Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03.06.2018, 18:33   #90
Sylwek_76


Zarejestrowany: Feb 2013
Miasto: Lisków
Posty: 250
Motocykl: TransAlp PD06/PD10
Sylwek_76 jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 19 min 58 s
Domyślnie

Sluza, do usług .

Koniec lenistwa. Na horyzoncie Aktobe i wyładunek. Pomogłem nauczycielce wynieść bagaże bliżej wyjścia, gdzie znienacka pojawiło się mnóstwo wielkich, kraciastych toreb i innych pakunków. Planowy postój pociągu to pół godziny, więc przeczekałem spokojnie dziki tłum i wysiadłem na końcu. Pomaszerowałem na koniec składu i zonk. Nie ma wagonów towarowych. Co jest grane? Pytam kierownika, ale ten rozkłada ręce. Kolejny też nic, więc uderzyłem do szeregowych pracowników.
Spokojnie, już nadjeżdżają. Nim wysiadłem, kolejarze odczepili dwa ostatnie i przetaczali na tory bliższe budynkowi stacji. Tam podjechał mały traktor z dwiema platformami i zaczęło się. Wszyscy chcą swoje pakunki jako pierwsze, ale nie, nie. Najpierw maszina Poljaka, potem reszta. Grupa pomocników sprawnie wyłuskała Elkę, która opatulona w stado bagaży, przyjechała nienaruszona. Odsunąłem się na bok, załadowałem swoje rzeczy i nim przyszedł kierownik bagażowego, cichaczem wypchnąłem SHL przed budynek. Bilet został na pamiątkę , formalności nie dopełniłem. Odpaliłem na pych, bo wybujana Elka, zalała się całkowicie- ta chmura dymu przed dworcem, poezja.

Przejazd przez miasto na azymut i na czuja. Na wylocie, na stacji paliw, spotkałem młodego Ukraińca, który pracował w Aktobe. Dłuższa pogawędka i mknę dalej. Plan na dziś, to dobić możliwie blisko Uralska, wszak już popołudnie. Znów posępne widoki spalonego stepu, znów Kobda.
Tankowanie Elki, paliwo słabe na tyle, że rozpuściło lakier na zbiorniku, a tankbag śmierdział do końca podróży. Już wiem, dlaczego tylu tankowało na tej malutkiej stacyjce, pośrodku miejscowości, gdzie i ja lałem paliwo, jadąc w tamtą stronę. Plan na dotarcie do Żympity zapewne ziściłby się, gdyby nie pewien Kazach. Wypatrzył mnie ze stepu szerokiego i wytrwale gonił swoim Iżem Planetą. Chwila rozmowy i już ciągnie do siebie, na nocleg.
- Gdzie tak będziesz spał w krzakach, jak wilk jakiś, jedziemy do mnie, rzecze. W porządku, nie będę się opierał, dobry człowieku . Gość okazał się rolnikiem, pasterzem i wielkim miłośnikiem motocykli.

Pognaliśmy w dwa moto w step. Niesamowite uczucie jechać tak sobie, na przełaj, po horyzont. Nikt nie pędzi za tobą z widłami, nikt mandatem nie straszy, linki zawieszonej w poprzek nie ma, bo i po co i na czym ją rozwiesić. Jest przestrzeń i moc zapieprzania przed siebie.

Mała wioska, Nowonadieżdinka, obejście na końcu. Żona, bardzo konkretna i rozeznana w tematach różnorakich, dwoje synów. Przy rodzinnej kolacji dowiedziałem się, że niedawno gościli grupę Francuzów, również na motocyklach; żartowali, że bardzo ich ręce bolały od rozmów :lol: . Później, przy krążącej burzy, do późna w noc, przy świetle latarki, oglądaliśmy SHL i IŻ-a, porównywaliśmy rozwiązania konstrukcyjne. Gospodarz generalnie pomstował na ruską myśl techniczną, a szczególnie na opony. Nie mógł się nadziwić, że Mitasy tyle przejechały i śladu zużycia zanadto nie widać. Bardzo byłby rad, gdybym kiedyś jeszcze go odwiedził i przytargał ze dwie 3.50-18. Może ktoś tamtędy pojedzie? A, Elkę też chciał przytulić, skoro tyle km przejechała, to ,stwierdził, będzie mu służyć wiernie w stepie. Nie dobiliśmy targu, ale otrzymał ode mnie latarkę i ekspandery, bo sznurki, którymi troczył dobytek, wyglądały marnie.
Rankiem, po śniadaniu, przy gęstniejących chmurach, pognałem dalej. Burze, deszcz, parówa i tak na zmianę. Na zmianę również wskakuję i wyplątuję się z kondona. A później mam to gdzieś, bo i tak w pożartych butach chlupie woda. Żympity za mną, zbliżam się do Uralska. Przestaje padać, nawet się przejaśnia. W mieście tankowanie do oporu, resztę tenge zamieniam na ruble i szpula na granicę. Wiatr co chwilę zmienia kierunek, chmury rozstępują się i zaczyna grzać.

Jadę po koszmarnej drodze do przejścia. Na granicy tym razem sprawnie, ludność wpuszcza mnie przed siebie. Znów drogowe kopce kreta, na drodze do Engelsa. Późno wieczór, gdy po zmroku zacząłem rozglądać się za miejscem na nocleg, zgadałem się z sympatycznymi Uzbekami, którzy jechali Sprinterem . Chwila negocjacji i już montujemy Elkę na pakę. Przebrałem się i przez kilka godzin, nocą, przedrzemałem w szoferce najgorszy odcinek drogi i Saratów. Dziękuję, dobrzy ludzie .
Wczesnym rankiem rozjechaliśmy się w swoje strony.
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg 19.jpg (508.4 KB, 20 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 20.jpg (725.6 KB, 23 wyświetleń)
Typ pliku: jpg 21.jpg (592.3 KB, 20 wyświetleń)
Sylwek_76 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem