Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17.08.2017, 08:59   #10
matjas
 
matjas's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Brzezia Łąka
Posty: 13,669
Motocykl: nie mam AT jeszcze
matjas will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 16 godz 8 min 2 s
Domyślnie

Urlopy zaplanowane były na poziomie kwietnia, lecz na trzy tygodnie przed wyjazdem okazuje się jasne, że tematy spiętrzają się do tego stopnia, że po prostu nie dam rady wyjechać w planowanym terminie. Czuję się jak wielki dymiący i zlany olejem spychacz, któremu mimo wysiłku po prostu przesypuje się przez lemiesz. Na szczęście Tupkowi udaje się przełożyć wyjazd o tydzień co szczerze mówiąc ratuje całą sprawę.
Z biletami czekamy do ostatniej chwili więc tu nie ma problemu bo cena się nie zmienia już od miesięcy...
Na niespełna tydzień przed wyjazdem w końcu udaje mi się kupić kolejnego Neptuna – ten jest jeszcze starszy niż mój, ale przecież nie jest aż taki stary bo jest moim rówieśnikiem

Jako, Tupka zdaniem, 'specjalista od kajaków' zakładam wyjazd ze składakami jako opcję tańszą bo obydwoje nie śmierdzimy szmalem a wyjazd ma być po prostu tani. Mając swój sprzęt nie trzeba będzie wypożyczać na miejscu a po powrocie kajaki planuję sprzedać. Dla potomnych napiszę, że wynajęcie polietylenowej jedynki klasy Prijona /super/ z fartuchem, kamizelką i wiosłem kosztuje na tydzień około 140EUR więc niby nie tak wiele, ale wziąwszy pod uwagę całość naszego budżetu to jest to kolosalna kwota bo jakieś 1200PLN za dwie sztuki!!! Mimo obiektywnych trudności związanych z przewozem i późniejszym złożeniem i ponownym rozłożeniem... decydujemy się na opcję ze składakami.

Przysłowiowym rzutem na taśmę kończę instalację obiecanych spawanych balustrad u sąsiada, inkasuję obiecane pieniądze i wywiązuję się ze zobowiązania /UFFFFFF!/, etatowa robota puszcza mnie nawet dzień wcześniej niż planowałem... Cudnie! Żegnam się czule z dziewczynami z pracy i mam jeden dzień dodatkowo aby się spakować i jakoś zagładzić wszechobecny przedurlopowy bajzel.
Dwa dni przed wyjazdem mam trochę więcej czasu więc rozbieram i pakuję do Astry kajaki, jak się okazuje dobrze – pakowanie odbywa się w ładny dzień a kolejne dwa leje... Przynajmniej ten etap jest na sucho i nie muszę zamieniać auta w gnojowóz już na samym wstepie.
W piątek stoimy już w blokach: Tupek już odlicza godziny w tyrze a ja gonię w piętkę z pakowaniem – lista i ciągła niepewność czy czegoś nie zapomniałem, tym bardziej, że parę dni wcześniej śniło mi się, ze pojechaliśmy bez jednego kajaka i bez śpiworów.
Zabieram jak mi się wydaje wszystko, systematycznie pakuję fanty z listy i już tylko łażę denerwując się coraz bardziej. W końcu stwierdzam, że kluczowe elementy zabrałem i powtarzajac sobie jak mantrę rosyjskie przysłowie o podróżowaniu /Sztuka podróżowania polega na tym aby zamiast przedmiotów potrzebnych a nie zabranych używać przedmiotów zabranych niepotrzebnie/ zamiast miotania się po domu po prostu wychodzę. Żegnam się z kotami, melduję żonie, że już ruszam i tuż przed odjazdem zauważam, że ... mam mało powietrza w tylnym prawym kole. Jednak ja już jadę... mam to w dupie mimo tego, ze mam oponiarza 400m dalej, podpompowuję kompresorkiem z czasów komuny i cisnę na Warszawę. Nic nie może mnie zatrzymać. Jestem już w drodze...

Droga na wawkę mija szybko mimo, ze po drodze jest jakiś wypadek. Bez problemów ląduję na osiedlu w Piasecznie gdzie wita mnie taka ulewa, że nie chcę wyjść z auta, gdy nagle ktoś puka w szybkę – patrzę a tu Tupek z wielkim parasolem! Hehehehe! No... od tej chwili nie będę sam i to zdecydowanie czuć gdy idziemy wśród tego oberwania chmury!

Wstępnie planujemy wyjazd w dalszą trasę już tego samego dnia i nocleg gdzieś tam gdzie nas zmorzy, żeby nie jechać obładowaną Astrulą tysiaka km dnia następnego ale jednak jesteśmy tak zmęczeni tym tygodniem, że decydujemy się na przyjęcie kilku uspokajaczy 0,5l i walimy się w kimę. Mimo paru bro nie mogę zasnąć na kanapie pod kocem lecz w końcu się to udaje... Nie na długo jednak bo o czwartej dzwoni budzik i trzeba się zrywać, ale do tego nikt nas specjalnie nie musi namawiać.
Na niebie ani jednej chmurki... od ruszenia w drogę dzieli nas tylko kawa i jajecznica ze szczypiorkiem. Japierdole... Świadomość tego, ze zaraz ruszamy i przez następny tydzień będziemy sprowadzać egzystencję do jazdy, tankowania, żarcia i pływania pompuje w moje żyły chemię, której składu nie chcę zgadywać ale czuję się po niej najlepiej na świecie!






Trochę mam problem ze wstawianiem zdjęć tam gdzie powinny być... ktoś pomoże?
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg IMG_2154.jpg (640.8 KB, 19 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_2155.jpg (713.9 KB, 19 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_2161.jpg (458.2 KB, 19 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_2168.JPG (126.4 KB, 463 wyświetleń)
__________________
'Przestań naprawiać kiedy zaczynasz psuć' - Ojciec matjasa

Ostatnio edytowane przez matjas : 17.08.2017 o 11:25
matjas jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem