mam taki kłopot... a przeca nie będę pisał po jakichś muratorach
mam kłopot z pozbyciem się wody opadowej z rur spustowych. kieeeeeedyś było to podłączone do rozsączy wokół domu - ponoć. po naszym sprowadzeniu się zabraliśmy się za poprawianie tej rozpaczy budowlanej, którą kupiliśmy i jednym z pierwszych kroków było ocieplenie chałupy.
ekipa odkopała fundamenty, ociepliła itd. ale również odłączywszy rynny zjeby zasypali przy okazji to co szło dalej w glebę. coś tam pewnie próbowali odkopać ale... po czwarte NIE WIEM czy ten system kiedykolwiek działał.
przy okazji przedjesiennego czyszczenia rynien bo zaniepokoiło mnie przelewanie się górą, zrobiłem mały risercz i się okazało, że w dwóch rurach spustowych po prostu STOI woda do poziomu dachu. no nie ma ch... żeby to działało.
próbowałem wypłukać syfy na ile mogłem sięgnąć ale ALBO jest to tak zabite gnojem, że się już nie da i amen albo nigdy nie działało poprawnie jak większość rzeczy tutaj kiedy się wprowadzaliśmy, albo zasypali to elewajnicy. a może wszystko po trochę.
CO TERAZ? no właśnie. odprowadzenie wody OD domu to mój priorytet ale dokąd i jak? Nie mam zamiaru również gromadzić tej wody bo mam studnię i jest mi to na nic.
puszczenie prostej rynny po prostu wyryje mi dziurę w trawniku.
jakieś pomysły?
m