Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22.06.2009, 03:07   #1
czosnek
 
czosnek's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,964
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 5 dni 21 godz 39 min 16 s
Domyślnie Na Wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja! - Czyli jak planować, żeby wyszło kompletnie inaczej niż się planowało

Pętla leniwie kołysała się pod sufitem. Pył z papierosa wpadł z cichym sykiem do szklanki niedopitej, ohydnie ciepłej whisky. Telefon nie zadzwonił. Po miesiącu oczekiwania zgasła ostatnia iskra nadziei. Wypuściłem kłąb tytoniowego dymu, obserwując jak wije się spiralami, po czym rozpływa się łagodnie w powietrzu. Powoli wdrapałem się na taboret, wziąłem w dłonie pętle posmarowaną mydłem... Dryyyyyń dryyyyyyń - dźwięk telefonu wypełnił przestrzeń pokoju.
Trzęsąc się jak w malarii podszedłem do telefonu
- Słucham - wyszeptałem słabo do słuchawki
- Czołem. Słuchejżeee, Skończyłem naprawiać ten twój motór. Możesz go se odebrać..
- Mo.. mo.. motocykl?... moją Africę? - bełkotałem, nie mogąc uwierzyć w to co słyszę. - Naprawdę? nic tym razem innego nie wyszło? lagi pasują?
- Pasują.... w głosie mechanika słychać było ulgę pomieszaną z wkur... irytacją.

Ha! a jednak jedziemy!! chichotałem histerycznie w drodze do mechanika.

Tylko gdzie właściwie jedziemy
Mniej więcej na wschód..Tak, to było jako tako pewne.
Opcji było całkiem sporo: Bieszczady, Roztocze, Słowacja a może strzelić by tak szybką pętlę przez Ukrainę i Rumunię?

Stanęło na tym, że jedziemy do Dukli a potem się zobaczy.
Wyruszyliśmy z Krakowa ok 7 rano. Droga minęła szybko. Podczas gdy Bartek był bardzo zajęty wyprzedzaniem każdego żywego organizmu na trasie, ja wykonałem pierwsze zdjęcie z tego wyjazdu, uwieczniając tym samym te oto piękne wiatraki stojące przed Żmigrodem.


oraz drogę na Żmigród


W Dukli pod Pałacem spotkaliśmy Rudego a pod gieesem na rynku jakiś czterech już dość mocno pancernych o tej godzinie. Psa nie stwierdzono.


Z Dukli kierując się drogą na Barwinek a następnie na Jaśliska dotarliśmy do Woli Niżnej. Miałem chytry plan aby przez Wolę Wyżną i Jasiel dojechać okrężną szutrową drogą do Wisłoka Wielkiego. Niestety zanim dotarliśmy do Jasiela spotkaliśmy się z coraz częstszym zjawiskiem w tamtych stronach, czyli zakazem wjazdu (Rezerwat). W drodze powrotnej do Woli Niżnej zatrzymaliśmy się na pastwisku

Gdzie Bartek złapał hipochondrię motocyklową maniakalnie twierdząc, że cosik mu kierownica nie tak jak trza się kręci. Coś tam sobie pogmerał, pomamrotał, kopnął w oponę i na jakiś czas był usatysfakcjonowany.


Ja tymczasem patrząc z wyniosłą pogardą na tą amatorszczyznę zająłem się sprawami ze wszech miar ambitniejszymi i strzeliłem mojej Afri lanserską fotkę


I tak pochłonięci ważnymi sprawami, nie zauważyliśmy, że to monstrum wlazło mi do plecaka i podpieprzyło bezczelnie worek z ciastkami


Jako, że bestya owa przybyła z obstawą w postaci 4 starszych braci, stada owiec i pastucha, ulegliśmy przeważającej sile wroga i z ciachami się szybko rozstaliśmy.

I tylko moje ponadprzeciętne umiejętności w poskramianiu dzikich bestii pozwoliły uniknąć rozlewu krwi


Następnie pokonując potężne, rwące i zdradzieckie rzeki...


Oraz bezkresne przestrzenie...


tak bezkresne, że potrzebowały aż 2 ujęć...



Dotarliśmy do opuszczonego więzienia w Wisłoku Wielkim. Miałem okazję w nim spać jakieś 18 lat temu, kiedy jeszcze nie rozkradziono wszystkiego i muszę powiedzieć, że dziwne to uczucie



Po dotarciu do Komańczy, napchaniu się fasolką po bretoński w barze ruszyliśmy bardzo ładną drogą na Prełuki..


by przez Duszatyn...


Dotrzeć do Smolnika


Stamtąd to już rzut beretem do mojego ulubionego schroniska na końcu świata..czyli w Łupkowie



Schronisko leży na przełęczy łupkowskiej, niedaleko od starego tunelu kolejowego łączącego Słowację z Polską. W czasie I wojny toczyły się tutaj ciężkie walki przez co do tej pory można znaleźć zaraz po liśćmi jakiegoś żołnierza lub przynajmniej jakiś pocisk czy samą łuskę.

I tak przechadzając się po takich okolicach, znalazłem łuskę po jakimś wielkokalibrowym pocisku. Kilka lat temu przywiozłem stamtąd bardzo ładny granat


Jeszcze jedno ujęcie spod schroniska


Walnęliśmy się tutaj na trawce, delektując się ciszą i spokojem tego miejsca....


Kiedy nagle.....


zauważyliśmy.....


zbliżające się....


PIEKŁOOOO!!!!!!!! (Grzmot i szatański śmiech)


Z bólem serca porzucając żubra rzuciliśmy się ratować sprzęty


Run Forrest !! Run!!


To była piękna apokalipsa. I love this smell of gradobicie in the evening....


Tak się zawsze dziwnie składa, że znajomych spotyka się w najdziwniejszych miejscach. Tym razem nie było inaczej wobec powyższego reszta wieczoru ginie w sprzecznych zaznaniach świadków. Rano..czyli koło południa, po pozbyciu się zielono-bladego koloru ruszyliśmy dalej w Bieszczady. W swej bezwzględnej inteligiencji nie wzięliśmy jednak poprawki na to, że burza poprzedniego dnia zamieniła polną drogę do schroniska w błotną maź. Jednak po dłuższym balecie i wyciśnięciu mokrych koszulek byliśmy na drodze w kierunku Cisnej. Z Cisnej pojechaliśmy drogą standardową czyli fragmentem wielkiej pętli w kierunku Wetliny i Brzegów Górnych. (Na zdjęciu cyce carycy czyli połonina caryńska)


Jako, że chcieliśmy uniknąć głównej trasy niedzielno-turystycznej, w Brzegach Górnych skręciliśmy na Dwernik i Chmiel licząc, że uda nam się przez Zatwarnicę dotrzeć w okolicę bardziej dziką.




Niestety (choć kiedy bywam tam z plecakiem to jak najbardziej stety) Bieszczady w tych stronach są jednym wielkim zakazem wjazdu. Trochę zirytowani, tęskniąc za szutrami podjęliśmy decyzje o ewakuacji z Bieszczadow w kierunku....hmmm... Roztocza Tak czy inaczej ruszyliśmy do Lutowisk, gdzie przy obiedzie uradziliśmy co następuje:
Jedziemy w kierunku Brzozowa, zaliczając po drodze jak najwięcej szutrów i pięknych miejsc. W Brzozowie śpimy i na drugi dzień uderzamy na Roztocze.
Przekonani o swym geniuszy planowania przystąpiliśmy do realizacji tego jakże chytrego planu.

realizację plany zaczeliśmy od strzelenia eleganckiej foty z widokiem na Bieszczady


I jeszcze jedną, żeby móc szpanować motocyklem


Mijając Ustrzyki Dolne, w Brzegach Dolnych skierowaliśmy się na Tyrawę Wołoską.
Radość z braku zakazów uczciliśmy wjeżdżając na szczyt góry


I tak jechaliśmy sobie radośnie delektując się pustką, widokami i ogólną wolnością


Z tej radości podjąłem próbę fotografowania w czasie jazdy. Wniosek: - Trzeba zamiast lustrzanki skombinować coś mniejszego


I tak jechaliśmy sobie...


Aż niespodziewanie trafiliśmy do naszej Mekki!


Następnie przez zastępczy "most" w Tyrawie Solnej...


Dotarliśmy do Mrzygłodu


Chwilka nas Sanem...


Po czym dzida szutrami nad Sanem w kierunku Ulucza


Takich chwil się nie zapomina


Dalej na Krzemienną


Mijamy prom w Krzemiennej i jedziemy dalej na Wołodź


Za Wołodzią przeprawiamy się promem do Nozdrzca płacąc "aaaa tak na piwo"


Rejs jako żywo


Słońce powoli zachodziło więc szybko przez Hłudno dojechaliśmy do Izdebek gdzie znów na chwilę zawiesiliśmy się z otwartymi gębami delektując się widokami


Czy wspominałem już coś o wszechogarniającym spokoju?


Jeszcze chwila sentymentalna. W tym Dworku w Izdebkach spędziłem pierwszych 10 lat mego żywota


Stąd ścigając się z nocą pojechaliśmy do Brzozowa, po drodze strzelając ostatnią fotę tego dnia


Rano po raz kolejny zebrał się sztab kryzysowy w celu podjęcia pewnych strategicznych decyzji dotyczących dalszej trasy. Uchwalono co następuje:

Brzozów dnia 13.VI.09

Na dzień dzisiejszy, w miesiącu czerwcu, w związku z zaistniałą niekorzystna sytuacją meteorologiczną utrudniającą podmiotom podróżniczym w sposób niezaprzeczalny dalszą delegację w warunkach przynależnych w/w podmiotom, trasę dzisiejszego przejazdu ustala się na przejazd wzdłuż rzeki San w kierunku miasta powiatowego Przemyśl. Trasa przebiegać będzie w miarę możliwości po nawierzchniach nieutwardzonych. Podmioty zobowiązane są do powrotu do miasta powiatowego Brzozowa w celu odbycia noclegu.


.................................................. ...
(podpis i pieczęć jednostki uprawnionej)


Siła wyższa... nie to że wymiękamy.. my nigdy nie wymiękamy.. phii.. taki deszcz... przed wojną to były deszcze...

Ruszyliśmy w kierunku Dynowa. Pogoda wyjątkowo parszywa a ja w swej mądrości nie wziąłem nic przeciwdeszczowego na mą piękną kościołową skórę


o szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni... czerwcowy kur....



W Dynowie przeprawiliśmy się na druga stronę Sanu gdzie skręciliśmy w pierwszą szutrową drogę prowadzącą wzdłuż rzeki. Szutrowa droga wzdłuż rzeki dość szybko skończyła się w przysłowiowej Dupie


o ile łąka owa kwieciem umajona dostarczyła nam jeszcze pozytywnych doznań zarówno estetycznych jak i związanych z jazdą, tak na drogę składającą się z błotnych kolein wspinającą się w górę nasze Afryki stanowczo zaprotestowały stając w poprzek bez zamiaru jazdy ani w przód ani w tył. Uznając argumenty przeciwnika przeważającego masą o jakieś 150kg pojechaliśmy w kierunku asfaltu.

Poszukiwania alternatywnej szutrowej drogi spełzły na niczym więc z podkulonymi ogonami coraz bardziej mokrzy dotarliśmy do Dubiecka gdzie we wspaniałej restauracji spożyliśmy obiad


Deszcz rozlał się na dobre. Słusznie twierdząc, że nie godzi się zwiedzać jakże pięknego Przemyśla w tak parszywą pogodę zarządziliśmy odwrót do Brzozowa okrężno-terenową drogą.
W Nienadowej po obejrzeniu fajnego dworu.....


skręciliśmy w kierunku Birczy... Oczywiście trafiliśmy nie na tą drogę co trzeba, przez co wylądowaliśmy w takim miejscu


Rozpacz nasza nie trwała jednak zbyt długo gdyż prawdziwi twardziele potrafią odnaleźć się w każdej sytuacji


Lejąc na trudy i znoje....


Przemierzają niestrudzenie dzikie i niebezpieczne krainy...przy okazji robiąc zdjęcia na nasza-klasę


Po tych niezwykłych wyczynach nasze buty i ciuchy były już kompletnie przemoczone, przez co popadliśmy w pewnie zobojętnienie atmosferyczne.
Na szczęście odnaleziona właściwa droga zrekompensowała nam swą urodą mokre jajca


Śmiszna sprawa..znów wylądowaliśmy w Uluczu




Z Ulucza znów na Krzemienną, szybka przeprawa promem i dzida do Brzozowa.

W niedzielę znów wyszło słońce więc po wysuszeniu ciuchów szybko zapakowaliśmy toboły chcąc wykorzystać do konca ostatni dzień wolnego. Tym razem wymyślilismy sobie, że pojedziemy znów w kierunku Bieszczadów lecz tym razem omijając strefy zakazów i innych parków.

Szybko mineliśmy Sanok gdzie znów spotkaliśmy Rudego


W drodze do Leska przez Załuż wyspinaliśmy się na wzgórze z ruinami zamku Sobień


Skąd widać widok... eeee... rozpościera się widok na San


Z Leska skierowaliśmy się na Tarnawę Niżną, po drodze oglądając panoramę Bieszczadów i gór słonnych.


Potem nie wiedząc właściwie co chcemy osiągnąć skupiliśmy się na poszukiwaniu drogi do .. Dziurdziowa. Mapy ją z uporem maniaka pokazują a my z jeszcze większym fanatyzmem nie możemy w nią trafić. W końcu spotkana babina pokazuje nam gdzie ta mityczna dróżka się znajduje a pan Władek potwierdza dodając, że skoro ciągnikiem tam przejedzie to motórem też się da. Tutaj musze zaświadczyć, że pan Władek zna się na rzeczy gdyż motóry przejechały


przejechały a do tego było bardzo ładnie


Z Dziurdziowa pocisnęliśmy do Baligrodu gdzie spotkaliśmy kolejnego Rudego a następnie przez Mchawę dojechaliśmy do Kalnicy. Tam pewni swego po odnalezieniu Dziurdziowa postanowiliśmy znaleźć nie mniej mityczną drogę Kalnica - Turzańsk

W trakcie poszukiwań miałem kaprys aby się wypieprzyć


Ryć gebą w glebie też trza umić


Poszukiwania trwały


i trwały...


Lecz z powodu braku pana Władka skończyły się po raz kolejny w trawie


Piękne miejsce za zabłądzenie. Cisza przerywana jedynie graniem świerszczy, intensywny zapach kwiatów...no nic tylko pląsać po porannej rosie. Lecz z powodu przeszkód natury obiektywnej typu niedostateczny współczynnik rusałkowatości strzeliliśmy ostatnie zdjęcie tego wyjazdu i wjechaliśmy z powrotem na asfalt


Potem przez Szczawne piękną drogą do Rzepedzi a następnie przez Komańcze pojechaliśmy do Dukli. W Dukli rozdzieliliśmy się. Bartek pojechał prosto do Krakowa a ja wróciłem jeszcze na chwilę do Brzozowa.
__________________
Wiesz... taki kuter...


Ostatnio edytowane przez czosnek : 06.04.2011 o 23:53
czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem