Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05.10.2016, 17:24   #70
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 10,828
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 6 miesiące 2 dni 3 godz 24 min 5 s
Domyślnie

Pobudka, wszyscy śpią a ja postanawiam zwiedzić.tą zonę oddycha. Chłopaki mają całkiem niezły ogródek, pomidory, abruzy itp. Towarzystwo śpi na łóżkach na dworze więc nikt mi nie przeszkadza co powoduje że częstuję.się.pomidorkami, które wzbogacą.nasze śniadanie. W sumie to fajny „ośrodek”, na uboczu kameralnie, jeziorko a w zasadzie zbiornik zaporowy. Zanim chłopaki wstaną jeszcze zdążyłem popływać. Niechętnie będziemy ruszać.dalej bo okolica i jezioro są naprawdę.przyjemne. Cóż M41 czeka więc trzeba gonić.dalej. Plan na dziś jest prosty najpierw zwiedzamy jezioro Iskanderkul a potem pomału będziemy lecieć dalej kierując się.na Chorog.
Po drodze zatrzymujemy się.na chwilę przy drodze i nagle pojawia się grupa Kirgizów zamieszkujących wioskę w Tadżykistanie. Chwilę gawędzimy ze starszyzną, która bardzo chce nas zaprosić na herbatę do swojego domu. Niestety musimy odmówić bo czas trochę goni a droga daleka. Strzelamy wspólne foty wraz z bandą dzieciaków, które pojawiły się.nie wiadomo skąd.




Gonimy dalej i w końcu docieramy do pierwszego tunelu w Tadżykistanie. Jest ciemno i klaustrofobicznie. Przed nami jeszcze Anzob, o którym krążą legendy.


Lecimy dalej i w końcu docieramy do miejscowości w której jest odbicie nad jezioro. Pytamy lokalesów o drogę i okazuje się.że w okolicy jest więcej górskich jeziorek, które możemy zwiedzić ale nie mamy tyle czasu więc postanawiamy posilić się w wiosce i dojechać do Iskanderkul jakieś 25 km od głównej drogi. Wbijamy się.do knajpy zamawiamy płow i w oczekiwaniu na posiłek odpoczywamy w chłodnym wnętrzu. Cały czas chodzi nam po głowie przeprawa tunelem Anzob i wstępnie założyliśmy żeby przeprawić się.przez przełęcz choć jak osobiście jestem za przeprawą tunelem. Wolę przemęczyć się.20 minut w dymie niż stracić 1,5 godziny na jazdę.przełęczą. Po posiłku kupuję jeszcze melona na bazarze w wiosce z myślą że odpoczywając nad jeziorem miło będzie wrzucić soczysty owoc. Jedziemy dalej , droga nad jezioro odbija na prawo od głównego traktu i oczywiście jedziemy prosto jak wskazuje drogowskaz ale po chwili zawracamy bowiem należy najpierw przejechać przez most. Gonimy szutrówką, droga jest przyjemna i widoki obłędne, niestety niesamowicie się kurzy, jazda jeden za drugim w niewielkich odstępach to katorga więc zwiększamy odległości i powoli toczymy się.pod górkę. Droga do jeziora zajmuje około godziny. Na końcu drogi szlaban przy którym obozuje król wjazdu na teren. Idę pogadać coby nie płacić za dużo bo nie chcemy tam biwakować lecz jedynie popatrzeć na jezioro i godzinkę odpocząć. Dogadujemy się.że zapłacimy za jednego a wjeżdżamy we trójkę. Nad jeziorem jest mały ośrodek z kilkoma domkami, parkingiem i miejscem na namiot. Wbijamy się.na plac i za chwilę zjawia się.koleś z zapytaniem czy chcemy domek więc tłumaczę że my na chwilę.odpoczniemy, napijemy się.kawy i gonimy dalej. Zniesmaczony że nie zarobi zwraca tylko uwagę żeby śmieci powyrzucać do pojemników i nie zostawić po sobie syfu. Jeziorko jest ładne ale woda jakaś mętna ale w miarę ciepła, nie chce mi się rozbierać ale chętnie bym się wykąpał bo gorąc niemiłosierny.


Jezioro Iskanderkul.




Zalegamy na tych śmiesznych ale jakże praktycznych azjatyckich łóżko-siedziskach, działujemy melona i raczymy się.kawą. Po chwili podjeżdża ekipa w 2 terenówkach na kirgiskich blachach. Okazuje się że chłopcy obwożą francuskich biegaczy maratończyków, którzy powiększają wydolność w górach. Chwilę.rozmawiam z jednym z nich. Faktycznie opowiada że był na maratonie krakowskim, warszawskim i tutaj z tego co zrozumiałem pracują.nad kondycją i wydolnością. Trochę.sztywni więc zagaduję z kirgiskim kierowcą jak droga, dokąd jadą itp. Okazuje się że tunel Anzob został wyremontowany i nie ma sensu pchać się.przez przełęcz bo asfalt jest nowy i równy a droga zajmuje 5 minut. Wracam do chłopaków oznajmiając nowiny. Bardzo mi pasuje przejazd tunelem bo oszczędzimy kupę czasu a poza tym nie przejechanie tunelem śmierci jakoś mi nie pasi do naszej wycieczki. Z bólem zbieramy się do dalszej drogi. W drodze powrotnej zatrzymujemy się.przy szlabanie i Michał idzie rozliczyć się ze strażnikiem. Lecimy dalej. Jadę.pierwszy i przy zjeździe z góry na ślepym zakręcie, który jest praktycznie nawrotką wpadam na Tadżyka jadącego pod górę. Zatrzymuję się.i on niestety też. W związku z tym, że nie mam gdzie uciec a alternatywą jest przywalenie w auto jadące pod górę.kładę Afrę na bok na kamsztory aż zadzwoniło mi w uszach. Kurwa pewnie coś ujebałem ale nie ma czasu na oględziny. Chłopaki dojeżdżają, podnoszę.motocykl ale nie chce odpalić. Ja pierdolę, Nynek mówi żebym wyłączył zapłon bo pewnie jest blokada. Faktycznie po wyłączeniu i włączeniu kluczyka motocykl odpala od strzału. Gonimy w dół do M32, mamy godzinę.do drogi i kilkanaście kilosów do tunelu. Zatrzymuję się.na chwilę aby w końcu ocenić straty i okazuje się że oprócz porysowanych gmoli z których odstrzeliła farba nie ma żadnych uszkodzeń.

Lecimy dalej i w końcu stajemy przed tunelem Anzob. Z daleka widzę jak wylatują z niego kłęby gęstego dymu.

Zaczynam się.zastanawiać czy Kirgizi się.nie pomylili i zagaduję do kierowcy Tira stojącego obok, który właśnie wyjechał z tunelu.

Mówi że wsio normalno i tunel ma nową nawierzchnię, niestety wentylacji dalej nie ma a w środku jest ciemno jak w dupie. Moczymy chusty w wodzie coby zakryć usta i nos od gryzącego dymu. Ostatnia fajka przed tunelem i ogień. Włączamy awaryjne i jedziemy blisko siebie żeby w razie czego móc sobie pomóc. Jest klaustrofobicznie i dość przerażająco, zapalenie długich powoduje całkowity brak widoczności, kłęby gęstego dymu szczypią w oczy , zmoczenie szmat na twarz było dobrym pomysłem. 5 minut i już jesteśmy po drugiej stronie. Zaliczyliśmy nawet wyprzedzanie tira w tunelu. Jest OK. Stajemy po drugiej stronie na fotki i wymianę opinii. Cóż trzeba lecieć dalej, przed nami Duszanbe i droga w kierunku Chorogu. Droga jest dobra i w końcu wjeżdżamy do stolicy Tadżykistanu.


Jest okropnie gorąco, termometr pokazuje 39 a nowiuśkie ulice wykonane z czarnego jak smoła asfaltu potęgują efekt gorąca. Nie da się.wytrzymać, do tego navi pokazuje nam złą drogę.i musimy zawrócić jadąc przez centrum. Mnóstwo samochodów, kosmiczny gorąc ale samo Duszanbe to bardzo ładne miasto. Spotykamy 2 motocyklistów, na ścigach, którzy wożą panienki pełnym ogniem po prostej drodze. Udaje nam się.wydostać z Duszanbe co zajmuje jakieś 1,5 godziny, kierunek Chorog choć jest późne popołudnie zatrzymujemy się na stacji benzynowej a następnie w dużym supermarkecie gdzie uzupełniamy zapasy żarcia i wody. Wzdłuż naszej trasy płynie rzeka i widzieliśy sporo rozlewisk w których ludzie się.kąpali. Postanawiamy zjechać na nocleg w pobliże rzeki. Rzeka po prawej, zjeżdżamy przez wioskę.w kierunku wody ale brzegi są.bardzo strome i tubylcy zeznają że do wody nie da się.dojechać motocyklem, nie mam zamiaru nawet próbować bo zjazd jest bardzo stromy więc może być problem z powrotem a brzegi wysokie więc obóz nad wodą nie będzie miał sensu. Przejeżdżamy na drugą stronę głównej drogi i jedziemy kilka kilometrów. Wokół pola z tarasami. Jest trochę drzew więc postanawiamy zjechać i znaleźć cień na obozowisko. Znajdujemy szybko ale w oddali widzę obserwujących nas tubylców. Zostawiam motka i postanawiam zapoznać się.z lakalesami i zapytać czy nasz obóz nie będzie nikomu przeszkadzał. To kilku chłopaków w wieku 18-20 lat z całej trójcy jeden gada po rusku. Nie ma problemu czujcie się jak u siebie. Ostrzega tylko przed dzikimi psami których możemy spotkać. Psów się.nie boimy. Rozbijamy obóz, jest miło i przyjemnie, komarów brak za to ogromne ilości upierdliwych much. Nynek postanawia podpompować koła co skutkuje zblokowaniem się wentyla i całe powietrze uchodzi.





Mam zapasowy i po wymianie wydaje się.że wszystko OK. Czas na sen. Jutro planujemy dotrzeć do Chorogu to jakieś 470 km. Mocno się.mylimy że jest to możliwe ale to okaże się.dopiero jutro.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem