|
25.01.2012, 12:46 | #1 | |
Cytat:
Egoistą była by żona, która w imię właśnie takich nieuzasadnionych obaw i bzdurnych stereotypów (że motor to śmierć itp.) zabroniła by mężowi jeździć motocyklem, wiedząc, że to uwielbia i tym żyje. Owszem, jak chłop olewa rodzinę i ma w dupie wszystko poza motocyklem to jest drań, ale nie zgodzę się z nazywaniem mnie egoista tylko dlatego, że mam motocykl i kocham na nim jeździć w każdej wolnej chwili Ja wiem, że jestem szczęściarzem bo mam mądrą żonę- nigdy nie było w naszym domu kłótni o motocykl- no chyba, że o to jaki kupić |
||
25.01.2012, 13:43 | #2 | |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Poznań
Posty: 386
Motocykl: RD07a
Przebieg: 80000
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 1 dzień 2 godz 55 min 16 s
|
Cytat:
Acz masz troche racji w tym, że postawa "albo ja albo motor" nosi znamiona egozimu |
|
25.01.2012, 14:07 | #3 |
No bez przesady, równie dobrze możesz zginąć w wypadku samochodowym, być potrąconym na ulicy idąc do sklepu po bułki, dostać spadającą cegłówką wychodząc z klatki...zginąć można wszędzie, ale nie ma co panikować. Statystycznie ginie dużo mniej motocyklistów niż puszkarzy (licząc na ilość pojazdów). Za to rydzyko urazów i kontuzji jest spore, to fakt.
|
|
25.01.2012, 14:36 | #4 | |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Poznań
Posty: 386
Motocykl: RD07a
Przebieg: 80000
Online: 1 miesiąc 4 tygodni 1 dzień 2 godz 55 min 16 s
|
Cytat:
|
|
25.01.2012, 14:46 | #5 |
instruktor jazdy
Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Kraków
Posty: 365
Motocykl: XT600E
Online: 1 miesiąc 3 dni 12 godz 16 min 0
|
Nie zapominajmy o prawdopodobieństwie kontuzji lub wypadku.To już nie to samo, co dostać cegłą w głowę lub zginąć idąc do sklepu. Każdy z nas zapewne zna przypadek śmierci motocyklisty, wypadku z trwałym skutkiem zdrowotnym lub nawet kontuzji. Ilu z nas kojarzy śmiertelne wyjście po bułki?
Jeżdżenie na motocyklu jest niebezpieczne. Z wielu powodów. Kto twierdzi inaczej - jest hipokrytą lub dyletantem. Możemy minimalizować ryzyko, ale nigdy nie sprowadzimy go do poziomu prawdopodobieństwa, jakie ma śmierć od spadającej cegły. |
26.01.2012, 00:37 | #6 | |
Cytat:
Więc statystycznie jesteśmy w większej grupie ryzyka. I zawsze myślimy, że nas to ominie, że my jeździmy bezpiecznie i z głową. Do czasu jak coś się nie stanie. Ale i tak wsiadamy na maszyny, mimo, że to niebezpieczne |
||
26.01.2012, 03:50 | #7 | |
Zarejestrowany: May 2011
Posty: 27
Motocykl: XL1000SD02
Online: 20 godz 12 min 57 s
|
Cytat:
Podpiszę się pod tym obydwoma rękami! Z mojego doświadczenia... W 2009 miałem pierwszy poważny wypadek, lżejszych gleb których od 90r. było bez liku, nie biorę pod uwagę. Dwa tygodnie w szpitalu, połamane kończyny, blizny na całe życie... Bez przesady, miałem baaardzo dużo szczęścia że skończyło się tak jak skończyło, a życie zawdzięczam kaskowi bo pękł on a nie czaszka. Jechałem zawieść spodnie do krawcowej, no cóż... Niefart! Jak rodzina się dowiedziała że... Tak, znowu będzie motocykl, była karczemna awantura, trzaskanie drzwiami, milczenie przez tydzień. Tak, tak, jestem egoistą, samobójcą, jeszcze mi mało itp... Nadmienię że rodzina nigdy nie była szczęśliwa że jeżdżę, ale to szczegół. 20 sierpnia zeszłego roku miałem kolejny poważny wypadek. Miesiąc w szpitalu, "zadrutowana" miednica, kolejny miesiąc w łóżku w domu. Pojechałem zaprowadzić motocykl do garażu. Niestety nie dojechałem bo babka akurat myślała o zakupach a nie o tym co robi na drodze... Wypadek wydażył się akurat tydzień po ślubie (wiem, bardzo późno "spoważniałem). Tym razem zdanie rodziny ze strony żony było: Jak chcesz poważnie myśleć o rodzinie, to daj sobie z "tym" spokój... Naciskali przez dłuższy czas, ale uświdomili sobie w końcu że nic nie zdziałają. Niby wszystko jest ok ale cały czas czuję jakiś "niesmak"... Reasumując... Primo; ludzie którzy nie czują tego co my, nigdy nas nie zrozumieją i do końca nie zaakceptują naszych wyborów. Secondo; jeżeli mam zginąć to równie dobrze może trafić się cegłówka. Najczęściej jest tak, że bardzo niewiele od nas nie zależy. Terzo; Jeżeli chcemy unikać zagrożeń, to przestańmy na uliceę wychodzić, a przejść dla pieszych unikajmy jak ognia. Tak się składa że najwięcej ludzi na polskich drogach ginie w potrąceniach! Ufff... Tyle ode mnie |
|
25.01.2012, 13:15 | #8 |
gsm: 512242193
Zarejestrowany: Jul 2006
Miasto: Rzuchów
Posty: 5,085
Motocykl: RD11a
Galeria: Zdjęcia
Online: 4 miesiące 2 tygodni 5 dni 10 godz 6 min 9 s
|
brat mojej Mamy zginał na motocyklu, rodzina pewnie już zaakceptowała moją pasje ale co przechodzili to pewnie tylko oni wiedza,
Marcin masz sporo racji a na koniec kubusiowe-puchatkowe zabrania się zabraniać!!! zycie bez pasji to tylko wegetacja |
25.01.2012, 20:02 | #9 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Otwock k. Warszawy / Ostrołęka / Toruń
Posty: 177
Motocykl: RD07a
Online: 1 tydzień 2 dni 4 godz 40 min 6 s
|
Ashanti, ja wychodzę z założenia, że:
1. Jeżeli chodzi o rodzinę, słuchać ich, ale robić swoje - doświadczeniem pokażesz im, że jesteś na moto rozsądna, a oni tak na prawdę też będą się bardziej cieszyć jak będą Cię widzieć szczerze uśmiechnietą. 2. Jeżeli chodzo o drugą połówkę, to jak coś do siebie na prawdę czujecie, to podejmiecie dobrą decyzję (ostatecznie to Ty zrezygnujesz z moto, ale ze świadomościa, że będziesz szczęśliwa :-). A poza tym: PRZYJDZIE CZAS, PRZYJDZIE RADA. ... i do przodu (oczywiście: DZIDA I DO PRZODU :-) Ostatnio edytowane przez wujaszek_misza : 25.01.2012 o 20:05 |
25.01.2012, 22:08 | #10 |
Kierowca bombowca
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Kraków
Posty: 2,558
Motocykl: RD07a
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 14 godz 29 min 56 s
|
Ashanti, to Ty przeżywasz swoje życie. Każdy członek Twojej rodziny przeżywa swój żywot na swój sposób. Jaki sens miałoby przeżywanie swojego własnego żywota według scenariusza ułożonego przez inne osoby, choćby najbliższe? Chyba nie chciałabyś po latach spojrzeć wstecz i żałować że nie zrealizowałaś swoich marzeń, bo wpasowałaś się w foremkę narzuconą przez rodzinę, prawda? Więc Wujek Dobra Rada radzi: rób to, co Ci w duszy gra, jesteś dużą dziewczynką i masz prawo do swoich wyborów
__________________
AT RD07A, '98, HRC |