Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04.09.2015, 20:38   #31
gdziala
 
gdziala's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Nysa/Reykjavik
Posty: 405
Motocykl: CRF1000
gdziala jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 1 tydzień 9 godz 39 min 32 s
Domyślnie

Nie podaje (:
gdziala jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04.09.2015, 20:53   #32
rumpel
 
rumpel's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: S-ec
Posty: 2,730
Motocykl: 6 dni 350, 690 R
Galeria: Zdjęcia
rumpel jest na dystyngowanej drodze
Online: 7 miesiące 4 dni 8 godz 58 min 6 s
Domyślnie

rumpel jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.09.2015, 08:31   #33
Kristos
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

Ciężka noc za mną... Obejrzałem wszystkie filmy z powyższej serii. Czekam, na dalszą opowieść, a najbardziej czekam na zdjęcia. Gratuluję wyprawy.
  Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.09.2015, 10:09   #34
motoMAUROxrv
 
motoMAUROxrv's Avatar


Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: OOL-OPOLSKIE
Posty: 377
Motocykl: RD07
motoMAUROxrv jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 2 tygodni 2 godz 44 min 2 s
Domyślnie

Dłuuugo żyłem marzeniami o takich wyprawach, aż w końcu pogodziłem się z brutalnym faktem -że w tym wcieleniu są już zupełnie poza moim zasięgiem..
Dlatego ogromne dzięki za tą świetnie przygotowaną relację, -perfekcyjną kompozycję słów, obrazów i dźwięków, powodujących wrażenie osobistego uczestnictwa w Waszej realnej -a mojej "życzeniowej" wyprawie...
Czekam na więcej !
-Pozdrowionka
__________________
-szerokości, przyczepności i powodzonka!... MAURO
motoMAUROxrv jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.09.2015, 11:14   #35
Piast


Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 159
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Piast jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 11 godz 54 min 15 s
Domyślnie

Rumpel, jak to zrobiłeś, że zadziałało i film się pojawił? Próbowałem na różne sposoby i nic.

Kristos - dzięki za bycie w tej podróży.

Mauro - "Nigdy nie mów nigdy", jak głosi przypowieść. Wszystko jest możliwe.
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/
Piast jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.09.2015, 19:12   #36
Maurosso
 
Maurosso's Avatar


Zarejestrowany: Jan 2014
Miasto: Rz-ów
Posty: 648
Motocykl: RD07
Maurosso jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 14 godz 2 min 49 s
Domyślnie

Obyś nie wpadł na pomysł nie dokończyć
__________________
Marcin vel "Gruby" aka "Maurosso"
Maurosso jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.09.2015, 20:51   #37
Kristos
Gość


Posty: n/a
Online: 0
Domyślnie

Nie mógłbym sobie darować takiej przyjemności (czytania i oglądania). Dla mnie to wycieczka roku!!! Jeśli będzie jakiś plebiscyt, będę głosował na Ciebie. Kiedyś rozważałem podobny projekt, jednak jest kilka czynników...
Szkoda czasu na moją pisaninę. Będę właśnie po raz drugi oglądał wszystkie filmy. Jeszcze raz gratulacje.
  Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.09.2015, 21:31   #38
Piast


Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 159
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Piast jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 11 godz 54 min 15 s
Domyślnie

Maurosso, śledzę Twoją wyprawę na FB, trzymam kciuki za powodzenie. Jeśli będziesz wracał przez Wa-wę, masz u mnie miejscowkę.

Pisałeś coś o Kapadocji i balonach.

Czy o to chodziło?

P1010672.JPG
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/
Piast jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.09.2015, 09:35   #39
Piast


Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 159
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Piast jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 11 godz 54 min 15 s
Domyślnie

5. W kierunku Botswany

21 lipca

Trzeba przyznać, że pobudka była bardzo udana. O 5.30 (to moja ulubiona pora) zadzwonił niezawodny budzik i nie było zmiłowania. Ruszamy. Na zewnątrz panowała absolutna ciemność, a przez kurtkę motocyklową i inne części garderoby niepohamowanie przedzierał się chłód poranka. Tylko 8 stopni na zewnątrz. Brrr. Wypchnęliśmy motki za bramę na wypadek, gdyby społeczeństwo okoliczne wyrwane przypadkowo ze snu ich odpalaniem nie obrzuciło nas stekiem i przekleństwami lub jeszcze gorzej stekiem przekleństw. I tak oto w ciemnościach ruszyliśmy ku Kimberley.

P1010328.JPG

Dzizusss! Przestałem czuć końcówek palców u rąk. Szyba w kasku paruje i tylko mgłę widzę. Jak ją uchyliłem to poczułem, że sztywnieje mi...górna i dolna warga. Usta, znaczy się mi sztywnieją. Komputer też dostał świra ze swoimi kontrolkami. Pojawił się na nim znaczek, którego wcześniej nie widziałem. Taka śnieżynka jakby. I jeszcze, że jest -2 stopnie. O czasami nawet - 3. No nie. Nie taką wycieczkę wykupiłem. Afryka...gorąca i dzika! Ja zamarzam tutaj. Może jak wyjdzie w końcu słońce to się polepszy.

Słońce nieśmiało zaczęło się budzić, tylko, że miało nastawiony zegar na 8. My za to wjechaliśmy w ''Góry Smocze'' i tu niestety wchłonął nas cień rzucany przez ściany wąwozu, którym jechaliśmy. Piękne to miejsce, trzeba przyznać, tylko ziiimmmnooo! Jakoś specjalnie przyśpieszyć też nie można, bo są winkle, a za winklem można spotkać małpy. Nie pojedyncze sztuki, a całe rodziny. Skąd one tutaj? Zadziwiające.

P1010329.JPG

Przez jakieś 250 km temperatura przeskakiwała od -1 do +3...4 stopnie. Raz niespodziewanie pojawiło się nawet +10 i jak się można było spodziewać zniknęło znienacka. I jeszcze do tego wszystkiego zaczęło brakować mi paliwa, więc nasza szybkość zmalała do 80 km/h.

I wreszcie jest. Stacja benzynowa i zasłużony odpoczynek w Beaufort West. Zsiadłem z motka i zacząłem dygotać jak ratlerek (taki sarenkopiesminiaturka) na wietrze. Hipotermia! Wyziębienie organizmu. Tik taki! Szczęśliwie temperatura zaczęła się podnosić. I był to już najwyższy czas na śniadanie. Mega wypas na fuuullll! Bułka z hot doga z kiełbaską (mini), na to jajecznica i majonez. Taka buła. Ale najważniejsza była kawa. Gorąca kawa! Poczułem, że wracam do życia.

IMG_5401.JPG

Ruszyliśmy dalej. Im bardziej zaczęliśmy oddalać się od wybrzeża, tym bardziej zaczął zmieniać się też krajobraz. W szczególności ten ludzki. Coraz mniej białych, a więcej czarnych. Hmm...dziwne. Jak piszę białych to mi to łatwo idzie, a jak piszę czarnych to czuję się tak, jakbym jakieś przestępstwo popełniał. Zmieniam na czarnoskórych, a może lepiej na Afro. Skoro są Afro-Amerykanie to chyba mogą być też Afro-Afrykanie. Afrykanerzy to raczej nie, bo ta nazwa jak mniemam obejmuje również białych tu urodzonych. Jedziemy. Mijamy osiedla z blachy falistej. Przygnębiające widowisko. Zatrzymałem się na moment, żeby zrobić kilka zdjęć i od razu wzbudziło to ciekawość lokalesów. Czy czułem się jakoś zagrożony? Nie. Raczej było to coś w rodzaju zawstydzenia, że oto fotografuję ich smutny los.

P1010331.jpg

P1010333.jpg

P1010337.jpg

Pojechałem dalej i wkrótce dogoniłem Ziggiego. Następny przystanek wypadł w Britstown. Przystanęliśmy na chwilę, żeby się rozejrzeć za jakimś barem. Kawałek dalej znaleźliśmy wypatrywany z utęsknieniem bar i postanowiliśmy skorzystać z jego dobrodziejstw. O! I nawet pojawili się biali. Bardzo przyjemna, choć krótka wymiana informacji i dostaliśmy nawet życzenia: ''Dobrej podróży i obyście przeżyli''. Taaa... Zabrzmiało. Wszedłem do środka baru i oniemiałem. Cudny. Było w nim zbiorowisko przedmiotów codziennego użytku już nie z tej epoki, a wszystkie jakby znajome. Tu zabawki, tam jakaś pralka i stare radio. Klimatycznie. Zamówiłem kawę z cukrem. Elsebe była jednak słodsza. Dawno nie spotkałem tak przemiłej osoby. Posłała mi pigułę energii, którą zawłaszczył sobie chłód poranka. Jak się dowiedziała, że jesteśmy z Polski od razu znaleźliśmy wspólny temat. Jej syn, obecnie zamieszkujący w UK poślubił Polkę. To my teraz prawie jak rodzina! No może taka dość baaardzo daleka, ale zawsze to coś. Elsebe - pozdrawiam Cię! Nawet trochę do rymu mi wyszło.

P1010338.jpg

P1010340.jpg

P1010341.jpg

P1010344.jpg

P1010345.jpg

P1010347.jpg

P1010350.jpg

P1010353.JPG
Kimberley było już blisko. Mimo to zrobiliśmy pit stop na...rozprostowanie kości i coś tam jeszcze. Coś niepokojącego zaczęło się dziać z motkiem Ziggiego. Spod główki cylindra zaczął wyciskać się olej i na silniku pojawiła się mokra plama. Coś trzeba z tym zrobić. Przez nami masa kilometrów przecież.


Wjechaliśmy do Kimberely i po prawej stronie mignął nam salon Toyoty. Może wiedzą, gdzie jest serwis BMW? Zawracamy. Niespodziewanie po drugiej stronie ulicy śmignął tutejszy na BM-ce. Ziggy machnął mu ręką, tamten to samo, ale pojechał dalej. Zrobiłem lekkie wymuszenie i puściłem się za nim. Za moment dojechał Ziggy i zaczęliśmy ogarniać temat. Finalnie Ziggy pojechał do warsztatu BMW. Okazało się, że takowy występuje tutaj. Ja zacząłem ogarniać miejsce do spania, co nie okazało się jakąś zawiłą operacją, zwłaszcza, że nasz pomocnik polecał motel znajdujący się tuż obok nas. Jutro o 7.30 Ziggy ma wizytę w warsztacie. Czy pojedziemy do Botswany? Mam nadzieję, że tak. Ale to już jutro.

Najechane 765km

Mossel Bay - Kimberley
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/
Piast jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.09.2015, 09:44   #40
Piast


Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Piastów
Posty: 159
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Galeria: Zdjęcia
Piast jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 dni 11 godz 54 min 15 s
Domyślnie

6. Czy ruszymy dalej w stronę Botswany?

22 lipca

Rano. Status jest na razie taki, że Ziggy pojechał z motkiem do warsztatu. Jak wszystko będzie ok, to zakładam, że około 12 ruszymy do stolicy Botswany - Gaborone. Póki co, czekam.

Przed południem. Ziggy w rękach speców od BM-ki, a ja taki sam. Tak siedzieć bezczynnie, to bez sensu przecież. Wziąłem się za bieżącą robotę przy mojej maszynie. Generalnie niewiele się działo. Raczej byłem cały w niepokoju, co dalej?

IMG_5416.JPG

Mój telefon zabrzęczał radośnie i oznajmił, że u Ziggiego robota idzie, aż miło. Radość! Czekam więc ospale, a w międzyczasie zacząłem pakować swoje klamoty. W końcu pojawił się wreszcie sam On. Motocykl taktował miarowo, żadnych fałszywych dźwięków, co odebrałem jako gotowość do przemieszczania się na północ. Nie myliłem się. Cała nasza czwórka, takie ''Fantastic Four'', entuzjastycznie ruszyła w dalszą drogę.

Ujechaliśmy może jakieś 5 km i pojawiła się przed nami wieeelllka dziura. Musieliśmy się zatrzymać. Ogromna, najgłębsza na świecie, wykopana rękami ludzkimi, nazywana przez tutejszych ''Big Whole''. Robi wrażenie. Kimberley jest z tego między innymi znane, że ''Big Whole'', to dawna kopalnia diamentów. A tak na marginesie, ciekawe jakiego koloru były ludzkie ręce wydobywające głazy na powierzchnię?

P1010360.jpg

P1010361.jpg

P1010365.jpg

P1010363.jpg

P1010372.JPG

P1010376.jpg


Było już konkretnie po południu i już na serio, serio czas był na nas. Kiedyś przecież trzeba dokulać się do Botswany. Jazda była miarowa, spokojna i tylko ten wiatr jakiś taki suchy. Twarz mam jak z pergaminu omiatanego suszarką do włosów. Ale zrobiło się wreszcie ciepło. Czasami nawet 22-23 stopnie. Nawet momentami trochę za gorąco. Ale zrzęda ze mnie. Za zimno, za ciepło! Koniec. To Afryka przecież.

Po drodze mijamy miejscowości mniejsze i większe. Tu na ulicach przeważają zdecydowanie Afro. Zdecydowanie oznacza 95%. Zadziwiające jak krajobraz potrafi się zmienić wraz z upływem kilometrów. Przez moment mieliśmy taką myśl, żeby zatrzymać się na noc przykładowo w Mmabatho, ale jakoś tak, coś, nie za bardzo to wyszło. W sumie było blisko do granicy i jeszcze jasno, chociaż zbliżała się piąta. Pojechaliśmy dalej, na odkrywanie Botswany.

Na granicy, po stronie RPA byłem lekko zaskoczony tym, że celnik nie za bardzo wiedział, gdzie ma podbić pieczątkę na CPD. A właściwie to: ''Wyjeżdżacie, czy wjeżdżacie?''. ''Wyjeżdżamy, przez Botswanę do Europy''. ''A wracacie?''. ''No raczej nie teraz''. I tak to mniej więcej szło. Jeszcze tylko trzeba było pokazać Panu, które kwitki ma sobie z CPD zostawić i przyszedł czas na drugie rozdanie partii z pogranicznikami i celnikami. Tym razem tymi z Botswany. Weszliśmy do budki z paszportami za dnia. Jasno było jeszcze. Wyszliśmy w nocy. I nie dlatego, że pogranicznicy byli jacyś nieogarnięci. Chociaż, z drugiej strony, Pani obsługująca Ziggiego mogłaby podkręcić ruchy. Trwało to jakieś 15 min. a na zewnątrz zapadł zmrok. Nie zmierzchało, tylko ciemność. W Afryce nie ma ''szarówki''. Jest jasno, albo ciemno.
I niestety w ciemności dotarliśmy do Lobatse. Jakieś 50 km za granicą. Nie jest to fajna jazda.
Zwłaszcza, że na zmęczeniu łatwo o drobne błędy, które mogą skończyć się wypadkiem. Dochodzi jeszcze do tego szukanie jakiegoś noclegu, co wcale nie jest łatwe w nocy. Trafiliśmy do jednego hotelu. Taki ładny był, tylko, że drogi. Dostaliśmy namiar na inny, dla ubogich, czyli takich jak my. Miał być tuż, tuż, I zaczęło się krążenie. Jedno rondo, drugie rondo, w prawo, w lewo, nawrotka, mijanki w innymi samochodami. Bez sensu, a zmęczenie rośnie. Kręcimy się wokół tego samego miejsca, jak pies wokół swojego ogona. Po jakichś 30 minutach jazdy okazało się, że Sindbad Guesthouse jest dokładnie tam, gdzie wszyscy mówili. Koło ronda. Tylko jakoś nie było dane nam go dostrzec. Zmęczenie robi swoje. Jeszcze tylko krótkie negocjacje z Panią właścicielką i mamy gdzie spać.

Finalnie, przemy do przodu. Jutro kierunek do Francistown

Najechane 447km
Kimberley - Lobatse
__________________
http://myaforadventure.blogspot.com/

Ostatnio edytowane przez Piast : 06.09.2015 o 11:58
Piast jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
O tym, jak zachód pojechał na wschód i co z tego wynikło… jagna Polska 134 13.12.2020 20:10
Z zachodu na wschód 2013 Nemo96 Umawianie i propozycje wyjazdów 7 05.05.2013 08:34
Wschód Polski Bartasso Przygotowania do wyjazdów 17 19.04.2012 21:14


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:56.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.