Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27.11.2009, 15:20   #201
tom64
no... może trochę niezdecydowany
 
tom64's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: koło Mszczonowa
Posty: 588
Motocykl: już nie Afri, R1200GS + Franza DRZta
Przebieg: rosnący
tom64 is an unknown quantity at this point
Online: 2 tygodni 12 godz 37 min 22 s
Domyślnie

Ale! Nooo! Echhh! Kurdele! Fiu, fiu!
__________________
Prowadź motocykl tak, jakbyś chciał żeby to robiły Twoje dzieci...
tom64 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27.11.2009, 16:21   #202
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,667
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 3 godz 20 min 20 s
Domyślnie

Granicy rosyjskiej nie pamietam wiec chyba bylo bezproblemowo. Krystek pewnie cos napisze bo dla niego to byla pierwsza rosyjska granica
Jazz zaczal sie na kazachskiej. Pas ziemi niczyjej byl imponujacy, po kilkunastu kilometrach dojechaliśmy do Kazachów i oczywiscie byla akurat przerwa. Czyli juz Azja, niby geograficznie jeszcze Europa ale juz Azja pelna geba. Mordy juz azjatyckie i zachowania takoz. Sloneczko coraz wyzej zaczelo tez juz prazyc azjatycko. Po godzinie czy trzech - jakie to ma w koncu znaczenie - wjechalismy na "terminal". Odprawa paszportowa poszla gladko. Wizy mielismy przeciez swiezutkie. Problem zaczal sie u celnikow: chodzilo o deklaracje - nie zgadzali sie zebysmy sami je wypelnili, maja byc na komputerze - i wyslali nas do agencji - ze 300 metrow dalej juz po kazachskiej stronie.
W budzie rozpizdziaj azjatycki ze wskazaniem na ZSRR. Rozbudzilismy jakiegos czlowieka i ten poczal stukac w komputerze. Po 10 minutach moja deklaracja byla gotowa: 15 euro. Zaczalem sie smiac, a facet postukal sie w czolo. Powiedzialem ze mozemy zaplacic 10 euro za wszystkich. Gosc podarl deklaracje, wylaczyl komputer, powiedzial ze sam jest ciekaw jak dlugo postoimy na tej granicy. I poszedl spac.
Wszystkiemu temu przypatrywal sie Krystek ciekaw granicznych procedur. Wkurwieni wrocilismy na przejscie glosno zadajac widzenia z naczelnikiem. Jakoz sie i pojawil i zaprosil nas do swojego gabinetu. Tam juz bylo bardzo kulturalnie.



Pokazalem Panu naczelnikowi paszport i moja kolekcje wiz kazachskich z poprzednich lat, wyjasniajac ze jestem stalym bywalcem. Ze jako dziennikarz zostalem zaproszony przez organizacje turystyczna zrzeszajaca wszystkie dawne poradzieckie stany i jedziemy wlasnie z grupa dziennikarzy na study tour po Azji Centralnej. A tu u Was taka niespodzianka! Wstyd mi przed moimi przyjaciolmi dziennikarzami. Tu musze dodac ze mowie po rosyjsku lepiej niz Franciszek Smuda po polsku wiec rozmowa odbywala sie dosc plynnie.
Wyjasnilismy wiec sobie z panem naczelnikiem ze to chyba jakies nieporozumienie zaszlo. Pan naczelnik wezwal celnika do siebie, ktory dostal przy nas niezla zjebke. Oczywiscie swiadom jestem calego tego teatru jako ze i naczelnik pewnie z tych 15 euro za pojazd mial cos dostac, ale wygladal teatr dosc prawdziwie.
Celnik wyjasnil uprzejmie ze doszlo do nieporozumienia i on sam chetnie wszystkie deklaracje pomoze wypelnic i w ogole nie ma problemu by byly one wypisane recznie.
Takoz w dobrych humorach, zostawiajac mruczacego pod nosem celnika wjechalismy do Kazachstanu. Rozpoczely sie targi o ubezpieczenie czyli strachowke. Negocjowal Izi. Pierwsza cena byla kosmiczna, ale po 10 minutach w trzeciej budce doszlo do, wydawalo sie, konsensusu. Jednak wladca budki zagle zmienil front i zapowiedzial podwyzke. Olalismy jego i wszystkie strachowki i odjechalismy z granicy zegnani informacja ze oni wszyscy sprzedawcy strachowek dzwonia na policje zeby nas zatrzymali. Powyzywalismy jeszcze nawzajem nasze mamusie i wsrod przeklenstw odjechalismy w strone Aktiube.
Nie bedziemy placili Kazachom 15 dolarow za 5 dni skoro w Polsce placimy za to 20 dolarow na caly rok...



Droga sie spieprzyla a Kajman juz troche zdychal wiec stanelismy gdzies wreszcie i kimnelismy sie pare godzin. Do Aktobe zjechalismy rankiem i na stacji benzynowej zrzucilismy motorki i nasze bety.



Troche nas gonil czas - musielismy w 3 dni machnac sie do Uzbeistanu a to 2500 km stamtad i drogi troche niehalo. Wiec uznalismy ze najlepiej bedzie puscic Kajmana z laweta przodem a my wymienimy kase, zrobimy ubezpieczenia dla wszystkich, jakies zakupy i dogonimy go wieczorkiem.
Podjechalismy do banku, niestety zaskoczyla nas juz przerwa obiadowa i ow czas zorganizowalismy sobie konsumujac piwo na skwerku przed bankiem. W koncu bank otwarto i Krystek z Mirem weszli do srodka. Ja z Izim ledwo dopilismy ostatnie piwo jak przyjechal radiowoz.
- Ludzie dzwonia ze spirytnoje pijecie.
- My? Jakie spirytnoje?

Flaszki istotnie lezaly juz w krzakach. Milicjanier pogadal przez radio i za chwile przyjechal drugi radiowoz, potem trzeci i czwarty juz po cywilnemu. Trwal kabaret, ktorego glownym aktorem byl Izi tlumaczacy milicjantom ze musimy sie dowiedziec czegos w sprawie ubezpieczenia. Jakos bowiem nie chcielismy im powiedziec ze nie mamy tego dokumentu.
Miro wyszedl z banku i zapytany co pil powiedzial, ze benzyne spuszczalismy i cos tam pociagnal z wezyka, chyba 95 oktanow. Tego bylo za wiele i facey zaprosil go do radiowozu. Miro natychmiast stracil zdolnosci jezykowe. My tez bylismy w stanie powiedziec jedynie "Nie ponimaju". Jeden z gliniarzy zwinal kartke w trabke i kazal by Miro na nia chuchnal. Podsunal ja innemu gliniarzowi a ten bezblednie stwierdzil - piwo "Kriepkoje". I takie wlasnie pilismy.
Chcieli Mira wziac na badanie krwi i nas zreszta tez...
Przyjechal jakis oficer w koncu i odzyskalem mowe. Powiedzialem mu ze wypilismy po pol piwa, nie jezdzilismy nawaleni tylko stacjonarnie - tu przed bankiem. Machnal reka i zabral swoich chlopakow. Miro i Krystek ruszyli po strachowke, kosztowaly nas zdecydowanie mniej niz chcieli na granicy i juz 3 godziny przed zachodem slonca podazalismy za Kajmanem wypasnym asfaltem w strone Aralska...


Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 27.11.2009 o 16:41
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27.11.2009, 16:36   #203
Marcin SF
 
Marcin SF's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 687
Motocykl: RD07a
Marcin SF jest na dystyngowanej drodze
Online: 12 godz 42 min 27 s
Domyślnie

__________________
Marzenia trzeba spełniać teraz, kredyty za spełnianie marzeń spłacimy na starość
Marcin SF jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.11.2009, 09:29   #204
Izi
 
Izi's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Wrocławia na wschód bardziej
Posty: 416
Motocykl: RD03, RD04, 2xRD07, RD07A
Przebieg: okrutny
Izi jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 1 godz 20 min 51 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał sambor1965 Zobacz post
Takoz w dobrych humorach, zostawiajac mruczacego pod nosem celnika wjechalismy do Kazachstanu. Rozpoczely sie targi o ubezpieczenie czyli strachowke. Negocjowal Izi. Pierwsza cena byla kosmiczna, ale po 10 minutach w trzeciej budce doszlo do, wydawalo sie, konsensusu. Jednak wladca budki zagle zmienil front i zapowiedzial podwyzke. Olalismy jego i wszystkie strachowki i odjechalismy z granicy zegnani informacja ze oni wszyscy sprzedawcy strachowek dzwonia na policje zeby nas zatrzymali. Powyzywalismy jeszcze nawzajem nasze mamusie i wsrod przeklenstw odjechalismy w strone Aktiube.
Nie bedziemy placili Kazachom 15 dolarow za 5 dni skoro w Polsce placimy za to 20 dolarow na caly rok...

ja to pamiętam trochę inaczej bardziej pozytywnie nawet bardzo pozytywnie, tak w ogóle Sambor nie lubi Rosji zdaje się, a co do straszenia policją i nie zapłaceniem ubezpieczenia to rozmawa zakończyła się tym, że powiedziałem że sam jestem z policji i niech spróbuje zadzwonić to przyjadę tu z kolegami z Astany, takie zwykłe podchody i próba sił, dzień jak codzień, to tylko takie nasze zachodnie myślenie że wygląda to źle, po przestawieniu na myślenie azjatyckie to świetna zabawa była i znowu pojadę na to przejście powspominać jak rok temu przekaraczaliśmy i kielicha jeszcze wypijemy razem z nacznikiem i kolegami, oczywiście po służbie

a tak w ogóle Sambor ma w ryj, bo dopiero zobaczyłem że jest jakaś relacja pisana
__________________
Robert "Izi" Africa

Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 29.11.2009 o 09:45
Izi jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.11.2009, 12:06   #205
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,667
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 3 godz 20 min 20 s
Domyślnie

Kazachstan jest chyba z 8 razy wiekszy od Polski i powiem Wam ze dalo sie to zauwazyc. Dluga prosta i zakret po 80 km. Gdzie spojrzysz wokol ten sam step. Pisalem, ze Mirowi zepsula sie pumpa? Ano zepsula sie po 200 metrach od sciagniecia z przyczepy, byly proby reanimacji i tego dnia robilismy ja jeszcze ze trzy razy az w koncu wymienilismy ja na dobre. Zasiegu nie bylo, ale wiedzielismy ze Kajman ma nad nami dobre 5 godzin przewagi.



Jechalismy na poludnie, a slonce podazalo jak co dzien na zachod. Konczyl sie dzien i skonczyl sie asfalt. Udawalismy jednak, ze nam to nie przeszkadza i zaczelismy harce w stepie. Na glowna droge kladli wlasnie asfalt i za 2 lata bedzie mozna tedy przejechac yamaha drag star. Teraz jednak w wirujacym kurzu podnoszonym przez Kamazy, oświetlając drogę naszymi nędznymi H4 pchalismy sie w pogoni za nissanem. Nie bylo ekstremalnie, ale w nocy strach ma wielkie oczy. W dodatku na wyjebach Izi zgubil kufer (na szczescie znalazl go Krystek) a mi siadla elektryka - niedokrecone klemy... Za kazdym razem oznaczalo to rozkulbaczanie calego motocykla i pozniej montowanie tego na nowo. Probowalismy trzymac sie razem, ale bylo trudne. Na wertepach, w nocy, w kurzu - trudno bylo odróżnić w lusterku nasze światła od obcych. Byla pierwsza w nocy jak na jakims posterunku powiedzielismy pas i kimnelismy sie w jakiejs knajpospalni.





4 godziny spania musialy nam wystarczyc - przeciez musimy go w koncu dogonic - facet jedzie z przyczepa i na tych wybojach musielismy byc od niego ze 3 razy szybsi. Nie moze byc daleko... Z posterunku do Aralska bylo ze 200 km. Wzielismy troche paliwa i o 6 rano bylismy juz na kolach. Nie powiem - to byl fajny poranek. Tak na dzien dobry ze 130 km offu. Glowna droga nikt i nic nie jedzie. Ot wytyczono ja prosto i stoi zastygla w polmetrowych glinianych koleinach czekajac na asfalt.



Caly ruch odbywa sie po prawej lub lewej stronie. Wokół step więc każdy może znależć sobie własną drogę. Ale tych "stalych" jest kilkanascie. Czasem odchodza na kilometr w step po to by po kilku a czasem i kilkunastu kilometrach spotkac się z drogą "główną". Jest trochę piaszczyście, ale nasze oponki spisują się nieźle dając więcej fanu niż strachu.



Trzymalismy się razem, ale... Po kilkudziesięciu kilometrach wiedziałęm tylko że jadę pierwszy. Co parenascie minut zatrzymywalem się i stawalem na siodle wypatrujac motocykli. Jak tylko zobaczylem to na kon i przed siebie.
Po drodze wyprzedzilismy 2 auta biorace udzial w Mongol Rally. W koncu zaczal sie asfalt i stanelismy na popas. Samochody zatrzymaly sie kolo nas i dzieki temu dowiedzielismy sie czego o Kajmanie.



Facet oczywiscie jechal przez te wyrypy noca i trafil na nich. Jechali w trzy auta, ale jedno nie wytrzymalo trudow drogi i silnik odmowil wspolpracy. Musieli byc w ciezkim szoku jak noca w kazachskim stepie udalo im sie zatrzymac europejski samochod z... autolaweta. Kajmanak, ale wciagnal ich na przyczepe i pojechali do przodu. Kiedy? No tak z 5 godzin temu...



Aralsk okazal sie byc wsiowym miasteczkiem troche przypominajacym te znane ze starych westernow. Tutaj rozgrywal sie jednak typowy eastern. Ludzie chodzili wolno, czasem przejzdzalo jakies auto, nawet targ nie przypominal mi tego z czym kojarzy mi sie Azja. Miasteczko nie za duze, a Kajmana ani sladu. Wymienilismy kase, zalalismy motocykle 80 oktanowymi szczynami i poszlismy zapoznac sie z restacja. Konsumowalismy wlasnie gdy przyszedl sms od Kajmana - jest 180 km przed nami.


Wpadamy jeszcze na chwile do miejscowego muzeum. Kiedys tu bylo morze. Dzisiaj jest godzine drogi stad. Wokol kupa smieci, jakies ruiny, wyciagniety na brzeg odmalowany stateczek. I za chwile szok jeszcze wiekszy - mloda Kazaszka pyta: Przepraszam, czy Panowie mowia po polsku? Ano mowimy i nic w tym dziwnego, ale skad Ty dziewczyno znasz polski?
Okazuje sie, ze polski nie jest taki trudny. Dziewcze studiuje w Polsce juz trzy miesiace...



Na wyjazdowym poscie okazalo sie jeszcze ze przed chwila byli tu jacys motocyklisci - przed chwila? No tak - z godzine temu chyba... Rzut oka do ich zeszytu i juz wiemy - to Zbyszek z ekipa radomską. Dogonimy? Moze, jak stana cos zjesc... Droga nudna jak nieszczescie. Po co mi to bylo? Na szczescie mam w glowie zadanie do rozwiazania. Niczym te z pociagami jadacymi z naprzeciwka: Jesli Kajman jest 180 km z przodu i jedzie z predkoscia 80 km na godzine, a my z tylu jedziemy 110 km/h to po jakim dystansie go dogonimy. Jednostajne 5500 rpm nie pomaga w obliczeniach. Delta wynosi 30 wiec po 6 godzinach? No tak, ale on w tym czasie bedzie juz dalej. Ale czy to ma znaczenie, ze bedzie dalej? Droga jest chyba tutaj tylko roznica, bo jesli bedziemy jechali z taka sama predkoscia to za 6 godzin roznica nadal bedzie 180 km. Za chwile wszelkie rozwazania biora jednak w leb. Zaczyna wiac od Morza Kaspijskiego.



Musze zwolnic do stowy a pozniej do 80 km/h. Z prawej strony zbliza sie cos dziwnego - stajemy i patrzymy zafascynowani. Wiatr osiaga coraz wieksza predkosc, nie potrafimy jej ocenic, ale daje sie juz na nim "polozyc". Widocznosc spada do kilkudziesieciu metrow i zaczyna miotac drobnym piaseczkiem. A wiec mamy burze piaskowa! Samochody jada z predkoscia 30-40 km/h, w koncu i my bierzemy moto miedzy nogi i po kilkunastu minutach wyjezdzamy z piaskowania.







Do nocy nie wydarzylo sie juz nic interesujacego. Dojechalismy do rzeki i jechalismy wzdluz niej, droga stawala sie coraz bardziej zatloczona i robilo sie bardziej zielono z kazdym kilometrem. W Kizyl Ordzie znowu dopadla nas burza piaskowa a tuz za nią się rozpadało i jechalismy do polnocy po mokrym wsrod blyskawic zalewani fontannami wody z wymijanych aut. I znowu jakies spansko w jadlospalni. I mysl przed zasnieciem - gdzie jest k... Kajman?

Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 29.11.2009 o 12:14
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 29.11.2009, 20:55   #206
zbyszek_africa
księgowy...
 
zbyszek_africa's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Radom/Rzeszów
Posty: 1,472
Motocykl: KTM LC8 990 Adv.S 08' E-bike CUBE Fox full
zbyszek_africa jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 3 tygodni 3 dni 11 godz 10 min 11 s
Domyślnie

To ten post tuż za Aralem, gdzie milicjant wpisał nas w książkę
PICT0180_resize.JPG

Mysmy spali tuż koło tego wymalowanego stateczku w hotelu Aral (fotograf stał tyłem do niego), to był jedyny hotel na naszej wyprawie, musieliśmy się trochę umyć, oczywiście ciepłej wody niet
Piękne treny, klimaty..... Już mi się chce tam jechać...
PICT0150_resize.JPG

P1070954.JPG

pozdr.
zbyszek_africa jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.12.2009, 23:51   #207
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,667
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 3 godz 20 min 20 s
Domyślnie

Chlodny ranek przyniosl esemesa od Kajamana. Jak zwykle byla malo konkretna - w stylu: "gdzie jestescie". Odpisalismy, ze o 10 bedziemy na granicy. Zostalo 420 km i 4 godziny. Droga prosta, nudna i tylko jedno miasto - Czimkent czy jak kto woli Szymkient. Za to stamtad dwa pasy az do Taszkientu. Wypogodzilo sie i wycieplilo, bez sniadania parlismy do przodu. Już już witaliśmy się z gąską - do granicy było zaledwie 40 km gdy rozmachali sie na nas gaicznicy. GAI na autostradzie? Naprawde tu bylo ograniczenie do 50 km/h? A my az 94? Miro z Krystkiem poszli na negocjacje, z Izim gramy cwaniaczkow weteranow. I licytujemy sie jak im pojdzie. Poszlo niezle, zbili cene o polowe - z 200 na 100 dolców. Tu musze dodać ze Kazachstan stał sie naprawdę drogim krajem i jak już musicie gdzieś w tym regionie robić wykroczenia to może już lepiej w Kirgizji albo Tadżykistanie. Ruszylem i ja w boj z gaicznikami. Mialem juz sluszna brode i nie chcialem gadac z byle kim!
- Kto starszyj? - zapytalem
- Za cziom tiebie starszyj?
- Ty starszyj? Nu, tak małczi...

Poderwal sie jeden starszyna z krzesla, post mial bowiem nieomal staly charakter. Zabralem starszyne do motocykla i pokazalem na szybe:
- Znajesz szto eto? - zapytalem wskazujac naklejke International Police Association, ktora dostalem od motocyklisty z Wielkiej Brytanii.
- Niet, nie znaju - odparl starszyna.
I wtedy uświadomilem go, ze naklejka ta oznacza iż jestem policjantem - w dodatku gaicznikiem. Ze kazachska milicja jest czlonkiem owego stowarzyszenia i ze jest taki zwyczaj w Europie ze gaicznik gaicznika nie moze ukarac!
Na poczatku troche watpil:
- Pokaz legitymacje!
Bylem na to przygotowany: - U nas tak jak u was. Jak wyjezdzasz za granice musisz zdac do komendy i bron i legitymacje.
Nie mialem pojecia jak jest u nich, ale moglo tak wlasnie byc. Starszyna upewnil sie jeszcze ze go w Europie nie zatrzymaja - potwierdzilem: - Jak bedziesz mial taka naklejske to nikt Cie nie ruszy...
Wytrzymalem z powazna mina az do zalozenia kasku. I pojechalismy w kierunku Kajmana.
Znalezlismy go przed granica na poboczu drogi. Siedzial dumny ze byl tu przed nami i troche zly, bo na nas "dlugo czekal" - faktycznie bylo juz po 12. Drobne odkrycie w paszporcie moim, Iziego i Mira wskazywalo ze konczy nam sie dzis wiza uzbecka. Nasz kierowca dzipa zameldowal, ze przejscie w Taszkiencie jest nieczynne i musimy jechac na nastepne - 80 km stad. Bylo wlasciwie po drodze wiec zostawilismy Kajmana - bo jak wiadomo jedzie wolniej - i wyrwalismy do przodu.
Wyszlo tego cos ze 120 km i w dodatku okazalo sie, ze nie trafilismy na wlasciwie przejscie i to jest tylko dla lokalesow. Wiec z powrotem 40 km, Słońce chciało nas już rozpuścić. Byliśmy na skraju Doliny Fergańskiej - a to dość ciepłe miejsce w tym regionie świata... Wkurzony Kajman czekal na nas na właściwym przejściu. Znowu zly. Pogranicznik miał wątpliwości czy zdołamy wyjechać tego dnia z Uzbekistanu, ale ostatecznie nas wpuścił. A Kajman swoim Kajmanowozem musiał czekać. My zaś czekaliśmy i czekaliśmy po drugiej, uzbeckiej stronie granicy... Akurat przy uzbeckim poscie milicyjnym. Koledzy chcieli zebysmy zaplacili jakies pieniadze, ale żądali jakos nieprzekonujaco i odpuscili sobie po wyznaniu ze ja tez jestem milicjantem. Musialem jeszcze troche poopowiadac jakie to mamy w naszej policji urzadzenia do wykrywania narkotykow itp.



Czekalismy aż zaczęły się wątpliwości co do wykonalności planu wyjazdu z Uzbekistanu. Niby to tylko 120 km, ale trafi sie jakas awaria czy guma i problem gotowy. Pobyt w uzbeckim areszcie w 1994 roku pamietam do dzis - byl za naruszenie rezima proziwania w respublikie Uzbekistan. Czyli klopoty z wiza. Zostawiliśmy wiec biednego Krystka by czekal na Kajamana (oni mieli dluzsze wizy i w dodatku dwukrotne), a my pognalismy przed siebie. Nie usluchalismy kolegow milicjantow i pojechalismy wedlug mapy. Zrobilo sie ciemno kiedy skonczyl sie nam Uzbekistan. Przejścia nie bylo. Ludzie podawali nam dosc rozbiezne informacje: przejscie mialo wedlug nich byc od 15 do 60 km stad. Wszyscy jednak zgodni byli, ze trza jechac na wschod. Tak i uczynilismy zwiedzajac noca dosc zapadle rejony i podle drogi. Tadzykistan byl tuz... O pare kilometrow stad, ale przejscia dla inostrańców nie było. Zrobilo sie po 21 gdy w koncu je znalezlismy - ku mojemu zaskoczeniu bylo otwarte. To nie jest takie oczywiste w tym regionie swiata. Wiele przejsc jest otwartych tylko do 20. Musielismy miec pieczatki wyjazdowe wiec nie czekalismy na Krystka i Kajmana. Niestety jechali taka trasa jak i my i tez musieli zwiedzac Uzbekistan.
Oprocz nas na przejsciu bylo tylko jedno auto - atmosfera byla dosc luzna, a przejscie - jak to Uzbecy maja w zwyczaju - wysokiej klasy. Troche sie wkurzylem jak celnik kazal wszystko przynosic i wyciagac, powiedzielismy ze nie ma mowy, niech sam szuka na motorkach, troche byli zdziwieni. Ale kabaret się zaczal gdy Miro dal swoja deklaracje - celnik porownal ja z wjazdowa i stwierdzil, ze Miro ma wiecej kasy przy wyjezdzie niz 4 godziny temu przy wjezdzie. Malo sie z Izim nie posikalismy z radosci Celnik sie zaparl ze Miro musi zaplacic kare, albo jechac z powrotem na tamta granice zeby mu poprawili. Wszyscy bylismy swiadomi, ze robimy sobie jaja, ale gralismy w te gre. Miro sie w koncu obrazil na celnika i usiadl na lawce przed przejsciem. A my z Izim zalatwiamy sprawe. Atmosfera bardzo dobra i wiadomo ze nie jest to zaden problem, mamy wyjazd juz obity i nie ma cisnienia. Miro jednak wciaz w lekkich nerwach.
- Sluszaj - mowie - ja w Polsze toze tamoznik (czyli celnik). I pogadalismy sobie ze 2 godzinki jak celnik z celnikiem popijajac co nieco na tym przejsciu, poopowiadalismy celnicze dowcipy. W koncu nadjechak Kajman z Krystkiem. Chcac oszczedzic troche czasu dalismy koledze celnikowi 10 dolcow i bez klopotow i zbednych rewizji przejechalismy do Tadzykistanu.
Jakos zrobila sie polnoc i jak nam w koncu to tadzyckie przejscie otworzyli to wopista powiedzial, ze jest noc i wszyscy spia i zebysmy przyjechali rano. NIe dalismy sie zbyc i trzeba bylo budzic celnikow. Troche to trwalo, bo sie chlopaki uparly ze beda pisac wriemienne wwozy. W koncu wyjechalismy, ciemno wokol jak... sami wiecie gdzie! W koncu machnelismy sie do spania na skraju pola bawelny. To byl dluuugi dzien. Machnelismy prawie 830 km i zaliczylismy 2 granice!
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2009, 19:34   #208
Ron
Keep It Simple and Short
 
Ron's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: Wroclaw
Posty: 31
Motocykl: R1100GS
Ron jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 4 godz 24 min 4 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał sambor1965 Zobacz post
- Kto starszyj? - zapytalem
- Za cziom tiebie starszyj?
- Ty starszyj? Nu, tak małczi...

Poderwal sie jeden starszyna z krzesla, post mial bowiem nieomal staly charakter. Zabralem starszyne do motocykla i pokazalem na szybe:
- Znajesz szto eto? - zapytalem wskazujac naklejke International Police Association, ktora dostalem od motocyklisty z Wielkiej Brytanii.
- Niet, nie znaju - odparl starszyna.
I wtedy uświadomilem go, ze naklejka ta oznacza iż jestem policjantem - w dodatku gaicznikiem. Ze kazachska milicja jest czlonkiem owego stowarzyszenia i ze jest taki zwyczaj w Europie ze gaicznik gaicznika nie moze ukarac!
Na poczatku troche watpil:
- Pokaz legitymacje!
Bylem na to przygotowany: - U nas tak jak u was. Jak wyjezdzasz za granice musisz zdac do komendy i bron i legitymacje.
Nie mialem pojecia jak jest u nich, ale moglo tak wlasnie byc. Starszyna upewnil sie jeszcze ze go w Europie nie zatrzymaja - potwierdzilem: - Jak bedziesz mial taka naklejske to nikt Cie nie ruszy...
doskonale!
Ron jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09.12.2009, 17:44   #209
czosnek
 
czosnek's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,964
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 5 dni 21 godz 35 min 7 s
Domyślnie

eeekhhmm.... ekhmmmmm..... nie żebym tu popędzał aleeeeeeee
__________________
Wiesz... taki kuter...

czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.12.2009, 09:28   #210
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,667
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 3 godz 20 min 20 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał czosnek Zobacz post
eeekhhmm.... ekhmmmmm..... nie żebym tu popędzał aleeeeeeee
Dobra, juz pisze, nie?


Obudzilismy sie skoro swit, miejsce nie bylo specjalnie szczesliwe do spania, bo tuz obok drogi. Konczylismy hm... poranna toalete, gdy obok zatrzymal sie "terenowy" lexus. W srodku siedziala Maja z corka. Wlasnie jechala do fryzjera do Taszkientu i zauwazyla innostrancow spiacych w polu. A poniewaz przyjelismy jej zaproszenie na sniadanie stwierdzila ze do fryzjera pojedzie kiedy indziej i zawrocila z nami do Chodżentu.



Śniadanie miało miejsce w knajpie i napisac ze bylismy glodni to zdecydowanie za malo. W ciagu tej dwugodzinnej konsumpcji dowiedzielismy sie co nieco o goscinnosci ludzi Centralnej Azji. Maja jest mila kobieta mieszkajacej to w Moskwie to w Dubaju, to w rodzinnym Chodżencie, w ktorym ma 400 metrowy apartament w centrum miasta nad swoim domem towarowym. Potrafi wydac na kabine prysznicowa wiecej niz kosztuje waz motocykl i ma corki stanu wolnego. Wiec jesli ktos chce przejsc na islam to podam adres.



Bylo przyjemnie i Maja postanowila, ze nas "odwiezie" te 100 czy 200 kilometrow w strone Duszanbe. I tak juz zmienila plany... Jechalismy szybko, ścigając się z nowa camry, ktora tatus kupil starszej z coreczek Mai. Polozyli wlasnie nowy asfalt wiec bylo i 160 km/h momentami. Czasem Maja przyspieszala i zostawalismy w tyle.



Gdy dojezdzalismy do posterunku milicji Maja wlasnie ruszala a milicjanci kiwali nam przyjaznie reka.
Zatrzymalismy sie w koncu na obiad i Maja wyjasnila nam, ze zatrzymywala sie przy GAI i informowala milicjantow o zblizajacych sie motocyklistach. Mowila im, ze w Pamirze wlasnie odbywac się bedzie rajd motocyklowy i jada najlepsi zawodnicy z Europy. Mistrzowie i zwyciezcy tegorocznej edycji Dakaru. No i wowczas my przemykalismy na naszych osiolkach odwzajemniajac tubylcom pozdrowienia.



Kajman zostal gdzies daleko w tyle i zjedlismy obiad bez niego. Pomachalismy Mai, umowilismy sie ze wpadniemy do niej jak bedziemy w Moskwie albo Dubaju i pogonilismy za... Kajmanem, ktory w miedzyczasie nas wyprzedzil. Zaczely sie gorki i po chwili skonczyla sie jazda. Spotkalismy Kajmana i 200 innych samochodow. Chinczycy buduja droge i na razie kierowcy maja wolne. Otworza za 6 godzin.



Moj chinski jest naprawde slaby ale mimo to zdobylem sie na odwage i zagadalem do chinskiego szefa swoim mandarynskim wprawiajac go w oslupienie. Cos tam chyba zrozumial (moja 20 letnia nauczycielka bylaby dumna!), bo pozwolil nam jechac. Kajman jednak musial zostac z innymi. Hulaj dusza, cala droga dla nas i wreszcie nissan z przyczepa za nami. Na 2500 metrach cos mi wieprzek zaczal prychac i gubic plynnosc obrotow. Troche sie przejalem, bo mielismy jeszcze 800 metrow w pionie. No ale jakos udalo sie wykrecic na ta przelecz z fajnymi widokami. Dla chlopakow to byl pierwszy kontakt z Azjatyckimi gorami i z radoscia patrzylem na ich usmiechy. Krystek wyrywal sie wciaz do przodu a Miro pstrykal wciaz foty. Izi z mina starego wyjadacza nawijal kilometry, a ja wciaz mowilem ze najlepsze przed nami.
Zaczal sie nowiutki asfalt i polewaczka(?) z naprzeciwka zaczela migac swiatlami. Polewaczka? Tutaj? Jezdziliscie kiedys motocyklem po lodzie? jak tylko stracilem na moment przyczepnosc z tylu przypomniala mi sie ekipa Magnusa ktora wylozyla sie na swiezutkim asfalcie kilkadziesiat kilometrow stad. Polewaczka lala na asfalt rope, ot chinska technologia.
Nie wiem jak to sie stalo, ze zaden z nas sie nie polozyl na tym lodowisku. jak sie juz zatrzymalismy to oddychalismy dlugo i gleboko.



Wpadlismy w koncu na znana mi juz droge z Samarkandy do Duszanbe i posuwalismy sie spokojnie wiedzac o czekajacym wciaz na wjazd Kajmanie. Iziego motorek tez cos nie ciagnal wiec zatrzymalismy sie przy knajpie pluczac gardla piwem, a filtr K&N tym czym trzeba. Mielismy jeszcze do Duszanbe ze 150 km niezlej drogi. Na szczescie otwarto tunel i nie trzeba bylo sie wspinac na przelecz, ktora wspominam jako najgorszy koszmar w ktorym uczestniczylem.
Nie bylo sie gdzie spieszyc, bo widokow ladnych i tak juz nie bedzie.
Tak i sie zameldowalismy przy wjezdzie do tunelu tuz przed zachodem slonca.



Niestety - tunel byl zamkniety. Probowalismy przemawiac w rozny sposob, ale okazalo sie ze w srodku pracuje koparka - zapraszamy na przelecz. Bylismy na 1800 metrach a trzeba bylo wjechac na 3500. Wiedzialem jak smakuje ta przelecz w dzien i nie chcialem wiedziec co sie bedzie dzialo w nocy.
Ruszylismy. Asfaltu nie bylo, byly kamazy, osobowki, pieprzone dżipy i Bog wie co jeszcze. Zrobilo sie ciemno jak w dupie. W ustach mialem pelno piachu podnoszonego przez te wszystkie gruzawiki. Motocykl pomimo umycia filtra nie ciagnal wcale. Silnik pracowal tylko miedzy 3500-4500 obrotow. Nie dalo sie jechac wolno, a strach bylo szybko. Porozpieprzalismy sie po tej drodze i naprawde nie mailem pojecia kto gdzie jest. Krystek jechal za mna, ale w pewnym momencie przyspieszyl i tyle go widzialem. Miro i izi jechali z tylu. Razem? No chyba razem. Na 3000 przestal mi pracowac jeden cylinder. Juz wiedzialem co sie stalo, ale nie dalo sie tego tutaj naprawic. Na 3200 uslyszalem narastajacy od silnika huk. Odpadl wydech. Kolektor zostal, ale sama rura majtala sie gdzies po prawej stronie. Nadjechal Izi z Mirem i udalo sie ja jakos zamontowac obok nominalnego miejsca. Jechalem w gore wsrod wystrzalow i plomieni wydobywajacych sie z silnika. Po prostu czad. Z lewej strony mielismy zajebiste przepascie, a chlopaki martwili sie, ze nie jedziemy za dnia i tracimy fajne widoki. A ja do dzis pamietam wraki ciezarowek ktore widzialem tam w 2006 roku
Zaczal sie snieg na poboczach i w koncu dojechalismy na przelecz. Pokrzyczelismy troche na Krystka, bo wjezdzanie noca samemu nie bylo najbardziej rozsadne i pomknelismy w dol. Tym razem urwalem sie z Izim a Krystek zostal z tylu z Mirem. Zjazd byl trudny, ale w nocy wszystkie koty sa czarne. Na dole, przy asfalcie czekalismy na reszte ponad pol godziny. Wtedy juz wiedzielismy, ze COS sie stalo. Nie wiedzielismy tylko gdzie. Awaria czy...? Zatrzymany przez nas kierowca samochodzu powiedział, że koledzy robia cos przy motocyklu. I po kilkunastu minutach zobaczylismy ich swiatla. Miro twierdzi ze zasnal, Krystek jechal za nim i twierdzi ze tak to wygladalo. Po prostu bez hamowania nagle sie przewrocil. Protektory mial - przypiete do torby. Wiec nogi byly troche w strzepach.
Slyszalem ze mozna zasnac na motocyklu, ale jadac z tej gory? Adrenalina malo mnie nie zabila, a ten facet twierdzi ze zasnal...



Zatrzymalismy sie kilkanascie kilometrow nizej w jakiejs czajchanie przydroznej. Wyciagnelismy spiwory i rzucilismy je na stoly. Tylko Miro tego nie zrobil - zasnal natychmiast w pelnym rynsztunku. Jakby mu ktos wyciagnal baterie.
Zasypiajac autentycznie martwilismy sie o Kajmana, ktory te gorke miał zrobić autem z dluga na 5 metrow przyczepa.
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Mapy Meksyk, Stany jagna Mapy 5 23.06.2011 21:37
Stany 2010 PUFF Trochę dalej 46 02.11.2010 15:17
Prom Rosja-Stany Poncki Przygotowania do wyjazdów 9 06.07.2009 23:34


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:19.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.