Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21.08.2018, 07:30   #18
matjas
 
matjas's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 13,669
Motocykl: nie mam AT jeszcze
matjas will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 16 godz 8 min 2 s
Domyślnie

Wstajemy sporo przed piątą, szybkie śniadanie i jazda. Cudownie - do tego bez jakichkolwiek korków przelatujemy przez jakby na nowo budowaną stolicę i przez towarzyszące nam dobre 80km prace drogowe wyjeżdżamy poza teren mocniej zabudowany. Astra sobie miło mruczy, jakaś kawka po drodze, tankowanie i jazda... W końcu. Po całym tym planowaniu, przygotowaniach... wiecie jak jest. W końcu w drodze.
Droga w Polsce mija nam jak złoto. Z ciekawszych miejsc przejeżdżamy przez Tykocin gdzie jestem już chyba z 5 raz ale zawsze mi się bardzo podoba, no i stajemy na chwilkę w Korycinie aby zakupić słynne na całą pomroczną sery. Okazało się, że produkowane są jedną wiochę dalej ale kupiłem za całe 50PLN całą wielką gomułkę. Pół zapakowano próżniowo na zaś a połowa od razu zaczęła się kurczyć. Zapakowany ser pogrążony w wydobywającym się z niego odcieku jedlismy jeszcze długo na wyjeździe. Nie był już tak cudownie miękki i piszczący w zębach ale i tak było to coś wspaniałego.



Tego dnia mamy plan na Tallin bo rano mamy się okrętować na VikingLine. Droga to w zasadzie tankowanie /szukanie LPG/, i jazda... Niewiele się działo.
Litwa wita nas opuszczonymi chałupami i jest tego potem sporo przy drodze. Widok dość przygnębiający. Wszędzie płasko i zielono, brak jakichkolwiek reklam ale droga dość dobra i trzymając nasze marszowe 95 jedziemy sobie równo do celu polewając co jakiś czas z przydrożnych napisów w niezrozumiałym dla nas języku: ''PaintBall pifpaf'' to pamiętam do tej pory. Wszędzie na stacjach szukamy słowa 'DUJOS', czy jakoś tak, co oznaczać ma LPG - w głowie pobrzmiewa scenka reklamowa z Dnia Świra. Żartujemy i jedziemy. Respubliki mijają i kiedy wjeżdżamy do Estonii robi się już pięknie lesiście. Pośrodku tego lasu mamy kontrolę uzbrojonych po zęby policjantów. Fakt, nie wyglądamy za pięknie - na dachu wiosła a w kombiaku tylko dwa miejsca, gdzie cała reszta to totalny mandżur. Ale popatrzyli, sprawdzili wnikliwie dokumenty i życzyli szerokiej drogi.
Kichy grają marsza i powstaje konieczność zdobycia wrzątku. Jakoś mam to w głowie, że wody czy wrzątku w podróży nikt Ci nie poskąpi i tu spotkała nas niemiła niespodzianka na małej Łotewskiej stacji benzynowej gdzie Łatfianka zażyczyła sobie ponad 1eur za szklankę wrzątku z automatu... Ech Europo... Tak czy owak ziemniaki instant plasticzaną łychą i wio. Pajechali.
W tym miejscu jeszcze mała refleksja dotycząca zachowań na drodze... Litwa, Łotwa naprawdę spokój, za to Estończycy po prostu jeżdżą jak w Polsce. Na trzeciego, wyprzedzanie agresywne itd...
Czas mija i około 19tej, po 1000km dojeżdżamy do Tallina nad rozległą zatokę w zachodniej części miasta. Na guglu wyglądało to na jakieś wydmy, miejsce raczej odludne i tam mieliśmy się kimnąć a rano atakować na prom.



Jestem zajebiście zmęczony, prowadziłem całą drogę, jest mi zimno a tu okazuje się, że morze owszem piękne, MNÓSTWO rosjan, ale jednak musimy salwować się ucieczką bo wylądowaliśmy w jakimś potężnym ośrodku wypoczynkowym. Wszędzie są domki, alejki itp... no nie ma miejsca na namiot czy kimanie na plaskacza. Nie mówiąc już o tym, że do morza samochodem się nie dojedzie.
Szybka decyzja i szukamy noclegu gdzie indziej... Powiem szczerze, że trochę się pieprzyliśmy ze znalezieniem właściwej miejscówki co zrzucam na karb niedoświadczenia i zmęczenia gdzie ośrodek diecezjalny chyba już miał urlop... koniec końców podjeżdżamy na nabrzeże, parkujemy do rana na bilecie dostanym od wyjeżdżającego nieznajomego i po wypiciu paru bronków lądujemy gdzie tam kto mógł... Tupek koło auta, ja jakoś pozwijany na miejscu kierowcy. W nocy dość zimno więc 'wstajemy' zmięci jak śniadanie w torbie drugoklasisty już jakoś przed szóstą... Odpływamy dopiero za dwie godziny ale, żeby cokolwiek się działo to organizujemy lanie w pobliskich krzakach i szuramy pod szlaban poobserwować przyszłych współpasażerów i co nieco przekąsić.
Przez całą drogę do Tallina nie mieliśmy zbytnio kłopotu aby tankować gaz więc zatankowane w PL Pb dowozimy niemal w komplecie do Tallina. Tuż przed miastem kończy się gaz i musimy uszczknąć nieco z naszej żelaznej rezerwy. Wieczorem uzupełniamy i LPG i Pb tak aby na prom wjechać na full i nie zaczynać dnia od wydawania siana w Helsinkach.




Prom odbija punktualnie i w końcu wylazłszy na pokład i zrobiwszy kilka fotek możemy się oddać błogiemu delektowaniu się niesieniem w nieznane przez statek w kolorze białym... oooj tak. Kawka z bufetu, jakaś woda i powiew bryzy. Cudo.
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa

Ostatnio edytowane przez matjas : 21.08.2018 o 09:42
matjas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem