Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30.11.2016, 19:22   #61
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,792
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 3 godz 51 min 33 s
Domyślnie

To dawaj następny.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.12.2016, 08:15   #62
Widmo80
Pracuj uczciwie dla dobra swego kraju- dostaniesz rentę , bilet do raju
 
Widmo80's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2015
Miasto: Dzierżoniów
Posty: 961
Motocykl: RD03
Przebieg: 12 000
Widmo80 jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 44 min 28 s
Domyślnie

Czekamy na więcej
Widmo80 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.12.2016, 19:26   #63
tyran
Kiedyś R.T70
 
tyran's Avatar


Zarejestrowany: May 2014
Miasto: Częstochowa
Posty: 1,420
Motocykl: Była RD04
Przebieg: 120000+
tyran jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 2 tygodni 5 dni 6 godz 2 min 44 s
Domyślnie

Czekamy, czekamy!
tyran jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02.12.2016, 19:41   #64
jamcio

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2012
Miasto: Klembów
Posty: 142
Motocykl: nie mam AT jeszcze
jamcio jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 19 godz 5 min 55 s
Domyślnie

Eeeee bez przesady. Ja nie czekam Miało być przekleństwo a jadą i jadą i cały czas jest fajnie.
jamcio jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2016, 07:38   #65
henry
 
henry's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: INOWŁÓDZ tel - 504894578
Posty: 326
Motocykl: RD03
henry jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 3 godz 46 min 36 s
Domyślnie

Dzień 9 Sobota 6.08.2016

Wstajemy o 7.00, oczywiście czasu miejscowego, bo u nas jest godzina 3.00.
Czy wypoczęci ? Nie do końca, bo w lokalu po drugiej stronie ulicy odbywało się wesele, było dosyć głośno a na dodatek gdzieś w środku nocy obudziła nas kananada fajerwerków.
Jemy hotelowe śniadanie i lecimy na granicę do której mamy jakieś 15 km.







Przed granicą jeszcze tankowanie, oczywiście pod lufą karabinu.



A tak w ogóle, stacje benzynowe, oprócz oczywiście sposobu tankowania i płacenia, mają jeszcze inną specyfikę. Prawie zawsze kiedy tankowaliśmy (szczególnie w Kazachstanie), obok nas pojawiali się ludzie ciekawi świata zadając standardowe pytania: Skąd ? Dokąd ? Po co ? Jak długo jedziemy ? Ile kosztuje motor ? Ile pali ? Ile ma koni ? Ile pojemności ? Ile pojedzie ?
Na początku było to nawet przyjemne, być w centrum zainteresowań, pochwalić się, że jedziemy z Polski, że przejechaliśmy już 2 … 4 … 6 tys. kilometrów. Bywało, że na jednej stacji, kilka razy trzeba było powtarzać te same odpowiedzi i wtedy zaczynało to irytować, bo w końcu...ile można ?
Ale, bywały też pytania „ Kto i ile wam za to płaci ? '' Odpowiadaliśmy, że nikt nam nie płaci, że sami jedziemy i sami za wszystko płacimy i wtedy było wielkie zdziwienie. Jak to, żeby samemu tak jechać w świat, tyle kilometrów, motorem, tak się męczyć i jeszcze za własne pieniądze ? Bez sensu ! Może i mają rację ?

Przejście kazachskie wygląda w ten sposób, że wchodzi się do pomieszczenia w którym na środku stoi budka w którym pracuje jeden celnik, a drugi w jednym z pomieszczeń i obsługuje przez okienko. Do tych dwóch okienek, ustawiają się długie kolejki „mrówek''.
Celnicy piszą...piszą ...piszą, a ludzie stoją w dusznym, rozgrzanym pomieszczeniu bez klimatyzacji. W końcu jesteśmy przy okienku, paszporty, stempel i przechodzimy dalej. Wychodzimy z budynku z drugiej strony, ale i tak musimy wrócić przed budynek, bo tam stoją nasze motory. Jedziemy na przejście kirgiskie, a tam z kolei szybko i sprawnie i już jesteśmy po drugiej stronie, całość jednak zajęła nam 2 godziny.
Kasę wymieniamy po kirgiskiej stronie, bo tylko tam są kantory.
Za 100 $ dostajemy 6750 Somów. Kirgizi lubią nowe banknoty, używanych nie chcą przyjmować, a jeżeli, to liczą po dużo niższym kursie.

Lecimy i po pewnym czasie widzimy przed sobą spienione wody rzeki Talas, spadające z zapory na Zbiorniku Kirova, a z monolitycznych ścian budynku zapory, patrzy na nas wódz Rewolucji Pażdziernikowej, Włodzimierz Ilicz Lenin.





Objeżdżamy jezioro i dojeżdżamy do miejscowości Kyzyl-Adyr. Tam zjeżdżamy do przydrożnego baru i zamawiamy … a cóż by innego, „Kurdak'' za 560 somów, bo tak naprawdę nic innego nie było. Wtedy jeszcze, „Kurdak'' był naprawdę smaczny. W trakcie jedzenia podchodzi do nas gospodarz i proponuje żeby iść za nim za namiot, a tam będziemy mieli okazję rezać barana.
Ja się nie zdecydowałem, Max chyba poszedł, a co tam robił, nie wiem ?







Po „Kurdaku'', gospodyni częstuje nas jeszcze kymysem.



Lecimy, ja prowadzę. W planie mamy, dotrzeć do Osz na nocleg. Droga w budowie i znowu jedziemy w tumanach kurzu. Gdzieś za Tałas, Max mówi, że nie będziemy gadać, bo zdejmuje Midlanda do doładowania. Ok będzie cisza radiowa. Lecimy. Jest gorąco, duszno, a do tego kurz na remontowanej drodze. Gdzieś na kolejnych światłach podjeżdża Max i mówi żebym szukał jakiegoś „kafe'', musi napić się kawy i odpocząć bo zasypia. Ok. będę zwracał uwagę, ale koniecznie musi być cień. Lecimy. W pewnym momencie, widzę po prawej, głęboką zadrzewioną zatokę, a w jej głębi, budynek „kafe'', miejsce jakiego szukamy. Na poboczu, pomiędzy drogą a barem stoi Tir. Omijam Tira odpuszczając gaz z zamiarem zjechania za nim do baru.

Kiedy jestem już za Tirem, nagle coś uderza mnie z tyłu z taką siłą, że padam podcięty na asfalt i sunę ślizgiem ok. 8 m. W czasie upadku i ślizgu cały czas siedzę na motocyklu trzymając kierownicę. Na nogach mam buty Sidi Adventure, zwykłe spodnie moro, na kolanach ochraniacze Zandona, kurtka Vanucci zapięta, rękawice Mechanixa, kask Caberg Rhyno.

Kiedy motor się zatrzymał, wygrzebałem się spod niego i widzę z tyłu leżącą na asfalcie pracującą Afrykę i Maxa leżącego bez ruchu na poboczu. Straszne myśli przelatują przez głowę. Zanim ja zdążyłem wstać z asfaltu, do Maxa dobiegło już trzech ludzi, dwóch kierowców ze stojącego Tira i właściciel baru. Max się nie rusza. Ja sprawdzam, czy jestem cały, czy wszystkie kończyny sprawne i idę do Maxa po drodze wyłączając Afrykę. Max leży około 15 metrów ode mnie, zanim do niego doszedłem, otworzył oczy i powoli zaczął odzyskiwać świadomość. Kirgizi podtrzymywali Maxa, pytali czy jest ok. ale Max powiedział żeby go nie ruszać, że musi odpocząć. Pytam Maxa co jest, w jakim jest stanie, ale mówi, że nie wie, że musi poleżeć bez ruchu.

Max leży i przychodzi do siebie, a ja tymczasem podnoszę i ściągam nasze motory na pobocze obok baru. Max zaczyna poruszać rękami i nogami, sprawdza czy wszystko ma całe. Na szczęście kończyny całe, więc powoli wstaje i przemieszcza się pod bar, w cień obok motocykli i tam kładzie się na kurtce. Ja sprawdzam jakie mam uszkodzenia i straty.

Lewy but i ochraniacz kolana lekko przeszlifowane, Spodnie przytarte na tylnej kieszeni i tyłek w tym miejscu również, kurtka na łokciu cała, ale łokieć przytarty. Jak przychodzi co do czego, to oryginalne ochraniacze, czy to w spodniach, czy w kurtce, nigdy nie są na właściwym miejscu.
Max tymczasem dochodzi powoli do siebie i okazuje się, że generalnie jest cały, ma tylko przytarty (przeszlifowany) na asfalcie lewy bok, jest poobijany, no i jest w szoku. Właściciel baru, przyniósł niebieski środek do dezynfekcji którym Max delikatnie smaruje ranę. Zdaje się, że była to Pyoctanina, czyli wodny roztwór Fioletu Gencjanowego.







Sprawdzam co z naszymi motorami, jakie mamy straty i tak;
Afryka – pęknięte szkło w prawym reflektorze i zagięta stopka hamulca nożnego i to chyba wszystko. Myślę, że przed znacznie gorszymi skutkami tego upadku, uratowały Afrykę gmole, gmole wykonane przez, a jakże, Henrego.
Transalp – NIC. Dosłownie nic, nie licząc oczywiście przeszlifowanych na asfalcie stelażo-gmoli tylnych i gmoli przednich, produkcji, a jakże Henrego. Ktoś pytał, jak moje gmole turystyczne chronią kanistry w czasie gleby. Tutaj była nie tylko gleba, ale porządny szlif i na gmolach zainstalowane miałem kanistry z paliwem. Kanister cały, przetarta została guma mocująca i pasek nośny, którymi przymocowany był kanister.





W międzyczasie Tir odjechał, a właściciel „kafe'' zaprosił nas do siebie na czaj.
Wypiliśmy herbatę, poleżeliśmy, odpoczęliśmy i czas się zbierać, trzeba jechać dalej, chociaż do Osz już raczej nie dotrzemy. Zbieramy się powoli i sprawdzamy jak będzie się jechało po wielkim upadku. Prowadzi Max. Na początku jedziemy bardzo asekurancko, ostrożnie, w głowach ciągle mamy to, co nam się przydarzyło i pytanie; jak to możliwe ?

Jedziemy. Zjeżdżamy na stację, żeby zatankować i wtedy widzę, że gdzieś spod gażników, kapie paliwo. Kiedy zakręcam kranik, przestaje. To nie jest czas i miejsce żeby się tym teraz zajmować, sprawdzimy co się stało na postoju. Pytam obsługę stacji o nocleg i okazuje się, że za ok. 20 km będziemy mieć motel. Ok. dzisiaj dalej nie będziemy jechać.

Jedziemy. Rzeczywiście, po ok. 20 km widzimy po prawej motel „Alim'', nowo budowany obiekt dla Tirów.



Bierzemy pokój na pięterku za 1500 somów. Na dole jest bar i duża sala biesiadna, przed motelem parking dla osobówek, parking strzeżony dla Tirów, zadaszone wiaty.
Właściciele bardzo mili, uprzejmi, uczynni. Mamy trochę czasu, więc bierzemy się za wyciek w moim Trampku i stopkę hamulca w Afryce. Właściciel motelu ściąga nam do pomocy swojego mechanika. Po zdjęciu siedzenia z Trampiego, okazało się, że jeden z przewodów paliwowych jest lużny i zsunął się z końcówki. Zaciskamy go dodatkowa drucikiem i problem zostaje rozwiązany.
Stopka przy Afryce, przy użyciu młotków i szczypiec również wróciła do właściwego stanu.



Przed nocą, mamy jeszcze czas na odpoczynek i kolację. Max organizuje z córką właścicieli jakieś miejscowe karty do telefonu, żeby mieć darmowe połączenie z domem, czy cuś takiego.



Max zamawia tradycyjnie „manty'' za 120, a ja dla odmiany „żarennyj łagman'' za 130 somów.
„Łagman'' to oczywiście mięso z makaronem z dodatkiem warzyw. Bardzo smaczne.







Kolejny dzień pełen wrażeń dobiega końca i aż strach myśleć, co przyniesie nam jutro.




Dystans 140 km Temperatura 34*
henry jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2016, 08:40   #66
Tomas_XRV
 
Tomas_XRV's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2012
Miasto: Toruń
Posty: 1,341
Motocykl: LC8 SuperEnduro
Tomas_XRV jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 1 tydzień 4 dni 23 godz 2 min 0
Domyślnie

Zaczynam rozumieć dlaczego taki tytuł relacji...
Tomas_XRV jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2016, 09:11   #67
henry
 
henry's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: INOWŁÓDZ tel - 504894578
Posty: 326
Motocykl: RD03
henry jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 3 godz 46 min 36 s
Domyślnie

A przecież, to jeszcze nie jest koniec wyprawy
henry jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2016, 09:22   #68
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,792
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 3 godz 51 min 33 s
Domyślnie

Plan dotarcia z Taraz do Osh dość śmiały mieliście. Nam też się wydawało że te 680 km pykniemy w jeden dzień .
Ale na brak przygód na wyprawie to wy Panowie narzekać nie mogliście. A to nawet nie połowa drogi. Dawaj dalej Henry.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2016, 11:12   #69
czosnek
 
czosnek's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,964
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 5 dni 21 godz 38 min 32 s
Domyślnie

Zaczynam odnosić wrażenie, że to nie Bartang stanowi zagrożenie
__________________
Wiesz... taki kuter...

czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2016, 12:30   #70
Franz
Stary (P)iernik
 
Franz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Świeradów Zdrój
Posty: 3,769
Motocykl: XR400 , XR650L XL600V
Franz jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 2 tygodni 6 dni 8 godz 59 min 56 s
Domyślnie

Nie wiem jak tam bylo u Was ,ale czestym bledem jest odpuszenie gazu zaraz po wyprzedzeniu tira ,ciezarowki i nie zostwieniu miejsca dla kolegi ,ktory rowniez wyprzedza jadac zaraz za toba.Pal szesc jak nikt nie nadjezdza z przeciwka...
Nie raz rzucalem miesem pod nosem na kolege z przodu
__________________
<font color=#ffff00><b>.<font color=#000000>Tylko dwie rzeczy są nieskończone</font></b><font color=#000000>: <b>Wszechświat oraz ludzka głupota</b>, <b>choć nie jestem pewien co do tej pierwszej</b>. </font><b><font color=#000000>...  ( A.E)</font></b></font>
Franz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów" Emek Trochę dalej 175 04.09.2017 13:28
Proszę Pana jak Pan szuka uniwersalnej opony to ja polecam Heidenau... Dziurawy asfalt i troche szuterku. Czyli jak w sierpniu 2016 byłem na Ukrainie Pils Trochę dalej 9 15.10.2016 22:02
Baby na motóry 2016, czyli V zlot czarownic zaczekaj Lejdis 98 21.07.2016 11:30
Azja środkowa, Pamir 2016 Emek Umawianie i propozycje wyjazdów 29 18.04.2016 20:27


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:20.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.