Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Główny dział > Inne tematy

Inne tematy Motocyklowo

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03.12.2009, 00:52   #1
felkowski
 
felkowski's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,482
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
felkowski jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 19 godz 27 min 40 s
Domyślnie Mój pierwszy raz

Albo ja mam więcej czasu, albo koledzy mniej. Mam wrażenie, że jakoś mniej się dzieje. Od kąd Czosnek zakończył swe opowiadanie jakoś zionie pustką. Może zaproponuje nowy temat Mój pierwszy raz może sie przyjmie. Właściwie to nie wiedziałem gdzie to włożyć. Jesli to podróż to tylko w czasie
__________________
felkowski
sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne
felkowski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2009, 00:56   #2
felkowski
 
felkowski's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,482
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
felkowski jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 19 godz 27 min 40 s
Domyślnie

To wszystko wina Ignasia, gdyby nie On, może bym był porządnym człowiekiem. Wracał z pracy od progu krzycząc OBIAAAAD. Spędział wieczory z gazetą w reku lub przed telewizorem. W piątki chodziłbym z kumplami na piwko w niedzielę do kościoła. Na wakacje jeździł do Łeby a w łikiendy kopałbym działeczke w Pracowniczym Ogrodzie Działkowym. Jednak na mojej drodze stanął wujek Ignaś i nic później nie było takie samo.

Ale zacznijmy od początku. Rodzice chcąc mieć piękne wakacje zawsze bawili się w kukułkę. Podrzucali mnie do rodziny na wioskę. Czego tam się nie dało robić. Kopać tunele w stogach siana. Skończyło sie embargiem. Pływać na deskach zbitych w tratwę po stawie. Też się skończyło, staw był mały. Łażenie po drzewach i zbieranie wiśni. To było fajne, ale wujek domagał sie coraz to większych dziesięcin aby nastawić wino. Wycieczki rowerem też bawiły do czasu. Aż przyszła kolej na nią. Piękną i wspaniałą maszynę. Zazwyczaj stała w stodole. Właściwie to było ich kilka. Jak sobie teraz przypominam to co najmniej były cztery. Pierwsza której dosiadłem była bordowa. Solidna podwójna rama z profili. Do dziś pamiętam jej trójkątne narzędziówki. A może z drugiej strony było coś innego, nie pamiętam. Ale wracając do maszyny. Cóż to były za przygody. Gdzie ja ją nie byłem. Potrafiłem jednego dnia być w GeSie we wsi, na poczcie i ruszyć na wyprawę nad jezioro do Giżycka czy Mikołajek. Się kiedyś latało. Maszynie brakowało paru drobiazgów. Ale miała chromowaną ramkę na zbiorniku do której mocowałem bagaże. I w drogę. Kto wtedy rozmyślał o kufrach. Alusy czy plastiki, jakie to miało znaczenie. Ramka mieściła wszystko. Moduł nie miał prawa paść. To samo dotyczyło pompy. Komu i na co to dziś potrzebne. Nawet nie wiedziałem, że takie rzeczy powinny być w moturach. Metalowe elemety były wykończone piękną ramką szparunków. To było wspaniałe uczucie gdy pociągnąć po nich palcami. Czuć było przestrzeń. Idealnie miękkie przejścia grubości lakieru. Żadnych folii, żadnych bezbarwych. Po prostu ideał. Perfekcja pracy ludzkich rąk. Na przednim błotniku był wymalowny numer rej OT coś tam coś tam. Nie był już tak idealny jak szparunki. Nawet byłem nią nad morzem i w górach. A co kto mi zabroni. Miało sie kiedyś fantazję. A i o podróże za jeden uśmiech bylo znacznie łatwiej. Jak już wcześniej wspominałem brakowało jej kilku szczegółów. Koła, na długo przed odkryciem przeze mnie, zabrali do jakiegoś wózka. Ale to nawet lepiej. Łatwiej mi było się wdrapać na siedzenie. Szerokie i miekkie. Boki obite na czarno a góra bordowa.. Z czasem w siedeniu od spodu znalazlem pompke do kół. Tak się kiedyś siedzenia robiło. Silnika wprawdzie też nie było, ale to nie było problemem. Przedszkolak nawet bez silnika da radę. Od czego wyobraźnia. Problemem był garaż. Mieścił się on na strychu kurnika. Dostępu broniła drabina z wrednymi szczeblami. Dla małego szczylka to była spora przeszkoda. Szczeble były daleko od siebie, jak na mój ówczesny wzrost. Musiałem zadzierać nogę pod brodę aby sięgnąć następnego. O ile z wejściem jeszcze sobie dawałem radę to w dół było gorzej. Odległość w dół była jakaś większa a i siegnąć na oślep było tródniej. Ale to była moja pierwsza maszyna pierwsze podróże w wielki nieznany świat.

Kilka lat później już samodzielnie wychodziłem poza ogrodzenie. W zrujnowanym chlewiku na podwórzu gospodarczym znalazłem moja drugą. Też była na pietrze. Drewniane schody na piętro miały pewien feler. Brakowało stopni. Właściwie więcej ich brakowało niż było. W kwesti wejścia na górę w zasadzie były bezużyteczne. Ale przez szczeliny po brakujących deskach w podłodze ujżałem moja drugą. Od spodu widać było, że ta miała koła i silnik. To dopiero była gratka. Jak już wspominałem chlewik był nieco zrujnowany. Właściwie w połowie jego rosły drzewa. Nawet już dość duże. Druga połowa miała dach i tam właśnie znajdowała się ona. Niedostępny obiekt westchnień. Niedostepność była mordęgą - jak niespełniona miłość. Była na tyle silna, że odkryłem drogę do celu. Należało się wspiąć wierzchem korony murów rozwalającej się części chlewika. Było to o tyle tródne, że mur był z kamieni polnych, a te w wielu miejscach były już mocno wyluzowane. Po woli wspinałem się stopniowo nabierając wysokości. Dziś pewnie bym się z tej wysokości pierwszego piętra śmiał. Wtedy to było dla mnie jak zdobycie jakiejś kazalnicy. I wreszcie dostałem się jak do zakazanego owocu. Brakowało sporo desek w podłodze. Te co byly uginały się mocno trzeszcząc. O ile pierwsza moja maszyna była wieką tajemnicą, a przynajmniej tak mi się wydawało. Aby tej dosiąść musiałem kogoś wtajemniczyć. Przy pomocy lin, starych pasków klinowych i dentek od traktora udało się sprowadzić maszynę na ziemię. Ta jak się okazało nie miała tylko głowicy. Po latach stania cylinder z tłokiem plus minus stanowiły jedną całość. Ale co to za problem znowu mogłem podróżować i znowu było pieknie.

Do trzech razy sztuka. Tym razem już jako rosły prawie dorosły (już za rok miałem kończyć podstawówkę) dorwałem się do trzeciej. Tym razem poszedłem po bandzie. Dorwałem się do Ignasiowej. Ta na pewno była na chodzie. Przecież Ignaś nią jeżdził na codzień. Potrafiłem na niej przesiadywać całymi dniami. Kiedyś wujo w przypływie dobrego humoru powiedział, że jak sobie zapalę, to mogę pojeździć. Hormony zagotowały się na samą myśl. To będzie ten pierwszy raz. Tak naprawdę. Stary cwaniak pomyślał, że jak zabierze kluczyk to sprzęt będzie bezpieczny. Nie wiedział jednak jak przyuważyłem kiedyś, że wciskał gwóźdź gdy nie mógł znaleźć kluczyka. Takie kiedyś były stacyjki. To jednak było zbyt proste żeby się udało. Maszyna na centralce, ja na kanapie. Niestety nie dawałem rady ruszyć nogą kopniaka. Dopiero gdy stawałem obiema nogami na kopniaku i podskakiwałem całym ciężarem dawało radę. Pierwszego dnia nie dało rady. Musiałem ją tak zalać, że wujo musiał ją trochę pchać żeby zapaliła. W końcu któregoś dnia udało się. Zapaliła. Radości nie było końca. Ignac honorny mówi jedź. Problemem był grunt był jakoś nisko. Do ziemi sięgałem ledwo palcami. I to jednej nogi. Start odbywał się z pit lane pod ścianą. Startowałem odpychająć się ręką od ściany. Ależ byłem dumny. Od tej pory mogłem jeździc dookoła podwórza. To był czad. Aż któregoś dnia wyjechałem z podwórka. Aby wrócić musiałem dojechać jakiś pięć kilometrów do płaskiej szerokiej drogi. Ńie sięgałem do ziemi, ściany nie było, nie było miejsca na jakąkolwiek skuchę. Bo jak bym wrócił do domu. I to była moja droga do pierwszej wyprawy motocyklem. WSK to była maszyna.

Czwarta już była moja. Zjeżdziłem nia wszstkie okoliczne łąki i lasy. A dziś Moja sześcio letnia córka, która ledwo opanowała jazdę rowerem bez bocznych kółek mówi; Tato kup mi taka małą Hondę ....za grosz przygody
__________________
felkowski
sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne
felkowski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2009, 09:21   #3
winc74
mówią na mnie Jackpot
 
winc74's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2008
Miasto: Paczków
Posty: 512
Motocykl: RD07a
Przebieg: rosnący
winc74 jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 16 godz 36 min 2 s
Domyślnie

Bracie , ujmę to tak: masz waść talent".
W/w dział jest potrzebny i co do tego nie 2 zdań.
Mam nadzieję że więcej ludzi przeleje swe opowieści na monitorek.
Jednym słowem dodaję do ulubionych.
winc74 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2009, 11:03   #4
JuIo
 
JuIo's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Centrum Sterowania Kosmosem
Posty: 524
Motocykl: RD07
Przebieg: słuszny
JuIo jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 5 godz 24 min 13 s
Domyślnie

Eh, człek nie miał tyle szczęścia, nie było mu dane mieć takie wspomnienia. Ale jak tak się mocno wczytam, to prawie jak przeżyć to samemu..
JuIo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2009, 17:08   #5
lena
 
lena's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
lena jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 8 min 52 s
Domyślnie

Przed moim "pierwszym razem" wzbraniałam się latami, jak na przykładną dziewicę z "mundurowej" rodziny przystało.Robiłam to niejako na przekór rodzinnym prekursorom jednośladowego szaleństwa.
Ale może zacznę od początku...czyli od mojej mamy. Oleńka, czwarta córka jednorękiego kombatanta z I wojny, w zamierzeniach dziadków zapewne miała być chłopcem.Ideę tą dzielnie realizowała, najpierw lejąc wszystkich okolicznych kolesiów (aż tatusiowie przychodzili na skargi), potem opanowując precyzyjne strzelanie kamieniami z procy, aż do celnego kierowania strumienia moczu z drzewa na głowę sąsiada - właściciela sadu, który przyłapał małych złoczyńców na kradzieży jabłek.Ponoć była bezbłędna i na lata została królową "siku do celu"!Dalej życie toczyło się równie barwnie, aż moja Oleńka jako jedna z pierwszych kobiet wśród lokalesek zdała egzamin na prawo jazdy kat. A i B (po 3 latach jazdy "na czarno").W okresie bunkrowania się przed Milicją Obywatelską WSKą ojca mego Romka przedzierała się polami i leśnymi duktami do pracy w PKP.Podczas jednej z takich jazd, na kopnym piachu, w 9 miesiącu ciąży zaliczyła glebę, co wiejskie baby podciągnęły pod kategorię "czyn aborcyjny".Jak opisują świadkowie, szybko się zebrała, a że motorek nie chciał zapalić, to go na pych wzięłą. W rezultacie tych poczynań, zamiast na egzamin do Krakowa udała się na porodówkę, bowiem domagałam się natychmiastowego opuszczenia tak dyskomfortowej przestrzeni - widocznie off nie przypadł mi do gustu (swojemu synowi zafundowałam podobny, ale na nartach!).Wszystkie znaki ( i geny) wskazywały na to,że też będę śmigać, ale jak to blondynka, stawałam okoniem!Nie pomagał mi też starszy brat, którego musiałam kryć podczas wykradania MZ-ty ojca ( o innych akcjach nie wspomnę, bo chłopak za wyrządzone krzywdy rentę dożywotnio powinien mi płacić).Żebym nie sypnęłą, czynił mnie wspólnikiem- pasażerem do czasu, aż wskutek jego akrobacji wyleciałam przez kierownicę (ale wyżarta byłam,więc tylko parę stłuczeń i zadrapań) a on urwał łąkotkę w kolanie.Dotarło do mnie wtedy, że "tego genu" nie powinnam uaktywniać - może spokojna, bezpieczna kariera naukowa?I tak nadszedł rok 1991. Jako ambitna 17-stka z planami na przyszłość postanowiłam zrobić prawko na samochód naturalnie, zwłaszcza gdy zobaczyłam treningową MZ-tę z manetkami powiązanymi drutem (jak to piszą na Allegro - "stan igła")!Ale brat nie dawał spokoju (Boże, dlaczego nie mam siostry!) i choć 6 lat starszy i nielegalnie wyjeżdżony zamarzył o zdawaniu ze mną. A że nieuk był, to musiałam rozwalić swoje testy + jego na A i B!I już myślałam,że to mój motocyklowy finisz, ale...życie jest pełne niespodzianek.Przewiózł mnie jeden taki, pretendent do ręki, śliczną, czoperowatą Yamahą. A żeby się podlizać, to posadził mnie z przodu i dał pokierować, a ja (jak to blondynka)pomyślałam,że ten "motocyklizm" to jakiś przereklamowany jest, łatwizna!"Pretendent" został moim mężem (pierwszym, niezmiennie od lat 13), po czym "zakupiliśmy", bo we wspólnocie majątkowej, ale bez mojej zgody motór -M72, rocznik 54 (1954!)w malowaniu "sahara",z wózkiem bocznym (jest zresztą na stanie do dziś). Jazda nim była pełna niespodzianek, a i dystans musiał być odpowiednio krótki, bo choć śrubokrętem można tam naprawić niemal wszystko, to "niemal" jednakoż robi różnicę.Poza tym muchy z zębów trzeba było drapać, bo szyby brak, a kaski stylowe były, coby klimatu epoki nie psuć. I wtedy pojawiła się "królowa"- RD07a, zakupiona z przebojami ( na dzień dobry parkingówa ze mną w roli pasażera), stała się przyczynkiem do poznania Braci Czarnuchów, którzy ostatecznie i skutecznie "rozdziewiczyli" mnie z niechęci do jednośladów.Po zlocie w Miedznej, dzięki mężowi (wojtekm72)i fantastycznym współlokatorom - Giziowi, Sławkowi i JarkowiAT, podjęłam decyzję,że zdaję na A. I zdałam, w lipcu tego roku, podczas oberwania chmury nad Przemyślem (nawet przez chwilę myślałam,że to znak...żeby wiać).Motor już stał w garażu - Yamaha MT03/96.Niestety nie Afri, bo po przewróceniu Wojtkowej i samodzielnym jej podźwignięciu (oczywiście nie technicznym bo nie oglądał się filmu na Forum!) w stresie i szoku, że chłop mnie opieprzy,że coś złamałam czy porysowałam , uznałam,że jest dla mnie lekko przyciężka.
"Pierwszy raz" na moim własnym moto rozsmakował mnie, ale jednocześnie uzmysłowił, jak długa "kariera naukowa" jeszcze przede mną.Liczę na "seminaria, wykłady i zajęcia praktyczne" pod Waszym okiem.

Ostatnio edytowane przez lena : 03.12.2009 o 17:13
lena jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2009, 17:28   #6
ENDRIUZET
buszujący w zbożu
 
ENDRIUZET's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Szczecin
Posty: 678
Motocykl: RD07
Przebieg: 33.000
ENDRIUZET jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 13 godz 40 s
Domyślnie

Leno ... autorowi nie chodziło o TEN "Ten Pierwszy Raz" ... o motocyklach napiszesz później, a teraz proszę zgodnie z tematem ...
__________________
Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale tylko niektórzy spoglądają w gwiazdy.

Ostatnio edytowane przez ENDRIUZET : 03.12.2009 o 18:17
ENDRIUZET jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2009, 17:35   #7
lena
 
lena's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
lena jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 8 min 52 s
Domyślnie

Słonko, to będziesz musiał mi pomóc, bo dotychczasowe 2 ciąże były partenogenetyczne, znaczy dzieworódcze. Tak więc biologicznie dziewicom nadal- 2 cesarki!
lena jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2009, 18:18   #8
ENDRIUZET
buszujący w zbożu
 
ENDRIUZET's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Szczecin
Posty: 678
Motocykl: RD07
Przebieg: 33.000
ENDRIUZET jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 13 godz 40 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał lena Zobacz post
Słonko, to będziesz musiał mi pomóc, bo dotychczasowe 2 ciąże były partenogenetyczne, znaczy dzieworódcze. Tak więc biologicznie dziewicom nadal- 2 cesarki!
Już się świecę do tej roboty
__________________
Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale tylko niektórzy spoglądają w gwiazdy.
ENDRIUZET jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2009, 18:50   #9
ENDRIUZET
buszujący w zbożu
 
ENDRIUZET's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Szczecin
Posty: 678
Motocykl: RD07
Przebieg: 33.000
ENDRIUZET jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 dzień 13 godz 40 s
Domyślnie

... cóż, nie mam tak błyskotliwej historyjki jak poprzednicy, a i lekkością pióra nie grzeszę. Skoro jednak opis ma być z lekka grafomański... jedziem....

Tatuś mój od zamierzchłych czasów miał motocykl MZ E 250/0 rocznik 1954 lub 1956 - coś w stylu MZ TROPIK lecz z okrągłą obracającą się w kierunku jazdy lampą. Szczenięciem będąc ruszyłem raz z ojcem w daleką trasę po ryby na stawy do znajomych skąd wróciliśmy późną nocą. Za mały byłem i nie pamiętam gdzie były te stawy. Możliwe, że kilka kilometrów od domu ale ja czułem się jak bym jechał na koniec świata lub jeszcze dalej. Właściwie najbardziej pamiętam nocny powrót do domu. Ojciec w czarnej skórzanej kurtce, na rękach długie czarne rękawice. Pamiętam moje zdziwienie gdy ojciec wypychał kurtkę na klacie jakimiś gazetami (tak, tak - to był taki Goretex i Polar a'la PRL). Nie było też (ojciec nie miał) żadnych kufrów ani sakw. Otrzymane od znajomych ryby przewieszone miał w jutowym worku wyłożonym pokrzywami, a całość przewieszoną na sznurku przez głowę. Hmmmm teraz dopiero przypominam sobie, dlaczego wracaliśmy w nocy. Tatuś popełnił czyn z art. 178a par 1 kk ... i czekał, aż zejdzie z niego moc automatycznego pilota. W końcu z dzieckiem jechał ....prawda !!!! / spox w tamtych czasach było to wykroczenie/.
Mamuśka nie była zachwycona wyczynem mojego Tatuśka i więcej nie miałem okazji śmigać na motocyklu. To był mój pierwszy raz na moto jako pasażer. Przyznaję - nigdy nie kręciły mnie motocykle, z lekceważeniem i bez zazdrości przeczekałem czasy gdy moi koledzy (wiek 17-19 lat) śmigali na motocyklach ETZ 251, popularnych CZ 350 czy też Jawach. W sumie fajnie wyglądały tuningowane garażowo ETZy z wygiętymi z tyłu kanapami oraz kradzionymi z miejskich autobusów IKARUS lampami stopu. Fajnie ale ... jakoś w ogóle mnie to nie kręciło.

Po upływie wielu, wielu, wielu lat (mając ich 38) kiedy po raz kolejny zagrywałem swoją ulubioną gierkę na komputerze, moja kobieta rzuciła od niechcenia cyt. " facet, weź kup sobie motocykl ... latem będziesz śmigał , a na zimę poczyścisz szprychy ..." Hmmmmmm .....pomyślałem "łaj not ?" jak mówią magistrowie na zmywaku i uruchomiłem internet w poszukiwaniu co by tu zakupić. Oczywiście klasycznie nie wyobrażałem sobie niczego innego jak chopper z silnikiem nie więcej niż 500cm3 (bo niby jakie moto na pierwszy raz )? Podziwiałem na jutube te kilogramy chromu i grzmot z tłumików. Oj naoglądałem się smoków marki Yamaha Virago i nawet jedną zaliczkowałem na 2 miesiące w przód bo czekałem, aż mnie koleś spłaci. Gdy w umówionym terminie przyszedłem z pieniędzmi - sprzedawca powiedział „sorry ale dostałem lepszą cenę i sprzedałem twoją Virago dwa dni po tym jak się umówiliśmy na sprzedaż … no wiesz Endriu byłeś tak podniecony, że bałem się tobie przyznać, że poszła do innych ludzi”. Hmmmmm …. W ten właśnie sposób nie zostałem właścicielem Yamahy Virago, a sprzedawca, który był ziomkiem z pracy przestał być moim kolegą … później okazało się, że cała firma (tak lekko ponad 100 osób) wiedziała o tym, iż Virago zmieniła już właściciela ale nikt nie śmiał mi tego powiedzieć …. Tak bardzo cieszyłem się na okoliczność jej zakupu.


Później trafiłem TUTAJ NA FORUM (jeszcze w starej szacie graficznej). Naczytałem się jak głupi o zaletach AT, napatrzyłem na liczne grafiki po czym przez znajomego, który sprowadza samochody z USA znalazłem Africę Twin RD 07 w … Niemczech. Nazajutrz pojechaliśmy za granicę, skąd wróciliśmy już moją AT. Wracałem VW kolegi, a on moją AT bo nie miałem jeszcze prawa jazdy i WOGÓLE nie miałem pojęcia jak się prowadzi motocykl. Pamiętam, że postawił ją na moim podwórku i przez pierwszy dzień piłem browara oglądając moją piękność. Na drugi dzień odważyłem się dojechać nią do bramy i spowrotem. Na trzeci dzień wyjechałem za bramę do końca naszej ślepej uliczki. Czwartego dnia pojechałem na główną drogę wokół kościoła i jakoś tak … poleciałem na miasto. Latam tak do dzisiaj … i nie mogę się nacieszyć.

Kończąc moje wypociny zdałem sobie sprawę, że zanim pojechałem i kupiłem Afryczkę w Niemcowni – nigdy wcześniej nie widziałem jej na żywo. To jest właśnie siłą tego forum. Namówiliście mnie na motocykl, który znałem tylko z Waszych zdjęć i opisów. Nie żałuję żadnej złotówki, żadnego kilometra, żadnej chwili … może tylko straconych lat, które mogłem spędzić w siodle Hondy Africa Twin.
D Z I Ę K U J Ę


Post Scriptum:

Pamiętam też, jak bardzo byłem zdziwiony gdy jadąc po motocykl dowiedziałem się od kolegi, że w motocyklu głównym hamulcem jest przedni, a ten z tyłu to tak pomocniczo na doczepkę ... taki profesjonalny asior był ze mnie ...
__________________
Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale tylko niektórzy spoglądają w gwiazdy.

Ostatnio edytowane przez ENDRIUZET : 08.01.2010 o 10:38
ENDRIUZET jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2009, 18:56   #10
lena
 
lena's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
lena jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 8 min 52 s
Domyślnie

Nie ma to jak doping! Główny Kawalarzu Forumowy, normalnie się wzruszyłam, brawo!
lena jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
AT jako pierwszy motocykl ferdek Inne tematy 114 31.01.2015 18:37
Albania po raz pierwszy bliźniak Umawianie i propozycje wyjazdów 26 10.09.2012 11:08
Pierwszy wątek polityczny. Lepi Inne tematy 22 15.12.2009 08:12


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:41.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.