Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06.05.2017, 10:26   #18
Vee
BRAAP BRAAP
 
Vee's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2015
Miasto: ZK
Posty: 160
Motocykl: DL650AL4; XT660z
Przebieg: rosnący
Vee jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 2 dni 10 godz 2 min 43 s
Domyślnie

@ nadol
Bieszczady - potwierdzam. Pojechałem tam V-Stromem w lipcu zeszłego roku i bardzo dobrze wspominam ten wypad.



@raviking
Owszem, dotarłem na lotnisko. Spotkałem po drodze miłą parę. Po krótkiej rozmowie dowiedziałem się, że ludzie przychodzą tu spędzać czas z rodzinami, a owi państwo przyjechali na piknik i uczyć swoje dzieci jazdy na rowerach.

Z tymi lotniskami to masz rację. Nad morzem, pod Kołobrzegiem, w Podczelu, był podobny obiekt powojskowy. Super tereny do jazdy offroad (takiej solidnej) zarówno dla terenówek i atv, jak i motocykli.
W jednym z hangarów ma siedzibę lokalny MC. Lokalsi przyjeżdżali driftować.
Dawno tam nie byłem, ale z moich informacji wynika, że obiekt w zeszłym roku został zaorany. Pewnie powstanie tam bardziej rozrywkowe miejsce w stylu centrum handlowego czy innej biedronki...

No to piszę.

---------------------------------------------------------------------------------------

Dzień 4 (ostatni) - 02.05.2017


W dniu powrotu, poranek upłynął mi bardzo szybko na pakowaniu i przygotowywaniu do drogi. Żal wyjeżdżać. Z chęcią spędziłbym w okolicy jeszcze kilka dni.
Sprawdziłem co z oponą. Okazało się, że trzyma ciśnienie więc zdecydowałem się jedynie przyciąć wbity drut i tymczasowo nie wyciągać go z gumy. W razie czego mam zestaw naprawczy z kompresorem - będziemy sobie radzić.
Po pożegnaniu się z goszczącą mnie Panią Haliną wsiadam na kóń i ruszam w drogę. Kierunek - kurhany w Mściszewicach. Pogoda jak zwykle dopisuje.



Do Mściszewic dojeżdżam łagodnie wijącą się asfaltówką. Ruch na drodze jest umiarkowany. Ubitą drogą leśną kieruję się na Opokę. Po kilku kilometrach docieram na miejsce.



Cmentarzysko kurhanowe zostało założone w późnym okresie epoki brązu (900 do 750 lat p.n.e.). Wykorzystywały je społeczności dwóch różnych kultur archeologicznych - łużyckiej oraz pomorskiej. Na przełomie XIX i XXw. ilość kurhanów szacowano na ok. 350 i było to jedne z większych cmentarzysk tego typu na Kaszubach. Do dzisiaj przetrwała tylko niewielka jego część. Największy z grobowców ma średnicę około 9m.



Obszar cmentarzyska objęty jest projektem "Ratujmy Kurhany", aby zapobiec jego dalszej dewastacji. Z kilkuset grobowców, które występowały tu na początku zeszłego stulecia ja naliczyłem zaledwie kilka.

Po krótkiej przerwie ruszyłem z powrotem w kierunku szosy 214. Zrobiłem jeszcze postój na wymianę baterii w kamerce nad jeziorem Mściszewskim i pojechałem na północny-zachód.



Trasa wiodła w stronę Jeziora Jasień. Zjechałem z głównej drogi na malownicze odcinki szutrowo - betonowe, wijące się wśród pól i obok farm. Koło miejscowości Jasień zatrzymałem się na moście na szybkie zdjęcie.



Podążyłem dalej w stronę mojego następnego celu - wsi Soszyca - gdzie znajduje się, położna na Słupi, poniżej jeziora Żukowskiego, elektrownia wodna Struga.



Jest to najstarszy, czynny obiekt tego typu w Europie. Wybudowano go w 1896r. Zanim, w 1920r., stał się elektrownią o mocy 250KW, pełnił rolę młyna, siłowni wodnej napędzającej urządzenia tartaku i papierni. Widok na kanał doprowadzający wodę, o spadku 14m, jest bardzo urokliwy.



Wewnątrz obiektu znajdują się wciąż świecące stuletnie żarówki, generator AEG oraz wirnik płaszczowy z lat 30 XXw. Wszystko to w pełni funkcjonalne. Nic więc dziwnego, że miejsce to nazywa się "gratką dla inżyniera".

Niestety, elektrownia i jej atrakcje są dostępne dla zwiedzających od czerwca do września. Mam więc kolejny dobry powód, aby wrócić w te rejony. Zawracam spod elektrowni i ruszam w stronę Czarnej Dąbrówki i dalej na Jawory.



Niedługo potem przejeżdżam przez wieś Niepoględzie i trafiam nad Jezioro Konitowskie gdzie mieści się obiekt hydrotechniczny (syfon i osadniki) elektrowni Gałąźnia Mała.





Skrótem przez las udaję się w stronę właściwego obiektu mieszczącego się we wsi Gałąźnia Mała.



Elektrownia jest największą z 5 wybudowanych na Słupii. Powstała w latach 1912 - 1914 i od tamtej pory pracuje, dostarczając naturalną energię z pływów rzeki za pośrednictwem pięciu turbin Francisa o mocy 3,5MW. Imponujący jest fakt, że urządzenia pracują wytrwale już ponad 103 lata.

Po krótkim odpoczynku ruszam dalej...

...i od tego momentu zaczynają się jaja (ale trwają na szczęście umiarkowanie długo).

Moja nawigacja zaczęła odstawiać fuszerkę, a ja się nie zorientowałem. Jak ciemna masa pojechałem bezmyślnie za jej wskazaniami. Kolejnym miejscami do odwiedzenia był stalowy most na Słupii, EW Strzegonino i EW Krzynia.

W Gałąźnie Wielkiej zjechałem do lasu na drogę z podłego bruku, który ciągnął się przez kilkanaście kilometrów. Jeszcze w życiu mnie tak nie wytrzęsło. Zawieszenie DLa nie miało łatwo, a ja starając się nie odgryźć sobie języka, zastanawiałem się co pierwsze się urwie.



Piaszczystą drogę przywitałem z radością, bo skończyły się moje drgawki, a zaczęło się bardziej dostojne "pływanie". Po drodze spotkałem budowlę, która nijak nie wyglądała jak pożądany przeze mnie most, ani elektrownia.



Koniec końców walka z dojazdem do mostu doprowadziła mnie... wprost do Krzyni, z pominięciem pozostałych atrakcji. Kawałek asfaltu przywitałem odprawieniem modłów dziękczynnych w czasie jazdy (a tak naprawdę to musiałem rozruszać ścierpnięte nadgarstki).



Po dotarciu pod elektrownię i stwierdzeniu obecności 100% części składowych motocykla i bagażu dokonałem szybkiego przeglądu co poszło nie tak. Wyszło na to, że dużo wcześniej powinienem był skręcić w dukt leśny, a mimo to pojechałem prosto. W ogólnym rozrachunku stwierdziłem, że nie mam ochoty wracać się tą samą drogą i odpuściłem. Trudy i znoje ostatniego odcinka zrekompensowałem sobie odpoczynkiem nad zalewem.

Co do samej EW Krzynia - wybudowano ją w latach 1925-1926. Moc pracujących w niej turbin Francisa to 860KW. Stanowi ostatni obiekt hydrotechniczny przed Słupskiem. Zbiornik retencyjny (Jezioro Krzynia), spiętrzony za pomocą zapory, ma powierzchnię 78ha. Jest to podobno ulubione miejsce wypoczynkowe mieszkańców Słupska i okolic.



Kompleks jest spory i składają się na niego: zapora ziemna o wysokości niemal 40m, jaz, kanał dopływowy (o długości 150m) i odpływowy (o długości 100m), budynek elektrowni oraz wspomniany wcześniej zbiornik retencyjny.



Sam obiekt ma swój wpływ na środowisko naturalne. Spadek powoduje pogłębianie się koryta rzeki, erozję, akumulację osadów i uniemożliwia naturalną wędrówkę ryb.

Przyszedł czas by wyruszyć dalej. Tym razem dotarłem asfaltem do drogi nr 210 i poleciałem w kierunku Dębnicy Kaszubskiej, gdzie odbiłem na Skarszów Górny, a następnie Dolny. Równy asfalt zamienił się w betonowe płyty, następnie w bruk 5-tej kategorii (na tym odcinku wyklinałem więcej niż w trakcie całej podróży) i piaszczystą drogę (hurra!). W końcu dojechałem do EW Skarszów Dolny na rzece Skotawie. Tym razem podaruję sobie wchodzenie w szczegóły. Wspomnę tylko, że obiekt powstał w latach 50 XIXw. i ma moc 160 KW.



W tym miejscu przestałem jechać szlakiem obiektów hydrotechnicznych (który jest o wiele, wiele dłuższy) i ruszyłem pełnym gazem przez las w kierunku miejscowości Żelki. Prosty odcinek utwardzono płytami, a ciepły wiatr zmotywował do odkręcenia manetki.



Po drodze zatrzymałem się na moście rozciągniętym nad rzeką Słupią. Widok oceńcie sami...



Dalej trasa wiedzie bardzo przyjemną, lekko krętą i wąską nitką równego asfaltu.



Zmęczenie powoli dawało o sobie znać, ponieważ przejechałem zjazd, w który miałem skręcić. Po źle wymierzonej nawrotce w stylu "ADV" (z następującym po niej, żenującym odpychaniu się nogami włącznie) docieram do ruin dworku we wsi Żelki.



Nazwa wsi jest nazwą rodową od imienia "Żelek". Wcale więc nie chodzi o gumowate cukierki. Od 1485r. do 1945r. jej nazwa ewoluowała od Sellekow, przez Sillichnow, Szellekow i Silickow do Gross Silkow. Wieś powstała z majątków rodzinnych von Zitzewitz, von Boehn i von Wöbeser. W maju 1945r. na mocy manifestu PKWN folwark upaństwowiono i utworzono PGR działający do lat 90 XXw., który, podobnie jak wiele innych w Polsce, popadł w ruinę po transformacji.

Sam dwór, który przyjechałem zwiedzić, został zbudowany w połowie XIXw.



Otacza go zarośnięty park pałacowy. Rośnie w nim kilka starych drzew, m.in. cisy i buki oraz cała masa mniej dostojnie wyglądających krzaków.



Grzebiąc w sieci znalazłem ogłoszenie z 2015r., w którym nieruchomość wyceniono na bagatela 850.000PLN. To co zwróciło moją uwagę od razu po przyjeździe, to w miarę nowy dach.



Internet twierdzi jednak, że położono go w 2012r. po czym koszty pogrążyły inwestora. Przechadzając się po obiekcie utwierdzam się w przekonaniu, że stan dworku jest tragiczny.







Wielka szkoda, bo po odbudowie mógłby długo cieszyć oczy następnych pokoleń.

Po zwiedzeniu pozostałości Dworu, zapuszczam silnik DLa i ruszam w stronę Koszalina. Wskakuję na chwilę na krajową 21.



W Suchorze odbijam w boczną drogę i opłotkami, przez dobrze znane okolice, kieruję się do celu.







Dojeżdżam do domu późnym popołudniem i załapuję się jeszcze na smaczny obiad. Nie ma to jak dobre zakończenie dobrego dnia.

Przejechany dystans: 258km

cdn.

Ostatnio edytowane przez Vee : 01.07.2017 o 14:01
Vee jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem