https://i.imgur.com/YhzwMr4.jpg
https://i.imgur.com/qTicvPu.jpg
Po myciu do roboty.
https://i.imgur.com/RtMAXNr.jpg
https://i.imgur.com/1EIp9Eq.jpg
https://i.imgur.com/pleo12b.jpg
https://i.imgur.com/FJJQkMa.jpg
Na nasze szczęście DR to prosta konstrukcja i łatwo się naprawia w polu. Na nasze jeszcze większe szczęście jakiś czas przed wyjazdem po tym jak Michał spalił sprzęgło w DR wykonałem do niego telefon i uradziliśmy że zabierzemy jeden komplet tarcz sprzęgła na nasze dwie Drezyny. Przydały się.
Głupi to ma fart jak to się mówi. A mieliśmy nie brać.
Moto naprawione więc ruszamy dalej. Kolejnym punktem na naszej drodze ma być Burnyj. Nie pytajcie czemu. Bo tak. Bambaki i wodospady. Lecimy i już z daleka widzimy co tu się szykuje.
https://i.imgur.com/qVHtf7G.jpg
No więc chłopcy muszą pozakładać kondomy.
https://i.imgur.com/h4Kphds.jpg
https://i.imgur.com/rR8DBax.jpg
 
Lecimy dalej i niestety znów mamy awarię. XR Franza prycha kicha i w końcu zdycha. Nie daje się uruchomić więc trzeba rozbierać. Jak ktoś kiedyś to rozbierał to wie, że to proste ale czasochłonne. Kiedyś miałem podobne objawy i powodem było paliwo w airboxie. Zaczynamy od tego. Po zdjęciu pokrywy wylewa się kupa paliwa więc już wiemy o co kaman. Jako że to trochu potrwa a do Burnyj już niedaleko Ja z Michałem i Frankiem robimy przy XR a Jurek jedzie na rekon sprawdzić czy są tam jakieś noclegi bo to już pogranzona. Na szczęście burza poleciała bokiem na wschód więc jest sucho. Moto wyczyszczone, odpala więc możemy zabierać się za składanie. W tym czasie wrócił Juras z dobrymi wieściami. Załatwił nocleg i po drodze mamy sklep. Fantastycznie. Jedziemy. Najpierw szoping w miejscowości Pierewałka a potem droga dalej. Chcemy tutaj zostać na 2 dni bo tego co mamy zobaczyć nie ogarnie się w jeden.
Bazę mamy spoko, domek drewniany, obok przybudówka z kuchnią i łazienką. Gospodyni to lokalna nauczycielka i szefowa klubu wiejskiego.
https://i.imgur.com/Wphes1H.jpg
Miszka za płotem.
https://i.imgur.com/CJbD9Mn.jpg
Pobyt na wsi zobowiązuje.
https://i.imgur.com/cImUTvK.jpg
A oto i rzeczony klub.
https://i.imgur.com/uaeDw9m.jpg
Czynny do 21 i muza nawala. Dzieciaki tańczą na zewnątrz. Idę obadać temat.
No klub jak się patrzy. Nasza gospodyni z dumą prezentuje cały lokal. Utrzymują go sami. Państwo nic nie daje.
https://i.imgur.com/TID21d1.jpg
https://i.imgur.com/NJCNuDL.jpg
Na fotach nasza gospodyni w stroju ludowym z mężem i koleżankami poniżej (ta w środku).
https://i.imgur.com/7ErZnCo.jpg
https://i.imgur.com/7DqIJ3K.jpg
Nocą klub tętni życiem.
https://i.imgur.com/Wdlor8J.jpg
Walimy na rekon nad rzekę . To Mała Łaba
https://i.imgur.com/wWq8uBD.jpg
https://i.imgur.com/LqAN8aE.jpg
Jutro plan szwędaczy. Mamy do oblukania 2 wodospady i bambaki.

Franz
08.01.2020, 17:56
Spanko u gospodyni
WiEscqMoldQ

dżony
08.01.2020, 19:51
a ja mam pytanie skąd paliwo w airboxie ?

Emek
08.01.2020, 20:09
Dokładnie ci nie powiem ale podczas rozbiórki nie odkryliśmy nic niepokojącego oprócz tego że jeden z przewodów (chyba wychodzący z airboxu) był kompletnie zaczopowany kamieniem i zapchany błotem. Po usunięciu tego zatoru, wyczyszczeniu i wysuszeniu filtra powietrza problem zniknął i już nie wrócił. Nie potrafię tego wyjaśnić.

Franz
08.01.2020, 20:17
Ten powód lub - podczas mycia motocykla pod dużym ciśnieniem zostal bardzo zamoczony wodą filtr powietrza co ma wplyw na na pociag motocykla do paliwa a mało do powietrza.

Emek
08.01.2020, 20:43
Czas się ruszyć. Ale najpierw śniadanko.
https://i.imgur.com/AdGLHiz.jpg
Po śniadanku wylatujemy na rekon. Najpierw wodospady Kapuścińskiego. No to jazda, dziś w teren się nie pchamy więc lajtowo i na zdrapkę.
https://i.imgur.com/ahqL4qR.jpg
https://i.imgur.com/wR2xFgX.jpg
Pogoda piękna a i krajobrazy całkiem, całkiem.
https://i.imgur.com/qKSNArQ.jpg
https://i.imgur.com/7po4EiE.jpg
Jakby ktoś kiedy był w okolicy to domek do wynajęcia jest za tym płotem z blachy.
https://i.imgur.com/a5CZP6r.jpg
Droga na wodospady jest dość stroma więc Franek zostaje pilnować motocykle bo nie może tyle łazić a my pchamy się w górę. Wodospady są dwa. Duży i mały. Najpierw walimy na mały.
https://i.imgur.com/l1TXWMl.jpg
W sumie nic szczególnego.
https://i.imgur.com/Fc4epeX.jpg
Ale że droga hardkorowa to musimy się schłodzić. Ja na szczęście wziąłem cywilne buty. Chłopaki w Crossfire.
https://i.imgur.com/lKzNsN8.jpg
https://i.imgur.com/hzsr9ql.jpg
No to do wody. Zimna jak cholera.
https://i.imgur.com/4WYOBy7.jpg
https://i.imgur.com/UzA8Dmh.jpg
Po kąpieli atakujemy drugi z wodospadów. Droga do niego jest jeszcze bardziej upierdliwa za to ten jest już imponujący a i gawiedzi też sporo wokół.
https://i.imgur.com/rU2DQcr.jpg
https://i.imgur.com/bmj7oAL.jpg
https://i.imgur.com/298Mxso.jpg
Dobra. Wodospadziki odhaczone to wracamy po Franza i jedziemy do najbliższej wiochy ustalić która droga na bambaki.
Wracamy do wiochy na popitek i dowiadujemy się o trajektorię w górę. Jest droga, którą lecimy ale już po kilku kilosach okazuje się że w takich strojach jak nasze to nie ma po co tam jechać. Bez ciuchow , kasku , butów i reszty szpeju to niebezpieczne. Wracamy. I całe szczęście bo pod sklepem spotykamy ludzi, którzy tam byli na quadach. Wody po pas. Quadem w grupie idzie się przebić (mają wyciągary i sprzęt). Niestety dla nas nie wjedziemy na górę.
No to cóż. Czas na obiad. W tym rejonie nie ma żadnej knajpy ani baru więc na obiad mamy.
https://i.imgur.com/aEFPlW2.jpg
https://i.imgur.com/fShX1m3.jpg
Po obiedzie lecimy na relaksik nad rzeczkę.
https://i.imgur.com/YoIjI5r.jpg
https://i.imgur.com/050g9uv.jpg
A następnie zabraliśmy się za grillowanie w beczce.
https://i.imgur.com/j2nUEIF.jpg

Pieczona słoninka miód.
https://i.imgur.com/LhJmuSF.jpg
Pojedzeni , lekko zniesmaczeni brakiem dostępu w górę idziemy w kimę.

olecki79
08.01.2020, 21:46
Piszesz Panie!

Emek
08.01.2020, 21:54
Piszę przeca Panie Olku😉

Bekas
09.01.2020, 11:34
Bardzo fajnie się czyta i ogląda, razem z resztą czekam na resztę :)

Emek
09.01.2020, 15:40
Dziś pojeździmy offem bo plan zakłada przebitkę górami, dojazd do obserwatorium astronomicznego które znajduje się tutaj.
https://www.google.com/maps/place/Spetsial'naya+Astrofizicheskaya+Observatoriya+Ross iyskoy+Akademii+Nauk/@43.6632268,41.4404728,6142m/data=!3m1!1e3!4m13!1m7!3m6!1s0x40f0cce5ee08a45d:0x 500f351ac87184d1!2sMajkop,+Adygeja,+Rosja!3b1!8m2! 3d44.5984115!4d40.1080869!3m4!1s0x40588e3610000015 :0xb484a7a006a689e!8m2!3d43.6468518!4d41.4406443
No to śniadanie i w drogę.
https://i.imgur.com/A6j44o7.jpg
Traska spoko.
https://i.imgur.com/LPVDi7Z.jpg
https://i.imgur.com/WVCT7pt.jpg
https://i.imgur.com/X01U4dU.jpg
https://i.imgur.com/srkUbc1.jpg
Zajeżdżamy jeszcze do miasteczka na popas i wymianę waluty. Klimat się zmienił.
https://i.imgur.com/8OclCj6.jpg
https://i.imgur.com/CFzn2P1.jpg
https://i.imgur.com/TMNWhrv.jpg
https://i.imgur.com/M3h6yjt.jpg
W końcu zjeżdżamy w teren. Widoczki miód.
https://i.imgur.com/B2tABPD.jpg
https://i.imgur.com/cv2epcG.jpg
https://i.imgur.com/n3yMF7k.jpg
https://i.imgur.com/wzBJLZT.jpg
https://i.imgur.com/2n3jIfI.jpg
https://i.imgur.com/zHsITaT.jpg
https://i.imgur.com/7RSvk5u.jpg
https://i.imgur.com/h6PDQgO.jpg
Docieramy wreszcie do obserwatorium. Niestety nie do zwiedzania.
https://i.imgur.com/2nE2Rzx.jpg
https://i.imgur.com/dTlBhv8.jpg
https://i.imgur.com/4L5IFov.jpg
Martwi mnie to co widzę za plecami. Znów nas chyba zleje.
https://i.imgur.com/yabGW6c.jpg
Bazę znajdujemy rzutem na taśmę. Leje.
https://i.imgur.com/uWlWy1L.jpg
https://i.imgur.com/ENdOdvg.jpg
Nasz gospodarz jak tylko dowiaduje się że my z Polski od razu daje pół stawki za osobę. Przesympatyczny choć aparycję ma terrorysty. Ma też pięknego konia z którym siłuje się bo uczy go manier pod siodło. Swoją drogą czarna bestia nieźle go sponiewierała jak mu się noga zaplątała w lążę. Takie bydle.
https://i.imgur.com/o4FqoEe.jpg
I nasze obejście z perspektywy.
https://i.imgur.com/boRst67.jpg
Nasze koniki zaparkowane a leje cały czas.
https://i.imgur.com/cwXwF2O.jpg
Tymczasem na koniec dnia zachciało nam się korniszonków ale magazyn był na szczęście w pobliżu.
https://i.imgur.com/67A52hf.jpg

Emek
09.01.2020, 16:32
Rano zwijamy majdan i ogień w teren. Znów mamy coś podobnego do wczorajszej wycieczki. Ładne widoczki tylko wyżej niż wczoraj. Miejscami podjazdy są strome a grunt ciut śliski po wczorajszych opadach ale wdrapujemy się na wszystkie górki po drodze. Najtrudniejsze sekcje mamy do pokonania zanim udaje się wyjechać na połoniny. Strome, śliskie podjazdy o luźnej nawierzchni silne 650 pokonują w miarę sprawnie. Gorzej z CRF. Nie ma gdzie się rozpędzić i Jurek, który zamykał kolumnę nie pokazał się na szczycie. Nie słychać również motocykla. Zostawiamy nasze konie i z Michałem schodzimy dobry kilometr w dół. Podjazd naprawdę jest stromy. Okazało się że Jurek poległ w połowie podjazdu i teraz ani nie może podjechać w górę ani zjechać na dół. Jakoś udaje się go przytrzymać tak aby ruszył i pognał dalej.
Szybkie instrukcje dotarły i Jurek odjeżdża a nas tymczasem czeka marsz pod górę. Zagotowaliśmy się bo upał nieznośny a ściana stroma. W końcu docieramy do chłopaków. Pozostaje się nawodnić i ruszyć dalej. Franz pojechał, Michał pojechał. Jurek jedzie przede mną trochę jak dla mnie za wolno ale ok. Nagle znosi go na mój pas i muszę się zatrzymać a że znów mam pion to nagle moto mimo że na biegu i trzymam hamulce leci mi w dół stoku. Glebuję go na bok na ścianę wąwozu aby dalej się nie staczał.
Jurek oczywiście odjechał a ja stoję i nie jestem w stanie nawet wyprostować moto aby ruszyć w górę. Trąbię jeszcze z nadzieją że ktoś może się wróci. Kuwa nikt. Zostałem sam.
Tymczasem buduję konstrukcję, która pozwoli mi się spionizować tak aby motocykl się nie staczał a ja ruszę pod górę.
Jak już usypałem zaporę za tylnym kołem pojawił się Jurek z pomocą. W samą porę. Stawiamy Drezynę do pionu i ruszam pod górę już bez problemów. Wkrótce się wypłaszcza i wyjeżdżamy na otwartą przestrzeń.
Na górze mamy już całkiem fajną szutrówkę i leci się przyjemnie choć miejscami są kamsztory jak telewizory , koleiny i trzeba się pilnować.
https://i.imgur.com/kOnAneI.jpg
https://i.imgur.com/v0sk3IQ.jpg
https://i.imgur.com/1eyW6dE.jpg
https://i.imgur.com/07aLSM3.jpg
https://i.imgur.com/VAW9bAy.jpg
Droga leci w dół i coś tam jest w lesie.
https://i.imgur.com/8Geh2Qj.jpg
W sumie jak się okazało później to jakiś klasztor, koło którego przejechaliśmy. Trochę ludzi też było wokół więc zakłdam że to jakaś atrakcja.

Fajna traska się skończyła a że już późno to zjeżdżamy na popas.
Lokal tuż przy drodze.
https://i.imgur.com/7qHwnCC.jpg
Widoczek mają całkiem ładny.
https://i.imgur.com/gxQCjUa.jpg
Szama smaczna.
https://i.imgur.com/74sgOiJ.jpg
Niechętnie ruszamy w dalszą drogę. I to jaką. Trasa oferuje bodaj najpiękniejsze widoki jakie udało mi się widzieć z drogi. Zdjęcia tego nie oddają. Trasa leci od Karaczajewska do Kisłowodska przez Przełęcz Gumbashi. Trasa A157. Gdyby ktoś był w pobliżu to zdecydowanie warto zjechać z drogi w Niewinnomysku i pociąć przez przełęcz.
Początek jest niewinny.
https://i.imgur.com/1I4oPLW.jpg
A dalej już tylko lepiej.
https://i.imgur.com/xiAUZPo.jpg
https://i.imgur.com/gdVTlWs.jpg
https://i.imgur.com/R0OuH2m.jpg
https://i.imgur.com/oA3AS9G.jpg
https://i.imgur.com/BMGOhuP.jpg
https://i.imgur.com/wshxrsc.jpg
https://i.imgur.com/RLuIzYt.jpg
Zjeżdżamy z przełęczy , słońce spada. Lecimy w kierunku Kisłowodska ale po drodze zatrzymują nas policjanci na poście. Coś tam się czepiają że nie mamy odblasków. Chu wie o co im chodzi ale w końcu dajemy po polskim bilonie i już gonimy dalej. Do Kisłowodska wpadamy już po ciemku. Znajdujemy jakieś lokum ale niezbyt ciekawe i dość drogie więc szukamy czegoś innego.
Znajduję coś w navi i lecimy. Jeszcze tylko konsultuję z Jurkiem trasę wsiadam i ruszam. Na najbliższych światłach okazuje się że Jurka nie ma. Na szczęście wbite miał w maps me gdzie mamy bazę więc zakładam że dojedzie. Dojechał i to szybciej niż my. A już myślałem że się zgubimy na dobre.
Ładujemy się na pokoje i lecimy po zakupy.
Ładujemy pod wiatką beczkowe.
https://i.imgur.com/TSTOspK.jpg
https://i.imgur.com/GF6uGgz.jpg

Franz
09.01.2020, 16:49
Chwile na odpoczynek

0ZKDNaCCujk

HHFHPHQd1Hc

Emek
10.01.2020, 05:56
Dziś plan ataku na Płaskowyż Bermamyt, motocykle gotowe do drogi.
https://i.imgur.com/eZcXkwZ.jpg
https://i.imgur.com/LjRb7eV.jpg
W sumie jest kilka dróg podjazdu pod płaskowyż. W 2017 wybraliśmy możliwie najgorszą drogę od południa. Nie udało się wjechać bo droga nie dość że błotnista to ze stromymi podjazdami i zjazdami po telewizorach. Na tych telewizorkach Filip połamał żebra na powrocie z Iranu więc tym razem wybieramy najbezpieczniejszą i najpewniejszą trasę od północy, którą można dojechać na górę autem.
Startujemy z Kisłowodska z rana. Robimy jeszcze zaopatrzenie. Wjazd na płaskowyż zaczyna się od miejscowości Elkusz.
https://www.google.com/maps/place/El'kush,+Karaczajo-Czerkiesja,+Rosja/@43.8617238,42.6376275,1989m/data=!3m2!1e3!4b1!4m13!1m7!3m6!1s0x40582b11dc088b7 9:0xc4f8d356612c05c8!2sKis%C5%82owodzk,+Kraj+Stawr opolski,+Rosja!3b1!8m2!3d43.9056014!4d42.7280949!3 m4!1s0x40582d033608c559:0xb91cd8d4a906cbf6!8m2!3d4 3.8621879!4d42.6452619
I dalej droga prowadzi mniej więcej wzdłuż sieci energetycznej. Należy się jej trzymać to nie pobłądzimy a uwierzcie że da się.
Od Elkusz to niecałe 50 km. Trasa dość łatwa i mało wymagająca. Lecim.
https://i.imgur.com/hqM2ImJ.jpg
https://i.imgur.com/Flg56be.jpg
Tutaj doskonale widać trakcję, która jest dla nas drogowskazem choć mamy tracka.
https://i.imgur.com/nk4kGp5.jpg
https://i.imgur.com/40aGAEo.jpg
https://i.imgur.com/Sut2RRx.jpg
Trasa jest łatwa. Przejezdna wszystkim. Nawet ciężkim z tobołami i plecakiem. Jest jeden podjazd który może być śliski ale w ogóle nie polecam wybierać się tam jak ma nie być pogody bo to bez sensu. U nas pogoda była piękna choć Elbrus się nie chciał pokazać.
https://i.imgur.com/v5pXpsn.jpg
Robimy sobie sesję głupkowatych zdjęć i odpoczywamy na kamieniach. Wcale nie jest jakoś gorąco.
https://i.imgur.com/EM0X0vr.jpg
https://i.imgur.com/7Uzo8BD.jpg
https://i.imgur.com/bsjZtJc.jpg
W dole pod ścianą majaczą resztki zniszczonego samochodu a na górze miejsce pamięci. Okazuje się że fotograf nocował na płaskowyżu wraz z synem. Spali w namiocie bo z rana chcieli porobić zdjęcia. Podczas gdy młody spał, ojciec poszedł do auta i z nieznanych przyczyn (podobno zablokował się gaz) spadł z płaskowyżu w dół razem z autem. Straszna tragedia.
Płaskowyż jest dość długi i nie wiadomo skąd napływają chmury .
https://i.imgur.com/TDOamQ9.jpg

https://i.imgur.com/rXe8CTs.jpg
https://i.imgur.com/DPYYX9v.jpg
Po chwili już znaczna część płaskowyżu skrywa się w chmurach i postanawiamy spieprzać. Pachnie deszczem i zaczyna coś pokapywać. Zjeżdżamy w dół. Po drodze gubimy Franza ale po chwili się odnajduje i zjeżdżamy dalej inną drogą w kierunku Miodowych Wodopadów.
Trasa dość prosta, kawałek zjazdu a dalej szutrówka. Docieramy do wodospadów.
A oto i główna atrakcja.
https://i.imgur.com/Oc7nuGY.jpg
Po mojemu miejsce kompletnie z doopy. Mnóstwo ludzi, wszystkie knajpy zabite, kolejki do wszystkiego. Masakra. Uciekamy choć planowaliśmy posiłek ale trzeba będzie spadać dalej i zjeść po drodze.
Wodospady znajdują się tutaj.
https://www.google.com/maps/place/Medovyye+Vodopady/@43.884219,42.5877821,11z/data=!4m8!1m2!2m1!1z0LzQtdC00L7QstGL0LUg0LLQvtC00L 7Qv9Cw0LTRiw!3m4!1s0x0:0xe87a2eaf6fa54eae!8m2!3d43 .8842225!4d42.5877714
Lecimy i po drodze stajemy na paszę. Czekamy w ciul długo ale w końcu się udaje. Jemy ale robi się późno i musimy gnać dalej.
Lecimy w kierunku Nalczika bo jutro planujemy znów mały offik po tracku i udajemy się w kierunku Terskol coby walnąć na Elbrus.
Padać niby przestało ale to długo nie potrwa bo czarne chmury na horyzoncie i przed Nalczykiem znów łapie nas ulewa. Szarówka i zaraz będzie ciemno. Szukamy noclegowni. Pierwszy strzał to kompletny niewypał. Jakiś blok obok blokowiska, nie ma gdzie zaparkować motocykli. Mało ciekawe miejsce. Walimy do centrum. Znów pada.
Pogoda nieciekawa ale coś tam znajduję ale nie możemy tego adresu namierzyć. Dzwonię i Pani tłumaczy mi jak dojechać, miejsca są.
Parkujemy na podwórku.
https://i.imgur.com/3LFgPYx.jpg
Jeszcze szybki wypad na szamę na miasto i do łóżek.

Franz
10.01.2020, 07:18
An2Mq1y0clk
sPP_nkCpeXk
yWujadQn2Xw

Emek
10.01.2020, 07:31
Teraz git.

Emek
10.01.2020, 17:50
Rankiem wita nas paskudny Nalczyk
https://i.imgur.com/1DcsyfD.jpg
https://i.imgur.com/zrDZqGH.jpg
https://i.imgur.com/QH3NTYk.jpg
Jak się uważnie przyjrzeć to w tle zauważymy ośnieżone szczyty.
https://i.imgur.com/3h05KiJ.jpg
Pusto i brzydko.
Sam Nalczyk to stolica Karabrdino – Bałkirii. Sami mieszkańcy mówią że oni nie Ruskie tylko Kabardincy. Miasto jest całkiem spore koło ćwierć miliona ludzi. Na moje oko miasto wybitnie przemysłowe ale mają całkiem ładny uniwerek i widok na góry też całkiem ciekawy.
Tuż obok naszej bazy znajdujemy budę gdzie miłe Panie zapewniają nam smaczny posiłek za groszki. 5 śniadania z sałatkami, herbatą i kawą. 650 rubelków za wsiech czyli dyszka a było na bogato.
https://i.imgur.com/JAPbzDc.jpg
Nie ma co pitolić tylko trzeba zapitalać więc w teren.
Michał coś tam ma nagrane to lecimy po tracku. Pogoda taka siąpiąca z przejaśnieniami.
https://i.imgur.com/OLVZNPq.jpg
https://i.imgur.com/7ximu9a.jpg
https://i.imgur.com/Xtk42Q7.jpg
https://i.imgur.com/zpP4yET.jpg
https://i.imgur.com/JZm17q5.jpg
https://i.imgur.com/2bhC3ay.jpg
https://i.imgur.com/jBlAyQ6.jpg
Mamy fajną szutrówkę i leci się przyjemnie.
https://i.imgur.com/FvXbGsj.jpg
https://i.imgur.com/xFLk0Hn.jpg
Jakieś skały wokół.
https://i.imgur.com/wtl7qdR.jpg
Taki panoramix.
https://i.imgur.com/aflk1Dt.jpg
Całkiem jest spoko.
https://i.imgur.com/RKEbDoj.jpg
https://i.imgur.com/O5rcXxh.jpg
https://i.imgur.com/vLotsZG.jpg
https://i.imgur.com/JP1PIc2.jpg
Końcówka tej trasy jest już dość stroma i trudniejsza. Chłopaki zapierdalają, ja trochę zamulam czekając na Jurka ale w końcu poddaję się owczemu pędowi i ich doganiam aby poczekać na Jurka, który wkrótce dociera i stawia moto na środku drogi. Mówię zabierz moto bo ktoś może jechać i w tym momencie zza winkla wypada na pełnej pycie lokales chyba Nivą. Oczywiście się zatrzymuje, pyta czy wszystko OK. Pozdrawia i goni dalej. Nie pytajcie jak ale jakoś dobijamy się do trasy w kierunku Terskol.
Gonimy pod Elbrus. Jeszcze tylko postój na stacji, tankowanie i chwila oddechu.
Chcemy podjechać pod stację kolejki i wjechać na wierch. Podjeżdżamy ale ceny spore a dodatkowo lokalesi zeznają że kolejka wjeżdża na 3600 czy jakoś tak a poziom chmur nisko i tak chooya zobaczymy. Do tego zamykają w zasadzie zaraz. W takim razie lecimy na posiłek.
Po konsumpcji udajemy się poszukać noclegu. Obok jest camping więc zajeżdżamy. Stoi taka XR jak Franzowa. Okazuje się że to gościa co prowadzi ten bałagan. Gadka szmatka no i dobre rady. Sugeruje coby podjechać na podnośnik, który wwozi auta i motocykle w górę a tam sobie można zrobić kółeczko po wysokiej dolince z pięknymi szczytami. Wskazuje gdzie jest ten podnośnik ale zaraz potem dodaje że to dla Rosjan. Inostrańcy muszą mieć permit a my oczywiście nie mamy. Doopa.
Sam camping jest ok ale ma padać i chłopak zeznaje że wczoraj w nocy był mróz. Mrozów to my się boimy więc szukamy czegoś pod dachem. Udaje się w ośrodku sportowym dostać 2 pokoje. Standard mocno wczesny Gierek ale przynajmniej pod dachem i niezbyt drogo.
Zostajemy z Franzem a Jurek z Michałem lecą oblukać okolicę bo ponoć Elbrusa lepiej zobaczyć z drugiej kolejki, która jest ciut dalej ( a w zasadzie wcześniej).
Ja tymczasem zwiedzam okolicę to garść fotek.
https://i.imgur.com/9PCOGdh.jpg
https://i.imgur.com/pks5zxJ.jpg
Woda lodowata to nie ma sensu żeby się zmarnowała.
https://i.imgur.com/oiXgwMD.jpg
Wieczór nastaje zaskakująco szybko.
https://i.imgur.com/gyGCZVQ.jpg
https://i.imgur.com/thWgTDH.jpg
Jak było słonko było super, można było łazić w koszulce i spodenkach ale jak spadło to temperatura jebła od razu o 10 stopni.
https://i.imgur.com/w48tG5a.jpg
A potem jeszcze niżej, tak że strzeliliśmy po piwku i trzeba było się ewakuować do łóżek.
Chłopaki w międzyczasie zrobiły rekonesans i ustaliliśmy że jutro walimy na kolejkę i w górę zobaczyć Elbrusa.

Śwagier
10.01.2020, 19:16
super relacja.
idealna proporcja opisów do zdjęć i filmików:Thumbs_Up::Thumbs_Up:

Franz
10.01.2020, 20:41
Wyprzedze fakty bo jutro jestem niedostępny

-MKYaGT_71k

k-G4kNV8cZI

GmE5-QTPeQQ

p2uE4WTYiWY

Emek
11.01.2020, 09:32
Rankiem udajemy się na śniadanie. Ludzi w ciul, sami turyści. Co ciekawe tam wypożyczają wszystko ale to wszystko do łażenia po górach. Od skarpet po sprzęt wysokogórski tak , że nic nie trzeba ze sobą zabierać. Lecimy pod wyciąg, który nas zabierze na górę.
https://i.imgur.com/R2qedCY.jpg
https://i.imgur.com/xifxgu1.jpg
Kolejka nie budzi zaufania.
https://i.imgur.com/julezz1.jpg
Najpierw jedzie się dwójkami a potem na szczyt jedynkami z zabezpieczeniem łańcuchowym. Elbrus w tle, jeszcze za chmurami.
https://i.imgur.com/uQmEOBN.jpg
https://i.imgur.com/KJqoj3Q.jpg
Wjeżdża się na 3 tysie.
https://i.imgur.com/UMtV4Tg.jpg
Menda się nie chce pokazać.
https://i.imgur.com/iIHkNxh.jpg
Widoczek na drugą stronkę też spoko.
https://i.imgur.com/w5ZKosb.jpg
Ale pomału.
https://i.imgur.com/jEmpdbV.jpg
https://i.imgur.com/jYyek3I.jpg
https://i.imgur.com/lxedvp2.jpg
No coś tam widać ale i tak słabo.
https://i.imgur.com/cO9l5km.jpg
Jeszcze tylko fotka na śniegu i można spadać.
https://i.imgur.com/40p3b1z.jpg
Ja się źle czuję wysoko, Michał też to spadamy w dół.
https://i.imgur.com/indbwyl.jpg
https://i.imgur.com/h0WIARQ.jpg
Spadamy stamtąd. Po drodze szama.
https://i.imgur.com/mgHLvoQ.jpg
No i deszcz nas dopada i dodatkowo awaria.
Deszcz napierdziela i chowamy się pod zadaszeniem sklepu. Podejrzenia padają na kabel od fajki bo już wcześniej po jeździe po mokrym coś przerywało. Akuratnie jesteśmy w wiosze i po wskazówkach lokalesów znajduję sklep motoryzacyjny. Oczywiście zamknięty ale to jakby u gościa w domu więc zachodzę z boku od wejścia do domu. Wbijam na posesję ale od razu spieprzam bo atakuje mnie pies stróżujący. Na szczęście gospodarz mnie zauważył jak bestia zaczęła ujadać i również wychodzi przed bramę po czym otwiera sklep. Znajdujemy zestaw kabli do świec do Żyguli. Nie ma nic innego to bierzemy.
Znajduję też warsztat samochodowy i właściciel pozwala nam zajechać pod wiatę w celu naprawy bo leje dalej.
Ponoć Hondy się nie psują.
https://i.imgur.com/NOaOUkm.jpg
W sumie to nie awaria tylko drobna usterka.
https://i.imgur.com/AMmqqrE.jpg
No to rozbieramy ten cud japońskiej myśli technicznej. Toboły, baniak i kombinujemy z zamontowaniem przewodów . Okazuje się że oryginalnie przewód ma wewnątrz drut a ten od Żyguli to jakiś węglowy sznureczek. Z niepewnością montujemy jedno z drugim i próbujemy czy pojawi się iskra na świecy. JEST!
Dobra nasza, podpinamy, świeca zamontowana i próba na żywym. Pali , działa i nie przerywa. Jest git. Składamy wszystko do kupy.
3MHIWDfk5CY
Słońce pomału zachodzi a my jesteśmy w doopie. Czas poszukać krzaczorów bo klimat przyjazny, nie pada i ciepło. Rozbijamy się za szarówki, odpalamy ognisko. Dzień się kończy.

Emek
11.01.2020, 09:47
Mała uwaga w temacie żarcia. Większość przydrożnych knajp i barów oferuje dania gotowe, które podgrzewają na różne sposoby ale króluje mikrofala. Warto zawsze zapytać czy w okolicy nie ma knajpy która oferuje świeże jedzenie przygotowywane na bieżąco. W wielu przypadkach starczy zjechać w głąb miejscowości aby zjeść smacznie i zdecydowanie taniej niż na głównym trakcie. Przykładowy cennik barowy.
https://i.imgur.com/RzVr0pI.jpg
Jak widać takie chaczapuri z mięsem to wydatek 400 rubli. W lokalu z dala od drogi pełen wypas ( w tym przypadku szaszłyki z sałatkami warzywnymi, chlebem , napitkami etc.) zapłaciliśmy tyle samo na głowę. Żarcie przygotowane na bieżąco, świerze i smaczne.

Emek
11.01.2020, 10:41
Focie już z rańca.
https://i.imgur.com/qtC20qk.jpg
Co tu się kuwa działo?
https://i.imgur.com/iwbOGVY.jpg
https://i.imgur.com/OAFVvvs.jpg
Nie mam pojęcia ale za to jest ciepło i ładnie.
https://i.imgur.com/YYrQ2uM.jpg
Okazało się że spaliśmy w zasadzie na brzegu rzeki. Z rańca poszedłem na rekonesans żeby sprawdzić co tam szmera w dole. Droga długa a i tak do rzeki dojść się nie dało (a może ja za wcześnie zrezygnowałem). Brzegi cholernie strome , niemal pionowe o wysokości na moje oko 15-20 metrów. Wracam do chłopaków i niespiesznie pakujemy motocykle do dalszej drogi. Michał coś tam ma w navi i lecimy zobaczyć baszty w górach. Najpierw dojazdówka drogą, która budzi mój niepokój. Jedzie się jakby wąwozem, ściany strome a co chwila widać spore głazy na drodze. Osuwiska. Nie ma nawet gdzie się bezpiecznie zatrzymać na fotkę bo traska ładna. W końcu stajemy na chwilę przy jakimś konnym co wyskakuje ze ściany lasu.
https://i.imgur.com/tis40Ru.jpg
Całkiem spory ten … pomnik???
https://i.imgur.com/vRfR0Rj.jpg
https://i.imgur.com/WQpKlEh.jpg
Widać że skały są raczej luźne stąd te osuwiska.
https://i.imgur.com/bMBL5T4.jpg
Przebijamy się przez rzekę i dalej już lecimy szutrówką.
https://i.imgur.com/78wleDE.jpg
https://i.imgur.com/6jXJWl5.jpg
https://i.imgur.com/XSog3ov.jpg
Coś tam wystaje w górach. To chyba te baszty.
https://i.imgur.com/dxVB9ld.jpg
Niestety nie da się do nich podjechać bo są wysoko a nie bardzo mamy ochotę rozjeżdżać tubylcom pastwiska. W oddali majaczy jednak taka większa baszta i wygląda że znajduje się przy drodze. Postanawiamy sprawdzić.
No jest.
https://i.imgur.com/UTXPUSC.jpg
Niestety znajduje się na prywatnej posesji a dostępu broni solidna brama. Przed bramą buldożer. Przychodzi mi do głowy że to może jakiś skansen lub muzeum bo wszystko jakby odnowione. Zatrzymujemy się przed bramą.
https://i.imgur.com/UXZUUht.jpg
Jakaś kobieta podchodzi do bramy i zapytuję nieśmiało czy można basztę zobaczyć. Poczekajcie, zapytam gospodarza i poszła. Wkrótce brama się otwiera więc zachęceni ładujemy się na motocykle i wbijamy na podwórko. Nie wiem czy to dla nas ta brama się otwarła czy po prostu gospodarz wyjeżdżał. Nie mam pojęcia ale auto miał dość solidne.
https://i.imgur.com/hdRXWO0.jpg
https://i.imgur.com/QwWwBGm.jpg
Nie chciałem mu fotek pykać. Starszy koleś, zapytał co my tu robimy. To mówię że taką piękną basztę zobaczyliśmy i chcieliśmy zobaczyć. My z Polski putieszestwiennniki.
Zapraszam do mnie, ja co prawda muszę wyjechać ale tutaj się wami zajmią. No miło.
Coś tam mówi w narzeczu osetyjskim do innego kolesia i odjeżdża. Zostajemy sami z przewodnikiem.
Oprowadzają nas po obejściu. Baszta pięknie odnowiona.
https://i.imgur.com/8uWAed8.jpg
Dowiadujemy się że to dom dziadka gospodarza, którego rodzina tu mieszka od pokoleń. No powiem tak. Na bogato jest.
Prowadzi nas obok domu na tyły.
https://i.imgur.com/ILnStNj.jpg
Dziadek ma nawet pomnik.
https://i.imgur.com/3YS6K8E.jpg
To poniżej to nie jest dom. To strefa odpoczynku.
https://i.imgur.com/Ip3JsjE.jpg
Tuż za nią droga prowadzi na taras.
https://i.imgur.com/ClZBqzC.jpg
Grubo.
https://i.imgur.com/Jxlm7kH.jpg
https://i.imgur.com/youHYUP.jpg
Mają też stawy, w których hodują ryby.
https://i.imgur.com/AOzDJmR.jpg
I kilkaset baranów, które pasą się na zielonych zboczach.
https://i.imgur.com/Tw4fC9Q.jpg
Dom od strony ogrodu.
https://i.imgur.com/xJ34SgE.jpg
Właściciel ma też prywatny meczet. Również odnowiony. Widać wieżyczkę.
https://i.imgur.com/8P1bfSw.jpg
Jakoś trzeba obejście ogarniać.
https://i.imgur.com/uhOGoOo.jpg
Nieśmiało zaparkowaliśmy obok floty właściciela.
https://i.imgur.com/KX5uFqk.jpg
fgm4eJnJOzA

Zostajemy zaproszeni na pokoje na posiłek. Stół zastawiony na bogato, kilka kobitek uwijało się jak w ukropie i zostaliśmy ugoszczeni po królewsku. Naprawdę wspaniali, gościnni ludzie. Kto by u nas 4 uyebanych, nieznanych obdartusów zaprosił do siebie na popas???
Rezydencja wewnątrz.
rA3lzmADz0Q
Żal się rozstawać ale trzeba gonić dalej.
https://i.imgur.com/KFAZQN2.jpg
Jedzie się ładnie. Mamy dalej szutrówkę, która zamienia się w asfaltówkę i znów szuterki.
https://i.imgur.com/x7ruOvV.jpg
Niestety pogoda zaczyna się kasztanić ale nie pada.
https://i.imgur.com/sMPbguM.jpg
Michał ma tam w swoim navi jakiegoś tracka ale droga nie zachęca do eksploracji. Jedzie na rekonesans a ja za nim. Plan nawrotki jakby było chooyowo bardzo. Ale nie ma tragedii.
https://i.imgur.com/OTSQqYB.jpg
https://i.imgur.com/zDIfOMJ.jpg
Jedziemy ale robi się coraz gorzej. Po pierwsze z drogą a po drugie z pogodą.
https://i.imgur.com/GNpk35t.jpg
Trasa robi się gówniana, pocięta koleinami , mnóstwo błota i kamsztorów i zaczyna padać.
https://i.imgur.com/GNpk35t.jpg
A potem jebie gradem.
https://i.imgur.com/4m7aSy6.jpg
Przeprawiamy się jakoś.
H0hFsPQuAPE
Zimno i kiepsko. Na jednym z fragmentów Franzowi brakuje nogi, zalicza glebę a moto wali mu się ciężarem na stopę. Nie wiemy jak jest źle ale szału nie ma. Wreszcie po dość długiej walce z błotem wyjeżdżam na w miarę suchy odcinek, gdzie jakość drogi się poprawia. Jadę pierwszy i widzę jakąś ekipę w Ładzianie. Zatrzymuję się i od razu wiem że jest dobrze. W jedną łapę wpychają mi to:
https://i.imgur.com/CJdoCYG.jpg
A w drugą kawał mięcha i chleba.
https://i.imgur.com/LJSJjMr.jpg
Dojeżdżają chłopaki.
https://i.imgur.com/W6YxzUp.jpg
Bardzo wesoła ekipa. Blondyna powozi a reszta ładuje z buta trasą którą przyjechaliśmy. Osetijcy i jeden Dagestaniec.
Ig8eiusMMCc
Co prawda słońce wyszło ale gorąca nie ma. Jak widać nie wszystkim to wadzi.
https://i.imgur.com/r3HSSBk.jpg
Widoczki mamy ładne, ekipa świetna ale coś mi mówi że trzeba się ewakuować bo po kilku głębszych daleko nie zajedziemy. Przyjechali z Władykaukazu.
https://i.imgur.com/r3HSSBk.jpg
https://i.imgur.com/glnpzxL.jpg
https://i.imgur.com/YBmRwks.jpg
https://i.imgur.com/zWzNLG4.jpg
Czas się pożegnać i pogonić dalej. Franek cierpi więc chyba kontuzje jest bardziej poważna niż się zdaje. Lecimy dalej.
Wpadamy do sklepu w jakiejś wsi a jako że robi się późno a obok jest rzeka to postanawiamy zjechać w krzaczory na nocleg.
Przeprawa wcale nie była łatwa. Trudno było wyszukać odpowiednie miejsce na biwak. Wszędzie wysokie trawy , cholera wie co pod nimi ale się udaje. Jestem cały mokry bynajmniej nie z powodu opadów. Jest upalnie i duszno. Rozkładamy namioty w krzaczorach i lecimy na kąpiel w rzece.
Włażę do rzeki a woda jest zaskakująco wręcz ciepła. Po prostu jak pod prysznicem. Powietrze również gorące. Nagle spod moich nóg wypływa wąż i szybko odpływa po powierzchni. Myślałem że się posram. Nawet nie zauważyłem co to był za gad jednak cieszy mnie że już go nie ma a i ja podobnie jak gad spieprzam z tej wody. Wreszcie mamy chwilę spokoju i możemy się przyjrzeć kontuzji Franka. No ujebane paluchy i to mocno ale na szczęście nic nie połamane. Bardzo mocne stłuczenie, palce bordowe i napierdzielają. Nie będzie łatwo jeździć w terenie w takim stanie stąd postanawiamy dokulać się do jakiegoś obiektu, zanabyć odpowiednie leki i odpocząć ze 2 dni aby wrócił do sprawności. Taki tez jest plan na jutro.
Ogniska nie ma jak zapalić bo trawy wysokie i opał trzeba nosić dość daleko a wszyscy jesteśmy zyebani i nikomu się nie chce. Do tego Michałowa DRka jak zdechła tak nie chce zagadać mimo, że mamy zasilanie, paliwo jest a rozrusznik kręci. Podejrzewamy uszkodzony czujnik sprzęgła więc znajduję szczątkowe resztki internetu na tym zadupiu i ładujemy filmik z YT jak się tego pozbyć. Sprawa banalnie prosta. Wypiąć jeden kabelek i wpiąć w drugi wtyk. Po tym zabiegu motocykl odpala od strzała więc na ten moment jedyną awarią są uszkodzone palce u nogi Franza ale i z tym sobie poradzimy jak dotrzemy do cywilizacji. Na razie cywilizacji brak, wokół krzaczory, słońce zachodzi.
https://i.imgur.com/oDy9Lgc.jpg
https://i.imgur.com/vJFXAgf.jpg
https://i.imgur.com/xo1lVC8.jpg
https://i.imgur.com/PDMrBD8.jpg
https://i.imgur.com/2ERh3sR.jpg
https://i.imgur.com/5odKsf2.jpg

Jutro stolica Osetii.

Pirania
11.01.2020, 12:09
Zazdrości się...:Thumbs_Up: :drif::drif:

Luti
11.01.2020, 21:07
Fajnie Emek, że lecisz bez zamulania z relacją.
Miło czyta się i jeszcze lepiej wspomina. Szkoda tylko, jak dobrze zrozumiałem, że przyżydziliście z kolejkami z polany Azau. 5 lat temu było spoko. Z tego co pamiętam bardzo przyjażnie kosztowo vide wjazd na nasz Kasprowy . Klimaty nieporównywalne z Czeget.
Czekam na Wasze przygody jak i tropy z górskiej Czeczeni i Dagestanu.

Fotki: Początek sierpnia 2015r.
92934

92935

92936

92937

92938

Emek
12.01.2020, 08:30
Poziom chmur był taki, że wjazd na górę był niecelowy bo widoku by nie było. Na drugi dzień było lepiej i można się było pokusić, masz rację ale już wybraliśmy inną opcję. Ci którzy chcieli coś zobaczyć wbijali na górę kolejką a tam płacili 5 tysiaczków i podjeżdżali powyżej poziomu chmur ratrakami. Nie mieliśmy tego w budżecie to fakt a i cała wycieczka zajmowała cały dzień.
Tą opcję odradzili nam w zasadzie lokalesi na dole. Cóż Elbrus nie ucieknie. Tym bardziej że dwa lata wcześniej widokiem nas rozpieszczał.
https://i.imgur.com/11Fp6gu.jpg

Emek
12.01.2020, 08:39
Wstajemy z naszych legowisk w krzaczorach. Słońce pali niemiłosiernie. Jemy śniadanie w formie chińskich zupek i spadamy. Planujemy jakieś dwa dni luzu i chcemy to zrobić w Inguszetii. Znajdujemy sobie nawet bazę i walimy w tym kierunku. Wpadamy na szybko do Władykaukazu i szukamy apteki żeby kupić jakieś leki na Frankową nogę. W aptece pokazuję Pani foto palców pacjenta i tłumaczę co się stało. Daje nam 2 maści do smarowania.
Bierzemy, chwilę odpoczywamy i po weryfikacji że w naszej planowanej miejscówce w Inguszetii są wolne miejscówki walimy w kierunku granicy z Gruzją bo tam jest zjazd. Dojeżdżamy na miejsce i na granicy oczywiście post. Na poście odbijamy się od ściany bo się okazuje że zarówno nasz obiekt jak i wszystkie interesujące nas baszty i atrakcje znajdują się w pogranzonie. Permit nużen. Nie mamy.
Kurrrr
Robię fotę pogranzony dla potomności.
https://i.imgur.com/9PtYMrw.jpg
Musimy zawrócić. Szukamy miejscówek tak aby zagarować aż Franza stopa zacznie zdrowieć żeby można kulać dalej offem. Po drodze namierzamy miejscówkę do spania ale to bardziej burdel lub pokoje na godziny niż coś w czym się da mieszkać. Każdy pokój ma swoją bramę garażową w którą się wjeżdża a dopiero z niej jest dostęp do pokoju w którym jest tylko łóżko i łazienka. Okien brak. Spieprzamy dalej.
Po drugiej stronie ulicy też jest jakaś miejscówka ale to bardziej knajpa. Postanawiamy wjechać do Władykaukazu bo co będziemy udupieni robić na zadupiu 2 dni?
Spadamy do miasta. Wreszcie znajdujemy właściwy lokal. Całkiem blisko do miasta , jest zamknięte podwórko dla motocykli, w pokojach klima. Jest super. Zostajemy.
Franz nakłada specyfiki na nogę obok ma knajpę w razie głodu a my z chłopakami walimy obczaić miasto.
Idziemy nadrzecznym deptakiem a w dole kotłuje się Terek.
https://i.imgur.com/StWpH5g.jpg
https://i.imgur.com/DAK56md.jpg
Ogólnie spędzamy trochę czasu we Władykaukazie w zasadzie szwędając się bez większego sensu w oczekiwaniu aż Franz wydobrzeje. W końcu jest na tyle dobrze że możemy ruszać dalej i stan palców zdecydowanie się poprawił. Te ruskie specyfiki za grosze naprawdę robią robotę.
Z ciekawostek dostałem soczystą zjebę na ulicy od jednego kolesia za paradowanie w krótkich spodenkach. Że niby mój strój był nieobyczajny bo wokół chodzą kobiety. Cóż nauczka na przyszłość. Nie paradować w spodenkach po republikach lub krajach muzułmańskich. Co dziwne w Iranie nikt nigdy nie zwrócił nam na to uwagi. Może tutaj więcej radykałów.
Inna ciekawa rzecz to tramwaje. Kierownicy i kierowniczki przestawiają sobie zwrotnice ręcznie. Kobitka wyłazi z szoferki i metalowym prętem przestawia tory aby móc polecieć we właściwą stronę. Archaizm. Same tramwaje wyglądają jakby miały dobre 50 lat ale jeżdżą.
Walimy więc do głównego traktu w kierunku Inguszetii, którą postanawiamy odpuścić całkowicie bo nie mamy opcji jej penetracji w interesujących rejonach. Na granicy republik oczywiście post. Spisują nas z paszportów i jesteśmy w Nazraniu, stolicy republiki.
Tuż za granicą zatrzymujemy się na łyka kwasu przy drodze. Upał nieznośny. Po drugiej strony ulicy jakieś mauzoleum. Idziemy obczaić.
https://i.imgur.com/AQnWbQ7.jpg
https://i.imgur.com/o3jVkyS.jpg
https://i.imgur.com/ahZfrA1.jpg
https://i.imgur.com/KwzO5qL.jpg
https://i.imgur.com/VrlBGVx.jpg
https://i.imgur.com/rwTU9Sw.jpg
Na połysk ale nic specjalnego w sumie. Lecimy dalej w kierunku Czeczenii. Znów post na granicy z Czeczenią. Procedury nam znane wiec wszystko odbywa się szybko, sprawnie i w miłej atmosferze.
Omijamy zjazd na Grozny i lecimy w kierunku jeziora Kezenoy Am które ponoć jest perłą Czeczenii. Droga bardzo fajna. Zatrzymujemy się na stopa przy sklepie i pierwsze co mnie uderza w tej republice to fakt że kobiety są niesamowicie zdystansowane. Babeczka w sklepie traktuje nas jak powietrze nawet na nas nie patrząc. Na drogach kierowców prowadzi już Allah co widać po stylu jazdy. Niezbyt bezpiecznym. Im bliżej do jeziora tym pogoda robi się coraz gorsza. Wjeżdżamy też coraz wyżej.
https://i.imgur.com/KWOEOKb.jpg

https://i.imgur.com/iwe6PqB.jpg
https://i.imgur.com/GwWHk67.jpg
Zatrzymujemy się na punkcie widokowym. Zaczyna padać.
https://i.imgur.com/ZRljWka.jpg
https://i.imgur.com/2zomTUd.jpg
W końcu wyłania się jezioro. Nie wygląda jakoś spektakularnie.
https://i.imgur.com/yRzE4V8.jpg
https://i.imgur.com/0PUPBHQ.jpg
Leje już na dobre. Porządna ulewa ale zbliżamy się do obiektu.
Parkujemy i wbijamy się na pokoje. Dość powiedzieć że nie ma innych noclegów w promieniu wielu kilometrów.
https://i.imgur.com/XXDSbbh.jpg
Widok mamy niezły a apartament ogromny.

https://i.imgur.com/6FRT26q.jpg
W samym hotelu ludzi nabite jak sardynek do puchy. Bardzo dużo osób na wózkach a najlepsze jest to że hotel nie ma windy a barier architektonicznych typu pół metrowe schody mnóstwo.
Dobra, schodzimy na dół na piwko i szamkę. Ciężko znaleźć jakieś miejsce do siedzenia ale w końcu się udaje. Kultura olewania klienta niezmienna więc idę do baru i zamawiam piwo.
Sala restauracyjna połączona z czymś na kształt skansenu. Jest wystawa strojów ludowych. Nie wiem czy z tego regionu.
https://i.imgur.com/dZcYAqF.jpg
https://i.imgur.com/BhQBRTv.jpg
Zamawiamy szamę i po długim oczekiwaniu wjeżdża na stół. Wygląda spoko i tak też smakuje.
Kiszoneczki.
https://i.imgur.com/zrvY96C.jpg
Zupa z barana.
https://i.imgur.com/e4eezLR.jpg
I sadż.
https://i.imgur.com/efhVnSw.jpg
Pojedzeni. Franz leci odpoczywać a my idziemy do sklepu po browar.
Niestety w sklepach w Czeczenii alkoholu się nie kupi. Przynajmniej nam się nie udało. Wybór browarów jak w Iranie. Do wyboru i koloru z tym że bezalkoholowe. Kupujemy jakieś zagrychy i wracamy do obiektu. Na bramie oczywiście portrety wodzów narodu.
https://i.imgur.com/hhR05Kb.jpg
Ogólnie portrety tych dwóch panów oraz kolegi Władimira wiszą kuwa wszędzie gdzie się nie obejrzeć w różnych konfiguracjach.
W hotelu za to grupa niepełnosprawnych rozkręciła imprezę.
https://i.imgur.com/aDEvsJn.jpg
https://i.imgur.com/hGGuYr3.jpg
Śpiewy i tańce do późnego wieczora.
https://i.imgur.com/O9ftPvV.jpg
https://i.imgur.com/UXUKtgY.jpg
Z czasem impreza przenosi się na dwór bo akurat przestało padać ale zimno jak cholera. Jeden na wózku łapie mnie za łapę każe się wytoczyć na dwór bo akurat konstruktor wymyślił sobie na wyjściu próg tak z 20 centów. Pomagam i wybijamy na podwórze.
https://i.imgur.com/juvLrGZ.jpg
Niesamowite jak ci ludzie potrafią się bawić i cieszyć z życia.
I9UCKVLdZQY
Oczywiście mimo że w sklepach alkoholu się nie uświadczy to już w hotelu bez problemów. Co dziwne lepiej (znaczy taniej) kupić wódkę niż browar, który jest dość drogi. Bez problemów kupujemy browce i drinki w barze, który znajduje się na uboczu hotelu. Nie był wcale pusty a klienci to bynajmniej nie byli turyści bo chyba tylko my tam byliśmy z inostrańców.
W końcu impreza się kończy i udajemy się na pokoje. Niestety spanie w naszym pokoju nie jest możliwe. W piecu napalili tak, że nie ma czym oddychać. Bierzemy więc karimaty i glebujemy w większym pokoju bo tutaj da się otworzyć okno i jest zdecydowanie chłodniej. Walimy w kimonko.

Franz
12.01.2020, 09:07
Maść czyniaca cuda - warto zapamiętać te nazwy
Przed kuracja i po dwoch dniach
( sorry za brak pedicure)
ng6K-syj154

Napisał Luti
"Fajnie Emek, że lecisz bez zamulania z relacją.
Miło czyta się i jeszcze lepiej wspomina. Szkoda tylko, jak dobrze zrozumiałem, że przyżydziliście z kolejkami z polany Azau. 5 lat temu było spoko. Z tego co pamiętam bardzo przyjażnie kosztowo vide wjazd na nasz Kasprowy . Klimaty nieporównywalne z Czeget."

Tak jak pisal emek
Pogoda w tym rejonie i czasie zmienną jest .
Pewny tylko miedzy 16 - 18 deszcz

Molek
12.01.2020, 22:44
:zdrufko:Gitara, ale paluchy okropne ;p

Emek
13.01.2020, 08:39
Rankiem pobudka i udajemy się na spacer wokół jeziora. Pusto, nie pada i pogoda zapowiada się nieźle. Jezioro piękne o poranku.

https://i.imgur.com/9FUnS92.jpg

Brzegi są pokryte w całości czymś w rodzaju łupków.

https://i.imgur.com/TC7MgVC.jpg

https://i.imgur.com/rAibSXS.jpg

Juras udaje się na medytację.

https://i.imgur.com/xREqMDN.jpg

A ja z Michałem ciągniemy dalej.

https://i.imgur.com/vu1C7yw.jpg

https://i.imgur.com/2BhewBa.jpg

https://i.imgur.com/mHDvrsC.jpg

Zbliża się pora , o której podają śniadanie i zależy nam aby stawić się tam na starcie bo potem może być kibel bo ludzi opór.

Na śniadaniu sporo ludzi w mundurach i z bronią. Jakaś formacja wojskowa. Samo śniadanie biorąc pod uwagę wczorajszy posiłek jest bardzo skromne. Trochę sera, jakaś papka, jaja i trochę warzyw. DO tego herbata. Po śniadaniu pakujemy toboły i ruszamy w teren. Nie wiem dokąd jedziemy ale Michał wie. Gonimy za nim. Pogoda znośna ale szału nie ma. Pochmurno i dość chłodno.

https://i.imgur.com/zyRpOrI.jpg

https://i.imgur.com/H2qoo19.jpg

https://i.imgur.com/h5xUfZL.jpg

https://i.imgur.com/fGjj753.jpg

W sumie jest znośnie i cieszę się że nie pada.

https://i.imgur.com/spLNr8W.jpg

https://i.imgur.com/Rs7CvpN.jpg

https://i.imgur.com/alvBr9J.jpg

https://i.imgur.com/Et2kqKL.jpg

Wreszcie w oddali zaczyna majaczyć coś ciekawego.

https://i.imgur.com/mNyLdAC.jpg




Pozostaje nam podążyć tym śladem.

https://i.imgur.com/Fpjp1uF.jpg

Podjeżdżamy do baszty a widok wokół powala.

https://i.imgur.com/jCXKvo5.jpg

W oddali też ciekawe formacje.

https://i.imgur.com/l5suIn8.jpg

https://i.imgur.com/KuDp2DQ.jpg

Po drodze jakieś dziwne kopce czy kurhany.

https://i.imgur.com/bQEbvK1.jpg

Wracając z baszty dolatujemy zajebistą trasą do jakiegoś miasteczka. Zgłodnieliśmy nieco więc stajemy po napoje i coś do żarcia w sklepie. Tym razem obsługuje facet. Bardzo sympatyczny ale tak samo zdystansowany.

Kroi nam chałwy. Oczywiście za free.

https://i.imgur.com/OlhFgyh.jpg

Obok sklepu meczet.

https://i.imgur.com/AoDWVI0.jpg



Lecimy sobie dalej i dostrzegam jakieś znaki przy drodze.

https://i.imgur.com/VDbAFR9.jpg

Chłopaki poleciały a ja się przyglądam co tam napisane.

https://i.imgur.com/7VBjNEe.jpg?1

O żesz kurrr . ARKA NOEGO!

No masz w dupie na zadupiu w Czeczenii. Jedziemy.

Dolatujemy i zatrzymujemy się obok 2 facetów którzy stoją obok auta.

https://i.imgur.com/cCi5OJm.jpg

https://i.imgur.com/llysr96.jpg

Witamy się i chłopy zeznają że właśnie stoimy na pokładzie Arki Noego. A gdzie ta Arka pytam.

Wskazuje kontury jakby ogromnego statku. No coś w tym jest ale jestem z natury dość sceptyczny więc sam nie wiem co o tym myśleć. Tymczasem Panowie zapraszają nas DO ŚRODKA Arki.

My oczy jak 5 złotych ale idziemy.

Ścieżka biegnie wzdłuż zbocza. Znaczy burty ;).

https://i.imgur.com/OHZ6COA.jpg

Zachodzimy od boku i wbijamy się do jamy.

https://i.imgur.com/wgkCEPw.jpg

Nieśmiało zaglądam a tam dziura w dół niemal w pionie. Jakaś drabina, liny. Ciemno. Dają mi latarkę ale ta świeci jak świeczka. Spokojnie. Wrócę po swoją. Wracam z czołówką i spuszczamy się w czeluście Arki.

Pokazują nam ciekawe regularne struktury jakby skamieniałe deski.

https://i.imgur.com/7Reinew.jpg

https://i.imgur.com/vgEHKCf.jpg

Zwracają uwagę na dziwne połączenia, które wyglądają jak gwoździe które skorodowały a otwory pozostały w skamieniałych deskach poszycia. Nie wiem co o tym myśleć ale powiem tak. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Na pewno nie były to struktury sztuczne. Ktoś mądrzejszy musiałby tam pojechać i zgłębić temat. Kolesie wywalili dziurę na ponad 20 metrów w dół. Miałem lekkiego pietra że strop na nas jebnie i zostaniemy tutaj pogrzebani ale udało się wyjść. Na powierzchni pokazali nam wiele jakby kamieni (twierdzą że to skamieniałe drewno) z takimi rdzawymi otworami jak po gwoździach czy innych połączeniach metalowych. Zabrałem jeden do domu.
https://i.imgur.com/wk3ziag.jpg
https://i.imgur.com/wFrYQNL.jpg
https://i.imgur.com/HmYhhgJ.jpg
Nie jestem geologiem ale tam chyba było morze bo skały są osadowe.

Zabieramy się dalej i lecimy w kierunku Dagestanu bo oczywiście poyebaliśmy drogę i do Arki trafiliśmy przypadkowo. Lokalesi wskazują nam jak się stąd wygrzebać i dotrzeć do traktu, którym podążymy dalej.

Czeczenia jest piękna. Fantastyczne krajobrazy, fajne drogi, zieleń gór i ośnieżone szczyty. Wszystko fajnie ale nie ma klimatu w mojej ocenie. Klimatu takiego zwykłego, ludzkiego. Cały czas miałem wrażenie jakbyśmy byli intruzami w tej krainie. Nawet ludzie mimo że mili to strasznie wycofani i zdystansowani. Dziwne uczucie niepokoju towarzyszy mi niemal cały czas. Może to kwestia historii która dla mieszkańców tych rejonów nie była zbyt łaskawa. Może to kwestia radykalnego islamu. Kobiety w burkach to nie jest fajny widok mimo że wiele kobiet nie zakrywa twarzy to są jakby zlęknione i nawet boją się spojrzeć w naszym kierunku. Jedynie dzieci są jak dzieci. Ciekawskie, uśmiechnięte, zainteresowane. Słyszeliśmy że Dagestan jest bardzo przyjazną krainą. Ludzie mili, przyroda wspaniała , fajne trasy i góry. Lecimy.

Tam mamy w sumie najwięcej punktów choć nie mamy pewności czy wszędzie uda się dotrzeć. Na pierwszy ogień idzie wodospad Tobot. Musimy tam jakoś dojechać ale znów mamy załamanie pogody. Leje deszcz. Sama trasa dojazdowa jest zajebista.

https://i.imgur.com/LQA8COo.jpg

https://i.imgur.com/XRgQfhG.jpg

https://i.imgur.com/cRc1CqD.jpg

https://i.imgur.com/WOI2iPp.jpg

Spotykamy osuwisko, które usuwają chłopaki w buldożerach. Gęby uśmiechnięte, całkiem inaczej niż w nieodległej przecież Czeczenii. Mimo deszczu jestem zadowolony że teraz jesteśmy tutaj. Wodospadów spadających z wysokich płaskowyży jest tutaj sporo.

https://i.imgur.com/uHjNTne.jpg

https://i.imgur.com/BCmrYan.jpg

https://i.imgur.com/ssxOlJz.jpg



Widzimy kilka z drogi i zajeżdżamy na jeden z nich.

Na miejscu błotniście i ślisko ale udaje się podjechać. Na miejscu stoi UAZ a w nim ekipa pije wódkę i szamie. Oczywiście zapraszają. Dziękujemy bo jeszcze kawałek drogi przed nami. Pytamy jak dojechać do wodospadu a oni wskazują nam drogę. Na wjeździe szlaban i jakiś koleś chce od nas kasę za wjazd. Dziwnie i podejrzanie to wygląda wiec odpuszczamy tym bardziej ze to nie jest nasz główny cel a jedynie z drogi go zobaczyliśmy. Walimy więc dalej.

Wodospady schodzą z tych skał widocznych w głębi po lewej. Zasila je strumyk szerokości może metra.

https://i.imgur.com/sOtKeDq.jpg

https://i.imgur.com/Lzq4Mij.jpg

Mamy jeszcze kawałek do Khuznakh a deszcz nie chce przestać padać. W końcu dolatujemy, pytamy gdzie wodospad. Tubylcy wskazują drogę.

Wodospadów jest tutaj kilka.

https://i.imgur.com/F4NijsL.jpg

Początkowo trochę jestem zawiedziony ale okazuje się że nie widzieliśmy głównej atrakcji. Dopiero kolesie wskazują nam miejsce z którego widać dobrze. Dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej. Sam kanion też sporawy.
Wodospad jest tutaj.
https://www.google.com/maps/place/%D0%92%D0%BE%D0%B4%D0%BE%D0%BF%D0%B0%D0%B4+%D0%A2% D0%BE%D0%B1%D0%BE%D1%82/@42.5493502,46.6952964,14z/data=!4m13!1m7!3m6!1s0x404f24b95fe2be47:0xcb995bbe 591876c5!2sKhunzakh,+Dagestan,+Rosja!3b1!8m2!3d42. 5477535!4d46.7069854!3m4!1s0x404f249002c79793:0xc4 7a353e431c8a1b!8m2!3d42.555388!4d46.7188454

https://i.imgur.com/SqPYGVt.jpg

No i Wodospad Tobot.

https://i.imgur.com/ZQRln2b.jpg

Przestaje też padać.

https://i.imgur.com/XIq9GDQ.jpg

Robimy kilka fotek ale jest późno więc postanawiamy poszukać czegoś do żarcia i jakiejś bazy.

Żarcie znajdujemy w sumie niedaleko w kafe. Takie sobie jedzenie, taki sobie lokal ale pojedliśmy. W poszukiwaniach noclegu wspomaga nas tubylec, który gdzieś tam dzwoni a potem każe pojechać za nim. Jedziemy. Zatrzymujemy się przed blaszanym ogrodzeniem a tubylec odjeżdża informując że zaraz ktoś podejdzie. I faktycznie za chwilę znajduje się chłopak który pokazuje nam obejście i pokój. Pakujemy motocykle na podwórko a mamy do dyspozycji w zasadzie cały dom.

Zjawia się tez gospodyni. Matka chłopaka, który się pojawił.

https://i.imgur.com/VlWE7C7.jpg

Przesympatyczna kobieta. Rozmawiamy i opowiada nam o Dagestanie. Ile tu mają języków, plemion etc. W końcu się zwija a my zostajemy sami. Juras z Franzem odpoczywają a ja z Michałem walimy zobaczyć wodospad z bliska.

Ten wodospad też zasila strumyczek szerokości 1-2 metry. Z bliska jednak huczy jakby był ze sto razy większy. Po opadach spadająca woda to ciemna breja.

https://i.imgur.com/qu5eaRF.jpg

Słońce już zachodzi.

https://i.imgur.com/rRIHY8q.jpg

Wracamy z Miszką na bazę. Juras się obudził i postanowiliśmy jechać do sklepu i umyć jego motocykl bo trzeba będzie pogrzebać. Łańcuch już się ciągnie niemal po ziemi. Franz marudzi że na pewno się zerwie i Jurek nie wróci do domu. Fala czarnowidztwa a Juras jako że świeży to się przejął. Dodatkowo kluczyk się blokuje w stacyjce i czasem nie da się go włożyć lub wyjąć. Mamy więc kupić ołówek, żeby go natrzeć grafitem. Lecimy. Ja oczywiście siadłem jak stałem , bez kasku etc. Podjeżdżamy pod sklep a tam oczywiście policja. Na szczęście nieczepliwi i nas olali sikiem prostym.

Co dziwne w naszej części miasteczka (tam gdzie spaliśmy) w żadnym sklepie alkoholu się nie kupi. Ale po drugiej stronie na głównym trakcie już bez najmniejszych problemów. Kupujemy koniaczek, ołówek, myjemy motocykl i wracamy na bazę. Kolacja i spać. Jutro ciągniemy dalej. Dokąd nie wiem podobnie jak którędy. Mieliśmy wielką ochotę z Michałem w Dagestanie się po prostu zgubić gdzieś w górach. Nie do końca się udało ale też było świetnie. CDN…

Franz
13.01.2020, 08:57
Wodospady Dagestan

KI5mM_T23hQ

2zPWdeeYlxk

Korbol
13.01.2020, 08:59
Tak z ramach sprostowania. Arka Noego była zanim dojechaliśmy do miasteczka. Tak ok 20 km od jeziora kezenoy-am.

Wysłane z mojego Redmi 3S przy użyciu Tapatalka

Emek
13.01.2020, 09:01
O widzisz. Jak zwykle coś poyebałem. Dzięki za sprostowanie :Thumbs_Up:. Czyli było tak jak napisałem tylko w innej kolejności :D.
Pamięć już mnie zawodzi :oldman: a większość zdjęć chooy strzelił. Zostały mi jakies niedobitki i mam dziury w datach. Ale jakoś się ogarnie.

Emek
13.01.2020, 09:08
Dla zainteresowanych jeszcze jedna informacja. W rejonie Kezenoy Am znajduje się opuszczone miasto Мертвый город мОК.
https://i.imgur.com/suUDPUb.jpg
My tam nie dotarliśmy i ja się o tym dowiedziałem dopiero później ale gdyby ktos był w okolicy to może zajrzeć.
Miasto jest tutaj.
https://www.google.com/maps/place/%D0%9C%D0%B5%D1%80%D1%82%D0%B2%D1%8B%D0%B9+%D0%B3% D0%BE%D1%80%D0%BE%D0%B4+%D0%A5%D0%BE%D0%B9/@42.754857,46.1315333,12.25z/data=!4m13!1m7!3m6!1s0x404fa6f5f3c83e8d:0x27e68cef 436b1c09!2sLake+Kezenoyam!3b1!8m2!3d42.783333!4d46 .133333!3m4!1s0x404fa73a9d27003d:0x62aea2ddc3dd392 b!8m2!3d42.7517708!4d46.1307657
Zapomniałem dodać że w tym rejonie jest co najmniej kilka opuszczonych przez mieszkańców miejscowości. Jedno, bodaj najbardziej znane z nich udało nam sie odwiedzić. Szczegóły wkrótce.

Emek
13.01.2020, 11:17
Jak zjeżdżaliśmy z gór w Czeczenii to trasa wiodła przez zniszczone miasto. Wyglądało jakby tam się toczyły jakies walki. Widok przerażający. Część obiektów zniszczona w nic a w reszcie co jakoś ocalały ale stan tragiczny mieszkaja dalej ludzie. Wyglądało jak miasto widmo. Przelecieliśmy ale Jurecki się zatrzymał i trzasnął fotki. Znalazłem to wrzucam.
https://i.imgur.com/KY326BN.jpg
https://i.imgur.com/vT2ZFzv.jpg

mateo88
14.01.2020, 11:47
Emek, czyta się i czeka się na cd.... zaj&%bisty klimat na tym tripie :D

Emek
14.01.2020, 12:08
Wieczorem coś wrzucę. Teraz nie mam jak.

Emek
14.01.2020, 17:30
Rankiem śniadanie.
https://i.imgur.com/sYgF2x4.jpg
Po śniadaniu idę na spacer wokół ścian kanionu bo pogoda piękna. W górze krążą stada ogromnych orłów.
https://i.imgur.com/6Zxh7iJ.jpg
https://i.imgur.com/SdDGmzj.jpg
https://i.imgur.com/xdHnHXK.jpg
https://i.imgur.com/nZ8ZnBk.jpg

W tym czasie Juras zabrał się za serwis.
https://i.imgur.com/N5Zy6pG.jpg
https://i.imgur.com/5NYfqSz.jpg
Podciąga łańcuch ale pomału kończy się zakres. Motocykl Jurka jako tako ogarnięty i zbieramy się do dalszej trasy. Wyprowadzamy motocykle przed obejście a tam stoją jacyś ludzie również na motocyklu. To Żenia i Tatiana. Ukraińcy z Krymu więc wedle obecnej nomenklatury Krymczanie. Zwiedzają Kaukaz podobnie jak my. Żenia jest kierowcą ciężarówki i pracuje dla armii, a jakże rosyjskiej ale nie jest wojskowym natomiast Tatiana jest pielęgniarką w szpitalu w Jałcie. Chwilę gadamy i okazuje się że oni właśnie wracają z Derbentu, który jest celem naszej podróży. Dają nam namiary na hotelik znajdujący się tuż obok plaży. Tani, żarcie dobre i minutę z buta do jeziora. Namiary chętnie przyjmujemy. Okazuje się że oni zajmują jeden z pokoi w lokalu, który my opuszczamy, czekają właśnie na właścicielkę. Żegnamy się bo czas ruszać. Bardzo miłe spotkanie.
Jedziemy na zmianę trochę asfaltem , trochę szutrami. Krajobrazy się zmieniają, jest ciekawie.
https://i.imgur.com/S68VZcr.jpg
Naszym celem jest jakiś kanion, który w końcu udaje się namierzyć. Niestety jakoś tak pochrzaniliśmy trasę że jesteśmy u góry a mamy jechać dołem kanionu.
https://i.imgur.com/oxJLdV9.jpg
https://i.imgur.com/Ik6BWkb.jpg
Michał znajduje jakąś przebitkę w dół i jedzie ale biegnie za nim koleś i coś krzyczy. Słyszę z daleka , krzyczy schody. Trąbię i Michał na szczęście zawraca. Tubylcy wskazują nam drogę jak zjechać na dół kanionu. W końcu się udaje dotrzeć do asfaltu.
https://i.imgur.com/qPo2ZAg.jpg
https://i.imgur.com/2yibEoK.jpg
W dole płynie rzeka tworząc rozlewiska. Sporą powierzchnię tych rozlewisk pokrywają plastikowe butelki i śmieci. Okropnie to wygląda. A sam kanion też jakoś spektakularnie nie wygląda.
https://i.imgur.com/g6ooIeP.jpg
Właściwie to go przejechaliśmy i dopiero się skapnęliśmy że to był Ten kanion. W tych rozlewiskach pokrytych plastikiem sporo kolesi łowi ryby. Hmmm.
https://i.imgur.com/wInZEGs.jpg
Dobra niech będzie, że kanion zaliczony to jedziemy dalej. Mają być baszty w górach.
Po wyjeździe z kanionu zatrzymujemy się przy trasie na chwilę oddechu.
https://i.imgur.com/1YFHNDL.jpg
https://i.imgur.com/bNlAf95.jpg
Nie minęła chwila i podjeżdża do nas wóz i wysypują się tubylcy. Nie w jakimś konkretnym celu ale z naszego powodu. Zapraszają do siebie na posiłek i herbatę. Ledwo wjechaliśmy do Dagestanu i to już kolejny raz jak zostaliśmy zaproszeni na posiłek. Niestety musimy odmówić gdyż plan mamy wciąż napięty a powoli kończy nam się czas na wyprawę. Lecimy więc dalej.
Asfaltu już dawno nie ma no to lecimy szutrami. Ruch momentami dość spory. Serpentyny i trudno wyprzedzać
https://i.imgur.com/1Cttbze.jpg
https://i.imgur.com/YR0hAXh.jpg
https://i.imgur.com/iwxT2nU.jpg
Gdzieś tam w górze w oddali jest wiocha z której mamy zjazd do baszt. Lecimy.
https://i.imgur.com/UO5ZuSo.jpg
https://i.imgur.com/amOiwUK.jpg
https://i.imgur.com/KwpYN9d.jpg
Najpierw pakujemy się do wsi. We wsi sklep więc chwila oddechu. Trzeba się napić. Przylatuje chyba pół wiochy i do tego jakiś sołtys, najważniejszy na świecie. Wita się ze wszystkimi, rozmawiamy. Tabuny dzieciaków włażą na motocykle, zakładają kaski etc. Dopiero później się dowiedzieliśmy że motocykl w Dagestanie to egzotyka. Bardzo mało tego tutaj i stąd pewnie jesteśmy lokalną atrakcją. DO tego sama wiocha wygląda jakby pies z kulawą nogą tu nie zaglądał. Zresztą relikty przeszłości wciąż są tutaj aktualne.
https://i.imgur.com/1gswcsU.jpg
Wskazują nam ścieżkę , leci w górę. Stromawo. W górze majaczą baszty.
https://i.imgur.com/z7aa9HH.jpg
Droga nie jest fajna. Kamsztory i stromo. DO tego zagradza nam drogę szlaban ale Michał otwiera i jedziemy pod baszty.
https://i.imgur.com/7YPX0hG.jpg
https://i.imgur.com/uFdbfnH.jpg
Stan niektórych całkiem niezły.
https://i.imgur.com/wJa3hYy.jpg
Gorąco.
https://i.imgur.com/bP4Vz76.jpg
https://i.imgur.com/hzlZU99.jpg
https://i.imgur.com/ff5fRfo.jpg
Za winklem jakieś baraki na urwisku.
https://i.imgur.com/p9PBKPc.jpg
https://i.imgur.com/Pw9nCVb.jpg
https://i.imgur.com/FtdN7Zn.jpg
Ja mam lęk wysokości a Franz nie może chodzić więc te świry idą penetrować ten rejon we dwóch.
https://i.imgur.com/i7Gi3lE.jpg
https://i.imgur.com/TsdAFeb.jpg
https://i.imgur.com/pvVuMna.jpg
https://i.imgur.com/W0p6XWU.jpg
https://i.imgur.com/4ecsr7o.jpg
Dobrze że się ten fragment nie oberwał. Ja nawet nie mogę patrzeć na takie akcje. https://i.imgur.com/VlHvVDR.jpg
https://i.imgur.com/n3IlP5u.jpg
Czas na nas. Dziś chcemy dojechać do Gunib a to kawałek. Ruszamy z powrotem i drogę pomyliliśmy ale szybko naprawiamy nasz błąd i znów jesteśmy na właściwej ścieżce.
Poniżej są jeszcze jedne ruiny podobne do tych wyżej z tym że nie ma baszt.
https://i.imgur.com/G3YyCC7.jpg
Dalsza droga również jawi się ciekawie. Sporo serpentynek po fajnym szutrze. Miejscami jakieś niewielkie problemy ale ogólnie jest miodzio.
https://i.imgur.com/RILCRHp.jpg
https://i.imgur.com/RTvK1Rt.jpg
https://i.imgur.com/8qAHTT7.jpg
https://i.imgur.com/VJVcPni.jpg
https://i.imgur.com/UAamLte.jpg
https://i.imgur.com/523o10x.jpg
W końcu wjeżdżamy na przełęcz a potem wracamy na czarne. Zbliżamy się do miejsca noclegu.
Nieopodal jest zapora.
https://i.imgur.com/v0mDkUS.jpg
Sama wiocha Gunib ma położenie co najmniej ciekawe.
https://i.imgur.com/ZE7TqSB.jpg
Nie taka wcale wiocha. Nie mamy nic zaklepane a ponoć na szczycie jest jakieś pole namiotowe. Lecimy. Po drodze zatrzymujemy się na rynku gdzie za jedyne 200 rubli kupuję sobie spodnie bo mam tylko krótkie i grube dresy a nie chcę znów zostać zjebanym za paradowanie po mieście w krótkich. Kupujemy też podarunki na bazarze. Po zakupach lecimy w górę. Ścieżka asfaltowa ale raczej dla kozic. Niestety część moich zdjęć i filmów szlag trafił to choć wam to pokażę z YT bo to atrakcja z gatunku nie do wiary.
D6X6x0XJYRs
Wbijamy na sam szczyt a obiekt w którym mamy nocować nazywa się Orle Gniazdo.
Zajeżdżamy na teren a tam sobie siedzi jakaś kobitka. Pytam czy można tutaj nocować. Bardzo miła Pani ma jakieś polskie korzenie, zaprasza do środka i decydujemy się zostać. Jest dość ciepło ale ma padać co też ma miejsce wieczorem.
Robimy szybkie zakupy nieopodal i piwkujemy pod wiatką.
https://i.imgur.com/gffkkWq.jpg
O takie tam mają.
https://i.imgur.com/LNKmOgS.jpg
No i serek do piwka obligo.
https://i.imgur.com/vj2ZSN7.jpg
Na ścianie obiektu znajduję też reklamę lokalnej atrakcji.
https://i.imgur.com/fgZEfqN.jpg
Wiemy więc dokąd pojedziemy jutro. Dodatkowo mamy w planie pojechać do opuszczonego miasta Gamsutl.
Ale to jutro. Dziś już do łóżek. Znów leje a że się popraliśmy i powiesiliśmy ciuchy na dworze to wiadomo. Wcześnie nie wyjedziemy. Najwcześniej po śniadaniu.

Franz
14.01.2020, 19:31
Emek napisal

"Gdzieś tam w górze w oddali jest wiocha z której mamy zjazd do baszt. Lecimy.
Najpierw pakujemy się do wsi. We wsi sklep więc chwila oddechu. Trzeba się napić. Przylatuje chyba pół wiochy i do tego jakiś sołtys, najważniejszy na świecie.
D9liXC4wMT0

Baszty
Było goraco i sapie jak lokomotywa w bajce Tuwima

CwpRdUXtFWA

Pirania
14.01.2020, 22:00
Widzę że Franz to taki nasz Off Pasikowski..:haha2::Thumbs_Up:

Przy okazji gratuluje mega wypadu..;):Thumbs_Up:

MrWaski
14.01.2020, 22:14
Chciało się Wam tyle jechać, żeby się Kozla napić? Ja to piwko mam w sklepie 400 m od domu... :D :D :D

Emek
15.01.2020, 07:43
Zawsze możesz się wybrać na wyprawę do sklepu obok ;). My jednak woleliśmy trochę dalej. Kozel w Gunib smakuje inaczej.

Emek
15.01.2020, 08:10
Jak pasy zapięte to jedziemy dalej ;).

Rano budzi mnie telefon. Co za cholera? Dzwoni Jurek. Wstawaj, bierz Franza i przyłaźcie na śniadanie. Złażę na dół bo Franek jeszcze się zbiera i lecę na śniadanie, które podają w budynku obok. Skromnie. Jakaś kasza na mleku i trochę sera, chleb, jakieś owoce. Kawa, herbata.

https://i.imgur.com/tPwrpdZ.jpg

Po śniadaniu pakujemy toboły bo czas się zbierać ale że w nocy padało to część rzeczy mamy mokrych. Na szczęście słońce pali już niemiłosiernie więc rzucam bety na słońce i leniuchuję w oczekiwaniu aż podeschną na tyle aby można je było założyć. W końcu zapakowani, możemy ruszać. Postanawiamy na pierwszy ogień wziąć wodospad, którego reklamę widzieliśmy na ścianie hotelu. Namierzamy miejscówkę z grubsza i lecimy. Wiemy, że kolejnym etapem podróży będzie opuszczone miasto Gamsutl stąd również wiemy, że będziemy musieli wrócić w okolice Gunib aby tam się dostać. Czyli wracamy w zasadzie po śladach i dopiero dalej.

Tankujemy i gonimy.

https://i.imgur.com/ZlsVcae.jpg

Pierwszy cel na dziś to Салтинский Водопад. W sumie to niedaleko. Mamy do zrobienia jakies 20 kilometrów ale szutrówkami. Wodospad znajduje się w okolicy wsi Силта. Droga jest piękna. Jako, że foty mi gdzieś poginęły to wrzucam co mam.
https://i.imgur.com/p3QDshL.jpg
Górki, pagórki, fajna trasa. W oddali widać jakieś płaskowyże.
https://i.imgur.com/Woucria.jpg
https://i.imgur.com/fDHuOUO.jpg
https://i.imgur.com/U4Xy9Bx.jpg
Dolatujemy do zajebistej miejscówki, idealnej na biwak. Niestety mamy południe więc na biwak nie pora.
https://i.imgur.com/Np7JgUz.jpg
https://i.imgur.com/T33V748.jpg
https://i.imgur.com/YWnEB2r.jpg
https://i.imgur.com/NqSACYt.jpg
https://i.imgur.com/nVz3S10.jpg
https://i.imgur.com/HWzDn1F.jpg

Upał jak cholera i posiedziałoby się w takiej dziupli z chłodną wodą.
https://i.imgur.com/jvnqUT7.jpg
https://i.imgur.com/e9fwdIw.jpg
No ale trzeba jechać dalej. Wioska tuż obok. Na wjeździe do wsi znajduje się brama. Początkowo myśleliśmy że to prywatna posesja ale doszedłem do wniosku, że to po to aby bydło nie uciekało w pola. Otwieramy , wjeżdżamy i zamykamy.
Dojeżdżamy do miejsca gdzie zaczyna się ścieżka w kierunku wodospadu. Zostawiamy bety i motocykle pod opieką chłopaków, którzy prowadzą coś w rodzaju knajpy. Wokół szwęda się kilka osób , widać że to turyści.
U chłopaków zamawiamy żarcie tak aby przygotowali je gdzieś za godzinę jak wrócimy. Walimy więc w kierunku wodospadu.
https://i.imgur.com/OK6xut0.jpg

Docieramy do tego miejsca ale jest tak ślisko, że naprawdę nie rozumiem jak ci ludzi po tym chodzą. W końcu uznaję że lepiej zaatakować podejście bez butów bo jest lepiej niż w klapkach.
https://i.imgur.com/QUaygfS.jpg
https://i.imgur.com/QUaygfS.jpg
Wewnątrz bardzo ciekawe formacje.
https://i.imgur.com/HKCXwb0.jpg
A sam kanion może nie wygląda ale jest dość głęboki.
https://i.imgur.com/kq73yYm.jpg
https://i.imgur.com/GAAb2Z8.jpg
Woda jest bardzo zimna.
https://i.imgur.com/r64w4Ka.jpg
https://i.imgur.com/3upOuzI.jpg
Na wyjściu z jamy jest bardzo fajna sadzawka z czyściuteńką wodą ale niestety kąpie zakazana z racji tego, że to ujęcie wody pitnej dla wioski.
https://i.imgur.com/nvFLL3r.jpg
Wydostajemy się z kanionu i wracamy do chłopaków, którzy przygotowali nam szamanie.
https://i.imgur.com/tnbJntI.jpg
https://i.imgur.com/QKBnwLX.jpg
Spożywamy posiłek i pomału planujemy odwrót bo musimy jeszcze dotrzeć do Gamsutl.
Opuszczone miasto znajduje się tutaj.
https://www.google.com/maps/place/42%C2%B018'12.5%22N+46%C2%B059'49.9%22E/@42.3034809,46.9949943,17z/data=!3m1!4b1!4m23!1m16!4m15!1m6!1m2!1s0x4048d29d0 58599ed:0x110653ed8929f5d4!2sGunib,+Dagestan,+Rosj a,+368340!2m2!1d46.9626296!2d42.3861283!1m6!1m2!1s 0x4048cf230ade1f29:0xdb82a1f4052fe694!2sGamsutl',+ Dagestan,+Rosja,+368354!2m2!1d46.9972557!2d42.3034 087!3e0!3m5!1s0x0:0x0!7e2!8m2!3d42.3034769!4d46.99 71834
To niby zaledwie 20 km ale to nie takie proste w tych rejonach. Nie da się jakoś szalenie pogonić ani po szutrach ani po czarnym. Jest ciasno, miejscami ruch jest spory a do tego mnóstwo serpentyn
Samo miasto Gamsutl leży na ok 1500 m npm i nie jest dostępna najłatwiej.
Zanim tam jednak dotrzemy musimy dojechać w okolice Gunib i zrobić zakupy a następnie dostać się jakoś w górę. Tracka mamy to lecim. Zatrzymujemy się przy trasie i część z nas robi zakupy spożywcze a część kupuje piwo na rozliw w barze przy drodze.
Nad drzwiami oczywiści czas odmierza zegar z wodzem.
https://i.imgur.com/Mglfth8.jpg
Zapomniałem dodać że ledwo ruszyliśmy zaczęło padać. Może nie jakoś dramatycznie ale nie był to kapuśniaczek. Lecimy i po krętych drogach mija nas autobus pełen ludzi, w większości kobiet z których co najmniej połowa wystaje przez szyby i macha nam wesoło. Nam już tak wesoło nie jest bo pojazd wzbija tumany tego co właśnie spadło i jest jeszcze bardziej mokro. Na szczęście lada moment jesteśmy prawie na miejscu. Zjeżdżamy z czarnego a gruntówkę, która po opadach zmieniła teren w grzęzawisko. Przed nami zajechał wspomniany autobus, z którego wysypały się te kobitki i przewodnik płci męskiej. Utwierdzamy się w przekonaniu, że nasza trasa jest dobra. Autobus jak tylko wysadził pasażerów zawraca ale na tym grzęzawisku wcale mu nie idzie. Tańczy na boki, koła buksują ale widać że kierownik ogarnięty i po chwili udaje mu się wydostać na twardszy kamienisty odcinek gdzie koła łapią jaką taką przyczepność.
My jednak po tej brei musimy jakoś zjechać na dół i wodzę że tam dalej jest już w miarę twardo ale droga pnie się w górę i na tej mokrej glince łatwo tam podjechać nie będzie.
Zjeżdżamy pomalutku na dół w kierunku mostu ma rzeczce tak aby nie stracić trakcji i nie popłynąć w dół zbocza. Z bólem ale się udaje. Mijamy kobiety, które wysiadły z autobusu i pomału pniemy się do góry. Droga jak to droga. Śliska, trochę kamienista, deszcz pada nieprzerwanie. Nie jest fajnie.
Jadę pomału na tyle na ile pozwala nawierzchnia i przyczepność opon. Udaje się podjechać z bólem do miejsca gdzie zastaliśmy zaparkowaną terenówkę. Dalej jest ciut bardziej kamieniście niż błotniście i zakładam, że możemy podjechać wyżej. Żeby było łatwiej idę z buta sprawdzić teren coby potem nie zjeżdżać po śliskim z duszą na ramieniu. Niestety od miejsca do którego udało się dotrzeć mamy tylko kawałek prostej, może ze 100 metrów i dalej już jechać się nie da. W miejscu, w którym stoimy nie bardzo jest jak założyć biwak bo nie ma płaskiej przestrzeni. Widzimy jednak fajną półkę w dole, serpentynkę niżej. Zjeżdżamy ale niestety na półkę gdzie można postawić motocykle nie da się wjechać bo mamy pion po skałach z 10 metrów. Da się jednak bezpiecznie i bezproblemowo zejść. Planujemy założyć tutaj biwak. Parkowanie motocykla na górze i znoszenie tobołów w dół nie podoba się Franzowi i postanawia on zjechać jeszcze jedną serpentynę niżej gdzie jest jakiś domek pasterski i planuje na jego strychu spać bez rozkładania namiotu.
Jak postanowił tak zrobił a my tymczasem postanowiliśmy zagospodarować pole poniżej.
Deszcz trochę zelżał ale ciągle siąpi. Pomału znosimy bety i rozbijamy namioty. Miejsca jest w bród a i opału nam nie brakuje. Jedno drzewo daje jakąś osłonę przed deszczem.
W tym czasie kobitki z autobusu mijają nasze obozowisko pnąć się w górę. Koduję czas, żeby sprawdzić ile zajmie im podejście i zejście.
https://i.imgur.com/uKM1HKc.jpg
Udaje się rozpalić ognisko i próbujemy podeschnąć bo na razie ciuchów motocyklowych nikt nie ma odwagi zdjąć żeby cywilnych nie pomoczyć.
https://i.imgur.com/xRwfBZo.jpg
Pogoda pomału zaczyna się poprawiać i na stokach gór pojawiają się promyki słońca.
https://i.imgur.com/7YLCm5K.jpg
https://i.imgur.com/uQBVQK2.jpg
https://i.imgur.com/AilMyCU.jpg
https://i.imgur.com/oyOEc9p.jpg
https://i.imgur.com/bDu5tb9.jpg
Pojawia się tęcza. To dobry znak.
https://i.imgur.com/NlmuyCJ.jpg

Ognisko mimo, że drzewo mokre trochę się rozbuchało więc ciuchy z doopy , na kamień i suszymy.
https://i.imgur.com/j4C5RTf.jpg
https://i.imgur.com/X5Jpw6c.jpg
Franz wybrał lokal na dole przy domku pasterskim.
https://i.imgur.com/EfrgjMA.jpg
To teraz musiał dymać pod górę aby się browca napić.
https://i.imgur.com/kNjk9Rm.jpg
https://i.imgur.com/5qLKBQO.jpg
https://i.imgur.com/zUJTL1q.jpg
Pomału zapada zmierzch.
https://i.imgur.com/VJcBSO2.jpg
https://i.imgur.com/mxHMRht.jpg
Za to po deszczu nie ma już śladu i ognicho się rozbuchało fest.
https://i.imgur.com/Q77s9eB.jpg
https://i.imgur.com/e10f2xg.jpg
Pomału walimy do spania. Zapomniałem dodać że kobitki odkąd nas minęły to z powrotem wracały po około 2 godzinach. Postanawiam wstać przed wschodem słońca i zaatakować szczyt tak aby móc zobaczyć wschód słońca z góry. Zapowiada się piękny dzień bo po opadach ani śladu a niebo upstrzone gwiazdami.
Dziś minęły 3 tygodnie odkąd wyjechaliśmy z Polski. Pomału należy się zbierać w kierunku domu ale jeszcze nie dziś ani w ciągu najbliższych. Na opuszczenie Rosji mamy jeszcze ok 10 dni ale trzeba jakiś zapas zostawić na wypadek jakiegoś fakapa.
Jutro w górę przed świtem.

Emek
15.01.2020, 10:14
Jako, że pomalutku zbliżamy się do końca kaukaskiej części naszej podróży to poglądowa mapka z punkcikami, które odwiedzaliśmy. Taki zarys trasy.
https://i.imgur.com/de30bCU.jpg
Jak widac pomiędzy niektórymi punktami są dziury, które ominęliśmy. Częściowo wynika to z faktu ominięcia całkowitego Inguszetii i znacznej części Czeczenii a częściowo z faktu, że nie przygotowaliśmy się idealnie i co najmniej kilka fajnych punktów nam wypadło a w sumie byliśmy tuż obok. Jednym z takich punktów jest tzw. ruska Szwajcaria czyli Dombai. Byliśmy dosłownie kilka kroków obok.
Jak pamiętacie piękną trasę z Karaczajewska w kierunku Kisłowodska przez przełęcz Gumbashi to właśnie w Karaczajewsku odbija się na Dombai i to około 60 km na południe. na koniec relacji postaram się wydłubać te miejsca które opuściliśmy celowo lub przypadkowo tak aby przyszłościowo można było tą wiedzę wykorzystać.
Tracka wrzuciłem na poczatku i można sobie pociągnąć tylko proszę pamiętać że to taki zlepek różnych tras w oparciu o klikanie Michała, rady Iwana i własna inwencję twórczą więc nie wszytkie trasy objechaliśmy i wiemy, że są przejezdne lub możliwe do zrobienia czyli gdyby ktos chciał lecieć po tracku to może mieć zonka.

Jest tam też kilka przebitek możliwych do realizacji omijających pogranzonę co pozwala na podróżowanie offem i znaczne skrócenie trasy kosztem zysku w postaci fajnych tras i widoków. Dość powiedziec że z Sochi można podobno dolecieć do Arkhyz. Niestety nie wiem jak ale to możliwe bo nasz gospodarz w Arkhyz pokonał ja konno i mówił że motocyklem się przeleci.

Dodatkowo rada dla tych co wybierają się na Krym. Nie wolno tam jeździć offem poza dostępnymi trasami. Za jazdę w terenie na Krymie na krzywy ryj przepisy przewidują dotkliwe kary łącznie z konfiskatą pojazdu i te kary są egzekwowane.

Inna sprawa to ruskie przepisy drogowe, które w wielu przypadkach zakładają przepadek prawa jazdy na zasadzie mandat lub zabrane lejce. Niestety doświadczyliśmy tego i ruscy policjanci chętnie korzystają z tego "lub" w wiadomych celach. Ale o tym później. CDN...

Franz
15.01.2020, 10:18
Malownicza droga do wodospadu
UmOEBNAMhFQ


RSZHDNs327c

Przyjazd do wioski pod opisywanym wodospadem

GGR3eeiF-mE


rmSbxEjjxpg

Kto chce może zerknąć, ktomu się ogladanie nudzi jedzie za Emkiem dalej

DZxHBgAVv9o

9yGVpBUxmg0

"Lecimy i po krętych drogach mija nas autobus pełen ludzi, w większości kobiet z których co najmniej połowa wystaje przez szyby i macha nam wesoło. Nam już tak wesoło nie jest bo pojazd wzbija tumany tego co właśnie spadło i jest jeszcze bardziej mokro.

Z perspektywy okna autobusu wyglądało to tak
X4ObUEiUR-s

fSf35mWvinE

Emek
15.01.2020, 18:02
Ranek.
Wstaję zgodnie z planem. Wybijam z namiotu i nieśmiało cicho wołam pod namiotami chłopaków. Cisza. Śpią. Nie chcę ich budzić więc atak szczytowy pokonam w samotności. Jeszcze tylko dwójeczka w krzakach i można ruszać. Jest rześko ale wiem że dziś będzie ładny dzionek. Pomału pnę się pod górę zgodnie z sugestią przewodnika ekipy wczorajszej trzymam się prawej strony zbocza. Dla pewności odpalam jeszcze maps me.
Droga jest fajna , dość szybka i niezbyt trudna. Słonko jeszcze za horyzontem. Mam czas, zanim wyjdzie zza gór. Zakładam że w 40 minut zrobię to co dziewczętom zajęło godzinę ale sobie też daję godzinę żeby nie przegapić wschodu słońca. Wzdłuż drogi leci rura z wodą. Chyba zasila kilka domostw na dole. Wydawały się zamieszkałe.
https://i.imgur.com/4QqhS0i.jpg
https://i.imgur.com/2k4qdyp.jpg
Wreszcie zza winkla wyłaniają się jakieś budowle.
https://i.imgur.com/pRh0JZJ.jpg
https://i.imgur.com/hezyrHr.jpg
Dolatuję w końcu do wioski.
https://i.imgur.com/Ork0f7M.jpg
https://i.imgur.com/dkjcXYx.jpg
Fajne nadproża.
https://i.imgur.com/N6kUUhy.jpg
Mury niektórych domów w całkiem niezłym stanie.
https://i.imgur.com/uC1Pj9R.jpg
Idzie się trochę pogubić w zakamarkach. Szukam właściwej ścieżki aby wbić się na szczyt. W końcu się udaje. Czas w sam raz. Idealnie doskonale.
https://i.imgur.com/T7enZvZ.jpg
https://i.imgur.com/g6YkMyp.jpg
https://i.imgur.com/Q7g4ykI.jpg
https://i.imgur.com/ePDSz54.jpg
https://i.imgur.com/zYWBXdP.jpg
Na górze jeszcze fajeczka na ławeczce z widokiem na wioskę.
https://i.imgur.com/dfaakoW.jpg
https://i.imgur.com/g4DY9mF.jpg
https://i.imgur.com/mCQgq9W.jpg
https://i.imgur.com/vIlfiEi.jpg
Pięknie jest.
https://i.imgur.com/2Ng2HH8.jpg
No ale trzeba spadać , przeca chłopaki pewnie już wstały i też będą chciały podejść więc znów stracimy ze 2 godziny a trzeba będzie jechać dalej. Jeszcze tylko obsikam tu kamień 😉 .
https://i.imgur.com/wNFxXnO.jpg
I spadam na dół. Postanawiam wrócić okrężną drogą.
https://i.imgur.com/keuzmxb.jpg
https://i.imgur.com/bZ5XR2x.jpg
https://i.imgur.com/otTBrk4.jpg
https://i.imgur.com/jm5whj3.jpg
https://i.imgur.com/bvQ3lJq.jpg
https://i.imgur.com/DfgVeVx.jpg
Na tyłach jakby cmentarz. Widać niebieskie nagrobki.
https://i.imgur.com/Gi2yoi5.jpg
https://i.imgur.com/7nGWK0X.jpg
https://i.imgur.com/ROmMqwN.jpg
Dostrzegam jeszcze jakieś pozostałości zabudowań z jakby płytą nagrobną.
https://i.imgur.com/dw0x1ef.jpg
Idę oblukać.
https://i.imgur.com/GWfQCpd.jpg
Wychodząc rano postanowiłem rozniecić ognisko aby chłopaki mogły się zagrzać i napić kawki w ciepełku i widzę że dymi. Chyba już są na nogach.
https://i.imgur.com/pjx3gsl.jpg
https://i.imgur.com/5r4lHFc.jpg
https://i.imgur.com/roaTtC5.jpg
Dolatuję na bazę. To Juras wstał, Miszka też się zbiera. W nagrodę dostaję pyszną kawę. Zabieram się za śniadanie z chłopakami bo oni też postanawiają zaatakować szczyt. Zamieniamy się rolami. Ja pilnuję oni w górę.


To jeszcze kilka ujęć Michała z jego perspektywy.
https://i.imgur.com/Y7qeIvT.jpg
https://i.imgur.com/mh9W2DE.jpg
https://i.imgur.com/9T3dz9S.jpg
https://i.imgur.com/7nbKmk2.jpg

https://i.imgur.com/ySCS03r.jpg
https://i.imgur.com/ztiG53I.jpg
https://i.imgur.com/dpjlsTR.jpg
https://i.imgur.com/tOW8pD4.jpg
https://i.imgur.com/YqhqJ1B.jpg
https://i.imgur.com/i3sjYif.jpg
https://i.imgur.com/PLGXSFs.jpg
Chłopcy wreszcie schodzą z góry. Ja w międzyczasie zwinąłem obóz i zapakowałem się na motocykl bo co tu robić. Widzę że w dole Franek też się krząta i pakuje bety. Zbieramy się na dół. Znaczy chłopcy jeszcze się pakują a ja podjeżdżam do Franza. On też jeszcze nie gotowy to lecę na dół do zjazdu z asfaltu. Droga do doopy ale nie pada, podeschło i jedzie się dobrze. Podjazd pod wczorajsze grzęzawisko jest dziś bezproblemowy. Siedzę i obserwuję otoczenie. Ktoś podjeżdża ale w sumie nie ma ruchu. Po jakimś czasie wszyscy się pojawiają i ruszamy w dalszą trasę.
https://i.imgur.com/mSGvuL9.jpg
https://i.imgur.com/4hxqyNQ.jpg
Nie pada ale jest pochmurno i mało ciekawie. W końcu nadchodzi pora obiadowa i zatrzymujemy się na popas w jakiejś mieścinie. W knajpie oczywiści można jarać. Więc kawa i faja.
https://i.imgur.com/wjSPHjw.jpg
Czas ruszać. Dziś plan dotrzeć do Derbentu i tam się zalogować w lokalu polecanym przez Tatianę i Żenię.
Ale po drodze Michał zaplanował jeszcze offik. No to lecimy.
Droga z doopy, błoto, woda, grząsko i mokro. Wydaje mi się cały czas że się zgubiliśmy ale Michał leci po tracku i ja też go widzę więc chyba jesteśmy na ścieżce. W końcu dolatujemy do rozwidlenia i droga się poprawia.
Jakieś skrzyżowanie rzeczułek.
https://i.imgur.com/QiQS9lq.jpg
Droga w końcu doprowadza nas do cywilizacji. Jest wiocha. We wsi lądujemy pod sklepem na łyka kwasa. Odpoczywamy a lokalesi dają nam wskazówki co do dalszej drogi. Mamy się wrócić kawałek i za miastem na prawo a potem prosto na Pierwomajskoje.
No to jedziemy. Pochmurne niebo zastępuje palące słońce jak tylko zjeżdżamy z gór. Od razu jesteśmy na spalonej słońcem patelni. Dojeżdżamy do głównej drogi Machaczkała-Derbent. Ruch gęstnieje. Mamy do Derbentu około 60 kilometrów. Przy tym ruchu robimy to w ponad godzinę. Szukamy gdzie ten hotel i w końcu łapiemy namiar i lecimy na miejsce. Dojazd bezproblemowy i stawiamy się w hotelu Fregata.
Idę zapytać o pokoje i bezproblemowo się logujemy. Planujemy zostać tu 2 dni. Ładujemy się do pokoi, zmieniamy bety, kąpiel i schodzimy do hotelowej restauracji na pifffko i zagrychę.
https://i.imgur.com/wodbkb4.jpg
https://i.imgur.com/NWt8Cbp.jpg
Jako że ponoć mamy minutę na plażę to bierzemy pokale i idziemy zobaczyć jeziorko.
https://i.imgur.com/gHowtqw.jpg
https://i.imgur.com/h4gQIMe.jpg
https://i.imgur.com/koxa057.jpg
Jest fajnie. Nie ma gorąca, leci lekka bryza od wody. Git.
Wieczorkiem siadamy do kolacji i jakież było nasze zdziwienie jak w drzwiach hotelu pokazują się nasi znajomi z Krymu.
Żenia i Tatiana dołączają do nas i ten wieczór spędzamy razem. Ustalamy co tutaj jest do zobaczenia i z rańca chcemy ruszyć pod granicę z Azerbejdżanem gdzie leży Samurskij Lies. To podobno najdalej na północ wysunięty fragment noszący cechy lasu tropikalnego. Na dziś już dość wrażeń.

Emek
16.01.2020, 07:04
Rankiem udajemy się na śniadanie i pakujemy na motocykle. Nie zabieram nic. Jest upalnie więc biorę bluzę offową, dresik i trampki. DO celu mamy kawałek ale jak nie ma offa to spokojnie. Nie będziemy się wygłupiać.
Ruszamy z rana. Żenia wyprowadza swój krążownik, Taszka z tyłu i ruszamy na południe.
https://i.imgur.com/m5ttnre.jpg

Droga jest asfaltowa a częściowo szutrowa. Mijamy jeden post, chyba w pogranzonę jednak my odbijamy na lewo. Nikt nas nie sprawdza ani nie zatrzymuje. Wreszcie docieramy do lasu. Las jak las, choć faktycznie jak wjechałem do środka to nie był taki typowy. Zarośla gęste, na drodze leży wąż, którego rozjeżdżam bo zauważyłem go w ostatniej chwili, podrzuca go w górę co zauważam kątem oka w lusterku a po chwili prawie rozjechałem żólwia wielkości sporej miski. Zatrzymałem się żeby mu się przyjrzeć ale zanim stanąłem i zawróciłem już zniknął. Żółw po prostu zniknął.
Znajdujemy sobie miejscówkę w lesie. Większość zostaje a ja z Michałem wracamy kawałek do wsi i robimy zakupy w sklepie dla wszystkich bo postanawiamy zrobić sobie tutaj pikniczek. Tak też robimy.
https://i.imgur.com/6ygFldv.jpg
https://i.imgur.com/0vJEUwo.jpg?1
Fajnie, chłodno i miło ale czas wracać. Wracamy na przedmieścia Drebentu i zatrzymujemy się na popas w knajpie.
https://i.imgur.com/QnfU4Co.jpg
Michałowi przy okazji wywala paliwo z baniaka z racji temperatury. Przy tej okazji mamy szansę się przekonać jaka jest różnica w temperaturze baniaka w kolorze czarnym i białym. Biały jest chłodny i czuć pod łapą chłód paliwa a czarnego dotknąć się nie da. Nagrzany jak piekarnik
Wpadamy do knajpy a przed nią stoi kilka wypucowanych maszyn typu beemwe i katełem. W środku ich kierownicy z Portugalii. Nikt nawet nie odpowiedział na nasze powitanie co niezmiernie zdziwiło Żenię. Dopytywał potem o co kaman i w końcu streścił to słowami o właścicielach BMW, których nie zacytuję. Oczekiwanie na żarcie trwa cholernie długo. Do tego kelner coś pochrzanił a dania są wydawane na raty.
https://i.imgur.com/D8PLGqF.jpg
Michał już pakuszał i postanawia poszukać sklepu bo mu padło światło z tyłu. Michał idzie na poszukiwania a my tymczasem kończymy jedzenie. Jak wrócił to minę miał grobową i zeznał tylko, że zgubił tablicę i jedzie szukać. To był moment i już go nie było.
Pozostało nam czekanie. Nie wiem ile godzin tam czekaliśmy ale długo. Kontaktu z Michałem nie było i zaczęły się domysły. Już mieliśmy akcję zaginionej blachy na UA i skończyło się stratą czasu, zerowym efektem i łapówką dla pograncznika. Teraz jest gorzej. Nie martwię się zbytnio bo idzie to ogarnąć ale bardziej mnie niepokoi post , który mijaliśmy po drodze bo jak go tam zatrzymają to kibel. Żenia zeznaje że u nich mogą każdego zatrzymać na 72H do wyjaśnienia. Kombinujemy zatem jak to ogarnąć i postanawiamy ruszyć w miasto, znaleźć poligrafię i dorobić taką tablicę.
Podjeżdżamy do agencji reklamowej, odkręcam moją blachę na wzór.
https://i.imgur.com/wKlBhHj.jpg
I po niedługim czasie dostaję takie coś.
https://i.imgur.com/9pEO3fe.jpg
Oczywiście za free. Jesteś gościem brat. Nawet nie mogłem mu nic wcisnąć.
W tzw międzyczasie Michał się odzywa że blachę znalazł i wraca na bazę. Uffff
Dobra to my tymczasem aby nie tracić czasu lecimy zobaczyć miejscową twierdzę.
Podjeżdżamy pod same wrota.
https://i.imgur.com/Amp7xKE.jpg
Widok z góry całkiem niezły.
https://i.imgur.com/B82uZha.jpg
https://i.imgur.com/HsGhVUi.jpg
Zwiedzamy a przewodnikiem jest Tatiana, która bardzo interesuje się historią.

https://i.imgur.com/2nNe1gW.jpg
Twierdza jest spora , wewnątrz muzeum.
https://i.imgur.com/xRwH76o.jpg
https://i.imgur.com/I0mjLNj.jpg
https://i.imgur.com/qWR3BUK.jpg
https://i.imgur.com/GJGJHWM.jpg
https://i.imgur.com/Qz0zTET.jpg
https://i.imgur.com/LVW5y3r.jpg
Muzeum bez szału. Twierdza dużo lepiej prezentuje się na zewnątrz i wewnątrz na dziedzińcu.
https://i.imgur.com/8H1scdW.jpg
https://i.imgur.com/DOXkbwc.jpg
https://i.imgur.com/LHEtimm.jpg
https://i.imgur.com/ES2Kmb2.jpg
https://i.imgur.com/LSZwBjT.jpg
https://i.imgur.com/VcYBHvt.jpg
Panoramix
https://i.imgur.com/hUyItwD.jpg
Fajna twierdza w sumie. Warto ją zobaczyć bo robi wrażenie. Wracamy na bazę a tymczasem Miszka zabrał się za robotę. Blacha wygląda słabo.
https://i.imgur.com/mKhwCoL.jpg
Ale i tak lepszy oryginał niż podróbka. Michał mocuje tak aby już nigdy nie odpadła.
https://i.imgur.com/d7V2ALr.jpg
Chyba mu się udało.
https://i.imgur.com/Av1lnDG.jpg
Dość emocji na dziś. Siadamy do kolacji.
https://i.imgur.com/epQYrLr.jpg
https://i.imgur.com/CKZ2hka.jpg
Zimne bro to jest to
https://i.imgur.com/EykL1vP.jpg
Rozchodzimy się na pokoje a że nie jest jeszcze tak późno to z Jurasem postanawiamy zażyć jeszcze kąpieli w jeziorku.
https://i.imgur.com/NokVDdY.jpg
Woda super. Jutro ruszamy w kierunku domu. Jurek jeszcze ma w planie pojechać do miasta kupić młodemu szachy. Dziś już dość emocji.

Franz
16.01.2020, 07:31
Twierdza Derbent
VwvpnV7Y5y0

9lb4w7FmOwc

o-FDn0eUG_I

CKi8A7fPWjI

nK0_RInXxzE

Żenia ( imię męskie) i Tatiana oraz stylizowany na Harleya Yamaha Dragstar 1100

Emek
16.01.2020, 16:55
Wstajemy z rana , pakujemy się we dwóch na Jurkową Hondzinę i gonimy na miasto. Znajdujemy dzielnicę handlową i szukamy szachów i drobnych upominków dla bliskich. W ciul czasu to zajmuje bo jeszcze musieliśmy odszukać bankomat. Jako, że zgłodnieliśmy to idziemy na śniadanie w centrum handlowym. Bardzo miły gość, knajpa jakaś speluna ale robi nam omlety, które pałaszujemy ze smakiem.
Szachy udaje się kupić ale są wielkie i zastanawiam się jak on to będzie wiózł. Czeka nas kolejne 5 dni drogi powrotnej a ustaliliśmy, że chcemy polecieć przez Elistę a nie drogą Kawkaz żeby nie wracać choć częściowo po śladach. Mamy już za sobą 24 dni drogi, jakieś 3 dni do granicy i kolejne 2 przez UA do domu. Nie znoszę tego uczucia gdzie już trzeba wracać. Znaczy wracam z przyjemnością do mojej rodziny, zwierzaków i na znajome śmieci ale gonitwa po minimum 5 stów dziennie nie jest tym co lubię najbardziej. Wracamy do hotelu i zaczynamy pakowanie. W tym czasie Michał i Franz idą na śniadanie. Jakoś udało się upchać szachy do torby na dno i jeszcze ją zamknąć. Wreszcie ruszamy.
Tatiana z Żenią chcą pojechać z nami i wyprowadzić nas na główny trakt. Jeszcze musimy zatankować.
https://i.imgur.com/BP64sTg.jpg
https://i.imgur.com/vCXpnZr.jpg
https://i.imgur.com/I05GfZt.jpg
Opuszczamy Derbent.
https://i.imgur.com/jMZ1qxg.jpg
https://i.imgur.com/SIvk5Hf.jpg
https://i.imgur.com/Gbjx7s2.jpg
Droga nie jest najlepsza. Sporo remontów w okolicach Machaczkały i palące słońce. Zatrzymujemy się na szybki popas w lokalu po drodze. wpadamy na drogę E119 prowadzącą na Kizylar i dalej na Artezjan.
https://i.imgur.com/eWTL7WK.jpg
https://i.imgur.com/0CRDNUo.jpg
Droga wkrótce robi się do dupy. Pofalowana w taki sposób, że jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Przelatujemy przez jakieś miasteczko, bodaj Babajurt. W mieście ciasno , jedziemy jeden za drugim za sznurem aut. Wreszcie znajduję jakąś lukę i gonię dalej. Tracę z oczu chłopaków. Wreszcie wylatujemy z miasta , droga cię ciut poprawia ale do gorąca dochodzi wiatr i sfalowana droga. Widzę w oddali światła chłopaków. Mam dość. Muszę się wylać, napić i chwilę odpocząć. Zatrzymuję się na poboczu, chłopcy dojeżdżają. Pijemy wodę, sikamy, palimy faję. Wnet za nami podjeżdża policja. Początkowo mi się wydaje że to taka przyjacielska pogawędka ale jednak nie. Jeden z nich cały czas podsuwa mi pod nos telefon, na który nie zwracam uwagi. W końcu drugi prosi mnie na bok i pokazuje nagranie najpierw mówiąć że jestem niewinny. Ku chu, skoro niewinny to czego?
Okazuje się że w korku w mieście jak zacząłem wyprzedzać jechał komendant policji. Ja wykonałem manewr prawidłowo (stąd ja niewinny) ale chłopcy pocięli już na ciągłej. No i wracamy do tematu ruskich przepisów. Mają nagranie, wszystko jak na dłoni. Mandat 5000 rubli lub przepadają lejce. Cóż pozostaje. Trzeba zapłacić, bez kwitu. Na odjazd żegnają się z nami sygnałami dźwiękowymi.
Mówi się trudno i zapierdziela dalej.
Wyjechaliśmy późno i mamy już najechane sporo. Jesteśmy zmęczeni bo od ostatnich prawie 3 tygodni nie pokonywaliśmy aż takich dystansów. Szukamy bazy ale nie jest łatwo bo wokół niewiele miejscowości jak przy Kawkazie i raczej pola i pustka.
Słońce już zaczyna zachodzić więc nie ma co wybrzydzać. Wreszcie jakiś zajazd dla Tirów. Ale słabiutko. Łapę lokalesa i pytam czy jest gdzieś jakiś nocleg coby motki za bramą postawić i było bezpiecznie . Wskazuje gdzie mamy jechać i docieramy do bazy. Otwiera jakiś zarośnięty dziwny koleś, prowadzi mnie pokazać pokój. No jest pokój, bez okna ale spoko i mamy fajne podwórze. Cena śmiech, bodaj 200 rubli za łeb. Płacę i się logujemy.
Parkujemy za bramą.
https://i.imgur.com/VlQtuXg.jpg
Franzowi udało się nawet błyskawicznie zmienić olej.
Kupujemy jakieś piwko i siadamy przy stoliku na dworze.
https://i.imgur.com/7Gtkx32.jpg
https://i.imgur.com/tRj5AIN.jpg
Niestety za długo posiedzieć się nie da. Mikrokomary tną tak że siedzimy w przeciwdeszczówkach. Lepiej się schować. Jako, że mamy rano ruszyć idę do baru na tyłach zapytać o której otwierają żeby zjeść śniadanie. Kobitka mówi że o 8 ale zaraz dopytuje, o której bym chciał. O 7 mówię, nie chcąc nadużywać jej dobrej woli. Zgadza się i mówi żebyśmy wpadli o 7 to ona nam przygotuje posiłek.
Fantasycznie. Do łóżek. Zmordował mnie ten dzień. Jutro będzie gorzej bo jesteśmy na granicy z Kałmucją a tam zaczną się stepy i pewnie 40 stopni bez opcji schowania się w cieniu.

Luti
16.01.2020, 21:10
Emek. Pytanie techniczne.
Komu becelowaliście? Kaukaskim "fuszom" (śniadym), czy bardziej skośnookim (Kałmukom)?
Co do stawki. Zgodnie z taryfikatorem FR. Oferta była szczera, aczkolwiek warto próbować się potargować. Na wschodzie charakter dalej w cenie.

Emek
16.01.2020, 21:54
Dagestańcy. Wina ewidentna i nagrana. Próby były ale przy układzie штраф либо ciężko się negocjuje.

wooocash
17.01.2020, 16:56
Co do stawki. Zgodnie z taryfikatorem FR. Oferta była szczera, aczkolwiek warto próbować się potargować. Na wschodzie charakter dalej w cenie.

Dawno nie słyszałem, że by ktoś utargował i zszedł poniżej 5 do łapy bez kwitów a znam takich co musieli tą stawkę pomnożyć x2 :(

Emek
17.01.2020, 17:45
Z rana po śniadaniu ruszamy. Pani jak obiecała o 6 już była w kafe. Zauważyłem ją z daleka jak szła z odległych zabudowań w moim kierunku.
https://i.imgur.com/Sg9DItI.jpg
https://i.imgur.com/wTXklbS.jpg
Dolatujemy do granicy Dagestanu z Kałmucją i tam oczywiście post. Szybka odprawa paszporty spisane i lecimy dalej. Krajobraz już był płaski a teraz to już naleśnik w zasadzie. Wokół drogi pojawiają się słone jeziorka znane mi już z Kazachstanu i stepowa roślinność.
https://i.imgur.com/BuEOWcg.jpg
https://i.imgur.com/0fk2hsx.jpg
Zatrzymujemy się w tym upale na lody i napitki. Potem po raz kolejny na tankowanie. Droga się dłuży niesamowicie. Jedzie się kiepsko ale wreszcie udaje się dojechać do Elisty. W sumie to nic mnie tam nie porwało. Wbiliśmy się do centrum, zjedliśmy europejskie jedzenie smakujące podle i wyjechaliśmy. Droga wiedzie nas w kierunku Wołgodońska. Od startu mamy do pokanania nudne 500 km. Droga do Elisty była mało ciekawa ale ta za nią w kierunku Wołgodońska jest już znacznie przyjemniejsza. Stepy ustąpiły miejsce ogromnym polom uprawnym, wszędzie jak okiem sięgnąć widać pola na których pracują kombajny. Na drodze ruchu nie ma wielkiego a większość pojazdów stanowią tiry, które zwożą ziarno z pól. W oddali widać unoszący się w niebo pył po koszeniu.
Wystarczy spojrzeć na zdjęcia satelitarne żeby przekonać się o czym jest mowa. Pola zaczynają się tuż za Elistą i ciągną się do Wołgodońska około 250 km. Nie ma tam nic innego. Nuda , nuda i jeszcze raz nuda. Nie lubię takich tras gdzie nie ma na czym oka zawiesić, nie ma ruchu (to akurat dobrze) ani wielu zabudowań. Z perspektywy czasu nie wybrałbym tej trasy po raz drugi choć trzeba przyznać że z Artezjan prawie do Wołgodońska pomijając Elistę jazda mimo , że nudna idzie dość sprawnie.
Sam Wołgodońsk też jest ciekawym miastem bo jednym z najmłodszych w Rosji. Powstał przy okazji budowy Cymlańskiego Węzła Wodnego. Brzydko tam jak cholera a jedyne co zapamiętałem to gigantyczna elektrownia atomowa ale ja akurat lubię takie industrialne konstrukcje.
Do miasta wjeżdżamy w poszukiwaniu noclegu ale jakoś nie możemy nic namierzyć. Miasto nie jest duże jak na Rosję to raczej miasteczko. Znajdujemy coś na wylocie i postanawiamy tam dojechać. Jakaś zona oddycha Czajka. Nie chce nam się bo jesteśmy zmęczeni ale łatwo nie będzie. Mamy zjazd z głównej trasy ale jeszcze postanawiamy zatankować żeby nie robić tego jutro tylko ruszyć z kopyta. Dojeżdżamy pod obiekt ale nie ma wjazdu. Kręcimy się po okolicy i ktoś nam tam wskazuje wreszcie którędy tam wjechać. Oczywiście płot z blachy i brama takiej samej konstrukcji. Domofon, dzwonię i brama się otwiera na nowy inny świat. Fajny komunistyczny ośrodek nad rzeką. Pokój a w zasadzie apartament też spoko. Mamy 2 pokoje z kuchnią i łazienką. Jest OK.
Zalogowani, poprani walimy piwko na tarasie przed ośrodkiem. Po ciemku idziemy jeszcze sprawdzić gdzie tu jest rzeka i w sumie po tułaczce po krzaczorach do dziś nie wiem czy do wody udało się dojść czy też nie. W każdym razie wrócić się udało. Walimy w kimę, zmęczeni dzisiejszą trasą. Zrobiliśmy ok 6 stówek ale upał stepów wyssał z nas życie. Jutro dalsza droga.

Emek
17.01.2020, 19:23
Znów klasyczny reżim wyprawowy. Wczesne pobudki i droga. Śniadanie w biegu, pakowanie i trasa.
Śniadanie nie było w biegu. Ruszyliśmy na głodnego i po trasie miłe kobitki zrobiły nam omlety w przydrożnym kafe.
https://i.imgur.com/f7xNkJY.jpg
Zawsze dopada mnie to uczucie pogoni za zajączkiem na powrocie do domu. Zmęczenie mija i mózg zostaje automatycznie zaprogramowany na koncentrację na drodze. Tyle przejechałeś to jeszcze kawałek pociągniesz. Masz wrócić cały, wszyscy mają wrócić cali. Bezpiecznie. Jednak podczas podróży często łapę się na tym że ciągnie mnie do przodu, muszę być pierwszy. Nie do końca to rozumiem i nie do końca nad tym panuję. Zakładam pewnie błędnie że nic się nie wydarzy, nic się nie stanie. Jazda, tankowanie, posiłek, odpoczynek, papieros i tak w kółko.
Jedzie się dobrze. Docieramy do głównej trasy. Jadę z przodu i wiem że trzeba zatankować znaczy Franek musi.
Zjeżdżam z trasy na stację ale widzę że jestem z Jurkiem a Michała z Frankiem nie ma z nami. Dobra tankujemy. Zatankowaliśmy ale reszty dalej nie ma. Co jest? Wyjeżdżamy na drogę, w końcu dojeżdżają. Zjechali wcześniej.
Lecimy dalej, trasa już znana. Rytm również ten sam. Jesteśmy na ścieżce na Biełgorod. Za nami dobre kilkaset kilometrów. Zmęczeni , wkurwieni, szukamy noclegu w okolicy Biełgorodu. Nie chce nam się jechać dalej. Pierwszy strzał to niewypał jakiś hostel na 4 piętrze ale i tak nie ma miejsc. Kierują nas do drugiego oddziału. Dają wizytówkę.
https://i.imgur.com/IKZb1sm.jpg
https://i.imgur.com/YqSLUVQ.jpg
Jedziemy.
Docieramy w końcu pod obiekt. Znamy go. Jedliśmy tam w drodze na Kaukaz, teraz nam przyjdzie w nim nocować.
https://i.imgur.com/630ZhKD.jpg
https://i.imgur.com/d7r7IZI.jpg
Niestety obiekt nie ma zamkniętego parkingu co nie odpowiada Frankowi. Nie przekonuje go fakt, że teren jest monitorowany i nie powinno być problemów. Nie udaje się go przekonać i postanawia odjechać gdzie indziej. Jesteśmy skonani, zrobiliśmy ok 750 km i ledwo żyjemy. Zaraz zapadnie noc. Nie mam już siły jechać dalej ani namawiać Franza na zmianę decyzji. My zostajemy on odjeżdża. Mamy się zgadać rano i ruszyć wspólnie do granicy razem.
Późnym wieczorem dostajemy wiadomość od Franza:
Ja już na Ukrainie. Nie czekajcie.

Franz
17.01.2020, 19:58
Od kiedy ukradziono mi dwa Lc4 Adventure wraz z przyczepą spod chalupy na spokojnej ulicy w mojej malej
miejscowosci inaczej na to patrzę i
teraz wolę
dmuchać na zimne. Po drugie monitoring w niczym nie zabezpieczy jak przyjedzie bus i faceci będą w
kominiarkach. Świeradów jest caly monitorowany.
Było zarejestrowane jak moja przyczepa wyjezdza z miasta , a jakże tyle ze numery auta ciagnacego nieczytelne. Po miesiacu sprawe umorzono z powodu innych nowych kradzieży lepszych samochodow ze strzezonych parkingów.
Po kradzieży u ruskow dochodzi problem , że trzeba wyjechac z motocyklem . Czyli zgłoszenie na Milicje
tlumaczenie itp a czasu na styk .
Po prostu czasem widzę inaczej nie znaczy może lepiej
Tak nawiasem stuknalem jeszcze tego dnia
( i nocy) 500 km plus ta posrana granica :vis:
Dziś też nie zostawilbym motocykla w tym miejscu mimo , że u was byl spokój w nocy . Zgodnie z przyslowiem
- nosił wilk razy kilka, lub dopóki dzban wodę nosi...

Emek
18.01.2020, 07:51
Zrywamy się rankiem, naprawdę wcześnie. Śniadania nie jemy bo chcemy jak najszybciej dolecieć w okolicę granicy i coś zjemy po drodze.
Rano drogi są puste i szybko przemykamy przez Biełgorod w kierunku wylotu na Charków. Niestety są roboty, droga wylotowa jest w remoncie i zalecany jest objazd. Postanawiamy jednak spróbować bo droga jakby był na ukończeniu i myślimy, że może jeszcze nie oddana ale da się przemknąć motocyklem. Niestety się nie da. Musimy zawrócić i pojechać objazdem. Udaje nam się dotrzeć do dolotówki na granicę i postanawiamy zatrzymać się na stacji, zatankować i w końcu coś zjeść. Na śniadanie mamy seven daysy i jakieś mufiny. Do tego kawusia i już jest lepiej. Lecimy na granicę nastawiając się na ciężką przeprawę. Nie jest łatwo. Kolejka spora, czynne jak zwykle mniej okienek niż może być czynne i sporo Ukraińców. Cierpliwie czekamy na swoją kolej. Paszportówka idzie sprawnie ale jeszcze celnik chce popatrzeć co wieziemy. Gadka szmatka, kuda, otkuda i zeznajemy , że z Derbentu. Facet banan na gębie i rzuca tylko ja Dagestaniec z Derbenta. No to już jest nasz.
Rozmawiamy sobie jaka pogoda w Dagestanie i na jakie zadupie go tu rzucili tysiące kilometrów od domu. Udaje tylko, że nas sprawdza ale wszystko idzie szybciutko i już jesteśmy po drugiej stronie. Jeszcze tylko Ukraińcy, również dość płynnie i już jesteśmy na ścieżce. Przebijamy się przez Charków i już można się wyluzować. Planujemy dojechać za Kijów w okolice naszej miejscówki nad rzeką. Mamy tam taką fajną bazę pod dachem z zajebistym żarciem i liczę na to że będą wolne miejsca bo to naprawdę zajebista miejscówka. Po prostu idzie tam odpocząć. Jest kilka domków, knajpa z zajebistym żarciem, dobre piwko i stawik.
Obiad a w zasadzie jego namiastkę w postaci długich hot dogów z rozlewającym się wszędzie majonezem jemy w barze przy trasie. Kijów opornie w godzinach popołudniowych. Ciasno, ruch zajebisty ale mimo drobnych zawirowań związanych z trasą pokonujemy w miarę sprawnie.
Zatrzymujemy się na stacji na wylocie. Stąd mamy jeszcze kawałek do pokonania. Dzwonię do obiektu i Pani mówi że miejsc nie ma ale ma się zwolnić. Przyjeżdżajcie okaże się na miejscu. Lecimy.
Docieramy do obiektu i znaną już trasą okrężną zajeżdżamy na tyły. Ochrona otwiera bramę a ja idę do administratora. Pani z daleka się uśmiecha. Znamy się. Spotkaliśmy się dwa lata temu. O dziwo pamięta naszą ekipę. Okazuje się że znalazł się wolny domek.
Miejscówka znajduje się tutaj:
https://www.google.com/maps/place/Resort+Stariy+Prud/@50.6026047,29.9960257,11.58z/data=!4m15!1m6!3m5!1s0x472b3c62a380a9f5:0xe40d99a9 5570f31d!2z0KHRgtCw0YDRi9C5INCf0YDRg9C0!8m2!3d50.5 961856!4d29.983215!3m7!1s0x472b3c62a8d34bc5:0x2725 7957b489f235!5m2!4m1!1i2!8m2!3d50.5934711!4d29.980 5817
Naprawdę mogę ją z czystym sumieniem polecić na bazę. Wynajęcie domku kosztuje koło 2 stówek a mogą tam kimać 4 osoby. Jest duże łóżko podwójne i podwójna rozkładana sofa na dole.
Logowanie na szybko i do knajpy na piwko i kolację.
https://i.imgur.com/lHTMQSE.jpg
https://i.imgur.com/Tlbpyjq.jpg
Odkąd wyjechaliśmy z Derbentu jedziemy na totalnie gównianym jedzeniu. Chce nam się zjeść coś zajebistego a że wreszcie nadarza się okazja to szalejemy. Full wypas.
https://i.imgur.com/FcibZ9h.jpg
https://i.imgur.com/VutCMAl.jpg
Nażarci i popici wracamy na bazę.
https://i.imgur.com/7cKvPsn.jpg
O taki domeczek mamy. Ten sam co ostatnio chyba.
https://i.imgur.com/xYq0vV1.jpg
Jednak nie możemy całkowicie oddać się labie. Łańcuch w Jurka CRF już wlecze się po ziemi a Franz luzuje w jakimś agro i zasypuje nas budującymi informacjami że Jurek na pewno do domu nie dojedzie. Ma to słaby wpływ na Jerzego i zaczyna się chłopina martwić. Staramy się podnieść morale i idziemy całą paką oblukać jak to wygląda.
No, nie wygląda. Łańcuch całkowicie odchodzi od tylnej zębatki. Zęby też już zeżarte na amen ale jakoś trzeba dojechać te ponad 7 stówek do domu. Naciągamy ile się da czyli do końca możliwości skali. I tak wisi luźno ale nic więcej z tym nie zrobimy. Postanawiamy, że jutro będziemy jechać jednostajnie, bez pałowania żeby nic się nie uyebało.
Jutro plan jak dziś. Wstajemy, śniadanie po drodze i gonimy na bazę. Obok jest stacja to zatankujemy i zjemy a potem w drogę.

consigliero
18.01.2020, 08:01
To na papierze to kanapka ze śledziem i słoniną?

Emek
18.01.2020, 08:05
To śledzik na musztardowym toście.

Emek
18.01.2020, 09:22
To już ostatni dzionek naszej podróży. Zgodnie z planem lecimy rano na stację, tankujemy, hot dog w łapę i jedziemy. Jedzie się dość sprawnie dopóki nie zaczęło wiać. Nasze DRki są mało wrażliwe na podmuchy wiatru. Nawet jak zacina z boku czy od frontu jest w miarę stabilnie. Jurek niestety miał gorzej. Zgodnie z planem mieliśmy ciąć około stówki bez napinki. Jest tam trochę pagórków i otwartej przestrzeni. Juras nie mógł sobie poradzić z tym jak go rzucało na CRF.
Zatrzymałem się bo zamulał okropnie i nie bardzo było wiadomo o co chodzi. Jurek rzadko się unosi i irytuje. Jak zsiadł z moto to był jednak mocno wkurwiony. Rzucał chooyami i innym mięchem. Na moje uwagi że wiatr to wiatr, trzeba się przyzwyczaić rzucił że on pier..oli taką robotę. Daj mi DR i sobie pojedź CRF, rzuca. Z nerwowym gościem kiepsko się jedzie to mówię ok. Bierz moją a ja pojadę do następnego tankowania na Hondzie.
Po kilku kilometrach muszę mu przyznać rację. Rzuca tym na wszystkie strony i jak ktoś nie ma praktyki to może czuć się niepewnie. Jednak po kolejnych kilku kilosach przywykłem i cisnę ile fabryka dała. A że dała niewiele to pod wiatr ciężko pociąć setką, wrzucenie szóstki daje taki efekt, że motocykl zwalnia do 90. Cisnę więc na piątce. Na odcinku 141 km zużyłem całe paliwo. Na stację zjechałem już na totalnych oparach. Znów się zamieniamy bo wiatr ucichł. Juras wlewa 7,5 litra. Nie pamiętam ile się tam mieści w baniaku ale poprzednim razem na Łotwie jak lecieliśmy TET Juras przejechał równo dwie stówy od tankowania jak moto zgasło z braku wahy. No to ciut go przebiłem.
Droga przez Ukrainę idzie nam jakoś opornie ale jedzie się. No ale to jeszcze nie koniec. Na horyzoncie pojawia się to co lubimy najbardziej.
https://i.imgur.com/xKx3Xyf.jpg
Idzie burza. Zatrzymujemy się bo zasiane po horyzont w obie strony. Chłopaki zakładają przeciwdeszczówki. Czas idealny. Ledwo się ubrali i lunęło. Znam już takie burze, idą w poprzek. Nie ma innej opcji. Trzeba je przeciąć. Kilka kilometrów w ulewie i będzie OK. Wjeżdżamy w oko cyklonu. Deszcz napiera z niesamowitą siłą ale już po kilku kilosach czuję że zelżało a za kolejnych kilka mamy już tylko mokrą drogę. Po burzy.
Wpadamy na granicę i strona ukraińska idzie sprawnie. Gorzej u naszych. Mamy pas dla UE ale wszyscy stoją a nasi olewają swoich tylko trzepią Ukraińców na pasie obok. Trwa to w ciul czasu. Naprawdę tak długo na wjazd do PL nie czekałem nawet jak wiozłem z UA kontrabandę i wzięli mnie na kontrolę auta.
Wreszcie wjeżdżamy do Polski i zaraz za granicą zatrzymujemy się na szamę. Od razu uderza mnie zaściankowość naszego kraju. Szlag mnie trafia.
https://i.imgur.com/h0WteWH.jpg
Na największym ruskim zadupiu nie spotkałem się z taką sytuacją. Zjadamy z niesmakiem to goowno co zamówiliśmy. Lecimy dalej. Oczywiście jakimś dziwnym trafem udało nam się już w PL popieprzyć drogę do bólu i zamiast w kierunku bazy lecimy dwupasmówką na Lublin zamiast w Piaskach odbić na Bychawę.
Wracamy ale z paliwem lipa. Lecimy na oparach. Tam gdzie miała być stacja jest prywatna posesja, następna za naście kilosów. Jedziemy, może się uda.
Udało się. Tankujemy i lecimy do domu. Późnym popołudniem dolatujemy przed Kielce. Tutaj rozstajemy się z Jurkiem bo on mieszka z drugiej strony miasta.
Franz tymczasem dociera do Rzeszowa i garuje u Motomaxa.
https://i.imgur.com/pwURjaJ.jpg
A my z Michałem wreszcie docieramy do mnie, gdzie Marta wita nas zimnym browarkiem przytarganym z Bieszczad.
Walimy więc Bukowe Berdo.
https://i.imgur.com/UpwPJmF.jpg
Po 28 dniach podróży znów jestem w domu. Michał jutro po śniadanku rusza w kierunku Poznania.
To już koniec wyprawy. Było zajebiście ale miło też znów być w domu.
https://i.imgur.com/EAGHQmX.jpg

golab
18.01.2020, 09:37
Zajebista relacja Emek, gratki dla całej ekipy :)!!!

Franz
18.01.2020, 09:45
I ja również dołączę :)
Emkowi gratuluję wspaniałej pamięci i "lekkiego pióra "

Emek
18.01.2020, 10:25
Dzięki, że chciało się wam z nami przejechać ale to jeszcze nie kuniec ;)....
TlAa7t2Xk5Y
Zrobię małe podsumowanko.

MrWaski
18.01.2020, 10:29
Świetna wyprawa. :zdrufko:
Ile dni i ile kilometrów?

consigliero
18.01.2020, 10:33
Może bym się zabrał kiedyś z Wami?

Emek
18.01.2020, 10:36
Świetna wyprawa. :zdrufko:
Ile dni i ile kilometrów?
28 dni i około 9000 km.

rumpel
18.01.2020, 10:41
jak ta 250 na tle "dorosłych" motocykli ;) nadążała na przelotówkach?

Franz
18.01.2020, 10:50
Emek napisał
"Po 28 dniach podróży znów jestem w domu. Michał jutro po śniadanku rusza w kierunku Poznania."
U mnie 9 tys . Do Kielc 500 × 2 - czyli Emek okolo tysiac mniej. Odczyty licznika mogą byc różne przy tak dlugiej trasie
Mała Crf dawała spokojnie rade. Brakowało trochę pary
pod silny wiatr czy strome wzniesienie. Bylem milo rozczarowany że tak Jurkowi to szło.
Osobiscie w malej crf przeszkadzalo mi podczas krotkiej jazdy kondoniaste zawieszenie niż brak mocy

Szybkościomierz mam sprawdzony z GPs
Praktycznie identycza prędkość. Licznika nie sprawdzalem z GPs

MrWaski
18.01.2020, 11:01
Franz, a jak doopa na tej małej? Miałeś jakąś ekstra motokanapę?
Tu jeszcze dochodzi kwestia wagi, wieku, wysportowania i kondycji...

Franz
18.01.2020, 11:04
Dupa na małej cierpi. Mialem kanapę poprawić, ale jak kupilem XR 650 to pomysł upadl bo XR4 uzywana jest do krótkich wypadów. Najwyzej weekendowych.
Chyba ze pytasz o crf 250 L
- ooo to wtedy trzeba Jurka pytać

Emek
18.01.2020, 11:21
jak ta 250 na tle "dorosłych" motocykli ;) nadążała na przelotówkach?
Jechaliśmy 100-110 więc jak nie wiało i nie było pod górę to bez problemu. Na wzniesieniach i przy silnym wietrze to wiadomo. Kicha. Powyżej 100 to już nie przyspiesza.

maly
19.01.2020, 01:13
Jeżdżę parę lat na moto i nie lubię kadzić, ale mało jest motocyklistów którzy w trudnych warunkach zmęczeni zamieniają się z kolegą na moto co by ratować sytuację .Szacun Emek.
Fajna Relacja.

Adagiio
19.01.2020, 07:18
I co teraz będę czytał przy porannym caffe’ ?

wojtekk
19.01.2020, 08:19
Super wyjazd i dzięki, że chciało Ci się opisać. Dzięki temu jechałem z Wami (moja ex drka też :) )

Luti
19.01.2020, 09:08
Dzięki, że chciało się wam z nami przejechać ale to jeszcze nie kuniec ;)....
[....]
Zrobię małe podsumowanko.

To chyba jeszcze nie koniec. Czekam z niecierpliwością co to by się odnieść, dopytać.
Dzięki chłopaki za przejażdżkę po bardzo bliskich mi rejonach.

aadamuss
19.01.2020, 09:16
Czyli łańcuch w crf to 9000 km ? Jak zębatki?

Wysłane z mojego SM-G973F przy użyciu Tapatalka

Franz
19.01.2020, 09:46
Łańcuch w CRF to 12-16 tys . W zależności od smarowania i warunków jazdy. Jurek i Emek nie zmieniali przed wyjazdem.
W XR 650 L zalozylem nowke i do tej pory zrobilem
Około 13 tys - w tym 9 tys na wyjeździe. Ma się jeszcze
calkiem dobrze i zrobi kilka . Na Balkany wystarczy
Michal założył też nowke i miał
założonego scotoilera ,który działał. Z ciekawosci czasem zagladalem. Mało się zuzyl.

zaczekaj
19.01.2020, 10:20
Oj pamiętam jak Kosmal i Wiciu oddawali mi swoje motocykle gdy na DRZecie wymiękałam :D I tak raz na 950 raz na xt660z i wyjazd zleciał :D

Dzięki Emek za relacje. Fajnie było z Wami ,,pojeździć”. :)


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Emek
19.01.2020, 11:01
Zamoczyliśmy stopy w Morzu Czarnym a następnie w Kaspijskim. Zrobiliśmy około 9000 km. Doświadczyliśmy pustynnych upałów ale też był mróz, deszcz i wiatr. Złapaliśmy jedną kontuzję ale na szczęście nie pokrzyżowała nam planów. Trapiły nas drobne awarie i jedna poważniejsza ale udało się wszystko ogarnąć we własnym zakresie bez pomocy z zewnątrz.
cfm3J-EqNAM
Spaliliśmy ponad 400 litrów paliwa. Poznaliśmy nowych przyjaciół i nie spotkaliśmy wrogów. Nie złapaliśmy też żadnej gumy. Poznaliśmy różnorodność republik Kaukazu, skosztowaliśmy lokalnych specjałów, poznaliśmy miejscową kulturę obcując ze wspaniałymi ludźmi, którzy zamieszkują te tereny.
Nie udało się przejechać wszystkich zaplanowanych tras i dotrzeć we wszystkie zaznaczone przed wyjazdem punkty. Była to moja pierwsza dalsza wyprawa, która została zaplanowana w innej formule niż gonitwa bo mieliśmy dużo czasu i niewiele kilometrów do przejechania. Założyliśmy , że na miejscu jeździmy bez presji i napinki. Dzienne przebiegi po dojeździe na Kaukaz mieliśmy rzędu maksymalnie 300 km. Czasem jednak udawało się zrobić zaledwie kilkadziesiąt. Tereny do eksploracji są olbrzymie, możliwości ograniczone w zasadzie jedynie możliwościami sprzętu i kierowników oraz pogranzoną i tutaj daliśmy ciała.
Wjazd w pogranzonę wymaga załatwienia wcześniej permitu z planem trasy. Nie praktykowałem nigdy takich numerów ale uważam, że to był jednak błąd zaniechania. Warto było wystąpić wcześniej o zgodę na wjazd do Inguszetii bo FSB takie pozwolenia bezproblemowo wydaje. Problem polega na tym, że musimy dokładnie wiedzieć dokąd wjeżdżamy i zwrócić się do odpowiedniej komórki gdyż każdy rejon ma swoją.
Z naszymi przyjaciółmi poznanymi w Dagestanie Żenią i Tatianą utrzymuję kontakt do dzisiaj. Podobnie mam stały kontakt z Olą z grupy spotkanej w Osetii w górach (blondyna).
https://i.imgur.com/XTFjklM.jpg
https://i.imgur.com/YGC0LyO.jpg
Świetni ludzie.
Jurkowa CRF sprostała trudom podróży więc po tym wyjeździe mogę śmiało stwierdzić że tym motocyklem da się podróżować i latać na dalekie wyprawy. Jedynym mankamentem był nikły zasięg ale tutaj ukłony dla Grzecha2012 za wypożyczenie na wyjazd Rotopaxa.
Honda przejechała ze zdechniętym napędem około 3000 km z Derbentu do Kielc więc wszystko jest możliwe.
DRka po wyprawie przeszła gruntowny przegląd. Zaczyna padać łożysko w kiwaczce ale ten sezon jeszcze oblata więc nie wymieniałem. Zdechło całkowicie zawieszenie ale motocykl ma 22 lata więc to raczej ze starości. Musiałem wymienić amortyzator i sprężyny w widelcu. Napęd wymieniony w Sochi nie nosi śladów zużycia więc jeszcze pojeździ.
Dziękuję wszystkim uczestnikom wyprawy, jesteście zajebiści.
Dziękuję wszystkim, którzy pomagali nam w układaniu trasy i nanoszeniu punktów na mapę. W szczególności chciałbym podziękować Iwanowi, który miał ogromny wkład w naszą wyprawę gdyż bardzo dużo przebitek górami było jego autorstwa a sami raczej nigdy tych tras byśmy nie odnaleźli na miejscu i w wielu przypadkach gdybyśmy tymi trasami nie pociągnęli nie udałoby się spotkać ludzi, których spotkaliśmy. Iwan niestety nie żyje i tą wyprawę chciałem zadedykować jego osobie. Mieliśmy zaplanowane spotkanie w 2017 tylko pochrzaniłem miasta bo myślałem że Iwan jest z Niewinnomyska. Dzwoniłem i miał do nas dojechać na spotkanie ale okazało się że mieszka w Noworosyjsku i niestety nie mógł dojechać bo było za daleko.
Iwana już nie poznamy osobiście ale póki jego kanał na YT jeszcze istnieje można choć popatrzeć na jego podróże.
https://www.youtube.com/user/IvanChest51/videos
Kaukaz od strony rosyjskiej jest fantastyczny. Oczywiście taka wyprawa, od morza do morza wymaga dużo czasu. Jeśli ktoś takim czasem nie dysponuje to można się pokusić o koncentrację na jednej z republik. Tutaj stanowczo poleciłbym Dagestan. Dlaczego? Pomijając fantastyczne krajobrazy i cudownych ludzi o niewiarygodnej gościnności i uprzejmości głównie dlatego, że bardzo dużą ilość tras można pokonać każdym motocyklem. Nawet ciężkim i na szosowych kapciach bo większość tras jest szutrowych i twardych a deszcz zagląda tam rzadko.
Dzięki, że chciało wam się czytać moje wypociny i mogłem pojechać tam po raz drugi z Wami.
Zrobię jeszcze małe podsumowanie w formie ruchomych obrazków.

Emek
19.01.2020, 11:21
Czyli łańcuch w crf to 9000 km ? Jak zębatki?

Wysłane z mojego SM-G973F przy użyciu Tapatalka
Jurek nie zmieniał napędu. Przed wyjazdem miał zrobione na nim około 9 tysi. Dołożył drugie tyle. W sumie zrobione około 18 kółek a napęd powinien być wymieniony po około 15. Zębatki zgon ale widziałem gorsze. Ten napęd to seria zakładana oryginalnie. Teraz poszedł wzmocniony.

Korbol
19.01.2020, 11:30
Bardzo fajnie opisałeś te naszą włoczęge:) Też ma straszny niedosyt po Dagestanie, na pewno będę chciał tam wrócić.

To kiedy znowu jedziemy.....?:)

Emek
19.01.2020, 11:31
Ja jadę w tym roku ;). Chyba że się plan zesra.

klanol
19.01.2020, 12:37
O pozwolenia na wjazd w pogranzone można wystąpić przez internet. Są bezpłatne i mozna je uzyskać na caly rok. Warto.

bukowski
19.01.2020, 12:39
Emek, z tego, co czytałem, wyryp tam za bardzo nie było. jak ten wyjazd wyglądałby, gdybyś wziął NAT?

Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka

Emek
19.01.2020, 13:15
Spokojnie byś zrobił tą trasę Afryką. Byłoby trudniej a niektóre trasy może byś musiał odpuścić ale dobry kierownik by dał radę. Ja bym pewnie dał to i Ty również. Błoto dla ciężkich byłoby największym problemem.Agygea wątpliwe.

Franz
19.01.2020, 13:40
Tą drogą też raczej nie na Afryce

nUf_jN-j5gE


Mnie nie chodzi o przykład a o drogę .

Do postu poniżej. Innego filmiku nie mam

Przejechać a mieć frajdę z jazdy to dwa calkiem
różne zagadnienia . Napewno nie na Afryce z tobolami.
Można sie najwyżej ujebac po pachy

Mr.Waski - każdy wyjechal .

MrWaski
19.01.2020, 14:42
I co, w końcu wyjechał? :D

Emek
19.01.2020, 14:53
To akurat nie jest najlepszy przykład. Michał po prostu wybrał złą ścieżkę a tam był garb, który zblokował koło. Ja przejechałem bez problemu.
H0hFsPQuAPE

Emek
19.01.2020, 15:47
Kilka ujęć Michała z kamerki. Na tej trasie mieliśmy najtrudniejszy fragment z ostrym podjazdem. Niestety nie ma go na filmie.
ZgXfgQnEhg8
Droga zjazdowa z płaskowyżu Bermamyt do Miodowych Wodospadów. Gdyby ktoś się wybierał to polecam tą drogę. Jest zdecydowanie krótsza niż dojazd z Elkusz. Po drodze w zasadzie jeden podjazd i to niezbyt wymagający, chyba że popada.
NY4Awiy17Hg
A tutaj przebitka z Nalczika do drogi prowadzącej pod Elbrus.
_ZOFOBruy6s
Tutaj droga na Przełęcz Gumbashi, świetny widok na bambaki.
aYFYz2h7SKs
I rewelacyjna trasa do wodospadów Chegem (nie pamiętam dokładnie). Zapomniałem opisać tą wizytę w relacji ale miejscówka była koszmarnie wręcz komercyjna. Zwykłe bazary. Mnóstwo ludzi, nie było gdzie zaparkować a za wjazd na wodospady chcieli opłaty i w sumie to oblukaliśmy tylko z drogi.
fHNtVQBOzLM
Za wodospadami zaczyna się gruntówka, która prowadzi na Eltyubyu. Z nieznanych mi powodów nie pojechaliśmy prosto do Eltyubyu tylko odbiliśmy w prawo na trasę w kierunku Elbrusa. Gdyby ktoś był w rejonie to koniecznie niech jedzie na Eltyubyu. Tam są baszty , miasto umarłych i fantastyczne widoki. Kolejny argument ku temu aby tam wrócić. Trasa przejezdna wszystkim.

Emek
19.01.2020, 17:20
Starym zwyczajem popełniłem małe podsumowanie naszej wycieczki w formie ruchomych obrazków. Jak zwykle bez cięć i montażu tylko surowe nagranie, które zrobiłem po zejściu z Gamsutl jak chłopcy poszli w górę a ja miałem okazję trochę się ponudzić. Jak ktoś ma ochotę to może sobie posłuchać moich wątpliwej jakości wypocin.
https://www.youtube.com/watch?v=fyr4K2MKRhE&feature=youtu.be

Pirania
19.01.2020, 18:44
Obejrzałem...:bow::Thumbs_Up:

nabrU
19.01.2020, 18:47
Dzięki Emek i Franz za fantastyczny opis.:Thumbs_Up:

Jedyna moja uwaga to te zdjęcia z imgur-a - jakoś tak zawsze długo mi się ładowały...

Emek
19.01.2020, 18:55
Nic nie poradzę. Plus jest taki że nie zginą.

torak
19.01.2020, 20:56
Przez te wolno ładujące się zdjęcia z premedytacją odpuszczałem czytanie relacji wcześniej.
Dziś poleciałem całość za jednym podejściem.
Wyprawa świetna, relacja również. Dzięki.

Ps. Zdjęcia żonie pokazałem i chyba coś kiełkuje:D

DanielRD07a
20.01.2020, 14:41
Mega, dzięki za lekturę!

tyran
20.01.2020, 17:54
Dzięki Emek za relację.

Pozdrawiam.

Dżeferson
20.01.2020, 18:19
Super relacja. Poczytałoby się jeszcze.
Polecam kolejke linową z obskurnymi wagonikami na Elbrus. Wyjeżdża bodaj na 3600mnpm. W Osetii miasto umałych, a w Dagestanie kopsnąć się do wioski Richa. W ogóle Dagestan jest mega 😁

Lis
20.01.2020, 18:36
Fajnie było się tam z Wami wybrać :) Dzięki!

Mallory
22.01.2020, 16:37
dzisiaj siadłem i za jednym zamachem walnięte... uff...
gratulacje:)

Dredd
30.01.2020, 20:07
Dzięki za opowieść! Bardzo przyjemna lektura. :bow:
Gratuluję wyjazdu i przygody.
Muszę powiedzieć, że Twój sposób opowiadania o wschodzie, powoduje, że nabiera się ochoty, aby tam jechać.

Ciaman
19.04.2020, 20:11
Relacja prima sort - tak samo jak i cały wyjazd, łyknąłem na raz. Zakochałem się w tamtych terenach w trakcie czytania relacji <3

sambor1965
19.04.2020, 21:46
Ładnie tam. I teraz mam problem Ałtaj czy płn. Kaukaz. Dzięki Emek.

Emek
20.04.2020, 07:05
Ałtaj mamy w planach na 2021. Wydaje się bardziej dziki.