Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24.09.2016, 18:41   #40
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,856
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 3 dni 6 godz 40 min 3 s
Domyślnie

Jedziemy dalej.

Zgodne z wczorajszymi ustaleniami zrywamy się.o świcie i o 6.00 jesteśmy już w drodze. Idzie nam znakomicie. Jedzie się.świetnie i o 8.30 stajemy zatankować po przejechaniu 250 km. Fajka, siku i ogień dalej. Kolejny etap to powtórka z rana ale już nie idzie nam tak znakomicie bo słońce pali niemiłosiernie a do tego mocno wieje. Mijamy znaną z relacji kolegów knajpę piramida. Lecimy wzdłuż.jeziora i pojawiają się.stragany z wędzonymi i suszonymi rybami. Kupujemy 2 sztuki zażarcie zbijając cenę. Przystanek na sikanie i z niepokojem zauważam że jestem mocno odwodniony, mocz ma intensywnie żółty kolor zbliżony do mojej torby Ortleba. Fuck, trzeba coś z tym zrobić. Szybka decyzja, zatrzymujemy się.w cieniu i wlewamy w siebie elektrolity zabrane w saszetkach z PL, do tego słona jak cholera ryba zakupiona u przydrożnego handlarza, uzupełnienie płynów i wszystko wraca do normy. Z nieba leje się.taki żar że nie da się oddychać. Każdy skrawek cienia jest na wagę złota. Tego obawiałem się.najbardziej. Upał daje w kość. Wbrew pozorom najgorszym wariantem jest się rozebrać. Zdecydowanie lepiej jechać w pełnym rynsztunku gdyż pot chłodzi nas podczas jazdy. Jadąc w samej zbroi skóra jest sucha i organizm momentalnie się odwadnia.





Podczas postoju podjeżdżają do nas lokalesi na Uralu.



Jak się.okazuje to rybacy, Kazach i Rosjanin, który mieszka od dziecka w tych rejonach. Oglądają z zaciekawieniem nasze motocykle i sprzęt. Ruski chce zakupić ode mnie rękawice ale tłumaczę mu że nie ma takiej opcji bo mam je jako rezerwę i gdyby się porwały to muszę mieć.w czym jechać. Ruski niestety nie ma pojęcia co to jest i gdzie leży Polska, trochę.mnie zaskoczył bo dotychczas wszyscy byli w miarę.ogarnięci.W końcu wspólne fotki i odjeżdżają. My także ruszamy. Jesteśmy już.zmęczeni, droga zaczyna nas nużyć więc zjeżdżamy na obiad do przydrożnej knajpy. Okazuje się że nie mamy dość kasy na posiłek więc próbuję się.dogadać coby może nam kasę wymienili. Cwana właścicielka proponuje 25000 Tenge za 100 dolarów więc mówię że chyba słońce jej rozum odebrało ale jest nieugięta. Zostawiam chłopaków i jadę na znajdującą się w pobliżu stację.paliw. Tam dogaduję się.z właścicielem sam proponując 30000 Tenge za 100$ co jest 10% niższym kursem niż normalnie. Gość się zgadza i wypłaca pieniądze. OK w końcu możemy udać się.na posiłek. Jemy przepyszne szaszłyki u cwaniary. Po posiłku już mamy opanowane, że musimy porządnie odpocząć coby sen nas nie dopadł na tej nużącej drodze.




Gonimy dalej jest popołudnia i mamy już.za sobą 750 km.
Po drodze mijamy najbrzydsze miasto świata - Karaganda. No może to lekka przesada ale widok wjeżdżając do miasta przeraża. Klimat jak z Madmaxa. Samo miasto już w miarę OK. Rzuca się w oczy ogromny smog jaki wisi nad miastami w Kazachstanie. Te wszystkie stare dymiące auta + przemysł wydobywczy i hutnictwo powodują że smog w Krakowie to pikuś. Pan pikuś.

Przejeżdżamy miasto i walimy dalej w kierunku na Almaty drogą M36.
Kolejne tankowanie i oczywiście zbiera się tłum. Rozmawiam z najważniejszą osobą na stacji - ochroniarzem, pytam czy po drodze uda nam się ustrzelić jakieś miejsce na nocleg z odrobiną wody coby można zmęczone ciało odmoczyć. Oczywiście że jest piękne jezioro. Daleko pytam bo nie widzę na mapie nic w pobliżu. Ciut, ciut Bałchasz za jedyne 250 km. Kurwa chłopie weź się.ogarnij 250 km to 3 godziny drogi a jest ok 17.00. Dacie radę.odpowiada i stanowczym ruchem odsuwa mnie na bok, kopiąc z buta żmiję, która miała czelność zapuścić się do jego królestwa. Poprawia kamieniem i gad już wie że ten teren jest dla niego mało przyjazny.



Szybka narada z chłopakami bo wszyscy już.mocno zmęczeni. Postanawiamy spróbować dojechać nad Bałchasz co będzie znaczyło przebieg dzienny ponad 1000 km. O dziwo po odpoczynku na stacji jedzie się.nieźle i parę minut po 20.00 docieramy nad jezioro. Po drodze kupujemy chłodne piwko (a jakże). Trochę szukamy drogi prowadzącej bezpośrednio nad wodę i w końcu się.udaje. Jest zajebiście. Szybko rozstawiamy namioty i w końcu możemy się.wykąpać. Woda jest super, wokół kilka namiotów i kamper. Ludzie łowią ryby, klimacik przyjemny a od wody wali miła chłodna bryza, tak że musimy w końcu założyć ciepłe ciuchy. Plan na jutro podobny nawalić kilometrów i dotrzeć do szaryńskiego. To daleko, Będzie ciężko ale po dzisiejszym przelocie mamy nadzieję że jest to możliwe i uda się.dotrzeć na biwak w kanionie.
Jezioro Bałchasz


Jak widać Kazachowie niezbyt przejmują się.ekologią. Śmieci są.wszędzie.






Najechaliśmy 1020 km, to największy przebieg na całej naszej wyprawie.
To był dobry dzień.

Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem