View Full Version : "Życie to sztuka wyboru" czyli pojechali w góry a wrócili...
mirkoslawski
25.05.2017, 20:19
Wyprawa planowana od dawna. Od dawna też wiedziałem, że nie chcę mieć planów od linijki, sponsorów i obowiązków. W pracy i w domu dostałem miesiąc wolnego a więc plan wyglądał tak, że miałem przejechać się po Karpatach i Bałkanach w miarę daleko od asfaltów.
To miała być "moja pierwsza wyprawa" pod paroma względami:
1) na BMW X Challenge
2) na "ciężko" po górach
3) tak długo z daleka od domu, moich dwóch Miłości w nim pozostawionych
Zanim zacznę opowiadać powiem tylko, że ten wyjazd trwał krócej, przyniósł wiele wspaniałych chwil, wiele trudnych decyzji, fantastycznych doświadczeń i refleksji, trochę nowych znajomości, trochę przygód...
15.05.2017, niedziela.
Z Mateuszem jesteśmy umówieni u mnie o 9.30 ale przed 9.00 dostaję sms, żeby później wystartować - bardzo mi to odpowiadało, bo właściwie jeszcze w proszku - a tak zatankuje moto, umyje dla pierwszych fotek:D
Jadę na stację, tankuję pod korek oba baki, idę płacić, wracam i wio na koń.
10.30 - Mateusz pod domem, ja ostatnie pożegnanie z żonką i moim synem (który pomimo iż przyzwyczajony do moich wyjazdów, ten o dziwo bardzo źle zniósł - serce mi pękało, jak widziałem jego łzy przed odjazdem) no ale szybko odpalamy i tniemy na Myczkwce, żeby nie zmienić zdania i nie zostać w domu...
Kierunek - Myczkowce i MotoMyczki - genialne miejsce u Marcina vel Obcego, świetny klimat i pyszne żarcie :D a że mamy a właściwie Mati ma trochę "palionki" to morale rośnie i szybko łykamy asfaltowe km. Jakieś 70 km od domu pierwsza "awaria" w DR'ce - Mati stracił jedyne gniazdo zapalniczki - jest bez zasilania navi/telefonów już do końca wyjazdu.
Przygód ciąg dalszy - dokładnie 174 km i nagle moje moto staje...WTF???! Paliwa brakło! Ale jak - przecież mój zasięg to "teoretycznie" 300 km?! Okazało się, że dodatkowy zbiornik to jedynie balast, bo coś się popsuła i ściąga z niego 1-1,5 l benzyny....Mati na szczęście ma cysternę i jak się okazuje, nie po raz pierwszy ratuje BMW paliwem:bow:
Pogoda dopisała - MotoMyczki też - nie dopisał tylko nasz "plan", bo mieliśmy w Bieszczadach zaplanować kolejny dzień a skończyło się na niezłej imprezie, na której to poznaliśmy mega odjechanego gościa - niejaki "Piotruś", człowiek, który mówił w sobie znanym języku, choć niby po polsku, słynny ze skoków z zapory na Soliną i jazdy po jej murku (tak przynajmniej nam "opowiadał":D:haha2:
Generalnie przygód "enduro" brakâŚale to, co spotyka nas dalej to w naszych głowach raczej się nie mieściło.
Przejechane około 320 km, około 6-7 h na moto z postojami na awarie i tankowania.
Start - dokumentacja danych.
http://i.imgur.com/0wUHg05.jpg
http://i.imgur.com/iKVkHuA.jpg
Droga czasem jak po tarce a czasem...
http://i.imgur.com/L4PGDWn.jpg
...a jakie zapachy w tej Polsce!
Dziwne - po jednym nozdrzu i jednej warze... ;)
http://i.imgur.com/zYIq779.jpg
Nawet podczas awarii humory dopisywały (jeszcze) :Thumbs_Up:
http://i.imgur.com/688Hemx.jpg
"Bieszczady, moje Bieszczady..." śpiewa KSU...
http://i.imgur.com/OzlP5Ni.jpg
http://i.imgur.com/moA1BBV.jpg
A w nagrodę :)
http://i.imgur.com/CnUXsNe.jpg
http://i.imgur.com/mv77PRE.jpg
u Obcego :Thumbs_Up:
http://i.imgur.com/6zRz3BL.jpg
zdjęcia coś się nie pokazują ....
Początek niezły, tylko zdjęć nie widać!
Wcześniej było widać, pojawiam się i znikam :)
mirkoslawski
25.05.2017, 21:49
A teraz? Wcześniej było z googla...
Mirosławski..przystojniak z Ciebie! Dobrze, że to nie Moja połówka kazała mi to napisać! :P
mirkoslawski
25.05.2017, 22:11
Pirania - nawet nie wiem, jak Ci odpowiedzieć - jak podziękuję za dobre słowo, może być nietakt - jak pominę milczeniem - również niedobrze...aleś mnie w stresa wpędził :P
Dobra, dobra czułości wymienicie sobie później ... jedziesz z kolejnym odcinkiem :at:
mirkoslawski
25.05.2017, 22:23
Pany - pisze się, montuje. Dajcie chociaż piwa się napić :)
Podobno byłeś w Durmitorze w tym samym czasie co my i nie wpadłes na rakije. Żałuj :-)
Wysłane z mojego D5803 przy użyciu Tapatalka
mirkoslawski
26.05.2017, 08:47
Łukasz - jakbym wiedział, to bym wpadł :) Dowiedziałem się jak już wróciliście ;)
mirkoslawski
26.05.2017, 08:58
Dzień 2
Wczorajszy wieczór był ciężki - właściwie to nie wieczór był ciężki a poranek. Z racji "palionki", zamiast wyjechać rano, startujemy po 12.00 bez planu czy nawet miejsca na spędzenie najbliższej nocy. Jedyne, co ustaliliśmy, to "azymut", czyli do Rumunii przez Słowację. Zdecydowaliśmy ominąć UA zupełnie - taki był plan ale jak życie wielokrotnie pokaże, plan rzadko udaje się w 100 % zrealizować, już na pewno na tym wyjeździe.
Tuż przed wyjazdem zakupiłem Garmina 64, super funkiel nówkę, wcześniej również drogą zakupu wszedłem w posiadanie map topo i "offroad" całych Karpat i Bałkanów. Miało to mocne strony, bo widziałem prawie każdą kozią ścieżkę w tych obszarach, ale miało i też złe skutki, co już niedługo odczujemy na własnych doopach.
Wyznaczyłem trasę na tzw. Dotknięcie czyli kursor gdzieś w Rumuni i wciskam "Jedź". Garmin posłusznie odnalazł trasę - jakieś 400 km. Jako początkujący użytkownik i "prawdziwy mężczyzna" nie przeczytałem szczegółowo instrukcji, nie miałem wcześniej okazji sprawdzić również efektów zastosowania różnych ustawień więc ślepo zaufałem mojej nawigacji.
Jedziemy.
Słowacja, przez którą rzeczywiście na początku jechaliśmy zrobiła na mnie bardzo złe wrażenie. Mnóstwo cyganów, właściwie 70% ludzi w wioskach to oni, białych tam naprawdę trudno dostrzec. Wioski w odróżnieniu np. od UA czy od Ro nie tyle biedne co zaniedbane, brudne. To jedyne państwo na mojej drodze, gdzie bał bym się przenocować - czy to na dziko pod namiotem czy nawet w jakiejś kwaterze czy kempingu. Oczywiście co innego krajobrazy- te są piękne!
Zaczynamy się lekko niepokoić, bo zbliża się 16.00 a my ciągle jeszcze na Słowacji - nagle widzimy granicę! Ale jakoś nas tak coś zaniepokoiło -czemu na granicy z Rumunią celnik wychodzi do auta po paszport??? Podjeżdżamy, naszym oczom ukazuje się granica ale z UA! Mateusz się zirytował i mocno wkurzył, bo "tracimy" czas. Ja nie bardzo, bo taki miał być "plan" - ma być przyjemnie i ma być przygoda! Jak się okazało później, inne postrzeganie takich sytuacji będzie mieć dla naszej wspólnej podróży nieprzewidziane skutki.
Granica - jesteśmy drudzy w kolejce, pogranicznik bierze od nas kwity, pyta czy mamy alko, broń itp. . Pyta się też Mateusza, czy sprzeda mu DR'kę - Mati próbuje mu sprzedać jedną ze swoich Afryk i tak sobie pogadujemy a czas leci - już 18.00 a my na UA!
Ogień - na Rumunię! Lecimy Asfaltami głównie, trochę szutrów ale jakoś tak moja navi dziwnie nas prowadzi - Mateusz ma zmysł harcerski i zatrzymujemy się na stacji benzynowej, aby sprawdzić na mapach googla, no i wyjszło - moja nawi ma tylko część UA bo właściwie to mam ale mapę Karpat a nie Ukrainy - Q..A! Ok, Mati odpala na powerbank'u swój telefon z navi i to on prowadzi dalej. Tniemy na Rumunię już tylko asfaltami bo ciemno. W Rumunii jesteśmy około 23.00, jedziemy parędziesiąt km w głąb kraju i zatrzymujemy się na stacji, żeby zatankować, coś zjeść i ustalić co dalej. Jesteśmy w czarnej literze, jest prawie północ.
Ja gapię się w navi a Mateusz pogaduje z pracownikiem stacji o kemping jakiś - ten po angielsku mówi, że "kemping jest obok" i dzwoni, po paru minutach przyjeżdża BMW i wysiada para...właścicieli kempingu - sympatyczni ludzie - niestety mówili tylko po niemiecku, hiszpańsku i oczywiście rumuńsku co utrudniło naszą komunikację no ale jakoś się dogadaliśmy! Jedziemy, ciemna noc a my najpierw za BMW do bankomatu po kasę (jakieś 5 km) a później z asfaltu skręcamy w szuter a później szuter zmienia się w podmokłe momentami łąki - jedziemy wzdłuż jakiegoś jeziora, naokoło ciemnośćâ, mam lekkiego stresa ale już właściwie mi wszystko jedno. Po paru km i pierwszym "offieâ" BMW zatrzymuje się przed ogrodzonym i pięknym terenem ośrodka. Śpimy w pięknym domku, wręcz w luksusach. Jesteśmy padnięci więc szybko przenosimy z motocykli rzeczy i prysznic.
Mati poszedł w kimę - ja szybko jeszcze przepierkę robię i też idę spać. Jest około 1.00.
12 h w drodze, około 440 km przejechane. Nocleg to 100 LEI od łba w wypasionym domku, kemping Casa de la Lac, Bocicoiu Mare, Maramures.
Jeden z lepszych zakupów przed wyprawą - to na zdjęciu a właściwie to na deflektorze pochodzi raptem z dwóch dni :D
http://i.imgur.com/rWYUxQY.jpg
Krótki popas.
http://i.imgur.com/FAQF4xw.jpg
Zawartość tankbaga;)
http://i.imgur.com/WsanNgv.jpg
Łono(a)...natury - i z drogi i z postoju.
http://i.imgur.com/uTT6nb9.jpg
http://i.imgur.com/Srbsc5A.jpg
Granica SK/UA
http://i.imgur.com/iM8Ni2Y.jpg
Szybki przelot UA (2 pierwsze fotki to Słowacja).
http://i.imgur.com/tDfTprM.jpg
http://i.imgur.com/JvCxGpV.jpg
http://i.imgur.com/YlhHf8k.jpg
http://i.imgur.com/rVh90Sz.jpg
http://i.imgur.com/Say1u1S.jpg
http://i.imgur.com/Tuw0uO9.jpg
Widoki z kempingu.
http://i.imgur.com/qI4tpLQ.jpg
http://i.imgur.com/dWp1ORX.jpg
mirkoslawski
26.05.2017, 14:31
Odcinek pierwszy (po prologu).
Długi - ale i tak tne co mogę z materiału a tyle tego, że serce się kraje...wybaczcie, jeśli przynudny. Starałem się;)
TDEnWn7vONE
https://youtu.be/TDEnWn7vONE
EDIT:
Jeżeli Twój link to np: https://youtu.be/TDEnWn7vONE
to pomiędzy znaczkami [YOUTUBE ] i [/YOUTUBE ] ma być tylko:
TDEnWn7vONE
Nic więcej i nic mniej :)
honda_honda
26.05.2017, 15:15
Wkurzam się jak ktoś wrzuca filmy po półgodziny ale u Ciebie mimo że długo to jest bardzo ciekawie i miło się oglądało. Dawaj dalej:Thumbs_Up:
mirkoslawski
26.05.2017, 15:26
Wkurzam się jak ktoś wrzuca filmy po półgodziny ale u Ciebie mimo że długo to jest bardzo ciekawie i miło się oglądało. Dawaj dalej:Thumbs_Up:
Bardzo dziękuję za miłe słowo - wiem, że długi...super, że Ci się podobało:Thumbs_Up:
Rumpel -:bow::bow::bow:
qwa - robiłem jak kazałeś...ech, miałem o sobie lepsze zdanie:D
To teraz dla równowagi ja trochę pomarudzę ;)
Ale zanim zacznę to powiem, że zazdroszczę wyprawy.
A teraz do meritum; sam się zachwycasz pięknem krajobrazów a kamerę skierowałeś "pod nogi" i jak tu podziwiać piękno gór jak ich nie widać bo tylko szuter i szuter.
mirkoslawski
26.05.2017, 17:54
To teraz dla równowagi ja trochę pomarudzę ;)
Ale zanim zacznę to powiem, że zazdroszczę wyprawy.
A teraz do meritum; sam się zachwycasz pięknem krajobrazów a kamerę skierowałeś "pod nogi" i jak tu podziwiać piękno gór jak ich nie widać bo tylko szuter i szuter.
hmm, tego akurat bym nie zauważył bo dla mnie ok ale rozumiem, że dla Ciebie widać za mało nieba...generalnie nie zaszkodzi podnieść kamerkę i przetestuję :Thumbs_Up:
Dzięki!
Czyta się, ogląda, jedzie, więc jeeeeeedziesz :)
P.S.Pirania: widać poszło mu w urodę :p
Dobra koniec czułość, reszta face to face przy okazji odwiedzin Emka..:p
Piekniś,;)
dawaj dalej!
mirkoslawski
27.05.2017, 13:27
Dzień 3 - dla mnie chyba "naj" pod wieloma względami - szczególnie pod tzw. advenczer ;)
Wstaliśmy około 8.00 i nieśpiesznie zaczęliśmy się pakować, śmiejąc się przy tym z naszego "adventure" w luksusowym domku, z pachnącą pościelą i ciepłą wodą:D Jeszcze nie wiemy, że dzisiejszy nocleg będzie zupełnie inny...oj INNY to za mało:dizzy::D
Plan jest taki - tniemy na Borse a później w góry. Planujemy spać dzisiaj nad jeziorkiem w górach na ponad 2000 m.n.p.m., nad którym był ostatnim razem Mateusz (wtedy zaj...li i oddali mu motka:vis:)...oj te nasze plany, to jak pisanie na plaży tuż obok morza...
Do Borsy jakieś 90 km, głównie po asfaltach choć raz chcieliśmy zboczyć z asfaltów i dojechać górami ale śliskie błoto i koleiny na pół koła nas cofnęły. Generalnie droga do Borsy dla mnie to czas ekscytacji - dzisiaj na dziko w wysokich górach Maramures:drif: Czy mój subframe wytrzyma? W końcu się podobno łamie nawet pod własnym ciężarem a ja mam tam oprócz swoich 110 kg z przodu jakieś 35 kg z tyłu...no i felgi z gównolitu...takie tam rozterki i rozmyślania.
W Borsie mieliśmy coś zjeść ale po pierwsze korki (robią drogę) i dzikie tłumy nas zniechęciły - a właściwie mnie, bo ja generalnie nie lubię ludzi:D
Lecimy!
I wjeżdżamy w góry - najpierw niewinnie - jadę asekuracyjnie bo w głowie komfortu brak i myśli: "subframe", "felgi", " duży ciężar bagażu". Jadę spięty...ale po parudziesięciu minutach zaczynam już o tym nie myśleć - wokół są tak piękne widoki, że aż w oczy parzą! Droga w górach FANTASTYCZNA! Zdaję sobie sprawę, że już trudno mi będzie cieszyć się "trudnym offem" wkoło komina po tym, czego doświadczam w górach Rumunii! Lecimy - jest około 12.00 - navi do jeziorka pokazuje 17,8 km więc będzie czas na rozbicie namiotów itp. DZIDA!
Po drodze spotykamy tak ostry zjazd, że miałem wrażenie, że spokojnie mogę pompki na kierownicy robić:haha2::dizzy:
Lecimy - im wyżej tym zimniej i piękniej! Po drodze mijamy jeszcze puste bacówki a jakieś 7 km od celu super wypasioną bacówkę, z krzyżem na frontowej ścianie - fantastycznie położoną tuż obok wodospadu:drif: Oczywiście wyskakuje do nas pies ale lecimy coraz wyżej...no ok - z tym "lecimy" to lekkie nadużycie - raczej wdrapujemy się. Raz czy dwa pomagając DR'ce wdrapać się w górę (BMW wdrapał się wszędzie sam:D - oprócz jednego miejsca, o którym za chwilę:mur:). Wysoko, ponad 1900 m...zaczynamy mijać śnieg ale i łąki krokusów, coraz więcej skał i kamoli ale i błota i wody...zaczyna być na prawdę trudno - to droga raczej dla liści albo chociaż motków bez tobołów.
Jadę pierwszy, pokonuję kolejny podjazd i...qrwa - olbrzymia zaspa na drodze! Staję, rozkładam kosę i chcę zejść z motóra a ten nagle leci w lewo! Dobrze, że nawet z bagażem jest na tyle lekki, że utrzymałem go na nodze - myślę "ok, kosa się zapadła ale jak?". Próbuję jeszcze raz postawić ale leci...Ki czort?!
Ok - już widzę - kosa pękła! no to zajebiście. Jestem w górach bez kosy i centralki...:mur:na szczęście kosa złamała się jakieś 5cm od podłoża więc podkładamy kamulca i moto stoi.Ale co dalej - jesteśmy jakiś 1 km od celu a jechać się nei da przez śnieg. Mateusz robi rekonesans na nogach i mówi, że damy radę, musimy podjechać tylko jakieś 800 m. Sprawdzam - włażę na zaspę - miejscami twardo ale miejscami zapadam się po kolana...mało tego - aby wjechać na zaspę trzeba pokonać stromy podjazd (śliski jak czort!) bez rozpędu, bo brak miejsca...jestem sceptyczny no ale ok, idą chmury burzowe więc jesteśmy w czarnej doopie, nie ma wyjścia. Mati mnie asekuruje - próbuję podjechać ale łapę uślizg w połowie podjazdu, muszę stanąć - oczywiście jak tak stromo i ślisko, że dociążony tył ciągnie w dół moto i przód łukiem leci w dół! Paciak - ale tak nieszczęśliwy, że noga zostaje mi pod rogalem skręcona tak, że poczułem naciągnięte stawy i kolanowy i kostkę do granic wytrzymałości! Zakupiione przed wyjazdem SIDI Crossfire II zwróciły się wielokrotnie w tym momencie - uratowały mi nogę i wiele kłopotów, bo jak miałbym wrócić?
Druga sprawa i poważna lekcja - byłem tak uwięziony, że gdybym był sam to...nawet nie chcę myśleć :( Niby nie groźny paciak a konsekwencje mogły być straszne.
Mati mówi, żebyśmy spróbowali jeszcze raz ale ja czuję nogę, tzn. czuję, że jest nadwyrężona, zmęczenie i opadająca adrenalina powodują, że mówię stanowcze NIE qrwa!
No ok, ale co robimy? Proponuję, abyśmy lecieli do "wypasionej bacówki" - tam przenocujemy, bo poza tym burza idzie a jesteśmy 2000 m.n.p.m..
Lecimy w dół - jest trudniej zjechać niż podjechać - generalnie w tych górach pokonaliśmy 28 km w 4h. Dotarliśmy do bacówki, Mati pyta o nocleg - ok, możemy! Konstantin pokazuje nam spanie (izba z wielkim "łóżkiem":haha2:). Konstantin to około 30 letni gazda, który MIESZKA w tych górach! Najbliższa wioska to jakieś 2h jazdy na motocyklach enduro! Zasięg tylko przy oknie albo 2km od bacówki (sprawdziłem osobiście:D)
Lekko zestresowani (na "posłaniu" widzimy ciemnie plamy (krew albo kał) - decydujemy się spać w śpiworach:D
Mamy ćwiartkę bimbru i 6 piw - dzielimy się sprawiedliwie na trzech, łącznie z zupkami w proszku, pijemy kawę - nasz gospodarz tylko po rumuńsku, my ni w ząb ale jakoś na migi i dopowiadając sobie trochę pogadujemy. Widoki sa FANTASTYCZNE, klimat prawdziwie ADVENTURE! Około 2.30 "zamykamy" się w "sypialni" (zamknięcie polega na przekręceniu gwoździa wbitego w futrynę) i próbujemy usnąć i nie myśleć o zapachu stęchlizny, brązowych plamach, wilkach i o tym, że w sumie jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę gospodarza...noc była dłuuuuga...
http://i.imgur.com/LrcYjx7.jpg
http://i.imgur.com/xBxq9ou.jpg
http://i.imgur.com/YJZiBtv.jpg
http://i.imgur.com/8iyonUK.jpg
http://i.imgur.com/1Ze7sZZ.jpg
http://i.imgur.com/UTTbfqN.jpg
http://i.imgur.com/OU21hAp.jpg
http://i.imgur.com/vd6XDnr.jpg
http://i.imgur.com/Q0kAE7F.jpg
http://i.imgur.com/3yCidDi.jpg
http://i.imgur.com/udUc5Gw.jpg
http://i.imgur.com/XXkqH2Z.jpg
http://i.imgur.com/jCzd0fs.jpg
http://i.imgur.com/GbAoH75.jpg
http://i.imgur.com/VW1uv7Z.jpg
http://i.imgur.com/wpLD26g.jpg
http://i.imgur.com/rWJB0rA.jpg
http://i.imgur.com/wntZu7W.jpg
http://i.imgur.com/LzCpUFO.jpg
http://i.imgur.com/hz4lp87.jpg
http://i.imgur.com/UQz7iGI.jpg
http://i.imgur.com/pctG9c7.jpg
http://i.imgur.com/fOYIau1.jpg
mirkoslawski
28.05.2017, 11:43
Dzień 4. Pierwszy kryzys.
Budzimy się u Konstantina a właściwie wstajemy z "łoża", bo trudno było nam zasnąć, około 7.30. Krzątamy się, robię kawę (bo nie mamy nic na śniadanie), zbieramy rzeczy i decydujemy się dać po 20 lei (o ile dobrze pamiętam) za nocleg.
Spakowani decydujemy się jechać do Borsy na stację zatankować i poszukać warsztatu - ja muszę zespawać stopkę boczną bo jazda bez możliwości odstawienia motocykla mało mi się uśmiecha...
jedziemy w dół - piękny początek (choć jedziemy tą samą drogą), piękne widoki - ech:Thumbs_Up:
Dojeżdżamy do stacji - Mateusz wykonuje telefony a ja zaczepiam gościa w Nissanie Patrolu i pytam, gdzie znajdę jakiś warsztat pokazując ułamaną "kosę". Ten mówi "Łan minet, faloł me" :D hmm - z jedenj strony super - z drugiej w Nissanie jest ich dwóch, wielkich łysych Rumunów...jadę - wołam Mateusza ale on gada przez telefon i widzę, że mu się nie spieszy więc jadę sam z duszą na ramieniu. Przebijamy się w kierunku Borsy, potem przez całe miasto (korki niemiłosierne) a ja mam w głowie różne myśli - gdzie ja właściwie jadę? Qrwa - to dwóch wielkich karków w Nissanie Patrolu z Wielkiej Brytanii i powoli wyjeżdżamy z miasta...
Nagle zatrzymujemy się przed domem, jeden z "karków" wysiada, idzie do "garażu" i wychodzi z jakimś gościem, po czym żegna się ze mną mówiąc "good lak" niskim głosem i jedzie! Ja w szoku - idę a właściwie jadę do "garażu" za kolegom "karka" ale garaż okazuje się profesjonalnym warsztatem ślusarskim! Tokarki, frezarki, porządek jak w niejednym szpitalu! Goście DOTACZAJĄ na wymiar tuleje, szlifują, mierzą - po około 1h zrobione z dokładnością aptekarską! Pytam "Ile" - gość macha ramionami, pytam więc "50 Lay" - gość mało mi się na szyję z radości nie rzuca:D
Pękł stereotyp, który miałem o Rumunach i Rumunii - to kraj pełen życzliwych ludzi! Dane nam będzie jeszcze jej zaznać i to już niedługo!
Coś też zaczyna dziać się pomiędzy mną a Mateuszem - lekko mnie zirytowało, że puścił mnie samego, nawet nie próbując zatrzymać, nie mówię o jechanieu ze mną...inaczej miałem i mam zdefiniowane "wspólne podróżowanie" ale pewnie i Mateusz ma swój punkt widzenia i miał pewnie swoje ważne powody aby ze mną nie jechać.
Ok - wracam na stację i dostaję lekką burę, że długo mnie nie było...przełykam to, co chcę powiedzieć i nie chcąc konfliktów zamykam temat - jedziemy dalej.
Plan jest taki - jedziemy w kierunku wybrzeża i później Bułgarii (kolejny plan i kolejny napisany "na plaży, piaszczystej plaży").
jedziemy asfaltem - 30 km horroru! Qrwa - każdy samochód chciał nas zabić - jazda na zderzaku, wyprzedzanie na 4, wyprzedzanie w odległości żyletki to norma!:vis::mur: Po 30 km postanawiam uciekać z tej drogi do piekła i skręcam w pierwszą boczną - uff, od razu ulga. Zatrzymujemy się na polnej drodze - Mateusz sprawdza moto, bo "coś mu skrzypi". SPrawdzamy koło a tam luz jak w gaciach XXXL na ascetyku! Jestem lekko zirytowany bo takie rzeczy robi się przed wyprawą, szykując moto...jesteśmy w doopie -bez łożysk, bez wymiarów, bez pomysłu...ok - zbieramy się w sobie i szybkie "planowanie" - tu WIELKIE dzięki dla Wojtekk za pomoc zdalną z szukaniem wymiarów łożysk!
Jedziemy do miasta jakiegoś - Cluj-Napoca, wielkie miasto, KOROKI, UPAŁ, TŁUM. Tak je zapamiętam. Jedziemy na stację, szukamy jakiegoś serwisu/sklepu motocyklowego - generalnie lipa. Pracownik stacji gdzieś dzwoni i mamy czekać na przyjazd gościa, który ma pomóc - jest nadzieja! Czekamy około 30 minut - przyjeżdża rozklekotanym samochodem (słaby początek jak na mechanika) i daje namiar na "serwis". Jedziemy - jest około 17.40 - gość w "serwisie" mówi, że "dzisiaj nie - jutro".
No ok - łożyska wydają się ogarnięte ale my nie mamy gdzie spać...w tym mieście same hotele, do których raczej nas nie wpuszczą a Mateusz ma koło, które zaczyna się kręcić w trajektorii 8...
Kręcimy się na oślep i naszym oczom na parkingu ukazuje się Trampek i KTM 990 - podjeżdżamy, zagajamy! I to jest to - FANTASTYCZNI ludzie pomagają w parę sposobów:
- szukają dla nas miejscówki na spanie, jadąc z nami 30 km poza miasto (miejscówka na dziko ale FANTASTYCZNA!)
- mówią, że "serwis", w którym mamy naprawiać moto - stanowczo NIE ;)
- dają adres sklepów z łożyskami!
Po raz kolejny Rumunii pokazują swoją życzliwość i bezinteresowność!
Jedziemy na miejscówkę do spania - jest super ale późno - my nie mamy prowiantu za wiele, namioty nie rozbite a robi się noc...
Mateusz nalega, abym pojechał po piwo - nie bardzo mi się to uśmiecha, biorąc pod uwagę brak obozowiska i to, że blisko sklepu nie widziałem...
Jadę jednak, wq...ny, z naszymi nowymi przyjaciółmi, którzy prowadzą mnie do najbliższego sklepu...23 km od obozowiska!!!! 50 km żeby kupić piwo - no jestem zły!!!
Po przyjeździe dodatkowo widzę, że namioty rozbite w niecce, na ścieżce wydeptanej przez zwierzęta i w taki sposób, że spałbym głową w dół...
Zdenerwowanie na maksa - szybko przestawiam namiot z niecki i szlaku dzikiej zwierzyny na wzniesienie, zapraszam Mateusza obok, coby bezpieczniej no i coby spiąć ze sobą motocykle. Mateusz się nie odzywa...
Ok - ja może fuknąłem na niego i całą tą sytuację ale powodów miałem dzisiejszego dnia sporo żeby się wq...ć. Dodatkowo myśl, że 2 dni w plecy i zamiast jechać, próbujemy usunąć "awarię"...życie.
Generalnie pierwszy kryzys w podróży, tzw. kryzys "4 dnia" - ten przetrwamy ale będą kolejne...czy i z nimi sobie poradzimy?
Przejechaliśmy 120 km + moje 50 po "piwo", w siodle około 5h (korki w mieście). Nocleg za free.
Moja "nowa" kosa!
http://i.imgur.com/4eku8ws.jpg
Nasi nowi przyjaciele i okolica obozowiska:Thumbs_Up:
http://i.imgur.com/0eXiRlq.jpg
http://i.imgur.com/jmo5rgR.jpg
W drodze "po piwo"
http://i.imgur.com/N4YpRu7.jpg
http://i.imgur.com/C7rNGK0.jpg
Obozowisko
http://i.imgur.com/GiPmuDn.jpg
http://i.imgur.com/zvA4COC.jpg
http://i.imgur.com/EHVLjpe.jpg
trzeba być asertywnym :) docierajcie się chłopcy :)
mirkoslawski
28.05.2017, 14:03
Śluza - sytuacja "A" na wyprawie we dwóch to trochę co innego niż sytuacja "A" na wyprawie w grupie paru gości. Poza tym "życie to sztuka wyborów" ;) generalnie myśmy go/je (wybory) dokonywali ciągle i nawet ostatni nasz wybór z perspektywy czasu wydaje mi się najrozsądniejszy, jakiego mogliśmy dokonać...ale nie wybiegajmy ;)
EDIT: to wszystko, cała relacja jest moimi oczyma i rękoma widziana i pisana a więc wszystkie oceny i opinie są w 100 % subiektywne, czyli tylko moje.
mirkoslawski
28.05.2017, 17:15
110kg? Przytyłeś???
;)
To waga brutto (pi x drzwi w ciuchach moto) - sote jakieś 104 kg a więc 3mam norme:D
110kg? Przytyłeś???
;)
Czujne kobiece oko :)
To dobrze - już się o Twój subframe martwiłam :)
mirkoslawski
29.05.2017, 08:06
To dobrze - już się o Twój subframe martwiłam :)
:D:Thumbs_Up:
mirkoslawski
29.05.2017, 12:14
Nie wiem, czy ktoś czyta ale jadę dalej;)
Dzień 5.
Wstajemy koło 7.00 rano - niewyspani mocno. W nocy "szczekało i warczało" jakieś zwierzę lub zwierzęta, krążąc wokół namiotów a ja w ferworze wczorajszych stresów namiot co prawda ze ścieżki zwierząt i z niecki przestawiłem na wzniesienie - ale za to centralnie na wielką kępę trawy pod plecami, która mi się albo w plery wbijała albo z niej w nocy spadałem :Sarcastic:
No nic - lecimy znowu do piekła zwanego CLUJ-NAPOCA szukać łożysk. Mówię też Mateuszowi, aby wziął ze sobą "centralkę" czyli dociął kawałek kołka(gałęzi), bo mając tylko kosę trudno będzie postawić na niej motocykl bez tylnego koła:D
Znowu skwar niemiłosierny, korki - a na dodatek nie możemy odnaleźć poleconego przez naszych przyjaciół sklepu. Kręcimy się jak smród po gaciach ze dwie godziny po tym betonowym PIEKLE aż w końcu JEST! Mamy go - szybko w centrum miasta, na przystanku - zwalamy koło, wybijamy na wszelki wypadek jedno łożysko do zwymiarowania (to jako jedyne miało kulki - w pozostałych zostały po 3 sztuki :haha2:) i Mati leci do sklepu. Za chwilę przychodzi ucieszony z nowiutkimi uszczelniaczami i łożyskami! Uratowani!
Oczywiście nie jest różowo - łożyska wybijamy łyżkami do opon i zakupionym świeżo młoteczkiem...z wybiciem tego wewnętrznego łożyska, które dodatkowo się rozleciało zajmuje nam dobre 30 min, sporo niecenzuralnych słów i 16 litrów potu. Tak naprawdę to głównie Mateuszowi, bo ja głównie "nadzoruje" i daję "strategiczne rady" jako "starszyzna wyprawowa":D
Tego dnia po raz kolejny Rumuni nas zaskakują - najpierw podchodzi do nas gość z koszulką ATV i zaprasza do swojego warsztatu, gdzie za free nam to zrobi (tyle, że niby jak mamy się tam dostać, skoro koło już bez połowy łożysk i zdjęte z motocykla?;)) ale to miłe! Później zatrzymuje się gość na błyszczącym HD w kamizelce lokalnego klubu i też pyta, jak może pomóc:Thumbs_Up:
Generalnie nasze zmagania z motocyklem budzą zaciekawienie, coby nie powiedzieć "sensację":D
Żeby nie było jednostronnie - wiem nie tylko z własnego doświadczenia, że jeśli coś się zaniedba w motocyklu, natychmiast się zemści. Ja w moim moto wiedziałem o dwóch takich słabych punktach - jedna kostka pod siedzeniem przy pompie paliwa a druga na główce ramy od rozrusznika. Obie się odzywała (jeden pin wylatał z każdej notorycznie) - w końcu kostkę od pompy paliwa wywaliłem a na główce ramy docisnąłem trytkami w nowym położeniu - zadziało się to ze 2 razy ale naprawa trwała 3 minuty. Wszystko inne w moim moto działało prawie do końca, bo pod koniec wyprawy moje BMW chciało do domu tak bardzo, że mi o tym mówiło co jakiś czas - no ale to nie był wynik zaniedbania czy zaniechania w przygotowaniach do wyprawy a wynik...ale o tym po tym;)
Przed 13.00 koło na miejscu - wszystko pięknie gra a więc możemy jechać dalej. Mateusz mówi, że chciałby Transalpine przejechać...ja niechętnie, bo to asfalty i że taka to "droga krupówkowa") ale w końcu ulegam (i jak się okazuje potem na moje szczęście bo to był świetny trip!). Lecimy, drogi fantastyczne, łątwe szutrówki, czasem nowy asfalt, widoki piękne ale... - jest niemiłosiernie gorące a akcja "łożysko" nas wykończyła - po 200 km zjeżdżamy na kemping za 10 LEI od łba. Mamy skoszony trawnik, stół i ławeczki, zimną wodę, zrobione zakupy w postaci flaszki, piwek 8 i czegoś na kolacje - na dzisiaj to optymalne kroki:Thumbs_Up: Nie jesteśmy jedynymi gośćmi - dzisiaj oprócz nas jest banda mężczyzn zarówno pijących jak i grających w piłkę (kemping był olbrzymi - oni na szczęście jakieś 300 metrów od nas). Jutro na kemping przyjedzie dużo "poważniejsza banda" ale to dopiero jutro... Dzisiaj się pije:D
W sumie jakieś 220 km przejechane, około 5h w siodle. Około 17.00 już rozstawieni na kempingu.
http://i.imgur.com/0buop6n.jpg
http://i.imgur.com/XZb5IZJ.jpg
http://i.imgur.com/6LRoNMe.jpg
http://i.imgur.com/1mTtwa6.jpg
http://i.imgur.com/Zhhju6Q.jpg
http://i.imgur.com/a45oAIF.jpg
http://i.imgur.com/g7DFn37.jpg
http://i.imgur.com/cwoxHSW.jpg
http://i.imgur.com/J2x0zKT.jpg
http://i.imgur.com/ABpmCWi.jpg
http://i.imgur.com/SzepOQv.jpg
http://i.imgur.com/3klra88.jpg
http://i.imgur.com/zX1QPrY.jpg
http://i.imgur.com/pcLnzwK.jpg
http://i.imgur.com/DIrpGCK.jpg
http://i.imgur.com/x1S4tDI.jpg
nie martw się, ludzie czytają :) pisz dalej.
mirkoslawski
29.05.2017, 12:33
nie martw się, ludzie czytają :) pisz dalej.
uff - :D się pisze :Thumbs_Up:
Śmiało .... bez krępacji proszę ;)
Super relacja,bardzo dobrze się czyta!
teddy-boy
29.05.2017, 13:35
ja czytam!
Mirek masz 2400 odsłon tematu. Ludzie są wygłodniali i spragnieni relacji. :Thumbs_Up:
Lecisz dalej.
mirkoslawski
29.05.2017, 14:35
No Pany - (w sumie nie spojrzałem na ilość odwiedzin :)) rzeczywiście nie wypada zwlekać, już niebawem kolejny odcinek. Dzięki za motywowanie - pierwszy raz piszę coś w takiej formie i pełen szacunek dla tych, którzy swoje przygody nam opisują w formie relacji i reportaży - teraz dopiero rozumiem, ile czasu na to potrzeba i ile wysiłku to kosztuje (choć wysiłek zależy pewnie od ilości talentu pisarskiego - no ja się wysilam i to MOCNO hihi) - SZACUN!
mirkoslawski
30.05.2017, 12:12
2ufmKxcU6dY
Super się czyta:Thumbs_Up:, no i czekam na więcej:umowa::)
I super ogląda...co chwila zaglądam po dalszy ciąg...
mirkoslawski
30.05.2017, 21:33
Dzięki Pany - jutro postaram się coś wrzucić :)
Na nastepny wyjazd zmniejsz bagaż. Maly namiot ,karimata. Moto wyglada jak obladowany wielbłąd. W takim przypadku nie dziw ,że pęka subframe czy boczna stopka. Gdzieś tam nie pisalem przed Twoim wyjazdem , ze śnieg lezy w Rumunii do polowy czerwca ? ( w wyższych partiach gór )
Przyjemnie sie czyta.:Thumbs_Up:
Fajny styl, czyta się lekko i przyjemnie. :Thumbs_Up:
Motomyczki - też mam dobre wspomniena z Biesów.
Że tak powiem: Obcy - fajny człowiek. :D
Nie wiem czy mi to gdzieś umknęło, czy nie wspomniałeś, ale Mateusz, z którym podróżowałeś, to kolega, czy zgadaliście się zdalnie przez forum?
Pisz dalej, czekamy. :umowa: :D
mirkoslawski
31.05.2017, 10:49
Na nastepny wyjazd zmniejsz bagaż. Maly namiot ,karimata. Moto wyglada jak obladowany wielbłąd. W takim przypadku nie dziw ,że pęka subframe czy boczna stopka. Gdzieś tam nie pisalem przed Twoim wyjazdem , ze śnieg lezy w Rumunii do polowy czerwca ? ( w wyższych partiach gór )
Przyjemnie sie czyta.:Thumbs_Up:
Franz...bagaż zmniejszyć o co? Bo namiot - 3 kg (mniejszy namiot to oszczędność 1kg w zamian za dużo mniejszy komfort), mata samopompująca - pewnie koło 2 kg + karimata (mogę zrezygnować z maty ale się nie wyśpię - testowałem wielokrotnie różne warianty), rogal wypchany głównie dętkami, kuchenką i podstawowym szpejem turystycznym + prowiant:
1) ciuchy: to 1 zapasowy komplet bielizny termo, 2 slipy, 3 pary skarpet, ręcznik szybkoschnący, softshell, spodnie turystyczne, 2xtshirt i bluza ciepła z kapturem, buty cywilne trekingowe niskie - całość to może ze 3 kg z butami, garczek 0,5 l, kubek 0,25 ml na kawę, plastikowy talerz, zestaw turystycznych sztućców, kosmetyczka (turystyczne zestawy szamponu, żelu pod prysznic, pasty + szczoteczki + talk do stóp w sprayu)
2) w rogalu 2x dętki, narzędziówka (mały wd40, smar do łańcucha, po małej tubce wazeliny technicznej, smaru grafitowego i silikonu), kuchenka + kartusz gazu, , kompresor (który i tak głównie woził Mati)
3) prowiant: kawa rozpuszczalna (200 g w puszce), 4xliofilizowane żarcie, często jakieś piwo czy woda (lub jedno i drugie).
Nie wiem, z czego zrezygnować? Jak patrzę na listę Podosa to i tak mam dużo mniej niż "powinienem"...moto rzeczywiście wygląda jak wielbłąd - głównie przez namiot, matę i karimatę ale z tego podczas planowanego nocowania na dziko na wyjeździe co najmniej kilkudniowym nie zrezygnuję.
Podpowiedz(cie) proszę, o co za dużo wziąłem na miesięczną (bo taki był plan) wyprawę?
Vee - Mati to mój kumpel (nadal:D), z którym lataliśmy koło komina + raz na integrację na UA.
Można chyba na wszystkim . Po co Ci zapasowe ciuchy termo , namiot na focie wygląda na trójkę , karimata Therm a rest połowa objętości i wagi, kuchenka kuchence nierówna
Ok. To tylko taka uwaga . Nie ma znazcenia tydzień czy miesiąc.Ilość praktycznie ta sama
2) w rogalu 2x dętki, narzędziówka (mały wd40, smar do łańcucha, po małej tubce wazeliny technicznej, smaru grafitowego i silikonu), kuchenka + kartusz gazu, , kompresor (który i tak głównie woził Mati)
Dętki OK + kuchenka + gaz + mały smar do łańcucha . Reszta w miejscowym sklepie jak potrzebna.
co by się nie spieprzyło wszystkiego nie zabierzesz
ps. nie ma niewygodnego spania , może być tylko wypita za mała ilość palinki :D
Franz, to o ile by spadła waga? 3kg? 5kg?
kiedyś napisałem zacząć od stelaży co mają wspomóc subframe
Pakuję się w worek 50 l . Na zbiorniku narzędziówka
pytanie (jak i Twoja poprzednia uwaga) dotyczyło samego bagażu.
NIE WIEM O ILE - bo nie wiem co kolega zabrał
Namiot mam dwuosobowy 2,5 kg czeski z alu stelażem, na jednego człeka aż nadto.
Spiwór puchowy 500 g
mikro kuchenka i nabój 320g
Z kumplami dzielimy dętki - Ty tył - ja przód
karimatka samopompująca 2,5 cm
Można sobie wyliczać - tylko po co.
Dawniej brałem różne szpeje ale dziś można w razie draki kupić na miejscu . Kiedyś woziłem dwa kufry dziś wystarcza worek
koniec śmiecenia w fajnej relacji
Wydaje mi się faktycznie trochę bicie piany. Większość szpeju to objętościówka co robi wrażenie po spakowaniu, a masy znacząco nie zwiększa.
Franz...bagaż zmniejszyć o co? Bo namiot - 3 kg (mniejszy namiot to oszczędność 1kg w zamian za dużo mniejszy komfort), mata samopompująca - pewnie koło 2 kg + karimata (mogę zrezygnować z maty ale się nie wyśpię - testowałem wielokrotnie różne warianty), rogal wypchany głównie dętkami, kuchenką i podstawowym szpejem turystycznym + prowiant:
1) ciuchy: to 1 zapasowy komplet bielizny termo, 2 slipy, 3 pary skarpet, ręcznik szybkoschnący, softshell, spodnie turystyczne, 2xtshirt i bluza ciepła z kapturem, buty cywilne trekingowe niskie - całość to może ze 3 kg z butami, garczek 0,5 l, kubek 0,25 ml na kawę, plastikowy talerz, zestaw turystycznych sztućców, kosmetyczka (turystyczne zestawy szamponu, żelu pod prysznic, pasty + szczoteczki + talk do stóp w sprayu)
2) w rogalu 2x dętki, narzędziówka (mały wd40, smar do łańcucha, po małej tubce wazeliny technicznej, smaru grafitowego i silikonu), kuchenka + kartusz gazu, , kompresor (który i tak głównie woził Mati)
3) prowiant: kawa rozpuszczalna (200 g w puszce), 4xliofilizowane żarcie, często jakieś piwo czy woda (lub jedno i drugie).
Nie wiem, z czego zrezygnować? Jak patrzę na listę Podosa to i tak mam dużo mniej niż "powinienem"...moto rzeczywiście wygląda jak wielbłąd - głównie przez namiot, matę i karimatę ale z tego podczas planowanego nocowania na dziko na wyjeździe co najmniej kilkudniowym nie zrezygnuję.
Podpowiedz(cie) proszę, o co za dużo wziąłem na miesięczną (bo taki był plan) wyprawę?
Vee - Mati to mój kumpel (nadal:D), z którym lataliśmy koło komina + raz na integrację na UA.
Tu jest zestaw na 2 tygodnie.https://uploads.tapatalk-cdn.com/20170531/0c776b324debe5718ccefebf86dc674e.jpg
Tu jest zestaw na 2 tygodnie.https://uploads.tapatalk-cdn.com/20170531/0c776b324debe5718ccefebf86dc674e.jpg
A tu plus 6 litrów wody i 4 litry benzyny.https://uploads.tapatalk-cdn.com/20170531/e9c7a929c0c3c5fdc0a883c90cbe1142.jpg
A tu plus 6 litrów wody i 4 litry benzyny.https://uploads.tapatalk-cdn.com/20170531/e9c7a929c0c3c5fdc0a883c90cbe1142.jpg
a jest gdzieś relacja z tej podróży?
Jak ktoś ma chęć biwakować z kuchenką, to nie widzę powodu by go od tego odwodzić. Jak ktoś ma chęć na kwatery, i knajpy to j.w.
mirkoslawski
31.05.2017, 21:33
Z całym szacunkiem...co innego lecieć do Maroka a co innego wiosną w góry RO czy UA. Nie wiem, gdzie Ty Qurczaq spałeś bo nawet namiotu nie widzę...ja moim zdaniem byłem spakowany optymalnie, oprócz dętek wszystko się przydało/było potrzebne.
serio to rzeczy nie miałeś za dużo.., dla mnie system Twojego pakowania jest bzdurą. kufry miękkie lub rogal w takim przypadku by zrobił robotę, nie podnoszą środka ciężkości i radość z jazdy byłaby zupełnie inna.. szczególnie w terenie! Moje pierwsze wyjazdy były z workiem, teraz mam kufry alu (stara Królowa) i serio dużo betów! i jazda jest o niebo lepsza, wygodniejsza i mam spokój, że dam sobie radę wszędzie. Pozdrowienia!
W Maroku nie śpi się z reguły w namiocie . Jak ktoś ma fantazje to można ciągnąć ze sobą ten szpej.
Odpadaja bety zwiazane z namiotem, karimata. Spiwor sie moze przydać jak ktos nie lubi
obcej pościeli.
Oj Panowie, Panowie.
Kolega @mirkoslawski pojechał i wrócił zajebiście zadowolony. Mało tego, ma ochotę coś na ten temat napisać. Po co go kopiecie? Jeżeli jeździcie, pochwalcie się dokonaniami i wnioskami co Wam nie wyszło. Co sami zjebaliście. Takie wyznania najbardziej cenię :) Jeżeli teoretyzujecie to do powitalni :)
Przecież gdyby coś mu nie pasowało to by napisał i następnym razem to zmienił. Ale jest zadowolony, a Wy mu wciskacie, że nie powinien być :)
mirkoslawski
31.05.2017, 22:40
serio to rzeczy nie miałeś za dużo.., dla mnie system Twojego pakowania jest bzdurą. kufry miękkie lub rogal w takim przypadku by zrobił robotę, nie podnoszą środka ciężkości i radość z jazdy byłaby zupełnie inna.. szczególnie w terenie! Moje pierwsze wyjazdy były z workiem, teraz mam kufry alu (stara Królowa) i serio dużo betów! i jazda jest o niebo lepsza, wygodniejsza i mam spokój, że dam sobie radę wszędzie. Pozdrowienia!
Nie bardzo rozumiem... przecież miałem rogala...kufry w offie miałem i to jest nieporozumienie dopiero ;)
Latałem z kuframi, latałem z rollbagiem więc nie jestem dziewicą w temacie pakowania i podróży. Napisane jest co wziąłem - jeśli macie konkretne pomysły co zbędne i znaczenie zmniejszy wagę - proszę konkrety bo takie bajanie jakie uskuteczniacie na nic nikomu się nie przyda. Acha - weźcie pod uwagę charakter wjazdu, porę roku, teren, czas, ilość osób na wyjeździe i kraje.
Heheh...Greg mnie uprzedzil.Gosc ma zajebiste moto,robi fajne wyjazdy wg swojego widzi mi sie,co pochwalam,a tu napierdalanka o bagazu,macie,baaaa...namiocie i odziezy.Wezcie nie robcie z siebie blaznow.Jak macie cos pisac to jak Gregu,o swoich wyczynach i piciu wody z kibla.Dawaj dalej,czyta sie :Thumbs_Up:
trzykawki
01.06.2017, 00:20
Tosie tez dopisze: dajcie mu pisać na temat, proszę o nie marnowanie weny. Wiem co piszę bo sam straciłem. I wiem, że to może być chwilka nieuchwytna, i czar pryska.
Panie Mirkosławski proszę się kontynuować na szlaku a nie w poboczne bagaże się pakować
Czuwaj!
Nie mogę się doczekać ciągu dalszego wyprawy .
Panie autor, dawaj dalej !!! Naród czeka ...
Jak ktoś ma chęć biwakować z kuchenką, to nie widzę powodu by go od tego odwodzić. Jak ktoś ma chęć na kwatery, i knajpy to j.w.
Są jeszcze inne opcje niż kwatery i knajpy. Ale to skomplikowane do wytłumaczenia. Może jesienią coś skrobnę.https://uploads.tapatalk-cdn.com/20170601/af5235c89043b0e8c4b1acafaebe40a5.jpg
Tosie tez dopisze: dajcie mu pisać na temat, proszę o nie marnowanie weny. Wiem co piszę bo sam straciłem. I wiem, że to może być chwilka nieuchwytna, i czar pryska.
Panie Mirkosławski proszę się kontynuować na szlaku a nie w poboczne bagaże się pakować
Czuwaj!
Ok ok przepraszam za śmiecie. Pisz dalej bo super opis i zdjęcia i filmy. Kciuk w górę!
No, i bardzo dobrze że Was Greg poustawiał po kątach :D
Mirek jadziesz dalej:Thumbs_Up:
Nikogo nie ustawiam i nie taki jest cel :)
Coraz mniej ludzi na forum pisze relacje, więc szkoda każdej weny :)
Pisz, nie ustawaj.....
Nie bardzo rozumiem... przecież miałem rogala...kufry w offie miałem i to jest nieporozumienie dopiero ;)
Latałem z kuframi, latałem z rollbagiem więc nie jestem dziewicą w temacie pakowania i podróży. Napisane jest co wziąłem - jeśli macie konkretne pomysły co zbędne i znaczenie zmniejszy wagę - proszę konkrety bo takie bajanie jakie uskuteczniacie na nic nikomu się nie przyda. Acha - weźcie pod uwagę charakter wjazdu, porę roku, teren, czas, ilość osób na wyjeździe i kraje.
Pełen luzz, był temat o ilości rzeczy to napisałem, że wcale dużo nie miałeś, wręcz mało! o sposobie pakowania od siebie już dorzuciłem;-) Moda panuje na jakiś ascetyzm podróżniczy, para majtek na miesiąc podróży i pół dętki najlepiej! Ja rzeczy biorę serio dużo! Nawet wędkę i krzesełko :-)
Oj chłopy, każdy ma swój rozum i bierze to, co uważa, że mu się przyda.
Ja jestem zdania, że lepiej zabrać szpej ze sobą niż tracić czas, a czasem i nerwy na szukanie.
Killoj ja w zeszłym roku pierwszy raz nie zabrałem krzesła ... jak ja tego żałowałem.
Teraz ogarniam jak zmodyfikować kufry coby dało się je się szybko w stolik przekształcić.
Piękna spraw zatrzymujesz się dupa siada na krzesło, a wódka z kielonka się nie rozlewa.
Mirek nie trać czasu na dyskusje tylko pisz kolejny odcinek.
mirkoslawski
01.06.2017, 11:39
Dzień 6.
Nastał poranek na Camping Dali. Wstajemy, zupełnie bez pośpiechu, leniwie wręcz gramoląc się z namiotów, powoli zbieramy śmieci porozrzucane w nocy przez psa. Nagle ciszę po "bandzie mężczyzn" przerywa "banda" o wiele groźniejsza - na kemping najpierw owa "banda" wysyła zwiadowców - 2 niewiasty badają teren i obserwują ans z odległości może 150 metrów. Potem dzieje się coś, co sprawia, że osiągamy rekord w szybkości pakowania, składania namiotów i kulbaczenia rumaków - na kemping przyjechała wycieczka dzieciaków w wieku może 10 - 13 lat!:D
Już nas namierzyli, już nieśmiało z aparatami zza krzaków, już prawie nas mają ale jesteśmy szybsi - na koń i chodu! (wczorajszy wieczór był "trudny" i nie mamy ochoty dzisiaj na "rozmowy";)).
Jedziemy w kierunku Transalpiny - wspominałem o mojej navi, super nowej i mapach topo? No więc navi nas pięknie prowadzi w kierunku Transalpiny - szutrem i lekkim offem, przez góry pasterskimi szlakami, właściwie drogami równolegle do "właściwej" Transalpiny :dizzy: Widoki - super! Niestety, zaskoczyło nas to i w górach skończyła się nam woda, zapasy batoników i moje paliwo:mur: Na szczęście Mati jedzie cysterną i ratuje (3 raz) 2 litrami paliwa.
[Filmik, który ostatnio wstawiłem pokazuje drogi i okoliczną zwierzynę na "dojazdówce"]
Jesteśmy zmęczeni - jest upał, my po górach zrobiliśmy kilkadziesiąt km. Mati jest wq...ny na moją navi i na moje navigowanie - ja tam się cieszę, bo fajne tereny a to, że "nadłożyliśmy" drogi w ogóle mi nie przeszkadza.
Nareszcie zjechaliśmy z gór i trafiamy do pierwszego z brzegu sklepiku - tam piękna niewiasta, lat może 20 (Mati jak zechce to o NIEJ opowie) ratuje nam życie, sprzedając wodę, banany i batoniki i ogólnie "podnosi morale" :haha2:
Ale my tu gadu gadu a na Transalpinę trzeba się kierować - następne km to asfalty - tak decydujemy. Lecimy - zaczynamy od poszukiwania stacji i restauracji, coby zjeść śniadanie - w końcu jest około 14.00;)
Jest i jedno i drugie - na stacji Mateuszowi pali się przerywacz kierunków, co o mały włos nie skończyło się tragicznie, bo moto zaczęło się dymić, stojąc koło mojego, który się "tankował":dizzy::vis:
na szczęście Mati szybko wyłączył zapłon i odpieliśmy przerywacz. Ok - czas na żarcie - od czasu, gdy w RO Mati zamówił "flaki w mleku", zamawiamy już tylko takie same zestawy, coby nie ryzykować:haha2: Tym razem nam się udało - było dobre.
Ok - posileni - lecimy. Jest około 30 stopni, lecimy Transalpiną, która na początku, zanim wjedziemy w góry, jest "typową, rumuńską drogą" czyli nic nadzwyczajnego. Po około 100 km "dojazdówki" zaczyna się ta prawdziwa Transalpina! Zakręty - chyba milion, coraz wyżej i coraz zimniej - a jeszcze nie jesteśmy w jej najpiękniejszym odcinku! Jest bajkowo - ale i niebezpiecznie - na jednym z zakrętów po pokonaniu ich w liczbie 100 000 czuję się "za pewnie" - skałdam się na moich SAVA Rockrider i nagle serce mi do gardła skacze - przód łapie uślizg! Na szczęście szybka kontra i odzyskuje przyczepność ale i przede wszystkim czujność, bo to nie opony a mój brak koncentracji mógł się źle skończyć.
Dojeżdżamy do "właściwej Transalpiny" a więc tego najbardziej krętego i najwyżej położonego odcinka (około 2300 m.n.p.m.) a tam - QRWA - ZAKAZ WJAZDU! Nie muszę mówić Wam chyba, że innej drogi nie ma i ewentualność to "powrót" 100 km tą samą drogą! Jest koło 17.00 więc jest źle.
Podjeżdżamy pod zakaz a tam robotnik. Patrzy na mnie, na moto - i nagle pokazuje kciuk do góry i pokazuje z uśmiechem, żeby jechać - no to jedziemy, choć ja pewności nie mam do samego końca, czy przejedziemy na drugą stronę gór...
Warto jednak było - Transalpina, szczególnie jak jest zamknięta, jest PRZEPIĘKNA! Pusto, cisza, wspaniałe widoki i bycie ponad chmurami - to jest to! I nic to, że asfalt! Dzięki Ci Mateusz, bo gdyby nie Twój pomysł i uparte dążenie do realizacji, nie widziałbym tego CUDU autorstwa natury i rąk ludzkich w idealnym zestawieniu!
Jest jednak zimno - z 30 stopni na dole jest około 5 na moim termometrze, który zazwyczaj dodaje od siebie ze 2-3 stopnie;)
Jest też niebezpiecznie pod koniec - jedziemy w chmurze, widoczność na 2-3 metry i już wiem, czemu Transalpina zamknięta - na drodze nie dość że zaspy na 2 metry to od czasu do czasu wielkie głazy i osuwiska skalne. 3mamy koncentrację na maksa!
Zjeżdżamy z gór, wyjeżdżamy z chmury (trochę popadało ale nie zmokliśmy na szczęście) - szukamy noclegu. W najbliższej mieście NOVICI czynimy zakupy i szybko podejmujemy decyzję - dzisiaj śpimy u "Eli", bo jest 19.20 i jesteśmy padnięci. To był piękny dzień! Plan na jutro: Czarnogóra.
400km zrobione, w siodle około 9h (i to nie był rekord;)).
P.S. Relację od 3 dnia naszej wyprawy pisałem "tagami" - pomysł Mateusza - sprawdzał się świetnie!
http://i.imgur.com/WlaAijI.jpg
http://i.imgur.com/RPfOo8G.jpg
http://i.imgur.com/uoJI9y1.jpg
http://i.imgur.com/qtvZhOf.jpg
http://i.imgur.com/8dZ9q79.jpg
http://i.imgur.com/BbV92M7.jpg
http://i.imgur.com/I58GIp0.jpg
http://i.imgur.com/5BjlKIA.jpg
http://i.imgur.com/t2EftQB.jpg
http://i.imgur.com/N2Nh7Ee.jpg
http://i.imgur.com/t3rluLO.jpg
http://i.imgur.com/T2AL4OG.jpg
http://i.imgur.com/G6L6TIz.jpg
http://i.imgur.com/KkVtkQJ.jpg
http://i.imgur.com/J41A8cs.jpg
http://i.imgur.com/YJjYoD4.jpg
http://i.imgur.com/JOx4vqo.jpg
http://i.imgur.com/AV7kaQ6.jpg
http://i.imgur.com/IxHi4Oh.jpg
http://i.imgur.com/zrN4zOf.jpg
http://i.imgur.com/2XrMkVM.jpg
http://i.imgur.com/oOqGLyw.jpg
http://i.imgur.com/G4WUM7U.jpg
http://i.imgur.com/HAQqb1b.jpg
http://i.imgur.com/WSulVvf.jpg
http://i.imgur.com/GufHxap.jpg
http://i.imgur.com/1ybc1Hc.jpg
http://i.imgur.com/DuFyQtz.jpg
http://i.imgur.com/e3eUtmP.jpg
Świetna relacja! Fajnie piszesz, dobrze się czyta.
W zeszłym roku w Novaci spałem chyba w tym samym miejscu ;)
Czekam na kolejne odcinki.
mirkoslawski
01.06.2017, 12:59
Świetna relacja! Fajnie piszesz, dobrze się czyta.
W zeszłym roku w Novaci spałem chyba w tym samym miejscu ;)
Czekam na kolejne odcinki.
:Thumbs_Up:
:umowa: Czyta się :)
Transalpina to teraz fajna na BMW 1000 rr, ot taka zwykła górska droga.
Swój klimat utraciła kiedy ją zaasfaltowali.
mirkoslawski
01.06.2017, 13:14
:umowa: Czyta się :)
Transalpina to teraz fajna na BMW 1000 rr, ot taka zwykła górska droga.
Swój klimat utraciła kiedy ją zaasfaltowali.
Może to kwestia paru czynników (pogoda, fakt iż była zamknięta dla ruchu, towarzystwo na niej, nastrój...) ale pomimo iż uważałem ją za "Krupówki Road" to zmieniłem zdanie - dla mnie WTEDY była piękna!
Niestety, nie dane mi było przejechać nią zanim asfalt położono - miałbym porównanie;)
Dzięki za dobre słowo:Thumbs_Up:
:umowa: Czyta się :)
Transalpina to teraz fajna na BMW 1000 rr, ot taka zwykła górska droga.
Swój klimat utraciła kiedy ją zaasfaltowali.
dyrdymały. Piękna droga pozostanie piękną drogą niezależnie od nawierzchni
dyrdymały. Piękna droga pozostanie piękną drogą niezależnie od nawierzchni
Nic nie pisałem o piękności.
Akurat dane mi było przejechać po szutrze i kamerdołach oraz po asfalcie.
Dzikość vs cywilizacja.
Całodzienna wyprawa vs przelot 2 x na dzień tam i z powrotem
Na trasie sporadyczne wozy offroad, motocykliści, rowerzyści vs tłok jak przed marketem.
Także jeżeli nie widzisz różnicy to nie mam więcej pytań.
Niemniej jednak droga warta przejechania niezależnie od warunków.
Nynek ma rację -ja tez przejechałem i po kamorach i raz po asfalcie -za pierwszym razem było to dla mnie wyzwanie(moja pierwsza długa wycieczka) a za drugim czysta przyjemność i upajanie się otoczeniem.
Mirek fajnie piszesz -czekamy na więcej :Thumbs_Up:
Nic nie pisałem o piękności.
Akurat dane mi było przejechać po szutrze i kamerdołach oraz po asfalcie.
Dzikość vs cywilizacja.
Całodzienna wyprawa vs przelot 2 x na dzień tam i z powrotem
Na trasie sporadyczne wozy offroad, motocykliści, rowerzyści vs tłok jak przed marketem.
Także jeżeli nie widzisz różnicy to nie mam więcej pytań.
Niemniej jednak droga warta przejechania niezależnie od warunków.
Widzę różnicę. Napisałeś, że stała się ZWYKŁĄ górską drogą, a ja napisałem, że to są dyrdymały
Kużwa⌠Gość się spakował, pojechał, wrócił i pisze. A główna dyskusja dotyczy pary majtek (że mógł mniej). Niech każdy bierze ile chce.
Teraz zaczynamy o wyższości asfaltu nad kamieniami. Miał zrywać ten asfalt, aby nie bać się pisać na forum, żeby powiedzieć, że "nie frajer"âŚ?
Mirku - pisz Wać Pan.
P.S. Qrczak - walnij fotkę moto, gdy masz załadowaną:
- kuchnię
- kwaterę
- ciuchy na deszcz i jazdę cały dzień przy plus 6 stopniach :)
hellwoot
01.06.2017, 18:48
Tutaj dodatkowo klatkę schodową ktoś zabrał:
http://motorcycles-for-sale.biz/img/motorcyclephotos/full/motorbike12555.jpg
Nie ma jak w domu :D
mirkoslawski
01.06.2017, 20:02
Qrwa - Panowie. Po ch..j te dyskusje? Spakowałem się jak umiałem najlepiej i na następny raz wziął bym dokładnie taki sam zestaw! Latałem i w offie, wspinając się ponad 2100 m.n.p.m i po asfaltach, zamykając kostki w zakrętach - I CO Z TEGO?! Wy możecie sobie latać z jedną skarpetą i bez majtek nawet, z samym tankbagiem do Magadanu - jeden lubi ogórki a drugi ogrodnika córki.
Co do "fajności dróg" - opisy są subiektywne i mam świadomość, że być może ktoś ma zupełnie inne zdanie na ten temat ale litości...
Ktoś napisał, chyba Greg, że ludzie piszą coraz mniej relacji - chyba zaczynam rozumieć czemu.
Wielu ludzi (w tym ja) czyta takie relacje z zaciekawieniem. Nie zwracaj uwagi na te baleriny offu i pisz dalej. Masz rękę do pióra i zdjęć.
Mały edit:
Do tej pory uważałem FAT za sensowne miejsce, z konkretami, relacjami, bez zbędnego trollowania. Niestety powoli zmieniam zdanie. Ostatnio poziom opada do niebezpiecznej średniej o mocy szamba.
Tak jest Miro, Ty pisz a my sobie "przewiniemy" fajans i czytamy to, co robi tu za temat podstawowy ;-)
Mirkoslawski pisz I się nie przejmuj co mówią szpece, pojechałeś, wróciłeś I jeszcze to opisujesz. Szacun ode mnie, że Ci się chce. A takie komentarze szpece powinni pisać w swoich wątkach. Czekam na kolejny oscinek
mirkoslawski
01.06.2017, 20:47
Kolejne odcinki może w weekend podgonię z jakimś filmikiem bo czasu mało...pisze się dalej :)
Pany thnx za słowa wsparcia - ode mnie powiem tylko, że dyskusje mile widziane ale niechże one coś wnoszą! Ja chętnie się pouczę, poznam nowe techniki pakowania i podyskutuję ale dajcie na to szansę, bo jak dyskutować na temat "ta droga jest piękna" albo "ta droga nie jest piękna" itp. :)
Pokażże człowieku tę 20-letnią Rumunkę:umowa::haha2:
Czyta się i zazdrości.:Thumbs_Up:
mirkoslawski
01.06.2017, 21:15
Pokażże człowieku tę 20-letnią Rumunkę:umowa::haha2:
Czyta się i zazdrości.:Thumbs_Up:
Ja nie mogę - to Matiego "wybranka" :D;) Ale :drif: na wspomnienie:D
zaczekaj
01.06.2017, 22:02
Pisz Mirko, u mnie w relacji też się paru osobom nie wszystko podobało ale co ja zrobię...:D
Pisz Mirko i nie przejmuj się dyskusją. Fajny trip i relacja. Ja lubię podróżować i inspiruję się cudzymi relacjami (jutro jadę w Maramuresz). Pisanie to nie moja bajka. A co do pakowania, to za każdym razem biorę coraz mniej, a i tak wzrokowo bagażu nie ubywa ;)
Dawaj dalej!
Ja nie mogę - to Matiego "wybranka" :D;) Ale :drif: na wspomnienie:D
Nie wspomnienie ale na "pamięciówkę" :D:D:D:D
Ten gość Goldasem, gdziekolwiek z tym szpejem nie pojechał, założę się że pojechał na własnych kołach i miał z tego mega zabawę.
Natomiast zapłacić, wysłać motka transportem do Maroka, dolecieć sobie wygodnie samolotem i pierdolnąć później fotkę z saszetką na zadupku to każdy odpowiednio zasobny potrafi.
Nie żebym potępiał takową formę podróży bo każdy spędza swój urlop jak mu pasuje, i chuj komu do tego, ale opanujcie się trochę ludziska. Autor tego fajnego wątku pojechał, miał z tego frajdę, teraz poświęcając swój czas próbuje się z innymi swoją przygodą podzielić a wy pierdzielicie o bagażu, asfalcie i innych bzdetach. Motocykl też miał nie taki jak trzeba bo przecież BMW pojechał, a wiadomo że BWM się to się nie da poza widok komina zajechać.
Pisz Przyjacielu dalej, czyta się z przyjemnością! I się nie przejmuj, ja tam zabieram na każdy dzień parę majtek i skarpetek bo pranie mnie wkurwia a w brudnych chodzić nie lubię ;)
Hehe...ja w moim Czelendzu nawet subframe na stalowy za worek forsy zmienilem,zeby wozic wszystko co mam ze soba :lol8:.Napisz troche co myslisz o motocyklu,jak sie sprawowal,jak ci sie na nim jezdzi na takich wyjazdach itd.
mirkoslawski
02.06.2017, 08:55
Piszę - thnx za dobre słowo :)
Myku - opiszę, napiszę - na koniec ;)
Pisz i nie przejmuj się niestosownymi komentarzami. Nie ma znaczenia, jak byłeś zapakowany, liczy się to, że pojechałeś, była przygoda, jesteś zadowolony i chcesz się podzielić przeżyciami! :Thumbs_Up:
Ponieważ autor chwilowo nie pisze to, żeby mu wątek nie ostygł :) zapodam fotkę:
Pewno już niewielu pamięta historii tego wyjazdu :) ale kiedyś tak się jeździło do, Rumunii.
http://tarcu.com/Preview/00811.jpg
Ciężko było i kłopotów wiele, ale Ci co byli to fajnie to wspominają. Z dzisiejszego punktu widzenia łatwiej z saszetką, ale łatwiej nie zawsze znaczy lepiej.
Ale dzisiaj wolałbym chyba łatwiej ;)
Dawaj dalej Mirek, wszystkim nie dogodzisz, więc przynajmniej zrób dobrze tym, którzy śledzą relację i nie szukają dziury w całym :Thumbs_Up:.
mirkoslawski
02.06.2017, 10:50
Luz - przynajmniej wiem, co czują celebryci ;)
Relację podgonię w weekend, obiecuję :)
Kużwa⌠Gość się spakował, pojechał, wrócił i pisze. A główna dyskusja dotyczy pary majtek (że mógł mniej). Niech każdy bierze ile chce.
Teraz zaczynamy o wyższości asfaltu nad kamieniami. Miał zrywać ten asfalt, aby nie bać się pisać na forum, żeby powiedzieć, że "nie frajer"âŚ?
Mirku - pisz Wać Pan.
P.S. Qrczak - walnij fotkę moto, gdy masz załadowaną:
- kuchnię
- kwaterę
- ciuchy na deszcz i jazdę cały dzień przy plus 6 stopniach :)
Prosz :-)
Hahaha....Qrczaq,dojeb....es :haha2:Pokaz cos z nowa Afryka :p
Gregu,ale takie wyjazdy robily z chlopcow mezczyzn.Dzisiaj chlopcy zostana chlopcami,nooo,moze jakis chlopiec zalapie sie na gendera :haha2:
Hahaha....Qrczaq,dojeb....es :haha2:Pokaz cos z nowa Afryka :p
Teraz to jakoś mniej majtek biorę i w nowej AT coś tylko się koleboce w tych kufrach.
Ostatnio mnie komisyjnie dopakowali żebym bardziej na Niemca wyglądał.https://uploads.tapatalk-cdn.com/20170602/bf6dd71c1a98a059a6119a65f73f5c64.jpg
mirkoslawski
03.06.2017, 08:56
Dzień 7.
Wstajemy u "Eli" około 7.00 - to dosyć dziwny nocleg - wchodzi się po marmurowych schodach z marmurową poręczą (poważnie!) do 1, może 2 gwiazdkowych pokoi:haha2:
Plan nam ponownie się zmienił - zamiast eksplorować Bułgarię, będziemy świętować moje urodziny na plaży w Czarnogórze i tam zrobimy sobie jednodniowy popas - taki jest plan i taką opcję wybieramy. W ogóle ta wyprawa to jeden wielki spontan - pod wpływem chwili zmieniamy plany i wybieramy to, co na dany moment wydaje się najfajniejsze ;)
Spakowani - jeszcze tylko obowiązkowa kawka (poczęstunek gospodarzy) i na koń, kierunek Serbia i Czarnogóra.
Lecimy - znowu prowadzę i jadę według wskazań garmina, który po raz kolejny powoduje stres u Mateusza, bo prowadzi nas "na około" i nadkładamy kilkadziesiąt km. I po raz kolejny - ja się delektuje widokami a Mati mnie przeklina :D
Tak na marginesie - dopiero teraz, po przejechaniu z tą navi paru tyś km, zaczynam łapać czym skutkują poszczególne ustawienia :haha2:
Jedziemy i dzieje się coś, co mnie samego zaskoczyło - mam dosyć Rumuni, dosyć zakrętów - chcę PROSTEJ drogi i chcę już być w Serbii.
Z Mateuszem stwierdzamy zgodnie, że 6 dni w jednym kraju to nie dla nas:D
Granica rumuńsko-serbska idzie sprawnie, płynnie - bez najmniejszych problemów. Ja nawet kasku nie muszę zdejmować (Mam Caberga Tourmax, czyli szczękowego advenczera, który zresztą sprawdził mi się wyjątkowo dobrze!)
Serbia, jesteśmy w Serbii - na początku pozostałości gór Rumunii - my musimy szukać stacji. Znajdujemy, tankujemy - i zapłaciłem "najwyższy rachunek" za paliwo do mojego moto - 1050 wariatów! (ok, 1 EURO = około 120 dinarów) ;)
Na stacji kierowca serbskiej ciężarówki popatrzył na nasze brudne motóry i powiedział " BMW to BMW", po czym pojechał dalej...od razu widać, że światowy człowiek i to o wielkiej wiedzy motoryzacyjnej!:D
Pierwsze 100 km Serbii przypominają mi Białoruś - długie proste (o których po Rumunii marzyłem), równo (płasko) i zielono. Później zaczynają się góry i od razu widać nad nimi potężne chmury burzowe. Jedziemy z Mateuszem już jakieś 9h więc postanawiamy na dzisiaj zarządzić koniec podróży i szukać lokum. Wjeżdżamy do miasta i szukamy około godziny jeszcze - znajdujemy bar z "pokojami", tzw. villę. Mati idzie czarować Panią na recepcji - i oczarował - 1500 dinarów za nas dwóch, motocykle wprowadzamy na tyły podwórza, niepotrzebne na tą noc namioty i inny szpej zostawiamy w magazynku - pokój 1,3 gwazdki ale nic to. Jesteśmy zadowoleni - jest prysznic (ok - moja żonka by z niego nie skorzystała, bo można śmiało hodowlę pieczarek tam zakładać ale nam to nie przeszkadzało). Zrobiliśmy pranie i rozwieszamy na tarasie - jak się później okazuje (rano się okaże) - to wspólny taras z innym pokojem, do którego wejście skutecznie zastawiam ekpanderami, na których wywiesiłem skarpety i majty, co skutecznie zatamowało eskapady sąsiadów na taras:D
Po praniu - idziemy do restauracji, czyli na dół. Tam kelner nas prowadzi do stolika a my mu mówimy, że ma nam dać coś lokalnego i z mięsem. No i dał...
Takiego jedzenia nie jadłem nigdy! Niestety, nie pamiętam, jak się nazywało ale mam zdjęcie - polecam! Piwo też niezłe;) Za kolację FULL WYPAS zapłaciliśmy 2650 dinarów za dwóch. Niby drogo, niby nie - po piwie i dwa pełne dania, które nie dość, że smaczne to jeszcze w ilościach takich, że nie zjedliśmy wszystkiego - dla mnie warto było:Thumbs_Up:
Generalnie Serbia to przyjazny kraj. Ludzie są uśmiechnięci, nie widziałem śladów wojny po drodze przez cały kraj - omijaliśmy większe miasta.
Kierowcy na Bałkanach (poczynając od Rumunii) jeżdżą niebezpiecznie i trzeba się do nich dopasować i jeździć tak samo, inaczej porozjeżdżają.
To co zauważyłem i mi się bardzo spodobało, to szacunek dla pieszych - przez całe Bałkany widziałem milion takich sytuacji, że nawet w najmniejszej wiosce wystarczy, że pieszy zbliży się do pasów - natychmiast samochody stają i go przepuszczają.
Przejechaliśmy dzisiaj około 600 km, około 10h w siodle.
http://i.imgur.com/iVBx0uv.jpg
http://i.imgur.com/NtHjn37.jpg
http://i.imgur.com/Xj45C0E.jpg
http://i.imgur.com/3NI233I.jpg
http://i.imgur.com/kPkFRxC.jpg
http://i.imgur.com/GknyfFN.jpg
http://i.imgur.com/kH4idlW.jpg
http://i.imgur.com/Oh9ut48.jpg
http://i.imgur.com/NsYNxsT.jpg
http://i.imgur.com/PgyW7BA.jpg
http://i.imgur.com/gihqR8z.jpg
http://i.imgur.com/6jxyWbH.jpg
http://i.imgur.com/Z0PODAx.jpg
http://i.imgur.com/OHaiLbz.jpg
http://i.imgur.com/R9tqRYn.jpg
http://i.imgur.com/29jodDd.jpg
http://i.imgur.com/fnDTgPh.jpg
http://i.imgur.com/MC8qZGu.jpg
http://i.imgur.com/6YN91Gm.jpg
http://i.imgur.com/FulOohH.jpg
http://i.imgur.com/TshfNjg.jpg
http://i.imgur.com/LrxShmE.jpg
http://i.imgur.com/lva5Z7E.jpg
http://i.imgur.com/9ajp5cN.jpg
http://i.imgur.com/6CnEVB3.jpg
http://i.imgur.com/B2fypwI.jpg
Na stacji kierowca serbskiej ciężarówki popatrzył na nasze brudne motóry i powiedział " BMW to BMW", po czym pojechał dalej...od razu widać, że światowy człowiek i to o wielkiej wiedzy motoryzacyjnej!:D
"Mądrego po szkołach to i przyjemnie posłuchać" :-D
Czelendz to nie BMW,to Czelendz :umowa:
"Mądrego po szkołach to i przyjemnie posłuchać" :-D
On ze zdziwieniem stwierdził, że BMW dało radę tam, gdzie DRka przeleciała. Widać, że się zna :)
Super :) Czytam i w międzyczasie się pakuję. Jutro wyjazd :)
@mirkoslawski
Czytając o Waszych przygodach z Garminem przypomniałem sobie jak w zeszłym roku pojechałem znad morza w Biesy ze świeżo nabytą 64s. :D
Garniak prowadził mnie takimi zadupiami i okrężnymi drogami, że większość czasu wyklinałem na czym świat stoi.
Lecz dla tych chwil spędzonych w cudownych miejscach, w które mnie wyprowadzał (a w które sam bym na bank nie trafił jadąc tranzytem przez Polskę) stwierdzam, że warto było dać się ponieść. :D
Czyta się. Jedziesz dalej. :Thumbs_Up:
Jutro zabieram na wyprawę TTR 410 i 64s :)
Jutro zabieram na wyprawę TTR 410 i 64s :)
Dokąd i na ile? Relacja będzie? :drif::D
mirkoslawski
03.06.2017, 22:29
Jutro zabieram na wyprawę TTR 410 i 64s :)
3mam kciuki za przygody i szczęśliwy powrót :)
P.S. relacja musi być! ;)
On ze zdziwieniem stwierdził, że BMW dało radę tam, gdzie DRka przeleciała. Widać, że się zna :)
:haha2:
Czytam i ja. Super relacja. Brakuje tu takich jak i na FTA ostatnio.
Pzdr
Qter
piję bro i palę sziszę
mirkoslawski
04.06.2017, 10:00
On ze zdziwieniem stwierdził, że BMW dało radę tam, gdzie DRka przeleciała. Widać, że się zna :)
Muszę Cię rozczarować...BMW dawało radę wszędzie samo - DR'ce trzeba było pomóc, aby dała radę:D
mirkoslawski
04.06.2017, 11:20
Dzień 8.
Wstaliśmy przed 7.00 rano - ja miałem "lęki" o nasze motocykle więc zanim cokolwiek ogarnęliśmy, zlazłem żeby zobaczyć, czy są - były.
Generalnie (a to zaskoczenie) z pakowaniem i ogarnianiem szło nam opornie i leniwie. W sumie niczego tak na wyjazdach nie lubię jak pakowania.
Co jakiś czas zerkamy za okno - wiszą chmury ale ciągle nie pada. Około 8.00 jesteśmy przy motocyklach, kończymy ich tulbaczenie (nie wiem, czy wymyśliłem to słowo czy rzeczywiście istnieje - oznacza troczenie dobytku w moim rozumieniu :D) i oczywiście co - zaczyna kropić a później padać. I tak przez następne 120 km Serbii, co skutecznie studzi nasze aspiracje podbijania tego kraju poza asfaltami, ba - nawet asfaltami nam się nie chce go podbijać i tniemy prawie na krechę do Montenegro.
Ja mam zakupione turystyczne "przeciwdeszczówki" nakładane na spodnie, kurtkę z demobilu (nieprzemakalną) i SIDI Crossfire (to nie jest lokowanie produktu bo za SIDI niestety musiałem płacić i SIDI się nie dokładało do wyjazdu) i to był strzał w 10! Przez 120 km i około 2h jazdy w deszczu byłem SUCHUTKI! Warto się zabezpieczyć, warto zapłacić (to inwestycja) właśnie na takie momenty.
Mati niestety i przemókł i zmarzł okrutnie - tuż za granicą już w Czarnogórze zrobiliśmy postój i Mati nie dość, że wylewał wodę z butów (dosłownie!) to jeszcze zakładał wszystko co miał na siebie + docinaliśmy z karimaty "wkładki termiczne" pod ochraniacze kolan ;) Ale - i tu WIELKI SZACUN za hart ducha - Mateusz pomimo przemoczenia i przemarznięcia tryskał dobrym humorem :Thumbs_Up:
Deszcz przestał padać dopiero około 14.00 - oczywiście już w byliśmy w Czarnogórze. Zatrzymaliśmy się w słońcu w pięknych okolicznościach przyrody, aby się rozebrać z przeciwdeszczówek - korzystając z okazji u przydrożnego sprzedawcy owoców kupuje 2xjabłko i 3 banany. Gość twierdzi, że to ich, czarnogórskie - zapomniał jednak zedrzeć naklejki z "hiszpańskiego banana" :haha2: Generalnie jabłka super, banany jak banany.
Obraliśmy kierunek BUDVA - tam będzie plaża, woda i impreza! Taki był plan...ale życie miało dla nas inny.
Czarnogóra jest piękna i zupełnie inna niż RO i Serbia - niby też góry ale zupełnie inne, zupełnie inny klimat...tego nie umiem wyjaśnić ale mam wrażenie, że też inni ludzie. Niezmienne jest tylko ich brawurowe (coby nie powiedzieć niebezpieczne czy też głupie!) zachowanie na drodze - szybko więc szybko skręcamy w góry. Jako iż plan mamy "plaża i impreza", wybieramy asfalty ale w górach...i jedziemy piękną, pustą i krętą drogą wśród gór. Przez 70 km tą drogą widzimy 2 samochody (trzeba uważać bo droga pełna ostrych zakrętów z niemalże 0 widocznością a szerokość drogi to auto + motocykl + 30 cm luzu).
Stajemy na zdjęcie i siku, chcemy odjechać a tu zonk - DR'ka nie reaguje na starter. Mati szybko rozbiera starter na kierownicy (przycisk) - diagnoza - wyrobiony styk startera...noż $%^!@$^&!!!! Kolejny raz DR'ka postanawia mnie wq...ić! Łatamy na "gumę do żucia", podklejamy dodatkowy stycznik tzn. końcówkę bezpiecznika - działa. Na razie...
Jedziemy dalej choć mnie w głowie zaczyna się burzyć myśl, a właściwie utwierdzam się w "starej szkole", że przed wyjazdem motocykl MUSI być sprawdzony i przygotowany. Awarie zawsze mogą się zdarzyć ale wielu z nich można bez najmniejszego problemu zapobiec w domu, w garażu, mając pod nosem dostęp do narzędzi i części, nie tracąc cennego czasu na wyjeździe na "łatanie".
Jadąc tą drogą przez góry widzimy co jakiś czas domek lub dwa - w totalnym odludziu - zastanawiamy się z Mateuszem, z czego Ci ludzie żyją? Nie widzieliśmy tam ani pól, an zwierząt...domki oddalone są od siebie średnio co 10 - 20 km! Pomiędzy nimi tylko góry i nic więcej...
Lecimy. Wyjeżdżamy z gór i naszym oczom ukazuje się wybrzeże i wkrótce sama Budva - z góry widok oszałamia! Jest niesamowicie pięknie! Najlepszy aparat czy też kamera z najlepszą matrycą i optyką nie odda tego piękna. To samemu trzeba zobaczyć, poczuć...
Robimy z góry fotki i się delektujemy - pada też decyzja, że szukamy w Budvie kempingu.
Zjeżdżamy w dół, im bliżej centrum tym jestem coraz bardziej przerażony - Budva jest dla mnie horrorem - mnóstwo ludzi i generalnie mam poczucie, że wjechałem w zabłoconych buciorach do Saint Tropez...szukamy kempingu - jakiś jest...ale DR'ka już w ogóle nie daje się uruchomić ze startera - trzeba to robić na krótko...
Nie muszę chyba mówić, że to oznaczało koniec offu, koniec bezdroży a więc koniec zabawy...naprawdę byłem zły. Mati był zły potrójnie. Dobiło nas dodatkowo to, że kempingi były jeszcze zamknięte, bo nie było sezonu a w centrum nie chcieliśmy przebywać, bo tam pasowaliśmy jak kwiatek do kożucha.
Zapadła decyzja - jedziemy dalej. Jestem zły, jest mi też przykro, bo mieliśmy świętować moje urodziny nad morzem...specjalnie odpuściliśmy Bułgarię...
Jedziemy dalej - atmosfera między nami jest bardzo napięta. Znajdujemy po drodze jakiś "apartament" - stajemy. Wyszedł właściciel, mówi że 20 EURO od osoby - mnie jest wszystko jedno, Matiemu chyba też.
Nie mam ani jednego zdjęcia - apartament jest w standardzie "0,5 gwiazdki" ale przynajmniej jest woda i mam nadzieję, że uda się połatać DR'kę...nie jedliśmy też nic właściwie w ciągu całego dnia więc trzeba iść do sklepu a jest już około 19.00. To był mój plan - Mati miał swój...
Właściciel poczęstował nas kawą, ja szybko ją wypiłem i myślałem, że idziemy ale nasz gospodarz wyskoczył z propozycją "wino". Ja podziękowałem bo ani nastroju nie miałem, ani w moim odczuciu czasu na to niestety bo ani żarcia nie mamy ani gotowej do dalszej drogi DR'ki (odpalana na krótko 17-ką przykładaną do przekaźnika)...Mateusz został. To był moment krytyczny naszego wyjazdu, który odmieni go diametralnie.
Generalnie był to dzień pełen z jednej strony pięknych chwil a z drugiej najbardziej obfitujący w sytuacji kryzysowe, trudne do przewidzenia. Z perspektywy czasu bardzo ten dzień jednak doceniam - nauczył mnie więcej niż wszystkie moje dotychczasowe wyjazdy. Potwierdził też różne wnioski, które wyczytałem w relacjach z przeróżnych wypraw. Rozmawialiśmy też z Mateuszem o tym dniu - mamy generalnie podobne zdanie.
Na całościowe wnioski z tej wyprawy za wcześnie ale parę z tego dnia można wyciągnąć.
Z Mateuszem znaliśmy się wcześniej, byliśmy na kilkudniowym wyjeździe ale nigdy tak długo i tak daleko i nigdy tylko we dwóch...miało to wiele zalet - ale i wad. Generalnie, dla ciekawskich - nadal się kumplujemy a ja jestem wdzięczny Matiemy za te wszystkie doświadczenia, wspaniałe widoki i przygody razem przeżyte :Thumbs_Up: Rozmawiałem też z Mateuszem o tym, czy pisać i o czym pisać. Wspólnie zdecydowaliśmy, że napiszę o wszystkim - być może komuś się to przyda.
Pamiętajcie też, że wszystko to, o czym piszę, to mój punkt widzenia. Mateusz jeśli zechce, ma pełne prawo napisać swój punkt widzenia, bo to relacja z NASZEGO wyjazdu.
Wnioski dnia dzisiejszego:
- na wspólne wyjazdy we dwóch/dwoje należy jechać TYLKO jako dotarty i sprawdzony duet. W większych grupach ma to mniejsze znaczenie ale jeśli jest się we dwóch/dwoje - ma to znaczenie fundamentalne
- do wyprawy motocykl musi być przygotowany, jeśli nie chcemy mieć "przygód" dla niektórych, straty czasu i nerwów dla mnie
P.S. w moim BMW sprzęgło zaczęło się ślizgać (przy dynamicznym odkręceniu manetki na 4 i 5 biegu) a opon zostało 40%...będzie to miało wpływ na dalszy przebieg wyjazdu...
Przejechane około 350 km, około 10 h w siodle.
http://i.imgur.com/B5BpeDN.jpg
http://i.imgur.com/tcW978R.jpg
http://i.imgur.com/zs3Sh7A.jpg
http://i.imgur.com/HFuwzWq.jpg
http://i.imgur.com/WmFhEOy.jpg
http://i.imgur.com/KfpyyUr.jpg
http://i.imgur.com/zqih6kN.jpg
http://i.imgur.com/EfSwZFZ.jpg
http://i.imgur.com/M9FwCc5.jpg
http://i.imgur.com/LJZT5nI.jpg
http://i.imgur.com/mwtiEsO.jpg
http://i.imgur.com/tijNu2z.jpg
http://i.imgur.com/m2jg7WR.jpg
http://i.imgur.com/NOnieeg.jpg
http://i.imgur.com/fqCOcsg.jpg
http://i.imgur.com/1s34AtX.jpg
http://i.imgur.com/JqHlmkI.jpg
http://i.imgur.com/PDZ1GwI.jpg
http://i.imgur.com/rLNXuBp.jpg
http://i.imgur.com/vCuiDLv.jpg
Zgadzam się w 100% z Twoimi obserwacjami odnośnie doboru towarzysza podróży i odpowiednich przygotowań przed wyjazdem...
Zdarzyło mi się dołączyć do wyjazdu niesprawnym samochodem. Zamiast eksplorować okolicę i chłonąć widoki dzień poświęciliśmy na szukanie warsztatu, który miałby prasę, a kolejny na reanimację tylnego mostu. Więcej się naoglądałem podwozia, niż gór, w które pojechaliśmy. :D Nigdy więcej. :vis:
Blisko
Kulbaczylo sie konia w uprzęż, siodłalo
Wyraz z czasów Wolodyjowskiego - kresy
Na buty foliowe reklamowki i są przeciwdeszczowe
Od podnóżek podziurawisz tylko spod - podeszwa jest ma to gdzieś
To jest wielokrotnie sprawdzone. Gorzej aby nie zaszportac ta reklamowka o podnozek w terenie , bo gleba pewna
Buty gorotexowe w goracym klimacie nie dla kazdego sa dobre. Mam skorzane Gaerne od 10 ciu lat w ktorych
Noga nie smierdzi i są mega wygodne - buty enduro
To , ze nie są przeciwdeszczowe wogóle nie ma zadnego znaczenia
Bardzo dobrze zainwestowane 70 euro . Kupilem je uzywane na niemieckim ebayu
W dłuższej perspektywie deszczu używam przeciwdeszczowki 2 -czesciowej , oraz ochraniaczy przeciwdeszczowych
na buty. Na te ochraniacze zakładam dopiero spodnie , tak by woda splywala a nie wplywala do butów.
Taki zestaw gwarantuje suchość w wielogodzinnym deszczu, urwania chmury.
W kondonie jednoczesciowym na wysokosci naszego przyrodzenia robi sie dołek w ktorym gromadzi sie woda.
Po jakimś czasie traci to szczelność i mamy wszystko od wysokosci jaj i ponizej mokre. Kombinezon jednoczesciowy jest be
Przytroczyc - przymocowac :)
mirkoslawski
04.06.2017, 13:16
Blisko
Kulbaczylo sie konia w uprzęż, siodłalo
Wyraz z czasów Wolodyjowskiego - kresy
Na buty foliowe reklamowki i są przeciwdeszczowe
O widzisz - wiedziałem, że tak mądry nie jestem, coby nowe wyrazy tworzyć :D:Thumbs_Up:
Foliowe reklamówki na agresywnych podnóżkach enduro wytrzymują...eee - no pewnie, że się da - w końcu lepiej mieć worek reklamówek i stawać co 5 km aby je zmienić niż zainwestować raz a dobrze w buty ;)
EDIT:
A tak na poważnie - to rozwiązanie z reklamówkami jest mi znane i rzeczywiście w akcie desperacji bądź na krótki deszcz to dobre rozwiązanie. W dłuższej perspektywie jednak i tak do butów leje się od góry, jak spodnie przemokną - z mojego doświadczenia najlepiej sprawdzają się dodatkowe, nieprzemakalne spodnie nakładane na buty - bo nawet jeśli buty sa wodoszczelne/wodoodporne to na nic to się zda, jak od góry się naleje.
Widziałem patenty z workami na śmieci i taśmą macgivera - to trwalsze niż reklamówka.
Moim zdaniem warto zainwestować w porządne buty (które chronią nie tylko od uszkodzeń mechanicznych ale i zapewniają komfort termiczny i odpowiednią wilgotność stopy) bo jest to wydatek, który np. u mnie zwrócił się już podczas jednego wypadu ;)
Generalnie zawsze można sobie poradzić - choćby doraźnie :)
"kulbaczyć" od "kulbaka" - to takie siodło wojskowe z dużą ilością oczek, to których można było przytroczyć ekwipunek :-)
mirkoslawski
04.06.2017, 13:40
"kulbaczyć" od "kulbaka" - to takie siodło wojskowe z dużą ilością oczek, to których można było przytroczyć ekwipunek :-)
Małgonia - człowiek całe życie się uczy a umrze głupi ;) :Thumbs_Up:
P.S. bardzo się cieszę, że czytacie moje wypociny - bardzo dziękuję :):Thumbs_Up:
Czy masz może gdzieś w jakiejś chmurze galerię zdjęć z wyjazdu? Jeśli tak to super by było jakbyś wrzucił linka.
Z góry podziękował.
mirkoslawski
04.06.2017, 15:23
Czy masz może gdzieś w jakiejś chmurze galerię zdjęć z wyjazdu? Jeśli tak to super by było jakbyś wrzucił linka.
Z góry podziękował.
Nie mam niestety...na googla nie wstawiam a do relacji wstawiam wybrane poprzez Imgur'a...
A czegoś potrzebujesz konkretnego?
Nie, po prostu chętnie bym sobie całość obejrzał, nie tylko wybrane.
Nie mam niestety...na googla nie wstawiam a do relacji wstawiam wybrane poprzez Imgur'a...
A czegoś potrzebujesz konkretnego?
Dobrze się czyta, dawaj dalej ale nie za szybko bo zaraz skończysz. Dozuj Emocje jak w dobrym pornusie.
Daj nam pogadać o wyższości Gore nad reklamówką, odpowiednim rozmiarze kondona, zaraz zaczniemy debatę nad wywarzaniem wału w Junaku ;)
mirkoslawski
04.06.2017, 17:19
Dobrze się czyta, dawaj dalej ale nie za szybko bo zaraz skończysz. Dozuj Emocje jak w dobrym pornusie.
Daj nam pogadać o wyższości Gore nad reklamówką, odpowiednim rozmiarze kondona, zaraz zaczniemy debatę nad wywarzaniem wału w Junaku ;)
Proszę bardzo :D
O czymś trzeba pogadać między odcinkami :D
mirkoslawski
04.06.2017, 17:42
O czymś trzeba pogadać między odcinkami :D
Byle nie "zamiast" nich :haha2:;)
Ja tam czekam na każdy kolejny odcinek, i wcale nie przeszkadzałyby mi nawet dwa odcinki dziennie.
Super się czyta i oglada
Wieczór
......To co zauważyłem i mi się bardzo spodobało, to szacunek dla pieszych - przez całe Bałkany widziałem milion takich sytuacji, że nawet w najmniejszej wiosce wystarczy, że pieszy zbliży się do pasów - natychmiast samochody stają i go przepuszczają....
Szacunek szacunkiem, kodeks drogowy (a w zasadzie lokalne na całym post-Yugosłowiańskim dominium) Kodeksem. To jest tam obligatoryjne.
Jak pierwszy raz jechałem przez Serbie-Bośnię Chorwacje też się dziwiłem.
Pozdr
rr
mirkoslawski
04.06.2017, 20:48
Wieczór
Szacunek szacunkiem, kodeks drogowy (a w zasadzie lokalne na całym post-Yugosłowiańskim dominium) Kodeksem. To jest tam obligatoryjne.
Jak pierwszy raz jechałem przez Serbie-Bośnię Chorwacje też się dziwiłem.
Pozdr
rr
Jednak będę obstawał przy szacunku...dlaczego? Bo u nas też jest "kodeks" i też jest to obligatoryjne a jednak "szacunek" jakby inny;)
Mech&Ścioła
04.06.2017, 22:12
Podoba mi się Twój opis relacji między Wami. Konkretny i zarazem kulturalny! Dobrze się czyta!
Dzięki!
Jednak będę obstawał przy szacunku...dlaczego? Bo u nas też jest "kodeks" i też jest to obligatoryjne a jednak "szacunek" jakby inny;)
W temacie szacunku do pieszych byłbym ostrożny. Dla przykładu parę lat temu byłem przez kilka dni w Rydze. Spacerowałem po mieście, ładnie, zabytkowo, jest na czym oko zawiesić i tede. Ale najbardziej zachwycało mnie to, że gdy tylko zbliżałem się do krawężnika (nawet nie wykonując gestu sugerującego, że mam zamiar przechodzić przez ulicę), ruch w obie strony się zatrzymywał i wszyscy grzecznie czekali co zrobię i żebym spokojnie przeszedł. A potem sobie powoli ruszali w drogę. To jest dopiero naród kulturalny, grzeczny i dobrze wychowany, myślałem sobie. A nie taka dzicz jak u nas, że nawet na pasach trzeba wiecznie uciekać przed śmiercią przez rozjechanie. Bo pacany i cwaniaki za nic życie pieszego, czyli moje posiadają...
Z tego zachwytu, to przekraczałem ulice dwa razy częściej niż potrzebowałem, bo takie to miłe było. A wieczorkiem na imprezie dopadłem Łotyszy i dalej ich wychwalać za kulturę i cywilizacyjne obycie, a pomstować na naszą rzeczywistość. Na to tubylcy w śmiech i mnie uświadomili. Okazało się, że parę lat wcześniej było podobnie jak u nas, kierowcy napierdzielali jak dzicy i w efekcie sporo było wypadków z udziałem pieszych. I władza się na to wkurzyła i wprowadziła nakaz zatrzymywania się, gdy tylko ktoś może chcieć przejść przez jezdnię. Nowy przepis został poparty drakońskimi mandatami za nieprzestrzeganie (naprawdę kupę szmalu), po wprowadzeniu policja non-stop prowadziła kontrole jawne i tajne i bezwzględnie egzekwowała kary. Nie było cwaniakowania, tylko "nie puszczasz pieszego, to dup!" Spora część wypłaty znika z konta i cześć. I w try miga naród łotewski się nauczył, szybko dochodząc do wniosku, że bardziej się opłaca dojechać do celu parę minut później, ale mieć znacznie więcej kasy w portfelu. I tak im już zostało. Nie zdziwiłbym się, gdyby na Bałkanach było podobnie.
Z bezinteresownym szacunkiem do pieszych spotkałem się w zachodniej części Niemiec i w Szwajcarii. I trochę w Szwecji. Zapewne w innych częściach Europy ten szacunek jest wspomagany odgórnie stosownymi karami za jego brak..
mirkoslawski
05.06.2017, 15:25
W temacie szacunku do pieszych byłbym ostrożny. Dla przykładu parę lat temu byłem przez kilka dni w Rydze. Spacerowałem po mieście, ładnie, zabytkowo, jest na czym oko zawiesić i tede. Ale najbardziej zachwycało mnie to, że gdy tylko zbliżałem się do krawężnika (nawet nie wykonując gestu sugerującego, że mam zamiar przechodzić przez ulicę), ruch w obie strony się zatrzymywał i wszyscy grzecznie czekali co zrobię i żebym spokojnie przeszedł. A potem sobie powoli ruszali w drogę. To jest dopiero naród kulturalny, grzeczny i dobrze wychowany, myślałem sobie. A nie taka dzicz jak u nas, że nawet na pasach trzeba wiecznie uciekać przed śmiercią przez rozjechanie. Bo pacany i cwaniaki za nic życie pieszego, czyli moje posiadają...
Z tego zachwytu, to przekraczałem ulice dwa razy częściej niż potrzebowałem, bo takie to miłe było. A wieczorkiem na imprezie dopadłem Łotyszy i dalej ich wychwalać za kulturę i cywilizacyjne obycie, a pomstować na naszą rzeczywistość. Na to tubylcy w śmiech i mnie uświadomili. Okazało się, że parę lat wcześniej było podobnie jak u nas, kierowcy napierdzielali jak dzicy i w efekcie sporo było wypadków z udziałem pieszych. I władza się na to wkurzyła i wprowadziła nakaz zatrzymywania się, gdy tylko ktoś może chcieć przejść przez jezdnię. Nowy przepis został poparty drakońskimi mandatami za nieprzestrzeganie (naprawdę kupę szmalu), po wprowadzeniu policja non-stop prowadziła kontrole jawne i tajne i bezwzględnie egzekwowała kary. Nie było cwaniakowania, tylko "nie puszczasz pieszego, to dup!" Spora część wypłaty znika z konta i cześć. I w try miga naród łotewski się nauczył, szybko dochodząc do wniosku, że bardziej się opłaca dojechać do celu parę minut później, ale mieć znacznie więcej kasy w portfelu. I tak im już zostało. Nie zdziwiłbym się, gdyby na Bałkanach było podobnie.
Z bezinteresownym szacunkiem do pieszych spotkałem się w zachodniej części Niemiec i w Szwajcarii. I trochę w Szwecji. Zapewne w innych częściach Europy ten szacunek jest wspomagany odgórnie stosownymi karami za jego brak..
Nie wiem - nie rozmawiałem z nikim na Bałkanach o ich motywacji...może jest rzeczywiście tak jak piszesz. Z mojego miejsca odebrałem to tak i tak o tym napisałem.
...W sumie niczego tak na wyjazdach nie lubię jak pakowania...
Mniej brać gratów :-)
Sent from my SM-G903F using Tapatalk
trzykawki
06.06.2017, 08:11
Pakowanie jest ok można np. tydzień wieczorów spędzić w garażu usprawiedliwiając to koniecznością kolejnej rekonfiguracji w sposobie mocowania bagażu. Zdecydowanie gorsze jest rozpakowanie. Raz kotek obtroczony stal jakiś miesiąc może nawet dłużej
Pakowanie jest ok można np. tydzień wieczorów spędzić w garażu usprawiedliwiając to koniecznością kolejnej rekonfiguracji w sposobie mocowania bagażu. Zdecydowanie gorsze jest rozpakowanie. Raz kotek obtroczony stal jakiś miesiąc może nawet dłużej
Zdecydowanie warto mieć dobry sposób mocowania bagażu. Mnie trafiało jak się koleżanki męczyły codziennie przez 2 tygodnie minimum pół godziny dziennie z gumkami i haczykami zamiast ROKstrap
:smoking: ..... no i co z tą relacją???....
... czy też mamy czytać "o wyższości świąt ...." :vis:
mirkoslawski
06.06.2017, 19:24
Dzień 9.
Pobudka około 5.00 w 0.3 gwiazdkowym "apartamencie". Atmosfera napięta jak skóra na...kanapie...
Zaczynam od kawy i widać jakiś dziwny pośpiech - ja zaczynam...mówię Matiemu, że mam plan taki: ze 2-3 dni w Czarnogórze się pokręcić a później na BiH lecieć na co Mateusz, że ma inny...leci do domu...Wtedy nie wiedziałem, czy się złościć, czy przekonywać Mateusza do wspólnego dokończenia podróży...zaskoczył mnie bardzo - teraz myślę, że wykonał coś co przyszło by samo, być może ustrzegł nas przed kłótnią...
W każdym razie patrzymy, co kto tam ma "nieswojego" i żegnamy się jak faceci, życząc sobie po "męsku" dobrej drogi. Bez czułości ale i bez wrogości. Pożegnaliśmy się. Mateusz pojechał (odjechał) jako pierwszy - ja zostałem sam...dokonaliśmy kolejnego wyboru, jak to w życiu.
I w tym miejscu BARDZO Mateuszowi dziękuję za to, że dał mi zasmakować tego specyficznego doznania, jakim jest podróżowanie w duecie ale też i w samotności:Thumbs_Up:
I może wyda Wam się to dziwne, może dla niektórych będę "miętką fają" - trudno. Pierwsze godziny tego dnia to wielokrotnie pęknięte serce z tęsknoty za domem, za moją Madzią i Miśkiem! Były momenty, kiedy jadąc przez góry sam, drogą, gdzie przez 2-3 h nie widziałem innych ludzi, miałem mokre oczy i oddałbym wiele, żeby w tym momencie, w tej sekundzie być w domu! Później to uczucie osłabło, mogłem nadal cieszyć się podróżą - ba, nawet zaczynało mi się podobać. Powiem więcej - na co dzień otaczają mnie ludzie, pracuję z ludźmi...tam od nich uciekłem, zostawiłem wszystko i dowiedziałem się czegoś nowego - mogę być sam, lubię samotność na motocyklu. Ta refleksja rodziła się w bólach i cierpieniach, tęsknota mnie zżerała -z każdą godzina jednak czułem więcej tego, gdzie jestem, co widzę. Wiedziałem, że właśnie TERAZ, SAMEMU będąc w górach, w drodze, ładuję akumulatory po to, aby być lepszym w Domu - bardziej cierpliwym, mniej zestresowanym, bardziej okazującym uczucia. To właśnie ten dzień, 22.05.2017, moje 37 urodziny spędzone samotnie w górach Czarnogóry dały mi najwięcej duchowo.
Przepraszam, jeśli zbyt odleciałem ale postanowiłem pisać w tej relacji wszystko co czułem, wszystko co uważam za ważne...
Około 20 minut po odjeździe Mateusza jestem gotowy do drogi - gospodarz wyszedł mnie pożegnać z zaparzoną kawą - oj jak dobrze napić się z rana fusiastej, pysznej KAWY!
Jadę - postanowiłem jechać w stronę Kotoru, później się zobaczy :) Kotor widokami powala na kolana! W Zatoce Kotor widziałem olbrzymi pasażerski statek (może wysokości 4-5 piętrowego budynku)! Zacumowany wśród gór wyglądał jak coś nierealnego! Taki kolos w tak "niewielkiej" zatoce - wydawało się to niemożliwe! Chciałem koniecznie zrobić zdjęcie ale jedyna zatoczka była oblegana chyba przez Japończyków i musiałem jechać dalej...zresztą to był początek mojej samotnej podróży a więc i nie miałem jeszcze ani pewności czego chcę, ani radości w sercu, ani ochoty na jakichkolwiek ludzi...Zatrzymałem się dalej, w sumie po około 70 km, parę fotek, łyk wody, "drugie śniadanie" czyli jakiś energetyczny batonik kupiony dzisiaj na stacji...wybrałem jakiś punkt na granicy Czarnogóry i BiH na moim Garminie i ruszyłem...Jechałem głównie asfaltami, klucząc, kręcąc się i czasem zawracając, jeśli uznałem drogę za zbyt trudną...to, co miałem w głowie opisałem w poprzednim akapicie...wtedy też moje plany się zmieniły - postanowiłem obrać azymut DOM aczkolwiek nieśpiesznie tam zmierzać...tą decyzje przyspieszyło rozdzielenie się z Mateuszem ale ślizgające się sprzęgło i kończące się opony oraz doświadczenia z offa w RO, kiedy to utknąłem z nogą pod rogalem powodują, że wybieram "dłuższą drogę" po asfaltach, ale jednak do domu.
Oprzytomniałem gdzieś w górach - navi pokazuje 40 km od granicy z BiH, zostało mi paliwa na jakieś 90 km a nie ma obok mnie Matiego z cysterną więc zaczynam się lekko stresować. Jadę ciągle drogami 18 kategorii, od czasu do czasu mijam jakieś wioseczki - głównym jednak towarzystwem dla mnie są góry. To miłe ale milczące towarzystwo.
Dojeżdżam do granicy ale coś mi się nie podoba..."granica" to buda i jeden pogranicznik. Tenże wychodzi mi na powitanie, z uśmiechem i ręką na spluwie...no to mam pierwszą samotną przygodę :D Zatrzymuje się gaszę moto a ten pogranicznik z uśmiechem na twarzy i ręką na spluwie mówi "Its local border only!". No to piknie. Ja mam paliwa na styk, aby doczłapać się do najbliższej mieściny, którą mijałem a jeśli paliwa zabraknie wcześniej, będę sam w górach. Przez ostatnie 3h jazdy minąłem 2 samochody...
Wcześniej pisałem, że "najbardziej nie lubię się pakować" - kłamałem - bardziej nie lubię wracać na oparach po tej samej drodze! :mur:
Wracając miałem w głowie tylko jedną myśl - chcę PALIWA!
Na szczęście się doczekałem i tankując wlałem 9l do 9,4 litrowego baku głównego...a więc rzeczywiście na oparach dotarłem! Uff.
No to teraz na BiH - lecę asfaltami w kierunku Trebinje. Droga fantastyczna, pusto, kręto i pięknie! Na granicy jestem koło 15.00, samo przejście - 0 problemów, jestem jedyny:D
Postanawiam zakończyć ten dzień przyjemnie (w końcu to moje urodziny!) i poszukać najbliższego miejsca na nocleg. Jakieś 15 km przed Trebinje znajduję kemping i ponownie jest w lekkim szoku - wita mnie kobieta, około 40 lat z uśmiechem na twarzy. Pytam, czy otwarte i czy mogę przenocować a ona: Zamknięte. Ale dla ciebie otworzę.:dizzy: Pytam o Wi-Fi - ona" dla "ciebie zaraz uruchomię":dizzy: Byłem jedynym gościem na kempingu w górach a ona jedynym "personelem" :haha2:
Rozstawiłem namiot i pojechałem do miasta (15 km w jedną stronę) po kolację i piwo - w końcu będzie impreza! Generalnie obchodziłem swoje urodziny będąc 1000 km od domu a jednak (dzięki WI-FI) z najbliższymi przez chwilę a później z samym sobą...po 4 piwie byłem już podpity na tyle, że nawet odczułem coś, co nazwałbym szczęściem...;)
Około 350 km przejechane, około 7h w siodle. Nocleg 10 EURO (Z WI-FI gratis).
http://i.imgur.com/Ni6ps2x.jpg
http://i.imgur.com/pMbx5XF.jpg
http://i.imgur.com/TmpoIld.jpg
http://i.imgur.com/7hcwxux.jpg
http://i.imgur.com/j4a0vgu.jpg
http://i.imgur.com/pN3hN34.jpg
http://i.imgur.com/g29nODK.jpg
http://i.imgur.com/PFTjnmS.jpg
http://i.imgur.com/Rufm7Gf.jpg
http://i.imgur.com/ZlqfAK2.jpg
http://i.imgur.com/1R0U2Nx.jpg
http://i.imgur.com/KwGqx2w.jpg
http://i.imgur.com/RHWcmvm.jpg
http://i.imgur.com/8F5lpRb.jpg
http://i.imgur.com/LQTWzXk.jpg
http://i.imgur.com/ErR9DuX.jpg
http://i.imgur.com/G4EiZL4.jpg
http://i.imgur.com/tkWzowm.jpg
http://i.imgur.com/D4lJl6D.jpg
http://i.imgur.com/BNQ48Dj.jpg
http://i.imgur.com/LvzYIa0.jpg
http://i.imgur.com/1f19kB7.jpg
http://i.imgur.com/cDN3IBZ.jpg
http://i.imgur.com/P6vs5m4.jpg
http://i.imgur.com/WA0ey59.jpg
http://i.imgur.com/iN6LzkT.jpg
http://i.imgur.com/XXaB3wC.jpg
http://i.imgur.com/ekCtUWS.jpg
http://i.imgur.com/TGGfpm7.jpg
http://i.imgur.com/S4zsxnD.jpg
zaczekaj
06.06.2017, 20:33
Taki ło ten statek był?
https://lh3.googleusercontent.com/K6KpWhM7kR02OcXIpRNcQ6SMS4R0pNixkCdZ3DVkvm51F44nPB f_sBGFSPXlyaBXJwVOGqI5aulDn1SyXQVDXM9gAhqV8_bXrlLZ RsCdVHBB8fSXcGTkSCtposZqZzfLwClWc-9Df6bqW6xmwHzuN9FcfXkcuqDu91RnWp9lppom3aUOk84ts-7OTWa_XvRiEOQwiBvzPgq_nr0lOI81s2QZWA02tiltn2amN9fe Phd3IEwD1UnoY9Dn55xbEq245fMlf25uAJ47zOrJ2kOmKVNvkm W8qxO1M8Xzfv048hA_oOL_cqqNXrF3buzIKuCccPmOwtvZrOsx QSFeeV1LamD6birKvI6pJfSjLtl5kazUm_xnTs_9nWqymdrnix 1afpYxauS-XJVyklJSN7saiIl9Atv0dhqzsEQlgqx16QjL6W6fjPsrsTYqvJ nT1j1-FlFCejFkP8DueQbCP84iBImGuhgf513A7qgCFzMvbZyQoJlUAV kzhRgCXjGL550eko3MO1LmnWVyfzq0kJAvgP9i0J8qXg3Omrsh sgaDXChDiXPXGB7pRFTZYne2HrY8qJPfsJ8vNP5ugP2mHQTkk9 QdwKhabfruodCDVCxO2ur6qjQY22FV=w1265-h949-no
mirkoslawski
06.06.2017, 20:46
Taki ło ten statek był?
https://lh3.googleusercontent.com/K6KpWhM7kR02OcXIpRNcQ6SMS4R0pNixkCdZ3DVkvm51F44nPB f_sBGFSPXlyaBXJwVOGqI5aulDn1SyXQVDXM9gAhqV8_bXrlLZ RsCdVHBB8fSXcGTkSCtposZqZzfLwClWc-9Df6bqW6xmwHzuN9FcfXkcuqDu91RnWp9lppom3aUOk84ts-7OTWa_XvRiEOQwiBvzPgq_nr0lOI81s2QZWA02tiltn2amN9fe Phd3IEwD1UnoY9Dn55xbEq245fMlf25uAJ47zOrJ2kOmKVNvkm W8qxO1M8Xzfv048hA_oOL_cqqNXrF3buzIKuCccPmOwtvZrOsx QSFeeV1LamD6birKvI6pJfSjLtl5kazUm_xnTs_9nWqymdrnix 1afpYxauS-XJVyklJSN7saiIl9Atv0dhqzsEQlgqx16QjL6W6fjPsrsTYqvJ nT1j1-FlFCejFkP8DueQbCP84iBImGuhgf513A7qgCFzMvbZyQoJlUAV kzhRgCXjGL550eko3MO1LmnWVyfzq0kJAvgP9i0J8qXg3Omrsh sgaDXChDiXPXGB7pRFTZYne2HrY8qJPfsJ8vNP5ugP2mHQTkk9 QdwKhabfruodCDVCxO2ur6qjQY22FV=w1265-h949-no
na 5 zdjęciu trochę go widać.
Raczej taki (fotka pożyczona z http://www.portalmorski.pl/stocznie-statki/31404-sezon-wycieczkowcow-2017-w-gdyni-az-do-grudnia-i-z-rekordowej-wielkosci-statkiem)
http://www.portalmorski.pl/images/_gfx/_statki/tech_typ/cruise/norwegian_getaway/800_norwegian_getaway.jpg
Bardzo fajnie się czyta Twoja opowieść. Widać jak z wpisu na wpis robisz duże ba ogromne postępy w pisaniu i przyznam się że z niecierpliwością czekam na kolejny dzień Twojej podróży.
Twoje autorefleksje bardzo mi się podobają a podróż mam wrażenie że nabrała dla Ciebie formy terapeutycznej ;-)
Tak trzymaj
I pisz oczywiście:-D
Wysłane z mojego Lenovo TB3-850M przy użyciu Tapatalka
I może wyda Wam się to dziwne, może dla niektórych będę "miętką fają" - trudno. (...) Przepraszam, jeśli zbyt odleciałem ale postanowiłem pisać w tej relacji wszystko co czułem, wszystko co uważam za ważne...
Stary nie masz za co przepraszać... to było bardzo osobiste, szczere, emocjonalne i bardzo przez to poruszające. Do mnie trafiłeś z przekazem ;) W wielu opisach wypraw, które czytałem, można znaleźć całą masę praktycznych informacji, porad, wskazówek, ostrzeżeń itp. ale jeśli brakuje właśnie TEGO CZEGOŚ, to szybko cała relacja ulatuje w swych detalach szybko w niepamięć. Najbardziej z moich wyjazdów właśnie pamiętam emocje. Po to w ogóle wyjeżdżam z domu. Czyż nie tego właśnie gdzieś tam pod spodem szukamy...? Wtedy czuję, że żyję.
Nie oceniam Twojego kolegi, miał pewnie swoje powody, ale jadąc we dwójkę trzeba się liczyć z napięciami czy konfliktami: sposób w jaki je rozwiązujemy świadczy o stopniu naszej dojrzałości i gotowości do wspólnych wypraw... w/g mnie to ważniejsze niż pakowanie ;)
Bardzo fajny odcinek!
:)
Samotna podróż jest czymś co totalnie potrafi zresetować człowieka. Jeśli dobrze to zrobisz, to później ona już na zawsze będzie w Tobie.
Kurde - tęsknię za tym uczuciem...
No to Ci powiem że przykułeś moją uwagę.
I smieszno i straszno się jakoś zrobiło. Nie zazdroszczę takiego zwrotu akcji...
[QUOTE=mirkoslawski;
Jakieś 15 km przed Trebinje znajduję kemping i ponownie jest w lekkim szoku - wita mnie kobieta, około 40 lat z uśmiechem na twarzy... /QUOTE]
Wygląda mi to na EKO-KAMP Trebinje.
Jeśli to ta w niebieskim, toTatiana. Podobna sytuacja do Twojej. Po imprezie zwoziliśmy się taczkami do namiotów. Mili ludzie ci Serbowie :D
71189
mirkoslawski
06.06.2017, 22:02
[QUOTE=mirkoslawski;
Jakieś 15 km przed Trebinje znajduję kemping i ponownie jest w lekkim szoku - wita mnie kobieta, około 40 lat z uśmiechem na twarzy... /QUOTE]
Wygląda mi to na EKO-KAMP Trebinje (www.trebinje.kamp.com)
Jeśli to ta w niebieskim, toTatiana. Podobna sytuacja do Twojej. Po imprezie zwoziliśmy się taczkami do namiotów. Mili ludzie ci Serbowie :D
71189
Tak, to Tatiana :) Super miejsce ;)
I dzięki, że czytacie :)
omijając już czułości..;) wciąż jestem pod wrażeniem Twojej wyprawy..mimo, że miejsca na wyciągnięcie ręki to opis na najwyższym poziomie jakby z końca Świata i podróży trwającej rok, dwa..:bow::bow:
Co do wypadow z kumplami czy samotnych..to osobiście mam podejście 0 v 1. Albo wypad z osobami gdzie jest chemia non stop, gdzie podczas jazdy robimy sobie jaja i to każdy z każdego, gdzie każdy wspólny km jest przygoda..[ tutaj prześlę buziaki dla Jokera i Herniego ;)] lub..dymac jazdę z Kims na sile..
Lucky Luke
06.06.2017, 22:33
Mirko fajnie się czyta.
Sam kiedyś miałem podobną sytuacje z kumplem , którego wydawało mi się , że dobrze znam. Chłopak na UA zwyczajnie powiedział mi , "że nie jedzie dalej i żebym się pierdo!*ł" :D
Mirko duży szacun za szczere ukazanie uczuć i przemyśleń osobistych. Nie każdego na to stać.
Czekam na dalszy ciąg.
Mirko fajnie się czyta.
Sam kiedyś miałem podobną sytuacje z kumplem , którego wydawało mi się , że dobrze znam. Chłopak na UA zwyczajnie powiedział mi , "że nie jedzie dalej i żebym się pierdo!*ł" :D
Tak to jest, że nic bardziej nie weryfikuje niż podróż we dwójkę. W większej grupie łatwiej. Nie ma co oceniać, bo każdy może mieć jakiś swój ważny powód, zwykle najważniejszym jest rozłąka/tęsknota, którą najtrudniej się znosi.
... nowy typ offtopu... wrzucic cos dla zmyłki - zupelnie z dupy:)
a w temacie dyskusji: zawsze mozna sie poklocic, to normalne dla ludzi, jednak prawdziwa wygrana jest gdy kryzys idzie szybko w niepamiec, szybko znajduje sie dobre strony i nastepuje zgoda z tym drugim i z samym soba. Albo sie jest foszasta panna albo nie.:)
Z relacji nie wyczytalem. Mieliscie po tygodniu jazdy dobę na relaks, nic nie robienie etc.
Mozna coś zwiedzić, przepierke zrobic, czy po prostu wystawić dupe na słońcu i popijać piwo
Zmęczenie , stres się kumuluje . W miare wzrostu czlowiek staje sie drazliwy i byle bzdety
Zaczynaja przeszkadzać.
Kompan w podróży to nie baba , ktora mozna bzyknac i jutrzejszy dzien zaczyna sie od nowa :D
Przy dluzszych wyjazdach meskim gronie trzeba znaleźć czas na odpoczynek , picie zwiedzenie
By dać ujscie negatywnym emocjom
Kompan w podróży to nie baba , ktora mozna bzyknac i jutrzejszy dzien zaczyna sie od nowa :D :Thumbs_Up::haha2::haha2::haha2:
mirkoslawski
07.06.2017, 09:31
Pany - rozjechaliśmy się bo się do długiej jazdy ze sobą nie nadawaliśmy i już. W moim odczuciu i z perspektywy czasu dobrze się stało. Nie oceniajcie Mateusza bo to ja z Nim jechałem a nie Wy. Mati zrobił to co uznał za słuszne i tyle.
Peace :)
Dzień 9.
(...) Dojeżdżam do granicy ale coś mi się nie podoba..."granica" to buda i jeden pogranicznik. Tenże wychodzi mi na powitanie, z uśmiechem i ręką na spluwie...no to mam pierwszą samotną przygodę :D Zatrzymuje się gaszę moto a ten pogranicznik z uśmiechem na twarzy i ręką na spluwie mówi "Its local border only!". No to piknie.
Możesz dać namiary / wskazać to przejście "local border only"? Thx!
Czyta się :)
mirkoslawski
07.06.2017, 09:51
Postaram się wieczorem odszukać ;)
Panie Mirkosławski , nie oceniam Mateusza ani Ciebie . Pragnąłem tylko zaznaczyć
że inaczej się jeździ wkoło komina lub na zlot a inaczej w małym gronie na długim kilkutygodniowym wypadzie.
Czas na relaks trza znależć. Inaczej jazda przestaje być przyjemnośćią
mirkoslawski
07.06.2017, 10:40
Panie Franz, toż nie do Ciebie personalnie pisałem a z tym, co napisałeś się zgadzam w 100% ;)
Żeby być może uprzedzić - moja prośba o nieocenianie nikogo ma raczej charakter profilaktyczny niż interwencyjny, nawet jeśli zabrzmiał jak interwencja.
co to qrwa ma być, stary? wrzuć to do albumu rodzinnego
Myślałem że się tu rozczulają i przytulają to pojechałem po tej samej linii :)
mirkoslawski
07.06.2017, 15:08
Możesz dać namiary / wskazać to przejście "local border only"? Thx!
Czyta się :)
Patrzę w googlach ale mi nie zapisało trasy...jedyna szansa to moja navi ale to pewnie bliżej weekendu...na 90% było to przejście na drodze P23 bo później musiałem się cofać do miasteczka Niksic...
Poszukam jeszcze śladów w navi ale pewnie bliżej weekendu jak pisałem.
ok, dopiero się zorientowałem, że przegapiłem dzień 8. A to oznacza, że Mati nie tęsknił, tylko miał dość Mirka ze swoim ględzeniem, że "motocykl musi być przygotowany do wyjazdu" :D Jprdlę, też bym nie wytrzymał :)
Ale na poważnie, to jednak jestem zdziwiony, bo znam Mateusza na tyle na ile ale chyba dobrze, i decyzja, żeby zostawić kumpla samego w pizdu tysiące kilometrów od domu jakoś nie pasuje mi do niego. Musiało być naprawdę źle między Wami, i widzę, że za mało piliście :)
mirkoslawski
07.06.2017, 15:37
ok, dopiero się zorientowałem, że przegapiłem dzień 8. A to oznacza, że Mati nie tęsknił, tylko miał dość Mirka ze swoim ględzeniem, że "motocykl musi być przygotowany do wyjazdu" :D Jprdlę, też bym nie wytrzymał :)
Ale na poważnie, to jednak jestem zdziwiony, bo znam Mateusza na tyle na ile ale chyba dobrze, i decyzja, żeby zostawić kumpla samego w pizdu tysiące kilometrów od domu jakoś nie pasuje mi do niego. Musiało być naprawdę źle między Wami, i widzę, że za mało piliście :)
Śluza - pisałem o przyczynach, które MOIM zdaniem tak zakończyły ten etap wyprawy:
1) inne charaktery
2) awarie motocykla (ostatnie wykluczyły jazdę poza asfaltami)
3) brak planu "od linijki" w sensie tracków (moje navigowanie za Garminem nie było tym, czego oczekiwał Mateusz)
4) inne priorytety (ja chciałem jechać, nie spieszyć się i nie stresować tym, że się zgubiłem ale chciałem JECHAĆ, głownie po lekkim offie, szutrach i drogach 100 kategorii), Mati chyba jednak inaczej to widział.
5) dla mnie najpierw obowiązki (przygotowanie motocykli, obozu, prowiantu itp), później przyjemności (czasem przyjemne są obowiązki:D)
6) Mam gdzie indziej poziom akceptowalnego ryzyka (bliżej niż Mati) - w sensie odpuszczam wcześniej niż Mati w sytuacji ryzykownej
Jeszcze raz podkreślam - z Mateuszem się nie gniewamy i nie mamy do siebie pretensji. Śluza - jeśli nie jesteś z kimś sam na sam w różnych sytuacjach 24h/dobę przez kilka dni - to nie wiesz, jak się w takich sytuacjach zachowacie. Jazdy w grupie czy kilkudniowa impreza w gronie kilkunastu/kilkudziesięciu osób to naprawdę co innego niż to o czym piszę.
Pojechałem z Mateuszem (a On ze mną) bo też się "znaliśmy" - teraz "znamy się lepiej":Thumbs_Up:
To, że się rozjechaliśmy to naprawdę nic złego - lepiej się moim zdaniem stało, że dalszy ciąg podróżowania miał zupełnie inny charakter. To, że się rozstaliśmy na wyprawie to nie jest WINA, to skutek różnych czynników, które nastąpiły. Mam trudny charakter - wiem o tym, dlatego najczęściej latam sam ;)
stopa-uć
07.06.2017, 16:39
Mirkoslawski
Swoimi zwierzeniami podkręciłeś nas do przemyśleń.
Już Twój tytuł "Życie to sztuka wyboru..........." wprowadza sporo znaków zapytania.
Jak widzisz TO NASZE FAJNE FORUM,to nie tylko tematy motocyklowe,
TO także GŁĘBOKIE,OSOBISTE ZWIERZENIA O ŁZACH, URODZINACH,TESKNOTACH
ZA RODZINĄ o których piszesz wśród przyjaznych CI ludzi.
Dzieki CI że w "Twoim życiu wybór ....." padł na nas.Dałeś nam wybór czy TO czytać
i zastanawiać się co myślelibyśmy na Twoim miejscu.
Moim wyborem jest PODZIĘKOWANIE za inspirującą relację.
I jeszcze (troszkę) spóźnione ŻYCZENIA WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.
Pisz więcej o pakowaniu i tym podobnych, a niektórzy znajdą coś dla siebie.
CIAŁ
mirkoslawski
07.06.2017, 16:50
Mirkoslawski
Swoimi zwierzeniami podkręciłeś nas do przemyśleń.
Już Twój tytuł "Życie to sztuka wyboru..........." wprowadza sporo znaków zapytania.
Jak widzisz TO NASZE FAJNE FORUM,to nie tylko tematy motocyklowe,
TO także GŁĘBOKIE,OSOBISTE ZWIERZENIA O ŁZACH, URODZINACH,TESKNOTACH
ZA RODZINĄ o których piszesz wśród przyjaznych CI ludzi.
Dzieki CI że w "Twoim życiu wybór ....." padł na nas.Dałeś nam wybór czy TO czytać
i zastanawiać się co myślelibyśmy na Twoim miejscu.
Moim wyborem jest PODZIĘKOWANIE za inspirującą relację.
I jeszcze (troszkę) spóźnione ŻYCZENIA WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.
Pisz więcej o pakowaniu i tym podobnych, a niektórzy znajdą coś dla siebie.
CIAŁ
Wybacz, ale nie wiem jak czytać Twój wpis...czy dobrze rozumiem, że dla Ciebie za mało info techniczno-logistycznych a za dużo "emocjonalnych wstawek", tak?
Podsumowanie wraz z moimi prywatnymi opiniami na temat sprzętu, motocykla i generalnie wnioski na temat logistyki będą na koniec (o ile dotrwasz :D )...jeśli źle zrozumiałem to prostuj :dizzy:
Dzięki za życzenia :Thumbs_Up: czas ich składania nie ma znaczenia ;)
A co do forum - to nie bez powodu jestem na nim już "parę lat" bo to już od dawna jest MOJE Forum:Thumbs_Up:
EDIT:
Tak sobie myślę...kurcze - jakoś mi głupio...generalnie jestem onieśmielony bo jak czytam Twój post tak zupełnie bez szukania "podtekstów" to aż nie wiem, co powiedzieć (pewnie dlatego "nie dowierzam" tak pozytywnej recenzji i zadaje głupkowate pytania)
W każdym bądź razie dziękuję!
Wybacz, ale nie wiem jak czytać Twój wpis...czy dobrze rozumiem, że dla Ciebie za mało info techniczno-logistycznych a za dużo "emocjonalnych wstawek", tak?
Podsumowanie wraz z moimi prywatnymi opiniami na temat sprzętu, motocykla i generalnie wnioski na temat logistyki będą na koniec (o ile dotrwasz :D )...jeśli źle zrozumiałem to prostuj :dizzy:
Dzięki za życzenia :Thumbs_Up: czas ich składania nie ma znaczenia ;)
A co do forum - to nie bez powodu jestem na nim już "parę lat" bo to już od dawna jest MOJE Forum:Thumbs_Up:
EDIT:
Tak sobie myślę...kurcze - jakoś mi głupio...generalnie jestem onieśmielony bo jak czytam Twój post tak zupełnie bez szukania "podtekstów" to aż nie wiem, co powiedzieć (pewnie dlatego "nie dowierzam" tak pozytywnej recenzji i zadaje głupkowate pytania)
W każdym bądź razie dziękuję!
Moim zdaniem to na tym forum można pisać co się chce poza:
- Obrażaniem kogoś
- Polityki
- Religii
Najwyżej komuś się nie spodoba ale tak to w demokracji jest.
Oceniać waszą sytuację to ciężko jest z monologu i nie znając was i okoliczności. Ale widać że masz charakter :)
stopa-uć
07.06.2017, 17:59
To także MOJE-NASZE forum.
Wymuszasz na mnie abym napisał że wśród pakowania itp.... niektórzy znajdują także
inne treści-wartości dotyczące przemijania NASZEGO ŻYCIA-NASZYCH WYBORÓW.
Dlatego jest BIAŁA- NASZA BIAŁA. (drugi tydzień września)
Tam pogadamy.
Tylko ten Jochen co całuje wszystkich.
TAM JESTEŚMY RAZEM BO TAKIEGO DOKONAMY WYBORU.
CIAŁ
Możesz dać namiary / wskazać to przejście "local border only"? Thx!
Czyta się :)
To może ja przerwę wymiar duchowy i powrócę do rzeczywistości odpowiadając Kisielowi. ;)
Prawdopodobnie jest to przejście w Krstac gdyż na posiadanej przeze mnie mapie jest jedynym z przejść między Czarnogórą a Bosnią zaznaczonym jako tylko dla lokalesów.
Tak że widzisz Mirkosławki Garminowi nie można ufać. Papierowa mapa to podstawa. :D
Pisz Pan dalej, bo się czyta.
To, że się rozjechaliśmy to naprawdę nic złego - lepiej się moim zdaniem stało, że dalszy ciąg podróżowania miał zupełnie inny charakter.
Pozostanę jednak na stanowisku, że tak się nie powinno stać, choćby nie wiem co. Mateo postanawia wracać, to samo postanawiasz Ty po jego wyjeździe. Cel ten sam. Wyjeżdżacie jako dobrzy kumple, wracacie osobno. Smutne. I niezrozumiałe, przynajmniej dla mnie.
Relacja wyborna. Tylko trochę smutna :) Jakby bez hepiendu miała być
mirkoslawski
07.06.2017, 21:38
Pozostanę jednak na stanowisku, że tak się nie powinno stać, choćby nie wiem co. Mateo postanawia wracać, to samo postanawiasz Ty po jego wyjeździe. Cel ten sam. Wyjeżdżacie jako dobrzy kumple, wracacie osobno. Smutne. I niezrozumiałe, przynajmniej dla mnie.
Relacja wyborna. Tylko trochę smutna :) Jakby bez hepiendu miała być
"Życie to sztuka wyborów" ;)
Dzięki za dobre słowo :Thumbs_Up:
Emek - a Ty już w domu? Kiedy latamy? :D
Patrzę w googlach ale mi nie zapisało trasy...jedyna szansa to moja navi ale to pewnie bliżej weekendu...na 90% było to przejście na drodze P23 bo później musiałem się cofać do miasteczka Niksic...
Poszukam jeszcze śladów w navi ale pewnie bliżej weekendu jak pisałem.
To może ja przerwę wymiar duchowy i powrócę do rzeczywistości odpowiadając Kisielowi. ;)
Prawdopodobnie jest to przejście w Krstac gdyż na posiadanej przeze mnie mapie jest jedynym z przejść między Czarnogórą a Bosnią zaznaczonym jako tylko dla lokalesów.
Tak że widzisz Mirkosławki Garminowi nie można ufać. Papierowa mapa to podstawa. :D
Pisz Pan dalej, bo się czyta.
Zapytałem, bo sytuacja potrafi się zmienić, a za jakiś czas odwiedzę znowu te miejsca i zastanawiałem się nad przejazdem tamtędy, R430 / P23. Robiłem przejścia w tamtej okolicy z MNE / BIH na R429 i M6, a teraz chciałem właśnie R430 / P23, ale chyba w takim razie dupa z tego.
Sorry za offtop, a wiadomo Wam coś o tych przejściach?
R431 / ... https://goo.gl/maps/gNpeEjWzSkT2
R432 / R6? https://goo.gl/maps/P1PrgcUQJFN2
Przejście z pierwszego linku jest dla wszystkich, przynajmniej tak było w 2013 roku.
Drugi link to chyba przejście, od którego odbił się autor wątku. Ale niech sam może potwierdzi.
Kiedy następny odcinek?:umowa:
Czyta się jak powieść sensacyjną:Thumbs_Up:
Tak się tylko zastanawiam że mogłeś jechać dalej, a nie wracać ;-) Choć oczywiście sam nie wiem co sam bym w podobnej sytuacji zrobił.
Anyway szacun, że się dzielisz wyprawą i wrażeniami ( tak osobistymi)
pozdro:at:
mirkoslawski
08.06.2017, 14:10
Przejście z pierwszego linku jest dla wszystkich, przynajmniej tak było w 2013 roku.
Drugi link to chyba przejście, od którego odbił się autor wątku. Ale niech sam może potwierdzi.
Dokładnie - to to przejście z drugiego linku:Thumbs_Up:
@IL79 - już niedługo w ogóle koniec ale to najtrudniejszy koniec...bo robota mnie zawalił :vis::mur:
Musiałem wracać bo moje sprzęgło tego chciało...i opony (ale to akurat mniejszy problem ;))
W weekend postaram się dwa odcinki:Thumbs_Up:
koniec?! jak, gdzie,jaki koniec?! - nikt Ci nie pozwala kończyć!! :) - jak trzeba będzie zrobimy protest i wyjdziemy na ulicę!! :)
.....super się czyta więc rozciągaj opowiadanie ile się da ;)
Dokładnie - to to przejście z drugiego linku:Thumbs_Up:
Dzięki! :) :Thumbs_Up:
mirkoslawski
10.06.2017, 13:03
Dzień 10.
Wstaję o 6.00 - to "moja" pora do wstawania, taka raczej naturalna - bez pośpiechu zaczynam się zbierać z tego pięknego miejsca. Jest cicho, świeci słońce - ja jestem wypoczęty, w pięknym otoczeniu, po wyjątkowych urodzinach, po "videorozmowie" z tymi, których kocham...a więc naprawdę jestem szczęśliwym człowiekiem :Thumbs_Up:
Jadę a właściwie próbuję wyjechać z kempingu ale na wyjeździe z niego (jest pod górkę z luźnych kamieni na drodze) jest szlaban...zamknięty do tego:vis:
No ale co mi tam - przecież nie będę budził Tatiany i łamał wizerunek "dzielnego endoro-motocyklisty" - wio obok szlabanu po stromym wale - oj miałem przez sekundę ciepło bo wyjazd wprost na szosę a musiałem dosyć agresywnie się wydrapać na górę więc zatrzymałem się na swoim pasie na drodze - na szczęście (patrzyłem wcześniej oczywiście) nic nie zdążyło nadjechać:D
Jadę dalej przez BiH, która krajobrazami przypomina mi trochę Andaluzję...sam nie wiem czemu (mówię o górach)...generalnie podoba mi się jako "krajobraz" bo według mnie BiH była najmniej "uśmiechniętym" krajem, jaki odwiedziłem po drodze...nawet na stacjach benzynowych obsługa się nie uśmiechała, nie zdarzyło się aby ktokolwiek "zagaił" - wyjątkiem był kemping u Tatiany. Ok - nie byłem w BiH długo ale i w innych krajach byłem "chwilę" i dostrzegałem różnicę w mentalności.
Generalnie nawet pogoda chciała mnie się pozbyć - non stop uciekałem przed burzami, które goniły mnie właściwie przez całą Bośnię, dwukrotnie mnie doganiając i zmuszając do zakładania przeciwdeszczówek..
Aaa - w BiH ugryzł mnie pierwszy komar podczas wyjazdu :haha2:
Droga bez przygód ale i szczególnie ich nie szukałem. Moje sprzęgło już na tyle było wykończone, że podczas dynamicznego ruchu manetką na 4/5 biegu ślizgało się uniemożliwiając np. wyprzedzanie, nie mówię już nawet o jeździe poza asfaltami. Generalnie jestem zmuszony tranzytem do domu ale "na raz nie wezmę" więc nocleg na Chorwacji.
Granica bardzo sprawnie i szybko - znowu nie muszę nawet kasku ściągać.
Wlatuję na Chorwację i kolejny mit u mnie zostaje zburzony.
Dotychczas Wojna Bałkańska kojarzyła mi się bardziej z Serbią, BiH, Kosowem...Jadąc pograniczną częścią Chorwacji, tej kontynentalnej czyli mało turystycznej zobaczyłem największy i najbardziej poruszający kontrast a jednocześnie namacalnie i bardzo blisko widziałem ślady wojny.
Jadąc kilkadziesiąt km wioskami widziałem obrazy, gdzie jeden dom jest "europejski" - trawka skoszona, dzieci bawią się przed domem, piękne tuje, auto - a tuż za płotem stoi ostrzelana i na wpół spalona rudera...
Opisany obrazek powtarzał się przez kilkadziesiąt km i kilkadziesiąt wiosek mijanych...domy ze śladami kul, podpaleń, wybuchów stanowiły według mnie 30-40% wszystkich domów. Zastanawiałem się dlaczego? Dlaczego ich nie wyremontują lub nie zburzą tylko żyją tak blisko z "pamiątkami" bo strasznych tragediach? Odpowiedź dostałem wieczorem...ale do tego zaraz dojdę.
Jechałem tak przez Chorwację i nie dość, że moje sprzęgło pozwalało jedynie na emerycką i płynną jazdę, to jeszcze patrzę na mój woltomierz a tam ładowanie 17...Fak!
Zatrzymuję się na stacji i (na szczęście) zabrałem miernik elektroniczny...mierzę i widzę na mierniku 14,1 a na woltomierzu z Chin 17:D Uff - to nie BMW się popsuło a woltomierz:D
Stojąc na stacji, szukam na navi jakiegoś kempingu - ok, najbliższy "po drodze" jest za jakieś 90 km - jadę.
Droga wiedzie bokami (tak wybrałem a może to moja navi wybrała? w sumie to dotąd nie wiem, czy to ja prowadziłem według navi czy może jednak odwrotnie). W każdym razie pięknie - czułem się momentami jak w Polsce ;)
Do celu zostało mi jakieś 40 km ale zatrzymuję się w jakiejś wiosce i pytam lokalesów, czy jest jakiś kemping w okolicy (bo czuję już lekkie zmęczenie drogą, upałem, emocjami) - lokalesi pokazują bramę obok nich :D
Nie myśląc długo wjeżdżam, dziękując im i opatrzności za pomoc!
To był kolejny dobry wybór podczas tej podróży! Eko Selo Strug to genialne miejsce. Przyjmuje mnie właściwel, pytając po angielsku czy jestem "tym Włochem z bookinga" - ja mówię, że nie - jestem "Polakiem z drogi" :D Właściciel zaproponował mi nocleg w chacie za 100 KUN (niby drogo, ale jak zobaczyłem chatę - to się zgodziłem - zobaczycie na zdjęciach:D)
Od razu dostałem zaproszenie na "piwko i kolację" - trochę mi się nie chciało, bo była już 19.00 a ja miałem za sobą jednak kawał drogi ale uległem...na SWOJE szczęście uległem bo to był fantastyczny wieczór!
Zjadłem fantastyczny gulasz z sarniny, wypiłem z właścicielem i "Włochem z bookinga" 2 butelki wina produkowanego w winnicy właściciela, parę piwek. Parę godzin siedzieliśmy - Chorwat, Włoch i Polak i po angielsku, trochę po włosku rozmawialiśmy o wszystkim - od motocykli do wojny...
Okazało się, że cała nasza trójka przypadkowych ludzi (Luka - Włoch i Żeljko - Chorwat, właściciel) jesteśmy motocyklistami, ba - Żeljko jest Sekretarzem na Europę MotoGuzzi!
Generalnie rozmawialiśmy jak starzy kumple, bardzo szczerze, otwarcie i życzliwie.
Opowiedziałem Żljko o drodze po Chorwacji i o dręczącym mnie pytaniu odnoście "śladów wojny".
Odpowiedź była bardzo życzliwa i bardzo szczera. To serbskie domy. Nikt ich ani nie zburzy ani nie wyremontuje.
To też symbol wielkich "małych" tragedii - w tych domach mieszkały najczęściej mieszane małżeństwa...mnie pozostało wyobrażenie sobie ciężaru tych chwil, tych decyzji, kiedy CI ludzie musieli uciekać...
Wiem i pilnuję tego - nigdy nie rozmawiam o polityce i religii w tego typu sytuacjach a przynajmniej nie przyjmuję jakiegokolwiek stanowiska. Jestem do końca "dyplomatycznie neutralny" - nasz wieczór był do samego końca wieczorem "starych przyjaciół"!
Jak Luka zaproponował 3 butelkę, ja uciekłem:D
Spało mi się FANTASTYCZNIE!
Przejechane około 600 km, w siodle prawie 9h.
http://i.imgur.com/GnTZRX2.jpg
http://i.imgur.com/jMOKttp.jpg
http://i.imgur.com/ejpv9jQ.jpg
http://i.imgur.com/8XdRHuQ.jpg
http://i.imgur.com/riNxN67.jpg
http://i.imgur.com/xar3yRL.jpg
http://i.imgur.com/Xijp541.jpg
http://i.imgur.com/lus0SPb.jpg
http://i.imgur.com/6Zafnzv.jpg
http://i.imgur.com/YXcRBzN.jpg
http://i.imgur.com/tIXVOmh.jpg
http://i.imgur.com/z7ZKw2Y.jpg
http://i.imgur.com/hvFqw7q.jpg
http://i.imgur.com/X6mnUhS.jpg
http://i.imgur.com/xmjzb4P.jpg
http://i.imgur.com/IZKXojo.jpg
http://i.imgur.com/mJsRcz6.jpg
http://i.imgur.com/q2Ib6hz.jpg
http://i.imgur.com/rugf9ky.jpg
http://i.imgur.com/QAz5KQ5.jpg
http://i.imgur.com/a4qHAW2.jpg
http://i.imgur.com/MYDwFfl.jpg
http://i.imgur.com/tTB17cU.jpg
http://i.imgur.com/aejPLtE.jpg
http://i.imgur.com/CqJ2DmN.jpg
Jak nie sprzedasz motocykla ,na nastepny wyjazd zmień przełożenia na bardziej terenowe.
Nie spalisz sprzęgła. Prędkość maks. 140, przelot 120 wystarczy.
Praktycznie wszystkie duale cierpią na fabryczna długą jedynkę (oprócz Huski 610) , Xchallenge również.
Mirek toż to all inclusive a nie europa offem jak było w pierwotnym planie :D.
mirkoslawski
11.06.2017, 10:46
Jak nie sprzedasz motocykla ,na nastepny wyjazd zmień przełożenia na bardziej terenowe.
Nie spalisz sprzęgła. Prędkość maks. 140, przelot 120 wystarczy.
Praktycznie wszystkie duale cierpią na fabryczna długą jedynkę (oprócz Huski 610) , Xchallenge również.
Dzięki Franz - moto zostaje ze mną na pewno na przyszły sezon...a może dłużej bo po wyprawie się do niego w 100 % przekonałem:Thumbs_Up: To świetna wyprawówka a i w koło komina nieźle można sobie nią pozapie...lać a jak mi się chce pyrkać - też daje radę. To według mnie GENIALNY dual, przejechałem na nim jak na razie około 14 k km i jest dobrze:D
Co do przełożeń - ja już mam zmienione (15z przód i 47 tył - to najbardziej "offowe" zębatki, jakie znalazłem do X'a), sprzęgło dostało w doopę raczej u poprzednika, bo Włoch latał w rajdach. Po wymianie jest miód malina:Thumbs_Up: U mnie maks prędkość to 162 według GPS a przelotowa...ja więcej niż 100 km/h (według GPS) na trasie nie osiągam bo szkoda mi kostek.
Mirek toż to all inclusive a nie europa offem jak było w pierwotnym planie :D.
Z każdym kolejnym dniem a właściwie po wyjeździe z RO już było coraz mniej offa a coraz więcej asfaltów. Sprzęgło i "okoliczności" tak poukładały mi wyjazd ale i tak było miodzio ;) Europa offem jeszcze kiedyś będzie :)
Mirek toż to all inclusive a nie europa offem jak było w pierwotnym planie :D.
Moim zdaniem Europa offem to straszna męczarnia i stres. Kluczenie i ucieczka przed prawem.
Off to jest w wolnych krajach...
Sidorowski
11.06.2017, 17:52
Moim zdaniem Europa offem to straszna męczarnia i stres. Kluczenie i ucieczka przed prawem.
Off to jest w wolnych krajach...
A Albania czy Ukraina to nie Europa?
Wysłane z iPhone za pomocą Nokii 3310
Piękny Miro..:lol19:
Dzien 10...Wooow ale Ty masz gadane..:haha2:
Tak siak :Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
PS
Ale wypas wanna!;)
Ale super chatka Puchatka! :Thumbs_Up:
Na niemieckim ebay tył jest 49 i 52
Esjot przód jest już od 13 zębów. Szukanie 2 minuty
Wunderlich ma przód od 13 do 18
mirkoslawski
11.06.2017, 20:28
Na niemieckim ebay tył jest 49 i 52
Esjot przód jest już od 13 zębów. Szukanie 2 minuty
Wunderlich ma przód od 13 do 18
Szukałem przez Rambo ;)
Przy najbliższej okazji na tył wsadzę 52 zęby :Thumbs_Up::D:umowa: Dzięki Franz!
Piękny Miro..:lol19:
Dzien 10...Wooow ale Ty masz gadane..:haha2:
Tak siak :Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
PS
Ale wypas wanna!;)
:hehehe:
Wanna - oj po 10 dniach bez porządnej kąpieli doceniłem:D
Jochen - chatka jak dla mnie rzeczywiście wypas:Thumbs_Up:
Ładna opowieść. Coś przy powrocie działo się? Tak sobie myślę, że jacyś ludzie mogli być dobrzy jeszcze, tu i ówdzie.
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
mirkoslawski
11.06.2017, 21:08
Ładna opowieść. Coś przy powrocie działo się? Tak sobie myślę, że jacyś ludzie mogli być dobrzy jeszcze, tu i ówdzie.
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Powrót...ludzie dobrzy są wszędzie, rzeczywiście:Thumbs_Up: A czy się działo? W sumie to nie...chociaż ;) Dopiszę kolejny odcinek może na tygodniu - będzie to zakończenie całej wycieczki.
Postaram się po kilka zdań napisać swoich wniosków a pro po pakowania, szpeju, motocykla. Będzie bardzo obiektywnie, najbardziej jak to możliwe;)
Sorry za offtop, a wiadomo Wam coś o tych przejściach?
R431 / ... https://goo.gl/maps/gNpeEjWzSkT2
R432 / R6? https://goo.gl/maps/P1PrgcUQJFN2
Pierwszy link - jechałem końcem maja - czynne normalnie.
Tutaj jest fajne przejście :-) - znaczy go nie ma ale za to nikt nie sprawdza paszportów :-)
https://goo.gl/maps/yf8ipaZ7ZSE2
A tak wygląda :
https://lh3.googleusercontent.com/qDieFTM0XxKASokBFN-AmCLjzAlMYuySMalAIivYItMjTtyP_zTXzf0N8vnxxijkpDVs0-jZ_jj5xk_2AuSSAUZ8p5uIkRpuR9ttgW7moVAxkACMKMAkUqvC Pz5EgkeVVucFSC5bhMsmw_z53HNjFRNbSNq8tvu5ek5conOkIj W4tcbrfk-V6dvWqRtxtADBfxDTweSnHUVtmo1CVY0tWR2cGc1DJueJZ5vLG 8ftbYmZ7SKvSt1whNXT2ly5tsS46OFP22H6G7qv-4nvVhYaOjbNk483WNQ1zpdDZzTVYU4tRQqM0RAW65WBhCTNTHq YwCV5lmRFVg2Eg_NionuPElj-UHH31nMErdxtolalKlLFtH4zDlVdkAkAIlmDj2Q5ovQykIHc5f ZpIaw0EWRXuuIswGum7fCWRPwBZ_u-0i3q5QOOI9Okk65XDSKOTGMvpq-6FnjqR7EnbnJL3o5ULIMpUDSUA8hlZ6TYwCNWWrGureo3ToHAS vspSAYo2X-SmjLZASUHlQi_3yXCwRef11Kkx10bnzwXUtZdkFnzKy1BnqJkk DsF9H9IbnRaJINMtJUVnsHSyYsMvcuHbRoJx-IlblNud82Met4sZG5BunRtrK8T=w1248-h702-no
Nie wiem czy takie przełożenie jest dostępne do X, mi do jazdy cięższym moto po krzaczorach odpowiada 14 52, na przelocie stówką da radę spokojnie jechać ( więcej i tam nie jeżdżę ) ale w terenie docenisz właściwości takiego zestawienia. Naucz się tak jeździć żeby sprzęgła używać jak najmniej.
Jak jeździłem Africą po Karpatach to na tył zlecałem wykonanie zębatki 54 stosując przód 17, wtedy mogłem spokojnie na trzecim biegu jechać wolne odcinki mając zawsze zapas mocy przy odkręceniu manety a strome podjazdy robiłem dwójką. Obecnie w enduraku mam 12 52 a w tenerce 14 52.
Ja mam w zależności od wyjazdu 13/48 lub 14/48. (Standard przełożenie to 15/47)
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
mirkoslawski
13.06.2017, 20:27
Dzień ostatni.
Wstałem około 6.00 - wyśmienicie się spało. O 7.00 byłem gotów na droge do domu. Wychodząc z chatki spotykam Lukę - nie wyglądał świeżo :D Z tego co mówił, pękła jeszcze jedna butelczyna wina po tym, jak ja się ewakuowałem.
Żegnamy się jak starzy kumple, życzymy "szerokości" i Luka poszedł budzić Żeljko (na posiadłości cichutko) a ja wsiadłem na moto i do domu...jeszcze nie miałem jasności, czy "na raz" łyknę ale z każdym km byłem coraz pewniejszy tego, że dzisiaj chcę być w domu.
Z tego dnia właściwie nie mam ani fotek za wiele ani filmików. Minąłem Chorwację, dojechałem do Węgier a tam zasieki na moście...dziwny widok ale przejście na granicy płynne, choć musiałem "wyskoczyć z paszportu".
Węgry - jechałem w 100% tranzytem i z tego punktu widzenia wydały mi się bardzo nudnym krajem...nudnym w porównaniu do krajów typu Czarnogóra czy Rumunia ;)
Jadąc wzdłuż Balatonu nagle zaczyna mi coś podejrzanie pachnieć...qwa! Piwo pękło w rogalu! Mam nadzieję, że to TYLKO piwo a nie jedno z 3 różnych win lub Rakji, które wiozłem (z każdego kraju jakieś suweniry - winka dla żonki a piwka z Serbii dla śwagiera ). Szybka akcja - zatrzymuje się na przystanku autobusowym i dawaj - rozpakowuję rogala i sprawdzam, co pękło!Uff - na szczęście piwo, choć szkoda...dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, jak to co robię może wyglądać z "boku" - polski motocyklista na przystanku wychyla "flache":haha2:
No dobrze - jedziemy dalej - wleciałem na Słowację i lecę w kierunku Tatr, coby wyskoczyć w okolicy Zakopca. Jest 17.00 a ja mam 500 km jeszcze...cholera - spada tez temperatura bo na Węgrzech 30 stopni a około 100 km od Tatr 22 stopnie...W Tatry po stronie słowackiej wjeżdżam około 20.00 - temperatura około 7 stopni i siąpi a więc staję i ubieram "przeciwdeszczówki".
Słowacja krajobrazami mnie zachwyciła ale w wioskach w górach 70 % ludzi to cyganie. generalnie to właśnie na Słowacji nie odważyłbym się spać w okolicach wiosek lub "na kwaterze".
Do Polski wjeżdżam około 21.00 - jest zimno, wilgotno (mżawka) i już ciemno a asfalt jest wilgotny i wsysa światło...muszę jechać na panelu ledów - na szczęście działa i jak go włączam, robi się widno i dooobrze:D
Lecę na Kraków - na jednych ze świateł (około 23.00) podjeżdża do mnie BMW GS 1200 ADV i zagaduje "skąd" "dokąd" i proponuje zjechać na chwilę na "fajka" na stację. Myślę sobie - oki, od razu zatankuje..."Beemiarz" pyta, czy, może zrobić fotkę z moim moto - jestem tak zmęczony, że się zgadzam:D Mało tego - okazuje się, że obaj jesteśmy z Kielc (dlatego mnie zagaił) ale jeszcze mamy wspólnych znajomych! Adaś - pozdrawiam!:D Adam proponuje, żbyśmy "razem jechali" ale moje sprzęgło...i jak patrzę na to MONSTRUM to mam wątpliwości...ale się zgadzam, jednocześnie ubezpieczając, że jak coś to niech nie czeka :haha2: No i nie czekał - qrde - Adventure ma takie odejście, że to normalnie szok! Tzn. spokojnie dotrzymał bym mu kroka ale moje sprzęgło nie pozwalało...:D:haha2:
Do domu dotarłem zmęczony ale szczęśliwy - za mną fantastyczny wyjazd a przede mną nareszcie kontakt z Rodzinką.
Około 920 km, około 16h w siodle (rekord na BMW "na raz").
Dziękuję Wam za wspólną podróż, że chciało Wam się czytać i pisać:Thumbs_Up:
Wspominałem o "podsumowaniu":
Podstawowe wnioski (dla mnie najważniejsze).
1) na kolejne wyjazdy albo w grupie min. 3 motocykle albo sam (albo ze "sprawdzonym kompanem", którego znam z wielu różnych sytuacji)
2) moto ma być maksymalnie przygotowane
BMW G 650 X Challenge
Generalnie jestem w 100% usatysfakcjonowany. Nie zepsuło się nic, co mogło by mnie zaskoczyć - sprzęgło wykreowało charakter podróży w jej drugim etapie...i jako do jedynego miejsca w przygotowaniach nie zaglądałem do silnika, (oprócz oczywiście zaworów, łańcucha rozrządu czyli "góry" silnika). X jest na tyle lekki, że w offie nawet załadowany po sufit dał się prowadzić posłusznie, spokojnie dał się utrzymać na nodze (w analogicznych sytuacjach z ciężkim moto, np. AT bym na 100 % leżał). Spalanie jak w zegarku - nie więcej niż 4,5 l/100 km - bez względu na dynamikę i charakter trasy).
Zawieszenie - już zamówiona akcesoryjna sprężyna HyperPro bo tył ewidentnie nie wyrabiał (mam wstawiony amortyzator z XMoto), przód fantastyczny. Hamulce - bez zastrzeżeń.
Spalanie oleum - 0 ml na ws umie około 5 k km zrobionych obciążonym moto w czasem trudnych warunkach.
Pakowanie:
- rogal - jak dla mnie najlepszy sposób pakowania i transportu szpeju w wyjazdach tego typu.
- pomimo iż wizualnie (objętościowo) wyglądało na dużo, wszystko się przydało, nic nie było zbędne (oprócz dętek - 0 kapci i u mnie i u Mateusza)
Wyposażenie:
- opony Sava Rockrider. Po około 6000 km (około 5000 km po asfalcie) zeszły w 60 % (dla mnie już nie są kostką - zostało 4-5 mm bieznika na środku z tyłu, przód lekko wyząbkował). Na czarnym suchym/mokrym - 10/10, na suchym pozamykane na luzie.
W terenie - 9/10, w najgorzej w błocie ale to "najgorzej" jak na "dualowe kostki" to 7/10 a więc naprawdę dobrze, dla mnie nadspodziewanie dobrze.
- deflektor - zakupiłem z lekkim "dystansem" ADV uniwersalny i powiem tak - to strzał w 10! tle robactwa i syfu, ile zatrzymał to jakiś szok! Nie wspomnę już o komforcie - z deflektorem ciszej i mniej "nerwowo", tzn. nie ma efektu "pieska w taxi" jak wieje wiatr albo mija nas TIR i chce nam łeb wykręcić.
- SIDI Crossfire II - GENIALNE! Jechaliśmy 120 km w deszczu - SUCHO! brodzenie w wodzie - SUCHO! Upały 34 stopnie - jest dobrze! Ochrona nogi - GENIALNIE! Jak mi się moto na nogę zwaliło, piętę miałem prostopadle do ziemi i noga cała.
- Kurtka HARD TRACK H2OUT - jeżdżę w niej na zbroi. Generalnie od 2 stopni do 30 stopni jest niej komfortowo. Poniżej 0 stopni nie jeżdżę więc nie wiem:D Dobra/świetna wentylacja. Na minus - kieszenie! Tylko dzięki dołączanej wodoodpornej (rolowanej) saszetce w kieszeni nie boję sie o dokumenty bo ta kurtka nie ma ANI JEDNEJ kieszeni wodoodpornej! Za taką kasę to jakiś żart...ale wszystko inne na + - membrana i podpinka, które mogą być używane jako "kurtka cywilna", "szelki" zamiast suwaka do spinania ze spodniami sa dla mnie genialne!
- Caberg Tourmax (jedyny szczękowiec z homologacją do jazdy z otwartą szczęką) z daszkiem, blendą i pinlokiem oraz możliwoscia jazdy w goglach bez konieczności odkręcania szyby. Odkryłem w rumuńskich korkach zalety podnoszonej szczęki:Thumbs_Up: Kask jak dla mnie dobry (blenda super, szczęka i szyba super). Jedyna wada to słaba kompatybilność z goglami - znalazłem po długich poszukiwaniach jakieś FLY, które się mieszczą. W porównaniu z moim ostatnim garczkiem lekki i cichy (cichy może przez deflektor?)
A tak na sam koniec mojej opowieści - najcenniejszym wnioskiem dla mnie jest fakt, iż potrafię sobie radzić samemu ze sobą. Doświadczyłem samotnej podróży - lubię ją. Lubię chyba bardziej niż myślałem - i jestem na nią gotowy, potrafię sobie poradzić w podróży z prawie wszystkim...jedyne, co może być silniejsze ode mnie to tęsknota...ale kto wie? ;)
Będą następne podróże, nie wiem czy relacje bo pomimo Waszych wspaniałych i zachęcających reakcji i komentarzy jestem bardzo krytyczny i stanowczo twierdzę, że pisać nie umiem. Jest to też trudniejsze niż myślałem...
Dziękuję wreszcie Tobie Mati za podróż, towarzystwo i możliwość zobaczenia i doświadczeniu wielu wspaniałych widoków, sytuacji...DZIĘKI!
Dzięki za możliwość poczytania!
Szczera opowieść, szacunek. Na samotnych wyjazdach mogą przytrafić sie gorsze rzeczy niż tęsknota za bliskimi z którymi czasem nie jesteś w stanie poradzić sobie sam. Zgrana ekipa do jazdy to zajebista rzecz, ale kiedyś się rozpadnie.
Zdrowia.
Dziękuję. ;) Dawno nie czytałem tak osobistej relacji.
Fajnie się czytało, fajnie piszesz, także czekam na następną relację.
Tęsknota do bliskich, chyba każdemu doskwiera, tylko nie każdy się do tego przyznaje. W drodze różne sytuację się zdarzają, najgorsze są złe wieści dobiegające z domu, ja tego doświadczyłem w zeszłym roku, jakby chłopaki mnie nie ogarnęli to byłem gotowy jechać z pod granicy Kazaskiej na zad do domu. Suma sumarum wszystko się skończyło dobrze, ale na kilka dni moje morale spadło.
Mirek wielkie :brawo::brawo::brawo:
Ciekawa relacja Mirek. Dzięki. Odniosłem jednak wrażenie, że dość mocno przejmujesz się drobnymi przeszkodami.
Awarie zawsze mogą się zdarzyć ale wielu z nich można bez najmniejszego problemu zapobiec w domu, w garażu, mając pod nosem dostęp do narzędzi i części, nie tracąc cennego czasu na wyjeździe na "łatanie".
Klasycznie. Oczekiwania vs rzeczywistość.
Na miesięcznym wyjeździe dzień czy dwa na uporanie się z awariami to chyba niezbyt dużo. Nie wszystko sprawdzisz czy da się przewidzieć.
Wyrobiony styk startera??? Nosz kuwa w życiu byś tego nie sprawdził przed wyjazdem aby zapobiec awarii (w sumie drobnej).
Ja zawsze jak jadę wypisuję sobie na kartce i zawsze mam przed oczami to na co mam zwrócić uwagę i o czym pamiętać. Leki, kontroluj, łańcuch i olej itp.
Ale na pierwszym miejscu zawsze mam wpisane (jako stary nerwus) LUZ!!!!!
Na drugim SPOKÓJ a na trzecim TRZYMAJ GAZ I KONCENTRACJA.
To najważniejsze. Niepotrzebne spinki, nic nie wnoszą oprócz szkód i psucia stanu bycia w podróży. W sumie oba motocykle jechały i nie zanotowały awarii, która eliminowałaby którykolwiek z dalszej gry. Tak czytam twą relację kolejny raz i kurcze nie rozumiem.
Wnioski dnia dzisiejszego:
- na wspólne wyjazdy we dwóch/dwoje należy jechać TYLKO jako dotarty i sprawdzony duet. W większych grupach ma to mniejsze znaczenie ale jeśli jest się we dwóch/dwoje - ma to znaczenie fundamentalne
- do wyprawy motocykl musi być przygotowany, jeśli nie chcemy mieć "przygód" dla niektórych, straty czasu i nerwów dla mnie
Nie rozumiem tego jak dwóch kumpli jadących w tą samą stronę nagle się rozdziela.
Do dziś zastanawiam się bo nie rozmawiałem z chłopakami co mieli w głowach kiedy jasne stało się że nie pojadę z nimi dalej jak ruskie mnie nie wpuściły.
Mam jednak przekonanie, że gdybym stanowczo stojąc na granicy nie wręczył Michałowi SPOTa i powiedział, żeby jechali dalej a ja ich dojdę, to chłopcy wróciliby ze mną na UKR mimo że to ja dałem doopy i to strasznie. Nie mogłem jednak dopuścić do tego aby nawet to rozważali stąd szybki zwrot i po sprawie. Stanęli przed dokonanym. Gdyby coś poszło nie tak to ich plany nie mogłyby zostać zrealizowane na co mojej zgody być nie mogło.
Wasza relacja jakoś dziwnie się popsuła i czytając po raz kolejny twoje słowa dalej nie wiem co takiego się stało.
Świetnie to ujął kolega @redrobo.
zawsze mozna sie poklocic, to normalne dla ludzi, jednak prawdziwa wygrana jest gdy kryzys idzie szybko w niepamiec, szybko znajduje sie dobre strony i nastepuje zgoda z tym drugim i z samym soba.
Chyba zabrakło "chłodnej głowy".
Niemniej jednak gratuluję wycieczki jak i odwagi w przedstawieniu publicznie własnych uczuć. :Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up::bow::bow::bow:
Czekam na wspólny wypad w krzaczory i pogaduchy ;).
A ja rozumiem Mirka i Mateusza. Bywa. I mnie to nie smuci. Fajnie, że się rozjechali jeżeli tak było lepiej.
Też ich rozumiem.
Jeździłem dalej i bliżej z różnymi ludźmi i z pewnymi jestem, a z innymi nie jestem kopatybilny. Życie.
Kwestia oczekiwań jakie ma spełniać współtowarzysz. Nie chcę nikogo na siłę zmieniać, ani też sam nie będę naginał się poza pewne granice.
Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę tu wkładać jakiegoś kija w mrowisko. To, że można się poróżnić jest naturalne ale są jakieś przyczyny takiego stanu rzeczy. Nie byłem w czasie i miejscu więc trudno mi to oceniać a czytając relację Mirka po prostu nie dostrzegam tego problemu, który w konsekwencji spowodował rozstanie chłopaków. Ale ja już stary jestem i ślepnąć zaczynam.
Mirek rozwiń temat ;)
Czasami bywa tak, że nawet bez swar i kłótni zachowanie towarzysza podróży powoduje nie ma się ochoty do dalszej trasy lub innych wyjazdów.
mirkoslawski
14.06.2017, 09:45
Emek - wybacz, ale nie będę przekonywał ani zbytnio tłumaczył bo starałem się to zrobić w relacji - nie dlatego, że nie chcę - bardziej nie umiem. Chyba najbardziej adekwatne słowo to niekompatybilność. Tylko tyle albo aż tyle.
Co do przygotowania motocykla - no nie przekonasz mnie, że nie ma znaczenia jechać moto przygotowanym i nieprzygotowanym.
Ostatnie - mam trudny charakter, wiem o tym. To, co napisał Rychu72 "Nie chcę nikogo na siłę zmieniać, ani też sam nie będę naginał się poza pewne granice" to wszystko, co ja mógłbym w tej kwestii napisać.
Ja przez kilka lat jeździłem dość ekstremalnie w góry w rejony, gdzie Polacy w tamtych czasach nie jeździli. Jeździłem z gościem, z którym się nie lubiłem (jeździliśmy parami, aby w zespole dzielić się ciężkim sprzętem: kajakami górskimi). Ale... prawie się nie kłóciliśmy. Zawsze mogliśmy polegać na sobie. Szanowalismy się. Mieliśmy podobny styl. Tak też się da.
Mam wrażenie, że lubienie jest słabym predyktorem. Najlepszym podobny styl: szykowania, pakowania, podróżowania, ryzykowania, a nawet jedzenia, czy częstości mycia. Wspomniana wcześniej kompatybilność. A nie "lubienie".
mirkoslawski
14.06.2017, 11:53
Ja przez kilka lat jeździłem dość ekstremalnie w góry w rejony, gdzie Polacy w tamtych czasach nie jeździli. Jeździłem z gościem, z którym się nie lubiłem (jeździliśmy parami, aby w zespole dzielić się ciężkim sprzętem: kajakami górskimi). Ale... prawie się nie kłóciliśmy. Zawsze mogliśmy polegać na sobie. Szanowalismy się. Mieliśmy podobny styl. Tak też się da.
Mam wrażenie, że lubienie jest słabym predyktorem. Najlepszym podobny styl: szykowania, pakowania, podróżowania, ryzykowania, a nawet jedzenia, czy częstości mycia. Wspomniana wcześniej kompatybilność. A nie "lubienie".
Też mam wrażenie, że bardziej spasowanie a nie lubienie się sprawdza. W każdym razie u nas lubienie się nie wystarczyło by dokończyć wspólnie podróż.
Ja uwazam ze niema zasad, gotowych recept. Albo jest to "cos", albo niema. Jak sie kogos lubi czy kocha to sie bierze jego wady i kropka. Jednemu wybaczysz bez problemu to co innemu juz nie.
Dziękuję Wam za wspólną podróż, że chciało Wam się czytać i pisać:Thumbs_Up:
mirkoslawski super się jechało:at: Dzięki za relację:Thumbs_Up:
Dobrze się czytało.
Podróżuj i pisz dalej.
Dzięki.
Świetnie sie czytało i oglądało. Rzadko się zdarza abym czytał z takim zaciekawieniem.Za słaby podróżnik i motocyklista jestem aby się wypowiadać na temat rozdzielania duetu, bo chyba ta sytuacja bardzo mnie zaskoczyła. Wydaje mi się że nie powinno dojść do tego. Nikt się nie zastanawiał nad tym co by było gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli. Ważne jest, że szczęśliwy powrót zaliczony, a najważniejsze że Mirko i Mati nie mają do siebie żalów (chociaż Mateusz nic się nie odzywa:)). Co do przygotowania sprzętu. Myślę że można wielu sytuacją zapobiec, ale przeznaczenia nie oszukasz.
Lubię te forumowe przekomarzania, uwagi, docinki(byle kulturalne i na poziomie). Dużo można się z nich nauczyć, dowiedzieć, by kiedyś bezpiecznie uciec z domu. A Ty, Mirko, nie truj d..y że pisać nie umiesz. Tak jak kolega wyżej napisał: podróżuj i pisz. Pzdr.
szczerze mówiąc podziwiam ludzi, którzy dorosłym facetom mówią co "powinni" zrobić. Skoro zdecydowali się rozdzielić to ich sprawa.
a jakieś miałkie gadki pt "musicie wróćić razem bo razem wyjechaliście" - bez jaj - to jednak są wakacje, po co się użerać z kimś na kogo (najwidoczniej) nie da się już patrzeć. to tylko kawałek od domu, w Czarnogórze - jakby jeden drugiego z połamaną nogą opuścił w środku Sahary no to faktycznie lipa - ale sprawne motocykle, ludzie zdrowi, ledwo kilka kilometrów od domu...
- do wyprawy motocykl musi być przygotowany, jeśli nie chcemy mieć "przygód" dla niektórych, straty czasu i nerwów dla mnie
imho, nie ma takiej możliwości.
każdy mój wyjazd był starannie przygotowany, za każdym razem lepiej, bo co roku więcej widziałem. i mój motocykl potem też ktoś.oglądał. i zawsze mi się coś popsuje (i zawsze to naprawię). jakby mi BMW dało wóz serwisowy to by się ten wóz popsuł, takie mam wrażenie. ;)
oczywiście, jechanie "z marszu" może spowodować kłopoty i porządny serwis ich ryzyko minimalizuje, ale coś tam się popsuć musi - żeby poziom adrenaliny był.w odpowiednim stanie ;)
borys609
18.06.2017, 12:12
Mirek, super wyprawa i jeszcze lepszy opis!
Bardzo przyjemnie mi się to czytało!
RAVkopytko
18.06.2017, 12:23
Mirek ,super relacja.Dziękuję Ci bardzo.
Ja uwazam ze niema zasad, gotowych recept. Albo jest to "cos", albo niema. Jak sie kogos lubi czy kocha to sie bierze jego wady i kropka. Jednemu wybaczysz bez problemu to co innemu juz nie.
Mirek dzięki,chętnie całość wciągnąłem a co stosunków międzyludzkich to chyba Robo walnął w 10!
Moim skromnym zdaniem oczywiście!
Boski-Kolasek
28.06.2017, 21:29
Jakos sie nie udalo spotkac tym razem.... ale i tak sie fajnie z Toba jechalo przez te 19 stron :)
My bylismy tylko na Ukrainie ja i kumpel który kiedy jestesmy razem wkurwia mnie srednio 100 razy dziennie... ale znam go 25 lat razem uskutecznialiśmy Punkrocka w wieku lat 15 i tez razem ruszylismy w swiat autostopem, a do tego mamy podobne hobby, jest moim dobrym towarzyszem podrozy bo w razie W wiem,ze nie zawiedzie. Chociaz w sumie to z Niego jest cham do kwadratu jak to ten dobry :)
Tym razem moto mu sie psuło kilka razy...bo nie przygotowal :) a ja zamiast marnowac moj czas gapilem sie w niebo i cieszylem rylo z powiekszajacego sie dystansu do Zielonej Wyspy!!!
Moj xch nie zawiodl ale go troche oszpecilem.
Niemniej co raz to czesciej mysle o jezdzie solo.....
Dales rade i zawsze dasz :)
a cóż tak mu się psuło w tym Bergu?
W podsumowaniu nic nie było o nawigacji. Dobre to na asfalty? Z tego co kojarzę to był jakiś garmin 64. Wiem że zumo na asfalt lepsze ale chciałbym mieć 1 urządzenie jeśli w ogóle ;-)
Boski-Kolasek
28.06.2017, 23:38
a cóż tak mu się psuło w tym Bergu?
Tak naprawde nic, zapowietrzyla sie pompka magury i przetarl kabel startera, pozniej mussy zmiekly i jezdzil az poszla opona, po czym juz w Polsce pękł mu lancuch... ale mysle,ze FE390 to zajebiste moto i chce takiego!!!
Po prostu olal sprawe i od jesieni zmienil olej i filtry a nie zajal sie reszta.
Ale zjechaliśmy dopiero jak zepsul sie kierownik, :(
uff czyli nic poważnego (mówie o Bergu) ;)
Boski-Kolasek
28.06.2017, 23:50
uff czyli nic poważnego (mówie o Bergu) ;)
dopiero 120h wiec nie ma co sie psuc :)
super moto
kierownik dojechal do szpitala i mu gips na ruczke zalozyli a pozniej
[QUOTE=Boski-Kolasek;537365]Tak naprawde nic, zapowietrzyla sie pompka magury i przetarl kabel startera, pozniej mussy zmiekly i jezdzil az poszla opona, po czym juz w Polsce pękł mu lancuch... ale mysle,ze FE390 to zajebiste moto i chce takiego!!!
To były nowe musy,po jakim przebiegu zmiękły?
Boski-Kolasek
29.06.2017, 13:17
[QUOTE=Boski-Kolasek;537365]Tak naprawde nic, zapowietrzyla sie pompka magury i przetarl kabel startera, pozniej mussy zmiekly i jezdzil az poszla opona, po czym juz w Polsce pękł mu lancuch... ale mysle,ze FE390 to zajebiste moto i chce takiego!!!
To były nowe musy,po jakim przebiegu zmiękły?
Po dwoch Ukrainach... na pewno czyli dwoch po okolo 7 dni kazdy, to byl trzeci wyjazd na nich a zakladam,ze byly uzywane kilka razy wczesniej, ale wiedzial bo mu powiedziano i zignorwal to.:dizzy:
Ale to tyle bo zasmiecamy watek :):D
mirkoslawski
08.07.2017, 17:41
W podsumowaniu nic nie było o nawigacji. Dobre to na asfalty? Z tego co kojarzę to był jakiś garmin 64. Wiem że zumo na asfalt lepsze ale chciałbym mieć 1 urządzenie jeśli w ogóle ;-)
Przepraszam, że tak późno ale się wczasowałem z rodzinką i niestety albo czasu mało albo neta niet...ale już nadrabiam:Thumbs_Up:
Garmin GPSMap 64, zakupiony 2 tygodnie przed wyjazdem - wcześniej zakupiłem mapy topo i offroad Karpat, Bałkanów i Polski - generalnie ok.
Dotychczas jeździłem z zumo 220 przez jakieś 3 lata i kilkadziesiąt tyś km. z 64'ką na razie zrobiłem niewiele - może z 7 tyś. km ale już mam parę obserwacji:
Plusy:
- bardzo wyraźny ekran choć tylko po wpięciu do zasilania. Na akumulatorkach jest gorzej albo porównywalnie do zumo 220 a więc tak na 4-. Po podpięciu do zasilania widoczność na ekranie bardzo dobra:Thumbs_Up:
- łatwość wgrywania tras/śladów/tracków - nawet ja nie miałem kłopotu
- trzyma dobrze sygnał, szybko go też łapie (nie miałem problemów z sygnałem ani w lesie ani w górach ani w dolinach)
Minusy:
- algorytmy ustawione tak, że pomimo wybierania ustawień "teren" i map topo/ofroad - i tak wpycha na asfalty
- jak dla mnie zbyt dużo trybów konfiguracji a tak naprawdę wystarczyły by 3: szybki/krótki/teren - a tak jest zylion trybów a i tak na asfalt pcha
- guma na antenie i obudowie słaba - widać każdą rysę a od uchwytu na nawi (dedykowanego!) już widać zużycie:Thumbs_Down:
Moim zdaniem to nawigacja trochę jak moto typu dual ale z tendencją do enduro - po asfalcie da się latać bez problemu (w tym przypadku nawigować) ale jest gorsza od typowych nawigacji drogowych.
W terenie - tutaj niby wsio ok, na duży plus łatwość wgrywania śladów/tracków ale jak na navi w moim odczuciu, projektowaną do offroad'u, źle przelicza trasy (planuje zbyt bardzo asfaltami).
Czy bym drugi raz kupił? Tak - ale używaną, bo nowa jak dla mnie za droga w stosunku do tego, co się z nią dostaje.
mirkoslawski
08.07.2017, 17:44
Po dwoch Ukrainach... na pewno czyli dwoch po okolo 7 dni kazdy, to byl trzeci wyjazd na nich a zakladam,ze byly uzywane kilka razy wczesniej, ale wiedzial bo mu powiedziano i zignorwal to.:dizzy:
Ale to tyle bo zasmiecamy watek :):D
Boski - sorki, że dopiero teraz ale nie miałem za bardzo jak wcześniej:vis:
Dzięki za dobre słowo - co do spotkania - może w przyszłym roku uda się gdzieś "na trasie" spotkać albo jeszcze w tym, kto wie:Thumbs_Up:
xch to mega sprzęty - szczególnie na tereny typu UA czy RO:Thumbs_Up:
Generalnie Panowie - bardzo Wam dziękuję za bardzo przychylne komentarze odnośnie mojej relacji i samego wyjazdu. Cenię również Wasze komentarze:Thumbs_Up: Dzięki, że chciało Wam się czytać.
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.