Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09.01.2020, 16:49   #41
Franz
Stary (P)iernik
 
Franz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Świeradów Zdrój
Posty: 3,769
Motocykl: XR400 , XR650L XL600V
Franz jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 2 tygodni 6 dni 8 godz 59 min 56 s
Domyślnie

Chwile na odpoczynek



__________________
<font color=#ffff00><b>.<font color=#000000>Tylko dwie rzeczy są nieskończone</font></b><font color=#000000>: <b>Wszechświat oraz ludzka głupota</b>, <b>choć nie jestem pewien co do tej pierwszej</b>. </font><b><font color=#000000>...  ( A.E)</font></b></font>

Ostatnio edytowane przez Franz : 09.01.2020 o 16:56
Franz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.01.2020, 05:56   #42
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,787
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 4 tygodni 1 dzień 19 godz 8 min 40 s
Domyślnie

Dziś plan ataku na Płaskowyż Bermamyt, motocykle gotowe do drogi.


W sumie jest kilka dróg podjazdu pod płaskowyż. W 2017 wybraliśmy możliwie najgorszą drogę od południa. Nie udało się wjechać bo droga nie dość że błotnista to ze stromymi podjazdami i zjazdami po telewizorach. Na tych telewizorkach Filip połamał żebra na powrocie z Iranu więc tym razem wybieramy najbezpieczniejszą i najpewniejszą trasę od północy, którą można dojechać na górę autem.
Startujemy z Kisłowodska z rana. Robimy jeszcze zaopatrzenie. Wjazd na płaskowyż zaczyna się od miejscowości Elkusz.
https://www.google.com/maps/place/El...9!4d42.6452619
I dalej droga prowadzi mniej więcej wzdłuż sieci energetycznej. Należy się jej trzymać to nie pobłądzimy a uwierzcie że da się.
Od Elkusz to niecałe 50 km. Trasa dość łatwa i mało wymagająca. Lecim.


Tutaj doskonale widać trakcję, która jest dla nas drogowskazem choć mamy tracka.



Trasa jest łatwa. Przejezdna wszystkim. Nawet ciężkim z tobołami i plecakiem. Jest jeden podjazd który może być śliski ale w ogóle nie polecam wybierać się tam jak ma nie być pogody bo to bez sensu. U nas pogoda była piękna choć Elbrus się nie chciał pokazać.

Robimy sobie sesję głupkowatych zdjęć i odpoczywamy na kamieniach. Wcale nie jest jakoś gorąco.



W dole pod ścianą majaczą resztki zniszczonego samochodu a na górze miejsce pamięci. Okazuje się że fotograf nocował na płaskowyżu wraz z synem. Spali w namiocie bo z rana chcieli porobić zdjęcia. Podczas gdy młody spał, ojciec poszedł do auta i z nieznanych przyczyn (podobno zablokował się gaz) spadł z płaskowyżu w dół razem z autem. Straszna tragedia.
Płaskowyż jest dość długi i nie wiadomo skąd napływają chmury .




Po chwili już znaczna część płaskowyżu skrywa się w chmurach i postanawiamy spieprzać. Pachnie deszczem i zaczyna coś pokapywać. Zjeżdżamy w dół. Po drodze gubimy Franza ale po chwili się odnajduje i zjeżdżamy dalej inną drogą w kierunku Miodowych Wodopadów.
Trasa dość prosta, kawałek zjazdu a dalej szutrówka. Docieramy do wodospadów.
A oto i główna atrakcja.

Po mojemu miejsce kompletnie z doopy. Mnóstwo ludzi, wszystkie knajpy zabite, kolejki do wszystkiego. Masakra. Uciekamy choć planowaliśmy posiłek ale trzeba będzie spadać dalej i zjeść po drodze.
Wodospady znajdują się tutaj.
https://www.google.com/maps/place/Me...5!4d42.5877714
Lecimy i po drodze stajemy na paszę. Czekamy w ciul długo ale w końcu się udaje. Jemy ale robi się późno i musimy gnać dalej.
Lecimy w kierunku Nalczika bo jutro planujemy znów mały offik po tracku i udajemy się w kierunku Terskol coby walnąć na Elbrus.
Padać niby przestało ale to długo nie potrwa bo czarne chmury na horyzoncie i przed Nalczykiem znów łapie nas ulewa. Szarówka i zaraz będzie ciemno. Szukamy noclegowni. Pierwszy strzał to kompletny niewypał. Jakiś blok obok blokowiska, nie ma gdzie zaparkować motocykli. Mało ciekawe miejsce. Walimy do centrum. Znów pada.
Pogoda nieciekawa ale coś tam znajduję ale nie możemy tego adresu namierzyć. Dzwonię i Pani tłumaczy mi jak dojechać, miejsca są.
Parkujemy na podwórku.

Jeszcze szybki wypad na szamę na miasto i do łóżek.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.01.2020, 07:18   #43
Franz
Stary (P)iernik
 
Franz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Świeradów Zdrój
Posty: 3,769
Motocykl: XR400 , XR650L XL600V
Franz jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 2 tygodni 6 dni 8 godz 59 min 56 s
Domyślnie




Ostatnio edytowane przez Franz : 10.01.2020 o 08:07
Franz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.01.2020, 07:31   #44
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,787
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 4 tygodni 1 dzień 19 godz 8 min 40 s
Domyślnie

Teraz git.

Ostatnio edytowane przez Emek : 10.01.2020 o 09:46
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.01.2020, 17:50   #45
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,787
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 4 tygodni 1 dzień 19 godz 8 min 40 s
Domyślnie

Rankiem wita nas paskudny Nalczyk



Jak się uważnie przyjrzeć to w tle zauważymy ośnieżone szczyty.

Pusto i brzydko.
Sam Nalczyk to stolica Karabrdino – Bałkirii. Sami mieszkańcy mówią że oni nie Ruskie tylko Kabardincy. Miasto jest całkiem spore koło ćwierć miliona ludzi. Na moje oko miasto wybitnie przemysłowe ale mają całkiem ładny uniwerek i widok na góry też całkiem ciekawy.
Tuż obok naszej bazy znajdujemy budę gdzie miłe Panie zapewniają nam smaczny posiłek za groszki. 5 śniadania z sałatkami, herbatą i kawą. 650 rubelków za wsiech czyli dyszka a było na bogato.

Nie ma co pitolić tylko trzeba zapitalać więc w teren.
Michał coś tam ma nagrane to lecimy po tracku. Pogoda taka siąpiąca z przejaśnieniami.







Mamy fajną szutrówkę i leci się przyjemnie.


Jakieś skały wokół.

Taki panoramix.

Całkiem jest spoko.




Końcówka tej trasy jest już dość stroma i trudniejsza. Chłopaki zapierdalają, ja trochę zamulam czekając na Jurka ale w końcu poddaję się owczemu pędowi i ich doganiam aby poczekać na Jurka, który wkrótce dociera i stawia moto na środku drogi. Mówię zabierz moto bo ktoś może jechać i w tym momencie zza winkla wypada na pełnej pycie lokales chyba Nivą. Oczywiście się zatrzymuje, pyta czy wszystko OK. Pozdrawia i goni dalej. Nie pytajcie jak ale jakoś dobijamy się do trasy w kierunku Terskol.
Gonimy pod Elbrus. Jeszcze tylko postój na stacji, tankowanie i chwila oddechu.
Chcemy podjechać pod stację kolejki i wjechać na wierch. Podjeżdżamy ale ceny spore a dodatkowo lokalesi zeznają że kolejka wjeżdża na 3600 czy jakoś tak a poziom chmur nisko i tak chooya zobaczymy. Do tego zamykają w zasadzie zaraz. W takim razie lecimy na posiłek.
Po konsumpcji udajemy się poszukać noclegu. Obok jest camping więc zajeżdżamy. Stoi taka XR jak Franzowa. Okazuje się że to gościa co prowadzi ten bałagan. Gadka szmatka no i dobre rady. Sugeruje coby podjechać na podnośnik, który wwozi auta i motocykle w górę a tam sobie można zrobić kółeczko po wysokiej dolince z pięknymi szczytami. Wskazuje gdzie jest ten podnośnik ale zaraz potem dodaje że to dla Rosjan. Inostrańcy muszą mieć permit a my oczywiście nie mamy. Doopa.
Sam camping jest ok ale ma padać i chłopak zeznaje że wczoraj w nocy był mróz. Mrozów to my się boimy więc szukamy czegoś pod dachem. Udaje się w ośrodku sportowym dostać 2 pokoje. Standard mocno wczesny Gierek ale przynajmniej pod dachem i niezbyt drogo.
Zostajemy z Franzem a Jurek z Michałem lecą oblukać okolicę bo ponoć Elbrusa lepiej zobaczyć z drugiej kolejki, która jest ciut dalej ( a w zasadzie wcześniej).
Ja tymczasem zwiedzam okolicę to garść fotek.


Woda lodowata to nie ma sensu żeby się zmarnowała.

Wieczór nastaje zaskakująco szybko.


Jak było słonko było super, można było łazić w koszulce i spodenkach ale jak spadło to temperatura jebła od razu o 10 stopni.

A potem jeszcze niżej, tak że strzeliliśmy po piwku i trzeba było się ewakuować do łóżek.
Chłopaki w międzyczasie zrobiły rekonesans i ustaliliśmy że jutro walimy na kolejkę i w górę zobaczyć Elbrusa.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.01.2020, 19:16   #46
Śwagier
 
Śwagier's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2015
Miasto: DOLNY ŚLĄSK
Posty: 126
Motocykl: nie mam jeszcze AT... jeszcze...
Śwagier jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 3 dni 21 godz 18 min 14 s
Domyślnie

super relacja.
idealna proporcja opisów do zdjęć i filmików
Śwagier jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10.01.2020, 20:41   #47
Franz
Stary (P)iernik
 
Franz's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Świeradów Zdrój
Posty: 3,769
Motocykl: XR400 , XR650L XL600V
Franz jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 2 tygodni 6 dni 8 godz 59 min 56 s
Domyślnie

Wyprzedze fakty bo jutro jestem niedostępny







__________________
<font color=#ffff00><b>.<font color=#000000>Tylko dwie rzeczy są nieskończone</font></b><font color=#000000>: <b>Wszechświat oraz ludzka głupota</b>, <b>choć nie jestem pewien co do tej pierwszej</b>. </font><b><font color=#000000>...  ( A.E)</font></b></font>

Ostatnio edytowane przez Franz : 10.01.2020 o 21:13
Franz jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.01.2020, 09:32   #48
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,787
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 4 tygodni 1 dzień 19 godz 8 min 40 s
Domyślnie

Rankiem udajemy się na śniadanie. Ludzi w ciul, sami turyści. Co ciekawe tam wypożyczają wszystko ale to wszystko do łażenia po górach. Od skarpet po sprzęt wysokogórski tak , że nic nie trzeba ze sobą zabierać. Lecimy pod wyciąg, który nas zabierze na górę.


Kolejka nie budzi zaufania.

Najpierw jedzie się dwójkami a potem na szczyt jedynkami z zabezpieczeniem łańcuchowym. Elbrus w tle, jeszcze za chmurami.


Wjeżdża się na 3 tysie.

Menda się nie chce pokazać.

Widoczek na drugą stronkę też spoko.

Ale pomału.



No coś tam widać ale i tak słabo.

Jeszcze tylko fotka na śniegu i można spadać.

Ja się źle czuję wysoko, Michał też to spadamy w dół.


Spadamy stamtąd. Po drodze szama.

No i deszcz nas dopada i dodatkowo awaria.
Deszcz napierdziela i chowamy się pod zadaszeniem sklepu. Podejrzenia padają na kabel od fajki bo już wcześniej po jeździe po mokrym coś przerywało. Akuratnie jesteśmy w wiosze i po wskazówkach lokalesów znajduję sklep motoryzacyjny. Oczywiście zamknięty ale to jakby u gościa w domu więc zachodzę z boku od wejścia do domu. Wbijam na posesję ale od razu spieprzam bo atakuje mnie pies stróżujący. Na szczęście gospodarz mnie zauważył jak bestia zaczęła ujadać i również wychodzi przed bramę po czym otwiera sklep. Znajdujemy zestaw kabli do świec do Żyguli. Nie ma nic innego to bierzemy.
Znajduję też warsztat samochodowy i właściciel pozwala nam zajechać pod wiatę w celu naprawy bo leje dalej.
Ponoć Hondy się nie psują.

W sumie to nie awaria tylko drobna usterka.

No to rozbieramy ten cud japońskiej myśli technicznej. Toboły, baniak i kombinujemy z zamontowaniem przewodów . Okazuje się że oryginalnie przewód ma wewnątrz drut a ten od Żyguli to jakiś węglowy sznureczek. Z niepewnością montujemy jedno z drugim i próbujemy czy pojawi się iskra na świecy. JEST!
Dobra nasza, podpinamy, świeca zamontowana i próba na żywym. Pali , działa i nie przerywa. Jest git. Składamy wszystko do kupy.

Słońce pomału zachodzi a my jesteśmy w doopie. Czas poszukać krzaczorów bo klimat przyjazny, nie pada i ciepło. Rozbijamy się za szarówki, odpalamy ognisko. Dzień się kończy.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.01.2020, 09:47   #49
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,787
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 4 tygodni 1 dzień 19 godz 8 min 40 s
Domyślnie

Mała uwaga w temacie żarcia. Większość przydrożnych knajp i barów oferuje dania gotowe, które podgrzewają na różne sposoby ale króluje mikrofala. Warto zawsze zapytać czy w okolicy nie ma knajpy która oferuje świeże jedzenie przygotowywane na bieżąco. W wielu przypadkach starczy zjechać w głąb miejscowości aby zjeść smacznie i zdecydowanie taniej niż na głównym trakcie. Przykładowy cennik barowy.

Jak widać takie chaczapuri z mięsem to wydatek 400 rubli. W lokalu z dala od drogi pełen wypas ( w tym przypadku szaszłyki z sałatkami warzywnymi, chlebem , napitkami etc.) zapłaciliśmy tyle samo na głowę. Żarcie przygotowane na bieżąco, świerze i smaczne.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11.01.2020, 10:41   #50
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,787
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 5 miesiące 4 tygodni 1 dzień 19 godz 8 min 40 s
Domyślnie

Focie już z rańca.

Co tu się kuwa działo?


Nie mam pojęcia ale za to jest ciepło i ładnie.

Okazało się że spaliśmy w zasadzie na brzegu rzeki. Z rańca poszedłem na rekonesans żeby sprawdzić co tam szmera w dole. Droga długa a i tak do rzeki dojść się nie dało (a może ja za wcześnie zrezygnowałem). Brzegi cholernie strome , niemal pionowe o wysokości na moje oko 15-20 metrów. Wracam do chłopaków i niespiesznie pakujemy motocykle do dalszej drogi. Michał coś tam ma w navi i lecimy zobaczyć baszty w górach. Najpierw dojazdówka drogą, która budzi mój niepokój. Jedzie się jakby wąwozem, ściany strome a co chwila widać spore głazy na drodze. Osuwiska. Nie ma nawet gdzie się bezpiecznie zatrzymać na fotkę bo traska ładna. W końcu stajemy na chwilę przy jakimś konnym co wyskakuje ze ściany lasu.

Całkiem spory ten … pomnik?


Widać że skały są raczej luźne stąd te osuwiska.

Przebijamy się przez rzekę i dalej już lecimy szutrówką.



Coś tam wystaje w górach. To chyba te baszty.

Niestety nie da się do nich podjechać bo są wysoko a nie bardzo mamy ochotę rozjeżdżać tubylcom pastwiska. W oddali majaczy jednak taka większa baszta i wygląda że znajduje się przy drodze. Postanawiamy sprawdzić.
No jest.

Niestety znajduje się na prywatnej posesji a dostępu broni solidna brama. Przed bramą buldożer. Przychodzi mi do głowy że to może jakiś skansen lub muzeum bo wszystko jakby odnowione. Zatrzymujemy się przed bramą.

Jakaś kobieta podchodzi do bramy i zapytuję nieśmiało czy można basztę zobaczyć. Poczekajcie, zapytam gospodarza i poszła. Wkrótce brama się otwiera więc zachęceni ładujemy się na motocykle i wbijamy na podwórko. Nie wiem czy to dla nas ta brama się otwarła czy po prostu gospodarz wyjeżdżał. Nie mam pojęcia ale auto miał dość solidne.


Nie chciałem mu fotek pykać. Starszy koleś, zapytał co my tu robimy. To mówię że taką piękną basztę zobaczyliśmy i chcieliśmy zobaczyć. My z Polski putieszestwiennniki.
Zapraszam do mnie, ja co prawda muszę wyjechać ale tutaj się wami zajmią. No miło.
Coś tam mówi w narzeczu osetyjskim do innego kolesia i odjeżdża. Zostajemy sami z przewodnikiem.
Oprowadzają nas po obejściu. Baszta pięknie odnowiona.

Dowiadujemy się że to dom dziadka gospodarza, którego rodzina tu mieszka od pokoleń. No powiem tak. Na bogato jest.
Prowadzi nas obok domu na tyły.

Dziadek ma nawet pomnik.

To poniżej to nie jest dom. To strefa odpoczynku.

Tuż za nią droga prowadzi na taras.

Grubo.


Mają też stawy, w których hodują ryby.

I kilkaset baranów, które pasą się na zielonych zboczach.

Dom od strony ogrodu.

Właściciel ma też prywatny meczet. Również odnowiony. Widać wieżyczkę.

Jakoś trzeba obejście ogarniać.

Nieśmiało zaparkowaliśmy obok floty właściciela.



Zostajemy zaproszeni na pokoje na posiłek. Stół zastawiony na bogato, kilka kobitek uwijało się jak w ukropie i zostaliśmy ugoszczeni po królewsku. Naprawdę wspaniali, gościnni ludzie. Kto by u nas 4 uyebanych, nieznanych obdartusów zaprosił do siebie na popas?
Rezydencja wewnątrz.

Żal się rozstawać ale trzeba gonić dalej.

Jedzie się ładnie. Mamy dalej szutrówkę, która zamienia się w asfaltówkę i znów szuterki.

Niestety pogoda zaczyna się kasztanić ale nie pada.

Michał ma tam w swoim navi jakiegoś tracka ale droga nie zachęca do eksploracji. Jedzie na rekonesans a ja za nim. Plan nawrotki jakby było chooyowo bardzo. Ale nie ma tragedii.


Jedziemy ale robi się coraz gorzej. Po pierwsze z drogą a po drugie z pogodą.

Trasa robi się gówniana, pocięta koleinami , mnóstwo błota i kamsztorów i zaczyna padać.

A potem jebie gradem.

Przeprawiamy się jakoś.

Zimno i kiepsko. Na jednym z fragmentów Franzowi brakuje nogi, zalicza glebę a moto wali mu się ciężarem na stopę. Nie wiemy jak jest źle ale szału nie ma. Wreszcie po dość długiej walce z błotem wyjeżdżam na w miarę suchy odcinek, gdzie jakość drogi się poprawia. Jadę pierwszy i widzę jakąś ekipę w Ładzianie. Zatrzymuję się i od razu wiem że jest dobrze. W jedną łapę wpychają mi to:

A w drugą kawał mięcha i chleba.

Dojeżdżają chłopaki.

Bardzo wesoła ekipa. Blondyna powozi a reszta ładuje z buta trasą którą przyjechaliśmy. Osetijcy i jeden Dagestaniec.

Co prawda słońce wyszło ale gorąca nie ma. Jak widać nie wszystkim to wadzi.

Widoczki mamy ładne, ekipa świetna ale coś mi mówi że trzeba się ewakuować bo po kilku głębszych daleko nie zajedziemy. Przyjechali z Władykaukazu.




Czas się pożegnać i pogonić dalej. Franek cierpi więc chyba kontuzje jest bardziej poważna niż się zdaje. Lecimy dalej.
Wpadamy do sklepu w jakiejś wsi a jako że robi się późno a obok jest rzeka to postanawiamy zjechać w krzaczory na nocleg.
Przeprawa wcale nie była łatwa. Trudno było wyszukać odpowiednie miejsce na biwak. Wszędzie wysokie trawy , cholera wie co pod nimi ale się udaje. Jestem cały mokry bynajmniej nie z powodu opadów. Jest upalnie i duszno. Rozkładamy namioty w krzaczorach i lecimy na kąpiel w rzece.
Włażę do rzeki a woda jest zaskakująco wręcz ciepła. Po prostu jak pod prysznicem. Powietrze również gorące. Nagle spod moich nóg wypływa wąż i szybko odpływa po powierzchni. Myślałem że się posram. Nawet nie zauważyłem co to był za gad jednak cieszy mnie że już go nie ma a i ja podobnie jak gad spieprzam z tej wody. Wreszcie mamy chwilę spokoju i możemy się przyjrzeć kontuzji Franka. No ujebane paluchy i to mocno ale na szczęście nic nie połamane. Bardzo mocne stłuczenie, palce bordowe i napierdzielają. Nie będzie łatwo jeździć w terenie w takim stanie stąd postanawiamy dokulać się do jakiegoś obiektu, zanabyć odpowiednie leki i odpocząć ze 2 dni aby wrócił do sprawności. Taki tez jest plan na jutro.
Ogniska nie ma jak zapalić bo trawy wysokie i opał trzeba nosić dość daleko a wszyscy jesteśmy zyebani i nikomu się nie chce. Do tego Michałowa DRka jak zdechła tak nie chce zagadać mimo, że mamy zasilanie, paliwo jest a rozrusznik kręci. Podejrzewamy uszkodzony czujnik sprzęgła więc znajduję szczątkowe resztki internetu na tym zadupiu i ładujemy filmik z YT jak się tego pozbyć. Sprawa banalnie prosta. Wypiąć jeden kabelek i wpiąć w drugi wtyk. Po tym zabiegu motocykl odpala od strzała więc na ten moment jedyną awarią są uszkodzone palce u nogi Franza ale i z tym sobie poradzimy jak dotrzemy do cywilizacji. Na razie cywilizacji brak, wokół krzaczory, słońce zachodzi.







Jutro stolica Osetii.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Północny Pakistan na przełomie września i października 2019 trolik1 Umawianie i propozycje wyjazdów 17 21.12.2018 09:13
Kaukaz Północny. Ktoś był? Wszelkie info mile widziane. Emek Przygotowania do wyjazdów 23 20.06.2017 16:27


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:34.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.