View Full Version : Ślůnsko rajza do Rusyje, czyli jak dwóch pieronów, jedyn gizd i dwie frele do Murmańska pojechali [czerwiec 2013]
Murmańsk. Koło podbiegunowe. Morze Arktyczne. Białe noce.
Niedźwiedzie, komary, daleko, zimno, pusto.
Nie pytajcie, dlaczego akurat tam, bo odpowiedzi jasnej nie ma.
Może przez Projekt Aurora (http://www.youtube.com/watch?v=dvp7hhnodIY)?
Może dlatego, że mało kto tam jeździ?
A może dlatego, że po prostu Murmańsk jest?
Nie pytajcie też, dlaczego pojechaliśmy dwoma starymi rupciami.
Chyba po prostu doskonale pasowały do naszej koncepcji ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-Z4HQllEAsww/UbN3vgkWpqI/AAAAAAAAMwM/mOBZqrMwT0I/s512/logo%2520murma%25C5%2584sk.jpg
Na początek krótki cytat z wątku przygotowawczego (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=18278):
No to jadymy. A jedzie ekipa ze Ślonska + Jagna, czyli 3 synki, 1 pieroński gizd (tyn gizd to je tysz chachor) i 2 dziouchy wyzgerne, w składzie Jagna, Aga, Jarek, Patryk, Tomol i jou czyli tyn pieroński gizd/chachor (starou ekipa Złombola 2012).
Już na krzcie nom potek życoł, ze cza roz pingwiny widzieć w zyciu. No, a wszyjscy wiymy, że pingwiny w śniegu daleko stond miyszkajom, a sniyk to zawsze z północy przeca leci, to my tak sie pejdzieli pewnego dnia, ze pojadymy te pingwiny obejrzeć bo to nasze marzynie życiowe i spełnienie tyj rajzy.
Żeby zicher do tych pingwinów w śniegach północy dojechać, to my sie wybrali na nojblizszy skup złomu i wymiyniyli my za halba i litra, na te dwie kary rajdowe. Pierwszoł kara juz zaprawionoł w bojach na poludniu, w hicu Grecji, na hołdach Albanii, na autobanie w Chorwacji, dobry jargang po liftingu, i wytegowaniu wihajstra.
Dziouchy i Synki, to je skodnik:
https://lh5.googleusercontent.com/--s1-Y2NwIwk/UClRuv0p2zI/AAAAAAAAB4U/PbmE_9yHers/s800/2012-08-13%252017.36.48.jpg
Dobry to je rocznik, ze szlachetna odmianum rdzy, dachym z reno klijo, normalnie jak w kabryjolecie merca sie jedzie. do tego muza na pokladzie umcy umcy i słoma na delówce. Jak słoma je ważnou w naszym życiu to musicie przijechać do nous na wiejś na Ślonsk i sie łobejrzec.
Przi tych skreczach i nie ino, oprócz widoku dampfujoncego silnika som my dobrych myśli, ze dojadymy do tych pingwinów, okompiymy sie w morzu arktycznym, cigareta zakurzymy i przijadymy do dom. Jak nous jaki misiu nie bajsnie w rzić, silnik sie nie wybuchnie, to 30go czerwca meldujymy sie nazout z jajcym od pingwina (to do szwagra, co nie moge jechać, ajerkoniak chce zrobić). Spać banymy przi miejsionczku, hajcować fojer, a na gambie baje nec na kopruchy. W pukyltaszy momy trampki, hantuch, fuzekli 3 poury i srajtasma. W wersji de luxe banum taszyntuchy. We wsi nom farorz pejdzioł, że w Murmansku kajś tam w Rusyji bezmajś całe hołdy pingwinów furgajom. No to tez tam pojadymy...
Dobra, juz koncza heblać abyście nie zynkli. Na pokładzie baje jeszcze Jagna, co nie godou po naszymu (ale sie napewno naucy)…
Narajzie to tela do wous. Jakbyco to Grucha z naszego i swojego na wasze pociśnie. W piontek bierymy wizy od konsula, w sobota rano poszpurtomy w lidlu i sztartujymy.
Kusiki dlo Wous od Skodnik & Imprezowytrzeżwiałkowóz Rejli Tim
To był prolog śląski. Oraz Fazikowa wersja pomysłu. Teraz będzie moja ;)
... a pomysł urodził się w styczniu, jak zwykle gdzieś w kablu telefonicznym między Berlinem a Zieloną Górą …
- Jagna, widziałaś, gdzie w tym roku Złombol jedzie?
- Na Nordkapp, fajnie…
- No fajnie, ale nie lepiej dookoła Bałtyku?
- No wiesz, Rosja, ludzie się boją, wizy i tak dalej…
- A ty się boisz?
- Zgłupiałeś? Czego?
- To co, jedziemy alternatywnym Złombolem przez Rosję?
- A czym? Dwa czy cztery kółka?
- A twoja jagnięcina da radę?
- [foch]
- To co, czerwiec? Białe noce? Niedźwiedzie i komary?
- Przekonałeś mnie!
Ponieważ jednak Fazi takich pomysłów na co najmniej dwa na miesiąc, szybko o tym zapomniałam. Ale w maju sprawa jednak nabiera rumieńców, kompletują się ludzie (same Ślązaki…), maszyny, chyba jednak pojedziemy, czas załatwiać wizy…
Okazuje się to nie takie łatwe (tzn. po stronie polskiej, bo Fazi dostał swoją bez problemu w germański paszport). Mi się nie chce użerać, biorę namiary od Sambora na jedną agencję warszawską, tam mnie przekierowują na Poznań (bo jest rejonizacja), gdzie gość zamyka sprawę „pani tylko płaci, ja robię resztę” i po tygodniu kurier przynosi paszport z wizą. Wydaną w Gdańsku. Rejonizacja w wydaniu rosyjskim ;)
Jednak śląska cześć ekipy upiera się, że da radę sama i poddaje się dopiero po trzecim odrzuceniu wniosku przez ambasadę ;) kończy się to tym, że Fazi jedzie na wariata do Poznania po trzy paszporty kilka godzin przed wyjazdem…
Do tego pod koniec maja, Jagna w ferworze badań naukowych, gdzieś w polu, usiłuje odciąć sobie trzy palce, na szczęście u lewej dłoni i na szczęście nie do końca skutecznie. Palce zostały, choć połamane i poharatane.
Ambulatorium chirurgiczne, już po zastrzyku przeciwbólowym, przeciwtężcowym, rentgenie, czyszczeniu rany…
- Panie doktorze, bo ja za trzy tygodnie na motocyklu do Murmańska jadę…
- ??? Pani się cieszy, że pani do końca tych palców nie obcięła, a nie jakiś Murmańsk!
Kolejny tydzień upływa mi na łykaniu ketonalu, łażeniu od ortopedy do chirurga, wysłuchiwaniu wzajemnych opinii „kto to tak założył?” „a czemu tego nie zszył?” „a po ta szyna, jak złamanie w bok?” „pod tym opatrunkiem się nie zagoi nigdy” itp. itd.
No żesz… To skąd ja mam wiedzieć co robić, jak mam tyle sprzecznych opinii? :confused:W końcu postanawiam zaufać Blobowi, który udziela mi rad telefonicznie na podstawie RTG oraz MMS :bow:
Tydzień przed wyjazdem:
- Jagna, a jakby tak na wesele podlaskie zajrzeć przy okazji?
- Wiesz, że stamtąd to my szybko nie wyjedziemy?
- eee tam, damy radę ;)
Dzień przed wyjazdem:
- Jagna , k….a!!!!
- ??
- Nie mamy czym jechać, Jarek musi zostać w domu, a polonez był na niego, nie zdążymy załatwić papierów !!!
- przecież w piątkę nie wejdziemy do favoritki…
- biorę swoją astrę!
- jezu, nie, ja nie chcę, przecież to do Suwałk nie dojedzie!!!
- jak nie !!!
No to mamy skład ustalony:
Załoga Opla Astry wersja OST, rocznik 1994, czyli Jagna, Fazi i Patryk.
Załoga skody favorit vel Szkodnik czyli Aga i Krzychu.
Piątek, 14 czerwca, gdzieś koło 19, siadam obok Faziego do OST i następuje koniec znanej mi rzeczywistości. Polskiej rzeczywistości. Odtąd wszystko jest po śląsku… :dizzy:
Gdzieś koło północy dojeżdżamy do familii fazikowej, gdzie dodatkowo czeka komitet powitalno – pożegnalny w składzie Wilczyca, Lupus, Naczelny Filozof. Komitet nie tylko czekał, ale zaczął powoli rozkręcać imprezę garażową. Tym razem nie było tańców do rana, a rolę główną odgrywała astra i jej szybki nocny przegląd. Pierwszy od xxx lat…
Lupus chyba wątpi w OST…
https://lh4.googleusercontent.com/-27x0ln0gMjQ/UksQsQZvzMI/AAAAAAAAOUE/G_oFIEjLQwA/s912/sam_1246.JPG
Fazikowy bracik poprawia auspuff:
https://lh3.googleusercontent.com/-ovoz8TT_XMs/UksQxIbrR3I/AAAAAAAAOUE/GnKenWB60gc/s912/sam_1256.JPG
I tylko chyba Fazi jest przekonany o niezawodności swojego pojazdu…
https://lh3.googleusercontent.com/-lq7NwQZTbg0/UksQ6SzW8ZI/AAAAAAAAOUE/ujbB-35qa6E/s912/sam_1255.JPG
Podglądnięcie od spodu astry uświadomiło nas tylko o ilości korozji oraz niezbędnych napraw, które powinny zostać przeprowadzone natychmiast.
Zamiast tych wszystkich napraw Fazi wymienił olej... i z czystym sumieniem mogliśmy prześć do imprezey garażowej właściwej ;)
Rano Fazi z braćmi lata po garażu, montuje CB, przypomina sobie o niezapłaconym OC…
A ja prowadzę interesującą rozmowę z Fazikową bratanicą. Która mówi wyłącznie po śląsku. Uruchamiam swoje wszystkie możliwe translatorskie zdolności i jedyne co rozumiem to „Ouma, moga na hof?”. Jak ja przeżyję następne dwa tygodnie, skoro nie potrafię dogadać się z trzyletnią dziewczynką??
Z Wilczycą i Agą pucujemy z grubsza oba auta i obklejamy abcybildrami (znaczy naklejkami). + 10 do lansu !
No i w końcu w południe ruszamy na wschód…
https://lh4.googleusercontent.com/-bFWxm_NYbAg/UdSgE2egzvI/AAAAAAAAM7U/BEhkUKDO1U8/s640/DSCN1735.JPG
Szybko osiągamy naszą prędkość przelotową (czyli jakieś 90 km/h) i testujemy CB radio.
Oczywiście spełniają się moje przewidywania i wszyscy mówią po śląsku. Znaczy ja odpowiadam po polsku, udając, że tak, oczywiście, wszystko doskonale rozumiem… I dziękuję sobie samej, że znam niemiecki, bo bez tego nie rozumiałabym już zupełnie nic…
- hallo skodniki
- coooooooooooo
- zeżarlibymy co?
- abo kafeja?
- jaaa, kafejaaaa!
- no to szukej jaki parkplac!
Ewentualnie:
- ej, skodniki, warzimy kafeja?
- ja! A mousz tam cigarety?
- mooom… A bombony jakie?
Przez 400 km na Podlasie były ze trzy kafepauzy, cigaretenpauz to już nie liczę, do tego przerwa na zakup czereśni pod Grójcem, oglądanie dużego fiata pod Mińskiem, itp. itd.
Oczywiście na sam koniec się lekko pogubiliśmy, zrobiło się nawet offroadowo:
https://lh5.googleusercontent.com/-P6fDs_w_2Xc/UlrxJM7KuHI/AAAAAAAAOZw/Qv54wkogpfE/s512/_IGP9939.JPG
I trochę się pyli:
https://lh6.googleusercontent.com/-HJv3K6951_w/Ulrw9bO6c8I/AAAAAAAAOZw/ewjYDVn-8K4/s720/_IGP9935.JPG
Ze skodnika dobiega do nas:
- pierona, chyba niymom filtra kabiny, bo mi maras we slypia leci!
Zakurzeni i spóźnieni docieramy na podlaskie wesele…
cdn
I po robocie nic juz dzis nie robie ! hahahaha ale wesoło :) Uwielbiam to hahahah !
Jagna znowu w żywiole :) Czekam na cd.
Wesele podlaskie…
To umyka wszelkim opisom…
Mam tylko jakieś przebłyski…
Tańce na boso, bo od szpilek rozbolały stopy…
Nogi za to brudne po łydki od kurzu ;)
Rozmowy przy ognisku…
Lokalny wyrób spirytusowy…
Dziesiątki ludzi z forum, wszyscy roześmiani, rozgadani...
O świcie ktoś odpala beemkę ślubną…
Eh, szkoda nocy na spanie…
Jednak moja kondycja ma jakieś ograniczenia i wcale już nie bladym świtem opuszczam towarzystwo i idę spać, zostawiając Faziego w akcji (który z założenia zawsze kończy imprezę).
W głowie szumi, przed oczami błyska, zmęczona jak pieron, spaaaać!!! Zaciskam mocno oczy, bo już całkiem widno i …
Kukuryku! kuukkurykku! KUUUKURYYYKU!!!
ach, więc ten wybieg tuż za namiotem był dla kur…
nie… nie mogę… no nie da się…. dwa metry od mojej głowy stado kogutów!! litości…
Stopery, gdzie są moje stopery?? W kosmetyczce. A ta w astrze. Zamkniętej. A kluczyki ma Patryk.
No nie, nie jestem aż tak wredna, żeby go budzić o 5.30…
Mimo szumu w głowie i szarych komórek na wakacjach przypominam sobie jedną z wielu „zalet” astry.
Otóż wieki temu odpadł „kręcik” od opuszczania szyby i działa ona w trybie ręcznym, tzn. daje się jej położenie swobodnie regulować ręką ;)
Wypełzam z namiotu, dłonie na szybę, ruch posuwisty w dół i już mam wszystko…
Stopery w uszy (od czasu, kiedy po Twierdzy Kłodzko wyjmował je laryngolog jestem dość ostrożna :) ) i słyszę już tylko subtelne „kururyku” zamiast „KUUUKURYYYKU!!!”
Ufff…
śpię…. tak mniej więcej do 7, kiedy do namiotu wkracza (choć… nie… to nie jest najlepsze określenie, sugeruje bowiem kroki…), wczołguje się Fazi.
śpię… gorąco strasznie, słońce w pełni, może rozepnę namiot, będzie przewiew?
śpię… ale ktoś się na mnie patrzy. Tak jakoś bokiem? Śnię? Kura? KURA? Tak, zaciekawiona, przekręcająca głowę na bok kura w przedsionku namiotu. Siooo!
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/25319/kura_jup_460.jpeg
śpię…
nie, nie śpię! Nie śpię, bo z namiotu obok słyszę „Krzysiu, warzimy kafeja?”
aaaa!
No nie wiem Jagna co tam piłaś..Fazika z kurą/kogutem pomylić to musiała być ostra jazda:D
A zawartość szamba do namiotu nie wpłynęłą?,,,bo rankiem pamiętam że niektórzy uciekali w popłochu
Szambo było na szczęście dość daleko od kurzego wybiegu ;)
Nie pamiętam co piłam, ale raczej nie pomyliłam kury z Fazim. Kura nie chrapała ;)
A tak wogóle to mądre spojrzenia ma ta kura ze zdjęcia:)
Bo podlaskie kury to wszystkie sa mądre!!!! Jagna Ty to dziewczyno masz dar do pisania!!!!!
Poddaję się.
Wyśpię się w aucie. Zostawiam w namiocie trupa, który wczoraj był jeszcze Fazim, patrzę na jego "czorne giry", potem na swoje - są nie mniej czarniejsze...
Nieforumowa część naszej ekipy, która poszła spać o przyzwoitej porze jest gotowa do wyjazdu. Chcą jednak zaliczyć niedzielną mszę (jedziemy w końcu na Dziki Wschód, a nawet Północ, lepiej więc poprosić tego i owego o wsparcie), umawiamy się więc na wyjazd koło 11. Patrzę na zawartość mojego namiotu i już wiem, że łatwo z tym nie będzie...
Ślązoki pojechały rzykać* do kościoła, a ja udaję się w stronę reszty namiotów. Nie bardzo widać tam jakikolwiek ruch ;)
Za to króluje moje "ukochane" ptactwo:
https://lh3.googleusercontent.com/-kZZ4tOUN-oQ/UhYbUif6jnI/AAAAAAAADuc/1Yl_jNvU3MU/s640/DSCN1791.JPG
i w klimacie, nieco historycznie:
mw-boSbDiKg
Aga, Krzychu i Patryk wracają pod silnym wrażeniem kazania lokalnego farorza* oraz dyscypliny panującej w parafii. Jednak co wschód, to wschód ;)
Coś koło 13 towarzystwo jest mniej więcej skompletowane, załapujemy się jeszcze na poprawinowy obiad i w końcu już naprawdę jedziemy...
jeszcze krótki lans w wykonaniu młodej pary:
https://lh4.googleusercontent.com/-fKt6tJ02LFQ/UhYbWELlhCI/AAAAAAAADuc/eHCwxCV82kM/s640/DSCN1795.JPG
OST poprowadzi Patryk, pozostała część teamu za dobrze się wczoraj bawiła, i w końcu ruszamy:
https://lh5.googleusercontent.com/-MfkzxRp1kcc/UhYbWzxvsxI/AAAAAAAADuc/Z129tK-ngYE/s640/DSCN1797.JPG
Plan mamy sprytny: spędzić noc na procedurach granicznych unijno - rosyjskich. Znaczy jeden lata po okienkach, reszta śpi.
Ale żeby go zrealizować musimy najpierw dojechać do granicy, a energia raczej z nas nie tryska:
https://lh6.googleusercontent.com/-RB2hmTvSNMY/Ulrpf564gKI/AAAAAAAAOaE/WLemK5wOOsA/s640/DSCN1802.JPG
Ale jedziemy... Na Litwie przerwa paszowa. Ilość artykułów spożywczych przewożonych przez szkodnika pozwoliłaby nam chyba dojechać do Mongolii ;)
Po kolacji (wurszt* z patelni+zupki kuksu) ślunskie chopy pomywają beszteki* ;)
https://lh3.googleusercontent.com/-bhTUxMsYpM0/UlrpWoQ2x3I/AAAAAAAAOaM/5DTNn-QCENc/s640/DSCN1810.JPG
Coś koło 2 w nocy dobijamy do granicy, przygotowani na kilometrowe kolejki. Tymczasem stoją tu aż 3 auta. Co wcale nie znaczy, że będzie szybko ;)
Fazi i Krzychu biorą papiery i znikają, reszta próbuje spać. Ale ciemnej nocy już nie ma, tylko szarówka... W sumie nie jestem pewna, czy to szarówka, czy miliardy komarów... Skoro tyle ich jest tu, to co będzie na północy??
Na granicy mamy pierwsze spotkanie z językiem rosyjskim. Wychodzi na to, że tylko ja się go kiedyś uczyłam, i to w zamierzchłej, podstawówkowej przeszłości. Reszta zna głównie "da swidanja" oraz "ruki w wierch" ;) no i jeszcze Fazi przypomina sobie różne przydatne rozmówki ze swojej rosyjskiej podróży sprzed roku...
Tak więc chwilowo obejmuję stanowisko Naczelnego Kryptografa i przekładam na drogowskazach literka po literce z cyrylicy na nasze ;)
Chłopaki dwie godziny latają między okienkami, papierologia niezła, w końcu Fazi wraca do auta. Sięga po komórkę i udaje, że dzwoni.
- Patryk wejrzyj ino wew kalendorz. 12 kwitnia 2010 jaki to je dziyn? Bo nie puszcza nas bez granica jak nie podom daty wydania paszportu Fotra (auto nie jest na Fazika ino na Fotra)..
Przeca nie banam dzwonił do niego w środku nocy, nawet nie wiy, kaj mo paszport...
W końcu, już za jasnego, opuszczamy granicę, szukamy pierwszej lepszej drogi w bok i zarządzamy drzemkę poranną ;)
https://lh5.googleusercontent.com/-9EpqtLv4VP0/UdSa4-tl8iI/AAAAAAAANFU/HorgxpGo-cU/s640/DSCN1819.JPG
Mimo pełnego słońca gryzą nas pierdyliardy komarów. Śpimy więc góra dwie godziny i wstajemy na śniadanie, nadal w towarzystwie komarów. Na szczęście Krzychu kupił nam takie coś (znaczy nec na kopruchy* kupił). Nobla powinni dać temu co to wymyślił. Pokojowego!
https://lh4.googleusercontent.com/-3TKkLFXH75s/UlrpOQb0KNI/AAAAAAAAOZQ/LGi1EYMPKto/s640/DSCN1818.JPG
Oczywiście, nawet na polnej drodze, udało nam się zaparkować tam gdzie nie wolno:
https://lh6.googleusercontent.com/-XGZaMBjBz18/UlrpApc1D2I/AAAAAAAAOZQ/OgXgBeWOXGI/s640/DSCN1821.JPG
Ciut wyspani ruszamy na Psków i dalej na Sankt Petersburg.
W jakiejś dziurze zabitej dechami zatrzymujemy się przed sklepem:
https://lh4.googleusercontent.com/-IOET14Qz0ZA/UdSIDLhbJ9I/AAAAAAAAMOo/iNotaPy7LFE/s800/_HGP9978.JPG
gdzie dają, ooo, takie dobre pierogi na ciepło:
https://lh3.googleusercontent.com/-a7BJb2SCCEU/UdSbB1S7wNI/AAAAAAAANAY/R3BzkzgN7Gw/s720/DSCN1827.JPG
ciasto smażone w tłuszczu jak nasze pączki, a w środku przeróżne farsze: kapusta, kartofle, powidła... mniam... Chyba trzy razy wracamy po dokładkę ;)
Sankt Petersburg bierzemy obwodnicą, jakoś się nam udaje ominąć korki, choć jazda po pięciopasmowej obwodnicy, gdzie zmiana pasa z najbardziej zewnętrznego na ten najbardziej wewnętrzny jest na porządku dziennym i to oczywiście bez kierunkowskazu jest bardzo emocjonująca ;)
Przy zjeździe z obwodnicy widzimy coś, co nie nastraja zbyt optymistycznie:
https://lh3.googleusercontent.com/-PiVgI6qhodE/UdSILA_SpcI/AAAAAAAAMOw/xUxqQdXG2HQ/s800/_HGP9981.JPG
1388 km to przy naszej prędkości jakieś miliony godzin...a gdzie kafepauzy? Cigaretenpauzy?
Przecież my:
Warzimy kafeja co 50 km.
4/5 teamu kurzy cigarety co 25 km
Te 1388 km to w zasadzie jedna, długa, nudna droga oznaczona jako M18. Nie ma przy niej miast ani wsi, wszystko pozostało z boku. Jest tylko las, coraz bardziej rachityczny i podmokły, w końcu tylko brzózki i bagna, a na samej północy tundra.
W obu autach mamy w navi Automapę z Hołowczycem. Równocześnie więc wybuchamy śmiechem, kiedy Krzysiu H. charakterystycznym głosem zapowiada:
"za. siedemset. dwadzieścia. cztery. kilometry. skręć w prawo"
https://lh4.googleusercontent.com/-YyVnJycqafs/UdSIT4z47xI/AAAAAAAAMO4/kTngoua3UqQ/s912/_HGP9992.JPG
W oplu mamy z tyłu szlafabtajlung, czyli wszystkie koce, poduszki itp do spania. I tylko troszeczkę kapie na głowę w czasie deszczu i tylko z jednej uszczelki ;) Po jakiś dwóch godzinach oglądania brzozowego lasu, bagnistego brzozowego lasu, suchego brzozowego lasu, ewentualnie młodnika brzozowego moszczę sobie z tyłu wygodne miejsce i odsypiam i wesele, i granicę⌠A Fazi z Patrykiem prowadzą techniczną rozmowę o wyższości jednych traktorów nad drugimi, w której występują wyłącznie słowa niemieckie (terminy techniczne) oraz śląskie (cała reszta) i z której nie rozumiem nic. Znaczy, CHYBA o traktorach gadali...
Gdzieś za Petersburgiem widzimy dziwny zwodzony most (przez rzekę Świr) i Fazi koniecznie musi go z bliska zobaczyć:
https://lh6.googleusercontent.com/-7N4NyhqmISI/UhYboCfrwjI/AAAAAAAADuc/jRGs4d5igCo/s800/DSCN1851.JPG
Parkujemy więc na szerokim poboczu po lewej stronie drogi. Po kilku minutach podjeżdża policja. Bojowo nastawiony policjant pyta, jak wjechaliśmy na to pobocze, skoro jest tu podwójna ciągła?
Na moment zapada krępująca cisza, po czym Fazi oznajmia (po polsku, z rosyjskimi końcówkami):
Więc to było tak panie policjancie, oczywiście widzieliśmy, że podwójna ciągła, oczywiście, ale ten most taki ładny i nowoczesny, no mus był obejrzeć, więc pojechaliśmy do przodu, o tam, za tym łukiem jest rondo, więc tam zawróciliśmy, wróciliśmy z powrotem, wjechaliśmy w tą tam uliczkę, zawróciliśmy i przodem na poboczu stanęliśmy tutaj. Piękna ta Rosja, pogoda też ładna, a do Pietrozawodska to ile jeszcze?
Biedny policmajster pomyślał chwilę, podrapał się i powiedział powoli "ahaaaa", po czym... odjechał.
Nie patrząc na to, że ślady kół obu aut dobitnie pokazywały, że przejechaliśmy podwójną ciągłą ...
I to było nasze jedyne spotkanie z tą okropną, łapówkarską rosyjską policją...
I znów M18... Lasy, brzozy, bagienka, las...
Po drodze przerwa na jednym z niewielu parkingów, gdzie dają coś zjeść. Próbujemy zjeść coś lokalnego - szaszłyki z baraniny. Oj, stary to był baran... albo oponami karmiony...
https://lh6.googleusercontent.com/-O_KtCr4aOVk/UdSbJOxlaoI/AAAAAAAAM4o/jOMvTlAwLPs/s640/DSCN1853.JPG
Jedziemy, jedziemy, wieczór, noc, a tu ciągle jasno... W końcu o potrzebie rozbicia namiotu przypomina nam ziewanie...
Zjeżdżamy sobie w polną drogę w bok i szukamy dogodnego placu.
Najważniejsza rzecz to fojer*, więc frele* (czyli Aga i Jagna) rozbijają namioty, a chopy bierą siekiera i idą w las po suszki.
Mamy piękny fojer, to ostatnia noc, kiedy jest choć ciut szaro, miliardy komarów dookoła..
https://lh6.googleusercontent.com/-dWJdc7VyMYc/UdSbW0OW9ZI/AAAAAAAAM70/LxQtyHzCpto/s640/DSCN1877.JPG
Gadamy do wczesnych godzin porannych, bo jakoś tak kompletnie nie chce się spać jak jest jasno, w końcu koło 5 rano odpadamy. Fazi postanawia spędzić noc przy ognisku, a komary bardzo się z tego cieszą ;)
cdn
Słownik ślunskiej godki:
rzykać - modlić się
farorz - ksiądz
foter - ojciec
kopruch - komar
nec - siatka
wurszt - kiełbasa
beszteki - naczynia
fojer - ogień, ognisko
frela - dziołcha
A my z wesela, tak po prostu, dookoła leśnymi duktami wróciliśmy do domu. Eeeech życie, czytam jakbym z wami jechał ;P
Rano Fazi przedstawia nam swoje nowe, nieco spuchnięte oblicze. Komary ucztowały sobie pół nocy na jego policzku ;)
https://lh5.googleusercontent.com/-ge2X9mVHzcI/UhYcBvk8S7I/AAAAAAAADuc/mPwv7qZRCwo/s720/DSCN1884.JPG
a maska szkodnika robi za kuchnię i oddział opatrunkowy dla połamanych jagnięcych palców ;)
Krzychu sięga w przepastny kufer Szkodnika po kolejne zupki kuksu:
https://lh3.googleusercontent.com/-etdhHywkBLw/UhYcCBfAMdI/AAAAAAAADuc/douU_tXw5qs/s720/DSCN1885.JPG
Po śniadaniu wracamy na szlak. Jest coraz bardziej pusto. Czasem 10 - 20 minut nie mijamy żadnego samochodu…
https://lh5.googleusercontent.com/-x61h-J7VGf0/UdSIcCdAgDI/AAAAAAAAMPA/UlbaVBvI3sI/s800/_IGP0022.JPG
Zjeżdżamy na chwilę do cywilizacji, czyli najbliższego miasta, póki jeszcze jakieś są ;) bo na mapie mamy już powoli tylko jeziora i lasy…
Zajeżdżamy więc do Miedwieżiegorska, który okazuje się niezłą prowincjonalną dziurą ;) ale jest bank, są sklepy… Choć czas jakby stanął gdzieś koło roku 1985...
Chopy idą do banku wymienić pieniądze, frele zostają przy autach…
Podoba mi się ten apcybilder*:
https://lh3.googleusercontent.com/-xBskLN8lDmA/UdSL5BaOhWI/AAAAAAAAMmo/_TeMpq9_NOw/s800/_IGP0023.JPG
Mina kota jakoś przypomina minę Fazika pod lodówką ;)
Po chwili do Agi i Jagny podchodzi miejscowy chłopak z pytaniem, czy naprawdę jesteśmy z Polski, bo on ma pradziadka Polaka ;)
I tak poznajemy Saszę. Sasza jest magistrem rusycystyki, pracuje w fabryce (skąd my to znamy…) i jest właścicielem typowej rosyjskiej duszy ;)
Po kwadransie siedzimy u niego w kuchni, pijemy porządny rosyjski czaj, oglądamy zdjęcia pradziadka-Polaka (w sumie to raczej Białorusina, ale co tam ;) ) i słuchamy koncertu gitarowego w wykonaniu Saszy…
https://lh5.googleusercontent.com/-uZVOaw9EuMc/UdSbnvyy2FI/AAAAAAAAM4o/LK-MEQLV8DE/s720/DSCN1902.JPG
To nasza pierwsza styczność z niesamowitą życzliwością Rosjan.
Ale nie jest to takie proste…
Mimo wszystko Rosjanie są dość “na dystans”. Mało kto potrafi przemóc się i podejść do nas na ulicy, zagadać z ciekawości...
Pewnie to jeszcze skutek dawnych czasów, kiedy za kontakty z innostrańcem można było pójść siedzieć.
Ale za to kiedy już kontakt zostanie nawiązany… Gość w dom, Bóg w dom to przy tym pikuś ;)
Obiecujemy Saszy solennie, że go odwiedzimy drogą powrotną, Sasza w zamian poprawia błędy na naszych naklejkach (oj, było ich, było…)
https://lh4.googleusercontent.com/-j5kyI8INRSY/UdSIlA-HvDI/AAAAAAAAMPI/sMBy05EPmWs/s800/_IGP0027.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-kYIjg5dEueU/UhYcIPWdJSI/AAAAAAAADuc/DOPwfs7yfNE/s720/DSCN1914.JPG
I wracamy na M18…
https://lh6.googleusercontent.com/-tAD1YgkPq7A/UhYcIk2heUI/AAAAAAAADuc/CtfCwYttYcQ/s720/DSCN1915.JPG
Jesteśmy już na wysokości Archangielska i Morza Białego… Znów kilometry bieżące brzozowych lasów dookoła…
Naszą główną rozrywką są niezbyt mądre rozmówki przez CB, Krzychu żali się, że już na pamięć zna każdą nutę każdej z ośmiu piosenek jakie ma w komórce (radia już nie mmm w tej brzozowej pustce…)
Ja dla odmiany mam ich w komórce więcej, ale nie mam jej jak podłączyć ;)
Fazi wpada na pomysł przegrania muzyki z mojej komórki na Krzychową, bierze więc obydwie i przesiada się do szkodnika, a Aga do opla.
Do jakiejś godzinie jazdy efekt jest następujący:
- komórka Krzycha wzbogaciła się o jedną piosenkę (zdaje się , że była to Adele)
- komórka Jagny dostała najważniejszą śląską piosenkę (nieśmiertelna Cila…)
- zapasy piwa w szkodniku uległy zdecydowanemu zmniejszeniu...
- zapada decyzja o kupnie kabelka w najbliższej cywilizacji, czyli za jakieś 800 km ;)
Chłopaki tak się wczuły w przegrywanie międzykomórkowe, że….:
https://lh6.googleusercontent.com/-j3zQkq_zdSE/UdSIsrUvt0I/AAAAAAAAMPQ/cJJJMh8-aZk/s800/_IGP0048.JPG
Przerwa obiadowa (ponieważ poszliśmy spać koło 5, a wstaliśmy koło południa, to obiad wypadł koło 20) w formie fasolki po bretońsku pichconej w astrze:
https://lh3.googleusercontent.com/-79dtULjiJ0o/UdSI4m2oXGI/AAAAAAAAMPg/t8iFALSCc00/s800/_IGP0057.JPG
Burdel mamy już niezły ;) A raczej bardak ;) Jakieś to mało śląskie, złośliwie zauważę...
Jesteśmy już w Republice Karelii, jest jeszcze bardziej pusto, dookoła cienkie brzózki rosnące tak gęsto, że do lasu w zasadzie nie da się wejść.
Robimy sobie przerwę na kawę:
https://lh4.googleusercontent.com/-LtHqCNIkstw/UdSI9WYmLfI/AAAAAAAAMPo/u5jyG-fv4HU/s800/_IGP0065.JPG
Kawie towarzyszy puszczona na cały regulator “Cila”. Wszystkie karelskie niedźwiedzie pewnie uciekły głęboko w tajgę słysząc śląski ;)
Patrzymy na mapę, analizujemy i postanawiamy użyć pierwszego kontaktu przekazanego nam przez ekipę “Projektu Aurora” czyli Igora z Kandałakszy (motocyklisty rzecz jasna).
Damską część ekipy bardzo pociąga perspektywa możliwości wzięcia prysznica… Eh, płonne to były nadzieje …
Igor oczywiście zaprasza, będzie czekać na wjeździe do miasta.
Nie zauważamy, że jest już prawie północ i trochę głupio o takiej porze zwalać się ludziom na głowę ;)
Igor bez problemu instaluje nas w swoim domu, i ani słowa nie mówi o dziwnej porze odwiedzin ;)
Kiedy wjeżdżamy na podwórko, nagle wyskakuje Igor i krzyczy “halt, halt!!” Czyżby coś dowiedział się o niemieckich paszportach części ekipy??
Uff, chodzi jedynie o to:
https://lh5.googleusercontent.com/-xsz3pgAw7S8/UhYcV3WvoxI/AAAAAAAADuc/i4kL1ZlB678/s800/DSCN1972.JPG
Tak kończą zbyt długi anteny CB radia na Igorowym podwórku ;) Na szczęście w porę zahamowaliśmy! Co byśmy zrobili bez CB radia? Jakbyśmy umawiali się na kafeja??
Igor przekazuje nam we władanie swój dom (a nie wie o nas przecież nic…) a sam nocuje u znajomej.
Dom typowy dla rosyjskiej wsi. Biednie, skromnie…
https://lh5.googleusercontent.com/-N6BL4Go_czI/UdScDth2TGI/AAAAAAAAM7U/N26YlAsRxgA/s720/DSCN1965.JPG
Jest już po północy, ale co to ma za znaczenie, jak jeszcze o 1 świeci słońce?:
https://lh4.googleusercontent.com/-hiqreRiGt-Y/UdSb2K-PoxI/AAAAAAAAM7U/Kis8eUf-qkQ/s720/DSCN1953.JPG
Niestety na prysznic nie ma co liczyć, więc dziewczyny radzą sobie tak:
https://lh5.googleusercontent.com/-1yQsjS1MFh0/UhYcMFKC_vI/AAAAAAAADuc/gBh73rhl7PY/s720/DSCN1946.JPG
To po prawej to przykład techniki radzieckiej obecnej prawie w każdym domu ;) Plastikowy zbiornik od spłuczki łazienkowej, a w środku grzałka z termostatem ;) Od góry otwarte, łatwo dolać wody, od dołu kranik ;) Jedyny minus - kopie prądem ;)
Domek jest mikroskopijny, jeden pokój robi za wszystko:
https://lh5.googleusercontent.com/-iDex6RI9veU/UdSJETkTyBI/AAAAAAAAMPw/SUD6rAFgXVo/s800/_IGP0088.JPG
ale jest komputer! I nawet internet! Co prawda szybkości żółwia, ale zawsze ;)
I do czegóż ten komputer służy Ślązakom?? Do oglądania śląskich kabaretów!!
Słownik ślunskiej godki:
apcybilder - naklejka
Jagna pisz! :bow:
Jesteście mega pozytywnie zakręceni :D
PS. Odkąd poznałem takich dwóch, a później jeszcze kilku Ślązaków, to bardzo spodobał mi się śląski :dizzy:
Kolejny raz przesunęła nam się noc, idziemy spać nad ranem, wstajemy w południe…
Chłopaki organizują prysznic. Zimny… :cold:
https://lh3.googleusercontent.com/-2W3FmAjjOmw/UhYcS25pacI/AAAAAAAADuc/zpkAlaYd8sQ/s720/DSCN1962.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-0Fhn_cKYs2M/UdSJLOcZ-jI/AAAAAAAAMP4/LD9Hds2nI8w/s800/_IGP0092.JPG
Pakowanie…
https://lh4.googleusercontent.com/-cySlxABLMVM/UdSJQ1kAz9I/AAAAAAAAMQA/mCuJRThLo2s/s800/_IGP0094.JPG
Fota pamiątkowa:
https://lh4.googleusercontent.com/-47q1xnH4slc/UdSJYqzd09I/AAAAAAAAMQI/k0fjGC9uT0E/s800/_IGP0102.JPG
Odjazd…
I znów na M18… Do Murmańska niecałe 500 km, szafniemy* to dziś chyba…
M18 mogłaby służyć do kręcenia filmów drogi. Prosto, pusto, monotonnie … i w jakiś sposób fascynująco…
Dookoła nie ma już prawie w ogóle wsi, tylko gęsta, nietknięta ręką człowieka tajga…
Jedyne odstępstwo od czasu do czasu to przemysłowe miasta, wyrosłe przy kopalniach rud metali czy innych surowców…
I oczywiście obiekty wojskowe. Jeszcze z 15 lat temu moglibyśmy tylko pomarzyć o zwiedzaniu okolic Murmańska...
M18…
https://lh3.googleusercontent.com/-RnIrpyxwNr4/UdSL6FvyZWI/AAAAAAAAMmw/xarln7wh-Wc/s800/_IGP0115.JPG
Kłócimy się wszyscy przez CB, na jakiej szerokości jest koło podbiegunowe, bo zaraz powinniśmy je przekroczyć.
66 33 ? 67 33? 67 66? Fazi patrzy na mnie z wyrzutem, bo podobno ukończyłam Wydział Nauk Geograficznych ;)
I tak, nie wiadomo do końca jak, przegapiliśmy to koło! A podobno miał być wieeelki pomnik… :mur:
No nic, będziemy się lepiej rozglądać, wracając ;)
Na wysokości Apatytów las robi się niższy, i pojawiają się góry. Jest w końcu na po popatrzeć ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-IdPJD4NZx_I/UdSL6m-VLwI/AAAAAAAAMm4/aDZ7_Xs7tG8/s800/_IGP0116.JPG
Na razie nie dostąpiłam zaszczytu prowadzenia opla, ale Fazi powoli mnie do tego przygotowuje:
- Jagna, suchej tera i pamiyntej, bo nie banam godac na zaś. Nie macej ryncznego…
- Bo?
- Bo jak zaciongniesz, to już tak zostanie. I o heblach* myśl, to nie je twój fauwej i abeesu tysz niy ma… Aha, zadnia wycieraczka nie działa …
- No, to z przodu to też raczej nie wycieraczka, tylko zamazywaczka…
- Oj tam, jak padze to się same myje… Aha, i jak lampka ze silnika blinkuje* to na nia nie patrz. Bo jak niy patrzysz to zgasnie od samosci a jak patrzysz to sie scieknie...
- A co zrobić, żeby szyba sama nie opadała w dół?
- no właśnie szyba..., Patryk, niy ma tam na zadku tyj kurble kaj? Kajś tu musi być…
O takich drobiazgach jak podsufitka wisząca na jednym zatrzasku chyba nie ma co już wspominać ;)
Zresztą szkodnik miejscami też prezentuje się podobnie :
https://lh4.googleusercontent.com/-pkOzlLM3_NU/UhYcaSAsV7I/AAAAAAAADuc/a2d_-IMDF7U/s720/DSCN2000.JPG
Posuwamy się nieubłaganie w stronę Murmańska:
https://lh4.googleusercontent.com/-CRvKS--QfGU/UhYcYCeBMTI/AAAAAAAADuc/GcOn0qtnabQ/s800/DSCN1978.JPG
200 km - co to jest! Jak do szwagra i z powrotem!
Jakieś 50 km przed Murmańskiem (czyli prawie na jego przedmieściach patrząć z naszej strony) zauważamy coś totalnie odmiennego: łąka! No, to się nie obędzie bez kafeja!
https://lh4.googleusercontent.com/-yByF33HW9Vo/UhYcdSP4ZPI/AAAAAAAADuc/r4TQuIqgPJ8/s720/DSCN2010.JPG
Kafepauza zamienia się zaraz w porządny mitag*, bo w szkodniku znajduje się wurszt, który za długo już nie pociągnie, i trzeba go szybko usmażyć
https://lh5.googleusercontent.com/-V7xdwhHhyIk/UhYcce9xpkI/AAAAAAAADuc/ffbdU-8w5hY/s720/DSCN2007.JPG
Po mitagu trochę słońca na łące i w końcu jesteśmy duchowo i fizycznie przygotowani na Murmańsk.
Zatrzymujemy się oczywiście na “kultową” fotkę ;)
I kleimy nasz apcybilder. Obok innych polskich ;)
https://lh3.googleusercontent.com/-2RXGAQMTVS8/UhYcfV4zmoI/AAAAAAAADuc/MO9t6GuGNck/s720/DSCN2015.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-0fth9cbOA_g/UdSJqZVTBkI/AAAAAAAAMQo/7oSJin3ckx4/s800/_IGP0132.JPG
No, dobra, dwa kilo mi się przytyło przez zimę, ale po co zaraz taka mina, noooo…
https://lh3.googleusercontent.com/-vqnUrYpKDTA/UhYce_2ZsHI/AAAAAAAADuc/fPVOKaI0LjQ/s720/DSCN2014.JPG
Najważniejsza fota na wyjeździe, dla oumy* i oupy*:
https://lh6.googleusercontent.com/-ybC-Ursz5Ms/UdSL7Ue4ZVI/AAAAAAAAMnA/O_N_imNnWYc/s800/_IGP0136.JPG
Oczywiście tradycji musi stać się zadość i odsłuchujemy uroczyście śląskiej “Cili”, wykonując przy tym mniej lub bardziej skoordynowany taniec ;) Kilka rosyjskich aut mija nas baaaardzo szerokim łukiem ;)
Dziś bierzemy Murmańsk bokiem, przejeżdżamy na drugą stronę fiordu i dalej M18 na Zapoliarnij, do tamtejszego klubu motocyklowego. Szlak przetarty przez “Projekt Aurora”.
Most na drugą stronę fiordu:
https://lh4.googleusercontent.com/-StylVm2MXSM/UhYchEV9xHI/AAAAAAAADuc/t1sjUJ_AHVY/s720/DSCN2024.JPG
Zauważamy piękne jezioro z plażą (!), więc na nią wjeżdżamy ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-4-scK-36pcM/UhYciHJR11I/AAAAAAAADuc/eP67U-8PQvI/s720/DSCN2031.JPG
Chłopaki udają, że woda ciepła, ale ma może +0,1 stopnia ;)
https://lh5.googleusercontent.com/-2c8VHWkM_rE/UhYci9I7wKI/AAAAAAAADuc/GsjDTcGJTiQ/s720/DSCN2033.JPG
jest za to krystalicznie czysta….
https://lh5.googleusercontent.com/-bgDWC_venQA/UhYcl3GzU-I/AAAAAAAADuc/xTK1j5qh3uw/s800/DSCN2039.JPG
Za Murmańskiem mamy już klasyczną turdrę, czyli brak lasów, jedynie niskie krzaki, karłowate brzózki, mchy i porosty.
https://lh3.googleusercontent.com/-BbNFC9BXrfw/UdSL_jZcaRI/AAAAAAAAMno/H9YZqacWaVs/s800/_IGP0185.JPG
Droga się pięknie wije, a do tego idzie raz w dół, raz w górę. Szkodnik jadący przed nami nagle znika, a potem się pojawia …
https://lh5.googleusercontent.com/-LiRVHy_wnyo/UdSL-u0y7yI/AAAAAAAAMng/-4fs9S8OQqo/s800/_IGP0180.JPG
Dostajemy smsa od szefa klubu w Zapoliarnym, (cyrylicą!) że chwiliowo jest nieobecny ale oddeleguje kogoś do opieki nad nami. I że mamy się jakoś znaleźć.
Po chwili następny sms “Куда вы?” Jak tu wytłumaczyć, że stoimy pod pięknym, komunistycznym domie kultury?
W końcu słyszymy charakterystyczny odgłos widlaka - nadciąga Anton.
Anton - oooo, tak wygląda prawdziwy motocyklista!
Chopper.
Skóra.
Kamizelka klubowa. Co tam klubowa. MC!
Broda. Pekesy.
Słuszny brzuszek.
Nie to co my...
Jedziemy za Antonem do klubowego garażu.
https://lh3.googleusercontent.com/-dzScH6-N-Tg/UdSJrxVHnDI/AAAAAAAAMQ4/StZMMcVVn0c/s800/_IGP0191.JPG
Garaż, oprócz standardowego wyposażenia ma kantorek, w nim kącik kuchenny i sofę ;)
https://lh6.googleusercontent.com/-Xb0ON-9eJDQ/Um19wdFXZ4I/AAAAAAAAOaw/ViaHPY-rLRI/s720/_IGP0190.JPG
Po chwili na stole ląduje lokalny wyrób spirytusowy w wersji 65+
No, w końcu jesteśmy naprawdę w Rosji ;)
:chleje:
Słownik ślunskiej godki:
szafnąć - dać radę
ouma - babcia
oupa - dziadek
heble - hamulce
blinkować - świecić
mitag - obiad
Już wiem że jak ta opowieść się skończy to się rozkleję i zamknę się w sobie :)
Na nasze lekkie krygowanie, że przecież jeszcze będziemy dziś jechać, a tu bimber, dostajemy mniej więcej taką odpowiedź:
“Policja? Jaka policja? To miasto jest nasze! My tu rządzimy!”
Za chwilę dołączają kolejni członkowie klubu, po pierwszej połówce nie ma już śladu, pojawia się kolejna…
Chłopaki do dziś wspominają Szparaga, podobno nie dał się pokonać w rosyjskiej dyscyplinie narodowej, czyli sami wiecie w czym ;) Myślę, że mogą teraz wspominać także Faziego ;)
Chcieliśmy zanocować w garażu, jak Pastor i reszta zimą, ale gdzie tam…
Anton, przydzielony nam Anioł Stróż jest byłym wojskowym (jak chyba 90% mężczyzn w tej okolicy) i nie ma mowy o żadnym sprzeciwie...
Ruszamy zatem w eskorcie Antona i Dimy do mieszkania tego pierwszego.
https://lh3.googleusercontent.com/-UWsdsZTesQg/Um191oXDtRI/AAAAAAAAOa4/N7KXoywVe_o/s800/_IGP0194.JPG
Żaden z kierowców nie jest do końca trzeźwy…
Jedziemy powoli za motocyklami.
Nagle nasi MC-chopperowcy hamują przed pasami, żeby przepuścić staruszkę.
Tja, faktycznie, rządzą w tym mieście ;)
A tu mała próbka ślůnskiej szkoły filmoweji w wykonaniu Krzycha:
72KNCabapvg
Dojeżdżamy do najbardziej luksusowego bloku w mieście (i jedynego nowego), gdzie zaczyna się impreza właściwa ;)
https://lh5.googleusercontent.com/-bTTs_4FT8iU/UdSda24pRCI/AAAAAAAAM7E/T-GVyxlKrbU/s720/DSCN2070.JPG
Na stół wjeżdża wszystko, co Anton ma. Urzekły nas pielmienie, czyli małe pierożki, tu akurat z mięsem, polane śmietaną…
Reszta wieczoru jakoś tak zatarła się w mojej pamięci. Na pewno:
- był męski konkurs pieśni polsko - rosyjskiej (przegraliśmy sromotnie…)
- były pytania historyczne, dlaczego jesteśmy tacy niewdzięczni i kazaliśmy wojskom radzieckim opuścić w 1991 nasz kraj...
- był bimber, whisky, wino, wódka i coś jeszcze…
- muzykę było słychać do 4 rano na całym osiedlu, ale nie przyszedł na skargę żaden sąsiad,
- okazało się, że rosyjscy motocyklowi twardziele słuchają Bee Geesów ;)
- na koniec (pewnie na skutek mętnych naszych tłumaczeń o mniejszości niemieckiej w PL) pojawił się Jaegermeister.
I to nas zabiło ;)
Po prostu pięknie :D
Jagna zapodaj no jakiś link do tej śląskiej cili, bo mnie ciekawość zżera ;)
Cila została zaprezentowana w wątku przygotowawczym,
ale noch mal, bitte:
Ix1KonkjVaY
A Cila to taka śląska Cecylia, jakby fto nie wiedzioł ;)
To taki mały offtopic:
Po powrocie z tej rajzy, po prawie 3 tygodniach, wracam do normalnego nie-śląskiego świata.
Idę do garażu, wsiadam do swojego vw, odpalam, a tu nagle jak nie ryknie z głośników "Cila"!
:eek:
Się komórka bluetoothem połączyła i nie wiadomo czemu zaczęło odtwarzać pierwszą piosenkę z telefonu ;)
Pół godziny do siebie dochodziłam :dizzy:
Na wszelki wypadek szczegóły nocnej imprezy pominę.
Gdzieś o 4 rano Aga i Krzychu idą spać do Dimy, Patryk i ja odpadamy nieżywi, a Fazi ciągnie nocno - poranne śląsko - rosyjskie rozmowy z Antonem...
Gdzieś w południe budzę się obok dwóch półtrupów, Anton już szaleje w kuchni...
Na śniadanie przychodzą Aga i Krzychu, przecierając oczy z niewyspania.
Dostali u Dimy reprezentacyjne łoże w salonie, na które pół nocy skakał wilczur i biegało takie śmieszne coś:
https://lh6.googleusercontent.com/-GcFU1KbtB5g/UdSctIpd4CI/AAAAAAAAM4o/jsgmory_b8k/s720/DSCN2088.JPG
Niewyspana Aga stwierdziła "Ta kurzofretka biegała cały czas zupełnie jak Fazi"
I tak Fazi został kurzofretką ;)
W końcu wyciągamy towarzystwo z wyra:
https://lh4.googleusercontent.com/-aqBE94LfxEU/UhYcusLrwFI/AAAAAAAADuc/R6RMhbflN74/s720/DSCN2092.JPG
Anton i Dima chcą nam pokazać najciekawsze rzeczy w okolicy, a potem chcemy zajrzeć na słynny Półwysep Rybaczij. Dziś frele muszą robić za kierowców, bo ślunskie chopy są zdecydowanie przedwczorajsze... Ale oczywiście Anton i Dima siadają na motocykle ;)
Fota pamiątkowa w Zapoliarnym:
https://lh5.googleusercontent.com/-fxqBOb5pPCI/UdSJtXR3c-I/AAAAAAAAMRI/SeE4TztZXlU/s800/_IGP0199.JPG
W każdej najmniejszej miejscowości rosyjskiej musi być pomnik wojny ojczyźnianej, jak tu nazywają II Wojnę Światową.
Tu akurat jest pomnik - działko:
https://lh6.googleusercontent.com/-DcZSR2_h2eo/UhYcyRR2dyI/AAAAAAAADuc/DsH4twnoPAY/s720/DSCN2108.JPG
Offtopic historyczno-kulturowy:
W przeciwieństwie do Polski, gdzie wojna to dla większości po prostu historia, tu ciągle ją czuć.
W każdym mieście pomnik, pod każdym pomnikiem świeże kwiaty.
Ślady II wojny to najważniejsze zabytki w Rosji i powód do dumy każdego Rosjanina.
Dla nich to Związek Radziecki wygrał tę wojnę i wyzwolił całą Europę i dlatego do dziś to najważniejsze dla nich wydarzenie.
Mamy jednak mały problem: dla Rosjan II wojna zaczęła się w 1941, kiedy to Hitler napadł na Związek Radziecki.
Przecięty Rosjanin nie słyszał ani o pakcie Ribbentrop - Mołotow, ani o Katyniu, ani o 17 września... I kompletnie nie wie, o co tym niewdzięcznym Polakom chodzi...
Oglądamy nowobudowany erem (czyli prawosławny klasztor) gdzieś koło Zapoliarnego.
Chłopaki nie kryją się ze swoim antykościelnym (antycerkiewnym?) nastawieniem...
https://lh3.googleusercontent.com/-al94yiBjVjk/UhYc1bfrA4I/AAAAAAAADuc/dP9n3Y4eXiw/s720/DSCN2112.JPG
Kolejny "punkt obowiązkowy" - dawne miasteczko wojskowe, gdzie przez kilka lat służył Gagarin.
https://lh3.googleusercontent.com/-OTwThiRsz8E/UhYc2peSl0I/AAAAAAAADuc/XkflYa-oXyE/s720/DSCN2126.JPG
Miasto jest w opłakanym stanie, rozwalające się budynki, porzucone maszyny... Mniej więcej jedno mieszkanie w każdym bloku jest zamieszkałe...
Jedyny zadbany element miasta to pomnik-samolot, na którym uczył się latać Gagarin:
https://lh4.googleusercontent.com/-_aJueG6HR5c/UdSJuKdL4yI/AAAAAAAAMRQ/QPRg7PqCxLE/s800/_IGP0219.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-uhle3uWsGfw/UdSd1n5i0MI/AAAAAAAAM7U/6TUovXPfey0/s720/DSCN2132.JPG
Jagna wyraźnie zyskuje w oczach Antona, kiedy mówi, że Gagarin odwiedził kiedyś Zieloną Górę ;)
Potem mijamy podobnie wyglądające miasta, ale wbrew pozorom to czynne garnizony...
No jeśli cała armia rosyjska jest w takim stanie, to...
Kolejny pomnik (przebiegała tu dość ważna linia frontu niemiecko - rosyjskiego)
https://lh3.googleusercontent.com/-9Wr1ivpD9h4/UdSJu5bjxLI/AAAAAAAAMRY/1tZWk6pHSZ4/s800/_IGP0226.JPG
Jest też "chichot historii" , bo najpiękniejszym i najbardziej zadbanym pomnikiem w okolicy jest cmentarz w miasteczku Peczenga, gdzie pochowano 12 tys. Niemców, którzy zginęli na "Eismeer Front"... Oczywiście urządzony i opłacany przez Niemców...
https://lh4.googleusercontent.com/-oudf2qQPSa8/UnPe3JlIxjI/AAAAAAAAObU/r0-P-Fz7Pts/s720/_IGP0231.JPG
Każde jedno nazwisko zostało wyryte na granitowych stalach...
https://lh5.googleusercontent.com/-RTLAEM5ijQs/UdSJv1n53fI/AAAAAAAAMRg/053-QBXJ3Sw/s720/_IGP0234.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-b4L_XLMXv-I/UhYc9MU3OpI/AAAAAAAADuc/WQydJSe-y0U/s720/DSCN2176.JPG
Ogrom tego cmentarza daje do myślenia... dużo bardziej niż czołg pomalowany na biało...
Pod cmentarzem żegnamy się z Dimą, który idzie do pracy na nockę i chce odespać nocną imprezę ;)
Jedziemy z Antonem na parking u podnóża Półwyspu Rybaczij, gdzie Fazi i Krzychu usiłują dobudzić się kawą aby przejąć stery swoich aut.
Półwysep Rybaczij jest niezamieszkały i do niedawna stanowił teren wojskowy, czy po prostu poligon. Od kilku lat jest dostępny i powoli wkracza tu komercja... Jest już nawet wypożyczalnia quadów... Na razie jest to jedyny dostępny dla cywilów kawałek wybrzeża Morza Barentsa, cała reszta to nadal teren wojskowy.
Anton zostawia swojego choppera na parkingu i dosiada się do Astry... dosiada się jako czwarty pasażer... do auta załadowanego po sufit...
Zaczynamy offroadową część wyjazdu ;)
Jagna juz w Murmansku a ja jeszcze toboly w Berlinie pakuje, po tylu zdjeciach bedzie bez zdjec, no to jazda....
Klik, to poczatek podrozy dla mnie, ten jeden klik, choc slyszany conajmniej kilka razy za dzien odroznia sie od innych. Ten klik to zamek w drzwiach ktore zamykam za soba, nawet nie na klucz bo nier ma czasu, tylko zamykam i zaczyna sie podroz. Jak przejscie do innego wymiaru gdzie czas nie gra roli, pojazd niegra roli, wszystko niegra roli oprocz ekipy. A ekipa wyjatkowa i bez nerwow, to ostatnie najwazniejsze bo stresu i nerwow na codzien mam tony. Ekipa prawie w calosci sprawdzona na zlombolu 2012 do Grecji. Wybuch opony, bez nerwow, brak paliwa no to najpierw zapalimy fajka, wybuch silnika-odpalamy ognisko i dumamy co dalej. To jest najwazniejsze - bez nerwow.
Obraz ekipy dla niektorych jest obrazem rozpaczy. Wszystkie przygotowania w ostatni dzien, zero planu, nie ma nawet wymiany oleju w silniku, nawet zadnego poganiania, nic. Kompeltnie nic. Ale maja to cos co jest najwazniejsze w podrozowaniu, to cos z czym moge jechac na koniec swiata i jeden metr dalej, to cos nazywa sie brak planu i pelen spontan, reszta nie istnieje...
ten obraz rozpaczy to:
Aga i Krzysiu - malzenstwo z doswiadczeniem i jeszcze wiekszym humorem. Oni oddychaja usmiechem. Jak sie nie usmiechaja to znaczy ze nie dychaja. Na codzien maja leb jak sklep, w podrozy maja skode favorit z dachem reno klijo, wiszace kable w nim, bardak, zapasy jedzenia na podroz dookola swiata i radio CB przez ktore ustalaja przerwy na jedzenie i kafej. Z Krzysiem chodzilem razem w technikum, po technikum znalazl Zone i tak sie skonczylo. Jak skonczylismy technikum to upadly 4 bary, 2 puby i 2 sklepy nocne w okolicy szkoly. Bylismy prymusami w nieusprawiedlionych godzinach w klasie. Na koniec miesiaca prowadzilismy w rankingach...
Patryk - osobnik spokojny, nad wyraz spokojny. Wybuch opony komentuje: hmmmm, mamy pifko? Jedyny na pokladzie ktory ma fajki, zawsze. Nawet jak ich nie ma to i tak ma. Do Patryka przylega stado sepow, jak sepy nie maja fajek. Patryk sprawdzony w bojach greckich, pije umiarkowanie aczkolwiek niemalo. Malo mowi, ale jak powie to plujemy na przednia szybe. Opcykany w traktorach i pojazdach mechanicznych. Dycha usmiechem jak Ci powyzej. Ukryta opcja niemiecka...
Jarek - moj byly szef, dlatego byly bo ucieklem mu do berlina i nie mogl mnie dogonic. Jak na bylych szefow to nie ma lepszych. Duzym fiatem pojechal do Grecji i z powrotem. Jako szef firmy transportowej nie mogl powiedziec czym i dokad jedzie. Pracownicy zwolniliby sie od razu. Jako szef rzadzi wszystkim. Najczesciej leje i to tak okrutnie ze puste butelki rano wywozi sie taczkami. Na codzien grzeczny szef i przykladny maz nauczycielki (tez grzecznej). Niestety Jarek w przeddzien wyjazdu odbywa wycieczke z NFZtu do najblizszego szpitala. Ale wyszedl zdrow jak ryba. W polnocnej rosji przez to spadly obroty w sklepach alkoholowych. Kazde problemy pokonuje usmiechem, brakowalo nam go na tym wyjezdzie
Jagna - co tu duzo mowic, kazdy zna i widzie jakie to Jagnie. Rzucam haslo: Jedziesz? Slyszysz: juz jestem spakowana. Jagne znacie, ciezko ja spotkac w domu. Bez Jagny ani rusz, nie przezyje nawet dnia w podrozy. Przed glodem, zimnem i komarami chroni mnie Jagna za co jej dziekuje i nie tylko za to. Jakby nie ona to wogole bym nie wrocil. Jagna na codzien psuje Beemki, kolejna w kolejce to deerka a ja naprawiam i holuje. W podrozy Jagna uzera sie ze mna i moim chaosem. Jakby nie Jagna to polowy rzeczy ktore zapomne to nie mam i bez nich nie przezyje. Spraj na komary tez ma, ja zapomnialem. Jagna prymuska na codzien pracuje na uczelni wybiera sie z megawagarowiczami na wyjazd. Po wyjezdzie Jagna zaczyna wagarowac... Jedyna osoba na pokladzie ktora wie gdzie jestesmy i dokad jedziemy.
No i w koncu ja. Moja skromnosc nie pozwala mi na jakikolwiek opis. Opisze tylko ze nie zycze nikomu na wyjazd ze mna, jesli ten ktos ma jakikolwiek plan, to moj chaos postara sie ten plan zmienic. Notoryczny brak przygotowania (nienawidze tego) zmusza uczestnikow do zmiany planu na chaos. W podrozy liczy sie tylko przygoda i spraj na niedziwedzie zeby nie mialy planu zeby mnie zjesc...
No i jeszcze nasze zlomy. Opel stra i skoda favorit. Na granicy okazuje sie ze skoda mlodsza od opla. Trabia, hamuja i skrecaja. Wiecej nie trzeba
Dlaczego murmansk? moze ze tak fajnie brzmi, mozna sie pochwalic przed kumplami, naklejke przykleic, do konca niewiem. Po czesci to spadek po projekcie aurora na motocyklach w zimie 2012, po czesci zlombol 2013, po czesci ze wodka droga w norwegii wiec lepiej po rosji jechac, po czesci tanie paliwo, po czesci brak planu i wielkiej czesci przygoda i spontan bo bez planu... Aaaa, pingwiny chcielismy zobaczy i renifery i dzien polarny, w sumie to wszystko...
Berlin, Czwartek, okazuje sie ze Jarek nie jedzie, jego polonez tez nie bo nie ma uzyczenia notarialnego wiec wyszlo ze odpalam mojego zloma. Stoi od 3 miesiecy, w koncu lato wiec auta sie nie uzywa. Nie odpalam bo niewiem jak akumulator, poczekam na moment wyjazdu. Kilka dni przed podroza co przechodze przez pokoj i widze ze musze cos wziac to biore i wyrzucam na srodek pokoju ( bo nienawidze przygotowan) i tak zbiera sie pokazna kupka. W momencie wyjazdu biore tylko to co najbardziej potrzebuje, tylko tyle ile uniose i wychodze przed drzwi wejsciowe. Nie wracam, nie sprawdzam, mam tylko tyle ile uniose. Rzucam na klatke schodowa ten caly majdan i patrze na drzwi, lapie za klamke i powoli ciagne, zawias skrzypi, drzwi sie zbilzaja, klik sie zbliza, czuje ze za chwile bedzie zajebiscie, bedzie ten moment o ktorym marze conajmniej kilka razy w nocy i w dzien. 10 cm... 5 cm, centymetr... Reka prowadzi bardzo plynnie, delektuje sie tym i czeka na ,,,, KLIK ... Jeeeest! podroz rozpoczeta!!! Majdan na bary, biegiem do windy, winda na dol, wybiegam na chodnik pedze do auta, pomylilem ulice, wracam bo nie tam auto stoi. Otwieram klape, skrzypi ochydnie, majdan do srodka... Szarpie przyklejone drzwi, ufff otwarly sie. Kluczyk do stacyjki, lampki sie jarza czyli dobry znak. Przekrecam klucz, silnik kreci ale nie odpala, jeeest odpala ale narazie 2 cylindry, skacze pod maska, 3 cylinder budzi sie do zycia..., czekam na czwarty... czekam,... czekam.... jeeest, czwarty cylinder tez chce podrozy. Sprzeglo, wsteczny, auto stoi, dodaje gazu, auto jak przyspawane.... niestety tarcze hamulcowe zardzewiale...
Lekko szarpie aby nie zepsuc sprzegla ktore ma juz 300 tys. puscil przod ale tyl trzyma jakby zaspawany. przd tyl, przod tyl, puszcza jeden tyl, przod tyl przod tyl nic sie nie dzieje. Lewa strona przyrdzewiala. Eeee tam, pusci pewnie za chwile. Wyciagam zloma z zatoczki na zablokowanym kole. Na drodze przod tyl przod tyl... jeeeest puscilo. Teraz tylko bez hamowania dojechac 700km do warsztatu. Tocze sie uliczkami, hamulce piszcza, piluja, obcieraja, ludzie sie patrza aja jak z bananem tocze sie do glownej.. Mijam merca s klase z bizmesmene w srodku, Matka z dziecmi ucieka z przejscia dla pieszych a ja sie tocze ku przygodzie... W tym momencie nie wazne czym jedziesz i dokad, wazne ze jedziesz i z kim. Autostrada, zweikszam predkosc, hamulce sie uspokajaja, rdza wylatuje jest dobrze, moze zawsze byc gorzej... Kierunek poznan po odbior paszportow. Niewazne ze na przedostatni dzien, niewazne czym, wazne ze wizy sa i jedziemy...
Autostrada, fajek, muzyka, podroz juz leci. Mimo ze znam ta trase to teraz sie delektuje, w koncu to podroza a nie jazda. 100 na blacie, wyprzedzaja mnie wszyscy ktorzy sie spiesza. Ja mam czas, mam podroz, bez planu, bez spieszenia... W Poznaniu na zjezdzam na umowiony parking po paszporty z wizami, inaczej byc nie moze, przeca musi byc na statni dzien..., nagle ni ma wolnych obrotow, otwarcie maski, skrzypi..., szukam przyczyny, a tu widze ze wezyk podcisnieniowy ze starosci se peknal na wejsciu. Scyzoryk mam przeca, wiec obcinam koncowke, nakladam, wolne obroty sa... jest dobrze, jest git, moze byc zawsze gorzej... Podjezdza Beemka, motocyklista, kumpel JAgny przywozi paszporty, sa wszystkie, wizy pachna swiezoscia, flaszka w podziece, strzala, kierunek zielona gora po Jagne.
Jakies 20 km przed zielona widze chmury gradowe na horyzoncie.. wali deszczem, pozniej mgla, pozniej snieg, na koncu grad. Przed furtka Jagny dochodza blyskawice.... Aaaaa, zapomnialem calkeim ze sie spoznilem o 4 godziny, no ale w podrozy przeca niewolno sie spieszyc... trzeba delektowac. Przez 15 minut przechodze pieklo, ale po chwili wychodzi slonce i Jagna sie juz nie gniewa za spoznienie. ;) Obiadek pyszny, toboly do auta, kierunek opole. Tam czekaja w warsztacie u mojego brata Lupus, Wilczyca i Naczelny Filozof i reszta slonskiej ekipy, lepiej byc nie moze, bedzie zajebiscie, to bedzie dluga noc przygotowania materialu do podrozy a jutro spokojnie pojedziemy na podlaskie wesele...
Eeee tam.
Aga też wiedziała gdzie jesteśmy i gdzie jedziemy.
nawet przewodnik miała !
W piątek odbyło się spotkanie ekipy "Slunskiej rajzy", moja pisanina dostała zielone światło, więc...
... jadymy dalej!
Półwysep Rybaczij.
Najbardziej północna część Półwyspu Kolskiego. 100 km na północ od Murmańska.
Linia frontu niemiecko - rosyjskiego, później radziecki poligon.
Teraz dostępny dla wszystkich. Także dla nas.
Dla nas Rybaczij to offroad w wydaniu rosyjskim.
Czyli:
brak napędu 4x4
przeładowane auta
brak hamulców (no dobra, szkodnik coś tam miał)
żadnych lin holowniczych, wyciągarek itp.
skacowani kierowcy...
Fazi stwierdza, że pomimo kaca jest lepszym ofrołdowcem niż Jagna i siada za kierę.
Zaczynamy!
https://lh4.googleusercontent.com/-7sVq--x80_g/UdSJwzsUOJI/AAAAAAAAMRo/58vn7TiXZUI/s800/_IGP0242.JPG
Chcemy dojechać do zatoki Morza Barentsa, ale po drodze Anton chce pokazać nam ruiny poniemieckiego młyna oraz wodospady.
Na Rybaczim przez prawie dwa lata stałą linia frontu (Eismeerfront), Niemcy usiłowali zdobyć, a Rosjanie nie oddać Murmańska).
Efektem tego jest mnóstwo wojennego złomu. Bez problemu można zdobyć niezłą kolekcję pocisków ;)
Zostało także trochę innych śladów.
Ruiny młyna:
https://lh5.googleusercontent.com/-hO75T481Xws/UdSJyDngSFI/AAAAAAAAMRw/d3uveG3Hf3w/s512/_IGP0249.JPG
A za nimi niewielkie wodospady, czy kaskady raczej:
https://lh3.googleusercontent.com/-TLaXnDg2Ku8/UdSMByJHvaI/AAAAAAAAMoA/m9LrTPBzQ90/s800/_IGP0259.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-cKAWustPLBs/UdSMBGLAzgI/AAAAAAAAMn4/ZAwIxJZjC-E/s800/_IGP0247.JPG
No i piękne skały gnejsowe ;)
https://lh5.googleusercontent.com/-_XDqSzy8eHU/UdSJ0z351jI/AAAAAAAAMSI/RntMxEBSAz4/s800/_IGP0271.JPG
Do rzeki zjeżdżało się łatwo, gorzej z wyjazdem.
Muldy są takie, że OST ma z reguły jedno koło w powietrzu ;)
Anton wspomaga nas okrzykami w stylu “Wy Paliaki” tudzież “Job twoju mać!”
i mniej więcej za 10tym razem się udaje.
kvVgYQ0Ns-4
Wyjazd szkodnika był dużo łatwiejszy, auto krótsze i wyższe…
Uff, już na górze:
https://lh6.googleusercontent.com/-YRPBSLAbqD4/UdSJ1wOm4TI/AAAAAAAAMSQ/8MUyrjd5woM/s800/_IGP0280.JPG
Przejeżdżamy przez ciekawy most:
https://lh6.googleusercontent.com/-HMfNgybXbr8/UdSJ246Kk8I/AAAAAAAAMSY/RFVytOAi0OY/s800/_IGP0288.JPG
z którego kiedyś spadł czołg a czołgista… no cóż, taki ma pomnik:
https://lh5.googleusercontent.com/-Yca1grICxZY/UdSeRuAK-4I/AAAAAAAAM7U/bxNklILquD4/s720/DSCN2210.JPG
Ciekawi mnie sposób odbudowy tego mostu. Po co komu rozbiórka, postawić nowy i już ;)
Dalej prowadzi już cywilizowany szuter, choć osobówka raczej nie rozwinie tam wyższych prędkości.
Czasem są niespodzianki:
https://lh5.googleusercontent.com/-t2pt3BPaaws/UdSJ4umuVeI/AAAAAAAAMSo/FJSPcOQW-oY/s800/_IGP0293.JPG
Tą właśnie kałużę Fazi wziął środkiem z rozpędu.
I to był błąd, słyszalny przez wszystkich ;)
Ups. Coś się ciągnie po ziemi … Na szczęście szybkie oględziny pokazują, że paliwo nie leci ciurkiem , poszło tylko mocowanie.
Naprawa rejli i jedziemy dalej ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-uVD5QikkFk8/UdSJ3lVt1dI/AAAAAAAAMSg/EgmQ3Qv-3VQ/s800/_IGP0291.JPG
I znów był most:
https://lh6.googleusercontent.com/-0m2zMe2Bw94/UdSJ5u33VvI/AAAAAAAAMSw/MHvf24RPnOY/s800/_IGP0296.JPG
Wdrapujemy się powolutku (tak mniej więcej 15 km/h) wyżej i wyżej a tam czeka na nas słońce!
https://lh3.googleusercontent.com/-XUeG_nUO0_4/UdSMC96vu9I/AAAAAAAAMoI/S-2Jp7DcfSM/s800/_IGP0298.JPG
Widoki zaczynają być skandynawskie. Skały, mchy, jeziorka…
https://lh3.googleusercontent.com/-59XjNTzAauI/UdSMEgYAJ0I/AAAAAAAAMoY/-YBTtkxDrPk/s800/_IGP0302.JPG
Porzucam chwilowo astrę i wsiadam do szkodnika, gdzie nie ma dachu i można swobodnie pstrykać.
Tylko zawsze jakaś antena włazi mi w kadr!
https://lh6.googleusercontent.com/-kt7frFFSI5M/UdSMM1JqbHI/AAAAAAAAMpg/xFSqE3EKQBQ/s800/_IGP0330.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-KzIFOXOuq8Y/UdSMKViiPFI/AAAAAAAAMpI/kyt6XMhFA7M/s800/_IGP0323.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-pAGyfPe6fCI/UdSMLNGBHRI/AAAAAAAAMpQ/URNpPd99A2k/s800/_IGP0325.JPG
powoli zbliżamy się do zatoki Morza Barentsa, wcinającej się w półwysep
https://lh4.googleusercontent.com/-PsuzS5Q-grE/UdSMOVFCpPI/AAAAAAAAMpw/W3R02QM0oK8/s800/_IGP0335.JPG
Anton nie może wyjść z podziwu, że droga po której jedziemy jest w Automapie. Podobno była ściśle tajna i nie ma jej na żadnych rosyjskich mapach.
W jego oczach widzę pytanie “Wy może szpiony?”
https://lh5.googleusercontent.com/-GxKQ55U0Slk/UdSMRLo0oII/AAAAAAAAMqI/zij2lb-C6eA/s800/_IGP0339.JPG
Czasem mijają nas auta bardziej przystosowane do warunków, i nawet jeden Transalp!
Jakoś dziwnie się na nas patrzą …
https://lh5.googleusercontent.com/-ZuEOZmGX7Pw/UdSMYF6EVHI/AAAAAAAAMrI/2KcoVwUZIyo/s800/_IGP0355.JPG
Znów ostry zjazd, ciekawe, jak będzie z powrotem ;)
https://lh3.googleusercontent.com/-Lt87FnMU09Y/UdSMTTOZz1I/AAAAAAAAMqY/sW-d76C_w98/s800/_IGP0343.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-PYAdElYPZ-8/UdSMUTMZzTI/AAAAAAAAMqg/IfzFMV-It_M/s800/_IGP0345.JPG
no, lajcik już:
https://lh3.googleusercontent.com/-jBh4FBS9BGw/UdSMV3tbk_I/AAAAAAAAMqw/jL9Ra6YbF_o/s800/_IGP0350.JPG
i zajechaliśmy po jakiś 2 godzinach na plażę:
https://lh5.googleusercontent.com/-3dJ9HBfLclE/UdSMcQcPNFI/AAAAAAAAMrw/GWYyvTC8Bxk/s800/_IGP0361.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-g8BdY349fPs/UdSMY2-uhLI/AAAAAAAAMrQ/Xn2yzTCD8T0/s800/_IGP0359.JPG
Wygład polodowcowy:
https://lh4.googleusercontent.com/-Bk-r-agR9nE/UdSMdbNGiyI/AAAAAAAAMr4/YzUNTmcPI7s/s800/_IGP0364.JPG
Nie obędzie się bez kafeja !
https://lh4.googleusercontent.com/-uF7obDh1TH0/UdSecI53_6I/AAAAAAAAM7U/iqaJ4MsxVZw/s720/DSCN2244.JPG
ooo, tam była linia frontu!
https://lh5.googleusercontent.com/-5g5hTVSk-9Y/UdSJ7B10-II/AAAAAAAAMTA/7o8DrNXQBWk/s800/_IGP0366.JPG
Tu jesteśmy w najbardziej północnym punkcie Ślunskiej Rajzy:
https://lh5.googleusercontent.com/-mqQ6i64bV28/UdSJ9DAYSSI/AAAAAAAAMTY/fVtenHEAPYA/s800/_IGP0372.JPG
No i powrót…
https://lh5.googleusercontent.com/-6cDK_DtR_Rs/UdSMexjBfvI/AAAAAAAAMsI/BtZ4QrjpjZQ/s800/_IGP0375.JPG
Szkodnik mierzy siły na zamiary…
https://lh5.googleusercontent.com/-B1Kri6-jbN0/UdSMhJFY7NI/AAAAAAAAMsY/PUfPdnRjoh0/s800/_IGP0377.JPG
jeszcze trochę, jeszcze ciut:
https://lh6.googleusercontent.com/-yjiCcB1BuRk/UdSMiVU8hfI/AAAAAAAAMsg/xDGELDKQGoQ/s800/_IGP0378.JPG
a już witał się z gąską …
https://lh5.googleusercontent.com/-t2_YgWITVuc/UdSMjUgHnuI/AAAAAAAAMso/ry2HzKSAVaI/s800/_IGP0380.JPG
Reszta drogi przebiegła bezproblemowo i znów jesteśmy na parkingu przy M18.
Anton szuka dla nas telefonicznie swarki, czyli spawarki (no coś trza zrobić z bakiem, bo coś jednak kapie)
Fazi ogląda sprzęt pozostały po budowie M18:
https://lh4.googleusercontent.com/-6OmBSV1aPb4/UdSJ-pWhd-I/AAAAAAAAMTo/HCr_r28vmNI/s800/_IGP0390.JPG
Jest już wieczór i zapada decyzja o zmianie decyzji.
Wracamy do Zapoliarnego do Antona, nocujemy, a rano będziemy sważyć.
W oczach Agi widać popłoch “jeszcze jedna noc z kurzofretką??”
a w oczach Jagny tylko rezygnację “znów Jaegermeister??”
:vis:
cdn
Jo ino zaś nie wim wto je ten gizd...pierona ale wom zazdroszcza..
Ale już nic po ślunsku nie piszę bo naczelny hanys -Grucha będzie się ze mnie śmiać...:mur:
Zapomiałam wspomnieć o jednym zdarzeniu. Poprawiam się więc.
Siedzimy sobie pod skałką nad Morzem Barentsa (Morze Barentsa to dobre miejsce do chwalenia się - no bo kto o takim morzu słyszał? Brzmi co najmniej syberyjsko!) kafej uwarzony, wurszt skonsumowany, jest gut.
Fazi z Antonem idą szukać pogermańskiego złomu, a Patryk z Krzychem coś najwyraźniej kombinują.
Krzychu wziął ze sobą na rajzę jakieś pieroństwo zwane przez nich “achtungiem” służące podobno do odstraszania niedźwiedzi. A moim skromnym zdaniem służące głównie zabawie dużych chłopców.
No i chłopcy zechcieli właśnie tę zabawkę wypróbować. W Morzu Barentsa.
Jak nagle nie dupnie!!!! Fontanna na 5 metrów!!!
A jakieś 5 sekund później równie głośny wrzask Antona.
Jego wypowiedź nie bardzo naddaje się do zacytowania, no chyba, że używając samych kropek.
Więc Anton krzyczał mniej więcej tak:
“ …!!!!!! ….!!!!!! Idioci!!!! Przecież tu są porty wojenne!!!! Poligon morski!!!! Łodzie podwodne!!!!! ….!!!
Ups…
Mamy nadzieję, że krzysiowy achtung nie przebił zbyt wielu błon bębenkowych u panów wojskowych pracujących na nasłuchu… :dizzy:
No a to, że następny dzień rano zaczęły się w okolicy duże manewry to MUSIAŁ być zupełny przypadek...
Jo ino zaś nie wim wto je ten gizd...pierona ale wom zazdroszcza..
Ale już nic po ślunsku nie piszę bo naczelny hanys -Grucha będzie się ze mnie śmiać...:mur:
Fazi je gizd. Abo i chachor...
Z racji swojego zawodu przemycę na FAT trochę geologii :umowa:
Otóż Półwysep Kolski to bardzo ciekawy geologicznie fragment Europy.
Jest on częścią tarczy bałtyckiej, czyli "jądra" naszego kontynentu, jego najstarszego i najmniej zmienionego kawałka, zbudowanego ze skał krystalicznych.
Praktycznie od prekambru (a skończył się on jakieś 650 mln lat temu) pozostaje w niezmienionej postaci.
Czyli mówiąc prościej, jest to najstarszy kawałek Europy, jaki mamy na powierzchni.
http://www.wiking.edu.pl/upload/geografia/images/europa_jednostki_tektoniczne_01.gif
I między innymi dlatego właśnie w okolicy Zapoliarnego umiejscowiono najważniejszy odwiert na świecie, czyli SG-3.
Innym sprzyjającym faktem była niska temperatura skał na większych głębokościach, dużo poniżej średnich (Średni wzrost temperatury z głębokością to 1 stopień na 33 metry)
Ciut informacji:
Cała historia projektu SG-3 zaczyna się w latach 70-tych na Półwyspie Kolskim.
24 maja 1970 roku na Półwyspie Kolskim, 10 kilometrów od miasta Zapoliarnyj rozpoczęło się wiercenie w tarczy bałtyckiej najgłębszego odwiertu na Ziemi.
Oprócz oczywistego celu naukowego tego pochłaniającego ogromne fundusze przedsięwzięcia było przy okazji pobicie rekordu amerykańskich geologów, którzy w 1973 r. wywiercili w Oklahomie otwór o długości niemal 9.6 km.
Wieża wiertnicza w trakcie pracy:
http://i.iplsc.com/widok-na-wieze-wiertnicza-kompleksu-sg-3/0002C1ZONKVOSYJP-C116-F4.jpg
Prace prowadzono do 1992 roku. W tym czasie udało się naukowcom wwiercić na głębokość 12262 metrów.
Wstępnie chciano osiągnąć głębokość co najmniej 15 kilometrów.
Po Międzynarodowym Kongresie Geologicznym, który odbył się w Moskwie w 1984 roku sądzono, że uda się dojść nawet do 20 kilometrów, ponieważ dotychczas notowane temperatury były niższe niż przypuszczano.
Sytuacja jednak się zmieniła po przekroczeniu głębokości 7000 metrów. Temperatura nagle przekroczyła 700 st. C, co spowodowało przerwanie wierceń z powodu uszkodzenia wiertła Uralmasz.
Im Rosjanie głębiej się wwiercali tym zagadkowych wydarzeń było więcej.
Po naprawie wiertła wznowiono prace. Temperatura wróciła do normy nieprzekraczającej 100 st. C.
Do głębokości 12 kilometrów wszystko szło dobrze, jednak później temperatura znów zaczęła rosnąć.
Tym razem utrzymywała się na stałym poziomie, który uniemożliwił dalsze wiercenia.
Projekt badawczy został ostatecznie po cichu zamknięty z powodu braku finansowania przez pogrążone w kryzysie państwo.
Do 2007 zostały jedynie rdzewiejące konstrukcje i wysoka wieża wiertnicza.
http://i.iplsc.com/tak-wyglada-kompleks-obecnie/0002C1ZSEWD4H3YL-C116-F4.jpg
http://i.iplsc.com/wieza-wiertnicza-w-2007-roku/0002C20F2VBXT9VM-C116-F4.jpg
A tyle zostało w ziemi:
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/40/%D0%A1%D0%B0%D0%BC%D0%B0_%D1%81%D0%BA%D0%B2%D0%B0% D0%B6%D0%B8%D0%BD%D0%B0%28%D0%B7%D0%B0%D0%B2%D0%B0 %D1%80%D0%B5%D0%BD%D0%B0%29%2C_%D0%B0%D0%B2%D0%B3% D1%83%D1%81%D1%82_2012.JPG/800px-%D0%A1%D0%B0%D0%BC%D0%B0_%D1%81%D0%BA%D0%B2%D0%B0% D0%B6%D0%B8%D0%BD%D0%B0%28%D0%B7%D0%B0%D0%B2%D0%B0 %D1%80%D0%B5%D0%BD%D0%B0%29%2C_%D0%B0%D0%B2%D0%B3% D1%83%D1%81%D1%82_2012.JPG
Dziękuję za uwagę ;)
:Thumbs_Up:
na 2 focie to myślałem, że skodą w przystanek wjechaliście :eek:
:Thumbs_Up:
na 2 focie to myślałem, że skodą w przystanek wjechaliście :eek:
yyy
Szkodnik pancerny jest, ale nie aż tak ;)
Spawarka na jutro załatwiona, wracamy na wieczór do Antona.
Na szczęście wymęczeni całodzienną jazdą, więc impreza już nie ta co ostatnio ;)
Wcinamy pielmieni, gadamy o motocyklach, chłopaki zachwyceni katalogami, które od nas dostali, gadamy…
Robi się środek nocy, który mniej więcej wygląda tak:
https://lh4.googleusercontent.com/-5k4KjWjzvqg/UdSJsi3JT_I/AAAAAAAAMRA/0PiiWIZMreY/s800/_IGP0196.JPG
Noc od dnia odróżnia się jedynie mniejszą ilością ludzi na ulicy...
Spodziewałam się, że grube, szczelne zasłony będą podstawowym wyposażeniem sypialni. Tymczasem nie było ich wcale… Miejscowi chyba przyzwyczajeni, nam trochę dziwnie zasypia się w pełnym słońcu…
Litujemy się na Agą, która nie przespała ostatniej nocy z powodu kurzofretki oraz skaczącego na łózko wilczura i zamieniamy miejscem noclegu.
Jagna z Fazim udają się więc do mieszkania Dimy, kurzofretka zapobiegawczo zostaje zamknięta w pokoju obok, a wilczór spacyfikowany skutecznie (po germańsku ;) ) przez Faziego spędza noc pod łóżkiem. Noc przebiega bez ekscesów ;)
Rano okazuje się, że mamy problem. Z nocki wrócił Dima, i zaczął opowiadać o swojej pracy. Dima jest maszynistą pociągów towarowych kursujących z rudą niklu z kopalni niklu do huty niklu. W miejscowości Nikiel oczywiście.
Natomiast Fazi jest synem maszynisty.
A rano było zaplanowane spawanie baku OST.
Czymże jest jednak spawanie baku wobec rozmów o lokomotywach ??
Gdzieś koło 12 udaje się w końcu wysłać chłopaków w stronę spawarki (wolę nie pytać, jak spawa się bak pełen paliwa…) a dziołchy idą w miasto. Znaczy się w Zapoliarnyj.
Zapoliarnyj jest… no… jakby to powiedzieć… niezbyt ładne?
https://lh4.googleusercontent.com/-WYpwgoPo8MY/UokO1UvZxYI/AAAAAAAAOcM/1iy3Q4_y1Ms/s800/_IGP0394.JPG
Po mniej więcej 5 min widziałyśmy już wszystko warte zobaczenia i znalazłyśmy restaurację. Hotelową nawet!
Jak na Zapoliarnyj, był to inny świat.
Dla nas też to był inny świat. Jakbym się cofnęła w czasie mniej więcej do roku 1988, kiedy to chodziłam z rodzicami na niedzielne obiady do podobnego przybytku.
Panie kelnerki obsługiwały wtedy z taką samą niechęcią ;)
Wystrój na bogato:
https://lh5.googleusercontent.com/-SXvbw7AbGNI/UhYdJotIufI/AAAAAAAADuc/eQ8hGo434pU/s720/DSCN2266.JPG
Kelnerki mają na sali swój stolik, siedzi ich tam chyba z sześć, na jakiś 4 gości ;)
W końcu jakaś obrażona na wszystko panienka bierze od nas zamówienie na kawę. A po jakiejś pół godzinie podchodzi i pyta, czy mogłybyśmy już zapłacić …
Na szczęście chłopaki przysyłają smsa, możemy wracać.
Bak cały, OST nie wybuchło, robimy pożegnalne zdjęcie:
https://lh6.googleusercontent.com/-5R-XZLbVNtY/UokOx-Ct7bI/AAAAAAAAOcI/NTWt6h5pyYI/s800/_IGP0396.JPG
I ruszamy na… południe. Po raz pierwszy na południe. Ale jeszcze sporo przed nami ;)
Przerwa na mitag w pięknych tundrowych okolicznościach przyrody:
https://lh3.googleusercontent.com/-v0D7EjPLDCg/UdSJ_k5suBI/AAAAAAAAMTw/mjYjArF-sEo/s800/_IGP0399.JPG
Mitag składał się głównie z mielonki w puszkach ;)
W połowie drogi między Zapoliarnym a Murmańskiem kolejny pomnik Wojny Ojczyźnianej, tym razem słusznych rozmiarów:
https://lh4.googleusercontent.com/-psEBvo4kyhE/UhYdNInpBVI/AAAAAAAADuc/v94ad882qyI/s1024/DSCN2280.JPG
Pewne jego elementy bardzo się podobały:
https://lh6.googleusercontent.com/-fFVAOfVDxG4/UhYdMyhElyI/AAAAAAAADuc/jPAY6VJhE8c/s720/DSCN2279.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-2ZYAGJsDjyE/UdSKAdwqDEI/AAAAAAAAMT4/P5MfY8c4fGE/s800/_IGP0408.JPG
A tu mapa głównej bitwy, która przełamała “Eismeerfront”
https://lh6.googleusercontent.com/-S-NCjV5raTQ/UhYdMVPG7LI/AAAAAAAADuc/0H_gaDrqd9s/s720/DSCN2277.JPG
I wjeżdżamy do Murmańska:
https://lh6.googleusercontent.com/-L-A-nx6C8_E/UhYdNU2u5bI/AAAAAAAADuc/dabuloTwMGI/s720/DSCN2284.JPG
Porządny garaż do za kołem podbiegunowym to podstawa:
https://lh4.googleusercontent.com/-qrLEhYIHiTc/UdSerLm7wlI/AAAAAAAAM7U/FvDOhpG_UeE/s720/DSCN2287.JPG
Robimy sobie (mimo protestów części żeńskiej) dłuższy spacer po Murmańsku, najpierw po głównej ulicy:
https://lh4.googleusercontent.com/-zWF7OGdMAnw/UdSevYF6otI/AAAAAAAAM7U/JdI6_y-S85g/s720/DSCN2293.JPG
Znajdujemy nawet sklep z kabelkiem do telefonu ;)
a później szukamy pomnika, na którym jest kiosk “Kurska”.
Nie jest łatwo go znaleźć.
Czyżby nie było się czym chwalić? Mówię oczywiście o akcji ratowniczej…
Chyba piąta dopiero osoba kieruje nas tam gdzie trzeba:
https://lh6.googleusercontent.com/-veNhPR1eaas/UdSe15KO1zI/AAAAAAAAM7U/qHKHVUPbsNY/s720/DSCN2302.JPG
Na tablicy za Krzysiem wypisano ofiary wszystkich wypadków łodzi podwodnych z Murmańska. Było tego sporo… Tu 50 osób, tu 100… chyba ponad tysiąc w sumie by się zebrało… Oj, ryzykowne to pływanie pod wodą… szczególnie w wersji rosyjskiej…
Znajdujemy knajpę z tradycyjnym rosyjskim jedzeniem. Rybki, pielmieni, bliny… mniam…
https://lh5.googleusercontent.com/-vJbYL5E-sBA/UhYdUC6ubJI/AAAAAAAADuc/Dfn-DaRE4XQ/s720/DSCN2309.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-qKZcHTmwoU4/UdSe7tgIhcI/AAAAAAAAM7E/DwfssRmAJts/s720/DSCN2305.JPG
No i czas pożegnać się z Murmańskiem…
https://lh3.googleusercontent.com/-yX0qR8pu0Sg/UdSKB3dPADI/AAAAAAAAMUI/cA4luYlmwXE/s800/_IGP0441.JPG
Fazi udowadnia, że miano kurzofretki pasuje jak ulał:
https://lh3.googleusercontent.com/-hpiEDu5yGHU/UdSfA2-XOfI/AAAAAAAAM7U/_JVK2WJTsi0/s720/DSCN2310.JPG
Wyjazd z Murmańska mamy godny. Jest chyba 23, słońce oczywiście w pełni, tłum ludzi na ulicach i dwa śląskie złomy na środku.
Szyby w dół, Cila na maxa (mamy kabelek! komórka Jagny podłączona do radia!), jedziemy główną aleją przez Murmańsk. Wszyscy się gapią…
Nagle zatrzymuje się obok na czerwonym starszy pan i piękną polszczyzną mówi, że on Polak z dziada, pradziada…
Przechodzimy więc ze śląskiego na polski, pan wyraźnie wzruszony, co my tu robimy… Robi się zielone, ruszamy.
Nagle Patryk z tyłu “Nie momy kajś jeszcze jedna biksa piwa polskiego?”
Mamy!
Patryk rzuca się do bagażnika OST (“Kajś tu musi być!”) robi jeszcze większy bardak, ale jest Tyskie!
Na następnych światłach doganiamy pana, Patryk wyskakuje, wręcza puszkę oniemiałemu kierowcy, uśmiechamy się i możemy jechać ;)
O północy przerwa na siku na przydrożnym parkingu, zachodzę nieco głębiej w las i widzę to:
https://lh5.googleusercontent.com/-fjvqpcbyNFY/UdSMbuquocI/AAAAAAAAMro/G6XkXe32ZJw/s800/_IGP0445.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-tbYxIfyaLtM/UdSMkIeam8I/AAAAAAAAMsw/lgX2FpkhVsw/s800/_IGP0449.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-ZzN_VNih8dg/UdSMkx_eJjI/AAAAAAAAMs4/tcXj8rENrMc/s800/_IGP0451.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-20RYKgsKqwQ/UdSMlg4CpzI/AAAAAAAAMtA/ETWg2FL5hwA/s800/_IGP0454.JPG
Sami Rosjanie (czy też Karelczycy) chyba nie bardzo doceniają to piękno, bo na samym parkingu: :Thumbs_Down:
https://lh3.googleusercontent.com/-ycmam8wioyc/UdSKDL6GumI/AAAAAAAAMUY/tVZwF--8oAM/s800/_IGP0460.JPG
Za Monczegorskiem skręcamy z M18 na wschód, w stronę Apatytów oraz Chibin, które oprócz przemysłu wydobywczego (apatytów właśnie) są lokalnym kurortem narciarskim.
Niestety droga do tego kurortu… Kto był na Ukrainie, ten wie o czym mowa. Powierzchnia dziur większa od powierzchni resztek asfaltu, a ich wyminięcie niemożliwe. :Sarcastic:
Jedziemy więc wolno, zatrzymujemy się przy tablicy informacyjnej, na której zaznaczono kempingi, niestety są one chyba wyłącznie na niej ;) Czyli znów nocleg w krzakach ;)
Nagle OST nie udaje się wyminąć jednej z dziur i słyszymy konkretne łupnięcie. A na masce astry pojawia się wybrzuszenie.
- o k…
- co to było?
- cosik dupło…
https://lh4.googleusercontent.com/-Co79QrlhUgY/UdSKEL_3i8I/AAAAAAAAMUg/kE3YCz5Q-R0/s800/_IGP0463.JPG
Diagnoza brzmi: Dupło górne mocowanie fejdry i dymfra. I prawie wyszło przez maskę...
Próbujemy jechać dalej, ale spod maski dobiega taki łomot, że postanawiamy skończyć jazdę w najbliższych krzakach. :mur:
Po zaparkowaniu w krzakach dziołchy biorą się za namioty, chopy za ognisko, a gizd za fejdrę:
https://lh6.googleusercontent.com/-7bKxQtFL_wM/UdSKEhovMWI/AAAAAAAAMUo/t-gYefmSufI/s800/_IGP0466.JPG
Zostaje wymyślony jakiś sposób dospawania obejmy, która by jakoś tę sprężynę trzymała. Ale znów potrzeba jest spawarka ;) Do Apatytów mamy jakieś 15 km, doturlamy się jutro…
Czyli można otworzyć piwko, 3 nad ranem:
https://lh4.googleusercontent.com/-geOAClvPmt4/UdSKFhrdUHI/AAAAAAAAMUw/FjJXvuXacag/s800/_IGP0468.JPG
Kopruchy przechodzą same siebie, ubieramy rękawice, polary (przez polar komary nie dosięgają do skóry) i co tam się tylko da.
https://lh3.googleusercontent.com/-VL38a5VzHWE/UhYdXlVK-gI/AAAAAAAADuc/_euHfQFq3K0/s720/DSCN2318.JPG
No i tradycyjnie, gdzieś o 5 rano: “Trza by ciut pospać, co?”
cdn.
Dla tych , co nie do końca wiedzą co się nam zepsuło:
fejdra i dymfer to po polsku sprężyna i amortyzator ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-vDUlXDhqSQs/UhYda5rGRzI/AAAAAAAADuc/18GMxLnLd84/s720/DSCN2329.JPG
Rano okazuje się, że rozbiliśmy się niedaleko jeziora, całkiem ładnego, więc po burżyjsku organizujemy sobie śniadanie na plaży ;)
https://lh5.googleusercontent.com/-BHWqGMCKi5I/UdSKGhYet8I/AAAAAAAAMU4/pVBfACKRdGE/s800/_IGP0470.JPG
Woda - marzenie. No, może za wyjątkiem temperatury ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-nY0342PEqO4/UdSKIQmyquI/AAAAAAAAMVI/yZRzMrOLUcQ/s800/_IGP0477.JPG
A na łączce kwitnie takie ładne coś:
https://lh5.googleusercontent.com/-7d-lMrv2XPc/UdSKKK7gMhI/AAAAAAAAMVY/f5DT23uNgDI/s800/_IGP0480.JPG
Posileni, wymyci w jeziorku, możemy ruszać na dalszy podbój świata ;)
Na razie trzeba dojechać do Apatytów stukającą astrą ;)
Fazi wykonuje na asfalcie piruety usiłując wymijać wszelkie nierówności, ale i tak na niewiele się to zdaje, odgłosy spod maski są takie, jakby astra stukami mówiła: “tu zostaję! nigdzie nie jadę! tu będę leżeć!”
Zatrzymujemy się przy pierwszym kompleksie garaży z pytaniem, czy ma ktoś swarkę. Jeden z właścicieli kieruje nas do dużego warsztatu samochodowego za rogiem.
https://lh3.googleusercontent.com/-MlwAcgbt3Ec/UhYdZunaumI/AAAAAAAADuc/UKUHLb_e-1k/s720/DSCN2327.JPG
Wjeżdżamy na podwórze warsztatu, wygląda bardzo nowocześnie i europejsko, mechanicy zaglądają pod maskę i rozmowa, gdyby tylko toczyła się po polsku, a nie śląsko-rosyjsku, wyglądałaby zapewne tak:
“Bo ja chciałbym tu przyspawać taki płaskownik i potrzebuję spawarkę pożyczyć”
“A po co ten płaskownik?”
“A żeby ten amortyzator trzymał”
“A nie prościej wymienić mocowanie na nowe?”
“A skąd ja je wezmę?”
“A był pan zapytać w sklepie?”
Tego to już nikt nie mógł się spodziewać.
W mieścinie średniej wielkości za kołem podbiegunowym, w sklepie motoryzacyjnym leży sobie spokojnie na półce mocowanie do amortyzatora opla astry sprzed 20 lat.
Globalizacja?
A tak w ogóle, to przecież tu wcale nie ma opli!
Fazi wychodzi z paczuszką ręku oraz dziwną miną na twarzy.
Jest niepocieszony.
Jak to tak, po prostu? Bez spawania? Bez kombinacji?
W dodatku mechnicy są nieprzejednani i nie pozwalają na samodzielny montaż (a dokładniej na pożyczenie narzędzi).
https://lh4.googleusercontent.com/-C5zmis5RJyU/UhYdbxWSHOI/AAAAAAAADuc/r63Klv8a-8w/s720/DSCN2331.JPG
Fazi: “Ale nie mówcie nikomu, że ktoś nam naprawiał auto, dobraaaa?”
;)
Astra w ręce mechaników, mamy trochę wolnego. Jagna i Aga postanawiają zasmakować nieco wolności, biorą więc Szkodnika i ruszają na podbój Chibin, do Kirowska.
To najważniejszy ośrodek narciarski na Półwyspie Kolskim.
Góry dookoła miasta są ładne, ale ciężko “odfiltrować” zasłaniające je elementy przemysłowe…
https://lh3.googleusercontent.com/-VXNH6omrBz4/UdSKNs-ctDI/AAAAAAAAMV4/89L9cWSyB7s/s800/_IGP0487.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-r3XJ5u05dPA/UdSKORfd7UI/AAAAAAAAMWA/-0ech8Jtmo4/s800/_IGP0489.JPG
Centrum miasta też dość ładne i zadbane, niestety nie udało nam się znaleźć żadnego miejsca, w którym można by napić się kawy…
Szkodnik wzbudza jak zwykle sporo uwagi, teraz jeszcze powiększa się ona dwoma kobietami w środku.
Kiedy parkujemy w Kirowsku, podchodzi jakiś mężczyzna i pyta, czy może nam zrobić zdjęcie.
Ależ proszę bardzo!
Przybieramy ładne pozy oraz uśmiech, a pan na to:
“Ale mogłyby panie się odsunąć i nie zasłaniać skody?”
Cóż za brak elementarnego dobrego wychowania!
W Kirowsku zauważam jeden jedyny pomik, na którym nie ma ani Lenina, ani czołgu:
https://lh3.googleusercontent.com/-UrZ9lZuZ8dE/UdSKS2QfV-I/AAAAAAAAMWo/R1rVMOGpKPA/s512/_IGP0496.JPG
Jest za to górnik z kopalni apatytów (apatyt, Ca5(PO4)3, czyli źródło fosforu).
Chłopaki dzwonią, że astra jak nowa i mamy wracać.
Astra jak nowa, ale chłopaki coś nie bardzo…
https://lh4.googleusercontent.com/-yHlY-a0YHgQ/UhYdc0fOM-I/AAAAAAAADuc/mk1rfb-lkdE/s720/DSCN2335.JPG
Zostawiamy z Agą niepocieszonych Ślązaków i jedziemy dalej obie Szkodnikiem.
Za Kandałakszą, na wysokości Morza Białego w końcu udaje nam się nie przeoczyć tego:
https://lh4.googleusercontent.com/-HXxplWZtR3I/UdSKTv6NvhI/AAAAAAAAMWw/618pq3u34Gw/s512/_IGP0511.JPG
Koło polarne, po naszemu podbiegunowe.
Obowiązkowo:
-postój
-fota
-warzenie kafeja
-odsłuchanie i odtańczenie Cili ;)
https://lh3.googleusercontent.com/-6OXqVbhNqSo/UdSKVfQxKcI/AAAAAAAAMXA/Q_MJRz5SlLM/s800/_IGP0515.JPG
A więc naprawdę jedziemy powoli na południe, do domu…
Przekroczenie “Poliarnego Kruga” oznacza, że nie będzie już w nocy słońca.
Ale ciemno też nie będzie ;)
Chłopaki coś dziś wybitnie nie w kondycji ;) :spac:
https://lh4.googleusercontent.com/-hrqd2Urk1KQ/UdSKXh3BDvI/AAAAAAAAMXY/hMEh3s4yzFA/s800/_IGP0526.JPG
Więc znowu ich pozostawiamy samych sobie i jedziemy babskim teamem ;)
- Jagna, nie wydaje ci się , że coś stuka? (jedna Aga ma litość i nie mówi do mnie po śląsku ;))
- eee, nie, to muzyka tak…
- mówię ci, coś stuka…
- wiater jęczy, zawrzyj Aga lepiej ten dach (grr, mnie też się śląski udziela…)
Po jakiś 10 km...
- no stuka…
- ale jedzie, to co się przejmujesz…
i po 20 km…
- teraz jeszcze dzwoni…
- no faktycznie… to może jednak zjedź na ten parkplac…
A na parkplacu stare, dobre najazdy betonowe ;) tylko trochę pokruszone ;)
https://lh6.googleusercontent.com/-QwSJBVzg0R8/UhYdgYACCTI/AAAAAAAADuc/UM-CYQz8ZEw/s720/DSCN2346.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-3fwsswP27OA/UdSKZllYmoI/AAAAAAAAMXo/NMUJ-MtB1tk/s800/_IGP0529.JPG
Tylko trochę wlokłyśmy tłumik po asfalcie ;)
Ciut trytytek i szkodnik jak nowy ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-kfxGzssqNiM/UdSKaE9v4UI/AAAAAAAAMXw/37IsiNskHAk/s512/_IGP0531.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-OgFfrlJ6QD8/UdSfYFzyu8I/AAAAAAAAM7U/mQXMT_b8pR0/s720/DSCN2350.JPG
Jesteśmy już w połowie wysokości Morza Białego i mamy plan na Wyspy Sołowieckie.
Dostaliśmy od Projektu Aurora namiar na garaż motocyklowy w Kiem, jest wieczór, można by skorzystać ;)
Fazi konstruuje jakiegoś pseudo - rosyjsko - polskiego smsa wyjaśniającego kim jesteśmy i co byśmy chcieli.
Odpowiedź typowo rosyjska: zapraszamy!
Jednak przez trytytkowanie szkodnika, warzenie kafeja, itp, itd jak zwykle mamy spóźnienie, więc koło 22 wysyłamy kolejnego smsa pt “jeszcze 50 km, zaraz będziemy”
Odpowiedź brzmi: “Piju konjak. Ustał żdat’.” :dizzy:
hm?
Co pije, to rozumiemy, ale dalej? Coś przestał, ale co? Oczywiście, żadnego słownika przy sobie nie mamy ;)
Google jednak podpowiada, że “żdat’” oznacza “czekać”.
Tylko jak to rozumieć? Spóźniamy się i przestał na nas czekać, jednym słowem obraził się (wersja Jagny) czy też znudziło mu się czekanie i zaczął pić bez nas? (wersja Fazika)
Telefon klaruje nieco sytuację, jedziemy w umówione miejsce.
Po drodze podziwiamy zapory na przejeździe kolejowym. Czyżby sam szlaban nie zapobiegał wybrykom słowiańsko - rosyjskiej ułańskiej fantazji?
https://lh6.googleusercontent.com/-PlFtlvS4yDM/UhYdiLUrwjI/AAAAAAAADuc/vrFyNNBNZ9E/s720/DSCN2353.JPG
Po północy jesteśmy w końcu pod garażem:
https://lh3.googleusercontent.com/-UN4P9SmS4p4/UhYdiiGmYEI/AAAAAAAADuc/CA14JDlTmp0/s720/DSCN2358.JPG
Garaż jak garaż, ale jego piwnica ;) Okazuje się, że wersja Fazika była bliższa prawdy, kilka koniaków już padło ;)
https://lh3.googleusercontent.com/-YS4BrsYKMFI/UdSKbSJ98kI/AAAAAAAAMYA/JSLIBGbmjAc/s800/_IGP0537.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-7IGIb9fy-UY/UdSKcK4EddI/AAAAAAAAMYI/VweJ9kc4UVs/s800/_IGP0539.JPG
Na ścianie zdjęcia Pastora, Szparaga i spółki z zimy:
https://lh5.googleusercontent.com/-w7AZmDdbZrQ/UdSKaxcxBJI/AAAAAAAAMX4/zLClXPRZEAY/s800/_IGP0536.JPG
Szybko okazuje się, że jeszcze kilka koniakóww garażu się znajdzie ;)
:beer2:
cdn.
Po każdym przeczytanym odcinku mam chęć napisać, że bardzo się cieszę ze spotkania z Waszą ekipą w realu. Bez tego pewnie czytałbym te wszystkie Wasze przygody i dialogi z nutką niedowierzania, jak jakąś beletrystykę :).
A tak gęba mi się cieszy podwójnie. :beer2:
I nie wierzyłbyś, że takie wariaty chodzą po ziemi ;)
Pisz, pisz, przynajmniej wiadomo, że ktoś to czyta ;)
RAVkopytko
22.11.2013, 21:46
Jagna,czytajo i czekajo na następne odcinki :D
uff...
kolejna impreza polsko - rosyjska… :chleje:
znów trzeba pić ...
choć tym razem jakoś normalniej, bardziej swojsko, może dlatego, że zwyczajniejsi motocykliści, a nie żadne MC ;)
kolejne koniaki, a potem ostatnie polskie piwo znalezione gdzieś w bagażniku…
oczywiście spanie w garażu znów nie wchodzi w grę, mamy iść do domu i tyle…
Nadal mamy plan na Sołowki, czyli Wyspy Sołowieckie, prom płynie tylko raz dziennie, o 7 rano.
Dżes obiecuje pobudkę o 6.30, żebyśmy zdążyli dojechać do portu i kupić bilety.
Mamy z Dżesem i spółką ciekawą dyskusję lingwistyczną.
Otóż poznaliśmy od MC - chłopaków z Zapoliarnego dwa nowe słówka rosyjskie, dość często przez nich używane.
Brzmią one dość podobnie i w końcu zapytaliśmy, gdzie leży różnica. :umowa:
Chodzi mianowicie o słówka “ch.. owy” oraz “achu..enny”. Różnica okazała się dość konkretna ;)
Pierwsze oznacza dokładnie to samo co po polsku i jest zdecydowanie negatywne i wulgarne,
natomiast drugie jest bardziej łagodne a znaczy mniej więcej “zajebisty”.
Zdarzyło nam się użyć tego drugiego określenia przy Dżesie i wywołało to niemałą konsternację ;) oraz komentarz “lepiej tego przy ludziach nie używajcie” ;)
Ale po kolejnym koniaku chłopaki jakoś sami mówią “achuj...enna maszina” :D
Gada się nam fajnie, w końcu patrzymy, że jest już 5 rano… Idziemy do mieszkania Dżesa, rozkładamy się na podłodze, niestety ciężo spać , jak ktoś paca cię łapą w ucho albo w głowę ;)
Kot Dżesa:
https://lh3.googleusercontent.com/--ytx0yClILE/UdWUA4i69nI/AAAAAAAAND0/j5KLEcEdA-w/s800/DSCN2426.JPG
Po jakiejś godzinie dzwoni pierwszy budzik.
6.30
Wstajemy na prom?
Wszyscy nieżywi…
W końcu o 6.50 zrywamy się i biegniemy do auta.
Wsiadamy. Do portu jeszcze jakieś 15 km… nie ma sensu… pewnie prom właśnie odpływa…
ale... w sumie... to jest Rosja... na pewno nie wypływa o czasie, damy radę…
Gdzieś o 7.15 wpadamy do biura, kupujemy bilety i biegniemy na prom, z którego właśnie zdejmują trap ;)
I chyba po nas widać, że spaliśmy niecałą godzinę ...
https://lh5.googleusercontent.com/-qSlAqN9igwM/UdSKc6y54SI/AAAAAAAAMYQ/5KyQXTTPXp0/s800/_IGP0543.JPg
Ale za to możemy wyspać się ciut na kołyszącym statku gdzie na Morzy Białym ;)
A teraz krótko, czemu Sołowki.
Aga wyczytała w przewodniku, że warto. Bo piękny zabytkowy monastyr, podobno najważniejszy w kraju i ogólnie ładnie.
Jagna znowu chciała zobaczyć na własne oczy kawałek tego, co pisał Sołżenicyn w “Archipelagu Gułag”.
Na Sołowkach funkcjonował od 1920 jeden z cięższych sowieckich łagrów: Солове́цкий ла́герь осо́бого назначе́ния (СЛОН). Przebywało tam nawet po 65 tys. ludzi. I większość tam została…
Sołżenicyn szacuje, że w sowieckich obozach systemu uśmiercono od początku rewolucji do roku 1956 ok. 60 milionów ludzi. Historyk Robert Conquest, podaje liczbę 42 milionów ludzi, którzy zginęli bezpośrednio w obozach (ich zgony zostały oficjalnie „zaksięgowane” przez służby obozowe), oraz trudną do oszacowania (od 10 do nawet 30 milionów) liczbę ludzi, którzy nie zmarli w samych obozach, lecz w trakcie transportu oraz na skutek chorób i wycieńczenia już po wypuszczeniu z obozów. Robert Conquest (na podstawie danych archiwalnych) podaje też liczbę osób, które przewinęły się przez te obozy: w latach 1931-1932 w obozach przebywało stale około 2 miliony ludzi, w latach 1933-1935 – 5 milionów, w latach 1935-1936 – 6 milionów. W czasie drugiej wojny światowej nastąpił gwałtowny rozwój obozów i w latach 1942-1953 przebywało w nich już stale ok. 10-12 milionów ludzi, czyli mniej więcej 5% całej populacji ZSRR.
Niewyobrażalne.
Jednak współczesna Rosja nie bardzo chce o tym pamiętać. Owszem, są jakieś tablice, informacje też nie są już tajne, ale…
Tylko dzięki mojej wrodzonej upartości udało nam się namierzyć “muzeum” łagru, mieszczące się w dwóch pokojach jednego z dawnych baraków.
Mniejszej tabliczki “Muzeum” już chyba nie dało się zrobić… A w środku wszystko wyłącznie po rosyjsku i to raczej w ilościach symbolicznych…
Jagna poczuła się więc rozczarowana rosyjskim podejściem do historii i pozostało zwiedzić sam monastyr i okolice.
Sołowki są ładne same w sobie:
https://lh3.googleusercontent.com/-4dJPHRjw5QY/UdSMnh8I00I/AAAAAAAAMtY/k48DiVnpYRk/s800/_IGP0563.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-mV4NEczl6fQ/UdSKe8Drc0I/AAAAAAAAMYg/KE0PWKPomuE/s800/_IGP0552.JPG
Monastyr ogromny:
https://lh4.googleusercontent.com/-CYMvzeUWFH0/UdSMoaQmHPI/AAAAAAAAMtg/mBXYX5AwZmQ/s800/_IGP0580.JPG
i ciągle remontowany, bo w końcu niszczał od 1920 roku…
Niestety kobiety obowiązuje okrycie głowy oraz spódnica. I taki efekt mamy nieciekawy:
https://lh3.googleusercontent.com/-M7q1kzSTMLs/UhYdoLHogJI/AAAAAAAADuc/_3LyWGMbLHo/s720/DSCN2377.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-gTHQN677k7s/UhYdpTfUOMI/AAAAAAAADuc/wr67OHHb20E/s720/DSCN2381.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-X-aEqI-wv-M/UdSKlsfTWmI/AAAAAAAAMZg/dRKtrDoVSgc/s800/_IGP0574.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-UJ18lbKTfZ4/UdSKp44mhkI/AAAAAAAAMaI/m4mKud2bJ-M/s800/_IGP0587.JPG
Fazi przytulony od serca ;)
https://lh6.googleusercontent.com/-IDBtMYKkC-E/UhYdqKVvh_I/AAAAAAAADuc/u4I7kAAVy4g/s512/DSCN2383.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-LNdfOwOKgjU/UhRSUDqYjvI/AAAAAAAADuc/06w5sPcIuiY/s720/DSCN2410.JPG
Remont trwa:
https://lh6.googleusercontent.com/-cQztm5wNPCY/UhRSTVuY34I/AAAAAAAADuc/if0rEP05lEM/s720/DSCN2407.JPG
Po zwiedzeniu wszystkiego co się da, ciągle mamy godzinę do powrotnego promu.
I chyba ogarnia nas zmęczenie…
https://lh3.googleusercontent.com/-ZAdlLFc6lOg/UdSMpMe-KSI/AAAAAAAAMto/IPDSESGzLsA/s800/_IGP0590.JPG
A niektórych nawet morzy sen…
https://lh5.googleusercontent.com/-6NJf0GOkxzQ/UdSKra67DXI/AAAAAAAAMaY/D8iveDshZ6E/s512/_IGP0594.JPG
W końcu prom przypływa i znów jesteśmy w Kiem. Idziemy pożegnać się z Dżesem i spółką, który opowiadam jak bardzo był zdziwiony kiedy obudził się koło południa a nas nie było ;)
Taka ładna fotka z podwórka Dżesa:
https://lh3.googleusercontent.com/-aY4zm3huZyg/UdSMqTh9bUI/AAAAAAAAMt4/MmOywjr1bpQ/s800/_IGP0598.JPG
I wracamy znów na M18… Jesteśmy jednak tak zmęczeni, że już chyba po godzinie szukamy ustronnego miejsca do rozbicia…
Znajdujemy ładne jeziorko z kaczkami:
https://lh3.googleusercontent.com/-7HpjaANwMZk/UdSKsOAiqfI/AAAAAAAAMag/v6cOqvpJX4I/s800/_IGP0606.JPG
i zupełnie przeciętną ilością komarów:
https://lh4.googleusercontent.com/-d-HhVgjFW_A/UdSKttvZOhI/AAAAAAAAMaw/p8LdJtaW2Dw/s800/_IGP0608.JPG
I delektujemy się pierwszą prawie ciemną nocą:
https://lh3.googleusercontent.com/-SBoLOi8e34E/UdSKvOx2INI/AAAAAAAAMbA/CkDxs3FeCjU/s800/_IGP0621.JPG
cdn.
może jako pierwszy poproszę o dalszy ciąg
stopa-uć
05.12.2013, 17:15
Jagno ,czy coś się stało ? ?
JUŻ ÓSMY DZIEŃ nic nie napisałaś.
Ludziska czekają (jak zwykle) na TWOJĄ opowieść.
Pisz proszę.
CIA'Ł
wojtek II
05.12.2013, 21:08
Dokładnie to samo chciałem dzisiaj zasugerować.
Jagna, są tacy co czekają
Dajcie jej spokój, zawija właśnie papierki w papierki, nic ciekawego.
Jeszcze nie zawija ;)
Niemoc tfórcza?
Szara, listopadowo-grudniowa rzeczywistość?
I tym podobne?
stopa-uć
06.12.2013, 11:34
Jagno !
U CIEBIE niemoc tfórcza ,i tym pododne--NIEMOŻLIWE.
Wielu z nas chciałoby podróżować ,naprawiać,pisać itd......... tak jak TY, więc jeszcze raz proszę.
Choć kilka zdań.
Graba
Stopa-uć
Ostatnio na FAT modne są wątki prysznicowe (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=19320&page=4). Smukłe kobiece kształty…
No cóż, z naszego wyjazdu nie zachowały się żadne zdjęcia smukłych kobiecych kształtów pod prysznicem (co absolutnie nie znaczy, że ich tam nie było!)...
Ale…
Mamy prysznicowe foty w wersji śląskiej :drif:
Po naszymu baje to tak:
… bez dymfujonco para kery było widac nagato rzic, co ją woda pluskała nykedy fest tam a nazot, reszta kernzajfy do gulika…
(= … przez kłęby pary zdało się widzieć nagie ramiona, które woda opływała raz po raz, zmywając resztki mydła…)
A nasza modelka wyglądała tak:
https://lh4.googleusercontent.com/-PIjQ9EioYOo/UqHcV6E7A5I/AAAAAAAAOfo/4ZF0KWC2g_4/s400/_IGP0091.JPG" height="400" width="267"
A jak się sztalowała do tego łobrouzka!
Wszystko je światłe: lacie, kanka, durszlak, gardina!
:haha2:
PS. Fotka w większej rozdzielczości dostępna na priva ;)
RAVkopytko
06.12.2013, 19:27
:lol8::lol8::lol8:
Pirelli robi kalendarze z Paniami to może Mitas by zrobił z Panami ?
motoMAUROxrv
07.12.2013, 00:26
Jagna - :haha2: :brawo: :Thumbs_Up:...
-Jeno cza zrobić mało korekta anatomiczno w tumaczyniu :rolleyes:...
-nagato rzić je jakieś 50cm niżyj łot "nagich ramion", reszta je perfekt, - modelka tysz szfarno... :lol19:
Dowej tero jak nojwarciej reszta historyi i bildy pozostałej załogi -z kanom... :lol8: :bow: :p
Jako nagato rzic? Sago rzic mo byc . Tak sie rychtyk godo po slonsku!
-nagato rzić je jakieś 50cm niżyj łot "nagich ramion":p
To je gizd Fazi.
Łon mo nagato rzić a nie nagie ramiona!
motoMAUROxrv
07.12.2013, 10:04
...Dyć łon je cołki nagaty, łoblyk sie ino w kana... ;)
Ja, ja chcę na priva! :lol8: :lol8:
Warioty:D
Hohoho - ale miło, że nasz wątek stał się inspiracją :D
Czekamy na innych odwaznych :P
Dziękuję za słowa zachęty, od razu mi lepiej piszę dalej ;)
Budzimy się skoro świt (czyli koło południa) nad jeziorkiem:
https://lh6.googleusercontent.com/-yUPTzSUF0Mc/UdSKxA1RmUI/AAAAAAAAMbQ/RWN5VIlj3io/s800/_IGP0631.JPG
warzenie kafeja, pakowanie, tym razem jeszcze mycie w jeziorku…
i znów droga.
Znów niekończące się M 18.
Trochę już czuć , że wracamy…
Obiecaliśmy Saszy, że zajrzymy do niego w drodze powrotnej, więc zjeżdżamy do Miedwieżdogorska i witamy się z misiem:
https://lh4.googleusercontent.com/-HKu58hBkRsQ/UdSKx6kMKsI/AAAAAAAAMbY/1L2LBGIuKhM/s640/_IGP0634.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-8eCzFcU_WfE/UdSKy67Q-rI/AAAAAAAAMbg/kjfO8QgUk7w/s800/_IGP0635.JPG
i zajeżdżamy na podwórko Saszy:
https://lh4.googleusercontent.com/-GTSr9Qn1-z4/UdSKzzCg0HI/AAAAAAAAMbo/IpF9uLMOa_c/s800/_IGP0637.JPG
A że jest piękna pogoda i ciepło, Sasza wyciąga nas na plażę, nad jezioro Onega
https://lh3.googleusercontent.com/-fZP-SKySrl0/UdSMakdMkXI/AAAAAAAAMrg/8b2gh5PkgAs/s800/_IGP0638.JPG
Podobno najstarsi górale nie pamiętają tak ciepłej wody w tym jeziorze!
https://lh4.googleusercontent.com/-kQEi9QR9_BQ/UdSMrN-PMwI/AAAAAAAAMuA/FC2d6MZ3Gs8/s800/_IGP0641.JPG
Onega jest tu bardzo płytka, brodzimy po kolana w gliniastym dnie.
Klapki niezbęde, bo oprócz gliny dno to także gwoździe i szkło…
Ech, miejska plaża w wydaniu rosyjskim…
https://lh5.googleusercontent.com/-h1ZmhCsXiu8/UdWUcNvD07I/AAAAAAAANFQ/ZKQwU0vQjlc/s800/DSCN2454.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-jRz89K-BiYg/UhRShurGROI/AAAAAAAADuc/Owvmp7RFVqc/w950-h713-no/RSCN2475.JPG
Po kąpieli (już druga tego dnia! Rozpusta!) Sasza ciągnie nas na swoją daczę (każdy porządny Rosjanin ma pod miastem daczę, czyli domek letniskowy).
A na daczy serwuje nam porządny rosyjski obiad w wersji wakacyjnej, czyli rybę z grilla
https://lh4.googleusercontent.com/-kFc5uSwu7Ig/UdSK1wBwJbI/AAAAAAAAMb4/LXBYN8ogTWs/s800/_IGP0643.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-RuNrE9ozKEo/UdSK2ro7VmI/AAAAAAAAMcA/QaSxsGOOna4/s800/_IGP0645.JPG
Ryba jest specyficzna. Smak jest OK, ale zapach…
Wmuszam w siebie kawałek, więcej nie potrafię.
Reszta daje sobie radę znacznie lepiej ;)
https://lh6.googleusercontent.com/-4Ly_8SRCAvE/UdWUmmZC_GI/AAAAAAAAND0/6c5gtPxI3N0/s800/DSCN2473.JPG
Sasza, niepomny na nasze protesty, daje nam na drogę wałówkę w postaci dżemiku od babci, tuszonki, itp, itd… I jeszcze porządne szklanki do wódki o słusznej pojemności, na oko 0.25 l ;)
I znów hajłej M18…
Gdzieś przed północą zaczynamy jak zwykle szukać drogi w bok, najlepiej nad wodą.
Ale o dziwo , zjeżdżając w bok, (bynajmniej nie asfaltem) trafiamy ciągle na jakieś zagubione wsie...
W pewnym momencie trafiamy na taką ekipę:
https://lh6.googleusercontent.com/-IWN_oxOYnSg/UdSK4ajUUWI/AAAAAAAAMcQ/8mdxbN0FiHQ/s800/_IGP0650.JPG
To uczestnicy niemieckiego rajdu “Dookoła Bałtyku”
Fazi podchodzi do kobiet jadących tym pięknym starym Saabem i pyta:
- o, to wy też macie taki rajd jak nasz Złombol? (po niemiecku to Schrottrallye)
Na co one, szczerze oburzone:
- to nie jest żaden szrot! To youngtimer!!!
Ups…
https://lh3.googleusercontent.com/-jPU7s5SGWXw/UhRSlY11yNI/AAAAAAAADuc/bDMOBAeQ8RY/w950-h713-no/DSCN2476.JPG
Dopytujemy się trochę o szczegóły rajdu, jak to niemiecki rajd, dopracowany w szczególikach.
Chłopcy z jeepa chwalą się, że oprócz jazdy muszą codziennie wykonać jakieś “zadanie specjalne”.
Zadanie na dziś to rozpalić ognisko.
W tym celu chłopcy zajechali na stację benzynową, gdzie dokonali zakupu drewna kominkowego.
Kupno drewna.
W Karelii.
Gdzie dookoła są miliony hektarów lasu…
Cóż.
Kulturalnie się pożegnaliśmy, a złośliwe komentarze były już przez CB ;)
Kolejna dróżka w bok, kolejna maluteńka wioseczka. Ale za nią jeziorko!
Nie mamy ze sobą drewna kominkowego, więc musimy iść z siekierą w las ;)
https://lh3.googleusercontent.com/--nf12Dw_Vrk/UhRSo8bDyaI/AAAAAAAADuc/6ZgzPxSBEDc/w950-h713-no/DSCN2486.JPG
Z gałęzi oraz karimaty robimy także wygodne miejsce do siedzenia
https://lh5.googleusercontent.com/-_Bw5byTfBeo/UhRSmoxaMBI/AAAAAAAADuc/wTJIp8FWYyw/w950-h713-no/DSCN2480.JPG
Wyciągamy wałówkę od Saszy:
https://lh6.googleusercontent.com/-lWr-fhV2v4I/UhRSoOGpIaI/AAAAAAAADuc/l0UPWY04q3I/w950-h713-no/DSCN2483.JPG
I mamy wszystko, co w tej chwili jest nam potrzebne do szczęścia…
https://lh5.googleusercontent.com/-3clNkHFRUcQ/UdSK5gWOi8I/AAAAAAAAMcg/GL0P5xColes/s800/_IGP0663.JPG
cdn…
Buu.ja chcę nad jezioro.i żeby było słoneczko i ciepła woda i ognisko i tacy fajni ludzie jak Wy:)
Ech, w takich okolicznościach towarzysko - przyrodniczych to i kopruchy niestraszne!
Zresztą, jak widać na zdjęciu nece na głowach mają co niektórzy ;)
W Miedwieżdogorsku, a potocznie w Medgorze, znajdowała się główna siedziba BBK (kombinat białomorsko bałtycki) To tam ważyły się losy tysięcy więźniów osadzonych w łagrach BBK, podczas tej szatańskiej realizacji jakim był Kanał Białomorsko Bałtycki...ciekawostka taka.
Poranek jak co dzień.
Jak co dzień od dwóch tygodni.
Czyli pobudka przez promienie słońca (cóż, koło południa świeci ono już dość konkretnie)...
Widok jeziora po wypełznięciu z namiotu...
Kawa i śniadanie na trawie…
Ehhh, że też to wszystko musi się kiedyś skończyć…
Z drugiej strony - gdyby było tak codziennie, czy potrafilibyśmy się tak tym zachwycać?
Wracamy po raz ostatni na M18, przyjdzie się nam z nią wieczorem pożegnać, bo wjedziemy do Sankt Petersburga.
Jesteśmy tam umówieni z Tanią i Garim, parą, która wcześniej gościła u Faziego w ramach “Couchsurfingu”. Obiecują pokazać nam miasto.
Petersburg jest strasznie zakorkowany na wlotówkach, dlatego postanawiamy się z nimi zmierzyć dopiero wieczorem, szczególnie, że temperatura nie sprzyja staniu w korkach, nawet z szyberdachem ;) albo brakiem dachu jak w skodniku ;)
https://lh3.googleusercontent.com/-NR8rJTCNOi0/UhRSy_0D96I/AAAAAAAADuc/zapAQglKHEk/s720/DSCN2517.JPG
Hic* daje się we znaki, więc wypatrujemy miejsca na postój.
Jest!
Dróżka w las, a na końcu blinka* coś światło*.
Nie tylko my mamy taki pomysł, ludzi dość dużo, nawet patrol drogówki zatrzymał się na kąpiel ;)
No i znów nagaty Fazik w obiektyw wlazł. Lubi, czy co?
https://lh4.googleusercontent.com/-Hi6gW-QpkFo/UdSK6r7tqMI/AAAAAAAAMco/93COPa6mppI/s800/_IGP0684.JPG
Najpierw żarcie, później kąpiel ;)
Na pierwszym planie tuszonka od Saszy
https://lh5.googleusercontent.com/-qM212poJG3I/UdSK7pAKJaI/AAAAAAAAMcw/Ei-uFwOKXgM/s800/_IGP0685.JPG
I już można skoczyć do wody. Patryk:
https://lh3.googleusercontent.com/-LKEeHgIAVBM/UdSMsXyFVXI/AAAAAAAAMuQ/kv1IRi-g8zg/s800/_IGP0693.JPG
Śpiący Fazi:
https://lh5.googleusercontent.com/-8SLchFPrUwU/UdWUy86wHBI/AAAAAAAANEE/1wQhzZYXulY/s720/DSCN2505.JPG
Jagna, próbując chronić opatrunek na złamanym i pociętym palcu:
https://lh6.googleusercontent.com/-UDglMCaU8Pc/Uqjh4YvsycI/AAAAAAAAOgI/3gC1TZC_1uQ/s512/RSCN2498.JPG
Chłopaki dobrze się pod wodą bawią:
https://lh4.googleusercontent.com/-cbpzY2oK24k/UdWVDkVQzZI/AAAAAAAAND0/A5rinZ24KaU/s720/DSCN2510.JPG
Mamy niesamowite szczęście jeśli chodzi o pogodę, non stop ponad 30 stopni.
Po powrocie sprawdzam.
Średnia temperatura w lipcu wynosi tam 18 stopni!
Pod wieczór jedziemy dalej, ale i tak nadziewamy się na taki sztau, że postanawiamy zjechać w pierwszy lepszy parking przed Petersburgiem, uwarzyć kafeja i zjeść nudle* ;)
https://lh5.googleusercontent.com/-KytlykkExgQ/UhRS0eY32DI/AAAAAAAADuc/XP33-ebkHAs/s720/DSCN2520.JPG
Wkraczamy do cywilizacji, czas odkopać sukienkę ;)
https://lh6.googleusercontent.com/-V1XtswF8dms/UhRSzqpDlJI/AAAAAAAADuc/hCuKSmZkIYY/s720/DSCN2519.JPG
Wjeżdżamy w końcu do Sankt Petersburga, namierzamy Garego i Tanię na ich skuterze, parkujemy i ruszamy w miasto:
https://lh4.googleusercontent.com/-NoYTJLCTcMI/UdWVcpmwilI/AAAAAAAAND0/iV9Z-o_8FZE/s720/DSCN2557.JPG
Sankt Petersburg to Europa całą gębą, coś kompletnie innego, z czym mieliśmy do czynienia ostatnie dwa tygodnie.
Bogato, czysto, zadbanie…
No i Rosjanki…
Każda wygląda, jakby właśnie wyszła od fryzjerki i kosmetyczki, nienagannie i elegancko ubrana…
Chłopakom prawie szyje się przekręcają, ale przyznaję, jest na co popatrzeć ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-cqeFMLd6w6M/UdSLBexS_ZI/AAAAAAAAMdo/JIWtQCVrRQs/s800/_IGP0703.JPG
Najgrzeczniejsze zdjęcie Faziego z całego wyjazdu:
https://lh4.googleusercontent.com/-6GFP7efG0VA/UhRS6VYaqnI/AAAAAAAADuc/PC80DL4jGDA/s720/DSCN2555.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-Ho0obEg7eXA/UdSLC92dkBI/AAAAAAAAMd4/RmbM9Nh9FNs/s800/_IGP0708.JPG
Sobór Kazański:
https://lh4.googleusercontent.com/-TUY61OZNbUU/UdSLDSxePzI/AAAAAAAAMeA/x62SBrg9lXY/s800/_IGP0709.JPG
Pałac Zimowy i Ermitaż:
https://lh3.googleusercontent.com/-bu7mOEUjs6E/UdSMtRcxfyI/AAAAAAAAMuY/XwQvYvxCurE/s800/_IGP0713.JPG
Mnóstwo kanałów, w końcu całe miasto powstało a bagnach…
https://lh5.googleusercontent.com/-IEm3lJ34dmg/UdSLHj2mJ5I/AAAAAAAAMew/AB4afs8eRGo/s800/_IGP0721.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-bmA-xN8PwpE/UdSK_hYgarI/AAAAAAAAMdY/fm3rjeoE8OQ/s800/_IGP0700.JPG
Sobór Św. Izaaka:
https://lh6.googleusercontent.com/-3WriX1GRMD8/UdSLIfbskBI/AAAAAAAAMe4/emLKA9BObGo/s800/_IGP0733.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-tXNEjrUEzOM/UdSLKCqZPuI/AAAAAAAAMfQ/ecAOVJ8Uwc4/s800/_IGP0738.JPG
Pomnik Piotra Wielkiego ufundowany przez carycę Katarzynę na tle budynku sądu:
https://lh4.googleusercontent.com/-d1Tqw-SyruY/UdSLI5iABQI/AAAAAAAAMfA/leHt7rYy1KI/s800/_IGP0735.JPG
Nocny spacer po metropolii:
https://lh6.googleusercontent.com/-bLnE8ohptDE/UdSLOtND1vI/AAAAAAAAMgA/H-CVCfLNhSY/s800/_IGP0749.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-0s8KE_mm9ek/UdSLPCVF3CI/AAAAAAAAMgI/4VSdyZcUV9E/s512/_IGP0750.JPG
Spas - Sobór Zbawiciela:
https://lh5.googleusercontent.com/-t2WMI6MCga0/UdSLRUXLX-I/AAAAAAAAMgg/cCaIRTAbOt4/s512/_IGP0756.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-U6jK9Z4K2wk/UdSLSZLE3iI/AAAAAAAAMgo/hd71febC8u0/s800/_IGP0758.JPG
W końcu, koło 2, robi się prawie ciemno. Nasi przewodnicy nie bardzo mają gdzie nas przenocować i proponują, że pokażą fajne miejsce nad wodą pod miastem, gdzie możemy się rozbić.
No to jedziemy…
Miejsce, jak miejsce, woda jest. Ale jest też głośna autostrada ;)
I nie ma lasu, a ognisko przecież musi być! Nieważne, że jest wpół do czwartej rano!
Chłopaki zaraz coś wymyślą ;)
cdn.
Słownik ślunskiej godki:
hic - upał
blinkać - błyskać
światłe - niebieskie
sztau - korek (na drodze)
nudle - makaron
Rozbijamy namioty na łączce, jakieś 200 m od obwodnicy Petersburga (chyba 8 pasmowej…) nad małym, śmierdzącym bajorkiem.
Patrzę, a tu chłopaki wloką za sobą dorodną suszkę.
- skąd to macie???? Przecież tu lasu nie ma!
- ale tam jest taki szpaler drzew, jedno suche było…
- gdzie tam?!
- no tam, oooo…
- przy tej drodze??? Przecież tam cały czas coś jedzie!
- akurat nie jechało …
- tylko nie mów, że spadło na jezdnię, proszę…
- no to nic nie mówię…
Ciekawe, co by było, gdyby jednak jechało? I na rosyjskie auto spadłaby dorodna brzózka ścięta za pomocą fińskiej siekierki w rękach dwóch Ślązaków z niemieckimi paszportami ? Uch…
W każdym razie, tradycji stało się zadość, była woda, były kopruchy, był fojer…
Gdzieś koło południa następnego dnia dojeżdżamy autami na przedmieścia Petersburga i zamieniamy samochody na metro.
Pogoda na zwiedzanie miasta taka se…
https://lh4.googleusercontent.com/-m2r69peZXyA/UhRTHKPD4QI/AAAAAAAADuc/pfHuGGQMx5A/s720/DSCN2597.JPG
więc zaczynamy od fontanny przy stacji metra Moskowskaja:
https://lh6.googleusercontent.com/-UmA862B9xKI/UdSLTAJ1ePI/AAAAAAAAMgw/VEKA7KRtEx8/s800/_IGP0762.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-ukp11fdrCts/UhRTHqu3EuI/AAAAAAAADuc/HiXx7PeG_70/s720/DSCN2600.JPG
Kontemplując towarzysza Lenina:
https://lh5.googleusercontent.com/-liGtJPEPNY0/UdSMup0ihzI/AAAAAAAAMuo/8VFZmeJTzo4/s800/_IGP0761.JPG
W końcu się ruszamy:
https://lh5.googleusercontent.com/-jwDC61atlBc/UdSMvWY7OzI/AAAAAAAAMuw/ou5KBAta70E/s800/_IGP0771.JPG
i zjeżdżamy do metra:
https://lh4.googleusercontent.com/-0hLVwWtkEZE/UdSLUs0VFDI/AAAAAAAAMhA/L3ZHNsVpH6E/s800/_IGP0772.JPG
trzeba zobaczyć słynną Aurorę:
https://lh3.googleusercontent.com/-SgGL9Jw8u7I/UdSLY_1ftjI/AAAAAAAAMho/t7nAG9_msf8/s800/_IGP0784.JPG
a później odpocząć:
https://lh6.googleusercontent.com/-DnyMOE405w0/UdSLZ8VaWdI/AAAAAAAAMhw/YFO1TZzGM30/s800/_IGP0786.JPG
jak większość mieszkańców…
https://lh3.googleusercontent.com/-nlFKrpaQmwY/UdSLaQ3t2GI/AAAAAAAAMh4/o9vkUYGZGMY/s800/_IGP0788.JPG
Dobijają do nas Tonia i Garij i razem idziemy do “kolebki” miasta, czyli twierdzy Pietropawłowskiej.
https://lh5.googleusercontent.com/-ydkqYTY0UYw/UdSLbQHbFRI/AAAAAAAAMiA/0MU9gMaai4A/s512/_IGP0789.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-e8fYtCnk5SM/UdSLdYvWVZI/AAAAAAAAMiQ/_qJqnUqxFuw/s800/_IGP0791.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-j5Bko3eNUbA/UdSLeJqWWXI/AAAAAAAAMiY/2e5L-WgeT4Q/s800/_IGP0793.JPG
która w zasadzie jest wyspą:
https://lh5.googleusercontent.com/-ao4Sre8Kf5o/UdSLfl8qhXI/AAAAAAAAMio/wkKR7ABBXLc/s800/_IGP0799.JPG
i znów moczymy się w fontannie ;)
https://lh5.googleusercontent.com/-rseW3TmznVw/UhRTRAK0tLI/AAAAAAAADuc/-KyqKP6NDSI/s720/DSCN2637.JPG
no i czas na odwrót…
Postanawiamy dociągnąć do Estonii i przespać się na bałtyckiej plaży.
Ale przed nami jeszcze granica RUS - UE…
Oczywiście tankujemy do pełna tuż przed szlabanem (3,5 pln ver 6,0) oraz w co się tylko da, czyli baniaki po wodzie 6 l, sztuk … no powiedzmy, że pięć ;)
Oraz wszyscy palący (czyli wszyscy minus Jagnię) nabywają sztangi ćmików.
Oczywiście wszystko to należy przemycić.
A kierowcy TIRów straszą dokładnym trzepaniem aut oraz horrendalnie długimi kolejkami…
Jedziemy.
Kolejka jak kolejka, nie w takich się już stało ;)
Rosjanie wypuszczają w miarę bezproblemowo, Estonka w okienku pyta, dokąd jedziemy.
- Do domu, do Polski.
Po czym chłopaki kładą niemieckie paszporty…
Celnicy każą otworzyć bagażnik. Bałagan prawie wychodzi na własnych nogach, a na samej górze po dwa wory śmieci.
Czy to nasza wina, że w Rosji ciężko o kontenery na odpady??
Celnicy udają, że nic nie czują i słyszymy upragnione “proszę jechać” :)
Zaraz za granicą zaczyna się cudna mgła:
https://lh4.googleusercontent.com/-0p9cXLvz_Kw/UdSLhkTNVYI/AAAAAAAAMjA/XpNzBk9dhAM/s800/_IGP0812.JPG
a Fazi przypomina sobie, że mamy wyłącznie ciepłe piwo. Ale można je szybko schłodzić:
https://lh3.googleusercontent.com/-UacJV2Mpf5c/UhRTRxC_itI/AAAAAAAADuc/r4a1TsebaKQ/s720/DSCN2639.JPG
Widzimy na GPSie, że do brzegu morza niedaleko, więc pierwsza w prawo nasza.
Droga kończy się na plaży, pustej, cichej i przepięknej.
Polskie plaże są piękne, ale ta… Urzekła mnie zupełnie. Las, głazy wygładzone falami, spokojna woda, i żadnych dźwięków dookoła, tylko snujące się mgły… jakaś baśniowa rzeczywistość…
https://lh6.googleusercontent.com/-XrPEqCO9I5Q/UdSMzEEh_5I/AAAAAAAAMvg/25EJGdwzRdU/s800/_IGP0832.JPG
W takich okolicznościach przyrody czasu szkoda na spanie ;)
https://lh6.googleusercontent.com/-EU0hGFoRgU8/UdU4ca5XV3I/AAAAAAAANBU/cphb5IHrQbM/s720/DSCN2667.JPG
Czekamy na wschód słońca:
https://lh3.googleusercontent.com/-v_WnMvokUjM/UdSMzm5oURI/AAAAAAAAMvo/AsP1n9s_fNs/s800/_IGP0839.JPG
i w końcu idziemy spać, jak zwykle gdzieś przed szóstą ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-CpexYGmMxTw/UdU4R_x3acI/AAAAAAAANBU/K-deBG_V8RA/s720/DSCN2677.JPG
cdn.
Wesołych Świąt życzy ekipa Ślunskiej Rajzy!
Niestety nie da się tego tu wkleić, więc proszę, zajrzyjcie tu. (http://host-d.oddcast.com/php/application_UI/doorId=1177/clientId=299/?mId=54485698.3) Warto ;)
Relacja piździec!!!! Uwielbiam Petersburg!!! Ale całą relację przebijają życzenia!!! A gdzie można takie Elfy wynająć, co by umiliły czas świaąeczny????!!!!
42,5 C! Alez gorrrace te uda! :D
Relacja piździec!!!!
Ale trafiłaś :D
To słowo baaardzo często padało z rosyjskich ust w naszym kierunku.
Ciekawe, co mieli na myśli ;)
Pewnie Ciebie Jagienko ;) Sam chętnie uzył bym tego słowa, ale...nie jestem rosjaninem. Dobrze ze nie mówili job twoju matb. Trzeba by sie było zastanawiać nad defensywą.
No cóż, Rosja to dziwny kraj.
Mówić na Syberii "Pizdiet kak w Pieterzburgie" to jakby mówić "piździ jak w Tunezji" u nas ;)
W nocy (no dobra, tak o ósmej rano…) budzi nas deszcz.
Mam brzydką, złośliwą, babską satysfakcję na marudzenie Fazika (“Jagna, po co ten namiot, daj spokój , na pewno nie będzie padać”), na szczęście go nie posłuchałam i namiot stoi. I mamy gdzie się schować.
Rano (czyli o 13 ;) ) niektórzy kąpią się w Bałtyku:
https://lh3.googleusercontent.com/-d8MmWAhnJok/UhRTYh0I1sI/AAAAAAAADuc/HQ3iisuFG1Y/s720/DSCN2678.JPG
Inni pajacują
https://lh4.googleusercontent.com/-cvAWzfaVhWc/UdSLj5L8C1I/AAAAAAAAMjY/q00XhbX-rlo/s800/_IGP0840.JPG
Na koniec konieczne jest działanie zespołowe:
https://lh5.googleusercontent.com/-NpBuwrB3reg/UdSLk1LZb4I/AAAAAAAAMjg/4rOgK2beiio/s800/_IGP0844.JPG
Nieśpiesznie przemierzamy Estonię, i w tym tempie to całkiem spory kraj ;)
Jedziemy wzdłuż Bałtyku:
https://lh5.googleusercontent.com/-1Y1DFRcsNds/UdSLlo6SfBI/AAAAAAAAMjo/MO3S0lMRIZY/s800/_IGP0855.JPG
Który podziwiamy jednak z góry:
https://lh6.googleusercontent.com/-pFfPez09hnQ/UdSLniZjpdI/AAAAAAAAMj4/naytPVymge4/s800/_IGP0859.JPG
Czasem boczne drogi są naprawdę bardzo boczne:
https://lh3.googleusercontent.com/-ioY2gDtFM2w/UdSLoe0hldI/AAAAAAAAMkA/gYaFZNZBVAk/s800/_IGP0863.JPG
Mamy przerwy nie tylko na warzenie kafeja, ale także zeżarcie arbuza:
https://lh4.googleusercontent.com/-HjpFliozCXY/UdSLqJ57GcI/AAAAAAAAMkQ/VUcg8c2rvfs/s800/_IGP0868.JPG
To zdjęcie mogłoby być kwintesencją naszego wyjazdu, ale nie bardzo nadaje się do powszechnego upubliczniania...
https://lh3.googleusercontent.com/-U_23O-RWPrY/UdSLssKgChI/AAAAAAAAMko/JdGiUNlImDw/s800/_IGP0879.JPG
więc niektórzy wolą na zdjęciu być solo:
https://lh5.googleusercontent.com/-FbvE45WTxAI/UhRTcbnXuLI/AAAAAAAADuc/1YSNlWLGAG4/s720/FSCN2696.JPG
W strugach deszczu docieramy do twierdzy Rakvere, gdzieś w połowie drogi między granicą rosyjską a Tallinem:
https://lh3.googleusercontent.com/-cUaGBIZlzdI/UdSLxLIaMiI/AAAAAAAAMlY/HxD-bQnSS5E/s800/_IGP0893.JPG
Gdzie stoi także ciekawy pomnik tura:
https://lh3.googleusercontent.com/-pUt3kLhLFRU/UhRTeIRelDI/AAAAAAAADuc/AANlUaq55ik/s720/DSCN2715.JPG
Gdzieś w centrum kraju zatrzymujemy się na obiad (jak zwykle koło 20…), ciężko się dogadać, estoński nie przypomina niczego poza fińskim, a fińskim też nie władamy niestety…
A obok stoi ciuchcia, więc syn maszynisty…
https://lh3.googleusercontent.com/-QqENsdk38bo/UhRTf22bg2I/AAAAAAAADuc/CLNevmlZxvQ/s720/DSCN2724.JPG
no ale ileż można przez tę Estonię jechać, więc w końcu jest granica:
https://lh6.googleusercontent.com/-FPMiYgxIMlc/UhRTgqgv10I/AAAAAAAADuc/tdIIbXPRZ2o/s720/DSCN2728.JPG
Łotwę zwiedzamy po ciemku, aż lądujemy jak zwykle w jakiś krzakach. Dookoła łąki i chaszcze po pas, więc musimy rozbić się na polnej drodze.
Ognisko skromne, ale było ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-AyrP07e1aw0/UdU38XrtESI/AAAAAAAANCI/IaZ8i1i1mRs/s720/DSCN2732.JPG
Zapasy piwa były wystarczające:
https://lh6.googleusercontent.com/-bCRqEqkt6u8/UhRTiZ1g6jI/AAAAAAAADuc/W38xzNGdRCY/s720/DSCN2733.JPG
Kolejny dzień, kolejny kraj, Litwę po prostu przelecieliśmy, korek za Augustowem ominęliśmy polami i wpadliśmy na pomysł zwalenia się na głowę Mariowi pod Bełchatowem.
Po drodze spodobała nam się wieś gdzieś na zachód od Nowego Dworu Mazowieckiego:
https://lh5.googleusercontent.com/-5eOMqohPf28/UdSM03F5HfI/AAAAAAAAMv4/ifuUSROozUk/s800/_IGP0909.JPG
Mario na nasz przyjazd przygotował się doskonale:
https://lh6.googleusercontent.com/-mumkxbYtcz0/UhRTlgc3R0I/AAAAAAAADuc/XcJRQ8dTkqs/s720/DSCN2754.JPG
Ostatnia noc na karimacie ;)
https://lh4.googleusercontent.com/-D6XN2vOjVEA/UhRTm2K4CgI/AAAAAAAADuc/zKhUI25RNX4/s720/DSCN2757.JPG
I obieramy kierunek na heimat…
29 czerwca, po dokładnie 16 dniach tej wariackiej podróży jesteśmy doma:
https://lh3.googleusercontent.com/-zt43-D1lgYw/UdSL2ECyZMI/AAAAAAAAMmI/poKhgixX1x4/s800/_IGP0926.JPG
powitano nas tak jak trzeba, czy roladą z kluskami i modrą kapustą… Aaa - zouza pyszna też była!
https://lh3.googleusercontent.com/-CGCddiiZzhc/UdU3pcYQGgI/AAAAAAAANBU/GvQOn40Ymwo/s720/DSCN2762.JPG
U Agi i Krzycha zrobiliśmy małe afterparty:
https://lh5.googleusercontent.com/-GhEp-aHypSM/UdSL3Fl08rI/AAAAAAAAMmQ/AOmby2K6Aho/s800/_IGP0927.JPG
ale zdecydowanie w stylu wschodnim (swoją drogą polecam pomysł ;)):
https://lh5.googleusercontent.com/---fG7mrkaNQ/UdSL348p8cI/AAAAAAAAMmY/QW4VgKSSq14/s800/_IGP0930.JPG
No i dobrnęliśmy do końca opowiastki.
Trochę to trwało.
Ale też opowiadać było o czym ;)
To był niesamowicie luzacki, zwariowany wyjazd.
Pięcioro ludzi, z których niektórzy się znali jak łyse konie, a inni wcale.
I udało nam się przeżyć 16 dni bez najmniejszej sprzeczki!
Do tego było totalnie niskobudżetowo.
W zasadzie wydaliśmy pieniądze wyłącznie na paliwo (3 zł za litr!) i wizy.
No i coś tam czasem jedliśmy.
I poznaliśmy tylu fajnych ludzi!
Więc już po raz drugi pozwalam sobie zakończyć hasłem:
Wschód rulez!
Dziękuję za uwagę i do usłyszenia. Bo pewnie coś tam jeszcze kiedyś napiszę ;)
stopa-uć
23.12.2013, 09:57
Jagno, na każdy odcinek czekaliśmy z niecierpliwością.
A teraz jedź "GDZIEŚ" i opisz.
Dzięki za fajną (jak zwykle) relację.
WESOŁYCH ŚWIĄT
CIA'Ł
Zet Johny
23.12.2013, 20:38
Jagna świetna wyprawa i jeszcze lepsza relacja.
Relacja skończona i teraz w perspektywie długa zima.
Zadam to pytanie: Jagna jak teraz żyć, jak żyć?:D
A teraz jedź "GDZIEŚ" i opisz.
Relacja skończona i teraz w perspektywie długa zima.
Zadam to pytanie: Jagna jak teraz żyć, jak żyć?:D
Johny, zaciśnij zęby do końca lutego.
Jak wszystko pójdzie tak jak powinno, znów będę stukać w klawiaturę ;)
No, jestem pod wrażeniem! Muszę se to zapisać.
gonzik.korba
24.12.2013, 01:33
Opowieść Prima Sort jak zwykle! Pogratulować!
Jeśli chodzi o słowo "pizdiet" jakie padło w relacji chciałem bym powiedzieć kilka słów.
A otóż korzeń słowa jest analogiczny do polskiego słowa przypuśćmy piździ. Aczkolwiek znaczenie słów pochodnych są z deka insze. Na przykład:
Пиздец - oznacza albo super - Ето просто пиздец! (Ale zajebiśćie!) albo też bardzo daleko ot super - Ето пиздец какойто! (To jest jakaś chujnia).
Пиздить - słowo oznacza kraść. У меня вчера мобилку сПИЗДИли.(Podwędzili mi wczoraj komurę) albo też kogoś bić - Да (от)пиздить его надо! (Trzeba mu wpierdolić!)
Пиздеть - mówić nie prawdę. Хорош пиздеть! (Dość pierdolić) Вася пиздит как Троцкий! (Wasia pierdoli jak Trocki). Aczkolwiek to słowo może oznaczać też zwykła rozmowę np. О чём вы вчера пиздели? Да там попиздели о том о сём. (O czym wczoraj rozmawialiście? Pogadaliśmy o tym i tamtym).
Пизданутса - upaść, uderzyć się. Я вчера нихуйово об камень пизданулся(Wczoraj mocno się uderzyłem o kamień) Ты видел как Васька вчера с дерева пизанулся?(Widziałeś jak Waśka wczoraj wywinął ptaka z drzewa?) . Zwariować - Етот чувак совсем пизданулся. (Ten gościu całkiem zwariował).
Пиздато - super. А всётаки у тебя пиздатые покрышки. (Jednak masz zajebiste opony).
Oczywiście jest jeszcze kilka wersji pochodnych tych powyżej takich jak - перепиздить (pobić w sensie sporo osób), спиздонуть (powiedzieć coś ), запиздить(pobić mocno) , перепиздеть(zagadać) , прапиздеть (przegadać) i tak dalej.
Jeśli chodzi o słowo Пиздец adresowanego do Slonskiej rajzy. Po przeczytaniu historyji i po tym jak znam Rosjan mogło mieć dwa znaczenia - albo zajebiście albo walnięci ludzie. Obydwa znaczenia pozytywne :-)
Zet Johny
24.12.2013, 07:38
Dawno temu do domu mojego dziadka zawędrował jeden Rosjanin Alosza (i został na jakieś dwadzieścia parę lat).
Teraz sobie przypomniałem że bardzo często powtarzał: B Пиздец
Gonzik - :bow:
A to na ostateczne podsumowanie:
https://lh5.googleusercontent.com/-dnG5xNZUfQs/Ur8wdmwTYGI/AAAAAAAAOgs/PS7mgsLSAy0/s640/mapa%2520ca%25C5%2582o%25C5%259B%25C4%2587%25C5%25 BA.jpg" height="800" width="702"
fajnie napisane ... Za kilka tygodni może mi się uda zrobić podobnego tripa.
I właśnie strzeliło co do minuty 7 lat.
https://lh6.googleusercontent.com/-veNhPR1eaas/UdSe15KO1zI/AAAAAAAAM7U/qHKHVUPbsNY/s720/DSCN2302.JPG
Wróciłbym tam. Noc za długa tutaj...
u mnie tak samo strzeliło. 16 czerwca 4 lata
Te wakacje planowałem z synem pojechać zachodnią częścią Norge i wracać przez Rosję...
Nie wierzę, że to już siedem lat!
Sporo się w życiu ekipy zmieniło, ale może zmajstrujemy kiedyś jeszcze coś równie niezrównoważonego?
:)
Z wami zawsze. Tylko samochody muszą być wieksz aby wszystkich zapakować.
Auta z przednim napędem dostaną jak zawsze tylni napęd :D
https://lh5.googleusercontent.com/-6cDK_DtR_Rs/UdSMexjBfvI/AAAAAAAAMsI/BtZ4QrjpjZQ/s800/_IGP0375.JPG
Piszcie kiedy jedziecie, to zorganizujemy odnowienie ślubu:D
Piszcie kiedy jedziecie, to zorganizujemy odnowienie ślubu:D
O kurtka na wacie. To by mogło się dziać..... :-)
Tego ślubu nie zapomnę nigdy, do dziś czuję zapach szamba które wlało się do naszego namiotu :)
Muscalero
13.12.2020, 09:30
Tego ślubu nie zapomnę nigdy, do dziś czuję zapach szamba które wlało się do naszego namiotu :)
Mam nadzieję, że smród po "bitwie" już opadł :) - nie bardzo było jak zacząć po takim ostatnim poście :)
Gratuluję ekipy i wspaniałego wyjazdu. Dla towarzystwa cygan dał się powiesić :). Planując przyszłoroczny wyjazd natknąłem się na ten wątek. Przeczytałem od deski do deski, szkoda, że po latach niektóre zdjęcia się nie wczytują. Do dziś zastanawiałem się czy na południe czy na północ i dzięki Wam wybrałem północ.
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.