PDA

View Full Version : Smak Porto [Wrzesień 2011]


lena
19.10.2011, 17:48
"Bo to się zwykle tak zaczyna, sam nawet nie wiesz jak i gdzie(...)".
Tak było i tym razem. Padło hasło: Wyjazd do Portugalii za dwa lata...
Zawiązał się gang Porto próba, którego członkowie dzielnie stawiali czoła docinkom forumowych globtroterów,że jakoś dziwnie dłuuuugo się zbierają. Termin był odległy, nie obeszło się więc od bicia piany na tematy mniej i bardziej turystyczne. Im bliżej wyjazdu, tym ekipa bardziej się kurczyła. A to ktoś nie ma jeszcze kasy, a to urlopu, praca koliduje, motor w rozsypce, prokreacja w toku, dzieci, psy, koty, etc...
W efekcie 10 września bieżącego roku, realizować gangsterskie plany wyruszają dwie królowe - jedna, stołeczna z Kicim i Olą na pokładzie, druga - z galicyjskiego Lubaczowa z nami.
Pakowanie przebiega sprawnie, zgodnie z zasada : bierzemy tylko to, co niezbędne :). Po umieszczeniu bagaży (tj. 3 kufrów, 2 toreb i plecaka) na motorze okazuje się,że afri jest tak objuczona, że przednie koło rwie w górę. Rozumiemy,że podobnie jak nam spieszno jej do jazdy,ale żeby aż tak ! Zastanawiam się co będzie jak ja się załaduję na tył kanapy :dizzy:. W ramach przeciwwagi wrzucamy na bak 2 - poziomowy tankbag - bez efektu. Zanim Wojtek w nerwach wybebeszy kufry, sama wyjmuję z nich damskie niezbędniki : żelazko turystyczne, prostownicę i kilogramową puszkę odżywki do włosów (bo skoro je jeszcze mam, a wyprawa ma trwać miesiąc to na pewno się przydadzą) i dwie filiżanki (że też kobiety zawsze muszą coś poświęcić dal dobra sprawy!). Widzę,jak brwi mojego męża podchodzą pod daleko już cofniętą linię włosów : Mówiłaś,że tylko zupy chińskie, makaron i parę przypraw plus garnki ! Cóż, faktycznie plan był taki, ale czym miałam tę pustą przestrzeń bagażową wypełnić, skoro zmieściłam tam już sukienkę, suszarkę, małą piersiówkę na wypadek chłodnego wieczoru i tęsknoty za domem, funkiel nowy zestaw garnków z radiatorem (ze dwa stare też dorzuciłam na wszelki wypadek, jakby goście na kolację przyszli :D) i kilka mięsnych słoików a'la Deptul ? Mleczko do kawy ( bo inaczej nie wypiję ), cukier bo słodzik bardziej szkodzi i jeszcze kilka drobiazgów nie wartych wyliczania, aczkolwiek niezbędnych ! Żeby mi udowodnić brak fachowości w pakowaniu, Wojtek waży towar.Okazuje się,że rumak z ekwipunkiem i nami przekracza 400 kg. Optymistycznie nastawiona stwierdzam,że przecież i tak planowaliśmy zrzucić kilka kilo, a wiodąc tułacze życie nie da się tego uniknąć :). Z czasem więc będzie ubywać i nas i żarcia z toreb. Byleby już jechać.
24922
W drogę! Napieramy na zachód. 520 km i meldujemy się w Raczycach, skąd już tylko rzut beretem do Zgorzelca, w którym spotykamy się następnego dnia z Kicim i Olą - oni te noc spędzają z duchami. My zaś, przygarnięci przez forumowego kolegę Puntka i jego dziewczyny : Julitę i Krysię (za co serdecznie dziękujemy) mamy okazję nocować w ich fantastycznym domu przewiezionym z Podhala. Jacek wykazuje talenta kulinarne - pizza rozpływa się w ustach! Czujemy się tak,jakbyśmy się znali całe lata - chcielibyśmy zabrać Ich w tę podróż ze sobą.
24923

Ranek rześki. Jestem październikowa, więc mam słabość do jesieni, a ta jak na złość zaczyna się pięknie : rudo - słonecznie. Cóż, przecież tam, dokąd jedziemy też ma być ciepło i wyjątkowo - ulegam pokusie :).

Odnajdujemy się ze współtowarzyszami podróży i już w komplecie ruszamy dalej. Mała narada na trasie.
24924

Ustalamy,że kraj najeźdźców mijamy jak najszybciej się da.
Kici stwierdza,że na kalesony jest jednak zbyt ciepło :).
24925

Jeszcze tego samego wieczora, gdy marzniemy i mokniemy na bawarskiej ziemi zatęsknimy i za słońcem i za kalesonami. Pogoda i temperatura zmuszają do szukania noclegu. Opcja wyprawy, z założenia turystyczna nakazuje szukania w pierwszej kolejności kempingu. Znajdujemy, a jakże - niestety już nieczynny :(. Kręcimy się w kółko. Jest zupełnie ciemno i zimno a my przemoczeni. Wojtek po doświadczeniach z ostatniego Szuter Party zatraca granicę realnych możliwości - przecież można bez mapy, bez światła, bez spania... Musimy go ofuknąć - stanowczo domagamy się dachu nad głową, gdzie będzie można się ogrzać i wysuszyć! Znajdujemy, jak się później okaże będzie to jeden z najdroższych noclegów na szlaku tej wyprawy :). O mało nie przypłacam tego luksusu kontuzją , kiedy ląduję na pupę w śliskiej, wypolerowanej, niemieckiej wannie - kaskada wody zalewa łazienkę, a ja po ataku śmiechu kończę przygodę czkawką.
Suszarki idą w ruch - rano musimy być gotowi do wyjazdu
24926
Jest też chwila dla urody :)
24927

Bawaria pachnie świeżo ściętym drzewem - przyjemnie jest, gdy ten zapach wdziera się pod kask. Jej rudo-czerwona ziemia, zwłaszcza po deszczu wygląda fantastycznie! Tu też się buduje, ale w odróżnieniu od naszego kraju nie robi się z tego propagandy typu : Niemcy w budowie :).
24928
Docieramy do Francji - wita nas wietrznie i deszczowo. Zaczynamy od Lotaryngii, a dokładnie od Metz, w którym oglądamy najcenniejszy zabytek tego miasta - gotycką katedrę świętego Stefana ze słynnym 11-tonowym dzwonem i witrażami Marca Chagalla.
24929

baggins
19.10.2011, 18:11
:lukacz:

majki
19.10.2011, 18:27
No fajnie, ale: "Nieprawidłowy Załącznik. Jeśli dotarłeś tutaj z prawidłowego linku, proszę poinformować o tym błędzie administratora." trochę odbiera wrażeń z relacyi. ;)

lena
19.10.2011, 18:32
No fajnie, ale: "Nieprawidłowy Załącznik. Jeśli dotarłeś tutaj z prawidłowego linku, proszę poinformować o tym błędzie administratora." trochę odbiera wrażeń z relacyi. ;)

U mnie otwiera zdjęcia po kliknięciu na nie, co też mnie irytuje. Nie wiem, co zrobiłam nie tak - mało rozgarnięta technicznie jestem - help!

majki
19.10.2011, 18:45
Otwierasz "Zarządzaj załącznikami" klikając w agrafkę powyżej okna posta. Wybierasz pokolei fotki z kompa i klikasz wyślij. Potem najeżdżając na strzałeczkę przy agrafce rozwija Ci się lista załączonych plików. Ustawiasz kursor tam gdzie ma być fotka i klikasz na daną fotkę z załączników. Wstawi Ci się tam: wybrana_fotka i już. ;) Powinno banglać :Thumbs_Up:

lena
19.10.2011, 19:40
Dzięki chłopaki, już ok.

KML
19.10.2011, 19:50
Dalej , Dalej :lukacz:

lena
19.10.2011, 20:14
Rozochoceni gotyckimi klimatami jedziemy do Reims, zobaczyć katedrę Notre - Dame, bo przecież wszyscy znamy Dzwonnika.Nie docieramy tam jednak tego dnia. Goni nas deszcz, więc szukamy najkrótszej drogi - Kiciowy gps wiedzie nas przez...Belgię!:haha2:
Na kempingu Kici brata się z psem ( bo to kłamliwe plotki, że koty i psy źle ze sobą żyją:D), któremu żali się na złośliwość rzeczy martwych.

24930

Ale "co się odwlecze...", tak więc docieramy do celu następnego dnia.

24931

24932

Katedra Notre - Dame robi na nas duże wrażenie - strzelista fasada z bogatą dekoracją rzeźbiarską - nawet anioły się do nas uśmiechają :).

24933 24934

Wieże o wysokości 82 metrów wydają się nie mieć końca, podobnie jak 140 metrowej długości wnętrze świątyni, rozświetlone licznymi witrażami ( najczęściej podziwiane są projektu M.Chagalla).
24935 24936

Wojtek zamiast fotografować pałac arcybiskupi (Palais du Tau), wykazuje zainteresowanie Francuzkami (zwłaszcza ciemnoskórymi :)). Tu - fota z biodra.24937

Francja coraz bardziej nam się podoba, w odróżnieniu od francuskiej pogody. Musimy w związku z tym zmienić plany i zamiast degustować szampana w piwnicach Epernay, ruszamy do Normandii. Paryż i Wersal też niestety odpuszczamy - tu przylecimy z LOT -em :D - gustownie ubrani , z walizeczkami na kółkach i kartą Visa w kieszeni - bez tobołów i szelestu deszczaków na każdym kroku :).

Dunia
19.10.2011, 20:34
Lenka-pięknie się zaczyna..pisz dalej :drif:

ruda
19.10.2011, 21:09
Chcemy więcej!!! :-)

lena
19.10.2011, 21:13
W stolicy Normandii, Rouen spędzamy część popołudnia i wieczór. Jest to jedno z najpiękniejszych miast w kraju. Klimatyczna starówka z plątaniną wąskich uliczek i charakterystycznymi domami z muru pruskiego oraz słynąca z obrazów Moneta katedra Marii Panny.
24938

24939

24940

24941

Na zdjęciu poniżej - w tle za nami - najbardziej malownicza uliczka rue du Gros Horloge, w połowie długości przegrodzona bramą z XV wieku, z wielkim zegarem pośrodku. Nie wiedzieć czemu ów zegar posiada tylko jedną wskazówkę :).
24942

Przecznicę dalej natrafiamy na Pałac Sprawiedliwości (Palais de Justice), do którego przywiodły nas odgłosy ptactwa. Na fasadzie tego budynku przesiadują stada ptaków.

24943

Uwagę przyciągają wystające rzygacze :).


24944

Strudzeni zwiedzaniem postanawiamy podelektować się kuchnią francuską.
Jak zwykle - pyszności : krucha kaczka, soczysty stek i wyborna lazania :drif:

24945

24946


Po takiej kolacji śniadanie w warunkach trapersko - namiotowych ciężko przełknąć.


24947

24948

kamilltee
19.10.2011, 21:22
ja w sprawie formalnej: w Biedronce jest przyzwoite PORTO (import z portugalskiej biedronki Pingo Doso) za 18 PLN

przyda sié przy czytaniu relacji :)

majki
19.10.2011, 21:26
No i teraz można poczytać. ;)

lena
19.10.2011, 21:27
ja w sprawie formalnej: w Biedronce jest przyzwoite PORTO (import z portugalskiej biedronki Pingo Doso) za 18 PLN

przyda sié przy czytaniu relacji :)


O ile w mojej wsi jest taki sam towar, to dokonam jutro degustacji i porównam - mam oryginalną butelczynkę :) z samego Porto, ale o tym później. Na tym etapie pijemy wina francuskie :beer2:.

kamilltee
19.10.2011, 22:08
no to wrzuta: od lewej
http://img23.imageshack.us/img23/4650/img00040201110192203.jpg (http://imageshack.us/photo/my-images/23/img00040201110192203.jpg/)

Uploaded with ImageShack.us (http://imageshack.us)
*PORTO by Pingo Doce (Biedronka 18 PLN)

na zdjęciu załapały się jeszcze
*coś jeszcze lepszego niż PORTO, ale podobne... Madeira by Sa (5 E) ...
*a jak ktoś ma blisko LIDla, to LIDL ma też swój hit TOKAJ = 14 zł, za 0,5 jak na Tokaj przystało

btw: jestem wielkim fanem portugalskiej wyspy Madeira, ale przecie tu nie o tym :)

7Greg
19.10.2011, 22:11
Widzę fajną pidżamę. Poproszę o zbliżenie :D

lena
19.10.2011, 22:44
Francuzi są bardzo mili i uczynni, ale zadziwiają nas niechęcią do posługiwania się jakimkolwiek innym językiem, poza ich rodzimym. Sprawia to pewne kłopoty, ale powoduje również, że odkrywamy w sobie na nowo talenty plastyczne (zwłaszcza - rysunek) oraz aktorskie (pantomima :D). Język migowy w trakcie tej podróży został przez nas tak opanowany, że możemy w razie choroby "migacza" w telewizyjnej 2 -ce zaoferować pomoc.

Przemierzamy kolejne 300 km,żeby zobaczyć jedną z największych atrakcji Francji - niezwykłe opactwo Mont - Saint - Michel.
Wyniosłe wzgórze, zwieńczone romańsko - gotyckim klasztorem jest połączone ze stałym lądem tylko wąską groblą. Otaczająca je zatoka Saint - Michel słynie z największych na świecie oceanicznych pływów (różnica między przypływem a odpływem wynosi 15 metrów).
Mimo iż szczyt sezonu turystycznego mamy już dawno za sobą, to nie możemy tu liczyć na samotność - pełno turystów (najzabawniejsze są wycieczki skośnych nacji).


24950

24951


Widok na groblę, łączącą opactwo ze stałym lądem.

24952


Klasztorny ogród.

24953

"Maleńki" kominek :) - jeden z wielu w tych murach.

24954

Wszędobylskie wróble są tu traktowane jak stali bywalcy - biesiadują przy bufecie :).

24955

24956


Chłopakom wreszcie zaczyna się podobać, bo "starocie" (czyt. zamki i kościoły ) jakoś średnio ich rajcują.

24957


Postanawiamy zostać tu na noc. Chcemy obejrzeć rozświetlone opactwo i powłóczyć się jego uliczkami, z nadzieją na mniejszy napór wycieczkowy :).
Umyci.....
24965
i posileni...
24964

idziemy oglądać takie widoki :

24966

Jest nastrojowo - Kiciego chwyta nostalgia za ojczyzną ;)

24967

lena
19.10.2011, 22:57
Widzę fajną pidżamę. Poproszę o zbliżenie :D

Zastanów się dwa razy - nie wiesz o co prosisz :o. Pidżama jest z gatunku miodożernych teddy beard, niezwykle twarzowa. Niestety nie z Lidla :mur:, poprawię się następnym razem.
A'propos pidżam, to w bazylice w Santiago de Compostela Wojtek spotkał gościa w bliźniaczej jak jego górze stroju nocnego, z rzeczonego Lidla właśnie:)

nicek27
19.10.2011, 23:20
We Francji na prawdę fajnie, ino że jak już powiedziałaś język jest problemem.
Będzie na koniec jakaś mapka trasy jaką zrobiliście?
:)

jorge
20.10.2011, 00:12
Lenka kurna masz talent :Thumbs_Up: :lukacz:.

PS

Jeszcze raz gratuluję :bow:

lena
20.10.2011, 07:02
Będzie na koniec jakaś mapka trasy jaką zrobiliście?
:)


Ano Panie, miałam taki plan, ale jak przeczytałam w relacji Calgona, który jest dla mnie wzorem posła - sprawozdawcy:bow:: tekst pod takową mapką :"...ale z tym się trzeba na*****olić" - to mnie techniczna niechęć wzięła. Nie mówię definitywnie NIE. Odpowiem jak Włoszka - JUTRO :D

lena
20.10.2011, 07:10
Lenka kurna masz talent :Thumbs_Up: :lukacz:.

PS

Jeszcze raz gratuluję :bow:

Ty to się lepiej nie podlizuj, bo o ile pamięć mnie nie myli (a robi to rzadko), to sam miałeś być autorem tej relacji :Sarcastic:. Co proponujesz w ramach zadośćuczynienia? Na priv poproszę :haha2:.

jochen
20.10.2011, 08:01
Dawaj dalej Lenka, :Thumbs_Up: i poproszę jak najwięcej fotek tych gotyckich cudów, piękne po prostu :)

puntek
20.10.2011, 08:15
Raz mnie już szlag trafiał :)
teraz dla odmiany pastwisz się w odcinkach :(

DAWAJ w końcu jakiś miesiąc Was nie było :)
jednego zazdraszczam bardzo - tego miliona zdjęć jakie teraz musisz przesortować !

nicek27
20.10.2011, 09:18
Ano Panie, miałam taki plan, ale jak przeczytałam w relacji Calgona, który jest dla mnie wzorem posła - sprawozdawcy:bow:: tekst pod takową mapką :"...ale z tym się trzeba na*****olić" - to mnie techniczna niechęć wzięła. Nie mówię definitywnie NIE. Odpowiem jak Włoszka - JUTRO :D

Oki oki. Chodziło mi o taką wizualną. Co z większa po miastach, nie to że dokładnie drogi.:Thumbs_Up:

zbyszek_africa
20.10.2011, 09:25
Hej Lenka:)
Z wielką przyjemnością przeczytałem pierwsz odcinki:Thumbs_Up:
Zapowiada sie piękna relacja:), tym bardziej że za oknem taka jesienna mżawa...
pozdr.

Kici
20.10.2011, 09:26
Mogę wrzucić ale w odpowiednim momencie ;)

myku
20.10.2011, 09:56
Swietnie,swietnie:brawo:.Zapowiada sie super.Nostalgia Kiciego za ojczyzna mnie rozwalila :lol8:

Machalescu
20.10.2011, 10:34
chlip ...

:)

Maćka
20.10.2011, 12:01
Lena? Za***iaszcza relacja... też czekam na więcej -super się czyta i ogląda... :D

:lukacz:

Machalescu
20.10.2011, 13:07
A ja się Lena bardzo cieszę, że troszkę na relację poczekaliśmy, dzięki temu w szarej rzeczywistości znów mogę się przenieść ponad miesiąc wstecz, dziękuję za wprowadzenie mnie w ten nastrój (chociaż zaraz w pracy mnie uduszą za rozkojarzenie:)

ola

lena
20.10.2011, 16:04
Mogę wrzucić ale w odpowiednim momencie ;)

To jest właśnie odpowiedni moment - jeżeli możesz. to wrzuć mapę jak Ci pasuje - albo całość ( z rozwidleniem na dwa kierunki po rozstaniu :)), albo kolejno państwami - Francja, Hiszpania.....etc.
Liczę na relację z "Waszej części" łącznie z noclegiem a Andorze :).

Machalescu
20.10.2011, 16:40
Poczekam Lena aż skończysz (nie poganiam, może być kiedykolwiek;) i wkleję to co namazałam w zamkniętym wątku. Może do tego czasu najdzie mnie wena, żeby to uzupełnić o dłuższe opisy;)

lena
20.10.2011, 18:24
Pogoda wreszcie dopisuje. Przed nami Bretania z wybrzeżem Morbihan i największym na świecie skupiskiem prehistorycznych megalitów w Carnac.

24975

Alignements de Menec jest największym ( spośród trzech ) zgrupowaniem menhirów, obejmującym 1099 uporządkowanych głazów.

24983
24974
Słynne menhiry pochodzą z okresu od 5000 - 3500 lat p.n.e. i wiąże się z nimi wiele legend. Jedna z nich głosi, że dzisiejsze głazy to rzymscy legioniści zaklęci przez świętego Conely'ego, którego to chcieli pozbawić życia ;).

Bretański klimacik :)

24976

Lądujemy w okolicach Nantes, gdzie przy kolacji opracowujemy dalszą strategię. Kici, jako nie zrzeszony, stary (już :)) kawaler, dwoi się i troi, żeby kolacja dla Oli była ładnie podana.

24977

Jako że Francuzi są estetami, nam również się to udziela - Wojtek łapie dół, w związku z fryzurą, jaka serwuje mu nowy kask (prezent 40 - stkowy od afrykańskiej braci :):bow:) Schuberth C3. Przypomina to w pewnym sensie przejazd kosiarką rotacyjną przez środek trawnika :haha2:. Moim pierwszym skojarzeniem gdy to zobaczyłam był Wolverine - bohater z X-menów :D. Z czasem problem będzie narastał... Do tematu kasku jeszcze wrócimy :)

lena
20.10.2011, 19:07
Krótka narada i decydujemy się obejrzeć kilka z licznej grupy zamków nad Loarą. Niektórzy mawiają, że Francja to **ujnia z patatajnią :D, nam jednakoż przypadła do gustu. Klimat, ludzie, widoki, fantastyczne jedzenie i ...wino , którego spożycie (zwłaszcza przez męską część teamu ) dawno przekroczyło formę degustacji.


24979

24980

24981

24982

Kici przywiózł zapewne drugie tyle korków po winie - bo wiecie, nigdy nie wiadomo komu, gdzie ani kiedy trzeba / można będzie wetknąć...:D


Teraz właśnie degustujemy z Wojtkiem polecane przez forumowego kolegę kilka postów wyżej Porto z Biedronki :o. Zacne jest (19 %) i cena dobra. Wojtek tak się wypuścił na zakupy,że w rzeczonym markecie znalazł również importowane wino z Saint Emilion, o którym będzie mowa w dalszej części. Niestety nie było objęte cena promocyjną :Thumbs_Down:. Mamy zamiar chlapnąć troszkę:drif:, mam więc nadzieję że zamki nad Loarą nie rozmyją mi się zanadto w bezmiarze pamięci :).

lena
20.10.2011, 20:16
Ze względów sentymentalno - patriotycznych najbardziej zależało mi na obejrzeniu zamku Montresor i nie zawiodłam się.
To jedyny z grupy zamków nad Loara, należący do polskiej rodziny Branickich.
Hrabia Ksawery Branicki kupił ów zamek w 1849 roku i zgromadził w nim cenne dzieła sztuki. Dziś zamek pozostaje w rękach potomków Ksawerego po kądzieli - Marii z Potockich Rejowej i jej syna Konstantego.
Tuż za bramą wjazdową piękną polszczyzną przywitały nas dwie starsze damy, członkinie rodu Branickich, mieszkające obecnie w służbówce obok zamku.
Wnętrza zamku zachowały niemal niezmieniony charakter od czasów Ksawerego - skrzypiące podłogi , pamiątki po królach polskich : Zygmuncie III i Janie III Sobieskim, a także po Adamie Mickiewiczu, trofea myśliwskie, kolekcje broni, sztandary, etc. Taki dom z duszą.

1. Widok na zamek od strony wsi.
24984

24985

2. Brama wjazdowa, na tle której ustawili się teamowcy.
24986

3. Służbówka.
24987

4.Panorama z zamkowego ogrodu.
24988

5. Montresorski skarbiec.
24989

6.Przytulny salonik.
24990

7. Partytura z zapisem nutowym F. Chopina.
24991

8. Dzieło Artura Grottgera, który sprzedał je hr. Branickiemu aby opłacić własne wesele.
24992

9. Piękne siodło.
24993


W pięknej, złotej ramie znaleźliśmy coś ciekawego - epitafium jednego z członków rodu :).

24994


Eksplorując montresorskie zakamarki nie byliśmy praktycznie niczym ograniczeni ( poza prośba nie siadania na sofach :D) - mogliśmy zajrzeć w każdy kąt, nie było rozciągnietych sznurków, ani szklanych zapór uniemożliwiających bliższe obejrzenie wybranych eksponatów. Stare, rodzinne fotografie, bibeloty, zastawa stołowa..., sprawiały wrażenie, jakby mieszkańcy zamku wyszli tylko na chwilę.

lena
20.10.2011, 21:40
Przed nami największy z zamków nad Loarą - chateau Chambord.

24995

24996

Ukryty pośród rozległych lasów jest przykładem francuskiego renesansu. Budowany przez szereg lat przez trzech kolejnych królów Francji, ma również swój polski epizod. W latach 1725 - 33 mieszkał w nim zdetronizowany król polski Stanisław Leszczyński.
Łatwo się tu zgubić w plątaninie klatek schodowych i krużganków. 440 komnat zamkowych ogrzewa 365 kominków, a 75 klatek schodowych musiało przyprawiać o bóle nóg ówczesną służbę.


"Świetlik" :).

24997

Piękne żyrandole, tapety, meble - niestety mało klimatycznie ze względu na ogromne przestrzenie. Hulające przeciągi "urywają głowę".

2499824999


Widok z dachu.

25000 25001

25009

Stylizowana obsługa.

2500225003

Armatura łazienkowa :).

25004

Trafiliśmy na pokaz kucia podków. Panowie byli tak zsynchronizowani w ruchach, aż miło było popatrzeć.

250052501025011

Okoliczni hodowcy beagli i ogarów prezentowali swoich podopiecznych i ich umiejętności.

25006
2500725008

Kici
21.10.2011, 09:31
Mapka poglądowa przelotu przez francję.

Ola
21.10.2011, 10:13
Pięknie się czyta i ogląda :):Thumbs_Up: Lena - w dobty rytm wpadłaś, nie wypadaj z niego przypadkiem :D

bajrasz
21.10.2011, 12:02
Pidżamka faktycznie "słitaśna". :lukacz:

Elwood
22.10.2011, 10:21
Napis na tablicy Ksawerego pośmiertnej poruszył.

Do trzech razy sztuka:
I mnie pidżama rzuciła się w oko. Kolega mi kiedyś podpowiedział:
- Zabierając pidżamę, zabiersz dom ze sobą. Na obczyźnie nie polegniesz.
On korzystał jeszcze ze szlafroka. Ten chyba robił a ogórd, czy cuś...
:)

lena
22.10.2011, 12:29
Szlafrok niestety się nie zmieścił, choć próbowałam opcji upchnięcia do kufra kilku modeli - odpuściłam więc. Pidżamki lubię i sypiam w takowych na imprezach forumowych niestety wszyscy są zbyt sponiewierani,żeby się komuś coś w oczy wtedy rzucało.
Ale,żeby nie było, że tylko w pidżamie..., to może opublikuję za jakiś czas bardziej oszczędną formę :D.

yasiu71
23.10.2011, 09:02
Czekam na tą 'bardziej oszczędną formę' :D Lena, super fotki i opowieść. Pozdrowienia dla uczestników :Thumbs_Up:

lena
23.10.2011, 22:58
Zabytki zabytkami, ale...naszą uwagę przykuwają fantastyczne nogi i pośladki członków żandarmerii konnej płci obojga :D. Stwierdzam, nie bez zazdrości, że długość nóg jest chyba głównym kryterium naboru do tej służby :).


25076

25077

25078


W poszukiwaniu chusteczek byłam zmuszona do ujawnienia zawartości mojego "podręcznego bagażu" w rozmiarze XXS - oto rezultat:

25079

Cóż,w końcu w wydaniu turystycznym jest to wersja damskiej torebki :).

Kolejne zamki obejrzeliśmy tylko " z siodła". Kolejno:

1. Villesavin.

25080

2. Chevernay.

25081

3. Troussay.

25082

4. Fougeres - Sur - Berne.

25083

5. Montrichard.

25084


Na drodze do Hiszpanii został nam do zrealizowania jeszcze jeden punkt podróży - Saint - Emilion, wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO urocze, stare miasteczko, w którym sławne wina z regionu Bordeaux smakują najlepiej:

25085

Wędrując ulicami miasteczka napotykamy takie widoki:

25086

25087

25088

25089

25090

25091

25092


Zwiedziliśmy grotę świętego Emiliona wraz z wykutym w skale podziemnym kościołem z IX - XII wieku oraz katakumby. Niestety informacje w języku polskim "wyszli":) ( co przytrafiło się nam nie po raz pierwszy), a przewodnik naparzał w zupełnie niezrozumiałym dla nas języku francuskim.

25093

25094

25095


Przez chwilę zastanawialiśmy się nad zamianą afri na czterokółkę, ale po obejrzeniu wnętrza stwierdziliśmy, że mielibyśmy problem z upchnięciem naszych "kuferków":D.
25096


Dookoła winnice i pyszne winogrona.

25097


Eksplorując okoliczne tereny spotykamy wystraszonego rudzielca bez ogona - ku mojej rozpaczy nie możemy go przygarnąć:(.


25098


Przed nami kraina Don Kichota.

lena
24.10.2011, 01:41
Kolejne trzy dni podróży spędzamy w Hiszpanii. W ciepełku przemierzamy 1160 km i nieuchronnie zbliżamy się do celu naszej podróży, czyli Porto. Zanim tam jednak dotrzemy, odwiedzamy Bilbao, gdzie mamy szansę obejrzeć największą na świecie salę wystawową w Muzeum Guggenheima. Oglądane wcześniej zdjęcia budynku muzeum nie oddają tego, co widzimy na własne oczy. Zakrzywione płaszczyzny ze stali i tytanu odbijają niebo, wzgórza i rzekę.

25099

25100

25101

25102

25103

Muzeum przyciąga nietypową (jak jego bryła ) dekoracją kwiatową :)

25104


Dalej kierujemy się do Santillana del Mar - Kici z Olą jada oglądać prehistoryczne malowidła w jaskiniach Kantabrii (niestety nie zrobili żadnych zdjęć "z bunkra", bo oficjalnie nie wolno ) a my szukamy banku, żeby rozmienić walutę. Okazuje się bowiem,że ani na stacji benzynowej, ani w sklepie czy restauracji nie przyjmują banknotów o nominale większym niż 100 E .
Umawiamy się na ponowne spotkanie w miejscowości Ribadasella. Tylko jedna droga prowadzi przez wąwóz, trzeba się więc przygotować na liczne zakręty, ale również na fantastyczne widoki, ocieramy sie bowiem o wapienny masyw Picos de Europa (2600 m. npm). Utworzono tu park narodowy - raj dla turystów pieszych i wspinaczy.
Z jednej strony mamy więc góry, z drugiej zaś wody Zatoki Biskajskiej.

25111

25112

25113


Napawając się pięknymi widokami docieramy do Ribadaselli i ...mamy ochotę tu zostać. Piekne miasteczko i równie idylliczne widoki.


25105

25106

25107

25108


Wdrapuję się na najwyżej położone miejsce w okolicy, skąd roztaczają się powyższe widoki. W drodze powrotnej spotykam sympatycznego starszego pana - autora mini okrętów umieszczanych w szklanych butelkach.

25109

25110


Noc spędzamy w pięknie położonym kempingu w okolicy Tauran i San Martin. Fascynujące widoki, klifowe wybrzeże, morza szum, ptaków spiew i ... wszechobecny gnojny smród psujący odczucia :(.

25114

25115


Ruszamy dalej - kierunek : Santiago de Compostela.
Miasto od ponad tysiąca lat przyciąga pielgrzymów z całej Europy, którzy po przybyciu na miejsce ozdabiają swe stroje muszlami małży (obecnie - ich replikami) na dowód ukończenia uciążliwej podróży. Muszle stały się symbolem pielgrzymki Drogą świętego Jakuba.
Santiago wciąż zachowuje wyjątkową atmosferę, z pięknymi starymi budowlami i krętymi, średniowiecznymi uliczkami.
Katedra - miejsce pielgrzymowania - wznosi się między czterema placami. Fasada budowli jest bardzo bogato zdobiona. Wnętrze, pomimo stałego napływu turystów zachowuje religijną atmosferę.

25116

25117


Podczas głównych uroczystości z kopuły opuszcza się botafumeiro - olbrzymia kadzielnica.

25118

Warto również zobaczyć skarbiec, muzealna kryptę i krużganki z XVI wieku - w ich okolicach spotkaliśmy zakamuflowanego muzyka. Sądząc po jakosci tego, co mogliśmy usłyszeć, nie był to bynajmniej pierwszy lepszy, uliczny grajek.

25119

Zmęczeni i głodni postanowiliśmy posilić się w lokalnej knajpce. Zaintrygowani opcją : tortilla french i tortilla spain , zamawiamy toto :).

25120

25121

Dostajemy placki : jajeczny i jajeczno - ziemniaczany :D. Pryskają marzenia o mięsku z warzywami zawiniętym w pyszny naleśnik :(.

Kici
26.10.2011, 08:41
Mapka północnej Hiszpanii.

lena
30.10.2011, 16:40
W 13 dniu podróży docieramy do granicy hiszpańsko - portugalskiej i zmierzamy w kierunku Porto.


25208


Jest wietrznie i chłodno. Okazuje się,że tegoroczne lato nie było tu zbyt udane. Postanawiamy więc, że trzeba jak najszybciej wiać na południe i wygrzać kości na plaży.
Portugalia wygląda dość ubogo, ale cudownie pachnie cedrem.
Kierowcy wymuszają pierwszeństwo i często "zapominają" o włączeniu kierunkowskazu - to nie mit :).
Mijamy Viana do Castelo, Vila do Conde i rozbijamy się na dwa dni w okolicach Porto.
Jesteśmy u celu!

25209


Porto jest stolicą północnej Portugalii i drugim co do wielkości miastem w kraju, oplecionym rzeką Douro. Wąskie, zatłoczone uliczki i zaułki sprawiają wrażenie, jakby czas się zatrzymał. To również miejsce urodzenia Henryka Żeglarza - Casa do Infante - willa, w której przyszedł na świat, cieszy się dużą popularnością wśród turystów.
Dzielnica Ribeira w 1996 roku została wpisana na listę UNESCO.

25199

25196

25197

25201

Na najwyższym wzniesieniu nad rzeką wznosi się katedra o charakterze obronnym, z pięknymi azulejos.

25202

25198


Rozciaga się stąd widok na panoramę miasta, nad którą góruje Wieża Kleryków (Torre dos Clerigos) z przyklejoną do niej Igreją doc Clerigos - pierwsza w Portugalii światynią wzniesiona na planie owalu (1731 - 49 r.)


25203

25204

25205


Po drugiej stronie rozciąga się królestwo producentów wina Porto - Villa Nova de Gaja.Co roku, wiosną docierają tu transporty wina z doliny Douro. które są rozlewane do 500 litrowych beczek. Następnie miesza się różne gatunki i roczniki (kupażowanie), rozlewa do butelek, w których leżakuje dojrzewając.



25206


Oba brzegi rzeki spina żelazny Ponte de Dom Louis I ( i kilka innych, mniej słynnych mostów :)). jest to najatrakcyjniejsza, 2-poziomowa przeprawa przez miasto. Górą mkną żółte wagoniki metra, dołem jeżdżą samochody. Na obu poziomach zadbano o komunikację pieszą, dzięki czemu mogliśmy szukać pozostawionej tam przez 7Grega naklejki mocy :). Niestety, bez rezultatów.

25207

25210

25212

lena
30.10.2011, 21:53
Porto można oglądać na kilka sposobów:


25238

25239

25240


My wybraliśmy opcję pieszą, dzięki czemu mogliśmy wtopić się w miasto i poczuć jego klimat.

25241

25242

25243

25244

Nikt tu niczego nie udaje - życie toczy się normalnym, codziennym rytmem, mimo naporu turystów. Ciasne, czasami nędznie wyglądające uliczki, jeżeli nawet nie tętnią życiem, to noszą bezsprzeczne ślady bytności ludzi i zwierząt.



25245

Wiszące na sznurku gacie, tudzież inne części garderoby tuż obok jednej z największych atrakcji miasta są dowodami na to, że prostoduszni Portugalczycy" image i dizajn "postrzegają w swojski sposób :).

25246

25247

W nadrzecznej kawiarence można własnoręcznie, przy stoliku usmażyć kiełbaskę :).

25248

Tego zdjęcia nie trzeba komentować :D.

25249


W trakcie szwendania się uliczkami Porto otrzymujemy wiadomość, że Kiciemu (który pojechał w kierunku Guimaraes) prawdopodobnie padł regler. Na szczęście Wojtek ma zapasowy w obozie. Kici odpala na popych i wracają na kemping.
W drodze na parking decydujemy się zajrzeć do baaardzo lokalnie/swojsko wyglądającej spelunki , na tablicy przed którą deklarują degustację porto. Wewnątrz ciasno i gorąco, ale zostajemy - wszak trzeba się aklimatyzować :)

25250


Decyzja okazuje się słuszna. Degustujemy kilka gatunków, po czym po konsumpcji wybranego stwierdzamy, że poszło nam w czub! Kupując buteleczkę na wynos stwierdzamy ze zdziwieniem,że trunek ma 20 % :dizzy:.
Musimy się trochę powentylować, coby wolty uleciały, bo strach na motor wsiadać !

deptul
30.10.2011, 22:40
...
W poszukiwaniu chusteczek byłam zmuszona do ujawnienia zawartości mojego "podręcznego bagażu" w rozmiarze XXS - oto rezultat:

25079

...
Noooo Lena. Zawsze wiedziałem, że równa z Ciebie dziewczyna ale ta piersióweczka w Twojej torebce... to takie subtelne i wysublimowane. Nie jakaś tam chamska flacha bimbru a piersióweczka. Prawdziwa Dama :Thumbs_Up::D

lena
31.10.2011, 09:11
Noooo Lena. Zawsze wiedziałem, że równa z Ciebie dziewczyna ale ta piersióweczka w Twojej torebce... to takie subtelne i wysublimowane. Nie jakaś tam chamska flacha bimbru a piersióweczka. Prawdziwa Dama :Thumbs_Up::D


Deptulku, sam wiesz - AWF zobowiązuje :D:haha2:.
Piersióweczka rzeczywiście bardzo mnie wspomagała, dlatego wróciłam w pełni zdrowia...psychicznego :haha2:.Polecam!

kamilltee
31.10.2011, 11:41
podobno w ten most uderza tyle piorunów, że stał się obiektem kultu dla miłośników burz (fotografowanie piorunów)

lena
31.10.2011, 20:07
Całe szczęście nas ta przyjemność ominęła, choć na zdjęciach widać,że się zanosiło na deszcz.

lena
07.11.2011, 12:10
Kapryśna aura każe nam przyspieszyć kroku. Postanawiamy jechać dopóty, dopóki damy radę. Kierunek - Sintra.
Tuż przed zachodem słońca mijamy Leirę.


25412

25413

25414

Gps wiedzie nas wzdłuż wybrzeża. W pewnym momencie mamy wrażenie, że jakoś dziwnie ta trasa przebiega :) - jest noc, orientacja słaba, widoczność podobnie i jakoś dłuuuugo się wydaje. Uspokajamy się nieco docierając do Nazare i Caldas, skąd niewielka odległość dzieli nas od Obidos (rejon Estremadura i Ribatejo). Tu robimy postój .
Starówkę Obidos tworzą białe domy, porośnięte pięknymi pnączami (ogniste bugenwille, rude miliny, etc.).

25417


25418

Otacza je świetnie zachowany pierścień murów obronnych, wiodących do górującego nad zabudową zamku. Na mury można się wspiąć i z perspektywy obserwować miasteczko.


25415

Jest już ciemno, nie decydujemy się więc na spacer po murach, nie są bowiem dostatecznie zabezpieczone. Wchodzimy w głąb zabudowy Bramą Miejską (Porta da Vile), której wewnętrzną arkadę zdobią piękne azulejos.


25416


Główna ulica Obidos - Rue Direita doprowadza nas do rynku, gdzie tuż obok imponującego pręgierza znajdują się dwa miejskie kościoły : kościół Miłosierdzia z XVI wieku i najcenniejszy - kościół Najświętszej Marii Panny z XII wieku.
Zamek i mury obronne Obidos to jedne z 7 warowni umieszczonych w herbie kraju. Zbudowany w czasach mauretańskich, został powiększony, a następnie w XVI wieku przekształcony w pałac królewski. W 1950 roku otworzono w nim jedną z pierwszych poudad (ekskluzywny hotel w historycznej budowli), w okna której usiłowaliśmy zajrzeć.

25419

25420

25421

Uliczki Obidos przywodzą nam na myśl Dubrownik, jednak różnica jest zasadnicza - ten ostatni jest zamieszkany, natomiast zabudowa staromiejska w obrębie murów Obidos pełni jedynie funkcję komercyjną : hotele, restauracje, bary, muzea... Brak tu zwykłej, ludzkiej krzątaniny, wrzawy, życia...

Wypijamy kawę i nie zrażeni otaczającą nas nocą i spadkiem temperatury jedziemy do Sintry. Na miejsce docieramy około 2 i tu z kolei nie możemy narzekać na brak objawów życia :). Znajdujemy czynny Mc'Donald i zespołowo się posilamy, wzbudzając wcześniej spore zainteresowanie składaniem zamówienia "na piechotę", bo obładowane rumaki zostały wcześniej odstawione na parking.

25422

Mimo późnej pory ruch jest spory - w końcu to początek weekendu, więc młodzież szaleje :D.

25423

Zmęczenie daje o sobie znać, postanawiamy więc szukać noclegu. Na kemping o tej porze nie mamy co liczyć, hotelami gardzimy jak na skautów przystało, pozostaje nam więc miejscówka na łonie natury. A że mimo wszystko jesteśmy wybredni i nie bierzemy byle czego, to poszukiwania zajmują nam kolejną godzinę. Wreszcie jest - ze śliczną nocną panoramą na miasto, u podnóża wiatrowych elektrowni :).
Zadowoleni organizujemy obóz.

25424

Optymistycznie zakładamy,że ma nie padać, więc nie rozbijamy namiotów. Gdy tylko udało nam się opanować chichoty i zmrużyć oczy..., zaczyna padać :mur:. Wojtek usiłuje wcisnąć mi kit, że "to mgła opada" :haha2:, ale jakaś cholernie mokra ta mgła i się wzmaga! Wyszarpuję namiot z pokrowca i zarzucam na nas. Kici pomrukując też szarpie jakieś pałatki - Ola nie współpracuje - śpi jak zabita :D.
Poranek budzi nas brutalnie szybko i ... szokująco, okazuje się bowiem, że cud -" mniód " miejscówka to dzikie wysypisko śmieci. Ale widoki i tak niezłe.

25425


Specjalnie dla pidżamowych szyderco - prześmiewców : teraz możecie pocieszyć oko podkolanówkami i brakiem pidżamki :D

25426


Śniadanko w wersji light i atakujemy Sintrę za dnia!

kamilltee
07.11.2011, 12:43
czekamy na Sintre - byliście w tym parku z podziemiami?

7Greg
07.11.2011, 12:55
Specjalnie dla pidżamowych szyderco - prześmiewców : teraz możecie pocieszyć oko podkolanówkami i brakiem pidżamki


Czy są zdjęcia w wysokiej rozdzielczości? :)

lena
07.11.2011, 13:07
Sintra - położona wśród licznych wzgórz przyciąga swym widokiem. W 1995 roku została wpisana na listę UNESCO. Najkrócej - miasteczko królewskich pałaców i zamków otoczone cudowną roślinnością :).

Odpuszczamy zwiedzanie Zamku Królewskiego - tłum chętnych piętrzy się na placu przed wejściem i odstrasza :Sarcastic:. Oto widok na tenże, z wyżej położonej części miasta.

25427


Pniemy się wyżej, do górującego nad miastem zamku Maurów (Castello dos Mouros) - twierdzy z VIII wieku, zdobytej w 1147 roku przez Alfonsa Zdobywcę. Zachowały się do dziś imponujące mury, ruiny dawnego meczetu oraz zbiornik na wodę.
A nade wszystko - rozciąga się stąd fantastyczna panorama na całą okolicę.

25428


25429


25430


25431

Rozochoceni piękną pogodą i widokami nie osiadamy na laurach i zmierzamy wyżej : ponad nami Palacio da Pena :).

25432


25433

Rezygnujemy ze wspinaczki pieszej i krętą, stromą drogą docieramy pod bramę wjazdową, skąd mamy 2 opcje do wyboru : lokalny transport "wagonikiem" lub własne nogi. Po prześledzeniu trasy decydujemy się maszerować, żeby nie ominąć ciekawych widoków Parku Pena, zalesionego wiekowymi dziś cedrami, cisami i wieloma innymi rzadkimi gatunkami roślin.

Zamek został wzniesiony w XIX wieku na miejscu XV wiecznego klasztoru Hieronimitów. Pomysłodawca projektu - Ferdynand von Sachsen Coburg, mąż królowej portugalskiej Marii II bardzo rozwinął się tu w realizowaniu własnych fantazji.O ile park otaczający zamek zachwyca różnorodnością roślin, o tyle mnogość i mieszanka stylów zarówno wewnątrz budynku, jak też biorąc pod uwagę jego zewnętrzną bryłę, mogą przyprawić o zawrót głowy. Przez wielu uważany jako wielki kicz i przerost formy nad treścią, na nas zrobił duże ( i pozytywne ) wrażenie. Trochę bajkowo, trochę dziwacznie..., na pewno inaczej niż w oglądanych przez nas dotychczas zamkach :).

25434



25435


25436


25437


25438


25439


25440


25441

Przy ładnej pogodzie można stąd zobaczyć Cabo da Roca - najdalej na zachód wysunięty skrawek Europy, jak i Lizbonę na wschodzie.
Przy wejściu informują nas o zakazie fotografowania wewnątrz pomieszczeń, co przy cenie 14 E (za oba zamki) i braku jakiegokolwiek folderu wydaje się nieco dziwne. Kilka fotek "z bunkra" udało się jednak zrobić :).

cd nastąpi :D

lena
07.11.2011, 13:10
Czy są zdjęcia w wysokiej rozdzielczości? :)


Dostępne tylko na domówce - Twoja szansa już przepadła :haha2:.

Machalescu
07.11.2011, 17:11
A pro po noclegu na wysypisku śmieci (znaczy się na romantycznym wzgórzu z wiatrakami i panoramą na świecące nocą miasto) - tak jak Lena pisze, wyspałam się tam wyśmienicie, nie słyszałam jak Kici chrapie, nie czułam padającego deszczu (może dla tego, że spałam w butach, a na twarzy miałam śpiwór), nie budziłam się w nocy, nic nie śmierdziało gnojówką jak to wcześniej czasem bywało, nic nie hałasowało, a wiatraki szumiały usypiająco:) Na nocleg na dziko w cywilizowanym świecie idealne miejsce:)

lena
13.11.2011, 01:35
Żal opuszczać Sintrę, ale ciągnie nas na południe , do regionu Algarve. Liczymy na łagodny klimat, piaszczyste plaże i wysoką temperaturę wody, tak opiewane w przewodnikach. W golfa raczej nie zamierzamy grac, ale chętnie zerkniemy tez na jedno z 25 tutejszych pól golfowych, będących atrakcją regionu :).
Po 350 km docieramy do Luz Lagos, gdzie decydujemy się zabawić trzy dni. Kici z Olą szukają miejscówki bliżej plaży - każda z par ma szansę odpocząć wedle własnych oczekiwań/marzeń/możliwości...
Zanim błogie leniuchowanie będzie nam jednak dane, musimy zrobić mega pranie, łącznie z namiotem, do którego "silną sympatię"poczuł francuski kocur. Dowód tej "sympatii" drażnił niemiłosiernie nasze nozdrza przez ostatnie kilka dni :o.
Bierzemy bungalow, a co tam - "hajs nie gra roli" :D, byleby wreszcie nie rozkładać namiotu, nie dmuchać materacyków, etc. Plan jest prosty - leżymy i byczymy się. Kemping jest wypasiony, więc palemki, parasolki i basen w zasięgu ręki. No i wreszcie jest odpowiednia temperatura = 28 stopni w cieniu !


25558

25559

lena
13.11.2011, 03:53
Niestety, nie nadajemy się na kanapowców i mimo solennych obietnic, że przynajmniej jeden dzień bez :at:... ruszamy w teren :).
Lagos okazuje się portem rybackim nad jedną z największych zatok Algarve - Baja de Lagos i słynie z pięknych plaż. Miasto zostało założone przez Fenicjan. To z tego portu w 1499 roku Vasco da Gama wyruszył w swoją historyczną podróż. Natrafiamy na pozostałości fortyfikacji i zabudowy miejskiej z czasów, kiedy to Lagos było ważnym ośrodkiem handlu :

25585

Ciekawostka - w centrum miasta odbywało się pierwsze w Europie i jedyne w Portugalii targowisko niewolników - niechlubny ślad czasów handlu z Afryką.

Docieramy na ładnie położoną plażę w pobliskim Luz :

25586

25587

25588


Niestety, okazuje się, że jakaś bakteria rozwinęła się w wodzie i nie można się kąpać :Thumbs_Down:. Nie psuje nam to specjalnie nastroju, przerzucamy się na obserwację współplażowiczów. Zgodnie z zasadą : "Każdy orze jak może" jest i tutaj.
Jedni - aktywnie :

25589


Drudzy - pasywnie, bez napinki :) :

25590


Trzeci - w pozycji kolankowo - łokciowej :Thumbs_Up:

25591

Jeszcze inni - kłusując (nurek wił się jak węgorz, żeby uniknąć sfotografowania zdobyczy, którą okazała się ośmiornica):

25592


Widoki - bezcenne, a klimat niemożliwy do oddania poprzez fotografię.

25593

25594



Jak zwykle, konsumujemy lokalne osobliwości - tu odmiana spiralnego chipsa, robiona na poczekaniu z surowego ziemniaka.

25595

25596

Kręcimy się po okolicy, podziwiając widoki i osobliwe dekoracje :

25597

25598

Docieramy do Sagres. Sama wioska nie jest zbyt ciekawa. Oprócz górujących nad nią ruin XVII - wiecznej twierdzy Henryka Żeglarza - Fortalezy, wraz z ogromną (43-cio metrowej średnicy)różą wiatrów i małą, prostą kapliczką ze złoconym ołtarzem nie ma tu nic godnego uwagi.

25599

Jest to natomiast świetna baza wypadowa na okoliczne plaże i na otoczony 60 - cio metrowymi skałami Przylądek Świętego Wincentego ( Cabo de Sao Vincente ), najdalej na południowy - zachód wysunięty punkt Europy.

25600


Obszar Fortalezy jest bardzo duży, a słońce zachodzi szybko. Nie mamy dziś szans za dnia dotrzeć do przylądka, postanawiamy wiec podziwiać widoki rozciągające się z fortu na okolicę.

25601

25602

25603

25583

Gdy zjawiamy się u stóp latarni morskiej, zajmującej kraniec Przylądka Św. Wincentego (z 1846 roku, o zasięgu świateł 95 km) jest już zupełnie ciemno. Nie ryzykujemy szwendania się wokół - widoczność jest bardzo ograniczona, a przy tym wieje bardzo silny wiatr. W 2001 roku niemiecki turysta wychylając się poza klif stracił równowagę wskutek gwałtownego podmuchu wiatru, co przypłacił życiem. Wrócimy tu jutro.


25604

25584

JARU
13.11.2011, 10:37
Po pierwsze co to za zdjęcia z plaży?? Większych wielorybów nie znaleźliście?;)

Po drugie, w 1999 w Algavre woda w oceanie była bardzo zimna. Coś się zmieniło? ;)

lena
13.11.2011, 14:27
Po pierwsze co to za zdjęcia z plaży?? Większych wielorybów nie znaleźliście?;)

Po drugie, w 1999 w Algavre woda w oceanie była bardzo zimna. Coś się zmieniło? ;)


:haha2::haha2::haha2:Mam syndrom "grubego dziecka", pocieszam się więc póki mogę. Ponadto , w październiku tłumu lasek z okładek Playboya nie zanotowaliśmy, a szkoda. Osobiście cieszy mnie fakt, że nikt się nie wstydził, nie chował, etc...pełen luz. Za chwilę będą bardziej rozebrane sesje, niekoniecznie w rozmiarze "s", ale kochanego ciała ponoć nigdy dość :).

Nie wiem jaka była woda w oceanie w 99, teraz było ok, nawet bardzo - punktem odniesienia jest dla mnie" nasz " Bałtyk, gdzie dostaje się gęsiej skórki na całym ciele już po zanurzeniu palców u stóp :D. Co nie zmienia faktu, że tenże Bałtyk uwielbiam.

lena
13.11.2011, 16:04
Zgodnie z planem wracamy następnego dnia na Przylądek Św. Wincentego,żeby w ciągu dnia pocieszyć oko. Obszar ten jest częścią rezerwatu Parque Natural Suoloeste Alentejano e Costa Vincentina, utworzonego głównie ze względu na specyficzną roślinność. Można tu podziwiać karłowate odmiany roślin, endemiczne nadmorskie goździki, jałowce, narcyzy, etc.

25605

Bez problemu zjeżdżamy z asfaltu na kamienisto - piaszczyste dróżki, skąd rozpościera się widok na otaczające skały i morską toń.

25609

25610

25611

25612

25613


Jak widać, nie jesteśmy stosownie ubrani na pojeżdżawkę, kierujemy się
więc tam, gdzie gołe torsy są jak najbardziej na miejscu, czyli na plażę.
Po drodze z Sagres na Cabo de Sao Vincente znajdują się dwie plaże. Pierwsza z nich, doskonale widoczna z Fortalezy - Plajade Torcal - większa i bardziej znana, jest głównym miejscem lanserki :D surferów i tekstylnych ogólnie :).


25614

Nuuuda jak widać, dobrze że otoczenie inspiruje. Natura jest wielka.

25615

25616


Po szybkim zlustrowaniu terenu jedziemy dalej do Plaja de Beliche, już tak z ciekawości. Po drodze mijamy ruiny zawieszone nad skalnym zboczem :

25619

z taaakim pejzażem :Thumbs_Up::

25618


Pokonując galerię schodów w dół przekonujemy się,że było warto :). Plaża jest zdecydowanie bardziej kameralna, otulona niemal pionowymi ścianami klifów.

25620


Na śniadanko można sobie wyłowić omułka tudzież małżyka :).

25621

Bardzo mi się tu podoba. Klimacik jest, średnia wieku 40 + :Thumbs_Up: i pełen luz, bez napinki i ciasnych tekstyliów :D. Rozkładam się na piasku, odmawiając dalszej eksploracji okolic przylądka. Wojtek jedzie sam i przywozi z powrotem cieszące oczy zdjęcia :

25622

25623

25624

A ja cieszę się piękną pogodą i ciepłą wodą, starając się zasymilować z plażowymi sąsiadami. Jest pięknie :).

25625

25626

25627

25628

25629

25630

25631


Po takim relaksie droga powrotna usiana kilkudziesięcioma schodami jest bolesna :o.

25617

Mój nastrój poprawia ceramiczne zagłębie, którego wnętrze wabi kolorami. Niestety te przeklęte kuferki motocyklowe nie są z gumy i mieszczę tylko kilka niewielkich "skorupek", które szczęśliwie udało mi się dowieźć w całości do domu :) .

25632

25633

25634

lena
13.11.2011, 17:01
Powrót na kemping jest leniwy. Nic nas nie goni tego dnia, wiec chętnie zbaczamy z głównej drogi, żeby lepiej poznać / obejrzeć okolicę. Szukamy poczty...i nawet znajdujemy, ale okazuje się,że interesujące nas znaczki możemy kupić być może za 3 dni :), od ręki tylko do UK :D.
Naszym oczom ukazuje się jedno z pól golfowych, z których słynie rejon Algarve. Wymuskane otoczenie wraz z "zapleczem"mieszkalnym :dizzy:.

25635

25636

25637

25638

25639

25640

Miejsce wydaje się idealne na organizację zlotu Afrykanerów, nieprawdaż ;).

Żeby te obrazki nie wydały się Wam zbyt idylliczne spójrzcie na widok po drugiej stronie drogi :

25641

25642

25643

Jak noc i dzień, a wszystko tuż obok siebie.

baggins
14.11.2011, 01:02
:rules::zdrufko::blues::brawo::at::Thumbs_Up:
ale tak jajca na piach... to bardzo niezdrowo :oldman:
czytam i milczę, cacucho jest. dzięki :)

lena
15.11.2011, 10:41
Portugalia wielu z nas kojarzy się głównie z produkcją wina i korków do "winnych" butelek :). Fakt, jest korkowym potentatem, ale ilość i rodzaj produktów wyrabianych z tego surowca bardzo nas zaskoczyła - np. w Sintrze widzieliśmy mini wystawę korkowych produktów, takich jak damskie torebki, etui, paski, okładki notatników, etc.
Drzewa korkowe są niepozorne, zwracają uwagę dopiero po okorowaniu :

25668

25669


A tak wygląda składowanie kory:

25670


25711


Ale Portugalia to również kraina gajów cedrowych, rozsiewających cudowny zapach.

25671

Gaje oliwne:

25672

25673


Trafiliśmy również na plantację bawełny :) :

25674

25675

Z żalem przychodzi nam opuszczenie tego pięknego kraju. Przed nami ponownie Hiszpania, na którą też się radujemy - trasa "białych miast", Ronda, El Chorro, Gibraltar, najwyżej położona droga Europy i zdobywanie Pico Veleta (2 co do wysokości szczytu Hiszpanii), Barcelona...
Ech, żal że to wszystko już za nami.

lena
16.11.2011, 06:53
Południowa Hiszpania wita nas chmurami. Kierujemy się do Rondy. Nie możemy wybrać drogi "na skróty", ponieważ przez Parque National de Donana takowe nie prowadzą. Decydujemy się na podróż drogą "białych miast" (pueblos blancos).Trasa wiedzie z Arcos de la Frontera, przecinamy ją mniej więcej w połowie długości w El Bosque, skąd dalej po A 372 kierujemy się na wschód.Naszym celem jest Ronda - najbardziej atrakcyjne "wiszące, białe miasto".
Wszyscy fani winkli będą zachwyceni (choć ponoć jeszcze bardziej krejzolska dojazdówka jest od miejscowości Zahara do Grazalemy :)) ! Bonusem są fantastyczne widoki, poruszamy się bowiem po terenie Parque Natural Sierra de Grazalema.

25704

25705

25706


Mijamy polecane przez przewodniki "białe miasteczka" :El Bosque, Benamahomę i Grazalemę - są niczym przyklejone do skalnych ścian, lub "wciśnięte" w niewielkie dolinki między wzniesieniami.


25698

25699

25700

25701

25702

25703

25712

25713

Jesteśmy w kraju corridy, czego można doświadczyć nawet na "zadupiu" :D - mijamy kameralną arenę i jej gwiazdy :).


25708

25707

Bliskie spotkanie trzeciego stopnia z rogacizną arenową może skutkować stałą miejscówką w takim wiecznym, białym miasteczku :D:

25709

Późnym popołudniem naszym oczom ukazuje się Ronda.

25710

puntek
16.11.2011, 07:16
:d:d:d:d:d:d:d:d:d:d:d:d:d:d:d:d:d:d:d

majki
16.11.2011, 08:15
Te jajca na piachu mnie rozwaliły...cóż za reporterskie podejście, no może bardziej paparazzi. :haha2:

lena
16.11.2011, 08:42
Ronda rozciąga się nad wąwozem El Tajo o głębokości 100 m, prowadzącym do rzeki Guadalevin. Nowy Most (Puente Nuevo) łączy starą i nowszą (z XVIII wieku) część miasta. Jest jedną z najczęściej fotografowanych i najbardziej obleganych atrakcji miasta.

25716

25717

25718

25719


Wędrując uliczkami miasta oglądamy ratusz, kościół Santa Maria la Mayor zbudowany na miejscu meczetu, minaret oraz fragmenty starych arabskich murów z podwójnymi bramami : mauretańską Puerta de Almocabar i renesansową Puerta de Carlos V. Zdjęć z tych miejsc nie zamieszczam, bo będziecie narzekać, że same starocie i kościoły :D.
Miasto tętni życiem. Nawet poza sezonem sporo tu turystów. Spotykamy wiele urokliwych kawiarenek i restauracji, z tarasów których można podziwiać panoramę wokół Rondy - a jest na co popatrzeć :). Mamy ochotę gdzieś przycupnąć i napawać się widokiem pięknie zachodzącego słońca :

25720

25721

25722

25723

Kawiarnie kusza, nogi bolą i trudy całego dnia dają się we znaki. Mimo wszystko nie ulegamy pokusie, jeszcze za dnia chcemy obejrzeć jak najwięcej.

25724

25725

25726

25727

25728

Postanawiamy poszukać noclegu w okolicy i wrócić na rekonesans wieczorem, co też czynimy.
Jako że rozkładanie namiotu opanowaliśmy do perfekcji, więc nie zajmuje nam to dużo czasu, choć tym razem procedurę musimy wykonać dwukrotnie. Okazuje się bowiem,że mamy na parceli stado mega mrów i trzeba wiać. Również podłoże okazuje się niesprzyjające - nawet młotek niewiele pomaga :). Nie idziemy na łatwiznę, choć przez moment kluje nam się w głowach plan zjedzenia kolacji w pobliskiej knajpce - ruszamy na nocną szwendaczkę .

25729

25730

25731

25732


Nagle przypomina nam się smak podlaskiego smalczyku i Szymkowych ogórków :D:drif:

25733

25734


Posilamy się spokojnie, jednak nie możemy poprawić trawienia, bowiem i kierowca i pasażer muszą być trzeźwi :). Lufkę strzelamy więc na dobranoc.
Poranek budzi nas rześki.


25735


Śniadanko w dobrych nastrojach...


25736


Niestety okazuje się,że rozstajemy się z Kicim i Olą. Oni planują podróż do Angory, my chcemy zobaczyć wschodnie wybrzeże z Barceloną, Marbellą i Monaco.

W drogę...


25737



Kierunek - Gibraltar.


25738

lena
16.11.2011, 08:45
Te jajca na piachu mnie rozwaliły...cóż za reporterskie podejście, no może bardziej paparazzi. :haha2:

Nieśmiało nadmienię,że w tym wypadku paparazzi był ...facetem:haha2::D

A Ty już i tak masz przechlapane za tekst pt : " nie było żadnego sensownego planu / propozycji wyjazdowej", o czym piszesz w swojej relacji. Jak to do cholery nie było !!! Miałeś jechać z nami Ty zdrajco ! :D

majki
16.11.2011, 09:09
Wiesz, że termin był nie dla mnie. ;) Ale mogę byś zdrajcą, chamem i prostakiem, przywykłem. :D

lena
16.11.2011, 09:21
Wiesz, że termin był nie dla mnie. ;) Ale mogę byś zdrajcą, chamem i prostakiem, przywykłem. :D

No proszę, strzelamy FOCHa :haha2::haha2::haha2:. Trza Ci żony :D!

majki
16.11.2011, 09:23
Trza Ci żony !
Taaa i jeszcze czego?? Gruźlicy? :hehehe:

bajrasz
16.11.2011, 17:39
Dostępne tylko na domówce - Twoja szansa już przepadła :haha2:.

Eee tam przepadła, już niedługo będzie okazja;)

jorge
16.11.2011, 19:46
:lukacz: Macie fotę z samego krańca europy?? I most poproszę :bow:

lena
16.11.2011, 20:05
:lukacz: Macie fotę z samego krańca europy?? I most poproszę :bow:


Z którego krańca ? :D Most dostałeś mmsem :), a na większy format musisz poczekać aż dobrnę z historią do Francji. A idzie mi ciężko, bo myślę że mało kto czyta moje wypociny - nie każdy ma talent pisarski :o. Tak więc cierpliwości.

baggins
16.11.2011, 20:42
A idzie mi ciężko, bo myślę że mało kto czyta moje wypociny - nie każdy ma talent pisarski :o.

Nono, za chwilę będzie 4 tysie odwiedzin, więc może bez kokieterii tutaj ;).
:hehehe:

lena
16.11.2011, 21:54
Pierwotne plany wizyty na Gibraltarze wiązały się z chęcią 2-3 dniowego wypadu na czarny ląd. Ale jak to zwykle z planami bywa...ulegają zmianie. Pogoda wciąż nas nie rozpieszcza - chmury i mgła, szału nie ma również pod względem temperatury. Klnę ze złości, że odpuściłam wyjazd w czerwcu. Mniemam, że Ci, których wtedy "błogosławiłam" obeszli się tylko pryszczem na języku :D, a życzyłam im co najmniej...sraczki, rzygaczki, ospy i hemoroidów :p.
Gibraltarską skałę (430 m n.p.m) nie sposób przeoczyć.

25798


25799


Wznosi się dumnie nad portem, a z jej szczytu rozpościera się piękny widok na Cieśninę Gibraltarską i hipotetycznie -góry Atlas w Afryce. "Hipotetycznie", ponieważ na taki widok liczyliśmy, niestety mgła i niski pułap chmur rozwiały nasze marzenia.
Tak tak, gdzieś tam.....jest Afryka :)

25802


25801


Zanim jednak dotarliśmy na szczyt, musieliśmy pokonać główną ulicę tworzącą skrzyżowanie z pasem startowym :dizzy: (na czas startu lub lądowania samolotu szlabany zamykają możliwość przejazdu) lotniska.


25800


Na dzień dobry nastrój poprawia nam cena paliwa :1,2 E/litr , to jak dotychczas najtaniej :).
Na Szczyt Skały (The Top of the Rock)wjeżdża kolejka linowa, która zatrzymuje się w połowie drogi przy Jaskini Małp (Apes' Den). To jedyne miejsce w Europie, w którym możemy zobaczyć bezogonowe małpy - magoty.
Nie idziemy na łatwiznę, kolejkę oglądamy :

25803

25804

ale pniemy się uparcie pod górę na własnych kołach.

25805


Magoty wyglądają słodko:


25806

aż do momentu, gdy jeden z osobników przejmuje panowanie nad maszyną:

25807

Widać "czytata", bo przewodnik po Hiszpanii najpierw przegląda, a dopiero potem "bierze na ząb", dziurawiąc tankbag.


25808


Spragniona, usiłuje dobrać się do coli :

25809


Konfrontacja :


25810


Dumna zwyciężczyni:


25811

lena
16.11.2011, 22:00
Nono, za chwilę będzie 4 tysie odwiedzin, więc może bez kokieterii tutaj ;).
:hehehe:


Nie na "mniód" liczę, tylko na konstruktywną krytykę, pytania,dyskusję....Że też zawsze muszę sobie tak wysoko poprzeczkę zawiesić :dizzy:.
A Ty się Karolku nie chichrol, bo jesteś w grupie tych "od sraczki" :D.

Ivi
16.11.2011, 22:10
Jak nikt nie czyta jak czyta i i to uważnie :)!!! Relacja super a małpki wymiatają:haha2:

jorge
16.11.2011, 22:19
Tę małpę na motórze wycinam i umieszczam w kalendarzu zamiast jakiegośtam zdjęcia :D. Wspaniałe.

PS

jeszcze raz DZIĘKI za mms-y przy których darłem szaty pokutne :mur:

lena
16.11.2011, 22:52
Bilet wstępu obejmuje kilka atrakcji. Poza Jaskinią Małp znajduje się wśród nich również Jaskinia świętego Michała (Saint Michael's Cave), która podczas wojny spełniała funkcję szpitala wojskowego. Obecnie jej zdumiewającą akustykę wykorzystuje się podczas organizacji licznych koncertów.


25825


25813


W Wielkim Tunelu (Great Siege Tunnels), będącym częścią systemu obronnego Wojtek próbuje odpalić armatę :).


25814


Tower of Homage (Wieża Hołdu), będąca pozostałością arabskiego zamku w swej dolnej części mieści dziś więzienie.

25815


Rzut oka w stronę Morza Śródziemnego i Costa del Sol :

25816


Z napotkanymi hiszpańskimi motocyklistami gawędziło się bardzo miło.

25818

Zjeżdżamy w dół. Królują skutery, a na nich zdecydowanie LEJDISKI !!!


25819

25820


Policja lekko przymyka oko na wyczyny jednośladów :Thumbs_Up:


25821


Małe, bzyczące skuterki otaczają nas z każdej strony. Ekwilibrystyka kierowców zasługuje na podziw i uznanie. Szok !
Usiłujemy dotrzymać im kroku, ale nasza "dama" jest lekko otyła podczas tej wyprawy, a może raczej "ciężarna":D ? Pozostaje nam więc wąchanie spalin :

25822


Skierowani do "rękawa" dla jednośladów brniemy nim do pewnego momentu. Przed nami wyłania się zasiekowy szpaler pachołków ustawionych w wąskie, kręte korytarze. Konsternacja. Spoglądamy na siebie nawzajem, potem na kufry, jeszcze raz na siebie...Dżizas, nie ma szans! Do tego samego wniosku dochodzą widocznie tubylcy, tłoczący się już w korku za nami. Milkną klaksony... wreszcie okrzyk i gestykulacja na dziurę w zasieku, dzięki czemu przedzieramy się na pas dla samochodów, a pomysłodawca rozciąga usta w bezzębnym uśmiechu :).

25823


25824

lena
17.11.2011, 00:27
Opuszczamy Gibraltar i kierujemy się do Marbelli. Słynny kurort rozczarowuje. Spodziewaliśmy się bardziej kameralnej, nadmorskiej atmosfery, a tu ...wielki moloch. Przytulne, stylowe kompleksy wypoczynkowe znajdujemy dopiero na obrzeżach miasta.

25847

Bez żalu mijamy miasto i pod czujnym okiem rodzimej drogówki lecimy do Malagi, skąd już niedaleko do Antequery. Znowu jedziemy nocą. Naszym celem jest wąwóz El Chorro, ale nie będziemy pchać się nocą na górskie drogi (rankiem okaże się, że to była dobra decyzja :)). Nocujemy na dziko u progu Antequery.

25848


25849


25850

Chłodny poranek i huk przejeżdżających obok pojazdów podrywają nas wcześnie na nogi. Obowiązkowa kawa z mlekiem rozgrzewa i przypomina dom - to już 20 dzień podróży.
Przemierzamy drogę do El Chorro, którego zdjęcia oglądaliśmy z zapartym tchem na tymże forum. Za chwilę sami doświadczymy tego widoku.
Droga jest kreta i wąska. Robi się ciepło. Znajdujemy ładną miejscówkę na parking :

25830

Nie wiadomo skąd zjawia się lokalny dredziarz i pyta, czy mamy marihuanę ? Zaskoczeni stwierdzamy, że zapewne źle zrozumieliśmy treść pytania, ale okazuje się,że nie. Śmiejemy się sami z siebie, dywagując czy lepiej wyglądać jak lump spod mostu, czy jak ćpun :D.
Odnajdujemy ścieżkę wiodącą do wąwozu, a w zasadzie do 180 metrowej rozpadliny w wapiennej skale, o długości 5 km, z rzeką Guadalhorce na dole.

25831

25832



Jak podają materiały źródłowe, wąwóz w najwęższym miejscu liczy sobie zaledwie 10 metrów szerokości.
W 1921 roku jego ściany połączono betonowym przejściem, nazywanym Camino del Rey (Droga Królewska).


25837


A to budowniczowie tego "cudu" :

25838

25839


Panorama z wierzchołka wzniesienia :

25836

25835


Wojtek nie daje za wygraną i mimo że kładka jest nieczynna próbuje podejść jak najbliżej.


25840

25841


Najchętniej rozbilibyśmy tu obozowisko i zostali na dłużej. Plan jest napięty i gęsto usiany ciekawymi miejscówkami, wsiadamy więc na koń i w drogę. Granada czeka !
Od dawna ostrzyłam zęby na pałac Alhambra w Granadzie, a zwłaszcza na jego część parkowo - ogrodową, jako że rolniczka nizinna jestem, z zacięciem do grzebania w ziemi . Pogoda do zwiedzania jest idealna - ciepło i słonecznie. Udaje nam się zaparkować w pobliżu wejścia do Alhambry, ale to jedyne pocieszenie jak się za chwilę okaże. Po pierwsze - tłum i kolejka do kasy. Ładu pilnuje ochroniarz, więc nie ma szans na podejście i zorientowanie się w temacie. Docieram do informacji turystycznej i tu dobra nowina - są bilety ( w publikacjach na temat Alhambry są informacje,że bilety trzeba rezerwować nawet a półrocznym wyprzedzeniem :)), ale ich cena już mnie nie cieszy : 40 E/osobę gotówką lub 50 przy płatności kartą :Thumbs_Down:. Nie ma opcji "same ogrody", kalkuluję więc i z przykrością odpuszczam.
Kierując się na Sierra Nevada, tuż po wyjeździe z parkingu przy Alhambrze natrafiamy na taki widok :


25844

25845

25846

Zatrzymujemy się zaskoczeni,że ktoś mieszka w tych warunkach. Ujadanie psów wywabia na zewnątrz parę młodych ludzi, którzy chowają się przed obiektywem aparatu. Gdy tylko go opuszczamy wychylają się uśmiechnięci :)

Uważniejsza obserwacja okolicy ujawnia więcej podobnych "norek".


25843

BLOB
17.11.2011, 08:01
myślę że mało kto czyta moje wypociny - nie każdy ma talent pisarski :o.

Czyta, czyta :umowa:tylko się nie ujawnia i nie przeszkadza aby autor weny:bow:nie stracił a muza(czt. Wojtek) Cię nastrajała spokojnie na kanapie odpoczywała z piwkiem:beer: w ręce lekko zaciągając noskiem powietrze:spac: czyniąc wibrato w całym domu.
Ze względu na zapędy reporterskie twojego pierwszego męża sprawdź twarde dyski czy czasem z wyjazdów moich i jego coś takiego tam nie widnieje choć może być problem w ocenie do kogo to należy :D

Żarcik
Ocenia kobieta z zawiązanymi oczyma po dotyku "męskości"
To nie jest mój mąż
To nie jest żaden z naszych sąsiadów
Ten to nie z naszej wsi
A ten to nie z naszego powiatu:D

baggins
17.11.2011, 08:45
A Ty się Karolku nie chichrol, bo jesteś w grupie tych "od sraczki" :D. Ufff, zawszeć to lepij, niż hemoroidy, prawda? :bow:
Lenka, nie rozpraszaj się "dezerterami", pisz. Bardziej nas nie "ukarzesz", niż tym, co tu czytam :Thumbs_Up:.

majki
17.11.2011, 08:55
nazywanym Camino del Rey
Byliście tam i nie weszliście choć kawałek?? :p Jest to jedna z moich rzeczy "must see". ;) Ja bym nie odpuścił i pewnie później musieliby mnie stamtąd ściągać ichniejsi TOPRowcy. :D

bukowski
17.11.2011, 09:47
Jest to jedna z moich rzeczy "must see".

o, to coś, co zawsze omijam :P

jorge
17.11.2011, 09:49
Lena co się działo, że Wojtek chciał się zabić :dizzy:. Bez liny - wygląda to odważnie.:Thumbs_Up:

7Greg
17.11.2011, 11:41
Byliście tam i nie weszliście choć kawałek?? :p Jest to jedna z moich rzeczy "must see". ;) Ja bym nie odpuścił i pewnie później musieliby mnie stamtąd ściągać ichniejsi TOPRowcy. :D

Majki. Ja też nie należę do tych co odpuszczają. Próbowałem z jednej i z drugiej strony. W akcie desperacji nawet z góry :) Nie da się. To znaczy da się, ale ze sprzętem :D

sorry za off

wieczny
17.11.2011, 12:22
iMe gusta!


Cieszę się, że jest pisane bo to jeden z ostatnich działów które trzymają tu poziom :).

jorge
17.11.2011, 14:04
iMe gusta!
Cieszę się, że jest pisane bo to jeden z ostatnich działów które trzymają tu poziom :).

Así que usted dice.:Thumbs_Up:

lena
17.11.2011, 14:24
Byliście tam i nie weszliście choć kawałek?? :p Jest to jedna z moich rzeczy "must see". ;) Ja bym nie odpuścił i pewnie później musieliby mnie stamtąd ściągać ichniejsi TOPRowcy. :D


Majki, powinnam poczuć się dotknięta brakiem wiary z Twojej strony :). Wiesz, gdyby to była górka za domem, skąd po upadku ( o ile nie śmiertelnym :D) można doczołgać się do własnego łóżka, to ok - "jest ryzyko, jest zabawa". Ale nie w sytuacji, gdy masz 4 - 5 tys km do kraju, objuczony motor i jesteś sam, tzn. we dwoje :). Dlatego też ja stałam na górze, żeby w razie potrzeby było komu wezwać karetkę :haha2: . A tak poważnie, to jest jak pisze 7Greg - bez sprzętu wspinaczkowego się nie da :(.
Nie wiem czy to był zbieg okoliczności i jakaś ekipa "zwiedzała" z lotu ptaka, czy też rutynowe loty, ale jak tylko Wojtek wgramolił się za "furtkę", pojawił się helikopter i dłuuuugo nas nie opuszczał :).

Machalescu
17.11.2011, 17:05
Z innej perspektywy:

lena
17.11.2011, 22:07
Hiszpania i jej mieszkańcy wydają się nam nieźle, acz pozytywnie zakręceni. Szaleni kierowcy pełni luzu, bez kompleksów i zadęcia grasujący po fantastycznie ukształtowanym obszarze, z widokami zapierającymi dech w piersi, powodującymi zielenienie z zazdrości "górali nizinnych", takich jak my:) . Fauna też jest tu wyjątkowa :



Wyluzowane kozice:

25906

Dziwne krowy :):

25864


Byki wpędzające w kompleksy samczą społeczność :D

25907

Coraz bardziej nam się podoba.

Żwirownia w sercu Sierra Nevada:

25908

Dojeżdżamy do El Purche, gdzie zauroczeni otaczającą nas przyrodą lądujemy na opustoszałym kempingu, na wysokości 1495 m n.p.m.
Jest pięknie :):Thumbs_Up::


25909


25910


25911


25912


25913

Cisza, spokój, ludzi wokół brak...zasypiamy spokojnym snem aby wcześnie rano zerwać się i niecierpliwie przemierzać górską trasę , wiodącą nas na najwyżej położoną drogę Europy i dalej...na szczyt drugiego co do wysokości szczytu Hiszpanii - Pico Veleta (3398 m n.p.m).

Pniemy się drogą wyżej i wyżej, udaje się nawet lecieć seteczką, gdzie winkle podnoszą gwałtownie poziom adrenaliny, zwłaszcza gdy zajmuje się miejsce na kanapie pasażera :D.

25879

Docieramy do narciarskiego kurortu Solynieve, skąd już tylko rzut beretem dzieli nas od podejścia na szczyt.

25880

Jesteśmy na wysokości 2490 m n.p.m i tu musimy zakończyć jazdę. Dalszą drogę możemy przebyć jedynie pieszo lub na rowerze.

25867


Musimy zostawić motor na parkingu, ponieważ dalszą jazdę uniemożliwia nie tylko znak zakazu, ale również szlaban :D.

25881

25882

No chyba że jest się pracownikiem Parku lub obserwatorium astronomicznego i na drzwiach bocznych posiada się zieloną tabliczkę :) :

25883

Naszym oczom ukazuje się Pico Veleta. Podejście powinno zamknąć się mniej więcej w ciągu 3 godzin.

25866

25865

Wejście na Mulhacen zajmuje 8 godzin, których niestety nie mamy w zapasie :).
Ruszamy z kopyta. Pogoda zaczyna się załamywać, schodzi mgła, staramy się więc uchwycić w kadrze choć część słynnej drogi :

25884

25885


Mijamy sympatyczną, hiszpańską młodzież posilającą się na trasie.

25887


Jak nigdy nie zapakowałam prowiantu, a zawsze pakuję się jak "matka - kura". Mamy tylko wodę, która wraz ze wzrostem wysokości robi się coraz bardziej lodowata. Ubieramy wszystko co mamy, jest coraz zimniej. Wojtek nie przyznaje się, że pikawa mu galopuje bo idę zbyt szybko ( nie lubię ciechocińsko - emeryckiego tempa) i zanim się orientuję to jest już lekko "zielony". A że jest cholernie ambitny i uparty, nie odpuszcza. Widzę,że sprawdza na gps ile jeszcze mamy do przejścia :) i micha raczej mu się nie raduje. Później odgryzie się za moje drwiny, ale o tym w dalszej części.

25886

Mamy 300 metrów do szczytu - definitywnie szutrówkę zamykają głazy.

25888

lena
17.11.2011, 22:45
Zdobywamy Pico Veletę !

25914


25915



Niestety obiecanych widoków ze szczytu, tj. Morza Śródziemnego na południu i pasma górskiego z Mulhacen i Alcazabą nie doświadczamy :mur:.
Widoczność nie przekracza 10 metrów, mgła jak śmietana, zimno.
Zejście na dół zajmuje nam 2 godziny. Znowu możemy cieszyć się pięknem otaczającego nas masywu Sierra Nevada.

25916


25917

Jesteśmy mega głodni, przemy więc do parkingowej knajpy na pizzę i hamburgera. Czas złapać oddech :D.

25918

Nagle pojawia się stado koni. Albo są równie głodne jak my i wpadły się "postołować", albo cholernie swojsko śmierdzimy, że tak się do nas garną :haha2:.

25919


25920

Żal nam zjeżdżać tak szybko do drogowego zamieszania i wrzawy miejskiej. Ostatnie spojrzenia na Sierra...

25921

25922

Złażę z siodła,żeby Wojtek choć na chwilę mógł pośmigać po winklach sam, bez mojego oddechu na karku i ściskania udami :).

25923

lena
17.11.2011, 23:21
Wracamy na kemping, gdzie pod koniec pakowania łapie nas deszcz. Niczego dobrego to nie wróży. Jest 18-sta a my dopiero startujemy. Zgodnie z hasłem : "Nie spać - zwiedzać" zamierzamy jechać nocą, tzn. Wojtek zamierza, bo ja na pewno przytnę komara jak tylko maszyna zakołysze. Obłożona kuframi mam poczucie jakbym siedziała w fotelu :).
Zatrzymujemy się w zasadzie tylko na tankowanie. I tu pojawia się element słodkiej zemsty za "poniewierkę" podczas wspinaczki :D - teraz On mi robi "jazdę". Gram twardziela i nie stękam. Wreszcie, po niemal 600 przebytych kilometrach dochodzimy do kompromisu i szukamy miejscówki na przekimanie, bowiem o "noclegu" nie może być mowy - jest około 3 nad ranem :).
Apartament : :)

25934

25935

Poranek, jak zawsze nadchodzi zbyt szybko. Za to pakowanie idzie nam sprawniej - nie trzeba zwijać namiotu :haha2:.
Przed nami Barcelona.

lena
20.11.2011, 22:50
Zatrzymujemy się na obrzeżach Barcelony. Miejscówka jest "przez drogę" z plażą, mariną i morzem. Ładujemy akumulatory, żeby mieć siłę na nocne zwiedzanie.


26059


Zaczynamy od Sagrada Famila Gaudiego, będącej "godłem" Barcelony.
Zdjęcia nie oddają piękna i ogromu tej świątyni. To ostatnie i wciąż niedokończone (od 1882 roku) dzieło życia Gaudiego. Obchodzimy budynek kilka razy. Prace trwają, żurawie dźwigów nijak nie komponują się z takim cackiem budowlanego "rękodzieła".

26060

26061

26062

26074

26075


Mimo późnej pory nie ma co liczyć na samotność. Handel wre. W jednym z okolicznych sklepików zagaduje nas hiszpański sprzedawca o tureckim wyglądzie, w języku polskim :). Pierwsza myśl - nasi są wszędzie ! Okazuje się jednak, że ów poliglota potrafi więcej..., po rosyjsku, niemiecku, angielsku :dizzy:. Wybieramy zestaw sportowy w kolorach barcelońskiej Barcy, za jedyne 40 eurasów :D. Coby nasz syn miał wypisane własne imię pod numerem Messiego, musimy poczekać jedyne 10 minut, podczas których sprzedający udaje się do piwnicy, by po chwili wrócić z gotowym produktem. Zasada: "Klient nasz pan" jest tu jak widać traktowana bardzo serio :Thumbs_Up:.

26063


Miło rozpoczęty wieczór postanawiamy kontynuować - jedziemy na poszukiwania Parku Guell. GPS standardowo robi jaja. Dwa razy tniemy pod prąd jednokierunkową, potem jakimiś mega wąskimi uliczkami docieramy na parking, który małpa określa jako "cel osiągnięty". Ale ni chuchu..., nic nie widać. Spodziewamy się wielkiej bramy z banerami, a tu ciemno i głucho. Wojtek wkurzony chce wracać. Wyjmuję latarkę i ruszam na zwiad, ale cykorian mnie ogarnia ciągnę więc Wojtka jako obstawę :D. Jest ! Jest! Tylko niestety (jak wynika ze słowa pisanego) światła gaszą o 20 ! Przyjedziemy tu jutro.
Tymczasem wracamy do dzielnicy Eixample, gdzie odnajdujemy kolejne projekty mistrza Gaudiego:

Casa Vicenc - kamień w kolorze ochry w połączeniu z cegłą :


26064

26065


26066

Casa Mila , potocznie zwana La Pedrera - najlepszy i najpełniejszy przejaw koncepcji architektonicznej i natury Gaudiego, wzniesiona w latach : 1905-10. Sam autor pisał o niej :"...znikną kąty i materia zamanifestuje się w swej astralnej krągłości :słońce wzejdzie z czterech stron i będzie to jakby wizja ziemskiego raju..."
Poniżej - rzeźbiarskie kominy na dachu La Pedrera.

26067

Na najwyższym piętrze znajduje się interaktywna ekspozycja projektów i modeli Gaudiego.

26068

26076

26077

Mylimy drogę i zupełnie przypadkiem trafiamy na połyskującą w świetle ulicznych latarni, wielokolorową, lśniącą mozaiką jakby prosto z baśni o morskich stworach Casa Batlo (1904-06).

26069

26070


Usiłujemy zajrzeć przez okno do wnętrza. Gaudi przebudował bowiem nie tylko fasadę budynku, ale również całe wnętrze wraz z meblami.


26071


26072


26073


Gapimy się zauroczeni. Jesteśmy pod wrażeniem. Żeby lekko ochłonąć idziemy na drugą stronę ulicy, na lody do Mc' Donalda (jest 1 w nocy!).


Czas wracać na nocleg. Wsiadamy na motor, ...i ...Afri nie odpala po raz pierwszy (ale nie ostatni ) podczas tej podróży. Wojtek dłubie przy klemach aku - jest git! Ufff... już wiemy co czuje rolnik, któremu zachoruje koń :D.

lena
20.11.2011, 23:40
Zgodnie z planem, rano wracamy do Parku Guell. Tym razem już bez pudła :).
Plan stworzenia parku zakładał budowę miasta - ogrodu, oddalonego od miejskiego zgiełku, w stylu XIX wiecznych urbanizacji angielskich. Z 60 parceli wystawionych na sprzedaż, zajęte i zagospodarowane zostały jedynie 3. Wówczas sponsor Gaudiego, hrabia Eusebi Guell pozwolił architektowi zaszaleć :Thumbs_Up:. W efekcie powstał labirynt wiaduktów, schodów, ławek, zakrzywionych kolumn, ozdobionych fragmentami ceramiki.

26078

26079

26080

26081

26082

26083

26084

26085

26086


To niezwykłe miejsce przyciąga ciekawe osoby.


26087

26088

26089


Chętni mogą obejrzeć dom, mieszczący muzeum poświęcone Gaudiemu. Mistrz mieszkał tu w latach 1906 - 1926.
Przed nami w kolejce ustawiły się dwa autokary rosyjskiej wycieczki :), rozumiecie więc dlaczego nie weszliśmy do środka.

26090

Przed nami ponad 500 km trasy. Zamierzamy dotrzeć do francuskiego Millau. Podekscytowani wsiadamy na motor i ... bach :mur: - na oczach trzech autokarów turystów walimy parkingówę :haha2:. Wszyscy żywi, więc zbieramy się błyskawicznie. Dobrze, że kaski zasłaniają twarze, bo jesteśmy pąsowi :).

majki
21.11.2011, 08:34
pąsowi
Aż musiałem wpisać w gógle, żeby zobaczyć co to znaczy. :haha2: Ach te kobiety i ich kolory. :p

Barcę widziałem jakieś 10lat temu i widzę, że Sagrada dużo się nie zmieniła. Potrwa to jeeeeszcze. :Sarcastic:

lena
21.11.2011, 09:40
Jazda nocą staje się normą podczas tej podróży, nie stresujemy się więc gorączkowymi poszukiwaniami noclegu o zachodzie słońca.
Jest 2 października, postarzałam się o kolejny rok i znowu spędzam ten dzień motocyklowo, poza domem (rok temu w zacnym towarzystwie w Białej :Thumbs_Up:).
Rysuje się więc szansa kolacji przy świecach :D.
Mała, lokalna restauracyjka pozytywnie nas zaskakuje.

26112

26113

Język francuski jak zwykle stawia nas w nieco kłopotliwej sytuacji, ale w tym wypadku obie strony mają chęć porozumienia, więc po małej etiudzie z pogranicza pantomimy i kabaretu na nasz stół wjeżdżają lokalne specjały, mmmmniam!

26114

26115


Rozgrzani i posileni ruszamy z zadzieją ujrzenia pięknie oświetlonego wiaduktu Millau. I tu ...suprised - kryzys jest wszędzie :D :

26116


Lokujemy się na lądowisku paralotniarzy, skąd mamy luk na nasz cel.


26117


Rankiem widok radykalnie się zmienia :).


26118


26119


26120


Musimy ponownie wjechać na autostradę, żeby dotrzeć do punktu widokowego. Wysyłamy kilka mms - ów. Między innymi do dezerterów, którzy deklarowali się wcześniej na ten wyjazd :D i to bynajmniej nie z dobroci serca, ale ku podniesieniu ciśnienia.
Robimy przerwę na francuskie śniadanko w typowej pasitterie : Croque Monsieur + Roule au fromage i kawa :).


26121

lena
21.11.2011, 09:47
[/quote]Aż musiałem wpisać w gógle, żeby zobaczyć co to znaczy. Ach te kobiety i ich kolory.

To nie trzeba było w szkołę kamieniami rzucać :haha2:. Ach ta dzisiejsza młodzież :D

lena
21.11.2011, 09:58
Punkt widokowy przy wiadukcie Millau okazuje się strzałem w dziesiątkę. Oszczędni niech nie żałują 4 E na przejazd motocyklem ( osobówka 7 E :)), bo poza informacją turystyczną jest tu też "kawałek" Prowansji.

26142

26143

26144

26145


Sale audiowizualne w bardzo dynamiczny i ciekawy sposób prezentują miasta i miasteczka Pirenejów, czyli zabytki, kulturę, sztukę, wypoczynek i turystykę oraz faunę i florę. Na miejscu można obejrzeć np. gablotę z mrówkami :) (żywymi !), rękodzieło a także zakupić regionalne produkty i pamiątki w niewielkim sklepiku.


26146

26147

Zawracamy -ostatni przejazd przez wiadukt.

26148

bajrasz
21.11.2011, 10:20
Architektura Gaudiego powala na kolana. Co Wojtek konsumował w tej lokalnej restauracyjce...jagnię to było...wygląda bardzo apetycznie.

lena
21.11.2011, 10:26
Na Prowansję czekałam przez całą podróż. Żałuję,że nie udało nam się dotrzeć tutaj na przełomie czerwca i lipca, czyli w porze kwitnienia lawendy. Moje zmysły rozgrzewały relacje i zdjęcia Jaru (dzięki za podpowiedzi :)) :Thumbs_Up: (ale także Lupusa i 7Grega z innych rejonów Europy - dzięki chłopaki), nie mogłam się więc doczekać tego zakątka Francji. I nie zawiodłam się ! Widoki. klimat, ludzie...fantastyczni. Jeżeli miałabym wybrać sobie miejsce na dom w obrębie Europy, to zdecydowałabym się osiąść właśnie tu.

Planujemy pokręcić się po lokalnych dróżkach, więc jako bazę wypadową obieramy Awinion. Niedogodności kempingowe równoważy fantastyczny widok na starówkę miasta : mury obronne, pałac papieski i most St Benezet.


26155

26156


Nocne eksploracje mamy we krwi.

26157

Pałac papieski z przyległościami.

26158

26159

Czyżby Majki zmienił zdanie i jednak postanowił do nas dołączyć? Niestety :Thumbs_Down:, to lokales.

26160

Miasteczko tętni życiem. Stare mury mieszczą nie tylko restauracje i hotele, ale również urzędy i zwykłe mieszkania, w niezwykłym wszak otoczeniu.

26163

26161

26162

lena
21.11.2011, 10:33
Co Wojtek konsumował w tej lokalnej restauracyjce...jagnię to było...wygląda bardzo apetycznie.


I smakowało równie dobrze jak wygląda :). To był stek wołowy, choć Wojtek ubolewał,że nie wieprzowy :D, bo On świniożerca jest.

26164

JARU
21.11.2011, 11:31
Zastanawiam się tylko, czemu do mnie nie zajechaliście ;)

lena
21.11.2011, 11:34
Zastanawiam się tylko, czemu do mnie nie zajechaliście ;)


Tak to właśnie jest, jak się blondynka dogaduje :dizzy:. Byłam przekonana,że zjechałeś już do Polski.

jorge
21.11.2011, 12:03
Musimy ponownie wjechać na autostradę, żeby dotrzeć do punktu widokowego. Wysyłamy kilka mms - ów. Między innymi do dezerterów, którzy deklarowali się wcześniej na ten wyjazd :D i to bynajmniej nie z dobroci serca, ale ku podniesieniu ciśnienia.

No i wiedziałem, że to nie z okazji pamięci, a z okazji co by płakać :mur:. ale i tak dzięki :bow:

BLOB
24.11.2011, 07:32
:umowa::lukacz::confused:
No ile jeszcze ??..................................... mam czekać

wojtekm72
24.11.2011, 08:11
W imieniu organizatora przepraszam , dopiero na początku grudnia dalsza cześć wycieczki :bow: / się pozbyłem z domu , wysłałem gdzieś gdzie dostęp do świata utrudniony /:D

lena
02.12.2011, 18:35
Już jestem i jak się lekko ogarnę po izraelskich atrakcjach, to mam nadzieję skończyć tę relację do świąt :haha2:.

lena
02.12.2011, 20:01
W trakcie spaceru uliczkami Avinionu, wysiada bateria w aparacie. Mamy blisko do kempingu, Wojtek idzie więc ja podładować, ja w tym czasie robię zakupy na następny dzień i czekam...czekam... Zdążyłam obejrzeć wszystkie witryny sklepowe w okolicy i odrzucić dwa zaproszenia na drinka (coby stanu zapalnego w teamie nie wzbudzać :p), choć suszyło mnie piekielnie. Wracam wkurzona do namiotu, gdzie zastaję moją "sarenkę" w objęciach Morfeusza. Przed namiotem znajduje dwie puste butelki po winie - cóż, jak widać ładowanie baterii wymaga dostarczenia duuużo "prundu" :Sarcastic:.
Śpimy niemal do południa. Nagle Wojtek się zrywa i atakuje parkujący na sąsiedniej parceli kamper. Coś tam machają rękami, bo "Oni" to Francuzi, po czym mój mąż wraca z nietęgą miną. Twierdzi,że zostawił wczoraj wieczorem u miłej, starszej pary ładowarkę z baterią do aparatu, tymczasem kobieta twierdzi,że ów sprzęt odebrał, czego on z kolei zupełnie nie pamięta:dizzy:.
Po przeszukaniu namiotu, bateria okazuje się być na swoim miejscu, czyli w aparacie :) - ależ to francuskie wino ma kopa !:D
W lepszych nastrojach (bo foty jednak będą :)) jedziemy eksplorować okoliczne prowansalskie miasteczka.


"Zegarowa" knajpa i młyn wodny w Cavaillon.

26557


26558
26559


26560


26561




Fontaine de Vaucluse.



26562
26563


26564



Gordes.Wyblakłe kamienne domy przyczepione do urwistego zbocza, renesansowy zamek i wąskie, strome uliczki brukowane kostką...


26565


26566

Widok na okolicę...
26567


Świątynne drzwi.

26568


Prowansalski sklepik.

26569

Kręte, wąskie uliczki.

26570


Skalne formacje i groty.

26571


...i znowu panorama...


26572


Opuncja figowa na wyciągnięcie ręki.

26573

jorge
02.12.2011, 20:45
Jaki Wojtek przystojny :D

lena
02.12.2011, 21:27
Zachęceni pogodą i widokami, jedziemy do Roussillon. Naszym oczom ukazuje się "królestwo ochry" : czerwono - różowo - żółte urwiste skały, na których wyrastają kolorowe domy.

26574

Jesteśmy zdziwieni odmiennością widoków, wszak nie pokonaliśmy wielkiej odległości, a znaleźliśmy się jakby w innej krainie :dizzy:.


26575


26576


26577


Usiłujemy coś zjeść, niestety okazuje się,że o tej porze możemy jedynie napić się kawy/drinka, lub zjeść deser - kuchnia odpala o 17 !:Thumbs_Down:

Jedziemy więc dalej gonieni głodem. Mijamy Lacosta, gdzie również kuchnia odpoczywa :Sarcastic:, dalej do Bonnieux, gdzie po obchodzie miasteczka usiłujemy odpalić maszynę. Niestety, bez skutku :Thumbs_Down:.
Robi nam się gorąco. Wojtek zaczyna dłubać przy aku, potem coś tam rusza przewodami..., nagle motor sam odpala i gaśnie. Jakieś cuda panie się dzieją. Ja nie mam pojęcia o co chodzi, bowiem dział techniczny omijam szerokim łukiem. Siadam na ławce obok i kombinuję czy koło ratunkowe typu "telefon do przyjaciela" może pomóc. Widzę,że Wojtkowi zaczynają trząść się ręce. Jesteśmy 70 km od Avinionu, gdzie został cały nasz bagaż i część "sprzętu ratunkowego". Podchodzi do nas jakiś Francuz i próbuje pomóc - wraca po chwili z jakimiś "drucikami" i kabelkami, to miłe z jego strony :).
Problemem okazuje się wtyczka reglera (?) - chyba tak to się nazywa - jest przytopiona i powoduje zwarcie. Wojtek jakimś cudem dostaje się do bezpiecznika znajdującego się pod tą wtyczką i wymienia go. Próba odpalenia się powodzi :Thumbs_Up:.

26578


26579


Mamy dość zwiedzania na dziś. Wracamy do Avinionu, gdzie taśma izolacyjna czyni cuda i jutro ruszymy dalej. Oto nasz cel:


26580


Mont Ventoux - "Góra Wiatrów" wznosi się dumnie 1909 m n.p.m. Szczyt masywu bieli się z oddali - nie jest to bynajmniej śnieg, ale drobne wapienne kamienie. Na wierzchołek prowadzi kręta i stroma szosa. Morderczy podjazd niemal co roku pokonują kolarze w Tour de France. Spotykamy wielu ich naśladowców. Szacunek, czapki z głów , etc. Są po prostu wielcy !

26584

26585

26586

Szczyt jest coraz bliżej:


26580

26581

26583

26582



Poziom cukru można sobie podnieść po wyczerpującej wspinaczce ::)

26587

26588


Widoki są przednie, polecamy :Thumbs_Up:


26589

26590

Robimy przerwę, bo naszym celem poza zwiedzaniem jest również konsumpcja i delektowanie się lokalnymi przysmakami, a jeżeli można to połączyć z kąpielą słoneczna, tym lepiej :).


26591

26592

26593

lena
02.12.2011, 21:28
Jaki Wojtek przystojny :D

No wiesz, nie brałam kota w worku :).

lena
02.12.2011, 22:27
Spotykamy bliźniaków (twins) :).


26595


Ostatnia chwila na lans...

26596


...i zjeżdżamy w dół...

26597


Kierujemy się w stronę kanionu Verdon. I znowu poczciwy GPS wymyśla dla nas niebanalna trasę, przez urocze prowansalskie wioski i miasteczka, wśród lawendowych pól. Zazdroszczę tym, którzy maja ten widok na co dzień :).

26598


26599


26600


26601


26602


Przy okazji uczymy się, w jaki sposób należy zabezpieczać swój "skarb" :)'...


26603


oraz jak wiele odmian dyni uprawia się we Francji :)

26604


26605

lena
03.12.2011, 20:46
Wieczorem docieramy do Castellane. Czuć chłód. Rozbijanie namiotu przebiega sprawnie, ale ta czynność już nas wkurza. Taj nocy marzniemy. Przed czasem stoimy pod drzwiami recepcji, żeby dowiedzieć się, gdzie dostaniemy zamówione śniadanie. Zostajemy skierowani do stolików stojących na zewnątrz, co lekko nas dziwi, zwłaszcza że jest rześko. Ale już po chwili nastrój poprawia nam typowo francuskie menu :croissant + ciepła bagietka +masło + duuuża kawa z mlekiem + konfitura morelowa. Pycha ! I wszystko za jedyne 9 E :).

26622

Pakujemy się i ruszamy w kierunku Wielkiego Kanionu Verdon, żeby zobaczyć jego najbardziej spektakularne fragmenty.
Jedziemy D952 do La Palud - sur - Verdon, skąd D23 zataczamy pętlę wzdłuż części kanionu. Pięknie, ale i niebezpiecznie - droga wije się rantem wąwozu jak skalna półka, w przeważającej części niczym nie zabezpieczona :o


26623

26624

26625

Dzięki remontowi nawierzchni Route des Cretes (D23) zostajemy skierowani na kilometrowy odcinek typowej szutrówki :Thumbs_Up:, z widokami na klimatyczny, miejscowy rozgardiasz.


26626

26627

Winogrona, którymi poczęstował nas właściciel tego przybytku okazały się pyszne !

26628

Chwila na rozprostowanie nóg.

26629

No i zaczynają się widoki z wyższej półki :).

26630

lena
03.12.2011, 21:47
Nie mamy czasu na objazd całego kanionu, a szkoda. Ta mała pętla rozpala naszą wyobraźnię. Planujemy kiedyś tu wrócić :).
Słońce tego dnia nie sprzyja nam w kwestii robienia zdjęć, więc jakość nie jest najlepsza. Ale choć częściowo chcemy przybliżyć tym z Was, którzy jeszcze nie mieli okazji zobaczyć Verdon, jak niesamowita jest lokalizacja trasy wokół kanionu.


26631

26632

26633

26634


Raj wspinaczkowy.


26635

26636


Wracamy do Castellane.

26637


Konsumując obserwujemy...


26638

... lanserów :D

26639


Wyjeżdżamy z miasteczka :).


26640

26641

26642

26643

lena
05.12.2011, 09:15
Zmierzamy w kierunku Nicei. Niespodziewanie naszym oczom ukazują się fragmenty budowli gdzieś na szczycie wzniesienia, które zaczynają "rozrastać się " w dół zbocza. Przyglądamy się z zainteresowaniem.


26702

26703



Widzianymi przez nas ruinami, okazuje się cytadela w Entrevaux, do której po stromych urwiskach z miasteczka wiedzie umocniona 20 bramami i poprowadzona zakosami ścieżka.


26704


Wojtek zauważa reklamę muzeum motocykli i postanawia je obejrzeć. Drogę wskazuje nam sympatyczna para żandarmów :)


26705


Wchodzimy do twierdzy.

26706

Kluczymy wąskimi uliczkami w poszukiwaniu celu, zgodnie z zasłyszaną instrukcją : " Prosto, potem druga w prawo i trzecia w lewo" :D

26707

Na szczęście widać tu ślady życia, więc w razie potrzeby będzie gdzie zapukać do drzwi.

26708


Ludzi spotykamy mało, zapewne sjesta :). Wreszcie trafiamy na znak,że zmierzamy w dobrym kierunku.

26709

Na miejscu okazuje się jednak,że nici z oglądania - zamknięte :Thumbs_Down:. Cóż, pozostaje nam więc spacerek klimatycznymi uliczkami.


26710

26711

Dowiadujemy się,że Entrevaux było biskupstwem od XII wieku aż do rewolucji. Znajdujemy Ancienne Cathedrale o barokowym wystroju.

26713

Umawiamy się,że Wojtek poczeka na mnie w przyjemnie chłodnym wnętrzu świątyni. Gdy wracam po chwili widzę grymas na jego twarzy. Okazuje się,że pokonała go barokowa ławka, z której z wdziękiem próbował się wydostać. Padł jak długi i zdrowo się poobijał :haha2:- żeby starego ministranta takie atrakcje spotykały ! Bark obity, ale działa. Aparat dzięki metalowej obudowie ma szanse zaliczyć z nami kolejne wyprawy. Śmiejemy się do rozpuku, a dobry nastrój trzyma nas aż do Monaco :).

Niceę mijamy niejako bokiem, trafiając na bulwar rodaka:

26714

Panoramę miasta podziwiamy z góry, nie zapuszczamy się tym razem w głąb metropolii.

26715

26716


Przed nami Monaco i zapach forsy :D.

26717

Tym razem spotykamy urocze bliźniaczki :)...

26718


...i odwróconą do góry nogami polską flagę :) - protestujemy !

26719

Adam i Ewa przykuwają uwagę :haha2:.

26720

Monte Carlo i obiekt wielu westchnień - kasyno.

26721

26722

Obserwujemy jeszcze przez jakiś czas mekkę milionerów. Ściemnia się, zaczyna się nocne życie miasta. Ruszamy w drogę.

26723

26724

Zatrzymujemy się przez chwilę na wzgórzu powyżej Monaco i cieszymy się ostatnimi w tej podróży ciepłymi chwilami. Przed nami Włochy i ichniejsze autostrady, za które zapłacimy jak za "zboże". Dopiero po powrocie dowiemy się,że można było tego uniknąć :D.

lena
05.12.2011, 23:10
Początkowo staramy się omijać włoskie autostrady - przerabialiśmy ten temat już 2 lata temu : 14-17 E za 150 km :Thumbs_Down:. Po mniej więcej godzinie dociera do nas,że w ten sposób tę trasę będziemy przebywać 3 dni - jest ciemno, a boczne drogi bardzo kręte. Decyzja o nocnej jeździe przesądza sprawę. Kierujemy się na Genuę, potem na Trydent, dalej na Bolzano. Jakieś 25 km na północ za tym ostatnim zaczyna padać. Kasjer przy zjeździe z autostrady radzi nam przeczekać w pobliskim S. Martino in Pass. Jest 1.30 w nocy. Chronimy się wraz z motorem na przystanku autobusowym, na którym jak czas pokaże będziemy zmuszeni spędzić 6 godzin :Thumbs_Down:.Burza, która się rozpętała przeszła nasze najśmielsze oczekiwania - wichura, pioruny, deszcz nawalny... Juz wiem co znaczy nocleg w pełnym rynsztunku, z kaskiem na głowie włącznie - przynajmniej deszcz nie smaga po twarzy :).


26781


Około 8 rano na przystanku zaczyna gromadzić się młodzież szkolna. Niektórych rodzice zapewne nie obejrzeli przed wyjściem z domu, bo szczękając zębami paradują w krótkich spodenkach, podczas gdy wiatr łamie innym przechodniom parasole. Pod dachem robi się tłoczno, wypychamy wię królową na zewnątrz.
Wojtek mimo wciąż trwającej ulewy idzie na rekonesans i przynosi dobrą nowinę - nieopodal jest hotel i pokoje gościnne. Docieramy na miejsce i dzięki uprzejmości gospodarzy zajmujemy pokój na poddaszu, gdzie liżemy rany i odsypiamy trudy fatalnej nocy. Ponoć jutro ma nie padać :D.

I fucktycznie nie pada, ale jest lodowato. Udaje nam się przejechać około 50 km i musimy się zatrzymać. Grzane manetki nie rabotajut, ręce zgrabiały więc ogrzewamy je na szklance caffe latte. Pytamy obsługę o temperaturę na zewnątrz - nie przekracza dwóch stopni :Sarcastic:. Na pobliskich wzgórzach i szczytach gór pojawia się śnieg. Zimowa inicjacja jest więc za nami :D.

26782

26783

26784

Na granicy włosko - austriackiej niewiele się zmienia (poza zdecydowanie niższą ceną przejazdu :Thumbs_Up:) - temperatura nie rośnie a śniegu nie ubywa.

26785

Mijamy wesołą austriacką ekipę produkującą ser. Chłopaki też się rozgrzewają :).

26786

26787

26788

Wojtek zakupuje stylowe rękawice, które umożliwiają nam dalszą podróż.


26789


Od Grossglockner dzieli nas około 70 km. Nasze wahania przerywa właściciel restauracji, w której zatrzymujemy się na obiad. Spadł śnieg i od tygodnia trasa jest zamknięta :(. Cóż, może innym razem.

26790

lena
05.12.2011, 23:37
Takiego zakończenia naszej podróży się nie spodziewaliśmy. Tak, tak, wiedzieliśmy że "jesień idzie, nie ma na to rady"..., ale żeby tak od razu grudniowo się zrobiło ? Co to, to nie.
Napawamy się zimowym pejzażem i ruszamy dalej, mając nadzieję, że dalej będzie lepiej, ...znaczy cieplej :).

26791


26792


A tu surprise :D. GPS miał nas zaprowadzić na najbliższą autostradę, ...już, zaraz, zaruteńko... Jak zwykle strzelił focha i nawinęliśmy sporo kilosów okrężną, lokalną, zaśnieżoną drogą :).


26793


26794


26795


Jak to się robi? To proste - zakłada się opony zimowe i dzidaaaa :haha2::haha2::haha2:.

Dopadamy noclegu gdzieś w okolicach Bratysławy, gdzie w ramach relaksu oglądamy ichnią wersję "Tańca z Gwiazdami". Szczególnie intryguje nas jedna z par : męsko - męska. Patrzymy na siebie z uśmiechem i pada hasło : "Jakby Greg z Calgonem" :haha2::haha2::haha2:. Chłopcy byli bezkonkurencyjni !

Rankiem na koń i galopem przez Słowację do domu (jakieś 800 km), z postojem na dociążenie takbaga tuż przed granicą - czekolady Studenckie, Becherovka, kilka nowych ponad 40-voltowych smakołyków do przetestowania, etc.
Do domu docieramy 9 października, wieczorem :).


Podsumowanie:

* Przez 30 dni przejechaliśmy 11 500 km.
* Jedyna awaria to przypalona wtyczka reglera (u Kiciego padł regler).
* Większość planu zrealizowana.
* Pogoda dopisała częściowo - wniosek : nie odkładać na wrzesień tego, co możesz zrobić już w czerwcu.
*Ceny paliw - wyższe niż się spodziewaliśmy, ceny noclegów (zwłaszcza we Francji) - poniżej oczekiwań i kalkulacji (poza kilkoma wyjątkami :)).


KONIEC

bajrasz
06.12.2011, 02:48
Jak po raz pierwszy byłem z Azją w Norwegii, to nasz zaprzęg wyglądał równie imponująco, a końcowe kilometry były równie chłodne. Wtedy było źle i niedobrze, ale wspomnienia pozostały tylko w ciepłych barwach. Dzięki za umilenie kilku wieczorów. Jeśli jedziemy gdzieś z pasażerkami, to one powinny pisać relacje. Umiejętność zwracania uwagi na niuanse nie jest naszą zaletą. Tylko reglery, srery i jakieś giepeesy...nuda. Wojtkowi się chyba trochę przytyło, po tych sałatkach;)

lena
06.12.2011, 09:23
Jak po raz pierwszy byłem z Azją w Norwegii, to nasz zaprzęg wyglądał równie imponująco, a końcowe kilometry były równie chłodne. Wtedy było źle i niedobrze, ale wspomnienia pozostały tylko w ciepłych barwach. Dzięki za umilenie kilku wieczorów. Jeśli jedziemy gdzieś z pasażerkami, to one powinny pisać relacje. Umiejętność zwracania uwagi na niuanse nie jest naszą zaletą. Tylko reglery, srery i jakieś giepeesy...nuda. Wojtkowi się chyba trochę przytyło, po tych sałatkach;)


Bardzo proszę, się rozpisałam :dizzy:, a miało być krótko i na temat :D.
Przytyło się mnie, a nie jemu - On ma ten gen po mamusi = "z tyłu liceum...":haha2::haha2::haha2:.

7Greg
06.12.2011, 09:26
Najważniejsze, że wróciliście cało. Już dawno się ogrzaliście więc całe zimno poszlo w niepamięć. Tak jak pisze Bajrasz - wspomnienia pozostaną. :)

lena
06.12.2011, 09:29
Nawet jak było zimno, to nie jęczeliśmy, tylko staraliśmy brać temat na wesoło. W końcu nie po to brałam piersiówkę,żeby być" miękką fają" :D.

wojtekm72
06.12.2011, 11:46
Bójcie się , zaraz ja zacznę pisać , Dzięki jeszcze raz wszystkim za to i tamto....:) :Thumbs_Up: :D .

Kici
06.12.2011, 12:17
Bójcie się , zaraz ja zacznę pisać , Dzięki jeszcze raz wszystkim za to i tamto....:) :Thumbs_Up: :D .

I nie tylko ty, parę rzeczy muszę sprostować :p lub pokazać oczami degustatora win, tylko czasu brak.

Machalescu
23.12.2011, 11:51
Obaj panowie obiecali, że coś dodadzą, ale jak widać milczą:) Korzystając z przerwy wklejam tekst, który napisałam zaraz po powrocie z "wycieczki". Obiecałam sobie, że nie będę tego przerabiać, ani nawet czytać przed wklejeniem, tak więc macie okazję poznać trochę nieoszlifowaną wersję wydarzeń.

Zdjęcia Francja:
https://picasaweb.google.com/jautta/Porto2011Francja


10.09 - początek podróży. Warszawa - Poznań - Noc z Duchami (nocleg na zlocie pod granicą niemiecką, wspólne *****zenie i chrapanie w jednej dużej sali. Szczęśliwa, bo w kufrach zmieściło się więcej niż myślałam i wreszcie ulga, że po tylu tygodniach przygotowań nic już nie muszę załatwiać.

11.09 - przejście graniczne w Zgorzelcu, spotkanie z Leną i Wojtkiem, Niemcy. Pozytywne zaskoczenie, że Niemcy nie są tak nudne jak słyszałam, małe miasteczka, poszukiwania noclegu w deszczu i ciemności

12.09 - Francja - katedra w Metz, piękne witraże i magiczny spokój w środku. Panowie nawet okiem nie rzucili Nocleg na campingu nad jeziorem, spacery wieczorne z miejscowym psem i winem.

13.09 - Fr - Reims - katedra Notre Dame, nawet się Wojtkowi i Kiciemu podobała, w środku kicz turystyczny, na zewnątrz monumentalne i wzniosłe. Wieczorem spacer po Rouen, miejscowa kuchnia i powrót nocą przez wsie na Camping.

14.09 - Fr - Mont Saint-Michel - z całej Fr najbardziej sprawiło mi radość łażenie właśnie po mt st michel. Piękne miasteczko średniowieczne z zamkiem i klasztorem na wyspie. Przypływy i odpływy, skały na około, labirynt tajemniczych uliczek, małych sklepików i kawiarenek. Zajrzeliśmy jeszcze raz tam wieczorem, miasteczko wymiera, ale dzięki temu można odkryć bez-turystyczny urok. Oczywiście się zgubiłam zaglądając w coraz to nowe zakamarki i biegnąc za kotem z gołębiem w paszczy, ale Kici mnie znalazł. Jeśli się ktoś zastanawia co we Fr zobaczyć to właśnie to!!!

15.09 - Fr - Carnac - megality, największe skupisko, po irlandzkich widoczkach nie zrobiło wrażenia. Sceneria zbyt piękna, mało mgły i deszczu jak na oglądanie megalitów Załatwianie we Francji wszystkiego na migi lub rysunki, angielski się nie przydaje.


16, 17.09 - Fr - zamki nad Loarą - miło było usłyszeć po tygodniu migowego język polski od babci Branickiej w jednym z zamków. Pranie, dwa dni siedzimy w tym samym miejscu. Nie mogę się już Hiszpanii doczekać.

18.09 - Fr - Saint-Emilion - winnice, miasteczko, katakumby. Kłótnia o fasolkę, zgubiony telefon


Zdjęcia Hiszpania Pn i Portugalia:
https://picasaweb.google.com/jautta/...aPnIPortugalia

19.09 - Hiszpania!!!
Trochę dojazd nam zajął, ale nie żałuję, kilka pięknych rzeczy we Francji zobaczyłam. W Hiszpanii witają nas Pireneje, autostrady poprowadzone przez góry za pomocą tuneli i wysokich wiaduktów - kunszt budownictwa drogowego. Góry budowniczym zupełnie nie przeszkadzały, a za to widoki na około zapierające dech w piersiach. Fascynująco brzydkie robotnicze i "nowoczesne" Bilbao z muzeum Gugenheima (Lena pewnie ma zdjęcia), a zaraz potem ocean i palmy. Radość kierowców - tanie paliwo Nocleg: "Kici, gdzie jesteśmy? - Coś na T...., sprawdza z gps - A, Laredo". Kuchnia hiszpańska - Platos Qombinatos (ziemniak, jajko, mięso wołowina chyba, sałata = lechuga, nowe słówko i piwo. Niechiszpańska teqila na plaży

20.09 - H - Altamira i okolice - rysunki naskalne w pięknych krasowych jaskiniach. Przewodnik, który mieszanką hiszpańskiego i angielskiego ożywiał historię sprzed 25000 lat, niestety nie wolno było robić zdjęć... Z tego co widziałam w Hiszpanii północnej, to najbardziej jest warte zobaczenia. Jaskinie na wzgórzach, drapieżne ptaki kołujące nad naszymi głowami, pierwszy wjazd po serpentynach na motorze. Nocleg - gdzieś nad oceanem, dzikie klify, kozy i sosny. Hałasujące przez całą noc fale. Mój ulubiony kemping, chociaż lenie i wojtkowi kojarzy się z zapachem krów, który nie chciał odczepić się od nich przez kolejne 300 km i kocimi sikami Z jednej ocean z drugiej góry Picos de Europa, tak trasa prowadzi nas na zachód. 300 km dziennie. Znów wiadukty, widok rzek wpadających do oceanu wśród gór, Ribadeo z daleka.

21.09 - H - Santiago de Compostella - piesi pielgrzymi po drodze, wariaci Muszelki. Obserwowałam z ukrycia jak na plac w Santiago przybywają kolejne osoby, patrzyłam na ulgę jaka się maluje na ich wykończonych, opalonych twarzach, na bose opuchnięte od pęcherzy stopy, na to jak się wzajemnie ściskają i płaczą ze szczęścia. Dla nas nie był to jednak cel i koniec podróży, trochę im zazdrościłam tego spokoju i ulgi, i tego, że im się udało. A przed nami kilka ciężkich dni. Kuchnia lokalna - tortilla = omlet, nie dajcie się nabrać, to nie Meksyk. My się daliśmy i na obiad jedliśmy omlety Galicja smutna i szara. Mrówki i obleśny camping przy Vigo. Marzenie o plaży i kąpieli w oceanie nie spełnione. Piwo i oliwki poprawiają na chwilę humor.

22.09 - Portugalia - zawód, brzydko, zimno, mgła. Domki niebieskie z kafelkami, drzewka cytrusowe, ale ogólnie mało przyjaźnie i mało wakacyjnie. Zwiedzanie nie bardzo nam idzie.

23.09 - P - jeszcze przed Porto, motor kaput, warsztat w portugalskiej wiosce, lokalesi. Nadrabianie czasu, więc ja i Kici Porto widzieliśmy przelatując przez nie w korkach Nie żałuję, bo wiem, że dalej było lepiej, ale wtedy ogólna szarość. Nocleg pod gołym niebem w okolicach Lizbony z szumem wiatraków współczesnych obok. Chyba stare wysypisko śmieci. Wyspałam się tam jak nigdy wcześniej. Radość. Nawet deszcz mnie nie obudził. Nalewka z wiśni z zamku w Obidos nas ogrzewała Wprawdzie to tylko 50 ml na 4 osoby, ale jakoś dało radę

24.09 - P - Sintra - pałace, zamki, trochę klimatu arabskiego wreszcie. Potem ciach autostradą na dół Portugalii z Lizbony do Albufeiry. Prosta kreska, ale może za mało snu, za dużo jechania i grupa się rozpada. Ja i Kici marzenie o plaży i jednym dniu bez moto, Wojtek i Lena marzenie o domku. Od tej chwili dwie różne wycieczki. Meldowanie sobie wieczorem gdzie śpimy. Pierwsza noc we dwoje samotnie, smutek, pustka. Strasznie śmierdzimy, ale brak energii na cokolwiek. Ciemno i strasznie.

25.9 - P - PLAŻA !!!!!!!
Marzenie spełnione, to co w nocy wydawało się straszne okazało się rano pięknym kempingiem, rzut beretem od plaży, w przyjaznym małym miasteczku. Turystycznym, ale nie w stylu Sopot, tylko w stylu Bieszczady, Dębki itd. Jedzenie krabów. Ogólny relaks i spłukanie nieprzyjemności szarej Portugalii powyżej. Radość. Ale i poczucie porażki po rozłamie.

26.09 - P - PLAŻA
no i klify Sagres, ale to tam taki szczegół Przystojni surferzy

27.09 - P - PLAŻA Skały, kraby żywe. Może jeszcze zostać na trochę? Ale nie, przygoda wzywa, dupa na moto i Hiszpania.

Zdjęcia Hiszpania PD i środkowa, Andora i powrót
https://picasaweb.google.com/jautta/...aAndoraIPowrot

28.09 – H - Zostawiliśmy plażę w Alvor w Portugali i pomknęliśmy na wschód do granicy z Hiszpanią. Tam wjechaliśmy w piękne góry i kręte drogi w okolicach Rondy. Adrenalina, serpentyny, zdjęcia z tylnego siedzenia. Po drodze przypadkowo znaleziony zamek mauretański. Wspólny nocleg w okolicach Rondy. Ronda – miasto położne nad urwistym wąwozem, muzeum corridy. Potem poszukiwania wąwozu El Chorro. Polecane na forum kładki niedostępne dla zwiedzających. Puste wymarłe miasteczko, tylko babcia sprzedająca kawę w szklankach na stacji śpiewająca coś po Hiszpańsku, nielegalne przekradanie się tunelem pociągowym jak najbliżej kładek. Giblartar – odmiana kompletna, ruch, hałas, zwariowane ulice, meczet, lotnisko na ulicy, Afryki nie widaćJ Dalej jednak decyzja, że jedziemy osobno. Lena i Wojtek wzdłuż wybrzeża do Barcelony, my środkiem Hiszpanii do Andory

29.09 – H – Grenada – kolejki do Alhambry, odpuszczamy, miasto, gorąco, tłok, korki, masakra. Wybieramy pusty środek Hiszpanii. Po drodze niższe góry, lasy, cisza, spokój. Camping w gaju oliwnym. Na migi poznajemy co tubylcy lubią pić. Anis np. (35 % przezroczyste i gęste, anyżkowe, piją w szklankach do brandy). Barman ogólnie brandy i whisky preferował

30.09 – H – okolice Bailen - ten sam camping w środku niczego, spokój, wypoczywamy, spacer nad wodospad, basen, Anis. Rozmowy na temat gości campingu. Z migowo Hiszpańskiego zrozumiałam, że jakiś polski polityk tu nocował, upił się i go policja w kajdanach zamknęła Traktują nas jak szalonych, że na moto tyle km robimy, gość jakąś małą Hondą śmiga po okolicy, zazdrości nam troszkęJ

01.10 – H – Calzada de Calatrava, zamek zbudowany przez zakon, który w tych rejonach najzacieklej z Maurami walczył. Dalej na Północ w poszukiwaniu wiatraków DonQuichota. Przypadkiem odkrywamy Alarcon, miasto na wzgórzu otoczone przepaściami i płynącą w dole rzeką. Decydujemy, że jedziemy do oporu. Szkoda nam czasu na nocleg. Wjeżdżamy nocą w góry i trochę się strasznie robi. Po drodze dziwne miasto Teruel, w środku pustkowi, tętniące życiem. Jednak stacje benzynowe okazują się już zamknięte. Opuszczamy miasto z nadzieją, że gdzieś po drodze coś się znajdzie. Znów pustkowia i góry. 1 w nocy i nic. W końcu niebieskie światełko mówi, że daleko nie pojedziemy. Decyzja śpimy w krzakach, a rano się pokombinuje. Wybraliśmy jednak złe miejsce, a ja złą porę na robienie sobie kolacji. Grzebałam przy motorze jeszcze, a nagle ciemności dobiegł krzyk Piotrka. Myślałam, że go jakiś człowiek napadł, ale chodziło na szczęście tylko o lisa, który się zawziął na moją kanapkę, a Kici go chciał odstraszyć. „Tylko lis” był na tyle uparty, że stwierdziliśmy, na pewno wściekły i się wycofaliśmy z jego rejonu na najbliższą stację benzynową, oczywiście zamkniętą (motor cudem dojechał, prawie widziałam jak Kici dmucha w przednią szybkę, żeby się tylko te 5 km jeszcze udało przejechać). Niespokojna noc na stacji, znaczy Kici chrapie, a ja wpatruję się w ciemność.

02.10 – H- Wschód słońca odkrywa przed nami ciepłe i oświetlone i zamykane od wewnąrz kible – sieroty z nas, ale na spanie jest już za późno. Odkrywamy też automat do tankowania, ale nie akceptujący naszych kart płatniczych. Masakra. Czekamy. Kici biega po okolicy szuka człowieków. Koło 8.00 zaczęli podjeżdżać lokalesi żeby zatankować, ale tak samo wściekli odjeżdżali, bo automat wybredny. Czekamy. Jest Niedziela. Jesteśmy w dupie pośrodku niczego. 10.00 nadal nikt się nie pojawia. No dobra, czas się przyznać, wzywamy ASS PZU. Zanim jednak zaczęli działać, pojawił się spóźniony właściciel stacji ze swoim ojcem, który rozstawił sobie krzesełko przed stacją, jak na filmach i małym pieskiem. Uffff, udało się . Andora. Usypiam z tyłu, Piotrek chyba się wyspał. Jedziemy przez Mordor, a wszędzie motocykliści, wreszcie robi mi się ciepło. Andora warta obejrzenia, kosmiczne górskie pomieszane językowo miasto i państwo. Pireneje. Ponad 2000 wysokości serpentyny.

03.10 – przeprawa przez Pireneje, Francja. Jak tylko góry się skończyły i przywitała nas widoki rodem jak z ojczyzny wiedziałam, że to już koniec wakacji. Smutno się zrobiło, ale byłam też dumna z siebie, że tyle widziałam, tyle zobaczyłam, że przetrwałam tyle kilometrów (Kici oczywiście zawiedziony, że za mało błota i masakryJ
Millau, zdjęcie z dedykacją dla Jorga (wysłał ci Kici już?)

04.10 –Fr - powrót, jak bym przez Raszyn jechała, nuda,,, zwiedzamy stacje benzynowe
05.10 – niemcy – autostrada, nuda, liczę martwe zwierzęta, z 800 km na raz, bleeee, małe miasteczko chwila radości
06.10 - czechy, korony i wcale nie tańsze paliwo, noc w Szklarskiej Porębie, zimno i deszcz nagle
7.10 – DOMJ euforia spotkani z rodziną, opowieści, prezenty, a potem pustka, skończyło się, dupa, dupa, dupa, chcę jeszcze...

calgon
28.12.2011, 18:28
Zabierałem się kilka razy aby ogarnąć wątek w całości.Zawsze coś mi przeszkadzało.
Lena Wasza wycieczka może być wielka inspiracja.Ogarnęliście dużo podczas tej wyprawy.
Podobało mi się i szacun zarówno dla kierujących jak i plecaków.
Po przeczytaniu można zdać sobie sprawę ile się nie widziało!

ps.Podkolanówki sa ok!

lena
29.12.2011, 17:06
Zabierałem się kilka razy aby ogarnąć wątek w całości.Zawsze coś mi przeszkadzało.
Lena Wasza wycieczka może być wielka inspiracja.Ogarnęliście dużo podczas tej wyprawy.
Podobało mi się i szacun zarówno dla kierujących jak i plecaków.
Po przeczytaniu można zdać sobie sprawę ile się nie widziało!

ps.Podkolanówki sa ok!



Tak, tak...już planujemy następną podróż. Dobrze,że mamy tyle zdjęć, zawsze możemy wrócić do tego co zobaczyliśmy i przypomnieć sobie minione wydarzenia.
p/s. Podkolanówki już czekają razem z kocykiem na kolejne wyprawy :D.

Machalescu
24.07.2014, 14:53
Właśnie siedzę w pracy i marzę o jakiejś podobnej lub zupełnie innej wyprawie :)

Dredd
13.06.2025, 09:19
Wiem, że na relację trafiłem dłuższą chwilę po zakończeniu podróży, więc wypraszam sobie teksty o narzędziach ogrodniczych, itp. ;)
Mimo to czytało się bardzo przyjemnie :)
Oglądało również :D - tu trzeba szczególnie podkreślić:
- podkolanówki (+powiększenie zdjęcia),
- jajca na piasku (powiększenie niewskazane).

Powiedziałaś coś w stylu: we Włoszech trzeba było płacić bardzo drogo za autostrady, choć dało się tego uniknąć; o czym dowiedzieliśmy się dopiero po powrocie. Intryguje mnie o co chodzi?
Chyba, że nie doczytałem między wierszami :D

matjas
13.06.2025, 18:56
Może chodziło o to by jechać wolniej :)