Wieczorem, przy czerwonym winie obmyślamy plan dnia.
Być w Andaluzji, a nie zobaczyć Alhambry (wymawia się z niemym h, czyli Al-ambra) - no nie godzi się.
Kupujemy bilet przez internet, bo nie chcemy niemiło się zdziwić w kasie, choć to niski sezon.
Dojazd autostradowy, nie ma o czym pisać.
Za to Alhambra - to po prostu trzeba zobaczyć.
Szkoda tylko, że nie ma już możliwości zwiedzania bez dzikich tłumów...
Alhambra to ogromny zespół zamkowo-pałacowy wybudowany w XIII-XIV wieku. To także najwybitniejszy przykład arabskiej architektury pałacowej w średniowiecznej Europie.
Rozpoczęta w XIII wieku budowa została zainicjowana przez Muhammada I Ibn Yusufa, pierwszego władcę z dynastii Nasrydów.
Od początku było jasne, że Alhambra będzie czymś więcej więcej niż pałacem, zamkiem czy fortecą.
Wraz z nadejściem kolejnych władców miejsce to rozrastało się do niebotycznych rozmiarów.
Było rozbudowywane i modyfikowane, by jak najlepiej odpowiadać na potrzeby swoich mieszkańców.
Czasy rozkwitu Alhambry dobiegły końca 2 stycznia 1492 roku.
Wtedy to Granada została ostatecznie zdobyta przez chrześcijańskie wojska rekonkwisty, a Maurowie na zawsze stracili jeden z najcenniejszych skarbów swojej cywilizacji.
W przeciwieństwie do wielu innych muzułmańskich budowli, jakie powstały na terenach dzisiejszej Hiszpanii, Alhambra na szczęście ocalała przed zniszczeniem i zapomnieniem.
Jej piękno i rozmach sprawiły, że zrobiła ona wrażenie nawet na katolickich władcach.
Zamiast więc równać to miejsce z ziemią, postanowili oni „wzbogacić je” o kilka dodatkowych obiektów, które miały być symbolem władzy chrześcijańskiej.
Mowa o królewskim pałacu, klasztorze oraz kościele wybudowanym w miejscu dawnego meczetu.
W zasadzie można by spędzić tam cały dzień, kompleks jest po prostu ogromny:
Zaczynamy od ogrodów Generalife.
Arabowie cenili sobie niezmiernie wodę i to ona jest motywem przewodnim tych ogrodów.
Są fontanny, strumyczki, kaskady.
Niesamowite ornamenty wykute w wapiennej skale;
po prawej szemrze i chłodzi spływająca woda:
Wychodzimy z ogrodów i wchodzimy do właściwego kompleksu pałacowego:
Przechodzi się przez kolejne ogrody:
Na początek kościół Świętej Marii, oczywiście zbudowany później, w XVI wieku:
Ustawiamy się w kolejce do wejścia (na bilecie jest konkretna godzina) do najpiękniejszej części kompleksu - pałacu Nasrydów.
Zaczyna już konkretnie świecić z góry - na szczęście z wiekiem człowiek mądrzeje i wzięłam ze sobą ciuchy na przebranie.
Poprzednim razem gotowałam się w motocyklowych (skórzanych !!!!) spodniach.
W końcu wskazówki zegara wskazują to co trzeba i wchodzimy.
Wszystko zachwyca ornamentami:
i tak sobie myślę... XIII wiek... Co u nas było w 1250 roku dajmy na to? Najwyżej kościoły z kamienia polnego... Czasem ciosanego...
Nie mogę wyjść z podziwu dla cierpliwości i zdolności ówczesnych rzeźbiarzy:
Częścią pałacu Nasrydów był Pałac Lwów (Palacio de los Leones). Ta część służyła za prywatne rezydencje władców.
Znajdujący się tutaj Dziedziniec Lwów jest jednym z najczęściej fotografowanych miejsc w Alhambrze.
To co w nim zachwyca to piękna fontanna, którą wspiera dwanaście posągów przedstawiających lwy.
Kanały odpływające od fontanny w stronę czterech kierunków świata są symbolem czterech rzek islamskiego raju.
a dookoła dziedzińca kunszt rzeźbiarski wspina się na wyżyny:
Były też zacienione patia:
Tu jakby mniej zwiedzających:
Siadamy na ławeczce i kontemplujemy.
I widzimy pierwszych, pojedynczych ludzi w maseczkach.
Jeszcze nie wiemy, jak bardzo nam ten widok spowszednieje...
[cdn]