Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12.07.2019, 11:23   #125
teddy-boy
 
teddy-boy's Avatar


Zarejestrowany: May 2014
Miasto: Warszawa
Posty: 1,296
Motocykl: nie mam AT jeszcze
teddy-boy jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 12 godz 14 min 36 s
Domyślnie

Dzien Czwarty? To już? Oj, ciężki to był poranek, bardzo ciężki. Jak już pisałem, ucieszyło mnie że obudziłem się w namiocie. Do dziś uważam to za spory sukces. Głowa pęka, więc postanawiam wziąć prysznic. A prysznic to nic innego jak beczka z wkręconym zaworkiem i sitkiem, ogrzewana siłą słońca. Więc rankiem woda mocno rześka - stawia na nogi! brrr.
Śniadanko, herbatka, kawka, pakowanko. Chemicals brothers już w blokach startowych. Plan na dziś - dojechać pod sam Mińsk i znaleźć nocleg w okolicy skansenu. Luz, kto jak nie my.

Ale znowu czegoś mi brakuje, no tak, butów, hehe. Domyślam się że moi hehe śmieszni koledzy wznieśli się na wyżyny dowcipu i je schowali, tylko gdzie? Szukam i szukam, ale na pomoc przychodzi mi Czarek. Podpowiada gdzie znajdę buty i mówi że to Jagna schowała. Musicie to sobie wyjaśnić chyba

Jeszcze sklep, bo każdego suszy i w drogę. Trasa do zamku w Mirze to szybkie szutry po których zasuwamy naprawdę sprawnie. Obejmuję dowodzenie naszej elitarnej grupy, dzięki czemu z radością oglądam w lusterkach tych z tyłu w tumanach kurzu. Bo kurzy sie masakrycznie. Poźniej trasa zmienia się i prowadzi polami, robi się ciekawiej. Prosto z pola wjeżdżamy do miejscowości Mir. Wizyta na stacji i to cholerne tankowanie. Przy takiej grupie ludzi, ten dziwny zwyczaj płacenia wcześniej wprowadza masę chaosu. Zalewam Tenere absolutnie pod korek albo i jeszcze wyżej, a jeszcze zostało 5 litrów dla Novego. A pod ciśnieniomierzem okazuje się, że niektórzy za bardzo wzięli sobie do serca "mniej powietrza w teren" 0,7 w Afryce Novego budzi mój szacun i zdziwienie

Pod zamkiem spotykamy całą resztę. Zamek naprawdę piękny, okazały. oglądamy z zewnątrz, w taki upał wchodzenie do środka w stroju enduro i na ciężkim kacu odpada. Leniuchujemy trochę w cieniu, bo ktoś pojechał wymienić dziengi, a Calgon pobiegł na hotdogi. Z tego co wiem, jakości 4, nawet nie pies zmielony razem z budą tylko jeszcze gorzej.
Jak zawsze, i tutaj jesteśmy atrakcją. Ludzie robią nam zdjęcia, ale teraz chcą nawet z nami. Pani prosi o fotkę z całą grupą i mówi że pokaże koleżankom z pracy, no spoko, pozdrawiamy

Pora na koń, bo do kolejnej gwiazdki na śladzie daleko, a jest to... co? znowu zamek? Kurwa, a to ci niespodzianka Tym razem miejscowość Nieśwież.

Droga fajna. Polne drogi, leśne dukty, trochę wertepów, piachów, jest urozmaicenie. W lesie, na dość wyboistej drodze, słyszę nagle ryk i widzę jak Czarek pruje do przodu. Nagle motocykl wyskakuje w górę, Czarek razem z nim i cud że jeszcze trzyma się kierownicy. Jeb, spada na ziemię, hamuje
Czarku, co to się właśnie stanęło? - Nudziło mi się, chce mi się spać, postanowiłem odkręcić na maxa. Wybiło go ze sporej dziury. To są te momenty w których żałuje że nie mam kamerki. Lot był piękny, a na pamiątkę Czarek ma mocno skrzywioną felgę z przodu. No teraz już chyba się obudził?

Nieśwież okazuje się sporym miasteczkiem. Parkujemy tuż pod wejściem do całego kompleksu parkowego i za moment JAK ZAWSZE odnajdują się wszystkie pozostałe grupy
O restauracja! tym razem nie odpuszczę. Tym razem nie będzie jechania na głodnego cały dzień. Siadamy nad wodą, a knajpa kusi nazwą - U Kochanki Novemu się klimat udziela, bo flirtuje z młodą kelnerką. Zamawiamy jedzonko i odpoczywamy. Niestety, jakość jedzenia jest masakryczna. I nie to żebym się czepiał jakoś celowo. No jest zwyczajnie słabo. To już bym wolał zjeść pod sklepem. Ale chcieliśmy trochę posmakować miejscowej kuchni. Ale nie było czego Niedobre, słabiutkie. Nawet rezygnuję z lodów, a w taki upał to u mnie dziwne.

To co jedziemy? No jedziemy, do Mińska spory kawałek, tam czeka skansen i trzeba ogarnąć spanie i kolację. Od rana coś mi popiskuje, coś jakby łańcuch. Proszę Wojtka by posłuchał i pomógł w ocenie. No tak jak myślałem, łańcuch napięty jak struna, pozdrawiam pana oponiarza serdecznie
Droga z fajnych piaskow w lesie i szuterów, zamienia się w jakiś hardkorowy trial przez krzaki. Niekończące się krzaki. Trasa o tyle ciężka, że cała zarośnięta pokrzywami i krzakami i pełna kolein. I ZERO cienia. Kiedyś te koleiny były pełne błota, w te upały są twarde jak kamień. Wiatrak chodzi jak pojebany, ja już nie mam co z siebie zdejmować, a jechać się da tylko z minimalną prędkością, bo jazda to tak naprawdę celowanie na czuja w pokrzywach w koleinę.

Wyjeżdzamy na chwilę z tych pokrzyw, jest las i cień. Przerwa i Wojtek pomaga mi poprawić łańcuch, dobrze że przed wyjazdem podzieliliśmy się z narzędziami i ja zabrałem płaskie klucze. Gupi to ma szczęście
I cyk, znowu między burakami, pokrzywy, las, buraki, zboże, pokrzywy. O ule z pszczołami! I buraki, zboże, las....

Przecinamy szeroką szutrówkę i wjeżdźamy na coś co wygląda jak wał przeciwpowodziowy. Ślad zakręca w prawo, jedziemy brzegiem rzeczki i nagle cyk, wskazuje że mamy się znaleźć po drugiej stronie, gdzie jest jakaś wieś. Podjeżdżamy kawałek dalej, jest jakiś bród. cmokamy, oglądamy, no wygląda że da rade. Szynszyla wchodzi dziarsko do wody, badając głębokość. Ja i Wojtek chcemy przejeżdżać, nie jest źle, naprawdę. Reszta nie bardzo. No cholera, przywieźliśmy na Białoruś trochę demokracji, jak większość nie chce to nie. Jedziemy dalej, ale okazuje się, że jesteśmy jakby w delcie tej rzeczki, wg osmanda jedyne drogi to ten bród, albo wyjazd jak wjechaliśmy i nadrobienie drogi dookoła. To co, wracamy?
Jadę znowu wałem, wyjeżdzam na szeroki szuter, patrzę w lusterka, jadą za mną, OK, to skręcam w prawo i jakoś tam poszukamy objazdu i dobijemy do śladu. W lusterku widzę tylko białą ścianę kurzu. Okazuje się, że przed nami jest ekspresówka do Mińska, wjeżdżamy na nią i zjeżdzam pierwszym możliwym zjadem w prawo. Zatrzymujemy się w cieniu na poboczu, narada. Dojeżdża reszta, co ich tak mało? A dzie Novy i Szynszyla? Cholera, zgubili się? Dobra, Szynszyla ma osmanda z trasami, Novy na pewno ma jakąś nawigację, w końcu to największy w grupie gadżeciarz

My postanawiamy jechać prosto lokalną drogą, ąż dojedziemy do zgubionego śladu. nagle dzwoni telefon. To szynszyla. "Ej, gdzie jesteście? Miałam po drodze jakąś awarię, hamulec się blokował, Novy mi pomagał, ale was zgubiliśmy. Skręciliśmy na tej szerokiej szutrówce w lewo" - To extra, bo my w prawo"
- "ale mało tego, za nami zaczęła jechać milicja, zajechali Novemu drogę, zatrzymali go, ja jechałam przed nim kawałek i udałam że nic nie widzę i pojechałam dalej " Już wiem, że ten wyjazd jest pod hasłem "na przypale, albo wcale", ale robi się barwnie. - OK, Ania, my dobijamy do śladu z drugiej strony, jedz wg osmanda do tego skansenu, i tam się spotkamy.
Lecimy z Czarkiem, Calgonem i Wojtkiem do śladu i lokalnymi drogami dookoła Mińska i dojeżdżamy pod skansen Dudutki. Chemiczni bracia czekają w cieniu. Za moment dojeżdżą grupa III czyli Jagna, Marysia, Janusz i Rafał. Po chwili jest i Szynszyla.

Brakuje Novego. Próbujemy się dodzwonić, telefon milczy i tylko gada coś po niemiecku. Wieczór już blisko, trzeba coś organizować, ale co z Novym. Nagle dzwoni do mnie nieznany numer. To Novy Ej, gdzie jesteście. - No czekamy na ciebie pod skansenem Dudutki. - A gdzie to? Bo moja nawigacja jest do dupy, a jeszcze miałem jazdy z milicją. Wyślijcie mi jakieś namiary smsem.
Wysyłam mu pozycję, okazuje się że kawałek ma. OK, reszta się zwija w poszukiwaniu kwatery i ogarnięciu zakupów, ja, Marysia i Janusz zostajemy i czekamy na Novego. Upoważniam Calgona i Czarka by w moim imieniu dokonali zakupów i daję im bilet miejscowego banku narodowego - to była zła decyzja

Nadjeżdża Novy, cały w emocjach. Mamy czas, bo póki nie dostaniemy pozycji gdzie mamy jechać, to siedzimy pod drzewkiem, no to opowiadaj... ale nie będę go wyręczał, sam pewnie opowie

Dostajemy wiadomość gdzie nocleg. Jedziemy na miejsce, kwatera okazuje się dość bananowa i wręcz onieśmiela wygodami. No nie tak miało być, ale nieważne, ten dzień pełen upału, jazdy w krzaczorach i piachu każdemu dał się ostro we znaki. Pytam chłopaków czy zrobili zakupy. No jak nie, jak tak, ale coś na kolacje też? A nie, to nie, mówiłeś tylko o wódce i popicie

Picia mamy dużo, jedzenia mało, ale w tym momencie Jagna i Marysia okazują się Magdą Gesler na motocyklu. Kabanoska? Ostry czy łagodny? Pasztecik? Rybka z puszki? Chlebek ciemny czy jasny?

A po kolacji
Czarek i Calgon wspominają coś, że może by tak już odbił z tej białorusi i pojechał TET Litewski a potem Polski ile się da. Dobra, chłopaki, rano pogadamy, za dużo macie procentów we krwi.
Oddaję głos do studia i czekam na relację Novego
Załączone Grafiki
Typ pliku: jpg IMG_20190618_113615.jpg (976.0 KB, 38 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_20190618_113630.jpg (976.2 KB, 31 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_20190618_113838.jpg (897.7 KB, 21 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_20190618_131119.jpg (997.9 KB, 28 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_20190618_131246.jpg (806.9 KB, 34 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_20190618_134522.jpg (409.1 KB, 20 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_20190618_134910.jpg (903.3 KB, 20 wyświetleń)
Typ pliku: jpg LRM_EXPORT_451338071352126_20190630_181854258.jpg (1.06 MB, 32 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_20190618_164746.jpg (1.07 MB, 30 wyświetleń)
Typ pliku: jpg IMG_20190618_164830.jpg (1.06 MB, 50 wyświetleń)
teddy-boy jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem