W drodze powrotnej na Stare Miasto w jednej z uroczych libereckich „kuflandii” spotkaliśmy rodaków (w ogóle na ulicach dosyć często dało się słyszeć polską mowę), którzy jak się okazało byli stałymi "weekendowymi" bywalcami Liberca i między innymi polecili nam miejsce, gdzie można „dobrze” zjeść, a mianowicie restaurację pod ratuszem (dosłownie, bo mieści się w piwnicach ratusza)… no i niezaprzeczalnie mieli rację: jedzenie pyszne…
Po kolacji zmęczeni udaliśmy się do hotelu, ale życie na mieście trwało do późnych godzin nocnych (jednak na drugi dzień dosiadaliśmy znowu motocykli, więc nie chcieliśmy zarywać całej nocki). Gdzieś kiedyś czytałam, że Czesi choć tak bliscy nasi sąsiedzi różnią się od nas (Polaków) dość mocno tym, że mają w sobie dużo więcej luzu i dystansu i jestem w stanie się z tym zgodzić.
c.d.n.