Po posiłku jedziemy SH75 w kierunku Permet. Po woli wjeżdżamy w góry i widoki stają się obłędne.
w tym miejscu (zjazd na Sanjollas) można znów się wbic się w góry i dojechać do Permet offem - my odpuszczamy ten "skrót". Chcemy nadrobić trochę czas i odpocząć...
przerywnik
https://www.youtube.com/watch?v=i_0kECuvDys
Droga nie zawsze jest asfaltowa.
W końcu docieramy do Permet ale zamiast wjeżdżać SH75 to wybieramy szutrową drogę z drugiej strony rzeki.
Rzeka tworzy niewielki kanion
Dolatujemy do miasta i tankujemy motki.
Następnie znajdujemy warsztat, który spawa moją stopkę złamaną pod restauracją dnia wczorajszego.
Warsztat jest naprawdę dobrze wyposażony. Są podnośniki, dobre narzędzia, pracownicy są w czystych kombinezonach i ogónie panuje ład i porządek. Jesteśmy mile zaskoczeni jakością obsługi.
Po naprawie udajemy się do sklepu - kupujemy oczywiście browar i kiełbasę na ognisko, które planujemy zrobić (i jakieś inne jedzenie).
Permet traktujemy tym razem zupełnie tranzytowo.
Opuszczamy Permet i udajemy się do parku narodowego "Bredhi i Hotovës" na gorące źródła.
Do gorących źródeł docieramy około 16:30. Dziś już nigdzie nam się nie śpieszy - odpuszczamy. Chcemy złapać chwilę oddechu przed dniem kolejnym.
Znajdują się one przy końcu kanionu Lengerica, który można podziwiać pieszo "od środka". Zatrzymujemy się pod knajpą przy końcu drogi. Sidorowski rozmawia z chłopakiem ją prowadzącym i okazuje się po chwili, że zamiast noclegu w namiocie mamy dwa pokoje nad knajpą. Perspektywa spania w łóżku bardzo nam odpowiada..
szykowanie prania
w oddali most Osmiański
"nasz" apartament
Warunki są ok. Toaleta "narciarz" jest na zewnątrz a woda do opłukania rąk w beczce na drzewie.
Na pytanie o prysznic otrzymujemy odpowiedź, że przecież jesteśmy nad gorącymi źródłami. To samo dotyczy prania. Zaczynamy szykować się powoli do kompieli.
W miedzyczasie pojawia się ekipa z Czech - na GS1200 z 3-ma kuframi. Chwilę z nimi rozmawiamy o trasach. Próbują przenocować w tym samym miejscu co my ale z braku miejsc zostają odesłani z kwitkiem (zajęliśmy wszystkie dostępne 2 pokoje). Stwierdzają, że ruszą wobec tego na trasę którą my mamy zaplanowaną jutro i przenocują po drodze na dziko... Pojechali...
Po kolejnym piwku i jakiejś zupce przyszła burza i przegoniła towarzystwo z gorących żródeł. Zrobiło się pusto.
Wówczas, my z zapasem alko w jednej dłoni oraz praniem w drugiej dłoni ruszyliśmy na ich eksplorację.
Moczyliśmy się w nich dość długo, przy okazji przepierając to i tamto...
W trakcie naszego odmaczania podjeżdżają jeszcze ze 2 kolejne ekipy na motkach ale nie zostają na noc. My za to spotykamy młodego francuza który przemierza tą część Europy na rowerze. Jak się okazuje wyjechał z domu 45 dni temu i jest w połowie swojej podróży. Nie ma określonego szczytnie celu - jedzie gdzie pomyśli. Na jego rowerze zauważamy sakwy crosso, które bardzo sobie chwali. Głównie śpi w na dziko w norce i żywi się samemu. Jego budżet dzienny to miedzy 10 a 15 Eur. Najgorzej wspomina przejazd przez Niemcy i inne bardziej cywilizowane kraje - najwięcej wówczas wydawał na jedzenie a o nocleg na dziko nie było łatwo. Dystans jaki pokonuje to między 30 a 120km dziennie...
Nas zainteresowały okoliczne groty otaczające kanion i poszliśmy na spacer.
Po powrocie czas na podziwianie zachodu słońca...
Wieczorem jeszcze przez chwilę uskuteczniamy nocne Polaków rozmowy po czym idziemy spać. Ja mam dreszcze i trzęsie mną zimno. Ubieram się w komplet termo, biorę polopirynę, wskakuje w śpiwór i przykrywam kołdrą. Zasypiając mam nadzieję, że to tylko wychodzi ze mnie zmęczenie + nadmiar wrażeń....
PZDR
CDN...