View Full Version : W kierunku słońca.
W związku z tym, iż nie jestem najlepszy w pisaniu to ograniczę się do kilku fotek. Oczywiście inni uczestnicy w razie mozliwości proszeni są o pomoc ;)
Ekipa.
Bartol z małżonką AfricaTwin
Stachu AfricaTwin
Ja AfricaTwin
Wrona GS 800
Wyrwas GS 800
Plan był jasny jedziemy na południe (najlepij jak uda sie dotrzeć do Grecji)
Wyjechaliśmy z początkiem sierpnia, chyba jakoś 2go. Umowilismy się że spotykamy się na Słowacji i tam tez skonsumowaliśmy obiadek.
Jak to zwykle bywa przelotówka była dość nudna poza tym, ze na wysokości Budapesztu dopadła nas ulewa jakiej chyba nigdy nie doświadczyłem na moto, na szczęście było dość ciepło. Jak to bywa u bratanków późnym wieczorem w motelach same wesela albo pozamykane campy które były na mapach nie do namierzenia. Oczywiście zaczął się już pierwszy rozlam, że chyba jestem po&$%$3 , że chce spać w krzakach i jak ja prowadze, że nie wiem gdzie są campingi i takie tam. Rzutem na taśmę znaleźliśmy fajny Camp z drewnianymi domkami tuż przed granicą Serbską.
RAVkopytko
21.01.2015, 23:33
Rumpel nie piotol ,że Bartol marudził :D
Bartol to rasowy czarnuch, wiec o marudzeniu z jego strony nie ma mowy :) ( a kto marudził to można się domyśleć patrząc na motorki)
Wracając do tematu, w związku z przybyciem pozna pora, wszystkie wyszynki w pobliżu były zamknięte więc zjedliśmy to co mieliśmy ze sobą a ponieważ w głównej mierze była to cytrynówka Bartolowa itp. nalewki, to jedliśmy ją długo ;)
Rankiem okazalo się, że jeden z nas (Wrona) nie ma ze sobą dokumentów od moto. No ale stwierdziliśmy, że nie ma co pitolić tylko trzeba zaryzykować z nuż Serbowie nie będą sprawdzać zielonej karty i pocięliśmy w stronę granicy.
O dziwo udało się wjechać bez problemów.
Na fotce widać jak wrona łączy się z centralą w celu ustalenia gdzie owe dokumenty się znajdują.
Po lewej stronie drogi stały fajne bunkry. Nie widać ich na zdjęciu. Miały dużo otworów strzelniczych. Witamy na Bałkanach :).
A gdzie zona Bartola na fotach jej niema chyba ze się do Was nie przyznaje???
Jaka data wyjazdu?
Pisz dalej kolego!
Wydaje mi się, że wyjechaliśmy 02.08 a wróciliśmy 16 lub 17 .8.2014r
Kierujemy się na Novy Sad a właściwie to na park krajobrazowy Fruska Gora i tam trochę sie kręcimy po serpentynach ale jak to zwykle bywa nadciągają ciemne chmury wiec lecimy na jakieś żarełko
Po obiadku na koń i dalej na południe po kilkudziesieciu km okazuje się, że Bartol ma jakiś problem z łancuchem, na całe szczęście byłem na miejscu i sprawa zostaje załatwiona (a taki skromny jestem ;) )
Problem z łańcuchem zażegnany ale okazuje się, że opona Bartola nadaje sie do wymiany, klocki dość niebezpiecznie są naderwane. Kierujemy się w stronę miasta Valjevo może tam uda się coś kupić.
No i jak to bywa wjeżdzając do miasta dopada nas burza więc szukamy noclegu pod dachem co wcale nie jest łatwe. Na szczęście znajdujemy hotel (Omni). Jest tylko jeden problem, jest w nim wesele na 800 osób i pokoi brak :( . Jednak po jakimś czasie boss znajduje dla na s lokum.
Dobrze ci "przyjacielu" idzie :) dawaj dalej !!!
ps:
"Po obiadku na koń i dalej na południe po kilkudziesieciu km okazuje się, że Bartol ma jakiś problem z łancuchem, na całe szczęście byłem na miejscu i sprawa zostaje załatwiona (a taki skromny jestem ;) )" --- łańcuch jest z drugiej strony motora !!! co zresztą widać na zdjęciach :)
W barze hotelowy poznajemy dziewczynę (chyba miała na imię Polica) która zobowiązuje się rano pomóc w poszukiwaniach opony. Wrona dostaje cynk, że znalazły się dokumenty. Dogadujemy się więc, że będą wysłane na adres hotelu.
No więc wyluzowani wczuwamy się w klimat weselny i trochę korzystamy z gościnności ;) (niestety fot z wesela nie ma :( )
Rano Bartol rusza po oponę a my szwendamy sie po miasteczku.
Nowy TKC80 zakupiony. Lecimy zwiedzać Petnicka jaskinie
http://www.panacomp.net/srbija?mesto=pecina_petnica .
Trochę źle trafiamy bo po ulewach poziom wody jest wysoki i nie ma mowy o jakimkolwiek zapuszczaniu sie głębiej. Jaskinia i jej otocznie wygląda trochę inaczej niż na fotach z netu. widać, że lata świetności ma za sobą. Miejscowy który tam spacerował z goryczą opowiada o sytuacji w kraju i o tym, ze zamiast być lepiej wszystko pada i niszczeje.
Zbieramy się i jedziemy w kier. rzeki Vrelo która ma tylko 365m
Przejeżdzamy znów przez Valjevo i jedziemy obok browaru http://www.valjevskapivara.rs/ które moim zdaniem jest najlepszym serbskim piwem.
Tak tak, zgadzam się na wykorzystanie moich zajebistych fot :D
No więc wyluzowani wczuwamy się w klimat weselny i trochę korzystamy z gościnności ;) (niestety fot z wesela nie ma :( )
eee tam, fot może nie ma.... :)
PY-KMSs_pXo
Bartol - film prywatny..
ok już jest
Po drodze mijamy domek na Drinie
http://podroze.onet.pl/przyroda/serbia-domek-na-drinie-niezwykly-domek-na-srodku-rzeki/bt65e
Dojeżdżamy do miejscowości Perucac , camp oczywiście zamknięty więc szukamy jakiegoś lokum. Znajdujemy u młodej motocyklistki ;)
Po rozpakowaniu udajemy się nad rzekę na pstrąga a potem wiadomo :lol8:
https://www.google.pl/maps/place/Peru%C4%87ac,+Serbia/@43.9562666,19.4245161,285m/data=!3m1!1e3!4m2!3m1!1s0x4759b3a9e1709a6f:0x13125 de029752c13?hl=pl
miejscówka godna polecenia
Rano pakujemy się i uderzamy w kierunku kanionu Uvac. Lecimy bocznymi drogami zahaczając o kilka zapór, zalewów itp. Po drodze spotykamy
http://podroze.onet.pl/aktualnosci/77-letnia-niemka-heidi-hetzer-wyruszyla-w-podroz-dookola-swiata-84-letnim-samochodem/zk80s
ma jakiś problem z ukladem chłodzenia.
Chyba nie muszę pisać, ze wieczorkiem znów zaczęło padać wiec nocka pod dachem.
Nocka nad Zlatarskim jeziorem.
kiedy się zaczna psuć wreszcie te GSy?
Podczas tego wyjazdy nie popsuł się żaden ale w latach poprzednich rożnie to bywało ;)
wygląda na to, że w 2013 z Orzepem i Gumbasem spaliśmy w tym samym hotelu nad Zlatarskim Ezerem...
Standard czyli pakowanko. My lecimy szukać sępów a Wrona jedzie do Valjeva po dokumenty bo podobnież doszły.
Trochę kluczymy ale po kilku podejściach udaje nam sie podjechać chyba w najwyższe miejsce kanionu. Udało nam sie zaliczyć nawet krotki fajny offik.
Jechalismy tam i tak do konca nie wierzyłem, że uda nam się zobaczyć te sępy no ale się udało i o dziwo było ich tam całkiem sporo. Miejsce tak nas zauroczyło, że postanowiliśmy zrobić sobie maly popas :)
Kurcze stolik mieliscie ze soba...A na krzesełka brakło miejsca?..KONSERWY CHYBA BYŁY....
krzesełka też mieliśmy ;) ale na trawce jakoś tak sympatycznie a co allinclusiv w końcu.
:Thumbs_Up:, dawaj dalej :D
Po Lunch'u lecimy w kierunku Novi Pazar i klasztoru Sopocani.
Nie powiem nic odkrywczego poza tym, że na horyzoncie pojawiają się ciężkie chmury więc znów pzrystepujemy do poszukiwań noclegu. Komunikujemy się z Wroną , że lecimy w stronę Kosova i szukamy lokum pod dachem. Zanim coś znajdziemy dopada nas deszcz. Staje przy jakimś barze, hotelu (ciężko to nazwać) i pytam o nocleg okazuję się, że za chwile odbędzie się tu wesele i miejsc brak. Na szczęscie przychodzi boss i lituje się nad nami. Przygotowuje 2 ostatnie pokoje z niewystarczającą liczbą miejsc. Jest mega ;) .Po jakimś czasie dociera Wrona z dokumentami, niestety ale jemu nie udalo się uniknąć zlewy.
https://www.google.pl/maps/place/Lukocrevo,+Serbia/@42.9713335,20.4534153,579m/data=!3m1!1e3!4m2!3m1!1s0x13532cc70ed9fbb3:0x7346d fdc5a7ce275?hl=pl
Po jakimś czasie boss przynosi nam ze swoim synem żarełko. Powoli zjeżdżają się goście a my jesteśmy "zaproszeni" do salki obok jeśli chcemy coś zjeść lub się napić. Obserwowanie dwóch rożnych, ze względu na religie, wesel (pierwsze to w Vajlevie) jest nie lada przeżyciem. To jak ludzie bawią się bez alko jest niesamowite. Druga sprawa to jak się ono skończyło miedzy 1 a 2 godzina wodzirej powiedział koniec, wszyscy grzecznie wstali i wyszli. Szok.
0NyQkygt5qU
nQdwWW10GjQ
KHi1TpSnB9U
hPKmefA0YZs
Rano jak to po weselu, powolne pakowanie, czynności serwisowe, kawka, tankowanie i uderzamy na Kosovo. Po drodze Kawka i udajemy sie na wodospady Mirusha. Niestety mamy problemy ze znalezieniem ich. Ja sie troche krece i próbuje je namierzyć, załoga się buntuje i nie chce jechać tam offem. No cóż może następnym razem.
Następny cel to Gjakova lub po naszemu Djakovica. Gdzieś wyczytałem, iż był tam najwiekszy w europie Suk zaraz po tym w Stambule.
http://en.wikipedia.org/wiki/Gjakova
Zbieramy, się kiedy jak to bywa od samego początku naszego wyjazdu, zaczyna padać :mad:
Lecimy dalej choc wątpie czy ktos to czyta ;)
W miejscowości Prizren wyrywny Wrona wraz z Wyrwasem gubią się gdzieś na skrzyżowaniu ( ach te BMki) . Wysyłam mu namiar gdzie ma jechać sms'em i jedziemy dalej. Oczywiście znów zaczyna lać i droga robi się śliska jak lód. Wrona z Wyrwasem którzy jada za nami zostają " uwiezieni" w kanionie w którym się wydarzył wypadek, dosłownie parę min za nami. Ja tańczę jak na lodzie na moich 7letnich E09. W pewnym momencie ma miejsce oberwanie chmury i stajemy gdzieś przy otwartym garażu aby założyć kondomy.
Czyta czyta...pisz dużo dobrego o Afrykach...a Bmki...wiadomo...
W pewnym momencie robi się tak zimno, że ja mam wrażenie, że pada deszcze ze śniegiem. Za drugim podejściem znajdujemy nocleg w Brezovice
https://www.google.pl/maps/place/Sht%C3%ABrpc%C3%AB/@42.2220493,21.0052159,293m/data=!3m1!1e3!4m2!3m1!1s0x1353891fca900cd7:0x4444a 51798b1a2fb?hl=pl
Dosłownie za parę min dojeżdża zagubiona dwójka. Suszymy ciuchy, rozgrzewamy się %.
Ogólnie rzecz biorąc droga jest piękna warto ja przejechać w dobrych warunkach. Pieknie wygladały wioski z meczetami przyklejone do zboczy gór. Droga nr R115
A bałkany niby taki słoneczne...
Mało offu! :)
Chyba ktoś Wam wyjazdu pożałował,deszcz,deszcz.:D
Z tym czytaniem to tak troche była kokieteria :) człowiek próżny jest.
Własnie wyszla ode mnie czesc składu ( nie doszla również), była też Pardwa w związku z tym opis będzie krótki. Aha kto powie o co chodzi z pardwą wygra zużyta opone w rozmiarze 21, 18 lub 17 do wyboru wysyłka gratis pod warunkiem że dostarczy Pardwę 0.5 lub 0.7kg
Jesteśmy żegnani przez załoge enduro klubu Strpce i jedziemy w kier. jeziora Ohrydzkiego. Oczywiście dzis tez pada.
W końcu docieramy nad jezioro Ohrydzkie. Namierzamy Camping Rino Którego plusem zapewne jest obsługa a minusem wielkość. Ścisk na nim okrutny a do sanitariatów kolejki no ale zawsze mozna wykorzystac ten czas na opalanie ;)
Powiem szczerze, że trochę inaczej sobie to jezioro wyobrażałem. Z opowiadań winikało, że jest pusto, czysto i niepowtarzalnie, no niestety na nas nie zrobiło ono zbyt dużego wrażenia. W nocy z pobliskiej Strugi po wodzie niesie sie muza z dyskotek i co chwila w niebo strzelają sztuczne ognie, w związku z tym że nie możemy spać debatujemy do późnych godzin ;)
Lekko niewyspani pakujemy się i jedziemy do Ohrydu a potem na granice z Albanią.
...i wreszcie nam świeciło słońce... i to całymi dniami ;-)
Dojeżdżamy do granicy. Tam jesteśmy świadkami ciekawej sytuacji, Albańczyk wysiada z wypasanego Merca i idzie do budki z Macedońskim celnikiem. Albanczyk w pewnym momencie wyrzuca peta w krzaki celnik widząc to wypada i pyta co zrobił z papierosem ten udaje głupka i mówi ze nic no i się zaczyna. Auto na bok jakieś grozby i mandaty a my jedziemy dalej ;) . Po drodze mijamy się z Głazio (jak się później okazało).
Przestroga: jeżdżenie z nogami na gmolach może się źle skończyć. Jadąc tak wpadła mi w nogawkę osa i po użądleniu mało co nie spadłem z moto :D przez tą pinde.
Dobrze ,że nie jechałeś w krótkich spodniach.....:D
lans tj. jazda z nogami na gmolach :-)
dobrze że pinda, znaczy osa, dotarła tylko do uda... ;-)
było blisko :D a wtedy jak na złość jechałem w długich spodniach
chcę tylko dodać, że to była jedna z najzajebiaszczych dróżek jaką jechaliśmy (SH75) z mega widokami.
Dokładnie, trasa była wyjątkowo malownicza i przypominała mi trochę drogę z Teth do Szkoderu.
Przekraczamy granicę z Grecja i jedziemy szukać jakiegoś noclegu. W związku z panującym kryzysem w naszym hoteliku nie działa knajpa bo właścicielka musiała zwolnic kucharza więc lecimy do wioskowej tawerny na pyszną kolację. Plan na jutro to wąwóz Vikos. Wąwóz jest poprzecinany strumykami nad którymi to Sulejman Wspaniały wybudował chyba kilkadziesiąt mostów. Widoki są nie do opisania. Trochę się szwendamy od wioski do wioski i tak schodzi nam spora część dnia.
Potem lecimy na Ionnine i Metsovo. Tam po posiłku rozstajemy się z Bartolem i Renatą i jedziemy w swoje strony.
Gdzie Ty takiego dużego psa znalazłeś....
wilczyca
28.01.2015, 19:14
Robi się coraz piękniej... Mostek i rzeka... bajka.
To tera ja :)
W Metsovie, odłączamy się od chłopaków. Dajemy im 3 dni oddechu od nas ;).
Ekipa w planach ma Meteory i Olimp, a my, jako, że te greckie atrakcje są nam już znane, decydujemy się na szybki, autostradowy przelot w kierunku Salonik. A tak po prawdzie to obiecałem siostrze, że jak dojedziemy do Grecji to koniecznie ją odwiedzimy na Chalkidiki.
Popołudniowy posiłek na malowniczym ryneczku Metsova i patrząc w niebo, na zbierające się czarne chmury, startujemy.
Późnym wieczorem meldujemy się w Nea Rodzie na pł. Athos. Przywitanie z rodzinką i mocne postanowienie, że te dwa dni spędzimy na moczeniu dupska w ciepłym Morzu Egejskim.
Z rana ,siostra z familiją wraca do Salonik zostawiając nam mieszkanko do dyspozycji.
Pralka w ruch, a my, delektując się chłodnym Mytos'em, podziwiamy widoki, siedząc na balkoniku :).
za to my docieramy na camping pod meteorami :)
Chłopaki łażą po skałach i klasztorach, a my przystępujemy do realizacji naszego mocnego postanowienia i zaliczamy urocze plaże. Są leżaczki, cień parasolek, ciepłe może, chłodne piwko i mojito w słoiku :D .
Piszcie panowie dalej, panie Bartol i panie Rumpel... i więcej słonecznych obrazków proszę...
Jeden dzionek poświęcamy na pokręcenie się po dostępnej części półwyspu. Robimy off-a :D. Udajemy się do Ouranoupoli bezdrożami, znaczy bezasfaltami ;). Dróżek do spenetrowania bez liku. Niestety jazda w krótkich spodenkach i samych koszulkach nie był do końca dobrym pomysłem. Kończy się prawie poparzeniem słonecznym ramion i kolan.
Zjeżdżamy do mieściny. Chwila oddechu w miasteczku i wyżerka z owocami morza (tawerna prowadzona przez Polkę, jedzonko wyśmienite)
tak nam schodzi dwa dni :)
a tymczasem reszta ekipy... ;)
... a tym czasem drużyna G po rozpakowaniu i przebraniu jedzie na lansik do Kalambaki. Miejsce jest urokliwe i warte zobaczenia. Do żadnego z klasztorów nie idziemy bo jest juz za późno ale ogłądanie tych widoków zmierzchem (po zachodzie słonca) jest nie lada przeżyciem. Widoki sa zgoła inne od tych z folderów.
rano standard i jedziemy w kier. Olimpu i tu ma miejsce ciekawe zdarzenie. Jedziemy wąską drogą w dolince jakoś przed samym Olimpem. Prosta kilkusetmetrowa, w pewnym momencie słyszę huk, zgrzyt, szuranie za moimi plecami. Myślę sobie Wrona wyglebił i szura po asfalcie. Zaraz we mnie wpadnie. Spiąłem (skuliłem) się masakrycznie i czekam na uderzenie, dźwięk byl taki, że ze strachu bałem się spojrzeć w lusterko i nagle w momencie kiedy byłem pewien,że już leże parę metrów nad głowami przelatują 2 F4 phantom. No rzesz qrwa mać jak bym tych żartownisi dorwał w swoje łapy ;) . Najsmieszniejsze jest to, ze każdy z chłopaków miał takie same odczucia tylko Stachu który jechał ostatni był pewien że w niego wjeżdża ciężarówka. Powiem Wam, że lecieli nisko nawet b. nisko widok nie ziemski a potem jak teren zaczął się lekko wznosic Oni delikatnie poszli w gore. Czad. Aha... gdyby nie prosta droga tylko był zakręt na pewno bym nie skręcił tylko pojechał prosto ten dzwiek po prostu paraliżował :)
po ochłonięciu robimy pierwsze podejście pod Olimp. Piękna nową drogą wspinamy sie chyba na ok 2000 mnpm (nie pamiętam ile tam było) pod baze wojska i tyle cykamy parę fotek i zjeżdżamy z powrotem. Naszym oczom ukazuje się może. Znajdujemy camp i robimy sobie micro wakacje :)
Faajnie było. Obudziliście wspomnienia :). Rumpel, Bartol - piszcie dalej :). Zocha mówi że wreszcie wie co robiłem przez dwa tygodnie :D.
Bookujemy sie gdzieś tu https://www.google.com/maps/@40.0122181,22.5983155,1212m/data=!3m1!1e3?hl=pl
Rano w trójkę (wrona odpoczywa na plazy) jedziemy znów pod Olimp od drugiej strony.
Zjeżdżamy do Katerini, tam się trochę szwendamy ale nic ciekawego. Obiadek i wracając kąpiel na plaży po drodze zwiedzanie zamku Platamon górującego nad nasza miejscówką.
Czas w droge. Po dwóch dniach laby kontaktujemy się z chłopakami. Ruszają w kierunku Bułgarii. Upał masakryczny, więc postanawiam ruszyć po południu, jak upał zelży. Godz. 17-ta, a temp. z 45 stopni w cieniu, spadła do 43. Burzliwa ;) dyskusja – zaopatrzeni w większą ilość wody ruszamy za chłopakami. Ulgę przynosi dopiero zachód słońca i wjechanie w dolinę rzeki Strumy (kierunek Dupnica/Sofia). Po drodze dostaje od chłopaków namiar na miejscówkę gdzie się zatrzymali i gdzie czeka już na nas pokój.
Po 22-giej ponownie witamy się z ekipą w Route 80 :).
Z Grecji Stachu ucieka od nas sam, chyba juz nie mógł z nami wytrzymać, coś marudził, że za późno wstajemy i za dużo pijemy ;)
Co do tego Motelu/Campingu to ja za bardzo nie lubię klimatów choperowych, kamizelki frędzle i takie tam ale to miejsce mile mnie zaskoczyło tak więc z czystym sumieniem polecam.
https://foursquare.com/v/route-80/4e22aadb88774a43b776a38d
https://www.facebook.com/pages/Route-80/245039442266273?rf=264708506878054
Pod tym motelem właśnie w Sofii psuje się moja Afra.
A co dokładnie się zepsuło?
wilczyca
29.01.2015, 13:37
http://africatwin.com.pl/attachment.php?attachmentid=52988&stc=1&thumb=1&d=1422524633
Karę za co odbywaliście na tych leżaczkach? :)
Zet Johny
29.01.2015, 13:43
To prawda uśmiechu nie widać wręcz kolega w środku w oczach ma smutek:D;)
A co tu się dziwić, na stoliczkach pusto, zero płynów to i wzroki smutne :)
P.S. - fajne klimaty, włóczyłem się w tych okolicach (Meteory, Olimp, Paralia, Katerini) FuJaRą w drugiej połowie lipca 2014
Ale dalej nie wiemy co się popsuło :( Trzymasz kolego napięcie :)
Wszyscy smutni bo Stachu nam właśnie wyjaśnia, że ur. szwagra są ważniejsze od naszego wspólnego powrotu :D a na stoliczkach nie jest pusto po powiększeniu widać kubeczki :blues: nawet butelczynę można dojrzeć
a w Afrze zj^87ał się Tripmaster a właściwie to zawiesił a powrót bez możliwości kasowania tripa od tankowania do tankowania nie jest łatwy. Na szczęście po powrocie R2D2 opanował sytuację :)
madafakinges
29.01.2015, 15:29
Awaria dyskwalifikująca afre jako motocykl podróżny....
Kurde, jak mógł to zrobić...zdemontuj go za karę. Będzie lżej.
też tak mysle ze teraz to musze ja sprzedac ;)
...Co do tego Motelu/Campingu to ja za bardzo nie lubię klimatów choperowych, kamizelki frędzle i takie tam ale to miejsce mile mnie zaskoczyło tak więc z czystym sumieniem polecam.
Ja też.
Unikalny rockandrolowo-motocyklowy klimat knajpy i samych pokoi :).
Gdzie Ty takiego dużego psa znalazłeś....
Nooooo albo kota
W sumie to jeden pies czy osioł :dizzy:
Pięknie to wygląda
właściciel jak wyjeżdżaliśmy podarował nam na drogę 2 butelki rakii, które do domu nie dojechały ;)
co do psa lub kota
Pies był fajny tylko trochę śmierdział z bliska. Ja mu pewnie też :D.
Z tym wcześniejszym powrotem na urodziny szwagra to już tradycja. Nic nie poradzę. Jest jeden szwagier i urodziny ma w terminie komplikującym wakacje.
Rakija się zepsuła że nie dojechała ???:haha2:
Na pewno. Rakija sporządzana na bazie samych naturalnych składników ma jedno-, ba, góra dwudniowy okres przydatności do spożycia.. ;)
Co do rakii to nie byliśmy właśnie pewni czy nie jest czasem zepsuta, no wiec przestrzeliwamy i okazało się ze jest nawet całkiem dobra ;)
Kierunek Golubac w Serbii
Miras Sc
05.02.2015, 00:41
Co jest Rumpel, zawiesiłeś się ??
Czekamy na c.d.
No właśnie,jeszcze nie dojechałeś do chałupy!!!:D
znajdujemy nocleg gdzieś tutaj https://www.google.pl/maps/place/Peru%C4%87ac,+Serbia/@44.7616906,21.4825304,562m/data=!3m1!1e3!4m2!3m1!1s0x4759b3a9e1709a6f:0x13125 de029752c13?hl=pl
przebieramy sie i idziemy na podbój miasteczka ;)
Rano wbijamy się na prom, przepływamy Dunaj. Potem kierunek na Rumunie i Wegry.
Sorry rumpel_adv za wtrącanie w wątku ale uzupełnię tylko, że ten prom nie pływa non stop tylko co 3 godziny. Startuje o 6 rano i potem jest o 9, 12, 15 i ostatni kurs jest o 18.
Może się to komuś przyda. Ogólnie jak się ma nawet 1,5 godziny do odpłynięcia promu to opłaca się poczekać gdyż naokoło przez most koło Kovina to jest jakieś 120 km.
Wtrącaj się, wtrącaj ;) . Fakt zapomniałem o tym, my wstrzeliliśmy się na godz 12.
Udajemy się w kierunku Deliblatska peščara http://pl.wikipedia.org/wiki/Deliblatska_pe%C5%A1%C4%8Dara ale spodziewaliśmy się czegoś więcej. Lekki offik i kierunek na Romanie.
Tam w okolicach tego Srbno Jezero i Kostolca jest też kilka wykopalisk ze starożytnymi obozami Rzymskimi. Jak ktoś lubi to można zajechać.
Przebijamy sie Rumunie i wpadamy do bratanków a dokładnie do Hajdúszoboszló.
Podrodze dołącza do nas "Czarnuch" (niestety zapomnialem ksywki)
Niestety odbywają się jakieś Truck days czy coś w tym stylu, na ulicach króluje język polski a raczej już bełkot. Z większości dyskotek leci jakieś Discopolo :mur:
my jeździmy i szukamy jakiegoś noclegu ale nie jest łatwo, dopiero udaje nam się na campingu w centrum. Obalamy wszystko co nam zostało co by nie wozić do domu ;) . W nocy zaczyna kropić a nazajutrz na Słowacji oczywiście lać.
No i tak szczęśliwie dotarliśmy do domów.
Fotki moje, Stacha i przede wszystkim Renaty .
Zlepisz jakąś mapkę z trasą? Interesuje mnie ten wąwóz zanim dotarliście do twierdzy Golubac.
Zlepisz jakąś mapkę z trasą? Interesuje mnie ten wąwóz zanim dotarliście do twierdzy Golubac.
Mogę się mylić ale jest to taki odcinek dopływu Dunaju od miejscowości Klokocevac do Dunaju właśnie / miejscowość tam Mosna. Chociaż sam bym tego miejscowością nie nazwał... No.. jest tam parę domów chyba. Tak czy inaczej przez Park Narodowy Djerdap się jedzie. W ogóle można się tu pokręcić bo tam generalnie PN są otwarte i można wszędzie wjechać.
http://www.dangerousroads.org/eastern-europe/serbia/4394-jerma-river-canyon.html
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.