Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13.09.2013, 00:12   #1
jagna
 
jagna's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 1 min 45 s
Wink Drang nach Westen, czyli tym razem wschód jedzie na zachód!

Wiem, że dopiero co skończyłam poprzednią relację a tu następną przynudzam, ale ten wyjazd jest naprawdę wart opisania więc…

Teraz o tym, jak wschód pojechał na zachód i co z tego wynikło…

- Jagna! Byłaś kiedyś na niemieckim zlocie?
- Nie! Ale to pewnie same nudy i idzie się spać o 22…
- To dawaj lecimy i zrobimy rozpierduchę
- Dawaj! Pokażemy, jak się Polacy bawią!

I w ten oto sposób zapadła szybka decyzja o wyjeździe na Motorrad Reise Treffen Gieboldehausen, czyli MRT, czyli zlot motocyklowych podróżników.

Fazi dokonał rejestracji on-line, dzięki której znalazłam się pod nr 1 na liście, pod nazwiskiem „Agnieszka”

- Jagna! A weź ze sobą kuchenkę!
- A po cholerę?
- Bo tu piszą, że nie wolno!

Kuchenki niestety nie posiadam, więc nie wzięłam. Oczywiście żadnej kuchenki na zlocie nie było. Bo innych Polaków też nie było

- Fazi, na tym zlocie będzie Ted Simon…
- Kto?
- Ty się weź i dokształć, a ja wezmę jego książkę po autograf ...

Dwa dni przed zlotem przychodzi na maila obszerny opis, z którego najbardziej podoba mi się prośba: „przygotuj 20 euro pod ręką, żebyś nie musiał zsiadać z motocykla na rejestracji”. No cóż. Spróbuję zapamiętać

- Aga, weźmiesz namiot?
- No wezmę, przecież pod drzewem spać nie będziemy…
- I ze dwa czteropaki, dobraaaa?

Umawiamy się z Fazim na A10 w okolicy Potsdamu, gdzieś koło 17 w piątek, dalej polecimy już razem.

- Fazi, ale moja Jagnięcina czasem gaśnie, i ja nadal nie wiem, co to jest… Czujnik temperatury sprawdzony, czujnik przepustnicy też, świece wymienione…
- No bmw w końcu…
- a jak mi się całkiem zdupczy w środku Niemiec
- to nie będzie nudno!

Ja rano szybko zmieniam koła (jessssu jak miło w końcu jechać bez tego szumu kostek!!!) , się śpieszę i nie zauważam, że przesuwam czujnik abs. A potem sobie jadę spokojnie, pyrkam wręcz, 80 km/h, a tu już Słubice. Hm, co ci ludzie dziś tak wolno jadą, ja tu 80, a ciągle coś wyprzedzam. Ale zaraz, na ostatnim biegu przy 5000 obrotów to raczej 120 km/h powinno być, a nie 80!

GPS prawdę ci powie… No tak, przecież abs to jednocześnie pomiar prędkości… Od tej chwili patrzę na obrotomierz, a nie prędkościomierz

Tankowanie na Świecku, wysłuchiwanie tradycyjnych „o pani sama, o na motocyklu, jej, o ojej, pani się nie boi?”, następnie telefon do Faziego.

- Będę za godzinę na tym parkingu…
- Jagna, eeee, słuchaj, siwy dym w pracy, no nie wyrobię się…
- no to poczekam…
- lepiej jedź powoli nach Harz, może cię dogonię…

Szlag by trafił. Nie dość, że jeszcze 350 km autobanami, to jeszcze samej. Z Fazim to tak zawsze, grrr…
Jadę na Magdeburg, a stamtąd już landówami na miejsce, 120 km. Przez góry Harz, więc powinno być ładnie.

Cieszę się, że założyłam deflektor, przydatna bardzo rzecz na autobanie, mniej się cieszę, że co prawda przełożyłam instalację gps z DR do GS, ale nie wpięłam końcówki (bo GS ma gniazdo made by BMW, a DR nie). Nie czuję się zbyt mocna w kabelkach i zostawiłam to Fazikowi. Którego chwilowo brak…

Na autobanie gps niepotrzebny, ale na niemieckich wiochach i owszem. Szczególnie jak się nie wzięło mapy!

Za Magdeburgiem muszę już włączyć gps. Ciekawe na ile starczy mi baterii?

Jak na złość co wioska to zwrot, jadę po drogach, które nawet numerów nie mają, a drogowskazy pokazują wyłącznie najbliższe wsie. Na 200% zgubię się bez navi!

Jadę mniej więcej tak:




Mam ochotę na telefon do Berlina i opowiedzenie w dosadnych słowach, co myślę o samotnej jeździe po saksońskiej prowincji o zmroku bez mapy i z gasnącym motocyklem, już wyciągam telefon, ale Fazi chyba coś wyczuł, bo widzę smsa „Aga, dasz radę, twarda baba jesteś”.
Wiem, że dam radę, ale co się nawkurzam, to moje!

Obieram taktykę: jeśli gps pokazuje coś w stylu „15 km prosto” to go wyłączam. Może starczy baterii?

Za Wernigerode zapada ciemność i jednocześnie zaczynają się góry, oraz pojawiają znaki „uwaga zwierzęta”. No ja cię proszę!!! Jadę sobie więc wolniutko (choć nie mam pojęcia ile) i tylko się rozglądam za zwierzyną.

Do tego spotykam trzeci już remont drogi z ruchem wahadłowym, na którym czekają na światłach grzecznie 1-2 samochody. Czekam i czekam na zielone, oczywiście nic nie jedzie z naprzeciwka a cały remont polega na zwężeniu jezdni o jakieś 20 cm. Na kolejnym remoncie nie wytrzymuję, omijam auta i jadę. Uuuu, straszne przestępstwo popełniłam. Auto, które mnie potem dogania, nie omieszka mnie za to zmigać długimi… ale po Polizei na szczęście nie zadzwonili!

Całkiem po ciemku zjeżdżam z gór do Gieboldehausen, gdzie podobno ma być zlot na kilkaset maszyn, ale nie mam dokładnych namiarów gdzie. Ale tak sobie myślę – stanę na skrzyżowaniu, posłucham skąd hałas, popatrzę, dokąd motocykle jadą i będę wiedziała.

Po 15 minutach kapituluję. Jest cicho i nic nie jedzie… w końcu - jest! GS 1200ADV + milion kufrów i halogenów, to musi być niemiecki podróżnik! Za nim!

I w ten sposób dojeżdżam do bramy zlotu.
Gdzie oczywiście nie mam przygotowanych 20 Euro, tylko zsiadam, szukam kluczyka, otwieram nim kufer i szukam portfela

A następnie nie mogę odpalić, co za wstyd…
Oczywiście przybywam jako przedostatnia (bo ostatni będzie Fazi), po ciemku ledwo znajduję kawałek trawy na rozbicie namiotu, moto oczywiście karnie stawiam w rządku z innymi Rządek wyznaczony jest taśmą

Odnajduję smsa „Już lecę!” sprzed godziny. No dobra, czas się integrować. Teoretycznie powinno być tu kilkoro Niemców znanych mi z IZI Meeting, ale jak ich odnaleźć w tłumie 400 osób ?
Wybieram na oko towarzystwo siedzące przy ognisku i trafiam całkiem dobrze: Thomas mówi normalnym niemieckim, ma jutro prezentację z wyjazdu do Chin, był ostatnio w Rosji i dzielimy się rosyjskimi wrażeniami. Śmieszne, jak Niemcy są zawsze pod wrażeniem „wy naprawdę znacie rosyjski?”
W końcu telefon oznajmia przybycie Faziego. Rejestracja już oczywiście zamknięta
Idziemy więc w stronę namiotu i słyszymy za sobą „Ist das der Fassi?”

Aber natürlich!

cdn.

ps. fot z piątku brak...
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą

Ostatnio edytowane przez jagna : 13.09.2013 o 01:13
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem