View Full Version : Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"
Pomysł wyjazdu w Pamir zrodził się w mojej głowie w połowie zeszłego roku. Na tamten czas był absurdalny bowiem ani nie miałem odpowiedniego do takiej podróży motocykla jak również doświadczenia w dalekich wyprawach. Mimo że trochę świata objechałem to terenówką ale o wyprawach motocyklowych jedynie czytałem jarając się relacjami Sambora, Piasta, Herniego i innych.
No ale niestety albo stety już tak mam że jak coś zaplanuję to brnę do celu więc zacząłem od wrzucenia info na forach o moim planie w celu znalezienia towarzyszy podróży. Motocykl do wyjazdu miałem wstępnie pożyczyć ale okazało się że pojawiła się nowa Afryka i zapadła szybka decyzja o zamówieniu motka.
Po mojej zajawce na forach motocyklowych dość szybko zgłosił się Michał, który nastawiony był na wyjazd na 100% uzależniając go wyłącznie od otrzymania urlopu w robocie. Jakiś czas potem odezwał się Nynek również zainteresowany wyjazdem. W taki sposób drużyna została wyłoniona. Zaczęliśmy pomału ogarniać wizy, planowaliśmy trasę i ogarnialiśmy wszystkie pozostałe formalności.
Ustaliliśmy że ruszamy 10 czerwca a plan zakładał wyjazd z kraju przez Białoruś, Rosję, Kazachstan, Kirgistan do Tadżykistanu. No ale do rzeczy.
Proszę nie rechotać gdyż doświadczenia w pisaniu relacji z wyjazdów mi brak więc będzie jak będzie.
Dzień 1
10 czerwca 2016
Postanowiliśmy spotkać się w gospodarstwie agroturystycznym w miejscowości Neple położonej niedaleko przejścia granicznego w Terespolu tak aby bez konieczności dojazdu z samego rana wjechać na Białoruś i do wieczora dotrzeć do granicy rosyjskiej na nocleg gdyż ruskie wizy mamy ważne dopiero od 12 czerwca. Jako że mam najbliżej na miejsce docieram pierwszy mijając po drodze wielokilometrową kolejkę tirów. Loguję się na bazę i w oczekiwaniu na chłopaków gotuję pomidorówkę z torebki. Czas mija i po 2 godzinach słyszę jak podjeżdża Michał Tenerką. Jest dobrze.W międzyczasie dzwoni Nynek z informacją, że w Kielcach dopadło go oberwanie chmury i będzie za kilka godzin bo musi trochę przeczekać.
Jedziemy z Michałem zatankować i po drodze zajeżdżamy pod pałacyk z restauracją. Oczywiście zamknięte jednak dzwonię domofonem i brama się otwiera. Miłe Panie informują nas że szykują się do wesela, które ma mieć miejsce jutro i możemy do jedzenia dostać "tylko" kaczkę z kaszą i warzywami z czego oczywiście korzystamy. Po posiłku walimy do pobliskiego Janowa zatankować, zaczyna dość mocno padać i wieje porywisty wiatr jednak po chwili wszystko się uspokaja i dojeżdżamy na miejsce. Tankujemy i robimy zakupy na kolację i jutrzejsze śniadanie. Wracamy do agro, w którym się zatrzymaliśmy.
Nynek w końcu dojeżdża cały przemoknięty więc suszenie, kolacja, piwko i walimy w kimę coby z rana zaatakować granicę białoruską.
Tak więc ruszamy w składzie:
Emek - AT
Nynek - Viadro
Michał - Tenerka
http://i.imgur.com/xniL06S.jpg?1
http://i.imgur.com/QIOLIgo.jpg?1
http://i.imgur.com/Jd7rznk.jpg
Zrobione 300 km.
cdn...
Będzie jak będzie? Jest nieźle, sądzę że nikt nie będzie miał za złe jeśli się rozpiszesz rozkładając opowieść na obszerne odcinki :)
Pisz pisz, na tę relację chyba kilka osób czekało.
Ten lewy kufer w Varadero coś ładnie zmęczony po jakiejś glebie, chyba że zdjęcie tak wykrzywia.
O fajnie że zacząłeś relacje, sam się za to zabierałem :). W takim będę starał uzupełniać.
Oj tam zmęczony. Glebę zaliczył prawy ale o tym później :D.
Michał w razie gdybym coś pochrzanił w chronologii to prostuj proszę.
Jedziemy dalej.
Dzień 2
11.06
Terespol - Granica białorusko - rosyjska
Wstajemy o 6.00, wrzucamy coś na śniadanie i o 8 meldujemy się na granicy. Po naszej stronie szybkie formalności, przekraczamy most na Bugu i zaczyna się walka z białoruską granicą.
http://i.imgur.com/d0pHEQA.jpg
Najpierw dostajemy jakieś kwity i kartę migracyjną. Wypełniamy kwity i podjeżdżamy na kontrolę celną. Nikomu się nie spieszy a dziś mamy zamiar dojechać do granicy z Rosją i tam spędzić noc nad Dnieprem gdyż wizy rosyjskie mamy dopiero od jutra. W końcu po jakimś czasie pojawia się celnik i każe nam załatwić formalności w budynku.
Tam milutka Pani wypełnia nam kwity (wriemiennyj wwoz) za co kasują nas bodaj 10 dolców od łba. Z kwitami wracamy do celnika, który każe nam otwierać bagaże. Atmosfera miła i przyjazna choć dostajemy kota bo wszystko strasznie się wlecze. W końcu już mamy ruszać jak Białorusin dostrzega opony przyczepione na gmolach Nynkowego wiaderka. Pyta czy nowe. Nynek bez namysłu wypala że stare na co celnik, że w takim razie musi je zostawić gdyż starych opon na Białoruś wwozić nie wolno.
Długo tłumaczymy i przekonujemy że opony jednak są nowe na co w końcu Białorusin przymyka oko i możemy gonić dalej. Sukces.
http://i.imgur.com/hOZVpFO.jpg
Przelatujemy przez Brześć w wpadamy na M1 do Moskwy. Pogoda w sam raz 25 stopni lekko pochmurno, jedzie się dobrze. Jednak po jakimś czasie zaczyna pokrapywać a następnie dość mocno padać. Do tego okropnie wieje ze wszystkich stron tak że Nynek na postoju śmieje się, że z Michałem wyglądamy jak windsurferzy próbując opierać się wiatrowi.
Postanawiamy się zatrzymać i przekąsić jakiś obiad. Stajemy na stacji benzynowej zamawiamy rybę po leningradzku i konsumujemy w oczekiwaniu na to aby choć przestało padać lub chociaż niech tak nie wieje.
http://i.imgur.com/BS7QVia.jpg
Omijamy Mińsk i na kolejnej stacji spotykamy białoruskiego motocyklistę (trampki, dżiny) na FZ6. Życzy nam powodzenia i zachęca do odwiedzenia Mińska. Niestety nasz plan tego nie przewiduje a mimo że mamy do zrobienia tylko 600 km idzie opornie głównie z powodu pogody.
Nieco później pogoda się klaruje i pod ruską granicą jesteśmy ok 18.00 a warunki znacznie się poprawiły. Średnia prędność przez Białoruś wychodzi nam ponad 100 km/h więc jest nieźle.
Kupujemy żarcie i browarki na Łukoilu i uderzamy nad Dniepr na biwak.
http://i.imgur.com/5sAA2ms.jpg
http://i.imgur.com/8XtH3Nq.jpg
Biwak jest koło cmentarza i małego jeziorka. Po drodze Nynkowi w kufrze wybucha browar, który kupiliśmy robiąc sporo bałaganu w betach ale w końcu jesteśmy na miejscu.
http://i.imgur.com/UfaFDm9.jpg
Michałowi zaczyna szwankować ładowanie w Tenerce i zabiera się za demontaż reglera. Rozbijamy namioty, uruchamiamy ognisko i przy piwku i herbacie bierzemy się za kolację. Jest chłodno i wilgotno a chmury nad nami nie wróżą nic dobrego.
Walimy w kimę z planem coby jutro dojechać do Władmira jakieś 150 km za Moskwą.
http://i.imgur.com/WownTsb.jpg?1
http://i.imgur.com/RAsBuaH.jpg?1
http://i.imgur.com/ES8G9Ec.jpg?1
http://i.imgur.com/cR5xe0q.jpg?2
http://i.imgur.com/XMviasV.jpg?1
Zrobione 600 km.
Dawaj pan dalej, czekamy!
walther_white
21.09.2016, 21:53
:lukacz::lukacz:Czytamy:)
Czyli to was minęliśmy koło Aralska :)
motomysz
22.09.2016, 07:17
:lukacz: się czyta. Nie karz długo czekać :-)
Emek, jedno pytanie, może nieco wyprzedzające realcję - ile dni Wam zajęła ta podróż? Pytam, gdyż w 2017 wybieram się do Azji Centralnej, ale kompletnie nie znam warunków tam panujących i nie wiem jakie dzienne przeloty szacować... Mam do wykorzystania 23 i pól dnia... Zakładam, że w takim czasie dam radę odwiedzić kazachstan, ale nic już więcej...
Czyli to was mieliśmy koło Aralska :)
Bardzo możliwe ale niestety nie pamiętam, żebyśmy w okolicach Aralska mijali jakąś ekipę. Grupę motocyklistów z Polski mijaliśmy na trasie M41 pomiędzy Alichur a Murgabem pod koniec czerwca. W składzie na pewno była Afryka. Niestety nasza kondycja w tym czasie była fatalna i nawet nie zatrzymaliśmy się na chwilę rozmowy.
Emek, jedno pytanie, może nieco wyprzedzające realcję - ile dni Wam zajęła ta podróż? Pytam, gdyż w 2017 wybieram się do Azji Centralnej, ale kompletnie nie znam warunków tam panujących i nie wiem jakie dzienne przeloty szacować... Mam do wykorzystania 23 i pól dnia... Zakładam, że w takim czasie dam radę odwiedzić kazachstan, ale nic już więcej...
Z PL wyjechaliśmy 11 czerwca a wróciliśmy 9 lipca. Największy dzienny przebieg to 1020 km (KAZ) średnio na całej wyprawie ok 500 km/dzień. Po czarnym bez problemu zrobisz przebiegi rzędu 600-800 dziennie. Poza asfaltem przebieg zależy od zbyt wielu czynników aby można było go z góry szacować.
Czyli to was minęliśmy koło Aralska :)
To pewnie byliśmy my:) Jakoś umknęliście naszej uwadze, spotkaliśmy tylko Arkadego.
chemik
Jak zakładasz odwiedzenie tylko Kazachstanu, to nie wiem czy nie lepiej dać sobie spokój. Kazachstan to strasznie nudne miejsce (przynajmniej z naszej dojazdowej perspektywy)
radiolog
22.09.2016, 09:00
W fotorelacji afryczka ciągle na dalszym planie hehe, czekamy na dalsze odcinki :-)
Pisz pisz, na tę relację chyba kilka osób czekało.
Ten lewy kufer w Varadero coś ładnie zmęczony po jakiejś glebie, chyba że zdjęcie tak wykrzywia.
Dementuje, na tym zdjęciu home made kufry by Nynek były całe, niepowyginane i nawet w podobnym stanie wróciły z powrotem, czego już o stelażu nie mogę powiedzieć. Szczegóły później zgodnie z chronologią.
Emek no to mnie zaskoczyłeś ... obstawiałem, że do czasu nastania grudniowych długich wieczorów nikt nie ruszy z relacją.
Kufa muszę dopisać, że młody bardzo służbowy celnik konkretnego klina mi zapodał z niewpuszczeniem opon po lekkim przebiegu. Powiedziałem, że są nie nowe bo myślałem, że mi cło naliczą jakieś, a tu proszę jakie prawo eleganckie uniemożliwiające nawiezienie do kraju używanego szrotu gumowego od Angeli za naszej zachodniej miedzy. Sumasumarum moje Mitasy E07 z przebiegiem > 6000 wjechały jako nowe :)
Jak zakładasz odwiedzenie tylko Kazachstanu, to nie wiem czy nie lepiej dać sobie spokój. Kazachstan to strasznie nudne miejsce (przynajmniej z naszej dojazdowej perspektywy)
Nie o tym jest ten wątek, nie chcę psuć tej relacji dywagacjami na temat moich motywów... Temat wyczerpałem tu: http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=27447
Emek, wybacz dygresję... Wracaj do Swojej relacji...
Grzechu2012
22.09.2016, 09:30
rozkręciłem się z czytaniem, i koniec... dawaj pan co było dalej :)
:hello::lukacz::lukacz::lukacz:
Proszę o cierpliwość. Na czas oczekiwania Tereska w otoczeniu pięknej kirgiskiej flory :D.
http://i.imgur.com/vnv3zwj.jpg
Dzień 3
Granica białorusko - rosyjska - Włodzimierz
Wstajemy rano. Jest mokro, zimno i wiszą nad nami czarne chmury. Wpinam membrany dodatkowo wciskając się.w kalesony bo temperatura spadła do 8 stopni. Szybkie śniadanie i w drogę. Okazuje się że plan przejazdu przez Białoruś się.sprawdza bowiem granicy z Rosją w zasadzie nie ma. Tylko tiry przechodzą kontrolę a cała reszta po prostu jedzie dalej, żadnej kontroli.
Zaczyna padać i to dość mocno. Postanawiamy się zatrzymać i wrzucić drugie śniadanie a w zasadzie to głównie się.ogrzać bo pada i to mocno. Wrzucamy solankę i śledzika i poprawiamy naleśnikami.
http://i.imgur.com/r3QgYBK.jpg
http://i.imgur.com/eq2gxUR.jpg
http://i.imgur.com/lHQqkeT.jpg
http://i.imgur.com/XJ8XEKY.jpg
Nie mamy zbytniej ochoty opuszczać cieplutkiego lokalu ale czas w drogę.
Deszcz ciągle pada i jest cholernie zimno. Zatrzymujemy się na jak się wydawało opuszczonej stacji benzynowej aby napić się ciepłej kawy. Odpalamy kuchenkę tuż przy dystrybutorze a jak się okazuje stacja działa i w środku siedzi kobieta, na której nasze gotowanie nie zrobiło najmniejszego wrażenia. Okazuje się też że Nynkowe obuwie nie sprawdza się w takich warunkach i należy je szybko reanimować. czynimy to niezastąpionym w takich sytuacjach Powertapem.
http://i.imgur.com/KY74Bxo.jpg
http://i.imgur.com/v6WtnIN.jpg
Jest dobrze ale przeprawa przez Moskwę dopiero przed nami. Kilkadziesiąt kilometrów przed Moskwą ruch mocno gęstnieje są światła i coraz więcej aut. Chcemy dojechać do MKADu i wylecieć na Niżny Nowogrod. Oczywiście gubimy drogę. Zatrzymuję się zapytać lokalesów o drogę i z tego wszystkiego zapominam rozłożyć stopkę. Afra wali się na mnie ale Nynek stojący obok przytomnie chwyta za gmole i udaje się utrzymać Afrykę w pionie. W końcu udaje nam się wjechać na MKAD z tym że navi głupieje.
Stajemy na stacji i pytamy tubylców w którą stronę tym MKADem mamy walić. Rosjanin odpowiada że w zasadze nie ma to znaczenia gdyż wylatujemy na Niżny a to prawie tyle samo w obie strony więc jak nam pasuje to w lewo a jak nie to w prawo. Na jedno wyjdzie. Lecimy w prawo.
Gonimy ale MKAD to masakra pasów tyle ile potrzeba 6,8,10,12 w zależności od fantazji kierowców. Choć jest bardzo gęsto to ruch jest w miarę płynny ale nie mam odwagi jechać pomiędzy autami cały czas ktoś zmienia pasy a tutaj niezbyt się zwraca uwagę na motocyklistów choć lolakes na ścigu poszedł pomiędzy samochodami pełnym ogniem.
W końcu udaje nam się wyjechać na właściwą drogę na Niżny więc zatrzymujemy się w McDonaldsie na żarcie coby nie tracić zbyt dużo czasu na posiłek. Po chwili znów jesteśmy w drodze i opuszczamy stolicę Rosji.
Po drodze dostaję jeszcze zjebę na stacji za tankowanie motocykla siedząc na nim. Przepisy tego zabraniają (Shell). Dodam że na Shellu w Rosji można najpierw zatankować a potem zapłacić - to jeden z nielicznych wyjątków.
http://i.imgur.com/R6aKEfK.jpg
Na przemian pada deszcz i wychodzi trochę słońca. Przejazd przez Moskwę dał nam w dupę i czujemy się mocno zmęczeni. Do tego ciuchy mokre. Po drodze zauważyłem reklamę hotelu we Włodzimierzu „Russkaja Dieriewnia”. No fajnie by było się wysuszyć i odpocząć na wyrku.
Robi się szaro i dość wolno zbliżamy się do Władimira. Docieramy szarówką. Szukając noclegu najpierw nacinamy się na hotel robotniczy a że jesteśmy przemoczeni, zmoknięci i głodni a obiekt nie ma parkingu, nie ma żarcia a łazienka gdzieś niby jest. Ciut dalej po drugiej stronie ulicy jest kolejny obiekt. To właśnie hotel, którego reklamę widziałem.
http://i.imgur.com/wsogxu5.jpg
http://i.imgur.com/kHSvWhY.jpg
http://i.imgur.com/vpKwrXG.jpg
http://i.imgur.com/dOQzUNW.jpg
Idę zagadać do recepcji. Cena kosmiczna 120 pln od łba. Bierzemy, w cenie śniadanie i strzeżony parking. Dostajemy wielki apartament z wanną. Można się.w końcu zagrzać bo aura spuściła nam wpierdol straszny dzisiejszego dnia. Szybka kąpiel i ruszamy na drugą stronę ulicy do ormiańskiej knajpy na kolację i piwko.
http://i.imgur.com/l6E3FIq.jpg
Żarcie zajebiste, piwko równie dobre.
http://i.imgur.com/IijYrG4.jpg
Ok 10 lądujemy w łóżkach. Jutro ciężki dzień, planujemy dojechać do Kazania. Zasypiamy niemal natychmiast. Najechaliśmy 680 km.
dawaj dawaj....dobrze idzie!!
Dzień czwarty
Włodzimierz - Kazań
Pobudka o 6.00. Spokojnie ubieramy się i walimy na wliczone w cenę pobytu śniadanie. Wybór dań spory, wszystko smaczne i świeże. Czas ruszać. Szybko ładujemy się na motki i ruszamy w kierunku Kazania. Rano jedzie się znakomicie. Nie pada, temperatura optymalna więc nawijamy kilometry. Typowy dzień drogi. Zatrzymujemy się.na tankowanie i małe co nieco.
Po drodze mijamy masę fotoradarów, którymi na szczęście nie musimy się zbytnio przejmować.
W Rosji chyba policja nie zajmuje się łapaniem kierowców na radar. Radary są ustawiane przy drogach przez ludzi, którzy kimają gdzieś w krzakach w aucie a sprzęt robi robotę.
Rosyjscy kierowcy ostrzegają przed takimi sytuacjami migając światłami.
Ogólnie miałem całkiem inny (raczej negatywny) obraz ruchu na rosyjskich drogach bazujący na youtube. Tymczasem rosyjscy kierowcy jeżdżą moim zdaniem świetnie. Ruch jest płynny a prawie na każdym skrzyżowaniu włączający się do ruchu pojazd ma własny pas więc nie zajeżdża drogi tylko płynnie włącza się do ruchu.
Jakieś 150 km od Kazania droga zrobiła się mało przyjemna, po drodze był wypadek, który ominęliśmy jednak jazda nie była już tak płynna ale w miarę szybko posuwaliśmy się do przodu. Jakieś 100 km przed Kazaniem stwierdziliśmy, że zrobimy zakupy i przegnamy za Kazań gdyż omija do obwodnica. Zatrzymaliśmy się przy trasie. Chłopaki zostały przy motocyklach a ja pognałem przejściem podziemnym na drugą stronę.ulicy do sklepu po prowiant. Po powrocie już z daleka widzę że chłopaki coś podejrzanie pochylają się nad przednim kołem Viaderka. Okazuje się że lewa laga wyrzygała olej, który cieknie po zacisku i oponie. Nie jest dobrze. Jest już późno więc decydujemy się na poszukanie miejsca na biwak w okolicy Kazania coby od rana rozpocząć poszukiwania warsztatu, który pomoże nam ogarnąć zawias w Nynkowym Viaderku. Dojeżdżając do Kazania wiem, że nie będzie łatwo.
To ogromny gorod położony nad Wołgą, grubo ponad milion ludzi.
Wołga jest piękna i ogromna.
Zjeżdżamy z obwodnicy w kierunku lasu, który dostrzegamy po lewej stronie. Michał na swojej navi widzi jakąś rzeczkę i postanawiamy dotrzeć do wody i rozbić namioty. Droga przez las ciągnie się kilka kilometrów. W końcu wyjeżdżamy z lasu i skręcamy w polną ścieżkę, jedziemy z 2 kilometry i docieramy do „rzeki” która okazuje się wyschniętym strumieniem. Trudno, wody nie ma ale miejsce spokojne i urokliwe z tym że komary nie dadzą nam spokoju o czym przekonujemy się ledwie zdjęliśmy kaski. Ale nie jest źle. Wysyłam wiadomość do PL coby ogarnąć jakiś warsztat w mieście. Dostaję namiar na serwis Hondy, co prawda samochodowy ale może uda się tam czegoś dowiedzieć. Ewentualnie złapiemy lokalesa na moto coby wskazał odpowiednią ścieżkę do serwisu motocyklowego. Taki przynajmniej był plan.
Siedząc wieczorem przy ognisku zauważyliśmy że tempem, które mamy nie uda nam się dostać do Kanionu Szaryńskiego w zakładane 7 dni. Nasze dzienne przebiegi są za małe. Powodem jest zmiana czasu czy też inaczej jadąc na wschód słońce spada wcześniej. Uznaliśmy że jedyną opcją jest wstawać o świcie a nie o konkretnej godzinie bowiem brakuje nam dnia. Jutro ostatni raz wstajemy o 6.00 a od kolejnego pobudka o 4.00
Po setce wiśniówki z Nynkowych zapasów zagryzionej suszoną wołowiną i spać.
Jutro zapowiada się ciężki dzień.
http://i.imgur.com/4l15K28.jpg
http://i.imgur.com/dLJtn00.jpg
http://i.imgur.com/TI8bo9P.jpg
http://i.imgur.com/3mFTuXU.jpg
http://i.imgur.com/yqZAQxv.jpg
Zrobione ok 650 km
To, że czas nam spieprza, bo nie aktualizujemy godziny, zauważyliśmy dopiero w Omsku (+4 w stosunku do Polski), Do tego momentu jechaliśmy na czasie Moskiewskim i tak też wstawaliśmy, co przypadku Kazania było jeszcze prawidłowe. :)
Masz rację Michał. Jednak już wiedzieliśmy że nasze tempo jest zbyt słabe w stosunku do planu i kolejna pobudka (krzaki) była już o 4.00. Dzięki za czujność.
Jedziemy dalej
Dzień 5
Słońce wygania mnie z namiotu ok 4.00. Wychodzę się odlać i widzę że ok 100 m od naszego obozu stoi samochód i koleś paląc fajkę przygląda się naszemu biwakowi. Mam lekkiego nerwa ale po chwili gościu odjeżdża. Kręcę się.trochę.po okolicy i w końcu budzę chłopaków bo dzień krótki a roboty pewnie będziemy mieć sporo. Szybkie śniadanko i w drogę. Wjeżdżamy na stację coby w szynomontażu podpytać o serwis motocyklowy. Oczywiście nikt nic nie wie więc wjeżdżamy do Kazania i kierujemy się na serwis Hondy. Kazań to duże miasto, naprawdę duże. W końcu wbijamy się na główną ulicę gdzie widzę po drugiej stronie ulicy salon motocyklowy. Cholera nie ma gdzie i jak zawrócić ale jedziemy dalej i znajdujemy nawrotkę. Wbijam się do serwisu ale okazuje się, że chłopaki golą kosiarki.
Co prawda motocykle też sprzedają ale serwisu tutaj nie ma. Kierują nas 300 metrów dalej - tam jest serwis. Idę z buta bo nie ma jak zawrócić a jak się okaże że tam lipa to znów trzeba będzie krążyć. Po drodze mija mnie koleś na rowerze, który wcześniej rozmawiał z chłopakami i proponuje że mnie zaprowadzi do serwisu. Zachodzę na miejsce i okazuje się że serwis jest ale mechanik będzie dopiero o 9.00. Podjeżdżajcie. Wracam do chłopaków. Jest przed 9.00 a słońce napierdala tak że pot płynie ze mnie potokiem. Znów jazda kilka kilometrów coby nawrócić mimo że w linii prostej mamy na miejsce 200-300 metrów. Jesteśmy na miejscu. Spotykamy motocyklistę, który też czeka na otwarcie i mówi że jak tu nie da rady to chętnie pokaże nam drugi serwis który specjalizuje się w motocyklach bo w tym jest wszystko - skutery, quady, motocykle. W końcu wychodzi szef serwisu i zaprasza nas na tyły do warsztatu z którego wychodzi chłopiec (mechanik). Mlaska, pali fajkę , ogląda i już wiem że ten gość nam nie pomoże skoro naprawa uszczelniacza to według niego cały dzień roboty a i tak samego uszczelniacza nie mają. Mimo wszystko chłopaki bardzo chcą nam pomóc wykonują wiele telefonów i w końcu kierują nas do warsztatu Moto-Region, który po wyjaśnieniach telefonicznych zapewnia że jak podjedziemy to przyjmie nas bez kolejki i motocykl naprawi. Jedziemy.
Trochę kluczymy ale w końcu w otwartych drzwiach warsztatu wita nas uśmiechnięty Andriej. Wbijamy do środka jest przyjemnie chłodno, kawa, herbata co chcecie.
Gościmy się a Andriej zabiera się za robotę.
http://i.imgur.com/F6oFzs5.jpg
http://i.imgur.com/IVAsYEt.jpg
Nynek dostał szału bo ponoć motocykl miał być dopieszczony na wyjazd. Olej w lagach wymieniony…
Ale chyba nie był.
http://i.imgur.com/GA6RGDe.jpg
http://i.imgur.com/5wT8s2K.jpg
http://i.imgur.com/h1ezUFe.jpg
Nynek zostaje a my z Michałem gonimy wymienić kasę i kupić coś do żarcia. Po powrocie okazuje się że przy okazji Andriej wymieni również Anaki na Mitasy w Viaderku coby później nie tracić już czasu na szynomontażu.
Diagnoza Andrieja jest prosta - uszczelniacz jest ok to lagi są krzywe ale zrobi się tak żebyście objechali. Spędzamy w warsztacie następnych kilka godzin. Niezły folklor tam panuje bo oprócz warsztatu chłopaki sprzedają też motocykle, głównie Harleye i co chwila odpalają każdego z nich i wyprowadzają na krótką przejażdżkę po mieście. Hałas jaki generują motocykle jest taki że włączają się alarmy w zaparkowanych w pobliżu samochodach.
Do warsztatu co chwila ktoś podjeżdża. Chłopaki gadają, oglądają maszyny, wizyty w większości towarzyskie.
Zdziwienie nasze budzi koleś który przyprowadza nowiuśką Jawę 350.
http://i.imgur.com/i1Elldb.jpg
http://i.imgur.com/eJ6xyZV.jpg
Jest też Ducat
http://i.imgur.com/1qqHYn3.jpg
Andriej ma ciekawe motto w swoim warsztacie.
http://i.imgur.com/z61tL8I.jpg
W końcu laga na miejscu i jej dokręcenie Andriej zleca młodemu chłopakowi (chyba praktykant) co okazuje się nieszczęśliwym pomysłem o czym dowiemy się na biwaku.
Wyjeżdżamy z Kazania. Szybki obiad i gonimy dalej chcąc uratować choć trochę z i tak straconego dnia. Zaczyna się ściemniać więc szybko szukamy miejscówki na nocleg. Zjeżdżamy z głównej drogi bo widzę rzekę na GPS, która okazuje się ściekiem z wydeptanymi śladami krów i mnóstwem komarów. Spadamy stąd i jakiś kilometr za wsią Stiepanowka znajdujemy kępę krzewów jakieś 50 metrów od drogi. Nie mamy ani czasu ani ochoty szukać dalej. Zostajemy.
Na miejscu komary mordercy i wysokie trawy. Rozpalamy ognisko i walimy piwko debatując nad dzisiejszym dniem. Postanawiamy wyruszyć max o 6.00 w dalszą drogę. Michał, któremu wszystko wpada w oko dostrzega że laga w Viaderku wystaje z mocowań o dobre 10 cm. Kurwa gówniarz nie dokręcił i laga na wybojach poszła do góry i oparła się o kierę. Znowu jutro w pierwszej kolejności musimy zająć się motkiem Nynka. Ognisko, piwko i kima. Jutro musimy nadgonić.a jeszcze czeka nas naprawa lagi.
http://i.imgur.com/JsxgWwu.jpg
http://i.imgur.com/yoL5fWt.jpg
http://i.imgur.com/S6KjPuP.jpg
Zrobione 330 km.
mirkoslawski
22.09.2016, 21:17
Piknie!
Fajna trasa ale kierowiec viderka:dizzy:
Dzień 6
Wstajemy o 4.00 i jak zwykle śniadanie i ok 6.00 jesteśmy już na szlaku. Dziś.ambitny plan zakłada dotarcie do Troiska i nocleg na granicy z Kazachstanem. Mamy do zrobienia ok 750 km ale w pierwszej kolejności musimy załatwić sprawę wystającej lagi w Nynkowym Viaderku. Stajemy przy pierwszym szynomontażu ale coś kolesia nie ma a i do pomocy jakoś niezbyt skłonny był jak już się.pojawił. Stawiamy viadro na pniaku i Nynek w kilka minut załatwia problem wystającej lagi. Możemy gonić dalej. Podczas tankowania Ufie zapytany o czas policjant mówi że jest 12.30 choć minęło zaledwie kilka godzin odkąd ruszyliśmy.
Tankujemy i odpoczywany na stacji benzynowej w Ufie.
http://i.imgur.com/9sjoHRe.jpg
Lecimy przedgórzem Uralu i krajobraz mocno się.zmienia. Pojawiają się.pagórki i droga staje się mocno kręta. Sporo też robót drogowych z mijankami, które sprawnie omijamy poboczem. W końcu zatrzymujemy się.przy drodze na mały popas ale knajpa nie budzi zaufania i postanawiamy wrzucić jedynie zupę a na większą szamę zatrzymać się dalej. W barze przypałętuje się.lekko podchmielony tubylec i czas mija na pogadankach o niczym. Lecimy dalej. W końcu zmęczenie daje znać o sobie i zaczynam powoli wypatrywać miejsca na posiłek i dłuższy odpoczynek. Michał jedzie pierwszy i mija dość spory parking po prawej stronie. Ja z Nynkiem zatrzymujemy się.i okazuje się.że to znane z wielu fotografii miejsce ze znakiem gdzie zaczyna się Azja.
http://i.imgur.com/gSrSA4Q.jpg
http://i.imgur.com/uFa2JB7.jpg
http://i.imgur.com/8MxUu6t.jpg
Michał zawraca i wkrótce do nas dołącza. Robimy foty i pakujemy się.do knajpy na obiad. Chłopaki wrzucają żarkoje a ja pierogi. Odpoczywamy przed knajpą zbierając siły przed ostatnim etapem czyli granicą.kazachską. Późnym wieczorem dojeżdżamy do Troiska. Wpadamy do pierwszego lokalu po drodze do Kustanai i okazuje się.że jest to gostinica z popasem i strzeżonym parkingiem dla TIRów. Pytam o nocleg i jest tylko dwójka, którą bierzemy jako trójkę.
http://i.imgur.com/VlQg1tG.jpg
Prysznic jest, kibel jest. Jest OK. Jest nawet Wi-Fi i szansa pogadać z rodziną przez interniety. Spotykamy też polskich kierowców, którzy dają nam dobre rady odnośnie Kazachstanu. Gdzie po drodze dobrze zjeść i gdzie wymienić kasę. Przestrzegają przez policją która lubi tam czychać na turystów. Słowa te okazują.się.prorocze o czym przekonaliśmy się.w kolejnych dniach. Na kolacje mamy piwko i bułeczki z nadzieniem. Robimy szybkie pranie i walimy w kimę. Nynek na ochotnika przytula glebę.
Jutro Kazachstan. Zjechaliśmy jakieś 750 km.
Dałeś z kopyta!
Czyta się dobrze.
CZekamy na c.d.
:)
Czekalem na ta relacje, pisz kolego
Wysłane z mojego E2303 przy użyciu Tapatalka
Emek superowo:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
Dobrze piszesz. Nic dodać, nic ująć.
I znowu człowiek zamiast pracować jeździ palcem po mapie :)
Fajna robota! Czekam na dalszą część!
Uzupełniając informacje odnośnie Rosji bo zaraz wjeżdżamy do Kazachstanu dodam tylko że w Rosji bez większych problemów na stacjach paliw można płacić kartami. Oczywiście poza nielicznymi wyjątkami należy najpierw zapłacić a następnie zatankować. Przy płatności kartą i "niedotankowaniu" zakładanej ilości na kartę zwracają różnicę. Tak samo jest jak płacimy gotówką.
Ponadto regulaminy części stacji paliw wymagają aby motocyklem do dystrybutora podjeżdżać na wyłączonym silniku a odjeżdżając odprowadzić motocykl przed odpaleniem 15 metrów od dystrybutora. Nie wolno tez tankować siedząc na motocyklu (na części stacji).
To tak informacyjnie bo zjebę kilka razy dostaliśmy.
W Rosji wymiana walut odbywa się wyłącznie w bankach.
Wjeżdżając na teren ruskiego sojuza wypełniamy wriemiennyj wwoz. Dokument ten jest bardzo ważny i zgubienie go może skutkować problemami. Wriemiennyj wwoz wydaje się czasowo. Z reguły na okres trwania wizy ale bez problemu wystawiają na dłuższe okresy. Należy o to poprosić.
Serwis motocyklowy to rodzynek. W takim Kazaniu były 2 w tym 1 który miał pojęcie. Szynomontaże czyli nasza wulkanizacja jest wszędzie.
Dzień 7
Troisk - zadupie w polach
Wstajemy wcześnie ale tym razem nie zrywamy się o świcie bo około 8.00 chcemy zaatakować granicę. Spokojnie spożywamy śniadanie, pakujemy cały bałagan na motocykle i ruszamy w kierunku Kazachstanu. Podjeżdżamy do granicy, strona rosyjska kulturalnie, miło i szybko, gorzej z kazachską dostajemy jakieś kwity i kartę migracyjną. Dalej na cło. Nynek idzie na wystawkę (kufry zdecydowanie łatwiej się otwiera moje i Michała bagaże musimy potem mozolnie troczyć co motocykli) i otwiera kufry a nas z Michałem już lecą bardzo pobieżnie. Jesteśmy w Kazachstanie. Stajemy tuż za granicą wykupić strachowki i znowu spotykamy kolegów w Tirach poznanych w hotelu. Razem ubezpieczamy pojazdy i gonimy dalej. Michałowi cały czas coś szwankuje z ładowaniem. Raz jest prawidłowo a za chwilę już niezbyt. Winnego namierzyliśmy już dawno (styki we wtyczce) ale mimo prób nie udało się załatwić sprawy definitywnie.
Dojeżdżamy do Karabałyk gdzie wymieniamy kasę i gonimy do polecanej przez chłopaków knajpy w miejscowości Fiodorowka. Nie zawiedliśmy się płow przepyszny, generalnie najlepszy jaki jedliśmy na całej wyprawie.
Po posiłku Michał zwów próbuje reanimować styki w reglerze.
http://i.imgur.com/MqRqVng.jpg
Sporo robactwa lata po Kazachstanie.
http://i.imgur.com/tMggSIq.jpg
Podjeżdża kazachski motocyklista z wielką chęcią niesienia pomocy ale dziękujemy i wymieniamy uprzejmości. Swoją drogą gość na ścigu w japonkach i krótkich spodenkach. Motki ogarnięte więc ruszamy dalej. Oczywiście zaraz za Kustanai pierwszy zonk z policją 90,70,50,30 i krzyżówka. Jadę pierwszy i zwalniam jak tylko się.da bo widzę już.policję. Zatrzymują nas. Okazuje się, że jechałem 43 na 30. Kurwa chłopie nic tu nie ma. Gadka szmatka, pytam czy sztraf będzie. Nie będzie. Wypełniają 30 stron papierów każą nam złożyć 25 podpisów po kilka na każdej stronie i możemy jechać dalej. Fajnie tylko na wypełnienie tych papierów przy 3 motocyklach tracimy godzinę.
http://i.imgur.com/1hxXMal.jpg
Później jeszcze kolejną na kolejnej kontroli jak próbujemy zatankować a że stacja nieczynna z powodu braku prądu nawijam z powrotem i daję trochę.w palnik 84 na 60. Kurwa. Akcja taka sama protokoły miła atmosfera i bez mandatów.
Nie jest źle ale straty czasu na spotkania z Policją są ogromne.Droga robi się coraz gorsza żeby nie powiedzieć dramatyczna. Dziury jak leje po bombach, poprzeczne wycinki, szuter , odcinki bez czarnego, do tego wiatr i upał. Jedzie się kiepsko. Lecimy dalej i w końcu poddajemy się. Widzę rzekę i zjeżdżamy na łąkę nad rzeczką. Właściwie to biwakujemy przy wodopoju przy małym rozlewisku. Jest ładnie komary atakują ale nie tak zajadle jak w Rosji. Postanawiamy zmienić taktykę i jechać dłużej bez przerw bo obawiamy się, że nasze tempo jest zbyt słabe. Postanawiamy zerwać się rano i przelecieć ile się da.
http://i.imgur.com/wPCJRDj.jpg
http://i.imgur.com/XeA0L6j.jpg
http://i.imgur.com/vJuOldF.jpg
http://i.imgur.com/d0yx41T.jpg
http://i.imgur.com/GKr3lSA.jpg
Przejechane 530 km.
Na tym noclegu pozaginałem resztki nadpalonego styku i problem z ładowaniem został definitywnie rozwiązany :)
taptap
Jedziemy dalej.
Zgodne z wczorajszymi ustaleniami zrywamy się.o świcie i o 6.00 jesteśmy już w drodze. Idzie nam znakomicie. Jedzie się.świetnie i o 8.30 stajemy zatankować po przejechaniu 250 km. Fajka, siku i ogień dalej. Kolejny etap to powtórka z rana ale już nie idzie nam tak znakomicie bo słońce pali niemiłosiernie a do tego mocno wieje. Mijamy znaną z relacji kolegów knajpę piramida. Lecimy wzdłuż.jeziora i pojawiają się.stragany z wędzonymi i suszonymi rybami. Kupujemy 2 sztuki zażarcie zbijając cenę. Przystanek na sikanie i z niepokojem zauważam że jestem mocno odwodniony, mocz ma intensywnie żółty kolor zbliżony do mojej torby Ortleba. Fuck, trzeba coś z tym zrobić. Szybka decyzja, zatrzymujemy się.w cieniu i wlewamy w siebie elektrolity zabrane w saszetkach z PL, do tego słona jak cholera ryba zakupiona u przydrożnego handlarza, uzupełnienie płynów i wszystko wraca do normy. Z nieba leje się.taki żar że nie da się oddychać. Każdy skrawek cienia jest na wagę złota. Tego obawiałem się.najbardziej. Upał daje w kość. Wbrew pozorom najgorszym wariantem jest się rozebrać. Zdecydowanie lepiej jechać w pełnym rynsztunku gdyż pot chłodzi nas podczas jazdy. Jadąc w samej zbroi skóra jest sucha i organizm momentalnie się odwadnia.
http://i.imgur.com/l1QPeG2.jpg
http://i.imgur.com/tpftTAX.jpg
http://i.imgur.com/uqvoFUs.jpg
Podczas postoju podjeżdżają do nas lokalesi na Uralu.
http://i.imgur.com/hatMKtV.jpg
Jak się.okazuje to rybacy, Kazach i Rosjanin, który mieszka od dziecka w tych rejonach. Oglądają z zaciekawieniem nasze motocykle i sprzęt. Ruski chce zakupić ode mnie rękawice ale tłumaczę mu że nie ma takiej opcji bo mam je jako rezerwę i gdyby się porwały to muszę mieć.w czym jechać. Ruski niestety nie ma pojęcia co to jest i gdzie leży Polska, trochę.mnie zaskoczył bo dotychczas wszyscy byli w miarę.ogarnięci.W końcu wspólne fotki i odjeżdżają. My także ruszamy. Jesteśmy już.zmęczeni, droga zaczyna nas nużyć więc zjeżdżamy na obiad do przydrożnej knajpy. Okazuje się że nie mamy dość kasy na posiłek więc próbuję się.dogadać coby może nam kasę wymienili. Cwana właścicielka proponuje 25000 Tenge za 100 dolarów więc mówię że chyba słońce jej rozum odebrało ale jest nieugięta. Zostawiam chłopaków i jadę na znajdującą się w pobliżu stację.paliw. Tam dogaduję się.z właścicielem sam proponując 30000 Tenge za 100$ co jest 10% niższym kursem niż normalnie. Gość się zgadza i wypłaca pieniądze. OK w końcu możemy udać się.na posiłek. Jemy przepyszne szaszłyki u cwaniary. Po posiłku już mamy opanowane, że musimy porządnie odpocząć coby sen nas nie dopadł na tej nużącej drodze.
http://i.imgur.com/jRgnoj8.jpg
http://i.imgur.com/eh8et2Z.jpg
Gonimy dalej jest popołudnia i mamy już.za sobą 750 km.
Po drodze mijamy najbrzydsze miasto świata - Karaganda. No może to lekka przesada ale widok wjeżdżając do miasta przeraża. Klimat jak z Madmaxa. Samo miasto już w miarę OK. Rzuca się w oczy ogromny smog jaki wisi nad miastami w Kazachstanie. Te wszystkie stare dymiące auta + przemysł wydobywczy i hutnictwo powodują że smog w Krakowie to pikuś. Pan pikuś.
http://i.imgur.com/kpKYaX6.jpg
Przejeżdżamy miasto i walimy dalej w kierunku na Almaty drogą M36.
Kolejne tankowanie i oczywiście zbiera się tłum. Rozmawiam z najważniejszą osobą na stacji - ochroniarzem, pytam czy po drodze uda nam się ustrzelić jakieś miejsce na nocleg z odrobiną wody coby można zmęczone ciało odmoczyć. Oczywiście że jest piękne jezioro. Daleko pytam bo nie widzę na mapie nic w pobliżu. Ciut, ciut Bałchasz za jedyne 250 km. Kurwa chłopie weź się.ogarnij 250 km to 3 godziny drogi a jest ok 17.00. Dacie radę.odpowiada i stanowczym ruchem odsuwa mnie na bok, kopiąc z buta żmiję, która miała czelność zapuścić się do jego królestwa. Poprawia kamieniem i gad już wie że ten teren jest dla niego mało przyjazny.
http://i.imgur.com/Xs4YMDw.jpg
Szybka narada z chłopakami bo wszyscy już.mocno zmęczeni. Postanawiamy spróbować dojechać nad Bałchasz co będzie znaczyło przebieg dzienny ponad 1000 km. O dziwo po odpoczynku na stacji jedzie się.nieźle i parę minut po 20.00 docieramy nad jezioro. Po drodze kupujemy chłodne piwko (a jakże). Trochę szukamy drogi prowadzącej bezpośrednio nad wodę i w końcu się.udaje. Jest zajebiście. Szybko rozstawiamy namioty i w końcu możemy się.wykąpać. Woda jest super, wokół kilka namiotów i kamper. Ludzie łowią ryby, klimacik przyjemny a od wody wali miła chłodna bryza, tak że musimy w końcu założyć ciepłe ciuchy. Plan na jutro podobny nawalić kilometrów i dotrzeć do szaryńskiego. To daleko, Będzie ciężko ale po dzisiejszym przelocie mamy nadzieję że jest to możliwe i uda się.dotrzeć na biwak w kanionie.
Jezioro Bałchasz
http://i.imgur.com/985Ixgq.jpg
http://i.imgur.com/osEFa4I.jpg
Jak widać Kazachowie niezbyt przejmują się.ekologią. Śmieci są.wszędzie.
http://i.imgur.com/AnCqV51.jpg
http://i.imgur.com/W29ajuA.jpg
http://i.imgur.com/WXfnmuK.jpg
http://i.imgur.com/WLxXQ74.jpg
Najechaliśmy 1020 km, to największy przebieg na całej naszej wyprawie.
To był dobry dzień.
uxPvBaQY2sY
Grzechu2012
25.09.2016, 11:04
Szacun, wypad mega, tez kiedys bym sie zapuscil w te rejony :)
Naginamy.
Ruszamy o 6.00 . Przed wyjazdem przychodzi no nas sąsiad biwakujący z kamperze dopytuje o nową afrę bo sam zamówił starą z Japonii i właśnie czeka na dostawę. Miło się gaworzy ale czas ruszać.
Startujemy, ledwo ruszyliśmy i od razu zonk. Z naprzeciwka mija nas policja, jadę pierwszy i już wiem że za szybko. Z nadzieją patrzę w lusterko czy może pojadą.dalej.
Niestety nie, zawracają. Kurwa mać, będzie przejebane. 114 km można 100. Chłopie nie wygłupiaj się załatwimy temat. Co proponujesz? Przypominam sobie że mam w camelbaku skitrane scyzoryki kupione w Rossmanie. Żeby nie było to szwajcarski Victorionox. Wrzucam policjantom, którzy długo kontemplują czy aby nie kitajskie więc tłumaczę że tu napisane switzerland że oryginalne i że sam mam taki, wyciągam z kieszeni i pokazuję.
Już widzę że się dogadamy ale kasa, kasa, kasa. Chłopie kasy nie mamy , płacimy kartami, nie mamy gotówki itp. Nie mogę się z dziadami dogadać i idę.porozmawiać z chłopakami. Jednocześnie przypominam sobie rady naszych tirowców coby dać 1000 Tenge w razie draki. Mamy tylko 2000 , szlag, niech będzie.
Podchodzę na cwaniaka daję 2000 Tenge i mówię że to wszystko i odjeżdżamy. Przeszło, możemy jechać dalej ale już.sporo czasu stracone choć.dopiero mamy się.przekonać ile czasu jeszcze stracimy na spotkania z policjantami i ile jeszcze kasy będzie nas to kosztować.
Gonimy dalej. Idzie w miarę gładko do czasu. Znów spotkanie z policją i znów prędkość. Tym razem przekonuję policjantów że my druzja i żeby nas puścili że od tygodnia w drodze itp. Udaje się. Stoimy i zakładamy kaski. W końcu jeden na nas patrzy i dopytuje czy padarak jakiś mamy dla nich. No żesz kurwa, Nynek ma jeszcze 2 setki wiśniówki, biorę i daję w prezencie. Lecimy dalej, ujechaliśmy może z 5 kilometrów, ciągła linia, zakaz wyprzedzania a przede mną.TIR.
Nerwa mam bo już mnóstwo czasu stracone na użeranie się z policją.więc biorę.go pod górę. Za górką stop, policja i to tajniacy z kamerami. Ja pierdolę, nie mam już siły.
Sprawa jest trudna a policjanci sztywni jakby kołek połknęli. Mandat w abstrakcyjnej kwocie i zabranie prawa jazdy na rok. W końcu po pół godzinie targów, wkurwieni na maxa załatwiamy sprawę ale niestety nie bezkosztowo.
Nie mam ochoty już prowadzić i proszę chłopaków niech ktoś mnie zmieni na przedzie bo mam pecha. Dojeżdżamy w końcu do Almaty. Stajemy przy sklepie i zaczepiają nas kazachscy podróżnicy plecakowi jadący autostopem. Mówią że widzieli nas wczoraj w Astanie i zastanawiali się.dokąd jedziemy. Szczęka mi opada jak to w Astanie to ponad 1200 km, jak wam się udało tu dotrzeć? Jechali całą noc stopem i spotkaliśmy się.w Almatach. Pomagają mi dogadać się w sklepie bo goście coś.po rusku nie kumają. Pijemy razem wodę i życzymy sobie szczęścia w dalszej podróży. Jesteśmy w Almatach i mamy dotrzeć do kanionu Szaryńskiego, celu naszej dojazdówki. najpierw jeszcze trzeba się.przebić przez miasto, które jest koszmarnie zakorkowane, a temperatura powietrza sięga 40 stopni, asfaltu chyba z 80. Gotujemy się, jest dramatycznie, należy pamiętać że tu nikt miejsca motocykliście nie zrobi , nie są przyzwyczajeni a nie chcemy na chama się.wpychać.Trochę to niebezpieczne a dużo aut zjeżdża na pobocze bowiem w Kazachstanie dość powszechny jest system wzajemnych podwózek. Trudno to nazwać autostopem bowiem ludzie po prostu stoją przy jedni i co chwila ktoś zjeżdża aby zapytać dokąd chcą jechać. Samo miasto jest przepięknie położone, górują nad nim ośnieżone szczyty. Widok jest niesamowity.
Jesteśmy na wylotówce więc zatrzymuję się przy busie z arbuzami. muszę uspokoić nerwy po spotkaniach z policją i mieć świadomość że wieczorem wrzucę arbuza. Takie moje zboczenie. Trzymamy się.przepisów w zabudowanym 60 poza 100 z tym że cały czas zabudowany. Idzie jak po grudzie. Robi się.ciemno. Nie wiemy czy zjechać w krzaki czy pogonić dalej. Mamy już ponad 700 km zrobione a do celu jeszcze ok 100. Decydujemy się.jechać. Jazda po ciemku a Kazachstanie to niezbyt dobry pomysł. Nie polecam. Ostatnie 70 km robimy już w ciemnościach. Michał odjeżdża a ja jadę jak emeryt. Po ciemku źle widzę i zdecydowanie lepiej jedzie mi się.jak mam kogoś bezpośrednio przed sobą. W końcu Michał zwalnia i proszę go aby „miał na mnie oko” i nie odjeżdżał daleko.
Wszyscy są wykończeni ale nie ma gdzie się zatrzymać. W końcu znajdujemy zjazd, widzę łąkę a na niej konie. Stajemy i rozbijamy się. Jesteśmy u wlotu do kanionu. Pachnie kosmicznie w oddali widać szalejącą burzę ale nas omija. Walą.pioruny jest chłodnawo ale na szczęście sucho. Jesteśmy wykończeni zrobiliśmy ok 850 km. Szybko wrzucamy posiłek do tego arbuz i idziemy spać. Udało się.osiągnąć zakładany cel. Od jutra już nie gnamy, mamy zamiar zwiedzić rano kanion i wjechać do Kirgistanu przejściem w okolicach Karkary. To jakieś 130 km i kolejne 200 do miejscówki nad Issyk Kul gdzie zaplanowany mamy całodzienny biwak i regenerację sił po wyczerpującej dojazdówce. Zakładamy że wczesnym popołudniem uda nam się w dniu jutrzejszym leniuchować nad kirgiskim "morzem".
http://i.imgur.com/Dkgyo9T.jpg
Kanion Szaryński - Issyk Kul
Wstajemy rano, jest zimno i wieje choć słonecznie. Wstaję o 4.30 choć dziś już nie musimy nigdzie gonić ale z przyzwyczajenia. Budzę chłopaków, nie mamy co jeść więc postanawiamy zwiedzić szaryński i udać się na śniadanie do jakiegoś kafe. Chłopaki wstają ale nadciągają czarne chmury i zrywa się wiatr. Będzie burza to pewne więc szczęście że nie złożyliśmy namiotów bo na tej patelni nie mielibyśmy schronienia. Chowamy się do namiotów aby przeczekać burzę. Trwa może z 10 minut i jest bardzo intensywna po czym wszystko się uspokaja i wychodzi słońce. Pakujemy się i jedziemy w kierunku kanionu. To jakieś kilka kilometrów od naszego obozu. Dojeżdżamy do szlabanu, wpisujemy się w knigę, płacimy za wjazd i wyrażamy akceptację zasad panujących w kanionie. Sam kanion jest piękny ale niestety nie mamy czasu aby zejść na dół. Objeżdżamy go na motocyklach, zatrzymując się i robiąc pamiątkowe zdjęcia. Spędzamy tam koło godziny i ruszamy dalej w kierunku granicy.
http://i.imgur.com/YTIDRuQ.jpg
http://i.imgur.com/lQdRN7n.jpg
http://i.imgur.com/rRjzdC8.jpg
http://i.imgur.com/o24RMuR.jpg
http://i.imgur.com/rSf2IcU.jpg
http://i.imgur.com/q9AQKCL.jpg
http://i.imgur.com/ZLQzRPN.jpg
_D4jAfYywfE
Droga jest ciekawa i to miłe urozmaicenie po pustkowiach stepu. Jedzie się bardzo przyjemnie jest chłodnawo ale nie zimno.
http://i.imgur.com/scLlO4B.jpg
Zatrzymujemy się w ostatniej wiosce przed granicą, jemy lody i się.nawadniamy. Jest zielono i jakoś tak inaczej. Zaraz Kirgistan. No nie takie zaraz trzeba jeszcze przebić się krętą drogą przez przełęcz a potem trochę kilometrów szutrówką. Spotykamy Niemca na GSie jadącego w przeciwnym kierunku. Widać już przejście graniczne. Rozmawiamy chwilę wymieniając doświadczenia. Gość jedzie sam a na wyposażeniu beemy cały katalog touratecha. Widać.że gość jest doświadczonym podróżnikiem. W zeszłym roku był w Pamirze w tym tylko Kirgistan miał zaplanowany. Właśnie wraca.
Jedziemy dalej, lokalesi lecą tą wyrypą osiemdziesiątką , masakra. Po chwili spotykamy rowerzystów z Francji laska z kolesiem podróżują od pół roku (skąd ludzie mają na to czas i pieniądze??). Pytamy o warunki w Pamirze i dowiadujemy się że oni byli tam w kwietniu i śniegu już nie było. Nie ma problemów z paliwem a droga jest przejezdna. To dobre wiadomości. Przy okazji wymieniamy się.kasą dajemy im kazachskie Tenge a oni nam kirgiskie somy oraz 2 karty telefoniczne.
Podrzucają nam fajną traskę od Song Kul do Jalabadu. Wspominają że jest prawie w całości szutrowa z zajebistymi widokami i super przełęczami. Zaznaczamy ślad na mapie coby nie zapomnieć o tej drodze.
http://i.imgur.com/3eiUDLX.jpg
Miło się gada ale pora w drogę bo chcemy dojechać nad Issyk Kul i rozbić.tam naszą bazę na jutro. Planujemy jutrzejszy dzień poświęcić na ogarnięcie i przejrzenie sprzętu oraz luzowanie nad jeziorkiem. Granica przebiega wyjątkowo sprawnie. Kazachowie jeszcze jakieś formalności przeprowadzają a Kirgizi na zupełnym luzie sprawdzają paszporty i każą jechać. Lecimy dalej.
Granica od strony Kirgiskiej.
http://i.imgur.com/ffW51Mu.jpg
Nagle jakby świat się zmienił. Z księżyca trafiliśmy do raju. Jest cudowanie zielono, świeci słonko, płyną rzeczki i potoki. Jest pięknie. Mamy jakieś 40 kilometrów szutrem do asfaltówki wokół Issyk Kul. Po kilkunastu kilosach spotykamy wesołą bandę motocyklistów kazachskich wracających ze zlotu motocyklowego w Biszkeku. Fajne chłopaki, pogadaliśmy chwilę, wspólne fotki i lecimy dalej.
http://i.imgur.com/MPviKyx.jpg
http://i.imgur.com/pKlyjZP.jpg
http://i.imgur.com/LQIOnVq.jpg
http://i.imgur.com/02JLtFq.jpg
Dojeżdżamy do czarnego, droga zajebista, lecimy sobie spokojnie bez napinki do Karakuł.
W tyle masyw Tien Szan.
http://i.imgur.com/Fyx8FEZ.jpg
Zatrzymujemy się.po drodze i wymieniamy kasę aby w końcu porządnie się najeść. Zamawiamy żarło i w oczekiwaniu gadam z chłopakami którzy zlecieli się oglądać motocykle. Po chwili dociera do knajpy laska no rowerze. Ma obłęd w oczach i niespokojnie się.rozgląda. Prosi aby zamówić jej coś do jedzenia bo nie ogarnia menu. To Węgierka która łamaną angielszczyzną tłumaczy skąd się tu wzięła i dokąd zmierza. Nic nie mam do rowerzystów ale z tą coś było nie tak. Chyba za długa izolacja połączona z barierą językową. Mam dla niej duży szacunek że bez znajomości języka porwała się.na taki wypad. Dojeżdżamy do Karakuł, wymieniamy więcej kasy bo w Kirgistanie płatność kartą jest możliwa gdzieniegdzie ale z reguły terminal ma problem z połączeniem z siecią więc bezpieczniej będzie mieć cash. Zbliżamy się.do jeziora, jest wielkie i przepięknie położone pomiędzy dwoma łańcuchami górskimi. W końcu jesteśmy na tyle blisko że zjeżdżamy z czarnego i szukamy miejsca na nocleg. Za pierwszym podejściem udaje się.znaleść dogodne miejsce na biwak. Rozpakowujemy się i nagle jak z pod ziemi wyrasta dwóch Kirgizów. Witają się pytają skąd i dokąd jedziemy, życzą powodzenia, miłego wypoczynku i odchodzą. Spoko. Dziś pijemy wódkę, trzeba oblać dotarcie do Kirgistanu. Na każdego przypada litrowy browar oraz flaszka na spółę. Wystarczy, jesteśmy tak zmęczeni że więcej alkoholu mogłoby nas zabić. Postanawiamy jutro poleniuchować , nie wstajemy skoro świt, w końcu dzień luzu.
http://i.imgur.com/07RXHk9.jpg
http://i.imgur.com/DOeKek5.jpg
http://i.imgur.com/vMxOz6U.jpg
Nasze "ognisko"
http://i.imgur.com/wiwiXhH.jpg
I "jeziorko"
CH0dk5vrr_E
Fajnie się czyta, możesz od czasu do czasu puścić linka z trasą zaznaczoną na mapie gdzie i którędy wędrowaliście?!
Z grubsza nasza trasa dojazdowa do Issyk Kul wyglądała tak
https://www.google.pl/maps/dir/Brze%C5%9B%C4%87,+Bia%C5%82oru%C5%9B/Moskwa,+Rosja/W%C5%82odzimierz,+Obw%C3%B3d+w%C5%82odzimierski,+R osja/Kaza%C5%84,+Tatarstan,+Rosja/Ufa,+Baszkiria,+Rosja/Troick,+Obw%C3%B3d+czelabi%C5%84ski,+Rosja/Astana,+Kazachstan/A%C5%82maty,+Kazachstan/Przewalsk,+Kirgistan/42.1854729,77.5831811/@49.4892135,54.0800225,4.54z/data=!4m57!4m56!1m5!1m1!1s0x47210c0223630975:0x4d3 19ea41f64ae99!2m2!1d23.7340503!2d52.0976214!1m5!1m 1!1s0x46b54afc73d4b0c9:0x3d44d6cc5757cf4c!2m2!1d37 .6173!2d55.755826!1m5!1m1!1s0x414c796abd574431:0xa 5192737744ddb02!2m2!1d40.4178686!2d56.1445956!1m5! 1m1!1s0x415ead2b7caccd99:0x7fcb77b9b5ad8c65!2m2!1d 49.0660806!2d55.8304307!1m5!1m1!1s0x43d93a259216bc e1:0xaceec0921eda92cc!2m2!1d55.9720554!2d54.738762 1!1m5!1m1!1s0x43ce4fb3934d2dad:0x337a29bee7d367cc! 2m2!1d61.567051!2d54.0747574!1m5!1m1!1s0x424580c47 db54609:0x97f9148dddb19228!2m2!1d71.4703558!2d51.1 605227!1m5!1m1!1s0x38836e7d16c5cbab:0x3d44668fad98 6d76!2m2!1d76.8512485!2d43.2220146!1m5!1m1!1s0x388 65b91e1f04c0b:0xeb5bfe3900e7ecfa!2m2!1d78.3955986! 2d42.4782102!1m0!3e0
tomajkAT
26.09.2016, 12:45
Wqurviające jest to łapówkarstwo policyjantów ale nie mam właściwie nic przeciwko temu, pomaga rowiązać wiele problemów. Tylko czemu oni tak się cenią, w takiej Indonezji to glina zadowala się 10tyś. rupii czyli jakieś 3,5zł. No jak już bardzo mocno przegięte to razy dwa, ale kuźwa 20$ to prawie 80zł. toż to rozbój w biały dzień.
A jak się spisały bambosze w newAT?
Masz rację ale z drugiej strony nasze przewinienia były ewidentne. Nikt nie wymusił na nas łapówki za jakieś fantazje. To raczej my musieliśmy się ratować i uzyskać jak najniższy wymiar kary.
Jechałem na K60. Dotychczas zrobiłem na nich jakieś 17kkm. Przód wyząbkowany, tył kwadratowy ale dały radę. Zdjąłem ale na moje oko jeszcze przynajmniej 5k będę w stanie na nich zrobić więc leżakują w garażu. W czwartek robimy Bieszczady z opcją ukraińską i teraz AT stoi na TKC80.
Gonimy dalej.
Wstajemy rano, śniadanko na spokojnie. Nynek coś gmera przy Viaderku bo coś.z ładowaniem znów nie halo. My z Michałem wsiadamy na Tenerkę i walimy na shopping. Kupujemy owoce, lepioszki i podstawowe produkty spożywczy + wodę.
Oczywiście kupujemy również charakterystyczne kirgiskie nakrycie głowy - kołpak.
Wracamy , kąpiemy się w ISSYK KUL. No woda jest rześka a słońce pali niemiłosiernie. Prędko zakładam koszulkę.po wyjściu z wody, niestety bez rękawów co skutkuje czerwoną opalenizną rednecka. Nynek też się spalił. Niestety nasza niespokojna natura daje znać o sobie i ok 14 postanawiamy zwinąć obóz i przejechać.na spokojnie te 250 km jakie mamy do Song Kul. Po drodze mijamy jakieś mauzoleum czy coś takiego. Z góry na obiekt patrzy jakoś posąg.
http://i.imgur.com/Onx8rV9.jpg
http://i.imgur.com/djEkww0.jpg
Lecimy, droga jest zajebista równiuteńki asfalt. Gonimy bez napinki i dojeżdżamy do szutrówki, która prowadzi już bezpośrednio do jeziora. Jest późne popołudnie a tu kurczę ponad 60 km szutru. Myślę 2 godziny na bidę a nie wiemy co po drodze. Przebijamy się przez przełęcz jest już szarówka. Przełęcz ma ponad 3000 m jest zimno. Droga ogólnie jest dobra, tubylcy śmigają osobówkami.
http://i.imgur.com/W09ICWs.jpg
http://i.imgur.com/ydqC8Tv.jpg
http://i.imgur.com/M5Anr2P.jpg
Droga dojazdowa do jeziora.
apDgQ3Lj4w0
W końcu zjeżdżamy na drugą stronę niestety jeziora nie widać już zbyt dobrze. Szukamy dojazdu do wody i podjeżdżamy do pobliskiej jurty. Pani mówi że prosto nie przejedziemy do jeziora bo tam jest błoto i musimy kierować się na prawo. Którędy? Przez rzekę. Co? Jest ciemno i nie wiemy jaką głębokość ma potok ale mały Kirgiz z pewnością wieloletniego przewodnika staje przy brzegu i pokazuje mi drogę w poprzek brodu. Jak mnie wypuszczasz i utonę.gówniarzu to znajdę cię i zabiję. Jadę , rady małego doskonałe przejeżdżam bez zamoczenia butów. Chłopaki gonią za mną. Jedziemy już w zasadzie po ciemku, zostało niewiele światła a droga biegnie wzdłuż jeziora i jakoś nie ma w planach się do niego zbliżyć. Chcieliśmy rozbić namioty nad jeziorem ale na chłodno oceniam że będzie to problematyczne , brzeg jest pofałdowany jakby zaorany a w przypadku załatwienia potrzeb fizjologicznych mamy problem bo jesteśmy wystawieni na widok wszystkich wokół a jurt jest tam mnóstwo. W końcu podjeżdżam do jednej z nich chcąc zapytać czy można się rozbić obok jurty bo widzę że mają kibel i będzie bardziej komfortowo. Od razu dostaję pytanie od młodej dziewczyny która wyszła się przywitać czy nie chcemy spać w jurcie.
Pytam chłopaków choć widzę że niepotrzebnie jest chyba z 5 stopni jesteśmy zmarznięci i głodni. 700 somów od łba w tym kolacja i śniadanie czyli jakieś 10$. Nigdy nie spaliśmy w jurcie bierzemy. Ojciec Asel (tak miała na imię nasza gospodyni) odpala piec w jurcie, będziemy mieć ciepło, generator dostarcza prądu , jemy kolację w jurcie gospodarzy robimy zdjęcia i rozmawiamy. Asiel rozkłada nam materace i szykujemy się do snu. Przed snem po kielonku wódeczki i do wyrek.
http://i.imgur.com/0y2BNXx.jpg
Nasi gospodarze. Asel z ojcem.
http://i.imgur.com/xarbJS7.jpg .
I reszta rodziny.
http://i.imgur.com/zF4iucI.jpg
http://i.imgur.com/Gge2Ysz.jpg
http://i.imgur.com/dVsZOgR.jpg
http://i.imgur.com/Z72smxG.jpg
http://i.imgur.com/CcST2Bv.jpg
http://i.imgur.com/s6rIVEa.jpg
http://i.imgur.com/qy5Ifcp.jpg
Dotarliście do północnego czy południowego brzegu jeziora?,wydaje mi się że południowego
W sumie to objechaliśmy je dookoła ale o tym później.;)
Kirgistan, kolejny dzień podróży.
Spałem źle, w zasadzie prawie wcale. Chyba z powodu wysokości. Wstałem jak połamany, zapuchnięty i zmęczony bardziej niż przed położeniem się.do wyra. Wstaje dzień, nasi gospodarze już się kręcą a ja walę w kierunku jeziora aby zobaczyć ten cud natury z bliska. Song Kul jest przereklamowane. Woda mętna jak w sadzawce a spodziewałem się.pięknej lazurowej wody i cudownego krajobrazu dokoła. Nic z tych rzeczy. Jezioro wygląda jak wielkie bagno położone na gigantycznej zielonej łące. Wokół góry ale ani widok ani woda nie oszałamia. Może przy lepszym świetle, może z góry no nie wiem, nie jestem zachwycony a właściwie mocno zawiedziony tym miejscem. Dodatkowo moje zniechęcenie potęguje fakt że pół nocy nie spałem. Czuję się.podle. Chłopaki pomału wstają i daję cynę naszym gospodarzom że możemy pomału szykować się do śniadania. Siadamy wspólnie do śniadanka. Tym razem towarzyszy nam babcia Asel, która ciągle dopytuje czy komuś nie brakuje herbaty a jak zobaczy pustą miskę natychmiast dolewa do pełna. Na śniadanie mamy miskę ryżu z mlekiem, lepioszki z pysznymi konfiturami. Podczas śniadania postanawiamy że objedziemy jezioro wokół i dalej puścimy się drogą którą polecali nam wcześniej Francuzi w kierunku Jalalabad. Ruszamy po śniadaniu pożegnawszy się.z gospodarzami. Asel prosi żebym koniecznie wysłał jej meila ze zdjęciem, które zrobiłem wczoraj jej i jej ojcu. Obiecuję.że tak się.stanie i gonimy dalej. Wracamy tą samą drogą aż do brodu, który pokazywał nam młody Kirgiz. Dziś jakiś taki głębszy się wydaje ale pokonujemy go bez problemów i jeszcze kolejne dalej. Jedziemy szutrem wokół jeziora.
http://i.imgur.com/jMTkzXK.jpg
http://i.imgur.com/5ND1kyO.jpg
Wkoło pełno tablic zapraszających do zjazdu i noclegu w jurtach. Gonimy w górę.na przełęcz. Wspinamy się.pomału pod górę serpentynami. U góry robi się.zimno i zalega mgła.
http://i.imgur.com/cdcIf15.jpg
Nynek jedzie pierwszy potem ja i Michał. W pewnym momencie tracę.z oczu Michała. Zatrzymuję się.aby na niego poczekać ale nie nadciąga. Zawracam pod górę, ale nie mam siły, brakuje nogi i gleba. W tym momencie nadjeżdża Michał, który robił foty u góry oraz Nynek, który jak stracił mnie z oczu postanowił zawrócić. Po nieprzespanej nocy nie mam siły. Nie jestem w stanie podnieść motocykla. Chłopaki pomagają a Nynek szyderca oczywiście dokumentuje moją glebę.
http://i.imgur.com/atiOemA.jpg
http://i.imgur.com/Sk5K58I.jpg
http://i.imgur.com/tQvBcQ2.jpg
Zjeżdżamy na dół, robi się pogodniej, mgła ustępuje i widoki są świetne.
http://i.imgur.com/B75CBxg.jpg
http://i.imgur.com/sZjeQyH.jpg
Na dole też jest ładnie.
http://i.imgur.com/BCHaV48.jpg
http://i.imgur.com/MdLW8rL.jpg
Jedziemy dalej w zasadzie głównie szutrem, trochę.asfaltu.
Trochę się gubimy wjeżdżając do wioski ale szybko tubylcy kierują nas na właściwe tory. Znów robi się gorąco.
http://i.imgur.com/RxNNCGG.jpg
Po drodze zatrzymujemy się na posiłek i tankowanie w malej wiosce.
http://i.imgur.com/xP08Se9.jpg
Dzieciaki chętnie pozują do fotek.
http://i.imgur.com/rGaCgEI.jpg
Dalej w drogę. Znów przełęcz ok 3000 metrów, droga praktycznie pusta. Na przełęczy wieje okrutnie ale widoki są przecudowne, fantastyczne kolory i dziwne formacje skalne jakby z błota.
http://i.imgur.com/6l03Y7F.jpg
http://i.imgur.com/sjVmDnD.jpg
http://i.imgur.com/oyEbXpI.jpg
http://i.imgur.com/LxQN9rQ.jpg
http://i.imgur.com/ckEPqSz.jpg
http://i.imgur.com/3sQuz6C.jpg
Wiele nie najechaliśmy a dzień już się kończy. Jesteśmy zmęczeni i szukamy miejsca na nocleg. Widzimy rzekę i postanawiamy do niej zjechać.
http://i.imgur.com/UsPGRUw.jpg
http://i.imgur.com/RFNuk54.jpg
Niestety rzeka jest rwąca i nie zachęca do kąpieli w dolinie w oddali szaleje burza i coś czuję, że nas też dopadnie. Brak snu i wysokość nad Song Kul dała mi w palnik. Nie mam siły jeszcze chwilę siedzimy przy ognisku, włażę do namiotu i urywa mi się.film. Śpię jak zabity.
Mech&Ścioła
27.09.2016, 19:31
Pięknie się czyta!
walther_white
27.09.2016, 19:42
brawo, świetna relacja:)
Ekstra:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
olecki79
28.09.2016, 10:28
:lukacz:Mega! Kontynuujcie!
Na kolejny dzień zaplanowaliśmy ruszyć trasą poleconą nam przez Francuzów spotkanych na granicy kazachsko - kirgiskiej. Jak dotychczas trasa ta była naprawdę świetna. Rewelacyjne widoki, fajne szutry poprzeplatane odcinkami asfaltowymi, cudowne przełęcze i doliny rzek. Mieliśmy lekkie obawy biwakując w miejscu, które widać na ostatniej focie bowiem nasz biwak był na terenie zalewowym. Rzeka po ulewach wychodzi ze swojego koryta i patrząc na nadciągającą z oddali burzę mieliśmy lekkie wątpliwości czy to właściwe miejsce na odpoczynek. Zdecydowaliśmy, że jednak zostajemy.
Na kolejny dzień zaplanowaliśmy dalszy ciąg trasy "francuskiej" czyli przelot szutrami w kierunku Dżalalabadu gdzie wstępnie mieliśmy zamiar zatrzymać się na nocleg a następnie przez Osh ruszyć drogą podesłaną przez Sambora, która omija uzbeckie enklawy w Kirgistanie i dostać się do Tadżykistanu przejściem w okolicach Isfary.
Taki przynajmniej był plan ;)
71aGFDPHbHM
Na kolejny dzień zaplanowaliśmy ruszyć trasą poleconą nam przez Francuzów spotkanych na granicy kazachsko - kirgiskiej. Jak dotychczas trasa ta była naprawdę świetna. Rewelacyjne widoki, fajne szutry poprzeplatane odcinkami asfaltowymi, cudowne przełęcze i doliny rzek. Mieliśmy lekkie obawy biwakując w miejscu, które widać na ostatniej focie bowiem nasz biwak był na terenie zalewowym. Rzeka po ulewach wychodzi ze swojego koryta i patrząc na nadciągającą z oddali burzę mieliśmy lekkie wątpliwości czy to właściwe miejsce na odpoczynek. Zdecydowaliśmy, że jednak zostajemy.
Na kolejny dzień zaplanowaliśmy dalszy ciąg trasy "francuskiej" czyli przelot szutrami w kierunku Dżalalabadu gdzie wstępnie mieliśmy zamiar zatrzymać się na nocleg a następnie przez Osh ruszyć drogą podesłaną przez Sambora, która omija uzbeckie enklawy w Kirgistanie i dostać się do Tadżykistanu przejściem w okolicach Isfary.
Taki przynajmniej był plan ;)
71aGFDPHbHM
Chyba z tego co się orientuje to był zrealizowany z nawiązką ?
To był ten dzień gdzie przemierzaliśmy przełęcze niczym jak amfibia najcięższe bagna na poligonie.
tomajkAT
28.09.2016, 16:22
Się media pomieszały.
Poprawić proszę, bo tu się czyta a nie s...a :D
Robi się :p
Wstaję jak zwykle pierwszy i już widzę.że dziś.mamy przejebane. Całe niebo zasłaniają czarne chmury i już zaczyna siąpić. Budzę chłopaków ale aura nie zachęca do wyjścia z namiotu, zaczyna padać. Chowamy się.w namiotach. Chłopaki jeszcze drzemią a ja w namiocie jem śniadanie z braku lepszego zajęcia ponadto na zewnątrz to niemożliwe. W końcu na chwilę.przestaje padać w prędko zwijamy biwak, pakujemy się.na motki i gonimy dalej. Wpinam membranę w kurtkę ale zapominam o spodniach. Może przestanie zaraz i wyjdzie słonko. Oj nie. Niestety nie. Chłopaki nic nie jadły ja wciągnąłem konserwę więc zatrzymujemy się przy sklepie. Zamknięte. Na szczęście jest dzwonek i po chwili Kirgiz z bananem na twarzy dopytuje czego nam trzeba. Kupujemy lepioszki, ser i batony, które zjadamy pod zadaszeniem sklepu. Pada coraz gorzej. Cóż trzeba jechać. Wsiadamy i gonimy dalej nieświadomi gdzie się pchamy. Droga jest fatalna. Mokro, błoto, kamienie, ślisko jak cholera i pniemy się pod górę. Patrzę na GPS i już widzę serię serpentyn więc czeka nas przełęcz. Jak się.okazuje to Kaldamo pass ma ponad 3000 metrów, ale ponad 1700 metrów przewyższenia na kilkunastu kilometrach. Masakra, deszcz już nie pada lecz leje, droga jest błotnista i śliska poprzecinana brodami, wielkimi kałużami, pasami błota. Dramat. Jedziemy 1-2, trójki nie ma szans wrzucić na zjazdach tylko jedynka. Słabo widzę dotarcie dziś.do Dżalalabadu ale pomału posuwamy się do przodu. Ja prowadzę a za mną Michał i Nynek. W pewnym momencie zatrzymuję się i podjeżdża do mnie Nynek ale niestety nie widzę Michała. Co jest kurwa chłopaki tasują.się.na podjeździe w takich warunkach?? Zatrzymuję.się.i czekam na Nynka, jesteśmy przemoczeni do suchej nitki. Brak membrany w butach spowodował że to co przesiąkło mam w butach. Pytam gdzie Michał? Nynek odpowiada że Michał zwolnił więc pojechał przodem. Czekamy razem ale jest tak zimno że telepiemy się mimo woli. Wszystko na nas mokre. W końcu dojeżdża i jest ledwo żywy. Brak śniadania i wysokość wyssały z niego życie. Nie ma siły a jesteśmy w tragicznym położeniu, jest 4 stopnie wieje porywisty wiatr i pada śnieg, deszcz, no wszystko naraz. Wyciągam czekoladę z plecaka Michała i chłopaki wciągają.po połówce. Mamy dreszcze jest przeraźiwie zimno. Michał po chwili łapie trochę energii po zjedzeniu czekolady i decydujemy się.jechać dalej. Tu nie możemy zostać pogoda nas wykończy i zmarzniemy na kość. Zjeżdżamy pomalutku na dół często jedynka bez gazu, jest ślisko i ciągle głębokie kałuże lub potoki rwącej wody przecinające drogę. W końcu jak nam się.wydaje jesteśmy na dole ale to jeszcze nie koniec, tylko złudne wrażenie, droga znów wije się.pod górę ale to już końcówka przełęczy. Myślę żeby podjechać do obozu tubylców i poprosić o coś ciepłego do picia ale jakoś się.nie składa bo gonią nas ujadające bydlęta i boję się.że jak się zatrzymamy to psy mogą nas zaatakować. Decydujemy się.zjechać do wioski i tam poszukać schronienia i ciepłej strawy. Kończy się.paliwo. Na GPS widzę po drodze większą wioskę i pomału się do niej zbliżamy. W końcu jest stacja benzynowa. jesteśmy wykończeni, przemoknięci i głodni. Rozmawiam z chłopakami na stacji czy mogą dać nam herbaty lub poratować choćby gorącą wodą. To dla nich jak obelga zapraszają do środka, woda już się grzeje na kuchence, podgrzewają.też manty (rodzaj pierogów z różnorakim nadzieniem) i wysyłają jednego młodego po lepioszki. Jesteśmy uratowani, rozmawiamy wcinając manty i zapijając herbatą jest dużo lepiej choć woda w butach chlupie i jestem przemoknięty do suchej nitki.
Nasi wybawcy
http://i.imgur.com/AWLUleX.jpg
http://i.imgur.com/gEvqyRf.jpg
Nie mam materiału foto z tego etapu. Zachowała się jedynie krótka relacja z Gopro jak zjeżdżaliśmy.
Filmy wyjęte z kamerki więc bez żadnej obróbki. Sorki za jakość.
GNb3UBqS4lY
Krótkie streszczenie przejazdu przez przełęcz na dole u chłopaków ze stacji paliw.
-s7tEYMPfXU
Pytamy jak dalej droga wygląda i dowiadujemy się że jeszcze z 20 km i będzie asfalt. Radość. Planujemy dojechać do Dżalalabadu i tam zostać na noc w hotelu coby wysuszyć ciuchy, namioty też mokre więc nocleg w nich nie budzi w nas entuzjazmu. Po drodze spotykamy włoską parę emerytów na Tenerce, którzy wybierają się.na przełęcz. Patrzę na nich z politowaniem, mają chyba pożyczony motocykl, jakieś orzechy na głowie i półbuty. STanowczo odradzamy drogę na przełęcz dopóki pogoda się.nie poprawi. Ocena naszego stanu chyba podziałała bo decydują się.poczekać dzień lub da na poprawę pogody. Lecimy drogą.na Dżalalabad do którego w końcu udaje nam się.dotrzeć ale pobieżny ogląd tego miasteczka każe nam jechać do Osh, to tylko kilkadziesiąt kilometrów a stamtąd będziemy mieć znacznie lepszą bazę wypadową do zaatakowania Tadżykistanu.
Gonimy więc dalej mijając po drodze pola ryżowe przy jeziorze i piękne widoki wokół. Oczywiście wszyscy machają.i pozdrawiają nas jakbyśmy conajmniej jechali papamobilem. Spodnie już wyschły ale w butach dalej syf, marzymy o ciepłym prysznicu. Po drodze mijamy wioskę w której odbywa się.bazar. Masakra, policja kieruje ruchem, cały czas korek i objazdy. W końcu późnym popołudniem docieramy do celu -Osh. Osh przy Dżalalabadzie wygląda jak metropolia. Dość spory ruch na ulicach tłoczno, mnóstwo busów i samochodów. Navi pokazuje mi hotel Pekin do którego zmierzamy i już go nawet widzę gdy rzucam okiem w prawo i dostrzegam bramę a za nią.dumny napis Holet Deluxe.
http://i.imgur.com/D45vtE6.jpg
Zjeżdżamy bo wygląda solidnie a zamykana brama i podwórko budzą zaufanie. Wbijam do środka i miła dziewczynka informuje mnie o dostępnych opcjach trójka z łazienką i śniadaniem za 3000 somów lub 2 i 1 ale bez lazienki i śniadania za 2400. Idę zobaczyć.jak wyglądają apartamenty i wybieram 3 za 3000, jest ogromna ma łazienkę z normalną toaletą, TV, Wi-Fi - po tylu dniach tułaczki to dla nas kosmiczne luksusy. Zostajemy. Nynkowi szwankuje ładowanie i decyduje że albo naprawiamy tu albo będzie musiał zastanowić się.nad dalszą jazdą bo jak coś nawali dalej to problem będzie większy. Le najpierw zdejmujemy mokre ciuchy i buty i rozpoczynamy osuszanie. Po kąpieli czas na paszę bo jesteśmy wygłodniali. Idziemy na szaszłyki i zupę. Sałatka z ogórka i pomidora kosztuje więcej niż 2 szaszłyki. Hmm.niech będzie to i tak grosze. Wracamy na bazę i zabieramy się za analizę problemów z Viaderkiem. WInny okazuje się regler, który Nynek ma na zapasie i wymiana załatwia sprawę.
http://i.imgur.com/HiqUZXX.jpg
Jeszcze mały rekonesans po mieście ale Osh to spora wiocha i tak naprawdę.nic tam nie ma. Studiując przewodnik warto zobaczyć góra (widzimy ją z okna hotelu - zaliczone) i piętrowa jurta - odpuszczamy. Robimy kółko po mieście i wracamy na bazę. Idziemy do pokoju a Nynek do sklepu po browary. Michał nie dotrwał a my z Nynkiem walnęliśmy po browarku oglądając mecz Węrgów z Portugalcami, wcale niezły zresztą. Dzisiejszy dzień dał nam nieźle w kość. Zasypiam jak zabity. Jutro czeka nas droga omijająca uzbeckie enklawy z Osh do Isfary w Tadżykistanie.
Sylwek_76
28.09.2016, 18:30
W hotelu De Luxe łatałem Heniowi membrany w gaźnikach,bo jego Trampek nie miał siły wjechać nad jez. Song-Kul. Jechaliśmy drogami w większości pokrywającymi się z waszą,ale mieliśmy piękne widoki,zapuszczaliśmy się w różne boczne dróżki,a wszystko przy pięknym,prawie bezchmurnym niebie.
W ogóle Kirgistan przejechaliśmy chyba bez kropli deszczu,za to upał czasem nam dokuczał.Piękne rejony,wrócę tam niebawem.
miro&afryka
28.09.2016, 20:12
Emek dzięki
bukowski
29.09.2016, 10:17
Zazdroszczę wycieczki, relacja super!
tomajkAT
03.10.2016, 06:42
Emek, że Ty to wszystko pamiętasz ze szczegółami :O Toż to kawał drogi i czasu.
Super.
Aż takiej pamięci to ja nie mam. Po prostu rano po każdym dniu nagrywałem sobie na kamerkę krótkie streszczenie tego co działo się wczoraj. Jak odtwarzam to przypominają się te zdarzenia. Niestety materiał video nie nadaje się do publikacji ;).
Nie no nie bądź taki - daj chociaż próbkę - przecież to życie ..i nie musi być idealne :)
Gdzie reszta relacji? Pisz, pisz proszę! Świetnie się czyta. Marzę by zrobić wypad w te strony kiedyś...
Nie miałem czasu. Katowaliśmy bieszczadzkie i ukraińskie błota :at:. Wkrótce się poprawię.
No to gonimy dalej. Droga z Osh do Tadżykistanu.
Wstaję i walę.zobaczyć co słychać na mieście. Przy okazji dostrzegam długą aleję kantorów więc od razu wymieniam kasę.na tadżyckie somoni. Wracam do hotelu i okazuje się że wczoraj nie powiedzieliśmy co sobie życzymy na śniadanie więc poczekamy pół godziny aż przygotują.nam żarcie. Nie ma problemu nie pali się. W tym czasie chłopaki wymieniają.kasę więc temat gotówki tadżyckiej mamy ogarnięty. Na śniadanie ryż z mlekiem, lepioszki, powidła i jakiś ser. Skromnie raczej. U nas śniadania hotelowe są bardziej na bogato. Pakujemy bety i ok 9 w okropnym upale ruszamy w drogę. Na wylocie z Osh zatrzymuje nas policja, zwalniam ale ruszam dalej, Michał za mną a Nynek - dał się złapać :hehehe:. Czekamy na niego kilometr dalej, zaraz dojeżdża a okazało się że wyprzedzaliśmy na zakazie ale w Kirgistanie jest lajtowo, policja często gwiżdże coby się.przywitać. Walimy nową drogą omijając Uzbekistan. Track otrzymany od Sambora prowadzi nas nowiuśką.piękną i równą jak stół drogą. Leci się.znakomicie i bez przygód. W końcu droga się.kończy i końcówkę pokonujemy już szutrówką.
Po drodze przerwa na harbatę.i szamę.
http://i.imgur.com/EF4qKxq.jpg
http://i.imgur.com/zZoOLtk.jpg
Dojeżdżamy do granicy z Tadżykistanem. Po stronie kirgiskiej opłata klimatyczna i wjeżdżamy do Tadżykistanu. Tadżycy nie są w unii z Rosją więc na ich terenie musimy mieć osobny wiermiennyj wwoz, trochę to trwa ale po godzinie jesteśmy w Tadżykistanie. Miło, sympatycznie i przyjaźnie. Od razu rzuca się w oczy jakaś dyskretna różnica pomiędzy Tadżykistanem a Kirgistanem której na razie nie potrafię zdefiniować. Jest tu coś innego jakiegoś.tajemniczego i magicznego. Ludziska tu fajne i miłe, choć w Kirgistanie również ale tu jakoś inaczej. Podjeżdżamy do sklepu po napoje i lody bo słońce wypala z nas wilgoć niemiłosiernie szybko. Kupujemy też.lepioszki i chałwę. Zlatuje się.mały tłum ale miło i sympatycznie. Gonimy dalej kierując się.na Chodżent. Jest coraz później i jesteśmy zmęczeni po prawej widzę duży zbiornik Kairakum ale nie idzie do niego podjechać.bo nie ma żadnej drogi a dodatkowo trasę offem przecina linia kolejowa. W końcu widzę drogę.prowadzącą w kierunku wody. Zjeżdżamy ale drogę zamyka szlaban choć otwarty więc skręcamy na lewo próbując dotrzec nad jeziorko. Niestety to niemożliwe ale z daleka dostrzegam plażę i domki za szlabanem który minęliśmy. Postanawiamy podjechać i zapytać co też.czynimy. Wchodzę.na teren ośrodka i wychodzi do mnie człowiek i od razu widać że to szef tego burdelu. Pytam co to za miejsce - Zona oddycha. No to pasuje. Ile za domek? Domki są dla 2 a was jest 3. Nie ma sprawy będziemy spać we 3 w dwuosobowym . Nie ma takiej opcji. Chłopie mówię nie wiem o co ci chodzi ale jestem zmęczony, głodny i zły rozbijamy tu w takim razie namioty nad jeziorem. Nie ma problemu, pokazuje mi miejsce więc wołam chłopaków że się.pakujemy. pytam jaka cena a ten lawiruje i pyta czy dam 50 somoni . Dam chłopie dam. Bar działa? Działa całą noc. To w pytę.
http://i.imgur.com/p30UT0Y.jpg
http://i.imgur.com/dAiLJVP.jpg
Dostajemy ostrzeżenie żeby nie wypływać poza boje z butelek, które są.może z 5 metrów od brzegu bo dno nagle się obrywa a zbiornik jest bardzo głęboki. Spoko, damy radę. Po całym dniu jazdy przyjemnie jest zakosztować kąpieli. Oczywiście najpierw było piwko co już niezbyt poprawne a i później też było piwko i jeszcze jedno.
http://i.imgur.com/YinRCa5.jpg
http://i.imgur.com/Y8OjzIU.jpg
65wZ84Jd2cw
http://i.imgur.com/dsEjzjh.jpg
Bar faktycznie czynny całą noc.
W nocy obudziła mnie nagła potrzeba opróżnienia pęcherza i okazało się.że w barze impreza na całego, panienki śmichy chichy a w końcu mamy Ramazan :umowa:. Noc przyjemnie rześka. Śpi się.znakomicie. W końcu odpoczywamy a nie gnamy na złamanie karku.
Pobudka, wszyscy śpią a ja postanawiam zwiedzić.tą zonę oddycha. Chłopaki mają całkiem niezły ogródek, pomidory, abruzy itp. Towarzystwo śpi na łóżkach na dworze więc nikt mi nie przeszkadza co powoduje że częstuję.się.pomidorkami, które wzbogacą.nasze śniadanie. W sumie to fajny âośrodekâ, na uboczu kameralnie, jeziorko a w zasadzie zbiornik zaporowy. Zanim chłopaki wstaną jeszcze zdążyłem popływać. Niechętnie będziemy ruszać.dalej bo okolica i jezioro są naprawdę.przyjemne. Cóż M41 czeka więc trzeba gonić.dalej. Plan na dziś jest prosty najpierw zwiedzamy jezioro Iskanderkul a potem pomału będziemy lecieć dalej kierując się.na Chorog.
Po drodze zatrzymujemy się.na chwilę przy drodze i nagle pojawia się grupa Kirgizów zamieszkujących wioskę w Tadżykistanie. Chwilę gawędzimy ze starszyzną, która bardzo chce nas zaprosić na herbatę do swojego domu. Niestety musimy odmówić bo czas trochę goni a droga daleka. Strzelamy wspólne foty wraz z bandą dzieciaków, które pojawiły się.nie wiadomo skąd.
http://i.imgur.com/AATJl1P.jpg
http://i.imgur.com/a4XVeBE.jpg
http://i.imgur.com/omtOd10.jpg
http://i.imgur.com/eVEzNAl.jpg
Gonimy dalej i w końcu docieramy do pierwszego tunelu w Tadżykistanie. Jest ciemno i klaustrofobicznie. Przed nami jeszcze Anzob, o którym krążą legendy.
http://i.imgur.com/RBno9AU.jpg
Lecimy dalej i w końcu docieramy do miejscowości w której jest odbicie nad jezioro. Pytamy lokalesów o drogę i okazuje się.że w okolicy jest więcej górskich jeziorek, które możemy zwiedzić ale nie mamy tyle czasu więc postanawiamy posilić się w wiosce i dojechać do Iskanderkul jakieś 25 km od głównej drogi. Wbijamy się.do knajpy zamawiamy płow i w oczekiwaniu na posiłek odpoczywamy w chłodnym wnętrzu. Cały czas chodzi nam po głowie przeprawa tunelem Anzob i wstępnie założyliśmy żeby przeprawić się.przez przełęcz choć jak osobiście jestem za przeprawą tunelem. Wolę przemęczyć się.20 minut w dymie niż stracić 1,5 godziny na jazdę.przełęczą. Po posiłku kupuję jeszcze melona na bazarze w wiosce z myślą że odpoczywając nad jeziorem miło będzie wrzucić soczysty owoc. Jedziemy dalej , droga nad jezioro odbija na prawo od głównego traktu i oczywiście jedziemy prosto jak wskazuje drogowskaz ale po chwili zawracamy bowiem należy najpierw przejechać przez most. Gonimy szutrówką, droga jest przyjemna i widoki obłędne, niestety niesamowicie się kurzy, jazda jeden za drugim w niewielkich odstępach to katorga więc zwiększamy odległości i powoli toczymy się.pod górkę. Droga do jeziora zajmuje około godziny. Na końcu drogi szlaban przy którym obozuje król wjazdu na teren. Idę pogadać coby nie płacić za dużo bo nie chcemy tam biwakować lecz jedynie popatrzeć na jezioro i godzinkę odpocząć. Dogadujemy się.że zapłacimy za jednego a wjeżdżamy we trójkę. Nad jeziorem jest mały ośrodek z kilkoma domkami, parkingiem i miejscem na namiot. Wbijamy się.na plac i za chwilę zjawia się.koleś z zapytaniem czy chcemy domek więc tłumaczę że my na chwilę.odpoczniemy, napijemy się.kawy i gonimy dalej. Zniesmaczony że nie zarobi zwraca tylko uwagę żeby śmieci powyrzucać do pojemników i nie zostawić po sobie syfu. Jeziorko jest ładne ale woda jakaś mętna ale w miarę ciepła, nie chce mi się rozbierać ale chętnie bym się wykąpał bo gorąc niemiłosierny.
http://i.imgur.com/w1TLnII.jpg
Jezioro Iskanderkul.
http://i.imgur.com/xLBwDvR.jpg
http://i.imgur.com/7BdFTNq.jpg
http://i.imgur.com/un16dOE.jpg
Zalegamy na tych śmiesznych ale jakże praktycznych azjatyckich łóżko-siedziskach, działujemy melona i raczymy się.kawą. Po chwili podjeżdża ekipa w 2 terenówkach na kirgiskich blachach. Okazuje się że chłopcy obwożą francuskich biegaczy maratończyków, którzy powiększają wydolność w górach. Chwilę.rozmawiam z jednym z nich. Faktycznie opowiada że był na maratonie krakowskim, warszawskim i tutaj z tego co zrozumiałem pracują.nad kondycją i wydolnością. Trochę.sztywni więc zagaduję z kirgiskim kierowcą jak droga, dokąd jadą itp. Okazuje się że tunel Anzob został wyremontowany i nie ma sensu pchać się.przez przełęcz bo asfalt jest nowy i równy a droga zajmuje 5 minut. Wracam do chłopaków oznajmiając nowiny. Bardzo mi pasuje przejazd tunelem bo oszczędzimy kupę czasu a poza tym nie przejechanie tunelem śmierci jakoś mi nie pasi do naszej wycieczki. Z bólem zbieramy się do dalszej drogi. W drodze powrotnej zatrzymujemy się.przy szlabanie i Michał idzie rozliczyć się ze strażnikiem. Lecimy dalej. Jadę.pierwszy i przy zjeździe z góry na ślepym zakręcie, który jest praktycznie nawrotką wpadam na Tadżyka jadącego pod górę. Zatrzymuję się.i on niestety też. W związku z tym, że nie mam gdzie uciec a alternatywą jest przywalenie w auto jadące pod górę.kładę Afrę na bok na kamsztory aż zadzwoniło mi w uszach. Kurwa pewnie coś ujebałem ale nie ma czasu na oględziny. Chłopaki dojeżdżają, podnoszę.motocykl ale nie chce odpalić. Ja pierdolę, Nynek mówi żebym wyłączył zapłon bo pewnie jest blokada. Faktycznie po wyłączeniu i włączeniu kluczyka motocykl odpala od strzału. Gonimy w dół do M32, mamy godzinę.do drogi i kilkanaście kilosów do tunelu. Zatrzymuję się.na chwilę aby w końcu ocenić straty i okazuje się że oprócz porysowanych gmoli z których odstrzeliła farba nie ma żadnych uszkodzeń.
http://i.imgur.com/eZEbFYS.jpg
Lecimy dalej i w końcu stajemy przed tunelem Anzob. Z daleka widzę jak wylatują z niego kłęby gęstego dymu.
http://i.imgur.com/TaPTnlf.jpg
Zaczynam się.zastanawiać czy Kirgizi się.nie pomylili i zagaduję do kierowcy Tira stojącego obok, który właśnie wyjechał z tunelu.
http://i.imgur.com/xIcdOoc.jpg
Mówi że wsio normalno i tunel ma nową nawierzchnię, niestety wentylacji dalej nie ma a w środku jest ciemno jak w dupie. Moczymy chusty w wodzie coby zakryć usta i nos od gryzącego dymu. Ostatnia fajka przed tunelem i ogień. Włączamy awaryjne i jedziemy blisko siebie żeby w razie czego móc sobie pomóc. Jest klaustrofobicznie i dość przerażająco, zapalenie długich powoduje całkowity brak widoczności, kłęby gęstego dymu szczypią w oczy , zmoczenie szmat na twarz było dobrym pomysłem. 5 minut i już jesteśmy po drugiej stronie. Zaliczyliśmy nawet wyprzedzanie tira w tunelu. Jest OK. Stajemy po drugiej stronie na fotki i wymianę opinii. Cóż trzeba lecieć dalej, przed nami Duszanbe i droga w kierunku Chorogu. Droga jest dobra i w końcu wjeżdżamy do stolicy Tadżykistanu.
http://i.imgur.com/FiaPBd8.jpg
http://i.imgur.com/azQ2Lly.jpg
Jest okropnie gorąco, termometr pokazuje 39 a nowiuśkie ulice wykonane z czarnego jak smoła asfaltu potęgują efekt gorąca. Nie da się.wytrzymać, do tego navi pokazuje nam złą drogę.i musimy zawrócić jadąc przez centrum. Mnóstwo samochodów, kosmiczny gorąc ale samo Duszanbe to bardzo ładne miasto. Spotykamy 2 motocyklistów, na ścigach, którzy wożą panienki pełnym ogniem po prostej drodze. Udaje nam się.wydostać z Duszanbe co zajmuje jakieś 1,5 godziny, kierunek Chorog choć jest późne popołudnie zatrzymujemy się na stacji benzynowej a następnie w dużym supermarkecie gdzie uzupełniamy zapasy żarcia i wody. Wzdłuż naszej trasy płynie rzeka i widzieliśy sporo rozlewisk w których ludzie się.kąpali. Postanawiamy zjechać na nocleg w pobliże rzeki. Rzeka po prawej, zjeżdżamy przez wioskę.w kierunku wody ale brzegi są.bardzo strome i tubylcy zeznają że do wody nie da się.dojechać motocyklem, nie mam zamiaru nawet próbować bo zjazd jest bardzo stromy więc może być problem z powrotem a brzegi wysokie więc obóz nad wodą nie będzie miał sensu. Przejeżdżamy na drugą stronę głównej drogi i jedziemy kilka kilometrów. Wokół pola z tarasami. Jest trochę drzew więc postanawiamy zjechać i znaleźć cień na obozowisko. Znajdujemy szybko ale w oddali widzę obserwujących nas tubylców. Zostawiam motka i postanawiam zapoznać się.z lakalesami i zapytać czy nasz obóz nie będzie nikomu przeszkadzał. To kilku chłopaków w wieku 18-20 lat z całej trójcy jeden gada po rusku. Nie ma problemu czujcie się jak u siebie. Ostrzega tylko przed dzikimi psami których możemy spotkać. Psów się.nie boimy. Rozbijamy obóz, jest miło i przyjemnie, komarów brak za to ogromne ilości upierdliwych much. Nynek postanawia podpompować koła co skutkuje zblokowaniem się wentyla i całe powietrze uchodzi.
http://i.imgur.com/c1v4NRe.jpg
http://i.imgur.com/hJe4EPS.jpg
http://i.imgur.com/IZjM9Ly.jpg
http://i.imgur.com/e10ajSC.jpg
Mam zapasowy i po wymianie wydaje się.że wszystko OK. Czas na sen. Jutro planujemy dotrzeć do Chorogu to jakieś 470 km. Mocno się.mylimy że jest to możliwe ale to okaże się.dopiero jutro.
Wstajemy wcześnie ale bez przesady, i po śniadaniu jesteśmy znów na trasie. Składając namiot zauważam nie bez obaw ogromnego żółtego pająka który zaplątał się.w zakamarkach tkaniny. Dość agresywna menda i wywalam go w krzaki stelażem od namiotu. Może jadowity, nigdy nic nie wiadomo.
http://i.imgur.com/eDRiAs3.jpg
Jedzie się.bardzo dobrze i w końcu docieramy do rozwidlenia drogi - w prawo M41 na Chorog asfalt się.skończył teraz tylko szuter. Zagaduję z policjantem o magazin i stację.paliw. Jest w pobliżu, więc gonimy dalej aby potem wrócić do M41. Wjeźdżamy do miasteczka Chumdon, gdzie kupujemy prowiant i wodę, niestety w całym mieście jest tylko gazowana co powoduje że nasze calmelbaki po otwarciu wypluwają całą wodę ze względu na zgazowanie.
http://i.imgur.com/K3rg1Xw.jpg
http://i.imgur.com/BA01uSO.jpg
Wracając do głównego traktu tankujemy, tubylcy na stacji mówią że przed nami jakieś 400 km z czego większość szutrem.
http://i.imgur.com/Hq0r4Ef.jpg
http://i.imgur.com/wRZQGb1.jpg
http://i.imgur.com/Jch03jz.jpg
http://i.imgur.com/CAYcMxd.jpg
http://i.imgur.com/LJqz2fg.jpg
Zaczynam wątpić że uda nam się dotrzeć do Chorogu dzisiejszego dnia ale gonimy dalej. Droga jest przepiękna, po drodze są miejscowości gdzie można coś.tam kupić. słońce pali i jesteśmy zmęczeni więc stajemy na posiłek.Dziś w menu zupa chińska kupiona w tadżyckim markecie. Wszędzie pusto i nawet kawałka cienia w końcu widzę 1 duże drzewo w dolince rzeki pod którym zatrzymujemy się.i gotujemy obiad.
http://i.imgur.com/wo9DHZF.jpg
Leniuchujemy ponad godzinę gdyż doświadczenie podpowiada że po posiłku kawa jest niezbędna coby nie zasnąć po jedzeniu. Ruszamy dalej, serpentyny, to w górę to w dół. O dziwo ruch na drodze jest dość spory, puszczamy przodem lecących terenówkami i odczekujemy dobrą chwilę coby nie jechać w kurzu.
http://i.imgur.com/FSXj0Sx.jpg
http://i.imgur.com/OXQCx0s.jpg
Znów szlaban i blokada, kontrola paszportów wpis do księgi i dalej. W pewnym momencie dorga się rozwidla lecimy prosto ale słyszę mocny gwizd co powoduje że zatrzymuję się.i rozglądam dookoła. Widzę w oddali kobietę, która mach do nas że M41 nie jest w tą stronę. Zawracam, dziękuję jej za info i lecimy dalej. Kolejny szlaban i kolejna kontrola.
http://i.imgur.com/wQNwmCc.jpg
http://i.imgur.com/Ii76vER.jpg
http://i.imgur.com/HUxI31f.jpg
Po drodze kilka niewielkich brodów, widać że rzeka po roztopach zrobiła tu niezły bałagan. Jedna przeprawa jest mało przyjemna gdyż jedzie się.po dużych otoczakach przez wodę, przód tańczy ale udaje nam się bezboleśnie przejechać wszystkie utrudnienia choć na jednym winklu Nynek, który jechał pierwszy zalicza glebę, tył łapie koleinę i motocykl szorując kufrem staje bokiem z jednym kołem tuż nad urwiskiem. MAO BRAKOWAO. Dźwigamy Viaderko, chwila oddechu i ruszamy dalej jadąc już ostrożniej.
http://i.imgur.com/PSJe5oA.jpg
http://i.imgur.com/KDLG4MC.jpg
Ładujemy się w górę na przełęcz. Widoki kosmiczne.
http://i.imgur.com/Wag0CQv.jpg
http://i.imgur.com/gS7hgL2.jpg
http://i.imgur.com/FaeTaNj.jpg
http://i.imgur.com/8ki1aIG.jpg
http://i.imgur.com/O5ujvk6.jpg
http://i.imgur.com/sxUriEo.jpg
http://i.imgur.com/5m2JRn0.jpg
http://i.imgur.com/KK27yBZ.jpg
http://i.imgur.com/bM8xNNb.jpg
Zjeżdżamy z przełęczy i kolejne kontrola. Miło i sympatycznie. Wspólne fotki ale karabinu nie chciał mi dać do zdjęcia.
http://i.imgur.com/4Jgci0O.jpg
Dzień pomału się.kończy i nagle wjeżdżamy do miasteczka Kalaikhum, piękny asfalt więc liczę że będzie już po czarnym i jednak Chorog może być realny. Niestety nie, asfalt jak szybko się.zaczął tak i skończył dalej mamy szuter. W pewnym momencie dopada mnie syndrom prędkiego dojazdu docelu ale szybko udaje mi się.opanować. Szybka analiza sytuacji pokazuje że na Chorog nie ma szans a nocleg przy drodze też jakoś słabo widzę bo nie ma wielu miejsc na obozowisko. Nie widzę już w lusterkach chłopaków więc zwalniam. Wjeżdżam do wioski i okazuje się.że jest małe przydrożne Kafe. Idę zagadać czy da się.tutaj coś.zjeść - da się. Coś mi się.zdaje że dalej już.nie pojedziemy. Czekam na chłopaków przy okazji ustalam z właścicielem że możemy rozbić namioty na jego terenie. Proponuje nocleg na łóżko-siedzisku położonym nad dopływem Pandżu - dosłownie śpimy ponad rzeką. OK. Chłopcy dojeżdżają ale już widzę.że mina Michała coś nietęga. Zgubił okulary ale wie gdzie więc szybkie info że zostajemy tutaj więc póki widno niech wraca poszukać zguby.
Nasza noclegownia.
http://i.imgur.com/3zBRABN.jpg
http://i.imgur.com/77LiaDJ.jpg
http://i.imgur.com/07SPAQQ.jpg
Syn gospodarzy.
http://i.imgur.com/UJ9OhT1.jpg
Kolacja.
http://i.imgur.com/QClWW6m.jpg
Tutaj nasze wyro nad potokiem.
http://i.imgur.com/Yl3V7zK.jpg
W końcu nastaje zmrok i nasz gospodarz wraz z rodziną mogą w końcu usiąść do wieczornego posiłku. Może też w końcu fajkę zajarać. Schodzi się 2 starszych panów traktowanych z ogromnym szacunkiem przez wszystkich pozostałych. Jedzą lokalne danie które i nam zostaje zaproponowane. Nie wypada odmówić choć.dopiero co jedliśmy kolację. Nie wiem jak to danie się nazywa i mimo że wygląda jakby ktoś wycisnął brudną szmatę do wody z kluskami jest bardzo smaczne i sycące.
Wygląda to tak.
http://i.imgur.com/MlOirSG.jpg
Mieliśmy okazję pogadać ze starszyzną o życiu. Byli mocno zirytowani sytuacją utożsamiania muzłumanów z terrorystami. Fajnie się rozmawiało bardzo mili i inteligentni ludzie. Panowie raczyli się jakąś trawą wkładaną pod język. Niestety nie chcieli się.podzielić.bo ponoć.po zażyciu nie dałbym rady wyjechać z tej wsi ze 3 dni.
Małe podsumowanie tego dnia w materiale video.
onmy-Si0Jyg
w końcu !!!
Filmik oddaje wszystko , trza było tak od początku :)
Pewnie wielu z nas zrobiło materiał, który nikt nigdy nie zobaczył :Sarcastic:
Relacje z podróży są solą tego forum, a sól nie po to jest przecie by słodzić :p
dzięks
codziennie oglądam foruma przy porannej kawie i z przyjemnością odwiedzam Twój wątek.
Fajnie piszesz no i wyjazd baaaardzo niczegowaty :D
dawaj dalej. pozdrawiam ze strefy kibica! :D
m
Zet Johny
06.10.2016, 08:47
Filmik z opisem na żywo zdecydowanie nadał smaczku relacji.
I tak mi się podoba:Thumbs_Up:
W takim razie będę się starał umieszczać dodatkowo filmiki relacjonujące dany dzień jak tylko będą w formie odpowiedniej do publikacji bo nie wszystkie się nadają. Będą na żywca wyjęte z kamery bez cięć i jakiejkolwiek obróbki bo brak mi czasu na montaż.
Trawa pod język to rodzaj tytoniu, wysuszone i zmielone. Trochę grzeje w beret jak pierwszy papieros ale to wszystko.. Fajnie się czyta, pozdrówy!!
Ta potrawa co wygląda ja brudna woda nazywała się jakoś: atalla.
Michał masz chyba lepszą pamięć. Też kojarzę że coś na A.
Nie ma co pitolić trza jechać dalej.
Wstajemy z rańca i szykujemy się.powoli do odlotu. Myśleliśmy że nad rzeką ciężko będzie usnąć ze względu na huk wody ale zasnęliśmy momentalnie i spało się.rewelacyjnie. Szybka ocena stanu zapasów śniadaniowych nie napawa optymizmem. Lepioszki stały się.sucharami, twarde jak kamień i ciężko je przeżuć więc wcinamy zapasy mielonkowe wuja Nynka. Przy okazji wczorajszej wywrotki z kilograma chałwy zrobił się.tatar więc zostawiamy go naszym gospodarzom. Droga jest fajna. Lecimy cały czas wzdłuż Piandżu . Po drugiej stronie rzeki Afganistan. Podczas wczorajszej rozmowy Tadżycka starszyzna opowiedziała nam o masowym nalocie chińskiej motoryzacji na afgańskie wioski. Dziś mamy jej obraz z drugiej strony rzeki. Afgańczycy śmigają motorowerami lansując się.przed dziewczętami ubranymi od stóp do głów w burki.
vuU5E9WuNPE
Droga jest fajna.
http://i.imgur.com/C92OTtj.jpg
http://i.imgur.com/ta68UZX.jpg
http://i.imgur.com/ZJVWq8h.jpg
http://i.imgur.com/5WyiLPE.jpg
http://i.imgur.com/4IQ7nwg.jpg
http://i.imgur.com/QPweTCM.jpg
Zapierniczmy dalej pomału kierując się.na Chorog. Zatrzymujemy się.po drodze w cieniu skał i nagle jak spod ziemi wyrasta koło nas kilku żołnierzy. Kamuflaż mają zajebisty. Kompletnie nie było ich widać jak siedzieli w krzakach. Mało mówią ale z ciekawością zapoznają się.z naszymi motocyklami.
http://i.imgur.com/MkJh1AR.jpg
http://i.imgur.com/u0crkQw.jpg
Po drogach Pamiru zapierdzielają tiry, waga zestawu to ok 80 ton. Jazda za takim czymś jest mało komfortowa bo wzniecają.one ogromne ilości pyłu a i mijanka na wąskiej drodze tuż.nad brzegiem dzikiej, rwącej rzeki nie należy do przyjemności.
http://i.imgur.com/pmTqZw6.jpg
http://i.imgur.com/uyXXlNu.jpg
http://i.imgur.com/JvtSXBf.jpg
http://i.imgur.com/I2s2m4e.jpg
Ruszamy dalej i droga pomału jakby staje się lepsza ale wciąż to szuter. Lecimy z Michałem przodem i w końcu któryś z nas zauważa brak Nynka. Czekamy chwilę i zaraz do nas dojeżdża. Okazało się.że poznał nowych przyjaciół w tadżyckiej armii.
http://i.imgur.com/ZcYan6G.jpg
Chłopaki w ramach przyjaźni polsko-tadżyckiej sprezentowali Nynkowi konserwę a ten oczywiście odwdzięczył się.wręczając polską mielonkę ze świni muzłumańskim kolegom. Ciekawe czy zjedli. :hehehe:
Trochę.dalej zatrzymujemy się.przy górskim potoku gdzie spożywamy śliwki opadające z drzew do wody.
http://i.imgur.com/1Vj9na8.jpg
Niestety jak sie okaże później pomysł był to średni. Wokół rosną.drzewa z „malinami”. To chyba morwa. Owoce są.po prostu zajebiście smaczne.
http://i.imgur.com/WxRo440.jpg
Krajobraz Tadżykistanu wydaje się.surowy jednak wystarczy spływający z gór potok i tworzą się wspaniałe oazy zieleni kontrastujące z otaczającymi nas górami.
http://i.imgur.com/l5oI8JQ.jpg
Ten dzień jakiś.taki strasznie leniwy. Po głowie chodzi mi myśl aby skończyć jazdę.wcześniej i zalogować się w jakimś sympatycznym miejscu i po prostu poleniuchować. Chłopaki też myślą.podobnie i wstępnie zakładamy aby minąć Chorog i dotrzeć wcześnie na nocleg do ciepłych źródeł w Garm Chashma. Momentami pojawiają się też.na drodze większe elementy asfaltowe.
http://i.imgur.com/ZY1xm7R.jpg
Gonimy dalej i w pewnym momencie Michał daje mi znaki aby się.zatrzymać. Okazuje się.że na tych dziurach kratka na tablicę rejestracyjną się.połamała i za chwilę.bym ją stracił. To mógłby być spory problem. Robię dziury w tablicy i dodatkowo zabezpieczam ją trytką przyczepioną do stelaża od kufrów.
http://i.imgur.com/LOHVNwg.jpg
Oczywiście przy okazji walę łbem w wydech i się trochę.się.poparzyłem. W końcu zbliżamy się.do Chorogu.
http://i.imgur.com/hnDY5ln.jpg
Kolejne posterunki mijamy.
http://i.imgur.com/2fDgF0Z.jpg
I w końcu jesteśmy w Chorogu. Wymieniamy trochę kasy i jedziemy coś.zjeść.
http://i.imgur.com/0JdeKM4.jpg
http://i.imgur.com/uR6LBUo.jpg
Knajpa polecana przez lokalesów naprawdę zacna. Po posiłku kierujemy się.już w stronę Ishkashim. Po drodze mamy zawinąć na nocleg do term.
http://i.imgur.com/NNVJ5Jc.jpg
http://i.imgur.com/c720Mpr.jpg
http://i.imgur.com/zUqCKsg.jpg
W końcu po minięciu kolejnego posterunku docieramy na miejsce. Garm Chashma
http://i.imgur.com/Ga5dsWa.jpg
http://i.imgur.com/6SgaIld.jpg
Parkujemy przy termach i idę zapytać o jakiś nocleg. Przydałoby się.łóżko po odmoczeniu w gorących źródłach.
http://i.imgur.com/EOPdDJi.jpg
Okazuje się że w okolicy „kręci się” prezydent Tadżykistanu wraz ze świtą i wszystkie hotele w Garm są zawalone ministerialnymi dupskami. Ponadto koszty hotelu są.poza naszym budżetem coś kole 100$ za pokój. Szybko znajduje się.jednak gospodarz który przenocuje nas 200 metrów od źródeł. Idę.z nim zobaczyć lokal i dogadać koszty. Jest OK, mamy kwadrat na 2 piętrze do dyspozycji kuchnia i kibel na podwórku. Wracam do chłopaków, pot się.leje po dupie bo upał jest niemiłosierny.
http://i.imgur.com/U8yDPtL.jpg
http://i.imgur.com/2TIF9sU.jpg
http://i.imgur.com/S2V45f1.jpg
Wraki aut w rzece.
http://i.imgur.com/8k3Cj6i.jpg
Logujemy się na bazie. Walimy po piwku i lecimy w „miasto” . Mamy rezerwację na termy. To metalowy barak z wybetonowanym basenem ale jest też część na powietrzu. Sami mężczyźni. Zero kobiet w środku a woda jest tak gorąca że nie da się wytrzymać. Wejście wymaga aklimatyzacji ale potem jest już przyjemnie, Woda zawiera osad którym obficie się.nacieramy, Jest strasznie gorąco i po 10 minutach walimy na drugą.stronę ulicy do baru na browar. Jest fajnie. Obok chłopaki grają w jakieś gry planszowe. zero alko tylko my browary walimy. Siedzimy dość długo sącząc piwko i zagryzając lokalanymi przysmakami. Późnym wieczorem wracamy na bazę i walimy w kimę. Dobrze że trochę odetchnęliśmy. Jutro w planie dotarcie do Ishkashim a potem dalej przez Langar planujemy złożyć kwiaty pod tablicą pamięci Iziego.
Gdy tankowaliśmy na stacji w Chorogu, podszedł do nasz bardzo sympatyczny właściciel. Pytał czy czegoś man trzeba.. i takie tam. Po czym machnął do swojego po drugiej stronie ulicy, ten po chwili zjawił się z wiadrem pełnym.... śliwek, a jakże. Mówiliśmy, że nie mamy jak zabrać, że na motocyklach. Zjedliśmy trochę co by przykrości nie robić...Zjedzenie jakich śliwek miało swoje konsekwencje nie wiemy, ale ustaliliśmy że to śliwki:) (więcej okaże się jutro)
Wstaję z samego rana z syndromem lekkigo kaca choć wypiliśmy raptem może po 3 browce. Spokojnie robimy śniadanie i zaczynamy ogarniać majdan pakując się.na motocykle. Pojawia się nasz gospodarz, który mieszka w domu za płotem. Mowi że wpadnie jak wypije herbatę to się.rozliczymy i otworzy nam bramę.którą wczoraj zamknął na kłódkę aby nikt przypadkowo nie zainteresował się.naszymi motocyklami. RUszamy na spokojnie po śniadaniu w kierunku Ishkashim. Droga mnie zaskoczyła gdyż w dużej części jest asfaltowa i w miarę przyzwoita. Cały czas jedziemy wzdłuż Piandżu. Mijają nas ładne samochody z kogutami na dachu co oznacza że kolumna rządowa z prezydentem jest gdzieś w pobliżu. Wczoraj przed wjazdem do term chłopaki na posterunku informowaly nas że do Ishkashim nie dojedziemy bowiem przyjeżdża prezydent i droga będzie zablokowana. Uznaliśmy to za żart, ale jednak chyba mówili poważnie. Pomału zbliżamy się do miasta mijając po drodze most graniczny z Afganistanem. czytając relację piasta miałem ogromną ochotę przejechać na drugą stronę.granicy zobaczyć jak świat wygląda po drugiej stronie rzeki. Niestety wiz nie zrobiliśmy i nici z wizyty po drugiej stronie. Szkoda ale pretekst do powrotu w ten rejon będzie bowiem ta szybka penetracja jakiej doświadczamy nie do końca mnie zadowala jednak czas goni i musimy zmieścić się.z powrotem w zakładanym czasie. W końcu pomału docieramy do Ishkashim i już z daleka widzą że chłopcy nie kitowali. Na środku drogi stoi auto z policjantami w środku. Nie pojedziemy dalej. Zatrzymujemy się i rozmawiamy. Za godzinę prezydent wylatuje i będziemy mogli ruszyć dalej.
http://i.imgur.com/wxeHBYD.jpg
Godzina luzu więc nie ma co pitolić tylko odpalamy kuchenkę i grzejemy wodę na kawę. W międzyczasie podjeżdżają Tadżycy terenówkami, którzy obwożą po korytarzu wakhańskim ekipę Austriaków. Rozmawiamy z nimi gdyż z Austriakami gadka się nie klei. Ekipa przybyła jakieś 40 minut po nas i policja każe nam czekać godzinę. Hmm to się może przeciągnąć. Bardzo fajni ludzie. Robią za przewodników nieźle czeszą europeczyków za takie tripy choć.dla Niemców czy Ausrtiaków to i tak grosze.. Okazuje się że to ojciec z córką, który przyucza ją do fachu przewodniczki. To ta dziewczyna w turkusie.
http://i.imgur.com/Sw9inEq.jpg
Uczy się prowadzić terenówkę po górach, biegle mówi po rosyjsku i angielsku. SIksa lat 17.W rozmowie zapytuję o tą trawę którą wkładają pod język czy to jakiś narkotyk czy co to jest. Odpowiada że tatko to łyka i ma przy sobie. To legalne i do kupienia na każdym bazarze. Proszę aby pokazali mi jak to wygląda i dostaję w prezencie torebkę. Do tej pory nie odważyłem się spróbować po tym jak wytłumaczył mi jak to działa.
W końcu jedzie kolumna samochodów, słyszymy szum śmigłowców. Prezydent odlatuje i zaraz możemy ruszać dalej.
http://i.imgur.com/K5PxOiE.jpg
Niezstaty w związku z wisytą władz bazar nieczynny. Trzeba gonić dalej.
MIjamy wojskowe pojazdy z uzbrojeniem jak na wojnę, kolumny terenówek z czarnymi szybami i mnóstwo ludzi z flagami, kwiatami. Do tego dzieciaki w strojach regionalnych. Święto niepodległości.
http://i.imgur.com/OitCsws.jpg
Lecimy dalej w kierunku Langaru. Chcemy złożyć kwiaty pod tablicą.pamięci Iziego.Mimo że mamy wbite namiary w navi nie udaje nam się.precyzyjnie trafić. Przejeżdżamy i zatrzymujemy się.tuż za mostem. Pojawia się dwóch nastolatków których dopytuję czy wiedzą gdzi eznajduje się.miejsce gdzie zginął IZI. Są świetnie zorientowani bo z miejsca pada pytanie Robert? Tak, Robert. Tuż przed mostem mosimy się trochę.cofnąć i znajdujemy tablicę. Mam świeczki w oczach. Nigdy się nie poznaliśmy, znam człowieka tylko z filmów, zdjęć, opowiadań. Patrzę na drogę - prosta w obu kierunkach, brak mi słów.
http://i.imgur.com/9FIfRR7.jpg
http://i.imgur.com/IrwLFW4.jpg
Składamy kwiaty na murze gdzie wmurowana jest tablica pamięci Roberta.
http://i.imgur.com/WXsbgQF.jpg
Lecimy dalej, po drodze Nynkowe wiadro domaga się paszy i znajdujemy stację.„wiaderkową”.
Nynek tankuje i gaworzymy z tubylcami.
http://i.imgur.com/4hAjbDI.jpg
http://i.imgur.com/qx7oBGZ.jpg
Gonimy dalej lecz wkrótce Michał zaczyna czuć się.słabo. Muli go i nie czuje się dobrze.
http://i.imgur.com/Lm4rA8R.jpg
http://i.imgur.com/PGrxxWW.jpg
Odpalamy ognisko przy wodopoju i uruchamiamy konserwę którą Dominik wydrapał od żołnierzy.
http://i.imgur.com/5JgZOro.jpg
http://i.imgur.com/CpUBqIw.jpg
Z Michałem raz lepiej raz gorzej ale niestety raczej słabo.
http://i.imgur.com/DlN5pQb.jpg
Pomału jedziemy do przodu ale co chwila przystajemy aby się napić i Miszka trochę odsapnął. Jest upalnie.
http://i.imgur.com/2oe4fex.jpg
http://i.imgur.com/JZsUKlm.jpg
http://i.imgur.com/fAGt7Lk.jpg
Z Michałem jest coraz gorzej. Wymiotuje, traci siły i się odwadnia. Mijamy niebezpieczne odcinki gdzie z twardego szutru wpadamy w kopny piach zaczyna się pustynia, wiatr nanosi piach na drogę i jest niebezpiecznie.
http://i.imgur.com/2PCc6Be.jpg
Widoki są przepiękne ale mamy chorego i trzeba coś z tym zrobić.
http://i.imgur.com/yApmnCn.jpg
http://i.imgur.com/N8UZ37u.jpg
http://i.imgur.com/X7o42DE.jpg
W końcu wpadamy do wiochy i widzę tablicę Homestay. Zostawiam chłopaków i idę szukać noclegu. Dalej nie pojedziemy. Michał jest ledwo żywy i nie ma siły. Jest twardy ale nie ma opcji abyśmy dalej pociągnęli to byłoby zbyt głupie. Wbijam do pierwszego domu. Zamknięte w kolejnym spotykam młodą dziewczynę. Mówi że tutaj możemy się.zatrzymać. Oglądam lokal i jest super. Wracam po chłopaków i podjeżdżamy pod dom. Wypakowujemy bety z Nynkiem bo Michał ledwie wszedł pod dach to się przewrócił i natychmiast zasnął. Jest dobrze bo już nie wymiotuje i teraz tylko czasu mu trzeba. Pytam Meri naszej gospodyni co dają na wymioty. Zupę. Zrób proszę. Jak Michał wstanie to zupa dobrze mu zrobi. Logujemy się i czekamy aż Meri zrobi nam coś do jedzenia. Michał śpi z godzinę i budzę go na zupę, którą zjada i znów natychmiast zasypia. Śpi do rana. My z Nynkiem jemy ziemniaki, lekko twardawe co prawda ale smaczne.
http://i.imgur.com/f3TSaL7.jpg
Nasza baza na dziś.
9AFrwSQKWfE
Po posiłku ja zostaję pilnować Michała a Nynek wali po browar do sklepu. Nie ma go z godzinę, zgubił się we wsi.
Wraca w końcu i okazuje się że wieś jest zdecydowanie większa niż widać z drogi. Pełno zakamarków i ścieżek. Sączymy wieczorem browarki obserwując jak dziewczyny uwijają się w obejściu. Starsza Meri zajmuje się.rocznym dzieckiem a młoda odkąd przyjechaliśmy ok 16-17 prała cały czas do bodaj 22.
http://i.imgur.com/XU20cUM.jpg
Ludzie tutaj nauczeni są roboty. W końcu zmęczeni idziemy spać. Budzę się w nocy opróżnić pęcherz. Wracam po chwili i kładąc się spać zauważam brak Nynka. Kładę się do łóżka ale jego nieobecność nie daje mi spokoju. Przeca się.nie mijaliśmy w drodze do klopa a nigdzie raczej nie poszedł. Idę na rekonesans. Jest coś koło 2 w nocy. Okazuje się.że śpi na podeście przed domem. Uspokojony wracam do wyra i idę spać. WTedy jeszcze myślałem że może chrapałem i uciekł na podwórko lub za gorąco mu było w chałupie choć było dość rześko. Dopiero rano okaże się że jednak się.pomyliłem. I to mocno.
http://i.imgur.com/tP1DGl7.jpg
http://i.imgur.com/oBOLSl7.jpg
http://i.imgur.com/9WKYCmp.jpg
I podsumowanko dzisiejszego dnia skręcone z rana następnego dnia. Michał ożył :Thumbs_Up:
Nie dostałem pałą po łbie, ślad na moim czole to od oparzenia od wydechu na postoju przy montażu odpadającej tablicy. Wysokość daje mi w dupę czuję się.mocno średnio, jestem zapuchnięty a głowa niby nie boli ale cały czas jakby ćmi. Jestem przymulony. To ewidentnie nie mój mikroklimat. Za wysoko.
25HH9BSyxJQ
bukowski
07.10.2016, 09:44
noooo, jest suspens!
Emek dobrze Ci to wychodzi ... rozkręcasz się bo z każdym odcinkiem lepiej :)
Te filmy przypominajki to dobry pomysł był.
No Panie, ja to już z górki mam :D. Nie to co wy młodzież :p. Jakoś se trzeba radzić.
Apropo tunelu Anzob
SiTZfzb0ru0
Miszka nagrał cały film z przejazdu tunelem. Ja swój chyba też mam. Ale po naprawie to już nie to samo ;).
Na deser jeszcze przelot przez Ishkashim tuż.po wizycie głowy państwa.
rBiACcdp2cc
I kolejny dzień naszej wyprawy.
Rankiem okazuje się że Nynek pół nocy pilnował muszli w kiblu. Stąd jego nieobecność w pokoju w nocy. Biegunka go dopadła a Michał na szczęscie w zasadzie całkowicie naprawiony. Czuje się dobrze. Po śniadaniu coś czuję że i mnie zaczyna dopadac biegunka. Aplikujemy wszystkie medykamenty jakie Nynek miał ze sobą przywiezione od Turka. Ja czuję się znośnie ale łeb cały czas pobolewa. Przed nami wspinaczka na przełęcz i droga w kierunku Murgabu. Będzie wysoko cały czas 3000 m lub wyżej. Jest naprawdę przepięknie, słońce mocno przygrzewa ale jest chłodno. Trochę źle wjeżdżamy ale szybko orientujemy się że jesteśmy na złej drodze i wkrótce znów wracamy na trakt. Wspinaczka na przełęcz dostarcza niesamowitych widoków.
http://i.imgur.com/5prXHqO.jpg
http://i.imgur.com/nF7mcpz.jpg
http://i.imgur.com/1N6l4hL.jpg
Aby dostać się z Korytarza Wakhańskiego do M41 pokonujemy wzniesienia. Krajobraz nagle staje się totalnie pustynny, biegają jakieś dziwne zwierzęta (rude wielkości świnki morskiej wydają dziwne piszczące odgłosy( oraz jaszczury umykające po piachu z podniesionym ogonem. Droga jest głównie szutrowa choć zdarzają się przebitki przez kopny piach. Nie lubię jeździć po piachu ale cóż. Jak to się mówi "gaz jest twoim przyjacielem" więc pełen ogień i bez problemów przemykamy po tych łachach piachu naniesionych przez wiatr. Dość mocno wieje. Nynkowe Viaderko prycha i kaszle ale dzielnie jedzie. SPadek mocy i koniecznośc utrzymywania wysokich obrotów aby wogóle jechało powoduje spalanie w okolicach 10l, Afra i Tenerka łykają ok 6l.
Niestety dziś to Nynek czuje się źle, biegunka powoduje odwodnienie a brak snu w nocy jeszcze dobijają gwoździa. Dobrze że to kawał chłopa bo gdyby mnie to dopadło to nie miałbym szans na jazdę w takim terenie.
W końcu dolatujemy do posterunku gdzie chwilę odpoczywamy a żołnierze sprawdzaja nasze dokumenty. Miło i sympatycznie. Krajobraz zajebisty.
http://i.imgur.com/0WEohBs.jpg
Gonimy dalej a droga wciąż wspina się ku niebu. Navi pokazuje ponad 4000 m, czuję lekki spadek mocy w AT ale motocykl jedzie bez problemów. Chłopaki też nie narzekają na sprzęt więc jedziemy pomału do asfaltu. Drogę momentami przeplatają wysokogórskie jeziora. Przyroda wygląda tutaj jak z innej planety. Kilka razy zatrzymujemy się na nawadnianie i chwilę oddechu. Nynek ledwo trzyma się w siodle ale tutaj nie możemy zostać. To żaden odpoczynek, wysokość powoduje u mnie ucisk w czaszce, sprawdzam czy to aby nie podwinęła mi się kominiarka ale wszystko ok. Łeb zaczyna napierdalać tak że momentami nie da się go znieść. W końcu docieramy do czarnego.Znów jestśmy na M41.
http://i.imgur.com/FQVK2HO.jpg
http://i.imgur.com/T6tgTbz.jpg
http://i.imgur.com/ZHo7npj.jpg
http://i.imgur.com/28Ouq3p.jpg
Stajemy, robimy foty ale Nynek musi dłużej odpocząć. Postanawiamy zjechać w dół kierując się na Murgab. Po drodze mijamy piękne jeziora oo lazurowaj wodzie ale pejzaż jest marsjański. W końcu przed nami mały rozjazd przy którym położona jest wioska Alichur.
http://i.imgur.com/78gwF2z.jpg
Zatrzymujemy się i Nynek wali się na glebę i uderza w kimę. My z Michałem gotujemy wodę na herbatę.
http://i.imgur.com/6tIxB55.jpg
Piździ jak w kieleckim, wiatr urywa łeb i gotowanie wody trwa wieki. Pojawia się grupa małolatów, którzy zapraszaja nas do domu na herbatę ale mamy ochoty tu zostawać. Trzeba dojechać chociaż do Murgabu i tak zjeść i się trochę ogarnąć. Mamy jakieś 100 km do najwyżej położonego miasteczka w całym ruskim sojuzie. Murgab leży na 3600m. Nynek trochę odpoczął ale dalej czuje się kiepsko. Wsiadamy jednak na motki i gonimy do Murgab.
Po drodze łeb nadupca mnie już strasznie, zostawiam chłopaków i gnam przed siebie aby zjechać jak najniżej. Po drodze mijamy motocyklistów prawdopodobnie z Polski ale nie zatrzymujemy się. Jedyny cel to zjechać w dół. Nie daję jednak rady. Stajemy i aplikuję sobie aspirynę.
http://i.imgur.com/p3Fp1YB.jpg
Nie mamy juz wody. Nynek ledwie jedzie. Po aspirynie poprawie mi się trochę i jedziemy w miarę spokojnie.
W okolicach 12-13 dostajemy się do miasta. Przed samym miasteczkiem jeszcze jedna kontrola i jesteśmy na miejscu. Szukamy knajpy ale wszystko zamknięte. Jedyna restauracja jest w hotelu Pamir. Stoimy pod sklepem pijąc colę na nasze żołądki. Decydujemy, że musimy tu zostać bo Nynek nie da rady jechać. Musi się kimnąć. Wbijamy się do Hotelu Pamir i bierzemy 3 za 10$. Nynek wali do wyra a my z Michałem idziemy na rekonesans na bazar. To może 500 metrów ale droga tam i z powrotem nas zabija. Zadyszka, brak tlenu. Ledwo udaje nam się wdrapać na lekkie wzniesienie na którym stoi hotel. Wbijamy do knajpy na żarcie i po jedzeniu walimy się do wyrek. Jest 14. Wstajemy dopiero rano.
Przy okazji rada dla tych co ich dopadnie biegunka. 1 węgiel na każde 10 kg masy ciała daje radę.
Tradycyjnie podsumowanie wczorajszego dnia. Bez obróbki i cięć.
5P_qemfnE3g
Murgab - Osh
Jesteśmy w Murgabie. Nasze dolegliwości ustąpiły i szykujemy się do przelotu do Osh. Mamy jakieś 420 km i 220 do kirgiskiej granicy. Po drodze Ak-Bajtał i jakieś inne przełęcze powyżej 4000 metrów. Pod hotelem Pamir spotykamy kilku rowerzystów w tym bardzo zabawnego Japońca. Koleś pedałuje już kilka tygodni po Pamirze. Pojawia się też Francuz na dużym GSie wyposażonym w caluśki katalog Touratecha i pół Wunderlicha. Lekko gburowaty ale generalnie w porządku. Zbieramy się do wyjazdu. Po drodze jeszcze musimy zatankować. Pierwsza próba nieudana. Jest jeszcze jedna stacja „wiaderkowa” gdzie zalewamy motocykle. Podjeżdża do nas jeszcze jeden kolega na BMW z Holandii. Tankujemy i ruszamy przed siebie w kierunku Sary Tash.
http://i.imgur.com/WWbLqYL.jpg
Jedzie się.bardzo dobrze, pogoda wspaniała, lekko chłodno ale słonecznie. Droga biegnie wzdłuż chińskiej granicy.
http://i.imgur.com/pCZADgd.jpg
http://i.imgur.com/dEPh1oA.jpg
http://i.imgur.com/SQoZU0b.jpg
http://i.imgur.com/yBm1Jkv.jpg
http://i.imgur.com/TG9XPEP.jpg
Zbliżamy się.do przełęczy Ak-Bajtał. Wjeżdża się lajtowo gładkim szutrem. Pokonujemy ją bez najmniejszych problemów.
http://i.imgur.com/GKNwqG5.jpg
http://i.imgur.com/EK1PVAO.jpg
http://i.imgur.com/6jmluml.jpg
http://i.imgur.com/tkZid0G.jpg
http://i.imgur.com/4xmzokP.jpg
http://i.imgur.com/XJhi9eD.jpg
http://i.imgur.com/p61UgYC.jpg
Na zjeździe zatrzymuje nas grupa rowerzystów gorączkowo machając żebyśmy stanęli. Okazuje się.że chcieli tylko zapytać jak daleko zostało im do przełęczy. Nie wyglądali na ekspertów kolarstwa raczej jakby przyjechali na wycieczkę w której punktem programu był wjazd na przełęcz. Trzy razy musiałem potwierdzać że do przełęczy mają.z 5 kilometrów. Chyba chcieli mieć ją już za sobą to dość długi podjazd od strony kirgiskiej.
UW_VtBXPbk0
Lecimy dalej
Zatrzymujemy się.na chwilę i okazuje się.że w Viaderku odpadł stelaż pod kufry. Częściowo co prawda ale kufry zachowują się.jakby miały odlecieć. Straciły sztywność i mocno się.bujają. Musimy jakoś to zafiksować coby nie odpadły w czasie dalszej podróży. Decydujemy się.spiąć je pasami i mocno ściągnąć aby jako tako dało się.jechać.
SaNbu3xoFsA
Gonimy dalej, pomału zbliżając się.do granicy tadżyckiej. W końcu jesteśmy na granicy.
http://i.imgur.com/7MRkKIV.jpg
Spotykamy dwóch rosyjskich motocyklistów. Zajebiste chłopaki.Lecą na azymut na dwóch KLRach. Aleksandr (to ten większy po lewej) wczoraj na zakręcie wpadł w stado owiec. Zaliczył dotkliwoą glebę i mocno się.poobijał. Ale ruskie twarde są. Obwiązał sobie żebra rzepami i gonią dalej. Podróż z Moskwy do tego miejsca zajęła im 3 dni. Nie wiem jak tego dokonali.
http://i.imgur.com/KIZVYH8.jpg
Odprawa przez Tadżyków lekko się.wlecze ale po chwili lecimy już pasem ziemi niczyjej w kierunku granicy kirgiskiej.
http://i.imgur.com/qOlquCH.jpg
http://i.imgur.com/Am7ewH7.jpg
http://i.imgur.com/YMxZuym.jpg
http://i.imgur.com/XxYU1fc.jpg
Na granicy od razu dostaję.zjebę za robienie fotek ale moje tłumaczenie że robię zdjęcia szczytom a nie obiektom strategicznym i pokazaniu moich dokonań gość postanowił się.odstosunkować.
Paszporty i podjeżdżamy do celników na kolejne stpawdzenie papierków. Na miejscu stoją 2 Supertenery i duży GS na francuskich blachach. Chłopaki są.w śroku i załatwiają.formalności choć co chwila któryś z nich wychodzi po coś.do motocykla i po chwili wraca. Czekamy chyba z godzinę a oni nie wychodzą. W końcu moja cierpliwość się.kończy i wchodzę do budynku celników. Siedzi 3 chłopa (Francuzy) i łamaną angielszczyzną próbują dogadać się z niekumającymi nic po ichniemu Kirgizami. Zagaduję po rusku czy aby jakoś nie pomóc? Chłopie z nieba nam spadłeś. Ni chuja z tymi gamoniami nie możemy się.dogadać. Dobra jesteśmy w domu w czym problem. Po wyłuszczeniu francuzom o co biega kirgiskim pogranicznikom idzie już z górki wi szybko i sprawnie udaje nam się odprawić. Przy okazji rozmawiamy z Francuzami i polecamy im „nasz” hotel de luxe w Osh. Na granicę.podjeżdżą również Francuzik spotkany w Murgabie który połączył siły z Holendrem na małym GSie.
Ruszamy dalej. Po drodze musimy zatankować bo w Viaderku już susza. Niestety jest tylko 80 więc ja z Michałem postanawiamy nie tankować a Nynek niestety nie ma wybory i zalewa tym co jest.
Jedziemy ale w brzuchach nam burczy i musimy zastopować w przydrożnym cafe. Do OSh nie jest już tak daleko więc nie spiesząc się jemy obiad i ruszamy w kierunku naszego celu. Plan jest prosty, dojechać do Osh zalogować się.w hotelu, odpocząć, uprać ciuchy, porządnie się.najeść i poleniuchować. Podjeżdżamy do hotelu gdzie spotykamy zadowolonych francuskich znajomych. Dziękują za wskazówki i namiary na hotel. Ich plan jest podobny z tym że jeden ma drobną awarię dyfra w Supertenere z którą planuje uporać się.jutro rano. Kierują się.do Almaty bo jeden (ten na BMW) musi tam oddać moto do serwisu bo ma na gwarancji a BMW nie wyraziło zgody aby sam wymienił sobie olej strasząc utratą gwary. Nowiuśki wodniak musi więc zachaczyć.o Kazachstan do serwisu. Na jutro zaplanowaliśmy dotarcie do Biszkeku zahaczając po drodze jeziorko Toktogul.
Osh - Toktogul
Rano wstajemy i pomału lecimy na śniadanko. Przed hotelem spotykam jednego z Francuzów. Zabiera się za naprawę cieknącego dyfra. Pytam czy pomóc ale gość dziękuje a wygląda na ogarniętego bo robota idzie mu szybko i sprawnie. Lepiej byłoby ruszyć możliwie jak najszybciej bo słońce da nam w dupę ale jakoś.tak się.ślimaczymy że szok. Zanim wyjechaliśmy udało nam się.jeszcze zatankować i pochrzanić drogę w kierunku Dżalalabad i trafiamy na granicę.Uzbecką. Szybka cofka i lecimy już we właściwym kierunku. Jest tak upalnie, że nie da się.wytrzymać to jakiś biegun gorąca. Temperatura z 40 stopni więc stajemy na mały popas w przydrożnym kafe. Zamawiamy szaszłyki, sączymy sok malinowy i kwas. Szaszłyki i napitki przepyszne aż się.nie chce jechać dalej po takim posiłku. No ale jechać trzeba. Rano rozmawiałem z busiarzami, którzy parkowali obok hotelu i powiedzieli że droga z Osh do Biszkeku to 10 godzin jazdy mimo że to tylko ciut ponad 600 km. W takim razie zmieniamy cel i obieramy Toktogul na dzisiejszy biwak. Jedziemy dalej, po drodze jeszcze jedno tankowanie i już.jedziemy wzdłuż rzeki o pięknym turkusowym kolorze. To Naryn , który rozlewa się w pięknych wąskich ale stromych dolinach. Przejeżdżamy przez tunel, droga wije się serpentynami które aż proszą się.o odkręcenie manetki. Jedziemy jednak zachowawczo. Przed nami około 5 tysięcy kilometrów do domu. Nieciekawie byłoby po przejechaniu prawie 10 tysięcy kilometrów zaliczyć glebę na asfaltowej drodze puszczając wodze fantazji.
W końcu dojeżdżamy do szlabanu z poborem opłat. Gość wyciąga do mnie łapki ale mówię mu że motocykle nie płacą i żeby nas przepuścił. Idzie w zaparte że płacą wszyscy i my też.musimy. To pokaż cennik twardo stawiam na swoim. Tam na tablicy wisi. Idę i czytam ale przeca w Kirgistanie motocykle nie jeżdżą i nikt nie pomyślał aby umieścić w cenniku motocykl. Wracam do gościa i mówię że nie ma motocykli w cenniku a skoro tak to ma otworzyć i nas puścić bezpłatnie. Swoją drogą cena jaką nam krzyknął była sporo wyższa niż ta którą.płacili lokalesi. mogło to być związane z pozycją w cenniku (innostrańcy). W końcu gość zrezygnowany macha ręką i mocno wkurwiony otwiera szlaban. Jedziemy za free.
Dzień pomału ma się.ku końcowi w nareszcie widzimy już jezioro. Brzegi są jednak zajebiście strome, nie ma żadnego zjazdu i musimy objechać je wokół aby znaleźć dogoną miejscówkę.na biwak.
Droga i tak prowadzi wokół jeziora więc nic nie tracimy. Wreszcie jesteśmy po drugiej stronie i widzę już że jest droga, która prowadzi do jeziora. Jest dobrze.
W takim razie udajemy się.na shopping. Lepioszki, coś do żarcia, browar. Nie kupiliśmy wody.
Zjeżdżamy z czarnego i pomału kierujemy się.widoczną na navi szutrówką do jeziora. Nijak nie idzie tam dojechać. W końcu drogę wskazuje lokales i gonimy dalej. Słońce już tuż nad horyzontem. Navi wskazuje że jestem już na wodzie a droga prowadzi dalej. Mimo późnej pory jest upał. Dojeżdżamy do końca drogi, która znika pod wodą. Schodzę z motocykla i rzucam dużym głazem. Długo idzie na dno. Fak! Nie mamy ani czasu ani ochoty kręcić się wzdłuż.brzegu w tym skwarze. Skręcamy w prawo w kierunku wody i po kilkuset metrach Nynek znajduje dogodną miejscówkę na biwak. Uratowani. Od razu zdejmujemy ciuchy, rozkładamy namioty aby nie robić tego po ciemku.
Odblokowujemy piwko i odpoczywamy.
Woda jest z wierzchu ciepła ale ponad dnem płynie jakaś rzeka bo woda jest po prostu zimna. Jezioro jest też głębokie. Kilka minut pływania i kolejny browarek. Słońce pomału zachodzi i jesteśmy zjebani.
Zachód słońca nad Toktogul.
http://i.imgur.com/6fYoh1D.jpg
http://i.imgur.com/AhcDIO9.jpg
http://i.imgur.com/np2Jgg4.jpg
http://i.imgur.com/JY3TVla.jpg
http://i.imgur.com/6cQrFGY.jpg
RSP4RY_KzCA
Michał ładuje w kimę a ja z Nynkiem jeszcze siedzimy przy nazym ognisku z kanistra z lampką. Nynek w końcu też się.poddaje i zostaję.sam. Mam zamiar zapalić fajkę.i też.się.położyć, gdy nagle podbija do mnie 2 lokalesów. Grzeczni i mili. Rybacy. Mają łódź, sieci i osła, ktory ten burdel napędza. Rozmawiamy kilkanaście minut ale nie mam już siły. Oczy mi się.zamykają więc informuję tubylców że niestety muszę się.położyć bo rano o 5 musimy ruszać dalej w drogę. Grzecznie odchodzą dodając tylko, że będą tutaj całą noc i żebyśmy niczym się.nie martwili. Jesteśmy pod ich ochroną. Wchodzę do namiotu i sam nie wiem co o tym myśleć. Dla spokoju wracam i chowam wszystko co na wierzchu do przedsionka. Wchodzę do śpiwora i już po mnie. Zasypiam natychmiast.
"Nie dostałem pałą po łbie, ślad na moim czole to od oparzenia od wydechu"
Noooooo......... :Thumbs_Up: zawsze sprawdzaj pierw językiem ;)
Sylwek_76
08.10.2016, 22:38
Zachód słońca na jeziorem wymiata :drif:.
Ps.
Emek, kiedyś na priva zgłoszę się,abyś wrzucił mi ślad Waszej drogi przez KGZ iTJK,ok?Jeśli się dobrze ułoży,chciałbym w przyszłym roku powtórzyć wypad w tamte strony.
Toktogul - Szymkent
Rano budzą mnie jakieś.hałasy. Słyszę sporo głosów, tętent kopyt i hałas samochodów. Co jest kurwa?? Wyłażę z namiotu jest coś pomiędzy 4 a 5. Rozglądam się dookoła i widzę kilka samochodów, ludzi na koniach i osłach. Niezły ruch. Wszyscy z siatkami, podbierakami i sprzętem do połowu ryb. Dostrzegam też naszych przyjaciół z wczorajszego wieczora. Zaciekawiony zbiegowiskiem ruszam w ich kierunku obczaić o co kaman. Okazuje się.że w pobliżu naszego obozu chyba z pół wioski nastawiło się na rybałkę. Michał też się.pokazał i razem idziemy do zbiegowiska. Narodu chyba ze 30 osób albo lepiej. Właśnie kończą połowy. Przez całą noc złapali jedną sztukę. Ja pitolę., jedną tylko dopytuję.
No jedną.i to niewielką. Hmm dla mnie spora.
http://i.imgur.com/N4bfXdD.jpg
Obowiązkowo muszę.zrobić sobie fotę ze zdobyczą. OK. Tubylcy domagają się.żebym jeszcze z tą rybą.wlazł na osła bo na foci będzie to lepiej wyglądać. Z osła rezygnuję bo to złośliwe bestie. Ale fota z rybą jest.
http://i.imgur.com/WOYDltR.jpg
Ciężkie bydle. Waży z 10 kg to chyba tołpyga ale nie jestem ekspertem.
Dobra koniec szopki. Wszyscy rozjeżdżają się z łowiska w kierunku domostw. Podchodzi do mnie jeszcze 2 tubylców, proszą o fajkę i zapytują czy aby nikt nas nie niepokoił. Odpowiadam że wszystko git. Gdyby co to wal do nas. Nikt nie ma prawa was tu ruszyć. Ochrona kuwa. Uśmiałem się. Ale to całkiem miłe.
Szybkie śniadanie ale okazuje się.że nie mamy wody. Przypomniałem sobie że zabrałem filtr do wody nie wiem na jaką cholerę ale jednak się.przydał. Herbata, kawa i ruszamy przed siebie. Chłopaki ruszyły przodem a ja coś.zamarudziłem po drodze. Kurcze nie widzę ich. Gaszę moto ale nie słyszę.nigdzie motocykli. Dobra spokojnie w kierunku asfaltu. Gdzieś ich namierzę. Wybijam się.do M41 i widzę że to nie ten zjazd, którym zjeżdżaliśmy wczoraj do jeziora. Cofam się kilka kilosów do wczorajszej trasy. Widzę chłopaków stojących pod sklepem. OK. Jedziemy dalej. Jeszcze postój na uzupełnienie płynów. Kupijemy wodę i batony i dalej.
Jedzie się.po prostu rewelacyjnie. Jest przyjemnie chłodno, droga kręta i urozmaicona, asfalt zajebisty. Zaczynamy pomału wspinać się.pod górę. Wspominano nam o przłęczach w drodze na Biszkek i chyba się.do nich zbliżamy. Przy drodze stoją.stragany z miodem. Pomału z przyjemnego chłodu robi się.po prostu zimno. Przełęcz ma ponad 3000 metrów, przy drodze leży śnieg, wieje wiatr. Ale nie ma na co narzekać jest git.
http://i.imgur.com/YGVgDqZ.jpg
http://i.imgur.com/5mt9Zxb.jpg
http://i.imgur.com/YzPHTGg.jpg
Gonimy dalej w kierunku Biszkeku. MIjamy jakiś.tunel i tankujemy na stacji. Po drodze przełęczy jest kilka. W końcu wydostajemy się.już na płaskie i trafiamy na korek. Co jest? Hmmm. Szlaban i pobór opłat. Jadę pierwszy i omijamy cały korek i przeciskamy się szparą.obok szlabanu. Ktoś tam coś machał do nas ale pognaliśmy dalej. Zbliżając się do Biszkeku odbijamy w lewo drogą w kierunku Szymkentu kierując się.na przejście graniczne z Kazachstanem w okolicach Taraz. Docieramy do granicy a upał staje się.nie do wytrzymania. Znowu kole 40. Kirgiska strona miła i przyjemna. Burak po drugiej stronie każe nam stać na słońcu. W końcu podjeżdżamy do okienka ale kierują nas do budynku a tam dziki tłum. Mały ruch graniczny. Ja pierdolę. Masakra. Cały czas jakieś awantury, ktoś się.pcha, krzyki, słabo jest ale twardo stoimy. Jak już prawie docieramy do okienka woła nas jeden z żołnierzy że mamy wrócić z powrotem do okienka na zewnątrz. OK. Jakieś zamieszanie, nie wiem o co chodzi. Idę zapalić fajkę i łapie mnie mundurowy że niby mandat mi daje bo tu palić nie wolno. Kurwa a skąd mam wiedzieć że nie wolno stoję na dworze inni też.palą. W końcu daje spokój.
Do tego wszystkiego wylazł pogranicznik z psem. Ja pitolę przeca mam w kieszeni ten tabak pod język. A jak to jakiś narkotyk. Kuwa, mam lekki stres ale wszystko spokojnie. Każe mi wywalić.prawie wszystko, przegląda bety. W końcu znajduje moją czołówkę i zaraz po niej drugą którą mam na backupie. Jak już zobaczył 2 sztuki to wyjeżdża żebym mu podarował jedną bo na chu.. mi 2 sztuki. Wszystko to w pełnym słońcu 40 stopni, po dupie się.leje. Weź chłopie spadaj. Nie dam.
Wreszcie daje spokój, pakuję z powrotem wszystkie sakwy i przelatujemy za szlaban. Straciliśmy lekko 2 godziny więc plany się zmieniają. Zobaczymy jak daleko nam się.uda zajechać.
Jesteśmy w Kazachstanie.
Do Szymkentu jest ok 200 km po drodze same wiochy więc w tych warunkach będziemy musieli uważać na policję. Słabo. Gonimy dalej, droga do dupy ale w końcu poprawia się i zatrzymujemy się.przy drodze w ogromnej restauracji. W środku wreszcie chłodno i przyjemnie. Jemy i odpoczywamy. Ruszamy dalej ale wiele już dziś nie ujedziemy. Wjeżdżamy do miasta w poszukiwaniu noclegu. Trochę to trwa i nie możemy nic znaleźć. Postanawiam zostawić chłopaków i podjechać jeszcze kawałek i zapytać tubylców. Zgarnia mnie policja na radar. Podjeżdżam i pytam o hotel że niby nie wiem o co chodzi. Łapią się,.zapominając o przekroczeniu prędkości i wskazują drogę, zgarniam chłopaków i podjeżdżamy pod jakiś motel. Bierzemy dwójkę we trzech. Obiekt fajny, panie miłe. Chłodzą nam arbuza, którego pałaszujemy zapijając chłodnym piwem. Jest spoko, mamy prysznic i TV - luksus. Nynka nosi i wali na mały rekon na miasto.
http://i.imgur.com/ahzuu6h.jpg
Niestety plan na jutro zakłada zajechać jak najdalej więc czeka nas ciężki dzień. Kładziemy się spać wsłuchując się.w przemówienie prezydenta Kazachstanu, które leci na wszystkich kanałach w TV.
Rano pobudka, śniadanie, pakowanie. Standardowa procedura startowa. Obok naszej noclegowni jest stacja paliw co pozwala nam załatwić wszystkie formalności przed wylotem z miasta. Pamiętając uwagi naszych tirowców spotkanych na wlocie do Kazachstanu tankujemy we wszystko co mamy bo ponoć przez kolejne 500 km nie ma stacji. To nieprawda ale o tym przekonamy się po drodze. Stacje są ale odległości pomiędzy nimi są spore. Wylatujemy na M32 i gonimy w kierunku Aktobe. Navi pokazuje 504 km do zakrętu. Ja pitolę, będzie nudno. I tak też jest. Długa niekończąca się prosta. Co najwyżej mały łuk się.zdarza ale pilnujemy się.coby nie przekraczać 110 km. Nie mamy ochoty na kontakty z tutejszą policją. Droga się dłuży niesamowicie, nad stepem krążą drapieżne ptaki. Kilka leży też.martwych przy drodze. Jedyna atrakcja to wielbłąd na drodze.
http://i.imgur.com/z45GrE3.jpg
http://i.imgur.com/3Eiihnx.jpg
Żle sie nawija kilometry w Kazachstanie. Zmęczenie jest szybsze i bardziej dotkliwe niż w górzystym Kirgistanie czy Tadżykistanie. Jest po prostu do dupy. Mamy jakieś 1700 km do ruskiej granicy. Dzisiejszy dzień można śmiało nazwać dniem drogi. Cały czas jedziemy prostą jak stół drogą M32. Po drodze zajeżdżamy na mały popas do miasta, które M32 omija. Wbijamy się w centrum ale kasy nam brakuje i szukamy jakiegoś banku lub bankomatu. Niestety jest wolny dzień i nici z wymiany. W końcu znajdujemy bankomat, który rabotajet i kasa jest. Szukamy miejscówki na popas.
http://i.imgur.com/3hOl4GQ.jpg
http://i.imgur.com/Wiyxzmi.jpg
http://i.imgur.com/BsLnl8P.jpg
Miły lokales zapytany o knajpę szybko wskakuje do swojej maszyny i każe podążać za sobą. Doprowadza nas do restauracji. Teraz odrobina wyobraźni. Trzech brudnych, spoconych, śmierdzących motocyklistów wbija się.do ekskluzywnej knajpy gdzie Panie są w sukniach a Panowie w koszulach i garniakach. Czujemy się.co najmniej obco w tym miejscu tym bardziej że stanowimy lekką sensację.na dzielni. Zamawiamy żarcie i w oczekiwaniu chłodzimy się.w klimatyzowanych pomieszczeniach lokalu. Żarcie znakomite. Zauważyliśmy wtedy że nigdzie po drodze azjatyckiej nie spotkaliśmy ludzi otyłych.
W tej knajpie było ich niestety większość. Po posiłku wylatujemy dalej i mamy zamiar minąć Bajkonur i poszukać noclegu. Docieramy wreszcie do kosmodromu. Stoi w polu. Wrażenie robi gigantyczna wręcz ilość linii energetycznych prowadzących do obiektów.
http://i.imgur.com/JIn0jmm.jpg
http://i.imgur.com/Jye2iQ1.jpg
Tankujemy i zbieramy się do zjazdu w step na nocleg. W końcu zjeżdżamy chcąc odjechać jak najdalej od drogi. Jedzie się źle. Podłoże jest dziwne z wierzchu twarde a pod spodem kopny piach. Ciężko manewrować bo kępy roślinności powodują że podbija koła, które potem zapadają się.w piachu. Chcemy zajechać za wzniesienie przed nami ale w końcu odpuszczamy bo droga to tylko złudzenie że tam gdzie zakładamy kończy się.górka. Moglibyśmy tak i cały dzień jechać i nie dojechać. Stajemy w stepie i rozbijamy obóz. Słońce pomału zachodzi i dzień się kończy. Zrobiliśmy dziś.ponad 700 km. To był długi nudny i męczący dzień. Kolejny nie zapowiada się.lepiej.
FYD5xTPgZQc
No to jedziemy dalej.
Wstajemy wcześnie i trzeba powiedzieć że jest rześko. Wpadamy do Aralska, wymieniamy kasę i jedziemy na stację zatankować. Okazuje się.że Michałowi coś nagle wsysa olej w Tenerce więc stoimy na stacji i dolewamy po tankowaniu. Motocykle też palą sporo więcej. Za przyczynę.tego stanu uznajemy paliwo, które zatankowaliśmy wcześniej. Ja spaliłem całe ale Michał ma jeszcze pełen baniak, który przeznaczamy na paliwo do kuchenki.
iuCtA5Hzf8k
Zapomniałem o tym że wczoraj spotkaliśmy zajebistych chłopaków na katach 690, którzy nie bez problemów technicznych jadą 3 miesiąc z Europy do Azji.Niemiec i Szwed twarde chłopaki. Zrobiły ponad 500 km po dnie aralskiego z czego znaczna część w kopnym pachu. Pamiątkowe fotki też były. Za naprawę aralskiego wzięli się.Duńczycy i chłopaki mówią że zbiornik powoli się.napełnia. Kto wie może jeszcze wróci do dawnych rozmiarów.
http://i.imgur.com/iguklnW.jpg
Gonimy dalej i widzę że z naprzeciwka napiera na nas maluch. Ja pitolę maluch w Kazachstanie?? Ale maluch jedzie na polskich blachach. No to już musiałem go zatrzymać.
Stajemy i okazuje się.że to Arkady Fiedler dyma do Azji Centralnej. Zajebiste spotkanie w końcu jakaś atrakcja. Rozmawiamy chwilę ale Arkady ma plan i musi gonić.dalej. Zajebiście spotkać naszych na kazachskim zadupiu.
BTW to już przedsięwzięcie biznesowe. Arkady jedzie maluchem a za nim leci ekipa filmowa busem, która akurat gdzieś się zawieruszyła.
http://i.imgur.com/jaa434B.jpg
http://i.imgur.com/zYe7JG8.jpg
http://i.imgur.com/Hr96LQn.jpg
http://i.imgur.com/PpdHEXx.jpg
Pytamy Arkadego o stacje paliw i żarcie i okazuje się.że wkrótce coś będzie. Zatrzymujemy się.na popas w lokalu. Wrzucamy na szybko zupo/drugie i zbieramy się.do wylotu. Przed knajpą spory ruch bowiem w pobliżu nie ma zbyt wiele miejsc na odpoczynek. Zajeżdża motocyklista na nowiuśkim goldasie. Leci z plecakiem z Samary. To uzbecki motocyklista z Taszkientu. Jedzie w samej zbroi i zachwala to rozwiązanie. Mam inne zdanie i tłumaczę że jak lecę w kurtce to wiatr mnie owiewa i jak jestem spocony i jest mi przyjemnie chłodno.
Jaki wiatr? U mnie nic nie wieje. Hmmm. No OK, na goldasie może i nie wieje.
Gonimy dalej w poszukiwaniu paliwa. Stacja jest daleko ale w końcu udaje się.nam do niej dojechać a tu zonk. Brak paliwa. Gość na stacji zeznaje jednak że tu kolega obok (wskazuje na budynek sto metrów dalej) ma paliwo i chętnie sprzeda. Za chwilę.pojawia się sam zainteresowany oferując benzynę. Nie chcemy jednak lać tej benzyny bo nie wiadomo co to może być. Tankuję z zapasowego Rotopaxa i jedziemy dalej. Jedziemy i z daleka widzą czarne, burzowe chmury. Ups. Zakładam membrany bo nie mam ochoty zmoknąć. Wkrótce wjeżdżamy w tą burzę.i opady są.bardzo intensywne do tego okropnie wieje. Planowaliśmy kolejny biwak w stepie ale przy tej pogodzie to będzie słaby pomysł. Jadąc widzimy jak zagłębienia w stepie pomału wypełniają się.wodą. Nie mamy ochoty wepchać się.w taką breję. Zresztą zjazdy z drogi też.nie ma więc lecimy dalej. W końcu docieramy wieczorkiem do miasteczka gdzie znajduję w navi jakiś.hotel przy hali sportowej. Samo miasto to jakaś.przemysłowa osada. Coś tam wydobywają ale niestety nie wiem co. W każdym razie przemysł ciężki. Wbijamy się ale cena ścina mnie z nóg 10000 Tenge. To niby ok 30$ ale jak na warunki kazachskie to majątek. Ponadto kobita mówi że nas przenocuje ale jutro przyjeżdża grupa i mamy spadać przed 6. Nie ma też śniadania. Pomysł z dupy. Jedziemy do miasta szukać czegoś innego. W końcu udaje się.nam znaleźć lokal w który nas przenocują a dodatkowo motocykle możemy zaparkować na zamykanym podwórku. Ok. Bierzemy 6500 Tenge, zajebisty pokój. Sam lokal wygląda jak pokoje na godziny ale jest w porządku. Nie mamy jednak kasy gdyż nie chcieliśmy wymieniać zbyt dużo Tenge więc lecimy do miasta do bankomatu i na żarcie zaklepując miejsca w hoteliku.
Trafiamy do knajpy z super jedzeniem, w której jesteśmy nielicznymi gośćmi.
http://i.imgur.com/nW23IRf.jpg
Jest przyjemnie jednak po deszczu jest chłodno i cieszę się.że nie muszę spać w mokrym stepie pod namiotem. Dach nad głową się.przyda. Zbliżamy się do Rosji i postanawiamy nie lecieć na Samarę lecz jak najszybciej znaleźć się.w Rosji. Kazachstanu mamy dość na długo więc będziemy się kierować na przejście w kierunku Orenburga.
Już klasycznie pobudka i na koń. Nie mamy śniadania i postanawiamy zjeść je po drodze. Zatrzymujemy się.na pierwszym kafe za miastem, w którym spaliśmy. Wrzucamy naleśniki, pijemy kawę i pomału lecimy na przejście graniczne. Mijamy Aktobe zjeżdżając z M32 i szukamy stacji coby zatankować gdyż paliwo w Kazachstanie jest tanie . Stacja jest niestety jest też zajebista kolejka. Próbujemy oblecieć do kolejnej ale jej nie ma. Dopiero w Rosji. Na granicy ozywiście kolejka ale idzie dość sprawnie i wreszcie z ulgą stajemy na ruskiej ziemi. Od granicy mamy ze 40 km do miasteczka w którym możemy zatankować. Ja lecę już na oparach a droga jest tragiczna. Totalna wyrypa, pozostałości asfaltu. Zdecydowanie lepiej byłoby lecieć szutrem. W końcu stajemy na stacji i kierujemy się na Orenburg. Musimy w końcu załatwić naprawę Nynkowych kufrów. Wjeżdżamy do miasta i zaczynamy poszukiwania swarsika, który pomoże nam pospawać stelaże.
Zatrzymujemy się.w knajpie i chętni do pomocy rosjanie szybko dają nam namiary na spawacza, który za godzinę pojawi się w warsztacie. W takim razie jemy obiad aby nie czekać o pustych żołądkach. Znajdujemy warsztat ale gościa nie ma. Dzwonię do niego i mówi abyśmy poczekali bo wkrótce dojedzie. Zajmuje mu to kolejne pół godziny. W końcu się.pojawia i zabiera się.za robotę.
http://i.imgur.com/wdW2rku.jpg
BHP na najwyższym możliwym poziomie czyli okulary Armani i klapki.
http://i.imgur.com/jYT0L0x.jpg
http://i.imgur.com/fMTp69k.jpg
Naprawę udaje się.przeprowadzić dość szybko i wyjeżdżamy. Dolatuję.do głównej drogi ale nie ma chłopaków. Czekam bo może zatrzymały ich światła ale nie docierają więc wracam. Okazuje się że Nynek musił wrócić ledwo po wyjeździe bowiem stelaż poprowadzony pod błotnikiem obcierał. Drobne poprawki i już jest OK.
http://i.imgur.com/0e38Xdh.jpg
Lecimy dalej. Okazuje się.że mieścina w której naprawialiśmy motocykl (Sol-Ileck)to jakieś uzdrowisko. Mają tam słone jezioro słynące z leczniczych właściwości. Wszędzie stoją ludzie proponujący noclegi no ale my musimy jeszcze podgonić. Mijamy Orenburg i kierujemy się.na Samarę. Przystajemy po drodze zrobić zakupy i szukamy biwaku. W końcu zjeżdżamy z drogi i znajdujemy fajną miejscówkę nad rzeczką nad którą się rozbijamy. Jest przyjemnie i spokojnie.
http://i.imgur.com/049fn91.jpg
tz0Dz8FzSvI
Ruszamy po śniadaniu i lecimy do Samary. Chcemy kupić olej do Tenerki. Samara jest ogromna. Na krzyżowce zatrzymuje nas policja. SPrawdzają kwity. W zasadzie nie wiadomo czemu nas zatrzymali jechaliśmy powoli w kolumnie aut. Rutynowa kontrola i lecimy do miasta szukać sklepu z olejami. Zjeżdżamy chyba całe miasto kręcąc się.w kółko i wreszcie znajdujemy olej w sklepie z łodziami. Mają tylko 1 litr w cenie z kosmosu. Odpuszczamy. Jest straszny upał a straciliśmy tyle czasu że jesteśmy głodni.
http://i.imgur.com/97zEp4m.jpg
Wpadamy do klubu fitness gdzie jest restauracja. Lokal zajefajny, ogromna sala z oknami wychodzącymi na WOłgę
http://i.imgur.com/2T0b96N.jpg
http://i.imgur.com/TMj08QD.jpg
Wrzucamy hamburgery z argentyńskiej wołowiny w zajebistej rosyjskiej cenie. Hamburgery zaiste bardzo smaczne. Jest popołudnie i musimy nadrobić stracony czas. Sporo czasu zabiera nam wylot z Samay w kierunku na Penzę. DO Penzy mamy ok 400 kilosów i już wiemy że nie damy rady tam dojechać jest popołudnie i zaraz trzeba będzie szukać noclegu. Gonimy więc chcąc ujechać możliwie daleko. Jedziemy wzdłuż Wołgi i przy drodze stoi kupa samochodów z których sprzedają.wędzone i świeże ryby. Śmieszą mnie napisy „ryba w maszynie”. Przychodzi mi do głowy że po tygodniach jedzenia mięsa fajnie byłoby wrzucić rybkę. Stajemy i kupujemy wędzonego suma.
http://i.imgur.com/0oFFjJ6.jpg
http://i.imgur.com/W4agCnS.jpg
Pogoda się zmienia zbierają się.ciężkie chmury i zanosi się na deszcz. Zawsze uważam że lokales wie wszystko najlepiej. Pytam więc sprzedawcę ryb czy będzie padać. Będzie, na bank. Zakładam więc membrany i lecimy dalej. Deszcz w końcu przychodzi ale nie ma tragedii. W końcu zmęczeni zjeżdżamy z głównego traktu i jedziemy w krzaczory rozbić obóz. Znajdujemy miejscówkę ale doopy nie urywa. Wysokie trawy, komary obok bagno. Generalnie mokro. Trudno. Jest jak jest i lepiej nie będzie. Rozbijamy namioty i wciągamy zakupionego wcześniej wędzonego suma. Smaczny ale tłusty jak cholera. Jutro w planie przelot za Moskwę. Aby tego dokonać będziemy musieli pokonać ponad 800 kilosów. Będzie ciężko.
Krzaki przez Penzą - Krzaki za Moskwą
Dzisiejszy dzień zaczął się.słabo. Jak się obudziłem ziąb był zajebisty do tego wszystko mokre. Wilgoć jak cholera. Ruszamy i kierujemy się.na Moskwę. Nynek rzuca żeby oblecieć dołem drogą A107.
Nie podoba mi się to rozwiązanie bo wszyscy z którymi rozmawiałem stanowczo odradzali tą drogę i sugerowali wyłącznie MKAD jako drogę przelotu przez Moskwę. Nie upieram się.jednak MKADem już lecieliśmy i może warto sprawdzić dla potomności nową opcję. Dzisiejszy dzień to typowy dzień drogi. Gonimy nawijając kilometry. Wreszcie dobijamy się do A107. Powiem jedno. Masakra. Cała droga jest w remoncie, poprzecinana przejazdami kolejowymi. Gigantyczne korki, które dzięki temu że lecimy jednośladami udaje nam się.w miarę.sprawnie omijać. Tak czy inaczej cała przebitka zajmuje zajmuje nam półtorej godziny. Jesteśmy jednak wykończeni. Za nami ponad 700 km. Chcemy przejechać jeszcze kawałek aby znaleźć jakąś fajną.miejscówkę na nocleg. W końcu zjeżdżamy w prawo bo widzimy na mapie jeziorko i może uda się rozbić biwak nad wodą. Niestety się.nie udało. Wracamy do głównej drogi M1 lecącej z Moskwy przez Białoruś do naszej granicy i szukamy dalej. Wreszcie zjeżdżamy w lewo na pierwszym skrzyżowaniu. Następnie skręt w krzaczory i rozbijamy się.w wysokiej trawie. Miejsce kiepskie ale zrobiliśmy kupę kilosów. Nie będziemy wybrzydzać.
Nawinięte ok 850 km.
I filmik z podsumowaniem.
WpAMg8wSt-o
Kolejny etap to przejechanie najdalej jak się da przez Rosję i Białoruś. Ranek jest mokry i zimny. Śniadania brak więc szybka zbiórka i wylatujemy. Kierujemy się do Smoleńska bo chcemy zobaczyć wrak samolotu czy miejsce katastrofy, sami jeszcze nie wiemy co. Jedziemy i zatrzymujemy się przed zjazdem na Smoleńsk jednak droga jakoś nam się wlokła i jest dość późno. Wjeżdżamy do miasta bo trzeba się posilić. Widzimy reklamy Makdonalda i tam też kierujemy swoje kroki. Przed makiem spotykamy rosyjskiego motocyklistę w wieku 60+. Poleca bazę u siebie jakby co. Dziękujemy ale nie tym razem bo musimy lecieć. Celowo zostawiliśmy sobie 3 dni zapasu w razie awarii lub problemów. Jemy hamburgery i decydujemy się na powrót na drogę.bez szukania w Smoleńsku miejsca katastrofy lotniczej. Tankujemy i oczywiście gubimy drogę . Musimy zawrócić i skierować się.na właściwą trasę. Przed nami granica rosyjska, której nie ma więc nie zatrzymujemy się tylko lecimy przez Białoruś w kierunku polskim. Na Białorusi wietrznie i mokro. Powtarza się scenariusz z drogi w tamtą stronę. Wieje jak cholera i jest zimno. Temperatura w okolicach 8 stopni. W zasadzie nic ciekawego się nie dzieje lecimy dwupasmową autostradą. Wreszcie zmęczenie daje znać o sobie i zaczynamy rozglądać się za noclegiem. W końcu go znajdujemy. Wbijam do środka ale już widzę.że tanio to tutaj nie będzie ale namioty mokre, jesteśmy przemarznięci przyda się ciepła kąpiel. Bierzemy apartament za 85$. Logujemy się, motki na parking obok i wbijamy do drewnianej knajpy znajdującej się.na terenie.
Jemy zajebiste steki i zapijamy browarkami i wódką za grosze. Rachunek w milionach.
http://i.imgur.com/A9i9sjC.jpg
http://i.imgur.com/gcf7R93.jpg
http://i.imgur.com/yIyXoZY.jpg
W dobrych nastrojach ładujemy się do wyrek. Jutro dalsza część trasy przez Białoruś i wjazd do Polski.
Dzisiaj plan zakłada że dotrzemy do domów. Mamy już niedaleko. Ciąg na bazę włączony i znów nudną autostradą lecimy w kierunku przejścia w Terespolu. Droga mija mi bardzo szybko i w zasadzie nie wiadomo kiedy docieramy na przejście graniczne. Kolejka jak cholera. Oczywiście omijamy wszystkich i stajemy na czele kolejki bez jakichkolwiek awantur ze strony czekających na wjazd. Cofa nas jednak pogranicznik i każe jechać na koniec. Droczymy się.z nim chwilę ale nie daje za wygraną . Polacy w kolejce mówią nam żebyśmy objechali jeszcze raz kolejkę a oni wpuszczą nas na przodek przed własne auta. Tak też czynimy i przelatujemy w zasadzie bez żadnych problemów przez białoruską granicę. Nasza to tylko formalność. Jesteśmy w Polsce.
http://i.imgur.com/yeBmYHK.jpg
Natychmiast zjeżdżamy do baru na obiad. Po posiłku trzeba się będzie rozstać. Każdy bowiem uderza inną drogą w swoim kierunku. Spędziliśmy ze sobą prawie miesiąc. Dziwnie tak będzie teraz gonić bez towarzyszy. ALe cóż trzeba się zbierać bo do domu mam ok 300 km a chłopaki jeszcze dalej. Szybkie pożegnanie i każdy oddala się w swoją stronę.
Dzięki Panowie za towarzystwo. Mam nadzieję.że jeszcze się uda wspólnie pyknąć jakiś wyjazd, bo ekipa z nas zgrana.
Krótkie podsumowanie wyjazdu z mojej perspektywy:
Najechane: 14800 kilometrów
Całkowity koszt całej wyprawy (w tym wizy i ubezpieczenia): 5500 pln
Średnie spalanie: 4,9 l/100 km
Najdłuższy dzienny przebieg: 1020 km
Średni dzienny przebieg: ok 500 km
Chciałbym jeszcze na koniec podziękować Samborowi za dobre rady i tracka, jak również Piastowi i Henremu za cenne informacje, które były pomocne w planowaniu, przygotowaniach do wyjazdu jak i samej podróży. Dzięki Panowie.:bow:
Jeśli ktoś ma czy miałby jakieś.pytania to proszę.pisać w wątku tak aby czytający relację mogli się z nimi zapoznać i ewentualnie wykorzystać te informacje w przyszłości.
Dzięki za uwagę. Mam nadzieję, że się podobało.
Dzięki :bow::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
Chłopaki...: Lukacz:
Wielki SZACUN za niewąską wyprawę.
Marzy mi się taki wypad... Grupa samców którzy nie szczypią się w tańcu i napierniczają kilometry....
Zazdroszczę Wam i raz jeszcze gratuluje Autorowi ( przede wszystkim ) :kokarda:
Dzięki emek przypomnienie super wyjazu.
To ile dni trwała wyprawa ?
Wyjechaliśmy z PL 11 czerwca a wróciliśmy 9 lipca.
Michał ty to się.już szykuj, plan znasz.
Dziękuję Emek, :)
ps. może za rok, może ja też, ...:dizzy::):):)
750 litrów benzyny. Piękna wyprawa.
Na szczęście paliwo kosztuje tam ok 2 zł :Thumbs_Up:
Michał ty to się.już szykuj, plan znasz.
Znam, znam i już działam w temacie:)
Super się czytało, szkoda , że już koniec :(
Tak się świetnie od kilku dni czytało:drif::bow:......, a tu koniec:(
tomajkAT
09.10.2016, 22:08
W czortu mać, za krótko byliście, opowiadanie się skończyło :D
Dzięki Emek, było pisania i wklejania co nie miara. Fajnie się czytało i oglądało.
Dzieki Emek, fakna rzeczow a relacja, dobrze sie czyta Twoje slowa pozdrawiam
Wysłane z mojego E2303 przy użyciu Tapatalka
Każda przygoda kiedyś się kończy. Teraz pora zaplanować i zrealizować kolejną. Założenia już są.
Wschód czeka na dalszą eksplorację :at: .
Fajna wyprawa.
Bez urazy Emek, ale też bym Tobie kałasza nie dał ;)
Ej, jedźcie już gdzieś znowu. Świetna wyprawa i równie świetnie opisana.
Dziękuję:bow:
Zet Johny
10.10.2016, 07:46
Emek dzięki Tobie poranna kawa smakowała wyjątkowo.
Fajna wyprawa.
Bez urazy Emek, ale też bym Tobie kałasza nie dał ;)
Sam też bym sobie nie dał. :p
Emek dzięki Tobie poranna kawa smakowała wyjątkowo.
No i fajnie. :D
Ostatnie dni to faktycznie dni drogi :D
Fajna relacja. Dzięki za podzielenie się!
m
Sylwek_76
10.10.2016, 09:20
Opis ostatnich dni wypadu,to jak seria z kałacha:D.
Nawet przeładować komentarzem nie pozwolił.
Po prostu nie było się nad czym zbytnio rozwodzić. Droga, droga, droga. Tryb "back home" ON i ogień. Byliśmy już mocno zmęczeni. 4 tygodnie w siodle dają w dupę jednak. Człowiek zapomina jak się chodzi. 3 kilometrowy spacer po powrocie prawie mnie zabił.
Emek dzięki za wykonanie czarnej roboty.
Fajną pamiątkę stworzyłeś, która będzie można wnukom pokazywać :)
ps. Co tam knujecie ?
Karelia i półwysep kolski chodzi mi po głowie. Bardziej offowo.
Karelia i półwysep kolski chodzi mi po głowie. Bardziej offowo.
Dobry kierunek! Tylko z pogodą żebyście trafili.
Na razie to luźny pomysł.
Emek a co powiesz o swojej AT po tym wyjezdzie, były humory ?
I jakie najgorsze paliwo lałeś (oktany), jak wtedy jechała.
Emek a co powiesz o swojej AT po tym wyjezdzie, były humory ?
Panowie humory to mogą mieć motocykle na 3 litery a nie Honda :haha2:.
Na poważnie to przy pierwszym wjeździe powyżej 3000 m zgasiłem motocykl i nie chciał odpalić bez lekkiego dodania gazu. Później chyba komp sobie dostosował wszystkie parametry i było już OK.
Tankowaliśmy normalne paliwo 91 lub 95, przynajmniej tak pisało na dystrybutorach. Raz zdarzyło się że Nynek tankował 80 bo innego paliwa nie było.
W Kazachstanie zalaliśmy coś co spowodowało, że motki miały wyższe spalanie a Michałowi nagle olej zniknął w Tenerce. To coś nie miało nawet zapachu benzyny. Trudno określić co to było i w jakiej liczbie oktanów. Nie było objawów gorszej pracy silnika i tylko po nagle większym o litr zużyciu i braku oleju w Tenere doszliśmy do tego że paliwo było jakieś lewe.
W każdym razie benzyna w Pamirze jest dostępna bez problemów. Nie ma odcinków, które wymagałyby baniaków jeśli zasięg moto wynosi ok. 300 km do rezerwy. Jeśli mniej to baniak się przyda.
Zet Johny
11.10.2016, 08:39
A jak to wygląda obecnie w Uzbekistanie bo czytając różne relacje wynikało że to kraj w którym ubogo było w stacje benzynowe.
[QUOTE=Zet Johny;501461]A jak to wygląda obecnie w Uzbekistanie bo czytając różne relacje wynikało że to kraj w którym ubogo było w stacje benzynowe.[/QUOTE
Ze względu na zmianę przepisów wizowych nie jechaliśmy przez Uzbekistan, także nie wiem jak tam obecnie sytuacja z dostępem paliwa wygląda.
Na wielu stacjach paliwa nie ma i trzeba kombinować u ludzi ale do ogarnięcia. Jedna ekipa pojechała w Pamir przez UZB. Nie znam dokładnie przebiegu ich wyprawy ale po zatankowaniu uzbeckiej etyliny 76 wodny GS się nie obudził. Generalnie jakieś problemy mieli nie tyle chyba z dostępnością paliwa ale z maszynami po jego zatankowaniu. Na forumie BMW czytałem jakieś strzępy relacji.
Tylko pozazdrościć takiej przygody! Fajnie się czytało przy porannej kawie! :Thumbs_Up:
Jak będziesz miał chwilę, to wrzuć screen'a z trasą.
W zeszłym roku w Uzbekistanie słabo z paliwem w tym zresztą też! (Rosja ich odcięła)
Na wschodzie kraju w dużych miastach kupisz na stacji paliwo ale reszta kraju to niestety z garażu!
Ostrzegali nas żeby uważać od kogo kupujemy bo zdarza się, że oszukują!
Miejscowi pokazali nam nawet trik jak sprawdzać paliwo? ale niestety nie wiem czy to działa? może ktoś bardziej chemiczny wytłumaczy? Nam zawsze wychodziło ok!
Wkładasz palec w benzynę i suszysz! jak jest biały nalot to znaczy, że lipa! benzyna chrzczona!
Panowie humory to mogą mieć motocykle na 3 litery a nie Honda :haha2:.
Na poważnie to przy pierwszym wjeździe powyżej 3000 m zgasiłem motocykl i nie chciał odpalić bez lekkiego dodania gazu. Później chyba komp sobie dostosował wszystkie parametry i było już OK.
Tankowaliśmy normalne paliwo 91 lub 95, przynajmniej tak pisało na dystrybutorach. Raz zdarzyło się że Nynek tankował 80 bo innego paliwa nie było.
W Kazachstanie zalaliśmy coś co spowodowało, że motki miały wyższe spalanie a Michałowi nagle olej zniknął w Tenerce. To coś nie miało nawet zapachu benzyny. Trudno określić co to było i w jakiej liczbie oktanów. Nie było objawów gorszej pracy silnika i tylko po nagle większym o litr zużyciu i braku oleju w Tenere doszliśmy do tego że paliwo było jakieś lewe.
W każdym razie benzyna w Pamirze jest dostępna bez problemów. Nie ma odcinków, które wymagałyby baniaków jeśli zasięg moto wynosi ok. 300 km do rezerwy. Jeśli mniej to baniak się przyda.
hm, są takie odcinki, z doliny Wachańskiej przez jez. Zorkul do Murgabu to ponad 400 tak mi się wydaje..
dolina Bartang bez kanistrów też ciężko!
Nowa może mniej pali ale nasze starowinki na wysokościach się prześcigały w zużyciu!! Pozdrówy
Nie przeczę. Odnoszę się tylko do naszej trasy. Henry leciał przez Bartang w tym roku więc pewnie coś więcej będzie mógł powiedzieć. W każdym razie tam gdzie są ludzie to i paliwo się znajdzie. Kanister zawsze warto mieć. Ja tam czy potrzeba czy nie będę zawsze Rotopaxa zabierał tylko po to aby mieć komfort psychiczny że nie muszę się spinać bo paliwa może mi braknąć. Z 3 galonowym Rotopaxem mam zasięg samochodowy - ok 600 km.
BTW nie wiedziałem, że z Zorkul da się dojechać do Murgabu bez cofki do M41. Masz może jakiś ślad tej trasy?
nie wpuścili nas mimo pozwoleń, które albo w Chorogu albo Murgab można załatwić.. Uprzedzali nas że wojsko robi problemy i faktycznie zrobili. Podobno od strony Murgab wpuszczali ale nam to trochę komplikowało trasę i niestety lipa!
śladów nie mam żadnych bo nie mam gpsa;-)
Bardzo fajnie sie czytalo i ogladalo.
Fajny wyjazd i ekipa!!!
GRATULUJE!
czarekszo
11.10.2016, 14:34
Podpisuję się pod gratulacjami i podziękowaniami za relację :Thumbs_Up:
motoMAUROxrv
11.10.2016, 22:16
Emek - świetna relacja :brawo::Thumbs_Up:
Dokumentacja zdj. i opis, bardzo fajnie oddające klimat Waszej wyprawy :bow::)
-Mam nadzieję że nie każesz zbyt długo czekać na kolejną.. :D;)
Dla takich jak ja, :oldman: już nieco "uziemionych podróżników", to chyba jedyna możliwość "zabrania się" w tak ekscytującą podróż.. :o:rolleyes:
DZIĘĘĘKI! :drif:
-Gratulacje i pozdrowionka również dla reszty załogi ! :)
Dla takich jak ja, :oldman: już nieco "uziemionych podróżników"
Nie, no proszę cię :dizzy:. Teraz najlepsze możliwości do podróżowania to ci się otwierają a nie kończą. Henry z chłopakami drugi rok z rzędu Pamir objeżdżają a do ciebie to spokojnie mogą małolat wołać. :haha2:
Dołączam się do podziękowań , achòw i echòw :Thumbs_Up:
Dzięki Panowie za dobre słowo. Cieszę się że się podobało. Mam nadzieję że nasza wycieczka będzie dla wielu z was inspiracją do wyjazdu w tamte rejony bo warto. Drogi tam zajebiste, krajobrazy kosmiczne, ludziska fajne a żarcie smaczne i tanie.
motoMAUROxrv
12.10.2016, 10:39
-Tobie też dzięki za dobre słowo.. :D Nooo, inspiracja jest! :drif:
Tylko moja Królowa (choć nic nie przytyła) robi się dla mnie coraz cięższa, zaś nawyk pchania się w średnio przejezdne ścieżki :vis: ciągle trudny do poskromienia..
Cóż, trzeba będzie przestać szwendać się solo, a ubytki w kondycji zniwelować baaardzo wyrozumiałą i uczynną ekipą towarzyszącą.. :rolleyes:;):lol8:
Fajnie, że nie chuchasz, dmuchasz nowej afryczki w garażu jeżdżąc ewentualnie blisko komina, a używasz jej do tego, do czego została zbudowana. Czyli w dalsze wojaże nie szczędząc jaj kurzu, brudu, wody i przede wszystkim fajnych przygód :brawo: :Thumbs_Up:
tomajkAT
12.10.2016, 17:13
Emek no żesz kurna właśnie dzięki Tobie i innym podróżnikom w TE rejony nie pojadę tam za ni juja. Nudy i zapierdalanie kilometrami. Jakże piękna była Twoja relacja, taka prawdziwa, bez słodzenia i zachwytów.
Emek gratuluję udanej wyprawy. Z przyjemnością się oglądało i czytało Twoją relację. Wspomnienia powracają. I mówisz, że warto ? Z Waszego wyjazdu zapamiętałem w szczególności: notoryczne problemy z policją, sraczkę i piekło na kazachskich drogach.
I mówisz, że warto było ? Może i warto, może właśnie o to w tym chodzi.
Ja mam troszkę inne odczucia, może dlatego, że Wasze przygody w porównaniu z tym co my przeżyliśmy, to nuuuda. Ale każdy ma przecież prawo do własnych przygód.
Pisałeś o kilku glebach. Rozumiem, że gmole właściwie spełniły swoje zadanie i większych strat nie było ?
Henry, no przecież wiesz że warto a to, że motywem przewodnim tegorocznych wypadów w Pamir była sraczka to już inna sprawa :(.
Gleby były i gmole trochę oberwały ale robotę zrobiły bo strat nie było żadnych.
Właśnie myślałem coby wpaść do ciebie i pogadać bo ciekawość mnie zżera jak tam wam Bartang poszedł i co się działo na waszej wycieczce.
A to musimy umówić się na jakąś wolną chwilę.
A na Bartangu ? Oj działo się, działo, a jest tego na książkę, a przynajmniej na jakieś opowiadanie.
A to musimy umówić się na jakąś wolną chwilę.
A na Bartangu ? Oj działo się, działo, a jest tego na książkę, a przynajmniej na jakieś opowiadanie.
Panie henry z przyjemnością poczytamy tu o waszych wzmaganiach z Pamirskimi ścieżkami.
Tak z perspektywy czasu po powrocie to dobrze, że nie z eksplorowaliśmy całego Pamiru na raz, bo pozostaje niedosyt, a co za tym idzie powód do ponownej wizyty w tych rejonach.
Henry, a nie chciałbyś skrobnąć kilku słów o Bartangu?
Arkady jedzie maluchem a za nim leci ekipa filmowa busem, która akurat gdzieś się zawieruszyła
Nie busem, jeno Freemontem i się nie zawieruszyła tylko nie zdzierżyła tempa i trochę wyprzedziła ;)
Henry, a nie chciałbyś skrobnąć kilku słów o Bartangu?
Nie busem, jeno Freemontem i się nie zawieruszyła tylko nie zdzierżyła tempa i trochę wyprzedziła ;)
Czosnek to Ty byłeś w ekipie Freemontowej, co pisałeś, że się mineliśmy ?
Czosnek to Ty byłeś w ekipie Freemontowej, co pisałeś, że się mineliśmy ?
Tak wyszło, że wytrząsałem tam dupę ;)
Tak wyszło, że wytrząsałem tam dupę ;)
Arkady pisał, ze nie wpuścili was do Tadżykistanu. Czemu wiz nie mieliście ? Czy komuś coś nie spasiło na granicy ?
Tak wyszło, że wytrząsałem tam dupę ;)
Kurcze to czemu nikt nas nie zatrzymał? Szkoda.
Arkady pisał, ze nie wpuścili was do Tadżykistanu. Czemu wiz nie mieliście ? Czy komuś coś nie spasiło na granicy ?
Wpuścili, tylko za Murgab mieliśmy mały problem techniczny i musieliśmy zawrócić do Osz.
Coś mam pecha do Pamir Highway. Jakoś karma nie chcę żebym dojechał do Iszkaszim. Pierwszym razem przez Bartang już nie było czasu, a teraz to...no ale do 3 razy sztuka ;)
Wpuścili, tylko za Murgab mieliśmy mały problem techniczny i musieliśmy zawrócić do Osz.
Coś mam pecha do Pamir Highway. Jakoś karma nie chcę żebym dojechał do Iszkaszim. Pierwszym razem przez Bartang już nie było czasu, a teraz to...no ale do 3 razy sztuka ;)
No niestety przez 30 dniową wizę radziecką trudne do realizacji jest zaliczenie dwóch dolin Wachańskiej i Bartang w jednym wyjeżdzie jadąc na kołach z pl ( nie wiem czy ktoś myknął 2 naraz) ?
Przeczytałem Waszą relację z przejazdu przez Bartng, rewelacja, przy Waszych doświadczeniach korytarz Wakchański wydaje się bułką z masłem.
Mineło 7 lat od Waszego wyjazdu, a Pamir się znacząco nie zmienił.
Przeczytałem Waszą relację z przejazdu przez Bartng
Ktoś to jeszcze pamięta? :) Czas jednak zapier.... Dzięki za miłe słowa.
Kurcze to czemu nikt nas nie zatrzymał? Szkoda.
Bo zanim się zorientowaliśmy, że to nasi to już byliście daleeeeeko ;)
Gratuluję wyprawy! Dziękuję za wspaniałą relację.
ŁukaszBIA
16.10.2016, 20:55
Dzięki, bardzo ciekawie się czytało.
Trochę ruchomych obrazków
https://youtu.be/4-uvalPTmA8
Poprawiony link
4-uvalPTmA8
Pięknie...
Wysłane z mojego HUAWEI GRA-L09 przy użyciu Tapatalka
1.47 skończyłem czytać relacje ale nie byłem w stanie przerwać jej w połowie. Gratulacje Panowie :))
HarryLey4x4
06.07.2017, 20:46
Super relacja.
Emek, czy ważyłeś swoją Afrę zapakowaną na full z Rotopaxem pełnym? Czy zawiecha orginalna dawała radę? Ile litrów miałes w zapasie paliwa,że zasieg siegał 600 km?
Rotopax 3 galony. Cały ładunek z extra paliwem to jakieś 50-60 kg. Ori zawias w pojedynkę z tobołami daje radę. Tu już 10 czy 15 kg nie robi wielkiej różnicy bo masa zestawu z kierownikiem mojej masy to 350-370 kg wiec ciężko.
sambor1965
06.07.2017, 22:39
Poczytałem i ja. Po łebkach ten Pamir i Kirgistan. Żółta kartka ;)
Ale fajnie się czyta takie odkrywanie świata. Brawo!
Wiem Sambor że po łebkach. Dlatego jest po co wracać. Dla mnie to i tak była zajebista wycieczka bo nigdy poza komin nie wyjeżdżałem. Ten rejon to na lekko mnie kusi okropnie. Na pewno tam jeszcze wrócę ale już nie na kołach .
sambor1965
06.07.2017, 22:58
Emek, dobrze zrobiłeś, że za pierwszym razem na kołach. Wiesz co naj... Mam nadzieję, że w przyszłości przekonasz się jakie zajebiste miejsca minąłeś. Ruszam w poniedziałek po raz... kolejny i zazdroszczę sam sobie ;) Ale zawsze bardziej tym, którzy maja to po raz pierwszy.
Zazdraszczam. Cieszę się że nie wiem co minąłem bo będzie zaskoczenie a to właśnie pasuje mi najbardziej. Lekka kawaleria ;) mi się marzy. Жду встречи :D.
Zazdraszczam. Cieszę się że nie wiem co minąłem bo będzie zaskoczenie a to właśnie pasuje mi najbardziej. Lekka kawaleria ;) mi się marzy. Жду встречи :D.
Szukamy trzeciego start 27,08
71610
71611
71612
Gilu, chyba łeb na pniaka musiałbym położyć za sam pomysł w tym roku. Ponad miesiąc już w tym roku w chałupie mnie nie było. Teraz czas dla rodziny. Przyszły rok już zaplanowany wiec pozostaje czekać do 2019.
Gilu, chyba łeb na pniaka musiałbym położyć za sam pomysł w tym roku. Ponad miesiąc już w tym roku w chałupie mnie nie było. Teraz czas dla rodziny. Przyszły rok już zaplanowany wiec pozostaje czekać do 2019.
Pomyślałem że mógłbyś iść za ciosem:D
Cios pewnie by poszedł, tylko w moim kierunku ;). Na poważnie to niestety ten rok już zaplanowany mam. Jeszcze 2 krótkie wypady i koniec. Pozostanie latanie liściem wkoło komina. W każdym razie dzięki za propozycję :Thumbs_Up:.
Tak dla ostrzeżenia potomnych.
Ostatnio znajomy przywiózł taką pamiątkę z Wakhańskiego
72557
Strzały padły ze strony Afgańskiej.
Ciekawe czy to odosobniony przypadek, czy coś złego się w tym rejonie dzieje ?
Ta szyba to klejona jakaś?
Tak czy inaczej, ja to bym sobie ją okleił na pamiątkę co by się nie rozsypała przy byle dotknięciu.
P.S. jakiś mały kaliber, pewnie dzieciak się wiatrówką bawił. ;-)
AK74 ma kalber prawie jak wiatrowka.:)
Wysłane przy użyciu Tapatanka
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.