Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27.10.2014, 01:04   #21
jorge
Autobanned.
 
jorge's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wawa
Posty: 5,203
Motocykl: Tesco
Przebieg: 45 555
jorge jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 48 min 11 s
Domyślnie

Małe uzupełnienie poprzedniego wpisu – zamek królewski to: Wielki Pałac i Wat Po.

Kończąc pobyt w Bangkoku, w drodze powrotnej z zwiedziliśmy jeszcze świątynię (nazwy nie pamiętam – ale królewska i ważna), której największą atrakcją jest niemal pionowe wejście, co przypomniało nam pobyt w Kambodżańskim Ankorwacie.

DSC_0418.JPGDSC_0427.JPGNa drugą stronę rzeki (Menam Chao Phraya) postanowiliśmy przeprawić się promem, ponieważ nogi wchodziły już w dupska po pokonaniu na piechotę większości trasy (tak BKK można przejść na piechotę). Uwaga – warto korzystać z lokalnych najtańszych przepraw – poznacie je po fladze (pomarańcz) i po tym, że wchodzi się przez kołowrót. Kosztuje to chyba coś ok. 1,4 zł.
DSC_0437.JPG
Wieczór postanowiliśmy zakończyć na kolacji w słynnej chińskiej dzielnicy. Udaliśmy się taksówką (tańsza niż tuk-tuk jeśli negocjujesz dla 4 osób – właściciel motóra miał oba) na ulicę Yaowarat Road gdzie odnaleźliśmy najsłynniejsze chińskie restauracje z owocami morza. Tzw. Czerwoni i zielni przyciągają masę Ludzisk i nie tylko turystów. Uwaga jest drogo (obiad od 15 do 30 zł), ale wszystko, co jesz warte wydania duuuużo więcej. Nigdy nie jadłem takiego tom yama jak tam. Pływa w nim wszystko – od ośmiorniczek, po przeróżne skorupiaki i fragmenty ryb, kałamarnic. Przyprawione idealnie i podane na płonącej misce. Porcja jest duża – dla 90 kg żywego samca idealna. My mieliśmy szczęście i nie staliśmy w kolejce, a wybraliśmy podobno lepszych i obleganych zielonych. Konkurują oni z równie zacnymi czerwonymi, z tym, że podobno przegrywają. Nie wiem – dałem radę tylko na tych pierwszych. Szef kuchni jedynie jest pyskaty i macha łapami na turystów jakby odganiał muchy. Buc jednak bywa bucem niezależnie od miejsca bytu. Była to najdoskonalsze potrawy jakie jedliśmy w Azji i najdroższe…. Przy okazji ciężko coś znaleźć w sieci, więc mała podpowiedź (http://revtravel.com/asia-travel/tha...oks-chinatown/).
DSC_0455.JPG
DSC_0459.JPGDSC_0460.JPGZałącznik 50841DSC_0464.JPG

Posileni zatankowaliśmy sklepowe piwo i pożartowaliśmy z lokalną policją.
DSC_0468.JPGDSC_0470.jpg
Dalej Tesco (w chińskiej dzielnicy są równie dobrze zaopatrzone lokalne sklepy), gdzie jest taniej niż na ulicy i tuk-tuk do Khao San – ulicy wiecznie żywej, obleganej przez białasów.
DSC_0521.jpg
Rano ruszyliśmy na lokalne lotnisko Air Asia i lotem ok. 2-3 h dostaliśmy się do Birmy.
DSC_0538.jpg
Warto wymienić dolary na birmańskie kiaty już na lotnisku – przed wylotem. W Birmie jest to bardziej upierdliwe. Przyjmują wyłącznie nowe dolary (tzw. Kolorowe) i wymieniają drożej za wyższe nominały. Warto mieć 100$. Wymiana na mieście jest możliwa w dużych aglomeracjach. Kantory mają cenę jak banki, albo … gorszą. W bankach obsługa jest jak w hotelu, piękne panie pięknie przyjmują, ale czynne są od 9 do 13 lub 12, a więc należy mieć zapas Kiatów. Kiaty warto mieć również nie poklejone – bo nie lubią zużytych – dlaczego, bo tak…. Lotnisko Birmańskie w Mandalay to obiekt rodem z Włocławka, jaki pamiętam, zadupie, ale z nutą orientu. Przed lotniskiem czekają już łapacze-taksówkarzy. Ceny są na plakatach i wszyscy mają jednakową. Jak chcesz taniej – ładujesz się do zbiorczego busa, taksa jednak jest nieznacznie droższa (o ile pamiętam ok. 15 lub 25 zł / osoba). Problem polega na tym, że nie ma jak się dostać do miasta, autostrada jest pusta jak z relacji Top Gear. Autostrada to odważna nazwa dla tego szerokiego i pogiętego jak wąż rozjechany walcem. Samo Mandalay jest koszmarną mieściną, która co ciekawe była do niedawna stolicą, ale panowie generałowie postanowili zmienić jej przeznaczenie, inwestując w zmianę miasta stołecznego w nikomu nieznaną wioskę Naypyidaw (od 2005 roku). To jeden z pierdyliona absurdów. Naczelnym jest ruch na drodze. Otóż generał mości panujący był u wróżki, (co ją potem kazał rozwalić) i ta mu rzekła, że kraj za bardzo poszedł lewą stroną, a wiadomo – lewica = rządu ludu. Więc nakazał dnia następnego jeździć po stronie prawej … tylko zapomniał ,że 90 % aut pochodzi z lewostronnej Japonii i że np. ludzie do autobusu wchodzą wygrywając second live. Niezmiernie ciekawe przeżycie to jazda miastem z kierowcą, co nie widzi gdzie jedzie, zwłaszcza w 50 –cio letnim hujdaju.

Cdn.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC_0549.jpg (218.1 KB, 8 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0552.jpg (133.4 KB, 8 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0556.jpg (343.7 KB, 8 wyświetleń)
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.

Ostatnio edytowane przez jorge : 27.10.2014 o 01:15
jorge jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2014, 00:21   #22
jorge
Autobanned.
 
jorge's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wawa
Posty: 5,203
Motocykl: Tesco
Przebieg: 45 555
jorge jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 48 min 11 s
Domyślnie

Przerwa jak w kręceniu "Walking Dead". Niestety przez remont mogę tylko chwilami. Ale cóż jedziemy dalej.

04-05-2014.

Tu spisuję relację wypunktowaną przez Hanię.

Lotnisko nazywało się "Don Muang". lotnisko podobno przypomina te ze ... Smoleńska. Birma przywitała nas bardzo gorącym uderzeniem powietrza. Z Mandalay mieliśmy udać się do Hspiow autobusem, jednak okazało się, że nie ma już autobusu (Lonely Planet nie zawsze jest wiarygodne). Tak wylądowaliśmy na dworcu autobusowym (taksiarz wziął górką za wożenie nas – ale sumarycznie wyszło to nawet tanio). Pociąg ruszyć miał o godzinie 4 rano. Dworzec to soc-komuna w swym szczytowym wydaniu. Do tego dziesiątki osób koczujących – nie wiadomo czy podróżnych czy mieszkańców.
Co ciekawe najczystsze są arabskie toalety, które wymagają tylko opanowania polewania wydzielin bez dotykania po kimś całości. Bilety kupuje się w zakratowanym okienku. Są dwie wersje: lokalna i VIP. Lokalna to drewniane ławki – jak do niedawna na trasie do Sanoka kl. 2, a VIP to białe szerokie fotele skierowane do siebie czwórkami, ale o tym później.
Pociąg startuje ok 4 rano co było dość osobliwe, ponieważ nic od popołudnia nie kursowało. Dlaczego – okaże się później.
Ponieważ obejrzenie stacji zajmuje nam całe 20 minut postanawiamy znaleźć przechowalnie plecaków. Znajdujemy (nawigacja po dawnym centralnym uczy gdzie jej szukać). Na najniższym poziomie jest urocza Pani z dzieckiem śpiąca na ławeczce. Językiem migowym przekazujemy, że zostawiamy plecaki, a po dokonaniu drobnej opłaty dostajemy kwitek i jesteśmy wolni od tych 10 kg. Na osobę. Ruszamy w miasto. Daleko nie uszyliśmy – tylko do lokalnej knajpy. Biały był tam równie częsty jak sprzątaczka. Kupiliśmy coś w rodzaju naszych pępuchów – robione na parze, podawane przez 12-sto latka. Do tego dają ciastka – stawiają je bez pytania, płacisz jak zjesz, jak nie to nie. Herbata w Birmie jest za darmo w każdym lokalnym barze i do woli. Oczywiście wypada coś zamówić. Podawana jest w termosach chińskich z sianem robiącym za filtr. Smakuje całkiem nieźle, wrażliwi polać powinni pierwszy raz szklankę tym gorącem. Szukam wszędzie kawy. Niestety w przeciwieństwie do Laosu, Kambodży czy Tajlandii – w Birmie i Malezji nie dostaniesz czarnej kawy. Kawa w Birmie to ulepek z mleka, cukru i małej ilości kawy. Zazwyczaj zaparzany z mieszanki chińskiej produkcji – torebka „pierdylion w jedym”. W całym 3 tygodniowym tripie Birmy piłem tylko RAZ kawę czarną – o dziwo w „kawiarni świątynnej”.
Co do zasady nasza wesoła czwórka dzieli się na:
1. Jurek – poszukiwać piwa i kawy lub kawy i piwa.
2. Krzysiu – poszukiwacz jedzenia.
3. Beata – poszukiwać obiektów foto i koralików.
4. Hania – kontemplator całej czwórki i otoczenia, którego nie fotografuje, nie opisuje, a chłonie sobą …
Ułatwi to Wam czytanie reszty.

Obiad kosztował ok. 4000 kyatów, co w wolnym dzielniku daje ok. 12 zł za całość. Jako, że urok Mandalay – do niedawna stolicy – jest dyskusyjny, postanowiliśmy zobaczyć jedyną lokalną atrakcję, czyli najdłuższy most tekowy świat niedaleko miasta Amarepra. Lokalne autobusy ponownie okazały się droższe niż Camry z Panem co czeka cierpliwie na nas u brzegu rzeki.
Zwiedzanie zaczęliśmy od wypicia kawy (prawie czarnej i piwa. Krzysiek zaprzyjaźnił się z Panem handlarzem betalem (nie wiem jak dokładnie się to pisze). Jest to używka lokalna – czyli zioła, nikotyna i coś tam jeszcze, co sprawia ,ze użytkownik staje się szczęśliwszy, wymieszane z wapnem i zawinięte w świeży liść. Pan pochwalony – sprezentował mu ładny zapas – zupełnie gratis. Taki miły kraj . Most okazał się w pół tekowy, i w pół betonowy. Najurokliwszy były widoki z niego, i fakt, ze po ok. 2 km doszliśmy do (jak się później okazało) najtańszego browara w Birmie (coś ok. 3 zł za 0,7, a są dwie miary: 0,3 i 0,7).
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC_0592.jpg (596.1 KB, 6 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0593.jpg (293.2 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0596.jpg (784.4 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0600.jpg (1.00 MB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0611.jpg (386.5 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0608.jpg (583.5 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0617.jpg (519.2 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0635.jpg (436.3 KB, 5 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0620.jpg (622.1 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0636.jpg (608.5 KB, 5 wyświetleń)
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.

Ostatnio edytowane przez jorge : 03.12.2014 o 02:38
jorge jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.12.2014, 03:03   #23
jorge
Autobanned.
 
jorge's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wawa
Posty: 5,203
Motocykl: Tesco
Przebieg: 45 555
jorge jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 48 min 11 s
Domyślnie

Wracamy do Mandalay już nocą. Niestety o godzinie 22 niemal całe miasto jest wymarłe. Podróż nocą jest urocza – prawie wszyscy nie mają wcale świateł, a jak mają używają wyłącznie długich, czasem popartych awaryjnymi. No i oczywiście klakson musi być.
Trafiamy na ciemne ulice pełne psów, uprawiających hazard (nie do końca legalny) lokalsów i ciemne miejsca. W jednym z nich trafiamy na lokalny bar z jedzeniem. Miejsce dość specyficzne – coś w stylu „Od zmierzchu do świtu”. Podłoga z dobrze ubitej ziemi, ale jest grill, a w nim cudownie smaczna rybka, nadziewana rzeczną trawą. Niestety zamówienie piwa w kuflu to był błąd (mimo, że myty przez miłego 4-ro latka, był szary). Drugim błędem był kibel. Powiem tak, wiemy jak wygląda zaplecze i że można zrobić w półmroku Samsungiem Solidem (2 MP) zdjęcie karalucha z poziomu pasa.
Miłą przygodę przeżył Krzysiu, który został obdarowany uczuciem przez Mandalaya w Teksańskiej koszuli, który podał się za „faszion disajnera” i wręcz zauroczył się brodą i 190 cm wzrostu Krzyśka (czyli dokładnie tym czego jemu brakowało). Na pożegnanie wypalił wspólnie z Krzysiem cygaro (jedno) i nazwał go „Little Angel”).
I tak staliśmy się grupą Mendlai, pijących tanią wódkę – czyli Black Cock Team, której pierwszym członkiem nazwanym prawidłowo stał się Little Angel.
Powrót do dworca spędziliśmy na poszukiwaniu piwa. Oficjalnie nie można kupić piwa po 23.00. Udało się „spod lady” – znowu socjalistyczne doświadczenie. Powrót z piwem okazał się wyzwaniem – trafiliśmy na nalot policji – wojska na śpiących mieszkańców dworca. Nie wiem o co chodziło, ale ciągali po podłodze i szarpali wybrane osoby, jakby wielkie losowanie.
Jeszcze tylko kawka z dróżnikami – obudzonymi przez nas bezczelnie, pytaniem „Czy można wsadzić Tu grzałkę?” ok. 3 rano. Panowie w ilości trzech nie tylko wzięli uroczo w łapkę gorzałeczkę, ale dali wodę i naparzyli kawkę. Jedynymi słowami jakie znali było „yes” i „calendar”, ale i tak nagadaliśmy się, aż mnie ręce bolały.
Ciekawostką jest sama obsługa. Śpi na dworcu w różnych miejscach. Np. obsługa taboru wysypała się z bambusowych ławek, podeszła do zamkniętych kłódką skrzynek, skąd wyjęła latarkę, koszulę i czapkę – przeobrażając się z Muchomorka w Dróżnika Generalicji Birmańskiej.

Pociąg.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC_0647.jpg (414.5 KB, 9 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0656.jpg (613.0 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0681.jpg (398.6 KB, 5 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0726.jpg (708.2 KB, 5 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0730.jpg (819.0 KB, 5 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0732.jpg (553.4 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0737.jpg (580.2 KB, 5 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0744.jpg (977.0 KB, 5 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0745.jpg (850.3 KB, 3 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0750.jpg (872.9 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0747.jpg (866.4 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0753.jpg (934.2 KB, 3 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0769.jpg (925.5 KB, 5 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0778.jpg (862.0 KB, 4 wyświetleń)
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.
jorge jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.12.2014, 01:49   #24
jorge
Autobanned.
 
jorge's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wawa
Posty: 5,203
Motocykl: Tesco
Przebieg: 45 555
jorge jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 48 min 11 s
Domyślnie

Sama podróż pociągiem to niebywałe doświadczenie. Zajmuje dużo więcej czasu niż autobus, ponieważ drogi zrobili - torów nie. Na całej trasie są może ze dwa tunele, i jeden most. Jest to o tyle ciekawe, że droga biegnie przez górskie szczyty. Jak więc pociąg dostaje się na drugą stronę. Otóż pociąg jedzie jakby rysował choinkę - w lewo, przełożenie wajchy i w wprawo - i tak do szczytu. Niemiłosiernie przy tym buja, a dowodem jego wysokiej klasy jest rok produkcji (około lat 30-tych XXw.) i to, że między wagonami ma poskręcane pozostałości po wykolejeniu. Przejście między wagonami, które odchylają się przeciwlegle pod kontem ok 20-30" jest również wyzwanie,. Powiem tak - jazda tym cudem była trzecim po górach Etiopii i Wjeździe na Golden Rock - przeżyciem jakie zaliczyliśmy.

3 ciekawostki trasy to: most.

Gokteik Viaduct - most pomiędzy dwoma górami - mega wysoko, zrobiony jest jak z zapałek i tak się zachowuje. Pod nim widać most jeszcze straszy, który się załamał. Ten wybudowali Angole w 1901 roku! Druga to jedzenie podawane do okna - czyli robaczki na głębokim oleju, a trzecie to klima w postaci wiatraków z robaczkami .

W pociągu cudaczne towarzystwo - od kolejarzy śpiących na podłodze, po Pana z radiem rozwalonym na cały trzeszczący głośnik, po Panie kochające alternatywnie, które mimo, że z Australii - to wyluzowane, na maksa - bez bielizny, wylegiwały się jakby całe życie jeździły tym składem.

Aha - wyjaśnienie tajemnicy częstotliwości pociągu - jest jeden i jeździ w tę i nazad, a wozi ludzi i towar jednocześnie.

Już po 17 h byliśmy na miejscu.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC_0797.jpg (887.5 KB, 6 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0799.jpg (744.9 KB, 3 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0811.jpg (1,010.4 KB, 4 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0839.jpg (428.9 KB, 5 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0819.jpg (427.6 KB, 16 wyświetleń)
Typ pliku: jpg X_DSC_0593.jpg (775.2 KB, 8 wyświetleń)
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.

Ostatnio edytowane przez jorge : 05.12.2014 o 02:00
jorge jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06.12.2014, 23:56   #25
RAVkopytko
 
RAVkopytko's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kamieniec Wrocławski
Posty: 3,125
Motocykl: XT660Z-konik garbusek
Przebieg: Ł
RAVkopytko jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 3 tygodni 4 dni 18 godz 55 min 28 s
Domyślnie

Jorge ,troszke więcej o Paniach z Australii Byś napisał.
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743
Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin......
RAVkopytko jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08.12.2014, 00:44   #26
jorge
Autobanned.
 
jorge's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wawa
Posty: 5,203
Motocykl: Tesco
Przebieg: 45 555
jorge jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 48 min 11 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Raviking Zobacz post
Jorge ,troszke więcej o Paniach z Australii Byś napisał.
Buhaha no nie wiele napiszę. Rozmawialiśmy tylko poprawnie politycznie, wszak Hania czujna jest jak ważka w lecie. Poza tym Panie były w sobie zakochane i miały wyjebane na otoczenie.
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.
jorge jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.01.2015, 02:05   #27
jorge
Autobanned.
 
jorge's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wawa
Posty: 5,203
Motocykl: Tesco
Przebieg: 45 555
jorge jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 48 min 11 s
Domyślnie

Hispaw. Na miejscowość tą lokalesi mówią Tee Boo. Wysiadamy z pociągu tradycyjnie za miejscowością. I tradycyjnie czeka naganiacz hotelowy. Okazało się, że znany przewodnikowi hotel (lub Internetowi raczej). Mr. Charls to jak później się dowiemy najlepszy hotel w jakim spać będziemy w Birmie i Tajlandii. Dobre pokoje z fanami, ale sprawnymi, czyste prysznice i śniadanie w cenie, w przeciwieństwie do innych bez limitu jedzenia, co w przypadku mnie i naleśników ma swoje znaczenie. Poza tym to jedno z dwóch miejsc gdzie dostałem czarną kawę! Cena była również atrakcyjna jak na Birmę i wynosiła 14 $ za pokój. Oczywiście był "rządowy". trochę źle się robi ,że wspieramy pośrednio tych zbrodniarzy, ale cóż za komuny też u nas tak było... Łazienki w pokoju nie braliśmy, ale za to dostaliśmy super leżaki na miłym tarasie wygód . Towarzystwo jakie można spotkać to zazwyczaj Francuzi i Australijczycy, trochę Hiszpanów, Angoli i Niemców

Noclegi. Taka wstawka. Koszt od 15 do 25 $ za pokój 2-kę bez klimy zazwyczaj (z klimą drożej), a więc najdrożej w moich podróżach po Azji. Warto negocjować i szukać "obok". Większość jest kontrolowana przez Juntę - a więc rządowe. Tylko w Inle Lake nocowaliśmy w fajnym prywatnym hoteliku.

Po zadokowaniu i odmyciu poszliśmy szukać jedzonka. Porady Lonley Planet można sobie wsadzić w dupę zamiast jedzenia. Wszystkie ich bary wyglądały słabo lub bardzo słabo, ewentualnie słabo i drogo. Poszliśmy sprawdzoną metodą - tam gdzie lokalsy (zwłaszcza kierowcy) tam dobrze i tanio. I tak najedliśmy się u Pani co miała gotowe zestawy - od zupy po danie główne i dodatki, za jedna cenę. Super miejscówka na rogu głównych ulic. Stołowaliśmy się tam do opuszczenia miejscowości.

Na zdjęciach: jedzonko u Pani przed i po, ludzie mili, tygrys z darem, wypas na tarasie.

W planach mieliśmy treking po górach - sami sobie. Niestety podobno był bunt miejscowych co im się zachciało autonomii i zakazana wyjścia samodzielnego. można było tylko i wyłącznie w towarzystwie wojska - co nie jest nigdy wesołe. Oczywiście zezwolenia wojskowe wyrabia się w miejscowościach oddalonych o 17 h jazdy ...(Mandalay lub Rangun). Jedynym wyjściem było wzięcie lokalnego przewodnika. Padło na uroczego Pana Bean-a. treging miał być jendonocny z noclegiem w wiosce u plemion Palang i zejście do Hsipaw inną drogą.

Postanowiliśmy jednak przełożyć wyjście o jedne dzień i połazić po okolicy.

Ludzie Okazali się wspaniali. Ggy okazało się, że fotografujemy lokalnego przywódcę wojskowego w modłach - uprzejmy Pan po cichu doniósł, że może się to źle skończyć. gdy pytali "skąd jesteś" wiedzieli dużo o Polsce i nie było sławetnego "Holland". Rozmawiali o Ukrainie i problemach europy. Przede wszystkim rozmawiali co nie zdarzyło się nam w Kambodży czy Laosie. Wiedzieli o komunizmie i znali kilku Polaków, z Lewandowskim rzecz jasna na czele (zdetronizował Papieża i Wałęsę).

Zwiedziliśmy "Bambusowego Buddę" i wytwórnię Cygar czyli "Cheeroly". Ciekawy wynalazek , który paliłem non stop - trochę tytoni, trawa, kora drzewa i inne wynalazki zawinięte w liść tytoniu. Uwaga - grube strzelają ogniem - co skutkuje popalonymi spodniami trekkingowymi . Dopiero Pani ok 90 lat nauczyła nas ,że używa się skorupy kokosa do palenia (wkłada do niego końcówkę "strzelającego" papierosa. Wytwórnia to coś co łatwo przegapić - ja po prostu wlazłem do jednego z domów we wiosce robiącej takowe cygara. Pani nieznająca kompletnie ani jednego słowa - i tak przyjęła nas mega ciepło.

Następnie poszliśmy na targowisko, gdzie zakupiłem maczetę w pochwie z bambusa. Taką w sklepie rolniczym - najlepsza rzecz do domu, bo użytkowa. jest też lokalny supermarket z tanim piwem i lokalnym redbulem.
Hsipaw to naprawdę miły przystanek Birmy.

Na zdjęciach: jedzonko przed i po, ludzie mili, tygrys z ofiarą, wypas na tarasie.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC_0852.JPG (208.3 KB, 188 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0854.JPG (211.2 KB, 187 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0881.JPG (154.8 KB, 189 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0888.JPG (147.9 KB, 188 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0892.JPG (192.1 KB, 187 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0035.JPG (223.8 KB, 188 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0041.JPG (237.3 KB, 186 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0044.JPG (212.1 KB, 187 wyświetleń)
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.

Ostatnio edytowane przez jorge : 05.01.2015 o 03:05
jorge jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.01.2015, 04:42   #28
jorge
Autobanned.
 
jorge's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wawa
Posty: 5,203
Motocykl: Tesco
Przebieg: 45 555
jorge jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 48 min 11 s
Domyślnie

Treking.

Birma w trekingu jest niesamowita, a właściwie to esencja podróży. Warto iść na kilku dniowy, ponieważ to co oferuje droga jest niesamowite. My odbyliśmy 2, jeden dwu dniowy, drugi 3 dniowy. ten pierwszy był przetarciem. Ciężko jest opisać widoki zabierające dech w piersiach (zdjęcia będą przy opisie drugiego). ciekawostką było samo przejście. Szliśmy za Mr. Beanem, który ksywę miał od tego, że handlował groszkiem jak nie był akurat przewodnikiem. Pan ten był wesołkiem i niesamowitym gościem. Chodził w trampkach wojskowych (takie jak nasze ale z gumą robiącą za protektor), powłóczył nogą, którą miął chorą, aż w końcu dostał ksywę tyłownik. Najciekawsza była jego reakcja na tropikalną burzę, która pozdrawiała nas piorunami na kilka cali od nas. On spokojnie szedł z parasoleczką. My uciekaliśmy do przodu jak głupi. Po drodze mijaliśmy wiele pięknych miejsc, czerwonej ziemi, ręcznej uprawy, bawoły. Na postoju mieliśmy przyjemność też obserwować Panie kąpiące się w źródle wody pitnej - taki naturalny prysznic. Oczywiście Panie nie uznawały skrępowania, nie tak jak nasze białaski.

Dzień wcześniej byłem w jedynej restauracji w czasie naszego obchodu gdzie dostałem dużą czarną kawę - nie wiem skąd ona się wzięła pośród domostw. Niesamowite ,ale była. Zostawiliśmy też wpis o kukurydzianym buddzie - to dal tych co tam trafią. Polecam. W całym trekingu nie dostałem już kawy w ogóle - ponieważ nie chciałem pić tego chińskiego ulepka z torebki. Nie piłem też piwa po drodze było za drogie i za gorące. Ponieważ jednak ciągle na pytanie Mr. beana "co chcesz: whisky, kawę czy piwo?" odpowiadałem: "whisky, kawę i piwo!", ochrzcił mnie nasz serdeczny przyjaciel: "greedy buffalo" i tak już zostałem.

Poniżej zdjęcia z restauracji, obwoźnego sklepu, trasy na offa i początku przejścia. na końcu Pan Bean. c .
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSCN0056.JPG (225.7 KB, 186 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0061.JPG (278.9 KB, 188 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0080.JPG (224.0 KB, 187 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0085.JPG (200.7 KB, 187 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0099.JPG (198.4 KB, 187 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0100.JPG (194.6 KB, 186 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0108.JPG (210.6 KB, 185 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0109.JPG (206.5 KB, 186 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0129.JPG (203.7 KB, 186 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0138.JPG (149.5 KB, 185 wyświetleń)
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.

Ostatnio edytowane przez jorge : 19.01.2015 o 00:54
jorge jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 05.01.2015, 09:21   #29
RAVkopytko
 
RAVkopytko's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kamieniec Wrocławski
Posty: 3,125
Motocykl: XT660Z-konik garbusek
Przebieg: Ł
RAVkopytko jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 3 tygodni 4 dni 18 godz 55 min 28 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał jorge Zobacz post
Zwiedziliśmy "Bambusowego Buddę" i wytwórnię Cygar czyli "Cheeroly". Ciekawy wynalazek , który paliłem non stop - trochę tytoni, trawa, kora drzewa i inne wynalazki zawinięte w liść tytoniu. Uwaga - grube strzelają ogniem - co skutkuje popalonymi spodniami trekkingowymi
Poza popalonymi spodniami jakieś wrażenia psychofizyczne ?
__________________
Stary nick: Raviking GSM 505044743
Żądam przywrócenia formuły "starego" Forum AfricaTwin......
RAVkopytko jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07.01.2015, 01:44   #30
jorge
Autobanned.
 
jorge's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2009
Miasto: Wawa
Posty: 5,203
Motocykl: Tesco
Przebieg: 45 555
jorge jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 5 dni 48 min 11 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Raviking Zobacz post
Poza popalonymi spodniami jakieś wrażenia psychofizyczne ?
Haha - spokojnie, od tego mają betel i inne wziewne. Cygara są raczej z korzennymi dodatkami.

Tymczasem:

Nocowaliśmy u siostry szefa wioski. Chata usytuowana na palach, surowe deski, je się na mini krzesełkach, prąd jest z solarów i ładowane są baterie, które bardzo rzadko zasilają tv czy radio. Źródłem ciepła i kuchnią jest palenisko na środku pokoju centralnego. U góry paleniska jest coś na wzór wieszaka, który suszy garnki i zioła. Myjesz się i załatwiasz poza domem. Sypialnia gości to odrębny budynek - wspólna sala do wspólnego chrapania z rozdzielonymi materiałowymi kotarami materacami. Jest cudnie, natura dosłownie skrobie Ci do ucha karaluchami, szczurami, ptakami, zapachami i kolorami - wszystko intensywne jakby człowiek był współlokatorem nie imperatorem tego świata.

Ubrano nas w lokalne longi co jest niczym innym jak tubą z materiału noszą tu powszechnie przez chłopców i mężczyzn - i to nie od święta. Najciekawsza była przygoda z Panią - siostrą, która jak się okazało posiada gazetę national geografic, która była niezłym zaskoczeniem. W środku był artykuł o tejże Pani, a gazeta była z ...Polski .

Poniżej zdjęcia z przejścia. Nie będę opisywał poszczególnych, ale odnajdziecie na nich dzieci wioski, samą wioskę, Panie w kąpieli, szefową wioski z gazety, tradycyjna uprawę, ryż suszący się na kołkach, wspomnianą kawę, Pana co klasycznie produkuje deski i pale, produkcję zielonej herbaty przydomowej fabryczki, lokalne święto na rzecz lokalnych duszków "natów" oraz gratka dla wytrwałych - OFF W STYLU BIRMAŃSKIM - NIECH MI KTO POWIE, ŻE AFRĄ TRUDNO . PS Jakby co to służę usługą tras offowych Zobaczcie jak się robi kostkę !! - Łańcuch nie tylko na śnieg
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg DSC_0064.JPG (224.8 KB, 115 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0030.JPG (155.6 KB, 109 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0044.JPG (227.5 KB, 113 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0049.JPG (176.1 KB, 110 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0069.JPG (131.3 KB, 111 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0070.JPG (247.3 KB, 112 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0120.JPG (225.6 KB, 114 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0219.JPG (195.7 KB, 110 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0276.JPG (212.7 KB, 110 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0279.JPG (131.5 KB, 109 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0282.JPG (139.3 KB, 108 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0287.JPG (209.9 KB, 110 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0323.JPG (224.7 KB, 109 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0326.JPG (224.8 KB, 109 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0330.JPG (164.7 KB, 110 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0362.JPG (135.1 KB, 110 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0908.JPG (153.6 KB, 110 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSCN0149.jpg (1,005.1 KB, 7 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0347.JPG (259.5 KB, 109 wyświetleń)
Typ pliku: jpg DSC_0350.JPG (235.8 KB, 111 wyświetleń)
__________________
Chromolę Afrykę wolę ...Hobbysta Afrykański.

Ostatnio edytowane przez jorge : 07.01.2015 o 02:29
jorge jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:29.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.