Cześć, w poprzednim sezonie coś dziwnie grzechotało w silniku więc postanowiłem sprawdzić co to może być. Pierwszy raz zaglądałem do tego silnika, motocykl mam od niedawna. Podejrzewałem łańcuszki rozrządu lecz okazało się, że to mała blaszka latająca luźno pod pokrywą alternatora.
Narobiła trochę szkód.
Oto zdjęcia:
Jeden z przewodów był zerwany a inne miały uszkodzone izolacje (mimo to ładowanie było). Przewody naprawiłem. Ale nie wiem czy nie powinienem wymienić koła zamachowego. Wypustki są lekko uszkodzone, widać na zdjęciu. Co o tym sądzicie?
Pozdrawiam
Michał