View Full Version : Cizia Zyke [Afryka, 2012]
Mimo że to nie "jednym śladem" i jedynie słusznym środkiem lokomocji ale chciałem poinformować że bywalcy tego forum, również dosiadający czasami Africe i z którymi odbyłem nie jedną wspólną podróż (ja swoimi czterema kołami oni na Africe) włąsnie jadą śladami gościa - wspomnianym w tytule.
Odbywają tą podróż - a jakby - pojazdem z odpowiedniej epoki - czyli mercem kombi z silnikiem 2,4 D. A więc jadą z Polski do Kamerunu.
Odwiedzili jego grób - w Bordeaux - a teraz przemierzają już ziemie afrykańską
A zapomniałem podać kto
Norbi - vel Mnorbi
Paweł - vel ... hmmm nie pamiętam jaką tu ma ksywe
KAjman, czy to ten Pan??
Niezle CV sobie zrobil:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Cizia_Zyk%C3%AB
dobry koleś. po przeczytaniu zastanawiałem się jak wygląda taki kozak. a wygląda tak:
http://www.levillagedemusher.com/images_blog/oro1.jpg
O cholera, nie wiedzialem, ze nie zyje. No, moze nie wszystkie jego ksiazki to klasyka, ale Sahara, czy Zloto, fantastyczne.
Dla parlajacych wywiad z czasow telewizji czarno-bialej:apostrophes-cizia-zyke (http://www.dailymotion.com/video/x5el5v_apostrophes-cizia-zyke_music)
Kajmanie, bardzo sluszny cel wyprawy i patron. Czy aby sladami, ze tak powiem, doslownie? Zanosi sie niezla jazda.:lukacz:
Jestem wtórnym analfabetą, ale chyba się skusze i przeczytam jedną z jego książek.
Polecam sahare. Jutro moge podeslac linka albo mam pod worldem. Jutro wkleje jakies zdjecie chlopakow
Boski-Kolasek
13.11.2012, 21:38
Zloto i Sahara sa super! Awanturnik tak chyba mozna go by nazwac
Powrót Elwooda SE ;)
Jakos nie zalapalem. Ale...pewnie za glupi jestem:mur:
Kajman, żart.. ;)
Do postu wyżej mojego, o awanturniku ;)
Tak jak już napisał Boski-Kolasek, sahara i złoto - to trzeba przeczytać, są takie momenty, w których od śmiechu (wg mnie) dnie da się powstrzymać. Kapitalny autor.
link do książki "Sahara"
http://stud.wsi.edu.pl/~silenczp/cizia/sahara.html
Dzięki, akurat będzie na chłodne jesienne wieczory:Thumbs_Up:
Ostatnia książka Cizi to " Tuan"...całikiem inna niż pozostałe ale też czyta się " jednym tchem"
:)
nooo- wciągnęłą mnie ta "Sahara".....siedzę i czytam...czasem pękając ze śmiechu, mimo ,że w robocie:):)
-muszę przerwać, w domu dokończę:)
pzdr
Paweł - vel ... hmmm nie pamiętam jaką tu ma ksywe
I wszystko jasne... :) Paweł miał tu ksywę "Cizia". Teraz wiadomo dlaczego.
Wyprawa super.
Pewnie nie wszyscy wiedzą,że Cizia i Zyke to też bohaterzy innej historii....
http://www.youtube.com/watch?v=FSUu2Y_AiSE&feature=plcp
Wielu było w Merzoudze po nich, niektórzy próbowali wjechać wjechać na Erg Chebi..nawet mowili ,ze to nie trudne :-))) Zdjęc nie ma :-(((
A ptaszki ćwierkają ,że nie obyło sie bez pomocy.....Ale kloca tam innego nie było....Flaszka Whisky czeka nadal....
z ostatnich wieści - pomykają już WS - West Saharą -
Pewnie przekraczają już wszystkie przepisy dotyczące ograniczeń prędkości bo stracili linkę od prędkościomierza :)
a tutaj zdjęcia z wyjazdu - gdy wyruszali w swą podróż
http://www.kajman.isk.net.pl/roboczy/01.jpg
http://www.kajman.isk.net.pl/roboczy/02.jpg
http://www.kajman.isk.net.pl/roboczy/03.jpg
na wieczór mają dotrzeć do granicy Mauretanii
Nooo to jest ogień!!!! Klasa! Powodzenia Panowie :)
danek-dr
14.11.2012, 20:18
Chłopaki wyglądają trochę jak gliniarze z teledysku Beastie Boys -Sabotage.
Ciekawa lektura ta "Sahara".
Chłopaki pokonali granicę Mauretanii - zrobili ją w 30 min - śpieszy im sięi. Wzięli do "pomocy starego znajomego Ahmeda" - gość jak by co mówi też po rosyjsku. Jak ostatnio robiliśmy tą granicę w styczniu to też trochę przyspieszył
Teraz gonią do Nawakszut - mają dużą szansę dotrzeć na noc - pewnie hostel "sahara" się kłania
30 min na przekroczenie granicy to expres.
A jak chlopaki stoja z wizami?
Jaka droga leca?
W kamerunie zajada do ksiedza Darka?
ksiądz to ich cel
lecą przez Nigerię
muszą jeszcze załatwić wizę w Mali
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=3pp6nM9rXLM
Cizia i Zyke intensywnie się uczą francuskiego..
Tu spotkanie z Mauretańskim policjantem na punkcie kontrolnym...Taki muzułmański łapówkarz(daj mi podarunek mówi}
A myslalem,ze w Auberge Sahara nie ma az takiego dobrego internetu,zeby wrzucic filmik na Youtube.
Filmik super, ale powinni jakos lepiej tan aparat ustawic :)
Jaka trasa zamierzaja jechac do Mali?
normalnie - na Nioro - jada raczej asfaltem
to jest merc i "lekko" załadowany
już raz urwali jakiś przewód zjeżdżając na off
danek-dr
16.11.2012, 22:14
Skończyłem tą "Saharę".
Mam nadzieje że chłopaki nie zapomnieli o penicylinie.:D
luzMarija
17.11.2012, 21:36
Tez wczoraj skonczylem i chcialem zapytac czy ktos ma link 'do' ''Zlota'' i reszty ksiazek CZ?
Aldo Raine
17.11.2012, 22:24
chomik :)
Gorączka jest na tym samym serwerze. Skasuj część linka do cizia ;)
luzMarija
18.11.2012, 12:03
Dzieki!
Chłopaki dojeżdżają do Bamako. Jak na razie i oby tak dalej idzie im nieźle
Sprzęt nie nawala
Cizia mówił,że Charli dopiero się rozkręca....No cóż stał kilka lat...Te 5 tysięcy km obudziło w nim potwora....
szczególnie po tak gruntownej i fachowej renowacji :)
Puszek zerknij do tego drugiego posta z maroka - dałem link do ukrainy z września
Chlopaki wyjechali juz w Bamako, pewno z wizami na kolejne kraje.
Jestem ciekaw jaka droga podaza i czy uda im sie spotkac z Neno, ktory samotnie kontynuuje Wyprawe Wagadugu 2012
http://share.findmespot.com/shared/faces/viewspots.jsp?glId=0TCiWSidXhPY0gIkzqPbgDO2EGEuvkW BG
Wizy nie załatwili...Neno sam jedzie?
"Czarnuchów może być jedynie dwóch; mistrz oraz uczeń. Jeden miał mieć całą potęgę Ciemnej strony, a drugi jej pożądać.."
Który został.....Mistrz czy Uczeń...:-)))
Załatwili wizę do Nigerii. Chcieli do Nigru - ale nie załatwili bo okazało się że nie ma ambasady Nigru w Bamako - jest tylko honorowy konsulat. Jadą teraz do Burkina.
Jadą w kierunku na Sikasso. Są aktualnie koło Bougouni
.Neno sam jedzie?
Neno sam juz od dwoch tygodni. Jego wspoltowarzysz wrocil na motocyklu do Polski,a Neno jedzie dalej.
Tutaj wiecej o wyprawie
http://www.facebook.com/Wyprawa.Wagadugu2012
Zaczynam mu kibicować (Neno).
Duet C&Z ma fantazję. To lubię.
z ostatnich wiadomości
W Bamako zero białych, zero turystów. Na ulicy pełno wojska i policji. Jak widzą białego - czeszą równo. Posty co kawałek.
z ostatnich wiadomości
W Bamako zero białych, zero turystów. Na ulicy pełno wojska i policji. Jak widzą białego - czeszą równo. Posty co kawałek.
I mimo,ze wojska mnostwo w Bamako, to na prowincji ( w Diema)wczoraj porwali turyste.
Takiego samego, jak chlopaki z Krakowa,czy jak Neno.
Jechal z Mauretani do Mali najbezpieczniejsza zdawalo by sie i najbardziej uczeszczana droga, a goscia zgarneli, jak jadl cos w przydroznym barze.
LIPA.....
Chlopaki przejezdzali tamtedy 5 dni temu
Na szczescie Burkina Fasso jest wiele bezpieczniejszym krajem, nie slyszalem,zeby nastapilo tam jakiekolwiek porwanie, czy rewolta.
A kto zaczepi 2 wąsatych typów w beczce kombi ? ;)
Powodzenia!
A kto zaczepi 2 wąsatych typów w beczce kombi ?
http://www.aljazeera.com/mritems/Images/2012/11/7/201211712471902734_20.jpg
No dobra, przekonałeś mnie.
Echhhh nie ma już szacunku na świecie dla twardzieli.
Dojeżdżają teraz do Sikassio. Do granicy z Burkina już kawałek.
Jadą na Benin a potem Nigerie - tam też różnie bywa
poczytajcie relacje tutaj
http://www.podniesinski.pl/portal/?p=4714
czytać - relacje - i opis w cz. 3 - co przytrafiło im się w Nigerii
Januszowi przydarzyla sie podobna sytuacja,ale on jechal autobusem.
I tez to byl 2008 rok
http://www.yahodeville.com/wyprawy/2008nigeria/notatnik.html#autobus
Raport z trasy sms;
"o Korwa J..M... Jeszcze mi się trzęsą ręce...Jedziemy drogą pod górę i widzimy słonia wchodzacego na drogę z wysokiej trawy. Podjeżdżamy blizej..słoń schodzi z innymi w gestwine...nagrywam wszystko.....Aż tu nagle zawraca i wbiega wprost na nas ryczac jak oszalały!!!! Mamy TO :)))) Zyke trzyma nogę na gazie,jedynka wbita, zamarlismy ze strachu...Jeszcze mam przed oczyma jego kły i trąbe wysoko uniesioną...Było kilka sztuk. Relacja na żywo C&Z"
Chlopaki chyba natkneli sie na slonie dokladnie w tym samym miejscu, co my,czyli na drodze N18, tuz przed wjazdem do parku Arly.
A czemu dojechali do parku i zawrocili? teraz sa w Fada, jestem ciekaw,czy im cos zabraklo, czy zmienili plan przejazdu przez Burkina.
Próbowali wjechac do parku Arli od zachodu droga N19 , ale droga okazała się zbyt trudna. Po kilku godzinach walki wrócili na asfalt i postanowili wjechac do parku od północy. Są prawie u celu ,jednak mocno obciązony Charli stracił tylne amortyzatory...Śpia więc miedzy sloniami prawie u celu i rano zaczynaja odwrót na Benin- tą samą drogą :-)) Przynajmniej tamte słonie mają obłaskawione :-)))
Bo źle pojechali.
Mówiłem im aby jechali do parku ale od strony Beninu. Od Burkina jest mniej ciekawy, mniej zwierząt, gorzej zagospodarowany
Próbowali od granicy Beninu ale się nie udało...Dlatego wrócili na północ..Na przejazd przez Benin maja 48 godzin, wiec raczej chyba sie im nie uda za duzo złowić słoni i nosorozców.
Dojeżdżają teraz do Sikassio. Do granicy z Burkina już kawałek.
Jadą na Benin a potem Nigerie - tam też różnie bywa
poczytajcie relacje tutaj
http://www.podniesinski.pl/portal/?p=4714
czytać - relacje - i opis w cz. 3 - co przytrafiło im się w Nigerii
Zdjęcia w tym fotoreportażu po prostu wymiatają :drif:
Nasi bohaterowie potrzebuja namiary na amortyzatory do mercedesa w Lagos...Albo na jakiegoś magica który pomoże zlikwidować problem skaczącego tyłu....
Nasi bohaterowie potrzebuja namiary na amortyzatory do mercedesa w Lagos...Albo na jakiegoś magica który pomoże zlikwidować problem skaczącego tyłu....
Jak wjada do Lagos z polncy, to przy wielkim bazarze niech skreca przy meczecie w lewo, tam jest takie stoisko z bananami. Po jakis kilkuset metrach mijaja piekarnie, na kolejnej przecznicy w prawo, tam zazwyczaj stoja chlopaki,co czyszcza buty. Pozniej zaczyna sie rewir uzywanych ciuchow, ale jak bedzie taki sklepik z szyldem fryzjer, to niech wejda do srodka i gosci ma kuzyna, ktorego sasiad ma kontakty ze sprzedawcami czesci do mercedesow.
Jak wjada do Lagos z polncy, to przy wielkim bazarze niech skreca przy meczecie w lewo, tam jest takie stoisko z bananami. Po jakis kilkuset metrach mijaja piekarnie, na kolejnej przecznicy w prawo, tam zazwyczaj stoja chlopaki,co czyszcza buty. Pozniej zaczyna sie rewir uzywanych ciuchow, ale jak bedzie taki sklepik z szyldem fryzjer, to niech wejda do srodka i gosci ma kuzyna, ktorego sasiad ma kontakty ze sprzedawcami czesci do mercedesow.
Ale czad ja pierdziu !! :bow:
ten przepis wygląda jak instrukcja do znalezionej mapy piratów z ukrytym skarbem :D
Są w Beninie - ale niestety merc zaczyna szwankować. Prawdopodobnie padła uszczelka pod głowicą
Jak wjada do Lagos z polncy, to przy wielkim bazarze niech skreca przy meczecie w lewo, tam jest takie stoisko z bananami. Po jakis kilkuset metrach mijaja piekarnie, na kolejnej przecznicy w prawo, tam zazwyczaj stoja chlopaki,co czyszcza buty. Pozniej zaczyna sie rewir uzywanych ciuchow, ale jak bedzie taki sklepik z szyldem fryzjer, to niech wejda do srodka i gosci ma kuzyna, ktorego sasiad ma kontakty ze sprzedawcami czesci do mercedesow.
A ten sąsiad co mieszka koło kuzyna co fryzjerem jest, to taki szpakowaty z niebieskim okiem jest? On im polecił mechanika od silników... Pchaja własnie merca na peryferia...
RAVkopytko
28.11.2012, 18:14
czyli dobrze jest :D Chłopaki dają rade
"Tuana"pochłonąłem w łikend,teraz czekam na "Złoto"
danek-dr
28.11.2012, 19:08
"Gorączka" też jest dobra.
Do starego merola w Afryce załatwią wszystko, kwestia jest tylko kasy, bo tam kiepsko z zaopatrzeniem jest. Z tym huśtającym tyłem to bym nie przesadzał, tam tak ma być. Po przejechaniu tego miasteczka (Lagos)
zaczną pewnie narzekać na sprzęgło, ale to już inna historia
Amorki naprawione(dopasowane) ,a kurier po uszczelkę pod głowicę wyjechał rano nad morze...Wróci jutro.....
Jak sie chlopaki martwia o ta 48 h wize beninska,to zawsze moga z beninu(ale nie wjezdzac do nigeri), poprosic za pol godizny o kolejna wize na 48 h, zaplacic koleny raz $25,czy ile tam jest i myc legalnie.
Ale ja bym sie chyba nie przejmowal, we dal cos mundurowym na granicy.
mma nadzieje,ze uszczelka sie znalazla i ze glowica cala i ze wkrotce beda zauswac dalej na wschod.
Jak sie chlopaki martwia o ta 48 h wize beninska,to zawsze moga z beninu(ale nie wjezdzac do nigeri), poprosic za pol godizny o kolejna wize na 48 h, zaplacic koleny raz $25,czy ile tam jest i myc legalnie.
Ale ja bym sie chyba nie przejmowal, we dal cos mundurowym na granicy.
mma nadzieje,ze uszczelka sie znalazla i ze glowica cala i ze wkrotce beda zauswac dalej na wschod.
Głowica cała...pompa wody profilaktycznie wymieniona...Koleżka cos mówi,że założy 2 uszczelki...:-))
Głowica cała...pompa wody profilaktycznie wymieniona...Koleżka cos mówi,że założy 2 uszczelki...:-))
edit
Przywieźli uszczelkę znad morza....ale do motoru 200 D...Znów kuryjer podróżuje nad morze....
edit
Przywieźli uszczelkę znad morza....ale do motoru 200 D...Znów kuryjer podróżuje nad morze....
Afryka.
trzeba sie przyzwyczaic
i zrozumiec znaczenie slowa "patience"
zrozumiec i zaakceptowac
Mechanik złożył Charliemu 2 uszczelki pod głowicę:dizzy::dizzy::dizzy:
Jedną od Cizi a drugą od Zyke...I o dziwo Charli...odpalił...Jedziemy dalej...:D:D
Co 2 uszczelki to nie jedna, widać tak trzeba.
a tak swoją drogą sie zastanawiałem
czy te czarne mechaniki wiedzą o czymś takim jak planowaniu głowicy, momentach dokręcania (klucz manometryczny) i kolejnosći odkręcania i zakręcania śrub ?? :dizzy:
RAVkopytko
29.11.2012, 20:03
Kajman,przecież to stara dobra beczka,daj spokój,dojadą
mishieck
29.11.2012, 20:09
Kajman, dlatego dali 2 uszczelki ;) Jak coś było nierówno to teraz się uleży... :D
nie no...jasne że dojadą - tak tylko sobie rozważałem
wiem że to jest stary solidny silnik tak jak i z ludźmi - skończyły się dobre stare czasy :(
tak nawiasem - jak kiedyś swoimi 4 kołami wróciłem z padniętą uszczelką pod głowicą z Afganistanu i to ciągnąć przyczepę z 5 motorami :D (wiadomo step kazachski, góry Uralu)
Widzę że na noc chłopaki zameldują się pewnie w Cotonu - i będą leżeć bykiem na plaży pijąc piwo :D
Merol 240D ma głowicę stalową i według mechanika ktory sie tym zajmuje, rzadko jest konieczność szlifowania glowicy. Podejrzewam, że oryginalna uszczelka była cieńsza niz dostepne w Beninie , więc na wszelki wypadek dali dwie. Nie zaszkodzi , a tylko silnik rozpręzy , zatem nieco słabszy bedzie . przybyło im 1,5 mm między blokiem a głowicą.
Kurcze, na razie cos im te dwie uszczelki chyba nie sluza, przez 4 godziny przejechali 80 km, jada glowna(asfaltowa) droga, wyglada na to, ze nie robia postojow...
SMS od Cizi..
:Merolek ciągnie ,ale nieco słabszy.Cieszymy się bardzo...Na trasie do Cotonou była potworna droga.....To była walka 5 godzin ,żeby pokonać 130 km .Pourywane i pozalewane odcinki drogi...Doły głębokie na Charliego..Masakra,Teraz nas czeszą policjanci na granicy, żeby wyjechaćz ich kraju. Tu jest Skurwysynsko pojebane.Cizia"
Przekroczyli 48 godzinną wizę o 18 godzin....
Tak, w te okolice jedzie się tylko raz, koszmary pozostają na resztę życia. Od granicy z Beninem do wyjazdu poza fawele Lagos zajęło mi to dniówkę, w błocie, syfie, przejeżdżając na skróty przez targowiska. 80 km miasta i targowisk, ludzie ciężarówki, wszystko to w czerwonym błocie i kałużach które nie miały dna. ŻAdko używałem 2 biegu. Przeżycie w dżungli to betka w porównaniu z tym błotnym horrorem. Potem już nic nie było takie jak wcześniej - w najgorszym gównie jak pomyślałem o Legos zaraz czułem się lepiej.
tak to mniej więcej wygląda, Lagos ma w tej chwili ok 15 mln ludzi!
Chłopaki po remoncie w Beninie dojechali do granicy z Nigerią z 18 godzinnym opóźnieniem - tzn o tyle przekroczyli ważność wizy. Po odpowiednich argumentacjach wyjechali z Beninu. Nigeryjczycy widząc tak zacny i poszukiwany pojazd zażądali od nich cdp. Aby ustrzec gospodarkę nigeryjską przed nielegalną sprzedażą tak cennego i poszukiwanego przez tubylców pojazdy jedynej słusznej marki.
I znowu - mediacje, rozmowy, zrywanie rozmów, demonstracyjne odchodzenia od stolika ....przejechali
Aktualnie minęli już Lagos i podążają w kierunku Kamerunu
Sms od Cizi....
" Cóż jedzie nam się kurewsko...Kurwa takie przełajowe drogi, to do kurwy nędzy dla Kajmana a nie dla nas.. Dziś jechalismy przez dżunglę po takich pierdolonych dziurach,że aż się do tej pory trzęsę...Skurwysyny... Droga do Calabar to horror dla takich jak my. Ale się udało. Wytrzeszcz oczu i dojechaliśmy do oazy spokoju :-)) Zajebani w trupa Podróżnicy Afrykańscy :-))
Buźka kochani nasi..."
Musi być nieźle jeśli Cizia sypie takim tekstem.
Nastepny sms... Cizia i Zyke musieli dziś mocno odreagować drogę...
"Miałem dziś siedząc na schodach przygodę z pajakiem na 5 cm. Skurwysyn wszedł mi na nogę... Tak sie przestraszyłem ,ze kopnąłem filar moja stopą...
Bardzo boliiiii...To był włochaty pająk....Spiryt leje sie strumieniami...Jemy zestawy Militariii i robimy pompki...JUz sto pekło... Jeszcze bardziej zajebani Podróżnicy Afrykańscy"
Chlopaki dojechali do Calabar.
Wg mnie to najbardziej czyste miasto w Nigerii.
Troche wojska tam jest,ale raczej pozytywnie nastawionego.
Kolejny plus,ze najlepsze miejsce w afryce do zalatwienia wizy do Kamerunu.
A po tem czeka ich droga do Eyumojok :)
Jestem ciekaw,ktory wariant wybiora i jak sie bedzie im jechac
tak wyglada droga w maju,czyli poczatek pory deszczowej
a przejscie graniczne wyglada tak
http://www.aljazeera.com/mritems/Images/2012/11/7/201211712471902734_20.jpg
Patrol Drogówki ? ;)
Witamy nowych wielbicieli prozy naszego patrona. Jesteśmy zachwyceni popularnością jego książek, oczym nie omieszkamy powiedzieć jego Córce. Afryka jest cudowna, zawsze potrafi zaskoczyć. Jutro startujemy do Kamerunu. Tutaj leje z nieeba cysternami wieczorami, martwimy się o Charliego, kto jak kto on da radę, mamy przecież śniegowe łańcuchy. Cizia & Zyke
Kilka fotek z naprawy Charliego i imprezki urodzinowej Zyke
Tutaj leje z nieeba cysternami wieczorami, martwimy się o Charliego, kto jak kto on da radę, mamy przecież śniegowe łańcuchy. Cizia & Zyke
Do Ekang dojedziecie raczej bez problemu, jedzie sie w wiekszosci asfaltem przez ladna dzungle, pod koniec zaczynaja sie gorki.
Pozniej przejscie graniczne, na wyjezdzie z Nigerii nic nie powinniscie zaplacic.
Pozniej most( dla moto nieplaty,ale podobno samochody placa?)
Celnika Kamerunskiego uswiadomilismy,ze CDP juz nie istnieje,ze wystarczylo, jak mu zostawilismy odbitki z dowodu rejestracyjnego:)
Potem 30 km do Eyumojok, tam spotykaja sie dwie drogi, tak z Ekok(drugie przejscie graniczne)
A ta druga droga w polowie listopada tego roku wygladala tak.
Wiec lancychy na kola,dobry rozped , kokojumbo i do przodu
https://mw2.google.com/mw-panoramio/photos/medium/81937268.jpg
https://www.youtube.com/watch?v=nmDuQUd9iiE
nmDuQUd9iiE
https://www.youtube.com/watch?v=n2mzBuFuONc
n2mzBuFuONc
Mirmił już o Kamerunie a tu jeszcze chwile szczęścia sprzed 2 dni...Dziś o 5 rano startują na Kamerun...
Cizia i Zyke pokonali ostatnia granice na swojej drodze...KAMERUN
Spojrzenie na drogę przed nimi obudziło ze snu , bezczynne przez dwa dni trapy...Będzie gorąco i...mokro.
No jadą chłopaki, ale tempo ....mają żółwie
Są gdzieś tutaj teraz....Tylko jest troche bardziej mokro.... Wolne tempo pewnie jest spowodowane pięknym krajobrazem....
wiem - widziałem te zdjęcia :)
No i Charli nie dał rady. Kamerun okazała się zbyt trudny...Udało się przejechac 10km w dzungli...Po wielogodzinnych próbach, pozaginaniu przewodów paliwowych , uszkodzeniu, drzwi błotnika i chłodnicy(na szczescie maja druga) Afrykański duch wszystkich Czarnuchów zesłal pomoc w postaci ciężarówki 6x6..Po wielu perypetiach z załadunkiem nasi przyjaciele jada noca przez czarna dupę wsród nocy, krzyku pawianów i pytonów na drodze(podobno bedzie żarcie dla całej wioski) do drogi cokolwiek lepszej niz ta...Przygoda z walki z błotem zamieniła się w opróznianie kanisterka pod gwieździstym niebem . Cizia i Zyke spotkali PRAWDZIWYCH CZARNUCHÓW..Czego i Nam wszystkim życze.
Dariusz Godawa OP
05.12.2012, 07:49
Nie bardzo zrozumiałem co tam w tym Mamfe ? Załadowali Charliego na 6x6 ? i śpią w Mamfe czy jak ? Widzę na spocie ze jeszcze tam są.
Chłopaki, juz tylko 500 km do mnie. Cizia, Zyke nie dajcie się - Bamenda, Bafoussam, Bafia i jesteście u mnie. Namiary: 3.792758° 11.535551° ale nie ten duży dom to sasiad, zaraz za nim mur z pustaków który niesmiało obrasta zielonymi listkami pnączy. Na Google earth tego nie widac bo stare foto.
Dariusz Godawa OP
05.12.2012, 07:59
Widzę że ruszyli, zobaczymy czy dojadą dziś, czy zanocują gdzieś po drodze, ale 500 km asfaltami powinni zrobić
Dariusz Godawa OP
05.12.2012, 08:01
Cizia i Zyke spotkali PRAWDZIWYCH CZARNUCHÓW..Czego i Nam wszystkim życze.
Życzenie spełnione od 20 lat ! :haha2::haha2:
Załadowali sie 10 km od granicy z Kamerunem i do Mamfe dojechali na 6x6...Jak dojda do siebie i zjedzą tego pytona , naprawia auto, to pojada dalej na wlasnych kolach Charliego...Zaraz wkleje smsy :-)))
sms
:Z wczoraj..Udało nam się załatwic ostatnie wizy do Kamerunu. Co prawda poczekalismy trochę w niepewnosci i duchocie pomieszczenia, ale w końcu konsul przyjechal i wydał.Zwiedzalismy póżniej Calabar nawet bylismy w Muzeum Narodowym Nigerii:-)) i nareszcie była wymarzona rybka ...Taka na 35 cm :-))) Właśnie się zbieramy do wyjazdu na ostatnia granice.Troche sie martwimy o CPD..."
Podobno Calabar jest bardzo uroczym miastem, Czystym, ladnie zabudowanym..Cizia mówi ,ze od Beninu nie spotkali białego człowieka...Ale z wysiłłku moze wszystko czarno widza...
"Pusi..Dzieki Bogu napatoczyła się ta ogromna cięzarówka i zabrała nas na pake...Dalsza droga, to znaczy kolejne 15 km z 50km okazała się tak samo ciekawa jak nasze wczesniejsze 5 km...tylko juz zza burty naszego potwora :-))) Załadunek nr 1 Charliego okazał sie tragiczny w skutkach. Cięzarówka wjechała do wielkiego dołu w naszej drodze i obnizyła się ze 180 cm do okolo 70 cm ...Burta pod jedno koło trapy pod drugie i dupa....Zbyt duzy kąt ...
Kola slizgały się okrutnie,ludzie pchali z calych sił i nic...Pzry wycofywaniu przód samochodu zanurkował i urwalismy chłodnice wraz z przednim pasem i rejstracja , za co dostalismy mandat na pierwszym poscie :-))) kontrola odbyła sie na odpowiedniej wysokości :-))) Na szczęście mamy drugiego Czarliego w zapasie czyli druga chłodnice.resztę sie pospawa. Zaladunek nr2 Czarliego byl juz udany. dlugie deski (przywiezione z wioski przy granicy przez Zyke) wiecej pchających bo skutecznie zablokowalismy drogę :-))) "
" Co prawda w drugim podejściu też był falstart i deski pekły a Czarli zanurkował ale nie było chłodnicy i nie mialo się co urwac :-)) Jesteśmy na górze i jesteśmy szczęsliwi Huuurrrraaaa:-)))Czarli zwiazany i zabezpieczony oponami z wszytskich stron. Jazda na gorze to czysta przyjemnosc, dżungla dookola i pomalu suniemy. Widoki z lotu ptaka. Jesteśmy juz w Manfie na asfalcie . A dzisiejszy dzien zaczął się tak fajnie...Granica bez problemow , mile kontrolowana "
"Tylko jedna kontrol była niemiła i wlepili nam mandat za brak trojkąta i pozwolenia na przejazd po drogach publicznych 5000 Neira. Nasze 5 km przelaju bylo ogromnym wyzwaniem i jesteśmy z nich dumni. Zyke był wszechobecny ,z trapami na glowie zasuwał tu i tam. A Cizia caly posrany staral się nie pourywac zawieszenia , rurek paliwowych i innych dupereli. Czarli znikal w dziurach i pojawial sie wygrany na kolejnych wzniesieniach ku naszej uciesze :-)) My spimy w Czarlim na wysokościach ...jutro wodowanie :-))) "
Nie bardzo zrozumiałem co tam w tym Mamfe ? Załadowali Charliego na 6x6 ? i śpią w Mamfe czy jak ? Widzę na spocie ze jeszcze tam są.
Chłopaki, juz tylko 500 km do mnie. Cizia, Zyke nie dajcie się - Bamenda, Bafoussam, Bafia i jesteście u mnie. Namiary: 3.792758° 11.535551° ale nie ten duży dom to sasiad, zaraz za nim mur z pustaków który niesmiało obrasta zielonymi listkami pnączy. Na Google earth tego nie widac bo stare foto.
Jak dojedziecie do centrum stolicy,to pozniej trzeba sie kierowac na duze lotnisko (cywilne)
Wyjezdzacie z centrum na droge N2.
Mijacie po lewej stronie lotnisko wojskowe.
Ok 1,5 km dalej mijacie po lewej rece apteke PHARMACIE DODZA
Kawalek dalej tez po lewej stronie MR SZAKAL sprzedaje motocykle,nie skutery,ale prawdziwe, duze.
ok 400 metrow dalej dojezdzacie do malego skrzyzowania, po lewej stronie bedzie hotel AUBERGE BLUE. Ale jest taki maly,ze mozna go przegapic ,Ale kazdy o nim wie.
Tam najlepiej poprosic mototaxi,zeby zaprowadzila do DOMU KIEROWCY KONSULA. Kazdy o tym domu wie. Czyli z glownej drogi sprecacie w lewo, po 400 metrach asfaltu maly rozjazd, skrecacie znowu w lewo,prawie pod katem prostym, a pozniej to juz wyschniete bloto.
Foyer jest kilkaset metrow dalej
Dariusz Godawa OP
05.12.2012, 11:30
Ja juz im powiedzialem by dzwonili jak beda 50 km przed Yaounde to wyjade na wjazd do Yaounde, ale widze ze oni beda jechac z Bafoussam czyli nie droga z Douala, wiec tak jak mowisz. Jesli chca to zaraz jak wjada do miasta od strony Bafia to moga zadzwonic na 96615551 i wyjade tam gdzie beda czekali. Maja namiary i jesli maja np program Sygic to tam jest Auberge Bleu nawet i doprowadzi jak Holowczyc w Automapie a z Auberg Bleu to juz rzut beretem.
Mirek za lotniskiem wojskowym jakis niecaly 1 km musza na pierwszym duzym skrzyowaniu ( Sana Lucia) skrecic pod katem prostym w lewo i na dol i pod gorke i przez rondo (Tropicana) prosto juz na lotnisko cywilne, Wtedy bedzie po lewej Pharmacie d'Odza i u szakala tez po lewej dalej, stoi od dzis AT R03 z 1988 roku zaraz przy drodze, to zaraz im sie rzuci w oczy i dalej droga glowna lekko skreca w prawo i na tym skrecie tablica AUBERGE BLEU. I tam od taximoto moga sie spytac do l'Orphelinat ( bo pod tak nazwa funkcjonujemy wsrod nich teraz ) Czyli jak z glownej skreca w lewo to do pierwszej krzyzowki i znowu w lewo jak pisales i juz caly czas prosto az zjada z asfaltu na kawalek szutrowki i dalej zwykla i za barem Yves Saint Laurent ( wyglada jak wychodek WC) zaraz w prawo i to juz my. Sasiad pobudowal duzy dom tak ze widac go juz od Yves St Laurent , my zaraz za nim, mur obrosniety tak w 1/3 pnaczem . zreszta maja namiary GPS
Dariusz Godawa OP
05.12.2012, 11:36
ale zasuwają , czy to juz na swoich kolach czy ciagle na tej 6x6 ?
Nie mam jeszcze info, ale raczej jada nadal na ciężaerówce...Moze nie było warsztatu do naprawy - duzo jest tego do zrobienia a wystartowali koło 7 rano......A uprzejmi przewoźnicy zaproponowali cos dalej...Chyba ,że spot został w kabinie....
edit...Założyli drugą chłodnice przod przyczepili na drucie od snopowiązalki i zapychaja aż miło...
Za 6x6 zapłacili 300 eur za 70 km...nieżle
Droga teraz jest piekna, nówka asfalt, wspaniali, mili ludzie , potężne drzewa w dżungli obok...malownicze wzniesienia...Cóz za nagroda ,za męki i niebezpieczeństwa Nigerii. Dzisiaj raczej nie dojada do stolicy....
Dariusz Godawa OP
05.12.2012, 12:30
Nie mam jeszcze info, ale raczej jada nadal na ciężaerówce...Moze nie było warsztatu do naprawy - duzo jest tego do zrobienia a wystartowali koło 7 rano......A uprzejmi przewoźnicy zaproponowali cos dalej...Chyba ,że spot został w kabinie....
edit...Założyli drugą chłodnice przod przyczepili na drucie od snopowiązalki i zapychaja aż miło...
Za 6x6 zapłacili 300 eur za 70 km...nieżle
Droga teraz jest piekna, nówka asfalt, wspaniali, mili ludzie , potężne drzewa w dżungli obok...malownicze wzniesienia...Cóz za nagroda ,za męki i niebezpieczeństwa Nigerii. Dzisiaj raczej nie dojada do stolicy....
197 000 fcfa - 378 litrów ON , 346 benzyny, 4 miesieczna wyplata mojej kucharki, 6,5 miesięczna nie mojego stróża nocnego, ekspedientki w supermarkecie, robotnika 8 godzin na słońcu..
Nie tanio ale przynajmniej nie zniszczą więcej auta i nie będa sie męczyć 4 dni z tymi 70 kilometrami... Nie wiadomo czy by w ogóle Czarli przetrwał to bombardowanie...
Dariusz Godawa OP
05.12.2012, 15:53
chlopaki maja jakies 350 km do mnie dobrym asfaltem to dojada na noc
to świetnie
dotarli by do celu swej podróży
Dariusz Godawa OP
05.12.2012, 18:39
maja jeszcze jakies 230 km ( jest sroda 05/12/2012 godz 18h42) do mnie
RAVkopytko
05.12.2012, 19:14
Napiecie rośnie :D,Darek fajny prezent na Mikołaja przyjedzie do Ciebie.
Aaaa w właśnie
ee to chłopaki pewnie poczekają do jutra - przekimają - szczególnie że pewnie u Was też się już ciemno robi
Jutro na Mikołaja - albo może lepiej "pod choinkę" dowiozą prezenty :haha2:
Z cyklu opowieści Cizi i Zyke..
"...było to w Nigerii po zalatwieniu wiz do Kamerunu ruszyliśmy ladnym asfaltem z Calabar do Ekok..Środek dnia, słoneczko, sielska atmosfera, Czarli rytmicznie pomrukuje silnikiem...Przed nami dwa samochody osobowe..i tak w trójke sobie 70 -dziesiątka zapychamy...Za którymś z licznych zakrętów na poboczu stoi bordo Toyota Corolla a przy niej 4 nygusów, zas piąty na drodze próbuje zatrzymac pierwszy samochód.. Widzimy to z odległości 100 metrów, jak auto wcale nie hamuje a delikwent ledwo uskakuje przed zderzakiem.. w tym momencie kolesie przy Toyocie obrzucają kamieniami nadjeżdżające samochody a kilkadziesiąt metrów za Toyota ląduje na drodze decha nabita gwoździami..Wzorem poprzedników, Cizia wciska gaz do podłogi i z precyzja godną Roberta K. omija poboczem w tumanach pyłu , jadąc prawie na ślepo za poprzednikiem, niespodziewaną przeszkodę... Grzechot kamieni na karoserii wyskok na asfalt (dobrze ze amory zrobione i Czarli popisowo wykonuje ten numer) i juz tylko w lusterku kontrola drogi.. Uff Co za emocje..Naprawdę było niebezpiecznie...Przekleństwa znikają w w wybuchach radości...Znów nam sie udalo..Kochany Czarli nie zawiódł...Jest niczym moja Afryka...ZAWSZE dowiezie nas do celu..."
Taaa, po ponad 4tys kilometrów po tym ciekawym kraju, byłem zaskoczony że jeszcze żyję. Szczegóły wyjawię pewnie w testamencie - nie chcę żeby bliscy denerwowali się w trakcie moich przyszłych wojaży ;)
No i dojechali.....
Wlasnie teraz, juz u Darka sa :)
No i pewno beda nocne Polakow rozmowy :)
Dariusz Godawa OP
06.12.2012, 00:19
dojechali, jemy kolacjo-sniadanie o 24h. Kilka km przed Yaounde nawalil rozrusznik, Charli zrobił się na zapych, ale caly dojechal!
No to gratulacje i "gadajcie" do bólu:)
Dariusz Godawa OP
06.12.2012, 02:23
Jest 2h26 czwartek Świętego Mikolaja 2012, skończyliśmy jeść, myjemy się i lulu.
RAVkopytko
06.12.2012, 16:05
Pozdrowienia i Wielkie Gratulacje dla "Cizi i Zyke" ;)
Dariusz Godawa OP
06.12.2012, 18:43
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0679_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0722_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0718_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0708_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0705_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0703_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0699_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0691_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0688_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0687_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0684_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0753_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0752_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0751_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0736_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0733_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0732_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0728_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0725_640x427.jpg
http://i1167.photobucket.com/albums/q634/tj1gd/Cizia%20Zyke/IMG_0724_640x427.jpg
Nawet opalone(albo troche zakurzone) te Mikolaje.
A samochod tez calkiem przyzwoicie wyglada, jak uwzglednic droge ,ktora przyjechal.
Czy moge prosic o zdjecia Niamaniama na mssce mercedesa
Ingrid, Karburona, Jamesona, Jacka:)
A co to za ogrodzenie z desek?Tam, co kiedys byla kukurydza?
Dariusz Godawa OP
06.12.2012, 23:36
http://www.travelmoto.pl/informacje-porady-ciekawostki/aktualnosci/item/kierunek-afryka-kamerun-zaprasza?fb_action_ids=10151190012449239&fb_action_types=og.likes&fb_source=aggregation&fb_aggregation_id=246965925417366
Dariusz Godawa OP
12.12.2012, 13:28
Tak o Ciziach napisała Ania S. , Która gosciu u nas w Fpyer: "
=
Dominikanin i Cizie
O. Darek od dluższego czasu szykował się na przyjazd Ciź. Informował mnie gdzie Cizie właśnie są, słyszałam więc- są w Mali, Burkina Faso, Cizie już w Nigerii, wreszcie w Kamerunie. Chcąc nie chcąc zostałam więc wciągnięta w tę tajemniczą wizytę i byłam jej bardzo ciekawa.
No właśnie Cizie, a to dopiero? Dominikanin wyczekujący przyjazdu Ciź.
Wreszcie są, dzwonią, że są w Yaounde i trzeba wyjechać i pilotować ich dojazd na miejsce. To jedziemy, do anteny mamy przymocowaną Polską flagę, która łopocze tak mocno, że aż postrzepiły się jej brzegi.
Jedziemy niezły kawałek, rozglądając się na wszystkie strony. Widzimy ich samochód, charakterystyczny wehikuł i zawracmy aby się z nimi spotkać.
Pierwsze spotkanie dotąd znaliśmy się tylko z widzenia i to nie w rzeczywistości.
Serdeczne przywitanie, Cizie nie da się ukryć zmęczone, a właśnie chyba bardziej zmęczeni? Zmęczeni?
Tak, bo nasze Cizie to Cizia – Paweł i Zyke – Norbert i to obydwaj z ukochanego mojego Krakowa. Przywitani, to jedziemy do naszego Foyer a chłopaki z nami.
W Polsce mało znany (ja nie znałam) Cizia Zyke stał się w pewnym sensie idolem Pawła, po przeczytaniu jego przewodniej książki – „Oro” czyli – „Złoto” i drugiej „Sahara”
Historia życia Cizi wywarła na Pawle takie wrażenie, że postanowił w jakiś sposób przeżyć samemu część przygód swojego bohatera.
Co było do tego potrzebne?
Mercedes z lat 80-tych zwany potocznie beczką, do tego bialy i koniecznie kombi, bo takim właśnie podróżował Cizia Zyke. Dobry byłby jeszcze kompan bo razem wiadomo zawsze raźniej. Wiesław Michnikowski w Kabarecie Starszych Panów, śpiewał, że nawet kochać jest lepiej we dwóch, co dopiero więc podróżować i to jeszcze po Afryce. Kompan znalazł się w osobie Norberta podobnie zwariowanego na punkcie podróży i przygód. Norbert „łyknął” książkę i powiedział, może nie sakramentalne w tym przypadku ale jednak – tak.
Samochód znaleźli w Bytomiu. Po bardzo dokładnych oględzinach i wielostronnym sprawdzaniu czyli kopnięciu w przednie koło „zaklepali” kupno. Jak dobrego dokonali wyboru dowiedzieli się już w drodze powrotnej do Krakowa gdy samochodzik postanowił strzelić pierwszego focha. W ten sposób do zakupionego za niecałe 4 tys.zł Wehikułu, musieli dorzucić, bagatela jeszcze 16tys. Zł, czyli zakup rzeczywiście dobry i udany.
Najważniejsze, że Charlie był. Potem zaczęła się reszta przygotowań i wybór trasy, oczywiście z Krakowa, przez Hiszpanię, Maroko i dalej na południe przez połowę Afryki aż do Kamerunu.
Nie była to trasa prawdziwego Cizi ale nie to było najważniejsze. Poza tym Paweł i Norbert są zapalonymi motorowcami i nie raz szaleli na swoich dwóch kółkach po Afryce. Tak poznali O. Darka, który jako szczęśliwy posiadacz dwóch motorów Kawasaki, śledzi co dzieje się w motorowym światku.
Postanowiono więc wspólnie, że podróż zakończy się w Yaounde, a potem już tylko odlot do domu. Oczywiście najpierw kilkudniowy odpoczynek w Foyer.
Wypada jeszcze powiedzieć trochę o samym Cizi, skoro to taki spiritus movens.
Cizia Zyke, a właściwie Jean - Charles Zyke, pół Grek, pół Albańczyk po ojcu. Niespokojny duch, łowca przygód i awanturnik, poszukiwacz złota, handlarz dziwnymi towarami, najczęściej nielegalnymi. Raz na wozie, raz pod wozem ale to było dla niego całą frajdą. To Afryka, Azja to Ameryka Południowa i Północna, zawsze tam gdzie niebezpiecznie, bezprawnie, wbrew temu czy tamtemu, pod górę i pod prąd.
Z samej góry spadał na samo dno aby znów drapać się wyżej. Przy okazji Cizia miał talent literacki. Zaczął wiec swoje przygody opisywać. Najpierw wydał przeżycia podczas poszukiwania złota w Kostaryce, czyli „Oro”. Bardziej znane jeszcze to „ Sahara” czy „Gorączka”. Łącznie opublikowano około 20 jego książek i tak wszedł na stałe do historii. Zmarł we wrześniu ubiegłego roku, mając 62 lata.
W pełni rozumiem decyzję chłopaków bo sama też uleglam podobnemu zauroczeniu. Przeczytałam pewną książkę i dosłownie mnie „zaczarowało” na punkcie jednego z jej bohaterów. Nie musiałam co prawda kupować mercedesa ale nauczyć się komunikatywnie włoskiego i pojechać w góry Sybillini niedaleko Adriatyku bo tam mój bohater własnoręcznie odbudował z kamieni kościółek poświęając na to prawie 40 lat swojego życia.
Wracam jednak do Ciź. Szybko się u nas zadomowili, dobrze poczuli i po należnym odpoczynku jak to ciekawe świata istoty zapragnęli poznać życie w Yaounde.
A, że w Yaounde za dużo do poznawania nie ma, zaczęliśmy od zwiedzania barów. Nie robiliśmy tego dokładnie bo czasu było niewiele a na odwiedzenie wszystkich trzeba by chyba kilku lat.
Najwiekszą wyprawą była noc najpierw w kabarecie Maeve, a potem w opisywanym już clubie Safari. Znów zabawiliśmy do 5 rano i nawet hałas mi nie przeszkadzał o dziwo.
Na niedzielę postanowiliśmy jechać do Kribi, miejscowego kurortu nad oceanem, ale o tym opowiem osobno.
A co z Charlie’m?
Otóż zostaje w Foyer. Mercedes na krakowskich numerach znalazł swój dom w Kamerunie. Co by pomyśleli o tym jego kolejni właściciele?
Nie będzie jednak próżnował, już mamy dla niego zajęcie ale póki co o tym cisza.
Wymaga trochę dopieszczenia, przejechał przecież 12tys. Kilometrów w miesiąc czasu ale i tak wygląda rewelacyjnie. Jak to O. Darek mówi, - igła.
Igła przejechała pół Afryki. Co bardzo smutne to pół Afryki to ziemia wciąż będąca w stanie wojen i zamieszek. Niebezpieczny świat gdzie życie ludzkie ma małą wartość. Jak przykro to odczuć i patrzeć na niepotrzebne zniszczenia i ludzki niepokój.
Obydwaj, Cizia i Zyke stwierdzili zgodnie, że dopiero w Kamerunie poczuli się bezpiecznie. Jak cenny jest pokój, możliwość powolnego ale rozwoju. Siłą pokoju może jest własnie róznorodność, ludzie różnego pochodzenia, języków nauczyli się w Kamerunie zgodnie żyć.
A nasi bohaterowie w czasie swojej ciężkiej i nebezpiecznej podróży nauczyli się lepiej siebie. Ich przyjaźń miała swój sprawdzian, wszystko było możliwe.
Sprawdziła się, już myślą o nowej wspólnej wyprawie.
Kto teraz da do niej natchnienie?
I dzisiaj Ciza i Zyke juz odlatuja?
Dariusz Godawa OP
12.12.2012, 15:25
I dzisiaj Ciza i Zyke juz odlatuja?
20h45 z NSI
5h20 w BRU
wylot z BRU 15h35
17h35 KRK - 13.12.2012
Dzięki Wszystkim za relacje i komentarze :)
Wybierając się na trochę zwariowaną podróż do Afryki w pierwszej wersji, nie mieliśmy w planach jechać do Kamerunu. Teraz jak o tym pomyślę, to skóra mi cierpnie na plecach, co by nas ominęło. Ale jak to bywało na tym wyjeździe, każda podjęta decyzja zmieniająca radykalnie założony plan, owocowała samymi pozytywnymi emocjami. Nie było inaczej i tym razem. Już wtedy O. Darek pokazał nam, swoje skuteczne działanie, załatwiając w ciągu jednego dnia zaproszenia, które ewidentnie pomogły uzyskiwać inne potrzebne nam wizy, po drodze do kraju przeznaczenia.
Zapakowaliśmy dwie ogromne bazarowe torby a’la Stadion 10-lecia, na naszego Charliego i ruszamy. Torby zostały przygotowane i przysłane przez „Aktywną, daleko wysuniętą” rękę Ojca Darka /wtedy był dla nas tajemniczą postacią, znaną jako Camtel_Yaounde, przez chwilę nawet funkcjonował jako Komtur Jurand. Nie mieliśmy pojęcia o co chodzi z tym Camtel, ale ze słowem Yaounde po nieprzespanej nocy z Dr Google, jakoś sobie poradziliśmy/.
Po drodze kilka przeciwności chciało nas odwieźć od planu dojechania do Kamerunu, ale podjęte zobowiązania logistyczne, na tyle nas zmotywowały, że wytrwale dążyliśmy do celu, raz na sznurku, kolejny raz na pace…
Wyrwawszy się w końcu z niesamowicie urokliwej drogi, wijącej się przez kameruńską dżunglę, usłanej głębokimi koleinami, resztkami błota, które nie zdążyło jeszcze podeschnąć w porze suchej, mieliśmy przed sobą już tylko jeden cel – Misja Kamerun. Czy to będzie już koniec naszych zmagań fizycznych i psychicznych, Cizia prowadził naszego Merolka zapamiętale, wzrok miał utkwiony gdzieś daleko, dużo dalej niż kończyła się maska naszego auta. Jego twarz było na zmiennie szczęśliwa, by za chwilę nasunęło się na nią oblicze głębokiej zadumy.
Pierwszy raz w życiu widzieliśmy tyle „dżunglastej” zieleni w połączeniu ze wysokimi górami, olbrzymie drzewa strzelały prosto w niebo. Dżungla wdzierała się na drogę, wszędzie palmy, palmy… Żebyśmy nie popadali w zbyt głęboką melancholię, nasz świeżo uzdrowiony silnik dawał znać o sobie, klekocze, osłabł tak, że mamy do dyspozycji tylko dwa pierwsze biegi, a góry wcale nie maleją. Poruszamy się z prędkością furmanki ciągniętej przez galopującego konia, trochę mniej zwracamy uwagę na otaczającą nas przyrodę, która w normalnych okolicznościach urzekła by nas swoim pięknem. Stajemy na poboczu z nadzieją, że uda nam się opanować ten motoryzacyjny impas. Cizia spróbował eksperymentu z lepszym dogrzaniem silnika, biała tekturowa teczka, która kryła przed światem nasze tajne dokumenty, tym razem kryła przed chłodniejszym wieczornym wiatrem, aluminiowe żebra naszej chłodnicy, cudotwórca z tego naszego Cizii. Dalsza podróż przyjęła już inny charakter, wróciły do łask dwa kolejne biegi, silnik mruczał tak jak kiedyś na początku w Europie. To spowodowało, że emocje trochę nam opadły, opadła też dolna szczęka drugiemu pasażerowi Charliego - Zyke, jak na chwilę przyłożył głowę do zagłówka, niepotrzebnie jechał na „popielniczkę”, przecież fajki skończyły się nam jakiś czas temu.
Będąc już tylko 200-300km od Jurand/Yaounde, mieliśmy plan pobytu w misji dwa, góra trzy dni, była godzina czwarta po południu. Wzywały nas wspomnienia, podjęte zobowiązania, rozmowy z Ojczyzną toczone podniesionym tonem, wydobywającym się ze słuchawki. Wtedy zapadła decyzja, napieramy do bólu, dojedziemy na miejsce, prześpimy się w aucie po raz kolejny, gdzieś niedaleko misji. Wykonaliśmy kontrolny telefon do O. Darka około 22, informując, że Krzysiu Hołowczyc przed chwilą oznajmił, że na miejscu pod faktorią będziemy grubo po północy. Ojciec zrugał nas po chrześcijańsku i oznajmił tonem nie znoszącym sprzeciwu, że czeka na nas na rogatkach do bólu, tylko mamy dać znać jak miniemy pierwszy kiosk z bananami za ostatnią stacją Total przed Y.. coś tam, coś tam.
Tak uczyniliśmy, phone by night do ojca, no i… silent night, rozrusznik zaniemówił koło „bananowego kiosku”. Na szczęście Kameruńczycy i rośli pasażerowie Charliego nie pozwolili, żeby Merolek wystygł za bardzo, odpalił już po dwustu metrach pchania. Dojeżdżamy do Yaounde bram, wojskowy post, kontrola dokumentów i nagle stała się jasność, Cizia i Zyke od razu sięgnęli po czarne okulary, by chronić wzrok przed ostrym światłem reflektorów samochodowych, kontrolujący nas wojskowy nie sięgał, miał je cały czas na nosie, ale i tak miał ręce zajęte dokumentami, więc nie dałby rady założyć czegokolwiek na oczy. Biała, rozświetlona Toyota Land Cruiser zajechała pod same bose stopy wojskowego, grupa uśmiechniętych/widać było białe zęby/ ciemnych postaci wysypała się z tylnej części auta, rosła postać z czołówką na czole wynurzyła z ciemności otaczających przednią część samochodu, w niektórych kręgach zwanych maską, to był on - Komtur Jurand. Za chwilę już mieliśmy dokumenty z powrotem, banany zagościły na naszych twarzach, i nie znikały do 13 grudnia, a my zgodnie z tradycją mieliśmy czerwone czapki z białymi pomponami w tym dniu.
Znikliśmy sobie w ramionach, niedźwiadki ochoczo zagościły na afrykańskiej ziemi. Ciemna noc, a my nareszcie jesteśmy na miejscu. Krętą i nierówną drogą docieramy na miejsce, wysoki mur otaczający faktorię, stalowa brama się samoczynnie, ludzkimi rękami popychana otwiera i jesteśmy.
Ulga i przyjemność. Długo rozmawiamy, zajadamy, przygotowane przysmaki drobiowe, śmiejemy się patrząc i obserwując naszych białych i czarnych gospodarzy. Ci drudzy z powodu ślicznych uśmiechów i radosnego szczebiotania, z którego nic nie rozumiemy, przykuwają mocno naszą uwagę. Zasypiamy pierwszy raz od dłuższego czasu nie myśląc o jutrze.
Kolejne dwa dni upływają nam na rozpakowaniu Charliego, miłych rozmowach i wycieczkach do miasta. Szef Misji czyli O. Darek jest zaskakująco fajnym człowiekiem i najnormalniejszym z duchownych jakiego poznaliśmy. Wymagający jak cholera od wszystkich wszystkiego, ale jak to mówi - w sprawiedliwy sposób. Nie zauważyłem żeby ktoś narzekał.
My natomiast jesteśmy bardzo nietypowymi katolikami, stosujemy się do zasad wiary, ale do tych, które nie wymagają od nas zbyt wiele wysiłku jak np. chodzenie do kościoła, poranne i wieczorne modlitwy. Z czasem przebywając na misji, czuliśmy się jak jedna z części dobrze tykającego zegarka, w którym odkrywaliśmy nasze nowe światy, chłonęliśmy atmosferę tego miejsca. Bardzo dobrze czuliśmy się tu i teraz. Znaleźliśmy swoje kropki nad „i”, tego wyjazdu. Czas płynął nam powoli, czuliśmy się szczęśliwi, jak byśmy chwycili Pana Boga za nogi.
W tym natłoku codziennych obowiązków /spanie, śniadanie, drzemka, spacer, drzemka, obiad, rozmowy, drzemka, kolacja, nocny spacer, początek snu…/, odkryliśmy, że w końcu jesteśmy na wakacjach. Jak Wakacje to Wakacje. Od dłuższego czasu byliśmy na misji, a przyzwyczajeni do zmian jakie to mają miejsce w podróży, zaczęliśmy potrzebować jak powietrza, jakiejś odmiany. Poprosiliśmy Darka zorganizowanie krótkich wakacji, ustaliliśmy termin i porę wyjazdu. Dzieci stoją w szeregu, wg obiektywnych, sprawiedliwych kryteriów zostają wybrani Ci, którzy wkrótce pojadą z nami nad ocean. W gronie towarzyszących nam dzieci i młodzieży, Marianne i Achilla, O. Darka, wyruszyliśmy bladym świtem. Cizia – etatowy, wyjazdowy kierowca, dorwał się do kierownicy tej cudownej Toyoty. Stłoczonych osiemnaście ciał sunie do przodu drogami wyrwanymi kameruńskiej dżungli. Wiatr we włosach i powiew nowych przygód sprawił, że Paweł-Cizia wiedziony mocniejszym biciem serca, jechał 300km prawie bez przerwy, nie zważając na prośby pozostałych pasażerów, domagających się wyprostowania nóg i ulżenia napięciu mięśni odpowiedzialnych za prawidłowe funkcjonowanie pęcherza. W końcu dojeżdżamy do Kribi, a naszym oczom ukazuje się wspaniała kupa wody , cieszymy się jak dzieci. Przygotowano jak co roku chrzest dla tych, którzy jeszcze nie widzieli oceanu. Potulnie jak baranki, z zawiązanymi oczami i przysłoniętymi uszami idą w szeregu trzymając się za ręce. Zatrzymują około 3 metrów przed wodą, na hasło zdejmują zakrycia oczu i uszu, słyszymy okrzyki radości, płacz, milczenie, może są i przekleństwa, ale my ich nie rozpoznajemy.
Po próbie wody, wbijamy się ponownie do auta i jedziemy na z góry upatrzone pozycje, przygotowane przez O. Darka i jego ekipę. No, ... raj na ziemi. Palmy, piasek po lewej , piasek z prawej, cisza, słońce, no i woda, której temperatura bliska była 36 stopniom, ludzie na wskroś swobodni i szczęśliwi. Ekipa jak dorwała się do wody, to dopiero głód i zachodzące słońce wygoniło je na brzeg.
Namawiamy wszystkich na zostanie jeszcze jeden dzień dłużej, udało się, jest tak cudownie, że nie trzeba było zbyt długo namawiać. Zaczarowane Kribi. Spędzamy kolejne długie godziny bawiąc się jak dzieci w wodzie, pluskając się i wpatrując w uśmiechy otaczających nas szczęśliwych buź. O. Darek z pobliskiej werandy restauracji obserwuje swoja trzódkę, robiąc przy tym tysiące zdjęć dokumentujących wszystko i wszystkich w niecodziennych pozach i zachowaniu. Cizia i Zyke w siódmym niebie, poziom szczęścia 10 i rośnie. Wakacje w Wakacjach . Długie dwa dni spędziliśmy w oceanie, na łapaniu krabów, rozmowach, spacerach, jedzeniu pyszności i upajaniu się w przyjemnościach. Powrót był smutny, a zarazem miły, poznaliśmy kolejne cudowne miejsce na ziemi.
Znów jesteśmy na misji, odczuwamy bliskość nieuchronnego końca naszego świata, związanego z naszą ostatnią przygodą. Osowiali, smutni, zaczynamy ostatnie pakowanie, wyruszamy na lotnisko, odprowadzani przez liczny komitet pożegnalny. Odlatujemy, doznaliśmy tam na ziemi w Kamerunie, tylu pozytywnych i niezwykłych emocji, nauczono nas innego spojrzenia na rzeczy, które do tej pory traktowaliśmy albo zbyt poważnie albo zbyt lekceważąco. Wrócimy tam na pewno, już niedługo.
Misja Kamerun – niezwykłe miejsce, niezwykli ludzie.
C&Z
vBulletin v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.