Dryndą po krzaczorach

[matjas]

ja bym wyjebał dętkę - masz rower na bank przystosowany do TL. mleko i wio - zwłaszcza z tyłu.
do tego - skoro to tył - masz pewność, że nie dobiłeś gdzieś w locie? felga 100% prosta? 3bar to mnóstwo powietrza więc nie sądzę.

moja ukochana ostatnio na przepustach złapała dwa razy snakebite - jeszcze nigdy nie kleiłem gumy 5 razy jednego dnia. BTW - przerzucam się na klejenie cyjanoakrylem. te wszystkie butaprenopodobne kleje są o kant dupy potłuc przy takich rozległych i skomplikowanych rozcięciach.

Prawdopodobne, że przejechałeś dętkę na małym ciśnieniu. Kiedyś w nocy wracałem na lawecie z lasu, bo mi łatek brakło. Te wzdłużne rozcięcia są mało widoczne, po zaklejeniu jednej nieszczelności pojawia się następna.

wymień dętkę, pompuj jak pompujesz, nie będzie pękać.

Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka

[Adagiio]

Ja z przodu mam mleko, na tyle mus z dętką aby regulować ciśnienie, ewent. wkładki anntyprzebiciowe ale tu jest ryzyko uszkodzenia obręczy bo nie masz możliwości regulacji ciśnienia . Kolega z którym jeżdżę ma mleko w obu kołach. Moim zdaniem tak jak w enduro najlepszym systemem i totalnie bezobsługowym jest mus z możliwością regulacji ciśnienia, czyli taki, który ma w środku małą dętkę, nawet jak przybijesz tą dętkę to dojedziesz zawsze bo opona nie spadnie z obręczy.

Adagio, ale to chyba jak jeździsz na małym ciśnieniu.
Ja jeżdżę na dużym i żadnych przebić nie mam. Klasyczne dętki, bez żadnych wkładek.

Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka

[matjas]

no ale jak małe musi być małe ciśnienie, żeby zdjęło oponę z rantu? albo jakim trzeba być zawodnikiem w sensie zadupcać?
takie jakieś polskie wkładki a'la cushcore i mleko chyba powinny zrobić robotę dla zwykłego zjadacza chleba. chyba.

ale to nie chodzi o zdejmowanie z rantu, tylko rozcinanie dętki o felgę przy dobiciach.
Jak guma mocno napompowana, to się to nie przydarza.
W obu Afrykach na łącznie > 150 kkm nie zlapalem ani razu gumy. Raz w Kirgistanie miałem wkręta w oponie, ale bez przebicia.
Ale też zawsze opony napompowane pod korek.

Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka

[Navaja]

Ale jak masz opony nabite na kamień to zero trakcji.
Po to właśnie wymyślono wkładki aby można było jeździć na niskim ciśnieniu minimalizując ryzyko uszkodzenia felgi.

A tam od razu zero. Jest gorsza w piochu i błocie. Ale per saldo - moim zdaniem oczywiście - się opłaca, no i nie każdy lubi jeździć po grząskim.
Każdy sobie tam pompuje, jak lubi, chciałem tylko nadmienić, że można nie kombinować z wkładkami i mlekiem, tak w rowerze, jak i motocyklu.

Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka

[Adagiio]

Spróbuj zrobić kilkanaście kilometrów zjazdu po telewizorach na wysokim ciśnieniu, łapy i kręgosłup Ci za to podziękują. Rower jest nie stabilny i nie precyzyjny w prowadzeniu i wszystko napierdala aż się oczy zamykają. Jeżdżę na 1.2 z przodu i 1.4- 1.5 na tyle. Nawet jak pokrzywię obręcz to wymienię jak rozwalę łapy i kręgosłup to na co mi rower z prostymi obręczami .

Ale ja to rozumiem! Po prostu niektórzy nie są fanami kikkunastokilometrowych zjazdów po telewizorach :P

BTW: przy technicznych zjazdach kręgosłup mało dostaje IMO. Łapy i obręcz barkowa raczej. W każdym razie mnie tylko lupnie w krzyżu na prostej, h
gdy siedze, zap.. lam i wjadę w coś, na przykład, w znienacka.

Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka