View Full Version : Do kraju śmieci, mercedesów, bunkrów i klaksonów - Góry Przeklęte 2014
Małe wprowadzenie
Zanim dotrę ze skróconym opisem do trasy w Górach Przeklętych w Albanii proszę o zapoznanie się z ciekawym fajnym fragmentem tej samej trasy. Czytającym naszą relację pozwoli to poczuć klimat miejsca i stopień trudności trasy. Fragment tekstu kilku facetów jadących w pojedynkę.
My jechaliśmy we dwoje na jednym motocyklu z kuframi na oponach Metzeler Tourance. Chętnie poznałbym przeżycia innych motomaniaków, którzy pokonali tą trasę we dwoje na jednej maszynie. Jeśli znacie różnicę jazdy w pojedynkę czy we dwoje to możecie dodać do tego szutry ... Aby poczuć klimat znalazłem dość ciekawy opis przejechanej drogi na vstrom.com.pl
Trochę info z trasy + smsy na: http://www.radiator-mototurystyka.pl/wp3_5/forum/index.php?topic=5760.0
"... Szkodra kierujemy się na Koplik, gdzie skręcamy w kierunku gór. Czarnuchem docieramy do wioski gdzie kończy się asfalt, a zaczyna to na co czekaliśmy - albańskie szutry.
Pierwsze podjazdy dają pełną radochę ale po chwili zaczyna być trudniej duża ilość luźnych kamieni otoczaków, które przestawiają motocykl. Przez kilka wcześniejszych dni w tym regionie padał deszcz od miejscowego dowiadujemy się, ze całkiem niedawno zniknął śnieg powiało grozą ale słonko świeci jest ciepło i jak przygoda to tylko w Albanii, pniemy się w górę. Na jednej z prostych łagodnych podjazdów zatrzymujemy się z Tomkiem czekamy na Roberta . Robert jedzie na 24 letnim BMW K75 zwanym babcią, opony turystyczne bieżnik typowo asfaltowy mówił, że da radę jest dorosły wie co robi. Strzelamy foty komentujemy krajobrazy w końcu zaniepokojeni brakiem Roberta nasłuchujemy - Roberta nie widać, babci nie słychać. Wracam piechotą za drugim zakrętem widzę leżącą babcię, a przy niej stadko świń.
http://vstrom.com.pl/cms/images/relacje/052/img2398t.jpg
Widok bezcenny kiedy robię zdjęcie pojawia się Robert - kipi złością. Mówi coś o złej drodze, że nie da się jechać, że gdzie my przyjechaliśmy. Pada pytanie czy jedzie dalej czy zawracamy odpowiada jedziemy to proszę go, że gdy następnym razem zagapi się na dupy to niech spektakularnie nie kładzie motocykla, bo na świnie to nie działa. Humory wracają. Pniemy się wyżej i wyżej podjazdy wspaniałe na stojąco łykam kolejne metry, pokonuje kolejne kamienie i nawroty, jedzie się wspaniale. Na jednym z nawrotów 270 stopni muszę zwolnic, przed kołem pojawia się wystający głaz najechanie grozi wywrotką Tomek jest za blisko aby nie przywalić we mnie musi zwolnic i skręcić, traci równowagę . Kątem oka widzę viadro walące się na kamienie i 140 kilogramowego faceta skaczącego niczym sarenka, próbującego utrzymać równowagę na dość stromo opadającym kamienistym terenie. Nie wytrzymałem ogarnia mnie śmiech, rechocze pod kaskiem i tak podjeżdżam kilkanaście metrów dalej gdzie mogę postawić moto aby pomóc podnieść viadro, schodzę z góry nie mogę się powstrzymać od śmiechu i strzelam foty.
Podnosimy moto, rany boskie jakie ono ciężkie waga motocykla plus trzy pełne kufry do tego wypchany 60 litrowy worek. Pniemy się do góry nadgarstki zaczynają bolec, pojawiają się kałuże i błoto zaczyna być coraz chłodniej i mniej ciekawie rzekłbym nawet, że niebezpiecznie ale to określenie pozostawiam na później. Gdzie tylko możemy stanąć robimy zdjęcia.
W błocie rzuca motocyklem, piepszony ABS, zatrzymuje sztormiaka jakieś 20 centymetrów przed urwiskiem zrobiło mi się ? Nawet nie pamiętam jak. Wiem tylko, że miałem mokre plecy, na całe szczęcie tego dnia jeszcze nic nie jadłem bo mogło by być w portkach tłoczno. Na szczyt docieram pierwszy niesamowite miejsce, czarna mokra ziemia zmieszana z kamieniami, wierzchołki gór pokryte śniegiem z obu stron przepaść - Góry Przeklęte w pełni zasługują na swe miano. Nasłuchuje motocykli i nie słyszę, a byli tuż za mną. Schodzę i widzę viadro po osie w błocie w miejscu gdzie wcześniej rzuciło moim moto. Wspólnie wyciągamy varadero i na podjeździe ubezpieczamy babcie.
Zaczyna się podróż w dół, znów jest miło jedzie się znośnie, pokonujemy luźne kamienie i brodzimy w wodzie spływającej z wierzchołków przecinającej to coś zwaną przez miejscowych drogą. Zjeżdżamy coraz niżej zaczyna być cieplej, dostrzegamy w oddali pierwsze zabudowania ale jeszcze dużo kamieni nas od nich dzieli. Docieramy do niesamowitej łąki. Przed nami rozpościera się wspaniały widok. jest ciepło kładziemy się na trawie - zasłużyliśmy na chwilę odpoczynku. No dobra dosyć leniuchowania.
Motocykle bezpiecznie dowożą nas do wioski Teth gdzie już z oddali macha do nas jak się później okazało Franczesko. Miejscowy dzieciak, który jest wymieniany chyba we wszystkich opisach wypraw jakie czytałem o wiosce Teth. Chwile rozmawiamy, kupujemy u niego Red Bulle, radzi abyśmy wracali tą samą drogą co przyjechaliśmy, bo ta druga jest w bardzo złym stanie, ma 40 kilometrów do asfaltu. Chyba kpi, chyba nie ma już w okolicy gorszej drogi od tej którą przyjechaliśmy? Dochodzimy do wniosku, ze małolat kituje bo nie chcieliśmy rozbić namiotów na jego âranczuâ. Kilka fotek i w dół pierwsze metry potwierdzają nasze przypuszczenia droga lepsza, po kilometrze może dwóch kładę moto. Zacząłem cwaniakować i zostałem ukarany koło wpadło w kupę luźnych kamieni i bęc.
http://vstrom.com.pl/cms/images/relacje/052/dsc8226.jpg
Przez chwile leżę na skraju drogi wpatrując się w nurt wijącej się kilkadziesiąt metrów pode mną rzekiâplecy znowu mokre, ale jeszcze określenie âniebezpiecznieâ tu nie pasuje. Od tej chwili jest tylko gorzej. Stawiamy sztormiaka próba odpalenia i nic jeszcze raz i znów nie kręci. Pewnie bezpiecznik, już tak miałem spokojnie zrzucam graty podnoszę kanapę wyjmuje bezpiecznik â dobry? Ogarnia mnie zdziwienie może inny, może kolejny, który to? â wszystkie dobre! Okazuje się że nie mam świateł może włącznik rozrusznika w ubiegłym roku go naprawiałem, sprawdzam wszystko OK, ruszam kablami światło pojawia się i znika czyli kostka za chłodnicą. No to rozbieram moto dostaję się do kostki światła wracają, rozrusznik nie kręci. Do tego wszystkiego gromadzą się chmury o dość kiepskiej kolorystyce wróżą deszcz i to nie mały.
http://vstrom.com.pl/cms/images/relacje/052/img2439x.jpg
Pojawiają się miejscowi w terenówce, nie pomogą bo nie mają przyczepki ale za dwa kilometry jest jakieś miejsce gdzie można zostawić motocykl. Decydujemy się tam dotrzeć, tu niechybnie zostanie zrzucony albo rozkradziony tarasuje przejazd. Jeszcze tylko próba odpału z pychu na luźnych kamieniach wzdłuż przepaści, wrażenia nie zapomniane, silnik głuchy. Dopychamy sztormiaka na wierzchołek kolejnego zjazdu na luzie mam dotrzeć jak najdalej mi się uda. Nabieram prędkości wachluje biegami, próbuje odpalić , blokujące tylne koło przesuwa motocykl i w pewnej chwili silnik odpala . Przeszywa mnie radość nie do opisania mam wizje zjechania z gór. I jak to w górach bywa spadają pierwsze krople, a za nimi już całe stado, wielkie stado zimnej wody. Najechałem na śliski głaz i drugi raz kładę sztormiaka. Nie utrzymałem go na nodze i oparłem o kamienie ale silnik zgasł. Po kolejnych próbach silnik zaskoczył od tamtej pory sam już nie zgasł, nawet nie kaszlnął tak go pilnowałem. Docieramy do ogrodzonego zabudowania skąd wychodzi miejscowy mówi, że to jakieś hydro coś i pyta co my tu robimy bo w taką pogodę nie można tu wjeżdżać na motocyklach . Jak się coś stanie to przyjeżdża karetka z policją i że są wielkie kary. Rezygnujemy z możliwości noclegu pod namiotami na ogrodzonym terenie i ruszamy dalej deszcz przybiera na sile, a droga się pogarsza. Długie strome zjazdy i podjazdy, ostre nawroty raz glina, raz luźne kamienie raz wystające głazy sięgające płyty pod silnikiem. Zaczyna się walka o przeżycie, nie potrafię opisać grozy ale tu określenie âniebezpiecznieâ jest jak najbardziej na swoim miejscu, każdy z nas przyznaje że Franczesko miał rację. Nikt nie ma ochoty na zdjęcia, bateria w kamerze padła. W ciągu chwili woda spływająca z gór tak wezbrała, że potoki przecinające drogę niebezpiecznie wezbrały. Przedzieranie się przez nie stało się przerażające zwłaszcza dla babci.
Do tego wszystkiego na drodze spotykamy trzech machających na nas wyrostków jeden z nożem, drugi w ręku trzyma toporek, a u trzeciego na ramieniu zwisa flinta, prawdziwa flinta z grawerowanym zamkiem. Nie wiem co chcieli ale nabraliśmy znacznie większej prędkości ..."
Na daną chwilę sam nie wiem jakich użyję słów w swoim opisie. Spodziewam się jedynie jakich użyje Tamara.
Wiem jedno - byliśmy zdani sami na siebie, świeciło słońce na przemian z deszczem. Odcinek Koplik-Dedaj-Makaj-Theth niczym nas nie zaskoczył. Było uroczo. Schody zaczęły się na odcinku Theth-Nicaj-Shalë-Ndrejaj-Kir-Prekal. O ile dobrze pamiętam dalej do Szkodry to już asfalt.
Nie mieliśmy zbytnio chęci zatrzymywać się na najtrudniejszych odcinkach aby je sfotografować.
Cdn ...
wojtekm72
26.08.2014, 16:44
:lukacz:
Podziwiam zawsze plecaczki w takich przypadkach i zastanawiam się co One widzą takiego w nas, że chcą z nami jeździć w upale, deszczu. Zmęczone, nie często znudzone monotonną jazdą i kiedy zsiadają, pierwszą czynnością jest spojrzenie do lusterka czy przypadkiem fryzura na miejscu :bow:. Chyba jesteśmy " zajebiści ", a Nasze Kobiety chyba zazdrosne :). Brawo i szacun.
marekmoto1
26.08.2014, 21:54
Przejechałem tę trasę z żoną, która jak się okazało, od Czarnogóry była już w ciąży i pomagała mi podnosić Rd 04 załadowaną po dach. Zuch kobieta. A nasza córeczka ma się świetnie i dzisiaj robiła pierwsze przymiarki do motocykla:-)
fajnie się zapowiada :D
pozdrawiam
Pojechałbyś tą samą trasę jeszcze raz gdybyś był ponownie w Albanii? Powiedzmy, że tym razem sam?
marekmoto1
26.08.2014, 23:08
Pojechałbym. Wspaniałe widoki, przygoda i przyroda. A jeszcze fajniej by było zostawić bagaże i polatać po górach solo.
marekmoto1
Jakie wrażenia, może link ... z opisem Twojej przygody z tej trasy? Chętnie przeczytałbym o Waszych przeżyciach.
Moja żona - zuch kobieta, także pomagała mi dźwigać trochę cięższego GS-a 1150 również załadowanego po brzegi.
To, że ja kocham takie wyzwania to inna historia ale moja żona po pewnym czasie tęgiej miny już nie miała. Od pewnego momentu zaczęła się bać przejazdów nad przepaściami. Ja z kolei nie patrzyłem w dół tylko na drogę szukając najbardziej optymalnej ścieżki do przejazdu.
marekmoto1 - uścisk dla córeczki. Prawdopodobnie najmłodsza motocyklistka na tej trasie.
nicek27
Co do drogi - świetna trasa na lekki motocykl solo bez bagaży stopień trudności wzrasta wraz z ciężarem motocykla ...
Przejechałbym ponownie - nawet kilkakrotnie zwiedzając dodatkowe ścieżki.
Pawel_z_Jasla
27.08.2014, 12:20
Pierwsza "oficjalna" wizyta forum AT od strony Szkodry testowała opisywaną trasę jakieś dziesięć lat temu. Było z osiem Afric z czego chyba pięć w zestawie z "plecakiem" a o E09 mało kto jeszcze słyszał;) nieco po dupie wszyscy dostali ale zabawa była:drif:. Najmłodszy uczestnik miał wtedy 13-lat i był w przeciwieństwie do jego ojca najmniej osrany:vis: Wraz z upływem kolejnych lat trasa wydaje się coraz łatwiejsza ale wtedy była dla większości z Nas istnym "hardcorem" - generalnie jeden z fajniejszych wieloosobowych wyjazdów i jeden z najciekawszych europejskich odcinków:at:
Czekam na opis i zdjęcia:Thumbs_Up:
marekmoto1
27.08.2014, 12:45
Głazio, wielkie dzięki za ciepłe słowo.
Mam filmik:)
https://www.youtube.com/watch?v=xl-8UTjamcA
Fajna muzyka, więc warto z dźwiękiem:)
Również pozdrawiamy.
marekmoto1
27.08.2014, 12:52
W sumie mam 5 części:)
https://www.youtube.com/watch?v=A4Q3kcyFwk0
Zacznę skróconą relację z naszego wyjazdu :-) Początek był lajtowy i imprezowy.
Start 25.07.2014 (piątek)
Umówieni z Haćami, Kieliszkiem i innymi chętnymi spotykamy się na przejściu granicznym w Korczowej. Jedziemy na zlot do Lwowa -
IX West Wind 25-27.07.2014 â Lwów â Ukraina http://www.radiator-mototurystyka.pl/5651/ix-west-wind-25-27-07-2014-lwow-ukraina/.
Mały problem z dotarciem ponieważ most na obwodnicy Lwowa jest w remoncie. Po małych perypetiach docieramy do celu.
Wjazd 150 hrywien + żona BEZKOSZTOWNA czyli za darmo :D
Rozbijamy namioty. Na miejscu spotykamy Bąbla, Hudiniego, Pomiana z Agą oraz Pana Marka na WLA. Impreza przy ognisku do białego rana a Tamara wiła wianki. Niektórzy jedli surowe mięso prosto z grilla - tak było ciepło :D
https://lh3.googleusercontent.com/-GW1KSWFRhhY/U_Y-FVrAQ0I/AAAAAAAACEc/PU5LOkD1NhQ/w737-h553-no/DSCF2479.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-zr-auEgW8cQ/U_Y-FrKugnI/AAAAAAAACGM/PN0fzBk5tzY/w737-h553-no/DSCF2480.JPG
26.07.2014 (sobota)
Przed południem udajemy się do centrum miasta na zwiedzanie i delektowanie się różnymi potrawami i trunkami :D
https://lh4.googleusercontent.com/-RlTpyqF7xnA/U_Y-Fid5cCI/AAAAAAAACEs/MXrZpuMnfHI/w983-h553-no/DSCF2481.JPG
Pomian jest nam przewodnikiem. Nie zdradzając nazwy lokalu, w którym mamy zjeść obiad. Włóczymy się więc za nim na głodzie po różnych ciekawych miejscach.
https://lh5.googleusercontent.com/-E3sXHSVwBTM/U_Y-GBu0OAI/AAAAAAAACEw/HLUHmOPW33s/w983-h553-no/DSCF2485.JPG
Toaleta dla lubiący oddawać małe co nieco na dolary :-)
Jest wesoło. Co chwilę ktoś się gubi.
https://lh5.googleusercontent.com/-Ulcunz8jXtY/U_Y-G99FQvI/AAAAAAAACFE/gqnksrAe5pg/w983-h553-no/DSCF2495.JPG
Wchodzimy do knajpki Kryjówka, zwiedzamy Lwowską fabrykę czekolady widząc całą produkcję na własne oczy i inne ...
https://lh3.googleusercontent.com/-BVq9a89shrw/U_Y-Gww7YCI/AAAAAAAACGE/r1UGT5mTYNw/w983-h553-no/DSCF2508.JPG
Stołek dla mężczyzn ... knajpka sado macho :-)
https://lh6.googleusercontent.com/-OgPiOW9uOSw/U_Y-HVIcLvI/AAAAAAAACFg/IA1KNEwFKwg/w983-h553-no/DSCF2509.JPG
Stołek dla kobiet ... knajpka sado macho :-)
Każdy z nas dostał parę pejczy po czterech literach. Kieliszek walczył o jednego mniej jak lew :D
https://lh4.googleusercontent.com/-qExvLuSYNhU/U_Y-IPEThnI/AAAAAAAACFQ/Y_xCHQNjLKU/w983-h553-no/DSCF2512.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-ziOCfbe2lPA/U_Y-In25ZEI/AAAAAAAACFc/AsVLMfQ9lfo/w983-h553-no/DSCF2523.JPG
W kryjówce UPA
https://lh3.googleusercontent.com/-rbcvZpNrAYk/U_Y-IxUvadI/AAAAAAAACFY/89Rdt6USJKo/w983-h553-no/DSCF2533.JPG
W końcu na głodzie docieramy do Pyzatej Chaty, która była ok. 500 metrów od miejsca, w którym wysiedliśmy koło lwowskiej opery. Po południu menu jest znacznie bardziej ubogie. Chcieliśmy zjeść pielmieni - skończyły się jak wiele innych. Decydujemy się więc na wareniki - czyli nazywane u nas pierogi.
Sądzę, że nasz kompan Pomian celowo zapomniał nazwę knajpy aby odwiedzić różne miejscówki - wspólnie z Agą strzelali foty z chustkami ... angażując robaczki z ekipy :D
https://lh3.googleusercontent.com/-nvjxytrOsQA/U_Y-JV4BY5I/AAAAAAAACF4/XLwiQZG5HaU/w983-h553-no/DSCF2552.JPG
Wracamy na zlotowisko :-)
Wieczorem atrakcje zlotowe, tym razem od czasu do czasu przy ognisku.
27..07.2014 (niedziela)
Przy kubku kaw, herbaty i kanapek, pożegnanie z ekipą znajomych i w drogę.
https://lh5.googleusercontent.com/-NumEd5c0rtU/U_Y-KDN8zCI/AAAAAAAACF0/CtAWFE_K2kg/w983-h553-no/DSCF2553.JPG
Po drodze mijamy sporo motocyklistów wracających z innego zlotu na UA w Użgorodzie.
W Mukaczewie mały błąd. Przegapiony zjazd w lewo, przekroczona linia ciągła i przed nami milicjant. Już myślimy ile w łapę. Cud - jakaś dziwna odmiana milicjanta. Puszcza nas bez mandatu/łapówki. Może to zasługa zachwalania widzianego z tego miejsca zamku, w którym byliśmy już kilka razy. Przekraczamy granicę z Węgrami. Tu po raz pierwszy padają pytania od pograniczników UA, skąd jedziemy, czy wszystko w porządku ... ?
Jedziemy południowo-wschodnią częścią kraju chcąc wjechać do Serbii.
Przejście graniczne w Tiszasziget. Dojeżdżamy 13 minut po dziewiętnastej. Dostajemy odpowiedź, że przejście zamknięte od godz. 19.00 ze względu na sytuację na Ukrainie i Rosjan. Zawracamy do miejscowości w poszukiwaniu noclegu, sklepu bez węgierskiego grosza w portfelu. Z wielkim bólem znajdujemy jeden otwarty bar. Szukamy spania na dziko. Upatrzyliśmy sobie miejscówkę nad jakimś stawikiem z mętną wodą więc nie myślimy o kąpieli. W głowie mamy tylko jedno ekspresowa zadanie do wykonania. Zbliża się burza. Zdążymy przed nią czy nie ?
https://lh3.googleusercontent.com/-okX_JkBM284/U_Y-KWDZtXI/AAAAAAAACFs/iEcjDif579Q/w983-h553-no/DSCF2557.JPG
Pioruny ładują bez opamiętania. Zlewa zaczęła się w momencie kiedy udało nam się postawić namiot. Ulewa była na tyle konkretna, że wystarczyła na wzięcie deszczowej kąpieli. Pod namiotem gotujemy zakupione wcześniej pielmieni. Po rozmrożeniu stały się jednym zbitym ciastem. Smakowały wyśmienicie w tej potwornej ulewie. Namiot spisał się jak należy.
28.07.2017 (poniedziałek)
Wstajemy rano, suszymy namiot na asfalcie po całonocnej zlewie.
https://lh4.googleusercontent.com/-LaVFy_5vd6M/U_Y-Kzz0LaI/AAAAAAAACGA/JSvfGNWm69s/w983-h553-no/DSCF2558.JPG
Odprawa graniczna sprawna. Tuż za granicą kończy nam się paliwo. Gasząc motocykl od czasu do czasu rozpędzając w miarę możliwości dotaczamy się do drugiej miejscowości - Novi Knezevac. Tu zaczynamy poszukiwania paliwa na dalszą drogę :-)
https://lh4.googleusercontent.com/-x1rRTdemDdk/U_Y-L3Lc1rI/AAAAAAAACGI/1GJMkWxFg64/w983-h553-no/DSCF2561.JPG
Syn gospodarza po drugiej stronie ulicy :-)
Cdn ...
https://picasaweb.google.com/109766024901297862505/CzarnogRaAlbania2008?noredirect=1#5241169908782614 802
tu początek tej trasy (reszta dalej na fotach), sam też byłem posrany, w końcu to był mój pierwszy raz :)
Zazdroszczę przygody ale nie pogody, będzie co wspominać przez najbliższe kilka lat :)
Zet Johny
28.08.2014, 10:16
Ropuch ale mi narobiłeś smaków.:Thumbs_Up:
dentysta
30.08.2014, 09:34
Fantastyczne zdjęcia gratuluję wyprawy , byłem w okolicy kilka lat temu swoim ściągaczem a teraz czas wrócić KTM-em :)
... cd
Poszukiwania benzyny zaczęły się od wejść na prywatne posesje. Na jednej z nich pojawił się pan, który podjął konwersację z Tamarą. Mało rozumiał ale po pięciu minutach załapał, że chodzi o benzynę. Zgarną ją do niezniszczalnego samochodu Golf II, złapał kanisterek i pomknęli po paliwo do najbliższej stacji benzynowej. W tym czasie najbardziej ciekawi czyli dzieci zbliżały się do motocykla z olbrzymią chęcią dotknięcia naszego czarnego potwora.
Novyj Knezevac
Po jakimś czasie miły pan odstawia Tamarę, która wymieniła walutę na Serbską i zakupiła paliwo. Zabrakło nam od 2 do 5 km aby dotrzeć do stacji benzynowej. Wszystko przez poszukiwania noclegu z powodu zamkniętego przejścia granicznego. Zalewamy sprzęt, małe podziękowanie i lecimy dalej w drogę.
https://lh5.googleusercontent.com/-afNT4AGm0eI/U_ynuJ6aHJI/AAAAAAAACHQ/fZbVo8Y7jBo/w983-h553-no/DSCF2567.jpg
Po drodze mijamy sporo zabytkowych sprzętów o nazwie Zastawa.
https://lh3.googleusercontent.com/-2LbHxVNrtgk/U_zLoA5HjgI/AAAAAAAACNU/SF5TfiH5okE/w737-h553-no/DSCF2568.jpg
Zbliża się okres plonów więc niektóre wioski lub gospodarstwa przygotowały odpowiednią oprawę.
Dojeżdżamy do miasta Novi Sad i podziwiamy fortecę Petrovaradin, u podnóża której jest spore przewężenie Dunaju zwane "Gibraltarem Dunaju".
https://lh3.googleusercontent.com/-kFjBso83L7U/U_ynvYdSpXI/AAAAAAAACHk/-NArqHF0sVo/w737-h553-no/DSCF2569.jpg
Twierdza z XVI-XVIII wieku zmieniała właścicieli będąc w posiadaniu Austriaków, Turków, Węgrów ponownie Austriaków kończąc na Jugosławii. Po rozpadzie tego ostatniego została w Serbii.
https://lh5.googleusercontent.com/-9UkTMi2p04s/U_ynv2tSpeI/AAAAAAAACHs/CQ6KlR0uMvE/w737-h553-no/DSCF2569a.jpg
Mkniemy między deszczem aż łapie nas potworna ulewa. Po drugiej stronie drogi widzimy jakąś restauracyjkę i decydujemy się na jedzenie. Właścicielka namawia nas na jagnięcinę. Decydujemy się na ową potrawę. To co dostaliśmy na pewno nią nie było. Niemal same kości, chrząstki, ścięgna z mięsem i nie wiem co jeszcze. Walczyliśmy chwilę z tym żylastym mięsem zabierając resztę ze sobą. Lepiej oddać je jakimś psom niż umożliwić ponowne odgrzanie przypadkowym turystom.
Ruszamy dalej myśląc o dotarciu do domku na rzece Drina, do którego docieramy wieczorem. Tu zapada decyzja - zostajemy na noc. Sama podróż wzdłuż rzeki była fascynująca z wieloma zakrętami, górskimi widokami i szmaragdowym kolorem rzeki to widok w Polsce rzadko spotykany.
Wieczorem delektujemy się browarem z widokiem na domek, od którego trudno oderwać wzrok.
Wracamy do hotelu ponoć z siecią WiFi, która po interwencji pojawiała się jedynie momentami. Po kilku chwilowych połączeniach rezygnuję.
29.07.2014 (wtorek)
Rano wstałem przed Tamarą więc poszedłem na oględziny domku na Drinie delektując się porannym życiem okolicy. Przystań kajakowa ...
https://lh3.googleusercontent.com/-qLpKg-WrTks/U_ynwnZdOxI/AAAAAAAACH0/Pg4ryT5fDnM/w737-h553-no/DSCF2570.jpg
Po powrocie okazało się, że mamy wyciek paliwa z baku motocykla. Szukanie przyczyny ... puściła uszczelka. Wyciek nie był intensywny więc jedziemy dalej odkłądając uszczelnienie na później. W Zworniku Bośnia i Hercegowina (BiH) przekraczamy granicę chcąc zobaczyć najwyższy wodospad tego kraju - Kravica. Na miejscu znajdujemy tylko wioskę z baranami. Po chwili poszukiwań na mapie okazuje się, że nasz wodospad znajduje się po zachodniej stronie BiH. Cóż. Innym razem. Przez Ljubolja wracamy do Serbii.
Zatrzymujemy się jakby w wymarłym miasteczku Perucac. Tu podziwiamy wodospad Vrelo na rzece o tej samej nazwie. Owa rzeka jest ponoć najkrótszą rzeką Europy o długości 365 metrów - tyle co dni w roku.
https://lh5.googleusercontent.com/-bunQly-6EtU/U_ynxZF9PhI/AAAAAAAACH8/7tfHHK89s8c/w415-h553-no/DSCF2571.jpg
Wydajność źródła jest na tyle duża, że zapewnia wodę fermie hodowlanej pstrągów. Rzeka wartka i bardzo czysta. Pływają w niej sporej wielkości okazy ryb tego samego gatunku co pobliskich basenikach.
Nad brzegiem rzeki siadamy przy jednej z wielu ławek przygotowując sobie śniadanie.
Wybieramy boczne drogi, przy których można zobaczyć i przeżyć coś ciekawego. Tego nie ma na nudnych autostradach.
Po śniadaniu obieramy kierunek na Visegrad w BiH. Podążając bocznymi dróżkami niespodziewanie natykamy się na wjazd do Parku Narodowego Tara (to miejsce polecało nam wielu Serbów). Nie zastanawiamy się zbyt długo i wjeżdżamy na teren parku. Już po chwili okazało się, że to była bardzo dobra decyzja.
https://lh3.googleusercontent.com/-sZIdQOhcbJQ/U_ynyHfL4AI/AAAAAAAACIE/0Rgwm63xJDQ/w737-h553-no/DSCF2572.jpg
Jedziemy wzdłuż szmaragdowych brzegów Driny, ściany stają się bardziej strome zamieniając się w wąwóz. Wzdłuż sztucznego jeziora ludzie postawili sporo wspaniałych domków, niektóre na pływających beczkach.
Koniec drogi asfaltowej, gdzie zauważamy strażników parku. Pytamy o drogę. Po chwili zastanowienia odpowiadają, że droga jest przejezdna, można nią jechać ale nie wiedzieli jak ją objaśnić. Ja również jej nie pokażę ponieważ nie ma jej na mapach google. Po chwili tłumaczą a my kodujemy w pamięci.
https://lh5.googleusercontent.com/-T7IC86ovF1I/U_ynzmckj3I/AAAAAAAACIU/4RpDmpcF08o/w983-h553-no/DSCF2579.jpg
Przecinamy przez sam środek PN Tara.
https://lh6.googleusercontent.com/-26sqs5FQia0/U_yny92PWPI/AAAAAAAACIM/EIua8tqtir4/w737-h553-no/DSCF2573.jpg
Objeżdżamy Jezioro Zaovine i dojeżdżamy do miejscowości Kotroman i przekraczamy granice z BiH.
Po kilkunastu kilometrach docieramy do kolejnego celu naszej podróży - Visegradu.
Tu podziwiamy stary kamienny most na Drinie z 11. przęsłami o długości 180 metrów.
https://lh4.googleusercontent.com/-xxXEzOm2RqY/U_yn0AUpdhI/AAAAAAAACIc/8MZy9Qgt7dk/w983-h553-no/DSCF2595.jpg
Częściowo w remoncie ale nie przeszkodziło to w przejściu na drugą stronę i wspięciu się na punkt widokowy.
https://lh4.googleusercontent.com/-gkXy7HlNCs8/U_yn0p9arWI/AAAAAAAACPY/7WoSaqwvMhc/w737-h553-no/DSCF2596.jpg
Największą przeszkodą był piekielny upał.
https://lh3.googleusercontent.com/-AydfVk96gHA/U_yn1qkFDxI/AAAAAAAACIs/b0WRqTEppkI/w737-h553-no/DSCF2597.jpg
Wracamy do granicy z Serbią malowniczą i widokową drogą. Tamarze bardzo spodobała się wioska Mokra Gora z drewnianą zabudową w pobliżu której mijamy kilku motocyklistów - afrykanerów prawdopodobnie z Polski.
Powoli kierujemy się do kolejnego celu naszej podróży - wodospadu Gostilje. Na stacji benzynowej przed tankowaniem staramy się naprawić cieknący zbiornik paliwa.
https://lh5.googleusercontent.com/-RwedYfveQpo/U_yn2BKqKkI/AAAAAAAACIw/omHqQPmsqWA/w983-h553-no/DSCF2600.jpg
Mamy chętnego do pomocy - motocyklistę a do tego właściciela stacji benzynowej, który proponuje nam napoje chłodzące lub rozgrzewające w tym piekielnym upale. Naprawy trwają a po zatankowaniu paliwa okazuje się, że nie udało się uszczelnić ferelnego miejsca w 100 %.
Z Cayetiny uderzamy na Zlatibor i bocznymi drużkami podążamy do Gostilje. Miejscami brakuje asfaltu, miejscami drogi są popękane i osunięte. Za to widoki zachwycają szczególnie w promieniach zachodzącego słońca. Kręta droga towarzyszy nam niemal od początku więc zdążyliśmy przywyknąć do serpentyn. Około 19.00 docieramy do Gostilje. Na miejscu restauracja a u jej stóp dość mizerny wodospadzik kaskadowy z małymi oczkami, w których upatrzyłem sobie miejsce na kąpiel. Małe rozczarowanie !!!
https://lh4.googleusercontent.com/-lFRnvqoPGTE/U_yn2rvClKI/AAAAAAAACI8/6uZMRwa2S3k/w311-h553-no/DSCF2603.jpg
Przed degustacją piwa pytamy o nocleg dostając przyzwolenie na darmowe rozbicie namiotu gdzie chcemy. Smakujemy serbskie specjały dowiadując się przy okazji, że prawdziwy wodospad Gostilje jest oddalony o ok 500 metrów od restauracji. Uff - zaspokojeni tą informacją. Niebo pełne gwiazd - wkrótce zacznie się miesiąc meteorów a już lecą na potęgę.
https://lh3.googleusercontent.com/-NiPDSDpKkz0/U_yn3r5V44I/AAAAAAAACJE/XTs1-zLfPAM/w737-h553-no/DSCF2604.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-JgOzOD9Q30Q/U_yn4BHDUCI/AAAAAAAACJI/41N3gweEO3Y/w983-h553-no/DSCF2605.jpg
30.07.2014 (środa)
Wstałem wcześnie rano przed 7.00. Na zewnątrz zaskakująco chłodno, za to testowane śpiwory nie pozwoliły się zapiąć w nocy po szyję - za gorąco. Tamara smacznie śpi więc idę na oględziny wodospadu.
https://lh5.googleusercontent.com/-UG1ke7IqzJc/U_yn5eydQJI/AAAAAAAACJU/Sn0FKmpVtFY/w415-h553-no/DSCF2606.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-HWRSarD6EuQ/U_yn5446HvI/AAAAAAAACJY/TGW8iAFj3eY/w311-h553-no/DSCF2612.jpg
Oraz wiele innych sąsiadujących ...
Zwiedzanie, przeprawa przez zniszczony mostek, kąpiel w zimnej źródlanej wodzie i takie tam ...
https://lh3.googleusercontent.com/-X7Hx6Z9H84g/U_yn6uk2lYI/AAAAAAAACJk/R7G2a8IAD70/w983-h553-no/DSCF2618.jpg
Po powrocie śniadanie, pakowanie. Za zgodą obsługi restauracji omijamy szlaban i podjeżdżamy motocyklem niemal pod sam wodospad. Woda spadająca z 20 metrów a poniżej kolejne mniejsze wodospady. To miejsce zamienia się w komercyjny obiekt. Restauracja, powstający hotel lub pensjonat, już czynny basen oraz barierki dla błądzących aby mogli trafić do głównej atrakcji.
https://lh3.googleusercontent.com/-u5PsJfipWF8/U_yn7YWfNjI/AAAAAAAACJs/Uh0SxERgLv8/w983-h553-no/DSCF2639.jpg
Inne okoliczne atrakcje ...
Teraz będziemy poszukiwać Kanionu Uvac nie znając dokładnej lokalizacji.
Droga kręta, początkowo asfaltowa zmienia się w szutrową serpentynę. Krawężniki świadczą o przygotowaniach do asfaltowania ale chyba szybko to nie nastąpi ponieważ wzdłuż naszego szlaku natykamy się na wiele osuniętych skał przekraczających oś drogi.
https://lh4.googleusercontent.com/-d2mELTx2dD8/U_yn7xG58AI/AAAAAAAACN0/NUgKt4E_JSM/w737-h553-no/DSCF2640.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-ri_3dM4of90/U_yn8VFSGsI/AAAAAAAACJ4/NByVWsmd7CU/w983-h553-no/DSCF2644.jpg
Jasenovo-Kokin Brod-objeżdżamy Zlatarsko Jezero o szmaragdowym kolorze. Widoki bezcenne !
https://lh5.googleusercontent.com/-LqVfnba7_i8/U_yn9J1p0SI/AAAAAAAACN8/UY9wNlX2WgY/w737-h553-no/DSCF2645.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-OmOfvtya8BI/U_yn9v3pkaI/AAAAAAAACKI/dJ_ALwvFYPI/w983-h553-no/DSCF2651.jpg
W poszukiwaniu kanionu dojeżdżamy do Priboj-Uvac dobijając do przejścia granicznego-wracamy!
https://lh5.googleusercontent.com/-nyboXMNbpZI/U_yn-ghrwDI/AAAAAAAACOE/UT2ZiqNcSf4/w737-h553-no/DSCF2652.jpg
Z informacji zebranych od tubylców okazało się, że prawdopodobnie jechaliśmy kanionem lub tuż obok niego. Nie znaleźliśmy dokładnej lokalizacji tego miejsca.
https://lh3.googleusercontent.com/-JGIGsx6dqM4/U_yn_s2Vz_I/AAAAAAAACKc/QNHgyjjcXTI/w737-h553-no/DSCF2653.jpg
Teraz obieramy kierunek na Prjepoje a dalej do wioski Sopotnica na zboczach Jadownika. Tym razem chcemy zobaczyć największy wodospad w Serbii Veliki Vodopad na Sopotnice.
Po zjechaniu z głównej drogi wspinamy się wąską asfaltową dróżką z kamiennymi niespodziankami. Serpentyna z krótkimi odcinkami prostych i droga zamienia się w szutrową, szutrową z kałużami ...
https://lh4.googleusercontent.com/-e7w8SNnLOUY/U_yn_8UL2jI/AAAAAAAACKg/SjyMFbO1BBw/w1043-h217-no/DSCF2655.jpg
Dla Tamary droga była ciężka ze względu na przepaści, kamienne podłoże i inne.
https://lh4.googleusercontent.com/-WlJHfihbuNg/U_yoBVXYFGI/AAAAAAAACOM/X0Dt1y-Rghs/w415-h553-no/DSCF2655c.jpg
Dojeżdżamy do wodospadu, który po pierwszym spojrzeniu wbija nas w ziemię. Mimo niedogodności Tamara stwierdziła, że warto było tu przyjechać! Krótkie spojrzenie Głazio na Tamarę, Tamara na Głazia - rozumiemy się bez słów. Mimo, że jest wczesne popołudnie postanawiamy zostać. Przed udaniem się na zakupy pojawia się pytanie jak długo?
https://lh5.googleusercontent.com/-6SKn6ecOPyw/U_yoB3dbhfI/AAAAAAAACK0/l3P_UO5CZfI/w983-h553-no/DSCF2658.jpg
Na zdjęciu wygląda jak maleństwo - znajdźcie kładkę :-)
https://lh5.googleusercontent.com/-9DVwdREvmN0/U_yoDjuIEoI/AAAAAAAACLE/CqbojXjN2rE/w415-h553-no/DSCF2663.jpg
Rozbijamy obóz tuż obok już rozbitych Cyganów. Ja do miasteczka po zakupy i wróciłem za niecałą godzinę delektując się trasą i widokami. Po raz drugi musiałem przejechać przez rzekę - to było mocniejsze ...
https://lh6.googleusercontent.com/-DMut9Gp51UA/U_yoCX_GiSI/AAAAAAAACK4/4cGm8FnxhkQ/w983-h553-no/DSCF2662.jpg
Późnym popołudniem udajemy się na wodospad. Robimy zdjęcia.
https://lh3.googleusercontent.com/-gk584iS7eLg/U_yoErOxSsI/AAAAAAAACLI/vgW88ESvc2M/w737-h553-no/DSCF2664.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-OsI6NUJZVzA/U_yoFmSD-4I/AAAAAAAACOU/32wgtRdUIWI/w415-h553-no/DSCF2665.jpg
Głazio wspina się w pobliże wodospadu idąc od kładki/pomostu
https://lh4.googleusercontent.com/-UPFQw_6sBn8/U_yoGk6etwI/AAAAAAAACLc/xTCVKiTyWmQ/w737-h553-no/DSCF2666.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-ss0shv4CbIU/U_yoHc6-cCI/AAAAAAAACOc/dhAthOl9iSQ/w415-h553-no/DSCF2667.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-vmL7jZbWrFA/U_yoILdwrDI/AAAAAAAACOk/9rHlSuIyibk/w415-h553-no/DSCF2668.jpg
Na górze wieje silny wiatr a rozdrobniona woda daje bardzo chłodzący prysznic
https://lh6.googleusercontent.com/-GhcxQsIaeHM/U_yoI-sk6gI/AAAAAAAACLw/V5SkW4zojOE/w983-h553-no/DSCF2669.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-LtuMJvmLxp4/U_yoJaRwvFI/AAAAAAAACL8/78iG9xo-gvQ/w311-h553-no/DSCF2674.jpg
Prawda, że malutki :-)
https://lh6.googleusercontent.com/-3O0Poxaqhb8/U_yoKItaU_I/AAAAAAAACOs/oqJyZi02Vw0/w311-h553-no/DSCF2677.jpg
Zdjęcie z najwyższego punktu wodospadu
Upada nam aparat-wykluczony ze zdjęć do końca wyprawy. Zostaje nam do dyspozycji głupawka, którą wożę w kieszonce na rękawie.
Po powrocie z wodospadu poznajemy właściciela terenu, na którym rozbiliśmy namiot. Dość dziwnie wyglądał z kijem golfowym na terenie kompletnie nie przygotowanym do uprawiani tej dyscypliny. Przyjechał tu ze znajomymi pokazać swoje włości.
https://lh6.googleusercontent.com/-BTFBIcWL56Y/U_yoKohd5bI/AAAAAAAACO0/b6IfOIc4L2E/w983-h553-no/DSCF2682.jpg
Pracuje w Anglii i ma ambitne plany komercyjne przekształcenia okolic wodospadu. Podczas rozmowy mój japoński klapek porywa wartka woda. Puściłem się za nim jednak nie zdążyłem go dogonić na odcinku 60 metrów. Dalej krzaki i kolejne partie wodospadów.
Zapada zmrok. Cyganie zwijają swoje obozowisko. My zostajemy - postanowiliśmy zostać na dwie noce. Spanie w tak uroczym miejscu to ogromna przyjemność. Kładziemy się spać. Grzmi, zaczyna padać deszcz a właściciel terenu przybiega do naszego namiotu i zaprasza nas do swojego domku lub zadaszoną część domku.
W nocy burza.
31.07.2014 (czwartek)
W dużym skrócie. Kąpiel, jedzenie, picie, naprawa baku. Ja z samego rana pozwiedzałem okoliczne wodospady położone poniżej naszego obozowiska. Po prostu szok ile ich tu jest. Koło południa wspinamy się do domku umieszczonego obok wodospadu, którego historię opowiedziało nam kilka osób. Właściciele - lekarze z innego górzystego kraju Szwajcarii. Dziś mają ok. 80 lat, przyjeżdżają coraz rzadziej. Widok z góry oszołamiający. Dalej kierujemy się inną drogą i ...
https://lh6.googleusercontent.com/-m7PvzYBDq-E/U_yoLcliinI/AAAAAAAACPA/L4_G0Y773jg/w983-h553-no/DSCF2696.jpg
Kolejne wodospady zatykają dech w piersi. Kolejny widowiskowy wodospad z przylegającą polaną jak z bajki. Po prostu nie chce nam się ruszyć z tego miejsca - zaczęliśmy się zastanawiać nad przeniesieniem obozowiska. Na pewno wiem gdzie ono będzie przy następnej wizycie.
https://lh6.googleusercontent.com/-B8EV-ftuyqY/U_yoMGMLIWI/AAAAAAAACMc/Pm1PzUgI2J4/w983-h553-no/DSCF2704.jpg
Okrężną drogą wracamy do naszego obozowiska obok cerkiewki i jakiegoś domu turysty.
https://lh6.googleusercontent.com/-TBiy6VMs6F4/U_yoMszRUPI/AAAAAAAACPI/UkwK8UVqWuo/w983-h553-no/DSCF2709.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-5vS-ZBshu3Q/U_yoNtZLlQI/AAAAAAAACPQ/tJNN073RgsU/w983-h553-no/DSCF2710.jpg
Tu jeden z przewodników górskich zapraszał nas na następny dzień na wspinaczkę i zdobywanie okolicznych szczytów. Dla mnie świetna propozycja ale postanowiliśmy nazajutrz ruszać dalej.
Do późnego wieczora siedzimy pod głównym wodospadem i wsłuchujemy się w kojący szum. Zimny wiatr przegania nas do namiotu. Niebo ponownie zaciąga się chmurami.
https://lh4.googleusercontent.com/-3K0rNq_mICY/U_yoON2dIBI/AAAAAAAACMw/NAqh3wAgGpA/w983-h553-no/DSCF2713.jpg
Inne atrakcje ...
01.08.2014 (piatek)
Żegnamy się z naszym wodospadem. Przy śniadaniu ekipa ok. 30 osób idzie zdobywać okoliczne szczyty. Pogoda nie jest zbyt ciekawa ale jak to w górach zmienia się co chwilę.
Odjeżdżając żegnamy się z naszym gospodarzem, który nie nocował ani razu w swoim domu zjeżdżając na noc na dół do miasteczka.
My również podążamy tą drogą ...
cdn ...
ŁAŁ!!!
takiego natłoku spłuczek i to tak urokliwych to jeszcze nie widziałem.
jakby kto przesuwał sie przez Słowenię na południe polecam BAJKOWY 'Slap Kozjak'.
dawaj dalej!
m
Fajna relacja. Dawaj dalej. Cieszy mnie, że to coś innego z Bałkanów niż oklepane Durmitor, most na Tarze czy inne Theth.
Jak widać i w Serbii jest sporo ładnych miejsc wartych odwiedzenia. Podziwiam Was jak dokładnie przygotowujecie się do wyjazdu zbierając wcześniej informacje o miejscach wartych odwiedzenia. Będę miał trochę pytań jeżeli można i jedno sprostowanie.
Koniec drogi asfaltowej, gdzie zauważamy strażników parku. Pytamy o drogę. Po chwili zastanowienia odpowiadają, że droga jest przejezdna, można nią jechać ale nie wiedzieli jak ją objaśnić. Ja również jej nie pokażę ponieważ nie ma jej na mapach google. Po chwili tłumaczą a my kodujemy w pamięci.
Przecinamy przez sam środek PN Tara.
Objeżdżamy Jezioro Zaovine i dojeżdżamy do miejscowości Kotroman i przekraczamy granice z BiH.
Ale na mapce drogi jakieś są. :D Możesz proszę opisać, którą drogą jechaliście?
49789
Teraz będziemy poszukiwać Kanionu Uvac nie znając dokładnej lokalizacji.
Jasenovo-Kokin Brod-objeżdżamy Zlatarsko Jezero o szmaragdowym kolorze.
W poszukiwaniu kanionu dojeżdżamy do Priboj-Uvac dobijając do przejścia granicznego-wracamy!
Z informacji zebranych od tubylców okazało się, że prawdopodobnie jechaliśmy kanionem lub tuż obok niego. Nie znaleźliśmy dokładnej lokalizacji tego miejsca.
Wywiało Was za bardzo na zachód. Jadąc od Kokin Brod trzeba jechać na Nova Varos i po wyjeździe z lasu tuż przed skrzyżowaniem na górce, gdzie odbija się do centrum miasteczka stoją po prawej stronie drogowskazy: Uvac 10 km, drokowskaz na wioskę Almacici i taka wielka tablica z sępem płowym. Na krzyżówce w lewo i dojeżdżacie na miejsce. Nie byłem tam ale leciałem tą drogą z krzyżówką, od Kokin Brod mnie głód sciskał, wypatrywałem pekary co by burka zakupić i stąd zapamiętałem wzmiankę o Uvac. Dzisiaj sprawdziałem na filmie i się zgadza.
Opis domniemanej trasy naszego przejazdu:
Wzdłuż Driny i zalewu na rzece. Na załączonej mapie droga początkowo czerwona, potem żółta. Prawdopodobnie końcem drogi czerwonej jest wjazd do parku pierwszym małym skalnym tunelem, przy którym była jakaś pusta budka. Potem kilka skalnych tuneli o powolna wspinaczka w górę.
Na końcu drogi asfaltowej (szczyt) znajduje się wielka chata - prawdopodobnie siedziba/miejsce wypadowe/miejsce pracy strażników parku. Tu właśnie pytaliśmy o drogę dostając odpowiedź w stylu raz w prawo lub lewo i 4 razy prosto. Na szczęście były tam żółte tabliczki (czasem w krzakach) pokazujące drogę do Kruscica.
Dalej drogą z oznaczeniem kilometrów 9 i 8 do Bielusa. Na moście Jeziora Zaowine Hołek złapał drogę. Nad jeziorem znajduje się świetne miejsce na obozowisko. Są też kempingi :-) Polecam.
Kanion Uvac - wiem, że przeoczyliśmy. Byliśmy tuż obok jednak wcześniej znaleźliśmy złą lokalizację. Kiedy oddaliliśmy od tej miejscówki nie było sensu wracać. Bynajmniej mamy kolejny punk do odwiedzin w razie kolejnego wyjazdu do Serbii.
Apropo burka z czym jadłeś ? Są z serem i mięsem ?
Navaja
Zapytam przy okazji jakiego wydawnictwa jest owy fragment mapy. Przyda się przy kolejnych zakupach.
Hej,
dzięki za objaśnienie trasy.
Mapa Bośni i Hercegoviny 1:200 000 wydawnictwo freytag&berndt. Akurat obejmuje też ten kawałek Serbii ale to wydawnictwo ma mapy większosci krajów Europy.
Bardzo dokładna ale papierowa, nie laminowana i jak wszystkie tego typu mapy mało trwała. Do tego skala 1:200 000 powoduje, że mapa jest dwustronna i jak Ci przyjdzie na wietrze rozkładać to trzeba mocno walczyć. :D
Burków z serem i mięsem nie ma. Są albo z serem albo z mięsem. Wiem, że podobno są jeszcze z warzywami albo z samymi ziemniakami. Najlepsze jakie jadłem były w Macedonii - z serem pleśnowym i salami. U nas na wyjazdach to już jest uzależnienie - rano zwijanie bambetli, wyjazd na czczo i poszukiwanie pekary celem nabycia po dwa burki na każdego. Do tego pomidory czy papryka + jogurt każdy jest naładowany energią na cały dzień.
Może Parys albo Rambo jako miejscowi rezydenci coś dorzucą w tym kulinarnym temacie burków? :D
Faktycznie mam ten fragment na owej mapie. Korzystałem z niej w przypadku innych fragmentów dotyczących Serbii. Za późno na to wpadłem :-)
Co do trwałości i walki w pełni się z tym zgadzam.
Burki - miałem na myśli osobno z serem osobno z mięsem. O tych dodatkowych nie wiedziałem - nie jadłem innych.
Mi osobiście bardziej podchodzą te z mięsem.
... cd
Zdjęcie w testowanym śpiworze ...
https://lh5.googleusercontent.com/--fbF-5XuYJg/VANI67mvIUI/AAAAAAAACaY/qu563icqdo8/w311-h553-no/DSCF2723.jpg
Ostatnie spojrzenie na okolicę i w drogę.
https://lh3.googleusercontent.com/-uW-m5OHucsM/VANI6zahEMI/AAAAAAAACag/Ico1NW7ktcM/w1043-h217-no/DSCF2730.jpg
Po ostatnich opadach przybyło trochę kałuż, na asfalt wymyło dodatkowe kamyczki i wiele innych niespodzianek.
Kierujemy się na Novi Pazar do kolejnego celu Monastyru Spocany i twierdzy Gardina koło Starego Rasu.
Przez chwilę jedziemy krętą drogą asfaltową i przez przypadek dojeżdżamy do Monastyru Mileseva, który mieliśmy pominąć. Jak już tu trafiliśmy postanowiliśmy się zatrzymać i zobaczyć sławny fresk z białym aniołem (wewnątrz zakaz fotografowania).
https://lh4.googleusercontent.com/-GouED7g97_Q/VANI7ERGzJI/AAAAAAAACao/iPVd8WKDGUM/w983-h553-no/DSCF2744.jpg
Wracamy na drogę gdzie Hołek (czytaj GPS) zaczyna nas wciągać w kolejną drogę szutrową. Pytamy o właściwą drogę napotkanych mężczyzn, którzy mówią, że możemy dojechać do celu drogą asfaltową lub tą drogą szutrową, w którą właśnie wjechaliśmy. Na mnie zadziałało to jak zachęta. Jakość drogi zniechęcała Tamarę ponieważ jako pasażer motocykla inaczej niż kierowca odczuwa tzw. wężykowanie. Po prostu nie przepada za szutrami choć przyzwyczaiła się już do mojego zboczenia. Droga prowadzi na szczyt Jadownik ok. 1600 m.n.p.m.
Miejscami droga jest nieco ekstremalna z dużymi kamieniami, i głęboko wymytymi bruzdami. Strome podjazdy w tym serpentyny sprawiają, że dochodzi do nas swąt palonego sprzęgła. Do szczytu Jadownik odnoga w prawo 2 km - Tamara nie jest chętna zbaczać z głównej drogi kiepskiej jakości obawiając się znacznie gorszej. Jedziemy więc do celu. Dojeżdżamy do drogi asfaltowej a dalej wprost pod monastyr Sopocany.
https://plus.google.com/u/0/photos/104660888949907717704/albums/6053762495707931969/6053762523354816962?sort=1&pid=6053762523354816962&oid=104660888949907717704
Zwiedzamy ów obiekt zwracając uwagę na wszelkie szczegóły.
https://lh4.googleusercontent.com/-aV0OnGPWJ60/VANI9ujrQtI/AAAAAAAACa4/hY2JgkagTRI/w311-h553-no/DSCF2761.jpg
Wewnątrz tłumy i kolejne nadciągające osoby - tak wyglądały przygotowania do chrztu utrudniając nam możliwość zrobienia zdjęcia bez ludzików.
https://lh5.googleusercontent.com/-W-zMe7aB4nc/VANI-BCbmmI/AAAAAAAACbA/jFn8xhBvxdI/w983-h553-no/DSCF2762.jpg
W końcu wracamy do naszego potwora i wyruszamy na poszukiwania twierdzy, która miała być po drodze do monastyru.
https://lh3.googleusercontent.com/-Ai9_GKot6iI/VANI8wJCFhI/AAAAAAAACbI/7yixGrWOX3o/w983-h553-no/DSCF2758.jpg
Naszym zdaniem dojazd do Twierdzy Gardina z listy UNESCO powinien być oznakowany. Niestety łatwiejsze było odnalezienie monastyru. Prawdopodobnie widzieliśmy fragment jej murów z drogi jednak zgodnie stwierdziliśmy, że odpuszczamy ponieważ ciekawie wygląda z lotu ptaka nie mając pewności jak będzie na miejscu. Szkoda nam było czasu na zapytania i zbędną stratę czasu.
Tniemy do granicy z Czarnogórą Spiljani - wzdłuż Kosowa. Samo położenie monastyru jest bardzo bliskie Kosowa. Jedziemy przez Rozaje-Berane-k. Bjelo Polje-Plevlja. W tych okolicach drogi asfaltowe są kiepskiej jakości wręcz tragiczne dziury. Widoki i zapachy jak w owej enklawie - smród palonych plastikowych butelek, śmieci wzdłuż drogi i w rzekach, widoczne minarety przy licznych meczetach i zdecydowanie brudniejsza woda w rzekach. Na remontowanym odcinku drogi zaczepia nas dwóch młodych chłopaków zapraszając nas do siebie na pogawędki. Jeden z nich ma żonę Polkę z zielonogórskiego. Takie spotkania mają coś w sobie, często są emocjonalne a zarazem wspaniałe. Okoliczny klimat i zapachy zniechęcają nas od dłuższego pobytu w tych rejonach. Ślicznie dziękujemy za zaproszenie a chwilę później przekraczamy granicę wjeżdżając do Czarnogóry.
W mgnieniu oka jakość dróg zmienia się nie do poznania. Do tego wiadukty, tunele, piękne widoki gór i przepiękny wąwóz. W mgnieniu oka droga traci na jakości w momencie zjazdu z głównej. Kierujemy się na północ wzdłuż granicy z Serbią. Kręte drogi towarzyszą nam od początku - towarzyszą w dalszym ciągu. Zatrzymujemy się na chwilę aby coś przekąsić w okolicznym sklepie. Nagle z minuty na minutę wzrasta zainteresowanie nami i naszym motocyklem i dlatego zwijamy się dalej. Przystajemy w innym sklepie w Plevlja na małą przekąskę - parówki z dodatkami są wyśmienite :-) Robimy również zakupy na wieczór.
https://lh3.googleusercontent.com/-Xxj_hozGcX0/VANI_LbxYqI/AAAAAAAACbU/_XqajUZecTU/w983-h553-no/DSCF2766.jpg
Granicę z BiH przekraczamy w Metaljka. Dziwne przejście. Po czarnogórskiej stronie totalna pustka. Przejeżdżamy około 5 km i dojeżdżamy do odprawy BiH. Oprócz nas stoją 2 samochody. Nikt się nie spieszy. Holendrzy jadący w przeciwnym kierunku po około 10 minutach dostają swoje dokumenty i odjeżdżają. Bez pośpiechu po ok. 10 minutach odjeżdżamy i my.
Wjeżdżamy do Gorazde w samo centrum. Przejeżdżając jedno skrzyżowanie gwiżdże na nas policja. Zatrzymujemy się jakieś 30 metrów dalej. Podchodzi do nas jakiś facet i mówi do nas po angielsku. W mieście trwa FESTIVAL PRIJATIELSTWA. Przejazd przez most nie jest możliwy po czym mówi do nas dość dosadnie jedźcie dalej - fu..ck th...em. Przejeżdżamy przez most mimo wyłączenia z ruchu. Policjanci nie dali nawet kroku w naszą stronę. Przejeżdżamy powoli między tłumem przechodniów. Dalej wspinamy krętą drogą w górę. Droga asfaltowa słabej jakości psuje się z każdym kilometrem po czym asfalt znika zmieniając się w szuter. Rozglądamy się za miejscówką na nocleg. Nie jest łatwo ponieważ trudno znaleźć w miarę płaski kawałek na rozbicie namiotu. Po długich rozważaniach zjeżdżamy w boczną dróżkę decydując się na jedno z miejsc z piękną panoramą na Gorazde. Oświetlone miasto a nad nim miliony gwiazd do tego sztuczne ognie. Tak piękny widok sprawia, że ja wyciągam matę i śpiwór na zewnątrz chłonąc wspaniałe widoki łykając złocisty napój aż zasnąłem między motocyklem i namiotem. Obudziłem się około 3:00 obracając się na bok kładąc twarz prosto w rosę osiadłą na macie. Spojrzenie w dół - miasta nie widać. Wokół mleko. Wszedłem do środka a Tamara oznajmia mi, że na zewnątrz hałasowało jakieś zwierzątko - czy słyszałem ? Nie słyszałem nic licząc spadające gwiazdy ...
02.08.2014 (sobota)
Pobudka w chmurach. Po wyjściu z namiotu widoczność na ok. 20 metrów. Po prostu białe mleko.
https://lh4.googleusercontent.com/-Y7MJ10KuVj4/VANJAeXEUGI/AAAAAAAACbc/GLACSFAnL2Y/w737-h553-no/DSCF2769.jpg
Nocleg na dość pochyłym terenie więc razem zjeżdżaliśmy z maty podsuwając się w górę co jakiś czas. Przy śniadaniu słyszymy dzwonki owiec wyprowadzanych na wypas. Są tuż obok nas. Niestety nic nie widać.
https://lh4.googleusercontent.com/-zlwzcpmf8Yc/VANJA2BW8BI/AAAAAAAACbk/6YQUpffzQaE/w737-h553-no/DSCF2770.jpg
Teraz czeka nas wyjazd pod górkę. Najtrudniejsze będzie ruszenie. Sprawy nie ułatwia woda opadająca z chmur osadzająca się na trawie. Po chwili zmagań udaje się dojechać do drogi szutrowej.
Tamara dociera po chwili a wraz z nią zwabiony odgłosem motocykla pasterz. Z niedowierzaniem pyta czy przyjechaliśmy tą drogą z Gorazde ? Oznajmiamy, że tylko nocowaliśmy.
Hranjen 1174 m.n.p.m. -Praca-Pale-Sarajewo - piękna widokowa trasa a na koniec piękna panorama miasta doświadczonego podczas ostatniego konfliktu na Bałkanach.
Sarajewo - zwiedzanie tego orientalnego miasta to ciekawe doświadczenie.
https://lh6.googleusercontent.com/-7vjGv4BjA5s/VANJB9jd4iI/AAAAAAAACbs/q1WImFNQzaE/w983-h553-no/DSCF2775.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-P5mEhjd6G6I/VANJC8fAcdI/AAAAAAAACb0/hSsRGmc5h3g/w311-h553-no/DSCF2777.jpg
Stary bazar, studnia będąca fragmentem pierwszego wodociągu w Europie, wspaniałe gadżety. Niektóre robione na żywo-kupujesz nagrywasz.
https://lh6.googleusercontent.com/-1HL7MgCOG2M/VANJGyDVFUI/AAAAAAAACb8/rK2SrOZZkio/w415-h553-no/DSCF2791.jpg
Wchodzimy w sferę wspaniałych zapachów. Postanawiamy zatrzymać się na przekąskę.
https://lh3.googleusercontent.com/-9cv4bIXnPuI/VANJDFQV4iI/AAAAAAAACcE/clLt3waqqpg/w983-h553-no/DSCF2784.jpg
Właśnie tutaj zauważamy uwielbienie do naszej najbardziej znanej gwiazdy futbolu - Lewandowskiego. Na straganach jego koszulki w barwach nowego klubu. Olbrzymie zaskoczenie.
https://lh6.googleusercontent.com/-2HRdUCdQ6YY/VANJDng-smI/AAAAAAAACcM/6jimTr1izok/w983-h553-no/DSCF2786.jpg
Na ulicach tłumy ...
https://lh3.googleusercontent.com/-NybqDSuFcgA/VANJE4WClHI/AAAAAAAACcU/pWheW43yBsk/w983-h553-no/DSCF2789.jpg
Nawet zamaskowanych kobiet ...
https://lh3.googleusercontent.com/-3hTOQQelubo/VANJFj1CGSI/AAAAAAAACcc/ylXz5ULcaMI/w737-h553-no/DSCF2790.jpg
Po dłuższym pobycie wracamy do motocykla i ruszamy w dalszą drogę.
https://lh4.googleusercontent.com/-pSKKZbBsfU8/VANJHPq2mEI/AAAAAAAACck/AwHeNDybcn8/w983-h553-no/DSCF2792.jpg
Od momentu zaparkowania motocykla towarzyszyła nam pani, która chciała wyciągnąć od nas jakąś walutę. Nie chciała żadnej obcej a miejscowej nie posiadaliśmy. Za posiłek płaciliśmy kartą a ona ciągle była w zasięgu naszego wzroku ... Coś tu chyba jest na rzeczy. Pełni obaw wracamy do motocykla - nic nie zginęło. Ufff.
Dojeżdżamy do Visoko gdzie ponoć znajdują się piramidy. Owszem widzimy górę o idealnym piramidowym kształcie w całości porośnięta przez drzewa. Robimy fotę owej piramidy oraz ślady po kulach z ostatniego konfliktu bałkańskiego, które najbardziej rzucają się w oczy w Bośni i Hercegowinie. Są niemal w każdym mieście.
https://lh3.googleusercontent.com/-4CBSxlbvtNo/VANJIAo1YXI/AAAAAAAACcs/o9drgUPXziA/w983-h553-no/DSCF2795.jpg
Najmłodsi ćwiczą na wszelki wypadek ...
https://lh3.googleusercontent.com/-c7X1iXbdG1A/VANJEGWJNgI/AAAAAAAACc0/wgFZ8g8_Y0E/w983-h553-no/DSCF2787.jpg
Zauważamy, że w mieście jest podziemna trasa. Zastanawiamy się nad opcją zwiedzania ale potworny upał pomaga nam w podjęciu szybkiej decyzji - jedziemy dalej. Boczne dróżki z dużym natężeniem ruchu. W Catici dojeżdżamy do przejazdu kolejowego. Zakręt, sznur samochodów przed nami, dohamowanie i nie wiedzieć czemu leżymy. Wraz z motocyklem suniemy się wprost pod koła samochodów nadjeżdżających z przeciwka ... MASARAKSZ !
cdn ...
... cd
... nie wiedzieć czemu leżymy. Wraz z motocyklem suniemy się wprost pod koła samochodów nadjeżdżających z przeciwka ... MASARAKSZ !
Dziwna sytuacja. Zdezorientowani niespodziewaną wywrotką sunąc się pod koła samochodu liczymy na łut szczęścia - zauważą nas ? zdążą się zatrzymać ... ?
Motocykl ma większe przyspieszenie oddalając się od nas. Może to przyspieszenie jest zasługą gmoli i alu kufrów, na których zdecydowanie się opiera ? Samochód z naprzeciwka zwalnia przepuszczając motocykl, który dobija do krawężnika i staje na koła. Z naszej perspektywy znajduje się w pionie po czym wraca na drogę upadając na ten sam bok. Tym czasem my suniemy się prosto pod zderzak samochodu osobowego (marki nie pamiętam). W mgnieniu oka podnosimy się o własnych siłach stając na nogach tuż przed zderzakiem stojącego już pojazdu.
W pierwszej kolejności sprawdzamy własne uszkodzenia. Tamara z obolałą ręką z przetarciami pokazuje uszkodzoną kamerę, którą w niej trzymała.
https://lh4.googleusercontent.com/-pI3dp0ah_84/VAxq0m4WHmI/AAAAAAAACeU/ANQ_YgcSFPw/w735-h553-no/DSCF3016a.jpg
Oprócz tego przetarcia odzieży. U mnie mocne stłuczenie prawego uda i biodra z mniejszymi przetarciami dłoni. Odzież podobnie uszkodzona.
Po własnych oględzinach podchodzimy do motocykla. Kierowca z pasażerem wysiadają z samochodu i pytają czy u nas wszystko w porządku. My w szoku próbujemy postawić motocykl na koła. Chłopaki wsiadają do samochodu i chcą odjeżdżać. Tamara wzywa ich do nas aby pomogli w dźwignięciu naszego kolosa. Stawiamy sprzęt na koła i kątem oka widzimy dyskusje między kierowcami samochodów, które jechały z naprzeciwka. Po chwili odjechali, natomiast naszym oczom dopiero po ok. 5-10 minutach ukazały się uszkodzenia samochodów, które zderzyły się z naszego powodu. Kawałki plastików ze zderzaka nie były dla nich żadną przeszkodą aby oddalić się z miejsca zdarzenia.
https://lh6.googleusercontent.com/-dvqhARNa9Vg/VAxrpq0nsmI/AAAAAAAACek/5mk0oObTqo4/w736-h553-no/DSCF3016f.jpg
Robimy oględziny miejsca. Naszym oczom okazuje się przyczyna naszego upadku. Na asfalcie znajduje się glina. Można rzec nic strasznego. Na pewno nie doszłoby do upadku gdyby nie rozlana woda. Takie podłoże sprawiło, że motocykl w skręcie po naciśnięciu hamulca legł na asfalt bez żadnego ostrzeżenia.
Rozlana woda wysychała z minuty na minutę. Po 10-15 minutach nie było po niej śladu.
Siadamy chwilę aby ochłonąć, uspokoić się i ocenić straty.
Tamary stłuczona ręka puchnie w oczach a ja kuśtykam na prawą nogę. Usilnie namawiam Tamarę na prześwietlenie dla pewności. Ona usilnie twierdzi, że to tylko stłuczenie i nie pojedzie do żadnego szpitala.
Reszta to straty materialne - przetarty prawy kufer, gmol, stłuczony kierunek, stłuczony wyświetlacz kamery ręcznej, uszkodzone mocowanie kamery na kasku, ponownie cieknący bak, przetarte ubrania z zebranymi fragmentami gliny i jakiejś świecącej mazi ze drobinami szkieł. Najwyraźniej wypadki zdarzają się w tym miejscu dość często.
https://lh4.googleusercontent.com/-IVOdrpq8xqE/VAxq1nDN6UI/AAAAAAAACec/4RUy3UvmH7k/w734-h553-no/DSCF3016e.jpg
Tamara znika w międzyczasie udając się do pobliskiego domu po wodę. Po powrocie zauważa brak oczka w jedynym pierścionku o dużej wartości sentymentalnej ...
https://lh3.googleusercontent.com/-97OtXQr5P-k/VAxq1PF5vUI/AAAAAAAACes/Am59zqjcDwA/w737-h553-no/DSCF3016d.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-KhlX-B4d7tw/VAxq0RZmL3I/AAAAAAAACeQ/BlEUTTHx3XA/w736-h553-no/DSCF3016c.jpg[img]
[img]https://lh3.googleusercontent.com/-ehWkD8w_LZk/VAxq0YHbBVI/AAAAAAAACe0/w-uUP6a1INc/w734-h553-no/DSCF3016b.jpg
Opuchnięta ręka nie daje mi spokoju i ponownie namawiam Tamarę na wizytę w szpitalu w celu prześwietlenia. Bezskutecznie. Udaję się więc do pobliskiego domy, w którym Tamara miała problem językowy aby dostać odrobinę wody. Nie zrażony tą informacją pukam do drzwi. Cel jest jasny muszę zdobyć coś na zimny okład, najlepiej z lodu. Idę po lód. W drzwiach pojawia się starszy pan. Używam określenia "lód" w różnych językach - bez zrozumienia. Pojawia się starsza pani - ponawiam próby. Efekt ten sam. Wchodzę na siłę do ich domu w celu znalezienia lodówki/zamrażalki. Zastępują mi co chwilę drogę. Widząc lodówkę podchodzę do niej ponownie używając tego samego określenia. Bezowocne. Pokazuję na kran i lodówkę - załapali. Niestety nie mają lodu. Wracam do Tamary z niczym. Po 2 minutach starszy pan przynosi w worku zamrożone wiśnie. Lód w każdej postaci będzie dobry.
Zimny okład daje zdecydowane ukojenie bólu szczególnie w panującym upale. Po jakimś czasie odnoszę owoce właścicielom a ci wyraźnymi znakami dają mi do zrozumienia abym zabrał je ze sobą i zjadł. Tak też robię. Po powrocie ubieramy się i ruszamy w drogę. Chcąc omijać autostradę okazuje się, że nie możemy w żaden sposób znaleźć innej drogi do Zenica - ciągle wracamy na wjazd na autostradę. Po kilku próbach kończących się na karkołomnej jeździe po szutrach wracamy do bramki na autostradzie a po przejechaniu 15 km kończy się owa przyjemność.
Dalej jedziemy piękną, krętą i widokową trasą. Dojeżdżamy do Travnika a tu urzeka nas górująca nad miastem twierdza.
https://lh4.googleusercontent.com/-PdDibQOcppc/VANJIdtKwxI/AAAAAAAACe8/1O2PI8CaoHA/w1043-h217-no/DSCF2802.jpg
Wjeżdżamy w piękne uliczki z ciekawą architekturą. Urządzamy sobie mały spacer - Tamara z obolałą ręką wraz z kuśtykającym Głaziem.
https://lh4.googleusercontent.com/-AJoxYkTGwLc/VANJJsdYmeI/AAAAAAAACfE/8sS5FrMMET0/w983-h553-no/DSCF2806.jpg
Obchodzimy twierdzę i ruszamy w stronę Jajce.
Do wspomnianej miejscowości jedziemy dziwnie wąskimi, za chwilę remontowanymi a kawałek dalej szutrowymi drogami. Przystajemy przy jednym z przydrożnych wodopojów z chłodzącą i orzeźwiającą wodą. Ukojenie dla obolałej ręki a zarazem wodopój o sporej wydajności.
https://lh6.googleusercontent.com/-68yzKC4waEE/VANJKFI0mHI/AAAAAAAACfM/f61Yfkj4TkY/w983-h553-no/DSCF2810.jpg
Po dość uciążliwych szutrach szczególnie po wcześniejszym wypadku z Głazio obolałą nogą dojeżdżą do drogi asfaltowej.
Dojeżdżamy do Jajce, w którego centrum znajduje się dość okazały wodospad.
https://lh6.googleusercontent.com/-IExmgTpbyr4/VANJK4N1QUI/AAAAAAAACfU/iRldWXwQY8g/w983-h553-no/DSCF2817.jpg
Zatrzymujemy się tu na dłuższą chwilę udając się na oględziny tego miejsca z wszelkich możliwych stron.
https://lh4.googleusercontent.com/-dboZLt3Nh9U/VANJLV1VWpI/AAAAAAAACfc/jsijpdqO6yw/w983-h553-no/DSCF2819.jpg
Docieramy na dolną półkę widokową pod wodospadem zaznając typowego dla takich miejsc prysznica poniżej okazałego wodospadu. Do tego silny i chłodny orzeźwiający wiatr sprawia, że przemoczeni udajemy się na górę do motocykla. Ta ochłoda w potwornym upale to wspaniałe uczucie.
Objeżdżamy stare miasto w poszukiwaniu noclegu. Po dzisiejszych przygodach decydujemy się na jakiś pokój w celu opatrzenia ran i zrobieniu doraźnych napraw. Brak wolnych miejsc lub cena 35 Euro od głowy sprawia, że jedziemy poza miasto. Nagle po drugiej stronie rzeki widzimy pensjon - zawracamy.
Wieczorne zwiedzanie. Słabo oświetlony zamek górujący nad centrum, pod którym biegnie tunel zapewne jest jedną z głównych atrakcji. Dla nas największą i najbardziej atrakcyjną był dość okazały wodospad mimo tego, że widać w nim sporą ingerencję człowieka. Dolna półka pod wodospadem wyposażona w krzesełka jak na stadionie świadczy o tym, że muszą się tu odbywać zawody skoków do wody z tego dość wysokiego progu skalnego.
https://lh5.googleusercontent.com/-d599gu89Byc/VANJMFCm2rI/AAAAAAAACfo/8OBnA94E-6c/w737-h553-no/DSCF2820.jpg
Na pożegnanie z orzeźwiającym prysznicem Selfie w zamglonej drobinami kropel wody atmosferze.
Nocne życie w mieście tętni głównie w restauracjach, ogródkach piwnych i wielu dyskotekach znajdujących się na starówce. Spragnieni wykonaniem nocnych zdjęć podczas wieczornego spaceru wracamy rozczarowani z powodu słabego oświetlenia zabytków. Najlepiej oświetlone miejsca to lokale.
Wracamy do naszego pokoju z czterema łóżkami, w którym jedno z nich trzasnęło pod Głaziem - pękła jakaś deska umocowana w tandetnym plastikowym mocowaniu. Tynk w pokoju wyglądem przypomina tynki stosowane w Polsce na zewnątrz.
Wspólna kuchnia z lokatorami pola namiotowego (za 4 Euro) to spora atrakcja naszego pensjonu. Takie miejsca sprzyjają nawiązywaniu nowych kontaktów. Motocykl w garażu, dostęp do WiFi. Pomiędzy naszym pokojem a kuchnią wspólna toaleta z prysznicami.
To jest to :-)
Ciekawa noc za nami :-)
W głowie zaczyna tlić się myśl - limit pecha wyczerpany ... ?
03.08.2014 (niedziela)
Poprzedniego dnia nie umknął nam znak informacyjny dodatkowej atrakcji oddalonej od Jajce o 5 km. Kierowaliśmy się tam w celu znalezienia noclegu. Po długich rozważaniach decydujemy się pojechać do miejsca, w którym podstawę wodospadów tworzą liczne i małe młyny.
Po dotarciu na miejsce stwierdzamy, że warto było tu zajrzeć.
https://lh6.googleusercontent.com/-wc5jC8-I8ng/VANJNI50GtI/AAAAAAAACfw/92FPaFbM4rw/w983-h553-no/DSCF2838.jpg
Po dawnej świetności nie zostało nic z wyjątkiem małych domków, w których zachowały się nieliczne elementy dawnych młynów z żarnami. Wstęp wolny ! Być może wkrótce za wejście do tego urokliwego miejsca położonego nad jeziorem trzeba będzie zapłacić. Liczne ścieżki, czysta woda, wodospady, drewniane domki (stare młyny) położone nad jeziorem tworzą wspaniały klimat tego miejsca.
https://lh3.googleusercontent.com/-MRV-TKQMzjI/VANJOlkbHjI/AAAAAAAACf4/GCilO0oBgBI/w983-h553-no/DSCF2839.jpg
cdn ...
Super relacja, czekam na więcej!
... cd
Po pozytywnym naładowaniu akmumulatorków po wczorajszej wywrotce i małych naprawach ruszamy w stronę Mostaru. Chcemy się tam zatrzymać po raz drugi. Tym razem w drodze do kolejnego wodospadu.
Jedziemy wzdłuż rzeki Vrbas malowniczą i krętą drogą. Do tej pory opona podczas naszych wyjazdów najszybciej zużywała się na środku. W tym roku ewidentnie mamy do czynienia z szybką utratą bieżnika na zewnątrz. Dostrzegamy ogromny ubytek gumy w tej części (guma do wymiany). To dowodzi ile zakrętów i serpentyn za nami - szutrowe odcinki również dały znać o sobie. Trasa Donji Vakuf-Bogojno-Gornji Vakuf-Jablanica nie oszczędza naszego bieżnika a na stacji benzynowej naprawiamy (tym razem solidnie) cieknący bak, kupujemy uszkodzoną wczoraj żarówkę do kierunkowskazu, zalewamy paliwo i w drogę. Teraz droga prowadzi wzdłuż Neretwy. Zatrzymujemy się w Mostarze przez sentyment do tego urokliwego miejsca. Może tym razem uda nam się zobaczyć skoki lokalsów z zabytkowego mostu do rzeki.
W drodze do właściwego obiektu mijamy mały most niczym kopia dużego.
https://lh3.googleusercontent.com/-QbVSNld3hs8/VANJPN69FVI/AAAAAAAACgE/LRiXF9YW6AM/w983-h553-no/DSCF2843.jpg
Po drodze obserwujemy miasto i stwierdzamy, że od 2009 roku nie zmieniło się tu zbyt wiele. Obok pięknych i odrestaurowanych kamienic stoją i straszą swym wyglądem zniszczone w kompletnej ruinie kamienice oraz ogromne kolosy - wszytko po ostatnim konflikcie na Bałkanach.
Po drodze mijamy sporą liczbę straganów z orientalnymi gadżetami. Im bliżej mostu tym więcej kramów, restauracji, kawiarenek ...
https://lh4.googleusercontent.com/-08WrxfWJvt8/VANJQZ1ZPmI/AAAAAAAACgM/O4Efk0aqdGM/w983-h553-no/DSCF2844.jpg
Docieramy do mostu a tu tłum ludzi. O co chodzi ? Chcąc zobaczyć most nie możemy się przedrzeć przez ten ścisk. W końcu udaje się. Naszym oczom ukazują się dwaj panowie, którzy zbierają kasę aby oddać skok. Tak, tak - nie ma nic za darmo - chłopaki zarabiają w specyficzny sposób. Chodzą i zbierają kasę aż naliczą kwotę 25 Euro.
https://lh5.googleusercontent.com/-uq5yh6g-jKc/VANJQ-mI3MI/AAAAAAAACgY/3iu2AkRliwk/w983-h553-no/DSCF2845.jpg
Podeszli do nas ale ciągle nie maja odpowiedniej kwoty. Schodzimy na dół aby mieć lepszy punkt obserwacyjny. W międzyczasie chłopakom udało się uzbierać kasę. Jesteśmy niemal na samym dole a oni skaczą jeden za drugim. Udało nam się zobaczyć skok ostatniego - lecącego z ugiętymi nogami. Czekaliśmy na kolejną turę jednak szkoda było czasu. Chłopaki siedzieli obok nas popijając złocisty napój podpalając tytoń. Nigdzie im się nie spieszyło. Jedziemy dalej.
Po oddanych skokach na moście zrobiło się zbyt pusto.
https://lh3.googleusercontent.com/-pUeoCZljLpM/VANJSQ_ALlI/AAAAAAAACgc/BAuXc9zFqyM/w983-h553-no/DSCF2852.jpg
Zanim uzbiera się odpowiednio dużo ludzi to minie trochę czasu a chłopaki mają takie zapasy, że nie będzie im się spieszyć.
https://lh4.googleusercontent.com/-ksGl2SxXjPg/VANJR98eSWI/AAAAAAAACgk/Yyz4l1fUHUw/w737-h553-no/DSCF2853.jpg
Ostatni rzut okiem na muzułmańską część miasta i w drogę.
https://lh4.googleusercontent.com/-StaWSejJj5w/VANJS3W-NYI/AAAAAAAACgs/XeWvJ4U69WQ/w737-h553-no/DSCF2854.jpg
Kierujemy się do wodospadu Kravitza, obok Medżugorje. Tuż za miastem na serpentynie najeżdżamy na autokar, który zatrzymał się na krawędzi przepaści. Trzyma się na trzech kołach a pasażerowie szczęśliwie ocaleni fotografują pojazd z uśmiechami na twarzy. No tak. Przed chwilą śmierć zaglądała w oczy, emocje minęły więc będzie o czym napisać i pochwalić się na fecebook'u.
https://lh4.googleusercontent.com/-C1Kxi-MNCbg/VANJTuKcdyI/AAAAAAAACg0/DUNL71yFwnk/w983-h553-no/DSCF2857.jpg
Cóż takie czasy. Upust emocji, autokar z tylnym kołem w powietrzu chylący się przodem w stronę przepaści to dziwny widok. Może Chorwatów od tragedii uratowała wcześniejsza wizyta w pobliskim Medjugorie?
Poszukiwania wodospadu Kravitza to już wyższa szkoła jazdy. Nie mieliśmy koordynatów GPS. Kompletny brak drogowskazów. W końcu korzystamy z powiedzenia - koniec języka za przewodnika. Skutecznie.
Dojeżdżamy na wielki parking, aż dziw zbiera, że brakuje konkretnych drogowskazów. Przy parkingu budka z kasą biletową - pusta. Parking płatny a jednak bezpłatny. Tak wygląda niedziela na wpół muzułmańskim kraju.
Za parkingiem zakaz wjazdu. Policja najwyraźniej także ma dzień wolny od pracy - dużo osób zjeżdża niżej. Widzimy wodospad - już z góry robi olbrzymie wrażenie. Po zejściu na dół śmiało można stwierdzić, że warto było tu przyjechać.
Pod wodospadem można się kąpać i pływać ale jak mówią wyraźne tabliczki NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Przechodzimy wąską chwiejącą się i mało stabilną kładką na wyspę z kawiarenką znajdującą się niemal pod samym wodospadem. Po drodze mały fragment pływającej i nie umocowanej kładki ... mały tor przeszkód, dla mnie przygoda :-) Część kłądki pod wodą co świadczy o wysokim stanie wody. Woda głęboka, kryształowo czysta a zarazem bardzo zimna.
https://lh5.googleusercontent.com/-Ce9ZgLnMTiY/VANJULfn-MI/AAAAAAAACg8/mEoI0njt3FU/w983-h553-no/DSCF2862.jpg
Mimo chłodnej wody postanawiam zażyć kąpieli. Panuje potworny upał więc ochłoda i odświeżenie wyjdzie tylko na dobre. W panującym upale woda wydaje się potwornie zimna. W niczym to jednak nie przeszkadza. Po kąpieli robimy wspólnie pamiątkowe zdjęcie.
https://lh6.googleusercontent.com/-BaoTjGikBTQ/VANJUU22-iI/AAAAAAAAChE/s1qsbbKrz3I/w311-h553-no/DSCF2872.jpg
Wracamy na ląd a tu ktoś odholował pływającą kładkę, którą spokojnie można nazwać tratwą. Aby dojść do kładki konieczne jest ściągnięcie ubranych już butów ponieważ w tym miejscu woda sięgała do połowy łydki. Ja przechodzę w swoich motocyklowych butach testując membranę a zarazem głębokość na jakiej mogę brodzić.
Z wodospadu kierujemy się w stronę Dubrownika jadąc początkowo wąskimi, krętymi, często jednopasmowymi dróżkami. Przy mijaniu konieczne jest zjechanie na pobocze, wyprzedzanie jedynie za zgodą a bardziej uprzejmością kierowcy pojazdu jadącego przed nami. Na przejściu granicznym z Chorwacją wystarczyło pokazać paszport w wiśniowym kolorze po czym widzimy machnięcie ręką - jedźcie dalej.
Wjeżdżamy do miejscowości Prud a w Metkovic ponownie dojeżdżamy do rzeki Neretwy. W Opuzen jesteśmy już na Jadranskiej Magistrali. Wyprzedza nas policyjny radiowóz pędzący na zmianę na granicę z BiH. Szarżujemy za nimi na krętej drodze - bardzo im się spieszyło. Ponownie BiH a po chwili znów Chorwacja. Po chwili jesteśmy w Dubrowniku.
https://lh4.googleusercontent.com/-wwTY26DywYM/VANJVmigkqI/AAAAAAAAChM/vsLeGLsPQ1o/w983-h553-no/DSCF2874.jpg
Przyglądamy się starówce nocą robimy zakupy w przydrożnym markecie i udajemy się na naszą dziką plaże. Byliśmy tu z Hać'ami na wspólnej wyprawie w 2009 roku.
Tu nocleg pod chmurką na kamienistej plaży z sąsiedztwem dwóch Austriaczek. W pokaźnych rozmiarów trzcinach słychać odgłosy nietoperzy. Nad nami dowód na to, że są na świecie hotele lepsze niż te z pięcioma gwiazdkami *****. Mamy ich miliony a do spania odgłos fal (nie z nagrania). Dostęp do wody słodkiej pod nosem - w końcu tuż pod nosem mamy wypływającą wodę słodką, która dostarczana jest jako woda pitna dla całego Dubrownika :-) Nocna eskapada z napełnieniem naszego prysznica kempingowego zakończyła się wypadem strażnika ogrodzonego obiektu.
https://lh3.googleusercontent.com/-Myil1FBFt8A/VANJW18KYlI/AAAAAAAAChc/xaXswHW2I_s/w983-h553-no/DSCF2879.jpg
Nasz obóz - nasza plaża włącznie z czarnym potworem :-)
https://lh6.googleusercontent.com/-Dq6zlH6RAGc/VANJWHbMAqI/AAAAAAAAChk/7Qx9h8TrWts/w983-h553-no/DSCF2877.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/--jMdxSdONC8/VANJXjeA_mI/AAAAAAAAChs/Ta2-nsv_V1w/w983-h553-no/DSCF2885.jpg
Woda kryształ za to zimna z powodu ujścia zimnej wody pitnej dla miasta. Do tego o znacznie mniejszym zasoleniu :-)
https://lh5.googleusercontent.com/-at1FQ5Mzr7o/VANJYEuD_wI/AAAAAAAACh0/ZFA_c9qZF6g/w983-h553-no/DSCF2888.jpg
Korzystamy do woli zastanawiając się nad możliwością spędzenia kolejne nocy w tym urokliwym miejscu ...
Austriaczki przeganiają pływającą kaczuchę przy ujściu wody pitnej do morza. Najwyraźniej im przeszkadza :D
cdn ...
... cd
W takich miejscach jak to tkwi piękno. To dodatkowy zastrzyk luzu i swobody. Właśnie tu można złapać głęboki oddech. Na plaży sporo miejsca, brak szpanerów różnej maści zarówno tych na lądzie jak i na wodzie. Można spotkać wyłącznie ludzi szukających takich klimatów jak my. Aż chce się oddychać. Tak to właśnie jest - każdy znajdzie to co lubi. Jedni jadą tam gdzie trudno znaleźć miejsce na kocyk/ręcznik, my wolimy luźną odmianę pobytu na plaży i tego będziemy się trzymać. Na naszej plaży dominuje towarzystwo międzynarodowe, Austriaczki, które nocowały nieopodal, dziś dojechała para z Niemiec i małżeństwo z dwójką dzieci. Każdy korzysta z uroków tego miejsca na swój sposób. Delektujemy się tym klimatem do woli, studiujemy mapę i dochodzimy do wspólnego wniosku - dziś jemy na obiad w Czarnogórze. Kiedy naszą plażę w całości opanowało słońce a poszukiwanie cienia stało się trudne szybko zebraliśmy toboły i udaliśmy się w stronę Czarnogóry.
https://lh3.googleusercontent.com/-elCBsmwssn4/VANJZzzmPGI/AAAAAAAACiE/8s1gyLafhok/w983-h553-no/DSCF2896.jpg
Boka Kotorska
Przekroczenie granicy przebiegło bardzo sprawnie. Niedaleko za przejściem granicznym zatrzymujemy się w przydrożnym barze motocyklowym - niby motocyklowy ale motocykli i motocyklistów trudno było w nim zauważyć. A już myśleliśmy, że właśnie w tym miejscu urządzimy sobie przekąskę. Jedziemy dalej wzdłuż Boki Kotorskiej z planem zjedzenia posiłku w Perast. Tak szczerze mówiąc toczymy się powoli za sznurem samochodów. Co chwilę ograniczenia prędkości, do tego patrole policji z takim zagęszczeniem jak nigdzie do tej pory. Tym samym odświeżamy dawne wspomnienia z tych miejsc.
https://lh4.googleusercontent.com/-QvVrHh_E04s/VANJYj3YvmI/AAAAAAAACh8/ZVLdE263hxs/w983-h553-no/DSCF2893.jpg
Klasztor na wyspie - Boka Kotorska
Docieramy do Perast. Ku naszemu zaskoczeniu do miasta nie można wjechać ani poruszać się od rana do wieczora. Szlaban skutecznie broni tego zakazu. Chcemy zawrócić a tu nagle szlaban otwiera się przed nami - korzystamy z owej zachęty. Za chwilę w lusterku widzę, że został otworzony dla samochodu lub jego kierowcę jadącego za nami. Cóż wjechaliśmy więc toczymy się po ulicy, która przekształciła się w deptak. Tym razem odpuszczamy sobie zwiedzanie tego co widzieliśmy wcześniej. Wzdłuż drogi trudno wychwycić wciągający swym zapachem bar z możliwością postawienia motocykla. Takim oto sposobem dotoczyliśmy się do szlabanu na wyjeździe z miasta. Tym razem nie chce się przed nami otworzyć a siedzący przy nim "odźwierny" chwyta za telefon. Hmm to jakaś złą wróżba więc nie zastanawiając się zbyt długo omijamy szlaban boczkiem - tu była taka możliwość (samochody nie blokowały wąskiego przejazdu). Zerkam w lusterko a nasz rozmówca chce wyraźnie odczytać naszą tablicę rejestracyjną. Chyba miał z tym problem ponieważ była już trochę przybrudzona po wcześniejszych również błotnych przejazdach. Suche powietrze nie oczyszcza takich przedmiotów - myjka owszem :-)
https://lh4.googleusercontent.com/-GXIMiOURSl8/VANJacv9QqI/AAAAAAAACiM/Z9CwvIix9pA/w983-h553-no/DSCF2905.jpg
Jadąc dalej przystajemy przy jednej z aptek. Tamara chce kupić maść o nazwie Heparyna (mająca za zadanie wchłonąć krwiaki tzw. siniaki a tym samym opuchliznę przerysowanej w wyniku naszej wywrotki dłoni). Niestety dziwna sprawa - nazwa łacińska a aptekarka nie znała leku o tej nazwie. W zastępstwie sprzedaje jakąś maść z antybiotykiem na szybkie gojenie się ran. Kilkaset metrów dalej zatrzymujemy się w przydrożnej restauracji, pod którą stało więcej motocykli niż pod napotkanym wcześniej barem motocyklowym. Ekipa z Czech właśnie wychodzi z restauracji nie zajmując wszystkich maszyn. Pytamy o jedzenie po czym pada odpowiedź dużo i dobrze. Nie zastanawiamy się zbyt długo. Wchodzimy do restauracji i zamawiamy papryki faszerowane ryżem z mięsem, makaron z gulaszem a do tego szopska sałatka (pomidor, papryka z utartym drobno serem feta). W międzyczasie do baru nadciągają kolejni motocykliści - tym razem z Włoch. Nie wiedzieć czemu przez jakiś czas (nazajutrz) będziemy się z nimi mijać dość często. Wygląda na to, że włosi bardziej rozglądali się za noclegiem niż za jedzeniem. Palce lizać.
Najedzeni, wypoczęci dzisiejszym plażowaniem zaczynamy myśleć o noclegu - takim z pięknym widokiem na Bokę Kotoską, wzdłuż której jedziemy. Tym samym zatrzymujemy się na stacji benzynowej w Kotorze pojąc naszego rumaka, robiąc zakupy na wieczorną przekąskę (bardziej myśląc o tej porze o śniadaniu) a najważniejszy zakup to drogocenny złocisty płyn, który dodaje uroku nocy tuląc do snu. W tym czasie Tamara smaruje dłoń zakupioną wcześniej leczniczą maścią z antybiotykiem.
Z Kotoru udajemy się w górę obierając kierunek na Cetinje naszymi ulubionymi serpentynami, które wspinają się na szczyty widoczne z miasta. Wracamy wspomnieniami do widoków z 2009 roku - te same ale o innej porze dnia.
https://lh5.googleusercontent.com/-JnLk8gQiuMs/VANJbBWPXtI/AAAAAAAACiY/N1DjX7RU298/w983-h553-no/DSCF2907.jpg
Widoki powalające - cała boka (zatoka) jak na dłoni. Trudno stwierdzić, z którego miejsca widoki są piękniejsze. Delektujemy się nimi podczas każdego z postojów. Zakręty na serpentynie ponumerowane - nie liczyłem. W międzyczasie koncentrujemy się na poszukiwaniu miejsca na namiot. Tamara wypatrzyła podjazd, który nie podobał mi się z racji tego, że asfaltowy. Aby sprawdzić czy dokonany wybór jest dobry wyjeżdżam bardzo stromą dróżką. Tamara stwierdza, że miejsce jest wyśmienite na namiot ja na odwrót wskazując jej cmentarz obok nas.
https://lh5.googleusercontent.com/-EZPb_SEkVo0/VANJbm0NGBI/AAAAAAAACik/HUBdS-w9pEg/w983-h553-no/DSCF2911.jpg
Posmarowana dłoń zaczyna piekielnie piec do tego rozgrzana jest do granic możliwości. Strupki zrobiły się płynne. Wniosek tylko jeden - ukojenie to ochłoda.
https://lh6.googleusercontent.com/-RoPM3btgPGY/VANJceOq7sI/AAAAAAAACic/wCr1UuOXlwE/w311-h553-no/DSCF2914.jpg
Jedziemy dalej obierając kierunek na Mauzoleum Niegosza. Widoki niczym nie ustępują dotychczasowym. W pewnym momencie zatrzymujemy sie przy przydrożnym kramie z miejscowymi alkoholami delektując się widokiem. Coś niesamowitego. Tu pada hasło - może tu przenocujemy. Hmm czego nie. Jadę jeszcze kilkaset metrów dalej na punkt widokowy aby upewnić się czy oby tam nie jest ciekawiej i spokojniej. Na miejscu okazuje się, że miejscówkę okupuje Holenderska rodzinka. Mają na swoim wyposażeniu kampera i odpowiednią liczbę rowerów dla uczestników podróży. Wracam na miejsce, gdzie została Tamara. Czekamy aż miejsce się wyludni. Delektując się złocistym napojem patrzymy na bokę, samochody jadące wijącą się pod nami serpentyną i lotnisko ze startującymi lub lądującymi samolotami. Widoki coraz piękniejsze po zmroku. Decydujemy się na nocleg pod chmurką. Może tym razem sprawdzimy w pełni możliwości naszych śpiworów. Rozkładamy maty, wbijamy się w śpiwory. Oprócz wspaniałego widoku na bokę liczymy spadające gwiazdy - w końcu zaczął się miesiąc meteorytów. Zasypiamy nie wiedząc kiedy.
https://lh6.googleusercontent.com/-9TnPFTHYz5c/VANJclueUqI/AAAAAAAACis/id6e7AIERu8/w983-h553-no/DSCF2928.jpg
W nocy budzi mnie szarpanie za stopę. Co jest grane? Jakby szczypanie, jakby podgryzanie ? Reaguję ruszając stopą. Za chwilę powtórka. Kolejnym razem kopię stopą a natręt nie ustępuje. Otwieram oczy a tu lis. Upatrzył sobie we mnie zdobycz a może w mojej stopie? Mimo tego, ze wstałem nie ucieka i nie ustępuje. Odstraszam go krzykiem - bez zmian. Łapię w garść gaz pieprzowy. Chcę trafić w nos/pysk podbiegającego co chwilę zwierzaka. Nie działa - lis odskakuje i powraca. Krzyki na nic do tego Tamara śpi jak głaz. Gaz na wykończeniu a lis nie odpuszcza. Walka trwa na dobre i pojawia się pytanie - wściekły czy nie ? Jeżeli nie ustąpi w rachubę może wchodzić walka wręcz.
cdn ...
sowizdrzal
19.09.2014, 11:44
Tniemy do granicy z Czarnogórą Spiljani - wzdłuż Kosowa. Samo położenie monastyru jest bardzo bliskie Kosowa. Jedziemy przez Rozaje-Berane-k. Bjelo Polje-Plevlja. W tych okolicach drogi asfaltowe są kiepskiej jakości wręcz tragiczne dziury. Widoki i zapachy jak w owej enklawie - smród palonych plastikowych butelek, śmieci wzdłuż drogi i w rzekach, widoczne minarety przy licznych meczetach i zdecydowanie brudniejsza woda w rzekach.
Właśnie też mnie to zastanawiało... W końcu doczytałem, że ten zakątek Serbii, Kosowa i MNE jest traktowany jako jednolity kulturowo obszar,
zamieszkały głównie przez muzułmanów - Albańczyków i Bośniaków. Ten obszar ma nawet swoją nazwę - Sandżak.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sandżak
Jak mówią delikatnie okoliczni mieszkańcy, świadomość ekologiczna jeszcze nie jest tam odpowiednio wysoka...
Władze państwowe nie chcą łożyć środków na te regiony, co zwłaszcza widać po stanie dróg.
Jest to także m. in. skutek zatargów pomiędzy Serbami a muzułmanami w tamtych rejonach...
... cd
Walka w toku i działo się. Wylazłem ze śpiworka w bokserkach i koszulce. Jak to w górach kamieniste podłoże i gdzieniegdzie osty. W tym momencie nie czułem igieł wbijających się stopy, nie miałem też czasu na ubranie pancernych krosowych bucików, bo lisek uwijał się niesamowicie szybko. Pierwszy raz miałem do czynienia z takim natrętem. Właśnie wtedy zacząłem zastanawiać się czy jest wściekły. Pod osłoną nocy nie mogłem się przypatrzeć a i namierzyć odskakującego lisa, było trudno go dostrzec. Momentami jego lokalizację zdradzała biała końcówka ogona. Co z tego jak gazu brak :D
Lis szuka dojścia do naszego obozowiska z każdej strony. Co chwilę staję mu na drodze. Wściekły czy nie? Jak zajdzie taka potrzeba będę musiał przystąpić do walki wręcz. Włączam przyspieszony tok myślenia połączony z mechanizmem obronnym, cofam się myślami do ery kamienia łupanego i właśnie takie przedmioty łapię w garść. Pierwszy rzut kamieniem - lis odskakuje i znowu wraca jak bumerang, drugi, trzeci i słyszę jęk. Bumerang nie wrócił, nie napada. Jest chwila więc szybko podchodzę do śpiwora, łapię latarkę i udaję się w stronę skąd usłyszałem ostatni odgłos lisa. Podchodzę i co widzę ? Lis do góry kołami. Leży na grzbiecie, oddycha ciężko i w bardzo przyspieszonym tempie. Kiedy się zbliżałem widziałem, że chciałby uciec ale nie mógł się ruszyć. Od razu pomyślałem co na to Tamara największy obrońca zwierząt począwszy od najmniejszych owadów. Za minutę podchodzę ponownie a lis dalej leży i nie może się ruszyć. Zacząłem mieć wyrzuty sumienia, tym większe im dłużej się nie podnosił. Qrcze - zdechnie. Qrcze - jutro czeka mnie cały dzień tłumaczenia się. Co chwilę włącza się mechanizm samozachowawczy - odchodzę i gromadzę kamienie aby na wszelki wypadek mieć je pod ręką. Podczas krzątania się słyszę hałas z miejsca gdzie legł lis. Podchodzę i co widzę ? Osunął się po stromym stoku metr w dół. Wysoka trawa nie pozwoliła mu się stoczyć dalej. Dalej leży do góry kołami i ciężko dyszy. Odchodząc widzę w miejscu jego dotychczasowego leżakowania odchody - musiały mu puścić zwieracze. Czułem się nieswojo z tego powodu jednak z drugiej strony jak mogłem inaczej postąpić ? Tamara nie obudziła się jak ją trącałem, jak wrzeszczałem na lisa chcąc go odstraszyć a on zaczął podbiegać z różnych stron.
Kolejny hałas - podchodzę a tym razem lis osunął się o kilka metrów dół w dalszym ciągu leżąc do góry kołami. Chwilę później stał już na nogach na kamieniu i wlepiał swój wzrok we mnie. Myślę sobie - ładnie za chwilę będzie powtórka z rozrywki. Krzyczę aby go odstraszyć i nic (Tamara także - śpi twardo jak Głaz a taki był z niej czujny Zajączek). Przed chwilą miałem wyrzuty sumienia z powodu trafionego kamieniem lisa a teraz mam zupełnie inne odczucia. Jeśli ów zwierzak nie odpuści to przy kolejnej okazji ja również. Lis dalej wlepia we mnie wzrok. Czas działać skutecznie do końca. Tym razem nie chcę go trafić - na pewna pamięta co wydarzyło się przed chwilą. Po rzuconym kamieniu odbiegał i powracał jak bumerang - czas sprawdzić czy tym razem powtórzy to samo. Biorę kamień i rzucam przed niego - przestał wlepiać wzrok i odskoczył kilka metrów w dół i dalej się na mnie gapi. Powtórka, za chwilę kolejna a kiedy znikł mi z oczu w krzakach ponowiłem kilkakrotnie próby tym razem garścią małych kamieni.
Wracam do śpiwora, kładę się a Tamara budzi się i pyta co robię. Opowiedziałem co się właśnie wydarzyło pozwoliłem sobie także na małą uwagę, że jak chrapnę to od razu reaguje Paweł obróć się a kiedy krzyczę i trącam nie czuje i nie słyszy nic. Chciałem jej pokazać lisa ale właśnie przed chwilą odszedł. Leżąc tak przez chwilę pomyślałem o zaznaczeniu terenu. Wychodzę ze śpiwora i oznaczam swoim zapachem okolicę - ten lis na pewno rozpozna tą woń. Raczej nie wróci. Czy przyjdą inne ?
Wracam do śpiwora. Po tym emocjonującym zdarzeniu wpatrywałem się w gwiazdy popijając złocisty napój (został jakiś 1 litr). Pokazałem Tamarze miejsca leżakowania lisa i jego odchody. Uleżana trawa w kilku miejscach pozwoliła jej uwierzyć w tą historię. Teraz zaczęła rozważać wcześniej dochodzące odgłosy z pobliskich krzaków, pod którymi chciała spać. Wracamy i dedukujemy co mogło go ściągnąć - najbardziej prawdopodobny wniosek to puch w naszych śpiworach. Najwyraźniej w wyobraźni lisa nasze śpiwory były opierzoną zwierzyną łowną do której chciał dotrzeć za wszelką cenę. Najwyraźniej musiał być bardzo wygłodniały. Gdyby potrafił mówić dostałby jakąś konserwę. Niestety instynkt łowcy nie pozwolił mu na to.
Opróżniam butelkę i zasypiam. Po tej całej historii Tamara nie mogła zasnąć - mówi, że pilnowała obozowiska całą noc. Całą noc był spokój.
05.08.2014 (wtorek)
Rano ten sam - wspaniały widok !
Miejsce naszego leżakowania. Po prawej stronie od siedzącej Tamary leżał lis w odległości ok 6 metrów od nas w widocznej ubitej trawie (widać też pobliski krzew, z którego dobiegały słyszane przez Tamarę odgłosy.
https://lh5.googleusercontent.com/-pPtSau1Nfts/VANJdWg6yrI/AAAAAAAACi0/iw3TW_Jb0rs/w983-h553-no/DSCF2932.jpg
Nocna przygoda niczym nie zraziła nas do tego aby zachwycać się widokami. Na prawdę są tego warte a lis to tak szczerze średniej wielkości pies.
https://lh4.googleusercontent.com/-cXQ2Of9zNXA/VANJeLyG5JI/AAAAAAAACi8/-Vbm2BxvD5g/w983-h553-no/DSCF2936.jpg
Ten fragment serpentyny to dojazd do naszej ściany i wijących się serpentyn.
Po emocjonującej nocy wstajemy wcześnie, zwijamy się szybko i ruszamy do kolejnego punktu delektując się wspaniałymi krajobrazami.
cdn ...
... cd
Lisek przeżył. Testowane śpiwory sprawdziły się wyśmienicie. Są bardzo ciepłe a zarazem odporna na wilgoć - dokładnie jak w opisie. Dowodem na to jest osiadła rosa wokół nas w tym także na naszych matach a w śpiworach ani odrobiny wilgoci czy zimna.
Zwijamy się sprawnie i dojeżdżamy do pobliskiego Mauzoleum Niegosza. Okazuje się, że jesteśmy pierwszymi turystami chętnymi do zwiedzania.
https://lh6.googleusercontent.com/-6jb_1RWne6o/VANJeqSWGcI/AAAAAAAACW8/wxbEfalRKQA/w983-h553-no/DSCF2937.jpg
Na pobliski szczyt prowadzą zabudowane schody. Wspinamy się wraz z klucznikiem, kasjerem i stróżem w jednej osobie serpentyniastymi schodami biegnącymi obok tunelu (stara ścieżka). Po drodze urządzamy sobie małą pogawędkę. Stroma droga zmusza do przystanków nawet wprawionego stróża w codziennym przemarszu w celu otwarcia krat i drzwi. W nagrodę dla pierwszych turystów płacimy studencki bilet w cenie 1,5 Euro.
https://lh5.googleusercontent.com/-eufZ2cYHvPY/VANJfFS7jeI/AAAAAAAACaA/Bb6lA4sK9lY/w983-h553-no/DSCF2940.jpg
Przyglądamy się wielu obiektom stawianym przez turystów. Są to liczne wierze z kamieni ustawiane najczęściej na pamiątkę, gdzie każda z nich oznacza, ze ten, który tam był i ją ułożył, powrócił w to samo miejsce. Zjawisko spotykane w różnych częściach świata - nie tylko w górach. Zapewne są jeszcze inne znaczenia. Ja wiem tylko o takowym.
Na zdjęciu dwie wieże :-)
https://lh4.googleusercontent.com/-kayiZM6IuhM/VANJgCTiTkI/AAAAAAAACXI/N7m6CbxqY-U/w983-h553-no/DSCF2945.jpg
Na szczycie Jezerskim znajdowała się wcześniej prawosławna kaplica. Za sprawą władz Jugosławii w setną rocznicę śmierci Piotra II Petrowicia-Niegosza zapadła decyzja o rozbiórce kaplicy po to aby wybudować w jej miejsce mauzoleum jego imienia.
https://lh5.googleusercontent.com/-Nl-8NMcgV1U/VANJgtgkxAI/AAAAAAAACXQ/zxza1dBh-ng/w311-h553-no/DSCF2952.jpg
Brama wyznaczona przez dwie kariatydy-postacie Czarnogórek.
Decyzja o rozbiórce kaplicy nie była zgodna z życzeniem Niegosza, który w swoim testamencie wyraźnie pisał o pochówku w ufundowanej przez siebie świątyni.
https://lh3.googleusercontent.com/-MUZmpQGcEXw/VANJhcRgB0I/AAAAAAAACXg/NKeZKy8x76A/w983-h553-no/DSCF2955.jpg
Podobizna Niegosza rzeźbiona w granicie mająca 4 metry wysokości.
Podsumowując cały wywód o człowieku, który zjednoczył naród Czarnogórski. Niegosz to jedyny król Czarnogóry, panujący jako książę od 1860 do 1910, zaś jako król od 1910 do 1918.
https://lh6.googleusercontent.com/-pP7ipBRcR3I/VANJhsfJXwI/AAAAAAAACaA/Jbp4UjFV9kA/w1043-h217-no/DSCF2962.jpg
Ranek to wyśmienita pora aby podziwiać wspaniałe widoki rozciągające się ze wzgórza gdzie można sobie urządzać spacerki po tutejszych ścieżkach.
https://lh3.googleusercontent.com/-rQoZfnD6uQ8/VANJiruKBWI/AAAAAAAACYs/lPsUmvpMqGw/w1043-h217-no/DSCF2963.jpg
Kiedy opuszczamy to miejsce chmury stają się bardziej okazałe.
https://lh3.googleusercontent.com/-3k7Y0Sc3cQg/VANJjA7B3NI/AAAAAAAACXk/qeBzB8r1FlM/w983-h553-no/DSCF2964.jpg
Dalej jedziemy do Monastyru Ostrog krętą i widokową trasą wzdłuż rzeki Zeta.
Monastyr Ostrog - to zespół cerkiewny składającego się z monastyru dolnego z celami dla mnichów
https://lh3.googleusercontent.com/-y6ohexHDyA0/VANJlRQIK7I/AAAAAAAACX8/Zi50oL9vleY/w983-h553-no/DSCF2975.jpg
oraz monastyru górnego wkomponowanego w skałę.
https://lh5.googleusercontent.com/-7YC8rBPdp04/VANJjz-cioI/AAAAAAAACXw/eC0gaaQjGZc/w983-h553-no/DSCF2973.jpg
Serpentyną wspinamy się jak najbliżej tylko można. Droga prowadzi pod same bramy klasztoru, pod które mogą dojechać wyłącznie niepełnosprawni i rodziny z dziećmi. Zostawiamy motocykl na parkingu i dalej wspinamy się pieszo.
Klasztor posiada cztery cerkwie: (1) główną, wykutą częściowo w skałach cerkiew Wprowadzenia Matki Bożej do Świątyni (2), jak również cerkiew Krzyża Świętego i Trójcy Świętej (3) oraz najmłodszą, poświęconą w 2005 cerkiew św. nowomęczennika Stanka (4).
https://lh4.googleusercontent.com/-L-XX6iFPo3s/VANJkmh4AaI/AAAAAAAACX4/OU3tyFPIqYk/w983-h553-no/DSCF2974.jpg
W dwóch pierwszych znajdują się zespoły siedemnastowiecznych fresków,
https://lh5.googleusercontent.com/-BjhNbtxzjjQ/VANJmucVpNI/AAAAAAAAClw/rnSwGA3tTqc/w983-h553-no/DSCF2982.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-Zk2_87ZzC3o/VANJnpYjsXI/AAAAAAAACYU/BpPOFTsLYPc/w311-h553-no/DSCF2984.jpg
w głównej świątyni znajduje się 17 dzwonów, z czego największy, o wadze 11 ton, jest równocześnie największym dzwonem na Bałkanach. Wierni prawosławni oddają szczególną cześć przechowywanym w nim relikwiom fundatora monasteru, do których tworzy się długa kolejka.
https://lh5.googleusercontent.com/-4mqgORGRqvU/VANJmPQmtbI/AAAAAAAACYI/pCL_RY6pBtg/w311-h553-no/DSCF2978.jpg
W 1678 do klasztoru zostały przeniesione relikwie jego założyciela, które według tradycji nie rozłożyły się, wydawały przyjemną woń i z których wydobywała się mirra. Zostały one wystawione obok ikonostasu głównej świątyni coś w stylu polskiego filmu pt. "Jasminum".
https://lh4.googleusercontent.com/-jPT8P12TIEE/VANJoFFlsyI/AAAAAAAACYg/GFvpw4PajA8/w311-h553-no/DSCF2987.jpg
Klasztor z wieloma grotami, na bazie których został wybudowany monastyr. Na miejscu można nabyć różnej maści pamiątki okolicznościowe.
Na miejscu spotykamy włoskich motocyklistów, z którymi mijaliśmy się w Boce Kotorskiej. W międzyczasie zaczęła się ulewa w wyniku czego po drodze i schodkach spływały małe potoczki. Dochodzimy do motocykla i teraz czeka nas zakładanie przemoczonych ubrań. Dodatkowo muszę wylać wodę z kasku.
https://lh5.googleusercontent.com/-Wa8g8McF0DI/VANJo7McoBI/AAAAAAAACYo/89g_nZUXOIQ/w983-h553-no/DSCF2990.jpg
Wraz z Włochami zjeżdżamy serpentyną w dół. My kierujemy się do Podgoricy oni w odwrotnym kierunku. Przestaje padać. Za moment wychodzi słoneczko i nasze przemoczone ubranka schną w mgnieniu oka. Zatrzymujemy się na małą przekąskę.
Po drodze do Albanii zatrzymujemy się na moście a w sumie wracamy na most, pod którym naszą uwagę przykuła rzeka, która wydrążyła ciekawy a zarazem głęboki wąwóz.
https://lh6.googleusercontent.com/-JVSS7NoANUk/VANJpeRaPoI/AAAAAAAACY0/_tF_PbsTkMY/w311-h553-no/DSCF2994.jpg
Wyraźnie wydrążyła sobie głębokie korytko i nawet podczas niskiego przepływu jest w niej bardzo głęboko a woda jest jak kryształ.
https://lh3.googleusercontent.com/-17Fp3bxTBPk/VANJqbAv-CI/AAAAAAAACl8/wZoTZXo1q80/w311-h553-no/DSCF2995.jpg
Wyraźnie widać, że podczas wiosennych roztopów tego kanionu nie widać pod szerokim i zwartym lustrem wody.
https://lh5.googleusercontent.com/-SkpHClmknlU/VANJq18zeMI/AAAAAAAACZE/-BkEIVcd1g4/w311-h553-no/DSCF2997.jpg
Jadąc w kierunku Albanii wyraźnie widać ciemną chmurę burzową. Od czasu do czasu dochodzą do nas odgłosy wyładowań atmosferycznych. Tankujemy przed granicą ponieważ chcemy wjechać w Góry Przeklęte a tam może być już problem z obecnością stacji benzynowych.
Przejście graniczne MNE Bozaj - AL Hani i Hatit - korek. Skąd my to znamy? Patrząc 5 lat wstecz nie jest aż tak wielki skoro widać zabudowania przejścia granicznego. Okazuje się, że powodem zatoru są tiry, które skutecznie zablokowały przejazd. Zdenerwowani kierowcy wysiadają z samochodów i robią awanturę u celników, którzy starają się udrożnić ruch. Na szczęście nasz sprzęt jest na tyle wąski, że spokojnie przeciskamy się między pojazdami podjeżdżając bez stania w kolejce.
Odprawa MNE - pokazujemy tylko paszporty, które nawet nie lądują w rękach celnika. Wskazują abyśmy jechali dalej. Gdy stoimy przy odprawie AL na przejściu zaczyna być bardzo nerwowo. Celnikowi nie udało się udrożnić ruchu na tyle aby samochody mogły się przecisnąć więc kierowcy ruszyli z krzykliwą pielgrzymką do pograniczników. Albańscy celnicy nie robili sobie nic z tego faktu. Po odprawie nie byliśmy świadkami dalszych zajść na przejściu.
W Koplik wymieniamy walutę. Miejsce wymiany walut pomógł nam zlokalizować policjant. W środku polska flaga, ulotki z Krakowa ...
Jedziemy w stronę Theth - Góry Przeklęte.
Dedaj-Dukaj droga asfaltowa, Dukaj-Boge świeży asfalt - momentami szuter. Czyżbyśmy się spóźnili ? Czyżby droga do Theth była w całości wyasfaltowana ?
https://lh4.googleusercontent.com/-afTPe-m2HzQ/VANJrqi86II/AAAAAAAACZI/bDiuVnQc75o/w983-h553-no/DSCF3001.jpg
Urocze - a to dopiero początek.
https://lh5.googleusercontent.com/-p65Uq8oSNC8/VANJsZ6aJfI/AAAAAAAACZU/NI7bNyWiU4M/w983-h553-no/DSCF3004.jpg
Widoki Gór Przeklętych robią wspaniałe wrażenie. Zawracamy ponieważ wyładowania atmosferyczne są bardzo intensywne a po wjechaniu w strefę bardzo intensywnych opadów wolimy zawrócić i przeczekać. Delektujemy się zakupioną Colą w pobliskim sklepiku, w którym jest niemal wszystko z wyjątkiem cen. W sklepie także stacja benzynowa co widać na załączonym obrazku.
https://lh6.googleusercontent.com/-DlaG7bXrlBw/VANJswRtBqI/AAAAAAAACZY/aNPgdhbgvfo/w983-h553-no/DSCF3007.jpg
Po przejściu nawałnicy jedziemy dalej w stronę tęczowego mostu. Ciekawostka - ta część Albanii to niemal sami katolicy co widać na okolicznych cmentarzach. Po drodze widzimy jedynie kościoły.
https://lh4.googleusercontent.com/-GsPPxVFSUTI/VANJt_rHO2I/AAAAAAAACZk/0Ib76CW-prQ/w983-h553-no/DSCF3011.jpg
Co chwilę piękne widoki - jak to w górach.
https://lh3.googleusercontent.com/-9fsQQVQYjXU/VANJuLTJBUI/AAAAAAAACZo/SOuI0n-cklc/w983-h553-no/DSCF3014.jpg
Przystajemy bardzo często.
https://lh5.googleusercontent.com/-bYDcg1EILTQ/VANJvplBeWI/AAAAAAAACZ0/c2GRGAl6Y1Q/w983-h553-no/DSCF3015.jpg
Czy zdążymy dotrzeć do Theth przed zmrokiem ?
https://lh4.googleusercontent.com/-FgeLAjhz8Gs/VANJweEpbaI/AAAAAAAACZ4/jPZg9P9ldkk/w983-h553-no/DSCF3016.jpg
cdn ...
... cd
Po zlewie widoki jeszcze piękniejsze. Zieleń i wszystko wokół nabrało pięknych kolorów.
https://lh3.googleusercontent.com/-sJgA_ugQg6Y/VCBgUxVVlvI/AAAAAAAACmQ/GVxqeqxb7LI/w983-h553-no/DSCF3017.jpg
Niebo rozchmurzyło się i tworzyło świetną kompozycję z górami.
https://lh3.googleusercontent.com/-aIRLS25Oeuo/VCBgVXm_XSI/AAAAAAAACmY/hLha-UMb4eY/w983-h553-no/DSCF3020.jpg
Przystanki robimy co chwilę.
https://lh6.googleusercontent.com/--MHDAX_YJs8/VCBgVKtSbZI/AAAAAAAACmU/lr9XiCazFNQ/w1043-h217-no/DSCF3024.jpg
W końcu przyjechaliśmy tutaj aby delektować się pięknymi widokami jakie oferują góry. Odcinek Boge-Theth to droga szutrowa z wieloma serpentynami.
https://lh3.googleusercontent.com/-ZR1rErUGKSs/VCBgWfpTjbI/AAAAAAAACmo/K65oKycFuJE/w983-h553-no/DSCF3025.jpg
Roboty drogowe, problemowe mijanki z ciężarówkami. Nagle kończy się asfalt. Zaczynają się serpentyny, na których praca wre. Ciężki sprzęt kruszy skały, koparki ładują je na ciężarówki i mrówcza robota trwa. Zaczynają się najgorsze fragmenty drogi po świeżym i nie utwardzonym kamieniu rozsypanym i rozprowadzonym na drodze. Bawimy się z samochodem terenowym w niewypowiedzianą konkurencję - kto radzi sobie lepiej i szybciej. Zbędna rywalizacja - na luźnych kamieniach zwalniamy niemal do zera. Nadrabiamy na utwardzonych odcinkach i machamy do siebie na wzajem podczas zmian na prowadzeniu. Zatrzymujemy się gwałtownie przy tabliczce informującej, że wjeżdżamy do gminy Shala. Wjeżdżamy do Parku Narodowego Theth (wg wikipedii: Park Narodowy Thethit) w Górach Przeklętych (wg wikipedii: Góry Północnoalbańskie).
https://lh3.googleusercontent.com/-DUN833SxNck/VCBgW8U5THI/AAAAAAAACms/dnRiv5RIfcQ/w983-h553-no/DSCF3028.jpg
Gwałtowne zatrzymanie sprawiło uślizg przedniego koła, przechył i zatrzymanie się motocykla na bocznym kufrze. Chłopaki wyskoczyli z samochodu chętni pomóc podnieść sprzęt ale zanim zrobili trzy kroki motocykl stał już na kołach. Taka mała przestroga aby nie reagować emocjonalnie a tym bardziej hamować gwałtownie. Droga szutrowa wyśmienita. Nie przeszkadzają nam nawet miejscowe błotka. Po drodze mijamy kilka samochodów terenowych z Polski jadących w przeciwnym kierunku.
https://lh6.googleusercontent.com/-MTvmUTkouaI/VCBgXDXgb-I/AAAAAAAACmw/5iU5Wern8ds/w1043-h217-no/DSCF3030.jpg
Po deszczu i w promieniach zachodzącego słońca jest coraz piękniej. Droga bez zabezpieczeń ostrzega - mały błąd przy zbyt szybkiej jeździe lub nie kontrolowany uślizg i możemy skończyć w przepaści.
https://lh5.googleusercontent.com/-Q4QQk6IbHJk/VCBgX8XzFFI/AAAAAAAACm8/iR61DO9vsco/w983-h553-no/DSCF3035.jpg
My nigdzie się nie spieszymy. Po zakończonym podjeździe zaczęła się jazda w dół. Serpentyny przed nami. Zatrzymujemy się w kolejnym urokliwym miejscu, gdzie zatrzymała się także grupa Albańczyków (Monumenti Edith Durham).
https://lh5.googleusercontent.com/-snnOrPzYXrg/VCBgYfkNpnI/AAAAAAAACnA/MQ_6WizynrM/w983-h553-no/DSCF3042.jpg
Ciągle towarzyszą nam krzyże. Brak jakichkolwiek śladów muzułmanów.
https://lh3.googleusercontent.com/-K79__k-01Ik/VCBgZGLAiII/AAAAAAAACnM/ZXcWOeFi2R4/w983-h553-no/DSCF3045.jpg
Grupa Albańczyków, jakby rodzinka, jechała w 9-cio osobowym Fordzie Transit. Nasza obecność nie uszła ich uwadze. Zaczęli nas zagadywać i od razu wyciągają piwa. Mają spore zapasy Amstela 0,33. Delektujemy się browarem i konwersujemy. Dla nas to spore zaskoczenie ponieważ 5 lat wcześniej nie można było spotkać na takim odludzi ludzi mówiących przynajmniej po angielsku. Iduna z chłopakiem lub mężem rozmawiają z nami na różne tematy. Po chwili namawiają nas na kolejne piwo. Tym razem zdecydowanie odmawiamy. Przed nami jeszcze kawałek drogi do Theth głównie serpentynami. Gaworzymy jeszcze przez jakiś czas po czym robimy sobie wspólne zdjęcie. Policzcie skład jednego busa - na zdjęciu minus nas dwoje.
https://lh3.googleusercontent.com/-OHL-N21G6OY/VCBgZ-8BXKI/AAAAAAAACnU/I5C4EjZRQBc/w983-h553-no/DSCF3048.jpg
Jedyne 19 osób + kierowca, który nie chciał z nami foty. To tylko dowód na to, że droga nie będzie zbyt wymagająca.
https://lh6.googleusercontent.com/-eoNUrOFbKkI/VCBgaLsICdI/AAAAAAAACnY/PaDvByHsyWk/w1043-h217-no/DSCF3052.jpg
Czeka na nas ta serpentyna. Jak tu się spieszyć skoro za moment mamy wjechać w las i stracimy piękne widoki.
Siedzimy i podziwiamy do woli.
https://lh5.googleusercontent.com/-QK49V86mKk0/VCBgbNbyvSI/AAAAAAAACnk/wl9rGlTKREQ/w983-h553-no/DSCF3054.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-xVeY_8XJ5UE/VCBgbJe5sFI/AAAAAAAACns/o3641eElHRI/w1043-h217-no/DSCF3055.jpg
W końcu decydujemy się na zjechanie do Theth. Ponoć już blisko. Po drodze małe strumienie przecinające drogę. Pojawia się pierwszy kemping zaopatrzony w flagi USA, Niemiec, i jeszcze kilku krajów. Jedziemy dalej. Przez dłuższy czas znowu las. W końcu Dojeżdżamy do kolejnych zabudowań. Zatrzymujemy się pod jakimś hotelem a tu z drugiej strony podbiega do nas chłopak i nawija po angielsku czego to u nich na kempingu nie ma. Nie zastanawiając się zbyt długo wjeżdżamy.
Bar Cafe Restorant - YLBERI KAMPING z numerem na taxi: 0682060290
Adresa: Theth - Gjecaj - Albania
Tel: 0682060290 / 0673150020
FB: ylber-djerri
W ofercie:
mini market, fast servis, Dizel, Benzin, Oil car, Parking. Chłopak mówił coś jeszcze o dostępie do WiFi :-)
Wioska Theth otoczona jest m.in. szczytami Maja e Jezercës (2694 m n.p.m.), Maja Radohimës (2570 m), Maja e Popljuces (2569 m), Maja Harapit (2217 m) położona nad rzeką Lumi i Thethit (Shala).
Po podjechaniu na teren obiektu okazuje się, że na miejscu jest jeden dom dookoła którego znajdują się parasole/altanki. Na pierwszy rzut oka ludzi całkiem sporo. Nie widzimy jednak żadnego namiotu.
https://lh5.googleusercontent.com/-cbo0gYIGEII/VCBgb2wzvPI/AAAAAAAACn0/iMoCFOSmif4/w983-h553-no/DSCF3062.jpg
WiFi kiepskie z uwagi na to, że jak zapadł zmrok co chwilę brakowało prądu. Browar - dziwnie przeliczany na Euro jakby po innym kursie. My chcemy płacić albańska walutą. Młody kombinuje :-) W barze ceny naklejone na produktach - pierwszy taki sklep. Rany są ceny. Dla nas jednak inny przelicznik. Hmm o co kaman? W końcu po jakimś czasie cena staje na tej nalepionej na butelkach.
Gości ubywa. W końcu zostajemy sami na terenie obiektu. Po chwili podchodzą do nas właściciele, przynoszą orzeszki ziemne i namawiają nas na rakiję. Właściciele są z Tirany i przyjeżdżają tu tylko na okres letni odetchnąć od życia w mieście a przy okazji dorobić.
Namawiają nas na zmianę decyzji. Chcą abyśmy przenieśli się do budynku ostrzegając, że w nocy będzie zimno.
Zostajemy na swoim. Podczas pogawędki daję się namówić na degustację rakiji. Małe fopa - nie wiedziałem, że w Albanii rakiję pije i smakuje się małymi łyczkami. Moja degustacja przebiegła bardzo szybko - jeden przechył i w kieliszku nie ma nic. Szef spojrzał na mnie jakbym musiał upaść, jednak nie padłem.
cdn ...
... cd
Noc minęła spokojnie. Nie odczuliśmy chłodu. Budzimy się na kempingu w Theth.
https://lh5.googleusercontent.com/-mzU1F_hy-cg/VCBgcTlRmAI/AAAAAAAACn4/17wQLyBj5lo/w983-h553-no/DSCF3066.jpg
Przy śniadaniu delektujemy się tym co oferuje to piękne miejsce.
https://lh3.googleusercontent.com/-Euzlr0mB_gs/VCBgdDmPIQI/AAAAAAAACoE/EF0GdPftvkQ/w737-h553-no/DSCF3067.jpg
Jak na Albanię przystało na posesji powinien być jakiś bunkier. Bo dokładnej penetracji udało się jeden znaleźć. W końcu jesteśmy w kraju BUNKRÓW.
https://lh4.googleusercontent.com/-ces6X3Hb6Ok/VCBgd3qu1iI/AAAAAAAACoI/YpmmKg6r3mg/w983-h553-no/DSCF3068.jpg
Wspaniałe krajobrazy zmieniające się co chwile.
https://lh4.googleusercontent.com/-_1h-ZFH0G-c/VCBgf44OIPI/AAAAAAAACoY/ctdfQiP30I8/w983-h553-no/DSCF3072.jpg
Dziś kierujemy się do Szkodry przez Kir. Przed nami jedyne 88 km. Jeśli pójdzie sprawnie to dojedziemy znacznie dalej.
https://lh3.googleusercontent.com/-seKFPCJ5rg0/VCBge3HAIBI/AAAAAAAACoQ/LrEtN-lf0a4/w737-h553-no/DSCF3069.jpg
Przed odjazdem robimy sobie pamiątkowe zdjęcie z właścicielami oraz chłopakiem, który ściągnął nas do tego miejsca.
https://lh6.googleusercontent.com/-9q3JSUnEBCo/VCBghcm-zoI/AAAAAAAACoo/p4xA69WZNYQ/w983-h553-no/DSCF3074.jpg
Ruszamy w drogę. W samym Theth obieramy złą trasę przejeżdżając przez rzekę Shala i musimy zawrócić ok 5 km (razem 10).
https://lh6.googleusercontent.com/-6Lj8wLeOxBY/VCBghIFfOLI/AAAAAAAACok/3IqbjkOQ95U/w983-h553-no/DSCF3076.jpg
Początki drogi nie były zbyt wymagające choć miejscami trzeba było uważać. Pytamy o drogę Theth Nderlyse - wszyscy zgodnie mówią, że drogi są dwie, ta którą przyjechaliśmy z Koplik do Theth 80 km i ok. 3 godziny jazdy oraz inna przez Kir 80 km ok. 8 godzin jazdy. Przestrzegają nas przed tą drogą, że jest bardzo trudna, ciężka a do tego niebezpieczna. Nie wiedzieliśmy o którą drogę chodzi tą po drugiej stronie rzeki czy, tą na którą właśnie się kierujemy.
https://lh5.googleusercontent.com/-mbcK8WN2nx4/VCBgit9s5dI/AAAAAAAACo0/SvHW0K6zbyM/w983-h553-no/DSCF3078.jpg
Ciągle same kościoły
Pierwszy odcinek pokazał nam, że droga nie będzie lekka ale spoglądając wstecz, jeździliśmy już gorszymi. Mimo pierwszych przeszkód na drodze pierwszy odcinek przejeżdżamy dość sprawnie i szybko.
Za nami liczne przejazdy przez strumienie, płynący drogą strumień to takie urozmaicenie.
https://lh5.googleusercontent.com/-ODepu-Y9_ng/VCBgjP1uOLI/AAAAAAAACo4/oKjvJ6mvz4U/w983-h553-no/DSCF3081.jpg
Za nami bardzo trudne podjazdy i zjazdy. Każdy z nich wymagał umiejętności szybkiego wyboru najbardziej optymalnego toru jazdy. Zatrzymanie groziło osunięciem się motocykla w dół rozumiejąc dwuznacznie, w dół drogi lub w dół przepaści, które z minuty na minutę stawały się coraz bardziej strome. Z uwagi na wczorajsze opady deszczu na drodze oprócz strumieni znajdowały się liczne kałuże. Niestety w kałużach woda nie była przezroczysta i nie było widać kamieni w podłożu. W jednej z nich chcąc zmienić tor jazdy i przejechać z jednego pasa na drugi wyznaczonego przez jeżdżące jeszcze tą drogą samochody zostajemy podbici do góry. Odruch bezwarunkowy manetka do dołu, przyspieszenie i zatrzymujemy się na murku tuż za kałużą.
https://lh6.googleusercontent.com/-hVFY_9svStU/VCBgkJxz0bI/AAAAAAAACpA/MTajh7U6SJM/w983-h553-no/DSCF3082.jpg
To dopiero początek a niepozorna kałuża powiedziała - ostrożnie, bez zmieniania toru jazdy skoro nie widzisz podkładu !
Prędkość z jaką zbliżaliśmy się do murku mówiła, że uszkodzenia będą spore. Na nasze szczęście obyło się na kilku siniakach a motocykl bez zadrapań. Jedynie ochlapany błotnistą mazią zalegającą na dnie tego małego zbiornika.
Kolejna walka przed nami. Patrząc wstecz na przejechane 15 km zniechęcają do powrotu swoją stromizną a zarazem kamieniami i wystającymi skałami, do których osłona silnika dobijała mimo znikomej prędkości. W przypadku podjazdu wymagana prędkość musi być znacznie większa aby móc przeskoczyć wystające ostro skałki. Nie chce mi się myśleć o powrocie patrząc wstecz.
Wywrotka w kałuży to głupi błąd a zarazem przestroga. Pamiętaj o wszystkich przypadkach. Tu był murek a za nim przepaść co będzie w innych miejscach?
Żarty się skończyły. Wzmożoną czujność, kreatywność, przewidywalność trzeba postawić w najwyższy stan gotowości.
cdn ...
Byliśmy zdani sami na siebie, świeciło słońce na przemian z deszczem. Odcinek Koplik-Dedaj-Makaj-Theth niczym nas nie zaskoczył. Było uroczo. Schody zaczęły się na odcinku Theth-Nicaj-Shalë- ... ?
gyTBi5G0UvA
No i stało się !
cd ...
Przed nami cel - miasto Szkoder. Jest już bliżej niż dalej. Nastawiam się na pozytywne myślenie.
https://lh3.googleusercontent.com/--6E67JhpbnM/VCMEPh3HY1I/AAAAAAAACqQ/bYi_7oj_BFw/w983-h553-no/DSCF3083.jpg
Z każdą kolejną chwilą dostaję kolejnego kopa. Wracaj na ziemię człowieku. Może patrząc na odległość jest blisko, z kolei patrząc na drogę i jej upadającą jakość jest coraz gorzej. Z każdą chwilą przy podjazdach czy zjazdach coraz częściej i mocniej uderzamy blachą/osłoną silnika w wystające skały. Miejscami nie ma opcji aby je ominąć. Całkowite zatrzymanie grozi osunięciem się motocykla lub koziołkowaniem.
Tutaj sprawa stała się jasna zbyt mały skok zawieszenia naszego sprzętu na pogarszającą się nawierzchnię. Jedziemy głównie na 1. biegu lub 1. biegu z półsprzęgłem - ciekawe czy wytrzyma.
https://lh6.googleusercontent.com/-t0_gnIzY9RA/VCMEQDyQSZI/AAAAAAAACqc/741OGk_Ksc8/w983-h553-no/DSCF3085.jpg
Tylko nieliczne miejsca pozwalają na odpoczynek i podziwianie widoków. Przystanki odbywają się za sprawą wywrotki, zmęczenia kierowcy a nieliczne dla przyjemności podziwiania widoków, które ciągle były niesamowite. Nieustająca walka o wybór jak najlepszej drogi umożliwiającej jazdę sprawiały, że główną atrakcją dla mnie (kierowcy) stały się wystające głazy, skały tzw. łupki. Jazda po wystających pionowo lub ukośnie łupkach była nad wyraz przewidywalna. Ta skała na pewno nie usunie się spod koła, wolna jazda pozwoli przejechać bez brzydkiego odgłosu zetknięcia blachy ze skałą najlepiej z prędkością bliską 0 km/h. Bezpieczna prędkość pokonywania odcinków bez ryzyka osunięcia się w przepaść w wyniku niekontrolowanego poślizgu powoduje szybkie przemęczenie rąk.
https://lh5.googleusercontent.com/-uq-j5CXQxj8/VCMEP0PkCpI/AAAAAAAACqY/WfuAyzyro7g/w983-h553-no/DSCF3087.jpg
Po drodze są miejsca, które nie pozwalają nam obojętnie przejechać.
Po uprzedniej walce, moment wypłaszczenia pozwala na bezpieczne zatrzymanie się i podziwianie rwącej rzeki z wiszącego mostu. Samo przejście na drugą stronę po spróchniałych deskach było interesujące. Te które nie wytrzymały ciężaru przechodnia zostały uzupełnione patykami. Przyjemne doświadczenie. Jedno jest pewne - stalowa linka służąca jako poręcz na pewno utrzyma mój ciężar :D
https://lh6.googleusercontent.com/-mil-9hyPDFw/VCMERH6X5NI/AAAAAAAACqk/TUHtGfP45eU/w311-h553-no/DSCF3100.jpg
Kolejny przystanek po uprzedniej walce. Przejazdy przez potoczki/rzeczki, podjazdy/zjazdy, sporo zakrętów i serpentyn. Kurtka przesiąka potem.
https://lh5.googleusercontent.com/--tE4gLT0Zg0/VCMERrQ1ccI/AAAAAAAACqw/N0puT1y1S_4/w983-h553-no/DSCF3103.jpg
Wspaniałe widoki (na płaskim) dają chwile wytchnienia. Całe szczęście, że pogoda dopisuje.
Przejeżdżamy most na rzece Shala, którym żegnamy się z tą wspaniałą i czystą rzeką nie wiedząc jeszcze, że nazajutrz będziemy u jej ujścia.
Na moście mijamy się z lokalsami. Ojciec z dwójką dzieci - każdy z nich dźwiga na swoim grzbiecie chrust. Patrząc na okolicę i wyraźnie widoczne bogactwo krzewów i drzew zacząłem się zastanawiać czy na prawdę muszą to dźwigać i nosić na takie odległości. Najwyraźniej tak trzeba.
https://lh3.googleusercontent.com/-3s1I0gfaJ2k/VCMESA69OxI/AAAAAAAACq0/iwxpwHF_8yo/w983-h553-no/DSCF3104.jpg
Przed nami do zdobycia miejscowość Lotaj, dalej Przełęcz - Nicaj Shosh i kolejny upragniony cel przybliżający nas do Szkodry to miejscowość Kir. Na mapie widać pętlące się serpentyny ale nie one były najgorsze.
Już wcześniej zastanawiałem się nad tym z czym będzie kazał nam się zmagać ten odcinek. Droga wzdłuż doliny rzecznej jest zazwyczaj przewidywalna, zdobywanie przełęczy zawsze ujawnia coś nowego.
Nie warto zastanawiać się nad tym, że od dłuższego czasu nie minęliśmy nikogo oprócz trzech osób dźwigających chrust. Pierwszy podjazd tuż za rzeką sprawił, że Tamara coraz częściej prosiła o to abym się zatrzymał a ona przejdzie ten kawałek pieszo.
https://lh5.googleusercontent.com/-nnQ9RXM6Dw4/VCMESjXkDKI/AAAAAAAACq8/93aGSCzxXAs/w311-h553-no/DSCF3106.jpg
Długość podjazdów niekiedy wymuszała wyszukiwanie odrobinę wypłaszczenia aby przy zbyt dużym przemęczeniu nie popełniać błędów. Do tego walka z tym kolosem to też nie lada wyzwanie.
https://lh6.googleusercontent.com/-ieD18h7tKbc/VCMETaCbw_I/AAAAAAAACrI/UaNls_ImzV0/w983-h553-no/DSCF3107.jpg
Patrząc na zdjęcia czy ujęcia z kamery zastanawiam się nad tym jak można oddać przekaz drogi, której się nie widzi. Zdjęcia to potworne oszustwo. Do tego nie uwieczniliśmy ani jednego odcinka drogi najbardziej wymagającego. Po głowie chodziło nam wtedy wyłącznie przejechanie, pokonanie, zdobycie jeszcze jednego podjazdu/zjazdu, kolejnego podjazdu/zjazdu itd.
Ciężko pokonywać takie tereny tak ciężkim osiołkiem doładowanym pasażerem (mimo znikomej wagi) i kuframi, w których znajdują się nasze toboły.
Wydaje się jakbyśmy zbliżali się na szczyt przełęczy. Ku naszemu zaskoczeniu natykamy się na pierwszy samochód na polance obok drogi. Rozbili tu swój obóz. Na nasze pytanie jak daleko do Kir stwierdzili, że ok. 10-15 km. Czyli to nie jest nasza upragniona przełęcz.
Na niebie coraz większe chmury. Oby nie zaczęło padać.
https://lh4.googleusercontent.com/-Y8gr8t91oBM/VCMET2MOrOI/AAAAAAAACrM/26V6OFOayG8/w1043-h217-no/DSCF3116.jpg
Na tym przystanku Tamara nawet nie wsiada na motocykl. Woli pokonać pewien odcinek pieszo. Wszystko z powodu jazdy na skraju przepaści o czym mówi na załączonym wcześniej filmiku. Przepaści+kamienie+wężykowanie wywołuje różne emocje. Nie potrafię się stawić w roli pasażera - nigdy nie jechałem z tyłu po takich drogach. Staram się być wyrozumiały - sam nie chciałbym jechać z tyłu.
Słychać pierwsze wyładowania atmosferyczne. Po około 15 minutach zaczyna kropić deszcz.
Lecimy dalej razem. Na podjeździe uderzamy kufrem w wystający głaz podczas dobijającego zawieszenia. Siła zetknięcia dwóch ciał, spośród których jedno nawet nie drgnęło powoduje upadek. Zostajemy skierowani na inny tor jazdy a ów kufer wypina się. To efekt deszczu, który świeżo zmoczył skały nadając im uślizg. Mały uślizg na podjeździe znosi koło w zagłębienie w wyniku czego nasze kufry niemal zrównują się z podłożem. To kolejne obicia i zadrapania. Morale zaczyna upadać. Niezbędne jest klepania płaskowników w kufrach. Bierzemy się za naprawę uszkodzeń. Siekierka, kamienie, klucze i wszystko idzie w miarę sprawnie. Nagle pojawiają się kolejni turyści z Czech. Tym razem ekipa na rowerach ok. 4-6 osób. Zajęty klepaniem nie liczyłem rowerzystów. Zatrzymali się na chwilę. Na widok klepanego kufra i jego elementów zapamiętałem tylko jedno wyrażenie oczywiście po Czesku a brzmiało jakby po Polsku "Upierd 0 lili paczku". Na nasze zapytanie powiedzieli, że do Kir jeszcze 10 km.
Kolejny wymagający podjazd. Idzie nam nad wyraz sprawnie. Nagle z góry zjeżdżają 3 Land Rovery - Francuzi. Zatrzymujemy się na poboczu aby utorować im drogę.
Wspinamy się dalej. Przybierający na sile deszczyk zaczyna dawać się we znaki. Z uwagi na deszcz w obieraniu najlepszej drogi do przejazdu biorę pod uwagę różne aspekty. Od tego momentu zaczynam obierać tor bliżej krawędzi zbocza, rzadziej tuż przy przepaści. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Piękne i wysokie zarośla często ukrywają za sobą niespodzianki. Nie widząc i nie widząc dlaczego zawadzamy środkiem prawego kufra o potężny głaz. Siła uderzenia przeważa nas na drugą stronę. Leżymy. Po podniesieniu się wyraźnie widzimy naszą niespodziankę. Wielki głaz o wadze ok. 100-150 kg został przesunięty na zboczu o około 1 metr. Ku naszemu zdziwieniu prawy kufer się nie wypiął w wyniku czego przekonał się co znaczy zetknięcie się z taką przeszkodą na drodze przy niewielkiej prędkości. Dosłownie 3 cm - tylko tyle zadecydowało o naszym upadku. Jak to mawiają - diabeł tkwi w szczegółach.
Stawiamy motocykl na koła i oceniamy straty. Wgięty prawy kufer, po upadku na lewą stronę wgnieciony lewy kufer, przełamana szybka.
Kolejne obicia, zadrapania oraz nadszarpnięcie i tak już wątłego morale
Kufry na miejscu ale bardzo pozaginane. Postawienie kolosa w tym miejscu na koła było najtrudniejsze ponieważ leżał do góry kołami w górę zbocza. Po postawieniu na koła Tamara musiała mnie podtrzymywać ponieważ brakowało stabilnego podparcia. Dopiero po podjechaniu dwa metry dalej udał się stanąć stabilnie. Po kolejnym wysiłku i stracie sił przystajemy na chwilę w celu podbudowania morale. Nie trzeba było długo czekać na odrobinę optymizmu. Tamara krzątając się wokół przynosi do mnie kawałek plastiku.
Na ten widok wybucham okrzykiem - URATOWANI - NASI TU BYLI. Tak, tak to był fragment drogiego kufra motocyklowego (plastikowy zaczep kufra). Kolejny element podbudowy morale - nie zaliczyliśmy w tym miejscu gleby jako pierwsi. Niesamowite zrządzenie losu albo niebezpieczny punkt. Koniec końców, nic nie naprawiamy. Wszystko na miejscu, nic nie odpada to jedziemy dalej.
Dalsza droga to jazda wyłącznie na 1. biegu. Zsiadanie Tamary na tragicznie wyglądających zjazdach czy podjazdach, które pozwalały unikać mocnych uderzeń osłony silnika o wystające skały. Szło łatwiej, swobodniej, dłużej ale bez zbędnych przewrotek.
Nawet nie wiemy kiedy minęliśmy Kir. Prawdopodobnie był to ów samotny sklep, pod którym Tamara bałamuciła kręcącego się koło nas psa. Był to pierwszy osobnik podczas naszych wypraw, który nie dał się jej nawet dotknąć. A było tak blisko.
https://lh3.googleusercontent.com/-SN0160bKMn0/VCMEUo3TiDI/AAAAAAAACrY/rDfFNnnXz6E/w983-h553-no/DSCF3123.jpg
Koło sklepu strumień a tuż przy nim stos śmieci i plastikowych butelek. Szukając usilnie kosza na śmieci w końcu dorzucamy się do stosu czego nie praktykujemy.
Zmęczyłem się tym opisem i sam na chwilę przystanę myśląc o tym co było dalej. Tak bywa, że jeden dzień z jazdy po bezdrożach pamięta się znacznie dłużej niż tygodnie po asfalcie.
Pijemy Coca Cole.
cdn ...
... cd
Wydawało się, że dotarcie do sklepu będzie początkiem miejscowości i znacznie lepszej drogi. Nic bardziej mylnego. Droga w dalszym ciągu była bardzo wyboista a do tego bardziej niebezpieczna ponieważ zaczęło się pojawiać błotko i glina. Jazda po takim podłożu jest zdecydowanie trudniejsza gdyż znacznie łatwiej o nie kontrolowany poślizg. Do tego dochodzi zmęczenie materiału a w szczególności rąk. Jazda na pierwszym biegu lub półsprzęgle dała się we znaki. Walka z kierownicą przy wolnej jeździe bardzo wyczerpuje.
https://lh6.googleusercontent.com/-NK3KJCZxICc/VCMEVEsAm5I/AAAAAAAACrg/q72tCR2JZGA/w983-h553-no/DSCF3128.jpg
Po miejscowości Kir ani śladu. Widzieliśmy jedynie sklep i kilka budynków obok. Może to cała miejscowość! Nie, to nie możliwe. Jedziemy dalej. Walka z wybojami, do tego miejscami na podjazdach dochodzą bardzo głębokie bruzdy (żłobki) wymyte przez spływającą wodę. Masakra. To zaangażowanie i koncentracja na pokonywaniu ciekawej drogi sprawiła, że do głowy nam nie przyszło aby robić zdjęcia. Zaczyna nas dopadać zwątpienie. Ja dopraszam się o pozytywne myślenie. Przenocujemy tutaj albo trochę dalej.
Po jakimś czasie walki spadki drogi złagodniały. Pojawiły się oznaki życia - turyści brodzą w rzece. Po chwili naszym oczom ukazują się samochody z namiotami dachowymi na wyśmienitej plaży. Może dołączymy do nich. Nie, nie mamy chleba a po walce złocisty napój bogów jest wręcz pożądany. Przyglądając się okolicy i ciekawej kamienistej plaży, na której obozują samochody zaczęliśmy zachodzić w głowę jak one tam dojechały. Wokół niemal pionowe ściany i żadnej drogi. Musieli brodzić rzeką. Nawet z wiszącego mostu nie można się dopatrzeć śladów ścieżki.
https://lh5.googleusercontent.com/--3keR9WThDs/VCMEV-tw_yI/AAAAAAAACrk/vS3avXmtsxg/w983-h553-no/DSCF3130.jpg
Nie widząc żadnej opcji dojazdu jedziemy dalej.
https://lh3.googleusercontent.com/-0jF3DtugFHg/VCMEWWuEspI/AAAAAAAACrs/OklNBekTNXI/w983-h553-no/DSCF3132.jpg
Po chwili natykamy się na pierwszych pieszych. Pytamy o drogę do Kir, na co chłopaki z wędkami wskazują nam drogę powrotną - tam skąd przyjechaliśmy. Osz qrcze - obraliśmy złą drogę. Trzeba zawrócić do Kir i szukać tej właściwej. Tylko gdzie było to Kir.
Wyciągam mapę i pytam ponownie o Kir dodając Prekal na co ekipa wskazuje Kir z powrotem, Prekal przed nami. Dodają do tego, że do upragnionego Prekal mamy około 15 minut drogi. Na tą wiadomość dostaliśmy niemal wiatr w żagle.
https://lh6.googleusercontent.com/-pki7ATst9o4/VCMEXKPoV-I/AAAAAAAACr4/CdLNW2BKcQw/w983-h553-no/DSCF3135.jpg
Po chwili mijamy kolejną osobę.
https://lh6.googleusercontent.com/-C7TSuMYK-rI/VCMEXmGmA_I/AAAAAAAACr8/4nEk3rZeVNI/w983-h553-no/DSCF3136.jpg
Łapiemy oddech spoglądając na zranionego GS-a.
Kawałek dalej widzimy dzieciaki grające w piłkę gdzieś w dole. Widać pierwsze budynki. Miejscami droga dawała się jeszcze we znaki. Wiedzieliśmy jednak, że jesteśmy już blisko celu. Jedno jest pewne spadki terenu a w szczególności drogi są zdecydowanie mniejsze, niemal płaskie.
https://lh5.googleusercontent.com/-U2_dpkUPvvk/VCMEYeDWA5I/AAAAAAAACsI/9uKbW8iCy0Y/w983-h553-no/DSCF3140.jpg
Mijamy kolejne domy, przejeżdżamy strumienie, i kałuże. Nagle wjeżdżamy na asfalt. Wiórek szczęśliwy wita papieskim gestem nowy płaski fragment drogi. Zaczynamy się zastanawiać czy to czasami nie jest podpucha. W jednej z miejscowości też był asfalt o długości kilkuset metrów a kawałek dalej znowu przygoda.
https://lh3.googleusercontent.com/-34SRUiOVb9Y/VCMEY1syuGI/AAAAAAAACsM/c4WvIikfLdo/w983-h553-no/DSCF3142.jpg
Tym razem to nie podpucha. Wąska droga asfaltowa od miejscowości Prekal wiodła do samej Szkodry.
O czym tu teraz pisać ?
Uwolnieni od koncentracji spowodowanych kamiennymi występami ponownie zaczęliśmy zwracać uwagę na widoki i to co nas otacza. Tu przykładowy wąwóz.
https://lh4.googleusercontent.com/-Bo3cgZwjaS0/VCMEZkXkPAI/AAAAAAAACsU/qBMiL8QKDfw/w983-h553-no/DSCF3143.jpg
Patrząc na jakość wody - dość czysta a jeszcze pięć lat temu wszystkie rzeki w Albanii miały brunatny kolor a do tego z pewnej odległości można było poczuć odór.
To dowód na to, że ten kraj w błyskawicznym tempie zmienia się na plus.
Jadąc wzdłuż rzeki Kiri zaczynamy rozglądać się za sklepem w celu zaopatrzenia się na wieczór. Zakupujemy chleb i bardzo cenny trunek. Niestety nie możemy zabrać ze sobą szklanych butelek. Piwo możemy wypić jedynie na miejscu. Szybkie poszukiwanie rozwiązania i jest. Opróżniamy jedną butelkę z wodą przelewając Tiranę do pojemnika :-)
https://lh5.googleusercontent.com/-1UzeWUQJNdA/VCMEaETz3mI/AAAAAAAACsg/oxLKJSVI5yc/w983-h553-no/DSCF3147.jpg
Uratowani. Teraz możemy się koncentrować na poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na nocleg lub rozbicie namiotu.
Wzdłuż drogi ciężko cokolwiek wypatrzyć. Przejeżdżamy mostem na drugą stronę rzeki, może tam będzie łatwiej.
https://lh5.googleusercontent.com/-DDI2JyrkkdM/VCMEaoX5smI/AAAAAAAACso/XyieAwTks1o/w983-h553-no/DSCF3150.jpg
Jadąc drugim brzegiem udało nam się zauważyć zjazd do koryta rzeki. Zapamiętujemy miejsce i staramy się je odnaleźć. Zapamiętane dokładnie. Zjazd nie należał do najłatwiejszych ale po dzisiejszych karkołomnych wertepach to był mały pikuś. Nasze obozowisko przypadło nam do gustu. Poszliśmy się upewnić czy woda w rzece nadaje się do kąpieli. Jedno zerknięcie i wszystko jasne zostajemy.
https://lh5.googleusercontent.com/-DxC2FyJVP5Y/VCMEbt6J7dI/AAAAAAAACsw/_-8qLCEewPE/w983-h553-no/DSCF3151.jpg
Tym razem kuzynostwo nie ułatwia nam wyboru miejsca do spania. Wióreczek niesie napój na ukojenie zmęczenia.
https://lh6.googleusercontent.com/-CFecvSwFpxc/VCMEcbsjNdI/AAAAAAAACs4/snuSknXKrHM/w983-h553-no/DSCF3152.jpg
Nasz przyjazd nie uszedł uwadze dzieci, które pomagały w pracach na pobliskim polu. Podeszły i przypatrywały się nam niczym małpom w zoo. Nasz jeden gest w ich stronę i momentalnie znikały pojawiając się ponownie. Tamara postanawia poczęstować ich zakupionymi ciasteczkami.
https://lh3.googleusercontent.com/-TZMWCYbXH9w/VCMEdCT54-I/AAAAAAAACtA/YNgr8A0V6yw/w983-h553-no/DSCF3155.jpg
Dzieci niezbyt ufne. Najmłodsza z nich okazuje się najbardziej odważna. Łapie garść ciastek po czym mniej odważne podchodzą i biorą znikomą ilość. Wióreczek wraca roześmiany. Idziemy dalej delektować się Tiraną. W międzyczasie gotujemy sobie potrawkę. Póki jeszcze jasno pytam jak nocujemy. Rozkładamy namiot czy nie? Na odpowiedź nie musiałem długo czekać. Po nocnej przygodzie z lisem decyzja mogła być tylko jedna. Dla pewności zaczął padać deszcz.
https://lh5.googleusercontent.com/-5BVYIF3px3k/VCMEdrpBm2I/AAAAAAAACtE/BbDbK2S71kQ/w983-h553-no/DSCF3160.jpg
Pod osłoną nocy wykąpaliśmy się w rzece. Sen przyszedł szybko. Nocą jakiś zwierzak hałasował w pobliskich śmieciach. Tym razem przezorni. Namiot daje pewność, że nie nikt z nas nie będzie potencjalną zwierzyną łowną. Lis czy inne zwierze może sobie jedynie obejść nasz obóz i poznać nasze zapachy. Dobranoc.
cdn ...
cd ...
07.08.2014
Po przeprawach dnia poprzedniego motocykl wyglądał cudnie. Poobijany, podrapany i pięknie ubłocony. Wszystko do czasu. Tamara nie wytrzymała i musiała umyć motocykl. Szkoda, że tak krótko można było oglądać trudy naszej drogi a raczej przeprawy. Oprócz motocykla przeprane zostały nasze przepocone ubranka. Ja tymczasem zająłem się klepaniem kufrów aby w razie deszczu nie puszczały wody oraz naprawieniem zranionej szyby.
https://lh4.googleusercontent.com/-jVPyBgVRzZI/VCMEeYopssI/AAAAAAAACtQ/tYx5zDD7k2E/w983-h553-no/DSCF3162.jpg
Wczoraj planowaliśmy dojechać do Koman. Po przejściach dnia poprzedniego ten niezbyt odległy cel stał się planem na dziś. Idąc za ciosem chcieliśmy dojechać do Koman jadąc z Drisht przez Bene. Tak było wczoraj. jak mówi legenda na naszej mapie - droga biała czyli taka jak powrót do Theth? Dziś Tamara powiedziała koniec z szutrami. Dla mnie szkoda jednak po tym co słyszałem i doświadczyłem wczoraj, lepiej nie robić powtórki. Do Koman jedziemy przez Szkodre (jak mówi legenda na naszej mapie - droga żółta czyli lepsza) - trochę na około ale na pewno szybciej.
https://lh3.googleusercontent.com/-2O39q0HuCuk/VCMEetOf64I/AAAAAAAACtY/4DLVJryz21I/w983-h553-no/DSCF3166.jpg
Szkodra - w kraju śmieci ... mercedesów. To powiedzenie zaczyna tracić na znaczeniu. Albania zmienia się z roku na rok. Śmieci i mercedesy są ale jest ich zdecydowanie mniej.
Droga przez Vau i Dejes początkowo asfaltowa. Z upływem kolejnych kilometrów pojawiają się ubytki, coraz większe ubytki, osuwiska i miejscami szutry. Doceniamy piękne widoki na Zalew Liqeni i Vaut te Dejes.
https://lh5.googleusercontent.com/-wSfHx1GGcT8/VCMEfAXXq-I/AAAAAAAACtc/nj4LnCJHKh8/w983-h553-no/DSCF3167.jpg
Mijamy stada krów, owiec, kóz a nawet świń w obstawie pasterzy. Naszą uwagę przykuł jeden z nich, który ostentacyjnie niósł karabin spokojnie idąc środkiem drogi. Nie chcąc go drażnić nawet nie odważyliśmy się go sfotografować ani nagrać. Na nasz widok nawet nie usunął się z drogi. W końcu jest u siebie o czym głośno mówi - rozumiemy się bez słów. Pozostali mijani pasterze chodzili przeważnie z siekierami lub pałkami. Wszystko w celu obrony stada przed złodziejami luba dziką zwierzyną.
https://lh6.googleusercontent.com/-xfZt6_pqnB8/VCMEf9DNA5I/AAAAAAAACto/3uRurIGQtwo/w983-h553-no/DSCF3168.jpg
Na drodze były również żółwie, które odwiecznym zwyczajem Tamara przenosi na pobocze drogi.
Po drodze musimy być ostrożni ponieważ mamy do czynienia ze sporą ilością opadłych na drogę skał.
Dojeżdżamy do Koman. Pytamy o przystań po czym podjeżdżamy pod górę w stronę zapory. Przejeżdżamy jedynym w swoim rodzaju tunelem, w którym panowie z łopatami przewalają gruz. W końcu wyjeżdżamy tuż przy zaporze kilkadziesiąt metrów wyżej.
https://lh4.googleusercontent.com/-Ln7o2OtQX8U/VCMEgPIC3aI/AAAAAAAACts/vLPIa827HZo/w983-h553-no/DSCF3172.jpg
Na miejscu widzimy mały port, mini stocznię gdzie trwają remonty i spawanie łodzi.
https://lh3.googleusercontent.com/-_2W-FrmDf-M/VCMEg4wuYhI/AAAAAAAACt4/hWw0MDMEpiA/w983-h553-no/DSCF3173.jpg
Po prawej stronie restauracja oraz hotel w cenie 5 Euro (warunków nie znamy). Na miejscu znajduje się także informacja turystyczna. Jest około godziny 11:00. Okazuje się, że główna atrakcja czyli rejs z Fierze do Koman odpływa o 9:00 i wraca o 17:00. Cóż, trudno nie trafiliśmy na czas.
Przyglądamy się tętniącemu tutaj życiu. Ekipa młodych ludzi odbija piłkę. To Holendrzy. Po co tak się bawią? Na co czekają?
Zapoznajemy się z ofertą tu nagle ekipa Holendrów zbiera się w mgnieniu oka i ustawia w kolejce. Kolejka do łódki - o co chodzi ? Szybkie pytanie do pani z informacji turystycznej i wiemy już wszystko. Rejs private z Koman do ujścia rzeki Shala, która przepływa przez Theth (byliśmy tam wczoraj). Szybkie pytanie i decyzja - 30 Euro, łapiemy co się da w ręce i wskakujemy do łodzi w ubraniach motocyklowych.
https://lh4.googleusercontent.com/-DgR0r4pJFuo/VCMEhkHUfHI/AAAAAAAACuA/NmNwqVCTaDo/w983-h553-no/DSCF3174.jpg
Chwilę po wypłynięciu przyglądając się Holendrom Tamara żałuje, że nie zdążyła zabrać ze sobą stroju kąpielowego.
https://lh3.googleusercontent.com/-lm0qZEsWSls/VCMEiE6lUjI/AAAAAAAACuI/gP5uuSmDQUs/w983-h553-no/DSCF3175.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-Dm2tGc9afVY/VCMEiuk0PKI/AAAAAAAACuQ/w83XUyyaeNc/w983-h553-no/DSCF3178.jpg
Tylko o co chodzi ?
Na razie nie wiemy nic. Czego się spodziewać ? Będą nas wyrzucać z łodzi ?
Rejs wśród dzikich i bardzo stromych gór wiodący w górę zalewu. Jest czas na podreperowanie nadszarpniętych wczoraj nerwów - ukojenie emocji.
https://lh6.googleusercontent.com/-G6Dm_QWOY24/VCMEjOL45TI/AAAAAAAACuU/o7Gf1TM1kgQ/w983-h553-no/DSCF3182.jpg
Od czasu do czasu widać pojedyncze domki z kompletnie nie widocznymi drogami dojazdowymi. W zamian przy nabrzeżu zacumowane są łódeczki.
https://lh4.googleusercontent.com/-ZvN9Ws3UZGw/VCMEmSzhfjI/AAAAAAAACu4/xAbva5je-jk/w983-h553-no/DSCF3191.jpg
Czy to jedyny środek lokomocji i kontaktu z cywilizacją ? Najwyraźniej tak jest.
https://lh4.googleusercontent.com/-uC27Jb6MVfQ/VCMEjosU_SI/AAAAAAAACug/Zw1TZaKXOso/w983-h553-no/DSCF3183.jpg
Ciągła zagadka. Czy z naszym strojem coś nie tak ?
https://lh4.googleusercontent.com/-xzD8k3Yvxek/VCMEkOF1zWI/AAAAAAAACuk/_sStIWaq7Yk/w311-h553-no/DSCF3184.jpg
Na łódce panuje świetna atmosfera. Rozmawiamy z Holendrami, którzy są w podróży od miesiąca a plany mają jeszcze bardzo ambitne.
https://lh4.googleusercontent.com/-wJVdWm7ELS4/VCMEk7_vIuI/AAAAAAAACus/1hZPjIeLqd8/w983-h553-no/DSCF3189.jpg
Mimo wszystko - śmieci napotykamy i tu na totalnym odludziu ale wcale nas to nie dziwi wracając pamięcią do dnia poprzedniego przypominając sobie co widzieliśmy pod sklepem przy strumieniu. Sami dorzuciliśmy dwie aluminiowe puszki nie widząc żadnego kosza na śmieci.
https://lh3.googleusercontent.com/-DwgZma1Xw_4/VCMEmr6nYWI/AAAAAAAACu8/zF93XUWPof4/w983-h553-no/DSCF3195.jpg
Po jakimś czasie monotonia pięknego krajobrazu zaczyna powszednieć.
https://lh4.googleusercontent.com/-Etmmoe4feBU/VCMEnS0Bx9I/AAAAAAAACvI/BWxbL-V_gZw/w983-h553-no/DSCF3200.jpg
Dzikość, niedostępność a zarazem wszechobecny spokój z wyjątkiem łodzi i gwarnych turystów.
https://lh5.googleusercontent.com/-AyX7MpfabpU/VCMEnx_QQyI/AAAAAAAACvQ/OEobi17FGIo/w983-h553-no/DSCF3203.jpg
Nagle niespodziewana atrakcja. Dogania nas łódka, która stała w porcie. Wewnątrz 2 może 3 krzesła. Po prostu brak w niej jeszcze podłogi ale pojawili się kolejni turyści z Anglii. Zaczynają się wyścigi łodzi nasza przeciążona kontra druga, w której są jedynie 4 osoby.
https://lh3.googleusercontent.com/-KUQ4ZaqkpJM/VCMEoXls_-I/AAAAAAAACvY/TYyTBrAXRl0/w983-h553-no/DSCF3204.jpg
Po drodze przystanek z dodatkową atrakcją. Mamy dostawę ciepłych placków coś ala racuchy z cukrem. Pyszna atrakcja z atrakcyjną dostawą :-)
Nagle - pasieka
https://lh3.googleusercontent.com/-d-YXmdm-YLs/VCMEo9KCK_I/AAAAAAAACvc/NYVNy4j1q3I/w983-h553-no/DSCF3207.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-X1s06JGCnlA/VCMEpoCCb3I/AAAAAAAACvo/IFu23ytsJfo/w983-h553-no/DSCF3214.jpg
Coraz węższe kanały
https://lh3.googleusercontent.com/-aClJ4YlHExg/VCMEqPi5U5I/AAAAAAAACvw/08tSlhPTgkg/w983-h553-no/DSCF3218.jpg
Widać już dno. Woda kryształ. Wyraźne kamienie na dnie
https://lh5.googleusercontent.com/-jQVhBXUY4H4/VCMEq7yY99I/AAAAAAAACv0/tSOZU0qkAwM/w983-h553-no/DSCF3220.jpg
Nagle pojawia się plaża z napisem WELCOME. Kamienista plaża z osamotnionym domkiem. Aż trudno uwierzyć. Widok tego miejsca powala nas z nóg. Tamara trafnie nazwała to miejsce "NIEBIAŃSKA PLAŻA" - w pełni się z tym zgadzam.
https://lh3.googleusercontent.com/-NsGO-2sOf3E/VCMErXbcYTI/AAAAAAAACv8/rgpf0aLAd44/w983-h553-no/DSCF3223.jpg
Nie czekam zbyt długo. Rozbieram się w mgnieniu oka i skaczę jako pierwszy do lodowatej za to kryształowo czystej wody. Ciężko się oprzeć pokusie i nie skorzystać z kąpieli w tak urokliwym miejscu.
cdn ...
CzarnyEZG
10.11.2014, 18:23
Super opis :)
A znoszenie żółwi z drogi to naprawdę zacna sprawa.
cd ...
Na "Niebiańskiej Plaży" czas płynął spokojnie. Było wszystko o czym można marzyć - piękna plaża (to nic, że kamienista), czysta woda, pionowa ściana, z której oddawaliśmy skoki do wody, coś na wzór altanki i domek. Wszystko wolne od cywilizacji - bez zasięgu telefonii.
https://lh5.googleusercontent.com/-BBnsG4ZadBQ/VCMEsNu_eaI/AAAAAAAACwI/Tkc5kO8LUOQ/w983-h553-no/DSCF3225.jpg
Jedyna droga dojazdu to żegluga wodnym wąwozem. Jako samochód dostawczy służy ponton holowany za łódką, na którym transportowane są deski. Dostawa nie była łatwa ponieważ nasza łódka jak inne powodowały powstawanie fal. To z kolei sprawiało mocne kiwanie sie pontonu z olbrzymim ryzykiem zatopienia całego towaru.
https://lh6.googleusercontent.com/-pR65Liy4Zjs/VCMEsmvKLBI/AAAAAAAACwM/TaVDwG05Swg/w983-h553-no/DSCF3230.jpg
W takim miejscu można zapomnieć o wszystkich problemach oraz o mocnych przeżyciach dnia poprzedniego.
https://lh6.googleusercontent.com/-RV61HlZn5dQ/VCMEtWaL7gI/AAAAAAAACwY/OwSU-T_YRfw/w983-h553-no/DSCF3232.jpg
Błogie lenistwo :-)
https://lh6.googleusercontent.com/-tCyF5dn7AVc/VCMEtjPlc-I/AAAAAAAACwg/Q95_pyTKi8g/w1043-h217-no/DSCF3233.jpg
Obserwacja podwodnych żyjątek
https://lh6.googleusercontent.com/-GwGtdo1N7cc/VCMEuLGllqI/AAAAAAAACwk/qx4GBpZUxxA/w1043-h217-no/DSCF3234.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-DaYh5Z_CKZ4/VCMEu2YTIqI/AAAAAAAACww/xTn8aE6COLI/w983-h553-no/DSCF3235.jpg
Druga plaża z dwoma gospodarzami, którzy wieźli ze sobą chybotliwy towar.
https://lh3.googleusercontent.com/-JlZTEvmsWlM/VCMEvedshcI/AAAAAAAACw0/kOjn8GIroig/w983-h553-no/DSCF3236.jpg
Niestety przyszedł i na nas czas. Wracamy a chciałoby się przenocować choć jedną noc w tak doskonałym miejscu.
Wspólnie z Tamarą daliśmy temu miejscu 2 na pudle po wodospadzie Sopotnica. Bardzo prawdopodobne, że zmiana na pudle nastąpiłaby gdyby dane nam było przenocować na "Niebiańskiej Plaży".
https://lh3.googleusercontent.com/-ka-kdBx2A88/VCMEv3AZUBI/AAAAAAAACxA/AT_kkEs0t9c/w311-h553-no/DSCF3241.jpg
Moment powrotu wszystkim przychodzi z trudem. Patrząc w drugą stronę widzimy inne ciekawostki, które umknęły nam podczas żeglugi w odwrotnym kierunku.
https://lh5.googleusercontent.com/-U-2cL5WR55Q/VCMEwbV5UtI/AAAAAAAACxI/zHuudIbMIt4/w311-h553-no/DSCF3245.jpg
Taka z nas tryska radość podczas powrotu do cywilizacji
https://lh5.googleusercontent.com/-1AT5Nupgp1E/VCMEw6fA9tI/AAAAAAAACxQ/6aA9_6o9-nw/w983-h553-no/DSCF3246.jpg
Po drodze kolejny wyścig dwóch łódek po czym nastąpiły próby wyrzucenia człowieka za burtę. Pierwsza nie powiodła się, druga po ciężkiej walce również nie udana. Jak mawiają zuchwali, do trzech razy sztuka - CZŁOWIEK ZA BURTĄ.
Mina chłopaka za burtą była bezcenna. Przerażenie na widok przyspieszającej i oddalającej się łódki musiało podziałać. Wciągnięcie na pokład do łatwych nie należało, za to chęć rewanżu tliła się w oczach poszkodowanego do samego końca.
https://lh5.googleusercontent.com/-bWl-QBMsRWc/VCMExHZjY7I/AAAAAAAACxc/QZxYGlT7kbg/w983-h553-no/DSCF3250.jpg
Nie znamy dalszego ciągu historii płynących z nami Holendrów.
Po powrocie do naszych pojazdów, wszyscy pojechali w swoją stronę. My dostajemy pamiątkowy bilet, którego nie zdążyliśmy otrzymać spiesząc się do łodzi.
W drodze powrotnej do Szkodry łapie nas ulewa. Po drodze zaczęły płynąć potoki a wszechobecne zwierzęta pasterskie pochowały się gdzieś między skałami. Po pasterzach ani śladu za to na drodze przybyło fragmentów skał oderwanych z pionowych miejscami skał.
W Szkodrze tankowanie ... pozbywamy się miejscowej gotówki więc zaczynamy się rozglądać za jakimś bankiem lub bankomatem.
https://lh4.googleusercontent.com/-zm_IvWcKaKE/VCMEyPQCtBI/AAAAAAAACxk/SoKTu7X3174/w983-h553-no/DSCF3252.jpg
Ceny paliwa w Albanii (trzeba uważać na przelicznik na tysiące i setki - mają podwójną walutę - w sumie nie dostaliśmy starej).
Na stacjach benzynowych zmyłka ! Widniejące płatności kartą Visa, Maestro ... itp. Niestety płatności tego typu nie udało nam się nigdzie wykonać. Rada dla chętnych zwiedzenia tego kraju - zabierajcie ze sobą gotówkę.
Wyciągamy kasę, chwila na małą przekąskę i bez pośpiechu ruszamy dalej. Zobaczymy gdzie uda nam się dojechać.
Ze Szkodry wyjeżdżamy ok. 17.00 (Szkodra-Durres-Fier).
https://lh4.googleusercontent.com/-alB4mcMQbmA/VE-3A99HJfI/AAAAAAAAC7Q/sosj4GkiYJw/w983-h553-no/DSCF3254.jpg
Już po zmroku.
Przy skręcie w lewo zjeżdżając do sklepu na wieczorne zakupy, najeżdża na nas motocyklista na BMW R 1200 GS Adventure. Mario (Don Mario) - Albańczyk z angielskim paszportem i tablicami w rzeczywistości czuje się Francuzem. Zawiła korelacja. My myślimy już wyłącznie o zakupach i poszukiwaniu miejsca na nocleg z kolei Mario proponuje nam inne rozwiązanie. Chce nas zabrać do swojego ulubionego miejsca, do którego przyjeżdża każdego roku. Na podjęcie decyzji mamy trzy minuty.
Jedziemy razem poznając go lepiej podczas kolejnych przystanków.
Teraz skrócone wyjaśnienie zawiłej historii Mario - urodzony we Vlore (AL), mieszka i pracuje w Anglii, żona w połowie Chinka i Fracuzka, z którą mają 11 letnią córkę. Mieszkają w Anglii, czują się Francuzami a córka mówi tylko po angielsku. Ot tak poznaliśmy ciekawy międzynarodowy zlepek rodzinny.
Mario jako rodowity Albańczyk kocha swój kraj oraz motocykle. Jedziemy za nim po doskonale znanych mu ścieżkach. Ja z dozą niepewności wiedząc czego można się spodziewać na albańskich drogach a Mario przeskakuje i przeciska się niczym kozica w górach. Na pewno na krętej drodze pomaga mu lepsze oświetlenie w jego Adventure.
Pod osłoną nocy przemykamy koło naszych celów podróży - Zvernec i Przełęcz Llogara. Na przełęczy zdecydowanie odstajemy. Kręta droga z niespodziankami, stromymi podjazdami i serpentynami robi swoje. Jadąc we dwoje obciążonym motocyklem z gorszym oświetleniem nie ma sensu ryzykować. Wspinamy się pod górę w totalnej ciemności. Przejeżdżamy ponad 1000 m.n.p.m tuż przy samym morzu widząc tylko ciemność. Mam wrażenie jakbyśmy byli kulą u nogi albańskiej kozicy o imieniu Mario. Staramy się jak możemy aby nadążyć za nim ze zdecydowanym nastawieniem - bezpiecznie.
Przed północą dobijamy do wyśnionego kempingu zachwalanego przez Mario tuż przed Himare. Po drodze zgarniamy jego córkę, jemy kolacyjkę i udajemy się na spoczynek szukając wcześniej miejsca na nasz namiot.
cdn ...
cd ...
Przesuwanie namiotów na schodkowym polu namiotowym było dla nas czymś nowym. Mario pytał czy śpimy w kwaterze ale rankiem nie widzimy żadnych zabudowań. Hmm, może za wzgórzem. Otaczające nas namioty dziwnie do siebie podobne, z numerkami.
Rankiem udajemy się na zakupy do pobliskiego marketu. Chcąc się skwarzyć na plaży lepiej mieć jakiś balsam z odpowiednim filtrem. Na południu grzej, bierze i opala zdecydowanie mocniej.
https://lh6.googleusercontent.com/--mxqebCS1wE/VE-3A6XBmiI/AAAAAAAAC7c/FRZzF3-dfo8/w1000-h563-no/DSCF3257.jpg
Ku naszemu zdziwieniu dopiero na plaży widzimy pierwszy bunkier w kraju bunkrów. Słyszeliśmy od znajomego o znikających obiektach.
https://lh4.googleusercontent.com/-dFwE7XdH2hg/VE-3Ct9iTuI/AAAAAAAAC_s/L8SEXdEj7i8/w317-h563-no/DSCF3261.jpg
Kemping Livadh - plaża pod Himare
Leżakowanie, opalanko, jedzenie, picie, pranie, zwiedzanie ...
https://lh3.googleusercontent.com/-kSyIDXDs2dc/VE-3A5KYUEI/AAAAAAAAC7U/LwGE9ERapwg/w317-h563-no/DSCF3258.jpg
Czuję się jak skwarek mimo chłodzącej kąpieli w morzu. Z plaży znikamy ok. 13:00 - po prostu trudno już wytrzymać. Upał sakramencki. Znikamy na chłodzący browar i obiad. Przeglądamy mapy i żałujemy pominiętych miejsc - szczególnie przełęczy.
https://lh6.googleusercontent.com/-T7X35X9Lglw/VE-3DPHMC7I/AAAAAAAAC_s/qWrw5arY4iA/w1000-h563-no/DSCF3262.jpg
Udajemy się ponownie na plaże ale długo nie wytrzymujemy. Wracamy do cienia a tu okazuje się, że musimy dopłacić do dzisiejszego śniadania i obiadu. Dopytujemy dlaczego ?
https://lh6.googleusercontent.com/-EVGldYftCHk/VE-3D_FT-1I/AAAAAAAAC78/9EU7jCUmKWI/w1000-h563-no/DSCF3265.jpg
Po długich dyskusjach okazuje się, że powodem dopłaty jest nasz namiot. Owe podobne do siebie namioty to nazywane przez Mario kwatery. Teraz kojarzymy, w którym pokoju mieszka.
https://lh5.googleusercontent.com/-FkXhna6q0Fg/VE-3CPWNXnI/AAAAAAAAC7k/u0toEy4k86o/w1000-h563-no/DSCF3260.jpg
Wspominamy wszystko po kolei.
Mario zachwalał nam wspaniałą plaże, niesamowite miejsce, niskie ceny ...
Na wspaniałą plaże udał się z samego rana ok. 10 km dalej, ceny zgadzały się do momentu kiedy nie doszła dopłata do śniadania i obiadu za posiadanie własnego namiotu. Dziwna sprawa. Idziemy krok dalej. Wczoraj Mario powiedział, że jako jego goście zapłacimy 5 Euro za noc. Pytamy o odpłatność za kemping. Cena wzrosłą o 100%. Może 10 Euro to nie jest jakaś poważna kasa ale za dużo tych dziwnych zbiegów okoliczności. Chcemy rozmawiać z szefem - pytamy o odpłatność za kemping. Cena 10 Euro potwierdzona. W związku z tym przypominamy o wczorajszej deklaracji Mario, że cena dla nas wynosi 5 Euro. Skoro tak powiedział nasz znajomy to płacimy tyle co powiedział.
Płacimy za wszystko zadając sobie twierdzące pytanie a zarazem odpowiedź. Zwijamy manatki i jedziemy dalej.
https://lh3.googleusercontent.com/-dhuH5tuYYEs/VE-3ExO4cBI/AAAAAAAAC_4/57qUz5DmuJ8/w1000-h563-no/DSCF3268.jpg
Albańska waluta
https://lh5.googleusercontent.com/-eZRa-1iJPps/VE-3FVf2xsI/AAAAAAAAC_4/SkQrzf-hCxY/w1000-h563-no/DSCF3269.jpg
Mieliśmy w planie odsapnąć trochę na plaży ale dziwne zbiegi okoliczności, pominięte dwa punkty planowanej podróży i niezbyt urokliwa plaża nie była w stanie nas zatrzymać.
Po spakowaniu bierzemy chłodzący prysznic i ok 17:00 kiedy upał nieco zelżał ruszamy w drogę.
https://lh5.googleusercontent.com/-JqGqFcED0Rs/VE-3FkxZUWI/AAAAAAAAC_4/tO1OJ3MC5Jg/w1000-h563-no/DSCF3270.jpg
Z poziomu morza wspinamy się na Przełęcz Llogara 1010 m.n.p.m krętą, wijącą się w górę drogą za dnia. Zasługuje ona na miano motocyklowych dróg kultowych w Europie co opiszemy w zakładce różne >>> drogi kultowe.
https://lh4.googleusercontent.com/-P4gJn_tXt0k/VE-3GDTevII/AAAAAAAAC_4/S_41MicSVhM/w1000-h563-no/DSCF3275.jpg
Droga ma dość strome podjazdy i zjazdy. Widząc to wszystko za dnia rozumiałem swoje nocne obawy przed zbytnim rozpędzaniem. Dohamowania na stromym zjeździe są zdecydowanie wydłużone. Wspaniałe widoki. Wieczorem silny wiatr, który trochę nami poniewiera do tego pojawiają się na drodze zwierzęta wracające na noc do gospodarstw.
https://lh5.googleusercontent.com/-XTn4gzxHKzo/VE-3Gjwlv2I/AAAAAAAAC8g/7Eq2vvd5R6k/w1000-h563-no/DSCF3276.jpg
Oprócz zwierząt, należy uważać miejscami na osunięcia fragmentów dróg (duże nierówności, czasami brak kawałków asfaltu) uzupełnianych szutrem. Betonowe murki zabezpieczające oraz metalowe barierki są bardzo blisko drogi więc nie można się wykładać zbyt mocno w zakrętach.
Do Zvernec dojeżdżamy ok. 19:30 nie mogąc znaleźć zjazdu do tej miejscowości. Pobłądziliśmy trochę po Vlore. Dla pewności pytamy kilka razy o kierunek ponieważ każdy pokazywał nam inną drogę. Na wąskiej drodze mijamy parę młodych podczas sesji zdjęciowej na środku drogi. Dojeżdżamy do końca drogi asfaltowej gdzie znajduje się drewniany most będący naszym celem. Ponoć można po nim przejechać motocyklem.
https://lh4.googleusercontent.com/-eTRaXgcMgBg/VE-3GxLnAnI/AAAAAAAAC8k/WVj01It05WU/w1000-h563-no/DSCF3279.jpg
Rybacy wyciągają sieci z morza a słońce skłania się ku zachodowi.
https://lh5.googleusercontent.com/-F8PBICgMDEs/VE-3HUE4uyI/AAAAAAAAC8s/isAFAa2M1AQ/w1000-h563-no/DSCF3280.jpg
Przybyliśmy tutaj głównie w celu przejechania 200 metrowym mostem na motocyklu. Niestety już z pewnej odległości dało się zauważyć, że z mostem coś nie tak. Na miejscu informacja - uszkodzony most w remoncie. Przejazd zabroniony.
https://lh3.googleusercontent.com/-oY3_yqdB_RU/VE-3HuWNpCI/AAAAAAAAC8w/0i2MsA-oE1E/w1000-h563-no/DSCF3282.jpg
Na upartego można spróbować - dla pewności lepiej sprawdzić pieszo.
https://lh6.googleusercontent.com/-VgBJLUnyiRg/VE-3H9NbfbI/AAAAAAAAC9U/mPjUe937Rrk/w1000-h563-no/DSCF3283.jpg
Szerokość odpowiednia aby przejechać naszym wielkogabarytowym sprzętem. Niestety spróchniałe deski sypiące się pod nogami całkowicie wybijają nam ten pomysł z głowy.
https://lh3.googleusercontent.com/-9abS8JQJ2Gg/VE-3Icx87WI/AAAAAAAAC_4/gzjgLHUDnAE/w1000-h563-no/DSCF3287.jpg
Most prowadzi prosto do ortodoksyjnego klasztoru.
https://lh3.googleusercontent.com/-6pHy_vTFG3g/VE-3I4AM4KI/AAAAAAAAC_4/Y1yIB6ecXqc/w1000-h563-no/DSCF3293.jpg
Zdjęcia przy zachodzie słońca i ruszamy czym prędzej na poszukiwanie miejsca na kolejne obozowisko.
https://lh6.googleusercontent.com/-0q5m1w85FKU/VE-3J7LL9II/AAAAAAAAC9I/71cTVUc8ICQ/w1000-h563-no/DSCF3294.jpg
Szybko zlokalizowaliśmy dobrą miejscówkę na namiot ze świetną plażą, tym razem bez kempingu. Dookoła trochę śmieci ale nie jest tragicznie. Jedziemy do pobliskiego sklepu po zakupy a po powrocie delektujemy się spokojem, ciszą wpatrując się w gwiazdy. Może to dziwne ale nasze organizmy przeszły aklimatyzację i po dzisiejszym skwarzeniu się na słońcu szybko dopada nas chłód. W przeciwieństwie do porannej kamienistej plaży tutaj mamy przyjemny dla stóp piaseczek.
https://lh6.googleusercontent.com/-kC0z6IuH40E/VE-3KT4NsdI/AAAAAAAAC9Q/5vSEB8O4fvI/w1000-h563-no/DSCF3296.jpg
cdn ...
cd ...
Po spokojnej nocy spędzonej między kempingiem a hotelami zwijamy się sprawnie aby zdążyć przed korkami w miejscowości Vlore. Wczesna pora sprawiła, że nie straciliśmy czasu na przepychankach między samochodami.
Przejeżdżamy przez Park Kombetar Llogara i wspinamy się po raz trzeci na Przełęcz Llogara. O ile nocą przy słabym oświetleniu koncentracja skupiona była wyłącznie na drodze za to kolejne przejażdżki wieczorem i rano ukazały uroki tej trasy. Po drodze spotykamy w tym samym miejscu co wczoraj wieczorem krowę. Musiała tu spędzić noc co potwierdzały wydalone przez nią placki ...
https://lh6.googleusercontent.com/-EPNzxevDfqM/VE-3K2iBLcI/AAAAAAAAC9Y/Vb6qXXXGUNw/w1000-h563-no/DSCF3301.jpg
Tuż za przełęczą zatrzymujemy się w przydrożnej restauracji na śniadanie. Najbardziej pewne i chyba jedyne znane to omlet z białym serem.
https://lh3.googleusercontent.com/-gDVtXCAvH6Y/VE-3M_dgzlI/AAAAAAAAC98/0KMhkJqV4zE/w317-h563-no/DSCF3311.jpg
Widok z góry jest niesamowity. Jesteśmy na wysokości ok. 1000 m.n.p.m. a morze jest niemal w zasięgu ręki. Coś wspaniałego. Tak duża różnica wysokości jest częstą przyczyną silnie wiejących wiatrów (duża różnica temperatur między lądem a morzem robi swoje).
https://lh3.googleusercontent.com/-mrOfv4aF-M4/VE-3Lot5r1I/AAAAAAAAC9k/NVJsxZ5kkDI/w1000-h563-no/DSCF3303.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-PO0pVlrfoes/VE-3MBWzT7I/AAAAAAAAC9s/vJCjbYcqEoY/w1000-h563-no/DSCF3305.jpg
Przy drodze znajduje się wiele miejsc z tzw. punktami widokowymi.
https://lh4.googleusercontent.com/-Vjr30j8XBpw/VE-3MQwXk5I/AAAAAAAAC_4/jNIcAMzQC9Q/w1000-h563-no/DSCF3306.jpg
Wracamy do dalszej jazdy. Nasz postój na śniadanie sprawił, że w Himare trafiamy już na korki. Przebijamy się jadąc dalej w stronę Sarandy. Przystajemy na chwilę aby przyjrzeć się twierdzy w Porto Palermo.
https://lh4.googleusercontent.com/-iJYzqJJpY7Y/VE-3NR9Jw2I/AAAAAAAAC_4/kIWyU_fIwLM/w1000-h563-no/DSCF3314.jpg
Dodatkową atrakcją okolicy są kwitnące agawy (sukulenty). Na zbliżeniu jeden z dorodnych kwiatów.
https://lh3.googleusercontent.com/-D8jsBzEdZu0/VE-3NqAntfI/AAAAAAAAC-M/fks-2AtaltY/w1000-h563-no/DSCF3317.jpg
W sumie można powiedzieć, że mamy do czynienia z lasem agaw.
Wg wikipedii
"Wszystkie gatunki agaw są hapaksantami (kwitną tylko jeden raz w życiu). Zakwitają w wieku 6–15 lat, ale niektóre gatunki później, nawet w wieku ok. 100 lat. Tworzą wówczas pojedynczy pęd kwiatowy o wysokości do 12 m, z ogromną liczbą (do kilkunastu tysięcy) kwiatostanów. Po przekwitnieniu roślina ginie, ale większość gatunków wytwarza odrosty korzeniowe, które kontynuują rozwój".
https://lh3.googleusercontent.com/-zAY3yQhql1A/VE-3ObtSzrI/AAAAAAAAC-I/U0d0-J9BxJY/w1000-h563-no/DSCF3318.jpg
Jadąc wzdłuż morza podziwiamy piękne plaże.
https://lh5.googleusercontent.com/-XPNivwdRJ2c/VE-3Os15ZYI/AAAAAAAAC-Q/LCNIaath8N4/w1000-h563-no/DSCF3324.jpg
Z minuty na minutę coraz bardziej zaczyna doskwierać upał. Tu zdecydowanie trzeba stwierdzić, że jasna odzież motocyklowa pozwala na komfortową jazdę. Całe szczęście, że przeprosiliśmy się z czarnym kolorem, na którym z kolei nie widać brudu. Ten temat mamy już za sobą teraz zostaje wymiana kasków na białe. W Sarandzie przystajemy na stacji benzynowej w celu uzupełnienia płynów i odnalezienia właściwej drogi do kolejnego punktu podróży. Odpuszczamy sobie zatłoczone plaże na południe od Sarandy.
Na stacji benzynowej nawiązujemy ciekawe znajomości. Jeden z panów to tutejszy motocyklista. Maszyna w tle na załączonym zdjęciu. Sprawnie i jasno tłumaczą nam jak dojechać do tzw. Błekitnego Oka.
https://lh4.googleusercontent.com/-SRnQYhu5x18/VE-3PG_mpFI/AAAAAAAAC-g/_bic4vuuE3Q/w1000-h563-no/DSCF3327.jpg
Hmm. Już przechodziliśmy taką przygodę w 2009 roku w Albanii. Mimo tego, że mamy mapę to tubylcy i tak wolą ją rozrysować. Tak więc puszczamy wodze dla ich twórczości i szczerze mówiąc mapa w ich wykonaniu była nad wyraz dokładna wraz z objaśnieniem słownym (pomijając tą z 2008 roku). Zaznaczone wszystkie ronda z dokładną liczbą rozjazdów.
https://lh5.googleusercontent.com/-N1VB4JKj9ik/VE-3Po01aWI/AAAAAAAAC-k/kKQayFW1ELs/w1000-h563-no/DSCF3328.jpg
Mkniemy w stronę Siri i Kelter. Wzdłuż drogi głęboki kanał z bardzo czystą wodą - zapewne dostawa wody pitnej dla Sarandy i okolic.
Po kilkudziesięciu minutach dojeżdżamy do Błękitnego Oka płacąc wcześniej za wjazd po 50 leków od osoby (razem 100 leków). Na parkingu zrzucamy ciuchy motocyklowe i buty przebierając się w coś lekkiego z możliwością kąpieli. Przemierzamy pieszo kilkaset metrów i jesteśmy u samego źródła. Czy tak wygląda błękitne oko ?
https://lh6.googleusercontent.com/-NhszgnudAAg/VE-3QLuSsaI/AAAAAAAAC-s/YOqxxo9DayM/w1000-h563-no/DSCF3337.jpg
Otoczenie tego urokliwego źródła krasowego jest niesamowite. Kryształowo czysta woda a do tego zimna jakby z Arktyki.
https://lh6.googleusercontent.com/-hSydIWlyEm0/VE-3RDgGUsI/AAAAAAAAC_U/2jZGCLX7FAo/w1000-h563-no/DSCF3340.jpg
Dla przykładu - właśnie tak wygląda źródło krasowe (wstępujące źródło krasowe - zboczenie geografa), do którego można skakać oraz można tu pływać z czego oczywiście korzystam.
https://lh5.googleusercontent.com/-ecrM6fpW1TA/VE-3Rk8X6pI/AAAAAAAAC_A/9TV0sVy4QII/w1000-h563-no/DSCF3343.jpg
Chęć nurkowania nie możliwa. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię. Dla przybliżenia fenomenu tego miejsca opiszę, że z widocznej jamy głębszej niż 50 metrów (źródła), z wnętrza ziemi w przeciągu jednej sekundy wypływa od 1,4 metra sześciennego wody (tj. 1400 litrów/s - najmniejszy wypływ wód miał miejsce w 2002 roku) do 8,8 metra sześciennego wody (tj. 8800 litrów/s - największy wypływ wód miał miejsce w 1980 roku). Temperatura wody +10 stopni Celsjusza.
https://lh5.googleusercontent.com/-VK379kM-sgo/VE-3TbP0yAI/AAAAAAAAC_Q/ZmRndWqQ45k/w1000-h563-no/DSCF3352.jpg
W porównaniu do innych śmiałków decyzja o pierwszym skoku do oka/wody była bardzo przeciągnięta (ok. 6 minut). Nie lubię skakać do nieznanej wody bez wcześniejszego gruntowania. Skok z małego fragmentu metalowej kładki nie należał do komfortowych ponieważ brakowało punktu zaparcia. Po skoku do tej jamy trzeba się szybko ogarnąć ponieważ prąd w strumieniu jest bardzo rwący. Udaje się złapać koniec widocznego konara drzewa. Jako jedyny, po oddanym skoku usłyszałem brawa. To zapewne na przełamanie.
https://lh5.googleusercontent.com/-liZ8uPl1CCI/VE-3T9_YTrI/AAAAAAAAC_c/jrcsYfc7rRc/w1000-h563-no/DSCF3355.jpg
Drugi skok był już formalnością. Większość wolała skorzystać z bezpiecznego pułapu wejścia do wody co nie koniecznie kończyło się poznaniem mocy Błękitnego Oka.
Kilkadziesiąt metrów dalej ładna zatoczka z cieniem.
https://lh4.googleusercontent.com/-IFLCWT4h2qY/VE-3SGHaqhI/AAAAAAAAC-8/dCvNf-hpznM/w1000-h563-no/DSCF3349.jpg
Orzeźwiającej kąpieli w zimnej wodzie ciąg dalszy. Na dalszą część podróży moczę koszulkę aby nie zaznać przegrzania organizmu.
https://lh3.googleusercontent.com/-5PZF_Emg6gs/VE-3SS24hrI/AAAAAAAAC_I/yJk4xpO3xCY/w1000-h563-no/DSCF3351.jpg
Dalsza część naszej podróży zmierzała w stronę Macedonii. W pierwszej wersji mieliśmy ją pokonać starym szlakiem przez Gjirokastre-Kelcyre-Leskovik. Szybko zmieniliśmy plan skracając nieco drogę, jadąc do Leskovik przez Grecję.
https://lh6.googleusercontent.com/-ISDRnX8FYrc/VE-3Ut-kE3I/AAAAAAAAC_g/lx92IovRXxk/w1000-h563-no/DSCF3357.jpg
Po drodze mijamy zabytkowy most niczym w Gruzji.
https://lh4.googleusercontent.com/-C0V-hyGDQlM/VE-3VXpBb6I/AAAAAAAAC_o/A7bQ3wQxH-c/w1000-h563-no/DSCF3358.jpg
Upał potworny a coraz bardziej suche powietrze zaczyna osuszać nasze usta.
https://lh3.googleusercontent.com/-oONwA0I727c/VGCwUHZQ_-I/AAAAAAAADLg/lVfQXVjbKIA/w1000-h563-no/DSCF3360.jpg
Po chwili jazdy zdecydowanie lepszymi drogami w Grecji wjeżdżamy na przejście graniczne Konitsa-Leskovik.
Tutaj pogranicznicy zadają nam pytania dziwiąc się dlaczego chcemy jechać do Macedonii przez Albanię. Co tu jednak tłumaczyć - przecież i tak nie zrozumieją.
Do Leskovik dojeżdżamy zdecydowanie gorszymi drogami. Musimy znaleźć stację benzynową. Dojechaliśmy tu niemal na oparach. Ulga, na miejscu jest benzyna. W końcu widzimy konkretne bunkry. Pamiętamy, że w tej okolicy dalej w górach były ich setki a nawet tysiące. Ciekawe czy się zachowały?
https://lh3.googleusercontent.com/-dI9EnInrmiw/VGCwURRvdRI/AAAAAAAADLU/vnSav6FTl4I/w1000-h563-no/DSCF3362.jpg
Zatrzymujemy się w centrum pod sklepem na ugaszenie pragnienia. Za ostatnią albańską walutę kupujemy dwie cole i po batoniku. Podczas konsumpcji, wyraźnie jesteśmy obserwowani.
https://lh3.googleusercontent.com/-yZNwoZY4iFM/VGCwUWXXLwI/AAAAAAAADLc/CjpuG-fJr4s/w1000-h563-no/DSCF3366.jpg
Nie przeszkadza mi to w małym spacerze po okolicy, którą doskonale pamiętam z wykonanej nieopodal fotografii. Zdjęcie skrzyżowania pełnego krów oraz z dwoma pasterzami w deszczu. Niby pięć lat wstecz ale wspomnienia jak żywe sprzed kilku dni. Nic się tu nie zmieniło.
https://lh6.googleusercontent.com/-bHYJbYsghe8/VGCwVMD5dzI/AAAAAAAADLk/xF5XpOiCnYc/w1000-h563-no/DSCF3371.jpg
Zaglądam do pobliskiej restauracji i jakby inaczej. Zawieramy znajomość ze starszyzną grodu, po czym częstują mnie rakiją.
https://lh6.googleusercontent.com/-an1YoDhLCAQ/VGCwVmrzX7I/AAAAAAAADLw/leAxQvMnvMg/w1000-h563-no/DSCF3377.jpg
Panowie są bardzo chętni do pogawędki. Szkoda, że zdecydowaliśmy inaczej wydając wcześniej całą walutę. Wymieniamy adresy a zdjęcia wyślemy pocztą.
Bardzo gościnni ludzie - w skrócie super. Na słowo Polacy od razu wymawiają Warszawa. To znaczy, że naszych przybywa tu coraz więcej.
Dalej jedziemy w stronę Erseke i Korce. Widoki niemal te same co pięć lat wcześniej.
https://lh3.googleusercontent.com/-Al7O7u9ZSD4/VGCwWQ9F5ZI/AAAAAAAADL4/aUuriaGDgmc/w1000-h563-no/DSCF3378.jpg
Bunkrów coraz mniej a na pewno trudniej je wypatrzeć. Przecież były ich tu setki po drodze - teraz niemal pustka. Na pewno będą na pobliskim wzgórzu w miejscu naszego noclegu na dziko, do którego chcemy wrócić.
https://lh5.googleusercontent.com/-Z3mHNMgLrv0/VGCwWzM78OI/AAAAAAAADL8/CCtIwcujDL0/w1000-h563-no/DSCF3382.jpg
Jakość dróg zdecydowanie pogorszyła się w porównaniu do tego co było wcześniej. Jeździło się po gorszych.
https://lh5.googleusercontent.com/-vedvw-gunJs/VGCwXnX2FAI/AAAAAAAADMI/LMiRYuk6bLI/w1000-h563-no/DSCF3383.jpg
Co chwilę serpentynki a do tego grupa motocyklistów. Oglądamy się wstecz a to Polacy na Africach. Na chwilę przystanęliśmy jednak po chłopakach zostało tylko wirujące powietrze. Może też stanęli tuż za zakrętem ?
https://lh6.googleusercontent.com/-nQF3zOB2y24/VGCwX-hkkrI/AAAAAAAADMQ/ueYI60rPvG4/w1000-h563-no/DSCF3387.jpg
Jeden z większych okolicznych bunkrów zachował się niemal w takim samym stanie sprzed lat. Mała różnica, zrobili do niego drogę dojazdową. Czyżby kolejny do rozbiórki ?
https://lh3.googleusercontent.com/-bCdQ8S4zRlA/VGCwYe_9R7I/AAAAAAAADMY/q7OfYDlk2Rk/w1000-h563-no/DSCF3389.jpg
W jednej z przydrożnych miejscowości zatrzymujemy się przy ciekawej twierdzy.
https://lh3.googleusercontent.com/-lwPXfzKRM1A/VGCwY-r5A_I/AAAAAAAADMg/PqoXAx-p0V8/w1000-h563-no/DSCF3391.jpg
Nasz postój sprowokował ten spokojnie siedzący gołąb.
https://lh4.googleusercontent.com/--wMMnETH6p0/VGCwZKcJ2qI/AAAAAAAADMo/ECRiH1ypVc0/w1000-h563-no/DSCF3392.jpg
Kilkadziesiąt metrów dalej pamiętny pomnik jakich po drodze wiele.
https://lh6.googleusercontent.com/-qj_xQR0Zcyo/VGCwao9bUnI/AAAAAAAADNQ/plHFvt_L5Lw/w1000-h563-no/DSCF3395.jpg
To znak, że znajdujemy się już blisko naszego dzikiego ale jakże widokowego miejsca kempingowego. W pobliżu ma być studzienka z wodą. Pamiętne miejsce noclegowe utkwiło nam w głowach głównie dlatego, że niemal całą noc nawiedzały nas dzikie zwierzęta. Początkowo nie dając nam spokoju a później przenosząc się do naszych współtowarzyszy tamtej podróży Haćów.
Do celu trafiamy jakbyśmy jeździli tutaj co dzień. Wjeżdżam na górę w pojedynkę, zrzucam toboły i jadę do pobliskiej studzienki po wodę.
Spędzam tu sporo czasu ponieważ w studzience jakby susza. Do tego została nieco poturbowana. Jakby tu szybko napełnić 20 litrów wody? Hmm wyciągam talerzyki, robię tzw kaskady z docelowym kanistrem.
W międzyczasie koło motocykla zatrzymuje się turysta z Polski. Zostawił swoich kompanów na zatłoczonych plażach w okolicy Sarandy szukając spokoju i ukojenia w tej naturalnej ciszy. Z rozmowy wyszło, że ów Warszawiak uciekł ze stolicy na wieś do warmińsko-mazurskiego i za żadne skarby nie chce tam wracać. Po godzinnej pogawędce (tyle trwało napełnianie kanistrów) rozjeżdżamy się.
Zaniepokojony Wióreczek czekał na mnie spoglądając z góry na drogę.
Teraz i ja chcę pałać się widokiem.
https://lh3.googleusercontent.com/-eBhgHJasRJY/VGCwZhOt9jI/AAAAAAAADMs/4Tz9XC8khJ4/w750-h563-no/DSCF3396.jpg
Kolacja, porządne mycie naczyń aby nie wabić zwierzyny zapachami, prysznic i do namiotu z zapytaniem, czy tym razem również będziemy mieć nocne towarzystwo zwierząt ?
cdn ...
Co chwilę serpentynki a do tego grupa motocyklistów. Oglądamy się wstecz a to Polacy na Africach. Na chwilę przystanęliśmy jednak po chłopakach zostało tylko wirujące powietrze. Może też stanęli tuż za zakrętem ?
bo nie wykazywałeś, chęci do gatki :) a tak na serio to jakoś tak głupio wyszlo. Dopiero od kumpli na postoju się dowiedziałem żeś Nasz ( ja niestety nie zauważyłem blachy).
W Leskovik, w stronę którego zmierzaliście uraczyli mnie rakiją i chcieli abyśmy zostali na noc. Impreza w barze zapowiadała się ciekawie ale ...
Co do widoku Africanerów zawsze reaguję radośnie jak i w tym przypadku. Okrzyk cześć na pewno dotarł do części z Was. Cienko pozdrawiacie zmotoryzowanych kolegów z tym samym zboczeniem. Czy to klapki na oczach ? Nie pamiętam ilu Was jechało ale na pewno 6 lub więcej maszyn. Zobaczyłem, że rejestracje z PL i kawałek zawróciłem. Było jak w opisie a skoro chwilę wcześniej uciekłem przed imprezą (próbując odrobinę) to do Leskovik nie miałem już ochoty wjeżdżać - żona bardziej niechętna.
Wiesz przeważnie mam za sobą (tuż za plecami) anioła stróża, który jest głosem rozsądku. Tym razem posłuchałem co było nie do pomyślenia na pętli Theth, bo postój mógłby być dłuższy niż planowany. Po nawrocie wróciliśmy na swoją zaplanowaną ścieżkę jadąc w stronę Macedonii.
Szkoda, chwila pogawędki na pewno byłaby ciekawa :-)
cd ...
Po kilkunastu minutach mieliśmy towarzystwo zwierząt. Wcześniej słyszeliśmy odgłosy większych kotów. Ponoć są w tej okolicy rysie. Podczas poprzedniego pobytu w tym miejscu mieliśmy pół nocy nie przespanej z powodu hałasów, tłuczenia się zwierząt w naszych gratach. Tym razem zadbaliśmy o to aby nie wabić ich kuszącymi zapachami. Wszystko na nic. Wyraźnie słyszalne stąpanie, po chwili wąchanie przez cienką warstwę materiału. Po szybkim wyjściu z namiotu nikogo i niczego nie widać podobnie jak kilka lat wcześniej.
Hmm przywykliśmy już do obecności zwierząt więc konkretne pociągnięcia nozdrzami przy naszych uszach budzi emocje bezpośrednio po przebudzeniu. W takich okolicznościach minęła noc.
10.08.2014 (niedziela)
Wstajemy rano a konkretnie budzi nas słońce. Delektujemy się widokami przy kawie i herbacie wspominając wspólny pobyt z Haćami właśnie w tym miejscu.
https://lh6.googleusercontent.com/-UE7gXyrG5_Q/VGCwbDz7ueI/AAAAAAAADNE/qaHibo58oIo/w1000-h563-no/DSCF3417.jpg
Przy okazji wizyty w tym miejscu chcieliśmy zobaczyć setki a może tysiące bunkrów, które wyraźnie były widoczne na okolicznych wzgórzach. Niestety ślad po nich jakby zaginął. Tuż obok, niemal na każdym dłuższym fragmencie trawy widoczne koniki pole. Dlaczego nie uciekają ? Ponieważ zastygły na pojedynczych fragmentach roślin lub scalone razem. Suszki z owadów. W tym przypadku tysiące.
https://lh5.googleusercontent.com/-feissZ3wRcM/VGCwbvt038I/AAAAAAAADNM/ZkOsMgYu9d0/w1000-h563-no/DSCF3418.jpg
Przechadzając się po okolicy kilkanaście metrów poniżej naszego obozowiska pozostałości po trzech owcach - została sama wełna. Niezbyt przyjemny widok świadczący o tym, że nasz nocny kompan nie jest zbyt przyjazdy dla zwierząt domowych.
https://lh5.googleusercontent.com/-UQ5yrOR3RAk/VGCwcGM034I/AAAAAAAADNU/ZAIeX_psBXU/w1000-h563-no/DSCF3420.jpg
Zmiany wzdłuż drogi SH75 jakie zauważyliśmy porównując do tego co było tu w 2009 roku:
- zdecydowanie gorszej jakości asfalt oraz spore ubytki
- droga znacznie węższa
- zniknęły niemal wszystkie źródełka/studzienki, w których można czerpać wodę
- pojawiło się mnóstwo kempingów, hoteli, restauracji i nawet basen
- w lokalnych miejscowościach słychać, że przyjeżdża tu sporo Polaków (Albańczycy znają nawet pojedyncze słowa)
- zdecydowanie czystsze wody w rzekach (tym razem z żadnej z nich nie było czuć odoru ścieków)
- znacznie mniej śmieci
- bunkry, których były tu tysiące znikły niemal do ostatniego, pojedyncze sztuki ukryły się w zaroślach.
Jeszcze przed wyjazdem do Albanii słyszeliśmy, że bunkry są demontowane lub zasypywane. Teraz mamy tego potwierdzenie. Albańczycy wstydzą się tego kawałka własnej historii.
https://lh6.googleusercontent.com/-s2hgNsL_vsY/VGCwc1-CpnI/AAAAAAAADNg/IPP8sdr_c1s/w1000-h563-no/DSCF3425.jpg
Tym razem świerszcz chciał się udać z nami na przejażdżkę ;-)
https://lh5.googleusercontent.com/-v8osTh7pwLs/VGCwdfUJNpI/AAAAAAAADNo/Ti_ufGzyhC8/w1000-h563-no/DSCF3429.jpg
Plan na dziś - znaleźć i wymienić tylną oponę, z której wyszły druty. Bieżnik został tylko na środku (dziwny temat ponieważ ciśnienie było co chwilę kontrolowane a efekt jakbyśmy jechali na flaku).
https://lh4.googleusercontent.com/-dJDla4mwF4g/VGCwdnth7OI/AAAAAAAADN4/SIO-ICSNQHU/w317-h563-no/DSCF3430.jpg
Dalej jedziemy przez Korce, Pogradec do przejścia granicznego albańsko-macedońskiego (Qafa e Thenes). Droga jest dość dobra, miejscami brakuje asfaltu ale reperują te odcinki pracowicie.
https://lh6.googleusercontent.com/-MD8ywnjkJVY/VGCwdx_yrsI/AAAAAAAADN0/p9p6Us8Amoo/w1000-h563-no/DSCF3432.jpg
Od miasta Pogradec jedziemy wzdłuż Jeziora Ochrydzkiego. Woda niczym kryształ a i zaplecze turystyczne wyraźnie rozwinęło się.
https://lh5.googleusercontent.com/-9P_Py9d0D5I/VGCweX1BKAI/AAAAAAAADN8/kpniTsC-wDs/w1000-h563-no/DSCF3438.jpg
Wcześniej w jakimś przydrożnym szrocie w Korce próbujemy znaleźć oponę (tu rozstajemy się z towarzyszącym nam od dłuższego czasu widocznym w lusterku motocyklistą z Niemiec). Nie ma szans - nikt tu nie mówi po angielsku. Chętnych do pomocy jednak nie brakuje. Tamara zostaje przy motocyklu z dwoma Albańczykami. Mnie z kolei zabiera jeden facet z dwoma towarzyszami na poszukiwania gumy.
Zagadka.
Do jakiego samochodu ?
Mercedesa.
Ciekawe przeżycie od strony pasażera. Przeciskanie się między zatłoczonymi ulicami oczywiście z wciśniętym klaksonem. Na widok policji klakson na chwile milknie. Jeden sklep, drugi, trzeci ... przy podawaniu rozmiaru opony 150 widok reakcji bezcenny ;-) Rozumiałem wszystko - Tirana :-)
W tym czasie Albańczycy mówią w swoim języku do Tamary i denerwują się, że ich nie rozumie.
Ja wiedziałem, że w Albanii ciężko będzie ze zdobyciem opony do naszego sprzętu. Taniej chińszczyzny też bym nie zakupił. Dla spokoju Tamary pojechałem na eskapadę. Zabawa była przednia. Efekt poszukiwań wiadomy.
Najbliższa szansa na oponę to Macedonia, w której łatwiej o większe gabarytowo motocykle.
Macedonia
Granicę przekraczamy sprawnie w miejscowości Strupa. Tuż za granicą dostrzegamy dwóch motocyklistów. Zatrzymujemy ich. Kto jak nie motocykliści ma nam pomóc ?
Jeden z dwóch chłopaków mówi po angielsku więc jedziemy za nimi do Ochrydy (ok. 20 km od granicy). Tu uruchamiają swoje kontakty i za moment jesteśmy pod zakładem u mechanika. Co tam niedziela - dzień jak co dzień.
https://lh3.googleusercontent.com/-PFbIp-7i-cQ/VGCwejC0KyI/AAAAAAAADO8/7aNCjQL9HE0/w317-h563-no/DSCF3441.jpg
Poszukiwanie opony - telefony itp. Jest opona za 65 Euro. Spoko - musimy ją zobaczyć. Czekamy około 2 godzin, bo jej właściciel jest poza miastem.
https://lh3.googleusercontent.com/-K876EsO4XM8/VGCwfl_6nKI/AAAAAAAADOQ/28M-mc8zP2Y/w1000-h563-no/DSCF3443.jpg
W międzyczasie nasz przewodnik z miasta Prilep znalazł identyczną jak nasza za 40 Euro (niemal nówka). Do miasta około 140 km a na tą wieść kolega, który załatwił oponę za 65 Euro wszczął małą kłótnię. Nie musieliśmy się domyśla co było powodem :-) Samo życie.
https://lh5.googleusercontent.com/-vEGbNl7fH-U/VGCwgMhK1fI/AAAAAAAADOc/rzzBQ3em2T0/w1000-h563-no/DSCF3445.jpg
Załagodziliśmy sytuację mówiąc, że weźmiemy tutejszą oponę jeśli będzie znośna. Jeśli będzie w złym stanie pojedziemy do Prilep.
Jest opona Pirelli, rocznik 2006. Trochę stara, na ten klimat w porządku ale bliżej Polski może być gorzej z przyczepnością szczególnie po deszczu.
Oglądamy oponę - powinna dać rade. Tamara jedzie po kasę 8000 denarów koszt opony wraz z wymianą. Na wymianę trzeba jednak pojechać. Zakłady wulkanizacyjne zamknięte - czynne jedynie u muzułmanów. Trochę pojeździliśmy ale w końcu wymiana się powiodła.
Nasz serwis był u LUTE - najlepszy w Ochrydzie ;-)
Właściciel motocyklista, szlifował trochę asfalty czego dowody ma na swojej skórze.
https://lh6.googleusercontent.com/-3QDjA3cEklw/VGCwgyX-kBI/AAAAAAAADOw/X8thlXRmIA0/w317-h563-no/DSCF3448.jpg
Wymieniamy oponę na Pirelli z wenflonem na środku. Nasi koledzy, którzy załatwili cały temat, po naszej akceptacji opony żegnają się i jadą dalej w swoją stronę.
Wielkie dzięki za pomoc.
Po wymianie opony my również ruszamy dalej przez Struga aby wzdłuż Jeziora Debarsko i rzeki Radina zbliżyć się do zatopionego kościoła w Mawrowie.
https://lh5.googleusercontent.com/-jPDbL0ExomY/VGCwhKJoPYI/AAAAAAAADO0/tu0ksN2bxWE/w1000-h563-no/DSCF3451.jpg
Po drodze dwóch miejscowych na harleyach. Pyrkają sobie w spodenkach na tablicach ze stanów. Chwilę toczymy się za nimi. W pyrkaniu też jest przyjemność. Zostawiamy ich za sobą z motocyklowym pozdrowieniem. Mamy przecież plan dotarcia do jeziora.
W okolicach Wołkowyi zatrzymujemy się pod jakimś pomnikiem, nawet dwoma.
https://lh5.googleusercontent.com/-j_TnB8xErHY/VGCwh38ftyI/AAAAAAAADO4/8NvgOv8MZOM/w1000-h563-no/DSCF3452.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-COQgczR_FzA/VGCwivmeIXI/AAAAAAAADPI/f66leNQoVb0/w1000-h563-no/DSCF3454.jpg
Tu ekipa motocyklistów łyka mocne %. Zapraszają nas do siebie na kielicha a może więcej. Pozdrawiamy ich i jedziemy dalej.
W Mavrovi Anovi poszukujemy miejsca gdzie można zjeść coś smacznego - miejscowego. Po zwiedzeniu kilku restauracji wracamy do pierwszej z nich, z której najładniej mi pachniało. Tak samo było przy przekroczeniu progu. Mniam, mniam - powinno być smacznie. Tamara zagaduje obsługę ze słabym angielskim. Aby wszystko było jasne szefowa kuchni bierze ją na zaplecze i pokazuje co i jak się nazywa. Tak przebiegał wybór potrawy. Zamówione - syrska pleskavica.
Oczekując na jadło widzimy ekipę motocyklistów, którzy kilka kilometrów wcześniej opróżniali butelki mocnych trunków pod wspomnianym pomnikiem.
https://lh5.googleusercontent.com/-8XQNhj7wEJc/VGCwjAx-1MI/AAAAAAAADPU/CTs9d0ekeII/w1000-h563-no/DSCF3458.jpg
Oczekując na jedzenie chłodzimy się chłodnym piwkiem.
https://lh6.googleusercontent.com/-i16m5L0_AMU/VGCwjY43dGI/AAAAAAAADPY/h_OZxyMvMtM/w422-h563-no/DSCF3459.jpg
W końcu jest nasze jadło, które przyniosła nam sama szefowa kuchni.
https://lh6.googleusercontent.com/-Mosw3dBsLXo/VGCwj_Bw90I/AAAAAAAADPc/BT_e-CmH1OQ/w1000-h563-no/DSCF3460.jpg
Wspominając to miejsce i danie aż ślinka cieknie - palce lizać.
https://lh4.googleusercontent.com/-eFi2q1l6q-c/VGCwkf9KTbI/AAAAAAAADPw/aYFgTGfAZdk/w317-h563-no/DSCF3462.jpg
Macedońska waluta.
https://lh6.googleusercontent.com/-AjjhY6G55DU/VGCwkxgeSeI/AAAAAAAADPs/lFYdOYMYidc/w1000-h563-no/DSCF3463.jpg
Syci wsiadamy na maszynę i zmierzamy do Mavrova.
https://lh6.googleusercontent.com/-tqdpmpboLM8/VGCwldqANzI/AAAAAAAADP4/woZegmpEuN0/w1000-h563-no/DSCF3465.jpg
Mavrovo - jedziemy wzdłuż jeziora w poszukiwaniu zatopionego kościoła. Trafiamy. Prowadzą do niego udeptane przez turystów ścieżki.
https://lh5.googleusercontent.com/-7rtCIB4SXrs/VGCwl4H3RgI/AAAAAAAADQA/CaYHLfrzNMg/w1000-h563-no/DSCF3470.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-_VzkLkorr1M/VGCwmdvvwcI/AAAAAAAADQI/e8VP5Wos54I/w317-h563-no/DSCF3472.jpg
Po murach kościoła wyraźnie widać, że od czasu do czasu poziom wody bywa znacznie wyższy niż aktualnie. Poziom wody regulowany jest przez pobliską zaporę.
https://lh5.googleusercontent.com/-l4loTJt9O2U/VGCwm-Fr15I/AAAAAAAADQQ/O-0GhiaXG3g/w1000-h563-no/DSCF3474.jpg
Wspaniałe miejsce, urokliwe widoki w centrum Mavrovskiego Parku Narodowego.
https://lh5.googleusercontent.com/-4fYlINz5Ta4/VGCwnJxue4I/AAAAAAAADQw/lzdixoqaVPk/w1000-h563-no/DSCF3476.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-ntouzLa7GUg/VGCwnnVGTvI/AAAAAAAADQg/swB-fVVkLuU/w1000-h563-no/DSCF3483.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-sFVtqrIoH64/VGCwn0CtnMI/AAAAAAAADQk/hsJmmNfdFmo/w750-h563-no/DSCF3484.jpg
Objeżdżamy obiekt aby zobaczyć go z innej perspektywy.
https://lh4.googleusercontent.com/--flUPgcawy4/VGCwoE8V-9I/AAAAAAAADQo/AxFLYPMVtuo/w1000-h563-no/DSCF3488.jpg
W końcu wracamy do upatrzonego wcześniej kempingu. Przy wjeździe napis camping i sklep. Nikt nas nie zatrzymuje więc jedziemy dalej w stronę jeziora gdzie rozbijamy namiot nieopodal Holendrów podróżujących samochodem z namiotami dachowymi. Nad jeziorem wataha 4 psów, które są agresywne wobec siebie. Jedzenie przy nich byłoby ryzykowne więc cieszymy się z faktu, że niedawno zaspokoiliśmy głód. Jeden z psów znalazł schronienie w naszym otoczeniu. Po chwili podszedł do swoich kolegów, gdzie został skarcony i przegnany. Dzisiejsza noc z pięknym widokiem ale w towarzystwie hałaśliwych i agresywnych psów, które podczas jednej z potyczek przegoniły do samochodu i namiotów dachowych naszych sąsiadów.
cdn ...
cd ...
11.08.2014 (poniedziałek)
Wstajemy niedługo po wschodzie słońca. Rozbici nad zalewem bez osłony cienia jesteśmy zmuszeni wyjść z naszego namiotu ze względu na panujący wewnątrz ukrop.
https://lh3.googleusercontent.com/-WQas6x0trIw/VGCwoxE1WmI/AAAAAAAADQ4/6-w4n6v_lcI/w1000-h563-no/DSCF3498.jpg
Wokół wraz z promieniami słońca budzi się życie. Rybacy kończą łowić ryby a inni wracają z połowów na łodziach.
https://lh6.googleusercontent.com/-bLDC2O_rLU4/VGCwpjRtz3I/AAAAAAAADRA/CO4JIs7E9-s/w1000-h563-no/DSCF3499.jpg
Wstają również nasi sąsiedzi Holendrzy z namiotami dachowymi.
https://lh6.googleusercontent.com/-YCkS0xSd4bs/VGCwp3HKv0I/AAAAAAAADRI/n5Nz5kaQEwQ/w1000-h563-no/DSCF3500.jpg
Zwijamy swoje bagaże decydując się na śniadanie gdzieś po drodze z dala od sfory walczących między sobą psów. Do Tetova wjeżdżamy autostradą, kierując się od razu w stronę Kanionu Matka. Po drodze postanawiamy zajrzeć nad zalew/basen, pod którym nocowaliśmy w 2009 roku. Pamiętna noc kiedy to stróże obiektu z pistoletami w dłoni lub kaburze wyrazili zgodę na nasz nocleg z jednym zastrzeżeniem. Musimy opuścić obiekt przed godziną 7:00 przed przybyciem policji.
Przyglądając się bliżej od pięciu lat nie zmieniło się zbyt wiele w tym miejscu. Zniknęło trochę ruder zbitych z desek i na pewno jest znacznie mniej śmieci. Obiekt nadal zamknięty z tabliczką zakaz kąpieli. Kolor wody mówi sam za siebie. Kiedyś na pewno tętniło tu życie.
https://lh3.googleusercontent.com/-1GX5E2f60No/VGCwquXUiEI/AAAAAAAADRM/1KUZCoesUdU/w1000-h563-no/DSCF3505.jpg
Kanion Matka - tym razem jesteśmy o odpowiedniej porze aby wejść, pospacerować i przepłynąć się po zalewie między skałami. Przebieramy się w lżejsze i bardziej przewiewne ubrania ponieważ upał jest potworny. Przy zaporze zniknęła bramka. Jest informacja turystyczna, jak się okazało później ciągle zamknięta.
https://lh5.googleusercontent.com/-5boWXZn6X5o/VGCwrTeTD0I/AAAAAAAADRY/xtzBoPY2wHE/w1000-h563-no/DSCF3510.jpg
Na początek mała przechadzka.
https://lh6.googleusercontent.com/-pGahj2kXOtg/VGCwrgmpVBI/AAAAAAAADRg/5vitCKdeudc/w1000-h563-no/DSCF3512.jpg
Później udajemy się w rejs łódką po Jeziorze Kozjak na rzece Treska. Koszt 800 denarów. Chcieliśmy za tę przyjemność otrzymać bilety ale sprzedawca powiedział do nas, że da nam po powrocie.
Delektujemy się pięknymi widokami jednak po tym co widzieliśmy podczas rejsu w Albanii (niebiańska plaża na rzece Shala) okazuje się miniaturką do tego z niezbyt czystą wodą.
https://lh5.googleusercontent.com/-pInC4b4obpQ/VGCwsAz6NWI/AAAAAAAADSI/2lk_S-tCMgs/w1000-h563-no/DSCF3522.jpg
W tym miejscu płynie niemal łódeczka za łódeczką. W końcu dopływamy do jaskini. Schodzimy na ląd i zwiedzamy ciekawy obiekt wewnątrz. Jaskinia niezbyt wielka, oświetlona z bijącym wewnątrz źródłem krasowym tzw. wywierzyskiem.
https://lh5.googleusercontent.com/-m0xbKOK3_AA/VGCwsqX6CZI/AAAAAAAADRw/vAc6NVjvZlA/w1000-h563-no/DSCF3541.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-xJccWuB8Opk/VGCws5gAvyI/AAAAAAAADR8/3R3MsWifEo0/w1000-h563-no/DSCF3544.jpg
Strumień bijącej wody bardzo mocny. W tym przypadku jest możliwe nurkowanie. Siła i ilość wypływającej wody w okolicach 15 sierpnia każdego roku słabnie na tyle, że umożliwia taką przygodę fanatykom podziwiania podwodnego świata. Póki co na 4 dni przed 15 sierpnia strumień wstępującej wody jest zbyt silny.
Wsiadamy do łódki, podpływamy do szczeliny w skałach, z której z olbrzymią prędkością wypływa woda bijąca w jaskini. Trzeba przyznać, że jest jej bardzo dużo a woda w tym miejscu jest przejrzysta a nie zielona.
https://lh6.googleusercontent.com/-1yNHkkFpWmI/VGCwtDKxJXI/AAAAAAAADR4/-b89zSBm8uI/w1000-h563-no/DSCF3548.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-I36dBR1cIZA/VGCwtgONbwI/AAAAAAAADSA/rKqsz0G9q7w/w1000-h563-no/DSCF3554.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-z6JO3v7wWvs/VGCwuhD4ENI/AAAAAAAADSQ/MJv72Na6UW0/w1000-h563-no/DSCF3559.jpg
Po powrocie do naszej przystani dopominamy się o bileciki z nadzieją, że są ładne i kolorowe.
https://lh5.googleusercontent.com/-nrUsJnHOzUo/VGCwuweTc4I/AAAAAAAADSY/zWRgodD7M54/w1000-h563-no/DSCF3562.jpg
Oczywiście sprzedawca ciągle znajduje inne zajęcie lub angażuje w rozmowę potencjalnych nabywców kolejnych biletów. Ciągle odpowiada minutka, minutka ... trwała ok. 15 minut. W końcu otrzymujemy upragniony bilet/paragon i zwrot 20 denarów. Tak właśnie wygląda nabywanie biletów w tym miejscu - od każdej głowy 10 denarów i każdego dnia zbiera się spora sumka - czy do podziału między chłopakami ?
W tym miejscu warto prosić o bilet choćby był zwykłym paragonem.
Po rejsie udajemy się nieco dalej na przechadzkę podziwiając inne atrakcje/pamiątki wzdłuż szlaku.
https://lh5.googleusercontent.com/-PEkf8g3Nz4E/VGCwvd6HbqI/AAAAAAAADSg/iKqn5gk6d20/w317-h563-no/DSCF3566.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-pkQ2IjUAS4E/VGCwwJ_pWCI/AAAAAAAADSo/2sczMvqevUU/w317-h563-no/DSCF3567.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-9y8mvaozSnM/VGCwwjlCj7I/AAAAAAAADSw/16w3R_siKm8/w1000-h563-no/DSCF3569.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-zVdwqn0kKqc/VGCwxLyr4mI/AAAAAAAADS8/2C83X_dmOic/w1000-h563-no/DSCF3576.jpg
Z Kanionu Matka udajemy się do Skopje. Tamara chce odnaleźć jakieś targowisko i zakupić jakieś pamiątkowe gadżety.
https://lh3.googleusercontent.com/-20uKkPiChKI/VGCwxYNPckI/AAAAAAAADTA/yHxSKSxoDIY/w1000-h563-no/DSCF3580.jpg
Przejeżdżamy przez piękne centrum podziwiając uroki.
https://lh6.googleusercontent.com/-kOyeqeL_fRU/VGCwxnYfbGI/AAAAAAAADTE/h8QZJKgtfwk/w1000-h563-no/DSCF3582.jpg
W końcu jesteśmy na miejscu targowiska.
Stawiamy motocykl w podejrzanej dzielnicy z wąskimi uliczkami i ruszamy na poszukiwania gadżetów.
https://lh6.googleusercontent.com/-AY7msmFa51g/VGCwyL8XY-I/AAAAAAAADTQ/Uf2j2Frz48A/w1000-h563-no/DSCF3585.jpg
Jeden z okolicznych sprzedawców pyta czy na pewno chcemy zostawić tu motocykl. Mówi wprost - w tym miejscu, w tej dzielnicy jest to bardzo niebezpieczne. Pyta jak długo nas nie będzie. Po tym jak powiedzieliśmy, że najwyżej godzinę stwierdził, że będzie tu jeszcze przez godzinę więc może nam popilnować sprzęt.
https://lh6.googleusercontent.com/-4EtRW-YA_ds/VGCwyqEh5GI/AAAAAAAADTY/en8_EA3-nww/w1000-h563-no/DSCF3590.jpg
Po drodze Tamara pyta faceta o drogę na bazar - potraktował ją jak powietrze. Wcześniej poznała to uczucie w innym muzułmańskim kraju - Turcji. Nic dziwnego, w końcu pytania padło pod samym meczetem w najstarszej części miasta.
Na targu dominują sklepy ze złotem, sukniami ślubnymi i restauracjami. Po chwili oglądania takich samych witryn postanawiamy wrócić do motocykla.
Upał potworny ! Nie ma czym oddychać.
W drodze powrotnej patrzą na nas bardzo dziwnie ze względu na moje motocyklowe buty, których nie chciałem zostawiać przy motocyklu. Kontrast tubylców w sandałach i mnie w kozakach niesamowity.
Wyjeżdżamy przez bazar przeciskając się między tłumami kupców.
Teraz mkniemy przez Veles do Prilep.
Około 30 km przed dotarciem do celu zatrzymujemy się w restauracji na konsumpcję. Jemy szkopską sałatkę (ja bez ogórka) do tego Tamara pieczony na grillu biały ser a ja pleskawicę z frytkami.
https://lh3.googleusercontent.com/-uJ9mgKT18fQ/VGCwy-__hhI/AAAAAAAADUM/tqi-2bNrMLk/w317-h563-no/DSCF3593.jpg
Prilep - już kilka razy wcześniej widzieliśmy dziwne samochody - samochód cyrkularka. Ciekawy pomysł dość popularny w okolicy :-) (pokażemy na filmie V Nasze Wyprawy Motocyklowe). Ciekawy pojazd bez oświetlenia zwraca na siebie uwagę.
https://lh3.googleusercontent.com/-RymHyngMrMs/VGCwzNGUHjI/AAAAAAAADTg/uCrKTphe3JU/w1000-h563-no/DSCF3597.jpg
W mieście pytamy o drogę do zamku górującego nad miastem. Taksówkarz niestety nie wie jak wytłumaczyć nam drogę dojazdu. W takim razie pytamy o kemping. Po chwili namysłu odpowiada, że kempingu nie ma ale tuż za miastem jest jezioro - to taki dziki kemping (bez opłat). Niby rozbijać się nie wolno ale nieoficjalnie wolno.
Droga prosta więc jedziemy do wskazanego miejsca. Od razu przypadło nam do gustu.
https://lh6.googleusercontent.com/-Tk7C9-sv8BU/VGCwzvGfqqI/AAAAAAAADTw/hquJCgoj7wY/w317-h563-no/DSCF3598.jpg
Jezioro sztuczne nad zaporą z niewielką liczbą osób. Dominują pasterze i wędkarze. Nieopodal młodzież testowała skuter wodny.
https://lh4.googleusercontent.com/-OoRJerQKR-M/VGCw0M8v_lI/AAAAAAAADUI/S7uYd8eddWk/w1000-h563-no/DSCF3603.jpg
Zwiedzam okolicę przyglądając się ciekawym symbolom.
https://lh3.googleusercontent.com/-LkOa-yDJvn4/VGCw0WhncHI/AAAAAAAADT8/xLxzq1JdxIs/w1000-h563-no/DSCF3607.jpg
W pobliżu zapory znajdują się również okazałe konary drzew przyniesione przez wodę.
https://lh5.googleusercontent.com/-Ib4kwrmV4bY/VGCw0oiOWnI/AAAAAAAADUA/P0RTLOmPP_Y/w1000-h563-no/DSCF3608.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-mmzyGEB9-ZM/VGCw1AKQ8BI/AAAAAAAADUE/kP9NtLqryE0/w1000-h563-no/DSCF3610.jpg
Powoli zapada zmrok. Wędkarze zwijają swoje manele, pasterze wracają wraz ze zwierzętami do zagród. Po zmroku odświeżamy się w zalewie i udajemy się na spoczynek :-)
cdn ...
cd ...
12.08.2014 (wtorek)
Budzi nas słońce. Przy śniadaniu obserwujemy stada owiec, kóz i krów wyprowadzanych na wypas. Jedno z nich otacza nasze obozowisko podczas swojej wędrówki. Dla nas ciekawy obrazek ale przyglądając się zwierzętom również byliśmy bacznie obserwowani. W skrócie - konsumujemy razem :-)
https://lh6.googleusercontent.com/-s77HgEA840I/VIRtFRj0gdI/AAAAAAAADuE/2UvVbS7ZqSg/w1000-h563-no/DSCF3616.jpg
Okruszkami z naszej żywności zajęły się już wszechobecne mrówki zarówno malutkie jak i olbrzymie, czerwone i czarne. Tamara wpadał na pomysł dokarmiania co spowodowało powstawanie korków na mrówczych szlakach. Większe okruchy są rozdrabniane przez mrówki ale niektóre ciągną za sobą kawałek nawet 10 krotnie przekraczający wielkość mrówki. Ciekawe obserwacje :-)
https://lh4.googleusercontent.com/-PWEkVGO876s/VIRtFd1I7DI/AAAAAAAADuM/ghSA4zwMkN8/w1000-h563-no/DSCF3619.jpg
Świetna sprawa takie obserwacje ale z minuty na minutę coraz bardziej zaczyna nam doskwierać upał. Pakujemy się i w drogę.
https://lh4.googleusercontent.com/-FjF27uuLkcg/VIRtFdOoh2I/AAAAAAAADuI/mKjpx6W9H7s/w1000-h563-no/DSCF3620.jpg
Wyjeżdżając z ciekawego miejsca przyglądamy się opuszczonym budynkom tętniącym niegdyś życiem. Wyglądają na opuszczone hotele i restauracje. Obrazek typowy w wielu miejscach Macedonii. Do tego ciekawe okoliczne formacje skalne dodają uroku okolicy.
https://lh6.googleusercontent.com/-zFVc5HayKTQ/VIRtGlVzs_I/AAAAAAAADuY/HAgFpsdz73s/w1000-h563-no/DSCF3621.jpg
Z powodu upału jadę drugi lub trzeci dzień bez ubrań motocyklowych. Temperatura z samego rana 30 stopni C w cieniu.
Wracamy ponownie do miasta Prilep aby odnaleźć drogę do poszukiwanej twierdzy górującej nad miastem oraz pobliskiego monastyru. Pomagają nam w tym mieszkańcy oraz właściciel stacji benzynowej i hotelu będący motocyklistą.
https://lh3.googleusercontent.com/-b7JGJdE2uWg/VIRtHC4wb3I/AAAAAAAADug/-GgpA8FiwXs/w1000-h563-no/DSCF3627.jpg
W samym mieście natykamy się na jeden z monastyrów. To jednak nie jest ten poszukiwany - on znajduje się ok. 10 km za miastem.
https://lh5.googleusercontent.com/-XTO9r_8AGdc/VIRtH5pDKqI/AAAAAAAADuo/t0cvTMcvdr4/w1000-h563-no/DSCF3630.jpg
Krążąc wąskimi uliczkami udaje nam się znaleźć drogę pod górującą nad miastem twierdzę. Początkowo wąski asfalt zmienił się w szuter, szuter ze stromym podjazdem i wymytymi bruzdami. Na ten widok Tamara stwierdziła, że wystarczy już takich dróg i nie godzi się na dalszą jazdę w górę. W panującym upale na pewno krótka ale wymagająca walka na owej drodze dałaby się we znaki. Przejeżdżamy kilkaset metrów i przystajemy na wypłaszczeniu pod twierdzą.
https://lh6.googleusercontent.com/-8ApAF_ZsvR4/VIRtIQtUfYI/AAAAAAAADuw/eeLYCOsd6y4/w317-h563-no/DSCF3633.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-RE6X_i-Hodw/VIRtJBfwdVI/AAAAAAAADu0/U8OQ8KTZ33c/w317-h563-no/DSCF3636.jpg
Z jednej strony widok na twierdzę, z drugiej na miasto skupione w dolinie.
https://lh6.googleusercontent.com/-wbtIV-gL1RU/VIRtJvpdzzI/AAAAAAAADu8/kZQDnLFWzas/w1000-h563-no/DSCF3637.jpg
Tym razem motocykl na wypasie :-)
https://lh6.googleusercontent.com/-0gIw0d-9fik/VIRtKlfvFVI/AAAAAAAADvI/HrQsakMA1NI/w1000-h563-no/DSCF3641.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-EVkGTSEiX80/VIRtLMNtBpI/AAAAAAAADvM/zjug-D_X5vw/w1000-h563-no/DSCF3642.jpg
Po wchłonięciu widoków zmierzamy w stronę monastyru, do którego wiedzie bardzo trudna i kręta droga szutrowa.
Monastyr Zlatovrv (1422 m.n.p.m.) - już w pierwszy dzień po wjeździe do Macedonii jeden z pomagających nam motocyklistów przy wymianie opony, mieszkaniec Prilep opowiedział nam pewną historię związaną z tym klasztorem. My posiadaliśmy informację, że do klasztoru nie da się dojechać. Można do niego dotrzeć jedynie pieszo. Nie ma do niego żadnej drogi dojazdowej. Tak też było do ubiegłego roku kiedy to wydarzyło się w tym miejscu przykre zdarzenie. Przyklasztorne mieszkania zaczęły się palić trawiąc prawie wszystko. Brak drogi dojazdowej uniemożliwił dotarcie do obiektu wozom strażackim. Ten fakt zadecydował o tym, że w bardzo krótkim czasie po tym zdarzeniu wybudowana została droga asfaltowa wiodąca pod sam klasztor.
https://lh6.googleusercontent.com/-1PeGfpyKW_c/VIRtLo-XBJI/AAAAAAAADvY/XeOwBbUQ46c/w1000-h563-no/DSCF3645.jpg
Położony niemal na szczycie góry obok ciekawych formacji skalnych klasztor był miejscem niedostępnym dla wielu osób.
https://lh3.googleusercontent.com/-4bvjusuKtPo/VIRtMOzuaOI/AAAAAAAADvg/XO8SAxqfEVE/w1000-h563-no/DSCF3646.jpg
Przyglądając się obiektowi z pewnej odległości nie zauważyliśmy śladów pożaru.
https://lh6.googleusercontent.com/-SJ1RKBL0lR8/VIRtMxgC0NI/AAAAAAAADvo/8HLPxjgZb2A/w1000-h563-no/DSCF3647.jpg
Prowadząca do niego droga to istny wijący się wąż miejscami z dość stromymi podjazdami. Trzeba uważać na drobne kamyczki wyrzucane z poboczy na asfalt przez różne pojazdy.
https://lh6.googleusercontent.com/-wDBKjzQfx9c/VIRtNXgy8YI/AAAAAAAADvw/DHgwE9zCSTk/w1000-h563-no/DSCF3648.jpg
Po przejściu krótkiego kawałka drogi przystajemy w kojącym cieniu przed wejściem.
https://lh4.googleusercontent.com/-vKVso4S2j-c/VIRtN0TIy_I/AAAAAAAADv4/r5cBGRfqreQ/w317-h563-no/DSCF3650.jpg
Po przekroczeniu bramy wejściowej odsłaniają się zgliszcza po ostatnim pożarze.
https://lh3.googleusercontent.com/-Ibs-iXq67FE/VIRtOUTzzKI/AAAAAAAADwA/R79oSgUf3Mg/w1000-h563-no/DSCF3652.jpg
Wewnątrz na dziedzińcu panuje cisza i spokój. Brak żywego ducha, nawet w otwartych pomieszczeniach z pamiątkami na sprzedaż. Dziwna sprawa tym bardziej, że obiekt nie posiadał żadnego monitoringu. Wiara to podstawa.
https://lh4.googleusercontent.com/-BJE2wFeBQs4/VIRtO3IQVBI/AAAAAAAADwI/-ifebIgx__k/w1000-h563-no/DSCF3656.jpg
Pierwszy żywy duch to pies, który spał w pobliżu studzienki z wodą. Obchodzimy zgliszcza oraz wykopaliska archeologiczne, które są prowadzone wewnątrz pomieszczeń klasztornych. Mimo tego nie natykamy się na żadną osobę.
https://lh5.googleusercontent.com/-ma4s3L78iUc/VIRtPfrthFI/AAAAAAAADwQ/Gp42vS-0t-Y/w1000-h563-no/DSCF3661.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-6jHwBLjzrKA/VIRtPyfxQuI/AAAAAAAADwU/7eTzNzUTBF4/w317-h563-no/DSCF3667.jpg
Jedyny ocalały od pożaru budynek to cerkiew mieszcząca się na środku dziedzińca oraz część budynków mieszcząca się po prawej stronie od bramy wejściowej.
https://lh4.googleusercontent.com/-mtt9e43qhRM/VIRtQdmS9_I/AAAAAAAADwg/fUNrDhnQJ6o/w1000-h563-no/DSCF3669.jpg
Cień był wręcz poszukiwany :-)
https://lh5.googleusercontent.com/-AxZv6yL8kg0/VIRtQ3EXFfI/AAAAAAAADwk/Zc9bFE2_LaQ/w1000-h563-no/DSCF3670.jpg
Nagle w coś się rusza w pobliskiej rabatce. Kilkukrotnie potrząsane kwiaty zwróciły naszą uwagę. Po chwili okazuje się, że to drugi żywy duch. Tamara zawołała kici i nie zdążyła powtórzyć a kot już się o nią kiział i miział. Mógłby tak cały dzień. Pieszczot nigdy za dużo. Najwyraźniej brakuje mu pielgrzymów, którzy mogli tu wcześniej nocować.
https://lh5.googleusercontent.com/-0RZa_fxxpVk/VIRtR3r9jJI/AAAAAAAADws/FjAz6Y87_UU/w1000-h563-no/DSCF3677.jpg
Brak żywego ducha miał w tym miejscu swoje zalety. Po prostu emanowało tu pozytywną energią. Po prostu raj dla duszy.
Wracając do motocykla podziwiamy stromą i wijącą się drogę, już asfaltową.
https://lh6.googleusercontent.com/-ElnipHM4l6M/VIRtSw2qTqI/AAAAAAAADw4/Ol1-aQ7LB_k/w1000-h563-no/DSCF3681.jpg
Napełniamy butelki świeżą wodą w studzience obok przyklasztornego parkingu.
https://lh4.googleusercontent.com/-3OAvMa7Nl5Y/VIRtTVzWT2I/AAAAAAAADxA/aBlYXvO4lrM/w317-h563-no/DSCF3689.jpg
Na koniec podziwiamy ciekawe formacje skalne przypominające nam te w bułgarskim Belogradcziku i ruszamy w drogę.
https://lh4.googleusercontent.com/-B0xMnyyE71A/VIRtT-mcWtI/AAAAAAAADxI/muRJ4BPs-TY/w317-h563-no/DSCF3690.jpg
Przystajemy na chwilę w zakładzie zajmującym się cięciem marmurów. Właścicielka pozwala, na krótką przechadzkę nie odstępując mnie na krok.
https://lh4.googleusercontent.com/-MNYOOHSDg9A/VIRtUbSO9BI/AAAAAAAADxQ/5yxg4IU-ttg/w1000-h563-no/DSCF3696.jpg
Chwilę później zatrzymujemy się w Prilep na chwilę. Tamara idzie na poszukiwanie burka (potrawa) a ja grzebię przy GPS-ie. Oczywiście w cieniu.
https://lh3.googleusercontent.com/-I1pR3L-fTgM/VIRtU2hjhuI/AAAAAAAADxU/OySI509VsZc/w1000-h563-no/DSCF3697.jpg
Po chwili postoju robimy sobie zdjęcie z właścicielem okazałego motocykla :-)
https://lh5.googleusercontent.com/-zzjn0hqEj2k/VIRtVTM3iZI/AAAAAAAADxg/kwLE17nyc94/w317-h563-no/DSCF3699.jpg
Burek z serem skonsumowany. Tu powstaje plan naszej dalszej drogi. Wszystko za pomocą zakupionych uprzednio map obejmujących całą Macedonię. Rezygnujemy z mało atrakcyjnych miejsc w północnej części kraju jadąc południową drogą do wodospadu w okolicy miasta Strunica.
Prilep-Kawadarci-Negotino-Walandowo-Strunica.
Zatrzymujemy się tylko na tankowanie i w celu ochłody natykając się przy tym na wszechobecne zabytki o nazwie Zastawa.
https://lh6.googleusercontent.com/-BINR5eJ14BI/VIRtWDC7lyI/AAAAAAAADxk/F7L1PKErV4c/w1000-h563-no/DSCF3701.jpg
Zbliżając się do Strunicy widzimy znaki informujące o znacznie większej liczbie wodospadów. Aby do nich trafić trzeba zjechać z głównej drogi a odnalezienie kolejnych znaków kierujących do poszczególnych obiektów graniczyło z cudem. Po dwóch nie udanych próbach odnalezienia owych wodospadów decydujemy się ostatecznie na odnalezienie tego jednego, do którego zmierzaliśmy. Kolor wód w okolicznych rzekach nie napawa optymizmem. Mamy nadzieję, że będzie możliwa opcja noclegu pod wodospadem. Jedziemy z mieszanymi odczuciami robiąc wcześniej zakupy tak na wszelki wypadek. Z odnalezieniem wodospadu Strunica nie było większego problemu. W tym przypadku oznaczenie było bardzo dobre. Docieramy do celu. Przejeżdżając przez strumień stawiamy motocykl. musimy przejść ok. 600 metrów ścieżką pod górę. Ku naszemu zadowoleniu woda w strumieniu jest czysta a do tego zimna dając nam nieco ochłody.
https://lh3.googleusercontent.com/-w-7OVLr3W7s/VIRtXUFFwYI/AAAAAAAADx4/YuQaFPvfZbI/w317-h563-no/DSCF3706.jpg
Idąc m.in. po schodach już wiemy, że nocleg pod tym obiektem nie będzie możliwy. Po chwilowej wspinaczce jesteśmy pod wodospadem, z którego woda zjeżdża po niemal pionowej ścianie.
https://lh5.googleusercontent.com/-AvnSVMhMuJg/VIRtW7XxngI/AAAAAAAADxs/C2vZ6dacLkU/w317-h563-no/DSCF3705.jpg
Fajna i chłodząca atrakcja dnia. Na prawdę przyjemna.
Wracamy do motocykla. Szlak prowadzi przez restaurację, która jest w ciągłej rozbudowie. Będąc blisko granicy z Bułgarią stwierdzamy, że nie ma sensu zostawać w upalnej Macedonii.
https://lh3.googleusercontent.com/-7eRxHj7LrZE/VIRtX6QHLvI/AAAAAAAADyE/jI5rm7Vx6fw/w1000-h563-no/DSCF3709.jpg
Obieramy kierunek na Rylski Monastyr. W tym roku zajedziemy nieco wcześniej niż planowaliśmy. Od początku naszego wyjazdu planowaliśmy spotkanie z Bożkiem i Walentyną na łonie natury. Wszystko w sąsiedztwie najpiękniejszego z monastyrów w Bułgarii.
Przejście graniczne przejeżdżamy sprawnie z powitaniem pogranicznika - witamy polską drużynę. Miłe :-) ale o co chodzi ?
Po drodze krótki przystanek na wyciągnięcie bułgarskiej waluty. Od razu podjeżdża ekipa na krosach. Ot zwykłe tankowanie i w teren. Ale mi szkoda. Poszalałbym z nimi ale nie tym czołgiem.
https://lh3.googleusercontent.com/-a3yfoIKj49E/VIRtYcJNrqI/AAAAAAAADyQ/_RUSoXyUdzI/w1000-h563-no/DSCF3712.jpg
Drugi przystanek w Rylskim Monastyrze już po zmroku.
https://lh5.googleusercontent.com/-kq1J5k23-nc/VIRtYjJMXxI/AAAAAAAADyM/ZwXyZC-vCAM/w1000-h563-no/DSCF3715.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-GropVj2Pjzc/VIRtZCoOYLI/AAAAAAAADyU/pnMIK2lxwOg/w750-h563-no/DSCF3716.jpg
Chwilę później docieramy na polanę ciekawi czy zastaniemy Bożka, który przyjeżdża tu każdego roku kilka dni wcześniej na święto NMP w celu rezerwacji swojego ulubionego miejsca na na polanie.
Musiało tu wcześniej padać. Stromy i błotnisty zjazd na polanę trzeba było pokonać bardzo wolno. Na dole okazuje się, że jest Bożko - hurrrrra !
Będą pogaduchy. Mimo tego, że dzieli nas spora różnica wieku to bardzo lubimy swoje towarzystwo. Bożko bardzo się ucieszył na nasz widok. Mimo późnej pory od razu zadzwonił do żony Walentyny, która od razu chciała przyjechać jednak nie miała się czym dostać z pobliskiej Dupnicy ;-)
Walentyna będzie jutro a my gawędzimy do późnych godzin nocnych :-)
Jest wesoło !
cdn ...
cd ...
13.08.2014 (środa)
Leżakowanie, jedzenie, picie i pranie.
https://lh5.googleusercontent.com/-dwMlnx5JRhE/VIRtZ1mfAZI/AAAAAAAADyg/kvIB_sA5W_I/w1000-h563-no/DSCF3717.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-dh_Yn4HH2vY/VIRtakPrrbI/AAAAAAAADyo/wA7u8xr50ts/w317-h563-no/DSCF3718.jpg
Na polanę przybywają pierwsi Cyganie. Długo, wręcz bardzo długo walczą z rozbiciem nowo zakupionych namiotów. Nie wiedzą nawet jak się za to zabrać.
https://lh5.googleusercontent.com/-3zbQ-Mh1QGo/VIRtbMODKKI/AAAAAAAADys/xFkayHM3xEc/w1076-h224-no/DSCF3721.jpg
Po trzech latach spędzonych w szafie w końcu testujemy nasz hamak - lekki mały zgrabny. Wybrane miejsce nie dawało komfortu wypoczynkowego Tamarze. Leżenie ze świadomością upadku i przebycia długiej drogi wprost do rwącego i zimnego strumienia miało dwie strony. Jedna świetne i zacienione miejsce w upalnej krainie a drugie ciągła obawa. Takim oto sposobem hamak był wykorzystywany sporadycznie.
https://lh6.googleusercontent.com/-CCObtYrr1H8/VIRtblCxLtI/AAAAAAAADy4/J_vJHYe_BeU/w1000-h563-no/DSCF3725.jpg
Ja tym czasem wolałam leżakowanie na łonie natury z podobną świadomością. Dwa konary dawały większą pewność swobodnego wypoczynku.
https://lh6.googleusercontent.com/-xp1uHMH-NoQ/VIRtcelG4MI/AAAAAAAADzA/UEjzhV2sOkw/w1000-h563-no/DSCF3732.jpg
Nadszedł też czas na wypranie już bardzo przepoconych ubrań motocyklowych.
https://lh5.googleusercontent.com/-We0Osl173zI/VIRtchHEFNI/AAAAAAAADzE/XQbs5tmy508/w1000-h563-no/DSCF3737.jpg
Po prostu super miejsce a przede wszystkim ludzie, którzy cieszyli się z naszego towarzystwa a my z kolei byliśmy pewni, że będziemy tu bezpieczni mimo najbliższego sąsiedztwa Cyganów.
https://lh6.googleusercontent.com/-YD95sHd06bI/VIRtdR0-FjI/AAAAAAAADzQ/-LOx-yIZBAU/w1000-h563-no/DSCF3752.jpg
Chłoniemy widoki i świeże powietrze ...
https://lh3.googleusercontent.com/-LTdn22sK0h0/VIRteE_yITI/AAAAAAAADzY/DZZbv86BoGw/w1000-h563-no/DSCF3754.jpg
Po długim przyglądaniu się bezradności Cyganów w rozbijaniu namiotów w końcu decydujemy się im pomóc. Po szybkiej akcji i rozbiciu dwóch namiotów - efekt jest piorunujący - jesteśmy gloryfikowani i wskazywani wraz z przybyciem kolejnych Cyganów. W jednej chwili stajemy się ich kompanami. Zapraszają nas na rakiję domowej roboty ze stwierdzeniem - nasza lepsza.
Mamy jej pod dostatkiem roboty samego Bożko, którą delektowaliśmy się już w ubiegłym roku w tym samym miejscu (Tamara przetestowała najmocniej). Po prostu zakochaliśmy się w tym miejscu mimo bólu jednej głowy. Więcej wywodów z tej miejscówki z 2013 roku: http://www.radiator-mototurystyka.pl/4140/wyprawa-2013-bulgarski-bastion-komunizmu-czesc-5/
Cyganie tuż po rozbiciu namiotów wyciągają z samochodu owieczkę na ubój z okazji zbliżającego się święta NMP. Chwilę później rozbijają coś ala wiatrochron spotykany na plażach uformowany w kwadrat. Zastanawiamy się jakie jest jego przeznaczenie - przebieralnia, stajnia dla baranka a może wychodek ? Ostateczna myśl to miejsce do uboju owieczki.
Piwko, rakija, drzemka i po południu udajemy się do monastyru. Mamy z górki ok. 2,5 km, które pokonujemy w 25 minut. W klasztorze dusza i ciało przechodzą w inny wymiar. To miejsce uspokaja nawet wtedy, kiedy jest w nim wielu turystów. Wystarczy tylko się zatrzymać, przysiąść na chwilę i wsłuchać się w odgłosy.
https://lh3.googleusercontent.com/-bVgj7CiAw6o/VIRtejdMMVI/AAAAAAAADzc/vi7wcM8daLY/w1000-h563-no/DSCF3761.jpg
Dodatkową atrakcją i specyficzną atmosferę dają jaskółki, które mają wspaniały plac zabaw na pięknym dziedzińcu.
https://lh3.googleusercontent.com/-UMn21yBtP3c/VIRtfN7Q9lI/AAAAAAAADzo/bQA_KLrzFxE/w1000-h563-no/DSCF3764.jpg
Mimo tego, że jesteśmy w tym miejscu już po raz ... n, będziemy odwiedzać monastyr przez najbliższe dwa dni. Sumując razem cztery. Właśnie tutaj postanowiliśmy zatrzymać się na dłużej.
https://lh4.googleusercontent.com/-Z2vQZcZvFck/VIRtfgdJR2I/AAAAAAAADzw/YvTIKzwG3Eo/w1000-h563-no/DSCF3766.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-tbjTftrL9eE/VIRtgKYgsWI/AAAAAAAADz4/Lbym6gP7tqU/w1000-h563-no/DSCF3775.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-Gdikk73fg80/VIRtgpryLvI/AAAAAAAAD0A/MEa7v1f8IlU/w317-h563-no/DSCF3785.jpg
Wracamy pod górkę. Czas mierzony przez Tamarę to zaledwie 20 minut (szybciej niż z górki). Ot taka pozytywna energia.
https://lh5.googleusercontent.com/-2R0dBvQB2u0/VIRthA4QsPI/AAAAAAAAD0E/BrJbaow7jXw/w1000-h563-no/DSCF3804.jpg
Po powrocie na naszej polanie przybyło ludzi i pojazdów. Będzie ich więcej z każdą godziną. W piątek kumulacja. Ciekawe czy uda nam się wyjechać. Bożko z Walentyną pichcą co chwilę kolejne dania. Po obiedzie (papryka smażona na oleju do tego biały ser, i jajka a do zagryzienia sałatka warzywna), już obierane są ziemniaki a chwile później lądują na oleju i mamy frytki. Za chwilę pieczony boczek, sałatka i piwko.
W nasze ręce trafia też gazeta, w której Polacy w roli głównej - Lewandowski w Bayernie Monachium oraz kobieta, która wyeliminowała Legię z Ligi Mistrzów. Nie widzieliśmy ale coś niecoś zatrybiliśmy.
https://lh4.googleusercontent.com/-cI73IqlzYIE/VIRtiSUyIKI/AAAAAAAAD0U/CEvVrIpN5Pk/w1000-h563-no/DSCF3805.jpg
Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do przytakiwania i kręcenia nie w Bułgarii - tak kiwamy jak nie a nie kiwamy jak tak, do tego prawo tzn. prosto. Tym kiwaniem w momencie naszych zapytań zgłupieliśmy.
Nie wiedzieć czemu nagłe uderzenie bólu głowy. Nie mogę wytrzymać i idę do namiotu Tamara konwersuje dalej. Po krótkiej drzemce i zażytym proszku przeciwbólowym wracam do stołu a pogaduchy szybko się kończą. Wszyscy idą do namiotu. Dookoła muzyka Cyganów i początek imprezy. Baranek znikł z naszych oczu - zaczęliśmy się zastanawiać czy już został zabity. Cyganie biorą czynny i liczny udział w tym zbliżającym się święcie.
cdn ...
cd ...
14.08.2014 (czwartek)
Baranek, którego wczoraj uśmierciliśmy, żyje. Ma się całkiem dobrze. Pasie się w pobliżu naszego namiotu. Nasza polana niemal pełna a z każdym nowym przybyszem jesteśmy wskazywani jako wybawcy od rozkładania namiotu. Jak widać Cyganie mają wobec nas ogromny dług wdzięczności.
https://lh6.googleusercontent.com/-1yX1h9ODmUQ/VIRtilnl1wI/AAAAAAAAD0Q/nDx1fSOSKv8/w1000-h563-no/DSCF3806.jpg
Od samego rana
https://lh5.googleusercontent.com/-HITwD-cYCUQ/VIRtjgWuupI/AAAAAAAAEHA/EPmnR-dag3Q/w1000-h563-no/DSCF3808.jpg
Czy to z powodu głodu ?
https://lh4.googleusercontent.com/-Ws35rn_KM1c/VIRtkNlDTTI/AAAAAAAAD0w/7k9aJKTdkHU/w1000-h563-no/DSCF3812.jpg
Poranna toaleta :-)
https://lh5.googleusercontent.com/-4Q7Nvg5LBbw/VIRtk_eRzwI/AAAAAAAAD0s/pmqmY8oZQFI/w317-h563-no/DSCF3822.jpg
Dużo tego
https://lh3.googleusercontent.com/-ejRpS6yZ18w/VIRtlYBlk-I/AAAAAAAAD04/YLxs837cwIo/w1000-h563-no/DSCF3824.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-SNe-H9YF4a0/VIRtl0--NTI/AAAAAAAAD1A/qyVfgdeBCes/w1000-h563-no/DSCF3825.jpg
Wieczorem udajemy się do Rylskiego Monastyru na wieczorną mszę.
https://lh6.googleusercontent.com/-1IfXV5D1oRk/VIRtmgA_rPI/AAAAAAAAD1Q/3a-0DSmowrs/w1000-h563-no/DSCF3829.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-6EXaY55Ffj0/VIRtnTcJIAI/AAAAAAAAD1Y/V7ffw6IAGKg/w317-h563-no/DSCF3831.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-NIj8LpIiOIk/VIRtnhx7-3I/AAAAAAAAD1U/uQbo4F5wOo8/w1000-h563-no/DSCF3834.jpg
Napływ turystów znacznie większy
https://lh6.googleusercontent.com/-BqeNMm-rVUA/VIRtoooxgTI/AAAAAAAAD1k/XDwAprgg6Zs/w1000-h563-no/DSCF3835.jpg
Przed nabożeństwem ma miejsce przepędzanie złych duchów
https://lh6.googleusercontent.com/-bRgdrr_9Xis/VIRtpFTEkuI/AAAAAAAAD1o/J0G8Z-NmOPc/w422-h563-no/DSCF3836.jpg
Są i kolejni przybysze
https://lh5.googleusercontent.com/-u4Cyvjs9SoI/VIRtp8SizwI/AAAAAAAAD10/OFMG7H5OoGA/w750-h563-no/DSCF3837.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-dt6CG0-gJAk/VIRtq5-_7YI/AAAAAAAAD2A/BaDoBQi1MIQ/w1000-h563-no/DSCF3841.jpg
Inny klimat obrządku greko-katolickiego, niepowtarzalna aura świątyni, chór zakonników, palenie intencyjnych świeczek i zapachy kadzidła ... Cały klimat co chwilę przerywają przybywający nowi turyści, również z Polski.
https://lh4.googleusercontent.com/-C6WUsoZJqTc/VIRtriVXGCI/AAAAAAAAD2I/ZQlXp-U5eJw/w1000-h563-no/DSCF3842.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-tRs_IFNiEdM/VIRtqUBkOVI/AAAAAAAAD14/D8nth6_tTRA/w1000-h563-no/DSCF3840.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-ph7qYsgg5y8/VIRtsFxm9PI/AAAAAAAAD2U/Nm4-MI0-3kA/w317-h563-no/DSCF3853.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-ceMESMXsPSo/VIRts4qwJgI/AAAAAAAAD2c/I7KbkLmjbng/w317-h563-no/DSCF3854.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-PW5TKVaEM8M/VIRttiV7muI/AAAAAAAAD2g/HkCI0RYOyjA/w317-h563-no/DSCF3858.jpg
Po kolejnym zastrzyku pozytywnych emocji wracamy na naszą polanę, która wypełniła się niemal do pełna.
Po drodze mijamy się z padalcem
https://lh6.googleusercontent.com/-PLJKtKR2lhA/VIRtuC1PGcI/AAAAAAAAD2o/IDmnT5YI8YQ/w1000-h563-no/DSCF3860.jpg
Nasi gospodarze mają już przygotowaną dla nas strawę. Jemy, pijemy i udajemy się na spoczynek.
W środku nocy budzi nas mocne uderzenie muzyki. Cygańska muzyka na żywo. Czekaliśmy na te śpiewy, o których mówili Bożko z Walentyną. Wszyscy byliśmy zawiedzeni, że cały dzień i wieczór było tak cicho.
Zaczęło się na naszej polanie, bębny, fajerwerki, tańce a wewnątrz zamkniętego kręgu tańczą faceci przebrani za młodą parę. Suknia ślubna i wieloznaczne wygibusy wzbudzały sporo emocji wśród zgromadzonej ekipy. Nagrywane przeze mnie śpiewy wzbudzały niezadowolenie co u niektórych. Emocje trwały tak przez ok. 40 minut. Zapadła cisza. Chwilę później kolejna dawka muzyczna. Tym razem na górze więc znacznie ciszej. Specyficzna atmosfera trwała do samego rana ...
15.08.2014 (piątek)
Dziś święto Bogurodzicy. Bożko założył świeżą koszulę i razem z Walentyną udają się do Monastyru.
https://lh6.googleusercontent.com/-vYdtm2B3IKE/VIRtvS6y6XI/AAAAAAAAD28/ZcLWTn4ZWWU/w1000-h563-no/DSCF3875.jpg
Baranek właśnie przed chwilą został unicestwiony. Teraz wisi między drzewami i jest oprawiany ze skóry. Po opróżnieniu wnętrzności wędruje na stół w celu kolejnego etapu obróbki - ćwiartowanie siekierą.
https://lh3.googleusercontent.com/-6hqLVid-ePc/VIRtu18zCUI/AAAAAAAAD20/uIY9ewtICgc/w1000-h563-no/DSCF3868.jpg
Jak oznajmił nam Bożko, dzisiejszy dzień świąteczny u Cyganów wygląda następująco: nie robią dzisiaj nic tylko siedzą, jedzą i piją. Hmm naszym zdaniem nic szczególnego w porównaniu do poprzednich dni z małym wyjątkiem, ubili baranka, poćwiartowali a za moment będą jeść.
https://lh6.googleusercontent.com/-F4O3WUSXttM/VIRtwOq_IEI/AAAAAAAAD3E/RlpoCVCAMoc/w1000-h563-no/DSCF3877.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-ao_u7Rf9T7E/VIRtw73_3wI/AAAAAAAAD3I/L6wx4knHbt0/w1000-h563-no/DSCF3878.jpg
My degustujemy potrawę z bobu przygotowaną jeszcze wczoraj przez Bożka.
https://lh4.googleusercontent.com/-OYiz9Wkjt74/VIRtxamX_8I/AAAAAAAAD3Q/osWfWVMF1mY/w750-h563-no/DSCF3879.jpg
https://lh5.googleusercontent.com/-VNHVc9rjTJQ/VIRtyCPMX-I/AAAAAAAAD3Y/3GwRxaNkeFg/w1000-h563-no/DSCF3888.jpg
Powoli pakujemy się a w międzyczasie przybywają kolejne ekipy.
https://lh6.googleusercontent.com/-Mv0LtSOHv2w/VIRtyim1knI/AAAAAAAAD3g/W02uqo3CdGM/w1000-h563-no/DSCF3891.jpg
Po powrocie Bożko z Walentyną dostajemy od nich pamiątkową podstawkę z Rylskiego Monastyru i jakby inaczej - rakijkę.
Niestety nie wypuszczą nas dopóki nie przyjedzie ich córka, którą musimy poznać. Przybywa wraz z mężem. Po przyjeździe krótka pogawędka, pamiątkowa fota i w drogę.
https://lh6.googleusercontent.com/-KhjTU0gnYYY/VIRtzdeKCEI/AAAAAAAAD3s/fuTqSzDLLHI/w1000-h563-no/DSCF3893.jpg
Po drodze ostatni rzut oka na Monastyr
https://lh5.googleusercontent.com/-ELWdSrWNoCM/VIRtz6Ut2sI/AAAAAAAAD30/PderrKyVJ_c/w1000-h563-no/DSCF3895.jpg
Rylski-Dupnica-Sofia-Yablanica- Pleven-Byala-Ruse
https://lh3.googleusercontent.com/-pCGJ7aUuTvk/VIRt0scm7XI/AAAAAAAAD38/EtUYV10_u2U/w1000-h563-no/DSCF3898.jpg
Po drodze mijamy tragiczny wypadek. Mercedes uderzył w drzewo a siła uderzenia odbiła go z powrotem na drogę. Wokół samochodu zgromadzili się ludzie walczący o wydostanie z wnętrza pojazdu kierowcy i pasażerów. Tragiczny widok. Oberwane koło, tarcze hamulcowe w kawałkach, które parzyły w dłonie podnoszących fragmenty gorącej jeszcze stali. Nie znamy losów pasażerów mercedesa. Nasza obecność bez dobrej znajomości bułgarskiego mija się z celem.
Przejście graniczne Ruse-Giurgiu przekraczamy bardzo szubko. Tuż za ostatnim szlabanem kolejka samochodów, tym razem po winietki. Nie dotyczy motocykli podobnie jak w Bułgarii.
https://lh4.googleusercontent.com/-vAZAU3qDycI/VIRuA00ogtI/AAAAAAAAD6s/uPnRZPZRElg/w1000-h563-no/DSCF3957.jpg
Jesteśmy w kraju Draculi :-)
https://lh4.googleusercontent.com/-u5SCfPkrTh8/VIRt0wruvFI/AAAAAAAAD4A/kB-7o2dSGsU/w1000-h563-no/DSCF3899.jpg
Giurgiu-Bukareszt-Buzau
Nocleg w hotelu. Porażka ! Niewydolna klimatyzacja a w pokoju po całodniowym upale panuje ukrop jak w saunie. W takich momentach przewaga nocy spędzonej w namiocie jest bezcenna. Tym razem nie chciał nam się szukać noclegu po zmroku. Gęsta zabudowa od wielu kilometrów wcale nam tego nie ułatwiała. Takim oto trafem piekielna noc w hotelu wycieńczyła nas ogromnie. Cały dzień pod znakiem trasa a na zakończenie piekło. Przynajmniej pod prysznicem była zimna woda ! Zbawienie :-)
cdn ...
cd ...
16.08.2014 (sobota)
Plan na dziś to odwiedziny błotnych wulkanów po raz drugi oraz miejsca gdzie ciągle płonie ogień. Na zakończenie dnia chcemy dotrzeć jak najbliżej ukraińskiej granicy aby w niedzielne popołudnie dotrzeć do domu. Plan zwiedzania nadal w realizacji.
Wulkany błotne zwiedzaliśmy już w 2010 roku w drodze do Gruzji: http://www.radiator-mototurystyka.pl/784/gruzja-sakartwelo-2010-wyprawa-na-magiczne-zakaukazie/.
Miejsce odwiedzamy z sentymentu oraz unikatowego charakteru wulkanów. Wszystko z znajduje się w okolicy Buzau w Rumunii i cechuje się tym, że wulkanów jest bardzo wiele.
https://lh4.googleusercontent.com/-7UVI8md-TuI/VIRt2kRPm7I/AAAAAAAAD4U/foxFK9g0Chc/w1000-h563-no/DSCF3905.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-lshwPNYXr8U/VIRt3D0jIbI/AAAAAAAAD4c/OTNzpqluIYY/w1000-h563-no/DSCF3907.jpg
Potoki błota zamiast lawy to w miarę bezpieczna forma wulkanizmu, najczęściej związanego z erupcją gazu ziemnego. Do ukształtowania się tych form dochodzi tylko wtedy, gdy podnoszący się gaz napotyka wody podziemne. W tym przypadku dochodzi do mieszania się wody i gazu, porywania przez taką mieszaninę piasku, iłu lub mułu, a czasem większych bloków skał.
https://lh5.googleusercontent.com/-8dU0tUp5tnY/VIRt3azb5nI/AAAAAAAAD4g/HmQCCIRUWiQ/w1000-h563-no/DSCF3910.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-dfVWnUzXOJI/VIRt4PrjXyI/AAAAAAAAD4s/KoL9BAmV6sU/w1000-h563-no/DSCF3911.jpg
Wulkanizm tego typu nie ma żadnego związku z działalnością wulkanizmu lawowego lub procesami powulkanicznymi. Występuje często na terenach roponośnych. Fenomen ten obserwuje się w Rumunii (rejon Berca), na półwyspie Kerczeńskim, w Kaukazie (szczególnie w Azerbejdżanie na półwyspie Apszerońskim), w północnym Iranie, także na Wyżynie Irańskiej na terytorium Iranu i Pakistanu i w Iraku, Wenezueli, Kolumbii, Indiach, Birmie oraz południowych stanach USA.
https://lh3.googleusercontent.com/-ofA2SD_La58/VIRt4lYQeII/AAAAAAAAD4w/PSXqhxVRFzs/w1000-h563-no/DSCF3916.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-mILeQ4cMNxk/VIRt5BJ6-SI/AAAAAAAAD48/6CyAGHi5UCM/w1000-h563-no/DSCF3918.jpg
Jak wspomniałem wcześniej jest to po prostu unikatowe miejsce w Europie. Wstęp do błotnych wulkanów mica (małe) mare (duże) to raptem 4 lei (odpowiednik 4 zł).
https://lh6.googleusercontent.com/-7YrH6o2-TFA/VIRt5u4XiwI/AAAAAAAAD5A/LwSwqSQk7CY/w1000-h563-no/DSCF3922.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-ftaftbnmuK4/VIRt6O0vRwI/AAAAAAAAD5M/qT630aRYl_Q/w1000-h563-no/DSCF3924.jpg
Błotne wulkany, kratery i potoki błotnej lawy wysychając tworzą tu krajobraz księżycowy lub spękanej od długotrwałej suszy ziemi. Wypływ błotnej lawy momentami nasila się po czym ustaje. I tak na okrągło.
https://lh6.googleusercontent.com/-Z1YnpMZ42hg/VIRt7ucTDeI/AAAAAAAAD5k/0tMr0uOjvnc/w1000-h563-no/DSCF3931.jpg
https://lh6.googleusercontent.com/-Qaz0WHa0NIM/VIRt6rsZtYI/AAAAAAAAD5U/XYlOykVXE1o/w1000-h563-no/DSCF3925.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-DNTbF31x9NQ/VIRt7AdJlrI/AAAAAAAAD5Y/Ojx4gpRyOsU/w1000-h563-no/DSCF3927.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-v9YFUaulDTM/VIRt78AkBiI/AAAAAAAAD5o/OkrzSpS1qmo/w1000-h563-no/DSCF3935.jpg
Tak na serio wulkany błotne miały być tylko przystankiem do miejsca, gdzie płonie ziemia. Wydobywający się samoczynnie spod ziemi gaz płonie nieustająco co daje wrażenia pobytu w piekle.
Wychodząc z błotnych wulkanów zaliczamy łaźnię aby zedrzeć błotnistą maź z obuwia i nie tylko. Pytamy o drogę do piekiełka na ziemi.
https://lh5.googleusercontent.com/-Obl0mxNznX4/VIRt8x334yI/AAAAAAAAD50/nzZFfehHF18/w1000-h563-no/DSCF3937.jpg
Wygląda na to, że odnalezienie drogi łatwe nie będzie. Dostajemy informację, że jest droga na skróty. Nie zwlekając sprawdzamy z czym to się je. Koniec drogi asfaltowej, początkowo szuter i nagle błoto na serpentyniastej drodze. Błoto to mało powiedziane, gliniasta maź w oka mgnieniu sprowadza nas do parteru. Aby upewnić się jak droga wygląda dalej przechodzę kawałek pieszo i po powrocie do motocykla stwierdzam, że zawracamy. Tamara jest bardzo szczęśliwa z obrotu sprawy ale rozwaga to rzecz święta dla naszego zdrowia. Po nocnych opadach deszczu, którego nie było w Buzau glina jest zbyt śliska a kontrola nad motocyklem niemal nie możliwa. Samo postawienie motocykla w tej mazi graniczyło niemal z cudem. Zatrzymaliśmy się dopiero na trawie. Zjazd to jedno a sam podjazd może być niemożliwy choćby nawet powrotny. Nawet z oponą kostką byłoby to dość problematyczne.
https://lh6.googleusercontent.com/-iY7ILEWCFv4/VIRt9VmQ7DI/AAAAAAAAD58/X0to1B5us5E/w1000-h563-no/DSCF3940.jpg
Po powrocie na drogę asfaltową pytamy o inną drogę dojazdową. Chwilę błądzimy, lokalesi wskazują nam co chwilę inną drogę. W końcu jakiś konkret. Po naszym pytaniu o drogę facet mówi, że asfaltowa i taka na jakiej właśnie stoimy. W tym momencie staliśmy na kamiennym bruku. Stwierdzamy, że jest OK. Tamara stanowczo powiedziała, że nie wjeżdżamy już w szutry. Jak do tej pory było ich aż nadto. Skoro szutrów nie ma to jedziemy :-)
Już po 5 km okazało się, że droga była szutrowa, mimo tego nie dostałem kuksańców pod żebra i nie usłyszałem stanowczego nie.
https://lh3.googleusercontent.com/-DPnSaqvvJl8/VIRt98nruHI/AAAAAAAAD6A/NzJRh0bMUTc/w1000-h563-no/DSCF3943.jpg
Do Piekiełka na ziemi dotarliśmy szutrowymi serpentynami (ok. 30-45 km drogi szutrowej). Gdzieniegdzie było widać pozostałości dawnych asfaltów a miejscami zaczynała nam się przypominać droga z Gór Przeklętych w Albanii. Po wcześniejszych przeprawach ta wydawała się zdecydowanie bardziej bezpieczna ze względu na brak stromych przepaści graniczących z drogą.
Jesteśmy niemal u celu a droga coraz gorsza. Na naszej drodze pojawia się rzeka błota. Nie widać czy płytka czy głęboka. Mamy szczęście akurat przeprawiają się przez nią samochody terenowe dzięki czemu stwierdzamy, że da się przejechać mimo wartkiego nurtu. Z przejrzystością wody kiepsko. Błotnisty kolor mówi, że łatwo się nadziać na niewidoczny kamień lub głaz. Pytamy przeprawowiczów o nasz cel. Oznajmiają, że tuż za rzeką i kawałek pod górę. Da się dojechać.
https://lh6.googleusercontent.com/-vMLH2rWeNqw/VIRt-VkQYFI/AAAAAAAAD6I/dWsQmEKRloU/w1000-h563-no/DSCF3946.jpg
Przeprawa przez rzekę poszła nieoczekiwanie sprawnie bez uprzedniego gruntowania w celu doboru trasy w tej błotnistej mazi. Tuż za rzeką ogromne koleiny z dość stromym podjazdem. Zsiadam z moto aby sprawdzić jak droga wygląda dalej. Po dotarciu do błotnisto-gliniastej mazi nawet do głowy nie przyszła myśl o podjeździe. Wracam do moto i zostawiam grubsze rzeczy. Do celu ponoć jedyne 300 metrów co oznajmia nam schodząca z góry rodzinka. A już mieliśmy się przebierać w coś lżejszego.
Skoro jest tak blisko to udajemy się pod górę w pozostałych ubrankach i butach motocyklowych. Zostawiamy przy motocyklu kaski i kurtki.
Z 300 metrowej wspinaczki po niemal pionowej ścianie zrobiło się już 600 metrów. O podjeździe motocyklem naszych gabarytów nie ma nawet mowy. Spoceni od samego spaceru a po 600 metrach nadal nic. W końcu widzimy jakąś grupę osób robiących sobie przekąskę. Może to tu? Kawałek za nimi. Ufff.
Po około 800 metrów wspinaczki między innymi przez błotko, bagienko i mały strumyczek jesteśmy u celu.
https://lh4.googleusercontent.com/-1WSm1I9PqRY/VIRt_J3jSAI/AAAAAAAAD6Q/riM-ah0pzT4/w1000-h563-no/DSCF3948.jpg
Przepoceni, zdyszani i zarazem szczęśliwi docieramy do Piekiełka na ziemi. Na pozór nic szczególnego dla mnie niesamowita sprawa mimo, że na odludziu. Płonąca punktowo ziemia bez roślinności a wokół skoszone siano ;-)
Podpieram się dłonią o glebę i od razu syczę. Gorąca ziemia delikatnie mnie poparzyła. Zaczynam grzebać patykiem w ziemi po czym zaczyna ona płonąć w nowym miejscu. Zabawa trwała do czasu aż nie zaczęło być gorąco w stopy mimo motocyklowych butów.
https://lh3.googleusercontent.com/-E5TgHzWUBK0/VIRuAQJxdJI/AAAAAAAAD6k/lyR_blkrXzY/w1000-h563-no/DSCF3952.jpg
Tamara ze zdziwienia pyta się czy rolnicy nie boją się pożaru - wokół tyle siana ? Najwyraźniej żyjąc tu od lat wiedzą na co mogą sobie pozwolić.
Po zaspokojeniu ciekawości spoceni od panującego gorąca potęgowanego gorącem ziemnych płomieni ruszamy w dół do motocykla. Wąskie i różnie poprowadzone ścieżki są niemal identyczne. O różnicy przekonujemy się w momencie dotarcia do tym razem większej błotnej przeprawy. Chwilę później jesteśmy przy motocyklu.
Ponowna przeprawa przez błotny strumień.
Drogi nadal szutrowe ostatnie kilometry przed Foscani to droga asfaltowa początkowo kiepskiej jakości.
Dalej mkniemy na północ przez Bacau-Roman.
Po drodze myślimy o tym samym. Musimy się zatrzymać na kolację w ostatnią noc nasze podróży. Oczywiście fajną podsumowującą kolację. Wymieniliśmy się naszym planem i w drogę ...
Już półmrok Falticeni-Gura Humorului - łapiemy gumę !
https://lh3.googleusercontent.com/-TPwK3t7tMko/VIRuBZ8RyAI/AAAAAAAAD60/bK6IyU_olxI/w1000-h563-no/DSCF3958.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-TaoMMbFD7pg/VIRuBiiVlkI/AAAAAAAAD68/O35UIoitk6A/w1000-h563-no/DSCF3959.jpg
Nasza nowa/używana opona przebita. Wyciągam piankę do łatania opon bezdętkowych (kilkuletnią w użyciu pierwszy raz). Po zaaplikowaniu pianka wycieka sporym otworem. No i d ... ! Po chwili przypominam sobie o kołkach do łatania. Wyciągam 1, 2, 3, 4 wszystkie się urywają podczas prób łatania. Kończy się też klej. W międzyczasie zatrzymuje się obok nas kobieta chętna do pomocy. Sobota wieczór to niefortunny termin na taką przygodę. Po wielu telefonach Pani proponuje nam lawetę z Suczawy. Co dalej ?
Po kilku nieudanych próbach z nożem na gardle obcinam nieco kołek zmniejszając jego średnicę. Wciśnięcie kołka w końcu udane. Czy skuteczne ? Musimy odczekać. Nasza Pani nie ma czasu czekać więc odjeżdża. Laweta odwołana.
Po około pół godziny wyciągam naboje CO2 i pompuję oponę w celu dojechania do jakiejś stacji benzynowej. Na pierwszy rzut oka kołek jest szczelny. Siadamy na motocykl i jedziemy. Pierwsza stacja benzynowa bez kompresora. Rozglądamy się po drodze i zatrzymujemy się przy jakiejś imprezie. Na nasze pytanie pada odpowiedź - mamy pompkę. Połowa imprezy wychodzi do nas na ulicę. Zrobił się mały tłum, który już zaprasza nas do siebie na imprezę. Opieramy się i ruszamy dalej aby dotrzeć jak najbliżej naszego ostatniego celu podróży. Jutro się okaże czy opona jest szczelna.
Gura Humorului - te rejon turystyczny. Jest weekend. Nasze poszukiwania noclegu kończą się jednoznaczną odpowiedzią. Brak miejsc. Wszystkie hotele, pensjonaty, zabite do pełna. Po dwóch godzinach poszukiwań jedziemy dalej w stronę Câmpulung Moldovenese. Gdzieś za miastem zatrzymujemy się co chwilę przy kolejnych hotelach czy pensjonatach. W końcu w jednym są wolne miejsca ale pani życzy sobie 150 RON od głowy. Pytamy czy można płacić kartą - nie ! Rezygnujemy oznajmiając, że mamy jedynie 100 RON. Przyjęła to bez emocji. W momencie kiedy siedliśmy na motocykl w celu dalszej jazdy zawołała nas do siebie. W końcu jest już północy, a dla nich najwyższa pora spać. Właścicielka ma ostatni wolny pokój więc nie przedłużała targów. Zamyka za nami bramę wjazdową, my bierzemy ze sobą na górę piwo. Z naszej upragnionej kolacji nici.
Zmęczeni idziemy spać !
cdn ...
cd ...
17.08.2014 (niedziela)
Wstajemy wcześnie rano. Zmęczeni pechem dnia wczorajszego mamy świadomość, że do domu ok. 750 km przez północną Rumunie po bardziej znośnych drogach lub ok. 500 km przez Ukrainę przez szwajcarski ser z tarnopolskim po drodze więc bez łapówek nie przejdzie.
Zniesmaczeni tym, że wczoraj nie udało nam się zatrzymać na noc o znośnej porze poprzedzonej smaczną i romantyczną kolacją pompujemy powietrze w przebitej wczoraj oponie i ruszamy w drogę.
https://lh6.googleusercontent.com/-EJ4UUN-LA3E/VIRuCCpXhEI/AAAAAAAAD7E/D6qABFJa-Vg/w1000-h563-no/DSCF3961.jpg
Nie zatrzymujcie się w tym domku/pensjonacie !
Decyzja zapadła szybko. Teraz jesteśmy świadomi straconego czasu 2 godziny na łatanie opony oraz 2 godziny na poszukiwanie noclegu. Wiemy jedno, że stracony czas w miejscu bez TV, internetu, pościeli, ręczników i łazienki w pokoju za ok. 100 zł to lekka przesada.
Spanie w namiocie za FREE na prawdę bywa komfortowe ...
Campulung Moldovenese-Mestecanis to świetna choć kręta droga asfaltowa.
https://lh3.googleusercontent.com/-H4BjTafnnYI/VIRuCysnR_I/AAAAAAAAD7I/rPTW_7Tpezg/w1000-h563-no/DSCF3963.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-aa5AfJSBwDs/VIRuDU6-GcI/AAAAAAAAD7U/0sZQmWmXpFQ/w1000-h563-no/DSCF3964.jpg
Węgierscy motocykliści
Dalej do Borsa droga niczym szwajcarski ser. A miało być inaczej! Tu jednak niezbyt dobrą drogę rekompensują nam widoki, wspaniale zdobione domy w Maramuresz oraz tubylcy ubrani jakby w stroje ludowe.
https://lh5.googleusercontent.com/-aCI083YMjJ4/VIRuDyjt5mI/AAAAAAAAD7c/aY-FG2itSUk/w1000-h563-no/DSCF3965.jpg
https://lh4.googleusercontent.com/-48l0saTBmDw/VIRuEZDwhiI/AAAAAAAAD7g/T190aR0UzLc/w1000-h563-no/DSCF3967.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/--y0K2vEOGSk/VIRuF79P-dI/AAAAAAAAD70/PAnXh3e5Cm4/w317-h563-no/DSCF3971.jpg
https://lh3.googleusercontent.com/-qhwBsTE3eGA/VIRuGKSKt0I/AAAAAAAAD78/ut6SgUxxS_g/w1000-h563-no/DSCF3972.jpg
Fakt, że dzisiaj niedziela ale to na prawdę rzadki widok.
Po drodze zatrzymujemy się na śniadanie przy rzece Bystrzyca na polanie nad wodospadzikiem.
https://lh6.googleusercontent.com/-9xl8w2Gmlf0/VIRuFPY7bOI/AAAAAAAAD7o/fq5XV36pQUs/w1000-h563-no/DSCF3970.jpg
Obieramy kierunek jazdy na ostatni punkt naszej podróży, którym jest wodospad Cascada Cailor. Brak wyraźnych oznaczeń do wodospadu sprawia, że przejeżdżamy o kilkadziesiąt kilometrów ową atrakcję.
http://2.bp.blogspot.com/__4evg3a5Vkw/TIIIZ_K6onI/AAAAAAAAABw/NzB6N61jUXo/s1600/HPIM0571.JPG
W Borsa sprawdzamy ciśnienie w oponie - spadło. Zapada decyzja - nie wracamy do wodospadu. A mogło być tak pięknie ! Dzisiejszy cel jest tylko jeden a prawdopodobnie czeka nas jeszcze łatanie gumy. W celu wydłużenia dzisiejszej jazdy idę po kolejną piankę do łatania opon. Aplikuję piankę, dobijam powietrze i w drogę.
Wiemy co straciliśmy ale na pewno jeszcze tu wrócimy :-)
W tej chwili ważniejsze staje się dotarcie do domu. Kręte drogi dość słabej jakości na pewno nie będą nam sprzyjać w dotarciu do celu.
Borsa-Sighetu Marmatiei-Negresti Oas-Livada
Przed granicą z Ukrainą zatrzymujemy się na przekąskę w celu wydania ostatnich rumuńskich lei.
https://lh4.googleusercontent.com/-NZhXi9IlJHs/VIRuHL1L9kI/AAAAAAAAD8E/MIAcx2d1ggQ/w1000-h563-no/DSCF3975.jpg
Przejście graniczne Halmeu-Diakovo (UA)
Tu pada pytanie - dlaczego nie przez Węgry? Czy jesteśmy pewni, że chcemy jechać przez Ukrainę ? Rumuńskiemu pogranicznikowi odpowiadamy twierdząco, że TAK.
UKRAINA
Po stronie ukraińskiej dostajemy kolejną porcję pytań od ukraińskiego pogranicznika - skąd, dokąd i sporo innych pytań ? W tym roku Ukraińcy najczęściej pytają - czy wszystko w porządku ?
https://lh4.googleusercontent.com/-k7zMk4Uy6c4/VIRuHbiYEpI/AAAAAAAAD8M/_mnO2K2nzEI/w1000-h563-no/DSCF3976.jpg
Vylok-Mukaczewo-Stryj
Po drodze stacjonarna (stały punkt) kontrola milicji (DPS)
Tutaj pytania w mocniejszym tonie:
Skąd ?
Dokąd ?
Piłeś ?
Czy tam wszystko w porządku ?
Na koniec zaskoczenie. Przygotowani mentalnie na łapówkę nagle słyszymy:
jedźcie spokojnie !
Mały szok. Zazwyczaj takie spotkania z dłuższym postojem kończyły się finansowymi przepychankami ile. Dziwne a zarazem spore zmiany.
https://lh6.googleusercontent.com/-6854q1s6GrU/VIRuIBShMlI/AAAAAAAAD8Q/HD09oyHQLoU/w1000-h563-no/DSCF3977.jpg
Lwów - konieczny objazd przez centrum z powodu remontowanego mostu. W mieście tracimy cenny czas.
Jaworów - tankowanie i zakupy. O mały włos z własnej niewiedzy właśnie w sklepie dostalibyśmy mandat. Podchodzimy do kasy z paroma browarami po czym kasjerka nam oznajmia aby to odnieść ponieważ możemy dostać mandat. Po godzinie 19:00 alkoholu nie sprzedajemy.
Do przejścia granicznego Hruszew (Gruszew - UA) - Budomierz (PL) docieramu ok. 21:00.
Ukraiński pogranicznik sprawdza w systemie i zaznacza, że przejście graniczne ROM-UA przekroczyliśmy około godz. 16:00.
Był bardzo zdziwiony, że w tak krótkim czasie dotarliśmy do Budomierza. Koniecznie musiał nas zapytać ile jechaliśmy ! Skwitowałem to odpowiedzią bezpiecznie.
Kolejne pytanie - czy w południowej Ukrainie wszystko w porządku ?
Wydało mi się to dziwne, że niby jeden kraj a nie wiedzą nic o sobie pytając przyjezdnych.
Inny młody pogranicznik (motocyklista) zapytuje nas o motocykl. Gaworzymy uśmiechając się. Na pytanie jak na Ukrainie nagle mina mu rzednie. Temat się ucina.
Doskonale wiemy z czego to wynika. Podczas pierwszych dni naszej wyprawy na zlocie we Lwowie wszyscy młodzi mówili otwarcie: nie znamy dnia ani godziny powołania do wojska i wysłania na front.
Po tej odpowiedzi zasypuje nas pytaniami tak jak inni:
Po co ?
Dlaczego ?
kwitując stwierdzeniem:
Nie chcę umierać !
Do tego mina pogranicznika powiedziała wszystko. O mały włos i rozkleiłby się na naszych oczach. On już jest w służbach mundurowych. Może już dostał bilet na front !?
POLSKA
Przekraczamy przejście i mkniemy do domu. Jest ciemno. Jadąc wydaje mi się jakbym miał jakieś zwidy. Z lewej strony drogi przemieszcza się jakiś cień. Myślałem, że to jakaś gra świateł. Ów cień przeskoczył rów i tuż przed motocyklem w świetle reflektora pojawił się koń !
Dopiero co rozmawialiśmy o śmierci a tu w ostatniej chwili dosłownie na centymetry udaje nam się wyhamować.
Przestraszony koń zaczął wymachiwać tylnymi kopytami chcąc nas znokautować. W końcu ruszył do przodu wzdłuż oświetlonej drogi. Nagle jadący za nami samochód chciał nas wyprzedzić jakby nie widząc oświetlonego i szalejącego konia. Sam ostro hamował.
Po chwilowych emocjach omijamy powoli szerokim łukiem jadąc poboczem niespokojne zwierze.
Tamara otwiera bramę domu o 21:07.
PODSUMOWANIE
Przejechanych - 6948 km
24 dni w podróży
2 osoby - 1 motocykl
Całkowity koszt wyprawy - 4790,29 zł (kto da mniej ?):
- w tym - paliwo 2293,05 zł
- w tym reszta 2497,24 zł
Wydatki w reszta:
- wymieniona waluta na $ i Euro - 930 zł
- zlot we Lwowie - wjazd 150 hrywien + żona BEZKOSZTOWNA
- noclegi pensjon/hotel (6 z czego 2 na campingu) pozostałe za FREE (Drina (SRB), Jajce (BiH), Theth (camping)(AL), Himare (camping)(AL), Buzau (ROM), Gura Humorului (ROM)
- restauracje (6) - Lwów, Drina, Gostilje, Sarajewo, Himare, Mavrovi Anovi
- rejsy statkiem/łódką - Koman (AL), Kanion Matka (MK)
- opona
Mandaty tudzież łapówki - brak !
Na tym kończę.
Podsumuję w skrócie tytuł wyprawy do Albanii porównując do roku 2009 "Do kraju śmieci, mercedesów, bunkrów i klaksonów"
- śmieci są ale jest ich zdecydowanie mniej
- mercedesów nadal masa ale wyraźnie widać ich malejący odsetek (możecie wierzyć lub nie było ich ponad 90% teraz ok. 70%)
- bunkry znikają i to bardzo szybko (Albańczycy wstydzą się tego przykrego kawałka historii kraju. Szkoda, ponieważ była to jedna ciekawszych atrakcji jak i wizytówek.)
- klaksony dalej funkcjonują ale zdecydowanie rzadziej ponieważ wszechobecna policja w miastach wlepia za bezsensowne użycie klaksonu mandaty.
Albania zmienia się bardzo szybko na duży +. Jak pisałem wcześniej bardzo wyraźnie poprawiła się jakość wód w rzekach. Tym razem korzystaliśmy z dość czystych rzek zażywając kąpieli, gdzie w 2009 roku było tragicznie (brud, wszechobecne śmieci wzdłuż koryta oraz rażący odór).
Brakuje cen na produktach co w pewnym sensie może zniechęcać jednak ceny są na prawdę bardzo niskie. Można powiedzieć jeden z najtańszych krajów w Europie na wypoczynek do tego nad Morzem Śródziemnym. Trzeba jednak wiedzieć gdzie wypoczywać aby się nie przerazić ciągle występującymi śmieciami i niską kulturą tubylców.
Ogólnie polecam na tańszą opcję wypoczynku :-)
Mam nadzieję, że nie zanudziłem.
Na zakończenie krótki film (po raz drugi w celu dowartościowania odwagi Wiórka/Tamary oraz twardego jak głaz tył.../pup...) a zarazem zaproszenie na długą wersję filmową, której nie zobaczycie na YouTube. Premiera filmu+inne projekcje na V Nasze Wyprawy Motocyklowe (wersja robocza planu imprezy >>>) http://www.radiator-mototurystyka.pl/wp3_5/forum/index.php?topic=5787.0. Co zobaczycie - w skrócie.
KONIEC
Na koniec ponownie film - zaproszenie na relację na żywo :-)
gyTBi5G0UvA
trzykawki
18.01.2015, 20:53
Absolutnie nie nudziłeś, super realcja i wyprawa mniami. Od pierwszego razu ten Twój tytuł zapadł mi jako "Do kraju ŚMIERCI Mercedesów..." i nijak inaczej już go, w myślach, nie nazywałem i tak jakby się to potwierdziło na koniec bo: "mercedesów nadal masa ale wyraźnie widać ich malejący odsetek (możecie wierzyć lub nie było ich ponad 90% teraz ok. 70%)..." - czyli , biedactwa, wymierają. Może zmienisz tytuł bo skoro śmieci mniej, to może tak bardziej .. romantycznie - o ile coś w śmierci mercedesa w Albanii moze być coś romantycznego:
Albanio złomowisko moja, Ty jesteś jak serwis
Ile go trzeba cenić ten tylko się dowie kto cię starcił
gdy od płaczacego Niemca pod Twoją opiekę ofiarowany
Martwą podniosłem plandekę.
I zaraz mogłem na lawecie iść za przywrócone życie podziękować... - rymy mnie się kończą
Że też nie pomyślałem o takim tytule: Do kraju śmierci mercedesów :D
Pasuje jak ulał choć nie mam pewności czy one nie przebywają dalszej drogi na jakimś promie do Afryki. W wielu przypadkach tam są po raz drugi reanimowane.
trzykawki
Świetna rymowanka :-)
Tak jest,potwierdzam nie nudziłeś!!!
Szkoda że ta impreza nie w cieplejszym miesiącu bo pewnie bym się zjawił.Myślałem że tylko ja jestem taki oszczędny.
Na zakończenie czas zaprosić na doroczną imprezę z naszą relacją w małym maratonie.
http://www.radiator-mototurystyka.pl/wp-content/uploads/2015/01/000_Plakat_VNWM.jpg
Więcej szczegółów pod linkiem: http://www.radiator-mototurystyka.pl/6170/6170/
Być może do zobaczenia !
Zapraszamy na relację nażywo
Szczegóły imprezy - w powyższym poście :D
Do zobaczenia :-)
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.