Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19.09.2019, 09:30   #19
majek
 
majek's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2009
Miasto: Warszawa
Posty: 206
Motocykl: skuter CRF 1000
majek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 8 godz 27 min 33 s
Cool


dzień 8, 8-30, piątek

Po przebudzeniu sprawdzam, czy motocykl stoi w garażu w którym go zostawiłem.
Cały drżę..
Uff.. Jest..
Po ósmej wychodzimy z pokoju i wpadamy w bajzel odprawy promowej. Trochę jak na granicy w Afryce.
Pakuję motocykl, wjeżdżam na prom.
Jeszcze tylko "opłata portowa" - 1€ i można wjeżdżać.
Bilety mamy na prom "Rozafa".
Obok stoi drugi prom. Nazwy nie pamiętam, może Berisha? Istotna może być informacja, że ten drugi płynął szybciej. No i nie wiem jaki był jego koszt.
Poza promami "samochodowymi" po jeziorze pływają także... hm.... dżonki? łódki? motorówki? nie wiem jaka jest fachowa nazwa dla tych urządzeń.


Jest toto metalowe, ma z półtora metra szerokości i z 15 długości, daszek i ławki wzdłuż burt. Schodki na dziobie i silnik zaburtowy na rufie.
Podobno można taką łódeczką popłynąć na wycieczkę i wrócić w to samo miejsce - coś takiego znalazłem w internecie - nie sprawdzaliśmy.
Nasz prom ma pokład dolny - dla pojazdów, środkowy - z fotelami dla pasażerów i górny z ławeczkami - widokowy.

Ruszamy o 9:00. Płyniemy.
Jest ślicznie i się rozglądamy.
Faktycznie trochę jak we fiordach norweskich.
Pierwsza godzina mija z rozdziawioną gębą, tłumem widzów na górnym pokładzie i fotografiami.


Druga godzina rejsu jakby mniej intensywna, w mniejszym tłoku.
Za to na brzegach pojawiają się pojedyncze domki a nawet "skupiska" domów. A po jeziorze pływa lokaleski prom z zaopatrzeniem. Czasem ktoś wsiada/ wysiada, ale częściej po prostu zostawia na brzegu worki z towarami.


W trzeciej godzinie zostaliśmy prawie sami, a i zdjęć już się nie chce robić.
Już po trzech godzinach i jeszcze połowie prom dopływa do ... "miejsca docelowego". Twarde nabrzeże jest już zajęte przez konkurencję - więc dobijamy do ziemnego. Najazd wbija się w brzeg. Załoga promu chwyta łopaty i wyrównuje miejsce połączenia promu z lądem. Dołącza się kierowca VW Transportera z saperką. Tu dosypią, tu pogłębią i zaczyna się wyjeżdżanie.


Auta walczą. Afryka na końcu spokojnie wyjeżdża Jestem miszczem - nie wywaliłem się na stalowym podjeździe zasypanym piachem !

Acha - na promie zrobiliśmy ponad 200 zdjęć.
Decydując się na taką wycieczkę musicie zabrać zapas filmów do aparatu.

W dalszą podróż kierujemy się do wioski Valbone. Ma być ładnie. Droga super elegancka. Spokojnie można czoperem jeździć i podnóżki zdzierać.
Piękne góry.


Na końcu drogi wioska z campingami, restauracjami....
Ładnie utrzymane zagrody, trawniczki.. Elegancko. Trafiają się też maszkary w budowie.


Wracamy.
I tu gdzieś po drodze moja Najukochańsza mówi, że ma już dość gór i jedziemy nad morze.
Żona mówi - motocykl jedzie - tak to działa u nas
Nawigacja na najbliższe może - wypadło na Śródziemne i drzemy.
Jeszcze po drodze w przydrożnym rowie, w cieniu, który jest nam bardzo potrzebny, zjadamy arbuza.


Jestem smutny że po górach już nie pojeździmy zanadto.
Na pocieszenie jedziemy SH22 (dobry asfalt), potem SH5 (extra asfalt) i SH30 (beznadziejny asfalt, ale nadal asfalt) zanim dobijemy do autostrady A1.


Dojeżdżamy do Lezha i przez obrzydliwe miasto przebijamy się w stronę morza. I trafiamy do nie bardzo uroczego wybrzeża.
Brzydka plaża zastawiona leżakami od końca do końca, campingów nie ma.
Hotel z fontanną i palmą przed wejściem sąsiaduje z kupą gruzu zasypaną śmieciami.
Szukamy noclegu. Domek z dwoma sypialniami za 40€ wydaje nam się przesadą więc szukamy dalej.
Znajdujemy hotel w 4 rzędzie budynków od ulicy.
Istotne, że jest klimatyzacja.
Fajnie, że kibel jest pod oknem Można sikać z widokiem.


Idziemy do jakiejś restauracji na kolację. A potem spać.

Nocleg w Hotel Deor (brak na mapach, na tyłach hotelu Zelin). 30€.

__________________

majek-zagończyk
dwa litry Yamahy
majek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem